Skocz do zawartości

Stukanie / Strach i przerażenie / Smród - Prośba o pomoc


Seraph

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

 

Zaznaczam, że jestem osobą nową na forum, więc chyba jak każda nowa osoba, proszę o odrobinę wyrozumiałości. Nie chce tutaj z nikim wdawać się w kłótnie ani dyskusje, bo przeglądając forum, uznałem, że jednak są tu osoby, które na temat magii, demonologii itd mają pojęcie.

Moją prośbę i ocenę sytuacji kieruje właśnie do tych osób.

 

Zacznę od tego, że około 10 lat temu związałem się z kobietą, u której w rodzinie, magia i wiedza z nią związana jest przekazywana od pokoleń z prababki na babke / matkę / córkę.Ma na imię Karolina.

 

Otóż Karolina jak już pisałem wcześniej, dość dobrze znała się na magii. Jak się przyznała, po roku znajomości, w trakcie naszych pierwszych flirtów podała mi "eliksir" - napój z dodatkiem jej krwi miesięcznej. To był pierwszy raz, kiedy poczułem się poniekąd jak królik doświadczalny, bo ktoś zaczął stosować magie na mnie, bez względu na to, czy w nią wierzę czy nie.

 

W dwa lata później rozstałem się z Karoliną, i od wtedy zaczął się powoli dziać ( jak na tamte lata ) - mały koszmar.

Zacząłem źle się czuć. Nabawiłem się bezdechu sennego, nerwicy. Schudłem dobre 10 kg w bardzo krótkim okresie czasu. Większość z tych objawów można by przypisać depresji - z tym się zgadzam.

Nie potrafiłem jednak wytłumaczyć nawracającego noc w noc snu :

 

Śniło mi się, że jestem gdzieś w lesie na bagnach i w pewnej chwili mężczyzna... Gruby, łysy, łapał mnie z tyłu za szyje i zaczynał dusić.

Wyglądał dość upiornie. Jakby jego ciało było zgnite. Przeleżało w bagnie dobrych kilka miesięcy. I oczy...

Pierwsze sny, nawracały noc w noc. Po rozmowie, ze znajomą, która od czasu do czasu zajmuje się zielarstwem ( była to jedyna osoba, którą znałem osobiście, a która miała jakiekolwiek pojęcie o magii ) doradziła mi, żebym w tym śnie spytał "Kim jesteś i czego chcesz".

To było dość ciężkie, bo już wtedy chodząc spać, miałem problemy z zaśniecięm mając świadomość, że znów mi się to przyśni.

I tak się właśnie działo.

 

Może po dwóch tygodniach męki, udało mi się we śnie, zadać te pytania.

Tydzień później to coś odpowiedziało, w sposób, którego nie potrafiłem zrozumieć - mianowicie "Jestem tym kogo imię przeklęte. Jestem tym, kto przeklnie twoje imię!"...Sen się kończył. Budziłem się łapiąc powietrza. Zapamiętałem, specyficzny odór / fetor, jaki wydobywał się z ust tego "faceta".

To był smród zgnilizny. Mięsa które leżało za długo na patelni, przykryte pokrywą i gniło. Fetor zepsutego, zgniłego mięsa, ze smrodem psujących się zębów.

Wszystko trwało, może z miesiąc - dwa i z dnia na dzień się skończyło.

Czasami budziłem się łapiąc powietrza i czując nadal ten smród miałem poczucie, jak coś bardzo szybkim krokiem, idzie w moją stronę.

Strach mnie paraliżował. Zamykałem oczy słysząc tylko "stukot"...

 

Stwierdziłem, że po tych dwóch miesiącach męk, zwróce się mimo wszystko do psychologa, a później psychiatry.

Pani psycholog przepisała mi magnez i potas. Zaś Pani psychiatra stwierdziła, że nic mi nie jest. Co najwyżej przechodzę, nie groźne załamanie nerwowe. Przepisała mi leki na dwa tygodnie, które miały mnie lekko wyciszyć.

 

Po odstawieniu leków, ani w trakcie ich brania, sny się nie powtórzyły.

 

Jakieś dwa lata później Karolina przyznała się, że wspólnie z matką, która też jest wiedźmą, robiły wszystko by doprowadzić mnie do załamania nerwowego.

To właśnie wtedy usłyszałem pierwszy raz o goecji i lemegetonie, a także magii chaosu.

Karolina bez ogródek przyznała, że w zamian za to, że ją zostawiłem, "nasyła" czy też "nakazywała demonom" - nawiedzanie mnie.

Podała też imię demona, którego w trakcie rytuału wzywała najczęściej - Astaroth.

Wspominała też o zakopywaniu jajka, czy serca - teraz nie pamiętam dokładnie, o raz rzucaniu na mnie wszelakich klątw. Przyznała się do tego "ot tak" - mimo tego, że wcale jej nie mówiłem o śnie, ani o uczuciu obecności kogoś, w pokoju.

 

Minęło pare lat. ... Zeszliśmy się z Karoliną ( zaznaczam jeszcze, że mamy wspólnie 9 letnigo synka ), i wtedy zaczęly dziać się rzeczy, których na prawdę zacząłem się bać.

 

Zaczynając od początku.

 

Po zejściu się w mieszkaniu, co jakiś czas działy się - jak na moje oko - dość dziwne rzeczy.

Mój synek nie raz budził się w nocy, mówiąc mi, że jest mu strasznie zimno, i że coś śmierdzi... Nie wiem, czy trafi się ktoś zgryźliwy, ale mówie od razu, że zawsze każde z nas dbało o higienę osobistą, oraz o czystość w domu.

Mój synek nie potrafił jednak wytłumaczyć oraz określić tego zapachu więc mówił "śmierdzi jak wstrętna kupa!"...

Co jakiś czas synek jeździł z Karoliną do dziadków. I kiedy wracał mówił mi, że czasem się boi, bo coś drapie po ścianie w nocy. Synek u dziadków ma piętrowe łóżko, zaś jego pokoik jest na poddaszu. Wykluczyłem jednak możliwość drapania i szorowania - ponieważ nad dachem nie ma żadnego drzewa, a dom jest za wysoki, by na dach właził jakiś kot.

Oczywiście pomyślałem - może to jakiś ptak, albo szczury, albo rury.

Ale w tamtym miejscu nie ma żadnych rur. Podobnie ze szczurami... Dziecko mówiło mi, że czasem w nocy czuje ten smród.

Zaczynałem się martwić. Dość poważnie.

Stwierdziłem, że być może Karolinka coś kombinuje, i mi o tym nie mówi.

 

Pytałem jej, czy coś "czaruje" w domu. Byłem zdecydowanie temu przeciwny. Nie dlatego, że w to nie wierzyłem, i uważałem za brak czasu... Wydawało mi się to niebezpieczne, i z troski o nią i o dziecko, prosiłem by nic nie robiła.

 

Jakiś czas później - w weekend, nasz synek położył się spać, a ja i Karolina, zostaliśmy w kuchni, rozmawiając ( za pewne o jakichś bzdurach ). Była godzina 1, i czułem się zmęczony, więc poszedłem spać, a Karolina powiedziała, że jeszcze posiedzi w kuchni, zapali i przejrzy zdjęcia które dostała od znajomej.

 

Obudziłem się dwie godziny później. Była 3. Kątem oka zobaczyłem, że "jakieś "światło" pali się w kuchni. Było dość słabe, więc wiedziałem, że to nie od lampy.Słyszałem też, że Karolina coś mówi. Pierwsza myśl, to że rozmawia z matka przez telefon, bo nie raz się to już zdarzało, że "mamusia" potrafiła do niej dzwonić o 2-3 w nocy.

Wstałem i wszedłem do kuchni.

To co zobaczyłem mnie zmroziło. Na ziemi, w jakimś "kręgu", klęczała Karolina, która "coś" mówiła.

Przestraszyłem się! Kurewsko ( przepraszam za wulgaryzm ).

 

Stałem tak, może z minute. Karolina się w końcu odwróciła. Nie! Nie wyglądała jak upiór ani demon, jeśli ktokolwiek tak teraz pomyśli.

Była bardzo blada, ale nie było po niej widać zmęczenia, czy braku energii. Jedyne na co zwróciłem uwage, w tym dość kiepskim świetle, było to, że była bardzo blada na twarzy.

Wstała i podeszła w moją stronę.

Kazała mi usiąść na krześle. Chciałem zapytać, co jej jest. Ale Karolina, zaczęła mi opowiadać rzeczy, jakie przytrafiły mi się wcześniej - właśnie o tym śnie, i tych krokach.

