Skocz do zawartości

Rozmowa z Aniołem a może to ........ ?


_Domi_

Rekomendowane odpowiedzi

Długi post napisałaś generalnie wynika z niego to samo że nie potrzebujesz niczyjej pomocy bo kontakt z wyższym ja zapewnia ci wszystko

 

Piotrze, piszę długie wiadomości, ponieważ wolę napisać dużo, ale dokładnie, niż po prostu „zbywać” drugą osobę rzuconymi od niechcenia słowami i tylko nabijać sobie posty.

Jeżeli mówimy o rzeczywistości astralnej, to masz rację. Natomiast bardzo dużo uczę się od ludzi mnie otaczających, więc – pracuję „z tym poziomem”, i z tą rzeczywistością, do której póki co przynależę.

 

Ale widzisz anioły jako istoty pomagajace są znane od bardzo dawna tak ze starego testamentu z religi chrzescijanskiej jak i kabały czy islamu natomiast o tym ze kontakt ze wyzszym ja zastepuje anioły nigdzie nie jest wspomniane

Jednym słowem piszesz ze wszystkie religie swiata się mylą a ty masz racje

 

Nie wtrącam się w dogmaty religijne. Wydaje mi się, że to co piszę, jest spójne, ale sam mnie zmuszasz mnie to tego, abym się nieustannie powtarzała i „dopinała” to do Twoich słów. Pisałam wcześniej, że uważam, że czysta istota, ze Światła, w całej swojej pełni, może pojawić się przed człowiekiem, który jest wewnętrznie nieskazitelnie czysty. Nie wnikam, kto tam co spotkał… Każdy doświadczył tego, na co sam był gotowy, i tyle.

Kontakt z Wyższym Ja NIE ZASTĘPUJE aniołów. Niczego nie zastępuje. Jest integralną częścią człowieka, jest jego „prywatnym połączeniem ze Światłem” (Bogiem, Uniwersem, Pełnią, nazwij jak chcesz).

Powołujesz się na religie, a jaka z nich wg Ciebie ma patent na prawdę? Istnieją inne kultury, w których królowała taka koncepcja. Samo pojęcie Wyższego Ja zostało przejęte od Polinezyjczyków, chociaż najprawdopodobniej sama filozofia jest starsza, jedynie tam się zachowała. Jeżeli opierasz się o jeden obszar kulturowy, wzajemnie się przenikający, trudno o jakąś znaczną rewolucję. W starożytnym Egipcie również możesz znaleźć przesłanki, które potwierdzałyby podobny światopogląd (ciało ka).

Tak czy inaczej, jak pisałam w poprzednim poście, zdarzenia zachodzące w rzeczywistości nas otaczającej dobitnie pokazują, że w każdej religii zdarzają się opętania, tak więc czegoś jednak ta religia nie wyjaśnia – dlaczego tak się dzieje? Albo dlaczego takie problemy z istotami dotykają ludzi, którzy szczerze wyznają daną religię? I nie wiem, dlaczego wyciągasz taki wniosek, że rzekomo twierdzę, że „wszystkie religie świata się mylą”. W wielu religiach znajdziesz historie, w których wybitny, wysoko rozwinięty człowiek ulega kuszeniu, ten motyw jest bardzo popularny, najbardziej do nas przemawiający – przykład Chrystusa. Więc we wszystkich chyba kulturach jest mowa o tym, że to, co chce „przejąć” Twoją duszę pod osobistą kontrolę, będzie do Ciebie przemawiało językiem piękna, dostatku, miłości.

 

 

Piszesz że kontakt z aniołami sprawia tyle problemów ale anioły są od Boga

 

Anioły są od Boga, demony są od... – Szatana? Od kogo są demony?

Wzywanie aniołów – świadome i z premedytacją, każdego na inną okazję i inny problem, jest pierwszym ŚWIADOMYM krokiem, do zamiany tego, w co człowiek został wyposażony w chwili swoich narodzin. Bardzo łatwo (bez świadomej intencji) odesłać tych cichych sprzymierzeńców.

 

skąd wiesz czym jest twoje wyższe ja które zastępuje ci wszystko może to ta sama swietlista istota którą widział suliga

 

Moja przygoda, opisywana w początkowych postach, gdy przywołałam sobie istoty „ze światła”... To właśnie o to chodzi, Piotrze. Przestajesz współpracować z tym, co naprawdę Ci pomaga, dyskretnie, ale nieodzownie, i zamieniasz na to, co przychodzi. Bo „oferuje pomoc”. Albo „może pomóc wyjść z trudnej sytuacji”... Wówczas miałam tam takie świetliste istoty, które widział Suliga. Szczęśliwie, nie w takim stopniu, i bardzo szybko zdradziła się ich prawdziwa natura, więc moja „zażyłość” z nimi i ilość wzajemnych zobowiązań nie była aż tak rozwinięta, i w tej chwili wszystko jest przywrócone do właściwego porządku. Moje nastawienie jest takie, że Wyższe Ja nie ma potrzeby w żaden sposób wpływać „personalnie” na mnie. Wychodzę z założenia, że wszystko, co nie jest energią, i jeszcze domaga się swojej uwagi ode mnie: nie jest Światłem.

Historia napisana przez Venie jest idealnym przykładem na to, że... NIE TRZEBA WCHODZIĆ W ŻADNE PERSONALNE KONTAKTY... Życie jest najwyższą wartością, i wierzę, że ta sytuacja to była ingerencja istot ze Światła. Ale oto co się wydarzyło: niby zwykłe wydarzenie, ktoś przypadkowy być może powiedziałby: „Głupie ptaki, co im dzisiaj odbiło”. Prawdziwy klucz tkwił w tym, że dla właściwej osoby to zdarzenie jest ZNAKIEM, dla niej czytelnym, ale czytelnym tylko dla niej.

 

Później czytałam, że anioły czasem posługują się ptakami, aby coś nam przekazać.

A z tym się zupełnie nie zgodzę. Chodzi o to, że do człowieka dociera pełno znaków, zwykle jednak jest na nie zbyt zamknięty, czasem nie potrafi (lub nie chce) ich prawidłowo zinterpretować. Wszystko co bardziej subtelne ucieka przed naszą uwagą, przemawia tylko to, co nami „potrząśnie” (niestety). I takie „wstrząsy” dostajemy z przeróżnych źródeł i za pomocą wszelakich ludzi/zwierząt/zdarzeń losowych/przypadków/skojarzeń/słów... Takie wydarzenie opisała na tym wątku Saphire, ale jest ich dużo więcej.

 

A to, co się dzieje dalej z człowiekiem, który nagle „odmieniony” zaczyna z determinacją szukać swojego „wybawcy”... Równie dobrze pod te piórka może teraz podszywać się coś, co nie ma nic wspólnego z tymi siłami, które odwiodły Cię, Venie, od samobójstwa. Obecnie masz pewną „słabość” do tych dwóch zjawisk, i uważasz, że gdy to Cię spotyka, to COŚ za tym stoi, i że jest to subtelne przypomnienie tego, co było... Ale patent na piórka nie tylko muszą mieć czyste istoty (których pomoc, w moim odczuciu, jest bardzo subtelna i zwykle nie chodzi tutaj o nawiązanie personalnego kontaktu...) – i tę słabość również mogą wykorzystywać inne, chętne Twojej uwagi istoty, którym ufnie otwierasz drzwi. No ale to już mój pogląd.

 

Venie, skoro spostrzegłaś, że jednak powinnaś żyć, pozwoliłaś sobie zrozumieć, że to nie jest żadne rozwiązanie – to raczej skoncentruj się właśnie na tym życiu... Na tym, co takiego było nie tak, że wydawało Ci się, że jest aż tak źle – i w to wkładaj swoją energię, a nie w to, aby koniecznie porozumieć się z siłami, które Cię odwiodły od śmierci. Bo to TY I TWOJE ŻYCIE jest wartością, i świat MATERIALNY pokazał Ci, że masz w nim zostać i go nie opuszczać. Zbyt usilne doszukiwanie się pod „jednym i konkretnym symbolem” personifikacji kogoś może zaprowadzić Cię nie tam, gdzie pragniesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninsig ja daje ci przyklady z życia , wielu religi ,przeżyc róznych ludzi a ty swój pogląd opierasz na tym że się z czymś zgadzasz albo nie bazując tylko na swoich osobistych doświadczeniach odrzucająć wszystko inne

Zakładajac że masz racje droga każdego człowieka jest taka sama droga którą ty proponujesz

 

Venie na początku zawsze jest troche trudno- koncentruj się na tych znakach które rozpoznajesz np na zapachach wszystko przyjdzie powoli krok po kroku

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, Piotrze. wiem, że wszystko w swoim czasie ale odkryłam ostatnio, ze wcale taka cierpliwa nie jestem jak wcześniej sądziłam;). dziś znów zalazłam na swojej drodze białe piórko, więc ciągle coś się dzieje:) pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie rozumiem dlaczego nakazuje się nam wiecznie bać. Jeśli nie będziemy się bać, że się do nas przyczepi jakiś diabelski twór :) to się nie przyczepi. Nie zauważacie, że panuje tu jakaś nierównomierność, jakaś dysharmonia - cały świat wypełniony jest pułapkami w jakie łatwo wpaść, ale czy są też jakieś wyżywny w tej dolinie bagien?

Powtarzam jeszcze raz, nie popadajmy w paranoję. Istnieją istosty ze światła i z ciemności i te i te mają swoje zadania, i te i te mają na nas wpływ, który my im udostępniamy lub nie. Sami decydujmy komu chcemy dać sobie "pomóc" a komu nie. Obecnie na Ziemii istnieje wiele istot ze światła, które pragną podnieść nas w rozwoju, mówię tu szczególnie o Istotach Fioletowego Płomienia, które mają za zadanie spalać karmę i blokady zgromadzone na Ziemii.

Owszem, jest mnóstwo bytów, które podszywając się pod dobre istoty będą chciały nas omamić, jednak one nie będą potrafiły działać na nas czystą miłością.

Nie tak trudno odróżnić taka od tej fałszywej. Fałszywa zawsze podszyta jest strachem. Każdy kto nie będzie uciekał przed prawdą, a docierał do niej, nauczy się odróżniać jedną od drugiej i da się poprowadzić temu, komu sam bedzie chciał, a nie temu, kto będzie chciał prowadzić jego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninsig ja daje ci przyklady z życia , wielu religi ,przeżyc róznych ludzi a ty swój pogląd opierasz na tym że się z czymś zgadzasz albo nie bazując tylko na swoich osobistych doświadczeniach odrzucająć wszystko inne

Zakładajac że masz racje droga każdego człowieka jest taka sama droga którą ty proponujesz

 

Piotrze, ależ Ty nie dajesz mi żadnych przykładów. Zasłaniasz się ogólnikami. Podaj przykłady, konkretne, jakie masz na myśli. Myślę, że miejsce na to jest idealne. Bardzo chętnie poczytam. A to, co piszę, jest raczej przeciwnym biegunem nie do tego, jaki ma do tego tematu stosunek Kościół czy jakakolwiek religia, a raczej wyrastające jak grzyby po deszczu pseudofilozofie, przedstawiające uproszczony, a tym samym niepełny obraz rzeczywistości niematerialnej.

I nie piszę nic o drodze, jaką ma podążać ktokolwiek. Piszę tylko o podejściu do „pomocników”.

 

 

Gusherro, piszesz na temat strachu i tego, że jednak są istoty dobre, które pomagają, i nie należy tworzyć „klimatu strachu” wobec wszelkich istot, są takie i takie. No są. Ale wg mnie są dużo bystrzejsze niż chcemy je widzieć. Napiszę jednak trochę jeszcze o rozwoju za pomocą tych przeróżnych aniołów, o których możemy poczytać w tworzonych dzisiaj masowo przewodnikach na ich temat.

 

Odwołując się raz jeszcze do istniejących kultur, praktyk, ścieżek rozwoju duchowego: oto mamy jogę (i wszelkie jej odmiany), tai-chi, różne praktyki ascetyczne, m. in. u sufich – te rzeczy należy praktykować latami, ludzie poświęcali w zasadzie całe swoje życie danej praktyce, aby w ten sposób się rozwijać i – równolegle z tym rozwojem – zdobywać wiedzę. Natomiast obecnie, gdy przeczeszmy Internet – wszystko jest podejrzliwie łatwe. Wystarczy zrobić sobie „tarczę na istoty niefajne”, otworzyć się na istoty „pomocne” (mam na myśli choćby te istoty fioletowego płomienia) i mamy „pole do pracy”. A jakoś w tych systemach, które podałam wyżej, nie ma wzmianki o czymkolwiek w tym stylu. Ba! Istoty Fioletowego Płomienia, tak jak Karty Anielskie, i wszelki inny boom na „aniołki” – to produkt kilku ostatnich lat (dekad?).

 

A co powinno budzić wątpliwości w tym, jak nam są owe istoty od fioletowego płomienia przedstawiane: SPALAJĄ KARMĘ. Tzn. człowiek, współpracując z JAKIMIŚ ISTOTAMI, wizualizuje sobie pewien określony obrazek, oparty na SPALANIU OCZYSZCZAJĄCYM OGNIEM (MIŁOŚCI?). No po prostu czysta inkwizycja… w astralu! Czy naprawdę tak działa miłość? Czy tak działa światło? Niszcząc?

 

Co robi ogień? Oczyszcza, zgadza się, ale… za jaką cenę? Gdy myślę o ogniu (spalającym), myślę o: oparzeniu, spłonięciu, gorącu… - wcale mnie to nie uspokaja. Wcale mnie to nie leczy. Co to za leczenie, które posługuje się takimi narzędziami?

Dajmy przykład, że człowiek traci rękę w wyniku wypadku (traumatyczne wydarzenie). Może przypalić ranę (metaforycznie - karma), aby nie krwawiła. Jednak robiąc to, niszczy swoje ciało (astralne; doświadczenia, które spowodowały ranę, w nim zapisane). Czy tak działa DOBRA ISTOTA? Czy to jest działanie miłości? Chyba o wiele lepiej szukać sposobu, który UZDROWI chore miejsce, ZREGENERUJE. Jeszcze jeden ważny element – w świecie materialnym, po takiej „oczyszczonej ogniem” ręce zostaje UBYTEK. Zostaje PUSTE MIEJSCE W MOJEJ ISTOCIE (w tej historii – w ciele, metaforycznie – w duszy).

 

Uważam, że prawa, które działają w materii, mają swoje przeniesienie również w innych wymiarach. Jeżeli tutaj uważam ogień za niebezpieczny i krzywdzący życie, jak można posługiwać się nim lecząc samego siebie czy niszcząc inne istoty?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ninsig, spróbuje odpowiedzieć na kilka twoich tez.

 

1. Kuszenie świętych mężów było, ale opowieści o demonach przy tym, to pewien symbolizm. Mozna więc wyróżnić poziom zewnętrzny, czyli istoty jak ty czy ja tylko trochę inaczej żyjace i inaczej wyglądające.

W bon uważa się, że niepokoją ludzi ze względu na wykorzystywanie (i nadużywanie) bogactw ziemi. Np. wężowe duchy lu zsyłają energie dające choorby skóry, inne, rakszasy- raka, etc. etc. Jest tu po prostu konflikt interesów, a nie że

jakis Wielki Czarny Szatan nie ma nic innego do roboty i krzywdzi ludzi.

 

Jednak intensywnie praktykując natyka się na poziom wewnętrzny. "demonami" które musieli pokonać Budda i Jezus, są tendencje nastawionego materialistycznie

(np. na władzę, bogactwo) umysłu. Siła tych demonów jest z jednej strony straszna, z drugiej strony, jest to siła wynikająca z niewiedzy. Jest więc brakiem wiedzy, samopoznania, podobna w istocie do "siły" bezwładności (czyli braku siły jako takiej).

 

2. Ciągle nie możesz zakceptować faktu, że magia jest prosta jak spacer do lasu,

i potrzeba 20 lat spędzic na pustyni, żeby do czegoś dojść. ok, można i tak.

Ale są inne nauki.

 

3. Jesli masz tak negatywne skojarzenia z ogniem, to jest to bardzo jednostronne.

Podstawową, ezoteryczną właściwością ognia jest jego zdolność do transformacji, przemiany. Jest to niszczenie i kreacja. Ogień wykorzystywany tak, może spalać karmę, transformując ją w to co właściwe Twojej istocie. Popatrzmy na karmę jak na węzełki na naszym prawdziwym ja. Niech zostaną zrelaksowane, rozwiązane, z poczuciem ulgi.

 

*upraszczam. mówiąc o karmie mam na myśli nasiona karmiczne**. karma jako taka jest pewnym prawem, a prawa nie mogą być spalane :)

** nasiona karmiczne zaś są śladami w umyśle, powstałymi ze względu na zaplątanie się umsyłu w czyny i myśli z przywiązaniem.

 

4. dlaczego tak bardzo w twoim poście boisz się tego ubytku ? przestrzeni ?

jogini utożsamiają się z czcystą przestrzenią swojego umysłu, spróbuj i ty :)

to bardzo dobra praktyka.

 

*** pełna nazwa energii fioletowego płomienia w którą jestem inicjowany brzmi bodajże:

Purpurowo - fioletowy Płomień Przemiany Karmicznej

Edytowane przez sosnowiczanin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dokładnie tak.

Ninsig, to co napisałaś o żywiole Ognia, wydaje mi się, dobrze ukazuje Twoje nastawienie do tego, co ponadmaterialne, subtelne, często symboliczne. Nadajesz temu wartości negatywne, podczas gdy świat opiera się na dwubiegunowości.

Ogień w swojej symbolice ma moc spalania = niszczenia, ale także oczyszczania. Ogień = kadzidło, ogień świecy, ogniska, hudy, to wszystko posługuje się ogniem i jego mocą ochronną, oczyszczającą.

Odwołując się raz jeszcze do istniejących kultur, praktyk, ścieżek rozwoju duchowego: oto mamy jogę (i wszelkie jej odmiany), tai-chi, różne praktyki ascetyczne, m. in. u sufich – te rzeczy należy praktykować latami, ludzie poświęcali w zasadzie całe swoje życie danej praktyce, aby w ten sposób się rozwijać i – równolegle z tym rozwojem – zdobywać wiedzę. Natomiast obecnie, gdy przeczeszmy Internet – wszystko jest podejrzliwie łatwe. Wystarczy zrobić sobie „tarczę na istoty niefajne”, otworzyć się na istoty „pomocne” (mam na myśli choćby te istoty fioletowego płomienia) i mamy „pole do pracy”. A jakoś w tych systemach, które podałam wyżej, nie ma wzmianki o czymkolwiek w tym stylu. Ba! Istoty Fioletowego Płomienia, tak jak Karty Anielskie, i wszelki inny boom na „aniołki” – to produkt kilku ostatnich lat (dekad?).

