Skocz do zawartości

Emocje.


Gość rastar

Rekomendowane odpowiedzi

Gość rastar

Jak myślicie czy potrafimy zapanować nad emocjami? Czy powinniśmy nad nimi panować czy raczej pozwalać im wypłynąć na wierzch?

Co jest lepsze gniew, czy tłumienie go w sobie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość MyStErIoUs_WoMaN
(...)Co jest lepsze gniew, czy tłumienie go w sobie?

 

Zdecydowanie lepsze jest uzewnętrznienie ~ czyli powiedzenie wprost tego co się myśli i czuje...nie znam osoby której tłumienie gniewu w sobie wyszloby na dobre...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy temat został poruszony. Moim zdaniem nie należy ani tłumić ani pozwalać im wypłynąć. Powinno się wyrażać emocje ale nie pozwalać im wypływać, po to mamy świadomość żeby panować nad emocjami. Gniew jest dobrym przykładem bo jest bardzo silną emocją. Wiele przestępstw odbywa się w gniewie bo komuś "emocja wypłynęła" a tego raczej nikomu nie można zalecać. Emocje moim zdaniem mają nam pomagać. Strach chroni przed niebezpieczeństwami ale z drugiej strony zbyt silne uleganie lękom zamyka nas na świat. Nie pozwala zobaczyć nic poza naszą skorupą strachu i lęków. Miłość ułatwia "zakładanie stada" i daje jakiś tam cień szansy na wierność ;-) Gniew dodaje sił i mobilizuje fizycznie organizm i psychicznie determinuje - "ja wam pokarzę" lub podobne. Oczywiście ostatnie przykłady wymieniłem z lekkim przekoloryzowaniem ale tak ja to postrzegam. Emocje to informacje które mają nam pomagać a nie rządzić nami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar

Z czego one twoim zdaniem wynikają, jeśli nauczyć sie panować to była by kwestia wyłącznie rozumu, ale czesto tak jest że nie są szczególnie w przypadku tych silnych emocji, których nie jest się w stanie wybuchu prawie powstrzymać, czy nie są one w tym wypadku takim sygnałem ze świadomości ze trzeba jednak coś przepracować?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy nie są one w tym wypadku takim sygnałem ze świadomości ze trzeba jednak coś przepracować?

Na tym po mojemu polega rozwój duchowy ,by uczyć się na swoich emocjach ,i nie ulegać od razu im.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar

No tak właśnie Taki temat jest wątku .

Pytanie czy powinniśmy nad nimi panować czy uwalniać je?

Czy panowanie i nieuleganie im nie oznacza tłumienia?

Oczywiście nie twierdzę że chuśtawka emocjonalna jest czymś dobrym, ale uwolnienie pewnych rzeczy( w kontekście emocji pozwala uwolnić pewne negatywne energie.

Szczególnie tak jak napisałeś w tym naszym domniemanym rozwoju duchowym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowanie - tak. Nieuleganie - nie. W każdym razie nie do końca. Panowanie nad emocjami nie oznacza tłumienia.

Oznacza świadome ich przeżywanie. Możemy przyjrzeć się im z boku, obserwować powtarzalność sytuacji, w jakich się pojawiają.

Wielu mądrych ludzi twierdzi, że są tylko dwie podstawowe emocje - miłość i lęk. Nie mogą istnieć jednocześnie. Za każdą więc, tzw emocją negatywną, jak gniew, nienawiść czy złość ukrywa się lęk. Świadome rozpoznanie emocji pozwala odkryć lęk, który się za nią kryje i uwolnić się od niego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowanie - tak. Nieuleganie - nie. W każdym razie nie do końca. Panowanie nad emocjami nie oznacza tłumienia.

Zgadam się jak najbardziej. Należy panować, słuchać, kontrolować. Nie należy tłumić w znaczeniu ignorowania. Jeśli boję się wejść do płonącego budynku to lepiej opanować lęk, zadzwonić po straż itd. (nie popadajmy tylko w skrajność o ratowaniu kogoś bo dyskusja dotyczy pojedynczych emocji). Tłumienie doprowadzi do wybuchu lub choroby a obie sytuacje są niepożądane. Rozwój duchowy ułatwia kontrolę a nawet identyfikację emocji. Lęk lękowi nie równy i warto się w niego wsłuchać aby wiedzieć co naprawić/zmienić by żyło się lepiej ;-)

Wielu mądrych ludzi twierdzi, że są tylko dwie podstawowe emocje - miłość i lęk.

To do mnie też jak najbardziej przemawia. Zasadniczo zdecydowaną większość odczuć emocji można podciągnąć pod jedno lub drugie.

Nie mogę się jednak zgodzić z tym że nie występują jednocześnie. Można kogoś kochać a i tak bać się odrzucenia lub można kogoś kochać i bać się o jego zdrowie, życie, egzamin, sytuację w pracy itd. W takim przypadku są w nas obie te emocje związane z tą samą sytuacją.

A ze stwierdzenia aby kochać cały świat bo tylko miłość nas wyzwoli na szczęście wyrosłem i uważam że miłość i lęk są równie dobrymi emocjami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

alkalyn - mnie też jest trudno kochać cały świat, ale nie jest tak, że z tego wyrosłam. Raczej staram się kochać to, co kochać mogę, a resztę akceptować.

Nie zgodzę się z Tobą, że miłość i lęk mogą współistnieć. Przykład pierwszy, który podałeś - kochanie i banie się odrzucenia - w takim razie to nie jest kochanie. Nie miłość, a jej okaleczona odmiana. Dyktowana podszeptami ego, niskim poczuciem wartości, jak zwał, tak zwał, ale nie miłość. Kochać kogoś zaś, a bać się o sytuację w pracy to dwa różne obiekty emocji. Więc tutaj nie może zajść współistnienie;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym kochaniem całego świata piłem do takich NA zachowań typu medytacji dla dobra całej ludzkości i rozsyłania energii miłości... kiedyś prawie w to uwierzyłem a teraz się kajam publicznie dla odkupienia ;-) sam natomiast cieszę się z tego że coraz więcej potrafię zaakceptować..

a sytuacja hipotetyczna: ukochana osoba dajmy na to dziecko (bo miłość rodzicielska jest czysta i silna) leży na łożu śmierci to w takiej sytuacji trzeba dziecko kochać czy tylko się bać skoro nie ma możliwości odczuwać jednocześnie obu? Podejrzewam że jak na kardiomonitorze pójdzie płaska linia to matkę ogarnie czysty, nieskazitelny strach ale czy w tym momencie przestaje kochać? trochę akademicki spór ale bardzo ciekawy i chętnie poznam odpowiedź :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj też mamy różne obiekty emocji. Miłość do dziecka i strach przed śmiercią. Przecież nie odczuwamy strachu przed dzieckiem, tylko jego śmiercią, inaczej utratą. Jeśli mamy śmierć niejako "oswojoną" i godzimy się z jej nieuchronnością i istnieniem - nie ma miejsca na strach. Jeśli wiemy, że nic nie jest wieczne, przynajmniej w tym trójwymiarowym świecie - dopuszczamy takie sytuacje.

