Skocz do zawartości

Czy ateiści naprawdę istnieją?


Gość mahadeva

Rekomendowane odpowiedzi

Gość mahadeva

Ateizm to termin wymyślony przez umysł, który jest narzędziem ego. Gdy zaczynamy wierzyć w Boga i uświadamiamy sobie Jego obecność w nas samych, to rozpoczyna się powolny proces odbierania władzy nad nami ze strony naszego ego aż do chwili oświecenia, kiedy ego umiera, zostaje unicestwione. Niektórzy twierdzą, że śmierć Chrystusa na krzyżu, to tak naprawdę było ukrzyżowanie ego. Każdy z nas podlega władzy niższego ja, ale zdarzają się chwile przebłysków nadświadomości, gdzieś tam przez ścianę iluzji przebija się świat wiecznych idei, boskiego piękna, miłości, dobroci . Jeśli zdarza ci się czasami podziwiać piękno zachodu czy wschodu słońca, byłeś oczarowany pięknem muzyki, zachwycił cię śpiew ptaków, widok pięknych krajobrazów, jeśli szczerze współczułeś cierpiącemu, podałęś rękę potrzebującemu pomocy, ogarnął cię szczery żal gdy kogoś skrzywdziłeś, to uwierz mi, nie jesteś żadnym ateistą. Ateizm to tylko termin, używany często niewłaściwie. Niektórzy myślą, że jak się nie związali z żadną religią, nie praktykują, nie wierzą w staruszka przebywającego gdzieś tam daleko w niebiosach to są ateistami. Ciężko nam myśleć o Bogu jako o czymś abstrakcyjnym, oderwanym od rzeczywistości. Atrybuty Boga to nieskończoność, wieczność, miłość, współczucie, dobro, piękno, szczęście, i jeśli ci nie są obce te terminy, to nie jest ci też obce pojęcie Boga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ateizm to termin wymyślony przez umysł, który jest narzędziem ego.

 

A czym jest Bóg? To tylko termin, wymyślony tysiące lat temu na określenie zjawisk, których ludzie nie potrafili zrozumieć.

 

 

Gdy zaczynamy wierzyć w Boga i uświadamiamy sobie Jego obecność w nas samych, to rozpoczyna się powolny proces odbierania władzy nad nami ze strony naszego ego aż do chwili oświecenia, kiedy ego umiera, zostaje unicestwione.

 

Pytanie czy ta rzekoma obecność boga w nas samych nie jest tylko iluzją, symulacją mózgu stworzoną wskutek podświadomych czy też nie, potrzeb zrozumienia pojęcia dobra i zła, posiadania jakiegoś życiowego drogowskazu, czasem ze zwykłej samotności.

 

Niektórzy twierdzą, że śmierć Chrystusa na krzyżu, to tak naprawdę było ukrzyżowanie ego.

 

Niektórzy sądzą, że był to jedynie Żydowski prorok, nic więcej.

 

Każdy z nas podlega władzy niższego ja, ale zdarzają się chwile przebłysków nadświadomości, gdzieś tam przez ścianę iluzji przebija się świat wiecznych idei, boskiego piękna, miłości, dobroci .

 

Każdy z nas podlega również naturalnym, prymitywnym instynktom, bez których jednak życie byłoby trudniejsze. Bezwarunkowa miłość matki do nowo narodzonego dziecka to efekt ewolucyjnego zaprogramowania, dziecko bez opieki by nie przetrwało, więc nasz gatunek długo by się nie utrzymał. Podobnie więzi rodzinne, popęd seksualny. Itd. Wiele zwierząt również ma np. poczucie empatii.

 

Jeśli zdarza ci się czasami podziwiać piękno zachodu czy wschodu słońca, byłeś oczarowany pięknem muzyki, zachwycił cię śpiew ptaków, widok pięknych krajobrazów, jeśli szczerze współczułeś cierpiącemu, podałęś rękę potrzebującemu pomocy, ogarnął cię szczery żal gdy kogoś skrzywdziłeś, to uwierz mi, nie jesteś żadnym ateistą.

 

Owszem, zdarza mi się. Szczególnie pasjonuje mnie widok rozgwieżdżonego nieba nocą. Wszystko to jest naprawdę bardzo piękne, ale czy to automatycznie oznacza, że Bóg istnieje? A co do tego współczucia, to jest to przystosowanie ewolucyjne, nie ma nic wspólnego z wiarą.

 

 

Ateizm to tylko termin, używany często niewłaściwie. Niektórzy myślą, że jak się nie związali z żadną religią, nie praktykują, nie wierzą w staruszka przebywającego gdzieś tam daleko w niebiosach to są ateistami.

 

Niektórzy za to święcie wierzą w słowa wszelakich kaznodziejów i teksty opisujące mitologię starożytnych. Ateiści opierają się na tym, co realne, możliwe do zbadania i zweryfikowania, nie na bajkach spisanych setki lat temu przez proroków mających, w porównaniu do naszego, znikome pojęcie o otaczającym nas świecie.

 

Ciężko nam myśleć o Bogu jako o czymś abstrakcyjnym, oderwanym od rzeczywistości. Atrybuty Boga to nieskończoność, wieczność, miłość, współczucie, dobro, piękno, szczęście, i jeśli ci nie są obce te terminy, to nie jest ci też obce pojęcie Boga.

 

Skąd wiesz, jakie są atrybuty Boga? Przyszedł do Ciebie z wizytą i ucięliście sobie miłą pogawędkę? Uważasz tak, bo zostałeś wychowany w wierze. Bo czytałeś różnorakie książki traktujące o tej tematyce. Można jakoś dowieść tego, co w nich napisano? Zweryfikować to, a nie ślepo wierzyć?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

HellVard

No cóż, miałem jakieś dziwne przeczucie, że pierwszy odpowiesz na ten post. Twoja odpowiedź pokazuje tylko siłę twojego ego. Zastanawiałeś się kiedyś, co przyciąga cię do takich postów, dlaczego reagujesz na nie? Odpowiedź jest właśnie, w poście. Myślę że tak naprawdę nie jesteś ateistą, że to tylko forma buntu przeciwko zakłamaniu i obłudzie chrześcijańskiego świata, ogólnie dewocji i fanatyzmowi wszelkich wyznań.

Edytowane przez mahadeva
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, akurat byłem przy kompie i zauważyłem ten temat. Gdybym włączył kompa dopiero wieczorem, to zapewne ktoś inny odpowiedziałby pierwszy :) Udzielam się w takich tematach, bo po prostu mnie ciekawią, lubię o nich dyskutować. Mam się wstrzymywać od odpowiedzi, żeby udowodnić, że panuję nad ego? Jestem ateistą, bo nie wierzę w Boga, ani w tego chrześcijańskiego, ani żadnego innego. Nie wierzę w reinkarnację, ani w istnienie duszy. Nie wierzę w żadne zjawiska nadprzyrodzone, po prostu nauka nie zna jeszcze odpowiedzi na wiele pytań. Ponadto uważam, że wiara nie jest potrzebna do życia, a źródło moralności nie leży w religii. Jak inaczej byś to określił, jeśli nie mianem ateizmu? Moje ego nie ma tu z tym za wiele wspólnego, takie są po prostu moje poglądy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy zaczynamy wierzyć w Boga i uświadamiamy sobie Jego obecność w nas samych, to rozpoczyna się powolny proces odbierania władzy nad nami ze strony naszego ego aż do chwili oświecenia, kiedy ego umiera, zostaje unicestwione.