 

dokładnie tak, wszystko to jest wyjątkowo łatwe. Małpka też pewnie uważa, że ugotowanie obiadu jest trudne, nawet niemożliwe. Boi się ognia i ucieka od niego. Jest tak do czasu gdy załapie jak z nim współdziałać, jak nad nim zapanować, wówczas nauczy się rozniecać ogień, obiadek nareszcie jej się to uda, a ona przeskoczy w swoim rozwoju o schodek w górę. Teraz mamy możliwość wskoczyć właśnie schodek w górę, gdyż wszystko nam w tym sprzyja, ludzkość ma nagromadzoną odpowiednią ilość wiedzy, doświadczeń karmicznych, intuicji wypracowywanej przez lata oraz mnóstwo pomocników z wyższych wymiarów. Nastąpiła pora gdy można zrobić olbrzymi krok w rozwoju, pomóc nam w tym mogą "aniołki" - jak je ładnie nazywasz, a szczególnie Purpurowo - fioletowy Płomień Przemiany Karmicznej , który obecnie z wyjątkową intensywnością pojawia się na Ziemi, aby w tym wyjątkowym czasie oczyścić blokady i przygotować istoty niższej gęstości do otwarcia się na częstotliwość wyższą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze, ależ Ty nie dajesz mi żadnych przykładów. Zasłaniasz się ogólnikami. Podaj przykłady, konkretne, jakie masz na myśli.

 

Wczesniej pisałem ci

np o modlitwie aniole stróżu gdzie człowiek zwraca się konkretnie do anioła o pomoc

był też przyklad który opisała Venie że anioły pokierowały ptakami

broniac przez zrobieniem czegoś głupiego

 

Wiec jak sama widzisz i nie są to żadne ogólniki tylko konkretne przyklady ale jak napisałem w poprzednim poście istnienie czegoś uzależnione jest od twoich pogladów

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosnowiczanin - co do istot, jak je opisałeś. Wyróżniasz zewnętrzne i wewnętrzne – tzn. wewnętrzne to w rzeczywistości są pragnienia? A zewnętrzne jedynie krążą sobie po szeroko pojętym świecie (materialnym i astralnym) i czasem poprzeszkadzają?

Z tego, co napisałeś na koniec wynika, że nieuważnie czytasz moje posty, ponieważ nie napisałam nigdzie, że „jakis Wielki Czarny Szatan nie ma nic innego do roboty i krzywdzi ludzi.” Wręcz przeciwnie. Uważam tylko, że idea wyzysku (silniejszy – we wszelkich aspektach, nie tylko fizycznym, może podporządkować sobie słabszego) przejawia się nie tylko w aspekcie materialnym i bynajmniej nie jest zarezerwowana wyłącznie dla ludzi. Wniosek: istnieje sobie istota, która potrzebuje energii, i zdobywa ją m.in. „ciągnąc” od człowieka. Wszelka forma przejawiania się (od myśli po czyn) jest energią, więc człowiek (i jakakolwiek istota żywa) stanowi doskonałe (astralne) pożywienie. Postrzeganie przeciętnego człowieka ogranicza się jedynie do jego „tu i teraz” – ciało, świadomość, względnie przebłyski podświadomości pod postacią snu – reszty człowiek nie widzi. Na poziomie ciała czy psychiki można się czuć rewelacyjnie, ale nie wiesz, co dzieje się w CAŁEJ TWOJEJ ISTOCIE. Jest ona obszarem nieświadomym, ale w żaden sposób nie jest obszarem WYŁĄCZONYM i nieistniejącym tylko dlatego, że nie ma się świadomości jego istnienia.

Tyle w skrócie o istotach.

A choroby – są doskonałym przykładem tego, jak treści NIEUŚWIADOMIONE wpływają na człowieka. Ja bynajmniej nie twierdzę, że to jakakolwiek istota zsyła chorobę i nieszczęście na samego człowieka. Choroba jest stanem ZABLOKOWANIA, jest obszarem, w którym energia nie płynie harmonijnie i tworzy się wypaczenie. Ale owszem – istota MOŻE WPŁYWAĆ NA WYPACZENIE TEJ ENERGII. Tak działają chociażby klątwy! Zwykle stoją za tym istoty, które BLOKUJĄ przepływ energii i wgrywają „zawirusowany” program. Nie chodzi o WYWOŁANIE CHOROBY, ale o zaburzenie harmonii. Choroba jest skutkiem jej braku.

Innymi słowy – możesz być chory przez samego siebie (nieodpowiednie reakcje, traumatyczne doświadczenia, lęki i inne) które – ponieważ w Tobie są – wypaczają harmonijnie płynącą energię, nikt inny nie musi za tym stać.

 

Z Twojej wiadomości wynika jednak, że istoty, tak zewnętrzne jak wewnętrzne, to raczej wszystko gry umysłu? Dla Ciebie istota jest „symbolem”? W takim razie istnieją tylko istnienia, które są materialnie postrzegalne?

Tendencje nastawione materialistycznie, o których piszesz, dając przykład Buddy i Jezusa – polemizowałabym, czy one takie materialistyczne były. Ja ujęłabym to inaczej – chodzi o PRAGNIENIA. I przecież to jest oczywiste – na tym polega „kusząca oferta”, dostaniesz to, czego pragniesz (tylko w zamian za coś). I to jest handel, a nie podążanie drogą Światła.

 

Oczywiście, wszystko jest w nas, i kiedy człowiek pracuje nad rozwojem wewnętrznym, natyka się na wiele świństw, jakich ma w sobie nagromadzonych. Zresztą – codziennie się natykamy na te świństwa, kwestia tego, co z tym robimy. Im więcej człowiek w sobie oczyści, im mniej ma w sobie tej nieharmonijnej energii, czyli – im jest wyżej w rozwoju duchowym, tym trudniej innym istotom „wybić” daną jednostkę. Dlatego, tak jak napisałam w którymś z poprzednich postów – przyjdzie do Ciebie to, na co jesteś gotowy… Jeśli masz w sobie brudy (np. pragnienia), mogą (choć, rzecz jasna nie muszą, bo nic „nie musi”) być wykorzystane – tak jak podczas kuszenia Jezusa czy Buddy. Do człowieka, który osiągnął pełne oświecenie – oczyścił się w całej swojej pełni, stał się jednym ze Światłem – nic nie jest w stanie się przyczepić i „zawrócić w głowie”, ponieważ jego pełne zharmonizowanie się z tą energią oczyściło wszystkiego jego podatności na takie działania.

 

 

2. Ciągle nie możesz zakceptować faktu, że magia jest prosta jak spacer do lasu,

i potrzeba 20 lat spędzic na pustyni, żeby do czegoś dojść. ok, można i tak.

Ale są inne nauki.

 

Magia jest prosta jak spacer do lasu. Zgadzam się. Możesz w moment poznać techniki, możesz się modlić, wizualizować, pracować poprzez istoty, jak np. okultyści – magią możesz zająć się tu i teraz. Natomiast na efekty przyjdzie Ci trochę poczekać. W jeden dzień nikt nie stał się „świętym”. Druga sprawa, dużo mniej przyjemna – często efekty bywają zaskakujące dla samego adepta… niestety, negatywnie. Wielu ludziom „wydaje się”, że wszystko jest w porządku, działa zgodnie z regułami, a dopiero po czasie dociera do (niestety, szalenie naiwnego) człowieka prawdziwa natura tego, z czym pracował i czego się „dorobił”. Wyżej w którymś z moich postów jest link do artykułu Suligi, polecam – to jeden z bardzo wielu przykładów ludzkiego „myślenia życzeniowego”.

A to, co napisałam w poprzednim poście o panującej obecnie atmosferze entuzjazmu: zamknij oczy, powołaj się na anioła A, B, C, zwizualizuj sobie taki a taki obrazek, poczuj, przywołaj, wypowiedz… - to rady jak z wybrakowanego podręcznika, z którego ktoś wyrwał cały rozdział BHP pracy. Praktyki długoletnie przygotowywały człowieka do pracy z własnym wnętrzem, rozwój odbywał się stopniowo, a kluczem była umiejętność panowania nad samym sobą, kontrolowania siebie, stopniowe coraz większe pozyskiwanie samoświadomości. Teraz nikt o to nie dba, pierwszy lepszy może się tym zająć, i… może! Oczywiście, ale NIE MA PEŁNEJ WIEDZY. A brak wiedzy jest pierwszą przyczyną omyłek.

 

3. Jesli masz tak negatywne skojarzenia z ogniem, to jest to bardzo jednostronne.

Podstawową, ezoteryczną właściwością ognia jest jego zdolność do transformacji, przemiany. Jest to niszczenie i kreacja. Ogień wykorzystywany tak, może spalać karmę, transformując ją w to co właściwe Twojej istocie. Popatrzmy na karmę jak na węzełki na naszym prawdziwym ja. Niech zostaną zrelaksowane, rozwiązane, z poczuciem ulgi.

Co do ognia: ogień jest energią, energia jest kreacją – ok. Ale jest to kreacja poprzez destrukcję, niszczenie, zresztą, sam tak napisałeś. Ja nie podważam tego, że TO NIE DZIAŁA. Wiele rzeczy działa. Pytanie, czy jest to korzystne? Jak coś, co spalasz, może być zrelaksowane?! Innymi słowy – możesz spalić dom, w którym spędziłeś pewien okres swojego życia, a na jego miejscu możesz wybudować nowy. Ale czy spalenie ROZWIĄZAŁO TWOJE PROBLEMY? Owszem, jest to pewna kwestia wyobrażeń. Możesz sobie wyobrażać, że czujesz się zrelaksowany, jak sobie spalasz ból, jakiego kiedyś doświadczyłeś… Ale to bardzo naciągany relaks.

 

Niszczenie czegokolwiek jest – przynajmniej zgodnie ze światopoglądem, jaki reprezentuję – czynnością negatywną. Jest bardzo wiele odmian energii, ich skala jest bardzo szeroka, również, gdybyśmy je mieli oceniać z etycznego punktu widzenia. Niektóre z nich od razu odrzucamy (np. rodzaj energii, którą wyzwala strach). Im więcej energii, tym większa moc, im większa moc, tym większa skuteczność…

Ale ja nie mówię o skuteczności, tylko o naturze energii, z jaką pracuję (lub z jaką pracuje człowiek poprzez istoty, np.). I tak - Światło (miłość) nie niszczy. Wszelka choroba, wszelkie zło - jest brakiem Światła. Wszelki negatywny stan jest stanem braku, podobnie zło – jest stanem braku, a nie dlatego, że musi być złem.

Karma nie jest złem. Karmy nie trzeba NISZCZYĆ. O ile obciąża człowieka, zaburza jego harmonię. Jeśli zostanie oczyszczona (wcale nie musi być do tego zniszczona!) przestaje obciążać.

 

 

4. dlaczego tak bardzo w twoim poście boisz się tego ubytku ? przestrzeni ?

jogini utożsamiają się z czcystą przestrzenią swojego umysłu, spróbuj i ty :)

to bardzo dobra praktyka.

Zrób dziurę w ścianie i przyjrzyj się jej uważnie. Czy uważasz, że ten stan jest stanem harmonii? Czy jeśli będziesz stopniowo robił w tej ścianie coraz więcej dziur, ściana będzie zbliżała się do pełni swojego bytu? Podobnie wyobraź sobie z własnym ciałem. Im więcej „uwolnionych” miejsc (deficyty w ciele) tym większa pełnia? Otóż – ubytek jest stanem braku, nie pełni! Ubytek w zębie to próchnica! Ubytek jest dziurą, do której coś może wleźć i podżerać od środka. Innymi słowy – ubytek jest brakiem harmonii! Czysta przestrzeń umysłu, o której piszesz, to nie – ubytki! To PEŁNIA. Pełnia, która nie powstaje przez niszczenie i usuwanie. Jak masz dziurę w zębie, wyborują Ci próchnicę, i co? Ząb zostaje pusty? Nie – jest wypełniany, przywraca mu się (choć niestety tylko mechanicznie) stan harmonii, pełni. Inaczej nie mógłbyś nim jeść.

 

Wyjaśniłam, dlaczego boję się ubytku?

 

Piotrze, to, co podałeś, to zaledwie 1 modlitwa. Druga historia nie była przytoczona przez Ciebie. Dalej nie ma konkretnych przykładów (podanych przez Ciebie), no poza modlitwą, do której się odniosłam.

A co do poglądów – no chyba o to chodzi, żeby je między sobą wymieniać? Bo to, co Ty piszesz, również jest uzależnione od Twoich poglądów.

 

Gusherro, ale przecież nie gotujesz obiadku ogniem, którym chcesz spalać? Tak w ogóle to piszemy o naturze ognia czy naturze spalania?

Bo, z tego co zrozumiałam, Purpurowo - fioletowy Płomień Przemiany Karmicznej tak właśnie działa? I również z tego, co tutaj czytam, potrzebna jest do tego pomoc istot, który ów „płomień” obsługują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nansing ładnie to wszystko opisujesz, przekonywujaco (to sie chyba nazywa charyzma):D

Co do aniołków. to wydaje mi się, że wszyscy mają racje. Każdy ma swoja drogę, swoje wyobrażenia ktorymi żyje doświadczenia które posiada, umiejętności którymi się posługuje. Każdy odbiera inaczej świat idzie inną drogą (odpowiednią do jego karmy).. do jednego celu, do Boga... a czy Bóg jest światłem czy brakiem ciemności to idnywidualna sprawa kazdego z nas i naszej interpretacji w sumie jest to najmniej ważne.. można powiedzieć ze jest miłościa

.

np nie powiem, że dach nad głową jest zły bo zasłania słońce i niebo bo z drugiej strony chroni mnie przed deszczem i burzą.

 

Dziecko nie ma jakoś wątpliwości i nieufności do aniołów bo poprostu wie.. nie musi dociekać. Jednak z wiekiem człowiek staje sie coraz bardziej nieufny i musi sie przedzierać przez swoje iluzje strach brak zaufania do czegoś co tak naprawdę siedziało w nim i było oczywiste jak... on sam. To sie chyba nazywa droga rozwoju. A jakimi drogami idziemy czy po błocie brudząc sie jak świnka czy po dywanie bojąc się ubrudzić to nie jest ważne bo i tak dojdzie do tego samego miejsca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosnowiczanin - co do istot, jak je opisałeś. Wyróżniasz zewnętrzne i wewnętrzne – tzn. wewnętrzne to w rzeczywistości są pragnienia? A zewnętrzne jedynie krążą sobie po szeroko pojętym świecie (materialnym i astralnym) i 1 czasem poprzeszkadzają?

Z tego, co napisałeś na koniec wynika, że nieuważnie czytasz moje posty, ponieważ nie napisałam nigdzie, że „jakis Wielki Czarny Szatan nie ma nic innego do roboty i krzywdzi ludzi.” Wręcz przeciwnie. Uważam tylko, że idea wyzysku (silniejszy – we wszelkich aspektach, nie tylko fizycznym, może podporządkować sobie słabszego) przejawia się nie tylko w aspekcie materialnym i bynajmniej nie jest zarezerwowana wyłącznie dla ludzi. Wniosek: istnieje sobie istota, która potrzebuje energii, i zdobywa ją m.in. „ciągnąc” od człowieka. Wszelka forma przejawiania się (od myśli po czyn) jest energią, więc człowiek (i jakakolwiek istota żywa) stanowi doskonałe (astralne) pożywienie. Postrzeganie przeciętnego człowieka ogranicza się jedynie do jego „tu i teraz” – ciało, świadomość, względnie przebłyski podświadomości pod postacią snu – reszty człowiek nie widzi. Na poziomie ciała czy psychiki można się czuć rewelacyjnie, 2 ale nie wiesz, co dzieje się w CAŁEJ TWOJEJ ISTOCIE. Jest ona obszarem nieświadomym, ale w żaden sposób nie jest obszarem WYŁĄCZONYM i nieistniejącym tylko dlatego, że nie ma się świadomości jego istnienia.

Tyle w skrócie o istotach.

A choroby – są doskonałym przykładem tego, jak treści NIEUŚWIADOMIONE wpływają na człowieka. Ja bynajmniej nie twierdzę, że to jakakolwiek istota zsyła chorobę i nieszczęście na samego człowieka. Choroba jest stanem ZABLOKOWANIA, jest obszarem, w którym energia nie płynie harmonijnie i tworzy się wypaczenie. Ale owszem – istota MOŻE WPŁYWAĆ NA WYPACZENIE TEJ ENERGII. Tak działają chociażby klątwy! Zwykle stoją za tym istoty, które BLOKUJĄ przepływ energii i wgrywają „zawirusowany” program. Nie chodzi o WYWOŁANIE CHOROBY, ale o zaburzenie harmonii. Choroba jest skutkiem jej braku.

Innymi słowy – możesz być chory przez samego siebie (nieodpowiednie reakcje, traumatyczne doświadczenia, lęki i inne) które – ponieważ w Tobie są – wypaczają harmonijnie płynącą energię, nikt inny nie musi za tym stać.

 

3. Z Twojej wiadomości wynika jednak, że istoty, tak zewnętrzne jak wewnętrzne, to raczej wszystko gry umysłu? Dla Ciebie istota jest „symbolem”? W takim razie istnieją tylko istnienia, które są materialnie postrzegalne?

Tendencje nastawione materialistycznie, o których piszesz, dając przykład Buddy i Jezusa – polemizowałabym, czy one takie materialistyczne były. Ja ujęłabym to inaczej – chodzi o PRAGNIENIA. I przecież to jest oczywiste – na tym polega „kusząca oferta”, dostaniesz to, czego pragniesz (tylko w zamian za coś). I to jest handel, a nie podążanie drogą Światła.

 

Oczywiście, wszystko jest w nas, i kiedy człowiek pracuje nad rozwojem wewnętrznym, natyka się na wiele świństw, jakich ma w sobie nagromadzonych. Zresztą – codziennie się natykamy na te świństwa, kwestia tego, co z tym robimy. Im więcej człowiek w sobie oczyści, im mniej ma w sobie tej nieharmonijnej energii, czyli – im jest wyżej w rozwoju duchowym, tym trudniej innym istotom „wybić” daną jednostkę. Dlatego, tak jak napisałam w którymś z poprzednich postów – przyjdzie do Ciebie to, na co jesteś gotowy… Jeśli masz w sobie brudy (np. pragnienia), mogą (choć, rzecz jasna nie muszą, bo nic „nie musi”) być wykorzystane – tak jak podczas kuszenia Jezusa czy Buddy. Do człowieka, który osiągnął pełne oświecenie – oczyścił się w całej swojej pełni, stał się jednym ze Światłem – nic nie jest w stanie się przyczepić i „zawrócić w głowie”, ponieważ jego pełne zharmonizowanie się z tą energią oczyściło wszystkiego jego podatności na takie działania.