Spór (choć nie nazwałabym tego sporem, raczej wymianą poglądów) z całą pewnością czysto akademicki, gdyż nie wiem jak bym się zachowała w takiej sytuacji. Wiem jednak, że pogląd, który przedstawiam jest takim, w jaki wierzę i jaki na pewno chciałabym przyswoić w praktyce. Miałam ostatnio okazję pożegnać dziadka i przyjęłam to nadzwyczaj spokojnie. Zdaję sobie jednak sprawę, że odchodzenie ludzi starych wydaje się niejako bardziej naturalne, niż dzieci...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miłość do dziecka i strach przed śmiercią.

To mnie z pewnością przekonuje, nie spojrzałem na to zagadnienie z tej perspektywy. Tylko w takim wypadku jest to dość silne rozdzielenie jednej sytuacji na wiele płaszczyzn więc de facto obie emocje są w jednym momencie i dotyczą dwojga tych samych osób ale jedna wynika z lęku przed śmiercią dziecka a drugie z miłości do tegoż samego dziecka.

W dalszej dyskusji proponował bym zmienić przykład ponieważ nie zbyt udana propozycja z mojej strony to była i nawet dla mnie nie przyjemna.

"spór akademicki" użyłem jako synonim rozważań teoretycznych sam też wolę wymieniać poglądy niż się spierać :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar

A mi się wydaje że miłość może istnieć z innymi emocjami, i nie wiem jak inni ale nie zgadzam się z tym że istnieje tylko miłośc lub strach, jest jeszcze tyle emocji innych , dla mnie to tak jakby powiedzieć ze istnieje tylko kolor czarny lub biały, ale tak naprawdę sprawny artysta namaluje tymi dwoma kolorami niezły obraż, gdzie będa tańczyć różne odcienie.

I tak człowiek jest zdolny do odczuwania tych różnych odcieni miłości i strachu.

Alkalyn a z tą miłością do świata to może nie odczułeś jej tak bardzo bo za bardzo szukałeś jej na zewnatrz siebie, ale to moja konkluzja.

Wracając do tematu dziękuje bardzo za odpowiedzi.

Chciałbym jednak kontynuując temat , czy to obserwowanie z boku nie oznacza dla nas wypierania się tych emocji, jakby zrzekania aby przeżyć coś pięknego.

Czy nie nastała moda na rozwój duchowy nowoczesny pozbawiony czucia, i nastawiony na kontrolę zmysłów i uczuć ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) jest to dość silne rozdzielenie jednej sytuacji na wiele płaszczyzn więc de facto obie emocje są w jednym momencie (...)

Zachodzi wielopłaszczyznowość jak najbardziej. Jest to bowiem pierwszy etap. Moim zdaniem jedyny osiągalny na początek. Znaleźć miejsce, obiekt, sytuację, do której czuje się miłość. Całkowicie wyzbyć się wobec tej rzeczy strachu. Ostatni etap to uczucie wszechogarniającej miłości do świata, boga, siebie, wszechrzeczy, wyższej mądrości, kosmosu /niepotrzebne skreślić/. Jednak nie na kształt medytacji, o której wspomniałeś, tylko takiej, która po prostu jest. Wtedy nie ma miejsca na lęk wcale... Jest to oczywiście stan pożądany, do którego dążymy. Trudno osiągalny. Ale możliwy.

A co do rozsyłania energii miłości - coś w tym jest... Na małą skalę wychodzi. Udaje się np zmiękczyć ludzi, z którymi czeka nas jakaś trudna przeprawa.

P.S. Wiem co to znaczy spór akademicki, czyż nie do niego się odniosłam? ;)

 

Chciałbym jednak kontynuując temat , czy to obserwowanie z boku nie oznacza dla nas wypierania się tych emocji, jakby zrzekania aby przeżyć coś pięknego.

Czy nie nastała moda na rozwój duchowy nowoczesny pozbawiony czucia, i nastawiony na kontrolę zmysłów i uczuć ?

Niczego się nie zrzekamy, kontrolujemy jedynie niewygodne emocje, nie te piękne przecież;) I nie słyszałam o rozwoju duchowym pozbawionym czucia;)

Edytowane przez KatiJo
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar
Zachodzi wielopłaszczyznowość jak najbardziej. Jest to bowiem pierwszy etap. Moim zdaniem jedyny osiągalny na początek. Znaleźć miejsce, obiekt, sytuację, do której czuje się miłość. Całkowicie wyzbyć się wobec tej rzeczy strachu. Ostatni etap to uczucie wszechogarniającej miłości do świata, boga, siebie, wszechrzeczy, wyższej mądrości, kosmosu /niepotrzebne skreślić/. Jednak nie na kształt medytacji, o której wspomniałeś, tylko takiej, która po prostu jest. Wtedy nie ma miejsca na lęk wcale... Jest to oczywiście stan pożądany, do którego dążymy. Trudno osiągalny. Ale możliwy.

Bardzo trafnie powiedziane.

A co do rozsyłania energii miłości - coś w tym jest... Na małą skalę wychodzi. Udaje się np zmiękczyć ludzi, z którymi czeka nas jakaś trudna przeprawa.

A z tym że jakby spojrzeć na ludzkość jako, masę o określonej wibracji, to to jaka nosi w sobie każdy z osobna miało by duże znaczenie, traktuję tutaj miłość jako wibrację.

Niczego się nie zrzekamy, kontrolujemy jedynie niewygodne emocje, nie te piękne przecież;) I nie słyszałam o rozwoju duchowym pozbawionym czucia;)

Do tego dażę też nie słyszałem, ale nie chciałbym sie skupiać w tym temacie na definicji rozwoju.

Ale jakby sie głebiej zastanowić to te złe emocje także dostarczają nap pięknych przezyć.

