Skocz do zawartości

Terroryzm, zwierzęta, ucieczka?


OlkaaWwa

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Wam,

Ale macie bogate archiwum... x;) Miałam dziś drzemkę, w 2h miałam taki długi sen, że miałam szerokie pole do interpretacji - przeglądałam tu, i na sennik.biz.

Tyle różnych wykluczających się znaczeń, że już nie wiem, co to oznacza...

Toteż proszę o interpretację x:)

 

Tak realistyczny sen... Bałam się, ale i byłam zdecydowana. Dopiero pod koniec snu zorientowałam się, że to nie jawa.. x;>

 

Wstęp:

- jestem głucha, a w snach zawsze rozmawiam werbalnie x:/ co to może znaczyć? nie znoszę rozmawiać werbalnie, kocham migowy

- nie mieszkam z rodzicami od 8 lat, a ciągle mi się sni ich mieszkanie...

- mam narzeczonego, a mi się śnił znajomy, kompletnie mi obojętny, jak mnie macał... a ja byłam z tego zadowolona... hm..

 

 

U rodziców sporo ludzi się zebrało. Pamiętam, w pokoju Taty - nikogo nie było, ale chyba nocował tam koleś, który często chyłkiem wychodził i wchodził do mieszkania.

W pokoju siostrzyczki - ona, Tata, babcia (już nie żyje, i dotąd o niej nie śniłam.. hmm..), dużo zabawek, tu i ówdzie jakiś piesek, kotek.

W kuchni - Mama i siostra (środkowa)

W apartamencie - kilka osób, którym jednak się nie przyjrzałam.

W A sobie stałam, gdy poczułam cień spadającego obiektu z dachu. A w TV trwała relacja czegoś złego, nie pamiętam, że wojna? czy terroryzm? Nawet nie wiedziałam, czy to w Polsce, nie obchodziło mnie to, nie myślałam, że nas to spotka. I że to właśnie dziś, a konkretniej - za 10 minut.

Tak więc patrzę w TV, i potem idę do balkonu. Zdziwiona, widzę młode zwierzęta, 2 psy i dużo kotków. Kilka bardzo chudych, wszystkie bardzo ładne. Leżały stłoczone na balkonie. Pobiegłam do Mamy, pytając o co tu chodzi. Siostra mi powiedziała, że nie może ich dokarmiać, bo robi ich się coraz więcej i więcej (a mieszkają na 8 piętrze, skąd się wzięły pierwsze? x:>) Ja się ciskałam, że im skąpią na żarcie, na głupią wołowinę. Poleciałam do Taty, patrzę, bawi się z siostrzyczką.. Znowu zobaczyłam kolesia, jak się wślizgnął z głupawym uśmieszkiem, do przedpokoju. Cały w skórze.

No nic, wracam na balkon. Tym razem zwierząt było więcej, ledwo przeszłam. Wychyliłam się, i spojrzałam w dół.

Zobaczyłam.. trupa z urwaną nogą. Byłam zaskoczona, zdezorientowana, ale i machnęłam na to ręką.

Odwróciłam się i rozejrzałam po balkonie. Duuużo zwierząt. Drzwi balkonu otworzyły się, i weszła znajoma. Powiedziała, że wie, co się stało temu trupowi. Ja uśmiechnęłam się z powątpieniem. A ona, że wie, bo była u koleżanki na górze i ona jej to powiedziała. Ja nic, a mimo to Wiola opowiedziała. Ponoć jakaś awantura była, i koleś kolesia wypchnął zza balkonu. Pokiwałam głową - Takie jest życie.

Rozglądałam się z balkonu. Dziwne niebo, ciemnieje. Nagle zobaczyłam, że samolot duży, pasażerski, spadał w kierunku lasu, i tam wybuchnął. O kurczę!

Spojrzałam na zwierzęta i żal mi serce ściskał. Takie piękne... Patrzyłam, liczyłam młodziutkie, głaskałam koteczka. W końcu się zorientowałam, że wszystkie z napięciem wpatrywały się między balustrady w przestrzeń, w jeden punkt. Spojrzałam i ja. I znowu - jakiś mały samolocik, nie wiem, jak się nazywa, zataczał się i spadał.

Zaświtało mi w głowie - nie będzie dobrze, trzeba się szykować!

Wpadłam do mieszkania, i krzyczałam, że trzeba się pakować, wziąć najpotrzebniejsze rzeczy, a siostrzyczce wyjaśniłam, że mówiąc to, miałam na myśli ciepłe ciuchy i buty, a nie zabawki, które chciała wziąć. Zaczęłam się pakować, odwróciłam się, i znowu zobaczyłam tego kolesia, który ukradkiem wchodził do mieszkania. Podbiegłam do niego i zażądałam odpowiedzi na pytanie, co to ma być? co to za myszkowanie? On przeraził się, zbladł (a sądziłam, że bledszy być nie może), błagał wręcz oczami, żebym naprawdę dała spokój.

Jednak uparłam się, siłą wydarłam drzwi i weszłam do korytarza. Pusty.