 

 

 

 

Magia jest prosta jak spacer do lasu. Zgadzam się. Możesz w moment poznać techniki, możesz się modlić, wizualizować, pracować poprzez istoty, jak np. okultyści – magią możesz zająć się tu i teraz.4. Natomiast na efekty przyjdzie Ci trochę poczekać. W jeden dzień nikt nie stał się „świętym”. Druga sprawa, dużo mniej przyjemna – często efekty bywają zaskakujące dla samego adepta… niestety, negatywnie. Wielu ludziom „wydaje się”, że wszystko jest w porządku, działa zgodnie z regułami, a dopiero po czasie dociera do (niestety, szalenie naiwnego) człowieka prawdziwa natura tego, z czym pracował i czego się „dorobił”. Wyżej w którymś z moich postów jest link do artykułu Suligi, polecam – to jeden z bardzo wielu przykładów ludzkiego „myślenia życzeniowego”.

A to, co napisałam w poprzednim poście o panującej obecnie atmosferze entuzjazmu: zamknij oczy, powołaj się na anioła A, B, C, zwizualizuj sobie taki a taki obrazek, poczuj, przywołaj, wypowiedz… - to rady jak z wybrakowanego podręcznika, z którego ktoś wyrwał cały rozdział BHP pracy. Praktyki długoletnie przygotowywały człowieka do pracy z własnym wnętrzem, rozwój odbywał się stopniowo, a kluczem była umiejętność panowania nad samym sobą, kontrolowania siebie, stopniowe coraz większe pozyskiwanie samoświadomości. Teraz nikt o to nie dba, pierwszy lepszy może się tym zająć, i… może! Oczywiście, ale NIE MA PEŁNEJ WIEDZY. A brak wiedzy jest pierwszą przyczyną omyłek.

 

5.

Co do ognia: ogień jest energią, energia jest kreacją – ok. Ale jest to kreacja poprzez destrukcję, niszczenie, zresztą, sam tak napisałeś. Ja nie podważam tego, że TO NIE DZIAŁA. Wiele rzeczy działa. Pytanie, czy jest to korzystne? Jak coś, co spalasz, może być zrelaksowane?! Innymi słowy – możesz spalić dom, w którym spędziłeś pewien okres swojego życia, a na jego miejscu możesz wybudować nowy. Ale czy spalenie ROZWIĄZAŁO TWOJE PROBLEMY? Owszem, jest to pewna kwestia wyobrażeń. Możesz sobie wyobrażać, że czujesz się zrelaksowany, jak sobie spalasz ból, jakiego kiedyś doświadczyłeś… Ale to bardzo naciągany relaks.

6

Niszczenie czegokolwiek jest – przynajmniej zgodnie ze światopoglądem, jaki reprezentuję – czynnością negatywną. Jest bardzo wiele odmian energii, ich skala jest bardzo szeroka, również, gdybyśmy je mieli oceniać z etycznego punktu widzenia. Niektóre z nich od razu odrzucamy (np. rodzaj energii, którą wyzwala strach). Im więcej energii, tym większa moc, im większa moc, tym większa skuteczność…

Ale ja nie mówię o skuteczności, tylko o naturze energii, z jaką pracuję (lub z jaką pracuje człowiek poprzez istoty, np.). I tak - Światło (miłość) nie niszczy. Wszelka choroba, wszelkie zło - jest brakiem Światła. Wszelki negatywny stan jest stanem braku, podobnie zło – jest stanem braku, a nie dlatego, że musi być złem.

Karma nie jest złem. Karmy nie trzeba NISZCZYĆ. O ile obciąża człowieka, zaburza jego harmonię. Jeśli zostanie oczyszczona (wcale nie musi być do tego zniszczona!) przestaje obciążać.

 

 

6.

Zrób dziurę w ścianie i przyjrzyj się jej uważnie. Czy uważasz, że ten stan jest stanem harmonii? Czy jeśli będziesz stopniowo robił w tej ścianie coraz więcej dziur, ściana będzie zbliżała się do pełni swojego bytu? Podobnie wyobraź sobie z własnym ciałem. Im więcej „uwolnionych” miejsc (deficyty w ciele) tym większa pełnia? Otóż – ubytek jest stanem braku, nie pełni! Ubytek w zębie to próchnica! Ubytek jest dziurą, do której coś może wleźć i podżerać od środka. Innymi słowy – ubytek jest brakiem harmonii! Czysta przestrzeń umysłu, o której piszesz, to nie – ubytki! To PEŁNIA. Pełnia, która nie powstaje przez niszczenie i usuwanie. Jak masz dziurę w zębie, wyborują Ci próchnicę, i co? Ząb zostaje pusty? Nie – jest wypełniany, przywraca mu się (choć niestety tylko mechanicznie) stan harmonii, pełni. Inaczej nie mógłbyś nim jeść.

 

Wyjaśniłam, dlaczego boję się ubytku?

 

Piotrze, to, co podałeś, to zaledwie 1 modlitwa. Druga historia nie była przytoczona przez Ciebie. Dalej nie ma konkretnych przykładów (podanych przez Ciebie), no poza modlitwą, do której się odniosłam.

A co do poglądów – no chyba o to chodzi, żeby je między sobą wymieniać? Bo to, co Ty piszesz, również jest uzależnione od Twoich poglądów.

 

Gusherro, ale przecież nie gotujesz obiadku ogniem, którym chcesz spalać? Tak w ogóle to piszemy o naturze ognia czy naturze spalania?

Bo, z tego co zrozumiałam, Purpurowo - fioletowy Płomień Przemiany Karmicznej tak właśnie działa? I również z tego, co tutaj czytam, potrzebna jest do tego pomoc istot, który ów „płomień” obsługują.

 

1. lub pomagają, czasem nawet beziteresowanie, co oczywiście ludzie twierdzący > tylko bóg pomaga < nie mogą pojąć. ale to inny temat.

 

materializm pragnień ziemskich (ale tez bardziej subtelny: duchowy materializm) był elementem kuszenia buddy i jezusa. Opieram się tu na książkach: Mieć czy być Fromma

oraz "wolność od duchowego materializmu" Czogiam Trungpa.

 

2. skąd założenie że nie wiem ? to co, niby ty wiesz lepiej ?

ja chyba wiem najlepiej jak bardzo jestem szczęsliwy z życia i jak wdzięczny innym za ich dobro.gdyby były jakieś istoty pijące moją energię, wiedziałbym to.

Zresztą, oddawanie energii takim istotom i tak byłoby prawdopodbnie lepsze niż oddawanie go czarnemu monolitowi (telewizja), zaklęciom typu przekleństwa i kłanianiu się złodziejstwu, zabijaniu, korupcji, wykorzystywaniu kobiet/mężczyzn.

Za dużo "Matriksa", za mało "7 lat w Tybecie" :)

 

3. wskaż gdzie tak napisałem. wyraźnie zaś napisałem, że istoty są te zewnętrzne, czyli tak jak pani z warzywniaka, oraz wewntrzne, czyli są związane z twoimi wewnętrznymi energiami, najkrócej to ujmując.

te wewnętrzne są symboliczne, pani z warzywniaka symboliczna nie jest.

czy mam napisac prościej, żebyś nie przekręcała znaczeń słów ?

 

4. ile poczekać. 40 lat, 5 lat, a może 3 miesiące ?

co o tym decyduje ?

 

5. Zabawne, te ciągłe pomyłki mylenia elementów jako elementów przyrody, tych fizycznych, z ezoterycznym pojmowaniem jakości ognia.

no więc łopatologicznie: ogień to nie tylko palenie domu, ale też

np. ciepło twojego organizmu. ja w nim nic złego nie widzę, wręcz przeciwnie.

 

Czy teraz widzisz różnicę między rozmawianiem o ogniu z dymem i popiołem a ognistą energią ?

 

 

6. Nieprawdą jest, że milość nigdy nie niszczy.

jest to najbardziej destrukcyjna siła jaką znam.

przysłoń sobie palec okiem. Czy widzisz ?

oddal go.

nic się nie zmieniło.

 

Oprócz przestrzeni

 

jeśli pokój nie będzie miał właściwej przestrzeni, wyrzucam graty i je palę.

Wybiję nawet ścianę.

 

Lubię chodzić po górach, gdzie stabilność ziemi i przestwór nieba tak majestatycznie się łączą. kocham przestrzeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Gusherro, ale przecież nie gotujesz obiadku ogniem, którym chcesz spalać? Tak w ogóle to piszemy o naturze ognia czy naturze spalania?

Bo, z tego co zrozumiałam, Purpurowo - fioletowy Płomień Przemiany Karmicznej tak właśnie działa? I również z tego, co tutaj czytam, potrzebna jest do tego pomoc istot, który ów „płomień” obsługują.

 

Widać nie zauważyłaś, ale przykład z małpkami i obiadkiem nie dotyczył już natury ognia, ale ogólnie -przeskoku ewolucyjnego który właśnie, wg wielu danych, zbliża się, a właściwie trwa. Może to moja wina, postaram się pisać bardziej czytelnie.

Co do natury ognia, energia istnieje na zasadzie polaryzacji, posiada potencjał aby być energią świetlistą a równocześnie posiada taki sam potencjał aby stać się energią ciemną. Tak więc, skoro wszystko jest energią, wszystko posiada taki sam potencjał. Woda topi lub poi, ogień parzy lub grzeje, wiatr burzy lub napędza, nóż zabija lub broni, miłość napełnia lub wysysa. Czy mam wymieniać dalej? Piszesz, że boisz się spalania. Niepotrzebnie. Spalanie białym ogniem było praktykowane od najdawniejszych czasów, okadzanie świętych miejsc, budowanie hud w miejscach ograniętych zarazmi, ogień w tych miejscach SPALAŁ zarazę - tj. negatywną energię. Znane są praktyki zapisywania przeyżyć negatywnych na kartce papieru i poddanie jej energii ognia - w ten sposób, symbolicznie (naoczność jest ceniona wysoko przez istoty ziemskie) przeżycia te mogą przestać nas męczyć, ponieważ zostały oczyszczone. Spalanie jest zatem oczyszczeniem. Niepotrzebnie przywołujesz przykład wybitej ściany, okna, chodzi o to, aby potencjał ognia mieć pod kotrolą, a nie pozwalac mu niszczyć co stanie mu na drodze. Po co palić ściany, lepiej rozpalić ognisko i wrzucić tam stare graty. Tam, zajmie się nimi ogień i... znikną :) Nie trzeba budować wysypisk, zakopywac nic w ziemi aby medytowac nad tym, aby się zdematerializowały. Spalic je trzeba :)

Jak widzisz, spalanie nie musi być takie złe, jakie się wydaje.

Co do spalania karmy, jestem jak najbardziej za. Gdy karma za bardzo nade mną ciąży, nie potrafię sobie z nią krok po kroku poradzić, mam obecnie możliwość poddania jej działalności Purpurowego Płomienia, który pomoże mi zrobić miejsce w moim polu na energie dla mnie życzliwsze, czystsze od więzów, blokad i sideł które sobie przez lata budowałam.

Jeśli mam skorzystać ze skrótu, czasem wybieram skrót, szczególnie gdy droga naokoło jest męcząca a przynosi takie same rezultaty. Co do joty.

I to nie jest tak, że ktoś obsługuje ten płomień :) On po prostu istnieje, jest formą energii. Kolory płomieni są wszelakie. Purpura zaś spala karmę i naleciałości. Sa jej przyporządkowane istoty wyżej rozwinięte, które wezwane mogą nam pomóc. Można jednakże posługiwać samym czystym Płomieniem i jego emanacją.

Edytowane przez gusherra
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

> Gdy karma za bardzo nade mną ciąży, nie potrafię sobie z nią krok po kroku poradzić, mam obecnie możliwość poddania jej działalności Purpurowego Płomienia,

 

no, jak trwoga to do Boga, tak wszyscy działają.

a przecież w praktyce chodzi o to żeby karmiczne ślady jako ograniczenia jaźni, i usuwac kiedy tylko je się zauważy. Czyszczenie karmy kiedy jest sie chorym może się różnie skończyć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosnowiczanin, zarzucasz mi, że to ja przekształcam Twoje słowa. Jedynie dopytuję, bo swoje poglądy przedstawiasz niejasno i chaotycznie. Jeżeli nie chcesz, abym je przekręcała, to rzeczywiście, pisz prościej.

 

Nie twierdzę, że tylko Bóg pomaga (o ile to mnie masz na myśli w swojej uwadze, pisząc „lub pomagają, czasem nawet beziteresowanie, co oczywiście ludzie twierdzący > tylko bóg pomaga < nie mogą pojąć. ale to inny temat.”). Inna rzecz, że mogę napisać 20 postów, ale i tak człowiek, który zaczyna wypowiadać się na wątku, odniesie się tylko do ostatniej napisanej wiadomości. Kolejna sprawa – mogę pisać, tłumaczyć, przedstawiać, ale cała polemika sprowadza się do walki na pojęcia i przenoszenie znaczeń. W zasadzie nic sensownego nie piszesz, jedynie, mówiąc kolokwialnie „czepiasz się” do poszczególnych wątków i z ciężkim, znużonym westchnieniem „człowieka o wielkiej wiedzy i przenikliwości”, autorytarnie wtrącasz komentarze typu:

 

Zabawne, te ciągłe pomyłki mylenia elementów jako elementów przyrody, tych fizycznych, z ezoterycznym pojmowaniem jakości ognia.

no więc łopatologicznie: ogień to nie tylko palenie domu, ale też

np. ciepło twojego organizmu. ja w nim nic złego nie widzę, wręcz przeciwnie.

 

Czy teraz widzisz różnicę między rozmawianiem o ogniu z dymem i popiołem a ognistą energią ?

 

A czy Ty nie widzisz, jak bardzo Ty mieszasz elementy? Jedyna różnica, jaką wskazałeś, ma dokładne przełożenie na świat przyrody, jak go określiłeś. Czy w przyrodzie ogień nie daje ciepła? Daje. O tym zresztą pisała Gusherra. Paradoksalne jest to, że ja piszę o jakości energii, jaką jest – a jest to prawo uniwersalne, i niezależnie ile symboliki przypisuje mu alchemia, wszystkie prawa w naturalny sposób wynikają z praw przyrody! A cała rozmowa na temat ognia, o czym pewnie już nikt nie pamięta, zaczęła się odnośnie SPALANIA, nie ognia! Jak chcesz się wypowiadać i odnosić do moich wypowiedzi, to trzymaj się tematu! Parafrazując:

Za dużo "Matriksa", za mało "7 lat w Tybecie" :)

 

Za dużo zaciekłości, za mało czytania ze zrozumieniem.

 

materializm pragnień ziemskich (ale tez bardziej subtelny: duchowy materializm) był elementem kuszenia buddy i jezusa. Opieram się tu na książkach: Mieć czy być Fromma

oraz "wolność od duchowego materializmu" Czogiam Trungpa.

 

Czyli gdy piszę, że widzę to jako pragnienia, rozmijam się z Twoimi autorytetami? Nie wystarczy czytać, trzeba jeszcze rozumieć.

 

Nieprawdą jest, że milość nigdy nie niszczy.

jest to najbardziej destrukcyjna siła jaką znam.

przysłoń sobie palec okiem. Czy widzisz ?

oddal go.

nic się nie zmieniło.

 

Pomijam, że przykład kompletnie niejasny. Ale skoro piszesz takie słowa, że miłość to najbardziej destrukcyjna siła, jaką znasz, świadczy to tylko o tym, że nie rozumiesz zupełnie natury TEJ energii. Zachowujesz się dokładnie tak jak średniowieczny inkwizytor (powtarzam przykład, ale to skojarzenie najbardziej mi się nasuwa). Z tego co piszesz niżej, z tego, jak prezentujesz swoje poglądy – destrukcja, to właśnie Cię interesuje. Jesteś nawet w stanie twierdzić, że miłość jest destrukcją. Nic dziwnego, że dla Ciebie wszystko jest niszczeniem, jeśli do wszystkiego podchodzisz w ten sposób. A dlaczego inkwizytor? Bo to człowiek, który pod płaszczem różnych wartości (wiedzy, prawdy, miłości, czystości), w imię Boga – osądza i niszczy.

 

I jeszcze jedno pytanie – skoro zupełnie odrzucasz istnienie istot niematerialnych, dlaczego w ogóle zabierasz głos na tym wątku?

 

 

Gusherro, piszesz:

Co do natury ognia, energia istnieje na zasadzie polaryzacji, posiada potencjał aby być energią świetlistą a równocześnie posiada taki sam potencjał aby stać się energią ciemną. Tak więc, skoro wszystko jest energią, wszystko posiada taki sam potencjał. Woda topi lub poi, ogień parzy lub grzeje, wiatr burzy lub napędza, nóż zabija lub broni, miłość napełnia lub wysysa.

 

dla mnie to, co wymieniłaś, czyli woda, ogień, wiatr – te wszystkie elementy są właśnie neutralne. Każdy z nich dysponuje jakąś energią, która faktycznie, sama w sobie nie jest zła, jest neutralna. Weźmy tę omawianą energię ognia – no więc zgadza się, pali, ale też grzeje, daje ciepło. Niezależnie jednak od tego, czy pali, czy daje ciepło, opiera się na jednej i tej samej zasadzie, czyli zasadzie destrukcji – coś jest spalane. Taka jest natura tej energii. Nóż, niezależnie od tego, czy zabija, czy broni – kaleczy. Pokrojony chleb jest „porozcinany”, nie jest całością. Taka jest natura tego narzędzia, i koniec.

Nie twierdzę, że jakiekolwiek narzędzie (i typ energii, jaką rozporządza), jest ze swojej natury zły, niekorzystny itd. Wszystko jest potrzebne, sprawdza się w zależności od warunków. Chodzi mi jedynie o to, że czasem można używać nie tego narzędzia.

 

Spalanie, choćby najbardziej „kontrolowane”, jest działaniem destrukcyjnym. Nie rozwiązuje – przecina. Wyzwala, ale poprzez stratę. Wracając ponownie do obciążeń karmicznych – nie są to oczywiście jedynie wydarzenia, jakich doświadczyliśmy, ale również stany emocjonalne, skojarzenia powiązane z danym doświadczeniem, przyczyny tych wszystkich rzeczy – cała siatka zależności. Chodzi mi więc o jakość takiego oczyszczania, gdy swoje wnętrze niejako „wypalam”, niezależnie jak bardzo będzie to kontrolowane. Przypomina mi to radykalne cięcie, które usuwa problem, ale nie rozwiązuje przyczyn.