Powiedziała, że teraz mnie uświadomi - bo osoby świadome Boga i demonów mają najgorzej. Tłumaczyła to w trakcie tej rozmowy tym, że osoba, która ma świadomość, jak działa Eucharystia, kiedy można zostać przeklętym, a kiedy osiąga się zbawienie, pozbawia człowieka na swój sposób "wolnej" woli, bo jeśli chce zostać zbawionym, musi poddać się pewnym regułom i zasadom.

Czasami, w trakcie rozmowy się uśmiechała. Znałem tą dziewczynę już prawie 10 lat i nigdy nie mówiła do mnie tak "specyficznym głosem" - takiej barwie i tonie. Nigdy też nie starała się mi tak mocno wmówić, że czeka mnie potępienie. Że powinienem pozbyć się z domu krzyża i wisiorka z szyi z wizerunkiem ojca pio - bo jak mówiła, to jest profanacja .

Spytałem kim ty jesteś? Bo uznałem, że może Karolina ma rozdwojenie jaźni i rozmawiam, z tą drugą "twarzą".

Stwierdziła, że doskonale wiem kim jest. Przypomniałem sobie wtedy, że Karolina jeszcze jak się poznaliśmy, miała w swoich zapiskach podpis na pierwszej stronie "Lilith".

 

Powiedziałem - Lilith?

I wkurzyłem się. Uznałem, to za jakąś fanaberie i bzdurę, albo, że chce zrobić ze mnie wariata. Zacząłem mówić dość głośno "Lilith! Ja Ci pokaże Lilith. Dawaj Lilith! Zapraszamy! Dość mam tych pseudo magicznych bzdur ! No lilith gdzie jesteś. Zapraszam, chce z Tobą porozmawiać!".

Usiadłem, żeby się opanować. Może po 2-3 minutach poczułem ten smród. Fetor - dosłownia - gnijącego gówna.

Spojrzałem na Karoline. A ona, że popełniłem właśnie ogromny błąd. A ja na to "Taaak? No to niech ten błąd Lilith i Astaroth, których na mnie nasyłałaś w końcu przyjdą i usłyszą ode mnie kilka przykrych słów! Zapraszam!" - powiedziałem to wszystko w nerwach, bo czułem, że to co robi Karolina, zaczęło bezpośrednio dotyczyć mojego synka, który skarżył się na drapanie ścian, chłód.

Nie wiem czy ktoś to zrozumie. Martwiłem się. Dziecko mi się skarżyło, a partnerka odwalała takie rzeczy w nocy.

 

W tydzień później. Położyliśmy się spać i nagle poczułem znowu ten wstrętny zapach gnijącego mięsa. Karolina wyszeptała mi do ucha "teraz wierzysz"...

Byłem już tak przestraszony, że skuliłem się w kącie łóżka. Obudziłem się w nocy, bo cholernie chciało mi się pić, ale czułem się tak, jakby coś mi głowe przygniatało do łóżka. Nie mogłem podnieść łba!!!

 

Innym razem, spać poszedłem później ja bo Karolina mówiła, że czuje się zmęczona i boli ją głowa. Położyłem się obok niej, ale nie mogłem jej dotknąć. Była tak gorąca, że podejrzewałem u niej baaaaardzo wysoką gorączkę. Czasami kaloryfery, zwłaszcza te stare, żeliwne grzeją tak, że nie da się ich tknąć. Taka gorąca była właśnie Karolina. Krzyknąłem, żeby ją obudzić. Ona się obudziła, przetarła oczy i spytała co się dzieje, a ja, że "zobacz jaka ty jesteś gorąca! ". Dotknęła się i pyta mnie "Co ty mówisz, zobacz" - ja jej dotykam, i temperatura, jakby nagle w przeciagu chwili zrobiła się normalna.

 

Rozstałem się z Karoliną jakieś pół roku po tym ponownym zejściu.

Ale te dziwne rzeczy nie zniknęły. Stawały się nawet co raz gorsze.

Któregoś razu przebierając rzeczy Karoliny, które zostawiła w mieszkaniu po wyprowadzce poczułem jakby coś lub ktoś tak mocno zdzielił mnie w głowe. Jakby mi jakaś dłoń przeleciała szybkim ruchem przez głowe. Słabo poczułem się dopiero 10 minut później, kiedy wyszedłem na taras i zobaczyłem blokade na kole od mojego samochodu, przed blokiem.

Zadzwoniłem po straż miejską żeby przyjechali i mi ją zdjeli, ale podczas rozmowy ze strażniczką byłem na prawdę bardzo agresywny. Jak nigdy wcześniej. Zwyzywałem ją od "**** i nierobów", wyśmiałem jej paznokcie i głupi wygląd. Cud, że nie wezwała policji.

Nigdy wcześniej nie dostawałem takiego szału...

 

Drugie zdarzenie miało miejsce jakiś czas później.

Mam psa. 3 letniego goldena retrievera, który nigdy na nikogo nie szczekał. Jeśli szczekał, to tylko wtedy jak słyszał, że wracam do domu, i stał już pod drzwiami.

Była godzina 2 w nocy. Kładłem się spać. Pogasiłem światła, i pies może jakieś 10 minut później dostał szału. Podszedł do framugi i zaczął na nią warczeć i ją obszczekiwać - z odległości, może 2-3 metrów.

Próbowałem go leżąc w łóżku uspokoić. I w pewnej chwili usłyszałem śmiech w kuchni. Głośny i wyraźny. I kilka sekund później głośne BOOM!

 

Zerwałem się z łóżka - Pierwsza myśl "zapal światło". Byłem tak przestraszony a jednocześnie tak zdeterminowany, żeby zapalić światło, że się wypieprzyłem wybiegając z łóżka.

Zapaliłem światło. Wbiegłem do kuchni a na zmieni leżały zbite talerze i kubki.

Nie poszedłem tej nocy spać. Każde światło w domu, paliło się do rana.

Z rana starałem się racjonalnie to wytłumaczyć. Kombinowałem z układaniem talerzy tak, by wytłumaczyć sobie jak mogły spać.

Ale suszarka nad zlewem jest dwupiętrowa i ustawiona pod kątek ściany.

Talerzy było 10 sztuk, spadły wszystkie i być może byłoby to do wyjaśnienia, gdyby nie fakt, że stojące pod talerzami kubki ( na pierwszym pięterku ) również spadły.

 

Dwa dni później dostałem sms od Karoliny "To się raczej światła nie boi, więc daruj sobie." a później drugi sms, z wyczuwalnym sarkazmem "oh, zapomniałabym. Jeśli już rozglądasz się po pokoju, to patrz na sufity. To jest dużo większe niż ty"...

 

Poszedłem do psychiatry. Bo wydawało mi się, że jeśli słysze czyjść śmiech, i czuje jakiś śmród, to może mam problem z głową, a że mam dziecko i nie chce je na cokolwiek narażać w mojej obecności. Zrobiłem też rezonans magnetyczny prywatnie, słysząc, że osoby, które mają na mózgu guzy, mogą czuć zapachy, których w okół nie ma.

 

Psychiatra po badaniach stwierdziła, że nic mi nie jest. Że nie mam objawów schizofrenii i innych chorób, które mogłyby powodować to, co widzę lub czuje, a całość wyjaśniła stresem związanym z pracą.I zasugerowała odpoczynek, urlop, wakacje.

Głowa też ok - tzn. mózg na swoim miejscu, bez guzów i widocznych "braków" ; )

 

Po rozstaniu z Karoliną, stwierdziłem, że nie ma co się oszukiwać, że do siebie nie wrócimy, i że fajnie by było gdybym kogoś poznał.

Poznałem jedną dziewczyne, i po jakimś czasie, trafiliśmy...wiadomo... do łóżka.

W nocy, ta dziewczyna - chociaż nigdy nie zamieniłem z nią słowa, o tym co się działo - krzyknęła w nocy "O boże!!!" - obudziłem się a ona do mnie " tam coś stoi i na nas patrzy!"...

Zauważyłem, że w takich sytuacjach strach jest już u mnie tak silny, że mnie mrozi i paraliżuje. Nie mogłem z siebie słowa wypowiedzieć, zamknąłem oczy i zatkałem uszu, ze strachu. Może dopiero po minucie, przytuliłem dziewczyne, mówiąc jej, żeby się nie bała, ale z rana była tak przerażona, że wyszła szybko z mieszkania i nie mam z nią kontaktu.

 

Poznałem później drugą dziewczynę.

Któregoś razu, została u mnie na cały dzień, a że była zmęczona, stwierdziła, że się zdrzemnie, a ja w tym czasie wyszedłem z psem na dłuższy spacer.

Kiedy wrócilem, dziewczyna się obudziła, i spytała gdzie byłem - a ja na to, że przecież mówilem jej, że wychodze z psem, na co ona stwierdziła, że to niemożliwe, bo czuła jak leże obok niej...

