Skocz do zawartości

Magia


Gość rastar

Rekomendowane odpowiedzi

tutaj potwierdzam slowa Eona. sam kilka razy bylem zmuszony praktykowac w warunkach w pelni improwizowanych tak aby osoby patrzace na mnie nie widzialy ze robie cokolwiek dziwnego. efekty jakie wtedy otrzymalem byly tak samo skuteczne jak gdybym robil to na spokojnie w domu w przestrzeni rytualnej. znajac sedno danej techniki moglem zrobic to udajac ze spokojnie sobie siedze zamiast korzystac z fizycznych akcesorii

 

sedno sprawy to wlasnie dokopanie sie w umysle do drzwiczek do kreacji rzeczywistosci i umiejetne ich otwieranie i zamykanie - rytualy mocno to ulatwiaja ale poza magia ceremonialna nie sa wymogiem - i problem w tym Biesie - ze to moze wiedziec tylko osoba ktora magie praktykuje, a nie taka ktora twierdzi ze jest teoretykiem ;)

 

Ja bym się jednak nie do końca zgodził z tym co napisałeś. Owszem warto rozwijać metody niewymagające fizycznych czynności, np. zaklinanie. Wszak kiedy zajdzie nagła potrzeba działania, nie będziesz przykładowo na spotkaniu rodzinnym wyciągał athame i rysował pentagram na oczach radiomaryjnej babci.

Jednak wieloskładnikowe rytuały są bardzo przydatne. Nie dlatego, że ułatwiają one czarowanie. Czasem wręcz przeciwnie. Rytuał fizyczny bywa trudniejszy do wykonania. Są przydatne dlatego, że stanowią inną jakość niż same np. zaklęcia. Spotkałem się już niejednokrotnie z opiniami osób praktykujących, że nie każda metoda jest równie skuteczna na dany problem. Czasem muszą użyć czegoś innego, żeby zadziałać skuteczniej. Gdyby wszystko sprowadzało się do zamykania i otwierania drzwiczek w głowie raczej takiego problemu by nie było. Bo i niby dlaczego miałyby być? Drzwiczki powinny się otworzyć, zamknąć i po kłopocie.

Poza tym. Nie sądzę, aby przykładowo hinduscy mantricy wymyślali sobie skomplikowane formy rytualne ot tak z braku czasu, czy dla szpanu lub efekciarstwa. O to ewentualnie mógłbym podejrzewać znudzonych życiem bogatego arystokraty średniowiecznych Magów. Po prostu każda metoda to czar ce****ący się indywidualną specyfiką. Wystarczy uczulić się na owej specyfiki odczuwanie. Ja czuję różnicę działania w zależności od użytej metody. Nie zawsze tak było. Na początku tez się zastanawiałem po co to bogactwo metod w magii ludowej. Wszak to jest to samo.Babki na Podlasiu potrafią 60 lat klepać jedno gusło i też jakoś tam skuteczne są. Wyczulenie na subtelności przyszło z czasem. Dzisiaj bogactwo metod nie dziwi mnie wcale. Wyczuwam "smaczki" o których pisał Bies:D

To tak jak z drwalem i rzeźbiarzem. Drwal rąbie drzewo jak leci, rzeźbiarz z finezją obrabia je dłutem, potem poleruje delikatnie papierem i zaciąga pokostem. Z pewnego punktu widzenia efektem pracy obu jest to samo - kawał drewna. To co je różni to tylko subtelności;)

Gdyby wszystko sprowadzało się do otwierania i zamykania drzwi sam pojechałbym do Indii i uratował tych biednych mantrików. Od 4 tyś. lat męczą się z tą Atharva Vedą i innymi księgami. Wkuwają długie zaklęcia, kupują narzędzia i robią jakieś szopki. W końcu wieki doświadczenia i wiedzy osób z nierzadko naprawdę wielkimi umiejętnościami i mocą można o kant tyłka potłuc, a księgi użyć w toalecie do podcierania się. My tu w Europie jesteśmy mądre ludzie. Wymyślilismy meble z Ikei, kiełbasy z zerową zawartością mięsa i model psychologiczny magii. Wystarczy zamknąć i otworzyć drzwi przecież. Po co się bawić w subtelności? Wszak kawał drewna drwala i rzeźba rzeźbiarza to to samo;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoks Szaman, przyznam Ci rację,

 

aczkolwiek jeśli pójdziemy do modelu psychologicznego to nie jest kwestia jedynie otwierania i zamykania drzwiczek. Jest szereg rytuałów, ceremonii (czy jakkolwiek zechcesz to nazwać) otwierających z pozoru te same wrota na różny sposób(ale tylko z pozoru?).

 

Wzywanie jakieś bóstwo wojny i próba wejścia w gnozę za pomocą masturbacji? ;p Faktycznie wygląda to śmiesznie. Trzeba zwrócić uwagę na towarzyszącym temu odczuciom. Nie zapominajmy też o wpływie oprawy symbolicznej :)

 

Rytuał więc powinien być jak najbardziej prosty( w zakresie możliwości), ale gdy potrzebne jest coś bardziej złożonego, nie powinno się bać po to chwycić :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoks Szaman, przyznam Ci rację,

 

aczkolwiek jeśli pójdziemy do modelu psychologicznego to nie jest kwestia jedynie otwierania i zamykania drzwiczek. Jest szereg rytuałów, ceremonii (czy jakkolwiek zechcesz to nazwać) otwierających z pozoru te same wrota na różny sposób(ale tylko z pozoru?).

 

Wzywanie jakieś bóstwo wojny i próba wejścia w gnozę za pomocą masturbacji? ;p Faktycznie wygląda to śmiesznie. Trzeba zwrócić uwagę na towarzyszącym temu odczuciom. Nie zapominajmy też o wpływie oprawy symbolicznej :)

 

Rytuał więc powinien być jak najbardziej prosty( w zakresie możliwości), ale gdy potrzebne jest coś bardziej złożonego, nie powinno się bać po to chwycić :)

 

Owszem. Mi chodzi jedynie o to, że model psychologiczny nie wyjaśnia wszystkiego. Jest ślepy jak Stępień z 13 posterunku. Magia nie kończy się na naszych głowach.Tak jak świat nie kończy się na człowieku, a poza ezoteryką jest jeszcze egzoteryka. Rozumiem, że taki model wyłonił się nieprzypadkowo w kulturze mocno antropocentrycznej. Problem w tym, że antropocentryzm, tak jak poprzedzający go teocentryzm to po prostu teorie.