 

Działanie energii ognia jest korzystne w wielu aspektach. Ale zauważ różnicę – gdy piszesz o spalaniu zarazy – co jest celem? Celem jest niszczenie. Ale czy spalasz tę zarazę w sobie? Możesz spalić swoje ciało w celu jego oczyszczenia i nie zachorujesz, ale to dosyć wysoki koszt. Nie prowadzi do osiągnięcia harmonii, jedynie eliminuje. Okadzanie to nie jest działanie energią ognia, lecz energią dymu, który ma inne właściwości (por. praktyki szamańskie; bywa przypisywany żywiołowi powietrza). Dodatkowo warto wspomnieć, że WSZYSTKIM ŻYWIOŁOM PRZYPISUJE SIĘ WŁAŚCIWOŚCI OCZYSZCZAJĄCE . Gdy wykorzystujesz energię, jaką daje ogień, podczas np. oczyszczania pomieszczenia, celem jest wykorzystanie energii płomienia do wzmocnienia intencji. Pewna intencja zostaje „wyposażona” w dodatkową energię, ale nie jest poddawana jej bezpośredniemu działaniu – tzn. nie wsadzasz jej w ogień. Gdy spalasz kartkę papieru z negatywną energią, masz spokój, ale nie zmienia to faktu, że sposób, w jaki to zostaje osiągnięte, nie jest harmonijny. To takie samo zniszczenie, jak pozbawienie kogoś życia z tego powodu, że utrudnia mi moje życie. Nie rozwiązuję, usuwam. Przykład jest drastyczny, ale działa taka sama zasada. I pytanie – czy usunięcie jest rozwiązaniem harmonijnym – okazuje się, że nie jest. Usuwa się wówczas, gdy pojawia się problem i bezradność, „co z nim zrobić”? Zniszczyć jest… najłatwiej. Ale czy najlepiej?

 

I to nie jest tak, że ktoś obsługuje ten płomień :) On po prostu istnieje, jest formą energii. Kolory płomieni są wszelakie. Purpura zaś spala karmę i naleciałości. Sa jej przyporządkowane istoty wyżej rozwinięte, które wezwane mogą nam pomóc. Można jednakże posługiwać samym czystym Płomieniem i jego emanacją.

 

Na ten temat już się nie wypowiadam :) Moje podejście jest takie, że przyporządkowanie energii kolorom i narzucenie zadań, który za co odpowiada, to tworzenie kolejnego „systemu”, który jest niczym więcej i niczym mniej jak nową szatką do istniejących praw.

 

Zgadzam się z Tobą, Gusherro, że „szykują się zmiany” :) Ale w moich oczach konsekwencje tego są nieco inne. Z mojego punktu widzenia zaistniało coś takiego jak silne „parcie na rozwój duchowy”, niemalże erupcja przeróżnych ruchów ezoterycznych, dostępność wielu materiałów, opracowań, poradników. Ale ta powszechność i pozorna łatwość daje tym bardziej do myślenia. Zainteresowanie „niezwykłościami” istniało zawsze w człowieku, ale nigdy nie było tak szerokiej „odpowiedzi” z tej drugiej strony. Być może wszystko płynie od ludzi, ale jak wiele jest książek pisanych (współcześnie!) „pod natchnieniem”. Nie twierdzę, że nie ma w nich prawdy, zastanawia mnie tylko, ile jej tam jest. Część tego zjawiska odbieram jako pragnienie dojścia do głosu bytów i istnień, które również chcą zyskać na tych zmianach, niestety niekoniecznie z korzyścią dla poszczególnego człowieka.

Jeśli spalam CZĘŚĆ SIEBIE (co z tego, że obciążoną i chorą – karma), dobrowolnie czynię z siebie opał i staję się źródłem energii.

Jednym słowem, bezkrytyczne szukanie „poprzez innych” (poglądy, którymi zapchany jest Internet, czy „poradniki”, gdzie jeden bije na głowę drugi) może dać mi łatwą odpowiedź, ale też może zaprowadzić mnie w pułapkę złudzeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. jesli chodzi o pragnienia Jezusa :) oraz istoty niematerialne, to mamy konsensus, tak naprawdę. Podając tytuły chciałem dać odnośniki do dobrych i sprawdzonych pozycji książkowych.

 

Zauważam istoty niematerialne tak jak panią z warzywniaka (no, czasami trudniej :)).

 

Jednak widzenie istot w swoim własnym wnętrzu, jako emanacje świadomości, to poziom wewnętrzny. one (te typu pani z warzywniaka) i te z wnetrza duszy nic_nie_łączy.

To tak jak np. Jungowski Cień - czy jest taka istota ? oczywiście że nie ma.

czy może opętać, wysysać energie ? może !

 

optyka ciemnych sił "na zewnątrz", choc czasmi ma swoje odbicie w rzeczywistości

(tak jak niektóre plemiona ludzkie dążą do wojny, tak samo plemiona duchów przyrody),

to jednak w naszej mentalności, jest ta optyka stworzona przez kościół, który spychając pogańskich bogów ze szczytu sacrum, utożsamił z nimi nasze pragnienia, ciemność w sercu.

 

to chyba jest już jasne mam nadzieję.

 

duży tekst dalej jest poswięcony 3 rzeczom, by więc byc spójnym poświęćmy im

miejsce. osobne:

1. przestrzeń

2. ogień i spalanie

3. destrukcja.

 

najpierw od końca:

destrukcja, by będąc ścisłym, jest wyrażana w jakości elementu powietrza, ogien ma troszkę inne właściwości. I destrukcja jest tak samo dobra jak tworzenie, poniewaz taki jest cykl. Jeśli, Ningsig, utożsamiasz się z czymś, co może być niszczone, lub tworzone

(choćby to była subtelna dusza), to myśl o destrukcji jest czymś przerażającym.

Jest to najbardzij podstawowy lęk, bardziej nawet niż lęk przed śmiercią:

lęk przed nie-istnieniem.

 

Jeśli przypatrzysz się, jak już mamy być ściśli, jakości ognia, to ogień nie niszczy, tylko transformuje. co więcej, działa to na tym planie materialnym. Mówi o tym sformułowana

w XIX wieku zasada zachowania energii uzupełniona i zasadę zachowania materii i energii.

 

Tak więc, to bardzo zależy od optyki i rozumienia karmy. - karma "spalana" w takiej medytacji to np. karma skłonności do mówienia kłamstw. Należy to do Twojej istoty ?

jesli tak uważasz, to energia nie chwyci się go, nie ma obaw !

spokojnie, dalej będą obecne karma poczucia winy, karma skłonności do niezdecydowania, karma skłonności do bycia katem, i wiele wiele innych.

te roślinki możesz sobie dalej hodować, jesli uważasz, że należą do twojej prawdziwej natury.

 

wiem że to nie jest odpowiedź na twój post co do zdania, ale może da on trochę rozjaśnienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja próbuje cały czas i jak narazie to ja do nich mówie. Chciaż ostatnio, kiedy prosiłam o znak otrzymałam go. Wierzę, że pióro, które znalałam rano koło łóżka jest jakimś znakiem. Niestety wciąż nie potrafię ich usłyszeć :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja próbuje cały czas i jak narazie to ja do nich mówie. Chciaż ostatnio, kiedy prosiłam o znak otrzymałam go. Wierzę, że pióro, które znalałam rano koło łóżka jest jakimś znakiem. Niestety wciąż nie potrafię ich usłyszeć :(

 

zobaczysz im tym wewnętrznym okiem, które widzi podczas snów,

usłyszysz ich tym wewnętrznym słuchem , którym słyszysz podczas snów.

 

-,,Zdaje mi sie, ze widze. Gdzie? Przed oczyma duszy mojej"

(Hamlet, Shakespear )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valestil to przyjdzie samo prawdopodobnie w taki sposób jak napisal sosnowiczanin

czasem mozna zobaczyc znaki typu piórka albo czuc zapachy kwiatów mimo ze kwiatów nie ma ,dzialanie aniolow moze tez objawiac sie tez tym ze beda ogarniac cie fale bardzo pozytywnej energi lub tym ze bedziesz czula obok siebie obecnosc kogos przy ktorym czujesz sie bardzo bezpieczna

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Valestil to przyjdzie samo prawdopodobnie w taki sposób jak napisal sosnowiczanin

czasem mozna zobaczyc znaki typu piórka albo czuc zapachy kwiatów mimo ze kwiatów nie ma ,dzialanie aniolow moze tez objawiac sie tez tym ze beda ogarniac cie fale bardzo pozytywnej energi lub tym ze bedziesz czula obok siebie obecnosc kogos przy ktorym czujesz sie bardzo bezpieczna

 

a czasem masz tygodnie deprechy i ci nic nie idzie.

(to nie znaczy że każdy kto ma depresję ma też rozwój).

 

nie róbmy z rozwoju bajki o czarodziejce z księżyca.

nagromadzone przez wcielenia nasiona karmiczne nie zawsze usuwają się w sposob bezproblemowy, im szybsza ścieżka rozwoju, tym trzeba się przygotować na duże zmiany, nie zawsze pozytywne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywistość w której istniejemy - mówię tu o rzeczywistości odczuwanej zmysłami - tu fizycznej, dostępnej dla dla formy rozwoju którą przybraliśmy, to wszystko rodzaj energii wibrującej na pewnych częstotliwościach, gęstszej bądź bardziej eterycznej, każdy przedmiot nieożywiony bądź istota ożywiona to światło, które przybrało pewną formę zgodną z jej poziomem rozwoju/wibracji/gęstości jak zwał tak zwał. Dlatego, mimo że piórka i łabędzie, znaki dawane z góry mogą wydawać się bajkowe i śmieszne, wychodzę z założenia, że gdy wyczulamy się na znaki, one zaczynają do nas przemawiać. Cały świat jest energią, która prowadzi nieustanny dialog między sobą, jeśli się odpowiednio uwrażliwymi, będziemy mogli brać w nim udział.

Głęboko wierzę, że swój obecny stan ducha można odnależć w zdarzeniach jakie danego dnia nam się przytrafią - tych które zaobserwujemy na ulicy, w przyrodzie, sklepie, na niebie, energia którę emitujemy w przestrzeń nie wpada w pustkę a bierze udział w wymianie, wiadomo że podobne przyciąga podobne, a gdy zadajemy pytanie nasza energia poszukuje odpowiedzi i natrafia na nią. gdy wysyłamy zdanie twierdzace np. jestem wściekla będą nam się przytrafiać zdarzenia które mnie w tym utwierdza, pokryja sie z moim stanem energetycznym - wypadek, uderzenie, klotnia, potkniecie, korek, gdy wydam rozkaz: np.: zasluzylas sobie na to, powinna cie teraz spotkac kara! swiat zewnatrzyn na pewno odpowie i na to! a gdy zadasz pytanie, bedziesz pelen watpliwosci, wahania, świat energii także będzie realizował, wypełniał Twoją potrzebę - da Ci swoją odpowiedź która pokryje się z tym, co kryje się wewnatrz Ciebie, gleboko w intuicji a rozum, jego obawy, strach przykrywa to swoim dzialaniem.

Dialog ten, który toczy się wszędzie wokół nas, tętni głosami. Niektórzy go słyszą, inni nie. Ci którzy potrafię się do niego przyłączyć, potrafią odczytywac przyszłość - linię energetyczna którą podązamy- z fusów, chmur, mchu albo karaluchów maszerujących podłogą.

Wszystko ma swój kod, w którym zapisany jest los.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosnowiczanin, więc twierdzisz, że wszystko jest jedynie odbiciem umysłu. Są „emanacje zewnętrzne” (ludzie otaczający) oraz „emanacje wewnętrzne” (istoty niematerialne). To bardzo racjonalistyczne podejście, a z klasyków to z miejsca przypomina się Kartezjusz – jedynym argumentem na to, że coś istnieje jest fakt, że to postrzegam. Więc jedynie moje postrzeganie mówi o istnieniu lub nieistnieniu... (m. in. samego siebie, w końcu „Myślę, więc jestem”).

 

Takie spojrzenie na rzeczywistość wyjaśnia jedynie... ułomność oceny zjawisk (ponieważ jestem w stanie doświadczać jedynie w obrębie własnego postrzegania) – nie mogę o przedmiocie powiedzieć niczego więcej i niczego mniej niż tylko tyle, ile jestem w stanie zbadać. Niech ta „pani z warzywniaka” będzie jedynie odbiciem w mojej jaźni („widzenie istot w swoim własnym wnętrzu, jako emanacje świadomości, to poziom wewnętrzny” – tutaj z tymi „emanacjami świadomości” to się trochę Twoje autorytety wyrwały, ponieważ postrzeganie człowieka nie ogranicza się jedynie do świadomości i większość leży przed ową świadomością ukryta) – ale czy tym samym odmawiasz jej realnej egzystencji?

 

Podejrzewam, że nie. Tzn. możesz być skrajnym sceptykiem i cały świat traktować jako pustą przestrzeń iluzji, w której egzystujesz samotnie, jedynie Ty i Twoje „emanacje świadomości”, ale chyba Twoja destrukcja nie zapętliła się AŻ TAK DALEKO?

Tak więc zakładam, że jednak nie odmawiasz prawa do samodzielnego istnienia mnie, ani też innym osobom, które możesz spotkać naocznie, możesz ich dotknąć i sprawdzić ich materialną obecność. Idąc dalej – skoro akceptujesz, że otaczają Cię inne żywe istoty, materialnie obecne – to jak w Twoim uporządkowanym umyśle wygląda cel istnienia takiej duszy? Tzn. póki jest obok Ciebie człowiek – to są jego tkanki: czysta biologia. Ale kiedy nie ma tkanek, nie ma istoty? Tzn. co się wtedy, wg Ciebie, dzieje z człowiekiem? Jest duchem człowieka? Czy duchy też wg Ciebie nie istnieją? Co więcej – czym jest więc dla Ciebie egzystencja człowieka? Przypadkowym: dziś jestem – jutro umieram? Żyję tylko raz, czy może wcielam się wielokrotnie?

 

Jeżeli wszystko tłumaczysz psychologią (jungowski cień, postrzeganie świata jako odbicia we własnej psychice) pozostaje Ci mimo wszystko luka związana, paradoksalnie, z samym Tobą. Jeżeli istniejesz tylko o tyle, o ile istnieje Twój mózg – skąd pomysł oczyszczania karmy? Jeśli podróżujesz przez kolejne wcielenia – kim jesteś, kiedy nie jesteś materialnie tutaj? Jeżeli jesteś bytem niematerialnym, dlaczego odrzucasz istnienie innych bytów niematerialnych? Czy kiedy nie jesteś wcielony, odrzucasz możliwość istnienia planu materialnego?

Wcześniej była materia, dopiero potem był duch? Twoja istota wykiełkowała z materialnego ciała?

A jeśli zakładasz istnienie duszy, że owszem, przechodzi sobie z wcielenia do wcielenia – to dlaczego odpychasz od siebie myśl, że mogą istnieć istoty, które nie chcą się wcielać na Ziemi, co nie zmienia faktu, że bardzo chętnie z tej energii, na niej wytwarzanej, nie skorzystają? Czy świadomość jest wg Ciebie jedynie powiązana z materialnym mózgiem? Czyli dryfujesz od ciała do ciała, z pominięciem „nieistnienia”, czyli sfery pomiędzy wcieleniami? Poniekąd od świadomości jednego istnienia do świadomości kolejnego? A to, gdzie, w czyim towarzystwie, z jakim obciążeniem na starcie jest dziełem... kogo(czego)?

 

 

JESTEŚ SKRAJNIE NIEKONSEKWENTY I TWOJE POGLĄDY MOŻNA OBALAĆ JAK DOMEK Z KART. Naczytałeś się wiele (może i mądrych) książek, ale niewiele z nich wyniosłeś, taki z tego wniosek.

 

 

optyka ciemnych sił "na zewnątrz", choc czasmi ma swoje odbicie w rzeczywistości

(tak jak niektóre plemiona ludzkie dążą do wojny, tak samo plemiona duchów przyrody),

to jednak w naszej mentalności, jest ta optyka stworzona przez kościół, który spychając pogańskich bogów ze szczytu sacrum, utożsamił z nimi nasze pragnienia, ciemność w sercu.

 

A ten fragmencik to z czego przepisany? Piszesz bardzo niejasno, co już wytykałam wyżej, wrzucasz pełno literówek i zupełnie nie dbasz o spójny sens, ale postaram się odpisać na ten galimatias.

Szeroko pojęta kultura ma to do siebie, że lubi przyczepiać łatki do wszystkiego. Pogański bóg „u szczytu sacrum” jest taką samą łatką jak „optyka stworzona przez kościół”. Czy w ludziach jest pragnienie zemsty? Jest takie pragnienie. Czy jest pragnienie dobrobytu i życia w dostatku, przy jednoczesnym obijaniu się przez cały dzień? Oczywiście, że jest. Ale czy istnienie tych pragnień (i wszelkich pozostałych) wyklucza istnienie istot, które pewne pragnienia wzmacniają? Potęgują? Psychika swoją drogą, istoty swoją! To, jak zareagujesz na „podszepty pani z warzywniaka” (która np. namawia Cię na zakup marchewek, których nie lubisz, przypinając do nich np. „superekstraatrakcyjną cenę”), płynie z Twojego wnętrza, i może być zarówno świadomą zgodą, jak i Cieniem (czyli np. zgodą nieuświadomioną) – możesz kupić marchewki, bo skusiła Cię ich wyjątkowa cena, ale możesz też je kupić dlatego, że „nagle poczułeś wielką ochotę na marchewki” (atrakcyjna cena jest czynnikiem nieuświadomionym).

Jasne, powyższy przykład naciągany, ale chyba wyraźnie przedstawiłam działanie samego mechanizmu. Na tej zasadzie najchętniej bazują reklamy, gdzie wiele treści ma trafić do podświadomości i to podświadomość zachęca do kupienia produktu (choćby „wrycie się” w pamięć samego hasła reklamowego).

 

Tak działa psychika, ale te mechanizmy równie skutecznie może wykorzystywać również istota niewcielona. I to jest również działanie zewnętrzne. Ale jeśli ktoś istnienie utożsamia jedynie z materialną obecnością, uwzględniając jednocześnie karmę i zasadę reinkarnacji, co już świadczy o jakimś dziwnym pomieszaniu pojęć, to nie wiem, czy coś takiego będzie w stanie zaakceptować.

