Skocz do zawartości

Rozmowa z Aniołem a może to ........ ?


_Domi_

Rekomendowane odpowiedzi

Hmm interesuje mnie jak potraficie rozroznic ze rozmawiacie ze swoim Aniolem. Tzn ostatnio wrazenie mialam ze przemowil ktos do mnie ale nie jestem w stanie tego okreslic. Boje sie ze to moja wyobraznia raczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie musi to być koniecznie uścisk na głowie lub ból głowy. Jeśli traktujesz ból głowy, uścisk głowy jako ich obecność to Przewodnicy Duchowi będą w sten sposób się Tobie objawiać. Ja na przykład wiem, że są przy mnie kiedy czuję uścisk, dotyk przy prawej łopatce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zastanawia mnie jadno, troche czytałam waszych wypowiedzi ,amw innym miejscu słyszałam też, że np. Anioła mozna poczuć poprzez unoszący się wokoł piekny zapach.

 

Jakiś czas temu, leżąc na leżaku coś takiego poczułam, byłam na balkonie...

dodam, że jakoś nikogo nigdy wczesniej z tego co pamietam nei wzwyałam, chyba, ze zapomniałam. Cudny to był zapach, nie było nikogo wokół, nie jechały samochody, nikt nie szedł chodnikiem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesli nie umiesz tego odróżnic to na razie zajmij sie rozwojem duchowym i medytacją a nie rozmowami z aniołami. Z czasem sam przyjdzie i bedziesz wiedziała. Poza tym zawsze otaczaj sie (wizualizuj) swiatlo. Ci z mroku przez taki "kokon" nie przenikna. Chyba ze im na to pozwolisz :)

 

kochana, a mam takei jedno pytanie... czy aniołki sobie przychodzą gdy włąsnei sterdzaja , z ejestesmy gotowi, jakei sa chocia zteorie, zalozenia tego kiedy sie zjawiaja, wiem,ze niekotrzy z nimi maja od razu kontka, inni zaczynaja rozmwiac, a innym ukazuja sie w ODPOWEDnim moencie, zyli w trakcie osiagniecia dobrego stadium w rozwoju duchowym? dla kazdego czlowieka jest ono zapewne inne... czy cos jeszcze na to wplywa? I komu sie nie pokazuja? osobom, ktore w nie nei wierza?> Nie sa ludźmi dobrymi? I ta nie kazdemu sie ukazuja , a malo osob wierzy w ich istienie... ?:dostal_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czy aniołki sobie przychodzą gdy włąsnei sterdzaja , z ejestesmy gotowi, jakei sa chocia zteorie, zalozenia tego kiedy sie zjawiaja, wiem,ze niekotrzy z nimi maja od razu kontka, inni zaczynaja rozmwiac, a innym ukazuja sie w ODPOWEDnim moencie, zyli w trakcie osiagniecia dobrego stadium w rozwoju duchowym? dla kazdego czlowieka jest ono zapewne inne... czy cos jeszcze na to wplywa? I komu sie nie pokazuja? osobom, ktore w nie nei wierza?> Nie sa ludźmi dobrymi? I ta nie kazdemu sie ukazuja , a malo osob wierzy w ich istienie... ?:dostal_na:

 

 

Pozwolę sobie odpowiedzieć. ;)

 

Z tym bywa różnie, tak jak piszesz. Niektórzy mają z Aniołami kontakt praktycznie od małego, niektórzy dopiero z czasem, inni w ogóle.

Na to nie ma reguły.

Co do pojawienia się, one są przy nas, gdy naprawdę tego pragniemy. Na pewno nie będą, gdy wyraźnie się zaznaczy, że nie życzy sobie ich obecności.

Co do tego odpowiedniego momentu - może być on w pewnym sensie związany z rozwojem duchowym, z dotarciem do pewnej świadomości.

Jednak przede wszystkim chodzi o pewną obustronną potrzebę i gotowość w takim kontakcie.

 

Anioły mogą ukazać się ludziom, którzy w nie wierzą czy takim, którzy nie odczuwają potrzeby kontaktu z nimi i tym samym są im obojętne.

To się oczywiście zdarza. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vivien zgadzam się z Tobą w 100%. Dobrze prawisz.

 

Nereida, co do Twojej poprzedniej wypowiedzi, mam trochę inne podejście. Moim zdaniem na owy kontakt z aniołami jest reguła. Zgadzam się poniekąd z Twoim stwierdzeniem że konieczna jest obustronna potrzeba i gotowość żeby "coś" przywołać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

JakubS, moja wypowiedź nie była w kontekście przywoływania Aniołów.

Chodzi o taki, nieco samoistny kontakt; że po prostu Anioły się komuś ukazują, niekoniecznie po uprzednim przywoływaniu ich.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja sie na tym ie znam, ale tez wydaje mi sie, ze one ukazuja sie dopiero tym,ktorzy w jakis spobo hmm zasluzyli na to? sa odpowiedzianle i ich rozwoj duchowy w jakis sposob sie bardzo poglbil...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aura oraz energia. To one dają odpowiedź czy mamy do czynienia z Aniołem czy nie. Jednakże niewprawny obserwator może i demoniczną postać pomylić z aniołem. Przy wysoko postawionych Aniołach do tego może też dochodzić i śpiew chóru anielskiego. Znaczenie też mogą mieć skrzydła. Choć nie zawsze się one pokazują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie doświadczenie nauczyło niemalże przesadnej ostrożności. Przede wszystkim odrzucam kryteria: piękna muzyka, skrzydła, poświata i jakiekolwiek inne wyobrażenia na temat "czystych" aniołów jako niby pewnik i gwarant, że jest to dobre i faktycznie czyste. Wyobrażać sobie anioła w ten sposób to jak wierzyć, że jak coś nie ma rogów, kopyt i ogona, to nie jest diabłem, szatanem czy demonem, innymi słowy - nie jest istotą "nieczystą", która tanim kosztem załatwia własne interesy. Chyba jedynym rzetelnym wyznacznikiem, aby rozpoznać, co do nas przyszło, są intencje istot - jeżeli chce na tym coś zyskać, ma w tym własny "interes" (takie jak energia człowieka, możliwości, jakie daje człowiek jako istota wcielona i odwalanie za ową istotę pewnych rzeczy w materii i inne), nie jest to czyste. Prawdziwe anioły, czyli istoty ze światła mają tę jedną właściwość, że nie biorą niczego w zamian za swoją pomoc, ich intencje wobec człowieka są całkowicie czyste, ponieważ nie wchodzą z nim w jakikolwiek zależności i układy.

 

Jeśli chodzi o rozpoznanie, zaczynają się schody. Pewnie większość forumowiczów się ze mną nie zgodzi, ale wydaje mi się, że jedynie nieliczni, naprawdę nieliczni, są w stanie bezbłędnie ocenić, jaka istota pojawiła się koło nich. Jak zapewne większość osób, które zabierają głos na tym forum, interesuję się szeroko pojętym rozwojem duchowym, jakaś część mnie potrafi (czasem lepiej, czasem gorzej, oczywiście) dostrzec/wyczuć energie, istoty czy dusze. Kilka razy zdarzyło się jednak - mimo mojej daleko posuniętej ostrożności w tym względzie - że dałam się "nabrać", i "zaprosiłam" coś, co tylko, niestety, podszywało się za wspaniałe i dobre. Oczywiście, ktoś może mi odpisać, że skoro się "nie znam", nie powinnam się tym zajmować :-) Jest to kompletna bzdura, bo "zna się" tylko ten, kto sam jest wewnętrznie czysty i polega jedynie na sobie, własnym wnętrzu i do swojego rozwoju nie potrzebuje ściągać żadnych innych istot. Dopóki nie osiągnęliśmy tego stanu, lepiej podziękować tym chętnym do pomocy istotom (najbardziej złudne jest uczucie, jakie potrafią wzbudzić w człowieku takie istoty - że "ona (ta istota) nam pomoże"; lepiej zapytać się, co sama chce zyskać i jakie korzyści dla samej siebie przewiduje, dzięki tej pomocy).

 

AoiMizu, zgadzam się z Tobą, aura oraz energia potrafią dać odpowiedź. Ale co, jeśli istota działa na zasadzie "dopasowania się do oczekiwań"? Chyba nie odmawiamy nieczystym istotom inteligencji - więc jeżeli oczekujesz, że ma mieć skrzydła i chór głosów za sobą, to właśnie pod taką postacią dostaniesz swój "kontrakt" do podpisania. Wiara, że w astralu coś się będzie manifestowało w taki sposób, w jaki zwykliśmy to sobie wyobrażać (przez sztukę, kulturę masową, religie, filozofie i nasze własne "odczucia") jest conajmniej naiwna.

Vivien, jeżeli przyzywasz sobie anioła, i on przychodzi, to zastanów się, dlaczego własnie on do Ciebie przychodzi i czy przypadkiem nie zaprosiłaś sobie innego bytu... I co to znaczy, że ktoś nie jest "gotowy na anioła"?!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Oczywiście, ktoś może mi odpisać, że skoro się "nie znam", nie powinnam się tym zajmować :-) Jest to kompletna bzdura, bo "zna się" tylko ten, kto sam jest wewnętrznie czysty i polega jedynie na sobie, własnym wnętrzu i do swojego rozwoju nie potrzebuje ściągać żadnych innych istot. Dopóki nie osiągnęliśmy tego stanu, lepiej podziękować tym chętnym do pomocy istotom (najbardziej złudne jest uczucie, jakie potrafią wzbudzić w człowieku takie istoty - że "ona (ta istota) nam pomoże"; lepiej zapytać się, co sama chce zyskać i jakie korzyści dla samej siebie przewiduje, dzięki tej pomocy).

 

 

Osoba, która 'bawi się' w odprawianie rytuałów w celu przyzwania jakiegoś bytu, musi się oczywiście liczyć z tym, że może przyciągnąć nie taki byt, jaki chce.

Jest jednak różnica między sytuacją, w której pojawia się byt oferujący pomoc, a sytuacją, w której to Ty usiłujesz kogoś ściągnąć, aby o pomoc poprosić.

Nie spotkałam się z przypadkiem, w którym Istota Świetlista zwróciłaby się do człowieka: Przepraszam, czy nie potrzebujesz czasem pomocy w czymś?

Możemy powierzyć(w sensie, odwołać się z prośbą) Aniołom jakieś swoje lęki czy obawy, nie odprawiając żadnych rytuałów na przyzwanie.

Choć uważam, że w pierwszej kolejności należy zawierzyć samemu sobie. Odnaleźć kontakt z Wyższym Ja, który jest pierwszym i najważniejszym Przewodnikiem Duchowym każdego człowieka.

 

 

 

AoiMizu, zgadzam się z Tobą, aura oraz energia potrafią dać odpowiedź. Ale co, jeśli istota działa na zasadzie "dopasowania się do oczekiwań"? Chyba nie odmawiamy nieczystym istotom inteligencji - więc jeżeli oczekujesz, że ma mieć skrzydła i chór głosów za sobą, to właśnie pod taką postacią dostaniesz swój "kontrakt" do podpisania. Wiara, że w astralu coś się będzie manifestowało w taki sposób, w jaki zwykliśmy to sobie wyobrażać (przez sztukę, kulturę masową, religie, filozofie i nasze własne "odczucia") jest conajmniej naiwna.

 

 

Sposób nawiązywania kontaktu czy to z Aniołem Opiekunem, czy Przewodnikiem jest bardzo istotny.

Z mojego doświadczenia wynika, iż te złe energie(mówiąc najogólniej), bardzo nie lubią energii Miłości...

Dlatego sposób, w jaki próbujesz coś przywołać, rzutuje na wynik.

Twoje intencje, energia i pewien poziom świadomości. To wszystko jest bardzo ważne.

 

Nawiasem mówiąc, Przewodnik może się zmanifestować pod jakąkolwiek postacią. Niekoniecznie pod postacią, że tak powiem, pierwotną.

Może zmanifestować się pod taką postacią, jaka do Ciebie najbardziej przemawia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich,chcę wtrącic,że osobiscie również miałam kontakt z Aniołem,ale to spotkanie nie odbyło się w mym wnetrzu,ani poza zmysłami,tylko najnormalniej w świecie poznałam człowieka-który okazał się Aniołem,od którego dostałam wskazówki...hmmm bardziej lekcję życiową i to wcale nie było takie miłe,nazwałabym to raczej kopniakiem,który notabene wyszedł mi na dobre.. Czy to mógł byc prawdziwy Anioł ???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nereido - jak napisałam, ja obecnie jestem baaardzo ostrożna, jeśli chodzi o wszelkie istoty. W zasadzie z wszystkim, co piszesz, zgadzam się w zupełności :-) Z mojego punktu widzenia pojawia się jednak pewne istotne "ale".

 

"Jest jednak różnica między sytuacją, w której pojawia się byt oferujący pomoc, a sytuacją, w której to Ty usiłujesz kogoś ściągnąć, aby o pomoc poprosić.

Nie spotkałam się z przypadkiem, w którym Istota Świetlista zwróciłaby się do człowieka: Przepraszam, czy nie potrzebujesz czasem pomocy w czymś?"

 

- wyjaśnij mi proszę dokładniej, jak to rozumiesz? Wychodzisz z założenia, że jeżeli prosisz o coś, np. o pomoc w rozwiązaniu problemu, z którym sobie nie radzisz, to przychodzi tylko dobra istota? Tylko taka, która właśnie bezinteresownie chce Ci pomóc? Bo cały paradoks polega na tym, że wcale tak nie jest! Sytuacja z mojego życia - podczas jednego "oczyszczania" swojego wnętrza (pewne grubsze sprawy z poprzednich wcieleń) "przypadkiem" przyczepiły się do mnie istoty, wytrącając mnie całkowicie ze światłości (piszę nieco metaforycznie, każdy z nas zapewne posługuje się innymi metaforami czy wyobrażeniami na temat naszej istoty) - bez problemu wiedziałam, że nie są fajne, silnie wybijały mnie ze stanu koncentracji, potęgowały stres i lęki, nie mogłam w sposób pewny i skoncentrowany oczyścić tego, co zaplanowałam. (Istotna uwaga na marginesie - oczyszczałam TYLKO sprawy związane ze mną samą, nie ingerowałam w jakiekolwiek inne istnienia i byty, a jednak wydałam się "atrakcyjnym posiłkiem energetycznym" dla bytów, i co więcej, MOGŁY się do mnie przypałętać.) Zupełnie nie mogłam sobie z tym poradzić i ostatecznie (silnie spanikowana) zaczęłam wysyłać coś na kształt "prośby o pomoc" do czystych istot ze światła, które, będąc na wyższym poziomie niż ja, uwolnią mnie od wpływu owych "nieczystych". I co się stało? Faktycznie, po jakimś czasie odczułam intensywną ulgę i zrobiło mi się jaśniej, byłam spokojniejsza, i dokończyłam oczyszczanie. Dopiero po jakimś czasie "wypłynęła" prawdziwa nautra istoty, która mi pomogła... Faktycznie, wtedy mi pomogła. Ale na pewno nie była aniołem. Coś na zasadzie - przegonię jedną ekipę i samemu rozsiądę się wygodnie na zwolnionym tronie. Przecież ja sama ją tam zaprosiłam, miała do tego prawo...

 

Tak to wygląda z istotami.

W związku z tym co napisałaś: "Możemy powierzyć(w sensie, odwołać się z prośbą) Aniołom jakieś swoje lęki czy obawy, nie odprawiając żadnych rytuałów na przyzwanie" - do tego też mam dystans, bo świadomie zupełnie nie musimy mieć poczucia, że coś przyzywamy, ale już dzielimy się czymś z jakimiś istotami (bo skoro do nich się zwracamy, to im to niesiemy). Możemy mieć na myśli - przesyłka tylko do anioła, czystego i bez niejasnych intencji - ale i tak nie wiemy, kto na to odpowie! Co gorsza, my możemy myśleć - ach, w końcu pomoc anielska, a to może być tylko doraźna pomoc "w zamian za..." (o czym nawet możemy nie mieć zielonego pojęcia). Za to w 100% tak, tak, tak, co do zawierzenia własnemu Wyższemu Ja i po prostu samemu sobie - w nas jest potencjał i wszystko, co jest nam potrzebne do rozwoju! A jeśli te prawdziwe anioły uznają, że cos nam TRZEBA powiedzieć, to sobie już znajdą sposób, aby to zrobić!

 

Wiem, że mam skłonność do pisania bardzo długich wiadomości.... Ale jeszcze tylko jedna kwestia. Nareido, piszesz coś takiego: "Z mojego doświadczenia wynika, iż te złe energie(mówiąc najogólniej), bardzo nie lubią energii Miłości...

Dlatego sposób, w jaki próbujesz coś przywołać, rzutuje na wynik."

Inna historia z istotami, które miały być kochane, dobre i pomocne: poprzez wizualizację "oczyszczałam" się z pewnych lęków i objawów tych lęków w ciele. Wszelkie tego typu oczyszczania robię w ten sposób, że wyobrażam sobie, że znajduję się w nieskończonej przestrzeni energii miłości. Oddaję niefajne [które się w tej miłości neutralizuje] i napełniam się miłością. I oto co się wydarzyło: przez pewien czas było tak jak zwykle, tzn. tylko ja i energia. Następnie zaczęłam "zauważać" 1 istotę, stojącą przede mną w pewnym oddaleniu, w tej energii miłości. W mojej świadomości zamanifestowała się jako przewodnik (po co? wcześniej ich nie potrzebowałam i było dobrze - pomijam Wyższe Ja, które z mojego punktu widzenia nie musi mi się manifestować, i nie tyle jest moim przewdonikiem, co pewnym obrazem mnie samej). Istota "mówiła" do mnie w ten sposób, że wszystko jest dobrze, że to co robię jest wspaniałe, będzie mi pomocne, i delikatnie "nakłaniała" mnie, abym nie przerywała. W pewnym momencie dotarło do mnie, że poza tą 1 istotą otaczają mnie niejako w kręgu również inne, wszystkie w tej energii miłości, świetliste i wspaniałe. A ja się czułam może stopniowo coraz bardziej zaniepokojona, ale na pewno nie tymi istotami i ich obecnością! "Lider" ;-) tak bardzo mnie nakłaniał, żebym nie przerywała, i że wszystko jest wspaniałe, bezpieczne itd... Z tego "oczyszczanka" wyrwał mnie telefon (stacjonarny) dzwoniący o 1:00 w nocy...! [nikt oczywiście się nie odezwał]. Atmosfera w mieszkaniu była aż gęsta, a do mnie dopiero zaczął docierać w pełni stres, jakiego świadomie nie dopuszczałam podczas przebywania w "energii miłości". Okazało się, że przez to całe zdarzenie w mieszkaniu było pełno wszelakich bytów....

Więc jak coś takiego ocenić? Że nie mam "kompetencji"? Ja to widzę odwrotnie - po prostu często byty mi się personalizują (w mojej wyobraźni). Ktoś może tego po prostu nie widzieć i uważać, że wszystko poszło nadzwyczajnie dobrze....

 

I od czegoś takiego uciekałabym jak ogień: "Nawiasem mówiąc, Przewodnik może się zmanifestować pod jakąkolwiek postacią. Niekoniecznie pod postacią, że tak powiem, pierwotną.

Może zmanifestować się pod taką postacią, jaka do Ciebie najbardziej przemawia."

 

Hmm... czy to alergia na istoty... ? :-) Chyba tu jestem głosem silnie "anty"... Ale naprawdę zdarzały mi się już przeróżne historie, z których wniosek jest prosty - polegaj na sobie i własnym wnętrzu. I nie oczekuj, że przed Tobą stanie przewodnik i da Ci znaki, bo wtedy na 99% masz pewność, że przyszło to, co odpowiedziało na PRAGNIENIE. Natomiast anioły (istoty o czystych intencjach, które pomogą i poprowadzą) raczej wychodzą z założenia, że człowiek został wyposażony w odpowiednie narzędzia do radzenia sobie w materii, a także odpowiednich pomocników w astralu (integralne z człowiekiem Wyższe Ja), i po prostu od materii trzymają się z daleka. Nie kwestionuję doświadczeń innych, anioły istnieją i kiedy mają pomóc, pomagają. Ale chyba nie człowiek o tym decyduje...

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tylko dopowiem - właśnie taki sposób działania wszystkich sił Światła, jaki opisała Saphire, jest najlepszy :-) Pozwolić samemu sobie dostrzec i usłyszeć głos, który przemawia do nas tu i teraz, tak zwyczajnie, poprzez drugiego człowieka. Może ten anioł stał za Tobą, Saphire, i pozwolił, abyś otworzyła się na to, co sprowokował ten faktycznie żyjący drugi człowiek ;-) I nie trzeba było widzeć żadnych skrzydeł, trąb, chórów... A człowiek coś ze sobą zrobił :z_jezorem_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

- wyjaśnij mi proszę dokładniej, jak to rozumiesz? Wychodzisz z założenia, że jeżeli prosisz o coś, np. o pomoc w rozwiązaniu problemu, z którym sobie nie radzisz, to przychodzi tylko dobra istota? Tylko taka, która właśnie bezinteresownie chce Ci pomóc? Bo cały paradoks polega na tym, że wcale tak nie jest!

