Skocz do zawartości

Czego naucza Kościół (II): co to jest bojaźń Boża.


caliah

Rekomendowane odpowiedzi

Strach czy wiedza?

 

Z komentarza św. Hilarego, biskupa, do Psalmów

 

(Ps 128, 1-3)

 

 

Prawdziwa bojaźń Pańska

 

 

"Błogosławieni wszyscy, którzy się boją Pana, którzy chodzą Jego drogami!"

Ile razy w Piśmie św. jest mowa o bojaźni Pańskiej, tylekroć trzeba zwrócić uwagę na fakt, że bojaźń ta nie jest nigdy pozostawiona sama sobie jako wystarczający motyw wiary, lecz zakłada i bierze pod uwagę wiele innych prawd, na tle których daje się zrozumieć jej istota i doskonałość. Widać to z tego, co powiedział Salomon w księdze Przypowieści: "Jeśli wezwiesz mądrości i nakłonisz swe serce ku roztropności, jeśli jej będziesz szukał jak srebra i jak za skarbami kopać za nią będziesz: wtedy zrozumiesz bojaźń Pańską".

 

Zobaczmy, po jakich stopniach można dojść aż do bojaźni Bożej.

Najpierw trzeba zawezwać mądrość i powierzyć rozumowi urząd przewodnika, a następnie roztrząsać i badać ową mądrość. Potem należy usiłować zrozumieć, czym jest bojaźń Boża. Nie jest ona w niczym podobna do uczucia określanego mianem strachu.

Strach bowiem polega na przeżywaniu trwogi, wynikającej z ludzkiej słabości, która boi się cierpienia, jakie jej zagraża, i nie chce go przyjąć. Trwoga taka powstaje i wstrząsa nami przy wielu okazjach, jak wyrzuty sumienia, prawo wyższego od nas, atak silniejszego, choroba, spotkanie z dzikim zwierzem i wszelkie grożące nam zło.

 

Takiego strachu nie musimy się uczyć, bo on nas często spotyka w słabości naszej natury. Nie musimy też dociekać, czego mamy się bać, ponieważ wszystko, co przyprawia nas o grozę, powoduje strach.

Natomiast o bojaźni Bożej napisano tak: "Pójdźcie, synowie, słuchajcie mnie, nauczę was bojaźni Pana". Bojaźni Bożej trzeba się więc uczyć, ponieważ nabyć ją można tylko przez naukę. Nie jest ona bowiem tym samym, co strach, lecz mieści się w granicach wiedzy. Nie wynika też z trwogi dręczącej człowieka, lecz zdobywa się ją przez zachowywanie przykazań, przez spełnianie dobrych uczynków w życiu niewinnym i przez poznanie prawdy.

 

Dla nas bojaźń Boża zawiera się całkowicie w miłości i miłość doskonała stanowi pełnię tej bojaźni. Właściwością zaś naszej miłości względem Boga jest posłuszeństwo Jego napomnieniom, uległość rozporządzeniom i wierność obietnicom, jakieśmy poczynili. Oto co mówi Pismo św.: "A teraz, Izraelu, czego żąda od ciebie Pan, twój Bóg, jeśli nie tego, abyś się bał Pana, Boga twego i chodził wszystkimi Jego drogami, miłował Go i strzegł Jego przykazań z całego serca twego i z całej duszy twojej, aby ci się dobrze działo".

 

Wiele zaś jest dróg Pana, chociaż On sam jest drogą. Lecz gdy mówi o sobie nazywając się drogą, ukazuje rację, dla której przypisuje sobie tę nazwę: "Nikt nie może przyjść do Ojca, jak tylko przeze Mnie".

Trzeba się więc pytać o wiele dróg i rozważać wiele z nich, aby przez poznanie wielu znaleźć tę jedyną, która jest dobra, odkryć tę, która wiedzie do życia wiecznego. Istnieją bowiem drogi ukazywane przez Prawo, przez proroków, przez ewangelie, przez apostołów czy wreszcie przez różne przykazania i błogosławieni są ci, którzy chodzą po nich w bojaźni Bożej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nikt nie może przyjść do Ojca, jak tylko przeze Mnie".

A ja, pozwolę sobie, zacytować fragment książki " Rozmowy z Bogiem", która jest dostępna w tym dziale, dla wszystkich chętnych.

 

Nie ma czegoś takiego, jak bojaźń Boga, w tej książce, i o tym, jest mowa.

A, oto cytat, z książki "Rozmowy z Bogiem", oczywiście, w odniesieniu do "cytatu" Jezusa, z Nowego Testamentu.

O Jezusie, mówi Bóg, jako o swoim synu, ale także o tym, którego do nas posłał.

 

Jezus powiedział : "Gdy wasi przywódcy powiedzą wam: 'to królestwo jest w niebie, wtedy ptaki niebieskie będą pierwsze przed wami'. Gdy powiedzą wam, że ono jest w morzu, wtedy ryby będą pierwsze przed wami. Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeżeli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą".

Jezus powiedział, skoro poznacie sami siebie, będziecie rozpoznani, to najważniejsze słowa, które są przesłaniem dla nas wszystkich, także w książce "Rozmowy z Bogiem". Mamy siebie poznać, pragnienia naszej duszy, to my mamy mieć świadomość, że Bóg jest częścią nas, że ,.... poczytajcie książkę! Nikt, prawidłowo nie odczytał słów Jezusa, a Ci, którym trudno było zrozumieć to przesłanie, a także prawdę o Bogu, o królestwie, nie z tego Świata, itd. ukrzyżowali go.

 

Bóg, powiedział:

Cyt. " Dogmatycy religijni próbują wam wmówić, że to Ja niby stworzyłem was jako od siebie gorszych, po to, abyście mogli się stać tacy jak Ja, pokonując wszelkie przeciwności - i ośmielę się dodać, zwalczając naturalne skłonności, w które Ja was podobno wyposażyłem.

Należy do nich skłonność do grzechu. Uczy się was, że w grzechu się narodziliście i w grzechu dokonacie żywota, i że grzeszenie leży w waszej naturze.

Jedna z waszych religii głosi nawet, że nic nie możecie na to poradzić. Wasze działania są. daremne i bez znaczenia. Przejawem pychy jest sadzić,

że można swoimi uczynkami “zapracować sobie" na niebo. Do nieba prowadzi tylko jedna droga i jest nią łaska, jakiej udziela ci Bóg za pośrednictwem Syna, którego uznałeś za swego zbawiciela.

Kiedy to nastąpi, zostajesz “zbawiony". Dopóki to nie nastąpi, próżne są wszelkie twe działania - życie, jakie prowadzisz, wybory, jakich dokonujesz, wysiłki na rzecz samodoskonalenia lub uczynienia się godnym w oczach Boga, wszystko to nie ma absolutnie żadnego wpływu. Nie jest w twojej mocy uczynić się godnym, gdyż jesteś z gruntu niegodziwy. Takim zostałeś stworzony.

Dlaczego? Bóg jeden wie. Może popełnił błąd. Nie całkiem mu wyszło. Może chciałby zabrać się do tego jeszcze raz. Ale cóż począć...

Urządzasz sobie ze mnie kpiny.

Nie, to wy kpicie sobie ze Mnie. Mówicie, że Ja, Bóg, stworzyłem z gruntu ułomne istoty, a następnie zażądałem, abyście stali się doskonali, w przeciwnym razie grożąc wam potępieniem.

Powiadacie, że po upływie kilku tysięcy lat złagodziłem swoje wymagania, ogłaszając, że odtąd niekoniecznie musicie być dobrzy, za to kiedy robicie coś złego, musicie mieć wyrzuty sumienia i przyjąć za swego zbawiciela te jedyna istotę, która zawsze była bez skazy, zaspokajając w ten sposób moje pragnienie doskonałości. Mówicie, że Mój Syn - którego nazywacie Jedynym Doskonałym Bytem - odkupił wasza ułomność - ułomność pochodzącą ode Mnie.

Innymi słowy, Syn Boży wyratował was z tego, w co wpakował was Jego Ojciec.

Oto jak Ja to urządziłem, w powszechnym mniemaniu.

I kto tu z kogo się naigrawa? "

 

Cyt. "Od najmłodszych lat wmawiano ci, że jesteś “zły". Godzisz się z tym, że przyszedłeś na świat “z grzechem". Poczucie winy to reakcja wyuczona. Nauczono cię obwiniać siebie, zanim cokolwiek zdążyłeś zrobić. 'Nauczono cię odczuwać wstyd za to, że nie urodziłeś się doskonały.

Domniemaną ułomność, z jaką podobno przyszedłeś na świat, wasze religie maja czelność nazywać pierworodnym grzechem, l to jest grzech - ale nie wasz. Tego grzechu dopuszcza się na was świat, który o Bogu nie wie nic, jeśli sadzi, że Bóg zechciałby - czy mógłby - stworzyć jakakolwiek niedoskonałość.

Wokół tej poronionej myśli powstały nawet całe teologie. A tym właśnie jest dosłownie, poroniona myślą. Albowiem cokolwiek zrodzi się z Mojej myśli jest bez skazy; doskonałym odbiciem czystej doskonałości, uczynionym na obraz i podobieństwo Boże.

Mimo to, aby uzasadnić idee karzącego Boga, wasze religie musiały wymyślić jakiś powód dla Mojego gniewu. Toteż nawet osoby wiodące przykładne życie potrzebują zbawienia, jeśli nie od siebie samych, to od własnej wrodzonej ułomności. Dlatego (jak głoszą wasze religie) lepiej, żebyś coś z tym zrobił - inaczej pójdziesz prosto do piekła.

Być może to wcale nie zdoła ułagodzić dziwacznego, mściwego i gniewnego Boga, ale z pewnością daje początek dziwacznym, mściwym i gniewnym religiom. W ten sposób, religie same się uwieczniają. W ten sposób władza pozostaje skupiona w rękach garstki zamiast zamiast, być doświadczana w rękach wielu.

To jasne, że stale wybierasz gorszą myśl, uboższa idee, najskromniejsza koncepcje siebie i swojej mocy, nie mówiąc już o Mnie i Mojej mocy. Tak ciebie nauczono."

 

Cyt. "To ciekawe, że nie widzisz nic bluźnierczego w upodabnianiu się do diabła, ale obraża cię myśl o byciu Bogiem.

Zaraz, zaraz! Niby kto upodabnia się do diabła?

Wy wszyscy l Wymyśliliście nawet religie, które uczą was, że rodzicie się w grzechu - że jesteście grzesznikami już od chwili narodzin - aby utwierdzić się w przekonaniu o własnej niegodziwości. Jednak gdybym Ja oświadczył wam, że pochodzicie od Boga - że rodzicie się jako Bogowie i Boginie - jako doskonała miłość - nie dalibyście Mi wiary.

Całe życie przekonujecie samych siebie, że jesteście źli. Nie tylko wy, ale również rzeczy, których pragniecie. Seks jest zły, radość, pieniądze, władza, posiadanie (czegokolwiek w dużej ilości) jest złe. Niektóre religie każą wam nawet wierzyć, że taniec jest zły, muzyka, świętowanie życia. Niedługo napiętnują śmiech, a nawet miłość.

Nie, mój przyjacielu. Możesz nie mieć pewności co do wielu spraw, ale jednego jesteś pewny: jesteś niegodziwy, podobnie jak większość rzeczy, których pożądasz. Tak siebie osadziwszy, postanowiłeś się poprawić.

l słusznie. W każdym razie obrałeś dobry kierunek

- tyle, że istnieje szybsza droga, krótsza trasa.

Mianowicie?

Zaakceptować to, Czym i Kim Jesteś, tu i teraz, i objawić to.

Tak postąpił Jezus. Ta droga poszedł Budda, Krysz-na i wszyscy Mistrzowie, którzy stąpali po tej ziemi.

Przesłanie każdego z nich brzmi podobnie: Czym ja jestem, ty też jesteś. Co ja potrafię, ty również potrafisz. Te rzeczy, i więcej jeszcze, i ty będziesz czynił.

Ale wyście nie słuchali. Zamiast tego obraliście o wiele cięższa drogę, jaka czeka tego, który sądzi, że jest diabłem, wyobraża sobie, że jest zły.

Powiadacie, że trudno jest pójść śladem Chrystusa, stosować nauki Buddy, nieść światło Kryszny, być Mistrzem. Lecz ja wam mówię: o wiele trudniej jest wyprzeć się swej prawdziwej istoty, niż ja przyjąć.

Jesteście dobrocią i miłosierdziem, współczuciem i zrozumieniem. Jesteście pokojem, radością i światłem. Przebaczeniem i cierpliwością, siła i męstwem. Pomocna ręka w potrzebie, pocieszycielem w smutku, uzdrowicielem w boleści, nauczycielem w godzinie zamętu. Jesteście najgłębszą, mądrością i najszczytniejszą prawdą; niebiańskim pokojem i doskonała miłością. Tym właśnie jesteście. I wiedza o tym objawiała wam się w pewnych chwilach waszego życia.

Teraz podejmijcie postanowienie, aby wiedza, iż jesteście tym wszystkim, towarzyszyła wam zawsze."

 

Bojaźń Boża, wymyślona przez człowieka, jest tylko tworem myślowym, szkodliwym, bo od Boga odgradzającym.

 

Może, ktoś powie, że nie na temat napisałam, albo, że reklamę zastosowałam, może. Ale, jeżeli ktoś prawdy poszukuje, jak dziecko, we mgle, to może ją znaleźć, szkoda czas marnować, na nauki kościoła. Może, zaczniemy zakładać wątki, o tym czego nauczał Bóg i jego posłańcy Jezus, Budda, Kryszna i wielu, innych? Może, już czas, może, już nadeszła pora?

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdziwa bojaźń Boża

 

Jeżeli dusza jest pokorna, dajemy jej najpierw dar bojaźni Bożej: nie jest to bojaźń, która wywołuje lęk przed Nami, ale taka, która boi się grzechu, aby Nam nie sprawić przykrości. Prawdziwa bojaźń Boża nie polega, jak to sobie ludzie wyobrażają, na lęku przed karą, przed piekłem lub karami doczesnymi. Bojaźń Boża to bojaźń synowska! Dobry syn lęka się, aby nie obrazić i nie zasmucić rodziców, ale nie z obawy kary.

 

siostra Medarda

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nikt nie może przyjść do Ojca, jak tylko przeze Mnie".
Piękny cytat :)

 

Nikt nie może przyjść do Ojca inaczej niż przez Ojca, niż przez Jego Słowo. Słowo, które wcielił, aby ludzie mogli Go bezpośrednio doświadczyć.

Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg s'padają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. Iz 55, 10-11

 

Nie ma czegoś takiego, jak bojaźń Boga, w tej książce, i o tym, jest mowa.
W tej książce może i nie ma, jest za to w innej nieco starszej książce zwanej Biblią :)

Co do samego pojęcia "bojaźń Boża", to jak najbardziej ono istnieje, a dotyczy stanu, w którym człowiek zrozumiawszy istotę Boga, doskonałość Jego Prawa, sam świadomie żyje w zgodzie z tym Prawem, a tym samym z Bogiem.

 

Bojaźń Boża nie jest, tak jak tłumaczono w zacytowanym przeze mnie fragmencie traktatu, formą strachu, ale jest świadomością istnienia Boga, która skłania człowieka dążenia do doskonałości, do której jest przeznaczony.

 

A wracając do cytatów z książki "Rozmowy z Bogiem"...

Jezus powiedział : "Gdy wasi przywódcy powiedzą wam: 'to królestwo jest w niebie, wtedy ptaki niebieskie będą pierwsze przed wami'. Gdy powiedzą wam, że ono jest w morzu, wtedy ryby będą pierwsze przed wami. Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami. Skoro poznacie samych siebie, wtedy będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca żywego. Jeżeli zaś nie poznacie siebie, wtedy istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą".

 

Jezus powiedział, skoro poznacie sami siebie, będziecie rozpoznani, to najważniejsze słowa, które są przesłaniem dla nas wszystkich, także w książce "Rozmowy z Bogiem". Mamy siebie poznać, pragnienia naszej duszy, to my mamy mieć świadomość, że Bóg jest częścią nas, że ,.... poczytajcie książkę!

Albo poczytajcie apokryficzną Ewangelię wg Tomasza, z której pochodzi ten cytat, a którą jak widać autor książki zechciał podeprzeć swoje dzieło.

W kanonie Biblii można natomiast spotkać tekst, który jest odpowiednikiem powyższego fragmentu, choć ujętym nieco ściślej:

 

Zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: "Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: "Oto tu jest" albo: "Tam". Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest" Łk 17, 20

 

Apokryf ten jest również w dalszej swojej części odpowiada nauce Kościoła, która opiera się o stwierdzenie, że jesteśmy dziećmi Bożymi, "Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa," Rz 8, 17

 

Idąc w tych rozważaniach dalej...

Bóg wcielając się w osobę Jezusa połączył swoją istotę duchową z ludzką cielesnością, ukazując nam tym samym naturę człowieka, a poprzez porzucenie ziemskiej powłoki/zmartwychwstanie ukazał nam cel, do którego powinniśmy dążyć.

 

"Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.

Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest." 1J 3, 1-2

 

Można z tego wnioskować, że prawdziwą naturą człowieka jest natura duchowa (w takim pojęciu, w jakim obecnie pojmowana jest duchowość), dlatego też Kościół zwraca szczególną uwagę na zagadnienie dotyczące duszy, jej kształtowania i rozwoju.

 

A ponieważ świat duchowy wydaje się być analogiczny do materialnego, jako jedno z narzędzi, sposób/metodę kształcenia duszy przyjmuje pracę nad istotą materialną człowieka.

 

Nikt, prawidłowo nie odczytał słów Jezusa, a Ci, którym trudno było zrozumieć to przesłanie, a także prawdę o Bogu, o królestwie, nie z tego Świata, itd. ukrzyżowali go.
I do tej pory występują dość duże rozbieżności w interpretacji/zrozumieniu Jego nauki, a wiele osób nadal ją odrzuca nie próbując nawet jej zrozumieć.

Cóż, Bóg jest drogą o wielu ścieżkach :)

 

Bóg, powiedział:

Cyt. " Dogmatycy religijni próbują wam wmówić, że to Ja niby stworzyłem was jako od siebie gorszych, po to, abyście mogli się stać tacy jak Ja, pokonując wszelkie przeciwności...

Gorszych od siebie?

Być może jakaś religia tak głosi, natomiast wg nauki Kościoła Katolickiego zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, czyli różnimy się od Niego tylko tym, że On jest Stworzycielem, a my stworzeniem.

 

Pytanie, co wynika z tej różnicy?

Przypuszczalnie to, że jako stworzenia nie dysponujemy siłą/mocą równą Stwórcy, skutkiem czego poddajemy się Władzy tego świata.

Zgodnie z nauką tegoż Kościoła wolą Boga nie było poddanie człowieka Władzy tego świata, ale to, aby człowiek tym światem kierował.

Jednak człowiek mając wolną wolę postanowił spróbować postawić się na równi z Bogiem i jak widać nie poradził sobie z tym wyzwaniem. A skutek jest taki, że teraz musi solidnie pracować nad sobą, aby poradzić sobie z zadaniami jakich się podjął.

 

Jedna z waszych religii głosi nawet, że nic nie możecie na to poradzić. Wasze działania są. daremne i bez znaczenia.
Czyli chyba dobrze, że tak głosi skoro:

Przejawem pychy jest sadzić,że można swoimi uczynkami “zapracować sobie" na niebo. Do nieba prowadzi tylko jedna droga i jest nią łaska, jakiej udziela ci Bóg za pośrednictwem Syna, którego uznałeś za swego zbawiciela.
Dlatego Kościół naucza, że nie z uczynków jesteśmy zbawieni, ale łaską Bożą przez wiarę.

"Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił. Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili." Ef 2, 8-10

 

Kiedy to nastąpi, zostajesz “zbawiony". Dopóki to nie nastąpi, próżne są wszelkie twe działania - życie, jakie prowadzisz, wybory, jakich dokonujesz, wysiłki na rzecz samodoskonalenia lub uczynienia się godnym w oczach Boga, wszystko to nie ma absolutnie żadnego wpływu. Nie jest w twojej mocy uczynić się godnym, gdyż jesteś z gruntu niegodziwy. Takim zostałeś stworzony.
"Ale teraz jawną się stała sprawiedliwość Boża niezależna od Prawa, poświadczona przez Prawo i Proroków. Jest to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich, którzy wierzą. Bo nie ma tu różnicy: wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie które jest w Chrystusie Jezusie."Rz 3, 21-24

 

Treści pozornie podobne, ale tylko pozornie, ponieważ w nauczaniu Kościoła łaska zbawienia, które jest wyłącznie skutkiem Miłosierdzia Bożego, i którego człowiek nie może sobie w żaden sposób pozyskać, nie zwalnia człowieka od pracy nad sobą, z kształcenia/kształtowania swojej istoty duchowej.

To jakich wyborów dokonuje człowiek, życie jakie prowadzi nie ma co prawda wpływu na łaskę Bożą, ale w sposób bardzo istotny wpływa na innych ludzi i inne stworzenia przyczyniając się bądź to do ich rozwoju, bądź też do upadku duchowego.

 

Domniemaną ułomność, z jaką podobno przyszedłeś na świat, wasze religie maja czelność nazywać pierworodnym grzechem, l to jest grzech - ale nie wasz. Tego grzechu dopuszcza się na was świat, który o Bogu nie wie nic, jeśli sadzi, że Bóg zechciałby - czy mógłby - stworzyć jakakolwiek niedoskonałość.
Świat czyli kto/co?

