Skocz do zawartości

Poprzednie wcielenia (reinkarnacja)


bebebe

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Jaga_Wiedzma

Może i tak. Ale jakoś nie wyobrażam sobie na dzien dzisiejszy abyśmy pomieścili w sobie wspomnienia tak wielu żywotów. Z drugiej strony.... W końcu niewele naszego mózgu wykorzystujemy ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałam na myśli pamięć tych wcieleń, które wpływają na teraźniejsze. Szczegóły innych wcieleń nie są potrzebne ze względu na to, że nie mają szczególnego wpływu na nas. Wpływa na nas tylko to, co przyczyniło się do wyprodukowania przez nas jakiejś blokady, ograniczenia.

Gdyby ludzkość zdawała sobie sprawę z istnienia reinkarnacji i znała swoje poprzednie wcielenia, świat wyglądałby zupełnie inaczej. Ludzie bardziej by się rozumieli, a przez to i szanowali i kochali. I mam nadzieję, że tak będzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewnym etapie rozwoju świadomości znajomość tych wcieleń, które wpływają na obecne, jest wręcz wskazana. I bardzo potrzebna.

 

Zgadzam się w 100%. Znajomość wcieleń, które mają wpływ na obecne jest wskazana. Nie twierdzę, że konieczna, ale pozwala niekiedy na głębsze zastanowienie się nad postępowaniem i zrozumienie pewnych zdarzeń lub emocji.

 

Wiele lat temu, gdy zaczynałam interesować się tym tematem zdarzało mi się medytować tuż przed snem. I wówczas pojawiały się sny- nie sny, w których miałam wgląd w przeszłe życia. Starałam się je zapisywać i później z tych odłamków kryształu stworzyć jakiś cały obraz. Co zdawało mi się dziwne układały się w logiczną całość.

 

Jeden z takich snów pamiętam jakby był wczoraj. Jest wprawdzie zapisany, lecz ja wciąż widzę obrazy.

Pozwólcie, że go opiszę.

Było to bodaj 9 lat temu, więc już dość dawno.

 

Pamiętam kamienny grobowiec na wyspie, który jest skryty gdzieś pod piaskami i roślinnością. Brzeg wyspy był kamienisty, a fale łagodnie obmywały gładkie, okrągłe kamienie, których powierzchnia lśniła w blasku słońca. Na wprost od zatoki, przy której stałam znajdowało się ukryte wejście- zdać by się mogło, że to wejście do jakiejś jaskini. Nic szczególnie zwracającego uwagi. Powyżej znajdowało się zarośnięte wzgórze. Wysokie drzewa chyliły się pod podmuchami wiatru. Ja jednak wiedziałam, że to wejście do grobowca. Weszłam do środka. Znajdowało się tam mnóstwo gruzu i skalnych nawisów- wciąż przypominało to jedynie jaskinię. Szłam jednak przed siebie jakbym doskonale znała drogę. Dopiero w głębi zarysowało się coś, co przypominało schody i nimi też było. Z początku było to samo rumowisko, ale po przebrnięciu przez nie dotarłam do szerokich schodów. Po obu ich stronach widać było płaskorzeźby. Wreszcie weszłam do ogromnej sali, której kamienne ściany były wyłożone złotymi płytkami, a z barwnych, realistycznych malowideł spoglądało dwoje ludzi: mężczyzna i kobieta. Byli do siebie niezwykle podobni.

Przyglądałam się malowidłom zastanawiając się jednocześnie kim byli ci ludzie i jaką śmiercią odeszli z tego świata, gdy niespodziewanie podmuch wiatru przeniknął mnie na wskroś. Obejrzałam się i zobaczyłam owego mężczyznę jak stał w przejściu. Miał na sobie coś na kształt spódniczki i naszyjnik na piersi. Uśmiechnął się nazywając mnie swoją siostrą i wyciągając do mnie ręce. Patrzyłam na niego z przeświadczeniem, iż doskonale się znamy. Wskazał mi kolejne pomieszczenie, gdzie na ścianie znajdowało się coś na kształt lustra lub malowidła. Spoglądała na mnie stamtąd kobieta łudząco podobna do owej z malowidła w głównej sali- miała na sobie długą, białą suknię i naszyjnik na piersiach. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to tak naprawdę moje odbicie. Spojrzałam na owego mężczyznę, który stwierdził, iż jeszcze mnie odnajdzie i nagle zaczęłam oddalać się w jakimś zawrotnym pędzie; ogarnęła mnie dziwna mgła i w tej samej chwili zbudziłam się.

Do tej pory pamiętam zarówno owo miejsce, jak i postać człowieka i poznałabym je wszędzie. Mam też wewnętrzne przeświadczenie, iż istotnie go znałam a grobowiec, w którym złożono jego i siostrę znajduje się gdzieś na jakiejś wysepce, wciąż ukryty przed oczyma ludzi.

 

Akurat w tym wypadku było to bardziej spotkanie z miejscem niż wspomnienie, ale zapadło mi głęboko w pamięć. W innych tego typu snach widziałam urywki wydarzeń, które były moim udziałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat do snów mam pewien dystans i pomimo, iż dwa moje sny wyglądały jak obrazy z dwóch jakichś wcieleń, to jednak je tak nie traktuję. Po prostu nie mam pewności do tego, czym te sny były.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja zachowuję dystans nie przesądzając niczego. Z tych wszystkich "snów nie snów" mam pewność tylko do dwóch- znalazły bowiem potwierdzenie w innych metodach. Co do reszty- przyglądam się i analizuję, ale bez wielkiego zapatrzenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja mam plik o autohipnozie.. dzięki której można niby wywołać wspomnienia z poprzedniego wcielenia.. mi w zasadzie nic to nie daje po stanem zrelaksowania... no ale może komuś sie powiedzcie ;)

 

ŻYCIE PRZED ŻYCIEM proszę o to link.. poniżej znajdują sie sesje dla kobiet i mężczyzn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Czytałem kiedyś ciekawy artykuł ,może dla kogoś będzie pomocny ,sam tak kiedyś miałem, lecz nie byłem świadomy tego że karmicznie mogę być ociążony w ten sposób ,tu podam tylko część :

W buddyzmie tybetańskim istnieje medytacja, która nazywa się praktyką wymiany. Polega ona na tym, że praktykujący wyobraża sobie wszystkie czujące istoty i to, że bierze na siebie cierpienia wszystkich tych istot. Cierpienia te kumulują się w doświadczanym przez niego cierpieniu. Innymi słowy wizualizuje sobie, że oczyszcza cały świat i wszystkie istoty biorąc na siebie ból i cierpienia tych cierpiących istot, a w zamian posyła im swoją miłość, szczęście i zadowolenie.

 

Tybetańscy mnisi całymi dniami medytowali nad tym, by doświadczać cierpień i bólów. Wierzyli, że te medytacje doprowadzą ich do oświecenia. Wreszcie pojawili się Chińczycy i zaczęli ich "oświecać". Otóż 54 lata temu Chiny rozpoczęły okupację Tybetu. Chińczycy niszczyli świątynie, klasztory i zabytki tybetańskie. Zaczęły się prześladowania i tortury. Mnisi zaczęli masowo uciekać z Tybetu, a ci którym się nie udało wylądowali w więzieniach. Byli bici, przypalani ogniem, polewani wrzątkiem. Wreszcie zaczęli doświadczać tego, nad czym latami medytowali. Karma zaczęła się realizować. W wyniku inwazji Tybet stracił piątą część swoich obywateli, ponad 1,2 mln ludzi. Podaje się, że przyczyną ich śmierci były działania wojenne, głód, tortury, obozy pracy, zmuszanie do samobójstw. Ale o tym, co było prawdziwą przyczyną ich śmierci wiedzą tylko ci, którzy mają jako takie pojęcie o prawie przyczyny i skutku. Cena za takie "oświecanie się" okazała się bardzo wysoka.

 

Także w Polsce inkarnowało się dużo istot, które wiele swoich wcieleń spędzało w klasztorach tybetańskich, z których wyniosły bardzo dużo różnych obciążeń. Jednym z nich jest karma "medytacji wymiany". Niniejszy artykuł może pomóc tym osobom w uwolnieniu się od tego obciążenia karmicznego.

 

U osoby inicjowanej w "medytację wymiany" mechanizm ciągłego przejmowania na siebie niskich wibracji JEST ciągle aktywny w jej życiu niezależnie czy tego chce czy nie, dopóki się od niego nie uwolni wraz z przyczynami podjęcia tych praktyk. Funkcjonowanie tego mechanizmu objawia się bezprzyczynowymi problemami ze zdrowiem, chronicznym zmęczeniem lub opadaniem sił po spotkaniu z jakąś osobą, która jest chora albo ciągle narzeka na swoje życie. Często jeden z partnerów w związku (ten medytujący) oczyszcza w taki sposób drugiego i najintensywniej to działa podczas stosunku seksualnego. Także uzdrowiciele leczą w ten sposób świadomie lub nieświadomie, i co jakiś czas muszą się oczyszczać z chorób.

Jak kogoś zainteresował ten temat ,to tu podaję link ,

 

DUCHOWA WIEDZA - Uwalnianie od "medytacji wymiany" - wysokie wibracje, Tybet, regresing, medytacja

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem kiedyś ciekawy artykuł ,może dla kogoś będzie pomocny ,sam tak kiedyś miałem, lecz nie byłem świadomy tego że karmicznie mogę być ociążony w ten sposób ,tu podam tylko część :

W buddyzmie tybetańskim istnieje medytacja, która nazywa się praktyką wymiany. Polega ona na tym, że praktykujący wyobraża sobie wszystkie czujące istoty i to, że bierze na siebie cierpienia wszystkich tych istot. Cierpienia te kumulują się w doświadczanym przez niego cierpieniu. Innymi słowy wizualizuje sobie, że oczyszcza cały świat i wszystkie istoty biorąc na siebie ból i cierpienia tych cierpiących istot, a w zamian posyła im swoją miłość, szczęście i zadowolenie.

 

Tybetańscy mnisi całymi dniami medytowali nad tym, by doświadczać cierpień i bólów. Wierzyli, że te medytacje doprowadzą ich do oświecenia. Wreszcie pojawili się Chińczycy i zaczęli ich "oświecać". Otóż 54 lata temu Chiny rozpoczęły okupację Tybetu. Chińczycy niszczyli świątynie, klasztory i zabytki tybetańskie. Zaczęły się prześladowania i tortury. Mnisi zaczęli masowo uciekać z Tybetu, a ci którym się nie udało wylądowali w więzieniach. Byli bici, przypalani ogniem, polewani wrzątkiem. Wreszcie zaczęli doświadczać tego, nad czym latami medytowali. Karma zaczęła się realizować. W wyniku inwazji Tybet stracił piątą część swoich obywateli, ponad 1,2 mln ludzi. Podaje się, że przyczyną ich śmierci były działania wojenne, głód, tortury, obozy pracy, zmuszanie do samobójstw. Ale o tym, co było prawdziwą przyczyną ich śmierci wiedzą tylko ci, którzy mają jako takie pojęcie o prawie przyczyny i skutku. Cena za takie "oświecanie się" okazała się bardzo wysoka.

jest w tym bardzo duzo prawdy,sa tybetanczycy do dnia dzisiejszego skutecznie"tepieni"swiat o tym wie i nie ma zamiaru nikt chinom tego powiedziec w oczy bo to oznacza zerwanie stosunkow dyplomatycznych wiec suma sumarum kazdy rzad popiera zbrodnie na ludziach!!! jednak przyczyna cierpien tybetanczykow nie lezy w "medytacjach",niestety nie,tybetanczycy nie byli zawsze laskawi i mili ,najezdzali oni chinczykow wraz z mongolami i osobno,co w ostatecznosci przyczynilo sie do skutku ktory jest do dnia dzisiejszego widoczny.tak naprawde to anglicy w obawie przed ekspansja komunizmu"nakazali"chinom na poczatku xx-go wieku "izolacje "tybetu ktora przerodzila sie w okupacje. mi sie jednak wydaje ze nie medytacje mnichow tybetanskich sprowadzily na tybet cierpienie ale to juz inny "przedzial",pozatym ja jestem zagorzalym przeciwnikiem stosowania wszelkich prymitywnych form kar jakimi sa tortury i wiezienia,wobec tego nie zobaczylem zadnego wystapienia sportowego w pekinie!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz nieco racji Irek 770801 ,ja też jestem zdecydowanym przeciwnikiem stosowania kar i wykonywania tortur itp.ale jak napisałeś cytuję " mi sie jednak wydaje ze nie medytacje mnichow tybetanskich sprowadzily na tybet cierpienie ale to juz inny "przedzial", tak to inny przedział ,dokładnie ,a dokładniej to kwestja poprzedniego życia ,Ale o tym, co było prawdziwą przyczyną ich śmierci wiedzą tylko ci, którzy mają jako takie pojęcie o prawie przyczyny i skutku,

Także w Polsce inkarnowało się dużo istot, które wiele swoich wcieleń spędzało w klasztorach tybetańskich, z których wyniosły bardzo dużo różnych obciążeń. Jednym z nich jest karma "medytacji wymiany".