 

 

Nie, kompletnie nie miałam tego na myśli. :)

Chodzi mi o to, że nie trzeba odprawiać jakichś rytuałów na przyzwanie określonego bytu, który miałby Ci pomóc. Nie musisz mieć z nim wzrokowego kontaktu.

Przyzywanie kogokolwiek to nie zabawa, więc tutaj się zgadzamy.

 

 

Zupełnie nie mogłam sobie z tym poradzić i ostatecznie (silnie spanikowana) zaczęłam wysyłać coś na kształt "prośby o pomoc" do czystych istot ze światła, które, będąc na wyższym poziomie niż ja, uwolnią mnie od wpływu owych "nieczystych". I co się stało? Faktycznie, po jakimś czasie odczułam intensywną ulgę i zrobiło mi się jaśniej, byłam spokojniejsza, i dokończyłam oczyszczanie. Dopiero po jakimś czasie "wypłynęła" prawdziwa nautra istoty, która mi pomogła... Faktycznie, wtedy mi pomogła. Ale na pewno nie była aniołem. Coś na zasadzie - przegonię jedną ekipę i samemu rozsiądę się wygodnie na zwolnionym tronie. Przecież ja sama ją tam zaprosiłam, miała do tego prawo...

 

 

Najpierw piszesz, że 'wysyłałaś' prośby do Istot Światła, a potem stwierdzasz, że sama zaprosiłaś istotę, która okazała się być daleka od Światła? :)

Nie, ona po prostu wykorzystała Twój brak świadomości w pewnej kwestii.

Ale sama stwierdziłaś - pomogła Ci.

 

Widzisz, to, o czym napisałaś, coś mi przypomina i z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że ufam przede wszystkim i w pierwszej kolejności Wyższej Jaźni. Jej nie muszę przyzywać.

 

 

W związku z tym co napisałaś: "Możemy powierzyć(w sensie, odwołać się z prośbą) Aniołom jakieś swoje lęki czy obawy, nie odprawiając żadnych rytuałów na przyzwanie" - do tego też mam dystans, bo świadomie zupełnie nie musimy mieć poczucia, że coś przyzywamy, ale już dzielimy się czymś z jakimiś istotami (bo skoro do nich się zwracamy, to im to niesiemy). Możemy mieć na myśli - przesyłka tylko do anioła, czystego i bez niejasnych intencji - ale i tak nie wiemy, kto na to odpowie! Co gorsza, my możemy myśleć - ach, w końcu pomoc anielska, a to może być tylko doraźna pomoc "w zamian za..." (o czym nawet możemy nie mieć zielonego pojęcia).

 

 

Tak, poruszyłaś dość istotną kwestię.

Natomiast to, czy wiemy kto nam w jakimś sensie pomoże.. okaże się prędzej czy później.

Ja w zasadzie nie mam takich dylematów, bo nie wyznaczam Aniołom żadnych zadań. Wiem kiedy są przy mnie i mnie chronią, to wystarczy.

Czystość intencji i serca to niejako podstawa jakichkolwiek działań w tym zakresie.

 

Za to w 100% tak, tak, tak, co do zawierzenia własnemu Wyższemu Ja i po prostu samemu sobie - w nas jest potencjał i wszystko, co jest nam potrzebne do rozwoju! A jeśli te prawdziwe anioły uznają, że cos nam TRZEBA powiedzieć, to sobie już znajdą sposób, aby to zrobić!

 

 

Nic dodać, nic ująć. :)

 

 

Ale jeszcze tylko jedna kwestia. Nareido, piszesz coś takiego: "Z mojego doświadczenia wynika, iż te złe energie(mówiąc najogólniej), bardzo nie lubią energii Miłości...

Dlatego sposób, w jaki próbujesz coś przywołać, rzutuje na wynik."

Inna historia z istotami, które miały być kochane, dobre i pomocne: poprzez wizualizację "oczyszczałam" się z pewnych lęków i objawów tych lęków w ciele. Wszelkie tego typu oczyszczania robię w ten sposób, że wyobrażam sobie, że znajduję się w nieskończonej przestrzeni energii miłości. Oddaję niefajne [które się w tej miłości neutralizuje] i napełniam się miłością. I oto co się wydarzyło: przez pewien czas było tak jak zwykle, tzn. tylko ja i energia. Następnie zaczęłam "zauważać" 1 istotę, stojącą przede mną w pewnym oddaleniu, w tej energii miłości. W mojej świadomości zamanifestowała się jako przewodnik (po co? wcześniej ich nie potrzebowałam i było dobrze - pomijam Wyższe Ja, które z mojego punktu widzenia nie musi mi się manifestować, i nie tyle jest moim przewdonikiem, co pewnym obrazem mnie samej). Istota "mówiła" do mnie w ten sposób, że wszystko jest dobrze, że to co robię jest wspaniałe, będzie mi pomocne, i delikatnie "nakłaniała" mnie, abym nie przerywała. W pewnym momencie dotarło do mnie, że poza tą 1 istotą otaczają mnie niejako w kręgu również inne, wszystkie w tej energii miłości, świetliste i wspaniałe. A ja się czułam może stopniowo coraz bardziej zaniepokojona, ale na pewno nie tymi istotami i ich obecnością! "Lider" ;-) tak bardzo mnie nakłaniał, żebym nie przerywała, i że wszystko jest wspaniałe, bezpieczne itd... Z tego "oczyszczanka" wyrwał mnie telefon (stacjonarny) dzwoniący o 1:00 w nocy...! [nikt oczywiście się nie odezwał]. Atmosfera w mieszkaniu była aż gęsta, a do mnie dopiero zaczął docierać w pełni stres, jakiego świadomie nie dopuszczałam podczas przebywania w "energii miłości". Okazało się, że przez to całe zdarzenie w mieszkaniu było pełno wszelakich bytów....

Więc jak coś takiego ocenić? Że nie mam "kompetencji"? Ja to widzę odwrotnie - po prostu często byty mi się personalizują (w mojej wyobraźni). Ktoś może tego po prostu nie widzieć i uważać, że wszystko poszło nadzwyczajnie dobrze....

 

 

Hmmm ja powiem tak ... Negatywne byty są bardzo przebiegłe.. Pozytywne nigdy nie nakłaniają do niczego, ani niczego nie narzucają..

One po prostu radzą; sugerują; inspirują.

Nie mówią: rób tak i tak.. a z kolei w taki sposób nie, bo ...

 

 

Ale naprawdę zdarzały mi się już przeróżne historie, z których wniosek jest prosty - polegaj na sobie i własnym wnętrzu. I nie oczekuj, że przed Tobą stanie przewodnik i da Ci znaki, bo wtedy na 99% masz pewność, że przyszło to, co odpowiedziało na PRAGNIENIE. Natomiast anioły (istoty o czystych intencjach, które pomogą i poprowadzą) raczej wychodzą z założenia, że człowiek został wyposażony w odpowiednie narzędzia do radzenia sobie w materii, a także odpowiednich pomocników w astralu (integralne z człowiekiem Wyższe Ja), i po prostu od materii trzymają się z daleka. Nie kwestionuję doświadczeń innych, anioły istnieją i kiedy mają pomóc, pomagają. Ale chyba nie człowiek o tym decyduje...

 

 

Tutaj się zgadzam całkowicie.

 

Ja np. nigdy nie prosiłam swojego Przewodnika o znaki czy o jakąś pomoc.

Jak mi pomagał, to z własnej woli, doskonale wiedząc co mnie na daną chwilę interesuje czy czego potrzebuję. Naprowadza mnie na rozwiązanie, ale nigdy nie podaje na tacy.

I to mi wystarczy.

 

 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że się zgadzamy :-) No cóż, uczciwie przyznaję, że należę do grupy ludzi, którzy najefektywniej uczą się na własnych błędach! (niestety) Podzieliłam się tymi historiami, gdyby kiedyś komuś przydarzyło się coś podobnego i miał wątliwości, jak ocenić coś takiego :)

 

Jeszcze wracając do tej sytuacji z "zaproszeniem istoty" (gdy prosiłam o pomoc). Masz rację, Nereido, istota wykorzystała mój brak świadomości, co nie zmienia faktu, że z mojego ówczesnego punktu widzenia wydawała mi się ona bezinteresowna. I na tym niestety cały paradoks polega - ja nie jestem dostatecznie czysta, bo przyciągam nieczyste istoty (które tylko mi się jawią, jako pomocne), a dopóki nie będę wystarczająco czysta (dłuuuuga droga...) to nie będę potrafiła ze 100% pewnością rozpoznać, czy jest to z miłości czy z interesu. Dlatego obecnie kieruję się podejrzliwością daleko zakrojoną, i smuci mnie, jak niewielu ludzi dostrzega tę naczelną zasadę podczas wchodzenia w kontakty z istotami bezcielesnymi.

 

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, ja z natury jestem podejrzliwa, więc Cię rozumiem. ;)

 

A co do mojej 'czystości', to nie mnie to oceniać. :) Jednakże, im niższe wibracje, na których egzystujemy, tym większa sposobność do przyciągnięcia negatywnych energii.

Plus im większe predyspozycje do ich przyciągnięcia. ;) Co, niestety, może utrudniać życie ...

 

Natomiast uczę się tylko i wyłącznie na swoich błędach. :) Uważam, że na błędach innych nie da się uczyć - można jedynie zakodować sobie w pamięci ich błędy i starać się nie powielać - korzystając z doświadczenia innych.

 

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie - ech, te predyspozycje. W tym cały problem. Ale jestem trochę innego zdania co do wysokości wibracji i tego, co przyciągamy. Tzn. uważam, że to jest trochę tak jak w grach RPG (okropny przykład, ale niestety cholernie trafny. W ogóle jest tyle zależności z RPG-em i wielowcieleniową wędrówką dusz, że COŚ MUSI BYĆ NA RZECZY, hihi ;-) jakaś intuicja twórców czy coś... ) - no więc w grach jest tak, im bohater na wyższym poziomie rozwoju, tym trudniejszy wróg, poziomy są mniej więcej porównywalne. Oczywiście, nie uważam, że jest tak całkowicie, ale... chyba coś w tym jest. Przynajmniej zauważyłam taką tendencję (nie tylko u siebie :-) ) - im płycej jesteśmy w wędrówce świadomego rozwoju duchowego, tym "mniejsze" istoty przyciągamy (lub te "większe" słabiej się interesują). Im człowiek, stopniowo, wchodzi głębiej, lub po prostu coraz więcej "kurzu i brudu" starł ze swojej astralnej istoty (w tym wymiarze niematerialnym), tym większe wzbudza zainteresowanie. Chyba najważniejsze jest to, aby po prostu oczyszczać się jednocześnie z podatności na wszelkie istoty, w miarę jak człowiek próbuje rozwijać się wewnętrznie. I wiem, niestety, że to nie jest wcale takie proste (i co gorsza, wiem też, że ja tam mam również jeszcze spory bałagan). Między innymi te względy powodowały, że wielokrotnie rzucałam i wracałam na tę drogę "zgłębiania siebie". I chyba nie tylko na mnie to tak działało? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, mi chodzi o to, że wibracje bytów, które się przyczepiają są wprost proporcjonalne do wibracji, na którym egzystuje dany osobnik. :))) Tzn. przeważnie.

Im niżej, tym głębszy ten negatywizm. :chytry_na:

 

Jak byłam na takich dość niskich wibracjach, to te niższe byty miały na mnie wpływ, a teraz np. nie mają do mnie dostępu. Nie ta wibracja.

 

Zgodzę się, że wraz ze wzrostem silniejsze negatywy mogą się nami interesować, ale w zależności od świadomości danego człowieka, mają one ograniczone pole manewru. Nie mogą się przychrzanić ot tak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi Ci o coś takiego, że jak człowiek poprzez swoją własną istotę produkuje dużo nieprzyjemnych myśli, jest raczej "negatywny" niż "pozytywny" dla innych lub dla samego siebie, wówczas na czymś takim bazują "przyczepieni"? Tzn. im człowiek radośniejszy, szczęśliwszy (wyższe wibracje) to co z tego, że ma istoty, one niewiele mogą zaburzyć? Albo: zaburzają, ale nie podrzuacją "syfu"?

 

Piszesz, że jak byłaś na niższych wibracjach, to się istoty doczepiały, a teraz jesteś na wyższych i tego nie robią... - może to kwestia przekonań, ale ja tego zupełnie nie widzę w ten sposób. Ja widzę to tak - podatności na istoty to niejako haki. Im więcej podatności, tych więcej haków. To w jakiej "sferze" jest hak, pozwala jakiejś istocie się przyczepić - ja np. miałam długi czas te metaforyczne "haki" w obszarze skojarzeń na temat medytacji (a dokładniej pseudomedytacji, czyli po prostu wyciszonego, skoncentrowanego skupienia się na własnym wnętrzu). Gdy tylko chciałam wejść w stan umożliwiający wizualizacje, nieustannie coś mnie ropraszało, wybijało, wzbudzało lęki i inne. Dalej tych "haków" mam mnóstwo, tylko po prostu nie wiem, niestety, o co DOKŁADNIE chodzi.

 

I jestem zupełnie innego zdania co to tego, że świadomość zamyka drzwi istotom i ich wpływom. Wystarczy rozjrzeć się po ulicy - jak wielu znamy ludzi, którzy "tak po prostu" wzbudzają niepokój? Nie wspominam już o chorobach psychicznych, gdy ktoś "mówi sam do siebie", bo to już dużo grubszy i bardziej złożony przykład, ale przecież wszystko jest to samo - i ile z tego było świadome? Nie wystarczy wiedzieć, że "nie zapraszam", tak samo, jak nie trzeba wiedzieć, żeby zaprosić! Całą operację formalno-urzędową w stylu: "Zapraszamy, zapraszamy, tu proszę się podpiąć, zapiąć pasy i korzystać do woli" odwala przecież podświadomość! To co napisałam wcześniej odnośnie istoty, którą "zaprosiłam", bo wydawała mi się pozytywna - to było w reakcji na to, co przyszło nie proszone! ale przyszło wcześniej i było, całkowicie w 100% wbrew mojej świadomości! Ale gdzieś w mojej nieświadomości musiało pojawić się przekonanie, że właśnie to jest właściwe i mi pomoże, czyli ten hak! Nie wiem, co takiego konkretnie spowodowało podatność na te istoty z historii opisanej wyżej, ale musiało być we mnie - całkowicie nieświadomego i niepożądanego przez moją świadomość - skoro taka sytuacja zaistniała.

 

Moja pesymistyczna konkluzja - patrząc tylko i wyłącznie przez pryzmat świadomości - niestety "mogą się przychrzanić ot tak". O, jeszcze jeden przykład z życia - przyjrzyj się ludziom, którzy nieumiejętnie bawią się w oklultyzm... Na ile ich przekonanie, że są "czyści", jest zgodne z rzeczywistością...?

 

[Chyba coraz bardziej schodzę z tematu o aniołach, ale w końcu mogą się podawać za pomocników, więc w sumie prawie w temacie :-) ]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi Ci o coś takiego, że jak człowiek poprzez swoją własną istotę produkuje dużo nieprzyjemnych myśli, jest raczej "negatywny" niż "pozytywny" dla innych lub dla samego siebie, wówczas na czymś takim bazują "przyczepieni"? Tzn. im człowiek radośniejszy, szczęśliwszy (wyższe wibracje) to co z tego, że ma istoty, one niewiele mogą zaburzyć? Albo: zaburzają, ale nie podrzuacją "syfu"?

 

 

Tu nie chodzi tylko o myśli, o całkokształt. Również o działania.

To wszystko składa się na energię człowieka i sposób jej pożytkowania.

Byty, które się przyczepiają, generalnie żerują na energii człowieka.

Sęk w tym, że im niższych wibracji ta energia, tym łatwiej im jest się doczepić, zniewolić czy opętać.

 

 

 

 

Piszesz, że jak byłaś na niższych wibracjach, to się istoty doczepiały, a teraz jesteś na wyższych i tego nie robią... - może to kwestia przekonań, ale ja tego zupełnie nie widzę w ten sposób. Ja widzę to tak - podatności na istoty to niejako haki. Im więcej podatności, tych więcej haków. To w jakiej "sferze" jest hak, pozwala jakiejś istocie się przyczepić - ja np. miałam długi czas te metaforyczne "haki" w obszarze skojarzeń na temat medytacji (a dokładniej pseudomedytacji, czyli po prostu wyciszonego, skoncentrowanego skupienia się na własnym wnętrzu). Gdy tylko chciałam wejść w stan umożliwiający wizualizacje, nieustannie coś mnie ropraszało, wybijało, wzbudzało lęki i inne. Dalej tych "haków" mam mnóstwo, tylko po prostu nie wiem, niestety, o co DOKŁADNIE chodzi.

 

 

Nie, że nie robią. Po prostu niebardzo mają jak. Oczywiście mogłabym to rozwinąć, ale to dość osobiste. Powiedzmy, że mam dobrą ochronię. I nie chodzi mi tu tylko o taką ochronę z zewnątrz.

Generalnie jestem osobą dość medialną, więc jakbym chciała, to z łatwością mogę sobie coś przyciągnąć czy sobie pogadać. Ale mnie to nie rajcuje, bo zbyt wiele mnie kosztowały pewne rzeczy. Nie bawię się w przyzywanie czegokolwiek.

 

 

I jestem zupełnie innego zdania co to tego, że świadomość zamyka drzwi istotom i ich wpływom. Wystarczy rozjrzeć się po ulicy - jak wielu znamy ludzi, którzy "tak po prostu" wzbudzają niepokój? Nie wspominam już o chorobach psychicznych, gdy ktoś "mówi sam do siebie", bo to już dużo grubszy i bardziej złożony przykład, ale przecież wszystko jest to samo - i ile z tego było świadome? Nie wystarczy wiedzieć, że "nie zapraszam", tak samo, jak nie trzeba wiedzieć, żeby zaprosić! Całą operację formalno-urzędową w stylu: "Zapraszamy, zapraszamy, tu proszę się podpiąć, zapiąć pasy i korzystać do woli" odwala przecież podświadomość! To co napisałam wcześniej odnośnie istoty, którą "zaprosiłam", bo wydawała mi się pozytywna - to było w reakcji na to, co przyszło nie proszone! ale przyszło wcześniej i było, całkowicie w 100% wbrew mojej świadomości! Ale gdzieś w mojej nieświadomości musiało pojawić się przekonanie, że właśnie to jest właściwe i mi pomoże, czyli ten hak! Nie wiem, co takiego konkretnie spowodowało podatność na te istoty z historii opisanej wyżej, ale musiało być we mnie - całkowicie nieświadomego i niepożądanego przez moją świadomość - skoro taka sytuacja zaistniała.

 

Moja pesymistyczna konkluzja - patrząc tylko i wyłącznie przez pryzmat świadomości - niestety "mogą się przychrzanić ot tak". O, jeszcze jeden przykład z życia - przyjrzyj się ludziom, którzy nieumiejętnie bawią się w oklultyzm... Na ile ich przekonanie, że są "czyści", jest zgodne z rzeczywistością...?

 

 

Hm.. nie zrozumiałaś mnie.. Zgadzam się z tym co napisałaś.

Ja pisząc o świadomości, miałam na myśli świadomość siebie z poziomu duszy.

Dusza = świadomość. Jesteśmy mniej lub bardziej uśpieni/przebudzeni.

I właśnie z tego względu pewne rzeczy mają na nas mniejszy lub większy wpływ.. również przyciąganie różnych energii.

 

 

Nie chodzi mi o świadomość na zasadzie 'trawa jest zielona', nie o taką wynikającą z doświadczeń, ale z istnienia. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chętnie porozmawiałabym z Tobą prywatnie, bo chyba raz - coraz bardziej schodzimy z tematu, a dwa - bardzo ciekawe jest to, co piszesz :) Niestety, nie mogę jeszcze wysyłać prywatnych wiadomości (takie ze mnie raczkujące dziecko forumowe dopiero :) ).

Ja tam nie uważam, że jak coś mam, to to coś nie ma pola manewru - ale może to moja przesadna ostrożność i łatwe wchodzenie w emocje (a tym samym manipulacje na emocjach). Jeśli u Ciebie jest inaczej, to tylko z korzyścią dla Ciebie!

