Gangsterzy. Strzelanina. Ucieczka. Bliska Śmierć. Kumpel.

[Severin]

Ciężko mi powiedzieć kiedy zaczął się mój sen. A szkoda, bo zapowiadał się interesująco.

 

Nie jestem pewien, czy byłem kimkolwiek innym, niż zwykłym obserwatorem, ale zdarzało się, że brałem (chyba) udział w akcji.

 

To działo się pod pewnego rodzaju piętrowym budynku handlowym, tylko, że w moim śnie był bardzo stary i wyglądał jak nieużywany. ( To było realne miejsce w moim miasteczku) Wszedłem na piętro tej budowli. Musiałem przedzierać się przez tłum ludzi, ale nie zwykłych obywateli. Byli to ludzie różnej postury, ale cechy które ich łączyły to cechy wyglądu gangsterów. Wyglądało to jakbym wprosił się na spotkanie bossów z pomagierami. Przechadzałem się pomiędzy nimi, a oni wodzili za mną wzrokiem i gestykulując mówili do mnie. Patrzyłem z budynku na dół i widziałem obdartych jak by motocyklistów wychodzących ze sklepu który był częścią ów budowli. Wróciłem spojrzeniem do gangsterów i nagle zaczął się raban.

Wszyscy zaczęli strzelać i w dodatku płowa z tych ludzi miotała kule w moją stronę. Spektakularnie, bo zeskoczywszy z I piętra uciekłem w głąb miasta gdzie spotkałem kumpla na skuterze. Z chęcią mnie podwiózł do końca ulicy. Problem w tym, że on jechał bardzo szybko. Osiągnął prędkość jak statki kosmiczne wchodzące w prędkość światła. Trzymałem się za jego plecak, ponieważ prawie zleciałem ze skutera. Trzymałem się tak mocno, że prułem materiał plecaka. Kiedy byłem bliski odpadnięcia z pędzącego skutera kolega zatrzymał się a ja uderzyłem w znak drogowy, ale nic i się nie stało . On tylko się uśmiechnął i powiedział

coś.

 

Tu się kończy to co zapamiętałem z mojego snu. Kojarzę jeszcze, że mój ojciec pojawiał się w trakcie przechadzki między gangsterami, ale to było jak by pojawiał się chciał mnie pochwycić, ale znikał. Miał dziwną twarz... no cóż z góry dziękuje za interpretacje i życzę miłego dnia.