Skocz do zawartości

Przeklęte gwiazdy.


Trup

Rekomendowane odpowiedzi

image.thumb.png.16110506ab8613b10624cca0211c7318.png

Nie chcę się za bardzo rozpisywać. Byłoby o czym, ale nie wielu będzie to obchodzić. 
Mam 26 lat. Około 12 lat temu zerwałem wszelkie kontakty z matką, która swoim ćpaniem i nieogarem emocjonalnym zrodziła mnie z ognia, przez który prawie straciłem życie. Skończyło się na rehabilitacjach i rozjechanej psychice, którą nieudolnie próbowała naprawić dalsza rodzina. Z nią nie mam kontaktu 2gi rok, ale właściwie przestałem z nimi rozmawiać 8 lat temu. 
W skrócie. Zostało mi kilka osób, licząc na palcach jednej ręki. Wszystkich skutecznie pozabijałem, przede wszystkim toksycznością i własnymi emocjami, właściwie tylko agresją, nienawiścią, pogardą, narcyzmem, nihilizmem i obojętnością. Przez półtorej roku było lepiej, kiedy 4 lata temu opuściłem kogoś, od kogo dalej nie potrafię psychicznie się odciąć (półświadomie zostałem zniewolony, nikogo nie obwiniam) i spotkałem kogoś innego, dzięki komu przetrwałem zamknięcie w pudle i zacząłem próbować normalnie funkcjonować.  Na dzień dzisiejszy jest to dla mnie śmieszne, bo dałem się zmanipulować, w międzyczasie doprowadziło mnie to do 2 prób samobójczych i właściwie od pierwszej próby, żałuję że jeszcze żyję. 

Interesowałem się "magią". 6 lat temu rozpoznałem i zacząłem obserwować od strony psychologicznej własną schizofrenię. Poznałem wtedy muzykę, mimo że towarzyszyła przez całe życie, sam zacząłem od strony emocjonalnej ją tworzyć. Na dzień dzisiejszy z całego gatunku, został tylko funeral, doom, sludge i klimaty typowo folkowe, country blues, jednym słowem, te najparszywsze emocje, których nikt nie toleruje. Ja z kolei przestałem tolerować, wszystko co nie myśli, wszystko co jest płytkie, rozrywkowe i popularne. Zresztą, nie wierzę, idąc drogą praw natury, że za ten bajzel, który zrobiliśmy z rzeczywistości, nie spotka nas karma. I obok chęci własnej śmierci, to chyba tylko ta myśl jest silniejsza. Muzyka rytualna, szczególnie w klimatach około transowych, stała się moją jedyną odskocznią, Od dziecka wiedziałem że wisi coś więcej w powietrzu, pierwsze styczności z tarotem mnie wręcz przeraziły i szybko przestałem chcieć "znać przyszłość". Tym bardziej, że potem, dowiedziałem się na własnej skórze, do jakiej manii, potrafi to doprowadzić. Rozumiem tarota jako formę manifestacji własnego umysłu, nie uznaję wróżbiarstwa z zewnątrz, inna osoba, tylko przez szczątkowe informacje (a zawsze będą szczątkowe), potrafi zakrzywić perspektywę, o niekoniecznie zdrowe wpływy. Zresztą, jeśli dotyczy to mojej osoby, to iluzja którą mimo woli wytworzyłem (mimo woli, a może zgodnie z wolą? Tutaj trzeba wiedzieć, kim się w ogóle jest), zakrzywia perspektywę do takiego stopnia, że sam się w tym pogubiłem. 

