Skocz do zawartości

A dla Ciebie kim jest Jezus Chrystus?


jarek_999

Rekomendowane odpowiedzi

Każdy ma prawo czerpać wiedzę z różnych źródeł i samodzielnie wybierać w co chce wierzyć, bo nikt nie zna jedynej słusznej prawdy.

Oczywiście wiedzę można czerpać z różnych źródeł.

Tego nikt nikomu zabraniać nie powinien, wręcz przeciwnie.

Trzeba jednak widzieć, co dana wiedza ze sobą niesie i jakie ma odniesienie do treści z innych źródeł.

 

I jest jeszcze jedno małe ale...

Są rzeczy, zjawiska itd., które stanowią określoną całość. Słoń to słoń, żaba to żaba, itd.

Jeżeli ktoś tego nie zauważa, to ok, jako człowiek wolny może być nawet przekonany, że może sobie stworzyć np. jeżo-żyrafo-papugę :)

Ale czy we władzy człowieka leży władza stworzenia?

Można też próbować techniki przeszczepów, ale czy taki twór będzie zdolny do egzystencji?

 

Pozdrowienia dla wszystkich o zamkniętym umyśle... ;)

Tak, szczególnie dla tych reakcjami alergicznymi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej ja tak mam a przestudiowałem i zgłębiłem wiele religii świata i wszystkie religie załorzył człowiek ,który miał coś co dzisiaj określilibyśmy jako dużą empatję i chęć bezinteresownego dzielenia się i obdarzania ludzi szczęściem ,dla Jezusa -Chrystusa był to altruizm ,samarytanizm ,a dla Sidharty Gautamy -Buddy wielkie współczucie ,i właśnie chęć bezinteresownego dzielenia się (dobre ,miłe słowo ,gest ,szczery uśmiech itd.) nazywane są świętością o czym sam niejednokrotnie przekonałem się na sobie ,jak trudno bezinteresownie dzisiaj ,w czasach materialnych uroków tego świata obdarzyć drugą czymś materialnym lub niematerialnym osobę nie oczekując nic w zamian.

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

buddyzm jest wiec religia chociaz nie odpowiada definicji religi?

 

słowa słowa słowa słowa. etymologiczne religio oznacza "powrót ku źródłu". tak ujmując, buddyzm religia nie jest.

z drugiej strony, są obiekty szacunku, oraz praktyki religijne, takie jak np. pielgrzymka do miejsc świętych i wiele innych

 

dobro i zło sa z tym sie pracuje?...czyli sie paracuje w sensie nic nie robi

 

to nonsens

jak dyskutujesz ze mną na forum, nie chlej.

żeby zwyciężyć walkę ze złęm świata, trzeba najpierw zwyciężyć wewnętrznie.

 

a ty sobie wierz w reinkarnacje masz przeciez tyle dowodów na jej istnienie;

 

jest ich dużo, to prawda.

 

hihi dobra wykasuje jutro zeby nie obrazac uczuc

 

nie obrażasz moich uczuć, bynajmniej. myślę że obrażasz co innego, ale jak na chwilę wytrzeźwiejesz to zrozumiesz.

 

Są rzeczy, zjawiska itd., które stanowią określoną całość.

 

dokładnie. część tradycji duchowych została tak zaprojektowana.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jest jeszcze jedno małe ale...

Są rzeczy, zjawiska itd., które stanowią określoną całość. Słoń to słoń, żaba to żaba, itd.

Jeżeli ktoś tego nie zauważa, to ok, jako człowiek wolny może być nawet przekonany, że może sobie stworzyć np. jeżo-żyrafo-papugę :)

Ale czy we władzy człowieka leży władza stworzenia?

Można też próbować techniki przeszczepów, ale czy taki twór będzie zdolny do egzystencji?

 

Skąd wiesz czy to co nazywasz słoniem rzeczywiście nim jest?? Chodzi ci o formę?? Czyli wszystko co przyjmie kształt słonia automatycznie określisz tym mianem?? A jeśli zbuduję samochód w kształcie słonia to też nazwiesz go słoniem?? A może chodzi ci o zbiór cech?? To co uważasz za słonia wcale nim być nie musi...

 

jest ich dużo, to prawda.

 

I żaden nie wart funta kłaków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skąd wiesz czy to co nazywasz słoniem rzeczywiście nim jest?? Chodzi ci o formę?? Czyli wszystko co przyjmie kształt słonia automatycznie określisz tym mianem?? A jeśli zbuduję samochód w kształcie słonia to też nazwiesz go słoniem?? A może chodzi ci o zbiór cech?? To co uważasz za słonia wcale nim być nie musi...

Heh, wydaje mi się, że podstawowa różnica w naszym pojmowaniu leży w tym, że Ty rozbierasz wszystko na części i próbujesz porównywać fragmenty.

Ja staram się ująć wszystko w całość, łączyć, a nie dzielić.

Dlatego słoniem będzie dla mnie istota żywa, nie maszyna, istota posiadająca zarówno cechy zewnętrzne, wewnętrzne jak i psychiczne charakterystyczne dla zjawiska określonego przez człowieka jako słoń.

I tu niestety nie da się inaczej, gdyż coś co całym swoim jestestwem fizyczno-psychiczno-duchowym jest w 100% wypełnieniem funkcji słoń może być tylko i wyłącznie słoniem.

Samo określenie słoń jest oczywiście jak wszystkie nazwy używane przez człowieka określeniem umowym, ale w przypadku jego użycia odnosi się ono do ściśle określonego zjawiska.

 

Tak samo jest z innymi zjawiskami, które posiadają swoją logiczną ciągłość.

Oczywiście można dopuszczać pewną ich zmienność, tak jak zmienność w wielkości słonia lub odchylenia jego poszczególnych cech, ale jedynie w granicach, w których nie zmieniamy założenia podstawowego, dotyczącego przedmiotu.

 

Jeżeli weszlibyśmy tu np. w filozofię nauk głoszonych przez Jezusa, to odnosząc się do ww. odchyleń moglibyśmy zacząć dyskusję nt predyspozycji, powołań, cech pożądanych lub wyższości jednej drogi rozwoju nad drugą.

Nasz przykładowy słoń różniłby się wtedy długością trąby, wiekiem, wagą itd. ale nadal pozostałby słoniem.

 

A wracając do prawdopodobieństwa autentyczności historii opisanej przez pana Żądło, to takie sensacje, gdyby były prawdą, już dawno zostałyby opublikowane i nagłośnione przez jakiekolwiek inne niż chrześciajańskie grupy religine czy wyznaniowe.

Niestety nawet Żydzi, którzy jako pierwsi mieli ochotę dokopać chrześcijanom nie mogli użyć przeciw nim tej broni, gdyż jej "wynalazca" skonstrułował ją dopiero w czasach nam współczesnych :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego słoniem będzie dla mnie istota żywa, nie maszyna, istota posiadająca zarówno cechy zewnętrzne, wewnętrzne jak i psychiczne charakterystyczne dla zjawiska określonego przez człowieka jako słoń.I tu niestety nie da się inaczej, gdyż coś co całym swoim jestestwem fizyczno-psychiczno-duchowym jest w 100% wypełnieniem funkcji słoń może być tylko i wyłącznie słoniem.

Samo określenie słoń jest oczywiście jak wszystkie nazwy używane przez człowieka określeniem umowym, ale w przypadku jego użycia odnosi się ono do ściśle określonego zjawiska.

 

A ja chcę ci powiedzieć że jest szereg zjawisk które da się sklasyfikować słowem słoń. Co burzy niejako twoją hipotezę że słoń to słoń i tyle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość 24house

sosnowiczanin ale mi napisałes po buddyjsku

 

"to nonsens

jak dyskutujesz ze mną na forum, nie chlej.

żeby zwyciężyć walkę ze złęm świata, trzeba najpierw zwyciężyć wewnętrznie."

 

ja pisze jak chce a Ty mi piszesz co mam robic no masz prawo ktorego nie neguje ani uzytej przez Ciebie formy tej pisarskiej dyskusji ze swoim złem uwazasz ze sam sobie poradzisz i zwyciezysz? ciekawe

 

a ty sobie wierz w reinkarnacje masz przeciez tyle dowodów na jej istnienie;

"jest ich dużo, to prawda."

 

prawda jest taka ze mozna uwierzyc we wszystko nawet w nieprawde

duzo jest równiez dowodów ktore odrzucasz bo w nie nie chcesz uwierzyc

 

a masz te dowody swoje na reinkarnacje to podaj jakies Twoje ktore do Ciebie przemówiły

 

 

"nie obrażasz moich uczuć, bynajmniej. myślę że obrażasz co innego, ale jak na chwilę wytrzeźwiejesz to zrozumiesz."

 

jak juz tak sobie piszemy o wytrzezwieniu to wiesz co ja równiez to samo Tobie zaproponuje bo mam wrazenie ze masz pijane ze szczescia (pewnie od tej nirvany) mysli z buddyzmem to długie sa dyskusje

 

np o walce wew ze złem (gdzie budddysta uwaza ze sam sobie z nim poradzi a z moich doswiadczen wynika ze neutralni nie sa własciwie przez zło atakowani i doswiadczani wiec uwazaja ze dobrze im idzie)

 

o samej postaci buddy od wizerunku złotego grubego rozesmianego posazka do przemian wew jakie przechodził i o tym co go natchneło do bycia takim jaki był i do czego to ludzi prowadzi co daje jak pomaga w zyciu czy przypadkiem nie wmawia człowiekowi ze jest swego rodzaju Bogiem lub moze nim zostac

 

i rózne inne kierunki myslowe

 

http://www.ezoforum.pl/buddyzm/6643-inny-punkt-widzenia-buddyzm.html

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też zawsze brałam Buddyzm za religię. Teraz wiele rzeczy nie musi odpowiadać klasycznej formie religii, by wśród wyznawców tak właśnie na nią mówiono. W buddyzmie wiele rzeczy opiera się na filozoficznym spojrzeniu na pewne sprawy. Ale to może dlatego, że takie duże znaczenie ma medytacja, kontemlacja i inne formy mentalnego odpoczynku. W filozofii umiłowano wiedzę, dlatego wielu może się pomylić.

 

Taką wiarą czy też religią nie będącą religią są Świadkowie Jehowy. Co o nich powiecie? Ta ciągła nagonka z ich strony na zwykłych ludzi i na siłę udawadnianie tezy, że lada chwila pierdyknie nas koniec świata. I to, że nie dają nadzieje, na bezpośrednie przejście do życia wiecznego. Przykład PŚ wg wydawnictwa Pallottinium vs to samo zdanie u ŚJ.