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,Ale o tym, co było prawdziwą przyczyną ich śmierci wiedzą tylko ci, którzy mają jako takie pojęcie o prawie przyczyny i skutku,

Także w Polsce inkarnowało się dużo istot, które wiele swoich wcieleń spędzało w klasztorach tybetańskich, z których wyniosły bardzo dużo różnych obciążeń. Jednym z nich jest karma "medytacji wymiany".

-------------------- pojecie o prawie przyczyny i skutku nie wymaga w sumie zbyt obszernego "pojecia"gdyz juz z samej tresci kazda myslaca istota potrtafi zrozumiec "o co chodzi".duzy problem niestety narasta gdy pojawia sie odwieczne pytanie "DLACZEGO",i w tym momencie nalezy przelamac "fizyczna bariere "przyczyny i skutku szukajac odpowiedzi w swiecie mentalnym a to juz wymaga potegi duchowej naszego rozumu czego "nam" europejczykom baaaaardzo brakuje.dodam jeszcze ze tybetanscy mnisi to tylko niewielka czesc azjatyckiej potegi duchowej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat irek770801 " pojecie o prawie przyczyny i skutku nie wymaga w sumie zbyt obszernego "pojecia"gdyz juz z samej tresci kazda myslaca istota potrtafi zrozumiec "o co chodzi".

Myśleć a być świadomym w sensie duchowym to nie to samo.

Zgoda ,Tybet i mnisi to tylko niewielka część azji, a poznanie świata mentalnego ,że zacytuję :

"duzy problem niestety narasta gdy pojawia sie odwieczne pytanie "DLACZEGO",i w tym momencie nalezy przelamac "fizyczna bariere "przyczyny i skutku szukajac odpowiedzi w swiecie mentalnym a to juz wymaga potegi duchowej naszego rozumu czego "nam" europejczykom baaaaardzo brakuje". Czy wszystkim hmmm.

 

zainteresowanym płaszcyzną (Światem) mentalnym ,polecam ciekawy artykuł :

FranzBardon.pl: Pytania i odpowiedzi - sfera mentalna

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Przepraszam jeżeli nie piszę tego w tym dziele co powinnam.Odrazu przechodzę do rzeczy.Więc od dosyc długiego czasu doświadczam czegoś takiego jak tęsknota za czyms czego nie pamiętam.No ale może najpierw od początku...Więc zawsze byłam typem samotnika nie bawiłam się z dziećmi w szkole i przedszkolu,lubiłam samotność,ciemność,zwierzęta oraz ich rysowanie.Jednak takie czasy były kiedy byłam w przedszkolu,1-3 klasie szkoły podstawowej.W przedszkolu nie było niegrzecznych dzieci,z reszta w 1-3 też nie bo byłam w takiej klasie elitarnej.Miałam same piątki,rysowałam...Ogólnie byłam szczęśliwa.To się jednak zmieniło.Kiedy poszłam do 4 klasy przeżyłam terror.Przez 3 lata bardzo się zmieniłam.Musiałam się przystosować.Kiedyś jedno słowo do pani na jakiegos ucznia wystarczyło i nie byłam zaczepiana,a w 4-6 to nie pomagało.Pani nawet z nami nie rozmawiała.Najpierw zaczęłam bac się ludzi,byłam przerażona.Potem zmieniłam się w terminatorkę bijącą się z chłopakami bo innego wyjścia nie miałam.Wtedy jako tako mogłam żyć.Jednak pod koniec 6 klasy zaczęłam strasznie tęsknić.Nie wiedziałam jednak za czym.Któregos dnia otworzyłam mój wiekowy zeszyt ze szkicami i zrozumiałam.Sama wcześniej nie zauważyłam tego ale moje rysunki stały się smutne,ponure.Na każdym był deszcz,burza i najczęściej cos małego co się przed burzą chowało.Potem to juz była smutna fantastyka.Cudowne doliny,magiczne istoty,ludzie,magowie,czarodziejki.Oni wszyscy patrzyli się gdzieś po za kartkę,na mnie.To nie było najgorsze.Po pewnym czasie zaczęłam czuć coś czego nigdy nie czułam.Byłam bezwarunkowo,okrutnie zakochana.Często śniło mi się że znajduję przejście do tego drugiego świata magii,za którym tęsknie i tam spotykałam jego.Byłam jak w transie.Teraz juz jestem w dobrym,prywatnym gimnazjum i nie mam prześladowców.Ale takie dziwne uczucie tęsknoty pozostało.Mam juz tego dość ale nie chcę żeby mi to odebrano.Jak myślicie czy ja mogę jakoś ostać się do takiego innego świata?Chodzby wizualizacja i wystarczy.Błagam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Haha, rozbawilas mnie do lez.

Zadna strona nie da Cie prawdziwego rezultatu. To bujdy.

Jesli jednak zamierzasz isc dalej w tym kierunku to zycze powodzenia.

 

"Bylem lotnikiem w poprzednim wcieleniu! -Skad wiesz? Na necie znalazlem"

 

....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie byłbym mtakim pesymista.. keidys znalazlem bardzo fajną strone o tym po angliesku oczyiwście.. i mimo , że ogólnie była to bujda... to jednak poprzednie wcielenie podane na stronie też poprzes wpisanie daty urodzenia... współgrało z moimi zainteresowaniami :chytry: miałem byc żeglarzem.. a teraz kocham wode mazury i zagłowki.. moja znajoma miałą urodziac sie w Skandynawii.. a i ona kocha skadynawie zime i lód :chytry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie byłbym mtakim pesymista.. keidys znalazlem bardzo fajną strone o tym po angliesku oczyiwście.. i mimo , że ogólnie była to bujda... to jednak poprzednie wcielenie podane na stronie też poprzes wpisanie daty urodzenia... współgrało z moimi zainteresowaniami :chytry: miałem byc żeglarzem.. a teraz kocham wode mazury i zagłowki.. moja znajoma miałą urodziac sie w Skandynawii.. a i ona kocha skadynawie zime i lód :chytry:

 

ja milam sie urodzic we francji jako artysta lub okultysta.. no i do dzis mnie sie to podoba ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem kiedyś ciekawy artykuł ,może dla kogoś będzie pomocny ,sam tak kiedyś miałem, lecz nie byłem świadomy tego że karmicznie mogę być ociążony w ten sposób ,tu podam tylko część :

W buddyzmie tybetańskim istnieje medytacja, która nazywa się praktyką wymiany. Polega ona na tym, że praktykujący wyobraża sobie wszystkie czujące istoty i to, że bierze na siebie cierpienia wszystkich tych istot. Cierpienia te kumulują się w doświadczanym przez niego cierpieniu. Innymi słowy wizualizuje sobie, że oczyszcza cały świat i wszystkie istoty biorąc na siebie ból i cierpienia tych cierpiących istot, a w zamian posyła im swoją miłość, szczęście i zadowolenie.

 

Tybetańscy mnisi całymi dniami medytowali nad tym, by doświadczać cierpień i bólów. Wierzyli, że te medytacje doprowadzą ich do oświecenia. Wreszcie pojawili się Chińczycy i zaczęli ich "oświecać". Otóż 54 lata temu Chiny rozpoczęły okupację Tybetu. Chińczycy niszczyli świątynie, klasztory i zabytki tybetańskie. Zaczęły się prześladowania i tortury. Mnisi zaczęli masowo uciekać z Tybetu, a ci którym się nie udało wylądowali w więzieniach. Byli bici, przypalani ogniem, polewani wrzątkiem. Wreszcie zaczęli doświadczać tego, nad czym latami medytowali. Karma zaczęła się realizować. W wyniku inwazji Tybet stracił piątą część swoich obywateli, ponad 1,2 mln ludzi. Podaje się, że przyczyną ich śmierci były działania wojenne, głód, tortury, obozy pracy, zmuszanie do samobójstw. Ale o tym, co było prawdziwą przyczyną ich śmierci wiedzą tylko ci, którzy mają jako takie pojęcie o prawie przyczyny i skutku. Cena za takie "oświecanie się" okazała się bardzo wysoka.

 

Także w Polsce inkarnowało się dużo istot, które wiele swoich wcieleń spędzało w klasztorach tybetańskich, z których wyniosły bardzo dużo różnych obciążeń. Jednym z nich jest karma "medytacji wymiany". Niniejszy artykuł może pomóc tym osobom w uwolnieniu się od tego obciążenia karmicznego.

 

U osoby inicjowanej w "medytację wymiany" mechanizm ciągłego przejmowania na siebie niskich wibracji JEST ciągle aktywny w jej życiu niezależnie czy tego chce czy nie, dopóki się od niego nie uwolni wraz z przyczynami podjęcia tych praktyk. Funkcjonowanie tego mechanizmu objawia się bezprzyczynowymi problemami ze zdrowiem, chronicznym zmęczeniem lub opadaniem sił po spotkaniu z jakąś osobą, która jest chora albo ciągle narzeka na swoje życie. Często jeden z partnerów w związku (ten medytujący) oczyszcza w taki sposób drugiego i najintensywniej to działa podczas stosunku seksualnego. Także uzdrowiciele leczą w ten sposób świadomie lub nieświadomie, i co jakiś czas muszą się oczyszczać z chorób.

Jak kogoś zainteresował ten temat ,to tu podaję link ,

 

DUCHOWA WIEDZA - Uwalnianie od "medytacji wymiany" - wysokie wibracje, Tybet, regresing, medytacja

 

zanim napisze się takie bzdury, może warto by było dowiedzieć się czegoś

na czym polega taka medytacja.

 

Jak to sobie wyobrażasz, dlaczego za dobrą karmę sprawiania ulgi istotom, miałaby być zła karma ?

 

druga sprawa, w buddyxmie tybetańskim uważa się karmę za pustą,

co m.in. oznacza że można ją zmienić przed manifestacją.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zanim napisze się takie bzdury, może warto by było dowiedzieć się czegoś

na czym polega taka medytacja.

__________________________________________________________

 

Może najpierw sam się dowiedz,a nie mów że to bzdury.Poto podesłałem link.

 

_________________________________________________________

Jak to sobie wyobrażasz, dlaczego za dobrą karmę sprawiania ulgi istotom, miałaby być zła karma ?

___________________________________________________________

No może tego nie zrozumiałeś .Ja sobie nic nie wyobrażam opieram się poprostu na doświadczeniu.

________________________________________________

 

druga sprawa, w buddyxmie tybetańskim uważa się karmę za pustą,

co m.in. oznacza że można ją zmienić przed manifestacją.

_______________________________________________________________

Skoro tak uważasz.

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

A wracając do tematu...

 

Jakiś czas temu zastanawiałam się nad hipnozą dzieki której niektórzy sa w stanie określić kim byli poprzednio.

Jeśli tak popatrzeć (czyt. lub poczytać) wiele wielkich religii dowodzi istnienia reinkarnacji. Dla ich wyznawców śmierć nie jest końcem tylko przejściem do kolejnego bytu.... niby ok, jednak kolejne ciała, kolejne imiona, kolejne tożsamości.... są raczej bez wspomnień ze swoich wcześniejszych wcieleń. Niektórzy sądzą, że nawet nie posiadając żadnych świadomych wspomnień z przeszłych wcieleń, to jednak wpływają one na podświadomość w naszym obecnym życiu - to samo zaobserwowałam podczas pracy nad odpowiednim rozkładem i zauważyłam pewne prawidłowości. Przedewszystkim bardziej jasne stało sie dla mnie że ze pewne wypracowane wcześniej umiejetności lub słabość do czegoś lub kogoś, ma równiez wpływ na moje obecne życie.. poprostu pewne rzeczy stały sie dla mnie bardziej oczywiste jesli chodzi o np. mój charakter czy upodobania... więc siłą rzeczy nie moge wykluczyć że reinkarnacja jest wymysłem - zwyczajnie zbyt wiele rzeczy sie zgadza aby to bagatelizować.