Potem dużo antropologii, kulturo i religioznawstwo. Oczywiście nie z poziomu korytarzy na uczelniach, tylko książek w pracy (kiedy jeszcze normalnie pracowałem). Do tego własne doświadczenia, psychologia i parapsychologia. Manifestacje, wielowymiarowość, numerologia, runy, trochę astrologii i kosmologia majów, której odechciało mi się pojmować, wraz z całą resztą wiedzy, którą mógłbym rozwinąć, ale nie widzę sensu. Nie widzę sensu, z tego względu, że obserwuję jedynie na bieżąco energię dnia i widzę, jak to wszystko jest ułożone, w nienormalnym systemie energii i pseudo wolnej woli, uwarunkowanej tym, co zasialiśmy. Chyba nie muszę tłumaczyć, co musiałem siać, żeby pisać takie rzeczy na obcym forum. Wiem jedynie i mogę za to ręczyć zainteresowanym, że nie ma dokładniejszego systemu opisującego czas, niż kosmologia. Chociaż wiedza o sobie samym, w przypadku takich ludzi jak ja, przyprawia jedynie o bezsens. To również zaważyło nad tym, że życie stało się nudne i totalnie nie do zniesienia. Tak właściwie, to nie piszę tego wszystkiego zbyt chętnie. Pomijając już samą mizantropię, nienawidzę ludzi którzy świadomie korzystają z "magii". W tym wszystkim jest zawsze ukryty własny cel. Ja swoje cele porzucam na każdym kroku, bezcelowość jest we mnie wpisana, zresztą kiedy próbuję się w coś angażować i zaczyna mi na czymś zależeć, to popadam w jeszcze gorszy obłęd, tymbardziej kiedy jest to uwarunkowane emocjami. Zresztą, tworzenie rzeczywistości według własnych zasad i ideologii, nawet na swoim własnym podwórku, jest dla mnie zwyczajnie egoistyczne. Równolegle do zasad, jak można być szczęśliwym, kiedy Twój brat cierpi? Pomijając już własne egoistyczne cierpienie, najlepiej wychodzi mi jego rozdawanie, więc i tak nie mam za bardzo prawa, wycierać ryja takimi słowami.

Równolegle z cyklami, zazwyczaj 13 dniowymi lub księżyca, popadam w różnego rodzaju obłędy, z reguły związanymi z aktualnymi energiami. Nie śledzę tego świadomie. Nie obchodzi mnie już zbyt wiele, ani minus na koncie, ani własne dobro, o czyimś dobru nie ma właściwie co wspominać, bo nie jestem w stanie dać sobie zbyt wiele, co dopiero komuś. Czasami dochodzi do utraty jaźni, z reguły kończy się to autoagresją i kompromitacją społeczną. Oczywiście nawet ten post jest pewnie swego rodzaju prowokacją społeczną, chociaż ta przynajmniej nie jest aż takim wyrzygiem emocjonalnym, jak zazwyczaj. Muzyka nie pomaga, bo utraciłem możliwość swobodnego tworzenia. Po za tym, do tego jest potrzebna determinacja, a to słowo przeplata się jedynie w tematach autodestrukcji i desperacji. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem nikim, a nawet jeśli coś umiem, to znajdą się lepsi i bardziej zdeterminowani. Nawet jeśli nie są lepsi, to mają chociaż zdrowe warunki, których nie wypracuję, szczególnie w rzeczywistości, dążącej do totalnego rozpadu (jeśli ktoś twierdzi inaczej, to niech Sobie twierdzi, dla mnie to totalna iluzja). Jeszcze 70 lat temu zamykaliśmy się w stalowych 50 tonowych puszkach i pruliśmy do Siebie ogniem, a tak właściwie to robimy to dalej, tylko tak, żebyśmy sami nie widzieli, więc nikt mi nie wmówi, że to powietrze którym oddychamy, jest chociaż w przybliżeniu czyste od spalonych trupów.