Dobre.

Powiedz nam, skoro jesteś tego pewny na 100% - czyli wiesz.

Skąd możesz to wiedziec?

Doświadczyłeś całości procesu?

Nie masz już ego?

To gratuluję - wynika z tego, że poznałeś Boga.

 

Skąd wiesz, jakie są atrybuty Boga? Przyszedł do Ciebie z wizytą i ucięliście sobie miłą pogawędkę?

Ja też jestem ciekawa odpowiedzi.

Jak poznałeś atrybuty Boga?

Wyobrażam sobie, że trudno jest Go opisać. Dlatego pytam o proces poznawania.

 

Jeśli zdarza ci się czasami podziwiać piękno zachodu czy wschodu słońca, byłeś oczarowany pięknem muzyki, zachwycił cię śpiew ptaków, widok pięknych krajobrazów, jeśli szczerze współczułeś cierpiącemu, podałęś rękę potrzebującemu pomocy, ogarnął cię szczery żal gdy kogoś skrzywdziłeś, to uwierz mi, nie jesteś żadnym ateistą.

 

Jak rozumiesz związek Boga z naturą? Kim dla Ciebie jest Bóg?

To bardzo istotne dla dyskusji – każdy ma swoje wyobrażenie.

 

Ateista, czyli człowiek, który nie wierzy w (istnienie) Boga/bóstwa. (nie wdając się w zbędne szczgóły)

Wyjaśnij, proszę, dlaczego akurat ateista miałby nie być człowiekiem - każdy ma jakiś zmysł estetyczny, uczucia. To naturalne.

 

Można jakoś dowieść tego, co w nich napisano? Zweryfikować to, a nie ślepo wierzyć?

Celne pytanie. Weryfikacja :) – lubię to słowo.

 

Mahadeva, podziel się wiedzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

HellVard

No OK. Cenię sobie twoje posty, bo ludzi tu na forum i nie tylko na forum traktuję jak lustro, widzę w nich to, co sam muszę przepracować. Jeśli chodzi o zjawiska nadprzyrodzone, to są one właśnie tak dlatego, że nauka jeszcze nie ma dostatecznych instrumentów potrzebnych do ich badań, a gdy je znajdzie będą uważane za powszechne, stracą swoją nadprzyrodzoność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Ateista, czyli człowiek, który nie wierzy w (istnienie) Boga/bóstwa. (nie wdając się w zbędne szczgóły)

Wyjaśnij, proszę, dlaczego akurat ateista miałby nie być człowiekiem - każdy ma jakiś zmysł estetyczny, uczucia. To naturalne.

 

Mój post nie miał na celu pokazanie ci, że nie jesteś człowiekiem, tylko że nie jesteś tak naprawdę ateistką, jedynie tak się określasz, bo to jest wygodne dla twojego ego. Zbyt emocjonalnie podchodzisz do moich wypowiedzi, z góry zakładasz że nie mam racji i nawet ci się nie chce poświęcić chwili czasu, żeby przemyśleć to co piszę. Czyżbyś czuła się tak, jakbyś pozjadała wszystkie rozumy świata?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój post nie miał na celu pokazanie ci, że nie jesteś człowiekiem, tylko że nie jesteś tak naprawdę ateistką, jedynie tak się określasz, bo to jest wygodne dla twojego ego.

Gdzie napisałam, że jestem ateistką?

Zbyt emocjonalnie podchodzisz do moich wypowiedzi, z góry zakładasz że nie mam racji

Gdybym zakładała, że nie masz swoich racji, że nie wierzysz, w to, co piszesz, nie pytałabym Cię o nic.

Chcę się dowiedziec, co myślisz na dany temat - zwłaszcza, że jest dla Ciebie interesujący - sam go założyłeś, więc zakładam, że chcesz się podzielic tym, co wydaje Ci się słuszne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Dobre.

Powiedz nam, skoro jesteś tego pewny na 100% - czyli wiesz.

Skąd możesz to wiedziec?

Doświadczyłeś całości procesu?

Nie masz już ego?

To gratuluję - wynika z tego, że poznałeś Boga.

Gdybym nie był już pod wpływem ego, nie wchodziłbym już na to forum, moje poszukiwania by się skończyły. Odpowiadam choć rozumiem, że to było pytanie retoryczne, taka mała drwina.

Ja też jestem ciekawa odpowiedzi.

Jak poznałeś atrybuty Boga?

Wyobrażam sobie, że trudno jest Go opisać. Dlatego pytam o proces poznawania.

Swoją wiedzę teoretyczną czerpię z książek, jak chociażby "Bhagawadgita", książek Paramahansy Joganandy, Sathya Sai Baby, Wiwekanandy, Sivanandy i wielu innych. Niestety raczej ich nie polecam, bo jest to podejście do Boga i do ego typowo hinduistyczne. Trzeba mieć otwarty umysł żeby ktoś, kto się wychował w chrześcijaństwie czerpał wiedzę z innych religii, tym bardziej, jeśli ktoś uważa Hindusów za pogan (mówię tu ogólnie bez wytykania palcami). Najlepiej traktować to jak filozofię życiową a nie przekonania religijne. Tą wiedzę konfrontuję potem z rzeczywistością, sprawdzam jej prawdziwość na tyle ile się da. Cenię sobie medytację, to poznawanie siebie od wewnątrz, to najlepszy sposób, by odnaleźć Boga w sobie, jeśli się go oczywiście szuka.

Jak rozumiesz związek Boga z naturą? Kim dla Ciebie jest Bóg?

Jest takie powiedzenie hinduskie, że gdyby Bóg chciał się ukryć przed człowiekiem, to schował by się właśnie w człowieku, tu go nikt nie będzie szukał. Natura, piękne krajobrazy to tylko inspiracja do poszukiwań, szukać Boga trzeba w swoim wnętrzu, a w tym pomocna jest medytacja. Zdarzają się takie momenty podczas medytacji, że czuje się więź z wszelkim życiem, z całym światem. To trzeba po prostu wypróbować. Moje posty nie mają na celu nikogo denerwować, to raczej tematy do przemyśleń, często robię to sam dla siebie, dziś coś piszę na forum a na drugi dzień mam odpowiedź, pojawia się ni stąd ni zowąd.

Edytowane przez mahadeva
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva
Znam jedna ateistkę. Choć nie do końca. W Boga nie wierzy, ale w pieniądz wierzy bardzo :D

 

Czyli jednak istnieją. Cała teoria legła w gruzach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadam choć rozumiem, że to było pytanie retoryczne, taka mała drwina.