Dla mnie otwieranie drzwiczek to znaczne uproszczenie. Jeżeli okadzanie szałwią mieszkania może być skuteczne, nawet przeprowadzone przez osobę niemagiczną, czy niewierzącą w jakiekolwiek jej pozafizyczne działanie, to czy teorie o wierze, archetypach, drzwiczkach w głowie opisują dokładnie to co zaszło? Wreszcie czy opisują też to co zachodzi w przypadku rytuału z użyciem owej szałwii? A może jest jeszcze coś;)

Oczywiście może częściowo teoria drzwi ma tu zastosowanie. Problem w tym, że termin częściowo implikuje niemożność opisania całościowego.

Jeśli ktoś pozostanie na modelu głowopochodnym będzie oczywiście skuteczny. Tak jak żaba siedząca w jednym bajorze całe życie ma dostęp do jedzenia i żyje sobie szczęśliwa. Nawet nieświadoma, że za lasem jest większe bajoro, pełne tłustych much, komarów i meszek. Co najwyżej będziesz się pukał w głowę na widok czarowników zrywających zioła w czasie Pełni. Bo skoro wszystko dzieje się w głowie to po co to? Będzie to dla ciebie zbędnym dodatkiem. Może niegroźnym ekscentryzmem;) Jeżeli wyjdziesz poza ten model i zaczniesz wyczuwać te subtelności, o których pisałem wyżej, możesz trafić na nowe źródła wpychające twoją magię na nieznane wcześniej tory. Na świat pełen nieznanych do tej pory mocy, które możesz użyć dla swojej korzyści. Mocy krzyczących "Weź mnie i wykorzystaj. Będzie fun"XD

Wszak to typowe dla naszego gatunku. Budujemy elektrownie wodne, żeby siły natury dawały nam prąd, a nie pedałujemy na rowerach stacjonarnych z dynamem podłączonym do akumulatora, żeby w domu było światło nocą;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka zwykła ludzka przypadłość mylenia mapy z obszarem po którym próbuje się poruszać :)

 

Mapa ma pomóc, a nie stać się miejscem tzw "wycieczki palcem po mapie"

 

Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że w dobie nauki naprawdę ciężko się odciąć od jej osiągnięć, również sięgając po magię. To symbol współczesnych czasów :)

 

Tylko pytanie. Czy mag stosujący model psychologiczny osiąga gorsze rezultaty niż Ci korzystający z innych modeli? W końcu jakby nie było ciągle korzystają z tego samej magii. Tylko jedni czasem zbytnio uciekają w świat nauki, a drudzy w świat fantazji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko pytanie. Czy mag stosujący model psychologiczny osiąga gorsze rezultaty niż Ci korzystający z innych modeli? W końcu jakby nie było ciągle korzystają z tego samej magii. Tylko jedni czasem zbytnio uciekają w świat nauki, a drudzy w świat fantazji :)

 

Nie wiem czy lepsze. Ja się tym znowu tak długo nie zajmuję. Mocy też nie mam niewiadomo jakiej. U nas na Podlasiu kiedyś były baby co taka klątwę rodowa potrafiły wydziergać, że trzymała ileś tam pokoleń.

Powiem więcej. Przez moją trwającą już niemal 10 lat przygodę z szeroko rozumianą duchowością widziałem już wiele. Działali na mnie i przy mnie masterzy Reiki, ceremonialni, ezoczarownice, a nawet młodzi adepci magii ludowej. A i tak najsilniejsze czary jakich doświadczyłem na własnej skórze wyszły spod ręki babki, która rąk nie myje, daje ludziom zieloną wodę ze studni do picia, wierzy w Jezuska, Maryjkę, moc ziemi grobowej i bandaża z trupaXD

Czary, po których telepało mnie miesiąc czasu. Więc wiesz;)

Jak kiedyś trafię na głowopochodnego, który mnie wygrzmoci magicznie z taką siłą to może się do modelu psychologicznego przekonam XD

Edytowane przez Wiedźmin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko pytanie. Czy mag stosujący model psychologiczny osiąga gorsze rezultaty niż Ci korzystający z innych modeli?

 

Nie znam żadnego maga ze sporą praktyką, który stosowałby dłużej ten model więc ciężko powiedzieć ;) IMHO to, że opuszczali ten model na korzyść innych też może o czymś konkretnym świadczyć.

 

Z drugiej strony trzeba pamiętać o tym, że w dobie nauki naprawdę ciężko się odciąć od jej osiągnięć, również sięgając po magię. To symbol współczesnych czasów :)

 

Ciężko i nieciężko.

Ludzie odcinają się najczęściej w momencie gdy nauka nie jest w stanie im pomóc, a nawet im szkodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym się jednak nie do końca zgodził z tym co napisałeś. Owszem warto rozwijać metody niewymagające fizycznych czynności, np. zaklinanie. Wszak kiedy zajdzie nagła potrzeba działania, nie będziesz przykładowo na spotkaniu rodzinnym wyciągał athame i rysował pentagram na oczach radiomaryjnej babci.

zdaje sie ze nie do konca sprecyzowalem co mam na mysli

mialem na mysli raczej to - ze gdy zachodzi potrzeba mozna obejsc sie bez calej ceremonialnej otoczki, co wcale nie oznacza ze za kazdym razem powinnismy z niej rezygnowac - wrecz przeciwnie jezeli tylko potrafimy uzyskac dzieki niej lepsze efekty.

 

 

Tylko pytanie. Czy mag stosujący model psychologiczny osiąga gorsze rezultaty niż Ci korzystający z innych modeli? W końcu jakby nie było ciągle korzystają z tego samej magii. Tylko jedni czasem zbytnio uciekają w świat nauki, a drudzy w świat fantazji :)

Wydaje sie ze model psychologiczny duzo gorzej sprawdza sie podczas prob wplyniecia na samego siebie. O ile inwokacja ktorej celem jest przyjecie na krotki czas okreslonych aspektow dobrze sie sprawdza, to gdy chcemy wywolac w sobie dlugofalowy efekt - troche osob (w tym rowniez i ja) ma z tym problemy - co akurat ciezko powiedziec o modelu spirytystycznym

 

 

IMHO to, że opuszczali ten model na korzyść innych też może o czymś konkretnym świadczyć.

na pewno model psychologiczny nie kazdemu lezy - co do tego nie ma najmniejszych watpliwosci

 

druga jego powazna wada jest problem z 'wdrozeniem' go do pracy nad soba samym i sam rowniez natrafialem tutaj na sporo niepasujacych do siebie elementow co popychalo mnie w strone modelu spirytystycznego (a raczej czegos na nim bazujacego)