Depresja i nerwica to mój naturalny stan umysłu. Jedyne co mi "pomaga" to sztuczne wyłączenie emocjonalne środkami zewnętrznymi. Nigdy nie brałem psychodelików, jedynie stymulacja serotoniny + kilkukrotne przedawkowanie antydepresantów odpowiadających za produkcję serotoniny zwrotnej. Bez tego targają mną takie emocje, że lepiej na mnie nawet nie patrzeć, co dopiero rozmawiać albo podejmować jakąkolwiek interakcję. To nie jest tak, że nic do mnie nie przemawia i jestem poza kontrolą. Punkt skupienia staje się zupełnie inny, emocjonalnie podchodzę do wszystkiego co widzę, a widzę stanowczo za dużo. Nie odpowiada mi zamykanie oczu na problemy, jak to robi chyba każdy kogo spotkałem na swojej drodze. Wystarczy zmienić punkt skupienia i pyk, problemu nie ma. Tak jak mnie, dla ludzi, którzy mnie opuścili, bo stwierdzili że moja emocjonalność, w kontekście toksyczności, nie jest warta mojej osoby w ich życiu. Dlatego nie wiem, czy z własnej woli opuściłem resztę osób dookoła mnie, bo samemu uważam, że tak powinno być, czy to tylko moje mechanizmy obronne. Nie wiem kto kogo też pierwszego opuścił, ale tak na prawdę, to ma najmniejsze znaczenie. Jedno jest pewne, przestałem się ograniczać i jeśli tylko mam ochotę, to robię dokładnie to, co czuję, nawet jeśli mam komuś napluć w twarz. Zresztą, nie zliczę ilości razy, kiedy sam dużo gorsze rzeczy musiałem znosić, nie koniecznie karmiąc się zemstą. W większości przypadków, to wszystko po mnie zwyczajnie spływa. Szczególnie, kiedy uciszę emocjonalność i nie targa mną nerwica. 

Emocjonalność opiera się już tylko na moich własnych negatywnych emocjach. Potrafię jedynie zmienić punkt skupienia, zajmując się pracą, popadłem zresztą w pracoholizm, przez ostatnie 2 lata, kiedy pseudo "była" mnie zdradziła. Próbowałem normalnie funkcjonować, zdobyć zaufanie i zaufać drugiemu człowiekowi. Ostatecznie byłem jedynie workiem treningowym dla schizm, etapem przejściowym, zamiast zaufać i kochać, jedynie przekonałem się, że los wykorzystał mnie tylko i wyłącznie do tego, żeby ona, poznała przeze mnie kogoś innego. Nie muszę chyba mówić o tym, jak bardzo gardzę tymi ludźmi. Życzę im śmierci w chorobie i tylko tyle w temacie. Jedyne co słyszałem na dobrą sprawę, to tylko to, że jeśli czegoś nie zrobię, to nie będzie to miało dalej sensu, a ja zamiast dać za takie teksty kopa w tyłek, to uginałem się w imię wyższych racji. Skończyło się na tym, że przez półtorej roku "związku" nie uprawialiśmy seksu (pomijając, że nigdy nikomu nie zaufałem do tego stopnia i rzadko się zdarzało, żeby ktoś mnie w ogóle mnie pociągał). Tak właściwie, przez pryzmat mojej szalonej matki, to nie liczę na to, że kiedykolwiek spotkam kogoś, kto zainteresuje się czymś takim, jak ja. Zresztą sam nie mam już potrzeby angażowania się w cokolwiek, nawet jeśli zżera mnie schizofrenia, nad którą i tak nauczyłem się w jakiś chaotyczny sposób panować i zdycham z samotności, nikomu nie wyrządzę krzywdy pozwalając się do siebie zbliżyć.
Zresztą słyszałem już o wpływach skorpiona w księżycu w stosunku do naczelnego znaku lwa, A z tego co pamiętam słońce z moim wpływem plutona, to żenada na poziomie komunikacji w związku, pomijając już sprawy czakry gardła i "serca".
W każdym razie, w moim życiu nigdy nie było miłości, co najwyżej wyobrażenia innych co do mojej osoby, które skutecznie zakrzywiałem dodatkowo autodestrukcją. Mam świadomość, że nikt mnie nie poznał, takim jakim jestem. Mam świadomość, że dopóki sam tego nie zrozumiem, nikt tego nie zrozumie tymbardziej. I co z tego? Poznałem wystarczająco wiele, żeby mi się odechciało. 