Pytałam, żeby upewnić się, że dobrze się rozumiemy. Dalej wyjaśnię, do czego zmierzam - skoro podstawowe twierdzenie zostało zweryfikowane

 

Gdybym nie był już pod wpływem ego, nie wchodziłbym już na to forum, moje poszukiwania by się skończyły.

Tak?

Czy sądzisz, że w momencie wyzbycia się ego wiedziałbyś już wszystko? Może jesteś zdania, że wiedza doprowadza się do wyzbycia się ego? A może uważasz, że konsekwencją wyzbycia się ego jest wiedza?

 

Tą wiedzę konfrontuję potem z rzeczywistością, sprawdzam jej prawdziwość na tyle ile się da.

Podziel się wnioskami. Chętnie poczytam.

Może przeglądając się w tym lustrze, coś zobaczysz?

Co Ci szkodzi.

 

Niestety raczej ich nie polecam, bo jest to podejście do Boga i do ego typowo hinduistyczne.

To mnie zachęciłeś ;).

Czytasz coś, czego nie polecasz?

Ale faktycznie, teraz jestem naprawdę zaciekawiona.

 

Cenię sobie medytację, to poznawanie siebie od wewnątrz, to najlepszy sposób, by odnaleźć Boga w sobie, jeśli się go oczywiście szuka.

Nie Ty jeden cenisz medytację :).

 

(…)szukać Boga trzeba w swoim wnętrzu, a w tym pomocna jest medytacja. Zdarzają się takie momenty podczas medytacji, że czuje się więź z wszelkim życiem, z całym światem. To trzeba po prostu wypróbować.

Nie zakładaj, że nie wiem, o czym mówisz. :)

Rozumiem - kiedyś przydarzyło mi się takie "coś".

Z obecnej perspektywy to zwyczajne odczucie.

Ta więź po prostu jest. Normalne. Zawsze tak było.

Nikt nie posiada autonomii. Nie ma odizolowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli jednak istnieją. Cała teoria legła w gruzach.

 

Są, są. Trochę mnie to przeraża. A historia tej osoby jest taka: urodzona katoliczka - wszystkie sakramenty, potem była Świadkiem Jehowy, a potem została ateistką. Od jakiś ponad 10 lat ateistka zagorzała.

Tak a propo, to ja sobie myślę, że lekko żyć bez żadnych zasad. Robisz co chcesz, a co potem, potem choćby ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Typowe podejście. Ateiści (nie wszyscy oczywiście) to nie hedonistyczne świnie dbające tylko siebie i plujące na wszelką moralność. To, że nie wierzą w żadne wyimaginowane bóstwo, nie oznacza, że nie kierują się w życiu żadnymi zasadami ;) Ateiści często bardziej szanują życie i drugiego człowieka, właśnie dlatego,że mają świadomość, że żyje się tylko raz. Słyszeliście kiedyś, by ateiści mordowali ludzi, ze względu na wyznanie? Nie, takie coś nie ma miejsca, a nawet jeśli, to są to naprawdę pojedyncze przypadki. A ludzie religijni? Wyrzynali się od wieków i robią to nadal. Religia miesza ludziom w głowach,pozbawia zdrowego rozsądku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Typowe podejście. Ateiści (nie wszyscy oczywiście) to nie hedonistyczne świnie dbające tylko siebie i plujące na wszelką moralność. To, że nie wierzą w żadne wyimaginowane bóstwo, nie oznacza, że nie kierują się w życiu żadnymi zasadami ;) Ateiści często bardziej szanują życie i drugiego człowieka, właśnie dlatego,że mają świadomość, że żyje się tylko raz. Słyszeliście kiedyś, by ateiści mordowali ludzi, ze względu na wyznanie? Nie, takie coś nie ma miejsca, a nawet jeśli, to są to naprawdę pojedyncze przypadki. A ludzie religijni? Wyrzynali się od wieków i robią to nadal. Religia miesza ludziom w głowach,pozbawia zdrowego rozsądku.

 

A gdzie ja napisałam , że ona lata z nożem, czy z czymkolwiek i zabija ludzi? A zasad, to można mieć wiele, jak i można nie mieć żadnych. Te zasady dotyczą np. codziennego życia, szacunku do sąsiada czy do rodziny itp sprawy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Czy sądzisz, że w momencie wyzbycia się ego wiedziałbyś już wszystko? Może jesteś zdania, że wiedza doprowadza się do wyzbycia się ego? A może uważasz, że konsekwencją wyzbycia się ego jest wiedza?

 

Czytam książki, zdobywam wiedzę, żeby mieć natchnienie do dalszych poszukiwań i tylko taką wiedzę ostatnio przyswajam, nie chcę sobie po prostu robić śmietnika z umysłu. Najpierw wiedza, a potem obserwacja siebie, swoich zachowań, zachowań innych i wzajemnych relacji z innymi. Jest wiele sposobów na okiełznanie ego, są to różne odmiany jogi, można służyć innym całe życie - karmajoga (np. Matka Teresa), można oddawać cześć Bogu - bhaktijoga, poprzez zdobywanie wiedzy duchowej - dźńanajoga, ale to ponoć jedna z trudniejszych dróg, i wiele innych. Samo zdobywanie wiedzy może mieć skutek odwrotny, może jeszcze bardziej rozdymać ego, gdy nic nie robisz tylko popisujesz się swoją elokwencją przed innymi. Z kolei wyzbycie się ego nie powoduje z tego co wiem, że stajemy się wszechwiedzący, wiemy po prostu po co tu jesteśmy na tym świecie, na czym polega życie i czujemy nasz związek z innymi i z Bogiem.

 

To mnie zachęciłeś ;).

Czytasz coś, czego nie polecasz?

Ale faktycznie, teraz jestem naprawdę zaciekawiona.

 

No fakt. Ostatnio przeczytałem ciekawą książkę gdzie ego to główny wątek, oderwaną od wszelkich religii więc czytać ją może każdy, to "Więcej niż tu i teraz" Jorge Blaschke. Polecam też "Starożytne klucze radości" Tomislav Tomić ogólnie o rozwoju. O różnych odmianach jogi polecam "Duchowe systemy jogi i ich odwieczne praktyki" - S. K. Das

 

Nie zakładaj, że nie wiem, o czym mówisz

 

Jeśli tak to odebrałaś to sorki, po prostu pytasz a ja prezentuję swój punkt widzenia, swoją filozofię życiową. Staram się być otwarty na nowe, ciekawią mnie różne podejścia do duchowości, i nie zakładam, że moja ścieżka jest najlepsza, jast jedną z wielu tak jak są różne odmiany jogi prowadzące do tego samego celu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(…)nie chcę sobie po prostu robić śmietnika z umysłu.

Przecież ciągle jesteśmy bombardowani przez masę komunikatów, w każdej chwili.

Trzeba nie lada świadomości, żeby zachowywać w miarę "czysty umysł", nie odmawiając sobie przy okazji otwartości na coś nowego.

 

 

Najpierw wiedza, a potem obserwacja siebie, swoich zachowań, zachowań innych i wzajemnych relacji z innymi.

Rozumiem, ze tak widzisz również dochodzenie do prawdy?