 

Są tez przypadki, w których różne problemy osobiste, takie jak brak pewności siebie, zaburzenia odżywiania, zachowania kompulsywne czy trudności w nawiązywaniu i utrzymywaniu bliskich związków, mogą być powodowane przez przeżycia wcześniejsze niż obecne życie. Poprzez odkrywanie tych zagubionych wspomnień, duchy przeszłości mogą wreszcie znaleźć spokój, a człowiek jest gotowy zacząć swoje życie na nowo.

 

Podobno "terapia hipnozą" obejmująca przeżycia z przeszłego wcielenia stosowana jest już od wielu lat. Dowiedziono także jej skuteczności w odzyskiwaniu dawnych wspomnień. Ludzie, którzy są proszeni o przypomnienie sobie zdarzeń leżących u podstaw problemu, z którym próbują sobie poradzić, wspominają wydarzenia nie z dzieciństwa lub młodości, lecz z innego życia. Zastanawia mnie jedynie na ile jest to traktowane na poważnie.

Sądzę, że przypomnienie sobie pewnych incydentów z przeszłości poprzedzającej narodziny, to kolejne żywoty są najwyraźniej lekcjami, w drodze ku doskonałości. Wiele osób wierzy także, że nasi bliscy z tego życia byli z nami także w poprzednich wcieleniach. Niektórzy dowodzą, że znaleźli związki sięgające wiele setek lat w przeszłość.... ba! nawet do tej pory zgłaszaja się na forum osoby, które są wrecz święcie przekonane o tym że żyją w związkach karmicznych.

 

Niemniej hipnoza nie jest jedynym sposobem na odzyskanie wspomnień z poprzedniego życia (tak sądzę, chociaż nawet nie bardzo mam jak sprawdzić). Niektórzy twierdzą, że przebłyski z wcześniejszej egzystencji nawiedzają nas w snach lub błąkają się w cieniu gdzieś na krawędziach naszej świadomości, gdy nie śpimy (i tu przyszedł mi na myśl fenomen deja vu). Sama również miałam sen (a moze nawet dwa) w których raz byłam szlachcianką czy kimś takim, kto zbankrutował... a innym razem robiłam w jajo Hitlerowców :lol: ...przypadek?

 

Pomimo że hipnoza jest najpopularniejszym sposobem uzyskania dostępu do „głębokiej przeszłości”, to jednak osobiście miałabym obiekcje aby sie jej poddać, a to dlatego że już z założenia nie ma co sie zbytnio za siebie oglądać, zdecydowanie wolę mieć wpływ na przyszłość i na tyle ile mogę - jakoś ją zaplanować, choć miłe niespodzianki też lubię.

 

A co jeśli traumatyczne przeżycie z końca poprzedniej egzystencji wywiera silny negatywny wpływ na obecne życie? Przypuśćmy że osoba odczuwająca paniczny strach przed lataniem, dzięki hipnozie odkryła, że w czasach pierwszej wojny światowej była pilotem, który spłonął w swoim samolocie po tym, jak został zestrzelony?... a ktoś inny, cierpiący na bezsenność, w poprzednim życiu był żołnierzem, który przedewszystkim pełnił wartę na której zasnął na posterunku, co mogło sie skończyc przykrymi konsekwencjami. Ktoś taki umarł z poczuciem winy za to, co się stało.

Jak widać - odkrycie traumy z przeszłego życia może mieć swoje następstwa w obecnym życiu.

 

Wychodzi na to, że każdy człowiek posiada pewien zasób pamięci, gdzie zapisane są wszystkie dotychczasowe egzystencje, więc nagromadzone informacje w większym stopniu wpływają na nasze życie niż zazwyczaj zdajemy sobie sprawę.

Idąc dalej tym tropem - u artystów i geniuszy można się doszukiwać rozwijania talentu już w poprzednich wcieleniach, natomiast osiagajac mistrzostwo w nastepnych..... to by z reszta tłumaczyło moje zamiłowanie do rysunków ;)

To samo może się tyczyć natręctw czy fobii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

na zajęciach dowiedziałam się,że podczas hipnozy wychodzą "niby' poprzednie wcielenia.Z tym,że to historie,które itkwiły nam w głowie.

Kobieta w profesjonalnym transie hipnotycznym twierdziła że jest Maria Antoniną (podawała mnóstwo historycznych faktów) albo indianka. Podczas terapii okazało się,że w dzieciństwie czytala dużo o Indianach,potem czytała biografię Marii Antoniny i to jakoś zostało w jej nieświadomości i podczas hipnozy wyszlo na wierzch.

Dlatego tez to co wychodzi na wierzch na hipnozie nie koniecznie będzie naszym poprzednim wcieleniem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ relacje w rodzinie (matka, ojciec, brat, siostra, ojczym, macocha itd.) to w zasadzie zawsze "relacje karmiczne" - osoby spotkane we wcześniejszych wcieleniach, w różnych "układach" (pozarodzinnych i rodzinnych). Zwykle, gdy wchodzimi w relacje tak osobiste, jak rodzina i partnerstwo, nie robimy tego z osobami "zupełnie obcymi".

 

Shimmy, co do "wspomnień" wywoływanych hipnozą, rzeczywiście wiele różnych historii potwierdza to, co napisałaś. Jednak wiele metod daje również "pozytywne" rezultaty ("pozytywne" w znaczeniu konfrontacji z faktycznymi wspomniami), m. in. regresingi niehipnotyczne. Chodzi tu o ponowne "przeżycie" danych chwil (silne emocje), a nie twierdzenie, że jest się jakąś postacią z imienia i nazwiska :) Tak jak pisał o tym Szaman - silna niechęć do Kościoła znalazła wytłumaczenie w tramuatycznym wydarzeniu, którego doświadczył.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma
Ależ relacje w rodzinie (matka, ojciec, brat, siostra, ojczym, macocha itd.) to w zasadzie zawsze "relacje karmiczne" - osoby spotkane we wcześniejszych wcieleniach, w różnych "układach" (pozarodzinnych i rodzinnych). Zwykle, gdy wchodzimi w relacje tak osobiste, jak rodzina i partnerstwo, nie robimy tego z osobami "zupełnie obcymi".

 

 

Nie koniecznie, czasami jednak są to nowe doświadczenia z nowymi osobami

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam sie na tym, ale slyszalam, ze podczas hipnozy mozna przypomniec sobie poprzednie wcielenie.

 

Można. Ja mam za sobą kilka sesji hipnoterapii. W przyszłym tygodniu po raz pierwszy idę na regresję hipnotyczną, ponieważ nie pamiętam swojego dzieciństwa i pora sobie przypomnieć.

 

Zapraszam Was na bloga, którego właśnie zaczęłam pisać. Chcę podzielić się wrażeniami z hipnozy i może poradzić kogoś bardziej doświadczonego.

 

A przygodę z regresją z pewnością opiszę!/

Pozdrawiam

moja hipnoza - czyli jak to jest w półśnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można. Ja mam za sobą kilka sesji hipnoterapii. W przyszłym tygodniu po raz pierwszy idę na regresję hipnotyczną, ponieważ nie pamiętam swojego dzieciństwa i pora sobie przypomnieć.

 

Zapraszam Was na bloga, którego właśnie zaczęłam pisać. Chcę podzielić się wrażeniami z hipnozy i może poradzić kogoś bardziej doświadczonego.

 

A przygodę z regresją z pewnością opiszę!/

Pozdrawiam

moja hipnoza - czyli jak to jest w półśnie

 

O lecę czytać, opisz wszystko za szczegółami. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Czy moze zaistniec reinkarnacja w trybie za jednego zycia umiera rodzic, rodzi sie zwierze kot/pies czy moze to byc ktores z nich by nam podpowiedziec w blendach do naprawienia?? moze juz ktos o tym pisal wczesniej wiec pytam.

Edytowane przez Vade in pace
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Chciałbym przylaczyc sie do tej dyskusji jako iz temat RE niezwykle mnie swego czasu zainspirowal. Na poczatku bym sie zastanowil czy sam przedrostek RE w kwestii inkarnowania jest w ogole sensowny. Dlaczego? Dlatego iz wobec calej wedyjskiej wiedzy studiowanej u zrodla, i pozniejszych nalecialosci moze to byc "niewlasciwie" interpretowane. Otoz tak jak katolicyzm potrafil pieknie znieksztalcic idee chrzescijanstwa tak w kwestii reinkarnacji powstalo tyle pieknych bajek ze mozna by z tego napisac kolejna "nie konczaca sie opowiesc". Buddysci wierza, ze reinkarnuje umysł, hindusi mowia o tym zjawisku "wedrowka dusz indywidualnych". Wiele koncepcji, wiele bajek a jaka jest prawda? Cholera ja nie wiem, wiem natomiast jak to wyglada z perspektywy czysto zrodlowej nie odwolujacej sie do niczego innego niz te stare weddyjskie teksty ezoteryczne. Po tym dlugim (cholernie dlugim) wstepie przechodze do rzeczy:

 

1. Reinkarnacja nie ma nic wspolnego z wedrowka dusz.

2. Reinkarnacja jest "faktem" juz na podstawowym poziomie naszej egzystencji - fizycznym przejawionym.

3. Nie ma zadnych obciazen karmicznych (kary) ktore moglyby rzutowac na nas w dalszej wedrowce.

4. Nie ma zadnego osobowego wedrujacego JA (np. zaden Marian Kowalski nie inkarnuje).

 

Jednym moj tekst wyda sie obrazoburczy, innym szokujacy a jeszcze innym byc moze cos rozswietli. (punkt pierwszy jako iz doskonale odzwierciedla to jak to pojmuje jest zaczerpniety z "Kulapati E. Krishnamacharya, wykład, Genewa 19.10.1981".

 

AD 1. Niektórzy ludzie wierzą, że dusza może się urodzić jako istota ludzka lub jako zwierzę. Wiele razy rodzimy się jako zwierzęta, a istoty ludzkie są rezultatem naszej karmy. Ci, którzy robią dobre uczynki, rodzą się jako istoty ludzkie, ci, którzy robią złe uczynki, rodzą się jako zwierzęta lub owady. Z punktu widzenia moralności teoria może wydawać się dobra, ale jest to teoria na wpół zmyślona lub fantastyczna. W jaki sposób zwierzęta mogą zdecydować, że chcą się urodzić jako istoty ludzkie, gdy robią dobre uczynki, a unikają złych? Niektórzy wierzą, że mogą znać swe

poprzednie wcielenia. Przeprowadza się pewne eksperymenty i wiele jest emocji w teoriach i konkluzjach na ten temat. W stanie hipnotycznym lub w transie zaczyna się wymyślać przeróżne historie o poprzednich wcieleniach innych osób. W ciągu ostatnich 40 lat stało się to na Zachodzie bardzo powszechne. Osiągnęło to tak śmieszne rozmiary, że np. pewna pani dzwoni w środku nocy do swego znajomego i mówi: „Odkryłam właśnie wielką prawdę. Zrozumiałam, kim byłeś w poprzednim życiu. Byłeś Izaakiem Newtonem”. Jej przyjaciel martwi się, bo jeśli miałby zaakceptować, że był Izaakiem Newtonem, to ludzie zapytaliby go jutro o Prawa Newtona. A on jest w tym życiu bardzo słaby w rachunkach. Jeśli rodzimy się jako rezultat poprzednich uczynków, to co spowodowało pierwsze narodziny? Nie ma na to odpowiedzi. Zatem i ta teoria nie jest doskonała. Poza tym prawo reinkarnacji nie ma nic wspólnego z teorią o wędrówce dusz.Otóż, czego uczą nas Mistrzowie mądrości: cały system słoneczny jest rezultatem serii reakcji łańcuchowych, których elementem są narodziny i rozwój planet. Nasza Ziemia jest częścią systemu słonecznego. Na swe własne serie reakcji łańcuchowych zachodzących przy tworzeniu i rozwoju masy Ziemi. Nierozsądne jest twierdzenie, że masa Ziemi jest sumą pewnych minerałów. Musi istnieć jakaś świadomość, która przygotowuje te minerały. W przeciwnym razie minerały nie mogłyby połączyć się w planetę zwaną Ziemią i pozostawać zwartą masą jako nasz glob. Ziemski glob nie może sam obracać się wokół własnej osi – jest to ruch jednolity. Nie może też krążyć wokół Słońca dając w efekcie pory roku. Wiele uczymy się dzięki otoczeniu, wiele też uczymy się poprzez doświadczenie. Wszystko, czego się uczymy, gromadzi się w naszych komórkach mózgu jako pamięć. Kiedy tracimy ciało, tracimy też wszystkie zapisy pamięci. Nie pamiętamy żadnych szczegółów. Jednocześnie nasza pamięć sporządza ze wszystkiego mikrofilmy. Pamięć tę

zachowamy w formie zasad-nasion. Nie powinniśmy się obawiać, że wszystko, czego się nauczyliśmy, jest stracone, ponieważ nie wszystko jest nam potrzebne; i tak, jak co pięć lat pali się dokumenty biurowe po zrobieniu koniecznych mikrofilmów, tak samo wszystkie nauki i sztuki, których się nauczyliśmy i wszystkie informacje, jakie zebraliśmy i

przechowywaliśmy – będą bezlitośnie spalone. Rezultat naszych doświadczeń przechowuje się jako jakość naszej inteligencji, przy czym sama inteligencja jest również palona. Zachowują się potencjalne możliwości inteligencji, podobnie jak nasienie banana zachowuje wszystkie części wielkiego bananowego drzewa. Pamięć przechowywana jest

zatem jako potencjalne możliwości, które – w razie potrzeby – mogą ponownie zakiełkować.