 

I znowu nie zgadzam się z tym, że im niższej wibracji energia, tym łatwiej się doczepić istotom. Uważam, że tak jest wtedy (doczepianie), kiedy jest ona nieharmonijna, a wysokość nie ma tutaj nic do rzeczy... (nieharmonijna, czyli pragnienia dyktowane przez ego, stres i strach, pożądanie, wola i dyktowanie, co ma się zadziać, proszenie "energii, bytów, istot", aby coś się zadziało). Człowiek sfrustrowany ma takie same szanse, że padnie "ofiarą" pożywki energetycznej co człowiek świadomie rozwijający się duchowo. Kwestia tego, że co innego "dostanie" ten pierwszy, co innego drugi... Poza tym nie bądźmy naiwni - czy istoty żerują tylko na "niskich wibracjach"? Gdyby tak było, snułyby się smętnie jedynie wśród ludzi pogubionych emocjonalnie, nieudaczników, nałogowców i innych "ponuraków". Ten proces przebiega IDENTYCZNIE u nawiedzonych przywódców stowarzyszeń religijnych (por. sekty), gdzie przecież ludzie są światli i rzekomo "napełnieni miłością" (mam tu na myśli stowarzyszenia działające na zasadzie "uprowadzania" ludzi, okradania ich i robienia im prania mózgu). Dlatego nawet coś takiego jak "przebudzona dusza", czyli taka, która świadomie poszukuje - tzn. jak rozumiem ludzie, którzy świadomie kierują się ku swojej duchowości? - niczego nie gwarantuje... Zbyt dużo smutnych przykładów z otaczającej rzeczywistości, by w to uwierzyć.

 

Hmm... chyba że tacy ludzie uważają, że przemawiają przez nich anioły ;/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chętnie porozmawiałabym z Tobą prywatnie, bo chyba raz - coraz bardziej schodzimy z tematu, a dwa - bardzo ciekawe jest to, co piszesz :) Niestety, nie mogę jeszcze wysyłać prywatnych wiadomości (takie ze mnie raczkujące dziecko forumowe dopiero :) ).

Ja tam nie uważam, że jak coś mam, to to coś nie ma pola manewru - ale może to moja przesadna ostrożność i łatwe wchodzenie w emocje (a tym samym manipulacje na emocjach). Jeśli u Ciebie jest inaczej, to tylko z korzyścią dla Ciebie!

 

 

Ja też jestem dość ostrożna, ale pewne rzeczy po prostu wiem.

Nie twierdzę, że dany osobnik nie ma absolutnie-żadnego-pola-manewru czy szansy zrobienia czegoś tam względem mnie. Ale jest ograniczony.

 

I znowu nie zgadzam się z tym, że im niższej wibracji energia, tym łatwiej się doczepić istotom. Uważam, że tak jest wtedy (doczepianie), kiedy jest ona nieharmonijna, a wysokość nie ma tutaj nic do rzeczy... (nieharmonijna, czyli pragnienia dyktowane przez ego, stres i strach, pożądanie, wola i dyktowanie, co ma się zadziać, proszenie "energii, bytów, istot", aby coś się zadziało). Człowiek sfrustrowany ma takie same szanse, że padnie "ofiarą" pożywki energetycznej co człowiek świadomie rozwijający się duchowo. Kwestia tego, że co innego "dostanie" ten pierwszy, co innego drugi...

 

 

Wg mnie ta nieharmonijność właśnie wpływa na 'jakość' czy też 'wysokość' wibracji. Lub, analogicznie - niskość. ;)

Wysokość, jakość - to tylko nazewnictwo. Generalnie, z tego, co mi się wydaje, chodzi nam o to samo. ;)

Za niskimi wibracjami 'idzie' mała świadomość. Nieprzebudzona.

 

Nie twierdzę, że człowiek 'świadomie rozwijający się duchowo' nie może paść ofiarą takiej pożywki. :) Oczywiście, że może, ale tu też kłania się pytanie ... na ile pozwala on panować swoim emocjom nad swoim ego. :)

 

 

 

Poza tym nie bądźmy naiwni - czy istoty żerują tylko na "niskich wibracjach"? Gdyby tak było, snułyby się smętnie jedynie wśród ludzi pogubionych emocjonalnie, nieudaczników, nałogowców i innych "ponuraków". Ten proces przebiega IDENTYCZNIE u nawiedzonych przywódców stowarzyszeń religijnych (por. sekty), gdzie przecież ludzie są światli i rzekomo "napełnieni miłością" (mam tu na myśli stowarzyszenia działające na zasadzie "uprowadzania" ludzi, okradania ich i robienia im prania mózgu).

 

 

Etykietki - opakowania - nie są istotne. Ważna jest zawartość.

Jak ktoś się zwie przywódcą religijnym, a drugi po prostu hydraulikiem, Janem Kowalskim, nie znaczy przecież, że różnica energetyczna między nimi musi być bardzo duża. No, ale etykietki często robią duże wrażenie na innych; cóż z tego, skoro bardzo często są złudne i nijak mają się do rzeczywistego stanu rzeczy ...

Sama piszesz - ludzie są rzekomo...

 

 

 

Dlatego nawet coś takiego jak "przebudzona dusza", czyli taka, która świadomie poszukuje - tzn. jak rozumiem ludzie, którzy świadomie kierują się ku swojej duchowości? - niczego nie gwarantuje... Zbyt dużo smutnych przykładów z otaczającej rzeczywistości, by w to uwierzyć.

 

 

Nie uważam, żeby niczego nie gwarantowało. Zależy też od 'stopnia' przebudzenia.

To kwestia pewnej wiedzy.

 

 

 

Hmm... chyba że tacy ludzie uważają, że przemawiają przez nich anioły ;/

 

 

Człowiek 'przebudzony' duchowo raczej zdaje sobie sprawę czy i kto przez niego przemawia, nie uważasz? :)

Edytowane przez Nereida
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, i znowu wracamy do pierwszej mojej wiadomości - jak rozpoznać anioła? Nie chcę, żebyśmy wpadły/wpadli w pułapkę pojęć i sporów o pojęcia :) Ale! podstawowe pytanie: czy uważasz się za osobę przebudzoną duchowo?jak dokładnie rozumiesz to pojęcie? czy to człowiek, który dopiero poszukuje odpowiedzi? ma za sobą pewien etap praktyk rozwijających własne wnętrze? osiągnął poziom Chrystusa? Buddy? jaki to jest człowiek?

 

Uważam, że jestem "przebudzona duchowo", w takim oto rozumieniu: każdy z nas na tym forum podjął świadomą decyzję o tym, że pragnie rozwijać własne wnętrze, szuka, bada, sprawdza, czyta, co spotkało innych i jakie były ich doświadczenia i przemyślenia. Sama dusza tylko czeka na to przebudzenie, ale przecież ono się dokonało! (szukamy, czytamy, pytamy itd.) Jak można uważać, że sama dusza zapomniała, że ma się rozwijać i dążyć do Światła! Przecież ona o tym wie, to jedynie my na przeróżnych poziomach naszego bytu, przez borykanie się przez kolejne wcielenia, o tym zapominamy, zamykamy się na to. Więc jeżeli już człowiek dostrzega - czas wziąć się za własne wnętrze -to już jest przebudzony! Ale, co najważniejsze, przecież nie ma - tylko i wyłącznie z tego tytułu - pełnej wiedzy!! I tym samym - jakim prawem może żyć w błogim przekonaniu, że "potrafi na 100% rozpoznać, że coś jest czyste"?

 

Na pewno nie poprzez własny system przekonań, który ogranicza, czyli zniekształca i wypacza to, co do nas dociera. Pisząc "system przekonań" mam na myśli coś takiego, czego nie można się pozbyć na zawołanie, ani także - przez rytuały, działania magiczne, prośby czy cokolwiek innego. Do tego trzeba być istotą oczyszczoną, a skoro każdy z nas jest tutaj na Ziemi, nie jest taką istotą.

Pesymistyczne? Cóż, tak to widzę.

 

Dlatego "człowiek przebudzony" nie zdaje sobie sprawy. Dopiero się przebudził. Szuka. Uczy się. Jeszcze nie wie. Zakładając, że cały porządek wszechświata ma budowę sferyczną, to nad nami pełno istot zarówno czystych, jak i zagubionych w mroku - na bardzo wysokich poziomach. Im człowiek bardziej "wchodzi w astral", tym "grubsze ryby" szukają u niego energii, bo więcej przez takiego człowieka można zdziałać.

 

Dlatego Nereido nie zrozumiałaś mnie, gdy pisałam o przywódcach religijnych. Nie chodzi mi nawet o ludzi, których "zwał jak zwał" - "powiedzą guru, ale i tak 'wszyscy wiemy', że nie jest jasny". Chodzi mi o ludzi, którzy NAPRAWDĘ FACHOWO zajmują się duchowością, ezoteryką, okultyzmem, spirytyzmem, mediumizmem. I którzy są "świetlani", inspirowani przez anioły, słyszą głosy, przekazują głębszą prawdę, wieszczą, są dowodem dla świata na istnienie cudów... O takich ludzi mi chodzi! od najzwyklejszych po "idolów świata ezo", świętych i męczenników! Moje doświadczenia to nie jest kwestia spotkania 5 istot w pokoju i 13 dusz. Chodzi mi o to, że człowiek, który pragnie się rozwijać, otwiera drzwi. Nawet Ty, piszesz - masz ochronę przed istotami. Nie widzisz idealnej zależności z tym, co ja napisałam odnośnie istoty, która przyszła mi "pomóc"? Też chciała mnie ochronić. I zrobiła to naprawdę skutecznie! Nic nie czułam "namacalnie", niczego dookoła mnie nie było, spokój, harmonia, światłość... Same plusy. Prawdziwa jej nautra wyszła dopiero później. Skąd masz pewność, że to, co Cię chroni przed istotami, przed ich "bieganiem przed Twoimi oczami", przed tym, że nie "łażą Ci pokoju", że po prostu nic nie ma wokół Ciebie (ale tylko i jedynie WOKÓŁ Ciebie) nie jest czymś podobnym, co spotkało mnie? Pytam dlatego, że ja też pierwotnie byłam przekonana, że wszystko jest w pełnej harmonii...

 

Ja wiem, że przede mną jeszcze daleka droga, tak jak napisałam. Bardzo daleka. Nie wiem, ile jeszcze pułapek mnie czeka, ale wiem, że przyjęcie założenia, że ten problem mnie nie dotyczy (problem ciemnych istot żerujących na mojej istocie) jest kompletną fikcją. Dotyczy każdego, nie tylko rzekomo, ale też najbardziej radosnego i jasnego człowieka, który postanawia rozwijać się duchowo. Dlaczego? Dlatego, że rozwój duchowy to oczyszczanie własnych blokad i ograniczeń, na których straży między innymi stoją pewne istoty i byty (mówię o istotniejszych kwestiach, "kamieniach milowych" dla naszej istoty).

I, przepraszam, jeśli kogoś obrażam, wszyscy tutaj jesteśmy na podobnej drodze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, i znowu wracamy do pierwszej mojej wiadomości - jak rozpoznać anioła? Nie chcę, żebyśmy wpadły/wpadli w pułapkę pojęć i sporów o pojęcia :) Ale! podstawowe pytanie: czy uważasz się za osobę przebudzoną duchowo?jak dokładnie rozumiesz to pojęcie? czy to człowiek, który dopiero poszukuje odpowiedzi? ma za sobą pewien etap praktyk rozwijających własne wnętrze? osiągnął poziom Chrystusa? Buddy? jaki to jest człowiek?

 

 

Jeśli o mnie chodzi, to jestem w jakimś stopniu przebudzona(czyli tak uważam), co nie znaczy jednak, że dalej się nie przebudzam.

Wiele jeszcze przede mną, bardzo wiele.

A więc powiedziałabym, że człowiek przebudzony duchowo to ten, który dotarł do pewnej wiedzy, ale który nadal jej poszukuje. Nie porównuję do Chrystusa czy Buddy, bo wg jednych są oni oświeceni, a wg drugich nie.

 

 

Uważam, że jestem "przebudzona duchowo", w takim oto rozumieniu: każdy z nas na tym forum podjął świadomą decyzję o tym, że pragnie rozwijać własne wnętrze, szuka, bada, sprawdza, czyta, co spotkało innych i jakie były ich doświadczenia i przemyślenia. Sama dusza tylko czeka na to przebudzenie, ale przecież ono się dokonało! (szukamy, czytamy, pytamy itd.) Jak można uważać, że sama dusza zapomniała, że ma się rozwijać i dążyć do Światła! Przecież ona o tym wie, to jedynie my na przeróżnych poziomach naszego bytu, przez borykanie się przez kolejne wcielenia, o tym zapominamy, zamykamy się na to.

 

 

Podstawowa rzecz jest taka, że dusza się nie rozwija i rozwijać się nie musi.

To człowiek rozwija się w takim znaczeniu, że przyswaja pewne wiadomości, wiedzę, doświadczenia i przetwarza je przez swój umysł.

Człowiek w materii poprzez doświadczenia odkrywa co, gdzie i jak, choć jego dusza doskonale to wie. To kwestia przebudzenia świadomości w tej materii. Dusza się nie rozwija, tylko zbiera doświadczenia.

 

 

Więc jeżeli już człowiek dostrzega - czas wziąć się za własne wnętrze -to już jest przebudzony! Ale, co najważniejsze, przecież nie ma - tylko i wyłącznie z tego tytułu - pełnej wiedzy!! I tym samym - jakim prawem może żyć w błogim przekonaniu, że "potrafi na 100% rozpoznać, że coś jest czyste"?

 

 

To jest dopiero jeden krok w 'przebudzeniu'. Jeden, malutki. A przed nim miliardy takich kroków.

Nie wiemy nawet co oznacza 'pełna wiedza'. Na jakim poziomie istnienia i wymiarze możemy mieć do niej dostęp.

Nie uważam się za nieomylną, gdyż, jak napisałam, przebudziłam się, ale nadal się budzę. Jeśli czuję, że coś jest czyste, to je za takie uważam. I odwrotnie, jeśli nie czuję. Nie mówię sobie: masz 100% rację, to niemożliwe, abyś się myliła.

 

 

Na pewno nie poprzez własny system przekonań, który ogranicza, czyli zniekształca i wypacza to, co do nas dociera. Pisząc "system przekonań" mam na myśli coś takiego, czego nie można się pozbyć na zawołanie, ani także - przez rytuały, działania magiczne, prośby czy cokolwiek innego. Do tego trzeba być istotą oczyszczoną, a skoro każdy z nas jest tutaj na Ziemi, nie jest taką istotą.

Pesymistyczne? Cóż, tak to widzę.

 

 

Każdy ma jakiś swój system przekonań, który opiera się na wierze.

Jednak, powtarzam to często w tego typu dyskusjach.. że jest pewna różnica między wiarą a wiedzą.

 

 

Dlatego "człowiek przebudzony" nie zdaje sobie sprawy. Dopiero się przebudził. Szuka. Uczy się. Jeszcze nie wie. Zakładając, że cały porządek wszechświata ma budowę sferyczną, to nad nami pełno istot zarówno czystych, jak i zagubionych w mroku - na bardzo wysokich poziomach. Im człowiek bardziej "wchodzi w astral", tym "grubsze ryby" szukają u niego energii, bo więcej przez takiego człowieka można zdziałać.

 

 

Ja cały czas się uczę (budzę). Czy to jednak znaczy, że nie mogę wiedzieć?

 

 

 

Dlatego Nereido nie zrozumiałaś mnie, gdy pisałam o przywódcach religijnych. Nie chodzi mi nawet o ludzi, których "zwał jak zwał" - "powiedzą guru, ale i tak 'wszyscy wiemy', że nie jest jasny". Chodzi mi o ludzi, którzy NAPRAWDĘ FACHOWO zajmują się duchowością, ezoteryką, okultyzmem, spirytyzmem, mediumizmem. I którzy są "świetlani", inspirowani przez anioły, słyszą głosy, przekazują głębszą prawdę, wieszczą, są dowodem dla świata na istnienie cudów... O takich ludzi mi chodzi! od najzwyklejszych po "idolów świata ezo", świętych i męczenników! Moje doświadczenia to nie jest kwestia spotkania 5 istot w pokoju i 13 dusz. Chodzi mi o to, że człowiek, który pragnie się rozwijać, otwiera drzwi. Nawet Ty, piszesz - masz ochronę przed istotami. Nie widzisz idealnej zależności z tym, co ja napisałam odnośnie istoty, która przyszła mi "pomóc"? Też chciała mnie ochronić. I zrobiła to naprawdę skutecznie! Nic nie czułam "namacalnie", niczego dookoła mnie nie było, spokój, harmonia, światłość... Same plusy. Prawdziwa jej nautra wyszła dopiero później. Skąd masz pewność, że to, co Cię chroni przed istotami, przed ich "bieganiem przed Twoimi oczami", przed tym, że nie "łażą Ci pokoju", że po prostu nic nie ma wokół Ciebie (ale tylko i jedynie WOKÓŁ Ciebie) nie jest czymś podobnym, co spotkało mnie? Pytam dlatego, że ja też pierwotnie byłam przekonana, że wszystko jest w pełnej harmonii...

 

 

Wierzę, że moja ochrona jest dobra. Gdybym się dowiedziała, że chroni mnie jakiś Upadły Anioł, to nie zaczęłabym panikować. Skoro by mnie chronił, to czy znaczyłoby to, że ta ochrona jest zła, a może jeszcze lepiej - pozorna? Nie jest dla mnie tak bardzo ważne KTO, ale sam fakt ŻE KTOŚ.

Nie wchodzę w żadne świadome układy z istotami, których pochodzenia i intencji nie mogę być pewna. Nie prowadzę żadnych monologów tudzież dyskusji. Jak tylko mogę nie mieszam się z mrokiem.

 

 

Ja wiem, że przede mną jeszcze daleka droga, tak jak napisałam. Bardzo daleka. Nie wiem, ile jeszcze pułapek mnie czeka, ale wiem, że przyjęcie założenia, że ten problem mnie nie dotyczy (problem ciemnych istot żerujących na mojej istocie) jest kompletną fikcją. Dotyczy każdego, nie tylko rzekomo, ale też najbardziej radosnego i jasnego człowieka, który postanawia rozwijać się duchowo. Dlaczego? Dlatego, że rozwój duchowy to oczyszczanie własnych blokad i ograniczeń, na których straży między innymi stoją pewne istoty i byty (mówię o istotniejszych kwestiach, "kamieniach milowych" dla naszej istoty).

 

 

Z tym zgadzam się całkowicie. :)

Z tym, że jedni są bardziej, inni mniej zagrożeni.

Nikt zaś 'w ogóle'.

Edytowane przez Nereida
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miał być temat o aniołach i istotach, które za anioły się podszywają, więc już nie będę kontynuowała tematu przebudzenia i rozwoju duszy, ani jak to rozumiemy :) Na pewno warto poznawać różne koncepcje, bo zawsze wzbogacają światopogląd.

 

Zastanawia mnie tylko to, co napisałaś Nereido, że dusza się nie rozwija i rozwijać się nie musi. Chętnie zapoznałabym się z tym, jak to rozumiesz, ale tak dokładnie, nie po łebkach i w jednym zdaniu, choć niestety to nie miejsce na takie rozmowy.

 

 

Napisałaś: "Człowiek w materii poprzez doświadczenia odkrywa co, gdzie i jak, choć jego dusza doskonale to wie. To kwestia przebudzenia świadomości w tej materii. Dusza się nie rozwija, tylko zbiera doświadczenia."

- a czym to się różni od rozwoju? poniekąd rozumiem mgliście, co masz na myśli - że dusza jest pełnią w samej swojej istocie, a celem człowieka jest dotarcie poprzez wcielenia i rozwój do tej głębi, odłupanie wszelkiego betonu, który zasłania ową wiedzę duszy - ale zauważ, że ja piszę z punktu widzenia człowieka, który ma ten beton! Jeśli przemawia do Ciebie taka koncepcja - duszy jako już tej "pełnej", do której dopiero dochodzimy, to niestety, dopiero do tego dochodzimy i nie mamy jeszcze tej pełnej wiedzy, nie dysponujemy nią, z racji tego, że poprzez różne blokady nie możemy do tego sięgnąć.

 

Stąd też brak pełnej wiedzy na temat istot. Niech nawet dusza w swojej pełni ma 100% wiedzę na ich temat, na temat ich natury, ich intencji, sposobu ich działania i aktualnych podatności danego człowieka na nie - z poziomu tu i teraz nie mamy dostępu do tej wiedzy, po prostu!

 

Napisałaś, Nereido, także: "Ja cały czas się uczę (budzę). Czy to jednak znaczy, że nie mogę wiedzieć?"

 

Ja - z mojego względnego i niepełnego punktu widzenia - przejawiam przekonanie, że nie można wiedzieć. Zgadzamy się pewnie obie, że cała rzeczywistość materialna jest złudzeniem, iluzją (ta koncepcja przewija się przez takie systemy filozoficzne jak buddyzm, hinduizm, gnostycyzm) - wiedza na temat - choćby istot - wykracza poza ten obszar. Nam (istotom wcielonym) dane jest poznawać JEDYNIE poprzez to, co jest tu i teraz. Nie mamy nawet pełnego dostępu do pełnej wiedzy o sobie samych - ile lat ma moja dusza? skąd pochodzę? czego doświadczyłam w poprzednich wcieleniach? dlaczego cierpię na daną chorobę? dlaczego spotyka mnie takie a takie zdarzenie? skąd to wynika? (pozostają tylko przebłyski, i, głównie, domysły, przeczucia, "sny") - a chcesz mi udowodnić, że to w niczym nie przeszkadza żywić wiary, bo to już jest czysta wiara - że masz wiedzę na temat czegokolwiek, co wykracza poza samą Ciebie?(czyli na temat istot, aniołów i ich intencji wobec człowieka)

 

Wracając do istot. Taka myśl: bo one 'wydają mi się dobre', czuję, że są dobre. Ale przecież czuję tylko i jedynie przez swoje ograniczenia, które są doskonałym obszarem manipulacji, o jakim pisałam wcześniej. Jeżeli istota jest wysoko rozwinięta, na pewno bez przeszkód potrafi zmanipulować odczuciami i wrażeniami człowieka.