Została mimo to na noc, a z rana następnego dnia powiedziała mi coś co mnie najpierw rozbawiło a potem... tak, przestraszyło. Powiedziała mi, że jak się obudziła w nocy, to zastanawiała się komu tak jebie z ust...jej czy mnie... Pochuchaliśmy sobie z ust, i stwierdziła, że mi z japy jednak nie śmierdzi, podobnie było z nią.

Sama później przyznała, że smród był nie do zniesienia, przez kilka chwil.

 

Sytuacja która mnie spotkała jakiś czas później, to drapanie ścian, które słyszałem tym razem ja, a nie mój synek.

Byłem jednak w mieszkaniu za granicą, w którym nie było nigdy Karoliny, a ja tylko tam bywałem co jakiś czas ze względu na pracę. Czasem drapaniom towarzyszył smród i chłód.

 

Ostatnia rzecz, ktora przeraziła mnie na prawdę, zdarzyła się jakiś miesiąc temu, kiedy byłem u znajomej. Wypiliśmy butelkę wina i zaproponowała, żebym został na noc, to jeszcze pogadamy, a kanapa jest wolna i wygodna. Zgodziłem się, bo znamy się dość długi czas, i nie raz jedno drugiemu pomagało, kiedy była jakaś ciężka sytuacja.

Gadaliśmy do 4 nad ranem.

Z rana mnie tylko obudziła i powiedziała, ze zostawia mi klucze, bo ona idzie do pracy, a ja jak chce moge zjesc sniadanie, wziąć prysznic. Wyszła. Ja pospałem, może jeszcze z godzinę. Obudził mnie chłód. Ale mroźny i dość dotkliwy.

To było miesiąc temu, więc słońce za oknem ładnie grzało.

Poszedłem się wykąpać, i kiedy wychodziłem z wanny, zobaczyłem wychyloną głowę, wystawioną zza drzwi, która na mnie patrzyła. Była wstrętna, wywołująca strach. Poczułem smród. To trwało ułamki sekundy. Wychodze z wanny, patrze przed siebie i widze patrzący zza drzwi na mnie łeb, i nagle pojawiający się, znany mi już smród.

Tak skulony, powiedziałem do siebie już z bezsilności "ja ********, boże bądź przy mnie! "... Po chwili się wyprostowałem.

Za drzwiami, już nic nie bylo. Smród znikł.

Pomyślałem - Pewnie Anka chciała mnie nastraszyć, ale obszedłem mieszkanie i jej nie było.

Nie było w domu nikogo.

 

 

Odkąd poznałem Karoline, zaczęło dziać się zatem dość nie przyjemnie. Bywały okresy, zwłaszcza po tym ostatnim rozstaniu, że kładłem się spać z myślą "nie chce się już obudzić".

Nie tęskniłem za Karoliną. Nasze rozstanie przebiegło dość szybko, bo mnie po prostu zdradziła, ale chyba fakt, że znałem już jej charakter, i że nie było to nasze pierwsze rozstanie, nie rozpaczałem. Nie miałem też depresji. Zająłem się pracą.Nie odczuwałem też braku Karoliny. Myśle, że to też był moment, kiedy miłość się wypaliła... Dlatego nie przypisuje tych rzeczy jakiemuś załamaniu po stracie ukochanej itp.

 

Nie wiem, co powinienem zrobić. Czekać aż znowu się coś wydarzy. W końcu na prawdę zeświruje.

Znajoma, której ciotka jest Szeptuchą, i coś tam o magii wie, powiedziała, że to mógłby być "kudłak/gościec"...gdyby nie ten smród.

 

Mówie od razu każdej osobie która chciałaby powiedzieć, że np. tak śmierdzi ode mnie... Pytałem wielu osób "czy ode mnie smierdzi"... Każda mówiła, że nie, większość, że używam świetnych perfum.

Nie śmierdzi mi też z ust, bo zęby mam zrobione. Żadnych dziur, żadnych plomb. Dentysta mówi, że bardzo dbam o higiene jamy ustnej i wszystko jest ok.

 

W życiu problem goni za problem. Jak załatwiam jeden problem, to pojawia się drugi. Do tej pory myślałem, że to po prostu życie. Moje wygląda tak, że rozwiązuje pojawiające sie problemy. Nigdy się nad sobą nie użalałem. Był problem, sprawa do załatwienia, to się załatwiało.

Znajoma z ciotką szeptuchą mowi, że to mogłaby być też klątwa.

 

Co powienien zrobić z tym wszystkim co się dzieje?

 

Dziękuje każdej osobie, której udało się to przeczytać i która choć odrobine ze chce mi w to uwierzyć. Nie rozmawiam, na ten temat ze znajomymi, poza dwiema osobami, które coś o magii wiedzą lub słyszały.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:)))) wyluzuj, takie tam zabawy miały prawo jeszcze istnieć z 2 lata temu, teraz Wolni już jesteśmy i nasze NIE temu powiedziane musi zadziałać.

W myślach nie zgadzam się na to z 3 x powiedz. To w/g mojej wiedzy wystarczy . JAkby co to daj znać, może coś zadziałać będę mógł, ale to sam musisz się nie zgadzać i to "wypowiedzieć" - to najważniejsze.

W/g mnie to co z umarłym związane było, odeszło w swoje miejsce. Koniec niewoli, w radości już jest.

Edytowane przez :)0
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sytuacja, którą opisales wydaje sie troche nieprawdopodobna, ale z drugiej strony myślę, ze bez poeodu nie zadalbys sobie tyle trudu, zeby to opisać. Niestety nie mam rozwinietych żadnych zdolności "paranormalnych" i nie bardzo moge ci pomóc, ale jeśli jesteś wierzący polecam codzienna modlitwę do Matki Bożej i Michała Archanioła. Moze spróbuj skontaktować sie z egzorcysta. Wedlug mnie sam sobie nie poradzisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też uważam, że modlitwa o ochronę i odpędzenie potencjalnych demonów może zadziałać, jeśli jesteś wierzący (tylko niech będzie szczera i żarliwa, taka z całego serca). Choć nie mam wielkiego doświadczenia w sprawach magicznych, to może spróbuj klasycznych sposobów, typu oczyszczanie białą szałwią lub wysypanie soli na progi i okna (może być też kąpiel w soli), przynajmniej do czasu znalezienia jakiejś osoby, która Ci z tym pomoże bardziej profesjonalnie (bo samodzielnych rytuałów w Twoim przypadku chyba nie polecam). Jeśli egzorcysta nic nie zaradzi, to może właśnie wiedźma lub mag? (Nie wiem, jak ludzie na siebie mówią w zależności od systemu, więc za ewentualną pomyłkę przepraszam ;)) Może nawet ktoś tutaj, na forum, będzie mógł coś na to poradzić. Jednak jak mówiłam, nie mam za sobą wielu operacji magicznych, więc jeśli źle Ci doradzam, to wybacz, niech ktoś wtedy mnie poprawi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Póki co udało mi się skontaktować z jednym z ojców dominikanów we Wrocławiu. Mm nadzieje, że kiedy mu opiszę całą sytuację, będzie mógł mi w jakiś sposób pomóc ( w końcu to ksiądz ). Może to on skieruje mnie do jakiegoś egzorcysty.

 

Szukając informacji na internecie wpadłem na tą Panią - > Sylwia Jacewicz Górska - ale po przeczytaniu zawartości jej strony, i kilku opinii na jej temat, nie jestem skłonny jej zaufać.

Poczekam może najpierw na to co powie i zrobi ksiądz.

Natomiast za dotychczasową pomoc bardzo wam dziękuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczekaj , sprawdź czy to co zrobiłem zadziałało. Na pewno tego umarłego uwolniłem z pęt i poszedł gdzie miał iść , bez niego nie maja możliwości zadziałać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czekam...a właściwie to nie czekam, bo to wszystko co opisałem nie działo się w jakiś specjalnie regularnych odstępach czasowych.

Być może mam urojenia ? - i odprawiłeś coś, co nie istnieje.

Myśle, że Moon i Eilidh chyba najlepiej trafiły w to, co chciałem zrobić już jakiś czas temu i potwierdziły, tylko mnie w przekonaniu, że powinienem pogadać ze profesjonalistą

; )

( Oczywiście bez obrazy )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Cóż. Przepraszam, że nie napisałem nic przez dłuższy czas, na temat mojej sytuacji.