Jeżeli Bóg stworzył świat doskonałym, a takim go stworzył, to jak ten świat może dopuszczać się grzechu na stworzeniu Bożym?

Tym bardziej, że ów świat również jest stworzeniem...

Czegoś mi tu brakuje, jakiegoś "zgubionego" ogniwa.

Kościół Katolicki nazywa to "ogniwo" Szatanem, który chyba nie bez powodu nazwany jest panem tego świata...

 

Wokół tej poronionej myśli powstały nawet całe teologie. A tym właśnie jest dosłownie, poroniona myślą. Albowiem cokolwiek zrodzi się z Mojej myśli jest bez skazy; doskonałym odbiciem czystej doskonałości, uczynionym na obraz i podobieństwo Boże.
Zgadza się :)

Szatan jest również doskonały, nie wiem tylko dlaczego z taką pieczołowitością pomijana jest tu wzmianka o nim.

Jej brak niestety prowadzi do zaprzeczenia doskonałości Boga, bowiem nie będzie doskonałym świat, który sam w sobie dopuszcza się grzechu.

 

Mimo to, aby uzasadnić idee karzącego Boga, wasze religie musiały wymyślić jakiś powód dla Mojego gniewu. Toteż nawet osoby wiodące przykładne życie potrzebują zbawienia, jeśli nie od siebie samych, to od własnej wrodzonej ułomności. Dlatego (jak głoszą wasze religie) lepiej, żebyś coś z tym zrobił - inaczej pójdziesz prosto do piekła.
Wystarczy wierzyć i postępować zgodnie z tą wiarą :)

Czy jest w tym coś złego?

Wydaje mi się, że może jedynie niezrozumienie istoty wiary :)

 

To jasne, że stale wybierasz gorszą myśl, uboższa idee, najskromniejsza koncepcje siebie i swojej mocy, nie mówiąc już o Mnie i Mojej mocy. Tak ciebie nauczono."
Tak ciebie nauczono”, to dość ogólnikowe stwierdzenie. Trudno jest je odnieść jedynie do jakiejś religii.

Ale ponieważ cały wywód do religii właśnie się odnosi, to w świetle religii głoszącej dziecięctwo Boże i obietnicę Królestwa, co więcej, mówiącej o szczególnej godności człowieka, jako dziedzica Boga i o potędze Boga, Ojca, Stwórcy, nie ma on uzasadnienia.

 

Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców, księżyc i gwiazdy, któreś Ty utwierdził:

czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym - syn człowieczy, że się nim zajmujesz?

Uczyniłeś go niewiele mniejszym od istot niebieskich, chwałą i czcią go uwieńczyłeś.

Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich; złożyłeś wszystko pod jego stopy: owce i bydło wszelakie, a nadto i polne stada, ptactwo powietrzne oraz ryby morskie, wszystko, co szlaki mórz przemierza.” Ps 8, 4-9

 

Cyt. "To ciekawe, że nie widzisz nic bluźnierczego w upodabnianiu się do diabła, ale obraża cię myśl o byciu Bogiem.

Zaraz, zaraz! Niby kto upodabnia się do diabła?

Wy wszyscy l Wymyśliliście nawet religie, które uczą was, że rodzicie się w grzechu - że jesteście grzesznikami już od chwili narodzin - aby utwierdzić się w przekonaniu o własnej niegodziwości. Jednak gdybym Ja oświadczył wam, że pochodzicie od Boga - że rodzicie się jako Bogowie i Boginie - jako doskonała miłość - nie dalibyście Mi wiary.

No i znowu postawienie sprawy „na głowie”.

Uznanie grzechu pierworodnego, o którym, nota bene, autor sam mówi, nie jest utożsamianiem się z diabłem/pochodzeniem do diabła, ale wręcz przeciwnie. Jest wskazaniem na jego działanie w tym świecie i informacją o konieczności odcięcia się od jego wpływu.

O tym, że rodzimy się jako dzieci Boże, książęta w Królestwie Boga, już było.

O tym, że próbujemy dorównać Bogu chyba też....

 

Całe życie przekonujecie samych siebie, że jesteście źli. Nie tylko wy, ale również rzeczy, których pragniecie. Seks jest zły, radość, pieniądze, władza, posiadanie (czegokolwiek w dużej ilości) jest złe. Niektóre religie każą wam nawet wierzyć, że taniec jest zły, muzyka, świętowanie życia. Niedługo napiętnują śmiech, a nawet miłość.
Odnosząc powyższe do nauki Kościoła Katolickiego można w skrócie powiedzieć, że nic co Bóg stworzył nie jest złe. Złe może być jedynie niewłaściwe wykorzystanie tych darów.

Co do innych religii, wyznań nie będę się wypowiadała. Ten obszar pozostawiam osobom o większej wiedzy w tym zakresie :)

 

- tyle, że istnieje szybsza droga, krótsza trasa

Mianowicie?

Zaakceptować to, Czym i Kim Jesteś, tu i teraz, i objawić to.

Dość ryzykowana nauka, biorąc pod uwagę, że autor zanegował wcześniej konieczność pracy nad sobą.

Jak taka bezkrytyczna akceptacja będzie wyglądała w przypadku ludzi o niskiej moralności?

 

Jesteście dobrocią i miłosierdziem, współczuciem i zrozumieniem. Jesteście pokojem, radością i światłem. Przebaczeniem i cierpliwością, siła i męstwem. Pomocna ręka w potrzebie, pocieszycielem w smutku, uzdrowicielem w boleści, nauczycielem w godzinie zamętu. Jesteście najgłębszą, mądrością i najszczytniejszą prawdą; niebiańskim pokojem i doskonała miłością. Tym właśnie jesteście. I wiedza o tym objawiała wam się w pewnych chwilach waszego życia.
Do takiej formy bytu powinniśmy dążyć :)

Błędem jest jednak utwierdzanie się w przekonaniu, że ze swoimi wszystkimi wadami takim bytem jesteśmy.

Owszem rodzą się na świecie osoby, które jakby z natury zachowują tak wysoką czystość ducha, że jego stan niemalże nie wymaga żadnego kształtowania.

Większość z nas ulega jednak wpływom tego świata i ową czystość musi na nowo odkrywać.

 

Bojaźń Boża, wymyślona przez człowieka, jest tylko tworem myślowym, szkodliwym, bo od Boga odgradzającym.
Powrócę zatem do początku tekstu i ujmę go nieco inaczej: bojaźń Boża jest pojęciem określającym świadomość człowieka odnoszącą się do jego niedoskonałości i skłaniającym go do pracy nad sobą w celu osiągnięcia doskonałości opisanej w uprzednim cytacie.

A zatem, czy życie w bojaźni Bożej/w poszanowaniu Praw Bożych, które jest dążeniem do doskonałości, jaką jest Bóg, a tym samym dążeniem do Boga może być czymś szkodliwym, czymś, co od tego Boga odgradza?

 

Może, ktoś powie, że nie na temat napisałam, albo, że reklamę zastosowałam, może. Ale, jeżeli ktoś prawdy poszukuje, jak dziecko, we mgle, to może ją znaleźć, szkoda czas marnować, na nauki kościoła. Może, zaczniemy zakładać wątki, o tym czego nauczał Bóg i jego posłańcy Jezus, Budda, Kryszna i wielu, innych? Może, już czas, może, już nadeszła pora?
A może czasem warto spróbować zrozumieć o czym ten Kościół naucza, zanim zacznie się tą naukę negować? :)

Chcesz zakładać wątki o tym czego naucza Bóg, czego naucza Jezus...

Ok, Twoja wola :)

Tylko czym istotnym w treści nauki będą się one różniły do tego wątku, na czym chcesz oprzeć wiedzę na ten temat?

Czyż nie na tym, co zostało dotychczas objawione?

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem to prosto z serca płynącymi słowami , ""Im Więcej Wiem Na Temet Boga ,Tym Wiem Mniej ,Lub Czym Więcej Bożej Miłości W Sercu Moim ,Tym Bardziej Mnie Przepełnia Jego Miłość ,I Coraz Bardziej Z Każddym Dniem Rośnie Moja Bojaźń,Gddyż Dał Mi Poznać Swoją Wszechmoc i Potęgę,I Teraz Wiem Że Żaden Człowiek Na Ziemi Nie Zdoła Pojąć Boskich Planów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nikt nie może przyjść do Ojca, jak tylko przeze Mnie". Magiczne :o).

Napisałam, jak to rozumiem, niekoniecznie, jest to moje doświadczenie, wynikające tylko z lektury „Rozmów z Bogiem”. Ta lektura, co najwyżej, w niektórych momentach, utwierdziła mnie, w moich wcześniejszych wnioskach, natomiast w innych, znalazłam odpowiedź, na pytania, które zadawałam, ale nie otrzymywałam zadawalającej mnie, spójnej, logicznej, odpowiedzi, np. w Biblii. Chociaż punktem wyjściowym, była Biblia, no, ale cóż.

Zszokowało mnie, ale i olśniło, że nauka kościoła chrześcijańskiego, stworzyła „ułomnego”, prawie nieobecnego w religijnych rytuałach Boga. Boga, który stworzył ułomne istoty, obdarzył je, wstrętnym grzechem pierworodnym, zbrukał dusze(także swoją) brudem, i kazał się doskonalić, żeby być godnym jego miłości. Mówimy o Bogu, stworzycielu nieba i ziemi i wszechrzeczy, o Bogu, od którego się „ wszystko zaczęło.”

Potem, żebym mogła się doskonalić, wymyślono bojaźń bożą, jednak, wolę myśleć o sobie, jako o dziecku Bożym, i o tym, że mnie kocha, taką, jaką jestem, i jest we mnie i ze mną, w każdej sekundzie mojego życia. A, to z kolei powoduje, że nie muszę brnąć w naukę bojaźni Bożej, bo, po co? Ja, też kocham Boga, jest ze mną cały czas, nie kryguję się np. prosić Boga o zbieranie ze mną grzybów, albo proszę, żeby przestał padać deszcz, bo muszę wyjść z domu, i przestaje lać, to przykład :o) Po co mi bojaźń Boga, skoro jest cały czas ze mną, i dobrze nam razem?

Grzech pierworodny, zbrukanie duszy dzieciątka, to nie dzieło Boże. Bóg stworzył doskonałość, bo sam jest doskonały. W to wierzę, bo, to logiczne i dobre, nie ujmuje Bogu, oraz mnie, Jego stworzeniu.

W Biblii, chrztu, dokonuje Jan Chrzciciel, ale dorosłych, świadomych tego aktu ludzi. Zastanawia mnie, czy ten chrzest miał na celu zmycie grzechu pierworodnego, w imię Boga, Ojca i Ducha Świętego? Od zawsze, bolało mnie i nie mogłam się zgodzić, (podobnie jak autor ksiązki Rozmowy z Bogiem), szczególnie jako dziecko, że Bóg mnie odtrącił, bo moja dusza z chwilą przyjścia na świat, przyszła z grzechem, byłam winna, ale dlaczego? Bo moi rodzice i takie tam, nie przekonywało mnie, szczególnie, gdy stałam się nastolatką, która, jak każde dziecko w tym wieku, od rodziców zaczyna odchodzić, zaczyna przecinać więzy, zaczyna obierać swoją drogę. A więc, dlaczego przez rodziców moja dusza zawiniła względem Boga, dlaczego to brzemię ciężkie mam nosić, tego nie mogłam zrozumieć. Długo potem, zrozumiałam, że w mojej duszy mieszka Bóg, że jest tam od początku, że jest ze mną, poczułam się o niebo lepiej, przede wszystkim, przestałam się bać piekła, czyśćca, a nawet śmierci.

Uwolniłam się, spod władzy nauki kościoła.

Ale pytania, pozostały. Np. Czy, odtrącającego, nowonarodzone duszyczki Boga, przedstawiał nam, Jezus? Czy tego uczył? Czy może uczył miłości Boga, do swojego stworzenia?. Bóg, Stworzyciel Nieba i Ziemi, każdego źdźbła trawy, istot ożywionych i nieożywionych, kosmosu nieskończonego, w końcu Jezusa Chrystusa. Czyż Jezus, który był posłańcem od Boga, który miał przekazać światu radosną nowinę, że Bóg od zawsze, po koniec czasu, jest i będzie z nami, przybył, jako syn Boży, żeby nam, ludzkiej nędzy - pokazać Boga? Czy, Jezus nie powiedział, że królestwo jest tym, co jest w nas i tym, co jest poza nami, że Bóg jest z nami współistotny, jak z Jezusem, poprzez obecność w nas, w naszej duszy?

To jest „droga” Chrystusa do Boga, jaką nam chciał pokazać. Chciał nam powiedzieć, że my wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, jako i On. Chciał nam powiedzieć, że królestwo Boga jest w nas i naokoło nas, w każdym kwiatku, pyłku, w każdym człowieku, a jeżeli tak, to każdy człowiek, Ty i ja, jest tym samym, co Jezus.

Wiara Jezusa, w Boga była tak wielka, że nie obawiał się umrzeć na krzyżu, tak był pewny, szybkiego spotkania ze Stwórcą, zawsze był pewny obecności Boga, modląc się do niego, przed uczynieniem, każdego cudu. Jezus, nam mówił, że my też potrafimy, wszystko, co i on, mówił, jesteście synami Boga, tylko poznajcie siebie.

Co miał na myśli mówiąc poznajcie siebie? Poznajcie swoją duszę (Boga), poznajcie swoją moc, a będziecie, jako i ja jestem. Możecie dojść do Boga prze zemnie, czyli uczyć się ode mnie tego, co wam przekazuję, miłości Boga, wiary, że podobnie jak ja, jesteście jego dziećmi, i podobnie jak ja, możecie współistnieć z Bogiem, jeżeli go poznacie, i poznacie swoją moc, którą ja posiadam, będziecie, tak jak ja cuda czynić. Ot, chociażby powiedzenie, wiara Cię uzdrowiła, albo wiara czyni cuda, ma odniesienie, do tego poznania siebie, swojej duchowej, boskiej mocy. Wiara, w posiadanie istoty boskiej, czyni, że kochamy być dziećmi Boga i niczego się nie lękamy, jesteśmy, JEDNO. Jedno, czyli zarówno: Jezus, Ty, ja, my wszyscy, jesteśmy jedno, z Bogiem. Dusza Jezusa rwała się do Boga, jego śmierć na krzyżu, to nie wola Boga, to małość ludzi, którzy, nie widząc Boga w sobie, nie mogli widzieć Boga w Jezusie, nie zrozumieli, że królestwo Boże, jest w nas i w braciach naszych i w tym najmniejszym, którego stworzył Bóg. Powiesili go na krzyżu, zamordowali, a potem, kazali czcić ten kawał drewna, ręką oprawcy zrobiony, jako symbol od Boga, za nasze grzechy, za nasze zbawienie. Nie, i jeszcze raz nie! Bóg, nie jest mordercą, Bóg nie każe nikomu (wolna wola) wieszać, mordować, grabić, palić na stosie, męczyć, swoich dzieci. Bogu, który stworzył doskonały świat, krwi, ani żadnej ofiary, nie potrzeba, jemu nic nie potrzeba, wystarczy, że doświadcza, tego, co my doświadczamy, będąc z nami, w naszej duszy. I tej świadomości brakuje w naukach kościoła. Nasza dusza, to królestwo Boże!

Czyż, świadomość tego, nie byłaby dla nas zbawienna, nie uleczyłaby nas, raz na zawsze? Nie uczyniłaby z nas, godnych dzieci bożych? Uważam, że tak. Jako odtrącone dzieci, które są skazane, na szukanie dróg do Boga, jako dzieci, pozostawione same sobie, tęskniące do dobra, do opiekuńczych ramion Boga, ciągle, nie mamy pewności, co nas czeka, potem, wybieramy nie tą drogę, do Boga, bo nikt nam nie powiedział, że skoro Bóg jest, skoro przyszedł i czeka na nas, to znaczy, że zbędny jest trud wędrowania po drogach, po manowcach, żeby Boga odnaleźć.

Nie potrzeba szukać żadnych dróg, bo Bóg jest w nas, jest z nami, nasza dusza, od Boga pochodzi, podobnie jak u Chrystusa, tak i u nas, w naszą duszę wcielił się Bóg. To wszystko, czego powinniśmy być świadomi. Czyż, nie jest to cudowne?

Jezus, wiedział. Zawsze mówił, że Bóg jest przed nim, Jezus, zawsze mówił, ale królestwo jest w Was, czyli? Bóg, jest w nas, czyli, kim my jesteśmy? Ano, tym, czym nie chcemy się nazwać, a czym nazwał się Chrystus, jesteśmy współistotni Bogu, jego córkami i synami, jesteśmy, uważaj, co powiem, bo Cię to zszokuje, ale logicznie wypływa z nauki Jezusa, jesteśmy podobnie jak On, Bogami Boginiami. To, co stworzył Bóg, a więc i nas, stworzył, jako doskonałość, dlaczego mam uważać inaczej? Skoro sam Bóg powiedział, zostaliście stworzeni na wzór i podobieństwo Boga? Jezus to wiedział, Jezus, potrafił żyć z Bogiem, a dlaczego my nie potrafimy?

Myślę, dlatego, że nas Bogiem straszono, że byliśmy niegodni, że zabrano nam nadzieję, na bycie z Bogiem. To dramat, każdego człowieka, który pragnął Boga. Dramat, bo z góry skazywaliśmy siebie, na: a to na czyściec, a to na piekło, o niebie, mało kto, z nas myślał, nie bylibyśmy godni, kazano nam szukać dróg do Boga, pokutować, upokarzać się, poprzez spowiedź w konfesjonale, czy Bóg, który jest we mnie, potrzebuje pośrednika? Czyż nie zna mnie? Błądzenie po manowcach, żeby Go znaleźć? Nie atakuję kościoła, ale czyż, nie skrzywdzono nas, mówiąc, żeśmy niegodni Boga, że mamy szukać dróg do Niego, ze mamy pokutować, że od urodzenia nosimy piętno grzechu,że w związku z tym, z natury, jesteśmy źli?

A gdybyśmy byli utwierdzeni, o boskiej istocie naszej duszy, czy bylibyśmy tacy sami, jak obecnie? Myślę, że bylibyśmy podobni Jezusowi, który nam tą prawdę przekazywał, mówiąc, że królestwo boże, jest w nas.

Nie cytuję dokładnie, bo nie szukam po Biblii, a to, że pamiętam, chociaż nie słowo, w słowo, świadczy, że jednak i Biblię czytałam. Mówię, od siebie, i tylko w swoim imieniu, o tym, czym jest dla mnie droga, nie do Boga, ale z Bogiem. Z Bogiem, moi mili, z Bogiem :o)

 

 

Caliach Cyt. ”Bojaźń Boża jest świadomością istnienia Boga, która skłania człowieka dążenia do doskonałości, do której jest przeznaczony. „

 

Widzisz, tylko, że ja pamiętam także, jeszcze jedno, ważne przesłanie. Bóg dał nam, wolną wolę. W kontekście, tak jak Ty napisałaś, czyli, świadomości istnienia Boga, która skłania człowieka do doskonałości, do której jest przeznaczony, nie bardzo się to stwierdzenie sprawdziło, ponieważ, człowiek poprzez wolne wybory, udowodnił, że mimo świadomości istnienia Boga, zrobił co zrobił. A więc, min. doprowadził ten świat, do 2 wojen światowych, do holokaustu, do wyniszczenia Ziemi, do konsumpcyjnego życia, braku wyższych wartości itd. itp. Jaki procent ludzi, nawet tych, uczęszczających do kościoła, zastanawia się nad istotą Boga, przesłania Jezusa? Młodzi pytają, owszem, ale nie znajdują odpowiedzi, lub, nie zgadzają się, że są z jednej strony pomazańcami Boga, a z drugiej strony urodzili się z gruntu złymi, i całe życie muszą poświęcić, na doskonalenie się, na podobieństwo Boga. Uważają to za syzyfową pracę.

Różnica, między tym, co powiedziałaś, a tym, co ja sądzę, polega na tym, że ty uważasz, że musi być świadomość istnienia Boga, a ja uważam, że to za mało.

Bo taka świadomość, to tylko tyle, że gdzieś tam w niebie, daleko od nas, jest Bóg. Ja uważam, że musi być, nie tyle świadomość istnienia Boga, jako fakt, że istnieje Bóg, ale świadomość, że Bóg jest w nas, że my sami, stworzeni na jego obraz i podobieństwo, jesteśmy, niejako Bogami.

To nie jest, bluźnierstwo. Taka świadomość, życie w tej świadomości, czyni nasze życie pięknym i nas samych także. Taka świadomość, automatycznie zwalnia nas, z poszukiwania dróg do Boga, z nauki bojaźni Bożej, ponieważ, my sami jesteśmy w Nim i On jest w Nas. O, i gdybyśmy tego byli nauczani, o ileż nasz Świat, byłby piękniejszy?

O ile, my sami bylibyśmy dla siebie dobrzy? Dobrzy, ponieważ, świadomość, że Ty, i ja, że Jezus, że Bóg, to JEDNO, bylibyśmy zdolni tworzyć, tu na Ziemi – NIEBO!.

A tak? Wiemy, że istnieje, Bóg, jest daleko, musimy szukać do Niego drogi, jest wiele dróg, ale którą, wybrać? Nie trzeba wybierać, i tu jest właśnie ta różnica między Tobą, a mną. Czy, gdyby kościół, nauczał nas, takiej drogi do Boga, byłoby to dla nas złe? Czy Bóg, w takim kościele, nie byłby najważniejszy? A, kto, lub, co, jest teraz najważniejsze w kościele i dlaczego?