 

tak czy inaczej zaden z modeli nie bedzie pasowal kazdemu, a jezeli po dluzszej praktyce ktos zmienia zdania odnosnie jakiegokolwiek modelu to powiedzialbym ze nawet dobrze - trzeba isc swoja sciezka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje sie ze model psychologiczny duzo gorzej sprawdza sie podczas prob wplyniecia na samego siebie. O ile inwokacja ktorej celem jest przyjecie na krotki czas okreslonych aspektow dobrze sie sprawdza, to gdy chcemy wywolac w sobie dlugofalowy efekt - troche osob (w tym rowniez i ja) ma z tym problemy - co akurat ciezko powiedziec o modelu spirytystycznym

 

Każda operacja w której źródłem mocy jest coś zewnętrznego daje lepsze efekty.Niezaleznie od tego czy będzie to Bóstwo, ogień, Księżyc czy insza inszość. Bo nie pracujemy tylko na własnym potencjale. To tak jak w przytoczonym przeze mnie wyżej przykładzie z produkcją prądu z elektrowni wodnej i z pedałowania na rowerze z dynamem. Mało tego z własnego i innych doświadczenia wiem, że nawet czarowanie na łonie natury daje lepsze efekty niż czarowanie w mieszkaniu w bloku.

Oczywiście model spirytystyczny daje tu jasne wyjaśnienie. Model psychologiczny nie. Bo on jest jak socjalizm. Tworzy problemy, z którymi potem bohatersko walczy. Nie wiadomo po co i na co.

To nie jest tak, że ludzkość przez setki tysięcy lat tkwiła w błędnym modelu spirytystycznym, a w XIX w. pojawiło się paru okultystów i zdjęło ludziom klapki z oczu. Mówiąc ładne slogany "Cała moc jest w Tobie", "Magia to takie wmawianie sobie". "Drzwi się otwierają i zamykają w głowie".

Model psychologiczny to po prostu kolejna odsłona tendencji do podciągania na siłę kwestii duchowych pod naukę, czy raczej pseudonaukę. To ta sama historia co podkładanie magii pod fizykę kwantową, udowadnianie istnienia czakr przez fotografię kirlianowską, czy zamienienie słowa "moc" na energia. A ja się pytam z jaką to energią fizyczną moc ma coś wspólnego? Da się ją zmierzyć, zważyć, określić właściwości fizyczne? Co ma wspólnego pole elektromagnetyczne na fotach kirlianowskich z czakrami? Psia kupa tez ma pole magnetyczne. To znaczy, że też ma czakry?

Temat fizyki kwantowej w ogóle pominę milczeniem, bo ilekroć znajoma bioenergo, po studiach humanistycznych mówi, że to co robi to fizyka kwantowa(o której pojęcia nie ma), żal ściska pewną część mojego ciała:D.

No i w końcu mamy tą magię jako psychologię. Kolejny przykład nieudanej próby ożenienia współczesnej nauki z duchowością. Tak jak inne wywołująca u naukowców salwy śmiechu. Oczywiście nie znaczy to, że model psychologiczny nie może działać.Może działać jak każdy system magiczny. Pytanie tylko po co ograniczać magię do samej głowy? Po co nowy model w miejsce tego, który działał, działa i będzie działać, do tego skuteczniej? No właśnie chyba tylko po to, żeby podtrzymać mit poznawalności magii za pomocą "szkiełka i oka" i cała tą pseudonaukową otoczkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mialem na mysli raczej to - ze gdy zachodzi potrzeba mozna obejsc sie bez calej ceremonialnej otoczki, co wcale nie oznacza ze za kazdym razem powinnismy z niej rezygnowac - wrecz przeciwnie jezeli tylko potrafimy uzyskac dzieki niej lepsze efekty.

 

Wszystko jest kwestią systemu - o tym jaki cel pełni rytuał w danej tradycji to materiał na zupełnie odrębną dyskusję. Z mojego punktu widzenia rezygnacja z otoczki może spowodować niemożliwość wykonania magicznego działania, bo nie ma doświadczenia, którego naturalnym następstwem jest zmiana rzeczywistości.

 

 

tak czy inaczej zaden z modeli nie bedzie pasowal kazdemu, a jezeli po dluzszej praktyce ktos zmienia zdania odnosnie jakiegokolwiek modelu to powiedzialbym ze nawet dobrze - trzeba isc swoja sciezka

 

Mój znajomy siedzący w klimatach bardziej ceremonialnych rzekł kiedyś, że nie da się w tym modelu siedzieć zbyt długo, bo człowiek coraz bardziej zdaje sobie sprawę jak bardzo jest to niespójne. W rozmowach padł jeszcze argument, że ten model w pewnym sensie powoduje banalizację i spłycanie magii, ale cięzko mi się do tego odnieść w jakiś konkretny sposób.

 

A ja się pytam z jaką to energią fizyczną moc ma coś wspólnego? Da się ją zmierzyć, zważyć, określić właściwości fizyczne?

 

Związana z ezoteryką paranauka (tudzież pseudonauka) od dawna chce się zbliżyć do prawdziwej nauki. Cel jest prosty - uwiarygodnić przekazywane przez ezoterykę treści. W XIX wieku mieliśmy magię oglądaną przez pryzmat magnetyzmu zwierzęcego, a dzisiaj mamy fizykę kwantową, która ma tłumaczyć wszystko. Za jakiś czas fizyka kwantowa będzie passe, bo pojawi się nowa naukowa teoria, do której paranauka będzie próbowała wszystko dostosować.

 

Zawsze zostaje jeszcze nieśmiertelna wizja mocy jako czegoś na kształt energii elektrycznej czego współczesne aparaty pomiarowe nie są w stanie wychwycić i zmierzyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niby zgadzam się z Szamanem Wiejskim co do tego, że tak jak ludzie zwykle widzą model psychologiczny - to staje się on porażką, bezmyślnością często... ale przecież nikt nie powiedział, że nie można wyznawać modelu psychologicznego w odmienny sposób.

 

Czym jest model psychologiczny? Trzeba byłoby chyba odpowiedzieć na pytanie "czym jest psychologia" albo "czym jest psychika?". Z grubsza model psychologiczny polega na tym, że ezoterycy pożyczają sobie z psychologii różne koncepcje takie jak "zbiorowa nieświadomość" czy "autosugestia". a potem je układają sobie w taki sposób, żeby pasowało im do praktyk. Czyli autosugestia zaczyna tłumaczyć wszystko, a sam model psychologiczny staje się takim trochę sztucznym tworem, gdzie bierze się teorie z nauk psychologicznych i adoptuje (z różnym skutkiem) do tłumaczenia magii, czyli zjawiska, które nie zostało wytłumaczone jeszcze w stricte naukowy sposób.