Niestety nie wiele się polepszyło. Po wizycie u księdza, chyba mogę powiedzieć, że nawet się pogorszyło. W natłoku obowiązków, nie dałem jednak rady napisać tu co i jak, ale z pewnością, za kilka dni to uczynię, bo jednak wszystko co się dzieje, wcale na bezpieczne i normalne mi nie wygląda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To czekamy, może jeszcze ktoś przyłączy się do wątku i zaproponuje rozwiązanie. Może to nie demon w sensie, że jakiś diabelski byt prosto z piekieł, tylko coś w rodzaju serwitora czy pasożyta, który został stworzony w celu dręczenia Ciebie? (Nie wiem, czy serwitory mogą robić takie rzeczy? Czy jak ktoś z urażoną dumą się uprze, to może stworzyć taki byt? O.o Może nawet nieświadomie, próbując wezwać demona, powołała coś, co by zadziałało według jej wyobrażeń i oboje wierzycie, że to demon tak bardzo, że nakręcacie go tą energią?) Jeśli tak, to możliwe, że egzorcysta, nastawiony na inny cel, próbował odegnać coś, co Ciebie nie dotyczyło a pominął rzeczywisty problem jako coś bez pochodzenia czysto demonicznego. Nigdy nie rozmawiałam z egzorcystą, nie widziałam też ich działań, nie jestem pewna, czy to co robią działa na wszystkie niechciane byty czy tylko takie, które wg. nauki kościoła mogą "opętać". Poruszę też nieco bardziej realny temat. Czy robiłeś badania neurologiczne np. tomografię komputerową? Nie, żebym wietrzyła jakiegoś guza, ale może to jakaś zmiana powoduje takie objawy? Nie musi być groźna, ale może wywoływać właśnie takie halucynacje, czasem się tak zdarza. Mózg to skomplikowany narząd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba trafiłaś :)))

Własne projekcje,

może kiedyś zajmowałeś się tym co be i teraz ta projekcja ?

JAkby tak było, to ściągasz też na innych co z nimi jesteś . Pewnie podświadomie wybierasz takie partnerki co maja jakieś scieżki w ta stronę ..

Edytowane przez :)0
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cała historia jest dość nieprawdopodobna. Poza samymi zjawiskami szczególnie dziwny jest fakt, że w gdy zeszliście się z Karoliną wszystkie te zjawiska nie ustały. A w tym momencie nie miała powodu aby Cię dręczyć. Nie wykluczone, że sama nad tym nie panuje.

 

Bazową techniką radzenia sobie z wszelkimi tego typu problemami jest skupienie swojej uwagi na innych rzeczach. Sport, spotkania z przyjaciółmi, imprezy. Gdy duchowość, a w tym przypadku problemy z nią związane znajdują się w centrum Twojej uwagi będziesz odczuwał je zdecydowanie mocniej. Nie mówię że to rozwiąże twój problem, ale na pewno pozytywnie wpłynie na zdrowie psychiczne i zwiększy dystans do szaleństwa, które Cię czeka jeśli nic z tym nie zrobisz.

 

Podobne działanie ma Rytuał Relaksacyjny. Zakładam że masz chrześcijański światopogląd, ale bez obaw - działanie tej techniki można w pełni wytłumaczyć psychologicznie, a co za tym idzie nie musisz traktować jej jako praktyki okultystycznej. Więc "no sin" że tak powiem.

 

Pisałeś że "Po odstawieniu leków, ani w trakcie ich brania, sny się nie powtórzyły." - jak widzisz to dobry kierunek działania. Oczywiście jeżeli zjawiska które Cię dotykają są widziane przez osoby trzecie to nie gwarantuje sukcesu. Jednak jak już pewnie zauważyłeś kluczowe w całej tej sprawie jest Twoje zdrowie psychiczne. Jestem gotów postawić tezę że stanowi ono swoistą ochronę przed znaczną częścią nieprzyjaznych bytów (tu każdy system/religia ma swoje nazewnictwo, ale to Cię raczej nie interesuje), albo przynajmniej "amortyzuje" ich działanie.

 

Jeżeli znasz imiona Bogiń, do których zwracała się Twoja była i które, jak chciałbym zauważyć - obraziłeś - postaraj się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Zacznij od wikipedii, skończ na fachowej literaturze. Skoro już raz się do nich zwróciłeś możesz spróbować zrobić to znowu. Jest to obarczone niewielkim ryzykiem (skoro i tak masz już problem) a najlepszy sposób by załatwić sprawę z kimś kogo się mocno wkurzyło to z nim porozmawiać.

 

Napisz coś więcej o praktyce Karoliny. Jak wyglądał ów krąg - czy były w nim jakieś przedmioty -, oraz co było w jej zapiskach. To kluczowe informacje.

 

Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Limitless ma racje, może jakiś szczegół z kręgu lub zapisków, zachowania Karoliny wskażą nam dalszą drogę. Też zastanawiam się, czy ona w ogóle nad tym panuje, jeżeli to jej wina. Możliwe, że potrafiła tylko nasłać, ale nie zadbała o takie szczegóły jak choćby ochrona samej siebie (bo może się tak zdarzyć, że odbije jej się to czkawką). Znam trochę te rytuały, w pewnym momencie przeszło mi przez myśl polecanie mniejszego rytuału odpędzenia pentagramu, ale jest to już bardziej "magiczna" sprawa, dość skomplikowana dla nowicjusza (np. na mnie, jako, że mój pierwszy kontakt z magią to była książka z magicznymi przepisami typu "zapal świeczkę w pełnię księżyca, wypisz życzenie i spal w płomieniu mówiąc zaklęcie", zrobił on potężne pierwsze wrażenie, choć nie twierdzę, że proste rytuały są nieskuteczne; są po prostu inne) oraz zdaje się, że niedziałająca natychmiast. Potrzeba praktyki, najlepiej "ogólnomagicznej". Trochę zbaczam z tematu. A może spróbuj symboli ochronnych? Kryształ górski oczyszczający i chroniący? Niektórzy noszą czerwoną wstążkę jako ochronę przed złym okiem. Może być nawet krzyżyk na szyi, tylko powinieneś nadać im znaczenie, myśleć o tych rzeczach jak o swojej tarczy, możesz wizualizować sobie właśnie takie świetliste jajo lub powłokę, która odpędza wszystko, co złe i odcina Cię od tego bytu. Proszę poprawcie mnie, jeśli źle radzę. Chciałabym pomóc i angażuję całą moją wiedzę, ale nie jest ona zbyt wielka i boję się, że mogę czymś zaszkodzić :P Tak czy inaczej, najlepsze będą dodatkowe informacje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może być podpucha, może chcieć aby inni wykazali zainteresowanie . Klasyczne am am ...

Nie wyczuwam u niego nic z be energii , może te odczucia po jakiś ziołach są ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mona Moon - Też zaczynałem od świeczek traktując je jako wielką praktykę magiczną ;) Kojarzysz może "Czarostwo Belladony"? Cokolwiek z magii ceremonialnej jest ponad siły początkującego - pomijając umiejętności, zazwyczaj nie ma on nawet pojęcia co oznaczają te wszystkie tajemnicze słowa w MROP. Gdy tylko się dowiedziałem nabrałem do niego pewnych uprzedzeń - jest pełen chrześcijańskiej symboliki! Co nie zmienia faktu że to bardzo skuteczna technika.

 

Symbole ochronne to świetny pomysł, najlepiej jakby zostały w jakiś sposób "uświęcone" - ale początkujący może mieć z tym problem :/ Sam zastanawiam się nad zaopatrzeniem się w takowy, jakiś czas temu zrobiłem sobie dłuższą przerwę w praktyce i dodatkowe, pasywne zabezpieczenie na ten moment na pewno by nie zaszkodziło. Właściwie coś takiego przydało by się nawet bardziej w okresie braku praktyki.

 

"To może być podpucha, może chcieć aby inni wykazali zainteresowanie . Klasyczne am am ...

Nie wyczuwam u niego nic z be energii , może te odczucia po jakiś ziołach są ?"

Tak, to może być "podpucha". Ale na pewno informacje które się tu pojawiają mogą pomóc komuś kto ma realny problem. Większość rozwiązań ma charakter uniwersalny.

 

Bardziej zastanawia mnie co próbujesz wnieść wnieść do tematu swoimi postami. Większość z nich możesz wysłać @Seraph na pw.

Jeżeli właśnie karmię forumowego trolla, to wszystkich z góry przepraszam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

W końcu dotarłem do domu i mam możliwość odpisania, i opisania tego co działo się dalej.

 

Na początku skieruje swoje słowa w dość może za bardzo wymowny sposób do używkonika -> :)0

 

Nie, to nie jest podpucha. Mam w życiu zbyt wiele pracy i obowiązków, by zaglądać na forum, pisać historie, dla według Ciebie - własnej uciechy i zabawy, dlatego sorry, ale twoje wypowiedzi, po prostu od tej pory będę ignorować. Myśle, że to najlepszy sposób, na tak głupie teksty jak "To może być podpucha, może chcieć aby inni wykazali zainteresowanie . Klasyczne am am ...

Nie wyczuwam u niego nic z be energii , może te odczucia po jakiś ziołach są ?"

Także z tobą już dyskusji nie podejmuje.

 

Ale wracają do tematu.

