Dsquared Napisano 24 Marca 2011 Udostępnij Napisano 24 Marca 2011 Wychodziłam z chłopakiem pod wielką górę pokrytą trawą, aby dostać się do (swojego?) mieszkania w bloku, który znajdował się za nią. Nagle dostrzegliśmy policjantów ustawiających bramki, pomachałam im, aby przepuścili nas przez jedną. Gdy się przedostaliśmy, okazało się, że stoimy w wielkim tłumie i zaczynamy jakiś marsz, prawdopodobnie na mecz. W pewnym momencie chłopak puścił moją rękę i powiedział,że idzie na chwilę pod bramkę. Poszłam z tłumem, rozglądając się wciąż za chłopakiem. Podrywali mnie jacyś obcy faceci, a ja byłam zrozpaczona, że nie ma mojego chłopaka, który by ich odpędził. Kiedy dostaliśmy się do jakiegoś budynku (byliśmy na piętrze, w górę i w dół prowadziły schody), spotkałam dawne koleżanki. Okazało się,że mam na sobie jakiś seledynowy skafander, one fioletowe. Zeszłyśmy po schodach w dół i razem z tłumem znaleźliśmy się na ogromnym placu. Ludzie zbierali się tam w grupki, koleżanki powiedziały, że idą na piwo i wrócą później. Chodziłam wzdłuż placu i szukałam chłopaka. Byłam zrozpaczona. W drodze spotkałam kolejną grupę - w żółtych skafandrach, ale nie było wśród nich mojego chłopaka. W końcu spotkałam mamę z babcią, dały mi moje telefony (bo ich ze sobą nie zabrałam) i sprawdziłam,czy chłopak dzwonił, ale okazało się,że wcale mnie nie szukał. Zrozpaczona, postanowiłam wrócić do domu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.