 

"Za prawdę powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju." - katolickie

"Za prawdę powiadam ci DZIŚ , będziesz ze mną w raju." - ŚJ

 

W 2 wypadku ukazuje, że nie wiadomo kiedy św. Łotr (ten który wisiał obok Jezusa) dostąpi królestwa niebieskiego. A Jezus powiedział wyraźnie "DZIŚ BĘDZIESZ ZE MNĄ W RAJU".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a masz te dowody swoje na reinkarnacje to podaj jakies Twoje ktore do Ciebie przemówiły

 

pewne relacje między ludźmi da się wytłuamczyć tylko wspólną znajomością z poprzednich wcieleń.

poza tym, w teorii reinkarnacji są np. piekła. nawet bardzo dużo jest ich hehehe

 

gdzie budddysta uwaza ze sam sobie z nim poradzi a z moich doswiadczen wynika ze neutralni

 

nie uważa że sam sobie poradzi - ma wsparcie w Urzeczywistnionych Mistrzach, Nauce, Wspólnocie.

jakkolwiek, to jest wsparcie. nie ma możliwości, by ktoś dokonał wyzwolenia za tą osobę.

nikt nie popatrzy za nas na nasz własny umysł :D

 

budyści też nie są neutralni, jak wspomniałem wcześniej, obojętność jest trucizną umysłu.

 

 

nie wmawia człowiekowi ze jest swego rodzaju Bogiem lub moze nim zostac

 

nie. jest wyraźnie powiedziane. Budda nie jest bogiem. nie domaga się czci. nie ma też takiej schizy, jak zazdrość haha :)

nie ma też za wiele wspólnego z popularnym posążkiem chińskiego mnicha, patronem bogactwa.

 

inne formy mentalnego odpoczynku.

 

praktyka medytacji to praca. nie ma końca.

 

bo mam wrazenie ze masz pijane ze szczesci

 

faktycznie... lepiej żebym był w depresji ... dzięki za dobre życzenia, nie ma co.

Edytowane przez sosnowiczanin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dazy do wypaczenia wtym kierunku ze czlowiek jest takim mistrzem duchowym

 

tak, ta filozofia dążdy do wypaczenia, by każdy był odpowiedzialny za to co robi, a to co robi robił najlepiej jak umie.

 

do czego dazysz do niravany czym ona ma byc?

 

nie mam celu. cieszę się z tego co jest. :)

 

sam to wymyslies czy to z buddyzmu jest

 

z nauk, owszem.

 

jak buddyzm radzi sobie z czystym zlem ze zlymi duchami jakich rad i jakiej pomocy udziela w jaki sposob wypedza zle duchy z ludzi

 

nie ma czystego zła, to alogiczne.jest cierpienie, i tak zwane złe duchy same też cierpią.

jak wypędza ? są na to praktyki. sam to robię, z dobrym skutkiem. omówienie ich tu przekroczyłoby pojemność tematu

Edytowane przez sosnowiczanin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w najprostszym przypadku wołam męskich i żeńskich okrutnych buddów. robią porządek.

 

jeśli chodzi o inne techniki, są to medytacje z jidamem w stylu annutaratantr (tj. Tantr Wyższych)

i tyle mogę na ten temat powiedzieć, ponieważ pewna wiedza jest czasem trucizną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno o dowody w takich sprawach ,które są subiektywne -(wewnętrzne doświadczenia ) dowody ,dowody ,dowody ,nieraz mając doświadczenia wewnętrzne ,nie znalazłem u nikogo zrozumienia ,ponieważ każde doświadczenie wewnętrzne jest inne ,jedyne w swoim rodzaju ,chyba że ktoś przerzył coś podobnego ten zrozumie i zostało takie doświadczenie dogłębnie sprawdzone (lektury ,mistrzowie duchowi z dawnych czasów .

Przytoczę taką przypowieść hinduską , troszkę ją zmodyfikowałem/ulepszyłem :

 

W pewnej wiosce ślepców znajdował się słoń i tak :

 

- Jeden z mieszkańców wioski dotknął trąby słonia twierdząc stanowczo że to jakaś rura i nie dał sobie powiedzieć co innego ,chciał dowodu że jest to co innego .

 

-Drugi dotknął kła i kłucił się z pierwszym mieszkańcem o to kto mądrzejszy i ma rację .

 

-Trzeci dotknął ucha i stanowczo wmawiał innym że to jakiś liść .

 

-Czwarty z mieszkańców wioski dotknął chropowatej skóry słonia i spierał się ze wszystkimi że to raczej jakiś mur .

 

-Piąty dotknął nogi słonia ,mówiąc że to pień drzewa.

 

- A Szósty mieszkaniec tejże wioski dotknął jego ogona i ustawał przy tym że to musi być sznur .

 

I tak się spierali,kłócili ,kto mądrzejszy z 4 lata ,o mało co się nie pobili ,akurat przechodził tamtędy człowiek który widział ,i widząc kłótnię spytał o co się tak kłócą ?

odpowiedzieli że o te przedmioty ,człowiek ten uspokoił ich i udowadniał po kolei każdemu z nich że wszystkie te części,przedmioty należą do jednego zwierzęcia ,słonia .

Ta opowieść jest bardzo pouczająca ,ponieważ w dzisiejszych czasach jeśli ktoś ma wewnętrzne doznanie,doświadczenie nie może logicznie tego udowodnić , nie raz tak miałem .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie można żądać dowodów na nieistnienie reinkarnacji, tak jak nie można żądać dowodów na nieistnienie różowych hipopotamów etc.

klasyczny błąd erystyczny.

 

Dobrze jest pytać o dowody na istnienie reinkarnacji. jednak nie należy oczekiwać, że zostaną podane na tacy.

z punktu widzenia teorii reinkarnacji, trafienie do nieba/piekła/indziej to kolejne odrodzenie się w tych światach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zaraz dojdziemy do istot wyzszych czy duchowych ktore stworzyly lub zamieszkuja pieklo i niebo a kto je stworzyl czyzby Budda?

 

istoty same tworzą światy, tak jak same śnią.

ich istnienie nie ma początku.

 

ale to bylo przed Budda teoria buddyzmu jest tu sprzeczna z doswiadczeniami innych religii i wierzen

 

niech będzie sprzeczna, cóż z tego. działa bardzo dobrze, czyniąc istoty szczęśliwymi.

osobiście uważam że szczęście istot jest ważniejsze niż zadowalanie jakichś bogów, choćby tak zwanych stwórców.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a posiadasz dowody na to, że nie ma czegoś takiego jak reinkarnacja? wielu ludzi dowodzi słuszności tego zjawiska, jak chociażby Michael Newton, którego książkę ostatnio czytam. wystarczy przejrzeć :) zanim będziesz ślepo wierzył, że coś jest lub czegoś nie ma, najpierw skonfrontuj ze sobą wszystkie "za" i "przeciw", nie bierz pod uwagę tylko jednych z nich.

 

Owszem brak dowódów nie jest dowodem braku. Jednakże sumowanie na plus i minus to tylko ugruntowywanie swojego poczucia, nijak ma się do faktów(jeśli można o czymś takim mówić w stosunku do reinkarnacji).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wspaniały Przyjaciel - nigdy nie zawiódł, zawsze jest dla mnie, obojętnie czy się śmieję czy płaczę. Idzie ze mną przez życie czasem mnie niesie czasem stąpa za mna jak Anioł Stróż, czasem prowadzi za rękę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że mały książę wypowiada się na temat buddyzmu nie mając o nim jakiejkolwiek wiedzy, oprócz tego co pokazują na amerykańskich filmach i łysych hare krisznowcach.

 

Od siebie powiem tak, że buddyzm nie jest religią, taką w rozumieniu ludzi zachodu. My od wieków żyliśmy... zamknięci w klatce religii wierzeniowych, do których należą np. judaizm, chrześcijaństwo, islam. Polegają one, jak można się domyśleć, na wierze. Buddyzm, hinduizm są religiami doświadczeń, chodzi o to, że co z tego, że wiesz np. co to jest oświecenie, wiesz jak do tego dojść, znasz prawdy, splamienia, przeszkadzające uczucia, studiowałeś mnóstwo książek, jak niczego nie doświadczyłeś? Oczywiście mówię tu z punktu widzenia samego siebie, bo wiedząc to wszystko, nie doświadczysz prawdziwej natury umysłu bez ćwiczeń. Owszem, wiedza jest bardzo ważna, ale idzie w trójce z medytacją i działaniami.

 

edit:

 

Na mojej drodze spotkałem osoby tłumaczące reinkarnację oraz karmę nie jakimiś mistycznymi wierzeniami o przechodzeniu duszy i jakiejś mocy regulującej ludzkie czyny i doświadczenia. Myślę, że warto o tym napisać, a i biorąc pod uwagę, że dla buddystów wszystko musi mieć logiczny sens, właśnie te proste wytłumaczenia dały początek logicznemu wnioskowaniu o wielu życiach. Zacznę może od pojęcia karmy:

chodzi o to, że my sami jesteśmy przyczyną swojego cierpienia, że każdy człowiek dąży do szczęścia, lecz z powodu niewiedzy przysparza sobie cierpienia. Wyobraźmy więc sobie pewną gniewną osobę, która nie zbyt mile odnosi się do kogokolwiek. Może ma taki charakter, może to ją bawi, albo po prostu wszyscy ją wkurzają. Zwykle osoba taka jest samotna, kto by chciał się z nią zadawać? Następnie osobę promieniującą radością, osobę, która wszystkich w okół obdarza uśmiechem, po prostu jest fajna. Ludzie lubią z nią przebywać, czują się przy niej dobrze. To jest właśnie karma, osoba gniewna sama sobie sprawiła taka los, jak i osoba radosna. Jest to dla nas tak naturalne, jak to, że słońce świeci, a jednak jest to karma.

 

Odnośnie reinkarnacji, zacznę od tego, że w buddyzmie raczej nie ma czegoś takiego ja dusza, jest to raczej świadomość, coś niezniszczalnego, nieskończonego, stałego, niemającego początku i końca. Nie można powiedzieć, że "JA" jestem stały, że to ciągle ten sam ja. Ja ciągle się zmieniam, 5 lat temu nie lubiłem np. oliwek i wolałem biegać i się bić, teraz wolę posiedzieć, porozmawiać, poodpoczywać, a za 20 lat, będę chciał np. tylko siedzieć z piwem w ręku przed telewizorem. Zmieniłem się, zmienił się mój charakter, sposób postrzegania świata, wygląd, zachowanie. Ale jednak przez tyle lat szedłem z tą samą świadomością, cała reszta się zmieniała. Zmieniał się czysto teoretyczny "ja", zmieniał się świat, przestrzeń, myśli. To jest reinkarnacja - byłem 5 lat temu jakimś "ja", a za 20 lat będę innym "ja", ale świadomość przeżywają zostaje ta sama.