c.d.n.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odwołujac się do punktu pierwszego kontynuujmy (reinkarnujmy;-)). Cos takiego jak wedrowka osoby nie istnieje. Osoba powstaje zawsze w polaczeniu tych aspektow do ktorych należą czysta swiadomosc plus JAKOŚĆ ktorą wypracowała w polączeniu z energia materialną ktora się "rodzi". Prosty przykład - reinkarnacja jest faktem juz na poziomie czysto fizycznym. Czy Ty czy ja - nie jestesmy tworami samymi z siebie, ja i Ty jestesmy kontynuacją linii naszych przodków. W zasadzie mozna by powiedziec iz jestes suma wszystkich swoich przodków - wynikową, kontynuacją w mysl ktorej tworzy się następna, unikalna i niepowtarzalna jednostka. Wszystko co otrzymujemy w procesie reinkarnacji to w pewnym sensie "spadek" jakosc naszej obecnej egzystencji przejawiajaca sie w tym jaki poziom reprezentujemy, a ten poziom nie jest niczym innym jak po prostu mozliwosciami dalszego rozwoju. Jezeli reinkarnuje jakosc, powiedzmy w postaci ciał duchowych czy jak to sobie kazdy z Was wyobrazi i narysuje, nie moze byc mowy o jakichkolwiek obciazeniach z poprzednich zyc jako iz reinkarnacja zaklada nieustanny rozwój , nie kieruje sie kara czy nagrodą. Wyobrazmy sobie fakt, przez 100 wcielen osoba inkarnujaca pławi sie we wszelkiego rodzaju cierpieniu. z kazdym wcieleniem dochodzi do tego kolejne cierpienie kolejny bagaz. Po tych wszystkich zyciach, ja np jako noworodek pierwsza rzecza na ktora mialbym wtedy ochote byloby chyba strzelenie sobie w łeb gdyz nie bylbym w stanie tego udzwignac. Gdzie w tym rozwój? to idealna droga do destrukcji. Dlatego temat reinkarnacji jest sporym polem do swoistej pułapki i odczuwaniu rzeczy ktorych czuc nie powinnismy, zal smutek i nawet spore poczucie winy za rzekome "poprzednie wcielenia". Mija sie to z celem takze z celem kolejnych inkarnacji. Tak samo jak z pewnikiem uznaje to iz posiadam obecnie jakosc wszystkich swoich przodków (genetyczna i w sporej mierze mentalna), tak nie nosze przeciez na sobie "obciazen" za ich grzeszki ktorych sie dopuscili. Za kazdym razem dostajemy czyste konto jako iz jestesmy juz zupelnie nowa osoba, nowa za kazdym razem a Ci ktorzy przekazali nam swoje doswiadczenie, zarowno to genetyczne jak i mentalne moga rownie dobrze zyc rownolegle z nami - reinkarnacja temu nie przeczy gdyz kontynuacja w kolejna jednostke - istote nie oznacza smierci poprzedniej, co innego na poziomie czysto mentalnym - jakosciowym, tutaj niektorzy teoretycy sa zgodni co do kwestii iz jedno cialo subtelne (mozecie nazywac je dusza) moze byc rowniez polaczone z kilkoma,kilkunastoma czy wieksza iloscia istnien ludzkich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AD 3. Rodząc się jako OBECNA istota rodzimy sie niczym czysta niezapisana kartka, ale z pewnym juz potencjalem i potencjalnymi mozliwosciami rozwoju. Wedle teorii która przedstawiłem nie jest prawdą iż rodzimy się z "obciazeniem" za ktore musimy sie odkupic. Potencjal ów to własnie wspomniana wyzej JAKOSC, nigdy nie jest ani negatywna, ani pozytywna, ona po prostu jest, jednak jako iz zakladamy ze reinkarnacja to ciagły rozwoj - ewolucja, nazwijmy to pozytywnie, jako iz na tym nam przeciez zalezy i to nazywamy naszym najwiekszym dobrem. Ten potencjal moze dotyczyc wszystkiego, od sztuk plastycznych do niezwyklych zdolnosci matematycznych czy innych umiejetnosci. Jest ich masa. Całe nieporozumienie w kwestii wędrującego JA wynika z niezrozumienia podstawowej zasady jaką się ten proces posluguje, a mianowicie stwierdzenie "w poprzednim zyciu byłem" jest bardzo egoistyczne, a ego widzi w tym szanse dla siebie jako iz rozciaga swoje osobowe istnienie na wiele istnien. Mozna wszakze uznac iz w poprzednim wcieleniu byłem kims niezwykle dobrodusznym jako iz te przymioty przejawiam obecnie. Poprawka - to jaki obecnie jestes jest sprawą tylko i wylacznie Twojego obecnego zycia, gdyz z chwila gdy zaczales postrzegac swiat zaczales tworzyc swoj wlasny lancuch zdarzen przyczyny i skutku i tylko Ty mozesz byc z tego dumny ;-), skorzystałes jednak z zyc wielu ludzi, ktorzy ewoluowali i "podarowali" to Tobie (duma nas rozpiera co:-)?)

 

Piszę ten tekst z jednego istotnego powodu. Nie obawiaj się, nie doszukuj sie przyczyn w poprzednich wcieleniach - przechodzilem to wiele razy i generalnie wiele w transach doswiadczalem, gdy zaczalem inaczej patrzec na sprawe wizje szybko przeksztalcały się w inne "sny" . W wiekszosci doswiadczen bedzie to czyste zludzenie nie majace obecnie absolutnie zadnego znaczenia, znaczenie ma to co inne osoby - w wiekszosci Twoi przodkowie krewniacy - wypracowali. Jezeli moj pra pra dziadek mial niesamowity potencjal artystyczny prawdopodobnie przekazal spora tego czesc mnie, ten potencjal jest czescia mnie, wspoltworzy moja osobe. Jesli jednak pra przodek ów wiodł zycie pijaka i dziwkarza to jego grzechy nie oddziałuja na mnie, ale potencjalnie jestem w stanie to kontynuowac gdyz to ja decyduje TU I TERAZ jak ma wygladac moje zycie. Kazde Twoje doswiadczenie kreowane jest przez Ciebie, a nie niewidzialna silę z przeszlosci ktorej juz nie ma, ona nie istnieje, pozostaje po niej tylko kwintesencja potrzebna dla dalszego rozwoju. Nie ma z gory okreslonej przyszlosci i celu poza rozwojem, cel ten jedyny osiagasz tak jak chcesz, jestes przeciez samoswiadomy i masz wolna wole. To jest wlasnie owa jakosc nazywana w ezoteryce ciałem mentalnym, nie sa to pragnienia - bo kto pragnie? Nie jest to kara, bo jaki ma to zwiazek z rozwojem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troche rozwinałem temat wyzej. W ujeciu biologicznym wszystko inkarnuje jako iz rozwija sie w nastepne i nastepne formy przekazujac nastepnym wszystko to co wypracowalo dotychczas, zatem dalej nastepuje dalszy rozwoj. W filozofiach wschodu ujecie reinkarnacji jako kielkowanie zasad- nasion nie jest takie metaforyczne jakby sie moglo wydawac i ma odzwierciedlenie w rzeczywistosci. Nasiono jest tym potencjałem, ktory bedzie rozwijał kolejny byt czy osoba ( w kategorii ludzi). Drzewo koduje w nasionach wszystko co dotychczas w nim ewoluowało, z nasiona wyrosnie kolejne drzewo ktore majac juz wszystko to co jego poprzednicy nie musi rozwijac sie od nowa i ewoluuje dalej. W ujeciu ezoterycznym duch jest formą, forma jest duchem (forma jako przejawione istnienie, konkretny byt) zatem w tej teorii nie istnieje zaden podział na ciało materialne i ciało duchowe, obydwa sa jednym. Duch ma istote nieprzejawiona dzieki czemu moze stworzyc wszystko co tylko zechce i byc tego swiadomym. Od dawna juz jednak wiadomo iz materia nie jest tak naprawde taka materialna, a raczej energia jawi sie w taki sposób tworzac swoje matryce rzeczywistosci i rozwijajac (zyjac) sie we wszystko i wszystkich. Jednak wielopoziomowosc istnienia (i tu znowu korekta, gdyz nie ma wyraznego podzialu na poziomy a jedynie plynne przejscie miedzy jednym a drugim i nadanie temu jakiejs konkretnej nazwy) sugeruje ze cos wynika z czegos, czyli z czystego ducha wynika ograniczona rzeczywistosc, tzw. horyzont zdarzen. Łączenie sie ducha z materia sugerowaloby zatem iz sa one oddzielne i nie tozsame ze soba. Jasniejsza jest jednak teoria (oczywiscie, ze to tylko teorie, nikt tego nigdy nie sprawdzi z poziomu slowa, dedukcji i doswiadczenia naukowego) iz jedno jest przyczyna drugiego, zatem najtwardszy poziom, ten materialny wynika z wielu wyzszych poziomów istnienia i istnieja one jako calosc rownoczesnie i w TYM samym miejscu a miedzy nimi zachodza nieustanne interakcje, wszystkie sa sobie rowne a roznia sie jedynie "regułą" jaka w nich rzadzi, fizyczny jest gesty, astralny juz wcale nie. Sugerowanie iz tylko zywe istoty inkarnuja jest nieco aroganckie, chociaz wiem, ze takie myslenie czesto pojawia sie w wielu nurtach ktore ów fakt przyjmuja, akceptuja. Inkarnuje - rozwija- ewoluuje doslownie wszystko gdyz zadna z form ktora istnieje nie istnieje w bezruchu i nieustannie sie zmienia, planeta jest dzieckiem slonca, istoty na ziemi dzieckiem ziemi i kazda kolejna istota dzieckiem swoich przodków majac juz wszystkie ich przymioty, wlasciwie mozna by sie w tym wszystkim cofnac do poczatku i wyszloby na to iz istnienie nasze bylo i jest wieczne a jedynie jestesmy obecnie w formach - cialach, jakie ewolucja wytworzyla.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Patryk8
kamienie też?

 

 

 

 

Czytałem gdzieś, że kamienie też mają duszę. Najpierw dusza jest jakimś pyłkiem, albo kamieniem, potem rośliną, potem zwierzęciem, a potem człowiekiem.

Trudno to troszkę wytłumaczyć, bo dusza z ciała odchodzi podczas śmierci, a kamienie są zawsze martwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem gdzieś, że kamienie też mają duszę. Najpierw dusza jest jakimś pyłkiem, albo kamieniem, potem rośliną, potem zwierzęciem, a potem człowiekiem.

Trudno to troszkę wytłumaczyć, bo dusza z ciała odchodzi podczas śmierci, a kamienie są zawsze martwe.

 

To ten ktoś,musiał mieć bujną wyobrażnię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Patryk8
To ten ktoś,musiał mieć bujną wyobrażnię.

 

Najprawdopodobniej czytałem o tym na jakimś forum (albo blogu?), ale pamięć mi też szwankuje więc mogłem sobie coś dorysować do obrazka, albo też zmazać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najprawdopodobniej czytałem o tym na jakimś forum (albo blogu?), ale pamięć mi też szwankuje więc mogłem sobie coś dorysować do obrazka, albo też zmazać.

 

Wszystko możliwe ,ale wiem że człowiek mając bujną wyobrażnię ,potrafi do rzeczy naturalnych dorysować czy dopisać (popuścić wodze wyobrażni)i wtedy takie rzeczy będą poprostu wytworami własnej wyobrażni ,które będzie trudno udowodnić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Znowu postów na 37 stron.

Ale powiem tylko że reinkarnacja istnieje i wszystkim którzy w to nie wierzą polecam dorośnięcie do swojego wieku.