 

destrukcja, by będąc ścisłym, jest wyrażana w jakości elementu powietrza, ogien ma troszkę inne właściwości. I destrukcja jest tak samo dobra jak tworzenie, poniewaz taki jest cykl. Jeśli, Ningsig, utożsamiasz się z czymś, co może być niszczone, lub tworzone

(choćby to była subtelna dusza), to myśl o destrukcji jest czymś przerażającym.

Jest to najbardzij podstawowy lęk, bardziej nawet niż lęk przed śmiercią:

lęk przed nie-istnieniem.

 

Po pierwsze – to rozmowa o aniołach (choć dawno o tym zapomnieliśmy), względnie o wizualizacji spalania jako metodzie oczyszczania się z karmy, ale na pewno nie o żywiołach i za co który odpowiada.

Po drugie – destrukcja i niszczenie jest zawsze rozwiązaniem skrajnym; pojawia się wtedy, kiedy brakuje równowagi i brakuje środka, aby ową równowagę przywrócić; jest oznaką bezsilności duchowej – niszczysz wtedy, kiedy nie potrafisz rozwiązać problemu w żaden inny sposób;

Po trzecie – istnieje taka metoda, zgadzam się, jest tak samo obecna jak tworzenie; zjawiska destrukcji zachodzą po zjawiskach twórczych, również się z tym zgadzam (byłoby ciężko zniszczyć coś, co nie istnieje), ale: nie jest to działanie „dobre”. Bywa konieczne, niezbędne (ponownie: bezsilność), ale na pewno nie jest „dobre”.

Nie wiem, czy kojarzysz, ale jednym z wyznaczników „świętości” bywało niepoddawanie się martwego ciała zjawisku rozkładu (destrukcja). Jeżeli potrafisz wyjść poza poziom niszczenia (nie ważne, w jakim celu, w jakiej misji!), zrobiłeś ogromny krok naprzód w stronę Światła (pełni).

 

Chyba rzeczywiście utożsamiam się z czymś, co może być „modyfikowane”(w tym niszczone i tworzone – w rozumieniu całości). Wszystko jest energią i energii nie można zniszczyć – zniszczona w jednej formie przejawia się w innej. Ale na pewno można ją przejąć. Skoro moja istota jest pewną samoświadomą formą energii (rzetelnie chronioną, połączoną z Bogiem, m. in. przez Wyższe Ja, istniejącą na pewnych boskich prawach) to – z jednej strony nikt nie ma prawa bezwiednie przejąć tego potencjału, jakim jestem, ale z drugiej strony, to ja dysponuję tą energią, nikt inny. Jeśli sama decyduję, że chcę coś w sobie zniszczyć – nie twierdzę, że od razu doprowadzenie do samounicestwienia – ale w pewnym „kontrolowanym” zakresie, to – niby dlaczego ktokolwiek miałby się wtrącać w to, co ze sobą wyczyniam?

Jeśli chodzi o samą „duszę”, czy „istotę”, to człowiek ma dowolność dysponowania nią do tego stopnia, że można oddać „część” komuś innemu. Nie wiem, jak wiele „z siebie” można oddać komuś (lub przyjąć), podejrzewam, że są to niewielkie wartości na skali całej emanacji danego człowieka. Istnieje też możliwość „wyrwania” takiej części i przejęcia jej drogą przemocy (choć nie fizycznej, rzecz jasna).

Tak czy inaczej, skoro można się „dzielić” i „wyrywać” (a z własnego doświadczenia wiem, że można), to tym samym można niszczyć.

 

I faktycznie, odczuwam lęk przed nie-istnieniem, pod postacią którego rozumiem nicość, pustkę, brak Światła. I dlatego z całą konsekwencją podążam (staram się) w stronę pełni, harmonii i Światła, w której destrukcja nie ma racji bytu (podobnie jak konieczność tworzenia, ponieważ wszystko jest trwaniem i pełnią).

 

Jeśli przypatrzysz się, jak już mamy być ściśli, jakości ognia, to ogień nie niszczy, tylko transformuje. co więcej, działa to na tym planie materialnym. Mówi o tym sformułowana

w XIX wieku zasada zachowania energii uzupełniona i zasadę zachowania materii i energii.

 

Owszem, ogień transformuje, tylko że poprzez destrukcję. A chociaż energii (we wszelakim rozumieniu, jako „paliwa” do działania, także jako samej istoty człowieka) nie można zniszczyć, można jednak się jej „pozbyć”, np. „podhandlować” w zamian za coś innego.

I, widzisz, Sosnowiczanin, dałeś mi doskonały „pretekst” do napisania jeszcze czegoś o istotach: każdy człowiek dysponuje już w sobie samym odpowiednią ilością energii, która jest mu przypisana, którą może sobie dowolnie operować i robić z nią co chce. Jeśli jednak sięga po nią „z zewnątrz”, „spoza” swojej istoty (np. kolorowe płomienie, które ostatnio usłużnie oddają się człowiekowi do dyspozycji) – dokonuje „pobrania”, za które musi, w celu wyrównania – „oddać”. Wszędzie nadrzędnym prawem jest zasada harmonii i „spłaconych długów”. Nikt nie może bezkarnie czerpać i grabić jakiegokolwiek przykładu istnienia – wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby to zrozumieć: nawet Ziemia (bezrozumna (?) planeta!) ma dosyć. Wyzyskiwacz, oddający się lenistwu i czerpiący zyski z pracy swojego niewolnika również zaciąga „kredyt” – pozyskanej energii.

Hmm... i dlatego między innymi korzystanie z „przystawek” w postaci istot pomagających „na życzenie” jest takim życiem na kredyt (albo handlem wymiennym). Oczywiście, im „hojniejsza pomoc” (więcej energii = mocy), tym wyższa cena. I wydaje się, że tylko czasem zwykła wdzięczność i podziękowanie za pomoc takim „pomocnikom” wystarcza.

 

Tak więc, to bardzo zależy od optyki i rozumienia karmy. - karma "spalana" w takiej medytacji to np. karma skłonności do mówienia kłamstw. Należy to do Twojej istoty ?

jesli tak uważasz, to energia nie chwyci się go, nie ma obaw !

spokojnie, dalej będą obecne karma poczucia winy, karma skłonności do niezdecydowania, karma skłonności do bycia katem, i wiele wiele innych.

te roślinki możesz sobie dalej hodować, jesli uważasz, że należą do twojej prawdziwej natury.

 

Karma JEST W TWOJEJ ISTOCIE. Materia WYZWALA karmę, dlatego pozwala się z niej oczyścić (m. in. „przerabianie ręczne” przez doświadczanie). Samo pojedyncze istnienie jest już karmą – dlaczego? Ponieważ nie jesteś pełnią. Istnieje w Tobie PRAGNIENIE. Nawet najbardziej pozytywne zjawiska również są OBLICZEM KARMY, a sama karma, jak wszystko, nie jest ani dobra, ani zła. Natomiast sama istota (pełna emanacja jakiegokolwiek istnienia) nie istnieje odrębnie od: swoich doświadczeń, przeżyć, wypracowanych zachowań, „technik” przetrwania i innych. Ona „przyjmuje w siebie” doświadczenia, a nie nakłada je na siebie jak kolejne szatki (gdyby tak było, nie mordowalibyśmy się przez kolejne wcielenia, bo wystarczy nowe życie i oto zaczynamy „od nowa”, bez żadnych obciążeń). Ponadto, gdyby tak było, samo wcielanie się również zostaje pozbawione sensu, bo doświadczenia zebrane podczas życia stają się jedynie balastem, który zrzucony – wraca nas do punktu wyjścia. Życie jest KONFRONTACJĄ z samym sobą, z tym, co uczyniliśmy innym, oraz z tym, co nas spotkało poprzez innych. I to, jako takie, należy do mojej istoty, ponieważ z niej wypływa (przyciągając pewne wydarzenia, a nie inne). „Karma mówienia kłamstw” to nic innego jak „techniki”, którymi posługuje się moja świadomość, ALE KTÓRE WYPŁYWAJĄ Z DUŻO GŁĘBSZYCH PRZYCZYN Z MOJEJ ISTOTY (np. kiedyś żyłam w środowisku, w którym kłamstwo było czymś normalnym, a mówienie prawdy prowadziło do cierpienia [długotrwała postawa, która „wchodzi w krew]; inna hipoteza – wyznanie prawdy spowodowało długą i bolesną śmierć kogoś dla mnie bliskiego i przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie powiem prawdy [emocje, które utrwalają przeżycie] itd.). Przyczyna kłamania w tym wcieleniu jest jak najbardziej we mnie, ponieważ WYPŁYWA Z MOJEJ REAKCJI na pewne zdarzenie.

 

Myślenie kategoriami, że to, co „nieładne, brudne, obciążające” jest czymś obcym i narzuconym, wcale nie moim... – a ja składam się tylko z tego co „czyste, piękne, jasne” – jest względne i bardzo subiektywne. Przykładowo: mówienie prawdy również może być karmicznie obciążone z tego względu, że ktoś może być prawdomówny dlatego, że za kłamstwo spotkało go cierpienie fizyczne i teraz najbardziej wystrzega się kłamstwa. Tak czy tak – w obu przypadkach nie ma harmonii (w jednej i drugiej historii praprzyczyną jest nieuświadomiony strach). Czy usunięcie takich reakcji powoduje rozwój? Czy to tylko świadome robienie dziury w zębie (którą coś zapełni, pytanie, co to będzie? oby nie resztki kolejnego posiłku [wcielenia], bo postęp próchnicy gwarantowany).

 

Gusherro, no tak, wszystko wraca do człowieka. Ja bym jednak dorzuciła dwie rzeczy. Sprawa pierwsza: podświadomość. Niby takie oczywiste, a jakoś każdy ją pomija (wszystko jest tylko świadome....). Piszesz:

 

Głęboko wierzę, że swój obecny stan ducha można odnależć w zdarzeniach jakie danego dnia nam się przytrafią - tych które zaobserwujemy na ulicy, w przyrodzie, sklepie, na niebie, energia którę emitujemy w przestrzeń nie wpada w pustkę a bierze udział w wymianie, wiadomo że podobne przyciąga podobne, a gdy zadajemy pytanie nasza energia poszukuje odpowiedzi i natrafia na nią. gdy wysyłamy zdanie twierdzace np. jestem wściekla będą nam się przytrafiać zdarzenia które mnie w tym utwierdza, pokryja sie z moim stanem energetycznym - wypadek, uderzenie, klotnia, potkniecie, korek, gdy wydam rozkaz: np.: zasluzylas sobie na to, powinna cie teraz spotkac kara! swiat zewnatrzyn na pewno odpowie i na to!

 

Zgadzam się w pełni, że człowiek nieustannie wysyła swoją energię, a świat otaczający jest odpowiedzią na to, co w człowieku. Tylko że... nie zawsze tak się zdarza, że świat odpowiada akurat na stan, w jakim się AKTUALNIE znajduję. Nie zawsze odpowiada moim intencjom (jestem dla kogoś miła i życzliwa, ale ten ktoś wyraźnie „coś do mnie ma”), ów świat nie zawsze spełnia moje oczekiwania itd. Ważną rolę gra, również tutaj, podświadomość. Co z tego, że gdy idę ściąć włosy, oczekuję przemiany na lepsze, gdy fryzjer okazuje się być patałachem i zamiast fryzury wychodzi kask na głowie. Albo co z tego, że jadę na wycieczkę z nastawieniem, że będę się świetnie bawić, gdy już 2 dnia rozkłada mnie przeziębienie i ze zwiedzania i korzystania z wyjazdu – nici. Nie wystarczy chcieć, nie wystarczy „być nastawionym”. Z drugiej strony – stanie w korkach może potęgować wściekłość, ale też może (i powinno, chociażby z powodów zdrowotnych) obejść człowieka nie bardziej jak przygoda, oferowana przez codzienność. A wydarzenie, które spowodowało pierwszy gniew (na którego potwierdzenie spotykają mnie wszystkie inne zdarzenia) – jest jedynie znakiem, że… jestem zbyt porywczy! Jeśli jestem taki porywczy, każde wydarzenie będzie na tej porywczości grało, i będzie pokazywało mi – że jestem porywczy! To owa porywczość i brak panowania nad emocjami wywołuje pewien stan emocjonalny, jaki dotyka mnie podczas tych wszystkich irytujących zdarzeń, a nie, że każde kolejne jest dla mnie potwierdzeniem mojej pierwotnej wściekłości!

Owo wysyłanie energii spełnia się chyba najpłycej w zdarzeniach jednego dnia. Zgadzam się, że nieustannie otrzymujemy znaki, ale po jednym dniu stwierdzenie, do czego się odnoszą, to raczej gruba nadinterpretacja… One mogą wiele mówić o tym, co JEST W CZŁOWIEKU (nieuświadomione), gdyż spotyka go to, jaką energię wysłał, ale przecież: nie tego jednego dnia! co więcej, wiele z nas NIE CHCE SPOTYKAĆ SIĘ z przykrymi wydarzeniami, ale nie wystarczy po prostu uśmiechnąć się i udawać, że nie ma problemu (bo niby wysyłam dobrą energię). Jeśli problem tkwi głęboko w człowieku, przyjęcie pewnej (pozornie „optymistycznej” postawy) zamiast cokolwiek zmienić, może tylko pogłębić depresję, że nic się nie zmienia, a ja trwam w samooszukiwaniu.

 

 

a gdy zadasz pytanie, bedziesz pelen watpliwosci, wahania, świat energii także będzie realizował, wypełniał Twoją potrzebę - da Ci swoją odpowiedź która pokryje się z tym, co kryje się wewnatrz Ciebie, gleboko w intuicji a rozum, jego obawy, strach przykrywa to swoim dzialaniem.

 

Hmm... no nie wiem. Jestem pewna jednego – brak wątpliwości, brak wahania, doszukiwanie się czegoś z postawą bezwzględnej pewności – na pewno nie jest gwarancją nieomylności. Czy wątpliwości zaburzają cokolwiek, co ma trafić do człowieka? Nie sądzę. Wątpliwości są oznaką myślenia, a nie modyfikatorem przepływu informacji. A strach? Niekiedy dopiero strach budzi rozsądek i każe się opamiętać, stając się otrzeźwieniem.

Natomiast gdy ktoś nie ma pewności, odczuwa strach i obawę, a mimo to w takim stanie psychicznym wypytuje o „prawdy” całe istnienie, jakie przyjdzie mu do głowy i poszukuje odpowiedzi, to niczego nie znajdzie poza własnym strachem.

Dodam jeszcze, że jeden potrzebuje znaków z zewnątrz, aby wreszcie zrozumieć, inny odbiera sygnały z wewnątrz, pod postacią obrazów, „olśnień”, czystego poczucia gotowości do pewnych zadań.

 

A los? jest tylko zapisem ograniczeń. Dopóki one istnieją, przesądzają los.

Edytowane przez Ninsig
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zgadzam się ninsig z tym co napisałaś, ale to że czegoś nie napisałam w danym poście nie znaczy, że to neguję, po prostu nie rozpisuję się nigdy tak jak Ty :)

 

Zgadzam się, że nieustannie otrzymujemy znaki, ale po jednym dniu stwierdzenie, do czego się odnoszą, to raczej gruba nadinterpretacja… One mogą wiele mówić o tym, co JEST W CZŁOWIEKU (nieuświadomione), gdyż spotyka go to, jaką energię wysłał, ale przecież: nie tego jednego dnia! co więcej, wiele z nas NIE CHCE SPOTYKAĆ SIĘ z przykrymi wydarzeniami, ale nie wystarczy po prostu uśmiechnąć się i udawać, że nie ma problemu (bo niby wysyłam dobrą energię). Jeśli problem tkwi głęboko w człowieku, przyjęcie pewnej (pozornie „optymistycznej” postawy) zamiast cokolwiek zmienić, może tylko pogłębić depresję, że nic się nie zmienia, a ja trwam w samooszukiwaniu.

 

Oczywiście, to co świadome i to co nieuświadomione równocześnie buduje naszą rzeczywistość. Zabawa polega na tym, żeby być coraz bardziej świadomym, starać się świadomie kierować swoim życiem i za pomoca tego, co mówi do nas świat - uczyć się na jego reakcjach tego, jak myśleć, jak czuć, jak mówić aby wracało do nas to, czego pragniemy by nas spotkały. Chodzi o to, aby zgłębiac swoje motywacje, swoje subtelne stany duszy, umysłu, jeśli się na nie uwrażliwimy, zauważymy że pod chęcią miłego wypadu na rowerku kryje się wściekłość na kogoś, a rowerek ma mi tylko pokazac jaka ja jestem zajebista że uprawiam sport a tamta osoba jest do niczego i niech wie kogo straciła, wtedy ta najgłębsza motywacja, z której wypływa całość mojego działania, motywacja która ma nasilniejszą energię sprawczą wyjdzie na światło dzienne i rowerek na pewno nie będzie udany.

 

Zaś z tymi watpliwościami - pisałam tu odnośnie przygody jednej z forumowiczek z łabędziemi. Ona potrzebowałam pomocy, wsparcia, była rozbita, i rzeczywistość jakoś na ten stan odpowiedziała, posyłając jej to wsparcie.

Co do stanu wątpliwości i strachu, wydaje mi się, napisz mi jak Ty sądzisz, że trwając w tego typu stanach, natrafiamy jedynie na chaos i zdarzenia pogłębiające strach. Podobne przyciaga podobne. Wówczas nie dostaniemy odpowiedzi na nasze problemy - na wątpliwość - odpowiedzi, na strach - obrony. stanie się tak dopiero wtedy, kdy świadomie stwierdzimy że chcemy przestać się bać, chcemy podjąć decyzję, chemy kierować się odwagą. Dopiero wówczas odnajdziemy ich refleks w rzeczywistości. Ona tylko nas odbija...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uwazam ze kazdy ma swoja wlasna droge i powiem wam naprawde nie rozumiem dlaczego uwazacie ze np przygoda z labedziami jest czyms innym niz opisuje autorka

jesli ona odczula ze to pomoc anielska nie wiem czemu wy uwazacie ze jest inaczej

przeciez nie mozecie tego wiedziec lepiej od niej

 

A wracajac do tego co napisalyscie o tym co nas spotyka Ninsig napisala ze same nastawienie nie wystarczy ja tez tak uwazam bo jak napisala gusherra rzeczywistosc nas odbija ale nie nasze checi czy nastawienie tylko nasza wibracje czy tez moze jakis nasz indywidualny kod (prawo przyczyny i skutku)

Dlatego czesto na swiecie jest tak ze jedni przez cale zycie maja wszytko a drudzy

przez cale zycie pod gorke niezaleznie od tego jak bardzo by sie starali

 

Anioly kiedy sie je poprosi staraja sie nam podpowiedziec najlepsze rozwiazanie w danej chwili aby zderzenie naszej wibracji z rzeczywistoscia bylo dla nas jak najbardziej korzystne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sosnowiczanin, więc twierdzisz, że wszystko jest jedynie odbiciem umysłu.

nie przypominam sobie, żeby napisał, by pani z warzywniaka była odbiciem mojego umysłu. ale może wskażesz mi taki fragment mojej wypowiedzi, zgodnie z netykietą. Zgodnie z zasadami erystyki twierdzenie że coś powiedziałem, w sytuacji kiedy nie napisałem tego, jest błędem w sztuce dyskusji. robisz to zbyt często.