Po co więc ten post, szczególnie w dziale pomocy? Nie to żebym jej rzeczywiście szukał. Nie martwcie się, "pomocy" u psychoterapeutów szukałem. Zanudzili mnie na śmierć. Zresztą, gdyby poziom szkolnictwa w naszym "wysoko rozwiniętym cywilizacyjnym szambie", był chociaż w jakimś stopniu ewolucyjny, to może byłoby więcej psychologów w szkołach i mieliby trochę więcej czasu i ogłady, na takie jednostki, jak ja. Pewnie wygląda to podobnie jak "resocjalizacja" z którą też miałem styczność, szkoda tylko że psycholog puścił farbę i po wyjściu, usłyszałem że pół oddziału dowiedziało się, że moja matka lubiła zawąchać i popić prozak wódą. Z takim poziomem zaufania społecznego do systemu, gwarantuję, że czeka nas 4 wojna na kamienie. Pewnie nie wielu z czytających to, miało styczność z nazi skinheads i innym plugastwem szerzącym się chociażby po tym kraju z taką zawrotną prędkością, że jeszcze trochę a wszyscy wyobcowani z tematu, będą hailować pod przymusem. Zresztą. jak nie HH, to znajdzie się inna chora i narzucona odgórnie ideologia. Sami żyjecie w tym państwie jako obywatele bez możliwości pozbycia się łańcuchów, pod pozorem braku jakiegokolwiek wpływu na rzeczywistość (bez peselu człowiek nie ma PRAWA głosu), więc nie mówmy o prawie wolnego wyboru, bo żyjemy w klatkach ideologicznych, aktualnie nazywanych demokracją, w pomniejszych społecznościach, nazwijcie to Sobie jak chcecie, od wyboru do koloru, od kolektówów, przez ekowioski i squoty, po ludzi dobierających się względem podejścia do życia i zazwyczaj narzucających swoją wizję innym. Nie wspominam o sprzedanych duszach, na rzecz konsumpcjonizmu i hedonizmu, akurat to drugie, mimo że tak "satanistyczne", jest podstawowym cyklem, który musi się przejeść i upaść. Na rzecz następnej choroby w kolejce. Wracając, do "celu", jestem chyba po prostu ciekaw, czy znajduje się tutaj ktoś, kto po pierwsze, w ogóle zrozumie o czym tutaj piszę, może miał styczność z podobną matnią, albo posiada własne przemyślenia, na takie tematy. 

Post skierowany do ludzi myślących. Jeśli ktoś ma zamiar mi współczuć przez napisanie posta, albo bajdurzenie że będzie lepiej, to niech skieruje Swoje kroki do ludzi, którym to pomoże, czy coś.
Tylko konkrety, z góry dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba próbujesz kontrolować rzeczywistoś. Jest za duża na jednego człowieka. Ciesz się że możesz myśleć, bo jeden pisał że ktoś myśli za niego i kieruje nim jak marionetką. Z kosmogramu wynika że możesz żyć bez związku partnerskiego, nie potrzebujesz go do szczęścia. W związku czy bez czujesz się tak samo spełniony. Poszukiwania są zawsze dobre. Ważne żeby nie stać w miejscu. Twoja mama miała problem i radziła sobie z nim jak umiała. Zresztą każdy radzi sobie jak umie. Może warto by było abyś zainteresował się ustawieniami rodzinnymi. Metoda Hellingweja (nie wiem czy pisownia właściwa). 

Podobno mężczyzna staje się dojrzały mentalnie w wieku 33 lat. Wtedy dopiero może tak naprawdę wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie.