Edytowane przez rastar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytował już nie będę bo bym najchętniej odniósł się do każdego z Waszych zdań ale było by to mało czytelne :) jak ktoś śledzi wątek to pewnie się domyśli.

Moim zdaniem też mogą występować dwie skrajne emocje jednocześnie jednak przykład który analizowaliśmy KatiJo wytłumaczyła mi w dość logiczny sposób i tym bardziej zainteresowała mnie dyskusja. Oczywiście że człowiek odczuwa całe spektrum emocji jednak wiele osób uważa że ich źródła są dwa czyli miłość i lęk. Moim zdaniem ta dwu-źródłowość może mieć sens. W białym świetle też mamy wszystkie kolory :) więc może z tego puntu na to spojrzeć? Pełne spektrum miłości będzie mogło rozciągać się od miłości przez wszystkie pozytywne emocje aż do tych całkiem prozaicznych związanych z przyjemnością i analogicznie z lękiem. W takim jednak spojrzeniu musi być możliwość mieszania się tych odczuć.

Czy rozwój powoduje wypieranie emocji nie umiem powiedzieć globalnie. Ścieżek jest wiele a osób nimi podążających stanowczo za dużo ;-) Moim zdaniem nie wszystko jest bezpieczne. Teraz tak na prawdę wystarczą odpowiednie pieniądze i zrobi się całą ścieżkę Reiki aż po mistrza (zawsze znajdzie się ktoś kto zgodzi się na inicjację). Sam jestem po 2 stopniu i uważam że pierwszy ok, róbmy wszyscy ale dalej to już powinna być ostra selekcja. Ścieżki rozwoju mają zazwyczaj bardzo wiekowe tradycje albo opierają się na kulturze o jeszcze bardziej wiekowej tradycji. Podejście do życia ludzi dalekiego wschodu jest totalnie inne niż europejczyków. My nie jesteśmy gotowi na wiele i przez to podejrzewam że są jednostki które przez rozwój ulegną pewnej znieczulicy emocjonalnej. Odetną się nie tylko od emocji ale i od ludzi, świata, rzeczywistości. Sam już widziałem wiele osób które "fruwają" zamiast się rozwijać z głową. Tracą kontakt z rzeczywistością. W tych przypadkach rozwój jest ewidentnym zagrożeniem i z pewnością wnosi więcej złego niż dobrego.

 

Przesyłanie energii na małą skalę - tak, uzdrawianie świata na siłę - nie :) takie jest moje podejście. Jak wspomniałem jestem reikowcem i sam podrzucam znaki w czas i miejsce ważnego spotkania ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(...) Ścieżek jest wiele a osób nimi podążających stanowczo za dużo ;-)(...)

My nie jesteśmy gotowi na wiele i przez to podejrzewam że są jednostki które przez rozwój ulegną pewnej znieczulicy emocjonalnej. Odetną się nie tylko od emocji ale i od ludzi, świata, rzeczywistości. Sam już widziałem wiele osób które "fruwają" zamiast się rozwijać z głową. Tracą kontakt z rzeczywistością. W tych przypadkach rozwój jest ewidentnym zagrożeniem i z pewnością wnosi więcej złego niż dobrego.

Właśnie dlatego wszelkie wyższe poziomy rozwoju duchowego były przez wieki "wiedzą tajemną". Była ostra selekcja.

 

Wracając zaś do tematu - rastar - jakiego rodzaju pięknych przeżyć mogą, Twoim zdaniem, dostarczyć nam "złe" emocje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar

NO właśnie fruwają zamiast sie rozwijać z głowa, czym w kontekście przezywania emocji jest tak naprawdę rozwijanie sie z głową?

Tak jak przedmówczyni napisała, ale może źle interpretuję skupić się na miłosci która po prostu jest, ale czy możliwe jest kontrolowanie miłości, czucie jej wiecej lub mniej.

Czym w tym wypadku różni się miłość do całego świata od miłości do pojedynczej osoby, wiedomo że sa to inne uczucia, ale czy można generalizować ich skale i potencjał?

O ile jest ona przezywana prawdziwie nie można moim zdaniem okreslic jej skali, ani tego czy jest otwarcie na nią żecza dobra czy nie, dopuki nie zostanie przezyta.

W odniesieniu do tego ze są da uczucia miłość i strach jest także opinia ze nie ma nic poza miłością, w sensie że jest albo miłość albo opór przed nią, czyli jej brak nie jest sam w sobie inną emocją.

Właśnie dlatego wszelkie wyższe poziomy rozwoju duchowego były przez wieki "wiedzą tajemną". Była ostra selekcja.

 

Wracając zaś do tematu - rastar - jakiego rodzaju pięknych przeżyć mogą, Twoim zdaniem, dostarczyć nam "złe" emocje?

A więc moim zdaniem bez tych zzłych uczuć w perspektywie emocji nie moglibysmy przezywać doskonałości bez jej negatywnego aspektu.

Wiecej jest możliwe, ale tak jak tu napisałaś nie mowimy o medytacji, czy odmiennych stanach świadomości gdzie człowiek jest tych emocji pozbawiony, jesli moge to tak ująć jest poza nimi.

Edytowane przez rastar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim skromnym zdaniem nie ma czegoś takiego jak brak miłości. Ona jest. Zawsze. Co najwyżej można jej nie zauważać, nie odczuwać, wyrzec się...

Albo tak, jak piszesz - opierać się jej...

Mam na myśli głównie tę uniwersalną, nie damsko-męską.

Pytasz rastar czym się różni ta do całego świata od tej do pojedynczej osoby. Dla mnie niczym. Co najwyżej jakimiś codziennymi przejawami. Nie można bowiem całego świata przytulić (chyba, że w przenośni, mentalnie), nie można też z całym światem uprawiać seksu... Choć ten ostatni wcale nie jest warunkiem sine qua non istnienia prawdziwej miłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar
Moim skromnym zdaniem nie ma czegoś takiego jak brak miłości. Ona jest. Zawsze. Co najwyżej można jej nie zauważać, nie odczuwać, wyrzec się...

Albo tak, jak piszesz - opierać się jej...

Mam na myśli głównie tę uniwersalną, nie damsko-męską.

Pytasz rastar czym się różni ta do całego świata od tej do pojedynczej osoby. Dla mnie niczym. Co najwyżej jakimiś codziennymi przejawami. Nie można bowiem całego świata przytulić (chyba, że w przenośni, mentalnie), nie można też z całym światem uprawiać seksu... Choć ten ostatni wcale nie jest warunkiem sine qua non istnienia prawdziwej miłości.