Pozostawię to pytanie, niech każdy spróbuje sobie na nie odpowiedzieć sam, w kontekście: winy, pokuty, władzy, pieniędzy, trzymania przy sobie, za wszelką cenę, głosząc takie, a nie inne nauki, utwierdzając nas, w tym, że Bóg potrzebuje tego, czy tamtego, że jako stworzyciela, wnerwia go, jego stworzenie, bo okazało się bublem. Czy Bóg jest w stanie, stworzyć bubel? Czy Bóg ma nerwy? Jest stworzycielem, a więc i nerwy stworzył, podobnie jak śmiech, radość. Przyjrzyjmy się, chociażby przyrodzie, niebu, gwiazdom, pięknym, niewinnym oczom swojego dziecka, popatrzmy w pyszczek naszego kotka, pieska, co tam widać? Ja widzę cud stworzenia. Cud i nic więcej, nie widzę tam zła. Widzę piękno :o)

Czy nie zastanawia Ciebie, smutek ludzi starych? Strach. Strach istnienia, bo co potem?

Czego się boimy? Kto i dlaczego wszczepił nam strach, przed śmiercią? Od Boga przyszliśmy, z Bogiem jesteśmy, do Boga wrócimy, czy tego powinniśmy się obawiać? Jezus, się nie bał, bo nie szedł do Boga, on z Nim był, cały czas, podobnie, jak Bóg z Nim, od początku, do samego końca.

 

Caliach Cyt. ”Idąc w tych rozważaniach dalej...

Bóg wcielając się w osobę Jezusa połączył swoją istotę duchową z ludzką cielesnością, ukazując nam tym samym naturę człowieka, a poprzez porzucenie ziemskiej powłoki/zmartwychwstanie ukazał nam cel, do którego powinniśmy dążyć.”

 

I tutaj się zgadzam, wszakże pod jednym warunkiem. Idąc torem Twoich rozważań, powiem, że nie tylko Jezus dostąpił, wcielenia się Boga, i Jego boskiej, duchowej istoty, my także. Już, o tym pisałam, jak ja to rozumiem. Natomiast idąc dalej w tym rozważaniu. Bóg wcielając w naszą cielesność, swoją duchową istotę, po cos to uczynił, czy miał taki kaprys, zarówno, względem Jezusa, i względem nas także? Więc, nasuwa się pytanie.

Po co Bóg wciela się w naszą duszę, która jest składnikiem ludzkiej cielesności? Napisałaś, że, po to, abyśmy, Jezus także, (bo w sumie Jezus tez był człowiekiem, bo miał ciało, i duszę, jak my), poznali swoją naturę człowieka. Jaką naturę, skąd się ta natura człowieka bierze, skoro w naszej duszy zamieszkuje sam Bóg? Skoro Bóg, tworząc człowieka, wyposażył go także w duchowość. Życie, w świecie materialnym, jest dla nas doświadczaniem, wszystkiego, zarówno dobra, jak i zła. Czy, nie jest to zamysłem Boga?

AA, czy Bóg mieszkający w naszej duszy, doświadcza tego co i my doświadczamy? Owszem. Ale czy nam o tym powiedziano? Nie! A jakiego typu byłoby doświadczanie życia w ciele, gdybyśmy mieli świadomość istnienia Boga w nas samych, w naszej duszy? Uważam, że doświadczalibyśmy tylko tego, co dobre, nie wybieralibyśmy złych doświadczeń. Myślę, że tu, tkwi tajemnica ewolucji duszy, ale to inny temat.

Po kiego grzyba stworzył nas Bóg, który wg nauki kościoła, jest dla nas nieosiągalny, Bóg chce od nas pokuty, uznania się winnym grzechu pierworodnego naszych rodziców, uznania się winnym śmierci Jezusa, uznania się winnym swojej grzesznej cielesności, swoich myśli itd. Zapytajmy, po co nam Bóg miłosierny dał ciało i „zesłał” nas na Ziemię, do świata materialnego? Po co? Skoro duch Boga, jest samą doskonałością, skoro, my sami tego ducha otrzymaliśmy, po to Bóg dał nam ciało, żebyśmy poznawali naturę człowieka? Jakoś dziwnie to brzmi i nie wiadomo, czemu ma służyć. Co Bóg chciał uzyskać, tworząc świat materialny, twierdząc, że wszystko, co stworzył jest doskonałe? Czyli świat materialny, jaki dał nam Bóg, też jest doskonały? My, w tym świecie wszystkiego doświadczamy, a Bóg? Będąc w nas, doświadcza tego samego?.

A co to jest zmartwychwstanie, czyż nie jest to nowe życie? A ile razy zmartwychwstajemy? Dam sobie spokój, bo nie każdy musi wierzyć, że życie i doświadczanie życia, jest wielokrotne, tylko z tego powodu, że wcześniej nikt, oprócz Jezusa, który dał nam na to dowód, nie powiedział, że od Boga pochodzimy, z Bogiem płynie nasze życie, do Boga wrócimy, i zmartwychwstaniemy, do nowego życia, aby doświadczać w Bogu czegoś nowego, do czasu aż zrozumiemy swoją boską istotę! I tego musimy być świadomi, że nasza cielesność, to doświadczanie życia w Bogu, który jest w nas, a my w nim. Tego nam nie przekazano, a przecież to wszystko upraszcza, powoduje, że w każdej sekundzie żyjemy z Bogiem za pan brat, że nie zbłądzimy, że nasze wybory będą dobre, że doświadczanie życia tu i teraz z Bogiem, może być cudne, że tu może być niebo i królestwo boże i do tego powinniśmy dążyć. Uważam, ze taka wiara, daje siłę, moc i pokój, jakiego, każdy z nas potrzebuje. Ale, to ja tak uważam, nie wszyscy muszą się ze mną zgodzić.

 

Caliach Cyt. "Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.

Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest." 1J 3, 1-2 „

 

Obietnica Boga, została spełniona w chwili stworzenia, tylko my nie potrafimy do końca uwierzyć, że jesteśmy do Niego, do Boga podobni, że jesteśmy jego dziećmi, bo Świat nas nie poznał, że Bóg jest w nas. Świat nie poznał? Ano, nie poznał naszej boskiej istoty kościół, głosząc nauki, sprzeczne z przekazem Jezusa. Skoro kościół nas nie rozpoznał, to jak się dziwić, że my także Boga nie umieliśmy w nas rozpoznać, jego miłości do nas, bezwarunkowej, jako do swojego boskiego stworzenia, któremu pobłogosławił, dał wolność wyboru, ale nie powiedział, teraz radźcie sobie sami, męczcie się, aby do mnie, na powrót dotrzeć, a ja sobie popatrzę, które z was, ile jest warte. Nie, ponieważ Bóg został w nas, i to jest miłość Boża, nieodgadniona, niepojęta! W takiego Boga wierzę i takiego Boga, kocham.

 

Caliach Cyt. „Można z tego wnioskować, że prawdziwą naturą człowieka jest natura duchowa (w takim pojęciu, w jakim obecnie pojmowana jest duchowość), dlatego też Kościół zwraca szczególną uwagę na zagadnienie dotyczące duszy, jej kształtowania i rozwoju.”

Jak kościół i jego nauki ukształtowały nasze dusze, już pisałam, nie będę się zbytnio powtarzać. Powiem tylko jeszcze raz, że kościół, miast mnie miłości bożej uczyć, nauczył mnie strachu przed Bogiem, i odsunął od jego miłości, i boleję bardzo, że tak długo byłam sama, bez dobrego Boga.

Caliach Cyt. „A ponieważ świat duchowy wydaje się być analogiczny do materialnego, jako jedno z narzędzi, sposób/metodę kształcenia duszy przyjmuje pracę nad istotą materialną człowieka. „

Może być, chociaż nie całkiem, do końca. O szczegóły się spierać nie będę.

 

Napisał tylka

Nikt, prawidłowo nie odczytał słów Jezusa, a Ci, którym trudno było zrozumieć to przesłanie, a także prawdę o Bogu, o królestwie, nie z tego Świata, itd. ukrzyżowali go.

 

Caliach Cyt. „I do tej pory występują dość duże rozbieżności w interpretacji/zrozumieniu Jego nauki, a wiele osób nadal ją odrzuca nie próbując nawet jej zrozumieć.

Cóż, Bóg jest drogą o wielu ścieżkach :)

 

Bóg jest jeden, nie jest drogą o wielu ścieżkach, Bóg sam do nas przyszedł, jest w nas obecny, nie potrzeba go szukać, wystarczy go pokochać i uznać, że jest w naszej duszy. Żadne błądzenie po żadnych drogach, szukanie Boga, po co? On, jest, w Tobie, we mnie, On jest, cały czas obecny! Nauki i dogmaty, kościoła wypaczyły istotę naszej boskiej duszy, istotę samego Boga. Już gdzieś, na tym forum napisałam, że nauki kościoła, przepraszam, za wyrażenie, spieprzyły, Panu Bogu wszystko. I podtrzymuję, to nadal.

 

„Napisał tylka

Bóg, powiedział:

Cyt. " Dogmatycy religijni próbują wam wmówić, że to Ja niby stworzyłem was jako od siebie gorszych, po to, abyście mogli się stać tacy jak Ja, pokonując wszelkie przeciwności...

 

Caliach Cyt. „ Gorszych od siebie?

Być może jakaś religia tak głosi, natomiast wg nauki Kościoła Katolickiego zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, czyli różnimy się od Niego tylko tym, że On jest Stworzycielem, a my stworzeniem.”

 

Rozbiłaś zdanie, które zacytowałam, na części, ale to nic. Uważam, ze nauki kościoła zaprzeczają, że boże stworzenie, zostało stworzone na wzór i podobieństwo Boga. Nauka kościoła głosi, że z jednej strony jesteśmy dziećmi bożymi, ale za chwilę się dowiadujemy, że nie! Że jesteśmy od urodzenia naznaczeni grzechem, że dziecko po urodzeniu umierając, mimo, że przyszło na świat z duchem bożym, nie może doświadczyć zbawienia, bo nie było ochrzczone, że nosimy na sobie piętno grzechu pierworodnego, ze miast z Bogiem rozmawiać o swojej duszy, mamy obowiązek człowiekowi się wyspowiadać, że z gruntu jesteśmy źli, grzeszni, bo taka jest nasza, człowiecza natura. Się pytam, taką naturę dał nam Bóg? Czy kościół dba o nasze dusze? Wątpię. Kościół walczy o nasze dusze, zabierając je Bogu i robi to skutecznie. Doszło do tego, że, buntujemy się przeciwko Bogu, bo uważamy, nas nie kocha, po prostu. To przeświadczenie, zawdzięczamy nauce kościoła. Mówimy coraz częściej, że Boga nie ma, mówimy coraz częściej, że w Boga nie wierzymy! Mówimy dużo innych, o wiele gorszych rzeczy o Bogu. Dlaczego? Ano, dlatego, że zostaliśmy okłamani, dlatego, ze nauki kościoła są dla nas bardzo krzywdzące, dlatego, bo jako dzieci boże, niosący w sobie iskrę Bożą, zostaliśmy pozbawieni miłości Bożej tu i teraz, w każdej chwili naszego istnienia. Dlatego, że powiedziano nam, że droga do Boga jest trudna, że do Boga jest wiele dróg, że musimy jej szukać, a co jak nie znajdziemy? Straszne! Powiedziano nam, że nasza dusza, od początku jest brudna, zbrukana grzechem pierworodnym, wmówiono nam w ten sposób, że Bóg jest pamiętliwy i zły na swoje stworzenie. Nie będę dalej udowadniać krzywd, jakie wyrządził kościół mojej duszy, dość, że wolę go teraz omijać, szerokim łukiem. Powiesz, żem grzeszna, a ja Ci powiem, że bez nauki kościoła jestem bliżej Boga, niż kiedykolwiek, niż, wtedy, gdy w naukach kościoła Go poszukiwałam i znaleźć nie mogłam.

A przecież, to jest takie proste, zrozumieć tylko tyle, że to Bóg nas wybrał, że On do nas przyszedł, że cały czas, na nas czeka, że nigdy nas nie zostawił, jako swoje kochane stworzenie, że, nie każe siebie szukać, że jest tu i teraz, w każdej chwili jest dla nas dostępny, bo jest w nas, bo królestwo Boże jest w nas, od zawsze. Tyle, bo zaczynam się powtarzać. I w sumie do tego jednego sprowadza się nasza wiara w Boga, do tego, ze jest w nas. Ma to odniesienie, do każdego punktu naszej wymiany zdań.

 

Caliach Cyt. ”Pytanie, co wynika z tej różnicy?

Przypuszczalnie to, że jako stworzenia nie dysponujemy siłą/mocą równą Stwórcy, skutkiem czego poddajemy się Władzy tego świata.

Zgodnie z nauką tegoż Kościoła wolą Boga nie było poddanie człowieka Władzy tego świata, ale to, aby człowiek tym światem kierował.

Jednak człowiek mając wolną wolę postanowił spróbować postawić się na równi z Bogiem i jak widać nie poradził sobie z tym wyzwaniem. A skutek jest taki, że teraz musi solidnie pracować nad sobą, aby poradzić sobie z zadaniami jakich się podjął. „

 

Człowiek, z wyjątkiem Jezusa, nie umiał się postawić na równi z Bogiem, dlatego właśnie nie zrozumiał przesłania Jezusa, które od Boga pochodziło, dlatego właśnie przegrał. Jako stworzenia Boże, zostaliśmy wyposażeni w moc równą Jezusowi, Jezus, tego dowiódł rozmawiając z Bogiem, dzięki swej wierze w boską obecność w nim, w boską moc, sam tej mocy doświadczał, czyniąc cuda. Człowiek, też może czerpać z mocy Bożej, jest w nią wyposażony, ale człowiek nie wierzy, że posiada moc od Boga, dlatego, tylko nieliczni z nas, potrafią cuda czynić. Bóg nie dał nam świata we władanie, bo popatrz, co żeśmy tym władaniem osiągnęli. Niszczymy ten świat, sami siebie także. Bóg dał nam świat, abyśmy doświadczali siebie, w tym świecie, wg własnej woli, abyśmy realizowali pragnienie duszy bycia tym, czym, pragnie być dusza. Gdyby, nauki kościoła, uświadomiły nam boskość naszej duszy, potrzebę doświadczania duszy, w celu ewoluowania, w oparciu o nasze wybory, w świecie materialnym, zaręczam, jestem pewna, że mając na względzie boskość swojej duszy, wybieralibyśmy dobrze, udźwignęlibyśmy zadania, jakich się podjęliśmy. A tak, pozostawieni samym sobie, bez świadomości, swojego boskiego pochodzenia, błądzimy i mówimy, że musimy dużo pracować nad sobą. Ano, musimy, w dodatku nie mamy pewności, czy nasza praca nad sobą, na coś się zda. Nie mamy i nie będziemy mieli pewności powrotu do Boga, bo nie uznajemy żeśmy na wzór i podobieństwo Boga stworzeni, a jeżeli już, to są tylko słowa, które nie maja odzwierciedlenia w życiu z Bogiem. Jeszcze zapytam, dlaczego nie uznajemy swojego boskiego pochodzenia? Ano, bo nauki błędne żeśmy pobrali.

 

„ Napisał tylka

Jedna z waszych religii głosi nawet, że nic nie możecie na to poradzić. Wasze działania są. daremne i bez znaczenia.

Caliach cyt. „Czyli chyba dobrze, że tak głosi skoro: „

Napisał tylka

„Przejawem pychy jest sadzić, że można swoimi uczynkami “zapracować sobie" na niebo. Do nieba prowadzi tylko jedna droga i jest nią łaska, jakiej udziela ci Bóg za pośrednictwem Syna, którego uznałeś za swego zbawiciela”

 

Przede wszystkim, to zdanie rozczłonkowałaś, a odnosi się ono w całości, do wypowiedzi Boga, który pokazuje, jak kościół, jak nauki kościoła, widzą niemoc Boga, że aż musiał się uciekać do mordu swojego syna, żeby inne dzieci, które wyposażył w grzeszne dusze, zostały zbawione. Widzisz w tym logikę, bo ja nie. Kościół twierdzi, że Bóg tak postanowił od początku Świata. Nie widzisz w tym blagi? Bo ja tak. Bo takie twierdzenie, ujmuje moc i boskość samemu Bogu, bo czyni go Bogiem słabym, a także Bogiem, który wymaga krwawej ofiary ukochanego syna, żeby inne ukochane, stworzone na jego wzór i podobieństwo stworzone, od wiecznego potępienia wyratować. Co taki słaby Bóg może znaczyć, skoro musi posiłkować się krwawą ofiarą swojego syna? Czy Twoja mama lub tato, nie przyjęli Ciebie z miłością, jako swoje dziecię, czy, nawet wtedy, gdy spsociłaś, karali Ciebie, bez opamiętania? Pozwalali Ci, uczyć się metodą prób i błędów? Czyż kochali cię mniej, jak nie byłaś posłuszna? Nie zależało im na Tobie, na tym, abyś była szczęśliwa? Tak samo działa Bóg, to proste. Nie może być inaczej, bo Bóg jest w nas, jest z nami od zawsze. Czyż Bóg nie ma mocy, żeby uciekać się niczym prosty opryszek, do takich niegodnych, czynów, mordu, śmierci okrutnej, skoro Bóg jest samą miłością? Co to za miłość, która każe swoje dziecię zabić? Nie czyń drugiemu, co Tobie nie miłe. No więc, nie zgadzam się z taką nauką kościoła, w takiego okrutnego Boga, nie wierzę.

Oczywiście, można powiedzieć, że to nie Bóg ukrzyżował Jezusa, że Judasz, który do dzisiejszego dnia jest potępiany przez nauki kościoła. Powiedziano nam, że dzieło boże, dotyczące zbawienia świata, przez Jezusa, zostało ustanowione przez Boga, nie dokonało się ot tak sobie. Było to zamysłem Bożym, wynikającym, z miłości do swojego stworzenia. Jeżeli tak, to popatrz ilu niegodziwości dokonał Bóg, Pozbawił Judasza jego wolnej woli, swojego ukochanego syna dał ukrzyżować., plamiąc swoje „ dłonie”. Czy tak czyni Bóg, który jest samą niewyobrażalną miłością?

 

Caliach Cyt. „Dlatego Kościół naucza, że nie z uczynków jesteśmy zbawieni, ale łaską Bożą przez wiarę.”

 

Słusznie. Dlatego że nie ma dla Boga złych uczynków, skoro stworzył wszystko, to także wszystkie uczynki, podobnie jak światło i noc, podobnie jak zimno i ciepło, podobnie jak miłość i nienawiść, podobnie jak śmiech i płacz, podobnie jak kolor i brak koloru itd.

Czy zastanowiły Cię kiedyś, w modlitwie „Ojcze nasz” słowa, i nie wódź nas, na pokuszenie? Czyż nie można wyciągnąć wniosku, że Bóg stworzył dobro i zło, po to, aby dusza ewoluowała, w materialnym świecie? Dlatego też, nie wierzę w szatana, piekło, i inne straszne miejsca, gdzie dusza byłaby skazana na potępienie. To, co stworzył Bóg, to po to, abyśmy doświadczali i ewoluowali poprzez poznanie min. dobra i zła, do czasu aż, zrozumiemy swoją boską istotę. Wiara, jak sama powiedziałaś. A wiara, to, to, że Bóg jest w nas, a skoro tak, to wiara taka, może góry przenosić, może dać nam moc, równą mocy Jezusa i życie wieczne w Bogu. To nam obiecał Bóg, to nam przekazywał Jezus. Kropka.

 

Calach Cyt. "Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili." Ef 2, 8-10"

 

A to zaprzecza zdaniu powyżej, że nie z uczynków jesteśmy zbawieni, ale łaską Bożą przez wiarę. Najpierw mowa, że wiarą dostępujemy zbawienia, a teraz, że jednak przez dobre uczynki.

No nic, ale ja rozumiem to przesłanie, w ten sposób, że tak jak pisałam wcześniej, wiara w to, ze Bóg jest w nas, daje nam świadomość, naszej boskości, a to z kolei daje nam dobre wybory, czyli dobre uczynki i coraz wyższą ewolucję duszy.

 

Napisał tylka

Cyt. "To ciekawe, że nie widzisz nic bluźnierczego w upodabnianiu się do diabła, ale obraża cię myśl o byciu Bogiem.

Zaraz, zaraz! Niby kto upodabnia się do diabła?

Wy wszyscy l Wymyśliliście nawet religie, które uczą was, że rodzicie się w grzechu - że jesteście grzesznikami już od chwili narodzin - aby utwierdzić się w przekonaniu o własnej niegodziwości. Jednak gdybym Ja oświadczył wam, że pochodzicie od Boga - że rodzicie się jako Bogowie i Boginie - jako doskonała miłość - nie dalibyście Mi wiary.

„Cyt. No i znowu postawienie sprawy „na głowie”.

Uznanie grzechu pierworodnego, o którym, nota bene, autor sam mówi, nie jest utożsamianiem się z diabłem/pochodzeniem do diabła, ale wręcz przeciwnie. Jest wskazaniem na jego działanie w tym świecie i informacją o konieczności odcięcia się od jego wpływu.

O tym, że rodzimy się jako dzieci Boże, książęta w Królestwie Boga, już było.

O tym, że próbujemy dorównać Bogu chyba też....”

 

Ta książka to „Rozmowy z Bogiem”, to, co przypisujesz autorowi książki, są słowami Boga, cały cytat..