Jakieś przekazy mówią że na planie duchowym, żeby ukształtować siebie musimy doświadczyć konkretnych rzeczy. Np. jeżeli ktoś chce się nauczyć kochać rodzi się w środowisku gdzie doświadcza wyjątkowego braku miłości.

  • Lubię to! 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Asc w kozie, Saturn w 2 domu, księżyc w skorpionie...combo :D o, jeszcze Merkury w pannie :Dnie zazdroszczę   

Całą sytuację ratuje piękne słońce we lwie

Później wgłebie się w temat, bo widzę, że tu grubsza akcja odchodzi 

Edytowane przez Arcan
  • W punkt 1
  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.02.2022 o 22:36, Oti napisał:

Chyba próbujesz kontrolować rzeczywistoś. Jest za duża na jednego człowieka. Ciesz się że możesz myśleć, bo jeden pisał że ktoś myśli za niego i kieruje nim jak marionetką. Z kosmogramu wynika że możesz żyć bez związku partnerskiego, nie potrzebujesz go do szczęścia. W związku czy bez czujesz się tak samo spełniony. Poszukiwania są zawsze dobre. Ważne żeby nie stać w miejscu. Twoja mama miała problem i radziła sobie z nim jak umiała. Zresztą każdy radzi sobie jak umie. Może warto by było abyś zainteresował się ustawieniami rodzinnymi. Metoda Hellingweja (nie wiem czy pisownia właściwa). 

Podobno mężczyzna staje się dojrzały mentalnie w wieku 33 lat. Wtedy dopiero może tak naprawdę wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje życie.

Jakieś przekazy mówią że na planie duchowym, żeby ukształtować siebie musimy doświadczyć konkretnych rzeczy. Np. jeżeli ktoś chce się nauczyć kochać rodzi się w środowisku gdzie doświadcza wyjątkowego braku miłości.

 

Chyba nie rozumie Pani skali wykluczenia poszczególnych osób w rodzinie. Właściwie dzieli się ona na kilka grup nie mających ze sobą zbytniego kontaktu. I osoby takie jak ja, żyjące w innej przestrzeni totalnie. 

I proszę się temu nie dziwić, z najwcześniejszych lat moje wspomnienia to kr**, ropa, klej i szkło. Ze snów to tornada i grzyby ato**we. 

Zresztą temat burzy i oka cyklonu przewija się u mnie od lat materializując się czasem z ogromną siłą, ostatnie tego typu załamanie, które teoretycznie nie powinno występować w lutym a miało związek z kolejnymi transformacjami wewnętrznymi. Mówię tu o chronicznie przewijających stanach lękowych i dość skomplikowanych, i w dużym stopniu okiełznanych mechanizmach obr***ych. Myślę, że ustawienia grupowe, to może być zbyt duży problem, dla innych uczestników... W stosunku do szaleństwa sprzed 2 lat, mimo życia na pograniczu zdziczenia, i tak sporo wyciągnąłem z ogromu spa*onych w międzyczasie mostów. Moja bliska rzeczywistość i tak jest "czystsza" niż większość tych które widuję, i to jedynie odzwierciedla mój stan rzeczy, nie musząc wnikać w całą resztę, która jest totalnym zlepkiem mniej lub bardziej poukładanych charakterów. 

Ogólna świadomość zacofania na poziomie rozwoju i współpracy i tego jak żyjemy, jest wystarczająca, żeby nie musieć chcieć czegokolwiek kontrolować, a zwyczajnie płynąć obok tego i obserwować jak tracimy grunt pod nogami, tak jak na przykładzie tego, co mamy pokazane "jak na dłoni"  poprzez bardzo rozległą prow***cję społeczną. Nie interesuje mnie świat, a raczej ludzie w nim żyjący w formie ubranych garniturów w telewizorach i innych aktorów, nie wiedzących, że grają. Widzę tylko chaos który się rozlega dookoła i ludzi z rozmaitymi zasadami. Większość z nich polega na dobru własnym, więc gdzie skończymy? Nadal odwracamy się, nie rozumiejąc celu poszczególnych akcji obr***ych, nawet tych przejawiających się w agr*sji. Rządzą, jest STRACHEM. 