Najpierw wiedza – obserwacja- weryfikacja?

Nasuwa mi się pytanie – na jakiej podstawie stwierdzasz, że jakaś wiedza jest warta „tego procesu”?

Przecież teoria z początku bezsensowna w ocenie uwarunkowanego umysłu może okazac się prawdziwa.

 

 

Ostatnio przeczytałem ciekawą książkę gdzie ego to główny wątek, oderwaną od wszelkich religii więc czytać ją może każdy, to "Więcej niż tu i teraz" Jorge Blaschke.

Uważam, że każdą książkę, czytać może każdy :)

Najwyżej nic nie zrozumie lub utwierdzi się w starych przekonaniach. Albo i to i to :)

Swoją drogą przeczytałam krótki udostępniony fragmencik książki.

Tezy stawiane brzmią sensownie, jeżeli przyjmiemy za pewnik istnienie „ja”.

Dla mnie cała literatura, która przyjmuje takie założenie nie będzie opierała się na zweryfikowanej przeze mnie informacji. Nie oznacza to, że dalej nie nalezy sprawdzać kolejnych twierdzeń :)

 

 

Staram się być otwarty na nowe, ciekawią mnie różne podejścia do duchowości, i nie zakładam, że moja ścieżka jest najlepsza, jast jedną z wielu tak jak są różne odmiany jogi prowadzące do tego samego celu.

O, wrócimy do tematu, bo się zagalopowałam :)

Z tego, co napisałeś wynika taki wniosek, że masz wypracowane wyobrażenie na temat Boga i oświecenia.

Stwierdzasz, że proces dążenia do oświecenia polega na tym, że ego jest zwalczane.

Swoją drogą – jak siły boskie mogą pomóc w tym procesie?

Dopytam – kto miałby uwierzyć w Boga? Ego?

Idąc dalej w tym toku rozumowania – nie wiesz nic pewnego o Bogu (na ile Twój osąd jest pewny – nie wiesz – ego).

Piszesz o Jego atrybutach opierając się na cudzej wiedzy (która też może mieć korzenie w ego) – jesteś w stanie stwierdzić jej prawdziwość?

Prezentujesz nam w części nie swoje doświadczenia, ale tezy stawiane przez ludzi, których uważasz za autorytety, albo uznajesz ich słowa za prawdziwe, bo brzmią zgodnie z Twoją interpretacją tego co przyniosło Ci życie.

Odnośnie ateizmu, to zgodnie z tym, co zakładasz, faktycznie nie ma takich ludzi.

Tylko jak określic tych (jeśli już chcemy), którzy nie wierzą w konkretnego Boga, a zachwyca ich świat i ludzie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Przecież ciągle jesteśmy bombardowani przez masę komunikatów, w każdej chwili.

Trzeba nie lada świadomości, żeby zachowywać w miarę "czysty umysł", nie odmawiając sobie przy okazji otwartości na coś nowego.

 

Telewizję jak oglądam, to wyszukane programy, to co mnie w danej chwili interesuje, jak nic nie znajduję ciekawego to jej po prostu nie oglądam. Przy kupnie książki zdaję się na intuicję, często od razu widzę patrząc na tytuł, że to jest właśnie to. Unikam głupich rozmów, gadania dla samego gadania, zwykłej paplaniny.

 

Nasuwa mi się pytanie – na jakiej podstawie stwierdzasz, że jakaś wiedza jest warta „tego procesu”?

Przecież teoria z początku bezsensowna w ocenie uwarunkowanego umysłu może okazac się prawdziwa.

 

Nauczyciel, żeby być wiarygodnym musi zachowywać się stosownie do tego co sam naucza. W szkole nauczyciel, który mi mówił, że palenie jest szkodliwe a sam nie rozstawał się z papierosem stawał się niewiarygodny, jego pouczanie to były tylko puste słowa. Mistrz duchowy, który żyje według własnej nauki staje się godny zaufanie, to jest moje kryterium oceny wiarygodności teorii, którą przekazuje uczniom.

 

Uważam, że każdą książkę, czytać może każdy :)

Najwyżej nic nie zrozumie

 

Wiesz, że sobie to dzisiaj rano uzmysłowiłem po wymianie zdań z Tobą, że wydobywasz z mojego umysłu wiedzę, która do pewnego stopnia była martwa, wypowiadam słowa, a dopiero po jakimś czasie zaczynam rozumieć ich sens. Zauważyłem, że tak działa to forum, piszę coś i po jakimś czasie dopiero zaczynam rozumieć sens tego co napisałem, tak jakbym sam sobie odpowiadał na własne pytania.

 

Dopytam – kto miałby uwierzyć w Boga? Ego?

 

Ego jest tym ostatnim, które chce w ogóle słyszeć cokolwiek o Bogu. Ego same chce być bogiem. Na pewno nie raz się przyłapałaś na tym, że chciałabyś być wszędzie pierwsza, najlepsza, najmądrzejsza, najpiękniejsza, być tą naj. Takie jest właśnie ego. Chrystus to podkreślał, że pierwsi będą ostatnimi, ostatnimi u Boga, bo nie żyją dla Boga tylko dla własnego ego, dlatego śmierć ego to obudzenie w sobie boskości.

 

Idąc dalej w tym toku rozumowania – nie wiesz nic pewnego o Bogu (na ile Twój osąd jest pewny – nie wiesz – ego).

Piszesz o Jego atrybutach opierając się na cudzej wiedzy (która też może mieć korzenie w ego) – jesteś w stanie stwierdzić jej prawdziwość?

Prezentujesz nam w części nie swoje doświadczenia, ale tezy stawiane przez ludzi, których uważasz za autorytety, albo uznajesz ich słowa za prawdziwe, bo brzmią zgodnie z Twoją interpretacją tego co przyniosło Ci życie.

 

Dobra książka w jakimś tam stopniu potrafi zastąpić guru, nauczyciela duchowego. Guru ma swojego ucznia, a uczeń ciągle poddaje go próbie, sprawdza prawdziwość jego nauk, czy jest prawdziwym guru czy oszustem. Bystry uczeń zorientuje się że coś jest nie tak, bezmyślny uczeń przyciągnie do siebie bezmyślnego guru, na tym to polega, trzeba polegać na sobie, na swoich możliwościach oceny sytuacji, innej możliwości nie ma. Jeśli dokonamy złych wyborów, życie nam samo to pokaże, poniesiemy karę za swoją ignorancję.

 

Odnośnie ateizmu, to zgodnie z tym, co zakładasz, faktycznie nie ma takich ludzi.

 

Wydaje mi się, że każdy szuka Boga, szuka szczęścia, piękna, miłości, przynajmniej gdzieś tam w sercu tego pragnie, inaczej by się nie urodził jako człowiek.

 

Tylko jak określic tych (jeśli już chcemy), którzy nie wierzą w konkretnego Boga

 

Tak naprawdę, to ograniczony umysł wymyśla sobie formy Boga, jako kogoś podobnego do człowieka bo czegoś większego nie jest w stanie pojąć. Jak zrozumieć nieskończoność, to coś co przekracza nasze możliwości, ale taki jest właśnie Bóg, nieskończony, wszechwiedzący, wszechpotężny itd. Ja jestem z wykształcenia matematykiem, a nieskończoność to termin w matematyce używany na co dzień, więc być może jest mi łatwiej zrozumieć ideę nieskończoności.