Zaraz będzie oj oj przecież każdy ma wolność słowa może uważać co chce.

No dobrze możecie uważać co chcecie za dobre lecz nie naśmiewajcie się z reinkarnacji.

Trzeba tolerować wszystko co inni mówią choćby mówili że Afryka jest w Ameryce Pd.

Ale wam jeszcze wiele trzeba żeby to zrozumieć. Rzecz jasna nie mówię tego do forumowiczów czy coś tylko do wszystkich ludzi.

Nie czytałem nic tylko pierwszy post ponieważ jakoś nie lubię czytać tego samego w kółko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu postów na 37 stron.

Ale powiem tylko że reinkarnacja istnieje i wszystkim którzy w to nie wierzą polecam dorośnięcie do swojego wieku.

Zaraz będzie oj oj przecież każdy ma wolność słowa może uważać co chce.

No dobrze możecie uważać co chcecie za dobre lecz nie naśmiewajcie się z reinkarnacji.

Trzeba tolerować wszystko co inni mówią choćby mówili że Afryka jest w Ameryce Pd.

Ale wam jeszcze wiele trzeba żeby to zrozumieć. Rzecz jasna nie mówię tego do forumowiczów czy coś tylko do wszystkich ludzi.

Nie czytałem nic tylko pierwszy post ponieważ jakoś nie lubię czytać tego samego w kółko.

 

Twój post jest przejawem skrajnej głupoty i ignorancji,jeśli ktoś mówi,że afryka jest w ameryce pd. to niech tak myśli,ale nikt mu nie przyzna racji chyba,że inny idiota.Reinkarnacja istnieje?Na pewno?Jesteś 110% pewny tego?Nie lubisz czytaj,to koloruj książeczki z obrazkami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znowu postów na 37 stron.

Ale powiem tylko że reinkarnacja istnieje i wszystkim którzy w to nie wierzą polecam dorośnięcie do swojego wieku.

Zaraz będzie oj oj przecież każdy ma wolność słowa może uważać co chce.

Trzeba tolerować wszystko co inni mówią choćby mówili że Afryka jest w Ameryce Pd.

Ale wam jeszcze wiele trzeba żeby to zrozumieć. Rzecz jasna nie mówię tego do forumowiczów czy coś tylko do wszystkich ludzi.

Nie czytałem nic tylko pierwszy post ponieważ jakoś nie lubię czytać tego samego w kółko.

 

Tak trzeba tolerować wszystko i wszystkich ,a co z twoją tolerancją ,lepiej poczytaj te posty jak chcesz coś dodać od siebie ,a nie pisz o tolerancji "jak inkwizytor skazujący na śmierć ,lub natchniony prorok po przepiciu."

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem większości postów, bo trudno przerzucić ich taką ilość, więc powiem tylko od siebie.

Ja wiem (nie tyle wierzę, co na prawdę wiem), że reinkarnacja istnieje. A to dlatego, że znam swoje dwa wcześniejsze wcielenia - znam częściowo ich wspomnienia, mam część ich wiedzy, a ponadto miewam również przebłyski z innych poprzednich wcieleń, a także często przypomina mi się ich wiedza - wiedza której nigdy nie miałem okazji poznać w tym wcieleniu, a mimo to wiem...

Ponadto mój wewnętrzny opiekun (jeden z dwóch) przyjmuje postać jednego z moich poprzednich wcieleń...

 

 

A nawiazując do pytania o duszę kamieni... Nie jestem pewien czy można to nazwać duszą. Każdy kamień (tak jak każda ożywiona i nieożywiona rzecz) ma specyficzną tylko dla tego konkretnego egzemplarza strukturę i wzorzec kanałów i przepływów energetycznych. Każdy ma nieco inną sieć kanałów i nieco inny przepływ energii, jak i aurę energetyczną. Trochę taki odpowiednik naszych czakramów, kanałów energetycznych i aur. Czy można to nazwać już duszą, czy jest to tylko element budowy strukturalnej na poziomie niefizycznym? Nie wiem - bo w zasadzie w tym momencie wchodzimy już w dyskusję którą bardzo trudno prowadzić, bo pytanie brzmi: Czym jest dusza?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cyt jednego z postow .cyt ."w przeciwienstwie do czarownic magowie dbaja o pozycje spoleczna...,???ciekawa sprawa?moze sie myle ale w tym przykladzie jest chyba fehler,dozac do rozwoju ducha czlowiek przekresla swoje pragnienia w swiecie materialnym(mimo tego rozwoj duchowy sprzyja rowniez karierze zawodowej czy spolecznej) ".mag czy czarownica ma jedynie znaczenie plciowe i opierajac sie na segergacji tych znaczen "cofamy sie do tylu" niejednokrotnie czarownica jest usytuowana wyzej w hierarchi np-politycznej*nizeli mag pomimo ze nie dba o zdobywanie jakiejkolwiek pozycji spolecznej*.mozna by takich przykladow podac mnostwo i rowniez ze strony maga jest podobnie.ta "skomplikowana hiererchia jak to okresliles ma jedynie "sztuczna" pozycje.dazac o poprawe i rozwoj swej pozycji politycznej niejednokrotnie zakazywano lub ograniczano(zbyt wielka znajomosc wewnetrznej struktury np. panstwa)kontakty ze swiatem zewnetrznym magom czy czarownicom w obawie przed ujawnieniem tajemnic itd...te bstrukture o ktorej piszesz okreslili ludzie nie magowie ,nie bede sie rozpisywal ale mysle ze wiesz co mam na mysli.opierajac sie na wiedzy nie zawsze nalezy sie sugerowac tym co przeczytalem cyt.irek"ksiazki to wiedza ale nie rozum,mniej czytac wiecej myslec"ps.wracajac do tematu nasz duch jest rowniez okreslony jak i nasze cial ,wiec jezeli moja dusza ma nature np-.szamanki ,niewolnika czy arystokrty to nie zmienimy tego w zaden sposob, nie mamy juz nato wplywy"na szczescie!"

Edytowane przez irek770801
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem gdzieś, że kamienie też mają duszę. Najpierw dusza jest jakimś pyłkiem, albo kamieniem, potem rośliną, potem zwierzęciem, a potem człowiekiem.

Trudno to troszkę wytłumaczyć, bo dusza z ciała odchodzi podczas śmierci, a kamienie są zawsze martwe.

 

To nie jest z buddyzmu przypadkiem??

 

Znowu postów na 37 stron.

Ale powiem tylko że reinkarnacja istnieje i wszystkim którzy w to nie wierzą polecam dorośnięcie do swojego wieku.

Zaraz będzie oj oj przecież każdy ma wolność słowa może uważać co chce.

No dobrze możecie uważać co chcecie za dobre lecz nie naśmiewajcie się z reinkarnacji.

Trzeba tolerować wszystko co inni mówią choćby mówili że Afryka jest w Ameryce Pd.

Ale wam jeszcze wiele trzeba żeby to zrozumieć. Rzecz jasna nie mówię tego do forumowiczów czy coś tylko do wszystkich ludzi.

Nie czytałem nic tylko pierwszy post ponieważ jakoś nie lubię czytać tego samego w kółko.

 

Jest jedno ale. Tego że Afryka nie leży w Ameryce Pd. nie da się podważyć (Oczywiście jeśli mamy na myśli kontynenty a nie rzecz którą nazwiemy np. 'Afryką'). Reinkarnację się da. A nawet jeśli będą jakieś skuteczne próby to zawsze można je obalić, bo nie słyszałam o próbach ze 100% skutecznością. Ktoś tu się naśmiewał z tego? A kim są 'wszyscy ludzie'?? Nie wiem jak Ty ale mam wrażenia, że forumowicze też mieszczą się w ramach 'wszystkich'.. Ja nie oczekiwałabym od nikogo aby wierzył w coś czego dowieść nie można. Jak nie wierzy to jego prywatna sprawa;] a jak ładnie określiłeś tolerować można dosłownie wszystko ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale powiem tylko że reinkarnacja istnieje i wszystkim którzy w to nie wierzą polecam dorośnięcie do swojego wieku.

Zaraz będzie oj oj przecież każdy ma wolność słowa może uważać co chce.

No dobrze możecie uważać co chcecie za dobre lecz nie naśmiewajcie się z reinkarnacji.

Trzeba tolerować wszystko co inni mówią choćby mówili że Afryka jest w Ameryce Pd.

Ja pierdzielę, co za bzdury (w sensie logicznym). Jak trzeba wszystko tolerować, to zaakceptuj, że są tacy, co będą to wyśmiewać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest z buddyzmu przypadkiem??

 

większość logiki buddyjskiej zakłada, że skoro coś nie może dokonywać nawet najmniejszych wyborów, ani nie odczuwa ich konsekwencji,

nie jest istotą czującą, tyb. sem cien.

buddyzm zachowuje też duży sceptycyzm co do teorii że każda inkarnacja prowadzi "dalej". mogą nawet rozwój cofać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

buddyzm zachowuje też duży sceptycyzm co do teorii że każda inkarnacja prowadzi "dalej". mogą nawet rozwój cofać.

Mogą, skrajnie szczęśliwe albo nieszczęśliwe światy to tylko wypalanie karmy, jak się ona wyczerpie, spada się albo niżej, albo idzie wyżej. Świat ludzi jest najbardziej dynamiczny pod względem rozwoju i wbrew pozorom najlepiej być tutaj ;p

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego że Afryka nie leży w Ameryce Pd. nie da się podważyć (Oczywiście jeśli mamy na myśli kontynenty a nie rzecz którą nazwiemy np. 'Afryką').

 

Lubiąc być adwokatem diabła stwierdzę: A ja nie wierzę w tą ogólnie głoszoną geografię - myślę że Afryka leży w Ameryce Pd., tylko plugawa propaganda USA nie chce przyznać, że właśnie stamtąd biorą swoich niewolników... khy khy... ;P Nie mówię że ta teoria jest w pełni prawidłowa - nie pracowałem nad nią długo - niemniej potwierdzałaby owo zdanie...

A co z zaprzeczeniem reinkarnacji? Może być trudno udowodnić jej nieistnienie komuś kto zna i rozmawia ze swoimi poprzednimi wcieleniami... No, chyba że jestem czubkiem - ale to w pewnym stopniu można by stwierdzić o każdym użytkowniku tego forum, prawda? Oficjalnie żyjemy urojeniami ;)

 

A tak ogólnie, dokarmiamy trolle? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

większość logiki buddyjskiej zakłada, że skoro coś nie może dokonywać nawet najmniejszych wyborów, ani nie odczuwa ich konsekwencji,

nie jest istotą czującą, tyb. sem cien.

buddyzm zachowuje też duży sceptycyzm co do teorii że każda inkarnacja prowadzi "dalej". mogą nawet rozwój cofać.

 

zgadzam sie z tym. wychodzę z założenia ze nie idąc nie stawiając kroków nigdzie nie dojdziesz do celu . cudów nie ma. Zycia za Ciebie nikt nie przeżyje. Jednak nie zgodze sie z tym ze można cofnąć się w rozwoju.

w rozwoju można sie zatrzymać. co jest logiczne wkoncu człowiek który nie potrafi wyciągać wniosków z tego co go spotyka na swojej drodze.. nie wzrośnie. pozostaje ślepym. naszczescie mamy nieskończenie wiele szans. Ciagle mamy szanse ruszyć z miejsca i isc dalej wystarczy odnaleźć motywacje w sobie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W życiu można po prostu zrobić kółko i wrócić do punktu wyjścia. Np. alkoholik znowu zaczyna pić, już wyszedł z nałogu, życie rodzinne mu się poukładało a tu nagle znowu wódzia go pociągnęła. Wszystkie poprzednie nauki i to czego doświadczył idą w cholerę bo znowu pije, czyli zamula swój mózg i ma gdzieś swoją rodzinę. Czy to nie jest cofnięcie się? Co by na to powiedział buddysta, nie wiem nie zajmowałam się tym, ja po prostu patrzę na życie ludzi i z tego wyciągam wnioski.

Co do reinkarnacji, to dla takiego alkoholika lepiej żeby miał kolejne życie, może wtedy odkupi wtedy to co zawinił swoim bliskim, o ile się z nimi wcześniej na to umówi.

 

A co do odczuwania poprzednich wcieleń, mnie poruszają pewne miejsca, sytuacje. Jak wytłumaczyć fakt że znajdując się pierwszy raz w obcym mi mieście potrafię powiedzieć gdzie jest np. rynek, bez pomocy mapy, wiem jak iść uliczkami, prawdopodobnie już tam byłam może mieszkałam. Także predyspozycje do nauki języków obcych, różne talenty, muzyczne, artystyczne mogą wynikać z naszych poprzednich wcieleń, że już się tego uczyliśmy i wystarczy sobie przypomnieć:) A mogą i wynikać z genów:)

Jak dla mnie reinkarnacja to fajna i ciekawa sprawa, jestem za.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a cóż by miało go trzymać w miejscu, nie cofać ?