Dziekuję za odpowiedź, tez uawazm ze niczym sie nie różnią od siebie , z tym ze myślę ze można cały świat przytulić. No i w tej swojej drodze może się okazać ze możemy tak samo cierpieć z powodu braku miłości całego świata jak i pojedynczej miłości

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież ustaliliśmy, że nie ma braku, miałam wrażenie, że się z tym zgadzasz....

 

Edit - co zaś do doskonałości - ona nie potrzebuje negatywnego aspektu, ponieważ jest... doskonała ;)

Przyzwyczailiśmy się do dualizmu, mamy na to mnóstwo powiedzonek:

"W życiu piękne są tylko chwile". "Nie ma miłości bez zazdrości". "Życie składa się ze wzlotów i upadków". Itp, itd.

Ale wcale nie musi tak być. Nie trzeba cierpieć by docenić dobre chwile. Doskonałość jest tak doskonała, że powoduje ekstazę. Jak się jej doświadczy, nic nie jest już takie samo... Chwile bez tego uczucia wydają się jałowe... Ale nie złe, o nie! Po prostu takie... zwykłe... Zwyczajność - jak najbardziej - może sobie być, byle nie cały czas... Ale złe wyniszczające emocje niekoniecznie...

Edytowane przez KatiJo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar
Przecież ustaliliśmy, że nie ma braku, miałam wrażenie, że się z tym zgadzasz....

Zgadza się co nie wyklucza tego ze cierpimy z powodu oporu przed nią całego świata. Może teraz lepiej dobrałem słowa.

Oczywiście że możemy być obserwatorami i nie uczestniczyć w ty paradoksie, ale czy to nie oznacza zaprzeczenia nam samym.

Mówię z własnego doswiadczenia.

Edytowane przez rastar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aaaa - świata... W sensie, nie my się opieramy, tylko świat? Ależ on wcale się nie opiera... Jest taki, jakim go widzimy....

Nie patrz na wojny czy bandziorów, nie oglądaj TV, to rodzi tylko frustracje... Popatrz na kwiatki jak sobie rosną, popodziwiaj je, zachwyć się nimi... Nie sądzę by się opierały;)

Banalne, nie? ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar

Dziękuję ci ale nie mówię tutaj emocji z punktu widzenia rozumowania, i kontroli nad nimi, to ze czuje swiat takim jakim jest, nie oznacza tego że mniej go kocham, kocham go tak samo ale z całym jego bagażem.

Masz racje banalne odpowiedzi są najprostsze

Edytowane przez rastar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ścieżek jest wiele a osób nimi podążających stanowczo za dużo ;-) Moim zdaniem nie wszystko jest bezpieczne. . My nie jesteśmy gotowi na wiele i przez to podejrzewam że są jednostki które przez rozwój ulegną pewnej znieczulicy emocjonalnej. Odetną się nie tylko od emocji ale i od ludzi, świata, rzeczywistości. Sam już widziałem wiele osób które "fruwają" zamiast się rozwijać z głową. Tracą kontakt z rzeczywistością. W tych przypadkach rozwój jest ewidentnym zagrożeniem i z pewnością wnosi więcej złego niż dobrego

 

Hehe ścieżek jest wiele, ale droga tylko jedna ^^

 

Co do rozwoju, to tu masz rację, wiele osób zachowuje się, jak grubas, który popędza osiłka, inteligentne istoty po początkowym zagubieniu lub przy zbytnim nasileniem ambicji szybko odnajdują w tym rozsądek i balans. Dla bardziej rozwiniętych istot te "fruwanie w niebie" jest najbardziej naturalnym stanem i nie jest obarczony dodatkowymi napięciami, te osoby juz chyba całkowicie przejrzały i "przetrawiły" postrzeganie świata za pomocą umysłu, ale gdy nawiązują kontakt z innymi ,czuć w nich tą niebywałą, niemal kosmiczną moc ^^

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar
Hehe ścieżek jest wiele, ale droga tylko jedna ^^

 

Co do rozwoju, to tu masz rację, wiele osób zachowuje się, jak grubas, który popędza osiłka, inteligentne istoty po początkowym zagubieniu lub przy zbytnim nasileniem ambicji szybko odnajdują w tym rozsądek i balans. Dla bardziej rozwiniętych istot te "fruwanie w niebie" jest najbardziej naturalnym stanem i nie jest obarczony dodatkowymi napięciami, te osoby juz chyba całkowicie przejrzały i "przetrawiły" postrzeganie świata za pomocą umysłu, ale gdy nawiązują kontakt z innymi ,czuć w nich tą niebywałą, niemal kosmiczną moc ^^

Czyli można powiedzieć ze twoim zdaniem te huśtawki emocjonalne, należą do tych którzy jeszcze całkowicie nie przetrawili tego postrzegania świata za pomocą umysłu, którzy sa jeszcze w tym zagubieni?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowanie - tak. Nieuleganie - nie. W każdym razie nie do końca. Panowanie nad emocjami nie oznacza tłumienia.

Oznacza świadome ich przeżywanie. Możemy przyjrzeć się im z boku, obserwować powtarzalność sytuacji, w jakich się pojawiają.

- owszem, ale jest to pewien etap naszego "rozpoznawania" tego co w Nas... bo tylko przyglądać się jednak nie wystarczy... efektem "przyglądania się" powinna być Weryfikacja, i to weryfikacja szczególna !!!... a mianowicie taka że bazująca nie na "postrzeganiu ego" które dla człowieka jest niejako naturalne... ale na zupełnie innej stronie "postrzegania" a mianowicie od strony "Serca", a wiec tego co Tkwi głęboko w Nas w samym sednie Duszy...

 

 

Wielu mądrych ludzi twierdzi, że są tylko dwie podstawowe emocje - miłość i lęk.

- hmm... owszem tak się uważa, ale i tak jest to prawda tylko do "pewnego momentu"... gdyż Miłość/Strach to tylko odpowiedniki dwóch biegunów postrzegania w naszym Dualnym świecie, coś na wzór symbolu Ying/Yang z tym ze, to że one dla nas istnieją w takiej a nie innej formie może być jedynie efektem nasz'ego dualnego postrzegania... a czy jest możliwe wyjście poza ten Dualizm?... owszem jest możliwe ale do tego prowadzi "wąska ścieżka" , i symbolem tego "wyjścia" poza dualizm jest w TAO znak kropki "białej i czarnej", ale mimo ze są dwie to i tak symbolizują właśnie JEDNOŚĆ, tego co dualne poza tą jednością... a skoro JEDNOŚĆ, to musi być jakiś stan w którym jest się "i dobrym i złym" ale jednocześnie nie jest się ani jednym ani drugim... i taki stan można nazwać Harmonią, tak wiec postrzeganie "dobra i zła" jest niejako tylko środkiem do uzyskania Harmonii w Nas samych... ale nie da się tego zrobić bazując niejako tylko na Umyśle, gdyż aby powstało coś trzecie, to musi bazować na dwóch pozornie przeciwstawnych aspektach /jak dwie strony medalu/... więc?

