Skocz do zawartości

Co sądzicie o ludziach "z ulicy" ?


Boadicea

Rekomendowane odpowiedzi

a ja przyznam, ze mi sie nie podobalo. Ludzie w podobnym stanie zwykle budza moja litosc, a poniewaz mam tate cukrzyka i wiem, ze niedocukrzenie czesto jest odbierane wlasnie w ten sposob, zawsze staram sie zainteresowac, czy nie potrzebuja pomocy. Zawsze tez nosze w kieszeni jakiegos cukierka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja przyznam, ze mi sie nie podobalo. Ludzie w podobnym stanie zwykle budza moja litosc, a poniewaz mam tate cukrzyka i wiem, ze niedocukrzenie czesto jest odbierane wlasnie w ten sposob, zawsze staram sie zainteresowac, czy nie potrzebuja pomocy. Zawsze tez nosze w kieszeni jakiegos cukierka.

A moją - zakłądając, że są pijani, co jest o wiele częściej spotykane - nie. Żadnej litości dla ludzi, którzy nie mają nawet trochę pomysłów jak zarobić kilka groszy. Ostatnimi czasy mam okropną urazę do takich ludzi - powody oczywiście mam. Gdyby oni chcieli, to na pewno mogliby wyjść z tego dołka - choć częściowo.

Cukrzycy to odrębna grupa. Nigdy nie robiłam z tej choroby pośmiewiska i robić nie zamierzam. Wogóle z żadnej choroby. Boa, niedocukrzenie jako stan "odlotu" odbierają ludzie bez wyobraźni, którzy choroby nie znają i nie mają zielonego pojęcia o faktycznym stanie chorego. Jeśli danej osoby nie znam - nie śmieję się z tego, że liczy krawężniki. Zastanawiam się tylko czy gdzieś "balował". Uważam, że na tym filmiku był to raczej stan 'nieważkości'.

Pozdrawiam Was :mrgreen:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko wiem, ze nie robisz żartow z diabetykow, ale w momencie gdy istnieje niedocukrzenie, człowiek odczuwa wielką senność, czasem bełkocze, zachowuje sie tak jakby był mocno pijany. I dlatego ludzie tak często mylą ten stan z pijaństwem.

Nie potępiam ludzi pokroju w/w panów o ile zostawiaja mnie w spokoju. A nawet i wowczas dam im czasem dwa zlote z przykazem wypicia za moje zdrowie (chociaz najczesciej oddaje kanapke, kupuje bulke lub obiad w barze). Alkoholizm to choroba i wpada sie w nia dużo łatwiej niz w narkotyki - bo czasem przychodzi niespodzianie. Ot impreza - jedna, druga, trzecia, kłopoty - chlup itd.

Kloszardzi maja mase pomyslow na to jak zarobic tch kilka zlotych, nie zawsze jest to zebranina, rzadko kradzież, czy wyłudzenia. Oni często maja dużo pewnego rodzaju honoru i chyba dlatego budzą moją litość. Zawsze sie zastanawiam jakie okolicznosci zyciowe sprawily ze znalezli sie w tym miejscu w takim stanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A nawet i wowczas dam im czasem dwa zlote z przykazem wypicia za moje zdrowie (chociaz najczesciej oddaje kanapke, kupuje bulke lub obiad w barze).

Może nie spotkałaś się z czymś takim jeszcze. Pozwolę sobie na wielkiego Offtop'a i opowiem dlaczego nie toleruję takich ludzi. Może u Was, w Waszych miastach jest inaczej, ale u mnie jest z tym naprawdęwielki problem. Wchodzisz do sklepu obok dworca. Idziesz po głupią bułkę i masło. Zanim wejdziesz toruje Ci drogę gruby cuchnący facet w podeszłym wieku z tekstem "a dokąd paniusi tak śpieszno? może wyskoczymy gdzieś?" Zaznaczam, że jest godzina 21. Odsuwam pana i siedzę w sklepie jak najdłużej. Gdy wychodze widze jak siedzi z kolegami i coś tam sobie piją nieopodal Domu Kultury. Nie obyło by się bez gwizdów i wulgarnych zaczepek...