 

Spójrzmy na psychologie - dziedzina zajmująca się czysto doświadczeniami. Objawy = choroba. Zachowanie = jakiś typ psychologiczny. Nie wyjaśnia dlaczego, zajmuje się dowodami, sprzężonymi stanami umysłu i konkretną nazwą, a nie dlaczego dana osoba weszła w dany stan umysłu. Też jest to pomocne, przy np. leczeniu, ale nie jest sednem.

Marian Mazur napisal książkę "Cybernetyka i charakter", w swojej książce wyjaśnia dlaczego u człowieka występuje dany stan umysły stosując logikę, czyli traktuje o czymś, co nie jest sednem sprawy w psychologii, chociaż na pierwszy rzut oka są one zbliżone. Wydaje mi się, że buddyzm jest właśnie czymś takim, jak owa "cybernetyka i charakter", nie ważne są dowody, lecz logiczne dochodzenie do czegoś. Przechodząc do myśli, którą chciałem przekazać: nie pytaj się o dowód na reinkarnację, lecz spytaj "dlaczego oni wierzą w reinkarnacje?" Takie jest moje zdanie.

Edytowane przez koteł
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wyjaśnia dlaczego, zajmuje się dowodami, sprzężonymi stanami umysłu i konkretną nazwą, a nie dlaczego dana osoba weszła w dany stan umysłu.

 

ależ oczywiście że się zajmuje, stąd rozkminianie dzieciństwa etc...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość 24house

Dobrze Hysterus ze na poczatku napisales ze Tobie sie wydaje...

Poza tym musze Cie pochwalic za to co napisales tzn ze bylo tego duzo dzieki temu latwiej mi Ciebie zrozumiec czasem ktos napisze 2zdania i czlowiek musi sie zastanawiac co tamten mial na mysli w jakim kontexcie itd

Z niektorymi wyjasnieniaMi sie zgadzam w innych uwazam ze sie grubo mylisz

Np twierdzac ze osoba nazwana przez Ciebie gniewna sama sobie spowodowala swoj los

Bede przy kompie to napisze wiecej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze Hysterus ze na poczatku napisales ze Tobie sie wydaje...

Dzięki, że to zauważyłeś ;) Nigdy nie staram się osądzać ludzi po pozorach mając świadomość tego, że to co oni mówią, to mała część tego co myślą a jeszcze mniejsza tego kim są, a i również tego, że gdy czytam czyjeś wypowiedzi, nim trafią do mojej świadomości przechodzą przez szereg procesów subiektywizacji ;)

Np twierdzac ze osoba nazwana przez Ciebie gniewna sama sobie spowodowala swoj los

Powiem ci, że mam również takie odczucie. Przecież to nie osoba gniewna decyduje, czy jest gniewna, prawda? Taki ma charakter, no cóż poradzić. Ale właśnie o to chodzi! Nie potrafi panować nad emocjami. W chrześcijaństwie nie panowanie nad emocjami jest grzechem, a w buddyzmie uczy się, jak i dlaczego panować na emocjami.

Edytowane przez koteł
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wracając do prawdopodobieństwa autentyczności historii opisanej przez pana Żądło, to takie sensacje, gdyby były prawdą, już dawno zostałyby opublikowane i nagłośnione przez jakiekolwiek inne niż chrześciajańskie grupy religine czy wyznaniowe.

Niestety nawet Żydzi, którzy jako pierwsi mieli ochotę dokopać chrześcijanom nie mogli użyć przeciw nim tej broni, gdyż jej "wynalazca" skonstrułował ją dopiero w czasach nam współczesnych :)

 

Typowe myślenie chrześcijanina - "dokopać". Pan Leszek nie ma zamiaru nikomu narzucać (jak jedyne słuszne religie) tego w co ma wierzyć. "Sensacje" są przecież opublikowane, kto chce, może przeczytać. A jaki sens to nagłaśniać? Co Ty dzięki temu zyskałeś? Nie musisz mi odpowiadać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...
Gość Gracjan85

Jezus jak dla mnie jest nauczycielem i mistrzem.Oczywiście teraz mam innych nauczycieli.Mam namyśli moich opiekunów duchowych.I Jeszce jedno kościół jest tworzony przez ludzi nie przez boga.A ludzie interpretujący jego słowa nie do końca je rozumieją.Oczywiście nie oznacza to że każdy może interpretować je na swój sposób,nie mając na ten temat żadnej wiedzy,lub kierując się domysłami.Wiem że Jezus naprawdę czynił cuda - mógłbym napisać wierze.Ci którzy są gotowi muszą odejść z kościoła,i iść własną drogom rozwoju duchowego.Zacytuje tu pewnego człowieka z innego forum którego nazwy już nie pamiętam: "Magia jest efektem ubocznym rozwoju duchowego" - to jest oczywiście prawda.Jak mnie pamięć nie myli to było gdzieś w dziale o buddyzmie.To o odejść dotyczy każdej Religi.

 

ps.Przepraszam za błędy interpunkcyjne,które wnikają z mojej dysleksji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie Jezus jest postacią czysto mitologiczną, o nigdy nie dowiedzionym rzeczywistym historycznym istnieniu (zatem bez niepodważalnych dowodów na istnienie takiej postaci historycznej, w jego realne istnienie nie wierzę). Bohaterem kilku mitycznych opowieści, inaczej rozumianych przez chrześcijaństwo, a inaczej przez wywodzący się z tego samego judaistycznego pnia islam. Jest herosem kulturowym, którego "życiorys" i działania w ogromnej mierze były wzorowane na postaciach Mitry i Tammuza (obaj urodzeni z dziewicy, w dodatku drugi z nich w Betlejem, które w czasach ewangelicznych było ośrodkiem jego kultu, obaj zmarli i zmartwychwstali po trzech dniach, ten drugi na dodatek również ukrzyżowany i wiele innych zbieżności). Postać zmyślona, fizycznie nigdy nieistniejąca, ale następnie w ludzkiej wyobraźni rozwinięta i wzmocniona, do tego stopnia, że prawdopodobnie stała się samodzielnym myślotworem, karmionym wiarą i kultem chrześcijan i nabierającym możliwie szerokiej - jak na myślotwór - samodzielności i niezależności.

 

Z tym Tammuzem to jest w ogóle ciekawa historia. Jego początki sięgają bowiem mroków historii pierwszych kultur rolniczych sumeryjskiej Mezopotamii. Sumerowie żyli na terenie, gdzie po umożliwiającej wegetację roślin porze roku, nadchodziło gorące, upalne i suche lato. Ich kapłani wydumali więc sobie koncept, że co roku dobry Bóg wegetacji - Dumuzi,po okresie zbiorów zostaje zabity przez swojego złego adwersarza. Potem schodzi do krainy zmarłych, po czasie zmartwychwstaje i znów nastaje pora siewów. Potem ta postać przeszła do religii Babilonii i dalej rozeszła się po Bliskim Wschodzie. Ta wędrówka skończyła się w antycznej Grecji, gdzie Dumuzi - pod imieniem Adonis trafił do mitologii greckiej. Przeniknął do Kanaanu i Fenicji, gdzie Baal, syn Najwyższego Boga Ela co roku ginął, schodził do Świata Podziemnego i zmartwychwstawał. W końcu skaził religię Żydów, przenikając do niej jako Jezus Chrystus, syn JHWH, którego zabito, po czym zmartwychwstał.

Propaganda KK wmawia nam, że 2 tyś lat temu w Palestynie wydarzyło się wielkie, niespotykane wcześniej novum. Tymczasem jedyne co się wydarzyło to psikus sekty Chrześcijan, którzy znienawidzonego przez JHWH Baala/Tammuza inkorporowali do religii żydowskiej, tworząc osobliwy miks religijny. Zaadoptowali mit, który od tysiącleci zapalał wyobraźnię ludzi na Bliskim Wschodzie. Dodatkowo wrzucili nauki Zaratustry, który już 600-1000 lat przed Chrystusem nauczał o dobrym Bogu Ahura Mazdzie i złym Arymanie, Piekle, Niebie, Sądzie Ostatecznym, Apokalipsie, Mesjaszu - Soashyancie, który miał się narodzić z zapłodnionej przez Ahura Mazdę dziewicy. Jakby tego było mało przejęli też pogański rytualny kanibalizm. Jadali ciało i krew swojego Boga, co dla każdego pobożnego Żyda(ze względu na kategoryczny zakaz spożywania krwi) musiało być szczytem bluźnierstwa. Każdy katolik wyzywający innych od pogan powinien się zastanowić nad sobą i swoją religią. Bo to nie przypadek, że rabini żydowscy od wieków Jezusa Chrystusa wyzywają od heretyków i plują sobie w brody na dźwięk jego imienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Gracjan85
Jakby tego było mało przejęli też pogański rytualny kanibalizm. Jadali ciało i krew swojego Boga, co dla każdego pobożnego Żyda(ze względu na kategoryczny zakaz spożywania krwi) musiało być szczytem bluźnierstwa.

W chrześcijaństwie nikt nie jadł ciała ani nie pił krwi.Najpierw powinieneś zapoznać się z faktami,a nie wypisywać kompletne bzdury.

"Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo łamał go, i podał uczniom swoim mówiąc: „Bierzcie, jedzcie – to jest ciało moje”. Potem wziął kielich, dzięki czynił i podał im go mówiąc: „Pijcie z niego wszyscy; bo to jest krew moja, krew [Nowego] Przymierza, która przelewa się za wielu ludzi na odpuszczenie grzechów."

Edytowane przez Gracjan85
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W chrześcijaństwie nikt nie jadł ciała ani nie pił krwi.Najpierw powinieneś zapoznać się z faktami,a nie wypisywać kompletne bzdury.

"Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo łamał go, i podał uczniom swoim mówiąc: „Bierzcie, jedzcie – to jest ciało moje”. Potem wziął kielich, dzięki czynił i podał im go mówiąc: „Pijcie z niego wszyscy; bo to jest krew moja, krew [Nowego] Przymierza, która przelewa się za wielu ludzi na odpuszczenie grzechów."

 

Polecam poczytać co to jest transsubstancjacja:>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a ja zapomniałam napomknąć o prawosławiu jeszcze.

 

Dokładnie. Przemiana w krew i ciało, po której już nie możemy mówić o chlebie i winie, ale o nowej substancji Ciała Jezusowego, jest głównym misterium od początków Chrześcijaństwa.W prawosławiu także. Inne spojrzenie na charakter eucharystii jest na gruncie tej religii błędne.