Ledwie zdążyłam pomyśleć "Eee...", gdy z przedsionka z windą wyszedł facet z bronią. Rzuciła mi się w oczy, bo była lśniąca i WIELKA.

Dialog:

J: Och!

O: Po co wyszłaś na korytarz!

J: Co? ?

O: Chyba ten koleś wyraźnie Ci powiedział, żeby nie wychodzić?!

J: No, ekhm...?

O: Dobra, idziesz z nami!

I nagle zebrała się grupka ludzi. Wśród nich zobaczyłam znajomego, ha ha, z dłuższymi idiotycznie kręconymi włosami. Ale odczułam taką ulgę, widząc znajomą twarz, że cała reszta zrobiła się nieważna. Ten mrugnął do mnie "Też Cię porwali?" Odmrugnęłam, że tak, i przylgnęłam do niego. A ten złapał mnie za tyłek, i przycisnął do siebie. I ruszyliśmy, coraz więcej nas było. Wyszliśmy do klatki schodowej, umiejscowionej w innym miejscu niż w realu.

Cały czas mnie macał w tyłek x:> Trzeba pamiętać, że cały czas myślałam, że to real, dlatego nie walczyłam.

Ale.

Jak już byliśmy na klatce, baardzo szerokiej, zaczęliśmy schodzić w dół. Długo to trwało, było ciemno. Więc powiedziałam Piotrowi, żebyśmy skoczyli, szybciej zejdzie. On "OK", i skoczyliśmy. Spadaliśmy i spadaliśmy, ale zanim roztrzaskaliśmy się o ziemię, lekko go popchnęłam na balustradę schodów z parteru, tak, że wylądował w taki sposób, że usiadł na tej balustradzie (a spadliśmy z 6 pięter?), ja wylądowałam obok na nogach. Wtedy mniej więcej się zorientowałam, że to sen.

Na parterze bloku była bezładna zbieranina kobiet. Mężczyzn nagle wcięło, nie wiem, gdzie poszli. 3 były strażniczkami.

Rozglądałam się, i wyjrzałam z okienka. Coś się działo. Zanim zdążyłam zaplanować akcję, mój mózg powiedział "Koniec snu", i wyłaczył sen x;(

 

Przepraszam, widzę, że to naprawdę długi opis... Może częściową interpretację bym dostała...? x;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj OlkaaWwa, postaram się zinterpretować Twój sen.

 

Zdziwiona, widzę młode zwierzęta, 2 psy i dużo kotków. Kilka bardzo chudych, wszystkie bardzo ładne. Leżały stłoczone na balkonie. Pobiegłam do Mamy, pytając o co tu chodzi. Siostra mi powiedziała, że nie może ich dokarmiać, bo robi ich się coraz więcej i więcej (a mieszkają na 8 piętrze, skąd się wzięły pierwsze? x:>) Ja się ciskałam, że im skąpią na żarcie, na głupią wołowinę.

 

ten fragment może informować o tym, że są w Twoim otoczeniu osoby, które Ty uważasz za swoich przyjaciół, ale możliwe, że wcale tak nie jest. Może po prostu ktoś próbuje Cię w jakiś sposób wykorzystać, wzbudzając w Tobie współczucie, ponieważ wie, że jesteś dobrą osobą.

 

 

Wychyliłam się, i spojrzałam w dół.

Zobaczyłam.. trupa z urwaną nogą. Byłam zaskoczona, zdezorientowana, ale i machnęłam na to ręką.

 

Być może wrócą teraz jakieś nie załatwione sprawy z przeszłości, może to się odnosić do jakiejś sprawy, na której kiedyś bardzo Ci zależało, ale teraz nie jest to już dla Ciebie takie ważne, więc okażesz obojętność.

 

 

Jeśli chodzi o katastrofy samolotów, to myślę, że to dobry znak. Powinnaś teraz uwolnić się od kłopotliwych obciążeń, odprężyć się i wypocząć.

 

Tajemniczy mężczyzna... myślę, że to symbol jakiegoś chłopaka, którego lubisz, ale nie potrafisz jednoznacznie określić co do niego czujesz. czasami intensywnie o nim myślisz, a czasami w ogóle.

Dalsza cześć snu, mówi, że jesteś dość zdeterminowana, jeśli chodzi o kontakty z mężczyznami, może marzy Ci się stały związek??

Jesteś gotowa na poświęcenie dla drugiej osoby, ale działaj rozważnie, bo mogą wyniknąć jakieś nieporozumienia.

 

Mam nadzieję że choć trochę pomogłam.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć, Sephira, wielkie dzięki x:)

Mój narzeczony mówi, że ciągle daję się wykorzystywać, faktycznie, dobra jestem dla wszystkich, mówią "Walcie do Olki, zawsze pomoże". Jednak obecnie przechodzę zapalenie oskrzeli, już drugi tydzień mnie nie ma dla nikogo - he he...

Co do interpretacji trupa, faktycznie, muszę zaliczyć w końcu studia, ale już mi się nie chce studiować... starać się o przedłużenie sesji, pogadać z wykładowcami (o ile ich złapię), żeby przeegzaminowali mnie z odrabianych przedmiotów.. eh...

Dziękuję jeszcze raz x:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...