 

Mona Moon

 

"Czy robiłeś badania neurologiczne np. tomografię komputerową? Nie, żebym wietrzyła jakiegoś guza, ale może to jakaś zmiana powoduje takie objawy? Nie musi być groźna, ale może wywoływać właśnie takie halucynacje, czasem się tak zdarza. Mózg to skomplikowany narząd."

 

Tak. Robiłem badania neurologiczne, oraz zgłaszałem się do takich specjalistów jak psychiatrzy i psycholodzy.

Nie było to co prawda wynikiem obaw o własne zdrowie, a o bezpieczeństwo mojego dziecka. Chodziło mi raczej o to aby psychiatra stwierdził czy jestem normalny, czy może cierpię na jakąkolwiek chorobę wywołującą np. widzenie czegoś, czucie nieobecnego w mieszkaniu zapachu itd.

Po stwierdzeniu przez psychiatrę...Jednego, drugiego, trzeciego - że jestem zdrowy, że mogę sprawować opiekę nad dzieckiem i nic mu z mojej strony nie zagraża, postanowiłem, że ponadto zrobię tak jak pisałaś tomografię. Dla pewności - tym razem dla samego siebie.

 

Także w kwestii medycznej, wydaje mi się, że podjąłem wszelkie możliwe do zdiagnozowania tego kroki. Fakt faktem, że nie byłem zadowolony z tłumaczenia lekarzy, że owe objawy, mogą być wynikiem zmęczenia, przepracowania czy stresu.

 

"Może nawet nieświadomie, próbując wezwać demona, powołała coś, co by zadziałało według jej wyobrażeń i oboje wierzycie, że to demon tak bardzo, że nakręcacie go tą energią?"

 

Napiszę w ten sposób. Pierwsze wydarzenia, stuki, puki, głosy. Zawsze racjonalnie sobie tłumaczyłem, i nie przykładałem do tego większej wagi, na co dzień, do momentu, w którym zaczęło mnie to na swój sposób wykańczać. No bo jak długo można tolerować w okół siebie, co jakiś czas pojawiający się smród zgnilizny, zepsutego mięsa ?

Jak długo można tolerować coś, co zaczęło niepokoić nawet moje dziecko.

 

Przyznam szczerze, że PIERWSZY raz byłem na prawdę przerażony, kiedy mój synek opowiadał mi o tym, że w domu u jego dziadków - coś skrobało, coś śmierdziało w nocy, coś sprawiało że było mu zimno.

Znam dobrze mojego synka. I wiem, że z natury moje dziecko, takich bajeczek sobie nie wymyśla i nie opowiada.

Ponadto, to Karolina i jej matka, babka, prababka- zajmowały się / zajmują - magią i to one mają, za pewne dużo większą ode mnie, wiare w to, że to co wywołują istnieje na prawdę.

Nie mnie tutaj precyzować, czy jest to duch, poltergeist, zła energia, demon itd itd - bo ja się na tym nie znam, i zawsze uważałem, że są rzeczy których się ruszać nie powinno, i trzymałem się od nich w miarę z daleka.

W momencie kiedy pojawia się smród. W momencie, kiedy pies ( łagodny jak baranek ) dostaje szału i szczeka i warczy na framugę, to przecież nie wstaje i nie krzycze "precz demonie" / "precz zła energio". Nie wiem z czym mam do czynienia. I nie umiem tego nazwać.

Zawsze staram się wyjaśnić to co się dzieje, w sposób jak najbardziej dla mnie racjonalny. Przyznam szczerze,że nad suszarką do talerzy wiszącą nad zlewem, stałem dobre 2 h i kombinowałem na wszelkie możliwe sposoby, jak te talerze i kubki mogły z tej suszarki ot tak...spaść.

 

Limitless

 

"Bazową techniką radzenia sobie z wszelkimi tego typu problemami jest skupienie swojej uwagi na innych rzeczach. Sport, spotkania z przyjaciółmi, imprezy"

 

Tutaj trudno się nie zgodzić. W natłoku obowiązków, człowiek sam z siebie, skupiony na pracy, na spotkaniu, na imprezie czy na wysiłku fizycznym, nie zwraca uwagi tak bardzo na to co się dzieje w okół.

Moje życie wygląda tak, że większość czasu poświęcam pracy. Pracy która wiąże się dość częstymi pobytami za granicą, a to we Francji a to w Niemczech, a to w Anglii, i tak na prawdę nie mam na co dzień czasu, żeby zamyślać się i pochłaniać w myślach na temat tego co się dzieje w okół. Jestem osobą, która po mimo tego, że pilnuje zawsze wielu rzeczy na raz - to każdej z nich poświęcam 100% uwagi i energii, a to o czym tutaj napisałem, raczej tą uwage i skupienie mi rozprasza. Pozbawia mnie tego.

 

"Oczywiście jeżeli zjawiska które Cię dotykają są widziane przez osoby trzecie to nie gwarantuje sukcesu."

 

To jest zdecydowanie jeden z gorszych problemów. Bo jeśli zapraszam dziewczynę do siebie na noc. I tak na prawdę kompletnie nie myśle o tym, co miało miejsce w domu, o snach, o smrodzie, o stukaniu. Jeżeli kompletnie nic o tym nie mówie. Jestem skupiony na dziewczynie i rozmowie, a w nocy ta mnie z przerażeniem budzi, mówiąc mi, że coś widzi, że coś na nas patrzy i się tego boi - to kurcze. Coś jest chyba tak...

Muszę przyznać, że obawy czy sama świadomość, tego, że "coś" może gdzieś krążyć w okół mnie, jest fakt, że ni gruszki ni z pietruszki - wyskakują z jakąś dziwną informacją, że coś "dziwnego" miało miejsce - osoby trzecie.

 

Jeżeli sąsiadka, która mieszka obok, i po moim przyjeździe do Polski, mówi mi, że w nocy słyszała w moim mieszkaniu rozmowy, płacz, krzyki - a jest to osoba normalna, prosta, skromna, na pewno nie bajko - pisarka - to zaczynam się zastanawiać skąd, co i jak. Kiedy nie ma nikogo w moim mieszkaniu, w Polsce, a sąsiadka skarży się na krzyki, na płacze, na rozmowy w nocy ( do tej sytuacji wróce później )

 

"Jeżeli znasz imiona Bogiń, do których zwracała się Twoja była i które, jak chciałbym zauważyć - obraziłeś - postaraj się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Zacznij od wikipedii, skończ na fachowej literaturze. Skoro już raz się do nich zwróciłeś możesz spróbować zrobić to znowu. Jest to obarczone niewielkim ryzykiem (skoro i tak masz już problem) a najlepszy sposób by załatwić sprawę z kimś kogo się mocno wkurzyło to z nim porozmawiać. "

 

To może tak. Karolina przyznała się, że "nasyłała" na mnie demony, o imieniu Astaroth, Baal, Lilith.

Powiem Ci szczerze, że nie zdecydowałbym się nigdy na wezwanie i "rozmawianie" / przepraszanie / czy proszenie o to, by dało mi spokój. Wspominając tamto zachowanie, kiedy zaczynałem krzyczeć i w nerwach to wzywać, pamiętam doskonale wzrok Karoliny i tą szczerą wypowiedz, która mnie poniekąd przeraziła "Popełniłeś właśnie największy błąd w życiu"... co prawda nie dałem jej po sobie tego strachu poznać, ale nie było to przyjemne uczucie.

Co prawda wpadł mi ten pomysł już jakiś czas temu i zapytałem o radę moja znajomą, która ma w rodzinie Szeptuchę. Powiedziała mi, że demony raczej by mnie rozszarpała a nie ze mną rozmawiały. Nie chce sobie tłumaczyć nawet tego, co miała na myśli mówiąc "Rozszarpały". Ale był to m.in powód dla którego zrezygnowałem, z tego pomysłu.

 

"Napisz coś więcej o praktyce Karoliny. Jak wyglądał ów krąg - czy były w nim jakieś przedmioty -, oraz co było w jej zapiskach. To kluczowe informacje."

 

Z tego co pamiętam, Karolina zajmowała się ( proszę w tej chwili o odrobinę wyrozumiałości, bo nie odróżniam jednego rodzaju magii od drugiego, i nie jestem pewien co do nazewnictwa ) :

 

Lemegeton / Goecja / Grimoirium Verum / Magija / Magia Chaosu i Zniszczenia ( coś takiego ).

Kiedyś nawet zupełnie na spokojnie i w dość luźny sposób, nie wiedząc, że Karolina ma dość spore pojęcie o tym o czym rozmawialiśmy później, zagaiłem rozmowę na temat Magii.