- nie można negować Miłości dopóki nie roz'pozna się tak do końca Strachu i na odwrót... bo rozpoznanie to w dalszym etapie Weryfikacja ale weryfikacja w głębi Duszy, a tam role pierwszoplanową pełni Serce, a nie Rozum...

 

Nie mogą istnieć jednocześnie.

- hmm... masz racje :) ale pozwól ze rozwinę tą myśl, bo owszem nie mogą istnieć jednocześnie niejako w "czystych postaciach"... bo wtedy i tak jest "albo światło/albo cień"...

- ale w Człowieku jeszcze nie do końca "doświadczonym" oczywiście można znaleźć i jedno i drugie, tylko że wtedy to ani jedno ani drugie, nie jest niejako jej "czystą wartością" a wiec jej pełnią... człowiek wtedy niejako tylko miota się pomiędzy skrajnościami, a dlaczego się miota?... bo nie widzi tej innej drugiej strony, a tylko tą którą dyktuje mu sam "Rozum"...

 

Za każdą więc, tzw emocją negatywną, jak gniew, nienawiść czy złość ukrywa się lęk.

- czyli tak jakby "cień" naszej świadomości...

 

Świadome rozpoznanie emocji pozwala odkryć lęk, który się za nią kryje i uwolnić się od niego.

- dlatego w pełni "świadome rozpoznanie emocji" jest niejako równoważne z "Czystą Świadomością", a wiec już taką która nie bazuje na dawnym "postrzeganiu tylko w materi"/rozumem, ale wychodzi poza nia, a jej przeciwległym biegunem poznania staje sie Serce, a to prowadzi do Duszy i dalej do odczuwania w Nas własnego Ducha...

 

 

 

---pozdrawiam...infedro :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachodzi wielopłaszczyznowość jak najbardziej. Jest to bowiem pierwszy etap. Moim zdaniem jedyny osiągalny na początek. Znaleźć miejsce, obiekt, sytuację, do której czuje się miłość. Całkowicie wyzbyć się wobec tej rzeczy strachu. Ostatni etap to uczucie wszechogarniającej miłości do świata, boga, siebie, wszechrzeczy, wyższej mądrości, kosmosu /niepotrzebne skreślić/.

- jak najbardziej, jest taki etap "wszechogarniajacej miłosci" i nawet o tym pisałem...

Hmm... wiele już zostało powiedziane, to ja dodam tylko że Prawdziwa Miłość nigdy nie Wybiera ! :)

 

- wiec?... owszem, to co napisano powyżej jest prawdą, tylko ze ograniczając własną miłość tylko do pewnego kręgu i tylko Swoich znajomych i bliskich, to i tak jesteśmy ograniczeni jej pewnymi ramami, które jak "zagroda" trzymają Nas samych przed poznaniem tej Prawdziwej Miłości wyzutej z wszelkich jej ograniczeń... bo tylko taka, może stać się Translatorem miedzy nami a "Bogiem" którego portalem jest Nasza Własna Dusza...

 

- ale ona ta Czysta Miłość niestety, ale nie przychodzi Sama... na nią trzeba wiele doświadczeń wzlotów i upadków, które dadzą skutek tylko wtedy, gdy Sami zechcemy w swej świadomości przyjąć je jako naukę dla nas samych... czyli zweryfikować nasze własne Błędy... bo weryfikując je w samej Duszy(naszej własnej świątyni Boga) stajemy się w coraz większym stopniu właśnie tej Pięknej Prawdziwej Miłości coraz to większą częścią, stopniowo osiągając jej kres aż do Absolutu jej ISTNIENIA gdzie ujawnia Nam swe Piękne i Wspaniałe, pachnące Wolnością Oblicze...

 

- przy Niej miłość międzyludzka, do znajomych najbliższych a nawet rodziny... to tylko Preludium (etapy poznawcze), tego czego każdy z Nas Pragnie w swej najgłębszej Istocie ISTNIENIA...

 

- ja to rozumiem, tylko spróbuj to powiedzieć osobom które tego nie doświadczyły... :]^

 

Jednak nie na kształt medytacji, o której wspomniałeś, tylko takiej, która po prostu jest. Wtedy nie ma miejsca na lęk wcale... Jest to oczywiście stan pożądany, do którego dążymy. Trudno osiągalny. Ale możliwy.

- no właśnie :)... sama medytacja niestety ale nie wystarczy, bo ta "która po prostu jest" nie weźmie się z niczego, a żeby ja w sobie odnaleźć to jedyną metoda jest stopniowa Weryfikacja w nas samych właśnie tego "cienia" który ją tak jakby zagłusza...

 

A co do rozsyłania energii miłości - coś w tym jest... Na małą skalę wychodzi. Udaje się np zmiękczyć ludzi, z którymi czeka nas jakaś trudna przeprawa.

- oczywiście ze coś jest... :) ale tego jednak nie mogą poznać Ci którzy tego nie doświadczyli na sobie samym...

 

Niczego się nie zrzekamy, kontrolujemy jedynie niewygodne emocje, nie te piękne przecież;)

- I nie słyszałam o rozwoju duchowym pozbawionym czucia;)

- ... Amen.

 

 

 

---pozdrawiam...infedro :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Infe za posta .

Ja jednak nie rozróżniam miłości na podstawie tego czy ona jest do całego świata czy do pojedynczej osoby, szczerze powiedziawszy to nie zastanawiałem się nigdy nad tym czy ona jest wielka czy mała, tylko po prostu kocham, myślę że to jest jej prawdziwa istota.

Myślę że rozumiem cie jak piszesz o tej miłości wielkiej ogarniającej wszystko, ale ostatnio się zastanawiam i z tąd ten w

ątek czy myśląc o niej tyle nie oddalamy się za bardzo od niej.

Np mając w myślach jej obraz, w którym .. prawie bóg drapie nas w podbródek.. nie oddalamy się od jej prawdziwego czucia.