 

Ale to nie znaczy, że postrzeganie świata w sposób psychologiczny czy psychologizujący jest czymś z gruntu skazanym na porażkę. Model psychologiczny (dla mnie) to również samo przywiązywanie uwagi do tego, że mag czy ezoteryk ma własną psychikę i od tej psychiki dużo zależy. Czyli: mogą istnieć duchy, mogą istnieć czary, niewidzialne moce i zasady - ale jednak najważniejszym "demonem" z którym człowiekowi przyjdzie się zmierzyć jest jego własna psychika. Stąd magia chaosu proponuje deprogramowanie, transgresję czy gnozę, czyli techniki mocno psychologiczne, oparte na zmianach we własnej psychice.

 

Więc w sumie model psychologiczny niekoniecznie musi być modelem poznawczym (w sensie nie musi tłumaczyć świata) a może być czymś, co się praktykuje.

Edytowane przez LoonyMystic
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba byłoby chyba odpowiedzieć na pytanie "czym jest psychologia" albo "czym jest psychika?".

 

Ponieważ na to pytanie de facto odpowiedzieć się nie da sytuacja robi się coraz ciekawsza. Definicji jest co najmniej kilka i każda z nich jest uznawana przez twórców innych definicji za wybrakowaną i nie obejmującą całości zjawiska. Coraz głośniej mówi się też o tym, że to wszystko jest sztuczne, wymyślone i w ogóle samo pojęcie psychiki jest puste jak Mikołaj z czekolady.

 

Z grubsza model psychologiczny polega na tym, że ezoterycy pożyczają sobie z psychologii różne koncepcje takie jak "zbiorowa nieświadomość" czy "autosugestia". a potem je układają sobie w taki sposób, żeby pasowało im do praktyk.

 

W psychologii mamy ileś tam nurtów, mniej lub bardziej rozpowszechnionych i używanych. Pół biedy gdyby ezoteryka bazowała jedynie na jednym nurcie tymczasem radośnie czerpie różne pojęcia z różnych nurtów robiąc totalny misz-masz: mamy trochę Freuda, zmiksowanego z elementami wziętymi od Junga, a to wszystko jest przyprawione psychologią analityczną i grom wie czym jeszcze. W dodatku nad tym wszystkim często unosi się filozofia wschodu. Kończy się tym, że niektóre terminy albo się pokrywają w pewnym stopniu, albo się wzajemnie wykluczają. Oczywiście ezoteryka nadała etykietkom nowe znaczenia (różne pojęcia z róznych dziedzin nauki są zawłaszczane i przedefiniowywane), ale nadal jest to cholernie niespójne i trudno na tym zbudować cokolwiek.

 

Czyli: mogą istnieć duchy, mogą istnieć czary, niewidzialne moce i zasady - ale jednak najważniejszym "demonem" z którym człowiekowi przyjdzie się zmierzyć jest jego własna psychika.

 

Psychika zawiera w sobie (zgodnie z taką czy inną definicją) między innymi procesy poznawcze. Krótko mówiąc jest to rodzaj filtra, przez który odbieramy rózne procesy - między innymi magię czy kontakty z różnymi rodzajami bytów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc w sumie model psychologiczny niekoniecznie musi być modelem poznawczym (w sensie nie musi tłumaczyć świata) a może być czymś, co się praktykuje.

 

Czyli model psychologiczny jest po prostu kolejną mitologią z własną paranauką, drzwiami w głowie otwierającymi się i zamykającymi, Bogami jako elementem umysłu, Wyższą Jaźnią etc. Mitologie są bardzo użyteczne w magii. Tylko, że ta jest dosyć mocno ograniczająca. Właśnie przez to poleganie na głowie i własnej mocy, zamiast czerpać z całego bogactwa wokół. Trochę jak w tej anegdocie o kocie, co się jednej dziury trzymał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli model psychologiczny jest po prostu kolejną mitologią z własną paranauką, drzwiami w głowie otwierającymi się i zamykającymi, Bogami jako elementem umysłu, Wyższą Jaźnią etc. Mitologie są bardzo użyteczne w magii. Tylko, że ta jest dosyć mocno ograniczająca. Właśnie przez to poleganie na głowie i własnej mocy, zamiast czerpać z całego bogactwa wokół. Trochę jak w tej anegdocie o kocie, co się jednej dziury trzymał.

 

Zapominasz o bogactwie nieświadomości zbiorowej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapominasz o bogactwie nieświadomości zbiorowej :)

 

Krótko mówiąc wracamy do Junga i czegoś czego w żaden sposób nie da się potwierdzić.

 

IMHO to się troche nie sprawdza, bo nie ma czegoś co będzie miało uniwersalny target, będzie oddziaływało na wszystkich i wywoła ten sam konkretny skutek.

 

Dla każdego łom do psychiki jest nieco inny - na mnie większość rytuałów nie robi wrażenia, bo nie odbieram ich w ten sam sposób jak te, których używam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótko mówiąc wracamy do Junga i czegoś czego w żaden sposób nie da się potwierdzić.

 

Jak większości rzeczy leżących w gestii ewentualnej magii

 

IMHO to się troche nie sprawdza, bo nie ma czegoś co będzie miało uniwersalny target, będzie oddziaływało na wszystkich i wywoła ten sam konkretny skutek.

 

Dla każdego łom do psychiki jest nieco inny - na mnie większość rytuałów nie robi wrażenia, bo nie odbieram ich w ten sam sposób jak te, których używam.

 

Wszystkie doznania są filtrowane. W jedną i drugą stronę. To co zakłóci filtrację u Ciebie czy u innej osoby nie musi być tym samym. Tutaj można wstawić teorię sigili. Zakłócasz filtrację i wprowadzasz sigila do podświadomości skąd dalej oddziałuje. Ten sam sigil wgrany przez osobę, która nie brała udziału w procesie nadawania mu znaczenia nie przyniesie rezultatu.

 

Żeby nie było, że zakładam istnienie uniwersalnego języka symbolicznego ;p Istnieć mogą pewne znaczenia(bez symboli), które objawiają po przez symbole znane osobie doznającej objawienia(dziwnie to brzmi).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótko mówiąc wracamy do Junga i czegoś czego w żaden sposób nie da się potwierdzić.

dla mnie zarowno model psychologiczny jak i model spirytystyczny maja kilka roznych luk ktore jak dla mnie podwazaja ich wiarygodnosc

oba sa dobrymi modelami do pracy aby uzyskac zaplanowane efekty, ale daleki jestem od tego aby ktorykolwiek z nich traktowac jak dogmat religijny

byc moze to wynika z tego ze sporo razy juz zmienialem sobie wyobrazona wersje tego na jakiej zasadzie dziala wszechswiat

 

jak dla mnie prawda lezy gdzies tam posrodku, jednak ze wzgledu ze nie posiadamy wystarczajaco rozwinietej percepcji aby ja poznac - nie poznamy jej - no ale generalnie o tym juz rozmawialismy stosunkowo niedawno ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie doznania są filtrowane. W jedną i drugą stronę. To co zakłóci filtrację u Ciebie czy u innej osoby nie musi być tym samym.