Karolina przyznała wtedy, że wiele osób nie docenia "zaklęć" czy sposobu wywoływania ? Inwokowacji czy ewokacji - proponowanych przez LaVey'a. Twierdziła, że te proponowane przez LaVey'a są najskuteczniejsze, a niedocenione ze względu na swoją prostotę.

Przypuszczam więc, że miała też do czynienia z biblią Szatana, i twórczością LaVey'a.

Pamiętam nawet, czy kiedykolwiek próbowała wzywać Boga a nie Szatana - spojrzała wtedy na mnie i z taką stanowczością i przekonaniem, powiedziała, że każdy mag wie, że to coś zabronionego, że Boga się nie wzywa, nie ewokuje, bo człowiek nie jest godzien by Boga oglądać, zadawać mu pytania, czy co gorsza wydawać polecenia , tak jak w przypadku demonów - jakoś tak to brzmiało

 

Mona Moon

 

 

"Limitless ma racje, może jakiś szczegół z kręgu lub zapisków, zachowania Karoliny wskażą nam dalszą drogę. Też zastanawiam się, czy ona w ogóle nad tym panuje, jeżeli to jej wina"

 

To co widziałem, wyglądało na to ( jak później sprawdziłem ) na symbole znajdujące się w goecji. Niestety, dla mnie laika, wszystkie te symbole, klucze wyglądają bardzo podobnie, i nie jestem w stanie sprecyzować który był to symbol, czego żałuje, ale niestety... Na pewno był to któryś, z tych które widziałem w goecji, chyba że, istnieją jeszcze inne księgi posiadające podobne "klucze", podobne "symbole".

Przyznam szczerze, że nawet jeśli to jej wina, to nie mam najmniejszego zamiaru rozmawiać, z nią na ten temat. Ostatnio kiedy rozmawiałem o tym z moją znajomą, o której już wspominałem ( a propo Szeptuchy ), powiedziałem, że wolałbym już leżeć w jednym łóżku z Lucyferem, niż rozmawiać z Karoliną...kazała mi wypluć te słowa natychmiast.

Nie chce, i nie mam najmniejszego zamiaru, prosić o pomoc czy o wyjaśnienie tego wszystkiego, kobiety która mnie okłamywała, oszukiwała czy zdradzała.Po prostu nie chce z nią utrzymywać kontaktu.

 

Jeśli chodzi o wstążki czerwone. To odziwo trafiłaś, bo noszę taką wstążkę na nadgarstku już od czasów gimnazjum. Moja babcia mi mówiła, że to jest jakaś ochrona przed złym urokiem, i zawsze taką wstążkę na nadgarstku nosiłem, nie tyle co w formie ochrony, ale też chyba z sentymentu do mojej babci.

 

Na szyi nosze medalik z wizerunkiem Matki Boskiej i Ojca Pio. Nosze go od dość dawna. Przy okazji wizyty u księdza, poprosiłem, żeby ten medalik mi poświęcił...

Kamieni - w domu/piwnicy mam sporo, bo mama jest z wykształcenia geologiem i tych kamieni, kamyczków, krzyształów jest dość sporo. Myśle, że jeśli miałyby spełniać role ochronną to robiłyby to pewnie i z piwnicy, ale spróbuje, położe taki kryształ w mieszkaniu.

 

Na tym chyba koniec z moimi przemyśleniami dotyczącymi waszej pomocy, za ktorą wam serdecznie dziękuje. Myślę,że jeśli ktokolwiek myśli, że robie sobie tutaj jaja, wygłupiam się i jest to podpucha, to mogę odpowiedzieć jedynie tyle, że nawet tak proste rady jak wstążka, kryształ czy pytanie o to czy się badałem, są dla mnie bardzo pomocne, i być może okażą się pomocne w przyszłości komu innemu.

 

Wracając do tego jak wyglądała moja wizyta u księdza, do którego postanowiłem się udać. Cóż. Nasza rozmowa miała oczywiście charakter poufny, dyskretny. Zresztą powiedziałem, księdzu wprost i otwarcie, że pytałem o pomoc na forum internetowym. Jedyna rzecz jaką obiecałem, to to, że rozmowa i to co w niej poruszymy, pozostanie dla mnie i dla niego, do czasu, kiedy to wszystko nie ulegnie poprawie. Być może też m.in dlatego nie chciałem, pisać na forum ( no bo jak to tak - ktoś powiedział idź do księdza, ja poszedłem a teraz nie chce mówić o czym rozmawialiśmy ). Natomiast ze względu na to, że znalazły się osoby, które zechciały mi tu pomóc, stwierdziłem, że jednak warto, cokolwiek napisać.

 

Wizyta u księdza wyglądała tak, że najpierw rozmawialiśmy. O czym- tak jak mowiłem, niech to na razie pozostanie między mną a księdzem.

Koniec wizyty wyglądał tak, że ksiądz pobłogosławił mnie, mój medalik, i zaproponował, żebym zabrał ze sobą trochę wody święconej, co też zrobiłem.

 

Kilka dni później szykował mi już wyjazd do Szwajcarii, ale postanowiłem wyjechać dzień wcześniej by odwiedzić moją rodzinę, mieszkającą w Niemczech, tam przenocować i stamtąd juz spokojnie ruszyć do Neuchatel.

W domu, po wizycie u księdza było ok. Nawet udało mi się zapomnieć o wszystkim ( na swój sposób ). Pies był spokojny. Nie czułem smrodu.

 

Kiedy już byłem spakowany, i czekała na mnie taksówka przed blokiem, mająca zawieść mnie na lotnisko, kiedy wychodziłem i zamknąłem drzwi usłyszałem że coś mocno "walnęło" w mieszkaniu. Pierwsza myśl, to to, że przy pakowaniu musiałem coś położyć na stole w kuchni i to spadło.

Otworzyłem drzwi, a na ziemi leżał krzyż. Dość daleko, bo prawie że za progiem drugiego pokoju. To co mnie zastanowiło, to fakt, że uderzenie było zdecydowanie za mocne ( uwagę zwróciła na to nawet moja sąsiadka, która wiecznie stoi na tarasie i pali papierosy - "Oooo coś ciężkiego spadło u Ciebie" - powiedziała, na co się lekko roześmiałem )

 

Krzyż drewniany, niewielki, wiszący nad wejściem do kuchni, przy wyjściu z korytarza.

Podniosłem krzyż, ucałowałem i zawiesiłem na miejsce. I po chwili, kiedy rozejrzałem się z myślą czy wszystko zabrałem, bo to była poniekąd okazja żeby się upewnić czy nic nie zostawiłem. Poczułem taki nieprzyjemny dotyk na karku. Mam problemy z kręgosłupem, ale to nie był taki ból. To był raczej bardzo szybki i bolesny "szpikulec"...Jak ugryzienie osy.

 

W domu w Niemczech, u mojej mamy, kiedy już się zjawiłem na miejscu, byłem dość zmęczony podróżą. Zwłaszcza, że bardzo mało sypiam, przez pracę, stwierdziłem, że przynajmniej przed wyjazdem do Szwajcarii wyśpie się u rodziców.

W nocy, obudziłem mnie Pan "smród". Wybudziłem się natychmiast i miałem takie chore i dziwne poczucie, że medalik na mojej szyi mnie dusi, więc szybkim ruchem ręki do zerwałem z szyi, żeby złapać oddech.

Nie chciałem nikogo w nocy budzić, więc odpuściłem sobie szukanie go.

Nad ranem, obudziła mnie moja mama, przerażona faktem, że śpię na siedząco, co zdarza się dość często u mnie od kilku lat. Ale byłem tego dnia bardzo agresywny, niemiły ( na co dzień, wśród osób z którymi pracuje, wśród podwładnych - jestem uważany za osobę dość wredną i niesympatyczną ) ale wobec mojej rodziny zawsze starałem się być jak najlepszy.

Tamtego dnia, byłem jednak bardzo zły, niemiły. Krzyczałem na moją mamę, ojca. Kazałem im wręcz szukać razem ze mną tego medalika. Na pytanie, co robił na ziemi zareagowałem agresją i krzykiem, mówiąc, że to nie ich sprawa. Generalnie nie widzieli, co się ze mną stało, bo nigdy wobec nich taki nie byłem.

Moja siostrzyczka też tamtego dnia (za co później musiałem jej kupić w ramach przeprosin kolczyki ) - dostała ode mnie słowną naganę, powiedziałem jej, że jest rozpuszczonym bachorem... Sam siebie nie poznawałem, bo bardzo kocham moją siostrzyczkę, która ma 9 lat - i nigdy nie byłem taki wobec niej.

 

Po przyjeździe do hotelu w Neuchatel, zwracałem uwagę raczej na otoczenie, ładne widoki, i poświęciłem się całkowicie pracy.

Problemy pojawiały się raczej wtedy kiedy wracałem do pokoju hotelowego.