Jeżeli odczytasz je w takim kontekście, jako słowa Boga, to zrozumiesz, że Bóg nie zgadza się z naukami kościoła. Tyle w tym temacie. Ja też się z takimi naukami nie zgadzam. Są pokrętne, zawikłane, żeby ukryć prawdę o Bogu, o jego wielkości i bezwarunkowej miłości, do swojego stworzenia. Żadna nauka, nawet kościoła, nie może równać się Bogu! Bo to Bóg jest ponad wszystkim, jest stworzycielem, uczynił nas na swoje podobieństwo, czyli skąd wziął się ten grzech pierworodny, skoro Bóg powiedział, że to, co stworzył jest doskonałe? Tak uważam, uważam Boga za doskonałość, on mylić się nie może. Wolę Jemu uwierzyć, żem do niego podobna, że moja dusza jest Jego domem, niż nauce kościoła, która upodabnia nasze dusze do wymyślonego przez siebie szatana. Nowonarodzoną, czystą, bez zmazy, bo od Boga pochodzącą duszę, bruka się, dając policzek Bogu, że stworzył tak marne dzieło. Skoro kościół widzi w stworzeniu Boga zło, godne wiecznego potępienia, wolę uwierzyć w dobrego, kochającego mnie Boga, niż w nauki kościoła, które w istocie kochającemu Bogu, nie pomagają, a wręcz przeciwnie, dzieci Boże, błądzą, Ojca szukając po omacku, żyjąc w beznadziei na ojcowską miłość.

 

Calliach Cyt „A może czasem warto spróbować zrozumieć o czym ten Kościół naucza, zanim zacznie się tą naukę negować? :)

A może warto czasami, użyć swojego rozumu i odpowiedzieć sobie samemu na nurtujące nas pytania?” Czyż, Bóg zakazał nam myśleć?

Caliach Cyt ” Chcesz zakładać wątki o tym czego naucza Bóg, czego naucza Jezus...

Ok, Twoja wola :)

Tylko czym istotnym w treści nauki będą się one różniły do tego wątku, na czym chcesz oprzeć wiedzę na ten temat?

Czyż nie na tym, co zostało dotychczas objawione?”

 

Owszem zostało nam objawione, i co z tego? Czy życie, poglądy, wiara, świat cały, nie podlega ewolucji?

Czyż nauki kościoła, są naukami Boga, Jezusa, w końcu? Ty uważasz, że tak, natomiast, ja uważam, że nie. I niech tak pozostanie. Każdy sam, musi Boga w sobie odnaleźć, ja już znalazłam, a jeżeli uważasz, że trzeba błądzić po różnych drogach, i Boga szukać, bo nauki kościoła tak mówią, to już Twoja wola- szukaj. A może, znalazłaś Boga, to byłoby fajnie. W takim razie, wyglądałby na to, że Bóg pukał, pukał, aż go usłyszeliśmy, każdy z nas usłyszał głos Boga, który jest w nas, być może, każdy inaczej, po swojemu. Bo jakkolwiek duch Boga, jest w każdym z nas boski, to każdy z nas jest inny, z racji doświadczania życia fizycznego, poprzez własne wybory, a tym samym przyczynia się do ewoluowania duszy. I tym się różnimy tylko, nie miłością Boga, nie duszą, bo to Jedno, ale ewoluowaniem duszy na drodze życia fizycznego.

 

Jeszcze jedna moja uwaga. To moje, o Bogu doświadczenie, nikogo nie nakłaniam do patrzenia w ten sposób, jak ja patrzę. Mam świadomość, że Bóg kołacze do nas, na swój rózny sposób, i objawia się każdemu z nas, także na swój sposób.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Edytowane przez tylka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piekła boja się tylko grzesznicy a od pieklą można się uwolnić przez spowiedź , zal za grzechy i pokutę

gloria polo pisze o tym

 

 

Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! […] I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego. (Mt 25, 41 i 46)

 

 

Bo przecież jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, a wam, uciśnionym, dać ulgę wraz z nami, gdy z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego (2 Tes 1, 6-9)

 

Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują. Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. (MT 7, 13-15)

 

Strzeżcie się fałszywych proroków.

 

 

 

Zatem Biblia wyraźnie uczy o ogniu piekielnym. To nie jest "niebyt", nie jest "sen". Po śmierci czeka nas jedna z dwóch rzeczy: Niebo lub piekło i doskonale będziemy sobie zdawać sprawę gdzie się znajdziemy. Mam nadzieję, że ta prawda dotrze i do pana Błaszkowskiego, bo bardzo bym chciał go osobiście poznać, a ja się nie wybieram w to miejsce, w które on nie wierzy…

 

kościół nie ukrywa o ze Bóg nie kocha

 

słowa Jezusa do Faustyny

 

Powiedz, córko moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym. Kiedy dusza zbliża się do mnie z ufnością, napełniam ją takim ogromem łaski, że sama w sobie tej łaski pomieścić nie może, ale promieniuje na inne dusze.

#

 

Najboleśniej ranią mnie grzechy nieufności.

#

 

Rozkosz mi sprawiają dusze, które się odwołują do mojego miłosierdzia. Takim duszom udzielam łask ponad ich życzenia. Nie mogę karać, choćby ktoś był największym grzesznikiem, jeżeli on się odwołuje do mej litości, ale usprawiedliwiam go w niezgłębionym i niezbadanym miłosierdziu swoim. Napisz: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, otwieram wpierw na oścież drzwi miłosierdzia mojego. Kto nie chce przejść przez drzwi miłosierdzia, ten musi przejść przez drzwi sprawiedliwości mojej...

#

 

Na ukaranie mam wieczność, a teraz przedłużam im czas miłosierdzia, ale biada im, jeżeli nie poznają czasu nawiedzenia mego.

 

Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, [będą] wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym.

 

Pragnę, abyś głębiej poznała moją miłość, jaką pała moje serce ku duszom, a zrozumiesz to, kiedy będziesz rozważać moją mękę. Wzywaj mojego miłosierdzia dla grzeszników, pragnę ich zbawienia. Kiedy odmówisz tę modlitwę za jakiego grzesznika z sercem skruszonym i wiarą, dam mu łaskę nawrócenia. Modlitewka ta jest następująca: O Krwi i Wodo, któraś wytrysnęła z Serca Jezusowego, jako zdrój miłosierdzia dla nas - ufam Tobie.

 

Powiedz, że miłosierdzie jest największym przymiotem Boga. Wszystkie dzieła rąk moich są ukoronowane miłosierdziem.

 

Duszom, które uciekać się będą do mojego miłosierdzia, i duszom, które wysławiać i głosić będą innym o moim wielkim miłosierdziu, w godzinę śmierci postąpię z nimi według nieskończonego miłosierdzia mojego.

 

Słowa Jezusa do Faustyny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko, piękne jest Twoje świadectwo wiary :)

Wiary żywej, ufnej i pełnej miłości :)

Doświadczającej bliskości Boga :)

 

A może, znalazłaś Boga, to byłoby fajnie.
Znalazłam Boga i przez bardzo długi czas wiodłam z Nim spór.

 

Do czasu, aż skończyły mi się argumenty.

 

Wtedy skapitulowałam i poddałam się Jego woli, a On pokazał mi to, co do tamtej pory uważałam za fikcję, fantazję, ewentualnie jedynie dopuszczałam możliwość, jakieś tam prawdopodobieństwo istnienia.

 

To było jakieś trzy lata temu...

 

 

Ale powróćmy do Twoich wątpliwości... :)

 

Zszokowało mnie, ale i olśniło, że nauka kościoła chrześcijańskiego, stworzyła „ułomnego”, prawie nieobecnego w religijnych rytuałach Boga.
"Przez Chrystusa, w Chrystusie i z Chrystusem", a także wokół Chrystusa, a ku czci Boga Ojca odbywają się wszelkie rytuały i obrzędy w Kościele. Msza święta jest wspomnieniem ostatniej wieczerzy i ofiary Chrystusa, najwyższego daru Miłości Boga do człowieka. Tabernakulum jest miejscem, świętym świętych, któremu przypisuje się odniesienie do bezpośredniej, fizycznej obecności Boga w kościele, czyli świątyni Kościoła. Kościół, jako wspólnota ludzi wierzących nazywany jest wręcz mistycznym ciałem Chrystusa, a Ty sugerujesz jakoby wg nauki Kościoła Bóg był prawie w nim nieobecny, a na dodatek "niepełnosprawny"... :)

 

Nie bardzo wiem, w którym miejscu tej nauki i wspomnianych przez Ciebie rytuałów może znajdować się "miejsce", w którym Bóg jest nieobecny lub przypisywana jest Mu jakakolwiek ułomność :)

 

A przy okazji..., to nie Kościół stworzył Boga, ale Bóg założył Kościół :)

 

 

Boga, który stworzył ułomne istoty, obdarzył je, wstrętnym grzechem pierworodnym, zbrukał dusze(także swoją) brudem, i kazał się doskonalić, żeby być godnym jego miłości. Mówimy o Bogu, stworzycielu nieba i ziemi i wszechrzeczy, o Bogu, od którego się „ wszystko zaczęło.”
Czyli wracamy do mojego poprzedniego postu...

 

Widocznie zbyt skrótowo ujęłam temat grzechu pierworodnego.

 

Wg nauki Kościoła Katolickiego zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, a więc na tyle doskonali na ile możemy być odbiciem doskonałości Boga. Nie wiem zatem, gdzie w tej nauce widzisz jakąś ludzką ułomność.

 

Wbrew temu, co przypisujesz nauczaniu KK Bóg nie obdarował człowieka grzechem pierworodnym.

Zostaliśmy przez Niego obdarowani wolną wolą, możliwością decydowania o sobie.

 

Natomiast "grzech pierworodny" jest skutkiem złego wykorzystania tej wolności, jest określeniem dotyczącym wyboru, jakiego dokonał człowiek odchodząc od Boga. Pojęcie "grzech" określa kierunek ludzkich dążeń, które zwrócone są przeciw Bogu poprzez wykroczenie przeciwko Prawom przez Niego ustanowionym.

 

Bóg dał nam możliwość poznania, abyśmy się uczyli.

 

Rodzimy się jako istoty nieświadome, które w trakcie swojego wzrastania zdobywają wiedzę (zarówno tą dotycząca świata materialnego, jak i duchowego), budują swoją osobowość. Do tego potrzebne jest nam poznanie dobrego i złego, i nauczenie się sztuki wyboru między nimi.

 

Owszem doskonalić się musimy, jeżeli chcemy wzrastać, poznawać siebie, odkrywać Boga.

 

Nie jest to jednak droga do zdobycia Bożej miłości, gdyż Bóg uprzedził nas o wieczność swoją Miłością. Stworzył nas z Miłości i dla Miłości, dlatego nie możemy sobie na tą Miłość zasłużyć :)

 

 

Potem, żebym mogła się doskonalić, wymyślono bojaźń bożą, jednak, wolę myśleć o sobie, jako o dziecku Bożym, i o tym, że mnie kocha, taką, jaką jestem, i jest we mnie i ze mną, w każdej sekundzie mojego życia. A, to z kolei powoduje, że nie muszę brnąć w naukę bojaźni Bożej, bo, po co?
Być może Ty nie musisz, być może. Być może uważasz tak, bo w jakimś stopniu, na swój sposób, poznałaś już Boga.

 

Ale zauważ, że na świecie żyją ludzie o różnej świadomości Jego istnienia. Jedni Go przyjmują inni odrzucają, jeszcze inni szukają i próbują zrozumieć. Są też i tacy, którzy uważają, że Go znaleźli, a im bardziej Go poznają, tym ich bojaźń jest większa w uwielbieniu Jego potęgi. Różne są drogi ludzkiej duchowości i różnych „narzędzi” ludzie potrzebują.

 

Tak, jak już wcześniej napisałam, bojaźń Boża nie jest wynalazkiem samym dla siebie, ale określa pewien stan ducha, określony sposób pojmowania Boga, Jego potęgi i wszechwładzy.

 

Jednocześnie owa bojaźń Boża nie jest przeszkodą do tego, aby Boga kochać. Aby być z Nim blisko w takich relacjach, w jakich jest dziecko z Ojcem, którego kocha i który kocha wszystkie swoje dzieci, niezależnie od tego czy są w danym momencie grzeczne, czy może marnotrawne.

 

 

Grzech pierworodny, zbrukanie duszy dzieciątka, to nie dzieło Boże. Bóg stworzył doskonałość, bo sam jest doskonały. W to wierzę, bo, to logiczne i dobre, nie ujmuje Bogu, oraz mnie, Jego stworzeniu.
Masz rację, grzech pierworodny nie jest dziełem Boga.

 

Oprócz Boga istnieją jeszcze inne istoty duchowe, których działania doświadcza człowiek.

 

Dlaczego Bóg pozwala na takie doświadczenia?

 

Dlatego, aby człowiek mógł się zahartować, aby był zdolny do egzystencji w pełnych realiach rzeczywistego świata.

 

Aby w swojej wolności sam dokonał wyboru i przyjął, bądź odrzucił Boga.

 

W Biblii, chrztu, dokonuje Jan Chrzciciel, ale dorosłych, świadomych tego aktu ludzi. Zastanawia mnie, czy ten chrzest miał na celu zmycie grzechu pierworodnego, w imię Boga, Ojca i Ducha Świętego? Od zawsze, bolało mnie i nie mogłam się zgodzić, (podobnie jak autor ksiązki Rozmowy z Bogiem), szczególnie jako dziecko, że Bóg mnie odtrącił, bo moja dusza z chwilą przyjścia na świat, przyszła z grzechem, byłam winna, ale dlaczego?
Bóg nikogo nie odtrąca.

 

Zastanawiam się czasem, kto rozpowszechnia taki fałszywy obraz Boga...

 

Chrzest jest odrodzeniem w Duchu Świętym. Jest pierwszą nauką o świadomości duchowej, jaką Bóg przekazał człowiekowi.

 

Człowiek rodzi się ze skłonnością do grzechu, czyli "grzechem pierworodnym" i nie ma w tym żadnej winy rodzącego się dziecka.

 

Jest to raczej skutek wyboru, jakiego dokonali prarodzice wybierając drogę doświadczenia zamiast nieświadomej egzystencji w raju.

 

Tak jak kiedyś Aniołowie wybrali na wieczność posłuszeństwo lub bunt przeciw Bogu, tak człowiek wybrał drogę doświadczenia, czas na zastanowienie się, czy chce na wieczność pozostać z Bogiem, czy bez Niego.

 

W skrócie można by powiedzieć, że człowiek wybierając nieposłuszeństwo, wybrał poznanie świata, który wcześniej został wybrany przez Szatana i tak sobie teraz razem tu siedzimy.

 

Nieco obszerniej ujmuje ten temat autorka tego artykułu: Grzech pierowrodny

 

Ale pytania, pozostały. Np. Czy, odtrącającego, nowonarodzone duszyczki Boga, przedstawiał nam, Jezus? Czy tego uczył?
Nie tego uczył Jezus i nie tego naucza Kościół, który już od początku swojego istnienia przeciwstawia się chociażby aborcji, która znana jest od starożytności.

 

Szkoda, że wcześniej nikt nie potrafił przekazać Ci nauki, którą poniżej tego cytatu tak pięknie rozwinęłaś:

Czy może uczył miłości Boga, do swojego stworzenia?...

****

...jego śmierć na krzyżu, to nie wola Boga, to małość ludzi,...
Z tym się niestety nie zgodzę, choćby ze względu na świadectwo, jakie o swojej męce i śmierci daje sam Jezus. Zarówno przed swoją śmiercią, jak też zmartwychwstały.

 

„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.” J 15, 13-14

 

Jego życie, a także męka i śmierć są w całości z woli Boga nauką dla ludzi, którzy od Niego odeszli, którzy ze względu na trwanie w przyzwyczajeniach, tradycjach wyrosłych z przekazywanej nauki, skostnieniu poglądów nie potrafili, nie byli zdolni do samodzielnego wzrastania w pojmowaniu Boga,”którzy, nie widząc Boga w sobie, nie mogli widzieć Boga w Jezusie, nie zrozumieli, że królestwo Boże, jest w nas i w braciach naszych i w tym najmniejszym, którego stworzył Bóg” Cyt. Tylka

 

I stali się, jak to mówił Jezus, jako te dzbany puste lub groby pobielane, z zewnątrz przystrojone, ale w środku puste.

 

Wszystko, co uczynił Jezus, o czym nauczał i przez co przeszedł jest objaśnieniem Prawa opisanego w Starym Testamencie (Torze). Więcej, jest dowodem na prawdziwość tej drogi. Dowodem, jaki dał Bóg posługując się szokującymi dla ludzi zarówno wówczas jak i obecnie argumentami. Argumentami, które przeczyły wszystkim uznawanym wówczas wartościom. Począwszy od miejsca narodzenia i ubogości pochodzenia Mesjasza, a skończywszy na tym, że człowiek, który został odrzucony, poniżony, ośmieszony, który zginą najbardziej haniebną śmiercią, stał się zwycięzcą.

 

„Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących. Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi.” 1Kor 1, 21-25

 

Powiesili go na krzyżu, zamordowali, a potem, kazali czcić ten kawał drewna, ręką oprawcy zrobiony, jako symbol od Boga, za nasze grzechy, za nasze zbawienie.
Z tego, co przynajmniej z Biblii wiadomo, to nie ci sami go zamordowali, co później z krzyża zdjęli...

 

Krzyż nie jest symbolem Boga/od Boga i nikt go nie czci jako narzędzia zbrodni, czym w rzeczywistości jest.

 

Krzyż, na którym umarł Jezus jest symbolem Jego zwycięstwa nad ludzką słabością i grzechem, Jego zwycięstwa nad „światem”. Symbolem śmierci „starego człowieka”.

 

Jest również zapowiedzią Jego zmartwychwstania, zwycięstwa nad śmiercią, a także zapowiedzią narodzenia „człowieka nowego”, nie podległego już Władzy tego świata.

 

Nie, i jeszcze raz nie! Bóg, nie jest mordercą, Bóg nie każe nikomu (wolna wola) wieszać, mordować, grabić, palić na stosie, męczyć, swoich dzieci.
Bóg nie każe, to jest m.in. skutek posiadanej przez te dzieci wolnej woli.

 

„Kto Mnie nienawidzi, ten i Ojca mego nienawidzi. Gdybym nie dokonał wśród nich dzieł, których nikt inny nie dokonał, nie mieliby grzechu. Teraz jednak widzieli je, a jednak znienawidzili i Mnie, i Ojca mego. Ale to się stało, aby się wypełniło słowo napisane w ich Prawie: Nienawidzili Mnie bez powodu.” J 15, 23-25

 

Bogu, który stworzył doskonały świat, krwi, ani żadnej ofiary, nie potrzeba, jemu nic nie potrzeba, wystarczy, że doświadcza, tego, co my doświadczamy, będąc z nami, w naszej duszy. I tej świadomości brakuje w naukach kościoła. Nasza dusza, to królestwo Boże!
Królestwo Boże to znacznie więcej niż nasza dusza :)

 

I Kościół jest jak najbardziej tego świadomy i o tym właśnie naucza :)

 

„Nie oskarżam cię o twe ofiary, bo twoje całopalenia zawsze są przede Mną. Nie chcę przyjmować cielca z twego domu ni kozłów ze stad twoich, bo do Mnie należy cała zwierzyna po lasach, tysiąc zwierząt na moich górach. Znam całe ptactwo powietrzne, i do Mnie należy to, co się porusza na polu.

Gdybym był głodny, nie musiałbym tobie mówić, bo mój jest świat i to, co go napełnia”. Ps 50, 8-12

 

„Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest duchem: potrzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie.” J 4, 23-24

 

„Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie oglądał. Ale wy Mnie widzicie, ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was.” J 14, 15-20

 

Jezus, wiedział. Zawsze mówił, że Bóg jest przed nim, Jezus, zawsze mówił, ale królestwo jest w Was, czyli? Bóg, jest w nas, czyli, kim my jesteśmy? Ano, tym, czym nie chcemy się nazwać, a czym nazwał się Chrystus, jesteśmy współistotni Bogu, jego córkami i synami, jesteśmy, uważaj, co powiem, bo Cię to zszokuje, ale logicznie wypływa z nauki Jezusa, jesteśmy podobnie jak On, Bogami Boginiami. To, co stworzył Bóg, a więc i nas, stworzył, jako doskonałość, dlaczego mam uważać inaczej? Skoro sam Bóg powiedział, zostaliście stworzeni na wzór i podobieństwo Boga? Jezus to wiedział, Jezus, potrafił żyć z Bogiem, a dlaczego my nie potrafimy?
Jezus wiedział, wiedział o tym, że ludzie są dziećmi Boga, a Jego braćmi/siostrami i tego nauczał.

 

Cały czas zachowywał jednak i zaznaczał odrębność Boga-Ojca od dzieci Bożych, Stwórcy od stworzenia. Siebie również nie nazywał Bogiem, ale wskazywał na wyższość Ojca nad dziećmi, zaznaczając cały czas potrzebę naszej przemiany duchowej.

 

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest.” 1J 3, 1-2

 

Zszokować mnie nie zszokowało, bo już nie raz takie teorie słyszałam :)

 

Dobrze, że dodajesz, że jesteśmy „podobnie”, a nie „tak jak”, bo pierwsza próba zrównania się człowieka z Bogiem skończyła się „grzechem pierworodnym”... Cóż...

 

Poza tym powiedz np. takiemu Kadafiemu, że jest Bogiem... Choć jemu to chyba nie musisz, bo on już o tym wie :(

 

Myślę, dlatego, że nas Bogiem straszono, że byliśmy niegodni, że zabrano nam nadzieję, na bycie z Bogiem. To dramat, każdego człowieka, który pragnął Boga.
Hmmm, mnie tym nie straszono...

 

Jak również nie straszono mnie dziadami, cyganami itd. (przepraszam i proszę bez obrazy, ale o takim straszeniu dzieci słyszałam).