Druga sytuacja - tym razem opowiedziana mi przez Dziadka. Mężczyzna na wózku inwalidzkim prosi o pieniądzę na protezę nóg. Mój Dziadzio słynie z tego, że ma bardzo miękkie serduszko. Oddał mu więc (chyba) 30 złotych i udal się na mszę. W drodze powrotnej gdy wsiadał do samochodu zobaczył tego samego mężczyznę pod sklepem pijącego piwo czy wino i głośno przeklinającego. To miały być te protezy? Gdy facet chciał pieniążki to o mało nie rozmiękł z płaczu przed moim dziadkiem. Okazało się, że zarobił wtedy niezłą fortunkę. Oszust. Mało tego - widać, że jest tam stałym bywalcem, bo sprzedawczyni burknęła do niego po imieniu "Ej, Gienek (przyklad), nie przeklinaj, bo wezwę policję. Po co ci kolejne problemy? Wynoś się". O. przytoczyć jeszczę mogę sytuację z pijaną Cyganką z dzieckiem na rękach. Idę z mamą do Kościoła i ona pyta Mamci : "ma pani jakie drobne na bulke dla małego?" Moja mama powiedziała, że ma i jeśli ta kobieta chce, to podejdzie z nią do sklepu i kupi. A co otrzymała w zamian? "Sp*** stare k****, s*** p***.." Otworzył mi się nóż w kieszeni, ale nie skomentowałam i odeszłyśmy.

Jak tutaj wierzyć takim ludziom?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

anetka16_16 trochę pozyjesz (bez kpiny piszę) i z łatwością odróżnisz wiarę od naiwności (trochę dziwne ze dziadek ma z tym problem) ale mama już zachowuje się racjonalnie. Żebractwo to dobry interes ale bedzie dopóty, dopóki bedą chętni do dawania. Dlaczego masz więc pretensje do zebrzących a nie do dających?

Moi rodzice mają znajomego, ogrodnika zresztą, jak podchodzi do niego ktokolwiek z prosbą o choćby 50 gr to mówi, dam pracę w szklarni, jedzenie i dobry zarobek, wszyscy zmywają sie jak niepyszni. I powiem Ci pod supermarketem w którym często bywa, omijają go już szerokim łukiem :mrgreen: Ale cóz z tego jak inni z ochotą oddają kosze do odprowadzenia, ze złotówka lub dwuzłotówka zazwyczaj, głośno narzekając, coraz wiecej tych meneli zebrze, a dzięki komu?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anetko i chyba tym się różnię od Twojego dziadka, że jestem chyba dużo bardziej cyniczna i nastawiona do ludzi dużo bardziej nieufnie. Ale to kwestia czasów w jakich zostałam wychowana. Zwykle podejrzliwie patrzę na kwestujących i raczej im nie ufam. Z żebrakami rzadko chcę mieć cos do czynienia - to taki zawód jak każdy inny, ale ja jakos nie mam ochoty być jednym z trybików w tej maszynie.

Grupa tzw. "lumpów" jest jednak w pewien sposób odrębna. Czasem to jest filozofia życiowa, czasem po prostu okoliczności. Kiedyś wracając z Sylwestra w Wiśle miałam przesiadkę w Czechowicach Dziedzicach. I jednocześnie 5 godzin czekania w przeraźliwym mrozie w bardzo wczesnych godzinach rannych na stacji bez miejsc siedzacych. a każdy kto był w Czechowicach wie, jak tam wieje. Miejscowi mieszkańc dworca zainteresowali się nami (były nas trzy sieroty) i wpuścili do swojego grona. Nie powiem - różami nie pachniało, ale podzielili się czym mieli i przede wszystkim - było dużo cieplej. Troche się nasłuchałam - jednego wywaliła żona, drugą zwolnili, z czasem wyeksmitowali, a jeden facet po prostu sie urodził na ulicy. Czytać i pisać nauczyli go rodzice i okoliczni "wujkowie" i "ciocie". Nie miał możliwości się czegokolwiek dorobić, bo nie miał zupełnie nic.