Zaczęły mnie dręczyć koszmary, fiolka z wodą święconą wypadła mi z rąk i spadła na podłogę z wykładziną. A mimo to PĘKŁA!!!

Smród, który się pojawił, i który dobrze znałem. Chciałem zadzwonić na recepcję i złożyć skargę czy poinformować o tym, że coś w pokoju strasznie śmierdzi. Uznałem, że nie ma sensu, bo już go znałem...i przypuszczałem, że zmiana, pokoju nic nie da.

 

Przyznam szczerze, że to wszystko doprowadziło mnie do takiego stanu, że wyszedłem w nocy z hotelu, usiadłem, nad stawem, i po prostu się rozpłakałem z niemocy już. Bo nie wiem ani jak do tego podejść. Żadne racjonalne wytłumaczenie nie pomaga. Porady, wstążki, medaliki - też widzę mi nic nie dają.

Z Karoliną nie mam kontaktu... Modlę się co wieczór. W myślach.

 

Mam takie dziwne poczucie, że po tej mojej wizycie u księdza, to wszystko zaczęło być bardziej "namacalne". Tzn, wcześniej czułem jakby czyjąć obecność, ale teraz kiedy pojawia się ten smród czy budzą po koszmarze, czy nawet tak jak w przypadku tego medalika albo krzyża - czuje tą obecność jakby nieco bardziej. Jakby, zaczynało być bardziej rzeczywiste albo bardziej "materialne" - nabierało kształtu.

 

Jestem umówiony z księdzem tak, że po powrocie do kraju, czyli w październiku, spotkam się z nim znowu, i wtedy zdecydujemy czy to wszystko o czym mówiliśmy się poprawiło czy pogorszyło - i co w razie czego zrobić dalej.

 

Jeszcze raz dziękuje wszystkim za pomoc. Nawet niedowiarkom.

Nikomu nie życzę, żeby przytrafiło mu się coś podobnego do tego, co przydarza się u mnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, znalazłem chwilę i przemyślałem to co napisałeś więc robię EDIT i wrzucam garść porad, na razie w formie luźnych myśli:

 

 

1.Piszesz że gdy "zapomniałeś" o tych zdarzeniach czułeś się o wiele lepiej. Istnieje technika z NLP, mająca czysto psychologiczny charakter, która może Ci pomóc. Generalnie służy ona do "usuwania" wspomnień, a dokładnie zmniejszania ich wagi. Sprawia że wiążemy z wspomnieniami mniejsze emocje, są one dla nas mniej istotne a ich wpływ na nasze życie spada.

 

1.Połóż się w komfortowej pozycji. Opcjonalnie możesz wykonać podany wcześniej Rytuał Relaksacyjny.

2. Przywołaj z pamięci wybrane wspomnienie. Obserwuj jednak całą sytuację z perspektywy trzeciej osoby.

3. Wyobraź sobie że cała scena oddala się zmniejsza. Nadaj jej czarno białe barwy, jak na starej fotografii.

4. Oczyma wyobraźni zobacz siebie siedzącego w fotelu i oglądającego ten obraz na ekranie telewizora.

5. Tą scenę również oddal, uczyń niewyraźną i czarno-białą. Możesz sprawić że cały obraz znajdzie się na pocztówce, którą ogląda Twoja osoba – ponownie obserwowana przez Ciebie z dystansu.

6. Powtarzaj powyższe punkty kilkukrotnie. Każda scena znajduje się w kolejnej, zajmując jedynie niewielki jej fragment. Zamiast monitora czy pocztówki możesz zamieścić wspomnienie w ramie obrazu czy na wyświetlaczu telefonu.

 

Przywołane wspomnienie w kroku pierwszym wzbudzi w Tobie silne emocje, w każdym kolejnym będą one coraz mniejsze. Gdy skończysz pracę z danym wspomnieniem pozwól mu skurczyć się do jak najmniejszych rozmiarów i zniknąć.

 

 

2.W moich starych notatkach znajduje się pojęcie "wiru". Wpadamy w niego gdy zderzamy dwa systemy/religie. Wiele z nich nie jest wewnętrznie spójna, więc jeśli dodatkowo zestawimy je ze sobą w większej ilości, będziemy mieli poważne kłopoty.

Zarówno w życiu Twoim jak i Karoliny doszło do konfrontacji chrześcijaństwa oraz ogółem – okultyzmu. W takiej sytuacji standardowo istnieją trzy wyjścia:

 

Adaptacja – uznajemy że chrześcijaństwo jest w pełni prawdziwe i przez ten pryzmat postrzegamy wszelaką magię. A więc będzie ona zła i grzeszna, a my decydując się na praktykę – potępieni. Tą drogą podążyła Twoja była. Takie podejście ma zły wpływ na praktykę i generalnie może obniżyć jej efekty, przez negatywny sposób postrzegania siebie i świata. Takie szczęście w nieszczęściu.

Jeśli zdecydujesz się pójść w tym kierunku jedynymi działaniami jakie powinieneś podjąć w walce ze swoim problemem jest modlitwa i egzorcyzmy.

 

Połączenie – wybieramy "trochę tego i trochę tego". Ciekawie wygląda to w przypadku magii ceremonialnej, którą polecam Ci jeśli pójdziesz tą drogą. Cała praktyka jest w tym przypadku jak najbardziej dobra, ponieważ mag zwraca się do samego Boga.

 

Przejście – do nowego sposobu myślenia. Ponieważ praktyka przynosi rezultaty, a chrześcijaństwo jest jedną z blisko ośmiu tysięcy religii, można śmiało budować swoją wizję świata w oparciu o to, co naprawdę działa. Mając takie podejście wypowiadam się o kościele rzymskokatolickim w oparciu o własne poglądy i doświadczenie. Najlepiej jeśli początkujący na tej ścieżce znajdzie jeden system magiczny i będzie się go trzymał. To też Ci radzę jeśli podążysz w tym kierunku.

 

Podsumowując: musisz dokonać wyboru. Wiara to potężne narzędzie, a jedną z jej najsilniejszych form wyrazu jest nasz światopogląd.

 

 

3.W przypadku aniołów i demonów mamy do czynienia z ściśle określoną hierarchią. Jeśli rozejrzysz się trochę w tym temacie pewnie dojdziesz do wniosku ze jest to bardzo zmilitaryzowana struktura. Mając problem z określonym bytem możemy zwrócić się do istoty stojącej wyżej na owej "drabince". Ma to jednak sens tylko w określonym modelu rzeczywistości. Oczywiście na szczycie tej struktury stoi Bóg.

 

 

4.W wielu systemach magicznych znajomość imienia danej istoty daje nam nad nią pewną kontrolę. W przypadku Goetii rolę tę spełniają sygille. Bez nich mamy ograniczone pole manewru. Nawet gdybyś zapamiętał tamten sygill, nie wiesz jakimi innymi istotami mogła posłużyć się Karolina.

 

Poniżej sygille które zapewne Cię zainteresują. Jestem ciekaw czy rozpoznasz któryś z nich.

 

 

1365288129162s.jpg1437881080717.jpg220px-Astaroth.svg.png

 

Kolejno: Lilith, Baal, Astaroth. Wielkość sygilli nie ma żadnego znaczenia.

 

 

5."Boga się nie wzywa, nie ewokuje, bo człowiek nie jest godzien by Boga oglądać, zadawać mu pytania, czy co gorsza wydawać polecenia."

Ta myśl w pierwotnej formie pochodzi z niezwykle wczesnego judaizmu, i w oryginale dotyczy tego że człowiek nie może ujrzeć oblicz Boga.

W biblii (ST) jest scena z Mojżeszem, w której to Bóg odwraca się do niego plecami. Czy jakoś tak. Jeśli Cię to interesuje wiesz gdzie szukać.

 

 

6.Jeśli jesteś święcie przekonany co do ochronnej mocy medalika to takie wydarzenia nie powinny mieć miejsca. To samo dotyczy krzyża itd. Mogę podać Ci konkretne techniki ochronne, ale ich motorem napędowym jest wiara.

 

 

7.Demony, o których mówiła Karolina były Bogami plemion sąsiadujących z Izralem. Wyjątkiem jest Lilith, warto jednak zobaczyć co mówi na jej temat kabała - Link

Poniższe hasła wycięte z angielskiej wikipedii:

 

Astaroth (also Ashtaroth, Astarot and Asteroth), in demonology, is a Crowned Prince of Hell. He is a male figure named after the Canaanite goddess Ashtoreth.

 

Baal was a title and honorific meaning "lord" in the Northwest Semitic languages spoken in the Levant during antiquity. From its use among people, it came to be applied to gods. Scholars previously associated the theonym with solar cults and with a variety of unrelated patron deities, but inscriptions have shown that the name Baʿal was particularly associated with the storm and fertility god Hadad.