 

P.S.Coś mi się wydaje, że ktoś tu nie słuchał na lekcjach religii:>

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

katolicyzm i kościól kk = nieświadomośc niewolnicza każdego bez mózgu człowieka zmanipulowanego przez tych oszustów

Nie ma co tak dosadnie upychać , wszystkich wiernych do jednego worka :) ,ponieważ przez wieki nauki religijne ulegały przekrztałceniom ,gdzie "każdy" interpretował słowa które były doskonałe w swej pierwotnej naturze ,na swój prywatny użytek ,dorabiając do nich kolejne ideologie .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pisze co widze i mysle , jestem swiadkiem tego naocznym jak kk omotal moich znajomych i zrobil z nich takich fanatykow ze glowa mala.najlepsze jest to ze oni przyjmuja wiedze tyko przekazywane przez kk.ja tez bylem wierzacym katolikiem jak wiekszasc polakow w tym kraju do czasu kiedy oswiecilo mnie i zachcialem poznac prawde.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz prawo do wyrażenia swojego zdania i rozumiem ciebie ,ja nie trzymam się fanatycznie jednej religii ,ponieważ dla mnie religijność znajduje się poza słownymi definicjami,jest to takie wewnętrzne uczucie serca,sumienia itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Kim dla mnie jest, nie zastawiałem się. Ale jeśli to co o nim piszą jest prawdą to był to człowiek godny naśladowania i czczenia jego imienia za szlachetność.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Skoro ludzie wierzący mówią "Każdy kiedyś pozna prawdę" .. Skąd mogą wiedzieć czy bóg, w którego wierzą jest prawdą i naprawdę istnieje?

Według mnie tej odpowiedzi nie zna NIKT, a każdy z nas się o tym kiedyś przekona.

 

Osobiście dla mnie bóg nie istnieje, a wszystko co opisane w biblii jest po prostu dla mnie komiczne.. (nie urażając innych)

Świat musiał jakoś powstać, ale wątpię w to czy akurat w taki sposób.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Victiminpain a czytałeś kiedyś Biblię? Ale tak od deski do deski?

 

Ja się nie utożsamiam z żadną religią. W życiu codziennym proszę o pomoc bogów nordyckich, greckich jak i egipskich, modle się do Aniołów a samego Jezusa uważam za kogoś jak 'mistrze Rei Ki' - człowieka posiadającego wiedzę, dar.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko Jezus był jedynie człowiekiem za życia. To też stwierdzam że nie jest dla mnie nikim wyjątkowym. Jedynie męczenikiem zza życia i nie wiem czy również nie po śmierci.

Wierzę w Boga ojca wszechmogącego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość rastar

Ja mam jeden sen bardzo subiektywny zwiazany z ta postacia, a ortodoksyjnym katolikiem nie jestem

Było to jeden z tych snów które sie zapamiętuje, postac ta przyszła do mnie pewnego razu i w ciekich chwilach i jakby na pocieszenie obdarzył spojrzeniem mówiacym ze wszystko bedzie dobrze, było to bardzo intensywne odczucie i w mom zdaniem w spojrzeniu tym było bardzo dużo innej treści.

A z punktu widzenia historycznego, to myślę ze postać mocno przeinaczona, wiec kwestia przyjęcia pewnych żeczy za prawdę lub nie.

Inaczej z osobami czysto związanymi z kościołem dla których postać ta więcej zapewne znaczy, sam znam takie osoby i nie kwestionuje bo widać ze w sercach ich ten chrystus jest a ile z tego przejetego z wychowaniem kościelnym a ile osobistego doświadczenia to juz wiedza oni sami.

Prawda jednak jest że postaci tej nie tylko historycznie ale w kontekście duchowym nie można ignorować choćby z perspektywy tego jak sie wrył i w historie i duchowość współczesnego świata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie ma żadnych dowodów na to, że rzeczywiście był.

Do niedawna nie było również żadnych dowodów np. na to, że istniała taka miejscowość jak Kafarnaum. Jedynie w Biblii były o niej jakieś wzmianki.

A tymczasem pod odkryciu pewnej mozaiki (nie pamiętam w jakiej miejscowości, jeżeli trzeba, poszukam źródeł), która była swoistą mapą udało się ustalić miejsce położenia Kafarnaum i okazało się, że jednak istniało...

 

Podobna, choć chyba nieco później rozwiązana historia dotyczy autentyczności istnienia takiej postaci jak Poncjusz Piłat. Tylko w Biblii i podaniach Flawiusza (którym przecież też można zarzucić fikcyjność :] ) coś było na jego temati. A tu masz ci los, w 1961 odkryto kamień z dedykacją od tegoż pana.

 

1961 rok to nie tak dawno, choć wieki od wydarzeń opisanych w Biblii. Jednak, jak widać niektóre dowody materialne (chyba specjalnie dla osób, które takich dowodów żądają) zdołały przetrwać tak długi okres. Zwoje z Qumran dlatego, że zostały złożone w miejscu, do którego ludzie nie zaglądali, natomiast ww. tablica z dedykacją, dlatego, że służyła jako siedzisko w amfiteatrze :)

Edytowane przez caliah
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

A ja dodam, że czytałem relację o pobycie osób u Sai Baby (w Indiach). Jedna z tych osób poprosiła Go o jakaś pamiątkę, dla siebie i Sai Baba stworzył maleńki krzyżyk (jakieś 3 cm) z drewna, z krzyża na którym ukrzyżowany był Pan Jezus.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Kimś o ogromnej świadomości, kimś kto mnie inspiruje, kimś kto był bardzo inteligenty i mądry. Większość z rzeczy, których nauczał to prawdy uniwersalne, których kiedyś nie rozumiałem, dziś mają dla mnie całkowicie inny wydźwięk i czerpie z nich motywację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie dla mnie jest jedną z znanych osobistości świata religii powszechnych.

Dla chrześcijan Jezus jest kimś nadzwyczajnym ale dla mnie nie do tego stopnia, bowiem zdaję sobie sprawę do czego zdolny jest człowiek przy fabrykowaniu dowodów historycznych. Nauki Jezusa są dla wielu przydatne i inspirujące, bo oparte są na dostrzeganiu życiowych anomalii, będących wynikiem ludzkich słabości i zdeformowanych pragnień.

Oprócz ewangelii i Dziejów Apostolskich narodziły się apokryfy i inne pisma. Tak więc obraz Jezusa jest rozmyty ale, jak zawsze, nie brakuje obrońców nawet zróżnicowanych obrazów przedstawiających na swój sposób oblicze Jezusa. Nie umniejszając jego roli w religii chrześcijańskiej, bardziej byłbym przekonany, gdyby działał też współcześnie. Chciałbym zobaczyć jak dużo byłoby opętanych przez demony, bo w jego czasach ich nie brakowało. Czy potwierdziłby dogmaty KK?

Oczywiście Jezusa mogę traktować jako konkretny wzorzec postępowania lecz uważam, że kto wyczuwa czym jest dobro nie ma przymusu szukać mistrzów w tej dziedzinie. Jezus jest dla słabych i zagubionych, bo silnego i zdrowego organizmu nie trzeba wzmacniać, a nadmiar nigdy nie był korzystnym stanem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva
Jezus jest dla słabych i zagubionych, bo silnego i zdrowego organizmu nie trzeba wzmacniać, a nadmiar nigdy nie był korzystnym stanem.

Nauki Chrystusa prowadzą do doskonałości, do oświecenia, jeśli się je dobrze zrozumie i wprowadzi w czyn, a nie tylko teoretyzuje. Ludzie słabi i zagubieni mogą co najwyżej czcić Chrystusa, nie potępiam tego, bo znajdują się jeszcze na takim poziomie, że jedynie na tyle ich stać, jednak tylko silni potrafią Go naśladować, a jak sądzę niewielu jest tak silnych, zdrowych i na tyle wzmocnionych, by temu sprostać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauki Chrystusa prowadzą do doskonałości, do oświecenia, jeśli się je dobrze zrozumie i wprowadzi w czyn, a nie tylko teoretyzuje. Ludzie słabi i zagubieni mogą co najwyżej czcić Chrystusa, nie potępiam tego, bo znajdują się jeszcze na takim poziomie, że jedynie na tyle ich stać, jednak tylko silni potrafią Go naśladować, a jak sądzę niewielu jest tak silnych, zdrowych i na tyle wzmocnionych, by temu sprostać.

 

Oddawanie czci też wymaga odwagi. Od jego śmierci upłynęło blisko 2ooo lat. Czy do doskonałych mam zaliczać świętych, o świętości których zadecydował Kościół, wywodzący się z odłamu pierwszych jego wyznawców? Karty historii Kościoła są pełne plam i niedoskonałości. Cóż to się stało z pierwowzorem opartym na nauce Chrystusa? Siła przewodnia religii chrześcijańsko - katolickiej powinna być przynajmniej bez skazy, bo o doskonałości nie wypada pisać.

Naśladownictwo w sensie metaforycznym, bo nikogo drugiego takiego nie będzie a poświęcających swe życie dla innych nie brakowało i nie brakuje. Cierpienie Jezusa nie było większe od cierpień setek tysięcy oddających życie niekoniecznie w imię wiary. Nie wolno zapominać, iż Jezus wiedział o swoim zmartwychwstaniu a śmiertelnicy tego zaszczytu nie dostąpili.

Jezus jest symbolem a jego śmierć ma zupełnie inną oprawę i dlatego śmierć zwykłych ludzi nie ma dla boga większego znaczenia. Dla katolików liczy się śmierć Chrystusa. Wśród ludzi zawsze miało i ma miejsce wywyższanie osobistości, chociaż w obliczu śmierci są równi z innymi. Tak więc równość jest pojęciem zupełnie martwym. Pycha jest grzechem lecz wywyższanie innych temu nie podlega. I to wszystko dzieje się w społeczeństwie religijnym, z wzorcem w osobie Jezusa Chrystusa. Teraz już nie wiem na czym polega nagłośniona doskonałość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Dla katolików liczy się śmierć Chrystusa.

Czczenie Chrystusa poprzez religijność, święta, skupianie się na Jego życiu i śmierci jest właśnie dla tych, którzy nie potrafią zrobić kroku dalej by Go naśladować. Są apokryfy, w których się nie wspomina nawet o śmierci Chrystusa na krzyżu, jedyną uwagę skupia się na Jego naukach, to wydaje mi się być cenniejsze, może zaowocować głębszym zrozumieniem istnienia.

Czy do doskonałych mam zaliczać świętych, o świętości których zadecydował Kościół, wywodzący się z odłamu pierwszych jego wyznawców?

Chrystus poprzez swoje nauki stworzył pewien ideał postępowania, niektórzy nazywają to świadomością chrystusową, porównywalne jest to do nauczania Buddy czy nauk jogi, niekoniecznie trzeba być chrześcijaninem, by postępować zgodnie z tymi naukami, w zasadzie to dostrzegam pewną zależność, że im bardziej ktoś wikła się w sprawy wiary, kościoła, do którego przynależy, tym bardziej jego wiara staje się skostniała, automatyczna, traci się w ten sposób prawdziwą duchowość.