Czy to nie jest kontrola emocji w sensie pułapki ego które ma w pamięci szczątki tego że było to tak wielkie.

Czy nie chodzi w tych emocjach o to .. tylko i wyłącznie czucie, z podjęciem ryzyka poczucia tego złego.. jak to mówisz dualnej strony tego dobrego, w sensie co chcielibyśmy poczuć.

Jest taka banalna prawda że wszyscy oglądamy filmy romantyczne, cieszymy sie, niektórzy płaczemy,ale potem często zaprzeczamy temu, i mówimy ze było to albo mało ambitne, albo nie powinniśmy tego robić.

Bo życie wymyślone przez nas często różni się od tego w jakim żyjemy, i często mając już wszystko tęsknimy za tym co prawdziwe.

Emocje.. człowiek jest tak emocjonalną osobą ze potrafi przewartościować swoje życie na podstawie jednego spojrzenia.

Edytowane przez rastar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Infe za posta .

Ja jednak nie rozróżniam miłości na podstawie tego czy ona jest do całego świata czy do pojedynczej osoby, szczerze powiedziawszy to nie zastanawiałem się nigdy nad tym czy ona jest wielka czy mała, tylko po prostu kocham, myślę że to jest jej prawdziwa istota.

- hmm... owszem, Kocham jest istotą prawdziwej Miłości i nigdy nie miałem na myśli ze tak nie jest... :)^

- ale, zauważ ze już to co jest obiektem naszego Kochania, zarówno "formę" jak i "ilość" wynika jedynie z t'ego jakie tkwią w Nas "ograniczenia" naszego własnego indywidualnego postrzegania... które im bardziej bazuje na tych właśnie ograniczeniach /stereotypy,dogmaty/ tym bardziej jest niejako tylko "zaledwie cząstką" (w sensie odczuwania) tej Prawdziwej wielkiej Miłości obejmującej już Wszystko... a wiec?

- mimo ze nasza miłość (nawet ta malutka, i jeszcze nie doskonała) pochodzi od tej Wielkiej Czystej i wszechobecnej, to jednak odczuwanie jej/tej małej/ jest tak jakby tylko "iluzją" że już jest tą prawdziwą... ale mimo to, droga do tej Wielkiej wiedzie właśnie poprzez te małe, bo te małe są niejako tak jakby "testem" dla nas samych, na ile będziemy gotowi przyjąć/odkryć tą Wielką, a to będzie możliwe dopiero wtedy, gdy "najsłabsze ogniwo" w istocie Człowieka czyli "jego własne ograniczenia" zostanie rozpoznane i z Własnej Wolnej Woli zweryfikowane... ale nie na poziomie "rozumu", lecz tej wąskiej ścieżki prowadzącej przez Serce, aż do poziomu własnej Duszy...

 

Myślę że rozumiem cie jak piszesz o tej miłości wielkiej ogarniającej wszystko, ale ostatnio się zastanawiam i stąd ten wątek czy myśląc o niej tyle nie oddalamy się za bardzo od niej.

- hmm... jak najbardziej :) ... dlatego ja cały czas pisze o odczuwaniu/doświadczaniu, anie tylko myśleniu... :)

- samo myślenie, oczywiście jest błędem... gdyż, to nie z myślenia/tylko rozum/ ma wynikać ta Miłość, ale z poziomu głębokiego odczuwania/Serca/... wiec? wcale nie mamy o tym myśleć;) a tylko Sami niejako starać się nie ulegać własnym "ograniczeniom z krainy cienia" ...

- bo zasada jest całkiem prosta... im bardziej wyjdziemy "z cienia" tym bardziej odsłonimy "światło" do nas dochodzące/w nas będące/...

 

Np mając w myślach jej obraz, w którym .. prawie bóg drapie nas w podbródek.. nie oddalamy się od jej prawdziwego czucia.

Czy to nie jest kontrola emocji w sensie pułapki ego które ma w pamięci szczątki tego że było to tak wielkie.

- hmm... jeśli chodzi o tylko samo myślenie/i stąd właśnie zakaz "obrazów" Boga w Dekalogu/, to oczywiście jest to pułapka ego... dlatego zawsze potarzam, że nie ma to być tylko jedynie myślenie, a bardziej droga do niemal "mistycznego przeżycia"... a to, jest możliwe jedynie w "Duchu świętym", czyli ponad to, co oferuje nam tylko samo "ego"...

 

Czy nie chodzi w tych emocjach o to .. tylko i wyłącznie czucie, z podjęciem ryzyka poczucia tego złego.. jak to mówisz dualnej strony tego dobrego, w sensie co chcielibyśmy poczuć.

- hmm... no tak,:) i tu widać właśnie cały niejako Sens naszej Własnej Wolnej Woli jako istoty Ludzkiej... :)

- dlatego czucie/doświadczenie "cienia" w Nas tak naprawdę nie jest "grzechem" a tylko niejako środkiem do ukazania nam wielu alternatyw... które de'facto w wyniku szczerych i głębokich weryfikacji/Serce/ prędzej czy później, i tak jednak doprowadza nas do "światła"...

- a wiec?... największym zagrożeniem jest tzw. "zastój" czyli tak jakby "ego" ustaliło sobie pewne "normatywy" którymi się kieruje i wcale nie ma zamiaru ich Weryfikować/bo jest mu z nimi dobrze/... co niejako stwarza i napędza tak zwane "błędne kolo"... a wiec, dostajemy "kopa od Życia" ale my zamiast znaleźć niejako winę w Sobie, to wolimy pod wpływem ograniczeń naszego "cienia" niejako siedzieć w "zagrodzie tych ograniczeń", co skutkuje właśnie obwinianiem tylko innych... a nie przyznaniem się do własnych błędów, tak by można było je zweryfikować i przejść do następnego "etapu", dalszych niejako "lekcji" jakie zaoferuje nam własne Życie... Amen.

 

Jest taka banalna prawda że wszyscy oglądamy filmy romantyczne, cieszymy sie, niektórzy płaczemy,ale potem często zaprzeczamy temu, i mówimy ze było to albo mało ambitne, albo nie powinniśmy tego robić.

- hmm, i to jest właśnie zaprzeczanie samemu Sobie... ale nie sobie jako "ego", lecz Sobie jako Praegzystencji Duszy...

 

Bo życie wymyślone przez nas często różni się od tego w jakim żyjemy, i często mając już wszystko tęsknimy za tym co prawdziwe.

- no własnie, tak... :) a co jest Prawdziwe?... właśnie To co jest ukryte w Nas i to jak najgłębiej...