 

Zastanawiam się, czy tu, aby na pewno wina leży po stronie Kościoła.

 

Może po prostu nikt nie potrafił małemu dziecku wytłumaczyć zbyt skomplikowanego dla niego języka, w jakim naucza Kościół.

 

Języka pełnego ludzkich emocji, właściwego dla czasów, w których księgi były spisane.

 

Bóg zawsze mówi do ludzi takim językiem, jaki może być zrozumiany przez bezpośrednich słuchaczy, dlatego, abyśmy obecnie zrozumieli treści przekazywane w starych księgach musimy odnieść je do realiów tamtych czasów, do warunków kulturowych i społecznych, do ówczesnego języka literackiego i jego symboliki.

 

Dramat, bo z góry skazywaliśmy siebie, na: a to na czyściec, a to na piekło, o niebie, mało kto, z nas myślał, nie bylibyśmy godni, kazano nam szukać dróg do Boga, pokutować, upokarzać się, poprzez spowiedź w konfesjonale, czy Bóg, który jest we mnie, potrzebuje pośrednika? Czyż nie zna mnie? Błądzenie po manowcach, żeby Go znaleźć?
To nie Bóg potrzebuje pośrednika, On zna nas lepiej niż my sami, zna każdą naszą myśl zanim jeszcze zdążymy ubrać ją w słowa.

 

Pośrednika potrzebuje człowiek, który często nie potrafi (głównie na początku swojej drogi) zrozumieć głoszonej mu nauki i zamiast skupić się na kochającym i miłosiernym Bogu, trwa w przerażeniu, jak dziecko, które rozlało mleko i boi się gniewu rodziców. Ale czy powinno się bać, jeżeli owi rodzice są kochający i bezgranicznie wybaczający?

 

Nie atakuję kościoła, ale czyż, nie skrzywdzono nas, mówiąc, żeśmy niegodni Boga, że mamy szukać dróg do Niego, ze mamy pokutować, że od urodzenia nosimy piętno grzechu, że w związku z tym, z natury, jesteśmy źli?
Może i nie atakujesz Kościoła, ale cały czas opacznie przedstawiasz jego naukę, która jakby na złość Tobie głosi godność ludzi, jako godność dzieci Bożych (dokładnie tymi słowami), mówi to tym, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, który jest Miłością itd.

Jeżeli zatem Bóg jest Miłością, to chyba jednak jest dobry, a skoro tak, to w jaki sposób Jego obraz może być zły?

 

Nie cytuję dokładnie, bo nie szukam po Biblii, a to, że pamiętam, chociaż nie słowo, w słowo, świadczy, że jednak i Biblię czytałam. Mówię, od siebie, i tylko w swoim imieniu, o tym, czym jest dla mnie droga, nie do Boga, ale z Bogiem. Z Bogiem, moi mili, z Bogiem :o)
Droga piękna, ale skoro idąc nią rozmawiamy o nauczaniu Kościoła, to dla lepszego, bezpośredniego zobrazowania tej nauki oraz w celu uniknięcia przypadkowych jej wypaczeń, wolę od czasu do czasu cytatami z Pisma się posłużyć, gdyż na Słowie Bożym objawionym i przekazanym opiera się nauka Kościoła, o której rozmawiamy.

 

A droga..., jeżeli do Boga, to tylko z Bogiem :)

 

...bo: beze Mnie nic nie możecie uczynić.” J 15, 5

 

Różnica, między tym, co powiedziałaś, a tym, co ja sądzę, polega na tym, że ty uważasz, że musi być świadomość istnienia Boga, a ja uważam, że to za mało.

 

Bo taka świadomość, to tylko tyle, że gdzieś tam w niebie, daleko od nas, jest Bóg. Ja uważam, że musi być, nie tyle świadomość istnienia Boga, jako fakt, że istnieje Bóg, ale świadomość, że Bóg jest w nas, że my sami, stworzeni na jego obraz i podobieństwo, jesteśmy, niejako Bogami.

A co by było, gdyby taka nauka trafiła na kolejnego Hitlera, Lenina itp., który jak wymienieni wodzowie, przekonany o swojej potędze, a nawet boskości, a oderwany całkowicie od pokory wobec Boga, od świadomości podległości Władzy tego świata, zacząłby budować raj na ziemi wg ludzkiego projektu. Problem w tym, że ludzie interpretują przekazywane im treści w odniesieniu do własnego poziomu świadomości, w odniesieniu do uznanych przez siebie wartości.

 

I tak, ci, którzy czynią zło bardzo łatwo usprawiedliwialiby siebie swoją boskością. Skutek byłby taki, że człowiek postawiłby siebie na miejscu Boga.

 

Zresztą nawet i bez takiej zmiany w nauczaniu Kościoła ludziom wydaje się, że mogą decydować o wszystkim, również o życiu i śmierci.

 

Wyobraź sobie osoby o nie do końca zrównoważonej psychice, które podpierając się autorytetem nauczania Kościoła działałyby w przekonaniu swojej boskości...

 

A gdybyśmy byli utwierdzeni, o boskiej istocie naszej duszy, czy bylibyśmy tacy sami, jak obecnie? Myślę, że bylibyśmy podobni Jezusowi, który nam tą prawdę przekazywał, mówiąc, że królestwo boże, jest w nas.

(...)

To nie jest, bluźnierstwo. Taka świadomość, życie w tej świadomości, czyni nasze życie pięknym i nas samych także. Taka świadomość, automatycznie zwalnia nas, z poszukiwania dróg do Boga, z nauki bojaźni Bożej, ponieważ, my sami jesteśmy w Nim i On jest w Nas. O, i gdybyśmy tego byli nauczani, o ileż nasz Świat, byłby piękniejszy?

O ile, my sami bylibyśmy dla siebie dobrzy? Dobrzy, ponieważ, świadomość, że Ty, i ja, że Jezus, że Bóg, to JEDNO, bylibyśmy zdolni tworzyć, tu na Ziemi – NIEBO!.

A tak? Wiemy, że istnieje, Bóg, jest daleko, musimy szukać do Niego drogi, jest wiele dróg, ale którą, wybrać? Nie trzeba wybierać, i tu jest właśnie ta różnica między Tobą, a mną. Czy, gdyby kościół, nauczał nas, takiej drogi do Boga, byłoby to dla nas złe? Czy Bóg, w takim kościele, nie byłby najważniejszy?

I znowu problemem nie jest tu niewłaściwe/mylące nauczanie Kościoła, ale niezrozumienie tego nauczania, leżące w kwestii interpretacji pojęcia „szukać drogi do Boga”.

 

Nikt nie mówi, że Bóg jest gdzieś daleko, wręcz przeciwnie, Kościół naucza, że żyjemy w stałej bliskości Boga, żyjemy w Nim.

 

Kościół idąc za nauką Jezusa poleca nam szukać Boga w naszych bliźnich, a skoro w bliźnich to i w nas samych, a jednak nie potrafimy zbudować Nieba na Ziemi, przynajmniej nie w skali globalnej...

 

A, kto, lub, co, jest teraz najważniejsze w kościele i dlaczego?
Żartujesz, czy pytasz poważnie? :)

 

Czy nie zastanawia Ciebie, smutek ludzi starych? Strach. Strach istnienia, bo co potem?

 

Czego się boimy? Kto i dlaczego wszczepił nam strach, przed śmiercią? Od Boga przyszliśmy, z Bogiem jesteśmy, do Boga wrócimy, czy tego powinniśmy się obawiać? Jezus, się nie bał, bo nie szedł do Boga, on z Nim był, cały czas, podobnie, jak Bóg z Nim, od początku, do samego końca.

Skoro pytania..., to: ilu ludzi tak naprawdę wierzy w Boga?

 

Może tu jest również odpowiedź na Twoje pytania.

 

Z tego, co wiem, ci, którzy wierzą, których znam, nie boją się śmierci, tak więc Kościół na pewno takiego strachu nie wszczepia.

 

Kto?

- Człowiek.

 

Dlaczego? Może raczej: przez co...?

- Przez swój bark wiary i strach przed nieznanym, przed tym, czego nie chciało mu się poznać, na co nie chciał się szczerze otworzyć.

 

Po co Bóg wciela się w naszą duszę, która jest składnikiem ludzkiej cielesności? Napisałaś, że, po to, abyśmy, Jezus także, (bo w sumie Jezus tez był człowiekiem, bo miał ciało, i duszę, jak my), poznali swoją naturę człowieka. Jaką naturę, skąd się ta natura człowieka bierze, skoro w naszej duszy zamieszkuje sam Bóg? Skoro Bóg, tworząc człowieka, wyposażył go także w duchowość. Życie, w świecie materialnym, jest dla nas doświadczaniem, wszystkiego, zarówno dobra, jak i zła. Czy, nie jest to zamysłem Boga?
Po co?

- Aby dać nam życie :)

 

Jaką naturę?

- Naturę złożoną z duszy, ciała i ducha, która wzięła się stąd, że została nam dana przez Boga, a Bóg wcielając siebie chce nam to pokazać.

 

Doświadczenia życia ziemskiego są jak najbardziej zamysłem Boga. Tak, jak napisałam wyżej, czasem naszego wzrastania, czasem wyboru.

 

AA, czy Bóg mieszkający w naszej duszy, doświadcza tego co i my doświadczamy? Owszem. Ale czy nam o tym powiedziano? Nie!
A właśnie, że tak :)

 

Choćby tu:

"Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Mt 25, 40

 

A jakiego typu byłoby doświadczanie życia w ciele, gdybyśmy mieli świadomość istnienia Boga w nas samych, w naszej duszy? Uważam, że doświadczalibyśmy tylko tego, co dobre, nie wybieralibyśmy złych doświadczeń. Myślę, że tu, tkwi tajemnica ewolucji duszy, ale to inny temat.
Niestety tak łatwo nie jest. Są ludzie, którzy szli drogą Bożego powołania, mieli świadomość, o której piszesz, a jednak wybierali nie tylko dobro.

 

Po kiego grzyba stworzył nas Bóg, który wg nauki kościoła, jest dla nas nieosiągalny, Bóg chce od nas pokuty, uznania się winnym grzechu pierworodnego naszych rodziców, uznania się winnym śmierci Jezusa, uznania się winnym swojej grzesznej cielesności, swoich myśli itd. Zapytajmy, po co nam Bóg miłosierny dał ciało i „zesłał” nas na Ziemię, do świata materialnego? Po co? Skoro duch Boga, jest samą doskonałością, skoro, my sami tego ducha otrzymaliśmy, po to Bóg dał nam ciało, żebyśmy poznawali naturę człowieka? Jakoś dziwnie to brzmi i nie wiadomo, czemu ma służyć. Co Bóg chciał uzyskać, tworząc świat materialny, twierdząc, że wszystko, co stworzył jest doskonałe? Czyli świat materialny, jaki dał nam Bóg, też jest doskonały? My, w tym świecie wszystkiego doświadczamy, a Bóg? Będąc w nas, doświadcza tego samego?.
Te pytania zadałaś już we wcześniejszej części postu i mam nadzieję, że udało mi się na nie odpowiedzieć.

 

Jeżeli jednak moje odpowiedzi nie są dla Ciebie wystarczające, mogę, jeśli będzie taka potrzeba, postarać się je rozwinąć.

 

A co to jest zmartwychwstanie, czyż nie jest to nowe życie? A ile razy zmartwychwstajemy?
Zmartwychwstanie jest nowym życiem, ale nie w rozumieniu życia na ziemi.

 

„A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.Inaczej musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków na zgładzenie grzechów przez ofiarę z samego siebie.” Hbr 9, 27-28, 26

 

I tego musimy być świadomi, że nasza cielesność, to doświadczanie życia w Bogu, który jest w nas, a my w nim. Tego nam nie przekazano, a przecież to wszystko upraszcza, powoduje, że w każdej sekundzie żyjemy z Bogiem za pan brat, że nie zbłądzimy, że nasze wybory będą dobre, że doświadczanie życia tu i teraz z Bogiem, może być cudne, że tu może być niebo i królestwo boże i do tego powinniśmy dążyć. Uważam, ze taka wiara, daje siłę, moc i pokój, jakiego, każdy z nas potrzebuje. Ale, to ja tak uważam, nie wszyscy muszą się ze mną zgodzić.
Może Tobie tego nie przekazano, ale Kościół o tym naucza (o czym było powyżej).

 

Nie wszyscy jednak potrafią słuchać, a jeszcze mniej osób jest zdolnych na tą wiedzę się otworzyć.

 

Problem w tym, że żeby ją zrozumieć potrzebna jest łaska Boża, a ta jest nam dana tylko wtedy, gdy powiemy Bogu: „tak”.

 

Świat nie poznał? Ano, nie poznał naszej boskiej istoty kościół, głosząc nauki, sprzeczne z przekazem Jezusa.
Tylko, podaj choćby jeden przykład nauki głoszonej przez Kościół, która jest sprzeczna z nauczaniem Jezusa, a która rzeczywiście jest głoszona w Kościele.

 

Jak dotąd stawiane przez Ciebie zarzuty nie znajdują potwierdzenia w nauczaniu Kościoła, ale są tego nauczania dokładną odwrotnością. Wypaczają je zarzucając, że nie naucza tego, czego w rzeczywistości naucza.

 

Skoro kościół nas nie rozpoznał, to jak się dziwić, że my także Boga nie umieliśmy w nas rozpoznać, jego miłości do nas, bezwarunkowej, jako do swojego boskiego stworzenia, któremu pobłogosławił, dał wolność wyboru, ale nie powiedział, teraz radźcie sobie sami, męczcie się, aby do mnie, na powrót dotrzeć, a ja sobie popatrzę, które z was, ile jest warte. Nie, ponieważ Bóg został w nas, i to jest miłość Boża, nieodgadniona, niepojęta! W takiego Boga wierzę i takiego Boga, kocham.
Ja się jakoś nie dziwię, że dzieci chodzące do szkoły nie potrafią opanować materiału nauczania, który w tejże szkole jest im przedstawiany. Nie znaczy to, że szkoła nie ma pojęcia, o czym naucza...

 

Czasem, z różnych powodów, potrzebne są korepetycje...

 

 

Bóg, powiedział:

Cyt. " Dogmatycy religijni próbują wam wmówić, że to Ja niby stworzyłem was jako od siebie gorszych, po to, abyście mogli się stać tacy jak Ja, pokonując wszelkie przeciwności...

„ Gorszych od siebie?

Być może jakaś religia tak głosi, natomiast wg nauki Kościoła Katolickiego zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, czyli różnimy się od Niego tylko tym, że On jest Stworzycielem, a my stworzeniem.”

Uważam, ze nauki kościoła zaprzeczają, że boże stworzenie, zostało stworzone na wzór i podobieństwo Boga.

Widzę, że Ty po prostu nie chcesz przyjąć/zrozumieć/dopuścić do swoje świadomości prawdy o tym, czego naprawdę naucza Kościół.

 

Wbrew Twojej woli nic się nie stanie. Szkoda tylko, że na skutek jakichś wcześniejszych zranień jesteś tak bardzo zamknięta.

 

Doszło do tego, że, buntujemy się przeciwko Bogu, bo uważamy, nas nie kocha, po prostu. To przeświadczenie, zawdzięczamy nauce kościoła. Mówimy coraz częściej, że Boga nie ma, mówimy coraz częściej, że w Boga nie wierzymy! Mówimy dużo innych, o wiele gorszych rzeczy o Bogu. Dlaczego? Ano, dlatego, że zostaliśmy okłamani, dlatego, ze nauki kościoła są dla nas bardzo krzywdzące, dlatego, bo jako dzieci boże, niosący w sobie iskrę Bożą, zostaliśmy pozbawieni miłości Bożej tu i teraz, w każdej chwili naszego istnienia.
A może dlatego, że sami tego Boga odrzucamy, bo nie jest nam już potrzebny?

 

Widzę, że teraz już całe zło tego świata starasz się zrzucić na Kościół, bo z tego, co napisałaś wynika, że nie ma innych przyczyn odwrócenia się ludzi od Boga. Czyżby reszta świata i cała cywilizacja przestała istnieć?

 

Co zatem kieruje ludźmi, którzy już jako osoby dorosłe, świadome nauki Kościoła, obecnie do niego wstępują?

 

Tak się akurat składa, że okres Wielkiego Postu jest czasem, w którym katechumeni kończą przygotowania do chrztu, który przyjmą w nadchodzące święta.

 

Bóg nie dał nam świata we władanie, bo popatrz, co żeśmy tym władaniem osiągnęli. Niszczymy ten świat, sami siebie także.
Takie są skutki nieodpowiedzialnego użycia wolnej woli.

 

A tak, pozostawieni samym sobie, bez świadomości, swojego boskiego pochodzenia, błądzimy i mówimy, że musimy dużo pracować nad sobą. Ano, musimy, w dodatku nie mamy pewności, czy nasza praca nad sobą, na coś się zda. Nie mamy i nie będziemy mieli pewności powrotu do Boga, bo nie uznajemy żeśmy na wzór i podobieństwo Boga stworzeni, a jeżeli już, to są tylko słowa, które nie maja odzwierciedlenia w życiu z Bogiem. Jeszcze zapytam, dlaczego nie uznajemy swojego boskiego pochodzenia? Ano, bo nauki błędne żeśmy pobrali.
Ano błędne, bo nie z Kościoła pochodzące.

 

Nie z Kościoła, który (jeszcze raz powtórzę) naucza, że:

- Bóg nigdy człowieka nie opuścił i nie opuszcza, ponieważ jest on dawcą życia dla tego człowieka. Bez Ducha Bożego człowiek byłby martwy,

- nawet ze świadomością boskiego pochodzenia musimy pracować, bo jako dzieci rodzimy się nadzy nie tylko cieleśnie,

- pewność powrotu do Boga mamy, o ile drogę do Boga wybierzemy.

 

A to czy uznamy nauczanie Kościoła w zakresie duchowości, czy nie, czy będzie ono miało odzwierciedlenie w naszym życiu, czy nie, to już nie od Kościoła zależy, ale od nas samych...

 

 

Przede wszystkim, to zdanie rozczłonkowałaś, a odnosi się ono w całości, do wypowiedzi Boga,
Odnosi się do wypowiedzi, jaką autor książki przypisuje Bogu...

 

Osobiście dość sceptycznie odnoszę się do wszelkich nowalijek objawieniowych. Jakoś ostatnio wielki ich urodzaj.

 

Spotkałam się z tą książką już kilka lat temu i jakoś nie wzbudziła ona mojego zaufania. Zresztą nie tylko mojego. O ile dobrze pamiętam nawet na tym forum zebrała dość nieprzychylne recenzje.

 

A cytat rozbiłam, aby podkreślić prawdziwość twierdzenia, którego miał być zaprzeczeniem.

 

Przede wszystkim, to zdanie rozczłonkowałaś, a odnosi się ono w całości, do wypowiedzi Boga, który pokazuje, jak kościół, jak nauki kościoła, widzą niemoc Boga, że aż musiał się uciekać do mordu swojego syna, żeby inne dzieci, które wyposażył w grzeszne dusze, zostały zbawione. Widzisz w tym logikę, bo ja nie
No to będzie sensacja na skalę światową.

 

Kościół Chrześcijański powstał jeszcze przed śmiercią Jezusa? :)

 

Skoro powstałby przed Jego śmiercią i jak się domyślam po rozpoczęciu działalności przez Jana Chrzciciela (wcześniej niestety nie mógł z powodów formalnych), to całe nauczanie, które głosił Jezus byłoby głoszeniem niemocy Boga.

 

Nie, ja w tym logiki nie widzę...

 

Kościół twierdzi, że Bóg tak postanowił od początku Świata. Nie widzisz w tym blagi? Bo ja tak. Bo takie twierdzenie, ujmuje moc i boskość samemu Bogu, bo czyni go Bogiem słabym, a także Bogiem, który wymaga krwawej ofiary ukochanego syna, żeby inne ukochane, stworzone na jego wzór i podobieństwo stworzone, od wiecznego potępienia wyratować.
Blagi też raczej nie widzę, a kłopotów ze wzrokiem nie mam ;)

 

Bóg, który nie jest ograniczony ani czasem, ani przestrzenią (w znanym nam pojęciu, odnoszącym się do naszego ziemskiego życia) wiedział już przed założeniem świata, jakie będą jego losy. Wiedział jak będzie przebiegała ewolucja człowieka, wiedział, jakiego kształcenia ten człowiek będzie wymagał.

 

To moim zdaniem wręcz dowodzi wielkości Boga.

 

Tak, jak wiedział, że będzie nam potrzebne poznanie dobra i zła, tak też wiedział, że będzie nas musiał przez całe nasze ziemskie istnienie prowadzić i nauczać ich rozróżniania, abyśmy mogli ostatecznie dokonać wyboru.

 

Stwarzając Anioły wiedział, że część z nich się zbuntuje, gdyż świat, który stworzył jest światem dynamicznym, takim, w którym istnieje ruch. Światem żywym i doskonałym.

 

Wiedział też, że ci, którzy się przeciwko Niemu zbuntowali, będą od Niego odciągali również inne Jego stworzenia. Dlatego stworzeniom tym potrzebna będzie świadomość i poznanie.

 

Dlaczego nie zgładził Zbuntowanych?

Bo jest Ojcem doskonałym. Ojcem, który kocha wszystkie swoje stworzenia.

Dlatego wszystkie dzieła Jego są dobre, doskonałe.

 

Czy któraś z tych rzeczy ujmuje Mu moc, boskości lub świadczy o Jego słabości?

Nie, nawet to, że ofiarował nam siebie na krzyżu.