Cierpienie Jezusa nie było większe od cierpień setek tysięcy oddających życie niekoniecznie w imię wiary

Z tym oddawaniem życia za wiarę, to bardziej mi się kojarzy to z fanatyzmem, na wzór islamskich zamachowców, to działalność typowo obliczona na zyski, nie materialne a "w wymiarze duchowym" po śmierci, jako nagroda w niebie za cierpienia tu na ziemi, w imię wiary. Można znaleźć słowa w Biblii zachęcające do oddawania życia za wiarę, ale niekoniecznie są to słowa Chrystusa, wydają mi się to celowe zapiski twórców ewangelii by wzmacniać siłę powstającego Kościoła. Poza tym, Chrystus mówiąc o Kościele, miał według mnie na myśli duchową świątynię, indywidualną dla każdego, a nadejście Królestwa Bożego to jak dla mnie nic innego jak oświecenie, to też sprawa indywidualna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czczenie Chrystusa poprzez religijność, święta, skupianie się na Jego życiu i śmierci jest właśnie dla tych, którzy nie potrafią zrobić kroku dalej by Go naśladować.

 

Chrystus poprzez swoje nauki stworzył pewien ideał postępowania, niektórzy nazywają to świadomością chrystusową, porównywalne jest to do nauczania Buddy czy nauk jogi, niekoniecznie trzeba być chrześcijaninem, by postępować zgodnie z tymi naukami,

 

Z tym oddawaniem życia za wiarę, to bardziej mi się kojarzy to z fanatyzmem, na wzór islamskich zamachowców,

 

Tradycje którymi wypełnione jest życie chrześcijanina zainicjował Kościół w wiadomym celu. Za naśladowców Chrystusa uważają się ŚJ. Asceta też potrafi wyrzec się pragnień a nie jest uczniem Chrystusa. W biblii modlono się do bożków, współcześnie rozwinęło się bałwochwalstwo - czci się zmarłych i ich figurki na równi z Chrystusem.

Jezus jest mistrzem dla chrześcijan a przecież nauki mistrzów z innych religii nie wzorowały się na jego lecz właściwym rozumieniu, co pożyteczne jest dla człowieka i żeby jego szczęście było szczęściem wszystkich. Nadal nie dostrzegam tych osiągających doskonałość dzięki naukom syna bożego.

 

Już z za życia Jezusa pojawiły się pierwsze przypadki oddawania życia za wiarę, w imię Chrystusa. A tragicznych śmierci nigdy nie brakowało. Wojna i wymyślne tortury przewyższały cierpienia Nauczyciela. Nauczyciel stał się symbolem a reszta jest prochem marnym. Gdzie tu mowa o równości. Zawsze byli lepsi i gorsi, biedni i zamożni, sprawiedliwi i niesprawiedliwi. Czy życie idealisty religijnego coś zmieniło? Karmienie nagrodą w niebie jest tyle warte co lizak za szybą wystawową. Lizaka chociaż się widzi ale obietnicy nikt nigdy nie widział ani nie otrzymał bezspornych znaków od nagrodzonych. Tylko wiara zdolna jest nalać z pustego naczynia. Tenże eliksir nie ma sobie równych.

Dobrze jest w coś wierzyć i każdy ma wybór. Ideały pomagają wyznaczyć cel i wypełnić nim życie, a mimo to jego koloryt nie każde oko cieszy.

Takie jest moje zdanie i nikomu go nie narzucam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Gdzie tu mowa o równości. Zawsze byli lepsi i gorsi, biedni i zamożni, sprawiedliwi i niesprawiedliwi. Czy życie idealisty religijnego coś zmieniło?

Dla mnie pomocne jest w tym przypadku pojęcie reinkarnacji, gdzie w kolejnych wcieleniach wzbijamy się na wyższe poziomy świadomości, bieda, zło, niesprawiedliwość jest jedynie konsekwencją naszej złej karmy. Takie osoby jak Chrystus są przeciwwagą dla tych pokroju Adolfa Hitlera, kiedy świat zdominują ci drudzy, świat ludzi sam się unicestwi. Dualizm dobro-zło jest konieczny by się rozwijać, jeśli zabraknie zła, to co nam będzie wskazywało drogę ku dobru, staniemy się nieświadomi jak podczas głębokiego snu, gdzie ponoć przebywamy w krainie Boga, ale niestety nie zabieramy tam naszej świadomości. Tak też było, zanim wkroczyliśmy w świat materialny by poznać samych siebie, przebywaliśmy zapatrzeni w Boga, ale jednocześnie nieświadomi, w chwili oświecenia po długiej tułaczce reinkarnacyjnej znowu jesteśmy zapatrzeni w Boga, tym razem z pełną świadomością. I diabeł i Chrystus ma tu swój udział, uciekamy od jednego kierując się ku drugiemu. Mówiąc Chrystus, mam tu namyśli wszystkich Mu podobnych, najbardziej inspiruje mnie joga i jej mistrzowie. Co do reinkarnacji, znajdzie się parę wzmianek w Biblii, ktoś bardzo się starał, by jej istnienie ukryć przed chrześcijanami, ale przeoczył parę szczegółów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak też było, zanim wkroczyliśmy w świat materialny by poznać samych siebie, przebywaliśmy zapatrzeni w Boga, ale jednocześnie nieświadomi, w chwili oświecenia po długiej tułaczce reinkarnacyjnej znowu jesteśmy zapatrzeni w Boga, tym razem z pełną świadomością. I diabeł i Chrystus ma tu swój udział, uciekamy od jednego kierując się ku drugiemu.

 

Mnie Jezus w żaden sposób nie kojarzy się z inkarnacją. Reinkarnacja nie tłumaczy dostatecznie jasno dlaczego jeden rodzi się na piachu a drugi na czarnoziemie. Nie ma absolutnie żadnego potwierdzenia, że szczeble duchowe powstały dzięki rozwojowi na drodze kolejnych wcieleń.

W badaniach Kardeka nie ma wzmianek, że ten i ten duch ma za sobą któryś tam poziom i podane są jakieś rzeczowe szczegóły.

Jakość religii kształtują należący do niej ludzie. Czy ta oparta na opoce Chrystusa cieszy serce i oko? Powiedziałbym, że jest taka jak inna, bo pomimo świadomości wzorca postępowania wciąż na okrągło egzystują na świecie te same wady. Jak dotąd ani jednej nie ubyło. Gdzie zatem podziewają się duchy z wyższym poziomem rozwoju? Czy w ziemskim kotle tłoczy się ta sama masa duchów, które różnią się między sobą jedynie dzięki rozwojowi nauki i techniki, w której wiodącą rolę gra doskonalenie metod zniszczenia? To właśnie dzięki temu szerzy się terroryzm, oziębłość, głód, niepewność jutra.

Ideały Jezusa i innych mistrzów toną miażdżone niekompetencją polityki i biznesu. Dobro istnieje, bo musi neutralizować wciąż odradzające się zło. Wzorzec Jezusa i innych nie spowodował, że ich wyznawcy stali się nagle wzorowi w ciągu tych 2 tysiącleci.

Duchy nie dostarczyły kompletnie żadnych miarodajnych informacji, że te setki lat poprawiły bilans na korzyść rozwoju potrzebnego do wejścia na wyższe stopnie drabiny.

Wciąż bazujemy na ocenach własnych a brak obiektywnych z zewnątrz, pochodzących z źródeł, gdzie proces rozwojowy jest najbardziej widoczny tam, a nie na Ziemi.

To co wiemy, preparują zazwyczaj mistrzowie słowa i wścibska ludzka wyobraźnia.

Skoro przez setki lat mógł powstać ogrom dzieł twórczych ( książki, filmy, sztuka ), dlaczego miałby nie zostać „odkryty” materiał dotyczący nieznanych sfer niebieskich? Są tacy, co swoje talenty be skrupułów wykorzystują, bo zanim się ktoś połapie, inny rozdmucha to dalej.

I to właśnie jest postęp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość mahadeva

Mnie Jezus w żaden sposób nie kojarzy się z inkarnacją. Reinkarnacja nie tłumaczy dostatecznie jasno dlaczego jeden rodzi się na piachu a drugi na czarnoziemie. Nie ma absolutnie żadnego potwierdzenia, że szczeble duchowe powstały dzięki rozwojowi na drodze kolejnych wcieleń.

Jezus w NT daje do zrozumienia, że Jan Chrzciciel to inkarnacja Eliasza, niektórzy twierdzą, ze Jezus jest inkarnacją Elizeusza ze ST, to jednak tylko przypuszczenia. Co do reinkarnacji, ciężko znaleźć dowody na jej istnienie, podobnie jak ciężko znaleźć dowody na istnienie Boga, takie zjawiska zdaje się na zawsze pozostaną kwestią wiary, naukowcom brak narzędzi by je badać, musieliby zanurzyć się w głąb siebie, choć tu zawsze można podważać wszelkie odkrycia twierdząc, że doświadcza się jedynie halucynacji.

Wzorzec Jezusa i innych nie spowodował, że ich wyznawcy stali się nagle wzorowi w ciągu tych 2 tysiącleci.

Nauki Chrystusa są wyzwaniem nawet dla tych bliskich oświecenia, można dążyć do doskonałości, ale kto może pochwalić się faktem, że tę doskonałość osiągnął? Z systemów duchowych najbardziej cenię sobie jogę, mówię tu o całości systemu, nie tylko o ćwiczeniach fizycznych, tak jak to postrzega wielu ludzi nieobeznanych z tematem, ale tak naprawdę wybieram sobie te elementy z jogi, którym jestem w stanie sprostać, bycie w stu procentach joginem to wielkie wyzwanie, podobnie jak podążanie za Chrystusem, gdyby świat był taki prosty, mielibyśmy armię oświeconych, a zło zniknęło by z naszej rzeczywistości w mgnieniu oka.

pomimo świadomości wzorca postępowania wciąż na okrągło egzystują na świecie te same wady...

Gdzie zatem podziewają się duchy z wyższym poziomem rozwoju?

Każdy z nas ma trochę skrzywiony obraz rzeczywistości, bowiem najbardziej co w życiu rzuca się w oczy to zło, a ludzie zdominowani przez własne ego tworzą wokół siebie tyle hałasu by zwrócić na siebie uwagę, że ciężko w tym zamieszaniu dostrzec ludzi o szlachetnych sercach, skromność trzyma ich trochę na uboczu tego świata.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Istnienia inkarnacji i boga nie potwierdza nauka lecz kto może twierdzić, że bóg nie mógłby objawić swoją obecność inaczej niż poprzez swoje dzieła. Źródłem postępu nie jest wiara lecz rozwój technik. Wierzący bez wątpienia ten rodzaj rozwoju wezmą to za parametr stworzenia człowieka. Jak zwykle do głosu dochodzi słowna przepychanka, która nie wnosi nic konkretnego.