 

Chodzi o to, żeby z przeżyć, które niektórzy uznają za iluzję wyłuskać prawdę czyli przekaz przez wielkie P. To jakiego filtru użyjesz i jaką soczewkę "nałożysz", żeby uwypuklić pewne rzeczy są zarówno sprawą systemu, w którym ktoś siedzi jak i jego indywidualnej psychiki. Czarownik inaczej rozkłada akcenty i patrzy na nieco inne rzeczy niż np. mag ceremonialny mimo, że teoretycznie mogą mieć takie same założenia wyjściowe.

 

Istnieć mogą pewne znaczenia(bez symboli), które objawiają po przez symbole znane osobie doznającej objawienia(dziwnie to brzmi).

 

Te znaczenia też są względne, podobnie jak wszystko inne wokół.

 

dla mnie zarowno model psychologiczny jak i model spirytystyczny maja kilka roznych luk ktore jak dla mnie podwazaja ich wiarygodnosc

 

To normalne.

To są po prostu modele, które mają dać pewne przybliżenie pewnych aspektów. Jednocześnie nieco przekłamuje inne rzeczy. To trochę jak z robieniem komuś EKG - teoria, na której opiera się to badanie zakłada w dużym uproszczeniu to, że człowiek jest basenem wypełnionym solą fizjologiczną, a serce leży w środku i produkuje impulsy elektryczne, które odbiera aparat. Oczywiście wiadomo, że jest to nieprawda, ale na użytek tego konkretnego badania taki model się sprawdza. Inne badania mają inne modele, które są użyteczne dla tych konkretnych badań, a w innych przypadkach już nie będą tak fajniue działać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to, żeby z przeżyć, które niektórzy uznają za iluzję wyłuskać prawdę czyli przekaz przez wielkie P. To jakiego filtru użyjesz i jaką soczewkę "nałożysz", żeby uwypuklić pewne rzeczy są zarówno sprawą systemu, w którym ktoś siedzi jak i jego indywidualnej psychiki. Czarownik inaczej rozkłada akcenty i patrzy na nieco inne rzeczy niż np. mag ceremonialny mimo, że teoretycznie mogą mieć takie same założenia wyjściowe.

 

a)wyćwiczenie schematów percepcji

 

b)i tak wszystko sprowadza się do skuteczności :)

 

Te znaczenia też są względne, podobnie jak wszystko inne wokół.

 

a i owszem ale i tak będą posiadać pewne cechy wspólne u wszystkich :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a)wyćwiczenie schematów percepcji

 

Schematyczne patrzenie ma swoje minusy, bo uciekają niuanse, często dość istotne. Poza tym związana z tym rutyna też potrafi zgubić.

Jesli stary wyjadacz idzie do opery na daną operę 1000 raz to nie może się nastawiać na to, że już nic go nie zaskoczy, bo mu umkną niuanse związane z tym jak dany solista wokalnie i aktorsko opracował rolę.

 

a i owszem ale i tak będą posiadać pewne cechy wspólne u wszystkich :)

 

Symbole mają to do siebie, że ich znaczenie jest dość rozmyte, rozklapciane mocno, że się tak wyrażę. Można nadać temu pewne ramy znaczeniowe charakterystyczne dla danej ścieżki. Niektóre symbole mają podobne znaczenie w wielu różnych systemach - przykładem jest Ksieżyc, dla którego w wielu tradycjach czarowniczych i nie tylko można znaleźć elementy wspólne. Są tez takie, które dość istotnie różnią pewne ścieżki - np. wiccanie uważają Księżyc za symbol Bogini, dla mnie taka wizja jest raczej nie do przyjęcia.

Jak ten symbol widzą magowie ceremonialni na ten przykład trza by było zapytać NU1.

 

To, że pewne symbole mogą na pewnych poziomach być podobnie rozumiane nie świadczy, że da się stworzyć coś co będzie oddziaływać na wszystkich,.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. A ja wtrącę oftopicznie nieco, że przykład księżyca doskonale jest dobrany - w części tradycji magicznych jest elementem żeńskim, w innych, jak słowiańskie czy germańskie - zdecydowanie męskim. Co ciekawe - i tu kolejny dowód na wewnętrzną sprzeczność wicca - w mitologii babilońskiej, z której wiccanie czerpią jeden ze swoich podstawowych mitów - ten o Zstąpieniu Bogini - księżyc był postacią zdecydowanie męską, dokładnie tak samo jak wśród ludów Północnej Europy. Ci sami wiccanie jednak w swoim bezrefleksyjnym ezookultystycznym kompilacjonizmie odwołują się do księżyca jako nie tylko symbolu, a niejednokrotnie wręcz ucieleśnienia Bogini...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schematyczne patrzenie ma swoje minusy, bo uciekają niuanse, często dość istotne. Poza tym związana z tym rutyna też potrafi zgubić.

Jesli stary wyjadacz idzie do opery na daną operę 1000 raz to nie może się nastawiać na to, że już nic go nie zaskoczy, bo mu umkną niuanse związane z tym jak dany solista wokalnie i aktorsko opracował rolę.

 

Chodziło mi raczej o taką systematyczność postrzegania. Nie wiem jak to dobrze określić słowami. Wyćwiczenie percepcji, może to będzie dobre słowo, żeby coś wyczuwać, wyłapywać i identyfikować w odpowiedni sposób.

 

To, że pewne symbole mogą na pewnych poziomach być podobnie rozumiane nie świadczy, że da się stworzyć coś co będzie oddziaływać na wszystkich,.