Aby zrozumieć sens i doskonałość tej lekcji trzeba popatrzeć na nią z perspektywy życia wiecznego, dla którego nasze chwilowe trwanie w materii jest narzędziem w drodze, a nie jej celem.

 

Pytałaś wcześniej dlaczego ludzie boją się śmierci?

Może właśnie dlatego, że się jej boją, Bóg pokazał, że ma nad nią władzę...

Może dlatego, że ludzie boją się utraty czegokolwiek, boją się cierpienia, Bóg pokazał, że niczego nam, poza Nim, nie potrzeba....

 

Oczywiście, można powiedzieć, że to nie Bóg ukrzyżował Jezusa, że Judasz, który do dzisiejszego dnia jest potępiany przez nauki kościoła. Powiedziano nam, że dzieło boże, dotyczące zbawienia świata, przez Jezusa, zostało ustanowione przez Boga, nie dokonało się ot tak sobie. Było to zamysłem Bożym, wynikającym, z miłości do swojego stworzenia. Jeżeli tak, to popatrz ilu niegodziwości dokonał Bóg, Pozbawił Judasza jego wolnej woli, swojego ukochanego syna dał ukrzyżować., plamiąc swoje „ dłonie”. Czy tak czyni Bóg, który jest samą niewyobrażalną miłością?
Oczywiście, że ani Bóg, ani Judasz nie ukrzyżowali Jezusa. Na ten temat pisałyśmy już wyżej.

 

Judaszowi, znając jego słabości i dążenia, Bóg pozwolił z tej wolnej woli jedynie skorzystać.

 

Tak czyni Bóg, który w swej niewyobrażalnej Miłości oddał życie swoje, aby to, co zginęło mogło do Niego wrócić.

 

Czy zastanowiły Cię kiedyś, w modlitwie „Ojcze nasz” słowa, i nie wódź nas, na pokuszenie? Czyż nie można wyciągnąć wniosku, że Bóg stworzył dobro i zło, po to, aby dusza ewoluowała, w materialnym świecie?
Można, coś na ten temat napisałam powyżej :)

 

Dlatego też, nie wierzę w szatana, piekło, i inne straszne miejsca, gdzie dusza byłaby skazana na potępienie. To, co stworzył Bóg, to po to, abyśmy doświadczali i ewoluowali poprzez poznanie min. dobra i zła, do czasu aż, zrozumiemy swoją boską istotę. Wiara, jak sama powiedziałaś. A wiara, to, to, że Bóg jest w nas, a skoro tak, to wiara taka, może góry przenosić, może dać nam moc, równą mocy Jezusa i życie wieczne w Bogu. To nam obiecał Bóg, to nam przekazywał Jezus. Kropka.
Nie wierzysz również w Anioły?

 

Uważasz, że jesteśmy jedynymi Jego stworzeniami?

 

Z doświadczeń różnych ludzi z różnych kultur i religii wynika, że raczej nie.

 

"Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili." Ef 2, 8-10"

A to zaprzecza zdaniu powyżej, że nie z uczynków jesteśmy zbawieni, ale łaską Bożą przez wiarę. Najpierw mowa, że wiarą dostępujemy zbawienia, a teraz, że jednak przez dobre uczynki.

Nie zaprzecza :)

 

Sama wyżej napisałaś, że „skoro stworzył wszystko, to także wszystkie uczynki”.

 

Czyli, nie przez uczynki jesteśmy zbawieni, bo te są stworzone przez Boga, abyśmy je pełnili, ponieważ są dobre i do ich pełnienia jesteśmy stworzeni. Nie możemy zatem zasłużyć Bogu tym, co powinno być naszą zwykłą czynnością :)

 

 

Ta książka to „Rozmowy z Bogiem”, to, co przypisujesz autorowi książki, są słowami Boga, cały cytat..

Jeżeli odczytasz je w takim kontekście, jako słowa Boga, to zrozumiesz, że Bóg nie zgadza się z naukami kościoła. Tyle w tym temacie.

A jeżeli nie są to słowa Boga?

 

Ja też się z takimi naukami nie zgadzam. Są pokrętne, zawikłane, żeby ukryć prawdę o Bogu, o jego wielkości i bezwarunkowej miłości, do swojego stworzenia. Żadna nauka, nawet kościoła, nie może równać się Bogu! Bo to Bóg jest ponad wszystkim, jest stworzycielem, uczynił nas na swoje podobieństwo, czyli skąd wziął się ten grzech pierworodny, skoro Bóg powiedział, że to, co stworzył jest doskonałe? Tak uważam, uważam Boga za doskonałość, on mylić się nie może. Wolę Jemu uwierzyć, żem do niego podobna, że moja dusza jest Jego domem, niż nauce kościoła, która upodabnia nasze dusze do wymyślonego przez siebie szatana. Nowonarodzoną, czystą, bez zmazy, bo od Boga pochodzącą duszę, bruka się, dając policzek Bogu, że stworzył tak marne dzieło. Skoro kościół widzi w stworzeniu Boga zło, godne wiecznego potępienia, wolę uwierzyć w dobrego, kochającego mnie Boga, niż w nauki kościoła, które w istocie kochającemu Bogu, nie pomagają, a wręcz przeciwnie, dzieci Boże, błądzą, Ojca szukając po omacku, żyjąc w beznadziei na ojcowską miłość.
Mam wrażenie jakbyśmy wracały do początku naszej rozmowy.

 

Niesamowite jest to, że głosisz taką samą naukę, jaką głosi Kościół, a mimo to nie dość, że nie widzisz podobieństwa, to jeszcze oskarżasz Kościół przed Bogiem, bardzo ciężkimi zarzutami.

 

 

„A może czasem warto spróbować zrozumieć o czym ten Kościół naucza, zanim zacznie się tą naukę negować? :)

A może warto czasami, użyć swojego rozumu i odpowiedzieć sobie samemu na nurtujące nas pytania?” Czyż, Bóg zakazał nam myśleć?

Może zatem warto połączyć te dwa, powyższe cytaty spójnikiem „i”?

 

 

Owszem zostało nam objawione, i co z tego? Czy życie, poglądy, wiara, świat cały, nie podlega ewolucji?
Prawa Boże nie ewoluują.

 

Nie zmieniają się jak poglądy, nie są względne, relatywne.

 

Co najwyżej my możemy dorastać do lepszego ich zrozumienia.

 

 

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawa Boże nie ewoluują.

 

Nie zmieniają się jak poglądy, nie są względne, relatywne.

 

Co najwyżej my możemy dorastać do lepszego ich zrozumienia.

 

"Prawa boże" jak to nazywasz są cykliczne, i ewolucja ich polega na tym że cały czas się rozprzestrzeniają na zasadzie fraktala. Proponowałabym kiedys sprawdzić w praktyce co to oznacza, a nie tylko pisać to co wnosi tekst przeczytany w biblii. Człowiek przez całe życie dorasta do czegoś aby lepiej zrozumieć i jest to jedno z praw kosmicznych , które również ujawnia fraktal.

 

Zawsze się zastanawiam , jak to jest że na każdym forum nosiciele dobrej nowiny wyciągniętej z biblii zawsze maja takie obszerne posty , które jak doczyta się choć do 1/3 to już ma się dość, tyle treści a nic nie wnosi. Czy pisanie i powtarzanie w kółko tego samego nie jest męczące nawet dla nich samych?

Ja chyba znam odpowiedź ;) Wszystko we wszechświecie ewoluuje i rozwija się, ale nie biblia - ona jest stała ze swoimi zasadami. A jeśli coś przestaje się rozwijać to zanika - tak też było z neandertalczykiem.

 

wyrywkowo wrzucam z Twojego posta cytaty

 

Chrzest jest odrodzeniem w Duchu Świętym. Jest pierwszą nauką o świadomości duchowej, jaką Bóg przekazał

człowiekowi.

 

skąd ta pewność , miałaś przekaz? od Ducha Świętego? Czy poprostu rodzice ochrzcili Cię (lub opiekunowie) i wg "odwiecznego" prawa przekazu tradycji wmówili Ci że to jedyna słuszna droga ponieważ tak samo byli nauczeni przez swoich rodziców, którzy tak samo zostali przenicowani i zmanipulowani religią. To wszystko pachnie spiskiem zastawionym na duszę, bo ja wiem z moim przekazów prosto z Źródła Praprzyczyny że nie potrzeba człowiekowi żadnego pośrednika, a ducha świętego czy jak go tam nazwiesz ma w sobie od momentu jak tylko postanowi zmaterializować się na ziemi. Zresztą jak można go nie miec skoro się od niego pochodzi?

 

Natomiast "grzech pierworodny" jest skutkiem złego wykorzystania tej wolności, jest określeniem dotyczącym wyboru, jakiego dokonał człowiek odchodząc od Boga.

 

a grzech pierworodny to jeden z dogmatów kościelnych, żeby wbijać w skruchę i poczucie winy biedne owce, żeby lepiej je można było poddać strzyżeniu? Jak się komuś wmówi grzech to na pewno będzie on grzeszył , na zasadzie istnienia istnienia tego grzechu.

 

Narazie tyle, bo więcej nie jestem w stanie przeczytać na raz, :_haha:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze wszystko ładnie,pięknie,ja napiszę ze swojego własnego doświadczenia,a jako że jestem ukochanym uczniem Jezusa Piotrem skr.Pit. (Człowiekiem powołanym przez Boga do głoszenia jego woli i prawd na ziemi ,oraz tym dzięki któremu powstanie kościół Nowego Milenium).

Napiszę jak ja czułem zawsze Bojażń Bożą,ponieważ łatwo wziąść to uczucie za coś innego .

Bojaźń - od Bojowania ,o wiarę ,o prawdę i w imię wiary jak czynił św.Paweł w Damaszku ,a pokonawszy jeden bój doświadczasz tak niewysłowionej radości że z niczym na ziemi porównać tego nie idzie ,może w minimalnym stopniu to doświadczenie przybliżyć nam doświadczenie kochającej matki która urodziła syna bądź córkę. .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

skąd ta pewność , miałaś przekaz? od Ducha Świętego? Czy poprostu rodzice ochrzcili Cię (lub opiekunowie) i wg "odwiecznego" prawa przekazu tradycji wmówili Ci że to jedyna słuszna droga ponieważ tak samo byli nauczeni przez swoich rodziców, którzy tak samo zostali przenicowani i zmanipulowani religią.

Najwyraźniej nie przeczytałaś mojego postu od początku, więc przytoczę jego fragment:

 

"Znalazłam Boga i przez bardzo długi czas wiodłam z Nim spór.

 

Do czasu, aż skończyły mi się argumenty.

 

Wtedy skapitulowałam i poddałam się Jego woli, a On pokazał mi to, co do tamtej pory uważałam za fikcję, fantazję, ewentualnie jedynie dopuszczałam możliwość, jakieś tam prawdopodobieństwo istnienia.

 

To było jakieś trzy lata temu..."

 

Jest to w gigantycznym skrócie spisana historia mojego spotkania z Bogiem, która wiodła od mojego ateizmu, a doprowadziła mnie do Kościoła.

Już w jakimś temacie napisałam, że w moim domu nie było ani wiary, ani religii.

Obecnie mam 42 lata, więc zrzucanie "zasług" na wychowanie i wartości wyniesione z domu jest co najmniej chybione.

 

Szkoda, że Twoja wiedza wyniesiona ze "Źródła" daje Tobie tak mało pokory.

Fragmentu dotyczącego chrztu niestety nie zrozumiałaś, natomiast, pojęcie grzechu pierworodnego wywodzi się jeszcze ze Starego Testamentu, w którego czasach Kościoła jeszcze nie było. Pomyłka chronologiczna rzędu tysięcy lat.

 

Co do samej Biblii...

Dla niektórych jest ona źródłem poznania, dla mnie potwierdzeniem tego, czego doświadczam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jeszcze jedna moja uwaga. To moje, o Bogu doświadczenie, nikogo nie nakłaniam do patrzenia w ten sposób, jak ja patrzę. Mam świadomość, że Bóg kołacze do nas, na swój rózny sposób, i objawia się każdemu z nas, także na swój sposób. "

 

Myślałam, że tym zdaniem, dałam do zrozumienia, że nie mam nic przeciwko temu, jak pojmujesz wiarę? Już raz odniosłaś się do tego co napisałam, a ja odniosłam się do tego co Ty napisałaś. Myślałam, ze temat wykończyłyśmy. Ty powiedziałaś swoje, ja swoje. Ty pisałaś jasno, ja chyba też. Ty masz prawo do wyrażania swoich opinii, ja też.

Nie chce mi się, już dyskutować, na ten temat, bo w sumie robi się nudny. Przecież nie chodzi o to, że ja mam Ciebie przekonać, ani, o to, że Ty, masz przekonać mnie, do takiego, czy innego pojmowania, w co Ty wierzysz, a, w co, wierzę ja. Przecież napisałam, niech tak pozostanie.

Dyskusja, od nowa, nic ciekawego już nie wniesie, co najwyżej, każdy będzie drugiego na siłę przekonywał do swoich racji, nie dajmy się zwariować. Ani jednego słowa, które napisałam nie cofam. Nie bronię Ci rozkładania tego co napisałam, na czynniki pierwsze. Powiem, jeszcze raz. Ty, mówiąc o swojej wierze, opierasz się na niewzruszonej nauce kościoła, min na Biblii.

Natomiast ja, odrzuciłam te nauki, co nie znaczy, że nie wierzę w Boga i nie uznaję nauk Chrystusa. Tyle.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Edytowane przez tylka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty, mówiąc o swojej wierze, opierasz się na niewzruszonej nauce kościoła, min na Biblii.

Natomiast ja, odrzuciłam te nauki, co nie znaczy, że nie wierzę w Boga i nie uznaję nauk Chrystusa.

 

ujęłaś sedno sprawy.

 

caliah

ja juz nie będę ciebie cytować, odpiszę Ci tylko że ja nawet jako dziecko nigdy nie lubiłam ani kościoła ani modłów, ani księży ani treści z biblii. Włos mi się jeżył jak słuchałam tego wszystkiego, a uwierz w pewnej częsci mam bardzo katolicką rodzinę i napewno nie wychowywali mnie w duchu bezbożnika. Wręcz przeciwnie paciory i inne sakramenta były na porządku dziennym. Tylko jakoś tak dziwnie się złożyło , że akurat te wszystkie sakramenckie pieczęci nie wywarły na mnie żadnego wpływu bo zupełnie nie zamknęły mi świadomości. Może dlatego że nie każdemu mogą to zrobić, a pewne sytuacje i doznania sprawiaja że wszystko się przypomina i pewnych umiejętności oraz możliwości nie tak łatwo w kimś uśpić czy wykorzenić. Mam wiele różnych doznań i doświadczeń , o których mogłabym napisać , ale są to moje prywatne i dość intymne doświadczenia i nie chcę pisać o tym na forum. Wiesz już fakt że KK neguje i odrzuca reinkarnacje oraz doświadczenia z poprzednich wcieleń jest dla mnie mega obłudą.

Dlatego nie wiem na czym polegało odnalezienie Boga (Twojego), ale u mnie nie polegało to na szukaniu, bo wiem że On jest cały czas we mnie tak jak i w innych istotach. I wcale nie trzeba go szukać. Poza tym jeśli brakiem pokory nazywasz moją pewność w to co wierzę to naprawdę, jak można nazwać w takim razie Twoją zapalczywość odnośnie wzorowania się na biblii...fanatyzmem? bigotyzmem?

Nie podawaj mi za wzór biblii ponieważ nie jest ona dla mnie żadnym wzorem godnym uwagi, ani kulturowo nie jest mi bliska , ani społecznie, ani geograficznie. Dla mnie bóstwa IHWH i Aszerah nie są jednoznaczne z boskością Absolutu ( Źródła Praprzyczyny), a jeśli ktokolwiek odnosi się do biblii to chyba wie co za tym stoi i co jest pod przykrywką nazwy Bóg. Życzę Ci abyś jeszcze w dojrzałej części swojego życia mogła bardziej otworzyć się na inne aspekty boskości we Wszechświecie , a nie tylko na te katolickie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Papa Midnite

Niestety być może wbrew sobie dam argument popierający tu światopogląd katolicki,ale jeżeli usunięto z biblii pewne teksty,to skąd ta pewność,że były niewygodne i czy są znane?Jeżeli nie są znane to na jakiej podstawie się to wnioskuje.Wszak Biblia jest poskładana to jest fakt,z ksiąg które są ponoć autentyczne,więc z czego mieli by usuwać,istnienie jakiejś mitycznej pełnej wersji biblii jest dość absurdalne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

antubis12 dlatego człowiek ma wolną wolę aby mogł oprzeć się demonom, a największym demonem to KK jaki powstał przez ok 2000lat. Egzorcyzmują tylko nie wiadomo kogo, chyba od siebie powinni zacząć ;) Wczesniej taki demon to było Imperium rzymskie, a jeszcze wczesniej Imperium babilońskie.

gulfaxi samo usunięcie nic by niedało, najlepsze rezultaty daje zawsze mix, troche prawdy troche fałszu i nikt nie rozpozna , a jak sie jeszcze dorzuci coraz to nowych szczegółów to już nawet sami tworzyciele nie mają szans żeby się połapać o co chodzi.:chytry_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niestety z bibli a szczególnie nt.usunięto to co bylo niewygodne dla powstającego kościoła czytaj duchowieństwa

 

Nie przesadzasz? Czytałeś te fragmenty?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak Popieram ,jest Bardziej racjonalne wytłumaczenie czym jest Bojaźń Boża i Kim Jest Bóg w naszym życiu a mianowicie z punktu widzenia psychologii głębi ,prześledźmy po kolei :

Bo-JAŹŃ czyli chodzi o nasze JA, JAŹŃ w pełnym rozkwicie ,czyli JAŹŃ w pełni oświeconą przez własnego ducha którego projektujemy na nieboskłon,lub coś wyższego od nas ,a w rzeczywistości Bóg to nazwa nas samych , ducha którego wcieleniem jesteśmy my sami w ciała materialne .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie przesadzasz? Czytałeś te fragmenty?

 

a kiedy i kto uznał które księgi wejdą do nowego testamentu a które nie , w tych które weszły tez jest sporo dopisane np.cud w kanie galilejskiej ,chodzenie po wodzie, itp niestety wiedza jest zamknięta w bibliotece watykańskiej ,a ile lat byla blokowana wiedza ze zwojow z Qumran a wiedza która jest z nieuznanych ewangelii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeszcze odnośnie tej Jaźni to dopisze cos na potwierdzenie.

Jeśli juz mamy podpierać się słowami mistrzów z kręgu NT to chciałam sprostować że jedno z najważniejszych przekazów jakie wypowiedzział Jeshua vel Jezus brzmiało w języku aramejskim i w dokładnym tłumaczeniu oznacza:

 

Ja jest drogą, prawdą, życiem.

I tłumaczyć to należy jako

 

JA jest naszą Wewnętrzną Świadomością, nasza Jaźnią. Nikt nie dojdzie inaczej do Boga jak przez Jaźń.

I to jest poprawne tłumaczenie tego św tekstu, a nie tak jak tłumaczą to katoliccy i inni kaznodzieje, że jakoby Jezus wypowiedział:

Ja jestem drogą, prawdą i życiem, Nikt nie dojdzie do Boga inaczej jak przeze mnie.

 

Ja jest, a Ja jestem to jednak nie to samo.

 

Jak to już historia nieraz potwierdza że wystarczy jedno małe przeinaczenie ale istotnego słowa , a poczynić ono może wielkie zmiany i niewyobrażalnie brzemienne w skutki szkody dla ludzkiej świadomości.

Dlaczego słowa zostały inaczej przetłumaczone to już dopowiedzcie sobie sami,

albo może wyjaśnia Ci co tak dobrze znają "Pismo św".:chytry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a kiedy i kto uznał które księgi wejdą do nowego testamentu a które nie , w tych które weszły tez jest sporo dopisane np.cud w kanie galilejskiej ,chodzenie po wodzie, itp niestety wiedza jest zamknięta w bibliotece watykańskiej ,a ile lat byla blokowana wiedza ze zwojow z Qumran a wiedza która jest z nieuznanych ewangelii.

 

Bajki piszesz jakich mało. Kiedy ustalono obowiązujący dziś kanon(y) jest wiadome, można sprawdzić w pierwszym lepszym rzetelnym źródle. Kanon się zmieniał, tzn. jego zawartość na przestrzeni lat. Nie ma żadnej tajemnej wiedzy zamkniętej w Bibliotece watykańskiej(która, jakbyś chciał wiedzieć, jest otwarta). Nie wiem jaki masz problem, że piszesz o jakimś "blokowaniu". Wszystkie ewangelie do dziś znane, te co się zachowały w większych fragmentach, zostały wydane drukiem z komentarzem, są tłumaczone i wciąż wydawane. W Polsce można zakupić przecież całą serię o apokryfach NT Starowieyskiego. Co z tego, że dorabiali dodatkowe fragmenty do ewangelii i niektóre usuwali? Na mnie to nie robi wrażenia, bo nie jestem chrześcijaninem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra ! bo już mnie mdli od powtarzania przez niektórych tego samego ,i tego samego w koło ,i tak w koło Macieju .

Biblia to dobra powieść fantastyczno-nakowa ok.? ,ale nie po to spisano biblię żeby służyła do wojen ideowo-religijnych ,i przepychanek słownych ,niektórzy są jak takie larwy astralne,podłączą się do człowieka ,który ma siłę i dobro w sobie i ssie od niego pozytywną energię,i ci co mają wiedzę i doświadczenie zdoyli je poprzez ciężki trening samodoskonalenia,a ci słabi i złodzieje energetyczni jak wampiry przyssają się do tych mocniejszyvch i ssą .