 

Nie pochwalam zła ale bardzo wątpię w jego zniknięcie z ludzkiego życia. Nie wyobrażam sobie świata wypełnionego jednobiegunowymi wartościami. Marzenia o ideałach są utopią.

 

A dlaczego zło z taką łatwością włada i wyzwala ludzkie słabości? Przyczyny są nadzwyczaj proste – zło rozmnaża się łatwiej. Drobiny zła nie zrównoważy taka sama drobina dobra. Bóg jako stwórca powinien to wiedzieć ale na przestrzeni wieków nic z tym problemem nie zrobił, zgadzając się na uśmiercanie dobra i oszczędzaniu złego nasienia. Boża sprawiedliwość z miłosierdziem włącznie ma poważne luki. Widać to choćby na przykładzie Sodomy i Gomory. Bóg zdolny do wykonania najbardziej złożonego zadania unicestwił wszystkich mieszkańców. W innym miejscu wymierzał sprawiedliwość ludzkimi rękoma, choć to tamci byli jego wrogami a mordujący splamili ręce krwią. Czyż wówczas bóg nie zrobił z nich bestii, nie skrzywił ich charakterów?

Ludzi szlachetnych można spotkać w różnych grupach wyznaniowych i bezwyznaniowych i nie potwierdza to wyłączności dla wyznawców Jezusa. Chęć bycia lepszym powinna egzystować w ludziach nie pod postacią przynależności do wyselekcjonowanych odgórnie grup społecznych, bo nie na tym polega równość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Kerazan

Nauka niestety jest ograniczona, więc zapewne nigdy nie potwierdzi istnienia Boga, ale tak samo nie określa konkretnie innych zjawisk ;)

 

Niewierzący profesor filozofii stojąc w audytorium wypełnionym studentami zadaje pytanie jednemu z nich:

- Jesteś chrześcijaninem synu, prawda?

- Tak, panie profesorze.

- Czyli wierzysz w Boga.

- Oczywiście.

- Czy Bóg jest dobry?

- Naturalnie, że jest dobry.

- A czy Bóg jest wszechmogący? Czy Bóg może wszystko?

- Tak.

- A Ty - jesteś dobry czy zły?

- Według Biblii jestem zły.

Na twarzy profesora pojawił się uśmiech wyższości

- Ach tak, Biblia!

A Po chwili zastanowienia dodaje:

- Mam dla Ciebie pewien przykład. Powiedzmy że znasz chorą I cierpiącą osobę, którą możesz uzdrowić. Masz takie zdolności. Pomógłbyś tej osobie? Albo czy spróbowałbyś przynajmniej?

- Oczywiście, panie profesorze.

- Więc jesteś dobry...!

- Myślę, że nie można tego tak ująć.

- Ale dlaczego nie? Przecież pomógłbyś chorej, będącej w potrzebie osobie, jeśli byś tylko miał taką możliwość. Większość z nas by tak zrobiła. Ale Bóg nie.

Wobec milczenia studenta professor mówi dalej

- Nie pomaga, prawda? Mój brat był chrześcijaninem I zmarł na raka, pomimo że modlił się do Jezusa o uzdrowienie. Zatem czy Jezus jest dobry? Czy możesz MI odpowiedzieć na to pytanie?

Student nadal milczy, więc professor dodaje

- Nie potrafisz udzielić odpowiedzi, prawda?

Aby dać studentowi chwilę zastanowienia professor sięga Po szklankę ze swojego biurka I popija łyk wody.

- Zacznijmy do początku chłopcze. Czy Bóg jest dobry?

- No tak... Jest dobry.

- A czy szatan jest dobry?

Bez chwili wahania student odpowiada

- Nie.

- A do kogo pochodzi szatan?

Student aż drgnął:

- Do Boga.

- No właśnie. Zatem to Bóg stworzył szatana. A teraz powiedz MI jeszcze synu - czy na świecie istnieje zło?

- Istnieje panie profesorze ...

- Czyli zło obecne jest we Wszechświecie. A to przecież Bóg stworzył Wszechświat, prawda?

- Prawda.

- Więc kto stworzył zło? Skoro Bóg stworzył wszystko, zatem Bóg stworzył również I zło. A skoro zło istnieje, więc zgodnie z regułami logiki także I Bóg jest zły.

Student ponownie nie potrafi znaleźć odpowiedzi..

- A czy istnieją choroby, niemoralność, nienawiść, ohyda? Te wszystkie okropieństwa, które pojawiają się w otaczającym nas świece?

Student drżącym głosem odpowiada

- Występują.

- A kto je stworzył?

W sali zaległa cisza, więc professor ponawia pytanie

- Kto je stworzył?

Wobec braku odpowiedzi professor wstrzymuje krok I zaczyna się rozglądać Po audytorium. Wszyscy studenci zamarli.

- Powiedz MI - wykładowca zwraca się do kolejnej osoby

- Czy wierzysz w Jezusa Chrystusa synu?

Zdecydowany ton odpowiedzi przykuwa uwagę profesora:

- Tak panie profesorze, wierzę.

Starszy człowiek zwraca się do studenta:

- W świetle nauki posiadasz pięć zmysłów, które używasz do oceny otaczającego cię świata. Czy kiedykolwiek widziałeś Jezusa?

- Nie panie profesorze. Nigdy Go nie widziałem.

- Powiedz nam zatem, czy kiedykolwiek słyszałeś swojego Jezusa?

- Nie panie profesorze..

- A czy kiedykolwiek dotykałeś swojego Jezusa, smakowałeś Go, czy może wąchałeś? Czy kiedykolwiek miałeś jakiś fizyczny kontakt z Jezusem Chrystusem, czy też Bogiem w jakiejkolwiek postaci?

- Nie panie profesorze.. Niestety nie miałem takiego kontaktu.

- I nadal w Niego wierzysz?

- Tak.

- Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?

- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.

- Tak, wiarę... - powtarza professor - I właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.

Student milczy przez chwilę, Po czym Sam zadaje pytanie:

- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?

- Tak.

- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?

- Tak, synu, zimno również istnieje.

- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.

Wyraźnie zainteresowany professor odwrócił się w kierunku studenta.

Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:

- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.

W sali wykładowej zaległa głęboka cisza. W odległym kącie ktoś upuścił pióro, wydając tym odgłos przypominający uderzenie młota.

- A co z ciemnością panie profesorze? Czy istnieje takie zjawisko jak ciemność?

- Tak - profesor odpowiada bez wahania - czymże jest noc jeśli nie ciemnością?

- Jest pan znowu w błędzie. Ciemność nie jest czymś, ciemność jest brakiem czegoś. Może pan mieć niewiele światła, normalne światło, jasne światło, migające światło, ale jeśli tego światła brak, nie ma wtedy nic i właśnie to nazywamy ciemnością, czyż nie? Właśnie takie znaczenie ma słowo ciemność. W rzeczywistości ciemność nie istnieje. Jeśli istniałaby, potrafiłby pan uczynić ją jeszcze ciemniejszą, czyż nie?

Profesor uśmiecha się nieznacznie patrząc na studenta. Zapowiada się dobry semestr.

- Co mi chcesz przez to powiedzieć młody człowieku?

- Zmierzam do tego panie profesorze, że założenia pańskiego rozumowania są fałszywe już od samego początku, zatem wyciągnięty wniosek jest również fałszywy.

Tym razem na twarzy profesora pojawia się zdumienie:

- Fałszywe? W jaki sposób zamierzasz mi to wytłumaczyć?

- Założenia pańskich rozważań opierają się na dualizmie - wyjaśnia student

- twierdzi pan, że jest życie i jest śmierć, że jest dobry Bóg i zły Bóg. Rozważa pan Boga jako kogoś skończonego, kogo możemy poddać pomiarom. Panie profesorze, nauka nie jest w stanie wyjaśnić nawet takiego zjawiska jak myśl. Używa pojęć z zakresu elektryczności i magnetyzmu, nie poznawszy przecież w pełni istoty żadnego z tych zjawisk. Twierdzenie, że

śmierć jest przeciwieństwem życia świadczy o ignorowaniu faktu, że śmierć nie istnieje jako mierzalne zjawisko. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, tylko jego brakiem. A teraz panie profesorze proszę mi odpowiedzieć Czy naucza pan studentów, którzy pochodzą od małp?

- Jeśli masz na myśli proces ewolucji, młody człowieku, to tak właśnie jest.

- A czy kiedykolwiek obserwował pan ten proces na własne oczy?

Profesor potrząsa głową wciąż się uśmiechając, zdawszy sobie sprawę w jakim kierunku zmierza argumentacja studenta. Bardzo dobry semestr, naprawdę.

- Skoro żaden z nas nigdy nie był świadkiem procesów ewolucyjnych I nie jest w stanie ich prześledzić wykonując jakiekolwiek doświadczenie, to przecież w tej sytuacji, zgodnie ze swoją poprzednią argumentacją, nie wykłada nam już pan naukowych opinii, prawda? Czy nie jest pan w takim razie bardziej kaznodzieją niż naukowcem?

W sali zaszemrało. Student czeka aż opadnie napięcie.

- Żeby panu uzmysłowić sposób, w jaki manipulował pan moim poprzednikiem, pozwolę sobie podać panu jeszcze jeden przykład - student rozgląda się po sali

- Czy ktokolwiek z was widział kiedyś mózg pana profesora?

Audytorium wybucha śmiechem.

- Czy ktokolwiek z was kiedykolwiek słyszał, dotykał, smakował czy wąchał mózg pana profesora? Wygląda na to, że nikt. A zatem zgodnie z naukową metodą badawczą, jaką przytoczył pan wcześniej, można powiedzieć, z całym szacunkiem dla pana, że pan nie ma mózgu, panie profesorze. Skoro nauka mówi, że pan nie ma mózgu, jak możemy ufać pańskim wykładom, profesorze?

W sali zapada martwa cisza. Profesor patrzy na studenta oczyma szerokimi z niedowierzania. Po chwili milczenia, która wszystkim zdaje się trwać wieczność profesor wydusza z siebie:

- Wygląda na to, że musicie je brać na wiarę.

- A zatem przyznaje pan, że wiara istnieje, a co więcej - stanowi niezbędny element naszej codzienności. A teraz panie profesorze, proszę mi powiedzieć, czy istnieje coś takiego jak zło?