 

Ale wcale nie musi na wszystkich oddziaływać. Przecież świadomości nie da się pominąć od tak se. Spare uznawał ją za "wroga" ale i tak musiał się z nią liczyć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raffard ma duzo racji piszac o nieschematycznym mysleniu, problem w tym ze stosujac je, rowniez mozna popasc w pewien schemat ;) praktyka magii chaosu niejako wymusza na jej uzytkownikach przestawianie sie w mysleniu i postrzeganiu swiata, problem pojawia sie natomiast miedzy operacjami magicznymi kiedy probujemy sobie porownac efekty takich samych dzialan w kilku modelach. z tego co widze to czesc osob po pewnym czasie mocno zaczyna ocierac sie o nihilizm, na szczescie nie jest to duzy procent ;)

 

z drugiej strony osoby wyznajace jedyny sluszny i prawdziwy model swiata tez moga popasc w dogmaty, wiec generalnie problem dotyka wszystkich

 

wydaje mi sie ze jedyne co nam pozostaje to chyba tylko regularnie praktykowac - chcac nie chcac jako efekt uboczny poszerzamy percepcje, dostrzegamy wiecej, wyciagamy wnioski i ewoluujemy, a przynajmniej w teorii

 

Jak ten symbol widzą magowie ceremonialni na ten przykład trza by było zapytać NU1.

trzeba miec na uwadze to ze magia ceremonialna jest to pozno sredniowieczny europejski twor i tego rodzaju systemy mocno bazuja na alchemicznym podejsciu, lub w wypadku nowszych bazuja na korespondencjach z Drzewem Zycia. podzial meskosc-kobiecosc jest podzialem w kulturach bazujacych na podziale Slonce-Ksiezyc. w magii ceremonialnej mamy 7 energii planetarnych, 12 energii zodiakalnych i w systemie bazujacym na GD takze 10 energii Sefirotow - a kazda z tych energii ma zarowno meskie jak i zenskie sfery wplywow - jezeli mozna to wogole rozpatrywac w takim kontekscie. Mozemy co prawda mowic o energiach solarnych i lunarnych gdy mamy na mysli sfery wplywow na typowo meskie i zenskie aspekty, ale nie sa to energie stricte planetarne tylko ich fragmenty podzielone na strefy oddzialywan. Same energie w ujeciu ceremonialnym sa bezplciowe.

 

 

To, że pewne symbole mogą na pewnych poziomach być podobnie rozumiane nie świadczy, że da się stworzyć coś co będzie oddziaływać na wszystkich,.

dlatego magia ceremonialna jest tak cholernie precyzyjna aby jak najbardziej zmniejszyc ta rozpietosc. napewno jest to tez jeden z czynnikow jej bardzo wysokiej skutecznosci - bo laczac ze soba wszystkie rodzaje energii otrzymujemy waska ale bardzo silna dawke energii ktora dziala jak skalpel idealnie w miejscu na jakim nam zalezy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja tak z ciekawości zapytam - które to kultury bazują na podziale "Słońce-Księżyc"? Bo o ile dobrze kojarzę od neolitu żadna tak twardego podziału nie stosowała, jedynie wicca, która zdecydowanie nie jest ani kulturą, ani religią a co najwyżej kompilacyjnym i słabym systemem magicznym, całkowicie opartym na płciowej polaryzacji wszystkiego spróbowała taki podział odgrzebać. No i właściwie ten podział na "twarde męskie" i "twarde żeńskie" musiałby sprowadzić się do wyraźnego określenia, że księżyc jest żeński a słońce męskie albo odwrotnie... a nie jest to takie oczywiste, skoro tyle samo kultur mniej więcej uważało, że słońce jest męskie, a księżyc żeński, ile wyznawało pogląd odwrotny, a były i takie, które uważały że i jedno i drugie - słońce i księżyc są żeńskie (lub i słońce i księżyc męskie), nie polaryzując ich wzajemnie...

 

Czym innym jest zresztą po prostu dostrzeganie polaryzacji tych ciał niebieskich, np. mitologiczne, a czym innym jakiekolwiek tej polaryzacji wykorzystanie. To, że konkretne ludy tę polaryzację zauważają, nie oznacza wcale, że na niej "bazują"...

 

Generalnie, jeśli chodzi o precyzję, każda magia, by być skuteczna, musi być cholernie precyzyjna. Każda metoda. Począwszy od określenia celu, środków i kosztu, do ostatecznego wykonania danego działania. Moim zdaniem precyzja i szczegółowość, to cechy konstytutywne magii, a przynajmniej jej skuteczności, z jakiego by się systemu nie wywodziła.

Edytowane przez Hrefna
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Dokładnie. A ja wtrącę oftopicznie nieco, że przykład księżyca doskonale jest dobrany - w części tradycji magicznych jest elementem żeńskim, w innych, jak słowiańskie czy germańskie - zdecydowanie męskim.

 

U Słowian Księżyc jest najczęściej męski, sama zresztą jego nazwa wskazuje na męską "naturę". Słońce w zależności od spojrzenia jest albo męskie albo żeńskie (żeńskie bywa na Podlasiu). Oczywiście symbolika Księzyca jest bogata i jego męskość czy żeńskość wcale nie jest cechą pierwszoplanową. Po prostu jest wiele spektrów Księżyca jako ciała niebieskiego czy symbolu, z którymi można pracować. Podstawą czarownictwa, w moim rozumieniu tego zjawiska, sa właśnie tego typu symbole - prawdziwe i metaforyczne/iluzoryczne jednocześnie, a w dodatku dość "szerokie" jeśli o interpretacje chodzi.

 

a były i takie, które uważały że i jedno i drugie - słońce i księżyc są żeńskie (lub i słońce i księżyc męskie), nie polaryzując ich wzajemnie...

 

U Słowian raczej zwraca się uwagę na polaryzację Ziemia-Niebo, od tak dla odmiany od Księzycowo-Słonecznej filozofii,

 

 

dlatego magia ceremonialna jest tak cholernie precyzyjna aby jak najbardziej zmniejszyc ta rozpietosc.

 

Ja podchodze do tego trochę inaczej. Generalnie na podstawie różnych źródeł (legend, mitów, szeroko pojętego folkloru i doświadczeń własnych) każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie co dany symbol dla niego znaczy. Z racji tego, że każdy odczytuje źródła nieco inaczej symbole będą się nieco znaczeniowo różnić.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja podchodze do tego trochę inaczej. Generalnie na podstawie różnych źródeł (legend, mitów, szeroko pojętego folkloru i doświadczeń własnych) każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie co dany symbol dla niego znaczy. Z racji tego, że każdy odczytuje źródła nieco inaczej symbole będą się nieco znaczeniowo różnić.

Nie sposob sie z tym nie zgodzic. Najwiekszy problem jest z bostwami ktore w zaleznosci od zasiegu terytorialnego i przedzialu historycznego roznie byly traktowane/czczone/byly odpowiedzialne za inne aspekty/itp. Chcac cos inwokowac trzeba sobie mocno okreslic z jaka wersja danego bostwa chcemy pracowac a bez wczeszniejszego zdobywania informacji nie idzie tego zrobic.