 

na pewno nie czynniki zewnętrzne, żadne problemy i życiowe sytuacje. Może nam się wydawać, że źle mamy w życiu (chociaż taki plan tej inkarnacji żeby coś przerobić coś zrozumieć z czymś sobie poradzić) ale z perspektywy człowieka może wyglądać to inaczej, stwierdzi że ma źle w życiu i wiecznie pod górkę. Obrazi się na Boga usiądzie na tyłku z założonymi rękoma i poczeka na śmierć. Czy cofnie się w rozwoju?

nie! zostanie w tym samym miejscu w punkcie wyjścia (jeśli chodzi o ta inkarnacie) prawdopodobnie w następna inkarnacje będzie zmagał się ponownie z tymi problemami z którymi nie dał sobie rady w poprzedniej inkarnacji.. (może to trwać aż setki wcieleń- nieskończenie wiele szans ). To co ma przerobić musi przerobić nie ominie tego. Jednocześnie ten człowiek poddany jest pewnemu procesowi chociaż wolna wola może zatrzymać ten proces. Ma nadal szanse na "przebudzenie".

Dlaczego nie cofnie się w rozwoju?

To tak jak z pływaniem. Raz nauczyłeś się pływać i nie zapomnisz tego. Jakby ktoś wrzucił Ciebie do rzeki pomimo tego ze nie plywales całe lata natychmiastowow sobie przypomnisz. Lub jak z jazdą na rowerze. Doświadczenia raz nabyte są w nas "zapisywane". Jakby tak nie bylo co to za sens całej tej reinkarnacji? Jesli zapominalibyśmy o wszystkim czego nauczylismy sie czego doswiadczylismy i na każdą inkarnacje zaczynalibyśmy od nowa. Przecież życia nam by nie starczyło :D

 

to tylko moje zdanie nikomu tego nie narzucam.

Edytowane przez Dharma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dowiemy się po śmierci, tylko kto da znać jak tam jest ;)
.............."moze jednak od punktu myslenia???"pozycja dupy nie bardzo nam pomaga w sprawach duchowych. jak tam jest???tak jest ogromne ,ogromne pragnienie ,pragnienie powrotu do "CODOWNEGO SWIATA ZMYSLOWEGO"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, myślę że pragnienie powrotu do świata zmysłowego nie jest znowuż aż tak ogromne. Inne płaszczyzny niż fizyczna też mają odpowiadające im zmysły służące do odbierania otoczenia (inaczej nic byśmy nie widzieli, nie czuli ani nie słyszeli podczas podróży astralnych, czy OoBE). Dodatkowo są tam o wiele lepsze wibracje i nie jest przypadkiem że osoby które doświadczyły śmierci klinicznej mówią dość zgodnie że czuły tam miłość, ciepło i dobroć, a potem prawie żal że muszą wrócić, a teraz oczekują już nie z lękiem, ale z radością, czy prawie niecierpliwością...

Ktoś kto wie, zawsze będzie tęsknił za tamtym miejscem.

 

A wracamy tu z innego powodu. Po to, żeby się uczyć. Żeby ulepszać samego siebie, żeby zyskać większe zrozumienie. Albo żeby pomóc w tym innym (bo są i osoby które nie koncentrują się na własnym rozwoju pozostając na tym samym poziomie tylko po to, żeby pomóc innym wejść na wyższy, albo łączą jedno z drugim, pomagając innym, dzieląc się wiedzą i doświadczeniem puki jeszcze są na tym poziomie). Może spłycę to mocno, ale nasz świat jest dla dusz jakby poziomem w grze życia. Na każdym poziomie zyskuje się doświadczenie i energię za wykonywanie poszczególnych zadań. Energię można też tracić. Poziom energii decyduje o tym, czy uda się wejść na wyższy poziom, czy wystartujemy na tym samym poziomie od nowa - z pewnym startowym, takim jak za poprzednim razem poziomem energii, ale już z doświadczeniami wynikającymi z poprzedniej próby przejścia poziomu. I choć poziom ma losowo generowane warunki wstępne, to zależą one chyba częściowo od poziomu naszego doświadczenia, ale zdecydowanie też od zadania jakie mamy do wykonania na tym poziomie... A jeśli wejdziemy na wyższy poziom? To wystartujemy znowu z pewnym startowym poziomem energii - wyższym niż w poprzednim poziomie - bo i wymagania na kolejny poziom są wyższe. No i mamy doświadczenia z pokonanych wcześniej poziomów, więc jesteśmy o tyle lepsi... No, chyba że skorzystamy z przerwy między poziomami żeby pójść po kawę, czy pochatować ze znajomymi na kanale w lobby w menu gry ;P

Jaki jest finał gry? Myślę że uzasadnione będzie stwierdzenie że tylko bogowie wiedzą ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja uważam, że można się w rozwoju cofać. To moje zdanie :-) Wg mnie istnieje nawet bardzo przejrzysta analogia w jednym życiu. Wezmę jakiś abstrakcyjny przykład - człowiek jeżdżący samochodem. W miarę praktyki, czasu poświęconego na jazdę czynność ta staje się coraz bardziej "naturalna" dla kierowcy, po prostu "umie i jeździ". Ale gdy spowoduje wypadek, bądź będzie jego świadkiem, w którym znajdą się ofiary śmiertelne, zwłaszcza ktoś jemu bliski - może zareagować tak silnie emocjonalnie, że już nigdy nie odważy się prowadzić samochodu. Będzie się bał, że znowu spowoduje wypadek, nie będzie sobie ufał, będzie się czuł winny, lub po prostu będzie miał lęk przed prowadzeniem samochodu.

Oczywiście, nie każdy musi tak zareagować, są tacy, którzy potrafią przez to "przejść", ale chodzi mi tylko o to, że z umiejętności, która wcześniej zaliczana była do tzw. czynności neutralnych, pojawia się silna blokada psychiczna, emocjonalna - jazda samochodem już nie jest neutralna, "nienacechowana". Albo przez to przejdziesz, albo się... cofniesz, ponieważ "nie jeżdżenie" jest spowodowane blokadami wewnętrznymi, a nie jedynie "odpoczywaniem od tego zajęcia". Bo np. myśl o prowadzeniu za kółkiem wywołuje lęk, poczucie winy, żal do siebie itd.…

 

A przechodząc do kolejnych wcieleń - tutaj dopiero można się poblokować - i cofnąć! Dajmy na to przez kilka kolejnych wcieleń ktoś intensywnie pracuje nad przesyłaniem energii, stopniowo rozwija w sobie tę umiejętność. W miarę rozwoju umiejętności, czując się coraz pewniej, dochodzi do poziomu pracy z innymi ludźmi, jego umiejętności z subtelnych stają się coraz bardziej widoczne i namacalne (powiedzmy, że przenosi przedmioty siłą woli, potrafi przywracać zdrowie w nawet najbardziej beznadziejnych przypadkach itp.). I powiedzmy, komuś to się bardzo nie podoba, a zawsze znajdzie się ktoś taki (historia pełna jest takich opowieści) - i za wszelką cenę chce komuś "wybić z głowy" czynione praktyki. Sposobów gnębienia jednych ludzi przez innych jest doprawdy cała paleta, od najbardziej prymitywnych po wyrafinowane. Myślę jednak, że im większy i długotrwały ból (psychiczny, fizyczny), tym poważniej człowiek się cofnie. Pewnie człowiek z rozbitą czaszką w jednym wcieleniu rozpocznie swoją pracę w miejscu, w którym przestał w poprzednim (oczywiście, upraszczając i idealizując; zacznie wtedy, kiedy przebudzi się w nim "głód", "pragnienie" do danej dziedziny, praktyki itd.) – ale człowiek, nad którym długo „pracowano” za to, że miał odwagę wykazać się takimi a takimi umiejętnościami – wewnętrznie będzie się wzdragał przed powrotem do umiejętności z poprzednich wcieleń. Wiadomo, nie we wszystkim i nie każdy tak musi reagować, ale jeżeli ktoś zareaguje wyparciem danych umiejętności, wraca znowu do punktu 0. Ponieważ od nowa musi nad tym pracować – plus praca ekstra nad nowymi lękami i fobiami związanymi z danym rodzajem praktyk. Ma gdzieś głęboko zakodowany mechanizm, że np. praca z energiami jest zła i niebezpieczna, ponieważ (chociaż o tym nie pamięta, nie wie tego) przypłacił ten wspaniały talent do zajmowania się daną dziedziną długotrwałym cierpieniem i śmiercią.

 

Prawdę mówiąc – i tu znowu moje zdanie, drodzy forumowicze ;-) – większość z nas się mocno cofnęła. Czy sam temat tego wątku, i problemy, jakie się tu pojawiają – dlaczego nie pamiętam moich wcieleń, dlaczego nie wiem, nie mam świadomości, jak poznać, jak się przekonać itd. – nie świadczą o tym cofnięciu? Mi nie daje spokoju myśl jaką świadomością dysponowałby człowiek, gdyby urodził się i był wychowywany wśród ludzi, którzy właśnie mają szeroką świadomość swoich wcieleń (załóżmy, że zgodną z rzeczywistością), którzy reinkarnację traktują jako coś naturalnego i normalnego, którzy świadomie zwracają się do małego dziecka jako do człowieka, który do nich WRACA, a nie który dopiero POWSTAJE – jak wtedy rozwijałby się człowiek? Bo według mnie kultura, w jakiej żyjemy, przekonania otoczenia, które od samego początku nieświadomie chłoniemy – ogranicza i cofa, niestety. Człowiek, który dąży do poznania swoich poprzednich wcieleń, nie tylko napotyka problemy w samym sobie, ale i poniekąd idzie pod prąd dominującej, powszechnej, niemalże „wszechogarniającej” ;-) nieświadomości. I przekonaniom, że to jest „naturalne”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem, można się poblokować, ale nie nazwałbym tego cofnięciem się. Jest to raczej zatrzymanie na danym etapie i zablokowanie dotychczasowych osiągnięć.

Tak jak kierowca kiedy sam zacznie próbować - może odzyskać pewność siebie po pewnym czasie, albo z pomocą psychoterapeuty przepracować swoje lęki i się ich pozbyć, a wtedy wróci do jeżdżenia z praktycznie taką samą wprawą jak dotychczas... Tak i my możemy odblokować stare blokady z poprzednich istnień i odblokować stare zdolności. Więc nie jest to tyle cofnięcie, co zatrzymanie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasami dusza mówi sobie mam dość i w tym wcieleniu nie robię ;) czyli nie chce, blokuje się na rozwój, czasami ma to objawy hedonistycznych zachowań, czasami przechodzi na ciemną stronę mocy.

Pytanie czy takie zachowania ją cofają a może sa okazją do zapoznania się z innymi swoimi możliwościami, może to też nauka. Będąc tu na ziemi możemy sobie dywagować, domyślać się, nie ma w chwili obecnej namacalnej możliwości sprawdzenia tego.

Pewne umiejętności nie zanikają, zapewne pod wpływem jakiś wydarzeń, kontaktów z innymi ludźmi mogą się ujawnić i nagle okazuje się ze już to znamy:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. nikt mi nie powiedział co miałoby przechowywać tę pamięć. I czy ta pamięć byłaby wolna od wpływu czasu, i zmian. Choć minęło wiele wcieleń, nawet rybnych i płodowych, uczyłem się pływać. zapomniałem i tyle.

2. Ninsig dobrze pisze, chociaż mechanizm tego jest troszkę inny. człowiek o świetnej kondycji zatraca się w tym, w przyjemności i braku cierpienia, nie pamaga innym bo po co. Takie mechanizmy można obserwować u istot boskich.

czasem też jego subtelną przeszkodą jest duma, z tego że jest lepszy, i popełnia wiele rzeczy, których skutkiem jest odrodzenie się z innymi emocjami, które przywykło się nazywać niższymi. Takie mechanizmy są charakterystyczne dla istot półboskich, Tytanów.

3. źli też się rozwijają, rozwijają pewien związek z energiami, mocami etc, jakkolwiek ich serce jest jak kamień który był milion lat w morzu - po rozbiciu nadal jest suchy. nie ma w nich miłości, i są jak miedź brzęcząca. Piękni, i puści.

ich żal najbardziej, bo choć mieli wspaniałe warunki do rozwoju, spierniczyli to.