A ten strach ostatnio przybrał na sile, i obserwuję to totalnie z zewnątrz, nic na siłę. 

 

Co do wyciągania wniosków że złych doświadczeń, w dobrą stronę, od tego trzeba posiadać najpierw wzorce. Nie muszę nikogo usprawiedliwiać, jest jak jest i właściwie wisi mi to. Ani nikogo za nic nie obwiniam. Nie chcę nie umiem i nie potrafię jakkolwiek funkcjonować społecznie. Jest kilka osób na palcach jednej ręki, którym ufam. W pewnym stopniu. Co nie znaczy, że "nie potrzebuję miłości do spełnienia". Nie wyobrażam sobie związku, a spotkałem tylko jedną osobę, która ma odmienny charakter ode mnie na tyle, że szybko zrezygnowałem z kontynuowania tej relacji. Co nie znaczy, że nie ma dnia, żebym o tym nie myślął od 4 lat. Zresztą, to na tyle zmęczony przeze mnie temat, że wystarczająco jasny. 

 

@Arcan obserwuję, cierpliwie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie doczytałam do końca. Naprawdę wydajesz się bardzo toksyczny. Nie wiem, może się mylę, ale brzmisz również narcystycznie

 

Post skierowany do ludzi myślących. Jeśli ktoś ma zamiar mi współczuć przez napisanie posta, albo bajdurzenie że będzie lepiej, to niech skieruje Swoje kroki do ludzi, którym to pomoże, czy coś.

 

No, naprawdę miałeś ciężko, przyznaje. I co? teraz będziesz do końca smętnym ....?  Tak piszesz jakbyś czuł się lepszy od innych

 

Wracając, do "celu", jestem chyba po prostu ciekaw, czy znajduje się tutaj ktoś, kto po pierwsze, w ogóle zrozumie o czym tutaj piszę, może miał styczność z podobną matnią, albo posiada własne przemyślenia, na takie tematy. 

 

Ja rozumiem doskonale, bo tak miałam, ale wybrałam inną drogę. Co to znaczy przeklęte gwiazdy? Ojej, no księżyc w skorpionie...spróbuj go mieć na asc jeszcze w koniunkcji z 12 domowym plutonem.

 

Ty lubisz cierpieć

 

 

 

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Euforia smutku. I jaki mam wpływ? Widzę przecież to, co mam widzieć... Nie koniecznie to, co chcę widzieć, ale nie mam przecież siły, żeby kontrolować świat. Mogę patrzeć na własne podwórko, ale ignorantem też nie jestem, a wielu i tak z reguły woli się dystansować i ignorować. Jestem toksyczny i wynika to z braków, choć w najbliższym otoczeniu potrafię to w pewnych granicach kontrolować, takie wzorce dostawałem wcześniej. Nie czuję się odpowiedzialny, za "źle wyciągnięte wnioski", to społeczeństwo nadaje wzorce i świadomość, rzeczywistość zewnętrzna poprzez wewnętrzną medytacje, a ta jest również zależna od świadomości samego siebie. A większość tych prawdziwie żywych emocji, widziałem w cierpieniu, a nie w miłości. Nie rozumiem jej, prędzej rozumiem sentyment czy melancholię. 

A narcyzm. Pięknie jest tutaj ujęty, jak potrafi obrócić się przeciwko samemu człowiekowi. W specyficzny sposób, poezja, emocja i szczerość.