 

a zachwyca ich świat i ludzie?

 

Szukać Boga można na wiele sposobów, można Go dostrzegać w każdym człowieku, tak jak Chrystus, widział Boga nawet w największych grzesznikach.

Twoja wnikliwość to ciekawe podejście do życia, chyba mi tego właśnie brakuje, takiej postawy.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mistrz duchowy, który żyje według własnej nauki staje się godny zaufanie, to jest moje kryterium oceny wiarygodności teorii, którą przekazuje uczniom.

Żyć według jakiś zasad jest prosto, jeśli się w nie wierzy.

Nauki, teorie nie muszą być zgodne z prawdą wyłącznie dlatego, że ktoś ich przestrzega.

Wierząc można błądzic.

 

Ego jest tym ostatnim, które chce w ogóle słyszeć cokolwiek o Bogu.

W takim układzie kto musi uwierzyć w Boga?

 

Chrystus to podkreślał, że pierwsi będą ostatnimi, ostatnimi u Boga, bo nie żyją dla Boga tylko dla własnego ego, dlatego śmierć ego to obudzenie w sobie boskości.

Hmmm… ciekawe zagadnienie mi wpadło do głowy.

Jesteś zdania, że każdy ma w sobie ego?

A dzieci?

Noworodek nie ma „ja”. Nikt mu tego jeszcze nie wmówił.

A nawet, załóżmy, że istnieje jakieś „ja”, które jest tym noworodkiem, to przecież dziecko i tak nie może mieć ego.

Nikt go nie nauczył, nikt mu nie pokazał, wpoił, jak to jest być tym naj itp. Jeszcze nie.

 

Jeśli dokonamy złych wyborów, życie nam samo to pokaże, poniesiemy karę za swoją ignorancję.

Zgadzam się, ale dla mnie te "złe" wybory, tak naprawdę są tylko kolejnymi doświadczeniami. Nie użyłabym słowa kara - kojarzy mi się z poczuciem winy, czymś negatywnym. Przecież takie wybory są konieczne, żeby móc się czegoś nauczyc.

Życie weryfikuje :)

 

(…) nieskończoność to termin w matematyce używany na co dzień, więc być może jest mi łatwiej zrozumieć ideę nieskończoności.

Idę się uczyc matmy :)

 

Twoja wnikliwość to ciekawe podejście do życia, chyba mi tego właśnie brakuje, takiej postawy.

Nie, jak na mój gust niczego Ci nie brakuje ;) Mam na myśli – wystarczy poszukac.

Nic nie musisz w sobie reformowac, żeby dojśc do prawdy - "czegoś" logicznego, jasnego i poznawalnego, prawda? :)

 

Również ciepło pozdrawiam :)

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Żyć według jakiś zasad jest prosto, jeśli się w nie wierzy.

Nauki, teorie nie muszą być zgodne z prawdą wyłącznie dlatego, że ktoś ich przestrzega.

Wierząc można błądzic.

 

Poszukiwania rozpocząłem w nadzień znalezienia przyczyny ludzkiego cierpienia. Każdy człowiek pragnie szczęścia, inaczej życie traci sens. Interesują mnie ci nauczyciele, którzy są w stanie wskazać uczniowi, jak ma to szczęście odnaleźć. Jeśli człowiek widzi, że to skutkuje, teoria okazała się słuszną. Przyczyną cierpień są ludzkie pragnienia a umysł ludzki uwielbia je tworzyć, wciąż nowe, dopiero zaspokoiliśmy jedno pragnienie a pojawia się na jego miejscu kilka nowych, więc okiełznanie umysłu, to ograniczenie pragnień. Umysł z kolei to narzędzie ego, więc okiełznanie umysłu to okiełznanie ego.

 

W takim układzie kto musi uwierzyć w Boga?

 

Żeby poznać Boga trzeba wyciszyć umysł by nie podążał wiecznie za pragnieniami. Jogini twierdzą, że w ciszy Twojego umysłu Bóg do Ciebie przemówi. Dlatego taka pomocna jest medytacja, bo uspokaja myśli. Kluczową role odgrywa tu oddech, im spokojniejszy tym wolniej płyną myśli. Chodzi tu o te myśli, nad którymi nie masz kontroli. Siedzisz sobie np na lekcji, pełne skupienie, nagle umysł staje się rozkojarzony i pojawia się masa myśli na różny temat, co będzie na obiad, gdzie by tu iść na zakupy itd.

 

Hmmm… ciekawe zagadnienie mi wpadło do głowy.

Jesteś zdania, że każdy ma w sobie ego?

A dzieci?

Noworodek nie ma „ja”. Nikt mu tego jeszcze nie wmówił.

A nawet, załóżmy, że istnieje jakieś „ja”, które jest tym noworodkiem, to przecież dziecko i tak nie może mieć ego.

Nikt go nie nauczył, nikt mu nie pokazał, wpoił, jak to jest być tym naj itp. Jeszcze nie.

 

Ja wierzę w reinkarnację. Dusz ludzka przenosi wzorzec naszego ego z poprzedniego życia do następnego, na tym etapie gdzie skończyliśmy poprzedni żywot rozpoczynamy kolejny.

 

Nie użyłabym słowa kara - kojarzy mi się z poczuciem winy, czymś negatywnym. Przecież takie wybory są konieczne, żeby móc się czegoś nauczyc.

 

Jeśli dokonamy złych wyborów, życie nam samo to pokaże, poniesiemy konsekwencje własnej głupoty. Może teraz lepiej?

Miałem ciekawy sen po tych rozmowach z Tobą, ale nie mogę go sobie do końca przypomnieć, i była w nim jakaś symbolika, której jeszcze nie rozgryzłem. Motyw był taki, że ludzkie ego było w tym śnie równoznaczne z szatanem. Muszę najpierw ten sen przeanalizować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy człowiek pragnie szczęścia, inaczej życie traci sens

Ciekawe stwierdzenie.

Bez szczęścia życie traci sens, czy jeżeli człowiek nie pragnie szczęścia, to życie nie ma sensu?

Frapująca kwestia.

A jaki sens ma życie?

Wybacz tak ogólne pytanie.

 

Przyczyną cierpień są ludzkie pragnienia a umysł ludzki uwielbia je tworzyć, wciąż nowe, dopiero zaspokoiliśmy jedno pragnienie a pojawia się na jego miejscu kilka nowych, więc okiełznanie umysłu, to ograniczenie pragnień. Umysł z kolei to narzędzie ego, więc okiełznanie umysłu to okiełznanie ego.

 

Zgadzam się, że umysł nie jest nauczony dyscypliny.

Czy ograniczenie pragnień daje wolność? Czy pozostaje warunkiem, który można uznać za ograniczenie? :)

Umysł jest narzędziem ego? W takim układzie czym jest to ego? To jakiś niematerialny punkt, który mówi Ci, poprzez umysł, co masz robic?