 

 

Są „emanacje zewnętrzne” (ludzie otaczający) oraz „emanacje wewnętrzne” (istoty niematerialne). To bardzo racjonalistyczne podejście, a z klasyków to z miejsca przypomina się Kartezjusz – jedynym argumentem na to, że coś istnieje jest fakt, że to postrzegam. Więc jedynie moje postrzeganie mówi o istnieniu lub nieistnieniu... (m. in. samego siebie, w końcu „Myślę, więc jestem”).

no, takie filozofie z liceum. daruj proszę.

 

Takie spojrzenie na rzeczywistość wyjaśnia jedynie... ułomność oceny zjawisk (ponieważ jestem w stanie doświadczać jedynie w obrębie własnego postrzegania) – nie mogę o przedmiocie powiedzieć niczego więcej i niczego mniej niż tylko tyle, ile jestem w stanie zbadać. Niech ta „pani z warzywniaka” będzie jedynie odbiciem w mojej jaźni („widzenie istot w swoim własnym wnętrzu, jako emanacje świadomości, to poziom wewnętrzny” – tutaj z tymi „emanacjami świadomości” to się trochę Twoje autorytety wyrwały

nikt mi nie podpowiada, nie rozumiem czemu twierdzisz coś o moich autorytetach. nie przypominam sobie, bym w jakikolwiek sposób chociażby wspominał o Twoich.

 

, ponieważ postrzeganie człowieka nie ogranicza się jedynie do świadomości i większość leży przed ową świadomością ukryta) – ale czy tym samym odmawiasz jej realnej egzystencji?

 

no, jasne, możemy sobie tak pingpongować w kotka i myszkę, ja ci mogę teraz powiedzieć, o tybetańskich 8(!) słowach, na które my mamy tylko jedno: świadomość. nie nie powiem tego, ponieważ dobrze wiesz że mówiąc świadomośc miałem na myśli >całość<, włączając świadomość "poza", ukrytą

(tak jakby świadomość poza nie oddziaływała na umysł, emocje i ciało)

 

 

Podejrzewam, że nie. Tzn. możesz być skrajnym sceptykiem i cały świat traktować jako pustą przestrzeń iluzji, w której egzystujesz samotnie, jedynie Ty i Twoje „emanacje świadomości”, ale chyba Twoja destrukcja nie zapętliła się AŻ TAK DALEKO?

 

brawo bis. teatr dramatu pierwsza klasa. naprawdę doceniam,

na tym forum dramaturgów jest tak wielu, a tobie się udało wzbudzić

przerażenie z powodu destrukcji sosnowiczanina w oczach dzieci oraz dziewic.

 

Tak więc zakładam, że jednak nie odmawiasz prawa do samodzielnego istnienia mnie, ani też innym osobom, które możesz spotkać naocznie, możesz ich dotknąć i sprawdzić ich materialną obecność. Idąc dalej – skoro akceptujesz, że otaczają Cię inne żywe istoty, materialnie obecne – to jak w Twoim uporządkowanym umyśle wygląda cel istnienia takiej duszy?

 

a skąd mam wiedzieć, jaki kogoś dusza ma cel. nie pomyliłaś mnie z jakimś avatarem twojego poczucia sacrum ?

a tak bardziej serio, czy taki sens jest potrzebny do szczęścia ?

 

Tzn. póki jest obok Ciebie człowiek – to są jego tkanki: czysta biologia. Ale kiedy nie ma tkanek, nie ma istoty? Tzn. co się wtedy, wg Ciebie, dzieje z człowiekiem?

 

to zależy jak na to patrzeć. jest bardzo wiele interpretacji.

ale generalnie wspomina się o śmierci.

 

Jest duchem człowieka? Czy duchy też wg Ciebie nie istnieją?

 

istnieją. interpretując klasyczny spirytyzm, można mówić o duchach

które nie do końca umarły, oraz tych, które odrodziły się w świecie

bardziej subtelnym jako pewnego rodzaju strażnicy miejsc.

 

Co więcej – czym jest więc dla Ciebie egzystencja człowieka?

Przypadkowym: dziś jestem – jutro umieram? Żyję tylko raz, czy może wcielam się wielokrotnie?

trudne pytania. nie widzę sensu w odpowiedzi. myślę że mnie z kimś pomyliłaś. nie uważam, że moja odpowiedź na te Wielkie Pytania da ci dużo.

ciągle chcesz więcej i więcej.

 

Jeżeli wszystko tłumaczysz psychologią (jungowski cień, postrzeganie świata jako odbicia we własnej psychice)

 

no bo takie odbicie jest, nie da się go nie zauważyć. ale nie czuję się ograniczony psychologią. używam jej jako bardziej jako języka (współczesnego języka opisującego np. stany umysłu), niż dosłownego znaczenia.

 

pozostaje Ci mimo wszystko luka związana, paradoksalnie, z samym Tobą.

 

o nie.

 

Jeżeli istniejesz tylko o tyle, o ile istnieje Twój mózg – skąd pomysł oczyszczania karmy?

 

wskaż fragment gdzie napisałem że ograniczam egzystencję istot tylko do czegoś cielesnego.

 

Jeśli podróżujesz przez kolejne wcielenia – kim jesteś, kiedy nie jesteś materialnie tutaj?

 

no, podróżując przez wcielenia jest taki moment kiedy przestaje się>być<, więc .... :)

 

Jeżeli jesteś bytem niematerialnym, dlaczego odrzucasz istnienie innych bytów niematerialnych?

 

a napisałem, że odrzucam ich istnienie ? napisałem że po pierwsze

część z nich jest produktem fantazji (w wersji hard, tzn. niby to fantazja, ale dopiec potrafi), oraz że ich moc jest ograniczona.

 

Czy kiedy nie jesteś wcielony, odrzucasz możliwość istnienia planu materialnego?

to pytanie jest tak dziwne, że napijmy się lepiej herbaty.

 

Wcześniej była materia, dopiero potem był duch? Twoja istota wykiełkowała z materialnego ciała?

 

czy to przesłuchanie ? jestem świadkiem czy oskarżonym ?

 

Czy świadomość jest wg Ciebie jedynie powiązana z materialnym mózgiem?

może. nie zajmuję się tym, dbam o ciało jako całość.

 

Czyli dryfujesz od ciała do ciała, z pominięciem „nieistnienia”, czyli sfery pomiędzy wcieleniami?

 

nieistnienie jest zapominane, wypierane. ale raczej nie jest pomijane.

 

Poniekąd od świadomości jednego istnienia do świadomości kolejnego?

to brzmi dobrze.

 

A to, gdzie, w czyim towarzystwie, z jakim obciążeniem na starcie jest dziełem... kogo(czego)?

 

na starcie :

część nasion karmicznych, jest z przeszłych wcieleń. część od rodziców.

 

JESTEŚ SKRAJNIE NIEKONSEKWENTY I TWOJE POGLĄDY MOŻNA OBALAĆ JAK DOMEK Z KART.

 

wyraźnie czytam literki które piszesz, ten kapslok to ... ?

 

Naczytałeś się wiele (może i mądrych) książek, ale niewiele z nich wyniosłeś, taki z tego wniosek.

 

ok, Twoja ocena, spoko. za wiele do dyskusji nie wnosi.

argumenty ad personam pojawiają się raczej wtedy gdy jest problem z tymi ad meritum.

 

A ten fragmencik to z czego przepisany?

 

nie cytuję czegoś bez podania autora lub chociaż źródła.

 

, ale postaram się odpisać na ten galimatias.

 

fajnie.

 

 

Tak działa psychika, ale te mechanizmy równie skutecznie może wykorzystywać również istota niewcielona. I to jest również działanie zewnętrzne.

 

tak, są takie istoty [wcielone, w ciała subtelne. ciało to mogą utracić tzn. umrzeć]. Mogą podpowiadać, nawet namawiać do depresji, zabijania. jednak ich potęga jest tak silna jak się na to pozwala

 

Ale jeśli ktoś istnienie utożsamia jedynie z materialną obecnością, uwzględniając jednocześnie karmę i zasadę reinkarnacji, co już świadczy o jakimś dziwnym pomieszaniu pojęć, to nie wiem, czy coś takiego będzie w stanie zaakceptować.

brak podmiotu w ostatnim zdaniu. nikogo nie zmuszam do akceptowania tego co piszę. wręcz przeciwnie. większość rzeczy o których jest weryfikowalna empirycznie z dobrym aparatem metodycznym.

choć nie jest to konieczne, by były dobre rezultaty.

 

ale na pewno nie o żywiołach i za co który odpowiada.

 

dla mnie to są ściśle powiązane tematy.

 

Po drugie – destrukcja i niszczenie jest zawsze rozwiązaniem skrajnym; pojawia się wtedy, kiedy brakuje równowagi i brakuje środka, aby ową równowagę przywrócić; jest oznaką bezsilności duchowej – niszczysz wtedy, kiedy nie potrafisz rozwiązać problemu w żaden inny sposób;

 

nie. zniszczenie o którym piszę od kilku postów, jest wyrazem

totalnego zdecydowania się na to by żyć w zgodzie z samym sobą,

zdecydowania by wszystko co mnie czyni nieszczęśliwym rozetrzeć na proch.

 

Po trzecie – istnieje taka metoda, zgadzam się, jest tak samo obecna jak tworzenie; zjawiska destrukcji zachodzą po zjawiskach twórczych, również się z tym zgadzam (byłoby ciężko zniszczyć coś, co nie istnieje), ale: nie jest to działanie „dobre”. Bywa konieczne, niezbędne (ponownie: bezsilność), ale na pewno nie jest „dobre”.

 

a tworzenie jest dobre ? przecież to dwie strony tej samej monety.

 

Nie wiem, czy kojarzysz, ale jednym z wyznaczników „świętości” bywało niepoddawanie się martwego ciała zjawisku rozkładu (destrukcja). Jeżeli potrafisz wyjść poza poziom niszczenia (nie ważne, w jakim celu, w jakiej misji!), zrobiłeś ogromny krok naprzód w stronę Światła (pełni).

 

żeby wyjśc poza poziom niszczenia, trzeba wyjśc poza tworzenie też.

 

Chyba rzeczywiście utożsamiam się z czymś, co może być „modyfikowane”(w tym niszczone i tworzone – w rozumieniu całości). Wszystko jest energią i energii nie można zniszczyć – zniszczona w jednej formie przejawia się w innej.

 

nie. energia jest nietrwała, wygasa w przestrzeni.

 

Ale na pewno można ją przejąć.

 

no, skoro masz pewność, to nie będę cię przekonywał. ja tam pewności nie mam :)

 

Skoro moja istota jest pewną samoświadomą formą energii (rzetelnie chronioną, połączoną z Bogiem, m. in. przez Wyższe Ja, istniejącą na pewnych boskich prawach) to – z jednej strony nikt nie ma prawa bezwiednie przejąć tego potencjału, jakim jestem, ale z drugiej strony, to ja dysponuję tą energią, nikt inny. Jeśli sama decyduję, że chcę coś w sobie zniszczyć – nie twierdzę, że od razu doprowadzenie do samounicestwienia – ale w pewnym „kontrolowanym” zakresie, to – niby dlaczego ktokolwiek miałby się wtrącać w to, co ze sobą wyczyniam?

 

nie wiem, nie jestem odpowiedzialny za twoje połączenie z sacrum.

 

Jeśli chodzi o samą „duszę”, czy „istotę”, to człowiek ma dowolność dysponowania nią do tego stopnia, że można oddać „część” komuś innemu. Nie wiem, jak wiele „z siebie” można oddać komuś (lub przyjąć), podejrzewam, że są to niewielkie wartości na skali całej emanacji danego człowieka. Istnieje też możliwość „wyrwania” takiej części i przejęcia jej drogą przemocy (choć nie fizycznej, rzecz jasna).

Tak czy inaczej, skoro można się „dzielić” i „wyrywać” (a z własnego doświadczenia wiem, że można), to tym samym można niszczyć.

 

eeeeeeeeee. a nie napisałaś przed chwilą ...

Wszystko jest energią i energii nie można zniszczyć – zniszczona w jednej formie przejawia się w innej.

 

I faktycznie, odczuwam lęk przed nie-istnieniem, pod postacią którego rozumiem nicość, pustkę, brak Światła. I dlatego z całą konsekwencją podążam (staram się) w stronę pełni, harmonii i Światła, w której destrukcja nie ma racji bytu (podobnie jak konieczność tworzenia, ponieważ wszystko jest trwaniem i pełnią).

 

no dobra, rób jak uważasz.

 

Owszem, ogień transformuje, tylko że poprzez destrukcję. A chociaż energii (we wszelakim rozumieniu, jako „paliwa” do działania, także jako samej istoty człowieka) nie można zniszczyć, można jednak się jej „pozbyć”, np. „podhandlować” w zamian za coś innego.

 

karma nie jest istotą człowieka. ma się tak do jego istoty jak Windows (oprogramowanie) do twardego dysku i procesora.

 

I, widzisz, Sosnowiczanin, dałeś mi doskonały „pretekst” do napisania jeszcze czegoś o istotach: każdy człowiek dysponuje już w sobie samym odpowiednią ilością energii, która jest mu przypisana, którą może sobie dowolnie operować i robić z nią co chce. Jeśli jednak sięga po nią „z zewnątrz”, „spoza” swojej istoty (np. kolorowe płomienie, które ostatnio usłużnie oddają się człowiekowi do dyspozycji) – dokonuje „pobrania”, za które musi, w celu wyrównania – „oddać”. Wszędzie nadrzędnym prawem jest zasada harmonii i „spłaconych długów”. Nikt nie może bezkarnie czerpać i grabić jakiegokolwiek przykładu istnienia – wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby to zrozumieć: nawet Ziemia (bezrozumna (?) planeta!) ma dosyć.

 

ty, to ja jakiś Poza Prawem jestem. jak daję kumplowi 5 zeta na piwo,

to nawet mi przez myśl nie przechodzi że ma mi oddać.

czym innym jest grabież, a czym innym korzystanie z hojności i bycie za nią wdzięcznym. Uważam że jest wiele istot, które są hojne, i pomagają w rozwoju, i nie zależy im na osobistych korzyściach z tego powodu.

 

Hmm... i dlatego między innymi korzystanie z „przystawek” w postaci istot pomagających „na życzenie” jest takim życiem na kredyt (albo handlem wymiennym). Oczywiście, im „hojniejsza pomoc” (więcej energii = mocy), tym wyższa cena. I wydaje się, że tylko czasem zwykła wdzięczność i podziękowanie za pomoc takim „pomocnikom” wystarcza.

 

jak będziesz chciała na piwo, to dam Ci i nie musisz oddawać.

 

Karma JEST W TWOJEJ ISTOCIE.

 

nie :)

 

Materia WYZWALA karmę, dlatego pozwala się z niej oczyścić (m. in. „przerabianie ręczne” przez doświadczanie). Samo pojedyncze istnienie jest już karmą – dlaczego? Ponieważ nie jesteś pełnią.

 

może mów za siebie hmm ?

 

Istnieje w Tobie PRAGNIENIE.

 

to straszne.

 

Przyczyna kłamania w tym wcieleniu jest jak najbardziej we mnie, ponieważ WYPŁYWA Z MOJEJ REAKCJI na pewne zdarzenie.

więc jest uwarunkowana. jeśli uważasz pełnię swojej istoty za uwarunkowaną, spoko, niech będzie.

 

Czy usunięcie takich reakcji powoduje rozwój?

 

tak. bo da miejsce na pełnię :)

 

 

Dziękuję zwłaszcza Ninging, że cierpliwie i uważnie przeczytałaś moje odpowiedzi. Choć pochlebia mi intensywność, z jaką fantazjujesz na mój temat, (co ja myślę i jak uważam choć wcale tak nie napisałem), proponuję bardziej merytoryczną wymianę zdań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałeś: (Twoje wypowiedzi są kursywą, pogrubione Ninsig)

karma nie jest istotą człowieka. ma się tak do jego istoty jak Windows (oprogramowanie) do twardego dysku i procesora.

 

Karma JEST W TWOJEJ ISTOCIE.

 

nie :)

 

Ponieważ nie jesteś pełnią.

 

może mów za siebie hmm ?

 

Przyczyna kłamania w tym wcieleniu jest jak najbardziej we mnie, ponieważ WYPŁYWA Z MOJEJ REAKCJI na pewne zdarzenie.

 

więc jest uwarunkowana. jeśli uważasz pełnię swojej istoty za uwarunkowaną, spoko, niech będzie.

 

Czy usunięcie takich reakcji powoduje rozwój?

 

tak. bo da miejsce na pełnię :)

 

Z tego co piszesz wynika, że uznajesz:

- istnienie karmy, która nie jest w Twojej istocie

- uwarunkowania nie mają wpływu na pełnię

- siebie za pełnię

 

Nie rozumiem zatem Twojej ostatniej wypowiedzi.

tak. bo da miejsce na pełnię :)

Skoro jesteś pełnią a karma nie ma nic wspólnego z Twoją pełnią, po co ją usuwasz aby zrobić miejsce pełni, skoro jak twierdzisz już ją jesteś. Skoro pełnią już jesteś to gdzie chcesz ją "rozlewać"? Do pustki po zniszczonej karmie? Przecież piszesz że karma nie ma nic wspólnego z istotą człowieka.

 

W każdym bądź, pozdrawiam ciepło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boże kochany, ludzie, nie czepiajmy się pierdrół. Czy wszyscy na tym forum uważają, że zjedli wszystkie rozumy i wszystko już wiedzą, że są doskonali?

Ile energii się zabrudziło przez nerwy podczas czytania tych krzykliwych postów?

Uspokójmy się, naprawdę.

:)

fajnie się Ciebie czyta, sosnowiczanin, brawo za ostatni post :) sporo dystansu. Tylko nie przesadźmy w żadną ze stron.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aby nie zaśmiecać wątku: Sosnowiczanin, odpowiedź na Twojego posta czeka w prywatnych wiadomościach. Tutaj tylko jedno pytanie, które będzie (myślę) korzystne dla głównego tematu.

 

Uważam że jest wiele istot, które są hojne, i pomagają w rozwoju, i nie zależy im na osobistych korzyściach z tego powodu.