Niezbyt pewny odpowiedzi profesor mówi

- Oczywiście że istnieje.Dostrzegamy je przecież każdego dnia. Choćby w codziennym występowaniu człowieka przeciw człowiekowi. W całym ogromie przestępstw i przemocy

obecnym na świecie. Przecież te zjawiska to nic innego jak właśnie zło.

Na to student odpowiada:

- Zło nie istnieje panie profesorze, albo też raczej nie występuje jako zjawisko samo w sobie. Zło jest po prostu brakiem Boga. Jest jak ciemność i zimno, występuje jako słowo stworzone przez człowieka dla określenia braku Boga. Bóg nie stworzył zła. Zło pojawia się wmomencie, kiedy człowiek nie ma Boga w sercu. Zło jest jak zimno, które jest skutkiem braku ciepła i jak ciemność, która jest wynikiem braku światła.

Profesor osunął się bezwładnie na krzesło.

 

Jeśli udało Ci się dotrwać do końca tego tekstu i wywołał on na Twojej twarzy uśmiech podczas czytania końcówki, daj go do przeczytania również swoim Przyjaciołom i Rodzinie.

PS.

Tym drugim studentem był Albert Einstein. Einstein napisał książkę

zatytułowaną "Bóg a nauka" w roku 1921.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Einstein wiecznie żywy. Jego drzewo genealogiczne dosięga wyznawców jednego boga i wciąż rozrasta się dzięki braciom w sutannach.

Najwyższy czas uczynić Einsteina świętym. Tą radość mąci fakt, iż Jezus nie był Einsteinem a Einstein nie mógł być drugim Jezusem. Żeby w to uwierzyć nie trzeba być ani wielkim naukowcem, ani tym bardziej bogiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co nie zmienia faktu, że Einstein ma rację :)

 

Jeżeli mądrość jest brakiem głupoty a głupota legitymuje się brakiem mądrości to obie strony powinny mieć rację. Ponieważ prezentują odmienne zdanie więc pojawia się sprzeczność. Z kolei sprzeczność każe dojść do wniosku, że nie ma boga i Einstein nie miał racji.

Nauka to potęgi klucz, a zatem ucz się Jasiu, ucz. Oby tylko nie zawisnąć w próżni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Dlatego religie opierają się na wierze, a nie nauce, która ogranicza się do badań empirycznych.

Ponieważ wiara nie ma ugruntowanych podstaw, więc powstało setki religii i odłamów. Raj dla "smakoszy". Bóg (bogowie) nic nie robi(-ą), żeby była jedna przekonywująca religia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bóg (bogowie) nic nie robi(-ą), żeby była jedna przekonywująca religia.

 

Cóż... istnieje też przekonanie, ze to szatan robi wiele, by tych religii było wiele. Prawdopodobieństwo opowiedzenia się po tej właściwej stronie jest dużo łatwiejsze i znacznie większe przy wyborze dotyczącym tylko dwóch dróg, niż np. pięćdziesięciu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wy dalej o tej nigdy nie istniejącej realnie postaci literackiej? Że też się jeszcze nie znudziło...

 

Swoją drogą istnieje wiele religii opierających się nie na wierze, a na bezpośrednim, empirycznym doznaniu, a wiara w nich tylko służy przypisaniu tego doznania do odpowiedniej kategorii. Właściwie większość religii tzw. "naturalnych" (nie mylić z pseudoreligiami "natury" takimi jak ezookultystyczna parodia religii zwana wicca - słowo "naturalny" oznacza tu brak ogólnie obowiązującego "objawienia", takiego jak święte pisma, i wynikających z niego dogmatów) w taki sposób funkcjonuje.

Edytowane przez bylica
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... istnieje też przekonanie, ze to szatan robi wiele, by tych religii było wiele.

nie ma to jak zwalić na szatana ^^ od tych plotek pewnie go uszy swędzą ;)

Prawdopodobieństwo opowiedzenia się po tej właściwej stronie

a czymże jest ta "właściwa" strona? znów jakaś jedyna prawdziwa prawda, jedyna słuszna droga? ...tylko KTÓRA z tych dróg jest ta właściwa? :co_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie wiara powinna być czymś osobistym,intymnym ,to tylko sprawa uczuć a nie rozumu myślę , i nie powinno się sprawy własnej wiary traktować zbyt dosłownie (jak to nieraz ktoś ma w zwyczaju) ,i dlatego rozmowa na tematy wiary u niektórych wywołuje zażenowanie i nie prowadzi donikąd ,a zwalanie wszystkich ludzkich błędów na Boga Czy Szatana to przesada.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

znów jakaś jedyna prawdziwa prawda:

 

no wypadałoby aby prawda była jednak prawdziwa i...jedyna.

 

Zdanie "jest wiele prawd" kojarzy mi się z rozwścieczonym tłumem samobójców;)

 

a czymże jest ta "właściwa" strona? :

 

otóż to!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no wypadałoby aby prawda była jednak prawdziwa i...jedyna

To raczej niemożliwe :),ponieważ dla każdego jego prawda jest jedyna i prawdziwa ,gdyż jego wyobraźnia czy percepcja mogą zniekształcać prawdę .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no wypadałoby aby prawda była jednak prawdziwa i...jedyna.

może i tak, ale rzeczywistość pokazuje, że co światopogląd, to inna prawda ;) nawet nie trzeba grzebać w filozofiach życiowych żeby to zauważyć, kilka osób patrzących na ten sam przedmiot może stwierdzić "inną prawdę" i tak np. gdy już wybrano płytki do mojej łazienki mój ojciec stwierdził, że są zielone, moja mama, że brązowe, a sprzedawczyni, że czarne ^^ i gdzie tu jest prawda? no jedyna prawdziwa prawda o moich płytkach jest taka, że SĄ ;) cała reszta jest subiektywna.

Zdanie "jest wiele prawd" kojarzy mi się z rozwścieczonym tłumem samobójców;)

a mi z rozwścieczonym tłumem samobójców kojarzy się zdanie "jest jedna prawda", nawet dzisiaj o poczynaniach takowego tłumku czytałam newsy i statystyki ofiar ^^

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

iluzja postrzegania zrobiła furorę na ruchomych czy obracających się obrazkach, które w rzeczywistości są statyczne. Ale to nie oznacza, ze wmontowano w nie mały silniczek;). Postrzegając barwy możemy doświadczyć różnego złudzenia odbioru koloru..jednak każda barwa ma swoją długość fali i tego nie zmienimy. To ze stwierdzę, ze czarne jest białe nie oznacza, ze zmienię tę długość.

 

A obecne newsy i statystyki świadczą właśnie o tej wielorakości "prawd" tak przychylnie dopuszczanych do głosu przez wszystkich zaangażowanych w jak najpełniejszy rozwój tego naszego przybytku. Rozumiem, ze mowa jest tutaj o muzułmanach. Szkoda tylko, ze nikt nie wspomni przy tej "wielorakości" o bestialskiej śmierci młodych małżonków, którzy podstępnie zostali zwabieni na śmierć przez swoich najbliższych lub o dopuszczalnych gwałtach na dziewczynkach w Indiach. Oj tak...tak... jest wiele prawd. A wszystko w osobliwym obliczu społecznego tolerancyjnego przyzwolenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postrzegając barwy możemy doświadczyć różnego złudzenia odbioru koloru..jednak każda barwa ma swoją długość fali i tego nie zmienimy. To ze stwierdzę, ze czarne jest białe nie oznacza, ze zmienię tę długość.

owszem, długość fali się nie zmieni, ale subiektywne postrzeganie tegoż koloru pozostaje.

Szkoda tylko, ze nikt nie wspomni przy tej "wielorakości" o bestialskiej śmierci młodych małżonków, którzy podstępnie zostali zwabieni na śmierć przez swoich najbliższych

morderstwa wszelkiej maści, nawet wśród własnej rodziny, są niezależne od kultury czy religii, to się zdarza wszędzie

o dopuszczalnych gwałtach na dziewczynkach w Indiach. Oj tak...tak... jest wiele prawd. A wszystko w osobliwym obliczu społecznego tolerancyjnego przyzwolenia.

no widzisz, to co ty nazywasz tolerancyjnym przyzwoleniem, jest normą w tamtym środowisku, nie twierdzę, że to jest ok, bo kilkuletnie dziecko nie jest w żaden sposób gotowe do stosunku płciowego. w naszym światopoglądzie to jest nie do przyjęcia, bo dla nas te płytki są zielone, oni się na to godzą, bo dla nich te same płytki są brązowe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

morderstwa wszelkiej maści, nawet wśród własnej rodziny, są niezależne od kultury czy religii, to się zdarza wszędzie

 

Owszem, wszędzie. Jednak w Indiach na tle owej kultury właśnie co godzinę-pomijając wszelkie inne morderstwa i biorąc pod uwagę tylko morderstwa posagowe. Ale to ich kultura i ich prawda, przecież.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Jezus? Wersja Buddy w religii Judaistycznej. Przewrotowiec i dla żydów heretyk. Nie trzymać się dosłownie Ewangelii bo to nie są relacje samego Jezusa tylko uczniów i to napisane po jakimś czasie, a więc pamięć o danej osobie jest ulotna i można wiele rzeczy dopowiedzieć by przyciągnąć rzeszę osób. Do ksiąg nic nie mam ale do instytucji już tak. Zasłanianie się postacią i można powiedzieć wulgarnie "podcieraniem się Nim" w każdym momencie jakby to załatwiało wszystko problemy księży..

 

Kwestią Kim jest dla kogo Jezus lepiej rozpatrzeć po przeczytaniu nauk Buddy, Saint`a i jego afirmacji oraz Nauki i Życie mistrzów dalekiego wschodu ;) Wtedy się zrozumie sens Jego nauk które zostały przeinaczone przez egoistyczny i ograniczony rozum ludzki :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Keri1

 

Jezus? Wersja Buddy w religii Judaistycznej

 

Życie społeczne współczesnych Jezusowi składa się z ścisłego przestrzegania prawa Talmudu .I nie mógł być postrzegany jako wywrotowiec , bo by go ukamienowali prędzej. Należy zaznaczyć że wykonanie wyroku kary śmierci przez ukrzyżowanie było prawem Rzymskim . Dlatego (moim zdaniem) nie należy kojarzyć Jezusa z instytucją religijną w sensie wywrotowym . Jego nauki wpływały na kształtowanie sumień,postaw ludzi w szczególności swoich uczniów , bliższych i dalszych. Pewnie tak jak teraz robią prawdziwi nauczyciele duchowi. Opierając na wolnym wyborze ucznia.

 

pamięć o danej osobie jest ulotna i można wiele rzeczy dopowiedzieć by przyciągnąć rzeszę osób.

 

Tak można dopowiedzieć jak i przekręcić nauki.