 

Gdy pisałam o systemie przekonań, zupełnie nie myślałam o wierze, i nie mieszam w to wiary w żaden sposób. System przekonań to wszystko to, co przejmujemy żyjąc w materii,to takie okulary, które dostajemy na dzień dobry i przez pryzmat których patrzymy. Nawet na WIEDZĘ patrzysz przez swój pryzmat przekonań. Dlatego nie jest właściwe zestawienie: system przekonań=wiara : wiedza . Raczej wiara i wiedza, poznawanie, badanie, doświadczanie, rozczarowanie, ocena, złudzenia, prawda, odwaga, cnota - WSZYSTKO dociera do Ciebie poprzez Twój system przekonań, jest on intergralną częścią Ciebie. Jest systemem, rządzi się swoimi prawami, i dlatego istota o wysokim poziomie rozwoju, która łatwo może "przejrzeć", na jakie bodźce jesteś wrażliwa, a jakie odrzucasz jako nieczyste, może bez problemu dopasować się do Twojego "wzoru", czyli harmonijnego z Twoim systemem przekonań...

 

Piszesz, Nereido: "Wierzę, że moja ochrona jest dobra. Gdybym się dowiedziała, że chroni mnie jakiś Upadły Anioł, to nie zaczęłabym panikować. Skoro by mnie chronił, to czy znaczyłoby to, że ta ochrona jest zła, a może jeszcze lepiej - pozorna? Nie jest dla mnie tak bardzo ważne KTO, ale sam fakt ŻE KTOŚ.

Nie wchodzę w żadne świadome układy z istotami, których pochodzenia i intencji nie mogę być pewna. Nie prowadzę żadnych monologów tudzież dyskusji. Jak tylko mogę nie mieszam się z mrokiem."

 

Upadły Anioł, który chroni... hmm.. trąca poezją modernistyczną, zły ale jednak ten dobry. Odszedł od Światła, ale w końcu chce się na coś przydać, naprawić wyrządzone zło, względnie po prostu poczuć, że komuś jest potrzebny... Piszę uczciwie, mnie to nie przekonuje. To, że nie widzę, że ktoś odwala sobie dzięki mnie jakąś brudną robotę, nie zmienia faktu, że akceptuję ten stan tylko z powodu własnej niewiedzy. Charakterystyczna jest postawa ludzi zajmujących się świadomą "kreacją w astralu", że z jednej strony tak bardzo troszczą się o swój rozwój, a z drugiej nie mając pełnej wiedzy, poprzestają na - BARDZO NIEBEZPIECZNYCH DLA ICH DUSZY, I BARDZO OGRANICZAJĄCYCH - półśrodkach, co w efekcie prowadzi do tego, że koegzystują sobie w "pełnej harmonii" z aniołami i bytami...

 

I jeszcze jedno - jak napisałam wyżej, mamy tak ubogą, przerażająco ubogą wiedzę na temat samych siebie. W jaki niby sposób mamy ocenić, czy aby coś nam nie szkodzi? Że jakaś istota, która tak rzekomo nam pomaga, faktycznie nam pomaga? Bo jeśli moje ograniczenia powodują, że widzę tylko wierzchołek góry lodowej swojej egzystencji, to skąd mogę mieć pewność, że pod tym wszystkim, czego nie widzę, a gdzie leżą wielkie skarby duszy, które każdy z nas pragnie stopniowo "odsłaniać" - nie trwa w najlepsze "wyżerka" z moich zapasów? Zamiast samemu to odsłaniać, pozwalam w najlepsze harcować istotom, których natura jedynie mi się JAWI jako "jakaś" - dobra, godna zaufania, przepełniona miłością...

 

Podsumowując Twoje zdanie, Nereido - jeżeli zadowala Cię sama świadomość, że "ktoś Cię chroni", i przechodzisz nad tym do porządku dziennego, bo nie śnią Ci się koszmary i nie masz wysypki, to chyba lekko nieodpowiedzialne podejście? Wiem, pisałaś już wielokrotnie, że nie przyzywasz istot, nie bawisz się w ten sposób i głównie polegasz na sobie - to co napisałaś nie jest więc w żadnym stopniu "atakiem" czy czymś w tym rodzaju, a jedynie polemiką z samymi poglądami, które między sobą wymieniamy.

 

I trochę to też przestroga dla wszystkich "miłośników aniołków"...

 

Pozdrawiam! :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Zastanawia mnie tylko to, co napisałaś Nereido, że dusza się nie rozwija i rozwijać się nie musi. Chętnie zapoznałabym się z tym, jak to rozumiesz, ale tak dokładnie, nie po łebkach i w jednym zdaniu, choć niestety to nie miejsce na takie rozmowy.

 

Napisałaś: "Człowiek w materii poprzez doświadczenia odkrywa co, gdzie i jak, choć jego dusza doskonale to wie. To kwestia przebudzenia świadomości w tej materii. Dusza się nie rozwija, tylko zbiera doświadczenia."

- a czym to się różni od rozwoju? poniekąd rozumiem mgliście, co masz na myśli - że dusza jest pełnią w samej swojej istocie, a celem człowieka jest dotarcie poprzez wcielenia i rozwój do tej głębi, odłupanie wszelkiego betonu, który zasłania ową wiedzę duszy - ale zauważ, że ja piszę z punktu widzenia człowieka, który ma ten beton! Jeśli przemawia do Ciebie taka koncepcja - duszy jako już tej "pełnej", do której dopiero dochodzimy, to niestety, dopiero do tego dochodzimy i nie mamy jeszcze tej pełnej wiedzy, nie dysponujemy nią, z racji tego, że poprzez różne blokady nie możemy do tego sięgnąć.

 

 

Dusza nie rozwija się w takim sensie, że się nie zmienia, nie przekształca, nie zmienia w swojej formie.

Tak, jest pewną swoistą c a ł o ś c i ą.

 

 

 

Stąd też brak pełnej wiedzy na temat istot. Niech nawet dusza w swojej pełni ma 100% wiedzę na ich temat, na temat ich natury, ich intencji, sposobu ich działania i aktualnych podatności danego człowieka na nie - z poziomu tu i teraz nie mamy dostępu do tej wiedzy, po prostu!

 

 

Oczywiście, że nie mamy i mieć nie będziemy, bo jesteśmy ograniczeni przez materię. Może to być frustrujące, ale na tym polega nasza ziemska egzystencja.

 

 

Napisałaś, Nereido, także: "Ja cały czas się uczę (budzę). Czy to jednak znaczy, że nie mogę wiedzieć?"

 

Ja - z mojego względnego i niepełnego punktu widzenia - przejawiam przekonanie, że nie można wiedzieć. Zgadzamy się pewnie obie, że cała rzeczywistość materialna jest złudzeniem, iluzją (ta koncepcja przewija się przez takie systemy filozoficzne jak buddyzm, hinduizm, gnostycyzm) - wiedza na temat - choćby istot - wykracza poza ten obszar. Nam (istotom wcielonym) dane jest poznawać JEDYNIE poprzez to, co jest tu i teraz. Nie mamy nawet pełnego dostępu do pełnej wiedzy o sobie samych - ile lat ma moja dusza? skąd pochodzę? czego doświadczyłam w poprzednich wcieleniach? dlaczego cierpię na daną chorobę? dlaczego spotyka mnie takie a takie zdarzenie? skąd to wynika? (pozostają tylko przebłyski, i, głównie, domysły, przeczucia, "sny") - a chcesz mi udowodnić, że to w niczym nie przeszkadza żywić wiary, bo to już jest czysta wiara - że masz wiedzę na temat czegokolwiek, co wykracza poza samą Ciebie?(czyli na temat istot, aniołów i ich intencji wobec człowieka)

 

 

Pytając, czy nie mogę wiedzieć nie miałam na myśli wiedzy w kontekście Aniołów, demonów i innych bytów.

Na ich temat wiem tylko tyle, ile doświadczyłam, na ile miałam z nimi styczność.

Pytałam o wiedzę, taką czystą, nie wynikającą z doświadczeń, nie nabytą. Wiedzę z Wyższej Jaźni. Gdy masz wystarczająco solidny kontakt z Wyższą Jaźnią, to pewne rzeczy po prostu wiesz.

Ta wiedza nie wykracza poza mną samą, bo ja jestem swoją duszą i ona jest mną.

Teraz już rozumiesz co miałam na myśli? :)

 

Zgadzam się, że jako istoty ludzkie wiemy o sobie przerażająco mało. Nawet wiedza o poprzednich wcieleniach to tak naprawdę ułamek tego, co znajduje się w nad- i pod-świadomości.

 

 

Wracając do istot. Taka myśl: bo one 'wydają mi się dobre', czuję, że są dobre. Ale przecież czuję tylko i jedynie przez swoje ograniczenia, które są doskonałym obszarem manipulacji, o jakim pisałam wcześniej. Jeżeli istota jest wysoko rozwinięta, na pewno bez przeszkód potrafi zmanipulować odczuciami i wrażeniami człowieka.

 

 

Oczywiście, że tak. Czy ja twierdzę, że nie? :)

Ale ja mówię tylko o swoich odczuciach. To, że mogą być one złudne, to inna para kaloszy. Jesteśmy ograniczeni materią i w dużej mierze uśpieni. Mamy ograniczone pole manewru i mamy prawo się mylić.

,,Błądzić jest rzeczą ludzką". :_okok:

 

 

Gdy pisałam o systemie przekonań, zupełnie nie myślałam o wierze, i nie mieszam w to wiary w żaden sposób. System przekonań to wszystko to, co przejmujemy żyjąc w materii,to takie okulary, które dostajemy na dzień dobry i przez pryzmat których patrzymy. Nawet na WIEDZĘ patrzysz przez swój pryzmat przekonań. Dlatego nie jest właściwe zestawienie: system przekonań=wiara : wiedza . Raczej wiara i wiedza, poznawanie, badanie, doświadczanie, rozczarowanie, ocena, złudzenia, prawda, odwaga, cnota - WSZYSTKO dociera do Ciebie poprzez Twój system przekonań, jest on intergralną częścią Ciebie. Jest systemem, rządzi się swoimi prawami, i dlatego istota o wysokim poziomie rozwoju, która łatwo może "przejrzeć", na jakie bodźce jesteś wrażliwa, a jakie odrzucasz jako nieczyste, może bez problemu dopasować się do Twojego "wzoru", czyli harmonijnego z Twoim systemem przekonań...

 

 

O jaką wiedzę w sensie wiedzy mi chodzi już wytłumaczyłam.

 

Zadam Ci zatem pytanie... Czym są przekonania, jeśli nie wiarą?

 

 

Piszesz, Nereido: "Wierzę, że moja ochrona jest dobra. Gdybym się dowiedziała, że chroni mnie jakiś Upadły Anioł, to nie zaczęłabym panikować. Skoro by mnie chronił, to czy znaczyłoby to, że ta ochrona jest zła, a może jeszcze lepiej - pozorna? Nie jest dla mnie tak bardzo ważne KTO, ale sam fakt ŻE KTOŚ.

Nie wchodzę w żadne świadome układy z istotami, których pochodzenia i intencji nie mogę być pewna. Nie prowadzę żadnych monologów tudzież dyskusji. Jak tylko mogę nie mieszam się z mrokiem."

 

Upadły Anioł, który chroni... hmm.. trąca poezją modernistyczną, zły ale jednak ten dobry. Odszedł od Światła, ale w końcu chce się na coś przydać, naprawić wyrządzone zło, względnie po prostu poczuć, że komuś jest potrzebny... Piszę uczciwie, mnie to nie przekonuje. To, że nie widzę, że ktoś odwala sobie dzięki mnie jakąś brudną robotę, nie zmienia faktu, że akceptuję ten stan tylko z powodu własnej niewiedzy. Charakterystyczna jest postawa ludzi zajmujących się świadomą "kreacją w astralu", że z jednej strony tak bardzo troszczą się o swój rozwój, a z drugiej nie mając pełnej wiedzy, poprzestają na - BARDZO NIEBEZPIECZNYCH DLA ICH DUSZY, I BARDZO OGRANICZAJĄCYCH - półśrodkach, co w efekcie prowadzi do tego, że koegzystują sobie w "pełnej harmonii" z aniołami i bytami...

 

 

Jeśli chroniłby mnie Upadły Anioł, nie skategoryzowałabym go jako 'dobrego'. :)

On może zrobić jakiś 'dobry uczynek', nie znaczy to jednak, że sam jest dobry.

Tak samo jest ze 'złymi' ludźmi. Jak raz, dwa czy nawet dziesięć razy zrobią coś 'dobrego', to czy momentalnie stają się 'dobrzy'? Lub czy za takich możemy ich uważać?

 

 

I jeszcze jedno - jak napisałam wyżej, mamy tak ubogą, przerażająco ubogą wiedzę na temat samych siebie. W jaki niby sposób mamy ocenić, czy aby coś nam nie szkodzi? Że jakaś istota, która tak rzekomo nam pomaga, faktycznie nam pomaga? Bo jeśli moje ograniczenia powodują, że widzę tylko wierzchołek góry lodowej swojej egzystencji, to skąd mogę mieć pewność, że pod tym wszystkim, czego nie widzę, a gdzie leżą wielkie skarby duszy, które każdy z nas pragnie stopniowo "odsłaniać" - nie trwa w najlepsze "wyżerka" z moich zapasów? Zamiast samemu to odsłaniać, pozwalam w najlepsze harcować istotom, których natura jedynie mi się JAWI jako "jakaś" - dobra, godna zaufania, przepełniona miłością...

 

 

Nie możesz mieć pewność odnośnie niczego poza wiedzą, która pochodzi z wnętrza.

Wszystko inne może wydawać się iluzją i w dużej mierze nią jest.

 

Z drugiej strony, sama możesz odczuć czy coś Ci bardziej pomaga, czy szkodzi. Prędzej czy później możesz to zweryfikować. A jeśli twierdzisz, że nie możesz, to nie proś o pomoc nikogo. Tak jest najbezpieczniej. :)

 

 

Podsumowując Twoje zdanie, Nereido - jeżeli zadowala Cię sama świadomość, że "ktoś Cię chroni", i przechodzisz nad tym do porządku dziennego, bo nie śnią Ci się koszmary i nie masz wysypki, to chyba lekko nieodpowiedzialne podejście? Wiem, pisałaś już wielokrotnie, że nie przyzywasz istot, nie bawisz się w ten sposób i głównie polegasz na sobie - to co napisałaś nie jest więc w żadnym stopniu "atakiem" czy czymś w tym rodzaju, a jedynie polemiką z samymi poglądami, które między sobą wymieniamy.

 

 

Nie, nie zadowala mnie ta świadomość. Po prostu z perspektywy mojego 'czucia' mam ochronę z góry, chociaż przede wszystkim muszę radzić sobie sama.

Najważniejsze jest, aby ufać przede wszystkim sobie samemu. Bo w nas jest ta siła i moc, której potrzebujemy, a której niepotrzebnie tak często szukamy na zewnątrz.

 

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zadam Ci zatem pytanie... Czym są przekonania, jeśli nie wiarą?"

 

System przekonań - w tym rozumieniu, o jakim piszę - zawiera w sobie wiarę, ale nią nie jest. Wiara także wpływa chociażby na to, o czym rozmawiamy, ale przejawia się poprzez dany system przekonań. Jeżeli ten temat ma prowadzić do wzajemnej kłótni o pojęcia (czego nie znoszę, bo i tak wszystko jest metaforami), to w takim razie ustalmy jeden punkt widzenia, mniejsza o nazwy. Jeżeli wyobrazimy sobie, że na chwilę możemy spojrzeć z punktu naszej "pełnej duszy", wewnętrznej istoty, poprzysłanianej naszymi blokadami i wszelkim innym betonem, trzymającym ją w materii - zobaczymy pełno zniekształceń co do tego, jak postrzegamy świat "tu i teraz", w materii. Ja to zniekształcenie nazywam systemem przekonań, jeżeli Ty Nereido preferujesz pojęcie "wiara", niech tak będzie. Chodzi o problem, nie o nazwę.

Ja dlatego unikam słowa wiara, bowiem zmiany postrzegania dotyczą także czegoś tak ścisłego jak fizyka i matematyka. Te przykłady najlepiej obrazują fakt, jak nauka zmienia swoje oblicze w zależności od tego, jak zmienia się system przekonań kolejnych epok. Możesz patrzeć na lód jako na twardą, spójną bryłę podobną do kamienia i dopóki jej nie ogrzejesz, nie dowiesz się, że jest tym samym co woda. Możesz to nazywać "wiarą": bryła lodu to kamień. Ja nazywam to systemem przekonań.

 

I chyba już wszystko jasne :) Pozdrawiam! i cieszę się, że w sumie po "bojach słownych" doszłyśmy do pewnych uzgodnionych sądów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upadłe Anioły faktycznie potrafią kogoś ochronić lub chronić. Nie zapominajmy, że jest ich wiele i nie każdy upadł z nienawiści do Boga czy kogoś tam. Upadły Anioł jest nadal Upadły Aniołem jeśli nie chce powrócić do światła ani się zrehabilitować. Jeśli już takowa istota kogoś chroni lub ochrania bez wchodzenia z nią w pakt to najprawdopodobniej ma w tym jakiś cel. Niekoniecznie związany z osobą ochranianą lub ostrzeżoną. Może to być np. związane z tym, że jakiś koleś spieprzył (sory za słowo lecz jest idealne do omawianej sytuacji) umowę, którą z nimi zawiązał.

Ktoś wspominał o śpiewie chórów. I Upadli Aniołowie i Aniołowie Światła pięknie śpiewają. Więc zgodzę się ze stwierdzeniem, że śpiew nie może być wyznacznikiem czy mamy do czynienia z dobrym lub złym bytem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninsig, jak widzisz jest to tylko nazewnictwo, ale istotne jest to, że w zasadzie chodzi nam o to samo, tylko ubrałyśmy to w inne słowa. ;)

 

Jednak mam wrażenie, może mylne, że traktujesz słowo wiara jako coś stałego i niepodważalnego, jakby nie dało się go zmienić. Inaczej jest, wg Ciebie, ze słowem przekonania. Te mogą się zmieniać. :_okok:

 

Haha, myślę, że nie mamy się co tutaj motać w nazewnictwie.

Czy wiara czy przekonania(co, wg mnie, jest w zasadzie tym samym - przekonania opierają się na wierze; nie byłabym o czymś przekonana, gdybym nie wierzyła lub nie wiedziała) - mogą one się zmieniać i zanikać.

 

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

AoiMizu, masz bardzo specyficzne podejście do istot. Czytałam Twoje wcześniejsze wypowiedzi na tym wątku i jestem pod wrażeniem. Niestety, negatywnym. Widzę, że jestem głosem silnie "anty" w całej tej "debacie", ale myślę, że trochę dystansu przyda się wszystkim forumowiczom. Twoje przygody z istotami napwają mnie dreszczem, ale nieprzyjemnym. Zwłaszcza Twoje przekonanie, że przychodzą do Ciebie istoty Światła. Na pewno pomagają Ci w "rozwoju". Zawierają z Tobą fantastyczny układ: Ty i "Twój przewodnik"... tylko jestem ciekawa, w jakim stopniu dochodzi do manipulacji Twoją osobą poza Twoją świadomością(to co masz zablokowane, a czego nie jesteś w stanie zobaczyć z racji istoty, która blokuje Ci do tego dostęp). Tak jak napisałam wyżej, osoby świadomie "podróżujące po astralu", za pomocą przeróżnych technik, są najbardziej narażone na coś takiego. I niestety, głód człowieka, aby przeżyć coś niezwykłego jest pierwszym zaproszeniem takich "świetlanych przyjaciół" do tego, aby się ukazali i dali DOWÓD, ŻE NAPRAWDĘ ISTNIEJĄ I NAPRAWDĘ NAMI SIĘ OPIEKUJĄ.