Kto Ci go wszczepił?

 

Wierzysz w reinkarnację.

Według Ciebie, wszystko, co istnieje ma jakąś duszę, która się ciągle „rozwija”?

Czy jest to proces, który miał początek? Skoro oświecenie miałoby być jego końcem, to wnioskuję, że tak.

Chodzi mi o moment, w którym dusza po raz pierwszy „otrzymuje” ciało człowieka.

Nie wiem zbyt wiele o tej koncepcji, czyżby dusza była już w tym momencie „skażona”?

Co to powoduje?

Już ma na swoim koncie „bilans ujemny”?

Sądzisz, że tylko człowiek ma wolną wolę? To jak może dusza zostać zarażona złem, które nie jest jej winą?

Dusza może być nośnikiem zła?

Na starcie była „neutralna”?

Jeśli tak, to zatraciła oświecenie. To możliwe?

Jeśli nie, to kto ją skazał na cierpienie?

 

Żeby poznać Boga trzeba wyciszyć umysł by nie podążał wiecznie za pragnieniami.

A kto miałby uciszać umysł? Twoja dusza? Swoją drogą pisałeś, że jesteś nadświadomością, czy dla Ciebie jest to synonim dla duszy?

To wyjaśnij mi, dlaczego, mimo tego, że dążysz do oświecenia, dusza (bądź coś, co ucisza umysł)nie pogromiła ego.

W czym jest problem?

 

Kluczową role odgrywa tu oddech, im spokojniejszy tym wolniej płyną myśli. Chodzi tu o te myśli, nad którymi nie masz kontroli

To wszystko jest ze sobą połączone.

„Maltretując” oddech (skupiając się na nim, żeby był głębszy i spokojniejszy) może powstać odwrotny do zamierzonego efekt.

Ja przyznaję się do braku kontroli. Totalnie, absolutnie i definitywnie :)

 

Motyw był taki, że ludzkie ego było w tym śnie równoznaczne z szatanem.

:) to musiał być ciekawy sen.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Ciekawe stwierdzenie.

Bez szczęścia życie traci sens, czy jeżeli człowiek nie pragnie szczęścia, to życie nie ma sensu?

Frapująca kwestia.

 

Każdy poszukuje szczęścia, nie znam takiego człowieka który by postępował inaczej. Ludzie wiecznie nieszczęśliwi i cierpiący sami tak to często określają, że dla nich życie straciło sens.

 

A jaki sens ma życie?

 

Dla mnie to poszukiwanie Boga, rozwój duchowy, samodoskonalenie.

 

Chodzi mi o moment, w którym dusza po raz pierwszy „otrzymuje” ciało człowieka.

Nie wiem zbyt wiele o tej koncepcji, czyżby dusza była już w tym momencie „skażona”?

Co to powoduje?

Już ma na swoim koncie „bilans ujemny”?

Sądzisz, że tylko człowiek ma wolną wolę? To jak może dusza zostać zarażona złem, które nie jest jej winą?

Dusza może być nośnikiem zła?

Na starcie była „neutralna”?

Jeśli tak, to zatraciła oświecenie. To możliwe?

Jeśli nie, to kto ją skazał na cierpienie?

 

Kiedyś przed medytacją poprosiłem Boga, żeby mi wytłumaczył, dlaczego mnie wysłał w ten świat, gdzie na każdym kroku można spotkać cierpienie, zło. Odpowiedź była taka, taka nagła myśl która mi przyszła do głowy, że to ja sam się tu wysłałem, że wszyscy stanowimy jedno z Bogiem, taki jeden wielki umysł, że decyzja Boga o tym, że mam poznać pojęcie dobra i zła poprzez cykl reinkarnacyjny, była tożsama z moją decyzją. W matematyce są takie obiekty, na przykład figury geometryczne, które w przestrzeni trójwymiarowej wyglądają na oddzielne, ale w przestrzeniach wyższego rzędu, np czterowymiarowej czy pięciowymiarowej są ze sobą połączone. Być może podobnie jest z ludźmi, w przestrzeni trójwymiarowej stanowią oddzielne byty, ale w rzeczywistościach wyższego rzędu stanowią jeden organizm, jeden uniwersalny umysł, czyli wszystko jest Bogiem. W naszej rzeczywistości mamy wrażenie, że jesteśmy oddzieleni od Boga, ale dusza ludzka ma swoją siedzibę w innym wymiarze, gdzie wszystko jest jednością. Gdzieś już o tym pisałem na forum, o takiej teorii, że Bóg stworzył ludzkie dusze, w zasadzie to je nie stworzył, tylko one w nim już były, ale nic o sobie nie wiedziały, były wpatrzone w Boga ale żyły w pewnej nieświadomości, i żeby się poznać i poznać naturę samego Boga, potrzebny jest świat materialny, gdzie wszystko przemija. Żeby zrozumieć wieczność potrzeba doświadczyć przemijalności, żeby wiedzieć czym jest dobro trzeba doświadczyć zła. Co do samej reinkarnacji to jest wiele teorii, nie wgłębiam się w nie za bardzo, nie mam możliwości poznania która teoria jest najwłaściwsza.

 

A kto miałby uciszać umysł? Twoja dusza? Swoją drogą pisałeś, że jesteś nadświadomością, czy dla Ciebie jest to synonim dla duszy?

To wyjaśnij mi, dlaczego, mimo tego, że dążysz do oświecenia, dusza (bądź coś, co ucisza umysł)nie pogromiła ego.

W czym jest problem?

 

Jak wyżej pisałem, jesteśmy tu by poznać swoją boskość, odrzucić to co nie jest boskie, nietrwałe, zmienne, aż pozostanie w nas sam Bóg, wtedy się z nim na nowo połączymy, ale tym razem ze świadomością kim On jest, bo przecież przez tyle wcieleń go poznawaliśmy. Ego jest nam potrzebne by przetrwać w tym świecie, ale gdy coraz bardziej poznajemy Boga staje się ciężarem, czymś co powoli staje się zbyteczne. Ego ma zrezygnować ze swojej pozycji dominującej na rzecz Jaźni, nadświadomości, duszy, czy jak to sobie nazwiesz, i to ona ma to wykonać, pokonać ego i umysł.

 

„Maltretując” oddech (skupiając się na nim, żeby był głębszy i spokojniejszy) może powstać odwrotny do zamierzonego efekt.

 

A w jakim sensie odwrotny? Im wolniej oddycham podczas medytacji, tym mniej myśli się pojawia, tym bardziej umysł się uspokaja, taka jest moja obserwacja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(…)ja sam się tu wysłałem, że wszyscy stanowimy jedno z Bogiem, taki jeden wielki umysł, że decyzja Boga o tym, że mam poznać pojęcie dobra i zła poprzez cykl reinkarnacyjny, była tożsama z moją decyzją.

 

Rozumiem przez to, że Ty jesteś Bogiem (częścią Jego). Twoje sedno, Twoja dusza jest częścią nieskończonego Stwórcy, który jest Jednością.