Na ogół też staram się nie być narcystyczny, na poziomie rzeczywistości. Chociaż ja tak w ogóle, to raczej mało mówię i wolę po prostu opisywać rzeczywistość, z zaznaczeniem, że to moja chora rzeczywistość i nikogo nie zmuszam do własnej perspektywy. Indywidualna sztuka, wywołująca negatywne emocje, więc również schowana w głębszych sferach. Rzadko ludzie mają odwagę rozmawiać o mojej, ale przynajmniej nie zmuszam nikogo do własnej ideologii. Interpretacja wolna. Nie odbieram nikomu też prawdy na żadnym poziomie, aczkolwiek z reguły patrząc głębiej w ideologię, zawsze stoją za nimi jakieś ukryte cele, często nie do końca rozumiane przez tych ludzi. Dlatego rzadko jestem zaciekawiony, z reguły podobne schematy. Może i brzmi to w sposób wywyższający mnie ponad innych, ale raczej po prostu na poziomie świadomości zła, nie tego, że muszę być piękniejszy i lepsiejszy we wszystkim od innych, bo nie jestem i nie mam takiego zamiaru. Każdy ma swoje, choć uważam, że mentalnie jesteśmy jako ludzie na bardzo niskim poziomie i nie zmieniło się to od czasu palenia czarownic, po prostu przy możliwości kontrolowania rzeczywistości nie musimy się już obawiać ludzi o złym usposobieniu, mamy od tego mnóstwo narzędzi. Nie musimy nawet próbować zrozumieć, co mają do przekazania. Protekcjonalność nas w tym wyręcza. 

 

Gwiazdy to tylko narzędzia rozumienia własnego potencjału i braków w kontekście praw czasu. Same gwiazdy nie są problemem. Są dokładniejsze narzędzia, ale to jest też kwestia zapasu normalnej energii, skupienia i motywacji. Ja tego nie mam od dawna, a ludzie którzy znali mnie i wiedzieli, że jest ze mną źle, wolą to ignorować, więc poddaję się temu, bo zwyczajnie ich nie szanuję, w takim układzie zwyczajnie radzić sobie sam i mimo tego, przez jakie gówno brnę, zamykają oczy, chociaż uczyli mnie przecież zupełnie czego innego. Mam dużo żalu do ogromu osób, co nie nadaje mi braku winy, ale przynajmniej ja jestem szczery w kwestiach, przez które od lat nie mogę dobrze spać, a z drugiej strony większość już zapomniała o takim małym istnieniu, co się przewinęło przez żyćko. Zabawne, z jak niską samooceną, nadaną przez ludzi, człowiek czasami musi się mierzyć. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Los jest niesamowity. Jak czytałam tę odpowiedź to pomyślałam sobie,że skądś Cię znam. No i tak, przypomniało mi się, że znałam jednego chłopaka z podobnym ułożeniem planet. Też asc w kozie z uranem i neptunem. Też był taki inny, tajemniczy, ciekawy. Wręcz fascynujący. Z czasem jednak odkryłam, że wewnątrz siebie jest pusty. On w ogóle nie odczuwał emocji, miał wszystkich gdzieś. Powiedzmy wprost-socjopata. Pisał, że żyje w pustce, że brakuje mu sensu życia. Na pytanie czemu jej nie opuści stwierdził, że w sumie mu w niej dobrze :D

Dokładnie tak jak Ty pisał spokojnie i rzeczowo co doprowadzało mnie do szału :D Czasem aż się chciało by jakoś zareagował, krzyknął. To był człowiek pułapka. Przyciągał Cię do siebie, oczarował po czym bezlitośnie ranił i zostawiał.

Ty niestety masz potencjał by stać się taką osobą. Ten księżyc w skorpionie mnie zastanawia, może jest jakaś nadzieja?

Ten neptun sprawia, że zaciera Ci się trochę rzeczywistość, ale daje również zdolności artystyczne. Uran to silny indywidualizm, iść pod prąd

Spełnisz się jako niecodzienny artysta ;)

 

ludzie którzy znali mnie i wiedzieli, że jest ze mną źle, wolą to ignorować

 

To znaczy, że otaczałeś się złymi ludźmi

 

A masz w ogóle jakiś cel w życiu?