Wszystko to, co możemy spotkać w horrorach o egzorcyzmach, na obrazach o treści religijnej, w pismach świętych i innych, asymilowanych i modyfikowanych przez wieki przez różne kultury (i ich systemy przekonań tudzież wierzenia, o czym pisałam powyżej) - jest prawdą mniej niż połowiczną. Szufladkowanie świata astralnego z poziomu naszej (niestety, mocno ograniczającej) materii, przy niemal całkowicie zablokowanym potencjale wejrzenia w "zasób wiedzy" na temat wszechświata, jest tak żenująco naiwne! "I Upadli Aniołowie i Aniołowie Światła pięknie śpiewają. " - czym jest śpiew? Czym, jeśli nie czynnością, która w rzeczywistości dostępnej naszym (ograniczonym) zmysłom jest dana tylko człowiekowi? Dlaczego nie widzimy przyjacielskich aniołów jako pełzającą ektoplazmę bez rączek i nóżek? Albo zielone małe biegające kreciki? Przepraszam za cynizm, ale... to tak, jakby oczekiwać, że coś, co nie ma materialnego kształtu, ani właściwości ograniczonych ziemskimi prawami, ma "ziemskie umiejętności". Dlaczego nie mówi się, że anioły pięknie mówią tylko mową wiązaną?

 

Jeśli ktoś głosi teorię: "Ten "anioł" mi pomaga, może nie być wcale dobry" - to ograniczone podejście nakierowane tylko na doraźne korzyści. I to korzyści zauważalne jedynie przez świadomość - maleńki, doraźny punkcik na niezbadanym [dla nas samych] oceanie naszej prawdziwej istoty.

 

Zastanawianie się, jaki kontrakt i jakie nieszczęście sprowadza istotę do naszej materialnej rzeczywistości jest jeszcze bardziej absuradalne, bo opiera się na złudzeniu, że "pertraktacje" odbywają się jedynie na poziomie świadomości... a tak nie jest (choć niestety, bardzo niewiele osób jest w stanie to zauważyć). "Wolna wola" - owszem, jak najbardziej, ale to, jakie gotowe "arkusze umów i kontraktów" mamy pochowane tam, gdzie nie możemy wejrzeć - a gdzie aniołek potrafi!! - jest już sprawą naszego zasyfionego wnętrza, którego taka interesowna istota na pewno nie pomoże sprzątnąć.

 

 

I odnosząc się jeszcze tylko do historii przytoczonych wcześniej - naprawdę potrzebujesz pomocy aniołów, aby odnaleźć zagubiony klucz, albo kartę z talii? Aż tak daleko posunięta jest Twoja bezradność, że nawet w świecie materii potrzebujesz "przewodników duchowych"? Jeżeli nawet w takich przypadkach odczuwasz potrzebę "zawezwania pomocy", tym bardziej zastanów się nad SWOJĄ drogą życia, a nie kierujesz się "inspiracjami"... "aniołów"...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie zagląda... podpatruję... czytam... i stwierdzam, że Ninsig jako jedna z nielicznych wie o co faktycznie chodzi w związku z istotami (nieważne czy świetlanymi czy ciemnymi).

 

Brawo Ninsig, kawał dobrej roboty:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świadomie miałam do czynienia z różnymi energiami, ale tylko co do jednego przypadku jestem pewna, że widziałam Anioła. :)

Jak pewnego razu pojawiła się przy mnie jakaś wielka negatywna energia i poprosiłam o pomoc Aniołów Niebieskiego Promienia, to przyznam, nie wiem czy to akurat one odgoniły 'intruza'. :)

Także faktycznie tutaj należy uważać z 'osądami'.

 

Ninsig, podziwiam za wiedzę w tej materii. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to czuję się zaszczycony tym, że ktoś twierdzi, że jestem conocnym podróżnikiem po świecie astralnym i robię to świadomie. Bo tak się składa, że od roku próbuję się tego nauczyć, lecz mi to nie wychodzi poza paroma przypadkami. Jakoś żadna technika mi nie pomaga.

 

Ech. Wierz mi zdecydowana większość moich doświadczeń z Upadlymi Aniołami (choć też z drugiej strony nie tak wielka) nie wynika ani z mojej głupoty ani z mojej prośby o takie doświadczenia. Czy nam się to podoba czy nie są na tym świecie (materialnym planie) osoby, które bardzo chętnie naślą na nas demona lub energię (czar) by nas pozbawić życia itp.

 

Jeśli chodzi o moich Opiekunów Duchowych to w ich obecności czuję się bezpiecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim nie twierdziłam w żadnym wypadku, że AoiMizu jesteś "conocnym podróżnikiem po świecie astralnym". Napisałam jedynie "osoby świadomie 'podróżujące po astralu'". Przepraszam za niedprecyzowanie w tym konkretnym poście (pisałam o tym wcześniej w tym temacie) - mam na myśli ogólnie ludzi, którzy świadomie PRAGNĄ SIĘ ZNALEŹĆ W ASTRALU. Niezależnie, na ile im to skutecznie wychodzi. Tak jakby samo próbowanie, zwłaszcza bez pełnej wiedzy na temat zagrożeń, ale z uporem i determinacją, już gwarantowało bezpieczeństwo! Nie wiem, poprzez jakie praktyki chcesz się do owega "astralu" dostać (świadomie, bo nieświadomość nie ma z tym problemów) - ale sam fakt, że CHCESZ, powoduje, że już wchodzisz na tę drogę. A może nie udaje Ci się... właśnie przez istoty? Może blokują Twoje wejście w ten stan, tak jak było ze mną, gdy chciałam wejść w stan "pseudomedytacji", abym mogła w skupieniu i koncentracji wizualizować? Ja również wtedy nie odnosiłam żadnych rezultatów, a przyczyna w dużej mierze tkwiła poza moją osobą.

 

Piszesz: "Czy nam się to podoba czy nie są na tym świecie (materialnym planie) osoby, które bardzo chętnie naślą na nas demona lub energię (czar) by nas pozbawić życia itp". Zgadzam się z tym, jednak nie o tym jest ten wątek. Część dręczących nas istot jest faktycznie nasłana. Ale my tu rozmawiamy o "aniołkach". Interesownych "przyjaciołach", którzy za kilka wskazówek z najpłytszego poziomu, który samodzielnie możesz doskonale badać, czyli poziomu materii (wręcz doskonały przykład z zagubionymi przedmiotami) okradają człowieka (duszę) z prawdziwych skarbów, których świadomie niestety nie potrafi zauważyć i trwa w naiwnym "otumanieniu".

Oczywiście te wskazówki mogą dotyczyć również innych spraw, bo bynajmniej - ani inteligencji, ani wiedzy na temat wszechświata, ani mocy tym istotom nie odmawiam. Ale "rozwój" pod nadzorem takich aniołków to zawsze kradzież, tylko jesteśmy w stanie dostrzec jedynie kradzież w tych miejscach, w których mamy "zapalone światło", które potrafimy zobaczyć. Więc "rozwój" zostaje sprowadzony do wymiaru interesu, w którym to my jesteśmy oszukiwani.

I tych właśnie "chętnych pomocników, przyjaciół" zapraszamy sobie sami - choć przecież prawie nigdy świadomie...- co jednak ważne, wtedy właśnie przyjmują tę postać "dobrych doradców". Skąd płynie pragnienie, aby "poprosić o pomoc"? Płynie z jednego z bardziej pesymistycznych odczuć, jakiego doświadcza człowiek - bezsilności. Pragniemy pomocy, jesteśmy w tym interesowni. Wymuszamy. I pomoc przychodzi, ale jak często jest to samo światło? Czy światło żeruje na negatywnych emocjach??

 

Piszesz, AoiMizu: "Jeśli chodzi o moich Opiekunów Duchowych to w ich obecności czuję się bezpiecznie. "

Poczucie bezpieczeństwa to ważna sprawa. Szkoda tylko, że człowiek, aby czuć się bezpiecznie z samym sobą, potrzebuje wsparcia z zewnątrz.

 

Większość osób pisze, że nie przywołuje istot ciemnych. Że chcą mieć kontakt tylko z tymi ze Światła. Niestety, na tym polega paradoks zagubionego w swoich iluzjach człowieka, że łatwo nas oszukać, a istoty ze Światła nie potrzebują się manifestować, naprawdę. Dlaczego człowiek, który zaczyna pracować ze sobą, chce koniecznie tego doświadczać namacalnie i tak wielką wagę przywiązuje do tego, aby "coś się zadziało"? "Coś dało znak"? Dlaczego właśnie wtedy czuje tak wielką potrzebę kontaktu z "przewodnikiem, który mu powie", "który go nauczy"...? I najważniejsze, dlaczego tak bardzo domaga się obecności "czegoś"? I gdy to coś się pojawi, dlaczego tak łatwo nas urzec? Dlaczego nikt nie zastanowi się - kurka, w cholerę tych istot, niby czego ta ode mnie chce? Po co stara się na mnie wpłynąć? Że to jest doświadczenie szczególne, nie wątpię, ale dlaczego od razu to przekonanie, że skoro "samo przyszło, pokazało się, odezwało, dotknęło, emanowało" itd... już jest dobre??? Gdyby chciało mi pomóc, nie obijałoby się w materii, tylko robiło dyskretnie co należy, jak serce, które bezustannie bije, ale nie domaga się od nas uwagi!

 

Z mojego doświadczenia zauważyłam, że zainteresowania z naszej strony domagają się tylko "nieczyste" istoty. Czy to znaczy, że to, co jasne, ma totalnie w nosie, co się ze mną dzieje? Oczywiście, że nie! Za dużo wydarzeń, "znaków", przełomów, aby tak twierdzić. Wszystko dynamicznie się zmienia, ale bez wchodzenia w to "istot", manifestowania się w jakiejkolwiek postaci. Myślę, że ci "właściwi" działają sobie na swoich stanowiskach i jest ok. To te niefajne chcą być zauważone, choćby dlatego, że w ten sposób, gdy przedrą się do świadomości, można doskonale narobić komuś bałaganu... (Oczywiście, co pisałam wielokrotnie, świadomość to i tak pikuś, bo większość rozgrywa się na obszarach nieświadomych...)

 

Pozdrawiam serdecznie! Nereido, JakubieS, Bagheero, bardzo dziękuję za wsparcie i uwagi podnoszące na duchu!! :-) :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak, Ninsiqu dobrze prawi doradzając dystans i uwagę w sprawach duchowych. Szczególnie narażone na manipulację są osoby, które pragną szybko wskoczyć na wyższy poziom duchowy, co nagle to po diable.

I to prawda, że chętniej manifestują się Istoty które raczej powodują naszą regresję niż rozwój, pokazują się, przemawiają, aby tylko się uwiarygodnić, Istoty Jasne są subtelniejsze i cichsze.

Balansujemy na krawędzi.

Dobrze jest współpracować z Anielskimi kartami, które mają w swojej talii także anioły mroku, sprawdzać swój system energetyczny na wszelakie sposoby żeby zobaczyć co gdzie nam sie poprzyczepiało, ufac nie tylko temu co się słyszy we śnie, co sie widzi w astralu, ale także "sprawdzać to" tutaj, w świecie materii, wszelkimi możliwymi sposobami. Nie dać z siebie zrobić marionetki, bo o to bardzo łatwo w naszej ciężkiej rzeczywistości, gdzie świadomość ograniczona jest... do 3 wymiarów, a Istoty z wyższych wymiarów mogą sobie wpływać na nas porzez zupełnie nieznane nam kanały i tam, na nich nami manipulować.

Zabezpieczenie, ochrona jest niezwykle ważna, świadome stawianie każdego kroku. Zagrażają nam przecież nie tylko istoty z innych wymiarów, ale także inni ludzie, którzy zakładają na nas sieci, wiążą nas ze sobą różnymi łączami, robią to nieświadomie, często powodowani tym, czego wymagają od nich istoty, które się do nich przyssały.

Ale równocześnie nie zapominajmy, że nie wszystko chce nam wyrządzić krzywdę. Owszem, wszędzie na ziemi toczony jest bój o energię. Każdy chce jej miec jak najwięcej, rośliny lgną do światła, zwierzęta biorą ją od innych zwierząt, zjadając się nawzajem, ludzie biorą ją od siebie, przywłaszczają poprzez dominację, agresję, gwałt, władzę, wzbudzanie strachu, ale im głębszy następuje rozwój istoty, tym dąży ona do pobierania wyżej wibrujacej energii a takze to kumulowania i do wysyłania w kosmos wyżej wibrującej energii. A energia wyżej wibrujaca nie opiera się ani na strachu, ani na agresji ani na władzy, a na Miłości. I głęboko wierzę że wyżej rozwinięte istoty, które dotarły już do poziomów wyższych niż 4 - poziom miłości bezinteresownej, nie będą nami manipulowac po to, aby się nami najeść, a po co się nami zajmuja? zapytamy.

A po co istnieją na ziemi uzdrowiciele, szamani, po co istnieją dobrzy ludzie, mędrcy, przewodnicy religijni, duchowi,

czy oni wszyscy czegoś od nas pragną?

ja mimo wszystko wierzę, że każda istota dąży do doskonałości, bo każda istota jest cześcią Boga, który na im wyższym poziomie rozwoju się znajduje, tym lepiej rozumie że jest Bogiem, który się podzielił i dąży do ponownego zjednoczenia. I to ponowne zjednoczenie staje się czymś istotnym i pięknym. Staje się ono dla takiej isototy misją, którą ona, udając się do niższych wymiarów typu ziemia, stara się wypełniać. W czystości intencji. Poprzez rozwój, poprzez miłość, poprzez działanie na wyższych poziomach, poprzez działanie bazujące na podświadomości istot niżyszych, co wcale nie musi oznaczać niczego negatywnego. Bo jak inaczej działać na zamknięte w 3 wymiarach istoty?

Bądźmy ostrożni, ale nie popadajmy w paranoję.

Bo bieguny są dwa.

Ja w to wierzę, bo inaczej nie mogę,

ja to wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gusherro, przeczytaj proszę jeszcze raz uważnie to, co napisałam w jednym z wcześniejszych postów. Podaję tylko przykłady z własnego życia, aby nie przytaczać tutaj historii osób trzecich. Sądzę, że są one jednak dosyć bogate, a na pewno wystarczające, aby stanowić dobrą ilustrację dla osób, głoszących swoje opinie na tym forum.

 

Opisałam historię, gdy podczas pracy w energii miłości, która mnie otaczała i przenikała, pojawiły się w niej istoty. Po prostu. Gdy dzisiaj się nad tym zastanawiam, domyślam się, o co im chodziło – oczyszczałam negatywne energie z siebie (lęki i inne), i przyszły ją „zabrać”, prawdopodobnie po to, aby podesłać w tej formie kiedyś komuś innemu. Były dla mnie „miłe” i „pomagały” mi kontynuować pracę. Ale taka „współpraca” to nie współpraca, ponieważ załatwiane są interesy. Wypunktuję jeszcze raz fakty, które, mam wrażenie, zupełnie nie potrafią się przebić do świadomości osób czytających moje posty:

1.ZNAJDOWAŁAM SIĘ W ENERGII MIŁOŚCI.

2.BYŁA TO CZYSTA MIŁOŚĆ, PONIEWAŻ ODCZUWAŁAM FAKTYCZNE REZULTATY ZMIAN (nie pierwszy raz zresztą). Z tą formą pracy duchowej nie mam większych problemów.

3.W MIŁOŚCI POJAWIŁY SIĘ ISTOTY, ABY ZAŁATWIĆ SWOJE INTERESY.

 

Powtórzę raz jeszcze: były tam istoty ciemne!!! Choć wyglądały pięknie i wszystko niemalże działo się idealnie!!! Ile osób, poza mną, doświadczyło czegoś takiego? Wiele, czytając Wasze posty, w tym lub innym kształcie. I to przekonanie, że to musi być dobre... Bo to była miłość, a ja odczuwałam wdzięczność... Owszem, my wysyłamy takie uczucia, ale największą naiwnością jest uważać, że to „zniechęca, odpycha, przeraża” istoty ciemne. Widzimy tylko ułamek ze swojej istoty. Gdybym wówczas w 100%, w całej swojej pełni, była przepełniona miłością, to zgadzam się, istoty nie znalazłyby „haka”, aby w jakiś sposób „przedrzeć” się i zamanifestować się przede mną w taki sposób. Niestety, ja, tak jak zapewne wszyscy z nas na tym forum, dostrzegam jedynie wycinek samej siebie. W tym wycinku trwałam przepełniona miłością, ale istoty mają do dyspozycji całą niedostrzeganą przeze mnie moją osobę i zawierają „układ o wejściu” nie z moją świadomością przepełnioną „tu i teraz” uczuciem miłości, ale z niedostrzeganą przeze mnie sferą, w której zalega, niestety, brud i ciemność...

A to, jak potem świadomość, zmanipulowana przez bystre „aniołki”, to postrzega, to tylko gra umysłu...

 

Gusherro, cieszę się, że dosyć obszernie napisałaś, jak Ty postrzegasz istoty, i swoją koncepcję. Ale przemyśl ją jeszcze raz dokładnie. Postaram się wyjaśnić Ci, gdzie, wg mnie, leżą rażące niekonsekwencje Twojego sposoby myślenia, a tym samym pułapka, w którą sama się zapędzasz poprzez wniosek, że wszystkie istoty „powyżej poziomu 4”, cokolwiek przez to rozumiesz (jak rozumiem, wyżej niż człowiek, ale rozumiesz też przez to wyżej niż 4 czakram?) są już czyste i przepełnione chęcią bezinteresownej pomocy.

 

 

Piszesz, Gusherro, tak: „A energia wyżej wibrujaca nie opiera się ani na strachu, ani na agresji ani na władzy, a na Miłości. I głęboko wierzę że wyżej rozwinięte istoty, które dotarły już do poziomów wyższych niż 4 - poziom miłości bezinteresownej, nie będą nami manipulowac po to, aby się nami najeść, a po co się nami zajmuja? zapytamy.

A po co istnieją na ziemi uzdrowiciele, szamani, po co istnieją dobrzy ludzie, mędrcy, przewodnicy religijni, duchowi,

czy oni wszyscy czegoś od nas pragną?

ja mimo wszystko wierzę, że każda istota dąży do doskonałości, bo każda istota jest cześcią Boga, który na im wyższym poziomie rozwoju się znajduje, tym lepiej rozumie że jest Bogiem, który się podzielił i dąży do ponownego zjednoczenia. I to ponowne zjednoczenie staje się czymś istotnym i pięknym. Staje się ono dla takiej isototy misją, którą ona, udając się do niższych wymiarów typu ziemia, stara się wypełniać. W czystości intencji. Poprzez rozwój, poprzez miłość, poprzez działanie na wyższych poziomach, poprzez działanie bazujące na podświadomości istot niżyszych, co wcale nie musi oznaczać niczego negatywnego. Bo jak inaczej działać na zamknięte w 3 wymiarach istoty?”

 

Więc najpierw zastanów się, kim jest człowiek w swojej istocie? Jest istotą duchową, prawda? Stać go na miłość, wdzięczność, radość, ale też niechęć i złość. Każdy z tych stanów to także pewna wibracja, zgadza się? Więc czysta miłość ma najwyższą wibrację, stany negatywne bazują na najniższych wibracjach, tak?

 

Ale też mówi się, że materia jest najniższą wibracją. Jest wibracją tak niską, że aby krzesło się przewróciło, trzeba zadziałać na nie siłą. A więc tylko nieliczni, o których teraz nie rozmawiamy, potrafią rządzić materią za pomocą woli. Generalnie, w naszym codziennym życiu, jest to niemożliwe. Nie potrafimy przesunąć krzesła tylko siłą woli.

 

I teraz pomyśl sobie o wszystkim, co Cię otacza w materii. Przedmioty, minerały, rośliny, zwierzęta, i ludzie. Każdy kolejny poziom jest w stanie więcej odczuwać, prawda? Rośliny podobno też czują strach, są połączone wzajemnymi więziami, o których człowiek ma wciąż tylko blade pojęcie. Zwierzęta – tym nie odmawiamy odczuwania stanów psychicznych, a coraz więcej ludzi jest skłonnych uważać, że są zdolne do odczuwania prawdziwej miłości. No i ludzie. Wszystko to, przypomnę, istnieje obok siebie, w materii. W jednej rzeczywistości materialnej!! Tak wiele tak przeróżnych poziomów wibracji!! Czy uważasz, że na Ziemi nie można czuć pełnej miłości? Że kiedy jej doświadczysz, wibracja będzie tak wysoka, że nagle przeniesiesz się na wyższy poziom? Teraz popatrz na przestrzeń swojego życia, na przestrzeń jednego dnia – ile stanów doświadczyłaś? Jak szybko jesteś w stanie w sytuacji nagłej ulgi osiągnąć przepełniającą Cię wdzięczność? Albo jak szybko jesteś w stanie wpaść w złość, gdy coś silnie wytrąci Cię z równowagi? Oczywiście, wszystko to są tylko wibracje pewnej skali, zgadzam się. Powiedzmy, pewien zakres, który nasze „odbiorniki” (ciała) są w stanie przeżyć i rejestrować. Ale zastanów się drogą analogii – skoro Ty jedna masz prawo do odczuwania wszystkich tych doznań, dlaczego odmawiasz tego istotom niewcielonym? Dlaczego dzielisz kosmos na „poniżej człowieka” – złe , „powyżej człowieka” – dobre? Przecież gdy oceniasz świat materialny wokół Ciebie, nie stosujesz tego kryterium. To Ty sama wybierasz, czy (na skali ludzkiego organizmu) będziesz egzystowała na poziomie „frustracja” czy też „wdzięczność i radość”.