 

Co to za istoty? Jak je rozumiesz? Są wewnętrzne (iluzje umysłu), zewnętrzne (materialnie obecne, jak pani z warzywniaka), czy zajmują jeszcze inną przestrzeń? Niewiele konkretów na ten temat napisałeś, a to miejsce jest idealnym do tego, aby ową myśl rozwinąć szerzej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmowa sie zrobila nie na temat zamiast watkow o rozmowach z aniolami zrobil sie watek " nawet jak czujemy obecnosc aniola to napewno nie jest aniol"

 

I prosze was bardzo jeszcze raz nie negujcie doswiadczen innych tylko dlatego sie z tym nie zgadzacie

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aby nie zaśmiecać wątku: Sosnowiczanin, odpowiedź na Twojego posta czeka w prywatnych wiadomościach. Tutaj tylko jedno pytanie, które będzie (myślę) korzystne dla głównego tematu.

 

 

 

Co to za istoty? Jak je rozumiesz? Są wewnętrzne (iluzje umysłu), zewnętrzne (materialnie obecne, jak pani z warzywniaka), czy zajmują jeszcze inną przestrzeń? Niewiele konkretów na ten temat napisałeś, a to miejsce jest idealnym do tego, aby ową myśl rozwinąć szerzej.

 

myślę że najlepiej to rozpatrzyć na przykładzie tzw. strażników, które są czasem porównywane do aniołów.

 

Garuda Polska 2009 - Postacie: Sipa Dzialmo - Jesze Łalmo

 

zwłaszcza pierwsze 3 akapity.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- siebie za pełnię

 

>wskaż fragment gdzie tak napisałem. To że jej napisałem, żeby nie pisała w drugiej osobie, jeszcze mało znaczy. Jestem na to trochę uczulony. To trochę tak, jakby jakiś chrześcijan napisał, że jest w tobie grzech.

 

nie rozumiem zatem twojej ostatniej wypowiedzi.

tak. Bo da miejsce na pełnię :)

skoro jesteś pełnią a karma nie ma nic wspólnego z twoją pełnią, po co ją usuwasz aby zrobić miejsce pełni, skoro jak twierdzisz już ją jesteś. Skoro pełnią już jesteś to gdzie chcesz ją "rozlewać"? Do pustki po zniszczonej karmie? Przecież piszesz że karma nie ma nic wspólnego z istotą człowieka.

>nie chodzi o to że jej tam nie ma, chodzi to żeby jej doświadczyć.

A nie doświadcza się jej dlatego bo nie chce jej się hmmm zobaczyć.

To co jest więc "niszczone" to przywiązanie, przyzwyczajenie do starych snów (karma), które bez tego przywiązania rozpuszczają się jak śnieg na słońcu.

 

w każdym bądź, pozdrawiam ciepło.

 

>no, ja też. To trudne tematy, bardzo zależne od światopoglądu jednostki.

Balansujemy trochę na granicy gry słów.

 

 

 

1234567890

Edytowane przez sosnowiczanin
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu nie chodzi o negowanie przekonań ludzi, że dostąpili kontaktu z Aniołami.

Ninsig próbuje jedynie skłonić do zachowania większej ostrożności, także w osądach dot. bytów. Nie każdy byt, który wydaje nam się być 'dobry' (a właściwie - czego sobie życzymy), jest taki w istocie. Nieważne więc, czy twierdzimy, że dany byt jest Aniołem, Opiekunem Duchowym czy Jezusem Chrystusem. Byty niematerialne mają znacznie szerszy wgląd w naszą istotę m.in. dlatego, że obserwują nas z boku i patrzą z perspektyw, które dla nas nie są dostępne. I są znacznie inteligentniejsze, sprytniejsze, niż może nam się wydawać.

Nie znaczy to jednak, że nie możemy dostąpić kontaktu z autentycznie 'dobrą' istotą. To się zdarza, ale niezwykle rzadko możesz być całkowicie pewnym tego, z czym faktycznie przyszło Ci się spotkać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie znaczy to jednak, że nie możemy dostąpić kontaktu z autentycznie 'dobrą' istotą. To się zdarza, ale niezwykle rzadko możesz być całkowicie pewnym tego, z czym faktycznie przyszło Ci się spotkać.

 

 

No i wracamy do punktu wyjscia no bo powiedz mi skad mozesz wiedziec ze kontakt z autentycznie 'dobrą' istotą. wystepuje rzadko na czym opiera sie twoja opinia oprocz wlasnego przekonania czy np to ze ty masz takie kontakty rzadko to oznacza ze kazdy czlowiek nie moze ich miec czesciej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmowa sie zrobila nie na temat zamiast watkow o rozmowach z aniolami zrobil sie watek " nawet jak czujemy obecnosc aniola to napewno nie jest aniol"

 

Piotrze, ależ właśnie ten wątek dopuszcza taką możliwość - "Rozmowa z Aniołem, a może to....?" - i ja piszę o tym "może to".

 

Niemal wszędzie możesz sobie poczytać, że cokolwiek do Ciebie przychodzi, jest Aniołem, pomaga Ci, a napotykane piórka to bezwzględnie ingerencja istot ze Światła. Może więc odstąp chociaż jedno miejsce w przestrzeni komunikacyjnej, która pozwoli na prezentowanie poglądów, że istnieje również druga strona medalu, mianowicie taka: myślę, że to jest dobre, pragnę dobra, szukam pomocy, jestem przepełniony dobrymi intencjami i wiarą, że dobrego i nieświadomego nie skrzywdzą - ale w odpowiedzi zamiast bezinteresownej pomocy nieświadomie zawieramy układ z czymś, czego nie możemy rozpoznać.

 

Sosnowiczanin, piszesz:

wskaż fragment gdzie tak napisałem. To że jej napisałem, żeby nie pisała w drugiej osobie, jeszcze mało znaczy. Jestem na to trochę uczulony. To trochę tak, jakby jakiś chrześcijan napisał, że jest w tobie grzech.

 

Hmm.... no jeśli jest w Tobie pełnia, to przepraszam... Myślałam, że każdy z nas ma tutaj coś do przerobienia, skoro jednak się wcielił, zamiast dryfować w doskonałości. Dla mnie logiczne jest, że skoro mój poziom jest na tyle ograniczony, że nieświadomość zajmuje jakieś 90% mojego istnienia, to daleko mi do pełni. Wybacz, może Ty masz inaczej niż większość ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i wracamy do punktu wyjscia no bo powiedz mi skad mozesz wiedziec ze kontakt z autentycznie 'dobrą' istotą. wystepuje rzadko na czym opiera sie twoja opinia oprocz wlasnego przekonania czy np to ze ty masz takie kontakty rzadko to oznacza ze kazdy czlowiek nie moze ich miec czesciej

 

 

 

Zacznę od tego, że rozpoznanie 'zła', jest względnie proste.

Poprzez doznanie kontaktu z istotą 'złą', która ma 'złe' intencje czy też nastawienie wobec nas samych, możemy odczuć. Zazwyczaj zaczynamy odczuwać strach, niepokój.

 

Inna sprawa - nie napisałam, że kontakt z istotą 'dobrą' należy do rzadkości. Napisałam jedynie, że rzadko możesz być całkowicie pewien, że kontaktuje się z Tobą istota 'dobra', o czystych intencjach wobec Ciebie.

 

Mam nadzieję, że różnica jest dla Ciebie widoczna?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie jest. Może dlatego, że moje kontakty zaczęły się od kontaktów ze skrajnie 'złym' złem. :)

Chociaż ten 'poziom' zła bywa różny. Jedni nienawidzą Cię bardziej, drudzy mniej. Jedni chcą więcej od drugich.

Jak coś do mnie przychodzi, to pierwsze co myślę to to, że może to być niedobre.

Jakbym bawiła się w przywoływanie to już w ogóle miałabym kosmos.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jednak potrzeba trochę wiary.

wierząc że istoty które się do nas zgłaszają, mają pełniejszy wgląd w nas (i na dodatek czasami mają złe intencje), zawsze będziemy na straconej pozycji.

ponieważ jest to układ pan-sługa. mniejszy, większy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dokładnie, nie moge bać się czegoś, czym sama jestem.

wierzę głęboko, że nie jestem istotą ograniczoną do trzech wymiarów, a bytem, który poznał już inne gęstości i przybył tu, aby ćwiczyć się w tych ciężkich warunkach, a jednocześnie wspomagać ludzi swoją energią, swoim światełkiem :)

wierzę, że moje Wyższe Ja pomaga wielu istotom bytującym wokół mnie. I doradzałabym, aby się Go nie bali :) bo ja raczej nie jestem niebezpieczna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie ze dyskusja zaczyna sie robic rzeczowa

 

Vivien01 napisala

Pozornie dobrze doradzali, pozornie chcieli dobra, a w rzeczywistości była to ich manipulacja.

 

Mysle ze to bardzo ciekawa kwestia bo jak odroznic czy istota ktora nam doradza chce dobrze naprawde czy tylko pozornie jesli slyszymy tylko podpowiedz a nie wyczuwamy zadnej energi ani intencji ze strony istoty podpowiadajacej

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

żyłam juz innym tematem i ogromniastym postem, których niecierpię pisac ;)

ach, zgadzam sie zatem i z Tobą, skoro zgodziłam sie z osoba, która zgodziła sie z Tobą ;) wybacz. musiało mi umknąć kilka postów ( chyba.. ) :lol:

 

ale zgadzam si z częscią bez kwestii o mniejszych i większych ;) to mi umknęlo,ot.

z tym sie nie zgodze, z resztą tak :D więcej wiary :lol:

 

ojejku, chodziło mi właśnie o to by przede wszystkim zyć w zgodzie z samym sobą. okłamując siebie (że wie się o sobie mniej niż "potężne istoty"), łatwo być zmanipulowany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fajnie ze dyskusja zaczyna sie robic rzeczowa

 

Vivien01 napisala

Pozornie dobrze doradzali, pozornie chcieli dobra, a w rzeczywistości była to ich manipulacja.

 

Mysle ze to bardzo ciekawa kwestia bo jak odroznic czy istota ktora nam doradza chce dobrze naprawde czy tylko pozornie jesli slyszymy tylko podpowiedz a nie wyczuwamy zadnej energi ani intencji ze strony istoty podpowiadajacej

 

Fajnie, że dopiero teraz ten temat został poruszony przez Ciebie, Piotrze.

 

To bardzo pozytywne, że wiele z was ma zawsze bezpośrednie kontakty z wszelkimi istotami – i tymi dobrymi, i tymi negatywnymi. Podczas mojej pracy zwykle to, co zauważam, z miejsca traktuję jako nieczyste i podchwytliwe. W oczach osób tutaj się wypowiadających wygląda to niewątpliwie jako moje uprzedzenie i lęki, ale nie to jest ważne. Tak czy inaczej, unikanie wchodzenia w jakiekolwiek relacje z tym, co na siłę stara się zamanifestować/oczarować/przykuć moją uwagę nawet w najmniejszym stopniu nie odcina od tego, co jest Światłem, oraz nie blokuje rozwoju.

Wielokrotnie „widziałam” istoty (również te, które same były zaskoczone, że je widzę, niejako „przyłapane” na swojej obecności), kilka z nich „towarzyszyło mi” w moim dzieciństwie (podkreślam, że ta „relacja” nie miała na celu bezpośredniego „kontaktu” ze mną), ale nigdy nie byłam na tyle naiwna, aby świadomie na te postacie się otwierać i traktować je jako „anielskich przyjaciół”. W ostatnim czasie było mi dane sprawdzić ową historię z dzieciństwa i ówczesna interpretacja była jak najbardziej właściwa (brak zaufania i rezerwa). O wyczuwaniu energii (bez „widzenia”) już nie wspomnę.

 

Mój jednak problem (a obawiam się, że nie tylko mój, tylko że nie każdy zdaje sobie z tego sprawę) w pewnym tylko stopniu dotyczy tych istot i zachowań, które „pozwalają” się zauważyć, schodząc do poziomu materialnej przestrzeni, w której aktualnie się znajduję (lub do poziomu mojej mentalnej aktywności podczas wizualizacji) – większość leży w obszarze niewidocznym dla świadomości(świadomość w rozumieniu Jungowskim), a tym samym takim, do którego wgląd jest trudniejszy i trudniej go chronić (o tym wszystkim pisałam wcześniej).

 

Otwieranie się na istoty z poziomu „materialnie obecnego”, czy „mentalnie obecnego”, tzn. w umyśle (wyczuwanie energii, oczekiwanie na kontakt, znak itp.) jest pierwszym krokiem do otwierania również tej części siebie, która leży poza świadomością. A taka sfera istnieje i bardzo niemądrze jest o niej zapominać.

 

A o aniołach napiszę tyle – cytat z książki o Hunie, której filozofia bardzo mnie przekonuje, i póki co, większość koncepcji w niej zawartych doskonale odpowiada moim odczuciom:

 

„Istotną rolę odgrywa tutaj nasza podświadomość. Psychologia zna wprawdzie wpływ podświadomości, lecz nie wyjaśnia, czym ona właściwie jest. Huna nazywa ją niższym Ja. Zapoznaje nas ona również ze średnim Ja. Dowiadujemy się, że to właśnie my nim jesteśmy: cieleśni ludzie z narządami zmysłów i mózgiem. Staje się również jasne, czym jest Anioł Stróż. Jest "iskrą bożą" człowieka, pewną właściwością, która dana jest ludziom w akcie stworzenia i której nie mają inne żywe istoty. To byt duchowy, który nazywamy Wyższym Ja. Poza trzema stanami świadomości - niższym, średnim i Wyższym Ja, nauka Huny zna również "narzędzia". Są to pomocnicze środki, które możemy stosować w codziennym życiu, umożliwiające nam praktyczną pracę z Huną. Istnieje na przykład pewna szczególna siła nazywana m a n ą, którą możemy produkować we wzmożony sposób. Inne narzędzie to sznur aka z delikatnej substancji, który łączy nas z innymi ludźmi. Oprócz tego istnieje proces oczyszczania (kala). Do środków pomocniczych należy też światło, używane zresztą nie tylko w Hunie. Kolejne narzędzie to w i z u a l i z a c j a, czyli zdolność wyobrażania sobie obrazów i symboli.” (H. Krotoshin, Huna)

 

Całe „ciało pomocnicze” jest już zawarte w człowieku, należy tylko umieć do niego sięgać i korzystać z jego pomocy.

 

Mogłabym napisać pojednawczo: „każdy ma swoją technikę i tego się trzymajmy”, jak ktoś lubi wspierać się istotami – jego sprawa, jak ktoś potrzebuje czuć blisko obok siebie swojego anioła (zamiast wewnątrz siebie), jego sprawa – tylko że życie pokazuje, że wiele ludzi w pewnym momencie nagle „zaczyna mieć problem”, nagle na gwałt poszukują kogoś, kto im powie i sprawdzi, czy aby nic przy nich nie ma, czy aby nic ich „nie straszy”, zaczyna się zabawa z bioenergoterapeutami… Nie chodzi mi o jakieś sianie paniki, ale o zdrowy rozsądek w podejściu. Czyli właśnie o to pytanie, które zadał Piotr w zacytowanym przeze mnie poście (Piotr, który apriorycznie się ze mną nie zgadza w niczym :) ).

 

Mysle ze to bardzo ciekawa kwestia bo jak odroznic czy istota ktora nam doradza chce dobrze naprawde czy tylko pozornie jesli slyszymy tylko podpowiedz a nie wyczuwamy zadnej energi ani intencji ze strony istoty podpowiadajacej
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Bezimiennaja
Czy ktoś z was przeżył coś w rodzaju rozmowy z Aniołem, ukazał wam się na jawie lub śnie? Ewentualnie rozmawialiście z kimś, kogo nie widzieliście a rozmowy odbywały się w waszym wnętrzu.Udzielał wam cennych wskazówek w ciężkich momentach waszego życia? Jednym słowem pomagał.

 

Ja często rozmawiam, chyba z aniołem. Jakoś nigdy nie pytałam kim jest. Ale po odpowiedziach sądzę, ze to byt światła. I najfajniejsze jest to, że po prostu pytam w myślach wprost, i zaraz otrzymuję odpowiedź wprost. T jak zwyczajna rozmowa, nie poprzez symbole czy inne znaki. Czasem tak dośc długo rozmawiam. Czasem otrzymuję repryende za jakieś swe niewłaściwe zachowanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nashiro, pytanie „czy z aniołem miałaś kontakt” brzmi mi jak rodem ze stron internetowych w stylu „Anioły czują się przez nas opuszczone”, „czują się zapomniane”, „nie zapominaj o biednych, samotnych aniołach”.

 

Wychodząc z takiego założenia, że moja „boska cząstka”, zawarta we mnie, będąca nieodłącznie przy mnie, jest dla Ciebie aniołem – to jestem z nim nieustannie w kontakcie, ponieważ jest integralną częścią mojej istoty, a intencje owej emanacji są w 100% czyste wobec mnie. W takim rozumieniu każdy, kto polega na czystym Świetle, dostępnym „od wnętrza” człowiekowi, ma kontakt z aniołem.

 

Jeżeli to Ci nie wystarcza, mogę wymienić Ci kilka obszarów, w których owa emanacja się udziela – ale to nie ja mam z nią wtedy kontakt, lecz widzę jej efekty POPRZEZ NIĄ:

 

-najważniejsza rzecz: obrazy, jakie przychodzą podczas wizualizacji; nigdy na zawołanie, czasem układają się pod postacią historii, czasem to po prostu impulsy, aby zastanowić się nad czymś głębiej i „poszukać”, czym w danym momencie najlepiej będzie się „zająć” (podczas oczyszczania obciążeń); metaforycznie wygląda to w ten sposób, że w pewien obszar nieświadomości zostaje posłany strumień światła – zaczynam widzieć kolejną sferę siebie, którą „czas się zająć”; jest to niewątpliwie powiązane z tym, że sama przykładam bardzo dużą wagę do poprzednich wcieleń i reprezentuję pogląd, że wszelkie obciążenia tam mają swoje źródło, tego więc szukam – to też do mnie „przychodzi”. Jeżeli oczekujesz, że napiszę, że gdzieś ktoś mnie prowadzi, siada ze mną i rozmawia o tym – tak nie jest. Nie ma tutaj skrzydeł, świetlistej emanacji, twarzy, głosu, ale czy jest to jakikolwiek argument, że nie jest to pomoc istot, które potrafią rozproszyć „mrok nieświadomości”?