 

Nieco inna jest sytuacja w magii ceremonialnej. Tutaj wszystko operuje korespondencjami, a opisow energii jako takich nie ma. Nie mniej z doswiadzcenia wiem ze skutecznie podlaczajac sie pod dany system, automatycznie podlaczymy sie pod caly zestaw symboli z nim zwiazanych, i spokojnie mozna inwokowac scisle okreslone energie przez symbole z tego systemu. Na wlasne potrzeby nazywam to chmura symboli zwiazanych z danym systemem, i takie podejscie sprawdza mi sie w praktyce. Mozna by to roznie tlumaczyc w zaleznosci od modelu, wiec sadze ze prawda lezy pewnie gdzies indziej - ale jezeli chcesz sie podzielic swoja teoria to chetnie przeczytam

 

A ja tak z ciekawości zapytam - które to kultury bazują na podziale "Słońce-Księżyc"?

rozmawiamy o wykorzystywaniu symboliki cial niebieskich - wiec piszac o podziale Slonce-Ksiezyc mozemy tutaj mowic o kulturach ktore nie wyksztalcily rozwinietej astronomii - a w zwiazku z tym nie wciagaly do swojej konstrukcja swiata innych cial niebieskich ktore bylyby reprezentantem innych form energii

 

tak czy inaczej w ceremonialnym ujeciu energie Ksiezyca i Slonca jak i pozostalych planet sa bezplociowe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sposob sie z tym nie zgodzic. Najwiekszy problem jest z bostwami ktore w zaleznosci od zasiegu terytorialnego i przedzialu historycznego roznie byly traktowane/czczone/byly odpowiedzialne za inne aspekty/itp. Chcac cos inwokowac trzeba sobie mocno okreslic z jaka wersja danego bostwa chcemy pracowac a bez wczeszniejszego zdobywania informacji nie idzie tego zrobic.

 

Problem pojawia się przede wszystkim wtedy, gdy informacji na temat danego bóstwa nie ma, są trudno dostepne albo szczątkowe (bo np, jedyne co mamy to ludowe, schrystianizowane już, pieśni i opowieści). W takim wypadku inwokuje się raczej swoje wyobrażenie danego bóstwa - może t mieć wpływ (ale nie musi) na sam kontakt i jego przekaz.

 

Gdy zaczynałem robić swoje (ponad 10 lat temu to było) nie miałem praktycznie żadnej religioznawczej wiedzy na temat bóstw, z którymi przyjdzie mi pracować. Znałem legendy i bajki, ale przekaz był dość rozmyty, niektóre informacje były wręcz ze sobą sprzeczne. Miałem oczywiście jakieś ogólne wyobrażenie danego bóstwa, ale nie było to nic konkretnego. Bardziej szczegółowy obraz wyrobiłem sobie już w trakcie praktyki.

 

Na wlasne potrzeby nazywam to chmura symboli zwiazanych z danym systemem, i takie podejscie sprawdza mi sie w praktyce. Mozna by to roznie tlumaczyc w zaleznosci od modelu, wiec sadze ze prawda lezy pewnie gdzies indziej - ale jezeli chcesz sie podzielic swoja teoria to chetnie przeczytam

 

Jak już pisałem wyżej dla mnie sam symbol jest taką nieostrą chmurą. Symbol A może mieć pewien zakres interpretacyjny (A1, A2, A', A'' i tak dalej), w ramach którego pracują osoby osoby zajmujące się danym systemem (lub systemami pokrewnymi). Oczywiście jest pewna granica gdzie symbol A nie jest już symbolem A tylko symbolem B, ale jest ona dość płynna. Jeden symbol płynnie przechodzi w drugi, a mimo to wiadomo, że A i B to jednak nie to samo. To trochę jak z kolorami - wiadomo, że czarny i biały to dwa różne kolory, ale mamy całe spektrum barw między nimi gdzie jedna płynnie przechodzi w drugą. Jednocześnie każdy ma nieco inną wrażliwość - dla jednego zielony to zielony i koniec, inny odróżni zieleń chirurgiczną od zieleni trawy.

 

rozmawiamy o wykorzystywaniu symboliki cial niebieskich - wiec piszac o podziale Slonce-Ksiezyc mozemy tutaj mowic o kulturach ktore nie wyksztalcily rozwinietej astronomii - a w zwiazku z tym nie wciagaly do swojej konstrukcja swiata innych cial niebieskich ktore bylyby reprezentantem innych form energii

 

tak czy inaczej w ceremonialnym ujeciu energie Ksiezyca i Slonca jak i pozostalych planet sa bezplociowe

 

W moim systemie jest de facto jedna planeta, w dodatku nie uznawana za planetę, ale nazywana gwiazdą ;) Jest zdecydowanie żeńska w swojej naturze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem pojawia się przede wszystkim wtedy, gdy informacji na temat danego bóstwa nie ma, są trudno dostepne albo szczątkowe (bo np, jedyne co mamy to ludowe, schrystianizowane już, pieśni i opowieści). W takim wypadku inwokuje się raczej swoje wyobrażenie danego bóstwa - może t mieć wpływ (ale nie musi) na sam kontakt i jego przekaz.

ciezko mi sie do tego odniesc ze wzgledu ze nie pracowalem nigdy z czyms o czym mialbym szczatkowe informacje, wybieralem cos bardziej znanego i zawsze przeprowadzalem poszukiwania, na poczatku jeszcze w bibiotekach bo internet byl duzo mniejszy wtedy, ale teraz w wiekszosci wypadkow informacji znajdziemy duzo

 

ciekawa sytuacja jest w wypadku mitologii Cthulhu. nie ma zrodel poza opowiadaniami, a jak zestawi sie opowiadania z tym co zawieraja podreczniki do gier to wychodzi radosna tworczosc fanow gatunku. opowiadania skupiaja sie na odczuciach ludzi w kontakcie z istotami z tej mitologii, malo natomiast poswiecaja miejsca odczuciom tych istot. sam nie pracowalem w tym panteonie ale wsrod osob z nurtu chaosu to wrazenia daja strasznie szerokie pole rozbieznosci, natomiast w wypadku tyfonicznego obrzadku z tego co czytalem wrazenia sa dosyc spojne. napewno pracuja na bardziej okreslonym systemie wiec to moze byc bezposrednia przyczyna. tak czy inaczej nie mam zadnej ksiazki Granta wiec specjalnie obeznany w tym nurcie nie jestem aby wiecej sie cos wypowiadac.

 

Jak już pisałem wyżej dla mnie sam symbol jest taką nieostrą chmurą. Symbol A może mieć pewien zakres interpretacyjny (A1, A2, A', A'' i tak dalej), w ramach którego pracują osoby osoby zajmujące się danym systemem (lub systemami pokrewnymi).

zgadza sie, nigdy nie dostaniemy scisle okreslonych wytycznych bo opisac caly wszechswiat - jest to nierealne. operujac jednak na duzym zbiorze korespondencji mozna liczbe tych wariacji zmniejszyc ale napewno nie wyeliminowac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Cthulhu nie mam doświadczeń, bo za słabo znam mitologię, poza tym trochę nie mój klimat jednak.