Gdy daję kloszardom pieniądze, robie to z pełną świadomością i prosze jedynie aby wypili za moje zdrowie. I wszystko jest jasne - ja nie jestem oszukiwana, a oni nie są oszustami. Jeśli ktoś mnie prosi o 50 gr na bułkę, albo daję kanapkę, albo kupuję (bułkę, kilogram lub dwa bananów albo talerz zupy w barze - bo i tak sie zdarza). I uwierz mi , anetko, jeśli ktoś naprawdę żyje na ulicy - nigdy nie wyklnie, nigdy nie opluje, nigdy nie odmówi. Oni wiedzą, że nawet jeśli w chwili obecnej nie są specjalnie głodni, wieczorem, jutro może być kiepski dzien i głód. Dłodny nigdy nie powie "nie".

Co do zawodu "żebrak" kiedyś na TVN był reportaż o żebrzących. Reporter miał za zadanie udać się z Krakowa do Gdańska utrzymując się z żebraniny, pomocy organizacji charytatywnych itd. Niezależnie w którym mieście by sie nie pojawił, Caritas odmawiał mu pomocy, predzej mogł liczyć na św. alberta lub organizacje świeckie. Gdy poszedł żebrać - poczatkowo mu nie szło, ale od nowych "kolegów po fachu" uzyskał kilka rad i wyszło, że zarobił więcej niż wynosi jego pensja dziennikarska. I wszędzie rozmawiał, rozmawiał, rozmawiał...

Dlaczego mamy winić tych, którzy wykorzystują swój spryt aby wyłudzić kasę od innych. Czy oni kradną? Oni stwarzają tylko pewne fałszywe pozory, to my dajemy bedac dumnym ze swojej wspanialomyslnosci (bo najczesciej takie sa pobudki naszych datków). Ja nigdy nie ukrywałam, że lubię pomagać innym ze szczerego egoizmu. Bo to MNIE sprawia przyjemność przede wszystkim. To JA czuje sie lepiej, lżej na duszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytam Wasze wypowiedzi Kochane i chcę dołączy kilka moich słów.

 

Powracając jeszcze do historyjki "litewska umbrella" to wspomnienie tego obrazka wywołuje u mnie uśmiech. Szczerze mówiąc zaskoczyłaś mnie boa swą wypowiedzią, i w nawiązaniu do filmiku przytoczeniem wzmianki o poważnej chorobie, jaką jest cukrzyca. Dokładnie wiem co znaczy ta choroba. Mam koleżankę, która co dzień stawia jej czoło. Pamiętam również zachowania nauczycielki ze szkoły podstawowej, która wręcz zasypiała na lekcjach. I nawet muszę tu przyzna, że mimo "sprzyjającej atmosferze" śmiechów i chichów, która panowała nie raz w klasie i na korytarzach szkolnych, byłam nieposkromiona i nie dałam się wciągnąc w głupią zabawę pt. wymyślanie przezwisk dla pani Laury Ch. Bardzo serio (od lat dziecięcych) podchodzę do problemu tej choroby.

 

a ja przyznam, ze mi sie nie podobalo. Ludzie w podobnym stanie zwykle budza moja litosc, a poniewaz mam tate cukrzyka i wiem, ze niedocukrzenie czesto jest odbierane wlasnie w ten sposob, zawsze staram sie zainteresowac, czy nie potrzebuja pomocy.

 

A tym panom myślę, że litośc bliźniego byłaby zupełnie obojętna (no chyba, że silne ramię, na którym można byłoby się wesprzec).

 

A co do ludzi z ulicy. Zgadzam się, że można podzielic ich na kilka grup.

Jak dla mnie to: Ludzie żebrzący mający swój dom, ludzie żebrzący alkoholicy mający swój dom, ludzie żebrzący alkoholicy nie mający domu ("kloszardzi"), ludzie żebrzący wychowankowie ulicy, którzy nie widzieli nigdy innego zycia, którzy prawdopodobnie nie umieliby życ inaczej ("kloszardzi"). Żebranie jako zawód. Żebranie jako środki na alkohol. Żebranie jako szansa na przeżycie.