Wiem bo widzę ile osób koło mnie się kręci na co dzień ,żeby korzystać ze wszystkiego co znajduje się w całej mojej energetyce ,czyli cciałach subtelnych (doświadczenie,poglądy,plan,wiedza ,światopogląd itd.),oni nie mają rzadnej wiedzy i doświadczenia ,to chorzy ludzie z bujną wyobraźnią ,ale wystarczy że possą trochę z moich ciał subtelnych i mają zaiste wielkie doświadczenie i dużą wiedzęł :lol: oni chyba zapętlili się w swoich pogglądach .,bo co rusz czytam jak ci ludzie mają podobne problemy .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pit mówisz o mnie? Bo napisałeś to pod moim postem ale bez żadnego zwrotu imiennego. Jeśli chcesz mi coś powiedzieć, to bardzo proszę w pierwszej osobie. A jeśli nie, to trochę nie na temat twój post chyba...? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

La Papesse ,nie do ciebie osobiście,ale jeśli tak to odebrałeś to przepraszam ,a że nie na temat ,owszem na temat ,to moja metoda którą od dawna stosuję na oczyszczenie was ze wszelkich bytów , naisałem ogólnie czym zdobyłem i jak ciężko moją praktyczną wiedzę i doświadczenie,poczym czego się spodziewam zaraz znajdzie się ktoś kto przekręci moje słowa,zawsze tak było odkąd jestem na forum ,żeby choć raz ktoś poważnie potraktował moje słowa to byście się rozwijali duchowo i uniknęli wciąż na nowo powtarzania tego samego ,i przepychanek słownych ,ponieważ dawno poznałem siebie i wykroczyłem nawet poza siebie,czyli teraz jestem poprostu w świecie Duchowym ,a wam zostały niestety wyobrażenbia (a co niektórym kręcenie się w kółko własnych fantazji ha ha ha).

Życzę miłego fantazjowania i przyczepiania mi swoich kompleksów .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Jeszcze jedna moja uwaga. To moje, o Bogu doświadczenie, nikogo nie nakłaniam do patrzenia w ten sposób, jak ja patrzę. Mam świadomość, że Bóg kołacze do nas, na swój rózny sposób, i objawia się każdemu z nas, także na swój sposób. "

Tylko, ja się z tym całkowicie zgadzam i nie zamierzam przekonywać Cię do takiego czy innego pojmowania wiary. Każdy z nas jest inny i każdy idzie drogą swoich własnych doświadczeń.

 

Zauważ jednak, że temat dotyczy nie samej istoty wiary, ale nauczania Kościoła w tej materii, do którego też nawiązywała w znacznej części Twoja wcześniejsza wypowiedź. Trzymając się zatem tematu, pozwoliłam sobie rozłożyć Twoją wypowiedź na "części pierwsze", w oparciu o które mogłam odnieść się do Twoich zarzutów wobec wspomnianego nauczania.

 

Tylko tyle :)

Pozdrawiam serdecznie :)

 

 

Poza tym jeśli brakiem pokory nazywasz moją pewność w to co wierzę to naprawdę, jak można nazwać w takim razie Twoją zapalczywość odnośnie wzorowania się na biblii...fanatyzmem? bigotyzmem?

Nie Twoją pewność miałam na myśli, ale brak otwartości na dopuszczenie do siebie myśli, że czegoś możesz po prostu nie rozumieć, albo nie wiedzieć, a mimo to odnosisz się do tego delikatnie mówiąc dość wrogo.

 

Chociażby tu, nazywając zapalczywością rzeczowe przedstawienie treści, które są tematem tego wątku.

Przecież jeżeli mówimy np. o ogrodnictwie, to odnosimy się do znanych nam podręczników z tego zakresu.

Mówiąc natomiast o religiach, a w tym temacie o religii Kościoła Katolickiego, trudno uznać za niestosowne odniesienie się do Biblii.

 

Tylko jakoś tak dziwnie się złożyło , że akurat te wszystkie sakramenckie pieczęci nie wywarły na mnie żadnego wpływu bo zupełnie nie zamknęły mi świadomości. Może dlatego że nie każdemu mogą to zrobić, a pewne sytuacje i doznania sprawiaja że wszystko się przypomina i pewnych umiejętności oraz możliwości nie tak łatwo w kimś uśpić czy wykorzenić.

Wcale nie dziwnie, bo sakramenty nie mają na celu zamknięcia czegokolwiek, jak to próbują wmawiać osoby z jakichś powodów przeciwne Kościołowi.

Wręcz przeciwnie wszelkie sakramenty ustanowione w Kościele mają na celu otworzenie człowieka na duchowość, na posługiwanie się darami, jakie otrzymał od Boga na początku swojego istnienia.

 

Druga sprawa to wolna wola człowieka, którą może te sakramenty po prostu dorzucić.

Przypisywanie zatem Kościołowi jakichkolwiek praktyk zniewalających jest po prostu czystą demagogią.

Kościół pokazuje/proponuje drogę, a to czy ktoś będzie chciał ją podjąć czy ją odrzuci, to już kwestia wyboru wynikającego z wolnej woli danego człowieka.

 

 

niestety z bibli a szczególnie nt.usunięto to co bylo niewygodne dla powstającego kościoła czytaj duchowieństwa

Zacznijmy od tego, że to właśnie powstający Kościół stworzył Biblię. Ustanowił kanon ksiąg, który jest zbiorem pism potwierdzających się wzajemnie, a opisujących wydarzenia, na których opiera się wiara Kościołów chrześcijańskich.

 

Biblia powstała zatem poprzez połączenie tekstów, a nie przez ich usuwanie. Ponadto dostępność tekstów pierwotnych/oryginalnych sięga obecnie rękopisów z IV wieku, więc możliwość sprawdzenia ich niezmienności jak najbardziej istnieje.

 

a ile lat byla blokowana wiedza ze zwojow z Qumran

Biorąc pod uwagę, że zostały odkryte w latach 1947 - 56, a już w roku 1965 ich treść była włączona do pierwszego od 350 lat pełnego tłumaczenia Biblii na język polski, tzw. Tysiąclatki, jako materiał krytyczny, to 9 lat, które w tym okresie minęły nie jest chyba zbyt długim czasem, w trakcie którego oprócz tłumaczenia i studium biblijnego tekstów, znaleziono jeszcze czas na badania naukowe nad materiałem.

 

 

jeszcze odnośnie tej Jaźni to dopisze cos na potwierdzenie.

Jeśli juz mamy podpierać się słowami mistrzów z kręgu NT to chciałam sprostować że jedno z najważniejszych przekazów jakie wypowiedzział Jeshua vel Jezus brzmiało w języku aramejskim i w dokładnym tłumaczeniu oznacza:

Skąd wiadomo jak ta wypowiedź Jezusa brzmiała w aramejskim skoro nie zachowały się do naszych czasów żadne rękopisy w języku aramejskim, na podstawie których można by autorytatywnie stwierdzić, że to co znamy z materiału greckiego w aramejskim miałoby jakieś inne znaczenie?

Najstarszy zachowany, pochodzący z II w. papirus z fragmentem Ewangelii wg Jana, to tzw. papirus Rylands'a pochodzący z lekcjonarza egipskiego, który napisany jest w grece.

 

Owszem, istnieją przypuszczenia, że pierwotnie Ewangelia ta we fragmentach lub w całości mogła być napisana w aramejskim, ale wiązane są one z pochodzeniem Jana oraz użytym w Ewangelii stylem pisarskim, a nie materiałami historycznymi na podstawie, których można by wyciągać jakiekolwiek wnioski podważające poprawność znanych dotychczas tekstów Biblijnych.

Istnieje również inne przypuszczenie mówiące o tym, że Ewangelia ta powstała od razu w języku greckim, gdyż z tego co wiadomo, Jan grekę znał bardzo dobrze.

 

Co zatem jest przeinaczeniem?

Opieranie się na powszechnie znanych materiałach historycznych, czy tworzenie nie popartej dokumentami historycznymi teorii pasującej do jakichś poglądów?

Edytowane przez caliah
uzupełnienie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

caliah jakie moga miec dla mnie i dla innych znaczenie dokumentów historycznych jesli wprowadzają nieprawdziwe informacje.

A skąd widomo że prawdziwe te co ja znam, a stąd że jak się je wypowiada w języku aramejskim poprawnie tak jak były wypowiadane przez mistrza to działają. Poza tym jest taka zasada, zarówno do zaklęć jak i innych tekstów , które maja coś wnosić lub zmieniać w naszym życiu, a taka że muszą być wypowiadane w oryginalnym języku bez żadnych zmian w tekście. Dlatego jeśli ktoś odmawia paciory po łącinie czy po przetłumaczeniu na angielski, polski czy jakikolwiek inny to tak jakby sobie wierszyki klepał z czytanki dla pierwszoklasisty i tyle. Prawdopodobnie caliah nie miałaś może możliwości wypowiadania niektórych tekstów w oryginale więc rozumiem dlaczego tak do tego podchodzisz, dlatego życzę Ci skoro jestes taką żarliwą chrześcijanką abyś miała tą sposobność poczuć i doświadczyć kiedyś działania takich "mantr aramejskich" wypowiadanych w prawidłowej formie i treści :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak ,Do Pełnego To i Salomon nie naleje ,jeśli człowiek dzisiejszy jest pełen w sobie różnych sprzecznych myśli ,to Bóg nie może napełnić człowieka Duchem Świętym - musiałby się najpierw w ciszy oczyściść wewnętrznie z wszelkich myśli , ciekawe dokąd lecą wszelkie te modlitwy w kościołach i na pielgrzymkach oraz innych zgrupowaniach kościelnych i religijnych ,no ciekawy jestem .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie nauczanie kościoła jest w wielu kwestiach nieprawdziwe i sprowadza się do masochizmu. Wystarczy poczytać trochę Biblię a od razu nasuwa się wniosek, że nam ludziom nic nie wolno i że wszystko jest grzechem. Opisane są tam drastyczne zachowania, do jakich niby Bóg nawołuje, co nie jest prawdą i ma tylko przesłanie mistyczne, natomiast większość bierze do do siebie i stąd mamy różne wojny i afery na tle religijnym. To dlatego katolicy nie tolerują wszelkiej odmienności, patrzą wrogo na świat i wszelkie nowinki, wszędzie widzą Szatana <lol> Biblia jest pełna sprzeczności. Bóg jest miłością, ale według nauk kościelnych wynika że jest mściwy i skazuje ludzi na cierpienie nawet za najdrobniejsze przewinienie (nawet się zrymowało ;)). Co do tekstów - wiadomo że każdy interpretuje je na swój sposób, aczkolwiek wiele z nich po mojemu jest błędnie tłumaczonych przez kościół. Dla mnie wizja Boga przedstawiona przez kościół oraz jego nauczanie w 3/4 są fałszywe, dyskryminujące i zacofane. Mówię to z własnego doświadczenia, gdyż wyznaję poglądy które kościół potępia.

 

To mój ogólny pogląd, nie będę wdawał się dogłębnie w dyskusję, żeby nikogo nie urazić ;)

Edytowane przez pawel116
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciekawe dokąd lecą wszelkie te modlitwy w kościołach i na pielgrzymkach oraz innych zgrupowaniach kościelnych i religijnych ,no ciekawy jestem .

 

no jak dokąd? do bożków babilonu , nawet jeśli nieświadomie nasyca swą energią, to tam właśnie lecą. I to jest właśnie cała wielka tajemnica, zrobić coś tak -zmanipulować tak, aby nikt nie był świadomy w całej matni w co tak naprawdę wierzy i do tego był pewny że wierzy w to co uważa że wierzy. To jest dopiero sztuka sterować duszami. Kto posiądzie sztukę sterowania duszą ten będzie rządził materią...:chytry_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"zaiste"... ;) każdy kto uważa się za pośrednika do Boga nim jest - czyli manipulatorem i oszustem. Każdy kto wykorzystuje informacje nabyte drogą wyłudzenia ( bo sam ich bezpośrednio nie doświadczył i nie otrzymał), a później wykorzystania przeciwko rodzajowi ludzkiemu jest tylko marnym kombinatorem i uzurpatorem Boskiego Projektu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdopodobnie caliah nie miałaś może możliwości wypowiadania niektórych tekstów w oryginale więc rozumiem dlaczego tak do tego podchodzisz, dlatego życzę Ci skoro jestes taką żarliwą chrześcijanką abyś miała tą sposobność poczuć i doświadczyć kiedyś działania takich "mantr aramejskich" wypowiadanych w prawidłowej formie i treści :)

I tu jest kolejny temat, który Kościół Katolicki rozumie zupełnie inaczej, choćby z tego powodu, że wiara tego Kościoła nie opiera się na magii.

Dla Boga nie ma znaczenia język w jakim odmawiana jest modlitwa, ważna jest wola i intencja.

To o czym piszesz oparte jest na filozofii magii, która przypisuje moc słowom pojmowanym jako "rzeczy" niematerialne.

Dla Kościoła natomiast Słowo jest aktem woli (podziękowaniem, prośbą, rozmową), dlatego rodzaj języka (pojęcie odnoszące się jedynie do naszej istoty materialnej) nie ma tu znaczenia, a cała moc sprawcza należy tylko i wyłącznie do Boga, który zna nasze intencje zanim jeszcze ubierzemy je w słowa.

 

Oczywiście nie ma przeciwwskazań, jeżeli ktoś chce się modlić po łacinie, hebrajsku, chaldejsku, aramejsku, czy w jakimkolwiek innym języku, ale pod warunkiem, że modlitwa zachowuje swój charakter, a nie jest traktowana jako siła sprawcza, rodzaj zaklęcia, mantry.

 

ciekawe dokąd lecą wszelkie te modlitwy w kościołach i na pielgrzymkach oraz innych zgrupowaniach kościelnych i religijnych ,no ciekawy jestem .

Tam, dokąd są kierowane..., a Bóg słyszy je wszystkie.

 

Bóg jest miłością, ale według nauk kościelnych wynika że jest mściwy i skazuje ludzi na cierpienie nawet za najdrobniejsze przewinienie (nawet się zrymowało ;)).

Z tego, co się orientuję, to Kościół naucza wręcz o tym, że Bóg jest Miłością :)

 

Czytając zaś Biblię trzeba odnosić jej treść do świadomości społecznej ówczesnych ludzi, do ówczesnych warunków gospodarczych i kulturowych, i dopiero tak przełożone treści przenosić na ich rozumienie w czasach i kulturze nam współczesnych.

 

To mój ogólny pogląd, nie będę wdawał się dogłębnie w dyskusję, żeby nikogo nie urazić ;)

Jeżeli dyskusja jest merytoryczna i nie ma na celu obrażania rozmówcy, to rozkładanie zagadnienia na czynniki pierwsze nie powinno nikogo urazić :)

Moim skromnym zdaniem, to chyba co najmniej błędnie interpretujesz nauczanie Kościoła ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim skromnym zdaniem, to chyba co najmniej błędnie interpretujesz nauczanie Kościoła ;)

 

Możliwe, gdyż nie zagłębiam się zbytnio w jego struktury i nauczanie i mnie to nie interesuje ;) Formalnie jestem katolikiem, jednakże dawno zatraciłem już wszystkie cechy osoby wierzącej. Szczerze to nawet nie żałuję, gdyż mam własny system wartości i własne wyczucie dobra, robię to na co mi pozwala sumienie. Może kiedyś jak będzie mi się nudziło to zacznę chodzić do kościoła, narazie jednak tego nie planuję.

 

Apropo wiary to modlić można się w każdym miejscu i o każdej porze, nie trzeba koniecznie chodzić do kościoła jak twierdzą katolicy. Nie trzeba należeć do konkretnej religii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

on nie jest msciwy

tylko my

takie sa zasady

co posiejesz to zbierzesz

i dla tego dekalog mówi by czynić zle dla drugiego brata

bo będziemy zbierali zło

 

Antubis, o czym Ty mówisz? Od kiedy Dekalog mówi by czynić źle dla drugiego człowieka?? Ja miałem na myśli niektóre fragmenty Pisma Św. Dekalog to przecież 10 przykazań, które mówią czego NIE NALEŻY robić i jak się zachowywać godnie względem Boga i człowieka.

 

Chyba mylisz pojęcia ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Apropo wiary to modlić można się w każdym miejscu i o każdej porze, nie trzeba koniecznie chodzić do kościoła jak twierdzą katolicy. Nie trzeba należeć do konkretnej religii.

Oczywiście, że można modlić się wszędzie i przy każdej okazji.

Więcej, Kościół naucza, że nawet praca może być modlitwą :)

 

Samo "chodzenie do kościoła" rzeczywiście nie ma sensu. Sens ma świadome uczestniczenie w ofierze Mszy świętej, ale to już całkiem spory, inny temat :)

Podobnie jak ten, że Bóg jest Ojcem wszystkich ludzi, niezależnie od wyznania, religii, poglądów politycznych, itd. :)

 

 

P.S.

Antubis najwyraźniej się zagalopował.

Ale sama sentencja: "co posiejecie, to będziecie zbierać" ma jak najbardziej sens :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kościół naucza, że nawet praca może być modlitwą :)

 

Wiem, pamiętam jak mówiła nam o tym w szkole katechetka na lekcji religii :D Ale szczerze to nie za bardzo rozumiem sens tej wypowiedzi... Bo niby jak praca może być modlitwą?

Edytowane przez pawel116
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

że Bóg jest Ojcem wszystkich ludzi, niezależnie od wyznania, religii, poglądów politycznych, itd. :)

 

a skąd to przekonanie że to nie Matka wszystkich ludzi? W czasach baaardzo starożytnych występował matriarchat jako uznany kult Bogini Życiodajnej Matki ok 8000 lat p.n.e. A już za czasów druidycznych skłaniano się do parzystej filozofii czyli coś jak yangi yin, które musza istnieć razem tworząc równowagę aby nie zakłócić kosmicznego porządku. A w epoce - tablic Mojżesza w kierunku patriarchatu.

Dlatego skąd to uzasadnienie , że Bóg jest Ojcem. Nawet jeśli to tylko metafora to zbyt tendencyjna.

 

 

Wiem, pamiętam jak mówiła nam o tym w szkole katechetka na lekcji religii :D Ale szczerze to nie za bardzo rozumiem sens tej wypowiedzi... Bo niby jak praca może być modlitwą?

 

to jest taki odnośnik jak do medytacji, ze nawet robiąc cos możesz byc w pełni uwazny tego w czym jesteś i robiąc medytujesz a jedno jest całością w drugim. Ale ma to troche głębszy sens, czyli wykonuj prace , którą kochasz i możesz sie w niej spełniać to bedzie jak najlepsza modlitwa, dzięki której wzrastasz duchowo i emocjonalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a skąd to przekonanie że to nie Matka wszystkich ludzi? W czasach baaardzo starożytnych występował matriarchat jako uznany kult Bogini Życiodajnej Matki ok 8000 lat p.n.e. A już za czasów druidycznych skłaniano się do parzystej filozofii czyli coś jak yangi yin, które musza istnieć razem tworząc równowagę aby nie zakłócić kosmicznego porządku. A w epoce - tablic Mojżesza w kierunku patriarchatu. Dlatego skąd to uzasadnienie , że Bóg jest Ojcem. Nawet jeśli to tylko metafora to zbyt tendencyjna.

 

Po mojemu Bóg jest bezosobowy, czy też "bezpłciowy". Dostałem kiedyś na 5. urodziny od sąsiadki będącej protestantką Biblię, w której było napisane tak o Bogu: "On jest Twoim Ojcem i Twoją Matką". Tak więc niektóre źródła podają, że łączy on w sobie zarówno pierwiatek męski jak i żeński. Z kolei mój znajomy twierdzi, że Bóg, aniołowie i demony oraz Szatan to mężczyźni :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po mojemu Bóg jest bezosobowy, czy też "bezpłciowy"

 

i tego się trzymaj skoro nie masz pewności, płciowość nalezy pozostawić ludziom. zwierzętom i roślinom :chytry_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dodam że Bóg to Uczucie ,Emocje,Wrażenia ,i jeśli ktoś nie wierzy w Boga , to tym samym nie Wierzy w Siebie -W- Swój Wewnętrzny Świat Emocjonalno-Psychiczny ,czyli Wypiera ze Świadomości i Spycha w Podświaddomość Własne Nieakceptowane i Niechciane Uczucia i Emocje.

Projektując Własnego Ducha ,lub Własny Umysł ,jako coś ,gdzieś w kosmosie i wyższego od siebie ,a nazywając to istotą wyższą lub Bogiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Antubis, o czym Ty mówisz? Od kiedy Dekalog mówi by czynić źle dla drugiego człowieka?? Ja miałem na myśli niektóre fragmenty Pisma Św. Dekalog to przecież 10 przykazań, które mówią czego NIE NALEŻY robić i jak się zachowywać godnie względem Boga i człowieka.

 

Chyba mylisz pojęcia ;)

 

powino byc dekalog mówi by nie czynić zle dla drugiego brata

co posiejecie, to będziecie zbierać dla mnie to na jedno wychodzi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po mojemu Bóg jest bezosobowy, czy też "bezpłciowy". Dostałem kiedyś na 5. urodziny od sąsiadki będącej protestantką Biblię, w której było napisane tak o Bogu: "On jest Twoim Ojcem i Twoją Matką". Tak więc niektóre źródła podają, że łączy on w sobie zarówno pierwiatek męski jak i żeński. Z kolei mój znajomy twierdzi, że Bóg, aniołowie i demony oraz Szatan to mężczyźni :D

 

Ojej to chyba nie protestancka Biblia...chociaż nie wiem... podaj przekład?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojej to chyba nie protestancka Biblia...chociaż nie wiem... podaj przekład?