 

O wiele bardziej wolę bóstwa z DnD - bardziej pasuje klimatem, poza tym niektóre rzeczy nieco przypominają mój światopogląd (np. wizja Splotu oplatającego cały Toril). W związku z tym próbowałem np. pracować z Mystrą, w ramach takiego mini eksperymentu. Nie wymagało to zmiany całej filozofii tego czym jest bóstwo tylko pewnej zmiany spojrzenia na sprawę. Po prostu potraktowałem bóstwo jako nośnik pewnego przekazu. Pomaga to (przynajmniej mi) w nie-myśleniu o tym, że bóstwo jest fikcyjne. Najważniejsze jest IMHO skupienie się na prawdziwym przekazie, który ta całą fikcja ma ze sobą nieść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu potraktowałem bóstwo jako nośnik pewnego przekazu. Pomaga to (przynajmniej mi) w nie-myśleniu o tym, że bóstwo jest fikcyjne. Najważniejsze jest IMHO skupienie się na prawdziwym przekazie, który ta całą fikcja ma ze sobą nieść.

brzmi jak magia chaosu, z grubsza przynajmniej ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
brzmi jak magia chaosu, z grubsza przynajmniej ;)

 

Być może, nie znam się aż tak dobrze na magii chaosu. Dla mnie to po prostu kolejna technika mieszcząca się w ramach czarownictwa. To trochę jak z wzywaniem postaci z legend i baśni, które realnie nie istniały, ale magicznie mają spore znaczenie i moga bardzo pomóc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hrefna mam pytanie, a w zasadzie prośbę.

Mogłabyś mi wytłumaczyć dlaczego uważasz, że by coś zyskać (korzystając z magii) trzeba z czegoś zrezygnować ?

Ja patrzę na to w ten sposób:

1) Postrzegam życie jako ciąg następujących po sobie wydarzeń, które my (świadomie lub nie) wybieramy.

2) Każde z wydarzeń, które wybieramy jest z natury neutralne. To my nadajemy im zabarwienie emocjonalne i decydujemy czy wpłyną na nas budująco czy destrukcyjnie.

2.1) Nawet jeśli nie jesteśmy w stanie do tego stopnia zdystansować się do przeżyć, które oferują nam różne ścieżki układające się przed nami, żeby "sprowadzić je do tego samego pułapu", zawsze istnieje jeszcze koncepcja kosztu alternatywnego. Aplikując ją do naszych rozważań przekonany jestem, że wybierając konkretne wydarzenie i "lobbując" za jego manifestacją? zrezygnujemy z innego, które mogłoby być równie przyjemne/budujące, możliwe dla nas mimo, że możemy tej konkretnej możliwości nie dostrzegać.

Nie zrozumiałem twojego podejścia czy gdzieś w moim rozumowaniu jest błąd ?

W prawdzie pytanie skierowałem do Hrefny ale proszę wszystkich o podobnym podejściu o zabranie głosu, im więcej różnych perspektyw tym pełniejszy otrzymamy obraz ;]

Pozdrawiam J.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale tu nie chodzi o nacechowanie danego wydarzenia. Tutaj chodzi po prostu o równowagę losu. To bardzo silnie wiąże się z konstrukcją Sieci Losu (tradycja germańska), czy Sieci Życia (tradycja celtycka). Zwiększenie prawdopodobieństwa nastąpienia czegoś, zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia czego innego. Niezależnie od zabarwienia powiedzmy "etycznego", emocjonalnego czy jak to postrzegamy. I jeśli działamy nieumiejętnie, to coś, co się nie wydarzy, bo działaniami magicznymi zwiększyliśmy prawdopodobieństwo wystąpienia czegoś innego, przez nas pożądanego, będzie losowe, sztuką jest zrobić coś tak, żeby zaplanować nie tylko to, co się wydarzy, ale i to, co się nie wydarzy. I działało to dla mnie nawet zanim jeszcze zajęłam się magią rekonstrukcyjną i nie zastanawiałam się w ogóle nad konstrukcją losu. Dlatego najbliższe mojemu rozumieniu sprawy jest to, co napisałeś w punkcie 2.1. Cały dowcip polega na tym, żeby przewidzieć któreś z tych konkretnych "innych" wydarzeń, które mogą nastąpić, jeśli nie będziemy "lobbować" za tym przez nas wybranym, i być świadomym, że to konkretne coś już nie nastąpi, właśnie dlatego, że zdecydowaliśmy naciskać los na realizację tego przez nas wybranego. Świadomie rezygnując z jakiejś rzeczy, z jakiegoś konkretu, można tę losowość po prostu obejść.

 

Przy czym osiągnięcie upragnionego celu - np. jakiejś konkretnej posady również może na nas wpłynąć destrukcyjnie, nie korzystnie, choć dążąc, również przy użyciu magii do osiągnięcia tego celu, może nam się wydawać, że będzie to wpływ destrukcyjny, bo nawet zwiększając prawdopodobieństwo, że nasza aplikacja na dan e stanowisko w danej formie zostanie rozpatrzona pozytywnie możemy ie wiedzieć, że praca na tym stanowisku, mimo że dobrze płatna i prestiżowa, może wiązać się np. z wyścigiem szczurów i prostą drogą prowadzić do syndromu wypalenia.

 

Poza tym, by coś zyskać, zawsze trzeba z czegoś zrezygnować, nie dotyczy to przecież tylko magii. W życiu, w naturze, nie ma nic za darmo, zawsze jest coś za coś. Jakiekolwiek zadziałanie wiąże się z powstrzymaniem się od innego działania. Wybór uczestniczenia w jakimś wydarzeniu wiąże się z tym, że nie będziemy uczestniczyć w innym czy nie spędzimy tego czasu w domu. Zjedzenie ciastka napełni nam żołądek i już nie zjemy kanapki. Wybierając wyjazd na urlop i w ogóle wykorzystanie urlopu jednocześnie sprawiamy, że nie dostaniemy ekwiwalentu za niewykorzystany urlop... i tak dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...

Brzmi jak akcja reakcja chemiczna :) zabawnie. Nie da sie zastapic zdarzen, jesli cos robisz to po to aby poprawic cos a nie wymienic. Magia dziala troche inaczej jest bardziej nadprzyrodzona niz chemiczne rownanie. Myslalam ze na tym forum znajde sensowne tematy i roziazania, a tym czasem bajeryjne pogaduszki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ismer podpiął ten temat

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...