 

Nie nienawidzę ich. Oni byli, są i będą wśród nas. Nie powiem. Omijam tych, którzy wystawiają rękę i proszą o 5 zł. Omijam panią, która stoi koło molochu jednego z Centrum Handlowego i co parę miesięcy zmienia karteczkę z napisem mówiącym o jej chorobach i przeróżnych potrzebach. Nie daję pieniędzy. Ale jeszcze nigdy nie ominęłam osoby, która prosiła mnie o zakup jedzenia. Wchodziłam do sklepu i kupowałam bułkę, drożdżówkę, jogurt, mleko, kiełbasę, skrzydełko kurczaka na zupę. Naprawdę uwielbiam to robic. Chyba tak jak boa, ze "szczerego egoizmu" :-)

 

Byc może miałam szczęście,ale jeszcze nigdy od kloszarda nie usłyszałam przykrego słowa, przekleństwa w moim kierunku. Tacy prawdziwi kloszardzi chyba nie pozwolą sobie na to, bo tak mi się wydaje , że oni maja swój "niepisany kodeks". Dobrze przecież wiedzą, że są od nas uzależnieni.

 

Czasami trochę pijani, "zakręceni" wzbudzają w niektórych sytuacjach mój smiech. Czasami zażartuję sobie z pana, który nosi kurtkę z hasłem "Pionier. Zapytaj mnie o swoją przyszłośc", ale jeśli nie skrzywdzi mnie, nigdy nie wyzbyję się szacunku do niego tylko i wyłącznie dlatego, że stoi przy mnie jako "kloszard",czy alkoholik.

 

Jedni wybrali los swój taki świadomie, innych może kiedyś los taki wybrał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc zaskoczyłaś mnie boa swą wypowiedzią, i w nawiązaniu do filmiku przytoczeniem wzmianki o poważnej chorobie, jaką jest cukrzyca. Bardzo serio (od lat dziecięcych) podchodzę do problemu tej choroby.

Każdy z nas patrzy przez pryzmat swoich doświadczeń i poglądów. Anetka przez swoje doświadczenia, Ty przez swoje i ja przez swoje. Każdy z nas inaczej odbierze to samo wydarzenie. Mnie podczas oglądania umbrelli od razu stanął przed oczami obrazek.

Byłam mała, nie pamietam czy to była VI, czy V klasa podstawówki. Szłam z mamą po naszym mieście i zobaczyłyśmy zataczającego się faceta. Nie potrafił utrzymać pionu, w zasadzie zachowywał sie bardzo podobnie do tych z filmu (stad mi sie to przypomniało), bardzo bełkotał. Ludzie albo omijali go obojętnie, albo patrzyli na niego z potępieniem - że w biały dzień, że dzieci patrzą, że pijany... Jak wspominałam mój tato jest diabetykiem, więc mojej mamie od razu przyszła na myśl hiperglikemia i po prostu wcisnęła mu do ust dropsa. Okazało się, że miała rację. Facet był diabetykiem, wyszedł bez śniadania, gwałtownie spadł mu cukier. Gdyby nie moja mama, nie wiadomo czy komus przyszłoby to do głowy. A ze śpiączki trudno się wyciąga (szczególnie w tamtych czasach), mogło się to dla niego skończyć tragicznie. Ten obraz zakodował sie we mnie, szczególnie, że cukrzyca jest w mojej rodzinie dziedziczna i ja mimo młodego wieku, już teraz mam problemy właśnie z niedocukrzeniem (od tego się zaczynaja zaburzenia w wytwarzaniu insuliny). I to jest naprawde straszne uczucie, kiedy człowiekowi powieki same opadają, nie potrafi zebrać myśli, w głowie ma chaos, kiedy po kilkugodzinnej drzemce nie można się obudzić. W tym wszystkim miałam szczęście w dwóch rzeczach - mam upartą mame, która zawsze mnie budzi na obiad, czy kolacje, po których sie rozbudzałam, a po drugie mam dobrego lekarza. Początkowo myślałam, że to nadciśnienie, ale on wie, ze cukrzyca jest u mnie juz od 3 pokoleń i zwrócił mi uwagę na to jakie są jej początki. Póki co musze sie jedynie obserwować i jeść regularnie.

Ale obraz utrwalony z dzieciństwa+ własne doświadczenia zaowocował własnie takim a nie innym odbiorem tego "filmu".

 

 

A tym panom myślę, że litośc bliźniego byłaby zupełnie obojętna (no chyba, że silne ramię, na którym można byłoby się wesprzec).

 

Możliwe, ale uczucia mają to do siebie że pojawiają się wbrew kontroli umysłu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ismer odblokował i podpiął ten temat

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...