 

-kiedy oczyszczam pomieszczenie/ siebie z istot (łącznie ze sferami nieświadomymi), które niepowołane „tłoczą się” wokół człowieka (celem, zwykle, wywoływania pewnych stanów emocjonalnych, które utrudniają jakąkolwiek pracę duchową), zwracam się do owej „boskiej cząstki”, będącej moim połączeniem z Bogiem, aby „wyjaśniła” owym istotom ich „stan” i odprowadziła je do Światła – wówczas taka istota przychodzi po owe istoty, co jest tożsame z tym, że przechodzi do sfery, na której koncentruję swoją uwagę; jeżeli jest to pokój, przez chwilę jest w owym pokoju – czy to znaczy, że mam kontakt z tą istotą? (ale na tej drodze pojawiają się także pułapki, o czym pisałam w którymś z dawnych postów: gdy czułam się tak bardzo bezsilna wobec „przyczepionych” do mnie istot, że zgodziłam się na pomoc „pierwszej lepszej”, oferującej pomoc, i w ten właśnie sposób zamieniłam sobie jedno jarzmo na inne, jeszcze większe)

 

-nie precyzujesz dokładnie, czym konkretnie wyróżnia się dla Ciebie anioł (ja np. nie używam określenia anioł, dla mnie są to wszystko po prostu istoty, takie czy inne), ale jeżeli aniołem jest dla Ciebie również istota, która po prostu sobie przychodzi, nie mając nic na celu, ale po prostu posłuchać, poprzyglądać, o czym rozmawiają ze sobą dwoje ludzi, to owszem – takie anioły również zdarzało mi się spotkać; ich intencje były w 100% czyste, tzn. nie siliły się wpływać na moją istotę (energetycznie, poprzez stany emocjonalne itd.), nie pobierały energii od żadnej z obecnych osób, po prostu przyszły posłuchać, dowiedzieć się czegoś, po wiedzę; może wydawać się to absurdalne dla kogoś czytającego te słowa, ale takie mam doświadczenia, po prostu;

 

-zdarzało mi się również widzieć świetlistą emanację(a także z nią rozmawiać), która „prowadziła mnie” przez jakiś czas, która okazała się być „cząstką” człowieka wcielonego, którego znałam (oczywiście ów człowiek nie miał najmniejszego pojęcia o wszystkich tych wydarzeniach, a o wszelkich interakcjach z ową cząstką, oraz uzyskanych, bardzo pomocnych informacjach, dopiero musiałam mu opowiedzieć) – czy to też jest anioł?

 

Wszystkie te „spotkania” mają coś na celu, ale pojawiają się spontanicznie, w odpowiednim dla człowieka momencie. „Odpowiednim”, czyli takim, gdy w pełni można coś przyswoić, zrozumieć, połączyć fakty, wykorzystać to do rozwoju. Żadne z nich nie ma na celu „spotkania”, „pogadania” sobie z bytem. Wobec żadnego z nich nie podchodziłam na zasadzie „otworzę się bardziej, to więcej zobaczę, usłyszę, zrozumiem”.

Mam nadzieję, że moja odpowiedź trochę rozjaśniła Ci moje „spotkania”, Nashiro.

 

Wrócę jeszcze do historii, którą opisała Venie, że łabędzie uratowały jej życie – to, z mojego punktu widzenia, jak najbardziej działanie istot, które pragną jak najlepiej dla tej dziewczyny, i które chronią jej życie. Tylko ja do takiej pomocy podchodzę zupełnie inaczej, niż większość osób, zabierających głos na wątku. Tak jak pisze Nereida, nie chodzi o to, że zaprzeczam, że „ktoś z góry” pomaga ludziom.

Ale odpowiedzią – ze strony człowieka – na taką pomoc, jakiej doświadczyła Venie, powinna być próba zrozumienia siebie, pracy nad sobą, szukania w sobie tych obciążeń, które powodują niemoc wyjścia z paskudnego stanu, w jakim się znalazła, a ona na forum dostaje odpowiedź: „szukaj piórek” i „dalej stawiaj pytania kierowane w przestrzeń”. Nikt nie zwrócił uwagi na fakt, że dziewczyna świadomie chciała pozbawić siebie życia – czyn, którego chyba nigdy nie podejmuje człowiek, który wokół siebie ma „czysto”, czyli nie „wiszą na nim” istoty zabierające mu energię i podsuwające mu jak najczarniejsze myśli. Jeśli ktoś taki jeszcze bardziej otwiera się na kontakt z istotami niematerialnymi, to jeszcze bardziej pozwala wpływać tym „uczepieńcom” na swoje życie. Zamiast kierować Światło w siebie, do własnego wnętrza, koncentrować się na tym – nacisk jest na „kontakt z tym, co się zamanifestuje”. Nie tak, ludzie, nie tak… (tak, jest w tym dramatyzm, taka ulegająca emocjom dusza ze mnie ;-) )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale juz otrzymałam odpowiedź :)

 

Cieszy mnie to :) Nie potraktowałam Twojej wypowiedzi jako atak, to ten mój wrodzony dramatyzm.

Mam nadzieje, że Twoje doznanie zaprowadziło Cię do czegoś korzystnego dla Ciebie. Jeżeli masz potrzebę spotykania takich istot, Twoja decyzja.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to chyba podobne doznania jak sytuacja nr 3 z opisanych przeze mnie?

 

"nie precyzujesz dokładnie, czym konkretnie wyróżnia się dla Ciebie anioł (ja np. nie używam określenia anioł, dla mnie są to wszystko po prostu istoty, takie czy inne), ale jeżeli aniołem jest dla Ciebie również istota, która po prostu sobie przychodzi, nie mając nic na celu, ale po prostu posłuchać, poprzyglądać, o czym rozmawiają ze sobą dwoje ludzi, to owszem – takie anioły również zdarzało mi się spotkać; ich intencje były w 100% czyste, tzn. nie siliły się wpływać na moją istotę (energetycznie, poprzez stany emocjonalne itd.), nie pobierały energii od żadnej z obecnych osób"

 

Jeżeli to dla Ciebie jest anioł, to chyba mamy... podobne doświadczenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze, nie wiem, czy odpowiedź udzielona właśnie przeze mnie Cię usatysfakcjonuje, ale oto czym wg mnie charakteryzuje się Wyższe Ja:

1. Jest wewnętrzną, nieoddzielną częścią każdego człowieka. Najważniejszy wniosek, jaki wypływa z takiego założenia jest taki, że nie trzeba poszukiwać i wzywać niczego, "co może pomóc", z zewnątrz. Każdy to ma. Po prostu. Myślenie, że owa "boska emanacja" (nazwijmy ją aniołem) zapomina o człowieku, jest błędem.

2. Wyższe Ja dysponuje energią, korzystną dla człowieka, od wewnątrz. Ja ową energię postrzegam jako Światło, ale to osobista sprawa. Jest więc wewnętrznym kanałem, który umożliwia człowiekowi rozwój duchowy, wewnętrzny (a że wszystko, co nas spotyka, jest odbiciem tego, co jest w człowieku, więc umożliwia również rozwój "tu i teraz", z wewnątrz na zewnątrz)

3. Wyższe Ja ma pełny wgląd w całą istotę człowieka, również w jego sfery nieświadome.

4. Jest wewnętrznym, przypisanym naturalnie człowiekowi "połączeniem z Bogiem" (całością, pełnią, wiedzą)

5. Jest całkowicie bezinteresowne, bezpłatne, nastawione na rozwój konkretnego człowieka, dlaczego? ponieważ jest jego integralną częścią, połączeniem tego, co "zamknięte w materii" z tym, co "boskie" (nie mylić z "widzeniem" istot niematerialnych, "wyczuwaniem" pewnych rzeczy itd., ponieważ zakres "ziemski" doskonale wychwytuje podświadomość, i "widzenie" często wiąże się tylko z tym)

6. Wyższe Ja działa, a nie "rozmawia"; nie domaga się uwagi; cała uwaga Wyższego Ja skierowana jest od Boga (pełni, harmonii, Światła) do człowieka i na tym człowieku jest skoncentrowana, na jego obciążeniach, jego problemach, ale nie w sposób "ingerencyjny", ale w sposób "uświadamiający" (nie pomoże, jeśli sam sobie nie zechcesz pomóc, nie oczyści, jeżeli sam nie zauważysz i nie oczyścisz)

7. W moim odczuciu Wyższe Ja jest pełną świadomością na temat człowieka, do której sam człowiek w rozwoju duchowym dąży (a świadomość rozumiem jako wiedzę, pełną wiedzę, która jest harmonią).

 

Uważam, że w Wyższym Ja są istoty (tak jak pisałam w poprzednim poście) - ale najważniejsze jest to, że "posyłają" one Światło do człowieka, i to Światło (owa boska energia) jest najważniejsza.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No mają skrzydła, najczęściej białe lub złote, aureolę nad głową, są ładniutkie... Zresztą popatrz sobie na mnie :chytry_na:

Viv dodaj jeszcze, że są piękne, po prostu piękne i nie można powiedzieć inaczej o rysach - są piękne (bynajmiej ja nie umiem inaczej)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A teraz napiszcie jak mozecie czym w/g was charakteryzuja sie anioly

 

mi sie wydaje ze anioły nie maja "postaci". ludzie w swojej zbiorowej świadomości tak sobie wyobrazili (trudno sobie wyobrazic cos co nie ma postaci) wiec ukazuja sie wlasnie pod ta postacia/postura ze skrzydlami co jest znakiem ze nie sa to ziemskie istoty. jednak jakby ktos uparł sie ze jego anioł jest pod postacią kota. to w sumie nie bedziemy sie kłócić.:bukiet:

 

P.S jakby ktos zerwał z nas ciała i bylibysmy tym czym jestesmy. Jestesmy podobni do tych o ktorych mówimy w tym temacie. no moze rozni pod wzgledem wibracji ktora ogranicza nasza swiadomosc.

 

takie gdybanie tylko..

Edytowane przez Dharma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mi sie wydaje ze anioły nie maja "postaci". ludzie w swojej zbiorowej świadomości tak sobie wyobrazili (trudno sobie wyobrazic cos co nie ma postaci) wiec ukazuja sie wlasnie pod ta postacia/postura ze skrzydlami co jest znakiem ze nie sa to ziemskie istoty. jednak jakby ktos uparł sie ze jego anioł jest pod postacią kota. to w sumie nie bedziemy sie kłócić.:bukiet:

 

P.S jakby ktos zerwał z nas ciała i bylibysmy tym czym jestesmy. Jestesmy podobni do tych o ktorych mówimy w tym temacie. no moze rozni pod wzgledem wibracji ktora ogranicza nasza swiadomosc.

 

takie gdybanie tylko..

 

dokładnie.

w chrześcijaństwie anioły zaczęły mieć skrzydła w ok. V wieku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy potrafi zmienić swoją postać w zależności od tego jak ludzki umysł je najłatwiej przyjmnie.

 

 

Wiem, że tak jest np. z Przewodnikami, ale czy z Aniołami..

Gdyby przyjąć tę teorię za fakt, to myślę, że w takim razie każda(lub prawie każda) istota niematerialna może przybierać różne formy, w zależności od własnych możliwości i ograniczeń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

P.S.Ciekawe co by na to powiedzieli księża, gdybym wyjawił publicznie, że rozmawiam sobie z Naszym Panem:)

Co ?

Pierwszy raz to ksiądz mi powiedział, że rozmawiam z Bogiem, że to właśnie On do mnie przemówił - byłam tak w szoku, że negowałam, ale nie długo.

Ost. innemu, powiedziałam, to popatrzył na mnie z niewiarą jakbym była obłąkana, coś rzekł, o wyobraźni i nie było tematu.

Także to zależy od księdza:) :_okok::uscisk:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sam często widzę ich w formach smoków, zwierząt. Ostatni demon który mi się pojawił by mnie ochrzanić miał formę dużego czarnego psa.

 

Nie wiem jak dla was, lecz dla mnie przewodnik, duch opiekun, opiekun, aniol to te same byty.

 

Wg. mnie każdy ma podstawową formę czyli tą główną i prawdziwą a to w jakiej formie się objawi człowiekowi jest zależne przede wszystkim od rozwoju umysłowego człowieka (kultury, światopoglądu, wyobraźni, otwarcia 3 oka itp.).

 

Jest to też mym zdaniem zależne od tego czy spotykamy się w astralu czy nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Kazdy ma aniola stroza i wystarczy poprosic o pomoc odpowiedzi przychodza w roznych formach ale zawsze sa trafne

Mi sie kiedys udalo uslyszec glos aniola czegos takiego nie da zapomniec

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam sobie wasze doświadczenia ze swoim opiekunem i zazdroszczę, na prawdę.

Mimo że jestem osobą otwartą, wierzę w wiele rzeczy, co na dobrą sprawę sprawia, że większość znanych mi ludzi uważa, że jestem dziwna - nie wiem jak porozumieć się ze swoim opiekunem. Raz próbowałam. Przed snem. Poprosiłam, aby do mnie przyszedł i nic się nie wydarzyło. Nie wiem czy to kwestia cierpliwości - ale wierzę, że w końcu mi się uda :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Patryk8
Tak czytam sobie wasze doświadczenia ze swoim opiekunem i zazdroszczę, na prawdę.

Mimo że jestem osobą otwartą, wierzę w wiele rzeczy, co na dobrą sprawę sprawia, że większość znanych mi ludzi uważa, że jestem dziwna - nie wiem jak porozumieć się ze swoim opiekunem. Raz próbowałam. Przed snem. Poprosiłam, aby do mnie przyszedł i nic się nie wydarzyło. Nie wiem czy to kwestia cierpliwości - ale wierzę, że w końcu mi się uda :)

 

Wydaje mi się, że nasi Opiekunowie wiedzą sami kiedy jesteśmy gotowi na kontakt z nimi. Gdyby mi się jakiś Anioł objawił w nocy przed oczyma chyba bym dostał zawału i wydaje mi się, że czeka na to aż dorosnę do tego aby nie tylko się nie przestraszyć, ale też po to abym po prostu był na to duchowo gotowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Patryk8

Chodziło mi o to, że dostałbym zawału gdyby na jawie mi się ukazał. Chociaż w śnie też się zdarza, że mnie jakieś potwory gonią czy coś i potem zasnąć ze strachu nie umiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie dostał byś zawału bo aniol to nie duch po za tym prawie zawsze pojawieniu się anioła towarzyszy bardzo pozytywna energia która nie pozwala sie bać

Kiedy ja widzialem anioła jego sylwetka była podobna do ludzkiej ale w środku teji bylo samo swiatło

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi o to, że dostałbym zawału gdyby na jawie mi się ukazał. Chociaż w śnie też się zdarza, że mnie jakieś potwory gonią czy coś i potem zasnąć ze strachu nie umiem.

 

cienie...................

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ja kiedys tez bylam w sytuacji bardzo trudnej,poprosilam Aniola,by sie mna zaopiekowal,nie widzialam go, ale przez noc czulam, ze ktos stoi przy moim lozku, ale nie balam sie go, wiedzialam,ze to Anioł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mam pytanie trochę z innej beczki. czy ktoś z was próbował kiedyś porozumieć się ze swoim aniołem przy pomocy wahadełka?

Dwa dni temu chciałam sprawdzić co ma mi do powiedzenia moja podświadomość ( przy pomocy wahadła - literowałam alfabet, a wahadełko poruszało się przy każdej literze na Tak albo Nie). No i dostałam zaskakująco spójne odpowiedzi. Zaznaczam, że byłam pewna, że to moja podświadomość. Jedna z pierwszych wypowiedzi brzmiała mniej więcej tak: Chętnie stanę się twoim przewodnikiem duchowym na drodze życia. Coś mi tu nie pasowało, więc zapytałam kim jest. Myślałam, że odpowie iż jest moją podświadomością. Odpowiedziało jednak: Jestem twoim aniołem stróżem. Potem podało swoje imię. No i ten dziwny dialog trwa już kilka dni. Czas pokaże co z tego wyniknie.

Czy ktoś z was ma podobne doświadczenia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moim aniołem rozmawiam od roku (jak na razie w większości ja mówię, on tylko przysyła mi piórka) i już od dawna prosiłam by podał swoje imię. Dzięki za przestrogę ale z natury jestem ostrożna (zwykle proszę archanioła Michała by był przy mnie) więc nie dowierzam na 100 % temu czego się dowiedziałam w ciągu ostatnich dni i czekam na jakiś znak, potwierdzający te słowa. Po prostu byłam ciekawa, czy ktoś jeszcze miał podobne doświadczenia z bytami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:) Dzięki.

A tak a propos aniołów, czytałaś może Śledztwo w sprawie aniołów stróżów? W jednym z rozdziałów Robert Monroe (od podróży poza ciałem) mówi, że anioły to po prostu byty zrodzone z nas samych (wiedza i doświadczenie z wcześniejszych wcieleń tworząca nowy byt - coś co chrześcijanie nazywają aniołami).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, Monroe w to wierzy więc dla niego to prawda i rzeczywistość, dla innych może to być naiwność i samooszukiwanie. Możemy się z nim zgadzać albo i nie, ot po prostu kolejny pogląd na naturę świetlistych. Myślę, że wszystko sprowadza się do wiary: wierzysz, że anioły mają skrzydła - to tak będą ci się objawiać, wierzysz, że są pięknymi istotami utkanymi ze światła - to tak je będziesz widzieć, wierzysz, że ubierają się w szare prochowce - tak będą ci się pokazywać.

taka mała dygresja:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zgadzam się również poglądem Monroe,z wieloma jego poglądami nie.Nie chodzi tu o estetykę,gdyż anioły to byty,i wygląd często my nadajemy,aczkolwiek energetycznie są pozytywnymi pytami,i surowo właśnie są energią.Chodzi o ten fragment iż każdy anioł stróż rodzi się z nami/z nas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawie piszecie o Aniołach.Wiem na pewno jedno,nie są doceniani przez ludzi,jedni ICH lekceważą,inni nie dostrzegają,a Anioły tylko czekają na nasz gest przyjaźni i miłości.Ja poprosiłam Swojego aby ukazał mi się we śnie i przyszedł...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anioła opiekuna dostajemy chyba wtedy kiedy nasza dusza wybiera sobie ciało i zaczynamy życie na ziemi...

 

tak - każdy z nasz ma swojego Anioła Opiekuna, wierzę w to, ale czytałam też że Bóg posłał na ziemię całe zastępy Aniołów a każdy zastęp ma inne zadanie do spełnienia, dlatego w pewnych sytuacjach sami musimy prosić o pomoc, inaczej Anioł "ma związane ręce" - bez naszej prośby nie może nic zrobić

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę,że Anioły również przebywają w formie fizycznej na ziemi,po to by nam pomagać.Polecam bestseller "New York Times'a" "Anielskie drogi" Joan Wester Andarsonoparty na prawdziwych historiach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...