 

WNIOSEK – wszystkie te byty: rośliny, zwierzęta, ludzie, są bytami DUCHOWYMI. I egzystują w materii. Po prostu materia jest drogą rozwoju, a nie poziomem rozwoju duchowego, na jakim jesteś!

 

Ty masz z tego poziomu prawo do rozwoju w astralu, byty astralne mają prawo pojawiać się w świecie materialnym, choć każdy – póki co – przynależy do „dwóch różnych światów”.

 

Teraz pomyśl sobie, że jesteś wysoko rozwiniętą istotą. To nie Twoje wibracje są za wysokie jako takie, ale zakres jest dużo szerszy. Wcielona istota musi przystosować się do praw obowiązujących w materii, więc musi ograniczyć swój zakres. Dzięki temu jest ograniczona materią, ale też może materialnie doświadczać, dzięki czemu ma szansę „szybciej przerobić” pewne rzeczy. Istota niewcielona jest dużo bardziej „rozproszona”, trudno jej z tego stanu wykonywać akcję, z którą spotka się szybka reakcja (spróbuj samą wolą przesunąć krzesło). Dlatego istoty niewcielone mieszając się w świat materii głównie ograniczają się do INSPIRACJI. Niestety, zwykle tej nastawionej na ICH WŁASNY interes.

 

Jest pełno istot „powyżej człowieka”, które niestety zagarniają dla siebie, wysługując się materią i istotami wcielonymi. Czysta miłość chroni przed takim aniołkiem, ale nikt z nas nie jest w stanie stworzyć sobie z niej pełnej, kompletnej tarczy naszej istoty, ponieważ nie widzimy w pełni samych siebie.

 

I zdecydowanie zamiast: „Bądźmy ostrożni, ale nie popadajmy w paranoję.”, proponuję: „Bądźmy ostrożni i polegajmy tylko na sobie”. Niewiedza nie usprawiedliwia błędów, jakie popełniamy, niestety. To prawo działa równie skutecznie w świecie materialnym, jak i nie tylko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci serdecznie za tę długą wypowiedź, przeczytałam ją dwa razy.

Zgadza się, że materia jest drogą rozwoju, a nie poziomem rozwoju duchowego, jednak to, jako co się wcielisz, mówi w jakiś sposób o poziomie rozwoju, na którym się znajdujesz. Watpię aby istota wysoko rozwinięta inkarnowała jako minerał, ponieważ doświadczenia z pola doświadczen kamienia są już dla niej zbyt proste, zbyt ograniczone, są dla niej nieprzydatne na poziomie rozwoju na którym się znajduje. Więc w pewnym stopniu forma, jaką przybieramy, świadczy o poziomie rozwoju, na jakim się znajdujemy. Oczywiście, istota wysoko rozwinięta (na + lub na -) może inkarnować się w ludzkiej postaci po to, aby zmieniać losy tej planety, podciągać ją w rozwoju bądź cofać, przy czym nie należy zapominać, że każda istota przede wszystim ma na calu własny rozwój. I tu, istota wysoko rozwinięta ze strony swiatła, poprzez podnoszenie wibracji ziemi i iludzkich istot, sama także zdobywa pewną umiejętność i tzw. plusiki na własnym wykresie rozwoju. Z tym, że wg mnie i wg tego, co obserwuję, rozwój duchowy przebiega wzdłuż lini egoizm - empatia. I tak, istota która znalazła się juz na wysokim poziomie rozwoju po stronie światła, nie pójdzie w nim dalej jeśli nie będzie przestrzegać pewnych zasad savoir vivru :) tzn. nie osiągnie kolejnego poziomu rozwoju, jeśli będzie działać z bieguna cienia. Wtedy zacznie się cofać. Skoro tylko coraz pełniej wypełniając się miłością zliżamy się do Boga, istota taka, wysoko rozwinięta po stronie swiatła, nie będzie starała się działać z poziomu nie-miłości szkodząc innym, bo to spowoduje rysy na jej "życiorysie".

I tak, jak piszesz, że oczyszczając się, spalając np. blokady za pomocą Fioletowego Płomienia, kłebią sie wokół istoty, który te blokady łapią i cieszą się z nich, jestem w stanie to zaakceptować, choć raczej jestem zdania, że ta energia jest po prostu spalana. Ale że nigdy tego nie ujrzałam, nie poczułam ani w inny sposób nie doświadczyłam, to nie będę upierać się że tak nie jest.

Co do tego, że kazdy z nas przyleży do dwóch róznych światów, to wymiarów jest o wiele więcej niz dwa (jedni twierdzą że 9, inni, że 12) więc przyleżymy przynajmniej do kilku swiatów naraz, tak wiążę te wymiary z czakramami i z warstwami energii. Z niższych poziomów przychodzą do nas niżej rozwinięte istoty, np. z poziomu drugiego, pierwszego, trzeciego - niewcielone, ale także z 1,2,3 i 7 poziomu rozwoju w cieniu, czyli istoty wysoko rozwinięte, ale z bieguna cienia. Ja przynajmniej tak to widzę. Ponieważ musi istnieć równowaga. I twierdzę, że istota rozwinieta na wysokim poziomie światła nie bedzie w stanie, nawet chocby chciala dzialac na nasza niekorzysc, poniewaz znajdujac sie na pewnym poziomie nie potrafi juz tak dzialac. Wiem o tym, bo nieskromnie mowiac, obserwuje to po sobie, widzę że im glebiej zgadzasz sie na Światło, tym mniej w Tobie ciemnosci i nie jest juz ona do Twojej dyspozycji, nie mozesz robic juz pewnych rzeczy jak np. klamac, manipulowac, zabijac.

Światło też ogranicza. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym poziomem rozwoju, to tak i nie (mój punkt widzenia J). Wg mnie w rzeczywistości astralnej krążą istoty i byty od najniższych, najbardziej prymitywnych, po wysoko rozwinięte. I w kota też wciela się pewien byt, który się rozwija. Niestety, ja przynajmniej nie mam zielonego pojęcia, jaki jest poziom rozwoju owego bytu, wiem jedynie, że forma organiczna, jaką przyjął, pozwala mu jedynie na manifestowanie samego siebie w skali, która jest węższa niż skala organizmu zwanego człowiekiem. Na pewno na Ziemi jedynie człowiek dysponuje wyższą inteligencją i jest takim organizmem, który istotom pozwala na najszerszy zakres doświadczeń w rzeczywistości ziemskiej. Póki co więc w materii człowiek jest tym „najwyższym poziomem”. Więc cokolwiek chciałoby się wcielić na Ziemi, musi wcześniej przyjąć odpowiedni zakres wibracji, która jest właściwa dla tego organizmu i tej rzeczywistości, to jasne.

Istota, która jest niżej w rozwoju, nie ma tak szerokiej skali i dla niej przejawianie się jako człowiek jest niemożliwe. Ale istota, która jest wyżej...? Ja, choć podkreślam, to tylko moje zdanie, które opieram na swoich doświadczeniach, przygodach, refleksjach – uważam, że dla istoty, która jest wyżej, nie jest to przeszkoda nie do pokonania. Zarówno dla istot po stronie „ciemnej”, jak i tych jasnych. Zresztą, ja to widzę tak, im wyżej w rozwoju, tym silniejsza polaryzacja – ciemność jest ciemniejsza, światłość jest jaśniejsza, czyli im istoty wyżej, tym bardziej zdeklarowane. Zresztą, tak jak sama pisałaś – dwubiegunowość.

 

Rzecz i problem jednak w tym, że Ty zakładasz, że te istoty czyste i jasne tak chętnie wkraczają w życie człowieka i pokazują mu, jaką drogę ma obrać....

 

Generalnie nikt na tym forum (poza bardzo zagubionymi wyjątkami) nie chce zmierzać w stronę ciemności. Każdy chce iść do Światła. Ale zapytaj człowieka chorego, czy chce być chory? Nie chce, ale czy to już wystarczy, aby wyzdrowiał? Zrozumiał, co jest w nim nie tak? Powiedzieć – nie, ja tylko chcę pomocy czystych istot, bo zmierzam do Światła, to tak, jakby oczekiwać, że wyzdrowiejesz tylko dlatego, że tego chcesz – bez najmniejszego wniknięcia w przyczynę choroby.

Tylko że właśnie tak się niestety dzieje, że pełno jest ludzi, którzy niestety mają przy sobie pełno istot, i nie są to istoty bezinteresowne. Czy ktokolwiek z nich zaprosił je tam świadomie? tylko nieliczni, naprawdę nieliczni. Życie więc pokazuje, że tych istot dookoła nas jest zatrzęsienie, ale wszyscy pytają się o anioły... Zamiast skoncentrować się na samym sobie, na własnym rozsądku (też), na własnym potencjale, uciekają się do bytów, które ich poprowadzą za nich samych, dadzą im wskazówkę, znak, machną przed nim pierzastym skrzydełkiem...

 

Człowiek, będąc w materii, stanowi doskonałe „narzędzie” również dla tych, którzy tak jak prawdziwe czyste istoty są wysoko, ale czyste nie są. I to one, niestety, głównie angażują się w to, co dzieje się tutaj, na Ziemi. Nie dlatego, że czyste istoty odmawiają, mają w nosie itd... Po prostu dlatego, że każdy z nas, w jakimś jednym momencie, niedosięgłym dla nas teraz, podjął decyzję o tym, że będzie rozwijał się samodzielnie. Że będzie podążał własną drogą...

 

Na pewno istoty Światła nie są „zobowiązane” do świadczenia czegokolwiek. Mogą pomóc, ale nie odpowiadają za rozwój jednostki ani za to, w jaką stronę ona się skieruje. Skoro prawie wszystkie nasze kontakty z istotami mają wymiar podświadomy, co z tego, że nasza świadomość woła – „Przyjdź, czysty aniele”. Czysta istota, tak jak „kontraktowy interesant”, patrzy na nas jako na całość, i co tam widzi? że nasza podświadomość już się zbratała z „kontraktowymi” – a ponieważ WSZYSCY MAMY WOLNĄ WOLĘ (która jest pojęciem zdecydowanie szerszym niż świadomość), nie ma prawa ingerować, ponieważ ograniczyłoby to nasz rozwój i narzuciło obcą wolę na naszą.

 

Najwspanialsze jest to, że jedność przejawia się we wszystkim. Dlatego nie musimy się martwić, że nam się czysta istota nie pokazuje, że nie mamy z nią kontaktu itd. Jeśli tylko jesteśmy czyści od istot interesownych, wówczas nic nie zaburza przepływu naszej jedności z wszechświatem. Wtedy spokojnie możemy żyć w błogiej pewności, że nic nie zaburzy i nie zniekształci tego, co ma do nas dojść, wskazówek, które w przeróżny sposób do nas docierają.

 

I tylko jedna uwaga, co do tego, że Światło ogranicza... Zawsze masz wolny wybór. Możesz robić te rzeczy, chociaż one będą oddalały Cię od Światła. Por. upadek aniołów. W każdym momencie każdej chwili Twojego życia stoi przed Tobą wybór.

Pozdrawiam!

Edytowane przez Ninsig
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja myśle że anioły komunikują sie z nami na różne sposoby ja mialem kilka przypadków kontaktów z aniołem raz nawet anioł ukazał mi się we śnie i raz tez slyszalem glos aniola

od pewnego czasu też zaczeły sie komunikować za pomocą liczb

Miałem też kontakt z czymś przeciwnym do anioła

 

Jeśli to was interesuje moge opisac dokladnie moje kontakty z aniołami

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, tak, masz rację Ninsig, dobrze się Ciebie czyta.

Co do wolnego wyboru, słyszałam że prawo wolnej woli jest nasilniejszym prawem we wszechświecie. Także teoretycznie rzecz biorąc, masz rację, można się przekwalifikować, ale w praktyce trudno mi to sobie wyobrazić, być może jestem jeszcze za mało doświadczona.

Chyba tylko potężny cios może spowodować tak potężną zmianę, przeskoczenie dla drugi biegun. Przykład Lucyfera, ale przecież to rzadkość... miejmy nadzieję.

Rozumiem juz o co Ci chodzi i tutaj masz rację. Nie powinnam tak beztrosko zachęcać ludzi do kontaktowania z Jasnymi Istotami, mimo że w moim życiu one robią naprawdę dużo dobrego, jestem osobą która latami dążyła do tego, aby nasz kontakt wyglądał tak jak wygląda dzisiaj. Blokady, byty które się do mnie podoczepiały podczas róznych praktych, pasożyty, jakies chochlikowate stworzenia a także prawdziwie mroczne postaci, to wszystko musiałam przejść i poprzecinać kanały mnie z nimi wiążące. A to trwało i łączyło się z moja duchową przemianą i przemianą osobowości. Aby zachowywać tylko czyste relacje trzeba naprawdę dużo samodyscypliny i samoświadomości.

Tak więc zaprzestaję tego procederu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak myślę, że chyba najzdrowsze dla każdego człowieka byłoby odejście od kultu "istot pomocników". Sama esencja życia jest chroniona przez istoty ze Światła, i na pewno nikomu, kto: przestrzega prymarnych praw, nie chce wymusić na siłę pewnych zjawisk, a po prostu potrafi cieszyć się swoim życiem i rozsądnie dobierać przyjaciół (najlepiej wśród zakresu, który najlepiej potrafi zweryfikować, czyli po prostu - innych ludzi!) - nie grozi żadne niebezpieczeństwo, nie jest zapomniany i nie ma się czego bać "w ogromnym wszechświecie".

 

Najpierw pracujmy nad ograniczaniem własnych, egocentrycznych pragnień (które prowadzą do zachwiania równowagi, a w efekcie do rozpaczliwego poszukiwania pomocy u każdego, kto tylko zaszczyci nas swoją uwagą i nam zaimponuje swoją wspaniałością i mocą). To prawo przewija się we wszystkich wielkich filozofiach i religiach, a więc coś w nim musi być :-) Póki człowiek i jego pragnienia nie są czyste, jakim prawem ma sądzić, że odpowie na nie coś czystego?

 

Kiedy czujemy lęk, potrzebujemy pomocy, jeśmy zagubieni, lepiej wyobrazić sobie po prostu czyste Światło, które jest wiedzą, miłością, pełnią, i które przenika wszystko. I zamiast zwracać się do jakichkolwiek istot, po prostu pozwolić, aby napełniło nas samych i oddaliło niepokój. Każdy z nas, każda, jakakolwiek istota, byt, cokolwiek, co istnieje, ma dostęp do tego Światła (czegoś, co można nazwać energią, lub jeszcze inaczej, ale co najważniejsze - jest to całkowicie bezosobowe!). I na tym polega SAMODZIELNY ROZWÓJ, a nie na wysługiwaniu się innymi, w tym istotami wszelkiej maści, natury i intencji. Wówczas każdy sam dla siebie jest aniołem, ponieważ polega na sobie i na tym, co przynależy do niego i z czego może do woli korzystać z racji samego swojego istnienia.

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak uważam, że prośby o ochronę lub wsparcie takich świetlanych osobistości jak Serafiny, Archaniołowie, Elohimy, których dziedzictwo i potencjał jest niepodważalny, jest jak najbardziej dopuszczalne.

Ja np. często przy rozpuszczaniu blokad, karmy lub więzów proszę o pomoc Anioły Fioletowego Płomienia, które pomagają mi spalić to, na czym mi zależy aby odeszło z mojego życia. Przy medytacji, afirmacji czy sesji z Tarotem dobrze jest się zwrócić o ochronę do Archanioła Gabriela, gdyż wkraczając w niewidzialne jesteśmy narażeni na ataki, mocne ataki, z którymi czasami możemy sobie sami nie radzić.

Nie mogłam o tym nie wspomnieć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej sytuacji mogę co najwyżej napisać tylko kolejny post, że przyzywanie jakiejkolwiek istoty podczas praktyk duchowych (oczyszczanie, Tarot i inne), przekonanie, że jest ona dobra, uczciwie chroni człowieka i bezinteresownie mu pomaga, nie ma żadnego poparcia poza wiarą, że jest tak, jak pragniemy to widzieć. Niezależnie od tego, jak się nazywa, jak jest przedstawiana, jakie wyobrażenia o niej mamy, jakie ma imię...

 

Jak już napisałam, ja jestem głosem całkowicie „anty” w sprawach kontaktowania się i wchodzenia w jakiekolwiek relacje z jakimikolwiek niewcielonymi istotami. Uważam to za zapraszanie nieznajomego. Zaskakująca jest jednak pozorna nieodzowność obecności istot światła przy jakichkolwiek, dosłownie WSZYSTKICH chyba praktykach, jakie są omawiane na tym forum. No, przesadzam na pewno :) Ale w dziale o Tarocie znajduje się taki temat w związku ze „strażnikiem talii”, notoryczne kreowanie i przyzywanie sobie bytów, którym wyznacza się zadania... Przecież takie – świadome! – otaczanie się bytami to pierwszy krok do oddawania za siebie odpowiedzialności w ręce przewodnika, o którym nie wiemy zupełnie nic. Talia to po prostu talia! Również zajmuję się Tarotem (zresztą obecnie to chyba standard wśród ludzi zajmujących się sprawami „ezo”) i nie przyszło mi do głowy, aby traktować karty inaczej niż jako „narzędzie” do pracy. Po co stawiać między sobą a kartami niepotrzebną barierę? Karty są dostępne człowiekowi i same w sobie są już narzędziem magicznym, po co tworzyć coś jeszcze? Ale to w sumie nie ten dział, więc już milczę w związku z tym (poza tym czytając posty zamieszczone w tamtym wątku już wiem, jak bardzo nieprzystające są moje słowa, wiem, że i tak nikt się ze mną nie zgodzi; to tylko mój punkt widzenia na „anioła talii”).

 

Ja napiszę tak: są ludzie, którzy, propagując posługiwanie się kilkoma przepisywanymi z jednej książki do drugiej imionami istot, „pracują nad sobą”. Jeśli ktoś twierdzi, że mu to pomaga, może ma rację, a może się myli. Każdy, kto powiela tę technikę, również staje na rozdrożu.

Drugi sposób jest taki, że konsekwentnie pracujemy tylko sami ze sobą. Brak ochrony przed istotami, rzekomo mniejszy, jest iluzją – to co nam pomaga w ochronie, w rzeczywistości może być agresorem (jeżeli się zdarzy spotęgowany, „nieprzyjemny” atak, może on być tylko reakcją na odmowę, że nie chcemy „współpracować”). Co jednak ważne, wówczas NAPRAWDĘ pracujemy sami ze sobą. I żadna, ale to żadna praktyka rozwoju duchowego, która ma na celu rozwinięcie jedynie naszej istoty, nie ma prawa się nie udać! Nie ma prawa nie przebiec skutecznie. Nikt i nic nie jest nam potrzebne, aby stać z boku i zapewniać nam bezpieczeństwo, nikogo nie musimy wołać do pomocy i w niczym cieniu (lub świetle) nie musimy się kryć, aby skutecznie pracować nad sobą. Już jesteśmy wyposażeni w te możliwości i nikogo nie musimy o to dodatkowo prosić. Większość ludzi tak jakby jednak zdawała się o tym zupełnie zapominać, zagubiona w tysiącach poradników i książek...

 

Jeśli chodzi o imiona aniołów i imiona wszelkich innych istot. Znamy chyba z życia taką sytuację, jak ktoś podszywa się pod kogoś innego. Załóżmy, że stoję na ulicy i mówię, że mam 10 tysięcy do przekazania Michałowi Grabkowi. Nie potrafię go rozpoznać, bo nie wiem, jak wygląda, tylko głośno mówię przed siebie. I w końcu staje przede mną człowiek i mówi mi, że to on jest Michał Grabek. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że oboje jesteśmy ludźmi, mogę poprosić go o dowód i rzeczywiście widzę, że jak byk jest imię i nazwisko. Ale jeśli nie potrafię czytać, jego dowód niewiele mi powie, bo zdjęcie jest niewyraźne (albo w ogóle go nie ma). W sytuacji, gdy wzywam Michała Grabka w astralu, jestem w sytuacji ślepca, do którego podchodzi pierwszy lepszy gość i mówi, że to on jest Grabek. A ja wierzę, że to faktycznie on, bo kulturalnie bierze ode mnie pieniądze i jeszcze odprowadzi mnie do domu. Pozostając w tej metaforze ślepca, jestem jedynie w stanie rozpoznać tych, którzy bezczelnie podbiegli i wyrwali mi pieniądze z ręki. Oszust pozostaje niezweryfikowany, ponieważ nie mam do tego odpowiedniej wiedzy.