  • Cool 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

nie mam celu, a ostatecnie wszyscy ludzie, którzy mnie otaczają, są gówno warci. Wojna przyszła - tak jak mówiłem. To i tak za mało. W moim przypadku, już nic mi nie zostało, a właściwie to już na nic nie mam ochoty, trochę to trwało, ale rozliczam się i robię to co do mnie należy - rozpierdol w tym chorym, zgnitym, nic nie wartym społeczeństwie. 
 



Czas bestii nadchodzi i zapłacicie za to wszyscy własną krwią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 20.06.2022 o 20:31, Trup napisał:

Czas bestii nadchodzi i zapłacicie za to wszyscy własną krwią.

Taaa, a motyle się śmieją...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Stilla
31 minut temu, Trup napisał:

Pierdolenie. Jakbym nie był tego świadom. Została już tylko degradacja, 

 

Cóż. Każdy może sobie spieprzyć życie tak jak mu się podoba i ma do tego prawo. Ty też i nic nam do tego. Może degradacja jest Twoją drogą. 

 

Podejrzewam, że nie takiej odpowiedzi się spodziewałeś, ale po prostu stwierdzam fakt, zwłaszcza, że jasno pokazujesz, że miłych słów nie potrzeba Ci w życiu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Stilla

Ja się tak zastanawiam czego właściwie od nas chcesz. Rozwlekasz się niesamowicie, wklepałeś ściany tekstu, po czym wrzuciłeś na koniec takie zdanie:

 

Cytat

Wracając, do "celu", jestem chyba po prostu ciekaw, czy znajduje się tutaj ktoś, kto po pierwsze, w ogóle zrozumie o czym tutaj piszę, może miał styczność z podobną matnią, albo posiada własne przemyślenia, na takie tematy. 

Post skierowany do ludzi myślących. Jeśli ktoś ma zamiar mi współczuć przez napisanie posta, albo bajdurzenie że będzie lepiej, to niech skieruje Swoje kroki do ludzi, którym to pomoże, czy coś.
Tylko konkrety, z góry dziękuję.

 

Jeżeli mają być konkrety, to sam wal konkretami i uściślij o co dokładnie pytasz i co chcesz usłyszeć. Na tym polega komunikacja. Założyłeś temat o sobie i właściwie nie napisałeś po co. Niby kosmogram wklejony, ale o samą astrologię nie zapytałeś i nie napisałeś czego mamy w kółku szukać). Na razie komunikacja przebiega jednotorowo, czyli Ty nadajesz, a reszta ma zgadywać o co Ci chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Hopefull

Może zwyczajnie o chce sobie porozmawiać bo czuje się samotny ale nie lubi o sobie bezpośrednio opowiadać bo ma wiele tajemnic. Po cichu ma nadzieję że go ktoś zrozumie i uratuje ale duma nie pozwala mu na wyciągnięcie ręki.

 

Jeśli tak lubisz wywodzić się na tematy to zacznij pisać. 

Edytowane przez Hopefull
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pół roku temu może i miałem ochotę, teraz czytam te wasze wypociny i lizanie dupy się śmieję, bo już nic się nie zmieni, a motyle tak, będą się śmiać i padać w radioaktywnym powietrzu. To już jedyna afirmacja, która siedzi mi w głowie i bądźcie tacy "Świadomi", że takich "pscycholi: jest dookoła pełno. 

 

  • Nie lubię 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

I okej, śmiej się dalej. I nie przychodź tu więcej, gdyż po prostu pierdolimy a nie umiemy nic na Twoją... boleść poradzić. 

Temat zamykam, nic po nas w nim. 

  • Lubię to! 1
  • W punkt 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Ismer zamknął ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...