 

wydaje mi się, że mówi się o tu o rozwoju jako czymś totalnie abstrakcyjnym, podczas gdy, to jest bardzo praktyczna rzecz.

Rozwój jest ku szczęściu, prawdziwym szczęściu. czy ktoś kto jest szczęśliwy może się zagubić i znowu stać się nieszcześliwym ?wg. moich obserwacji to się dzieje cały czas, z powodu nieopieraniu swojego umysłu na czymś stałym

fundamencie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Til – więc skupmy się na problemach, faktach, nie nazwach. Dla Ciebie to nie jest cofnięcie się, ale zatrzymanie. Niech i tak będzie. Chociaż nie rozumiem, dlaczego przy potocznym omawianiu problemu analogicznego z życia danego człowieka pozwalamy sobie na określenia „cofnięcie w umiejętnościach”, a gdy kwestia przechodzi na „rozwój duchowy”, na istnienie rozciągnięte między wcieleniami, już tak nie można napisać. Mam tutaj na myśli różnorodną aktywność prowadzącą do osiągnięcia mistrzostwa – nieustannego rozwijania, pracy nad bardzo określonymi partiami siebie. Tak w skokach w dal, tańcu jak grze na fortepianie. Jeżeli takiego zawodnika spotka kolizja niezbędnego stawu, nie jest w stanie ćwiczyć. Kiedy nie ćwiczy, traci swoją sprawność. W porównaniu do innych zawodników – cofnął się. Jeżeli przerwa jest zbyt długa, kontuzja zbyt poważna – już nigdy (pisząc kolokwialnie; uściślając – na pewno nie w tym życiu) nie wygra żadnych zawodów w swojej dziedzinie, której poświęcił lata. Teorię o zanikaniu (cofaniu się) potwierdza także ewolucja i rozwój gatunków.

 

Twierdzenie, że po przepracowaniu blokad (po długotrwałym treningu) osiągamy uprzednią biegłość, i jest to dowód na to, że cały czas staliśmy w miejscu co do danej umiejętności… no jakoś to się kłóci z rozumieniem pojęcia „stanąć w miejscu”. Przynajmniej dla mnie. Ale tak jak napisałam wcześniej – zwał jak zwał.

 

Nie odrzucam czegoś takiego, że nie można stanąć w miejscu (w znaczeniu rzeczywistego zarzucenia danej praktyki, która „trwa uśpiona”, do której mamy predyspozycje i nic nie stoi na przeszkodzie, by do niej ponownie wrócić). Chodzi mi tylko o to, że wg mnie istnieje również druga strona medalu, gdy szereg przeróżnych mechanizmów powoduje zatracenie danej umiejętności. W ciele fizycznym jest to „usztywnienie” mięśni, na przestrzeni duchowej mogą to być przeróżne wewnętrzne blokady. Myślę, że nie wszystko więc w tej naszej istocie duchowej jest tylko „zatrzymaniem” (po 5 latach przerwy dalej potrafię zagrać „Dla Elizy”), ale część „wewnętrznych umiejętności”, „predyspozycji” wymaga większej pracy, wysiłku, często przełamania pewnych wewnętrznych oporów, aby wrócić do owej „płynnej jazdy samochodem”.

 

Myślę, że ogólnie kluczowe rozbieżności wynikają z tego, że inaczej patrzymy na takie pojęcie worek, jak „rozwój duchowy”. Większość chyba kojarzy to z drogą „rozwijania umiejętności”. Poniekąd wg mnie to „rozwijanie umiejętności” jest czymś… ubocznym, powiedzmy. Jest efektem zbierania kolejnych doświadczeń, życia wśród innych, przejmowania i przyswajania pewnych praktyk itd. Myślę, że wysokiego poziomu rozwoju duchowego nie osiąga się, gromadząc jak najwięcej doświadczeń, prezentując jak najbardziej niezwykłe umiejętności, ale dochodząc w tych, które się ma, do pewnego stanu wyważenia, harmonii. W moim spojrzeniu „cofam się”, ponieważ to i to jest zablokowane, prowadzi moją istotę do stanu braku harmonii, a przecież kiedyś nie miałam w danej sferze żadnych uprzedzeń czy lęków. Mam wrażenie, że wg Ciebie dana blokada to po prostu kwestia do przepracowania, aby znowu wrócić do stanu sprzed jej zaistnienia (przynajmniej w danej dziedzinie), blokada, która jednak zupełnie nie odbija się na poziomie rozwoju duchowego, jaki przejawiasz. W tym miejscu moje spojrzenie jest całkowicie odmienne, ponieważ wg mnie to właśnie blokady (bolesne doświadczenia, obciążenia zgarniane z kolejnych wcieleń, niewłaściwe reakcje, powielane przez błędne schematy zachowań itd.) – te właśnie blokady, cegiełka na cegiełce, tysiące cegiełek, w decydującym stopniu powodują, że każdy z nas stoi na takim a nie innym poziomie rozwoju duchowego. I w takim spojrzeniu – skoro kiedyś miałam 20 cegiełek blokad, a teraz mam 30, to się pogorszyło. Owszem, kiedyś p. X był doskonałym kierowcą, ale zanim znów się nim stanie, zanim w ogóle zacznie z powrotem rozwijać własne praktyczne umiejętności, musi zdjąć te 10 dodanych ekstra cegiełek lęku i poczucia winy, których wcześniej nie miał.

 

W skali życia poszczególnego człowieka ten problem staje się oczywiście bardzo złożony, i zwielokrotniony, obejmując każdą dziedzinę życia.

 

Animka, przyłączam się do tego, co napisała Justica: jeżeli za pomocą „ciemniej strony mocy” umiesz z siebie zdjąć te „cegiełki”, to jak najbardziej możesz się rozwijać. Albo – „Hmm… rozwijać” (bo „ciemna strona” zwykle dlatego nazywa się ciemna, że człowiek zyskuje pomoc „odpłatnie”). Tylko ja bym się zastanawiała, że skoro ktoś nagle odkrywa w sobie „talent” i prawdziwą pasję do „płynięcia na fali” tej „ciemnej mocy” – ile czasu (czytaj: wcieleń) zajęło mu stopniowe adaptowanie tego typu energii, jakie „szańce” tego człowieka, pod jakimi maskami i w jakich okolicznościach, były stopniowo zdobywane, że aż przejawiło się to w świadomej preferencji danej – „strony”. A to dlatego, że uważam, że wbrew pozorom naprawdę wielokrotnie stykamy się z podobnym zagadnieniem w swoich wcieleniach, a im większy „spontaniczny talent” do danej dziedziny, „szczerze zainteresowane” tym częstsze (uprzednie) obcowanie z danym fachem (tak to przynajmniej widzę). Jednym słowem – nie upatrywałabym w tej decyzji tylko płytkiej spontaniczności i „chęci odmiany”.

A co do tego spontanicznego „mam dość, nie robię” – wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego... :-) Wydaje mi się, że samo wcielenie się ponowne, zejście, nie ma nigdy wymiaru... „turystycznego”, wyabstrahowanego z istniejących obciążeń, skłonności, tendencji (samo zejście jest już chyba wyzwaniem, tak jak śmierć i jej doświadczenie z tego punktu widzenia). Ale jak najbardziej zgadzam się z myśleniem, że w jednym wcieleniu nie chce (dusza? nieuświadomione oblicze mojego „ja”?) podejmować konfrontacji z daną sferą problemów, bo np. problem jest zbyt świeży (nie jestem zdolna do jego przepracowania), nie ma warunków, bo np. jestem kobietą, a to jest problem powiązany z moją męskością itd.…

A takie doświadczenia jak hedonizm, ogólnie wszelkie skrajności – wg mnie to jedne z bardziej przejaskrawionych wskazówek, w jakich płaszczyznach leży problem; i że pewne poprzednie doświadczenia prowadziły do przyjęcia konkretnej postawy na zewnątrz.

 

 

Sosnowiczanin, a Twój system myślenia i stosowane pojęcia (buddyzm) są tak odległe od mojego, że nic nie skomentuję :) Ale to jest niezaprzeczalna prawda:

 

Rozwój jest ku szczęściu, prawdziwym szczęściu. czy ktoś kto jest szczęśliwy może się zagubić i znowu stać się nieszcześliwym ?wg. moich obserwacji to się dzieje cały czas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... jest coś w tym co piszesz, Ninsig... Problem w tym, że ja czuję to inaczej ;)

Kierowca po wypadku potrzebuje sesji terapeutycznej - przepracowania swojego lęku. Owszem, wyda na to paręset złotych, straci parę - paręnaście godzin z psychoterapeutą, plus kilka dni, może nawet miesięcy ponownego przyzwyczajania się do prowadzenia bez lęku i pracy nad sobą. Jednak po tych paru miesiącach będzie znowu jeździł tak jak kierowca z 30 letnim doświadczeniem, którym był wcześniej.

Podobnie tancerz, czy atleta z 15 letnim stażem treningów, który po ciężkim urazie kolana nie jest w stanie ćwiczyć, ale potem przejdzie operację która przywróci mu kolano do dawnej sprawności - nie będzie startować od zera, bo po paru miesiącach rehabilitacji i po roku czy dwóch treningów znów wróci do dawnej formy - nie musi trenować 15 lat.

 

Owszem, pozostaje kwestia analogii nóg urwanych w wypadku, tyle że z tego co ja uważam - dusza jest na tyle plastyczna, że zawsze jednak jest sposób naprawienia starych błędów. Ponadto należy pamiętać, że sam proces pozbywania się starych blokad - również jest doświadczeniem które nas rozwija, bo przez to też poznajemy lepiej siebie i swoje ograniczenia, a często pokazują się wtedy też inne starsze blokady do przepracowania...

 

 

Co do 'ciemnej strony mocy'. Ja w pewnym sensie od wielu wcieleń chodzę po cienkiej linii. Jak do tej pory raz, w jednym z wcieleń zdarzyło się, że prawie spadłem na lewą stronę. A stosy to niemiła rzecz... Moje chodzenie po cienkiej linii nie wynika bynajmniej z brawury, czy ciągot ku tamtej stronie. Powiedziałbym wręcz przeciwnie. Jakoś każde po kolei moje wcielenie czuje się w pewnym sensie, w pewnym aspekcie odpowiedzialne za walkę z tymi którzy nie tylko zamoczyli palec, ale wskoczyli na główkę do tej mrocznej sadzawki. Z tymi, którym praktycznie nie można już pomóc inaczej niż przez sprawienie żeby przestali szkodzić. Trudne i niewdzięczne, niebezpieczne zadanie, bo też żeby znać przeciwnika, trzeba zgłębić po części jego drogę - a niewiedza jest błogosławieństwem. Nie znać i nie używać jest łatwiej. Kiedy ma się wiedzę, zaczyna kusić, ciągnąć na lewo... Poza tym jak rozpoznać kto już odpowiednio bardzo winny a kto jeszcze nie? I trzeba ciągle opierać się żeby nie spaść...

Ale jakoś zawsze czuję się zobligowany do wypełniania tej roli...

I z tych wszystkich doświadczeń mogę powiedzieć - ścieżka cienia to tylko pozór rozwoju. Nie wiem czy mieliście doczynienia z osobami będącymi już dość głęboko w tym bagnie... Ja miałem i mogę powiedzieć tyle, że owszem, mogą sprawiać pozory mocno rozwiniętych - tym bardziej, że ta ścieżka jest łatwiejsza w opanowaniu, bardziej spektakularna. A jednak z osoby nią idącej zostaje pusta skorupa wypełniona negatywnymi odczuciami - dumą, pychą, fałszywym poczuciem mocy i własnej ważności, arogancją... To nie jest rozwój. Za to świetny sposób gromadzenia blokad. I to jedyne co nazwałbym cofaniem się - bo osoby głęboko na tej ścieżce mają tyle rozmaitych rodzajów blokad, że muszą przepracować więcej wcieleń niż do tej pory przeżyli, żeby się ich pozbyć...