Słyszałam o tej teorii i uważam, że jest bardzo ciekawa.

 

Być może podobnie jest z ludźmi, w przestrzeni trójwymiarowej stanowią oddzielne byty, ale w rzeczywistościach wyższego rzędu stanowią jeden organizm, jeden uniwersalny umysł, czyli wszystko jest Bogiem.

 

To brzmi bardzo logicznie.

Ale co z „resztą świata”?

Piszesz tylko o ludzkich duszach. A co z materią nieożywioną?

Czy mam rozumieć, że dusze reinkarnują w zwierzęta itp., czy, że organizmy inne niż ludzie nie mają dusz?

Jeśli mają to Bóg jest wszędzie i jest wszystkim.

Jeśli nie to czego wytworem jest ta „reszta świata”?

Jest iluzją? W takim układzie my ją tworzymy. Jest Naszym wytworem. Wytworem Boga. Ma pochodzenie nazwijmy to „od-boskie” :)

 

Jak wyżej pisałem, jesteśmy tu by poznać swoją boskość, odrzucić to co nie jest boskie, nietrwałe, zmienne, aż pozostanie w nas sam Bóg, wtedy się z nim na nowo połączymy, ale tym razem ze świadomością kim On jest (…)

A co nie jest boskie? Wszystko oprócz duszy?

Jeśli tak, to należy odrzucić fizyczność, umysł, świadomość… To możliwe?

Wszystko, co nie pochodzi od Boga, czyli co?

Istnieje coś innego niż Bóg?

 

Ego ma zrezygnować ze swojej pozycji dominującej na rzecz Jaźni, nadświadomości, duszy, czy jak to sobie nazwiesz, i to ona ma to wykonać, pokonać ego i umysł.

Ciekawa myśl.

Ja widzę taką opcję:

- ego nie puści, nie abdykuje :) – oświecenie – „misja” duszy (czyli dusza musi odwalić całą „czarną robotę”). Przecież nie jest tak, że ona nie chce poznać siebie – przecież zdecydowała się na cały proces. Ciągnąc myśl dalej – to, czy dusza dozna oświecenia zależy mimo wszystko od ego. Ona może wygrać? To dlaczego nie w tej chwili?

Krąg się zamyka.

Przy takich założeniach człowiek może dostąpić oświecenia? Jak?

 

Im wolniej oddycham podczas medytacji, tym mniej myśli się pojawia, tym bardziej umysł się uspokaja, taka jest moja obserwacja.

Tak racja. Niekonkretnie się wcześniej wyraziłam. Chodziło mi o to, że jeśli umysł „za bardzo chce” się uspokoić produkuje więcej myśli i zachodzi proces odwrotny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Piszesz tylko o ludzkich duszach. A co z materią nieożywioną?

 

W zasadzie można zastanawiać się co to w ogóle jest materia, i czy ona jest martwa. Hindusi nazywają świat materialny "mają", złudzeniem, iluzją. Powoli fizyka skłania się do tego, by uznać materię za coś nierealnego. Jest taka teoria, że każda cząstka elementarna to tylko wirująca energia, że nie ma nic namacalnego, nie ma żadnych kuleczek jako atomów, elektronów. Zresztą te same cząstki, które tworzą przedmioty materialne tworzą też organizmy żywe. Cały świat wydaje się być ożywiony.

 

Czy mam rozumieć, że dusze reinkarnują w zwierzęta itp., czy, że organizmy inne niż ludzie nie mają dusz?

 

Jak wcześniej pisałem, nie zagłębiam się bardziej w to, na czym konkretnie polega reinkarnacja, ale być może ewoluujemy od materii "nieożywionej" poprzez świat roślin i zwierząt aż do coraz bardziej świadomych istot, ale to tylko jakaś tam teoria, można równie dobrze zaliczyć ją do fantastyki. Faktem jest, że w społeczeństwie, gdzie wierzy się w reinkarnację lepiej się traktuje zwierzęta i powszechny jest wegetarianizm.

 

A co nie jest boskie? Wszystko oprócz duszy?

Jeśli tak, to należy odrzucić fizyczność, umysł, świadomość… To możliwe?

Wszystko, co nie pochodzi od Boga, czyli co?

Istnieje coś innego niż Bóg?

 

Bóg, aby człowiek go dobrze poznał, stworzył dualizm. Najpierw wszystko było jednością, ta jedność została jakby rozszczepiona i powstał świat dualny oparty na przeciwieństwach jak dobro-zło, ciepło-zimno, piękno-brzydota itd. Tak tylko można poznać istotę dobra, jako przeciwieństwa zła, a gdy już to poznamy odrzucamy to co fałszywe czyli jakby nie boskie, co niby jest w Bogu ale tak naprawdę do Niego nie należy, całą tą iluzję, i wtedy pozostaje znów jednia.

 

Przy takich założeniach człowiek może dostąpić oświecenia? Jak?

 

Znalazłem takie słowa jogina Paramahansy Joganandy:

Wolność odbiera nam jedna prosta myśl o tym, że nie jesteśmy wolni. Gdybyśmy potrafili przełamać tę myśl, weszlibyśmy w samadhi.

Samadhi nie można nabyć. Ono jest w nas. Pomyślcie tylko - byliśmy z Bogiem przez wieczność; w złudzeniu żyjemy przez krótką chwilę; potem ponownie będziemy w Nim wolni na wieki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mahadeva, czy Ty nie masz czasem wrażenia,

ze pytam Cię o coś, a Ty najzwyczajniej w świecie

nie odpowiadasz na cześć moich pytań?

Nie chodzi mi jedynie o Twój ostatni post.

Trwam w przeświadczeniu, że nie jesteś katarynką,

którą wystarczy nakręcić i będzie powtarzała, co jej kazano.

Rozumiem, że możesz nie wiedzieć, nie zastanawiałeś się nad jakąś kwestią (swoją drogą, często powtarzasz to co usłyszałeś/przeczytałeś) ale w takim układzie nie ma dialogu.

Chyba nie o to chodzi?

Powoli fizyka skłania się do tego, by uznać materię za coś nierealnego

Chyba, że materia jest po prostu energią, która, jak najbardziej istnieje.

 

Tak tylko można poznać istotę dobra, jako przeciwieństwa zła, a gdy już to poznamy odrzucamy to co fałszywe czyli jakby nie boskie, co niby jest w Bogu ale tak naprawdę do Niego nie należy,

Ok, ale to co trzeba odrzucić, do kogo należy? Skąd się wzięło?

 

Samadhi nie można nabyć.(...)w złudzeniu żyjemy przez krótką chwilę

To po co się starasz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Trwam w przeświadczeniu, że nie jesteś katarynką,

którą wystarczy nakręcić i będzie powtarzała, co jej kazano.

Rozumiem, że możesz nie wiedzieć, nie zastanawiałeś się nad jakąś kwestią (swoją drogą, często powtarzasz to co usłyszałeś/przeczytałeś) ale w takim układzie nie ma dialogu.