Za przykład mogą posłużyć "Szepty wieczności" Joganandy już ostatnie wydania są poprzekręcane .Chodzi mi o amerykańskie wydania. Jak by nie wiadomo o kogo chodzi "Autobiografia Jogina"

Autor: Paramahansa Jogananda

 

które zostały przeinaczone przez egoistyczny i ograniczony rozum ludzki :)

 

A konkretnie przez ludzi którzy się boją prawdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Abstra***ąc od tematu, czy uważacie, że Jezus Chrystus byłby w stanie żyć dziś i jak zostałby odebrany?

dla mnie jest On wskazówką, drogowskazem, kocham Go chyba jak ojca, ale nie wiem, jakbym się zachował w sytuacji, w której żyłby terazi wymagał ode mnie jakichkolwiek poświęceń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Byłby w stanie żyć, jego postać zostałaby dostosowana po prostu do warunków, tak, jak Bóg Ojciec dostosował swoja ziemską powłokę do czasów, które wybrał na objawienie swojego "młodszego alter ego", bo ot po wiekach surowego Stwórcy potrzebny był miłosierny nadstawiający policzek.

Tu widać moje nieprzekonanie do boskości Jezusa, a raczej dosyć mocne zniechęcenie do jego wszędobylskości z odrzuceniem pierwowzoru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Kim jest dla mnie Jezus?

 

Jezus jest dla mnie najbardziej oszukanym człowiekiem na świecie, przynajmniej z tych o których słyszałem. Człowiekiem, który został wrobiony przez ducha w głoszenie nauk w które uwierzył i który prawdopodobnie nigdy nie zrozumiał że filozoficzny ideał na którym się oparł - szczególna interpretacja początków Tory - jest tylko jednym z wielu. Ideałem odciągającym od sedna - czyli czym jest "duch" i jak się go pozbyć, bo choć współistnienie z ciemnością daje odpowiedzi prowadzące do światła, nie daje ratunku przed krzyżem ani fałszem wśród tych którzy nie rozumieją podstaw.

 

Mesjaszem jak dla mnie nie był - skoro nie pozbył się na zawsze szatana, ani nie zrozumiał że jest tylko elementem gry, w której to co najlepsze z jego nauk i tak ulegnie wypaczeniu. Nie można też powiedzieć by dorównywał pod względem wiedzy ludziom którzy podobno żyli około 1000 lat, jeśli wierzyć pismom, a tym należy wierzyć zawsze ze świadomością że to cudze interpretacje wydarzeń, czasem konfabulacje, a czasem poprawione wersje przez skrybów którzy dopasowywali tekst pod aktualne mody.

 

Kim jest dla mnie Jezus? Dzieckiem z nieślubnego związku Marii, która po kryjomu spotykała się za wiedzą swej kuzynki z niejakim "Gabrielem". To że miała zostać żoną wdowca wcale nie pomagało dziewczynie w wiosce w której zgodnie z religijnymi nakazami kamienowano brzemienne kobiety które nie miały mężów.

Jezus jest zatem jak dla mnie adoptowanym dzieckiem Marii i Józefa. Z problemami z dziedziczeniem majątku rzemieślnika, dosyć majętnego, z matką która niezbyt chętnie patrzyła na kapłanów i religię których przekonania spowodowały jej ucieczkę - za groźbę kamienowania.

 

Być może ta adopcja wpłynęła na późniejszą naukę w której Jezus wskazując na sierotę powiedział "kto jego przyjmuje, mnie przyjmuje" i nie miało to nic wspólnego ze zrytualizowaną formą dzielenia się chlebem i napojami - niczym bracia i siostry w rodzinie. Jezus wierzył w rodzinę, choć raczej taką rodzinę Adama w której Ojcem był Stwórca, a absolutnie wszyscy ludzie bez względu na religię i przekonania które to różnice nastąpiły później - rodziną Adama i Ewy.

Jezus nazywany był Synem Ojca (Bar Abba -szem) właśnie przez tę wiarę. Być może wpłynęło na to jego otoczenie rodzinne (jeżeli o opiekę nad matką prosił Piotra to co można pomyśleć o jego braciach i ich rodzinach), być może przekonania, a może to czemu opierał się w trakcie "kuszenia", a co bynajmniej nie dało mu spokoju do końca życia, a nawet później, doprowadzając całkiem sensowną filozofię do kultu krzyży i zrytualizowanej formy mieszanki mitraizmu, parunastu religii z zastąpieniem imienia bóstw - Jezusem.

 

Jezus jest dla mnie osobą która zrozumiała częściowo biblijny dowcip. Opowieść o wężu i wygnaniu z raju z nieco inną interpretacją niż panujące wówczas oficjalne wykładnie kleru. Która zrozumiała że grzech pierworodny to kwestia bezwarunkowego okreslania co jest dobre i złe, uświadamianiu co jest grzeszne a co nie i karaniu za to śmiercią, której to śmierci nie życzył sobie Stwórca, ostrzegając Adama i Ewę przed konsumpcją. Jezus stał się filozofem uznającym za najważniejsze wybaczenie, jeżeli ktoś o nie poprosi uznając swą winę - bez względu na to, co jakiś wcześniejszy prorok uznał że należy karać śmiercią. Ale musiał poprosić o wybaczenie tego, komu zawinił, a wszak nie zawsze można było - dlatego część jego nauk odnosi się do odcinania "tego czym się zgrzeszyło" i tzw. "grzechów głównych". Dlatego między innymi uważam Jezusa za człowieka - filozofa, który poszedł do przodu jeśli chodzi o religię, ale niestety nie zrozumiał wszystkiego. Choć to podobno tylko Stwórca potrafi.

 

Pozbawiał "grzechu pierworodnego" właśnie przez to, że nie decydował o tym co jest a co nie jest grzeszne - dobre i złe, choć raczej wskazywał sposób prawidłowego postępowania - niczym starszy brat - "nauczyciel" - jako konsekwencja przyjęcia założenia że wszyscy ludzie są rodziną. Przez to odrzucał też władzę nad królestwami ziemi - bo myślenie w kategoriach pan - poddany było obce rodzinie Adama, gdzie wszak rodzice pełnili główną rolę ("czcij ojca i matkę swoją" - nie króla, biskupa, papieża etc.). Być może dał się wrobić w "anielskość" ducha który przekonywał go że jest "synem Boga" - po tym jak nie udało się przekonać do innych kwestii. Z czasem wygląda na to, że Jezusowi puszczały powoli nerwy i zaczął wierzyć w coś co nie było już prawdą, lub inaczej - było specyficzną interpretacją prawdy.

 

Zanim jednak rzymianie doprowadzili do jego śmierci - nauczał. Niszczył posążki w świątyniach. Wykłócał się z faryzeuszami - uczonymi w pismach. Był heretykiem swoich czasów, który uczył że w rodzinie wszystko jest wspólną własnością. Przypadek Ananiasza i Sefiry wskazuje że cały majątek przeznaczano na "rodzinę" chrześcijan która opiekowała się nawzajem swoimi członkami - pozbycie się całego majątku oznaczało pozbycie się niewolników i tym samym zakaz ich posiadania, jako części rodziny Adama i Ewy. Jako część pierwotnej rodziny byli równi cesarzowi, a to było dosyć trudne do pojęcia dla Rzymu, którego ekonomia opierała się o niewolnictwo, a nie tezy Jezusa - Wyzwoliciela (z szatańskich kajdan niewolnictwa). Konstantyn w IV wieku jednak nakłonił tych co chcieli przeżyć do określenia co było prawdą i usunięcia legionem skrybów za pomocą ptasich piór przypominających grot włóczni tego co nie było przeznaczone dla umysłów owiec i baranów.

Nie był pierwszy - wszak już Salomon dopisywał swoje teksty do Tory, a był to król który dostawał 666 talentów złota z danin od określonej liczby ludzi. Każdy kto coś dopisywał lub zmieniał do pierwotnego tekstu początkowego ziarna drzewa religii określającej co jest dobre i złe zmieniał się w bestię - po pewnym czasie...

 

A wąż w szatach kapłanów po dziś dzień gryzie swój ogon otaczając świat wokół tego drzewa, zamykając przestrzeń dla tych którzy żywią się jego owocami i okrywają liśćmi cytatów. A gdyby ktoś rozwalił mu łeb, niechybnie dla wielu byłby to koniec świata, koniec kolejnej religii, choć wszak nie wiary.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Widzę, że Dama Trefl w drugim wątku nie wierzy w nadprzyrodzone moce Jezusa lecz wnioskuję, że w ogóle wierzy w różne nadprzyrodzone rzeczy skoro jest na tym forum z taką reputacją xD

Zatem załóżmy, że wierzy w ogóle w zjawiska paranormale (lub nawet sama ich doświadcza) to potwierdza się tylko reguła, że wy ludzie jesteście dziwni. W jedne rzeczy wierzycie a w drugie, które mają ten sam poziom "dziwności" nie wierzycie: )

 

Arkadiusz Kruczek pojechał z kolei po całości i totalnie zaprzeczył KK. W średniowieczu to by spłonął na stosie a w krajach muzułmańskich stracił głowę jeszcze do dziś. Powinniście okazać wdzięczność iż żyjecie na terenie EU bo to dobre miejsce do mieszkania i wbrew powszechnej opinii jest całkiem duża swoboda wypowiedzi - jak widać: )

 

Proroków było wielu - słyszeliście, że Babadżi też kogoś wskrzesił ? Budda umarł świadomie poprzez skupienie energii a Jezus zmanifestował np: ryby. David Copperfield z kolei przenika przez chiński mur - ale jakoś każdy z was twierdzi, że to iluzja - mimo, że nikt na świecie tak nie potrafi.

 

Kim dla mnie jest Chrystus ? Jezus jest porządkiem świata. Jezus był burzycielem systemu, ale same obiekty, które nauczał są jeszcze na zbyt prymitywnym poziomie by zły świat uczynić maksymalnie dobrym jak tylko można.

 

Piszę o was drodzy forumowicze. Czy są wśród was osoby popierające złego Korwina ? Czy jecie mięso i należycie do istot demonicznych dla koni, krów, cieląt itd ? Czy każdy z was uważa, że pieniądze to rzecz bez której nie może się obejść zaawanasowana cywilizacja ? czy myślicie MY społeczeństwo czy JA i moja rodzina ?

 

Jezus mówił byście nie osądzali bo sami zostaniecie osądzeni - gdybyście oparli system planety na miłości wiele problemów zniknęłoby samoczynnie. Zapewniam was, że na Plejadach nie ma pieniędzy a technika ziemska nie może się z nimi równać nawet w 1%. Pieniądze to zło, które was dzieli.

 

Pisaliście, że Jezus nie wypędził Szatana. Sami wypędźcie Szatana, macie taką moc. Nie lubię słowa Szatan - wolę Reptilianie xD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...