Niestety, łatwa ścieżka nie jest najlepszą ścieżką...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz wsadzę kij w mrowisko i zapytam się, kto czyta artykuły i literaturę na temat reinkarnacji, bo na razie widzę coś na zasadzie "a mnie się wydaje" (nie umniejszając mimo wszystko wartości dyskusji, w dawnych czasach też jakoś musieli dochodzić do pewnych wniosków) :rotfl:

Edytowane przez Reina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz wsadzę kij w mrowisko i zapytam się, kto czyta artykuły i literaturę na temat reinkarnacji, bo na razie widzę coś na zasadzie "a mnie się wydaje" (nie umniejszając mimo wszystko wartości dyskusji, w dawnych czasach też jakoś musieli dochodzić do pewnych wniosków) :rotfl:

 

 

Świadomość (poznanie) swoich poprzednich wcieleń nie daje Ci momentalnie wiedzy na temat tego jaki jest Twój rozwój, natomiast mówienie o tym, czy się cofasz czy też stoisz to tylko Twoje subiektywne odczucia i podejście do spraw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cofaja sie ludzie którzy nie żyją Tu i Teraz. Dla mnie nie ma cofnięcia (co nie znaczy ze dla innych nie ma ) dlatego że nie możliwością jest cofnąc się kiedy cos juz sie przeżyło. Oczywiście zapomina się lub odrzuca niektóre sprawy na rzecz innym i nowszym sprawom. To ze złamałam nogi przecież nie znaczy że cofnęłam się w rozwoju do etapu dziecka raczkującego. Każde "złamanie" każde "zapomnienie" lub jakas przykra sytuacja nie jest cofnięciem tylko etapem żeby iść dalej lub pozostać w miejscu. Czy wykorzystasz to co sie dzieje do wzrostu..

Edytowane przez Dharma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz wsadzę kij w mrowisko i zapytam się, kto czyta artykuły i literaturę na temat reinkarnacji, bo na razie widzę coś na zasadzie "a mnie się wydaje" (nie umniejszając mimo wszystko wartości dyskusji, w dawnych czasach też jakoś musieli dochodzić do pewnych wniosków) :rotfl:

 

Ja nie czytam na ten temat (pomijając kilka artykułów plus jako taką znajomość konceptów kilku religii). Za to rozmawiam ze swoimi poprzednimi wcieleniami, co dla mnie jest bardziej miarodajną wiedzą, niż artykuł który nie wiem czy został napisany na bazie innych artykułów i literatury? Czy może coś na zasadzie "a mnie się wydaje"? Czy może jednak na podstawie rozmów z własnymi poprzednimi wcieleniami ;)

I polecam właśnie tą metodę studiowania tych zagadnień ;P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cyt.til,"Nie, myślę że pragnienie powrotu do świata zmysłowego nie jest znowuż aż tak ogromne".,,,,,,,,,,,,,,,?? to co ty w tym zmyslowym swiecie robisz ???? "A wracamy tu z innego powodu. Po to, żeby się uczyć. Żeby ulepszać samego siebie, żeby zyskać większe zrozumienie. Albo żeby pomóc w tym innym. hmmm??,,, dluga droga przed toba do lepszego poznania natury swojej duszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest forum,to jest dyskusja,proszę o zachowanie powagi i nie brania wszystkiego co się wie za pewnik,dyskusja ma wzbogacać ;].Równie dobrze mogę stwierdzić,że nie znasz natury duszy i co?Udowodnisz,że nie mam racji:)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po co zadajesz pytanie (co robię w tym świecie) skoro sam sobie odpowiadasz zaraz potem drugim cytatem ze mnie (żeby się uczyć)?

A jeśli uważasz inaczej - może wyjawisz swą wiedzę, czy przekonania?

Konstruktywna krytyka zawsze jest lepiej postrzegana niż krytyka destruktywna ;) Tym bardziej że ta druga do niczego nie prowadzi poza sprawieniem wrażenia że starasz się udowodnić że rozumiesz istotę bytu lepiej niż inni. Duma to nie pozytywna cecha ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jeszcze odnośnie wcześniejszej rozmowy, a propo cofania :oczko_na:

 

Chyba te rozbieżności ujęć wynikają przede wszystkim z tego, że każdy z nas „mówi o czymś innym”. Jak widać, inaczej postrzegamy pojęcie „rozwój”, jak napisałam już wcześniej. Dharmo, dla Ciebie rozwój to przeżywanie doświadczeń, przechodzenie i konfrontowanie się ze wszystkim, co stoi na Twojej drodze – tak to rozumiem. Człowiek (dusza itp.) jako „element przesuwający się po osi od punktu Start do punktu Meta”, nieustannie podąża naprzód, z coraz większym bagażem zgromadzonych doświadczeń, przeróżnych, ale to one właśnie definiują rozwój: skoro doświadczam, idę naprzód; skoro idę naprzód – rozwijam się. Z takiego punktu widzenia niemożliwy jest powrót do punktu zero, ponieważ historia mojego doświadczania zapełniona jest przeżyciami, doświadczeniami itp.

 

Dlatego też pewnie dla Ciebie, Til, jedynym wyjątkiem od reguły „stania w miejscu” będzie „przejście na złą stronę”, która wg Ciebie z rozwojem nie ma nic wspólnego (ponieważ Ty z kolei rozwój rozumiesz chyba raczej jako podążanie ku światłu, dobru, miłości itd. przez doświadczenia, byle tylko z „jasnej” strony mocy). A ja to widzę z jeszcze trzeciej strony, a Sosnowiczanin z czwartej :oczko_na:

 

Reina, nie wiem, jakie książki masz na myśli, ale jak widzisz, obawiam się, że wobec tylu przeróżnych koncepcji rynek może nie sprostać zapotrzebowaniu na sensowne odpowiedzi :-) Niekoniecznie pozycja wydrukowana jest mądrzejsza od przeczuć grupy ludzi, zwłaszcza gdy w istocie te przeczucia są tak podobne, tylko inaczej „umiejscawiane”.

 

Dla mnie słowa prawdy zawiera proste przysłowie: „Kto się nie rozwija, ten się cofa”, które zakłada, że stanie w miejscu jest fikcją, że istnieje jedynie albo progresja, albo regresja. A ponieważ blokady nie pozwalają na rozwój, wymuszają regres.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo to i taki temat... Ile osób tyle może być zdań ;P

Choć po przemyśleniu - w pewnym sensie tworzenie blokad można rzeczywiście uznać za cofnięcie się, masz rację. Im silniejsza blokada tym silniejsze cofnięcie. Ale można później odpracować to i dalej podążać tą ścieżką, albo znaleźć inną.

A co do ścieżek i rozwoju - nie tyle do jasnej strony mocy, co do doskonałości wewnętrznej. Każda blokada w pewien sposób burzy tą doskonałość. Każde doświadczenie w pewien sposób nas podprowadza bliżej tej doskonałości. Co do osób daleko po 'ciemnej stronie mocy' - oni są zewnętrznie piękni i silni, ale wewnętrznie całkowicie zablokowani i puści. Nie wydaje mi się żeby pustka i pełna blokada była dobrym celem rozwoju (ani rozwojem). Raczej degeneracją...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest forum,to jest dyskusja,proszę o zachowanie powagi i nie brania wszystkiego co się wie za pewnik,dyskusja ma wzbogacać ;].Równie dobrze mogę stwierdzić,że nie znasz natury duszy i co?Udowodnisz,że nie mam racji:)?
to ze jest to forum nie musisz mi przypominac.jesli masz jakies ukryte kompleksy to je wyjaw a nie wpieprzasz jakies pewniki w moje wypowiedzi.niewiem na jakiej frekwencji oddierasz ale jesli masz problem ze zrozumieniem moich postow to nie krytykuj i najlepiej nie czytaj!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

cyt.til,"Nie, myślę że pragnienie powrotu do świata zmysłowego nie jest znowuż aż tak ogromne".,,,,,,,,,,,,,,,?? to co ty w tym zmyslowym swiecie robisz ???? "A wracamy tu z innego powodu. Po to, żeby się uczyć. Żeby ulepszać samego siebie, żeby zyskać większe zrozumienie. Albo żeby pomóc w tym innym. hmmm??,,, dluga droga przed toba do lepszego poznania natury swojej duszy.

To mam.Nie baw się we wszechwiedzącego,nie rzucaj pewnikami,w stylu "długa droga.."bo nie Tobie to oceniać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninsig, tak w sekrecie Ci powiem, że gdyby mi się chciało rezygnować z tej niezwykłęj przyjemności intelektualnej płynącej z dyskusji z Tobą,

 

pewnie wspomniałbym, że piszemy bardzo podobne rzeczy, ot akcenty są inne. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mam.Nie baw się we wszechwiedzącego,nie rzucaj pewnikami,w stylu "długa droga.."bo nie Tobie to oceniać.
widze ze nie zdolasz sie dostac do esencji tego co napisalem.pozatym dam ci dobra rade rozgladnij sie dookola i ocen jacy sa ludzie z "natury" to moze lepiej poznasz to co tymi ludzmi kieruje i co w nich siedzi. hee humanisci...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Irku, czy mógłbyś ustosunkować się do mojego posta, którym odpowiedziałem wcześniej na twojego? Bo na prawdę interesuje mnie czemu uważasz że nie mam racji. Chciałbym poznać twoje zdanie - nie tylko suche 'nie masz racji bo nie, zrozumiesz jak bardziej się rozwiniesz'. Byłbym wdzięczny...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie , dlatego się odradzamy ,żeby się nauczyć jak wszystkie te różnice w czyichś światopoglądach ,głeboko tolerować i zrozumieć że wszelkie przeszkody na naszej drodze są właśnie po to aby je pokonywać i zrozumieć że wszystko czego doświadczamy w życiu jest odbiciem nas samych ,lecz do póki tego nie zrozumiemy (nie uświadomimy sobie ) będziemy się odradzać ,i w ten sposób się rozwijamy .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po co zadajesz pytanie (co robię w tym świecie) skoro sam sobie odpowiadasz zaraz potem drugim cytatem ze mnie (żeby się uczyć)?

A jeśli uważasz inaczej - może wyjawisz swą wiedzę, czy przekonania?

Konstruktywna krytyka zawsze jest lepiej postrzegana niż krytyka destruktywna ;) Tym bardziej że ta druga do niczego nie prowadzi poza sprawieniem wrażenia że starasz się udowodnić że rozumiesz istotę bytu lepiej niż inni. Duma to nie pozytywna cecha ;)

,,spogladasz przez pryzmat optymistycznej rzeczywistosci,ladnie pieknie to wszystko wyglada til,wiesz co nie wylewaj tego "wiadra"w ktorym niesiesz wiele pozytywnej energii .gdybys jednak uwaznie przeczytal to co napisalem do ciebie, zrozumialbys ze krytyka mojej dumy z twojej strony byla "drapierzna" ale coz taka juz nasza natura...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Irku, czy mógłbyś ustosunkować się do mojego posta, którym odpowiedziałem wcześniej na twojego? Bo na prawdę interesuje mnie czemu uważasz że nie mam racji. Chciałbym poznać twoje zdanie - nie tylko suche 'nie masz racji bo nie, zrozumiesz jak bardziej się rozwiniesz'. Byłbym wdzięczny...
nie powiedzialem ze niemasz racji. ja nie krytykuje choc czasami wyplywa duzo metafory i ironii z moich postow.ps.z pewnoscia poznasz moje zdanie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Optymistycznej rzeczywistości?To,że mamy jednostki złe i samolubne,nie znaczy,że nie trafiają się te których celem jest pomagać,istnieje pewna równowaga.Każdy ma tutaj cel,każdy jest bo powinien,chciał,musi,albo za karę,tak więc może być ktoś kto pragnie doznać zmysłowych,tak samo jak ten kto chce pomagać.Fatalizm on nie sprawdza się.Ps.natura może być drapieżna jak już.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

No więc tak pamiętam jakieś szczątki tego co robiłem w poprzednich wcieleniach,ale chciałbym sobie więcej przypomnieć.Wiem, że jestem tu po to żeby się dobrze "bawić".Problem w tym, że muszę wiedzieć na czym stoję.Prosiłbym jakby ktoś wiedział aby podzielił się informacjami jak odzyskać pamięć o poprzednich wcieleniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Sowilo92

z tego co ja wiem, to metodą "cofnięcia się" do poprzednich wcieleń jest regresing np. w płytkiej hipnozie, ale to raczej zaleca się robić w takich sytuacjach, gdzie ta wiedza może się naprawdę przydać...poza tym można próbować m.in. Tarotem sprawdzić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pocałunek anioła to te dwa "dołeczki" prostopadłe do ust, zostają odciśnięte po owym pocałunku by na wcielenia na Ziemi odessać "pamięć".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem nowa na forum wiec mam sporo pytan. Jedno z nich brzmi: jak poznac poprzednie wcielenie? Jakas metoda ktora moge wykonac sama i ktora nie jest bardzo trudna ani ryzykowna? Prosze o odpowiedzi od osob ktore dokonaly czegos takiego i z gory dziekuje.

 

 

Jesli taki temat byl juz na forum prosze sie nie krepowac i go usunac:usmiech_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...