 

Sam z siebie człowiek nie odkryje takiej wiedzy, musi bazować na tym co inni przed nim wcześniej odkryli. W czasach Pitagorasa matematyka dopiero raczkowała. Dlaczego Pitagoras nie wymyślił zaawansowanych twierdzeń tylko jedno z najprostszych, jakie dzisiaj mógłby wymyślić dobry uczeń gimnazjum? Bo był pionierem, sam musiał stworzyć jakieś fundamenty by inni mogli to rozwijać i tworzył się postęp. Podobnie jest z każdą dziedziną. Spośród istniejących teorii na temat duchowości trzeba wybierać to, co się uważa za prawdę, zgodnie z własną intuicją, z tym co podpowiada rozum czy serce. Jak widać stąd, nie jesteśmy oderwanym umysłem od całości ludzkości, swój poziom umysłowy zawdzięczamy tak naprawdę innym, my mamy tylko otworzyć szerzej umysł i dalej rozwijać to co jest, żeby nie tkwić w miejscu tylko dać coś od siebie, by ludzkość dalej mogła robić postępy. Zdajesz sobie przecież sprawę z tego, że zadajesz najtrudniejsze pytania jakie można zadać, na które największy mędrzec miałby trudności z odpowiedzią a co dopiero ja.

 

Chyba, że materia jest po prostu energią, która, jak najbardziej istnieje.

 

Dla mnie właśnie wszystko jest energią, tylko co to jest ta energia. Samego Boga też można nazwać energią, więc taki wniosek się nasuwa, że wszystko jest Bogiem.

 

Ok, ale to co trzeba odrzucić, do kogo należy? Skąd się wzięło?

 

Na niektóre pytania mógłby Ci odpowiedzieć tylko ktoś oświecony, kto ma szersze spojrzenie na rzeczywistość. Tyle, że jak np wytłumaczyć komuś smak owocu, którego ten ktoś nigdy nie próbował. Na dodatek nasz język komunikacji jest dość ubogi, stąd liczne nieporozumienia, często źle kogoś rozumiemy. Wniosek jest taki, że dopóki sama nie dostąpisz oświecenia nie poznasz pewnych spraw. Teraz sama coś wymyśl, podsuwaj jakieś pomysły, Ty się uczysz ode mnie czegoś nowego, a ja od Ciebie. Z tego co pamiętam, to o wiele szybciej uczyło mi się matematyki, gdy się uczyłem z kimś niż sam. Postęp był kilkakrotnie szybszy, nie dwukrotnie a kilkakrotnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam z siebie człowiek nie odkryje takiej wiedzy, musi bazować na tym co inni przed nim wcześniej odkryli.

 

Jasne, że tak. Nie urodził się samodzielny i taki nie umrze.

Z tym, ze gdyby nie wątpił, kwestionował nie dokonałby niczego.

Gdyby nie rozbudowywał tego, co już jest "uznaną prawdą" nie doszedłby do wniosku, że na początku się pomylił, bo teraz się coś nie zgadza – patrz, choćby teorie naukowe.

 

Bo był pionierem, sam musiał stworzyć jakieś fundamenty by inni mogli to rozwijać i tworzył się postęp.

Czyżbyś sobie przeczył? ;) Patrz pierwsze zdanie.

 

Spośród istniejących teorii na temat duchowości trzeba wybierać to, co się uważa za prawdę, zgodnie z własną intuicją, z tym co podpowiada rozum czy serce.

Jasne, nic innego nie mamy :)

Ale duet rozum i serce? Potrafisz to ładnie i w 100% pogodzić?

Szczerze wątpię :)

Więc prawda w takim układzie może być tylko połowiczna :) – czyli jest nieprawdą.

 

Jak widać stąd, nie jesteśmy oderwanym umysłem od całości ludzkości, swój poziom umysłowy zawdzięczamy tak naprawdę innym, my mamy tylko otworzyć szerzej umysł i dalej rozwijać to co jest (…).

Nie tylko rozwijać, ale weryfikować.

Otwarty umysł… Bez tego nie ma postępu, jest dobudowywanie sobie krat.

To tak, jakbyś na początku pierwszego równania w układzie pomylił się.

O błahostkę.

Wyjdzie bzdura – zorientujesz się, albo będziesz ciągnął błąd dalej.

Rozwiązując układ dalej, pojawi się paradoks.

Sprzecznośc.

Wtedy trzeba zweryfikować wszystko od początku.

 

Zdajesz sobie przecież sprawę z tego, że zadajesz najtrudniejsze pytania jakie można zadać, na które największy mędrzec miałby trudności z odpowiedzią a co dopiero ja.

Oczywiście, że najtrudniejsze. Po coś tu jestem :)

Nie mam ochoty ani czasu bawić się w jakieś banały – idziemy od razu do sedna sprawy.

Sądzę, że mędrzec nie miałby takich dylematów.

 

Nie usprawiedliwiaj się, że Ty to tylko Ty.

Zawsze będzie to samo, nie zrobisz z pomarańczy cytryny ;)

 

Samego Boga też można nazwać energią, więc taki wniosek się nasuwa, że wszystko jest Bogiem.

W takim przypadku nie masz czego się wyrzekać, nawet ego :)

 

Tyle, że jak np wytłumaczyć komuś smak owocu, którego ten ktoś nigdy niepróbował.

To zerwij wreszcie to jabłko i spróbuj.

 

Teraz sama coś wymyśl, podsuwaj jakieś pomysły, Ty się uczysz ode mnie czegoś nowego, a ja od Ciebie.

Ja widzę to tak – Ty nie możesz się uczyć czegoś od kogokolwiek.

Ewentualnie możesz mu wierzyc na słowo.

Ty po prostu otrzymujesz bodziec. Przetwarzasz.

Albo jest zgodny z Twoim uwarunkowanym światopoglądem, albo nie.

Idąc dalej, w zależności od wielu czynników, reagujesz oburzeniem lub zamykasz się,

albo jedynie słuchasz bądź interpretujesz dalej.

Wszystko, czego nie przyjmujesz na wiarę („sprawdź sam”) jest miarą tego, ile prawdy możesz znieść

– jak bardzo jesteś uwarunkowany w kierunku sprawdzania innych opinii,

czyli jak bardzo zamknięto Ci umysł podając "prawa absolutne".

 

Z tego co pamiętam, to o wiele szybciej uczyło mi się matematyki, gdy się uczyłem z kimś niż sam.

A jeszcze lepiej pewnie wtedy, gdy tłumaczyłeś coś komuś. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

mademoiselle333

Musimy na razie zawiesić nasze rozważania. Zbyt wiele zmian zachodzi w moim życiu i myśleniu, dziwne sny i zdarzenia, staram się jakoś to wszystko ogarnąć.

Myślę, że to była niezła wymiana zdań.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda, że uciekasz.

Przed "samym sobą" - i tak to się nie uda.

Będzie przerzuceniem problemu, dorzuceniem sobie ciężaru na plecy.

 

Za dużo paradoksów,

żeby miało Ci cokolwiek z tego wyjśc.

 

Twój życiowy paradoks.

 

Pozdrawiam ciepło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...