- a ponieważ wielu widzi tylko to co "płytko" ... wiec i dlatego, nadal karmi się tą tylko ego'iluzją...

 

Emocje.. człowiek jest tak emocjonalną osobą ze potrafi przewartościować swoje życie na podstawie jednego spojrzenia.

- też... chociażby "miłość od pierwszego spojrzenia"... Amen.

 

 

 

---pozdrawiam...infedro :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mi się wydaje że miłość może istnieć z innymi emocjami, i nie wiem jak inni ale nie zgadzam się z tym że istnieje tylko miłośc lub strach, jest jeszcze tyle emocji innych , dla mnie to tak jakby powiedzieć ze istnieje tylko kolor czarny lub biały,

- hmm... jeśli przyjąć "czarny/biały"... jako kod "0/1" to jest to tylko niejako graficzne przedstawienie "iluzja/prawda" co jednoznacznie określa nam iż Prawdą jest "Światło", a nie "czarny" który niejako symbolizuje "brak światła" co byłoby równoznaczne bardziej z Nicością niż Istnieniem...

- ale jednak można podejść tez i z "drugiej strony"... czyli od tej która jest JEDNOŚCIĄ... i tu znowu z "czarnego" nie wynika Nic, a co najwyżej NICość iluzji... natomiast z "białego" wynika bardzo wiele... bo "białe" to ŚWIATŁO, a ono po rozszczepieniu (i co ciekawe pryzmatem, czyli znowu trójkąt) daje nam wszystkie kolory Tęczy...

- wiec?... owszem kolory tęczy istnieją, ale bardziej tylko "dla tych" którzy nie widzą Całości... i dlatego zajęci są właśnie kolorami, albo inaczej... dotąd niejako "postrzegamy tylko odcienie" kolorów dopóki Sami na sobie nie "doświadczymy" że i tak składają się one na JEDNOŚĆ... czyli innymi słowy Pełne spektrum "Światła", co i dlatego kojarzyć się może i to w wielu kulturach właśnie ze Słońcem... a ponieważ "Bóg" jest Jednością w Światłości, wiec i dlatego Słońce było jego naturalnym najlepszym niejako "Symbolem"... chociaż i tu była pułapka, bo ci co czcili słońce mogli czcić właśnie niejako tylko "obraz" co jednak przecież faktycznym "Bogiem" oczywiście nie było, bo i w takim wypadku oczywiście nie mogło być...

 

ale tak naprawdę sprawny artysta namaluje tymi dwoma kolorami niezły obraż, gdzie będa tańczyć różne odcienie.

I tak człowiek jest zdolny do odczuwania tych różnych odcieni miłości i strachu.

- hmm... owszem jest zdolny, ale tylko po to by móc poznać ich niejako "właściwości", a te z kolei mają posłużyć do Weryfikacji właśnie tego "własnego postrzegania"...

 

Alkalyn a z tą miłością do świata to może nie odczułeś jej tak bardzo bo za bardzo szukałeś jej na zewnatrz siebie, ale to moja konkluzja.

- oczywiście ze tak... bo przecież szukając tylko na zewnątrz nie można odnaleźć tego co w Nas Samych... Amen.

 

Wracając do tematu dziękuje bardzo za odpowiedzi.

Chciałbym jednak kontynuując temat , czy to obserwowanie z boku nie oznacza dla nas wypierania się tych emocji, jakby zrzekania aby przeżyć coś pięknego.

- hmm... bo to wcale nie ma być tylko zrzekanie się, niejako tylko z poziomu "ciała"... ale praca nad Sobą bardziej z poziomu "ciała energetycznego" czyli Serca, Duszy, a w konsekwencji Ducha, aż do stopniowego odczuwania go w Sobie... a wiec niejako znalezienie (odczuwając i doświadczając) Naszej "drugiej strony" Medalu... (ale już o tym pisałem w poście 27...)

 

Czy nie nastała moda na rozwój duchowy nowoczesny pozbawiony czucia, i nastawiony na kontrolę zmysłów i uczuć ?

- jeśli ktoś tak rozumuje "Rozwój Duchowy" to na pewno nie ja...

 

 

 

 

---pozdrawiam...infedro :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytował już nie będę bo bym najchętniej odniósł się do każdego z Waszych zdań ale było by to mało czytelne :) jak ktoś śledzi wątek to pewnie się domyśli.

Moim zdaniem też mogą występować dwie skrajne emocje jednocześnie jednak przykład który analizowaliśmy KatiJo wytłumaczyła mi w dość logiczny sposób i tym bardziej zainteresowała mnie dyskusja. Oczywiście że człowiek odczuwa całe spektrum emocji jednak wiele osób uważa że ich źródła są dwa czyli miłość i lęk.

- hmm... ale pod warunkiem ze dopuścimy(niejako poddamy się) do siebie lęk/strach... ;)^ ...wiec?

- wobec tego... czym tak naprawdę jest lęk/strach...?

 

Moim zdaniem ta dwu-źródłowość może mieć sens. W białym świetle też mamy wszystkie kolory :) więc może z tego puntu na to spojrzeć? Pełne spektrum miłości będzie mogło rozciągać się od miłości przez wszystkie pozytywne emocje aż do tych całkiem prozaicznych związanych z przyjemnością i analogicznie z lękiem. W takim jednak spojrzeniu musi być możliwość mieszania się tych odczuć.

- hmm... jak najbardziej ma... ale jak pisałem wcześniej tylko do pewnego "czasu"... aż znajdziemy w sobie Jedność.

 

Czy rozwój powoduje wypieranie emocji nie umiem powiedzieć globalnie.

- hmm... nie, prawdziwy Rozwuj Duchowy nie powoduje wypieranie Emocji, a wręcz coś zupełnie odwrotnego... bo ich Zrozumienie i to do głębi Serca/Duszy...

 

Ścieżek jest wiele a osób nimi podążających stanowczo za dużo ;-) Moim zdaniem nie wszystko jest bezpieczne. Teraz tak na prawdę wystarczą odpowiednie pieniądze i zrobi się całą ścieżkę Reiki aż po mistrza (zawsze znajdzie się ktoś kto zgodzi się na inicjację). Sam jestem po 2 stopniu i uważam że pierwszy ok, róbmy wszyscy ale dalej to już powinna być ostra selekcja. Ścieżki rozwoju mają zazwyczaj bardzo wiekowe tradycje albo opierają się na kulturze o jeszcze bardziej wiekowej tradycji. Podejście do życia ludzi dalekiego wschodu jest totalnie inne niż europejczyków. My nie jesteśmy gotowi na wiele i przez to podejrzewam że są jednostki które przez rozwój ulegną pewnej znieczulicy emocjonalnej.