 

I co to znaczy – „wchodzić w niewidzialne”? Jakakolwiek praca duchowa to „wchodzenie w niewidzialne”. Więc w zasadzie, Gusherro, nie uznajesz samodzielnego rozwoju, jak widzę. Bo nie czujesz się bezpiecznie. Chyba więc lepiej najpierw nad sobą popracować w związku z tym poczuciem bezpieczeństwa? A karty to tylko przekaz...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc troche napisze na temat moich doświadczen

 

Kiedyś prosiłem anioły w inwestowaniu na gpw ktoregos ranka we snie zobaczylem aniola

ktory mowi mi ze by sie obudził zrobilem tak patrze w komputer a tu moje akcje wysoko niestety nie posłuchalem go i nie wyszedlem na tym dobrze

 

Co do wygladu to ja zobaczylem sylwetke podobna jak człowieka i wszystko w środku wypelnione swiatłem można powiedziec ze to byla postac składajaca się z samego światła

zadnych szczególow ani kolorów tylko światło

 

Kiedyś tez anioł odezwal się do mnie ,głos miał lagodny ale nie byl to głos ani męski ani damski , potrafie tego porównać z żadnym słyszanym dotychczas głosem

 

Innym razem było tak że anioł zaczął sobie w srodku mnie spiewac piosenke na poczatku myślałem że to ja sobie po prostu nuce ale po jakim czasie zdałem sobie sprawe ze tak nie jest -to był dosyć fajne bo każde słowo napełnialo pozytwna ciepłą energią pamietam ze wtedy po tym wydarzeniu przez kilk dni czułem się naładowany

inna sprawa ze pózniej przez 5 dni nie mogłem sobie przypomnieć co to była za piosenka.

 

Jak kogoś to interesuje moge pisać dalej a wiele można opowiadać byłem juz raz uwalniany od bytu, w domu w którym kiedyś mieszkałem był duch a wczesniej byłem w zwiazku z dziewczyna ktora miała niespotykane szczęscie jak sie pózniej okazało była wibracją mistrzowska nr 33

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem Twój punkt widzenia Ninsig, ale niestety nie pokrywa się z moim. Niestety, jak niestety. Mam tak ogromne zaufanie do sił światla i same dobre doświadczenia z nimi związane, więc nie moge się z Tobą zgodzić. Odnoszę wrażenie że w swoim zamknięciu odrzucasz calkowicie rolę kogokolwiek i czegokolwiek, a przecież zamykając się w pewnym kokonie nie ruszysz do przodu. To tak jakbyś powiedziała, że nie przyjmujesz pomocy osób lepiej rozwiniętych od Ciebie, światlejszych, starszych, bo musisz sama dojść do wszystkiego i nikomu nie ufasz. A prawda jest taka, że dzięki mądrości innych możemy przeskoczyć parę schodów i prędzej się czegoś nauczyć, przyswoić pewną wiedzę, zdolności. Co prawda istoty niematerialne są niematerialne, ale można im dac pewien kredyt zaufania i po prostu spróbować współpracować, czujnie, świadomie, ale także radośnie i z wdzięcznością.

Spieszę się teraz do pracy, wiec znikam, ale chętnie rozpisałabym się szerzej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mefi, można rozwijać się za pomocą istot, tego nie twierdzę. Uparcie tylko „nawijam”, że nie jest to do rozwoju w żadnym stopniu potrzebne, a tutaj ten pogląd zdaje się być niezwykły. Ale obecnie zauważalna jest pewna charakterystyczna tendencja: treści ezoteryczne trafiają do coraz większych rzesz ludzi, na rynku dostępnych jest dziesiątki poradników, powstają szkoły policealne, kursy, seminaria, szkolenia, w których przekazywane są treści tego typu. To jest zjawisko jak najbardziej pozytywne, ale panuje w tym olbrzymi bałagan. Uważam, że nie ma pełnej informacji na temat tego, jakie zagrożenia mogą spotkać człowieka, który w istocie jest ZIELONY w tym, co robi. Moim zdaniem działanie i rozwijanie siebie za pomocą istot po prostu jest ryzykowne, a to dlatego, że wymaga od człowieka wiedzy na temat tego, jak sobie z czymś takim radzić. Poza tym jeśli ja wykorzystuję kogoś do rozwoju, mogę się spodziewać, że wcześniej lub później, w tym, choć najpewniej w jakimś odległym wcieleniu, to do mnie wróci i ktoś będzie wykorzystywał mnie. Na pewno świadome wykorzystywanie istot – zakładając, że ma się wiedzę, jak to robić bezpiecznie dla samego siebie – może być nawet skuteczniejsze niż samodzielna „praca na oślep”. Ale wszelkie wykorzystywanie drugiej istoty we własnym celu jest zaburzeniem prawa wolnej woli, jest przymuszaniem i wykorzystywaniem, i – choć oczyszczam sobie haki z jednej strony – tworzę sobie nowe z innej, czyli haki „bycia wykorzystywanym przez istoty” w przyszłości.

 

Może stąd tak wiele ludzi „potrzebuje” obecnie „pomocników” do własnej pracy, ponieważ „dawno, dawno temu” sami je wykorzystywali? Jak powiedziałam, człowiek w pełni czysty nie potrzebuje i nie jest podatny na takie wzajemne układy.

 

Gusherro, myślę, że nie stoję w miejscu, chociaż chyba tak samo ciężko to zweryfikować, jak wiele innych niematerialnych rzeczy :). Takie słowa: „. Odnoszę wrażenie że w swoim zamknięciu odrzucasz calkowicie rolę kogokolwiek i czegokolwiek, a przecież zamykając się w pewnym kokonie nie ruszysz do przodu.”

Właśnie w tej chwili wyraziłaś pogląd, że bez pomocy czegoś z zewnątrz, człowiek nie jest w stanie nic osiągnąć, jest skazany na ciemność. A przecież tak nie jest. (Piszesz zresztą to dalej, ale i tak uważasz, że bez istot wszystko musi iść wolniej) Co więcej, uważam, że skoncentrowanie się na własnym wnętrzu i praca poprzez samego siebie nie „wyklucza” z wszechświata i nie skazuje jednostki na izolację. Masz rację, jestem nieufna, ale nieufnością podróżnika spacerującego po dżungli, a nie naiwnej 5-latki w rodzinnym domu. Możesz tak to odbierać, że jestem zamknięta w kokonie... Ale póki człowiek jest wolny od kontraktów, w naturalny sposób docierają do niego odpowiednie informacje, bo to, że niczego nie przyzywam ani nie stawiam przed sobą jako ochrony, nie jest rezygnacją z rozwoju. Wszystkie istoty ze Światła, które naprawdę chronią taki rozwój, w każdym momencie, gdy jest on zagrożony, mają prawo zaingerować. Zrobią to bezinteresownie, gdy zostanie złamane jakieś prawo. Gdy Ty przyzywasz coś, aby stało obok Ciebie, odrzucasz jednocześnie to, co w sposób naturalny i bez żadnej ingerencji ma baczenie na to, co się dzieje w danym „sektorze”. Wybierasz sobie i podstawiasz w to miejsce „własną paczkę”.

I jeszcze jedna kwestia co do tej izolacji, nieufności i odrzucania. Znowu napiszę to metaforycznie, może to trochę drażniące, ale chyba najlepiej obrazuje istotę rzeczy. Uważam, że na każdym planie przejawiania się wszechświata działają podobne prawa i mechanizmy: „tak jak na Ziemi, tak i w Niebie”. Skoro pewne „relacje”, zależności działają na planie materii, to na wszelkich innych planach również działają. Najlepszym przykładem izolacji od świata w planie materialnym jest pustelnik. Archetyp człowieka, który odchodzi od ludzi, zaszywa się w jaskini i pracuje nad własnym rozwojem. Nie wchodzi w żadne interakcje z kimkolwiek, odrzuca je, polega tylko na sobie. Ale czy to, że mieszka w jaskini, z dala od wszelkiego życia, powoduje, że został wykluczony ze świata materii? W żadnym wypadku, jest w tym świecie i się rozwija (por. znaczenie tarotowe tej karty). Izolacja od istot materialnych nie zamyka go w rozwoju. Dlaczego więc izolacja od istot niematerialnych ma zamykać w rozwoju? Więc może jestem takim „astralnym pustelnikiem”, swój rozwój opieram na samym swoim wnętrzu, ale w niczym mnie to nie zamyka, zamknięcie jest tylko iluzją, tak jak jaskinia.

I najważniejsze - żadna przestrzeń wszechświata nie jest pozostawiona samej sobie. Uważam, że samodzielność jest wolnością, działanie „w imię”, czy „pod ochroną” jest jej zaprzeczeniem. A co do słuchania rad – słucham rad starszych. Tych, których znam i których rady potrafię zweryfikować jako sensowne(np. ich życie jest tego dowodem). Nie słucham każdego pierwszego lepszego przechodnia, który podaje się za „Grabka”… A z tym większą ostrożnością słucham istot, którym nie mogę nawet spojrzeć w oczy.

 

Wiem, że mamy inne podejście do tego tematu. Wysyłam jednak "pokojowego kwiatuszka" :_kwiatek:

Na pewno w ten czy w inny sposób każdy z nas czegoś się uczy, i to jest niepodważalnie pozytywne zjawisko :)

Pozdrawiam!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gratuluję Shimmy 1000 postu! Ładna, okrągła liczba :P

 

Ja z mojego punktu widzenia konsekwentnie napiszę, że możesz, jak najbardziej, przywołać - no, może nie paskudztwo, ale inteligentną istotę, która ukaże Ci się tak, jak tego oczekujesz, będzie chętna i skora do pomocy, a rachunek za pomoc będzie musiała pokryć Twoja dusza (bo świadomość, jak małe dziecko, nie bierze zwykle udziału w tego typu rozliczeniach).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może to nie jest przyzywanie...ot taka modlitwa,z prośbą o pomoc,gdzie po zapaleniu różowej świecy nazwano to rytuałem (ja żadnych świeczek nie zapalam).

To w sumie niezła kaszana :D bo prośby chyba zostały wysłuchane,nie do końca jeszcze,ale idzie ku dobremu, i pytanie czy spełnił je Haniel czy ktos inny.albo mój skrypt jeszcze :) zobaczymy jaki wystawią mi rachunek to wtedy sie dowiem ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może Twoja prośba została wysłuchana. MOŻE wysłuchała go istota ze Światła. Ale zamiast kierować swoją prośbę do innej istoty (której wyobrażenie, imię i właściwości tworzy kultura, w jakiej nam przyszło żyć) nie lepiej te same słowa skierować do bezosobowej energii, np. Światła, które również JEST W NAS? Jeśli taką energię, czystą w samej swojej naturze, wyposażymy naszą intencją, to - jeśli prośba jest czysta i korzystna dla nas - takie działanie nie powinno być mniej skuteczne. Po prostu sami UŻYWAMY NARZĘDZIA, którym dysponujemy, zamiast WYSŁUGIWAĆ SIĘ jakąś inną istotą, która w naszym mniemaniu "może więcej". Jeśli jest czysta, będzie działała tym samym - tą energią, która jest Światłem, miłością. Jeśli nie jest czysta, będzie działała za cenę, którą będzie musiało uiścić nasze wnętrze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja pokojowego kwiatuszka przyjmuję z miłą chęcią i może nawet swojego dam.

Cenię Twoje zdanie, oczywiście i poddaję w wątpliwość to, co ja uważam, ale ostatecznie pozostaję przy swoim.

Kokon, którym otaczają się ludzie nieufni, przykład pustelnika który podałaś, w pewnym, nawet dużym stopniu spowalnia ruchy. Oczywiście na pewnym etapie rozwoju dobrze pobyć pustelnikiem, aby poznać własne wnętrze, rozważać, medytować itp., ale wówczas człowiek poznaje siebie w pewnym specyficznym zakresie, jakby od wewnątrz, a dopiero spotkanie z innym i skumulowanie tych dwóch ujęć może pokazać mu całość. Jeśli pustenik się dobrze wypustelnikuje, to po pewnym czasie będzie mógł wyjść z jaskini na spotkanie innego, gdyż tez inny nie będzie mu już groźny ani wrogi, gdyż taki człowiek wie że sam daje sobie dobrze radę, dobrze siebie poznał, zna swoje silne strony i słabości, wie jak postepować aby nie dać się zmanipulować, zranić, zawładnąć sobą. Dobrze jest więc pobyć pustelnikiem, to ważny etap w rozwoju każdej istoty.

Nigdy nie pisałam, że należy oddać się we władanie komukolwiek, jakiejkolwiek istocie, natomiast uważam że współpraca jest jak najbardziej wskazana, gdyż, tak jak dzięki starszym i mądrzejszym przez to od nas ludziom, dzięki niej możemy dużo prędzej się uczyć. Doświadczam tego podczas snów, w których dostaję rady np. jak się bronić przed napływem niższych wibracji, jak wzmacniac siły życiowe, wiem, bo sprawdziłam to na tyle na ile to możliwe, że te rady działają na moja korzyść, moją i mojego otoczenia, dlatego postanowiłam podchodzić do nich z ufnością. Prawdopodobnie gdybym ich nie uzyskała z góry, moje docieranie do tego trwałoby o wiele dłużej.

Mała dziewczynka w dżungli się zgubi bądź zje ją wąż, nieufny podróżnik kierowany obawą może zgubić drogę i umrzeć z głodu nie słuchając rad tubylców, tylko przed nimi uciekając. Doświadczony podróżnik rozróżni przyjazne plemię i zapyta o drogę :)

Edytowane przez gusherra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gusherro przykład z pustelnikiem dotyczył głównie tego, że można się rozwijać wewnętrznie bez korzystania z pomocy kogokolwiek z zewnątrz. Myślę, że interesujące i odpowiednie pole dla doświadczeń zyskuje wcielona istota w "swoim zakresie", czyli w świecie materialnym, do którego przynależy podczas swojego ziemskiego życia. Póki co "karmiczny materiał do przerobienia" przejawia się na planie ziemskim poprzez zdarzenia przejawiające się przez ludzi, materię, po prostu życie. Jeżeli chcę przerobić sobie coś "szybciej", niematerialnie, mogę to robić, ale po co do tego istoty?? Jeśli mam usłyszeć radę, pomoc, wskazówkę, jest ona potrzebna dla mojego rozwoju, na pewno się pojawi! Nie muszę się o nią upominać i pytać starszych. I pojęcie "spowolniony rozwój duchowy" jest dla mnie conajmniej niejasne. Na pewno spowolniony będzie wówczas, jeśli kierowana wskazówkami i radami "kogoś", będę blokowana i popychana w kierunku kręcenia się w kółko. Kiedy pracuję, polegając jedynie na sobie, ze świadomością, że jestem częścią wszechświata, który bynajmniej nie wyklucza mnie tylko dlatego, że "nie przyzywam", lub się "nie otaczam" istotami, być może nie doświadczę uczucia nagłej jasności, nie przeżyję niezwykłego "spotkania", ale: co takiego, co planuję zrobić, ma nie zostać oczyszczone?

 

Gusherro: zakładasz, że gdybyś nie uzyskała rad z góry, docieranie do nich trwałoby dłużej.

Ja również dostaję rady, ale... z własnego wnętrza. Nie przyzywam istot, nie robię nic w ich imieniu, nie ochraniam się "istotami"- a mimo to, gdy pracuję nad czymś, również nagle dociera do mnie informacja, co należy zrobić. Albo jak coś przeprowadzić. Albo nagle... zaczynam robić coś, całkiem spontanicznie (mówię o pracy poprzez wizualizację), i WIEM, co należy zrobić. Dzieje się to spontanicznie, tylko w moim wnętrzu! Prawdopodobnie pewne "pomysły" trafiają do mnie przenoszone poprzez Światło, które jest miłością. Należą do uniwersalnych prawd, dostępnych wszystkim mieszkańcom wszechświata, trzeba się tylko na to otworzyć. Na to, a nie na inspiracje, podsyłane przez istoty, które MOGĄ MÓWIĆ PRAWDĘ, ale ta prawda może kosztować, o czym nie wiemy. Jak z kupnem mieszkania poprzez pośrednika, zawsze opłatę ekstra odpalasz pośrednikowi.

 

A tak a propo tego podróżnika i tubylców... Może też zdarzyć się tak, że tubylcy obiorą podróżnika na króla, aby potem zrobić z niego posiłek... Był chyba kiedyś taki film... ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo lubię metafory, bo moim zdaniem bardziej trafiają one do wnętrza. Dlatego napiszę pewną historyjkę.

 

Jest wieczór. Dziecko zaczyna się modlić:

- Aniele Boży stróżu mój...

Wtem zjawia się postać.

- Witaj - mówi do dziecka.

- Kim jesteś?

- Twoim aniołem stróżem.

- Naprawdę?

- Tak.

- Oooo, to super. Wyczarujesz mi dużo zabawek?

- Oczywiście, ale najpierw się pobawimy.

- Świetnie, lubię zabawy. A co to za zabawa?

- Taka bardzo prosta powtarzanka.

- Powtarzanka?

- Tak. Po prostu powtarzaj za mną.

- Acha, dobrze.

- Sprzedam...

- Sprzedam...

- ...Tobie...

-...Tobie...

-...moją...

-...moją...

- ...duszę.

- ...duszę.

- Dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myśle ze każdy w inny sposób moze sobie rozmawiac z aniołem i nie potrzeba do tego żadnych magicznych rytuałów czasem trzeba sie dobrze wsłuchać u mnie to objawia sie tak że jak myśle intensywnie na jakimś problemem pojawia się podpowiedz prosta ale zawsze pomaga.

 

Wiele osób traktuje anioły jak złotą rybke jak się pojawi to spełni moje 3 życzenia i rozwiąże wszystkie problemy -anioly tego za nas nie zrobią one mogą nas nakierować na rozwiązanie.

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się w pełni. Dlatego wszystko, co potrzebne do pracy, jest w nas. Nikt nie musi przychodzić, nikogo nie trzeba wołać. Ja uważam, że w Wyższym Ja są istoty ze Światła, pomagają, ale się personalnie nie wtrącają. Nieustannie obecni, są najwierniejszymi przyjaciółmi, ale jednocześnie na tyle subtelnymi, że gdy pragniemy przywołać anioły, bo te nam nie wystarczają, grzecznie i bez szemrania ustępują miejsca... tym innym, które sami zaprosiliśmy. Lecz ponieważ "zaproszeni" nie są przypisani nam "naturalnie", są jak wynajęci najemnicy(o których charakterze nic nie wiemy). Będą dla nas walczyli, lecz za regularnie płacony żołd. A jeszcze zwykle na boku będą załatwiali własne interesy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo lubię metafory, bo moim zdaniem bardziej trafiają one do wnętrza. Dlatego napiszę pewną historyjkę.

 

Jest wieczór. Dziecko zaczyna się modlić:

- Aniele Boży stróżu mój...

Wtem zjawia się postać.

- Witaj - mówi do dziecka.

- Kim jesteś?

- Twoim aniołem stróżem.

- Naprawdę?

- Tak.

- Oooo, to super. Wyczarujesz mi dużo zabawek?

- Oczywiście, ale najpierw się pobawimy.

- Świetnie, lubię zabawy. A co to za zabawa?

- Taka bardzo prosta powtarzanka.

- Powtarzanka?

- Tak. Po prostu powtarzaj za mną.

- Acha, dobrze.

- Sprzedam...

- Sprzedam...

- ...Tobie...

-...Tobie...

-...moją...

-...moją...

- ...duszę.

- ...duszę.

- Dziękuję.

 

Bardzo mądrze opisane, tak to właśnie jest zazwyczaj z "aniołami"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninsig...chcialabym Ci podziekowac za to,ze podzielilas sie swoim doswiadczeniem...rejestrujac sie na tym forum mialam nadzieje ze znajde odp.na moje watpliwosci...pytania...znalazlam;) zaluje ze nie moge porozmawiac z Toba...prywatnie...pozdrawiam cie serdecznie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninsig myśle że nie masz racji i to z wielu powodów

 

1.Napisałaś ze wszystko co jest potrzebne do pracy w jest w nas -gdyby tak było to anioły by nie istniały bo nie były by potrzebne ich obecność swiadczy że ludzie tej pomocy potrzebują

 

2."Nikt nie musi przychodzić, nikogo nie trzeba wołać" a znasz modlitwe aniele mój ty zawsze przy mnie stój- modlitwa to nic innego jak forma przywołanie anioła do naszego życia

 

3.Anioły nigdy nie ustepują miejsca innym siłom często nie integruja w nasze życie ale dlatego że człowiek ma wolną wole natomiast poproszone nigdy nie odmawiają

 

Niezależnie od wyznania i religi zasada zawsze jest taka sama anioły są i czekają kiedy zostaną wezwane dlatego każdy anioł odpowiada za coś innego.

Edytowane przez -PIOTR-
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piszącą , że anioły istnieją.. bo ich potrzebujemy automatycznie ukierunkowujesz ich sens istnienia... skąd wiesz, że one istnieją po to by ci pomagać ?

 

a co do 3.. to takie sweet.. mają niby o nas dbać.. ale będą bezszczelnie się przyglądać temu jak sie zabijamy bo mamy wolna wole ? :rotfl:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj Piotrze.