 

Niestety już po fakcie. Była zniszczona i ją wyrzuciłem :D A jej tytuł brzmiał "Biblia dzieciom" czy "Naszym dzieciom o Biblii"... Jakoś tak. Przekład angielski.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nie wiem czy to akurat było napisane w tej książce... Bo sąsiadka na pierwszej stronie napisała dla mnie list, możliwe że tam było to ujęte, a raczej najbardziej prawdopodobne. Wzięła to z jakiejś Księgi Hebrajskiej. Było też coś takiego: "Bo Słowo Boże jest ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do szpiku kości. I nie ma żadnego stworzenia, któe by przed nim uciec zdołało (...)"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Było też coś takiego: "Bo Słowo Boże jest ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do szpiku kości. I nie ma żadnego stworzenia, któe by przed nim uciec zdołało (...)"

Bardzo plastyczne, obrazowe przedstawienie braku jakiegokolwiek relatywizmu Słowa Bożego.

Albo inaczej, coś, co jest Prawdą nie jest względne, nie zmienia się w zależności od poglądów, wyznania itd.

 

Wiem, pamiętam jak mówiła nam o tym w szkole katechetka na lekcji religii :D Ale szczerze to nie za bardzo rozumiem sens tej wypowiedzi... Bo niby jak praca może być modlitwą?

Modlitwa, to rozmowa z Bogiem, która jest świadomym wyrażeniem naszego odniesienia do Boga i do tego, co jest Jego dziełem.

Praca może stać się rodzajem modlitwy medytacyjnej, a nawet kontemplacyjnej, jeżeli wykonując ją, niezależnie od tego czy jest naszym ulubionym zajęciem czy może wręcz przeciwnie, będziemy odnosili związane z nią zadania, sposób ich realizacji, nasze do niej podejście, do wartości o jakich naucza Bóg.

 

Praca, jeżeli wykonujemy ją uczciwie, w dobrych intencjach traktując ją jako naukę i dobro nie tylko dla siebie, ale także, a może przede wszystkim dla innych, może być dla nas bardzo dobrą drogą poznania i kształtowania siebie.

 

Dlatego skąd to uzasadnienie , że Bóg jest Ojcem. Nawet jeśli to tylko metafora to zbyt tendencyjna.

Bóg jest istotą duchową, jest Wszystkim we Wszystkich, dlatego nie da się przypisać Mu konkretnej płci, wyglądu itp.

Skąd zatem utożsamianie Boga z mężczyzną?

Stąd, że w odniesieniu do Jezusa - był/jest Ojcem, a wcześniej był/jest Siłą sprawczą w odniesieniu do stworzenia świata, tak jak mężczyzna jest sprawcą w odniesieniu do poczęcia dziecka.

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bóg jest istotą duchową, jest Wszystkim we Wszystkich, dlatego nie da się przypisać Mu konkretnej płci, wyglądu itp.

Skąd zatem utożsamianie Boga z mężczyzną?

 

Stąd, że twoja religia nie ma bezosobowego Boga, bo jest aktywem i ma formę. Wmawiasz sobie, że w chrześcijaństwie Bóg jest bezosobowy, ale tak nie jest:) Sama powiedziałaś, że jest ISTOTĄ DUCHOWĄ. Właśnie to jest osoba i forma...:) W chrześcijaństwie Bóg jest jak najbardziej osobowy i ograniczony(chrześcijaństwo, zwłaszcza katolicyzm to przecież klasyczny teizm).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bóg jest istotą duchową, jest Wszystkim we Wszystkich, dlatego nie da się przypisać Mu konkretnej płci, wyglądu itp.

 

Z tym się zgadzam, dałem to do zrozumienia we wcześniejszych postach, tylko nikt nie słucha ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stąd, że twoja religia nie ma bezosobowego Boga, bo jest aktywem i ma formę. Wmawiasz sobie, że w chrześcijaństwie Bóg jest bezosobowy, ale tak nie jest:) Sama powiedziałaś, że jest ISTOTĄ DUCHOWĄ. Właśnie to jest osoba i forma...:) W chrześcijaństwie Bóg jest jak najbardziej osobowy i ograniczony(chrześcijaństwo, zwłaszcza katolicyzm to przecież klasyczny teizm).

Ależ ja nikomu nie wmawiam, że Bóg w rozumieniu religii chrześcijańskiej jest bezosobowy :)

Jak najbardziej jest Istotą posiadającą swoją osobowość :)

W naszym, ziemskim rozumieniu jest istotą duchową (bo chyba to określenie uznałeś za nadanie Mu formy), ale jeżeli chciałbyś wyjść poza krąg myślenia materialnego, to możesz zastanowić się, czy jest jakaś granica między materią a duchowością :)

Czy cielesność Jezusa zmartwychwstałego nie daje trochę do myślenia?

 

Tak więc Bóg jest jak najbardziej osobowy, przy czym nie jest niczym ograniczony :)

Być może trudno jest Ci to zrozumieć tak, jak Istotę Trójcy :)

Nie spotkałeś się nigdy z tym, że Kościół naucza o Bogu wszechmogącym, odwiecznym, niezmierzonym, nieogarnionym, czyli nieograniczonym?

Jeżeli nie, to po prostu nie znasz podstaw nauczania religii Kościoła Katolickiego. Być może cały czas "oglądasz budynek od zewnątrz" i na podstawie tych oględzin twierdzisz, że w środku jest pusty :)

 

Z tym się zgadzam, dałem to do zrozumienia we wcześniejszych postach, tylko nikt nie słucha ;)

Słucha, słucha, ale skoro Peyotl poruszyła zagadnienie... ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wiesz caliah, ja nie bez powodu poruszam pewne zagadnienia. Chciałam aby zainteresowani tą tematyka opowiedzieli jak pojmują "boga" i co wg nich za tą nazwą Bóg jest , jeśli mają jakiekolwiek wyobrażenie albo doświadczenia z tym związane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ja nikomu nie wmawiam, że Bóg w rozumieniu religii chrześcijańskiej jest bezosobowy :)

Jak najbardziej jest Istotą posiadającą swoją osobowość :)

W naszym, ziemskim rozumieniu jest istotą duchową (bo chyba to określenie uznałeś za nadanie Mu formy), ale jeżeli chciałbyś wyjść poza krąg myślenia materialnego, to możesz zastanowić się, czy jest jakaś granica między materią a duchowością :)

Czy cielesność Jezusa zmartwychwstałego nie daje trochę do myślenia?

Tak więc Bóg jest jak najbardziej osobowy, przy czym nie jest niczym ograniczony :)

Być może trudno jest Ci to zrozumieć tak, jak Istotę Trójcy :)

Nie spotkałeś się nigdy z tym, że Kościół naucza o Bogu wszechmogącym, odwiecznym, niezmierzonym, nieogarnionym, czyli nieograniczonym?

Jeżeli nie, to po prostu nie znasz podstaw nauczania religii Kościoła Katolickiego. Być może cały czas "oglądasz budynek od zewnątrz" i na podstawie tych oględzin twierdzisz, że w środku jest pusty :)

)

O matko... żartujesz sobie znowu? O.o Nie bądź niepoważna, doktrynę Twojego Kościoła znam wystarczająco dobrze. Więc po pierwsze - nie mówię o "materii", sferze materialnej w ogóle, cały czas mówię o duchowym wymiarze - nie zakładam, że Bóg, nawet w Twoim wyznaniu, objawia się w paczce czipsów. Cały czas mówię o poziomie duchowym, przecież mówimy o sferze niematerialnej... Więc Bóg w katolicyzmie, generalnie prawie w całym chrześcijaństwie, jest osobowy, przez co ograniczony, to bardzo proste. Nie możesz w rozmowie ze mną podpierać się doktryną KK, bo jest ona logicznie i filozoficznie sprzeczna - wewnętrznie sprzeczna, przez co niepoważna. I nie ma czegoś takiego jak "bo taka jest natura Boga, ze jest taki i taki" - no way caliah - w przypadku Boga musi być zasada wyłączonego środka. Innymi słowy to, że w katolicyzmie przypisuje się Bogu zarówno formę, jak i atrybut wszechobecności, jest filozoficznym absurdem i nie nadaje się do poważnego rozważania. W przypadku absolutu wszechobecność musi być absolutna - a w chrześcijaństwie nie jest. Bóg chrześcijański jest jakby naciąganym absolutem, bo nie spełnia "wymogów", jakkolwiek to zabrzmi:) Dlatego błędem jest twierdzenie, jakoby w chrześcijaństwie, zwłaszcza w katolicyzmie, Bóg był wszech wszech wszech. Nie działa u was żadne z tych trzech.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest takie logiczne wytłumaczenie ,na nielogiczne twierdzenie ,a mianowicie - Bóg Chrześcijański jak i Katolicki to Ciągle od wieków Przemijający CZAS ,czyli BÓG TO CZAS .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałam aby zainteresowani tą tematyka opowiedzieli jak pojmują "boga" i co wg nich za tą nazwą Bóg jest , jeśli mają jakiekolwiek wyobrażenie albo doświadczenia z tym związane.

Wydawało mi się, że taki temat już był, ale jeżeli nie, to może po prostu go załóż :)

 

O matko... żartujesz sobie znowu? O.o Nie bądź niepoważna, doktrynę Twojego Kościoła znam wystarczająco dobrze. Więc po pierwsze - nie mówię o "materii", sferze materialnej w ogóle, cały czas mówię o duchowym wymiarze - nie zakładam, że Bóg, nawet w Twoim wyznaniu, objawia się w paczce czipsów.

Pisząc o formie miałam na myśli formę duchową, w której wg Ciebie Kościół próbuje zamknąć Boga.

 

Problem w tym, że cały czas poruszasz się wśród definicji, a nie znasz żywej wiary w religii Kościoła Katolickiego. Nie tej powierzchownej, odklepywanej, ale tej którą żyją osoby żyjące nie religią, ale żywą wiarą.

Osoby, które zadały sobie trochę trudu, aby przejść przez tą barierę pozornego, powierzchownego automatyzmu znajdują Kościół poszukujący, badający, odkrywający. Tego Kościoła niestety nie znasz, a starasz się go zamknąć w jakichś schematach :)

 

Wbrew temu, co piszesz, osobowa natura Boga wcale Go nie ogranicza :)

Może dla Ciebie nie jest to takie proste, wszystko zależy od tego, w jaki sposób pojmujesz posiadanie osobowości.

Nawiązując do doktryny Kościoła, to już ona zakłada niemożliwość zrozumienia natury Boga przez człowieka, co jak widać się zdarza ;)

Natomiast to, że coś nie pasuje do Twojego widzenia świata, do Twojego sposobu myślenia, nie znaczy, że samo w sobie jest nielogiczne lub niepoważne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba odwracać kota ogonem, aby móc spojrzeć na daną sprawę z innego punktu widzenia, wystarczy, tak jak napisałam poniżej, w tym innym punkcie stać ;)

 

A Ciebie i tak lubię, niezalżenie od tego, jak bardzo chcesz mi czasem dokuczyć ;)

Pozdrawiam serdecznie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy ktoś wziął pod uwagę że na jeden problem można spojrzeć pod różnymi kątami ,i potem mając taką Wielowymiarową Świadomość czy Transcendentne Myślenie , myśleć o jednym i tym samym ale pojmować to tylko na swój sposób.

Dlatego nieraz nie idzie dojść do porozumienia .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba odwracać kota ogonem, aby móc spojrzeć na daną sprawę z innego punktu widzenia, wystarczy, tak jak napisałam poniżej, w tym innym punkcie stać ;)

 

A Ciebie i tak lubię, niezalżenie od tego, jak bardzo chcesz mi czasem dokuczyć ;)

Pozdrawiam serdecznie :)

 

Cóż za chrześcijańska serdeczność:>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kościół to jedna wileka instytuja która z wiarą ma coraz mniej wspólnego... no chyba że wiare w pieniądze... niestety

Pomniki złote kielichi monstrancje wielkie świątynie... a czy Bóg tego wymaga od chrześcijan???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby Doświadczając Człowieka ,Sprawdzić Jak Wielka Jest Jego Wiara I Miłość W Boga ,Którą On Sam Jest Nią Obdarzany W sposób Bezwarunkowy i Ile Cierpliwości Jest W Człowieku ,Mając Chwilowe Rozkosze Zmysłowe I Materialne Do Dyspozycji ,czy z czasem te Rozkosze Materialne Nie Przesłonią Mu Prawdziwej Boskiej Miłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw trzeba zadać pytanie :

Kto rządzi światem? Jeśli już odpowiecie sobie na to pytanie , to łatwiej będzie zrozumieć jakie religie sa wyznawane i dominujące we wszystkich państewkach które praktycznie nie maja nic do powiedzenia, a tylko teoretycznie są wolne. Pomijam te mniejszości etniczne , które żyją w buszu i nie sa brane pod uwagę, bo nie stanowią żadnego zagrożenia , ani nie są do czegoś potrzebne. Chociaż nawet i tam "słowo boże" dotarło , ale pewnie nie ma tam specjalnie dobrego gruntu żeby się rozprzestrzenić. W końcu takim dzikim nie potrzeba tak wiele do tego, żeby żyć w zgodzie z Duchem Wszechświata, więc i nie muszą tyle płacić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kościół to jedna wileka instytuja która z wiarą ma coraz mniej wspólnego... no chyba że wiare w pieniądze... niestety

Pomniki złote kielichi monstrancje wielkie świątynie... a czy Bóg tego wymaga od chrześcijan???

Dlatego trzeba umieć odróżnić instytucję kościoła od Kościoła, czyli wspólnoty ludzi wierzących.

 

Co do złotych kielichów, monstrancji itp. to Bóg tego nie wymaga i nie potrzebuje, ale ludzie którzy należą do Kościoła chcą, aby świątynia Boga, jej wystrój możliwie jak najbardziej oddawał cześć i chwałę Boga, w którego wierzą i któremu chcą oddawać cześć, m.in. poprzez złożone dary czy ofiary w postaci tychże kielichów, monstrancji, ornatów itp.

Tak jak urządzamy własne domy, tak samo tworzymy wystrój świątyni, która jest utożsamiana z domem Boga.

 

A tak przy okazji, to moim zdaniem bardziej strojne są choćby świątynie hinduistyczne i buddyjskie, nie mówiąc już o ilości stawianych pomników. I jakoś nikt się ich nie czepia. Czyżby oni mieli do tego prawo a Kościół Katolicki nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... a i przy okazji POLSKA jest świeckim państwem wieć dlaczego łoży milion na kościół???

O to zapytaj polityków, którzy podjęli taką decyzję :)

Kościół Katolicki jest wspólnotą otwartą, z którą identyfikują się ludzie o różnych poglądach politycznych i ekonomicznych.

Kościół naucza określonej drogi, a to co z tą nauką zrobią poszczególni ludzie zależy tylko i wyłącznie od ich woli. Czy to kapłan, czy człowiek świecki, każdy wg własnej woli kieruje swoim życiem.

 

Podstawą i treścią jest nauczanie Jezusa, reszta to interpretacje bardziej lub mniej udane...

 

.. księżna wiedzą o tym nie powiedzą NIE tylko ciągną ile wlezie żyją dużo lepiej niż przeciętny polak ...

Niedawno na taki zarzut postawiony na forum jakiejś gazety odpowiedział m.in. ksiądz wikariusz uprzejmie informując, że od swojego proboszcza otrzymuje 500 zł miesięcznie, które musi wystarczyć mu na wszystkie miesięczne wydatki (z wyjątkiem jedzenia, które ma zapewnione).

Znam wielu księży i jakoś na zauważyłam, żeby żyli na poziomie wyższym niż skromny.

 

Owszem są i tacy księża, którzy pomylili powołanie do kapłaństwa z biznesem, ściągają ile się da za każdą posługę i żyją wystawnie. Pytanie czy stwierdzenie jakiegoś odstępstwa upoważnia do stosowania uogólnień i głoszenia opinii krzywdzących osoby, które postępują właściwie?

Czy gdy nas ktoś wrzuca do jednego wora z osobami łamiącymi prawo, niemoralnymi itp. nie czujemy się skrzywdzenie, fałszywie, niesprawiedliwie pomówieni?

 

... organizują pielgrzymi a co mówi dekalog??? "Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną" A czy jest modlenie się do pomnika rzeźby...??? A bo to pomnik Jezusa... hmm ale do dalej ponik sterta kamienia do której się modlimy...

O ile się orientuję koszty pielgrzymek opłacane są przez samych pielgrzymujących z ich prywatnych pieniędzy, a nie z kasy państwowej lub choćby parafialnej. Natomiast pielgrzymka, jako forma modlitwy nie jest zakazana przez dekalog, gdyż ma na celu oddanie czci Bogu oraz pogłębienie wiary.

 

Problem interpretacji roli rzeźby i innych obrazów w Kościele omawiałam już w innych tematach, np. tu:

http://www.ezoforum.pl/chrzescijanstwo/40201-rok-2011-rokiem-nadziei-co-o-tym-sadziszz-2.html#post309731i tu:http://www.ezoforum.pl/chrzescijanstwo/40201-rok-2011-rokiem-nadziei-co-o-tym-sadziszz.html#post316780

oraz tu:http://www.ezoforum.pl/chrzescijanstwo/32297-pytanko-5.html#post248580 i tu: http://www.ezoforum.pl/chrzescijanstwo/32297-pytanko-5.html#post249432.

Ponieważ nie chce kopiować/powielać tekstów, jeżeli chcesz, zajrzyj do tych linków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

caliah, szkoda, że Kościół zrozumiał ideę przedstawiania danego bóstwa za pomocą rzeźby dopiero po wycięciu w pień europejskich pogan skupiających się na kulcie bóstw wyrażonych przez rzeźby. A dlaczego ich bili? Bo wierzyli w bałwany i kłaniali się im. Yyyy... Ale czy pogańscy bogowie to kamienie? Może jednak znaczą trochę (a może bardzo dużo) więcej?

Kościół robił i robi to, co jest wygodne. Niedługo znowu pozmieniają Pismo Święte, żeby im owieczki nie pouciekały. Za późno, panowie sukienkowi z papą szesnastym na czele. Za późno, bo sami się zagoniliście w sidła demokracji, naiwnej bezwarunkowej miłości i innych utopii bzdurnych, co wiara w nie zniszczy i instytucję KK i wiarę, którą głosi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

caliah, szkoda, że Kościół zrozumiał ideę przedstawiania danego bóstwa za pomocą rzeźby dopiero po wycięciu w pień europejskich pogan skupiających się na kulcie bóstw wyrażonych przez rzeźby.

Kościół zasady przedstawiania symboli dotyczących bóstw rozumie już od początku czasu opisanego w Starym Testamencie i nic się w tej kwestii nie zmieniło.

Inną natomiast sprawą jest temat chrystianizacji, w którym ewangelizacja, która powinna być głoszeniem dobrej nowiny była przez niektórych nadgorliwych "prowadzona metodą miecza", a nie tak jak uczył Jezusa pokojowym niesieniem Słowa.

 

Kościół robił i robi to, co jest wygodne. Niedługo znowu pozmieniają Pismo Święte, żeby im owieczki nie pouciekały.

Wybacz Tireno, ale powtarzasz bujdy z czegoś tam wyssane.

Pismo Święte w kanonie utworzonym w pierwszych wiekach istnieje niezmienione do dziś.

Każdy chętny może sięgnąć do najstarszych materiałów biblijnych i sprawdzić czy w odniesieniu do zapisów pierwotnych cokolwiek zostało zmienione.

Ten temat też był wałkowany w innych wątkach, ale tak poglądowo wspomnę, że najstarsze zapisy, jakimi dysponujemy pochodzą z II w. w odniesieniu do treści Nowego Testamentu. Jeżeli natomiast chodzi o Stary Testament do dysponujemy obecnie znacznie starszymi rękopisami.

 

Za późno, panowie sukienkowi z papą szesnastym na czele. Za późno, bo sami się zagoniliście w sidła demokracji, naiwnej bezwarunkowej miłości i innych utopii bzdurnych, co wiara w nie zniszczy i instytucję KK i wiarę, którą głosi.

Nie wiem co dokładnie miałeś na myśli...

Miłość bezwarunkowa to obraz Boga, więc trudno mówić tu o tym, że ktokolwiek dokądkolwiek się zagonił.

To nie utopia, a doskonałość, bo w niej zawiera się wszystko.

Ci, jak to się o księżach wyraziłeś, panowie sukienkowi, mają za zadanie pomóc ludziom tą Miłość odnaleźć, ale skuteczność tych poszukiwań zależy wyłącznie od woli ludzi, dla których ta droga jest przygotowana.

A sami księża, cóż, to również ludzie, którzy tak jak wszyscy pozostali mają do przejścia drogę tu i teraz, i nie od nich zależy czy ludzie będą poszukiwali wiary. Oni jedynie posługują tym, którzy już szukają, w związku z czym dopóki trwa "teraz" na nic nie jest za późno :)

Wiary nie zniszczy demokracja, ale ludzka niechęć do pracy nad sobą, pogoń za emocjami, lenistwo, zakłamanie.

Kościoła Katolickiego również nie zniszczy, gdyż istotą KK jest Wspólnota Ludzi Wierzących, a nie instytucja, która powstała na jego bazie jako nadbudowa administracyjna, która umożliwia tej wspólnocie spójne funkcjonowanie (komunikowanie się, wzajemna pomoc, działalność charytatywna itd.)

Co najwyżej dojdzie do oczyszczenia tej wspólnoty z tych letnich i "farbowanych", co zresztą już się obserwuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...