- hmm... wg. mnie to Rozwój duchowy prowadzi do wzrostu odczuwania Miłości właśnie i to w kontekście nie tylko "osobowym" ale i bardziej "kompleksowym" że tak powiem... :)

 

Odetną się nie tylko od emocji ale i od ludzi, świata, rzeczywistości. Sam już widziałem wiele osób które "fruwają" zamiast się rozwijać z głową. Tracą kontakt z rzeczywistością. W tych przypadkach rozwój jest ewidentnym zagrożeniem i z pewnością wnosi więcej złego niż dobrego.

- hmm... odczuwanie Rzeczywistości, to rzecz naprawdę względna... :)^ podobnie jak i "dobro" i "zło"... wiec?

- skąd wiesz ze to co Ty akurat odczuwasz jest Tym "prawdziwym"?... przecież równie dobrze, bliższą Prawdy może być odczuwanie miłości do Wszechświata niż tylko do "kogoś"... a może nie tylko "bliższą prawdy" a raczej jej znacznie szerszą perspektywą...

 

Przesyłanie energii na małą skalę - tak, uzdrawianie świata na siłę - nie :) takie jest moje podejście.

Jak wspomniałem jestem reikowcem i sam podrzucam znaki w czas i miejsce ważnego spotkania ;-)

- hmm, no jak najbardziej że na siłę nic nie powinno się robić... ale czy "oni" robią to na siłę ? /czy to jednak tylko Twój subiektywny Punkt Widzenia...

 

 

 

 

---pozdrawiam...infedro :)

Edytowane przez infedro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
- hmm... jeśli przyjąć "czarny/biały"... jako kod "0/1" to jest to tylko niejako graficzne przedstawienie "iluzja/prawda" co jednoznacznie określa nam iż Prawdą jest "Światło", a nie "czarny" który niejako symbolizuje "brak światła" co byłoby równoznaczne bardziej z Nicością niż Istnieniem...

- ale jednak można podejść tez i z "drugiej strony"... czyli od tej która jest JEDNOŚCIĄ... i tu znowu z "czarnego" nie wynika Nic, a co najwyżej NICość iluzji... natomiast z "białego" wynika bardzo wiele... bo "białe" to ŚWIATŁO, a ono po rozszczepieniu (i co ciekawe pryzmatem, czyli znowu trójkąt) daje nam wszystkie kolory Tęczy...

- wiec?... owszem kolory tęczy istnieją, ale bardziej tylko "dla tych" którzy nie widzą Całości... i dlatego zajęci są właśnie kolorami, albo inaczej... dotąd niejako "postrzegamy tylko odcienie" kolorów dopóki Sami na sobie nie "doświadczymy" że i tak składają się one na JEDNOŚĆ... czyli innymi słowy Pełne spektrum "Światła", co i dlatego kojarzyć się może i to w wielu kulturach właśnie ze Słońcem... a ponieważ "Bóg" jest Jednością w Światłości, wiec i dlatego Słońce było jego naturalnym najlepszym niejako "Symbolem"... chociaż i tu była pułapka, bo ci co czcili słońce mogli czcić właśnie niejako tylko "obraz" co jednak przecież faktycznym "Bogiem" oczywiście nie było, bo i w takim wypadku oczywiście nie mogło być...

 

Tak cień definiuje światło.

Warzna rzecz właśnie, moim zdaniem, człowiek od poczatku swojego istnienia praktycznie poszukuje tego boga gdzieś na zewnątrz siebie , co moim zdaniem tak naprawde oddala go od niego.

Co do światła chyba też nie zauważylibyśmy jego istoty bez istoty cienia, czyli nie przeżylibyśmy prawdziwej istoty miłości bez cierpienia.

Czyż gdyby istniało tylko światło nie oznaczało by to również swojego rodzaju nicości?

Nicości światła .

 

Zarówno cień i światło są moim zdaniem jego emancją, zarówno złe jak i dobre emocje, to wszystko składa się na całość, i aby w pełni tego doświadczyć, trzeba mocno poczuć i mocno przeżyć.

 

 

 

 

- hmm... owszem jest zdolny, ale tylko po to by móc poznać ich niejako "właściwości", a te z kolei mają posłużyć do Weryfikacji właśnie tego "własnego postrzegania"...

Ale piękno sztuki polega na rozkoszowaniu się obrazem, barwa kolorów, przeżyciem odczuciem, a nie tylko weryfikacji

 

- oczywiście ze tak... bo przecież szukając tylko na zewnątrz nie można odnaleźć tego co w Nas Samych... Amen.

często też można znaleźć odbicie nas samych, czymże byłyby te emocje bez zdolności dzielenia się z innymi

 

 

- hmm... bo to wcale nie ma być tylko zrzekanie się, niejako tylko z poziomu "ciała"... ale praca nad Sobą bardziej z poziomu "ciała energetycznego" czyli Serca, Duszy, a w konsekwencji Ducha, aż do stopniowego odczuwania go w Sobie... a wiec niejako znalezienie (odczuwając i doświadczając) Naszej "drugiej strony" Medalu... (ale już o tym pisałem w poście 27...)

 

Ciało serce dusza - to tak naprawdę nasza całość i póki tu jesteśmy to to ciało będzie zawsze reagować na emocje, wraz z sercem i duszą. A wracając do pytania czy nie zrzekamy się czegoś pięknego chodziło mi o to że te emocję są bardzo ważnym elementem rozwoju, i czasem dobrze je poczuć z tego najniższego pułapu aby doświadczyć czegos naprawde duchowego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

To racja,wyzbywając się emocji,tym samym wg mnie pozbawiamy się także poniekąd człowieczeństwa,bo to odróżnia człowieka od innych istot,ze kieruje się bardzo często emocjami,działa pod ich wpływem. Warto także pracować nad sobą,bo co innego okazywać emocje a co innego kierować się nimi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja dodam że najlepiej to mieć własne emocje pod kontrolą ,i nad nimi panować .

Czyli kontrolować własne Myśli ,bo przemienią się w Emocje .

 

A Emocje Własne , Naszymi Czynami Być Mogą .

 

Z kolei Czyny Nasze Dobre lub Złe ,Przyzwyczajeniem Naszym stać Się Mogą ,Drugą Naturą Własną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...