 

1.Napisałaś ze wszystko co jest potrzebne do pracy w jest w nas -gdyby tak było to anioły by nie istniały bo nie były by potrzebne ich obecność swiadczy że ludzie tej pomocy potrzebują

 

Słyszałeś o tym, że jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga i mamy w sobie Boską Cząstkę? Poza tym wielu ludzi pisze o upadłych aniołach, które się wcielają na Ziemi (m.in. Leszek Żądło o tym pisał). A jeśli chodzi o pomoc ze strony aniołów to np. Lucyfer jest aniołem, zatem prosisz go o pomoc, tak?

 

2."Nikt nie musi przychodzić, nikogo nie trzeba wołać" a znasz modlitwe aniele mój ty zawsze przy mnie stój- modlitwa to nic innego jak forma przywołanie anioła do naszego życia

 

Jeśli chodzi o ten punkt to patrz wcześniej a znajdziesz moja opowiastkę. W tym przypadku to Ty jesteś tym dzieckiem.

 

3.Anioły nigdy nie ustepują miejsca innym siłom często nie integruja w nasze życie ale dlatego że człowiek ma wolną wole natomiast poproszone nigdy nie odmawiają

 

Zgadzam się, istoty bezcielesne/niematerialne nie łamią niczyjej wolnej woli. Jak to ja mawiam, jak mamy otwarte na nich drzwi lub sami je zaprosimy to przyjdą.

 

 

I jeszcze jedno Piotrze zapytanie do Ciebie. Lucyfer w Twoim odczuciu jest dobry/jasnym aniołem czy złym/ciemnym?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piszącą , że anioły istnieją.. bo ich potrzebujemy automatycznie ukierunkowujesz ich sens istnienia... skąd wiesz, że one istnieją po to by ci pomagać ?

 

a co do 3.. to takie sweet.. mają niby o nas dbać.. ale będą bezszczelnie się przyglądać temu jak sie zabijamy bo mamy wolna wole ? :rotfl:

 

 

Mefi pisałem wczesniej napisze jeszcze raz motyw aniołów jako stworzonych nam do pomocy przewija sie już od bardzo dawna we wszystkich religiach,do tego dochodzą swiadectwa zwyklych ludzi którym anioły pomogły

 

Możesz mi wierzyć albo nie ale mi pomagają podsuwają rozwiąznia ale oczywiscie końcowy wybór tego jak zrobie należy do mnie.

 

Jakubs

 

1.Leszek Żadło to dość kontrowersyjna postać -jak dla mnie to nie jest ktoś na kim można opierać swoje opinie.

 

2. Powiedz mi jak na podstawie moich postów możesz ocenić kto mi pomaga a słyszałeś kiedyś ze bóg zsyła anioły do pomocy ludziom zobacz ile w religi katolickiej jest modlitw do aniołów.

 

3.Czesciowo się zgadzam natomiast są duże szanse na przyciagniecie czegoś negatywnego bez zapraszania ich w nasze życie podczas np OBE

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze, odpowiedz proszę na moje pytania z poprzedniego postu.

 

Zgadzam się, że pan Leszek to specyficzna postać i nie mówię, że ma on rację. Podałem tylko przykład osoby, która pisze o aniołach trochę inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź.

Nie zmienia to faktu, że według tradycji Lucyfer jest aniołem. A skoro aniołowie są jak to piszesz chętni do "pomocy" to...

 

Powiedz mi jak na podstawie moich postów możesz ocenić kto mi pomaga

 

Bo potrafię pewne rzeczy zbadać. Jeśli chcesz to mogę Ci napisać co tam masz przy sobie. Wolałbym prywatnie niż na ogólnym forum. Masz chyba zablokowane privy, zatem podaje maila [email protected]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiśćie zawsze mogą się znaleść niewłasciwi pomocnicy ale kiedy jest to anioł czuje się pozytwna ciepła energie i to w dużym stopniu pomaga rozpoznać to co wlaściwe

 

Za oferowana pomoc dziekuje ale jak napisałem wsześniej ja korzystam z pomocy pani Basi

która jak dla mnie jest fenomenalna

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiadasz, że tak rozpoznajesz anioła, ale zarówno jasny jak i ciemny anioł ma te "zdolności do wysyłania pozytywnej ciepłej energii". Ale skoro to jest Twoim wyznacznikiem weryfikacji istot to nie zostaje mi nic innego jak życzyć Ci powodzenia na Twojej drodze życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z życia. A skąd Twoja naiwna wiara, że to co złe jawi się jako złe? Poczytaj sobie jak to nazywasz "o kuszeniach" wybitnych postaci na Ziemi. Poszukaj w różnych religiach u różnych mistyków czy mistrzów a może wtedy zaczniesz samodzielnie myśleć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem. Ja mam jedną zasadę, nie dopuszczać nikogo do działania przy oczyszczaniu mojej energii, to taka metoda zachowawcza i asekuracyjna. Cenię sobie diagnozy jakie dostaję, typu "masz przyssane do Ciebie 100 demonów i mogę Ci je odessać", ale wtedy dziękuję i odessuję je sobie sama :) czyli posiłkuję się teorią, ale praktykę pozostawiam sobie.

Nie chciałabym też, aby ktoś mnie doenergetyzowywał albo cokolwiek w tym stylu, wolę polegać na sobie. Wydaje mi się, że każdy powinien kroczek po kroczku sam wyczulać się na to, co przynosi mu korzyść, co jest dla niego dobre, co dodaje mu światła i energii, a co wręcz przeciwnie. Rzetelne i solidne analizowanie świata i swojej obecności może przynieść niebywałe efekty.

Także, podpisuję się pod tym, co napisałeś, czyli obecność istoty jasnej objawia się ciepłem i zachwytem, od tych istot emanuje spokój i zrozumienie, nigdy o nic nie proszą nigdy nic nie każą, jedynie otaczają Cię opieką i wspierają dobrym słowem. Ja uważam że istoty jasne mówią tylko jasnymi słowami, nie grożą, nie straszą, nie przestrzegają nawet. Strachem operuje cień, światło nie zna strachu.

Czasem w snach odwiedzają mnie postacie, które wydają się być dobre, ale operują strachem właśnie, przestrzegaja mnie. Nauczyłam się do nich dystansu, bo wiadomo, że strach przyciaga najmocniej. A one wzbudzaly we mnie strach, wiec dzialaly na moja szkode.

Istoty ze światła czekają aż sama do nich dotre, w snach bladze po szpitalach, klinikach, lasach, w poszukiwaniu uzdrowiciela, szamana, lekarza i gdy go znajduje spotykam sie wlasnie ze spokojem, zrozumieniem, cierpliwoscia i dobrem. Wtedy wiem, że oto miałam kontakt z Istotą ze światła, która mnie nie nachodzi, to ja jej potrzebuję a nie ona mnie, to ja jej poszukuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z życia. A skąd Twoja naiwna wiara, że to co złe jawi się jako złe? Poczytaj sobie jak to nazywasz "o kuszeniach" wybitnych postaci na Ziemi. Poszukaj w różnych religiach u różnych mistyków czy mistrzów a może wtedy zaczniesz samodzielnie myśleć.

 

Ja wierze w to co czego sam doświadczam ty jakubieS piszesz mi rożnych rzeczach ale to nie są twoje odczucia czy opieranie się na obcych wnioskach to w/g ciebie samodzielne myślenie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze, poczytaj proszę temat "uzdrawianie duchowe - transformacja wzorców". Znajdziesz to w "szukam pomocy/oferuję pomoc".

Wielu jest ludzi, którzy zajmują się takimi rzeczami jak pani Basia czy pan Zbyszek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze, powiem tak: nie ma potrzeby przywoływania żadnych istot.

jeśli chodzi o Twoje zapytanie to podczas mojej pracy "spotykałem" różne istoty bezcielesne i jeśli te istoty blokują komuś duszę i nie współgrają z jego drogą życia to mu tylko przeszkadzają.

 

Poczytałem trochę o panu Ulatowskim na jego stronie i metodach z jakich korzysta. Z wieloma rzeczami bym się nie zgodził ale nie o tym chce napisać.

Otóż ten pan oczyszcza istoty z aury a aura to najbardziej płytki i płaski obszar. Jest wiele osób na tym forum, które świetnie sobie radzą z oczyszczaniem aury i nie potrzebują do tego egzorcysty. Samo oczyszczenie aury to jest pikuś i nie należy do trudnych.

Jak czytałeś o pracy moją metodą to pisałem tam o Wyższym Ja. Naprawdę niefajnie jest jeśli komuś jakieś istoty blokują kontakt z jego Wyższym Ja (i nie jest to w aurze ale wyżej).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego jakubie co piszesz wynika ze nigdy nie miałeś kontaktu z aniołami i nigdy nie czułeś ich energi więc nie wiem czy ta rozmowa ma sens

 

Natomiast co do Zbyszka to pomogł już wielu osobom również takim którym księża nie byli w stanie pomóc gdyby tak było jak piszesz nie miał by tylu osób chętnych do pomocy

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele lat temu, zanim zająłem się tym czym teraz miałem takie "spotkania z aniołami". Owszem owe istoty wiele rzeczy są w stanie zrobić dla kogoś ale cena tego jest baaaardzo wysoka. Mogą się pojawiać ze skrzydełkami, bez, śpiewać, itp. niestety żadna z owych istot nie była białym aniołem, choć tak się jawiła.

Metaforycznie ubiorę to w takie słowa:

Masz ochotę na bułkę, ale nie jej nie masz, więc zjawi się istota, która da Ci 2 zł. na bułkę, ale za to będziesz prał jej skarpetki do końca życia. Chyba, że rozwiążesz ową umowę.

Istoty wyższe widzą "dziury" w człowieku i je wypełniają, niestety dorzucają też niefajne rzeczy od siebie.

podobno Białe Anioły są bezpłatne ale nawet taki Biały Anioł, który nie jest zgodny z drogą życia danego człowieka jest tylko przeszkodą.

Druga sprawa: to co mówisz o księżach "że nie byli w stanie pomóc", bo księża nie mają wyłączności na kontakt z Bogiem i egzorcyzmy. Każdy człowiek ma do tego prawo i możliwość. A jeśli chodzi o sam kontakt z Bogiem to jeśli ktoś popełnia błędy (podejmuje niewłaściwe decyzje świadomie lub nie) ten kontakt traci. I to jest tzw. wolna wola.

 

Jeśli nadal uważasz, że nasza rozmowa nie ma sensu, to wznawiam swoją wypowiedź:

pozostaje mi życzyć Ci powodzenia na Twojej drodze życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Adelcia, jak tylko będziesz miała 10 postów lub więcej, bardzo chętnie porozmawiam z Tobą prywatnie. I dziękuję za budujące słowa.

 

 

 

Ninsig myśle że nie masz racji i to z wielu powodów

 

1.Napisałaś ze wszystko co jest potrzebne do pracy w jest w nas -gdyby tak było to anioły by nie istniały bo nie były by potrzebne ich obecność swiadczy że ludzie tej pomocy potrzebują

 

2."Nikt nie musi przychodzić, nikogo nie trzeba wołać" a znasz modlitwe aniele mój ty zawsze przy mnie stój- modlitwa to nic innego jak forma przywołanie anioła do naszego życia

 

3.Anioły nigdy nie ustepują miejsca innym siłom często nie integruja w nasze życie ale dlatego że człowiek ma wolną wole natomiast poproszone nigdy nie odmawiają

 

Niezależnie od wyznania i religi zasada zawsze jest taka sama anioły są i czekają kiedy zostaną wezwane dlatego każdy anioł odpowiada za coś innego.

 

Piotrze, co prawda te odpowiedzi pojawiają się już wyżej w tej lub innej formie, ale i tak odpowiem na to, co napisałeś:

 

1. Obecność „aniołów”, czyli niematerialnych istot, które są niewcielone, nie świadczy o niczym innym poza tym, że są i rozwijają się, podobnie jak jakikolwiek istniejący byt; istnienie czegokolwiek nie przesądza w żaden sposób o tym, jaka jest jego rola, nic nie jest narzucane i czynione wbrew woli samego zainteresowanego; to Ty, wzywając coś, prosząc, nieświadomie przywołując – dajesz sygnał, aby COŚ CI POMOGŁO; nie istnieje taka istota, która NIE BĘDĄC TOBĄ I NIE BĘDĄC W TOBIE, ma Tobie pomóc tylko dlatego, że istnieje. Jeśli przychodzi do Ciebie, to dlatego, że może sama coś na tym zyskać, daje coś Tobie w zamian za coś od Ciebie. Jeśli takie wyjaśnienie do Ciebie nie trafia, uświadom sobie, że jesteś istotą wolną – a następnie, że wszystkie inne istoty również są wolne. Możesz coś „zaprzęgnąć” do pracy albo zniewalając to, albo ustalając wzajemne reguły obopólnych korzyści. Do mnie najbardziej trafia koncepcja Wyższego Ja, które się tutaj pojawia, i o którym również pisałam w poprzednim poście. Wyższe Ja JEST INTEGRALNĄ CZĘŚCIĄ MOJEJ OSOBY. Nie muszę nikogo stamtąd wzywać. Łączy mnie ze wszystkim, co jest mi potrzebne do rozwoju. Jeśli to mi nie wystarcza, to nie dlatego, że potrzebuję „kogoś silniejszego, czyli bardziej spektakularnego przy sobie”, ale dlatego, że ja sama, wewnętrznie, nie jestem na to gotowa. „Nie jestem gotowa” rozumiem w ten sposób, że dostęp do tego mam zablokowany, i najpierw muszę zająć się pracą nad oczyszczeniem tej blokady. Jeśli czekam, aż przyzwany „aniołek” poda mi na tacy to, czego sama w sobie nie potrafię odkryć, to w żaden sposób nie pomaga mi w rozwoju, a tylko łudzi, że to „moja własna umiejętność”.

 

2. Znam tę modlitwę. Znam także relację osób, którym taka modlitwa w niczym nie pomogła... Kiedy człowiek pragnie takiej ochrony, zwykle czuje niepokój. Mi to przypomina działanie na zasadzie „przyzwę silniejszego, który mnie obroni”, a człowiek, który działa w takiej motywacji (niepokoju co najmniej), może i sobie przyzywa taką istotę, ale znów wracamy do problemu – jakiej natury jest to, co przyszło? Możesz poczytać sobie to, co pisałam wcześniej a propo mojej przygody z „pomagającą mi istotą”, która niestety wcale do jasnych i BEZINTERESOWNYCH (przede wszystkim) nie należała. Jeżeli taka relacja Ci nie wystarcza, zapoznaj się z tym, co napisał na swoim blogu Suliga ( Moja duchowa droga - Centrum Terapii Uzależnień Duchowych ), który to: najpierw kontaktował się, w swoim mniemaniu, ze wspaniałymi, czystymi istotami, po czym „przejrzał na oczy”, odwrócił się w stronę religii, ale uświadomił sobie, że religia oferuje to samo, różni się jedynie „sposobem podania”. Nie podważając religii, chodzi mi tylko o to, że JEDYNYM WYZNACZNIKIEM TEGO, czy to, co do Ciebie przychodzi, jest czyste, jest Twoja własna, pełna, obejmująca wszelkie obszary Twojej osoby (zwłaszcza olbrzymie obszary sfer nieświadomych) nieskazitelna czystość. Jeżeli tak nie jest, niezależnie, jaka to filozofia, system religijny, rytuał... jakie imiona, formułki... – może przyjść COKOLWIEK.

Wśród chrześcijan również zdarzają się ludzie opętani, których takie modlitwy nie chronią i nie pomagają im. Już samo to powinno prowadzić do zastanowienia, czy powołanie się na jakąkolwiek religię „bo tam tak się robi”, jest jakimkolwiek dowodem, że właśnie wówczas przychodzi istota czysta.

 

3. Wszystko ma wolną wolę. Myślę, że odmowa opiera się raczej na zasadzie „czystości intencji”. Jeśli faktycznie nie masz w najmniejszym stopniu, w świadomości i nieświadomości, żadnych nieczystych, egoistycznych, krzywdzących kogokolwiek, w tym samego siebie, pragnień – prawdopodobieństwo, że odpowie Ci istota ze Światła, jest, przypuśćmy, wysokie. Ale raczej trudno mi w to uwierzyć, że jesteśmy tak rozwinięci w tym względzie, więc odpowiada nam zwykle to, co dostosowuje się do PRAWDZIWEJ NATURY danej prośby. WSZYSTKO MA PRAWO CI ODMÓWIĆ. Jeśli coś Ci nie odmawia i przychodzi, to zwykle dlatego, że nie potrafisz zauważyć, że właśnie w tej chwili oddajesz jej – dobrowolnie! – pewien aspekt siebie (Twój żołd za spełnianie prośby). Nawet, jeśli Twoje prośby wynikają z braku bezpieczeństwa, poczucia winy, już nie są czyste.

Co więcej, skoro masz podejście, że MUSI Ci pomóc, świadczy to o podejściu ROSZCZENIOWYM do innego mieszkańca wszechświata. Taka (choćby nawet nieuświadomiona) postawa zaburza prawo harmonii i wolnej woli, a tym samym BLOKUJE CIEBIE na kontakt z istotą, która jest ze Światła.

Jeśli chodzi o samą naturę prośby i odpowiedzi:

poproszone nigdy nie odmawiają

można powiedzieć, że działa zwykłe prawo akcji i reakcji. Prosisz, domagasz się, więc uzyskujesz odpowiedź. Ale raczej zapytaj się, skąd ona płynie, i kto przybywa, abyś nie czuł się „zawiedziony” brakiem odpowiedzi.

 

anioły są i czekają kiedy zostaną wezwane

takie myślenie propaguje coraz radośniej rozwijający się nurt angeologii, który prowadzi do tego, że człowiek zamiast rozwijać siebie, powierza swoją istotę czemuś/komuś.

Lenistwo, droga na skróty i brak samodzielności nie popłacają tak samo w rozwoju duchowym, jak w codziennym życiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Długi post napisałaś generalnie wynika z niego to samo że nie potrzebujesz niczyjej pomocy bo kontakt z wyższym ja zapewnia ci wszystko

 

Ale widzisz anioły jako istoty pomagajace są znane od bardzo dawna tak ze starego testamentu z religi chrzescijanskiej jak i kabały czy islamu natomiast o tym ze kontakt ze wyzszym ja zastepuje anioły nigdzie nie jest wspomniane

Jednym słowem piszesz ze wszystkie religie swiata się mylą a ty masz racje

 

Piszesz że kontakt z aniołami sprawia tyle problemów ale anioły są od Boga a skąd wiesz czym jest twoje wyższe ja które zastępuje ci wszystko może to ta sama swietlista istota którą widział suliga

Edytowane przez -PIOTR-
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam bardzo serdecznie:).

Co do tematu: mój kochany anioł uratował mi życie poprzez łabędzie. Dziwnie to może brzmi, ale tak było. Jakieś pół roku temu byłam w naprawdę niezłym dołku psychicznym, nie widziałam sensu życia, nie robiłam kompletnie nic oprócz dokarmiania ptaków i rozmyślania nad sposobami popełnienia samobójstwa. ta czarna rozpacz trwała jakieś dwa tygodnie, aż w końcu zdecydowałam się. poszłam nad jeziorko, gdzie dokarmiałam 20 łabędzi, chciałam się z nimi pożegnać, bo w końcu obmyśliłam, ze najmniej bolesne pożegnanie ze światem to utonięcie w zimnej wodzie (wiem, makabrycznie brzmi, ale wtedy byłam załamana). Gdy znalazłam się nad jeziorkiem, łabędzie zrobiły coś, czego nigdy wcześniej nie robiły - wyszły na brzeg i rozkładając skrzydła odepchnęły mnie od brzegu i nie pozwoliły mi się zbliżyć do wody. Byłam na nie zła i odeszłam w inne miejsce. Wtedy pojawił się jeden z łabędzi i podpłynął. wyglądało to jakby patrolował i pilnował, żebym nie doszła do wody.

Później czytałam, że anioły czasem posługują się ptakami, aby coś nam przekazać.Wtedy zrozumiałam, ze mój czas jeszcze nie nadszedł, że znalazłam się na tym świecie nie bez przyczyny.

Od tamtej pory często znajduję na swojej drodze białe piórka, czasem czuję zapach róż.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Venie tak zdecydowana interwencja anielska generalnie oznacza polecenie z samej

góry natomiast to że widzisz piórka i czujesz zapachy to anioły dają ci znaki sprubój z nimi porozmawiać napewno chcą przekazać ci coś ważnego może coś co pozwoli ci odzyskać wewnętrzną równowage.

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie z tymi rozmowami mam problem. Chyba za bardzo się staram i jestem zbyt niecierpliwa czekając na odpowiedzi na moje pytania. Po prostu nie wiem jak słuchać aby usłyszeć mojego anioła. Może jeszcze nie czas na to, choć nie lubię czekać:). Zostają mi więc tylko piórka, jako przypomnienie obecności skrzydlatego przyjaciela.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...