 

Lilith (Hebrew: לִילִית‎ Lîlîṯ) is a Hebrew name for a figure in Jewish mythology, developed earliest in the Babylonian Talmud, who is generally thought to be in part derived from a historically far earlier class of female demons (līlīṯu) in Mesopotamian religion, found in cuneiform texts of Sumer, Akkad, Assyria, and Babylonia.

 

8."Powiedziała mi, że demony raczej by mnie rozszarpała a nie ze mną rozmawiały."

Obawiam się że gdyby chciały to już dawno by to zrobiły. Oczywiście, nie dosłownie.

Liczba osób które pracują z tymi Bóstwami jest naprawdę duża, a można się o tym przekonać przeglądając anglojęzyczny internet. Dlatego myślę że podjęcie próby kontaktu to niezły pomysł.

Edytowane przez Limitless
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...

Tak, to może być "podpucha". Ale na pewno informacje które się tu pojawiają mogą pomóc komuś kto ma realny problem. Większość rozwiązań ma charakter uniwersalny.

 

Bardziej zastanawia mnie co próbujesz wnieść wnieść do tematu swoimi postami. Większość z nich możesz wysłać @Seraph na pw.

Jeżeli właśnie karmię forumowego trolla, to wszystkich z góry przepraszam.

 

Widzisz, jak ktoś ma związek z jakąś be energią to ten ślad jest wyczuwalny . Założyciel tego wątku nie ma takiej linii . KArolina miała ale to było coś z umarłym i odeszło.

Może faktycznie cykora dostał i nadal wszędzie to widzi, o ile w ogóle było mu odczuwalne . KAżde wgłębianie się potęgować może te odczucia, po co rozwijać je w nim ? Do jakieś maniakalnej choroby możesz swoimi radami go doprowadzić ....

Z tym maniakalnym coś na rzeczy jest, ile ludzi nosi z sobą fiolkę z wodą święconą ...

Dobrymi radami przysłowiowe piekło wybrukowano, wiąż się tak nadal, jak chcesz.

Zacytuje "Jeżeli właśnie karmię forumowego trolla, to wszystkich z góry przepraszam" , pomyliłeś z dziebka kto troluje ... po co z nim na pw mam pisać ? Nie chcę nic od niego. Facet w kościelnych mocno wierzy, nawet coś fanatycznie , nic mu z rad co dajesz. Do tego może sam byś z nich wyczytał coś dla siebie ? Pewnei z jakieś książki są , bo w/g mnie prawdziwe , ktoś odczuwał to co pisze i taka osoba tego co do mnei napisałeś nie wyklikała by.

Edytowane przez :)0
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Limitless

 

Ogromne dzięki za tak spory zasób informacji. Na pewno dziś lub jutro odpiszę, i odniosę się do tego co napisałeś, jednocześnie biorąc sobie do serca twoje rady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do moich pytań to zadawałam je tak bardziej w eter, gdyby ktoś czytający temat znał odpowiedzi ;)

 

Zastanawiam się, czy to, co stało się z medalikiem i fiolką wody święconej jest dobrym czy złym znakiem? Bo z jednej strony nie widać efektów, a wręcz stały się ofiarą "demonów" i być może go pobudziły, a z drugiej strony to, że coś się z nimi stało może znaczyć, że nie są zupełnie obojętne. Być może to jest jakiś trop, tylko trzeba więcej "mocy" (wiary w ich działanie, czasu).

W ogóle przyszło mi coś na myśl, ale nie jest to podparte wiedzą, tak mi tylko podpowiedziała intuicja: może to, że zaczynają bardziej się materializować oznacza, że powoli dochodzi to do punktu kulminacyjnego? Wiecie, czasem jest tak, że coś się zbiera, zbiera, potem następuje intensywne wyładowanie oraz spokój i ulga (trochę jak z burzą po upałach). Możliwe, że za jakiś czas będziesz miał intensywną konfrontację z tym czymś, ale jeśli to przetrwasz to uwolnisz się, przełamiesz "czar". Limitless, Ty wiesz dużo na takie tematy, czy moje myślenie jest prawidłowe? :)

 

Tak czy inaczej, powodzenia w szukaniu dobrego rozwiązania!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej spadały talerze, teraz krzyż i woda święcona. Albo nie ma to żadnego znaczenia (choć jeśli uznamy te byty za demony to powinno mieć), albo też tak jak piszesz zjawiska przybierają na sile.

 

Dziękuję za wywołanie do tablicy ;D

Twoja teoria brzmi bardzo sensownie, ale nie mogę jej podeprzeć swoim doświadczeniem. Zawsze miałem tak że wszystkie "dziwne" zjawiska były efektem praktyki, poszerzenia percepcji, a po powrocie do codzienności, nazwijmy to 'świeckiego życia' ustępowały. Dlatego najlepszym odcięciem się od różnych bytów jest dla mnie, po wykonaniu stosownego odpędzenia, partyjka starcrafta lub wypad z przyjaciółmi.

 

Motyw kulminacji i katharsis jest bardzo literacki, ma jednak silne uzasadnienie psychologiczne. Pytanie czy tak będzie w tym przypadku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Limitless

 

1. Technika o której piszesz, jest przeze mnie znana. To znaczy słyszałem o niej wielokrotnie, choć przyznam, że sam "sposób" lub "technika" - pozbywania się lub nadawanie dużo mniejszego znaczenia danej myśli bądź wspomnieniu - była zawsze różna.

 

Ale zdecydowanie ją wypróbuje. Myśle, że byłby i jest to dobry sposób, na pozbycie się wielu innych nieprzyjemnych wspomnieć czy myśli.

Dlatego bardzo dziękuje, bo myśle, że warto skorzystać z takiego sposobu.

 

2. Jeśli chodzi o pojęcie "wiru" - i później przedstawionych przez Ciebie opcji, to całość wygląda tak, że i ja i ona, i nasze dziecko - mamy chrzest. W kościele katolickim.

Ja, wychowywałem się w rodzinie katolickiej, co za tym idzie, chrześcijaństwo jest mi zdecydowanie najbliższe.

Nie chodzi już nawet o to "coś" co może być w okół mnie i być przyczyną tych dziwnych zjawisk. Chodzi mi raczej o to, że będąc wychowanym według jakichś zasad nie czułbym się moralnie wobec tego, czego mnie nauczono.

 

Tutaj muszę przyznać mam olbrzymi zgryz. Bo troszkę przejrzałem forum i wiele rzeczy, czasami się kłóci, czasami jest sprzeczne - a czasami po prostu inne wobec wiary w jakiej mnie wychowano.

To nie jest kwestia jakiejś wewnętrznej blokady. I nie jest to też fanatyzm, bo szczerze przyznam, że rozmowa z księdzem, była moją pierwszą od wielu lat. Nie chodzę do kościoła. Nie spowiadam się, nie przyjmuje komunii świętej itd.

Jeśli jest cokolwiek co łączyłoby mnie z wiarą chrześcijańską, to jest to modlitwa.

 

Jeśli chodzi o znalezienie jednego i konkretnego systemu magicznego. Powiem szczerze, że ja najzwyczajniej w świecie chciałbym się pozbyć jedynie tego, co uprzykrza mi życie, co mnie straszy i napawa lękiem - i zrobić to, bez bezpośredniego kontaktu z magią. Nie bierze się to z "uprzedzeń" wobec magii - bo takowych nie mam. Jednakże samo słowo magia, kojarzy mi się z tym co robiła Karolina, a przecież to nie było tylko ewokowanie, demonologia, ale rytuały z pozoru śmieszne lub dla mnie dziwne - jak zakopywanie jajka czy ptasiego serca.

 

Trudno się też z Tobą nie zgodzić, że wiara jest czymś potężnym. Tylko kurcze, człowiek dość zapracowany, kiedy nagle ma odrobinę czasu wolnego i coś się dzieje, to nie wie czy ma w to wierzyć - że to coś złego. Czy może spróbować to rozwiązać wszelkimi dostępnymi i logicznymi sposobami. Przyznam, że w tym wszystkim zaczynam mieć co raz większy mętlik w głowie. Po tym co powiedział ksiądz, po tym co się dzieje w domu, ze mną. Po tym co się działo... Na początku zwalałem wine na mieszkanie,mówiąc, że byc może tam coś siedzi...Ale wiele rzeczy przytrafiało się poza mieszkaniem. U znajomej, u rodziny a nawet w głupim hotelu.

 

3. Postanowiłem, że ogarnę w miarę czasu temat goecji i lemegetonu, a także samej hierarchi wśród demonów i aniołów. Przy okazji przeglądania goecji, natrafiłem na klucze / sygile które wrzuciłeś na forum. Numer 2 i 3 - od razu rzuciły mi się w oczy i wydawały dziwnie znajome. Przypuszczam, że to właśnie o te znaki pytałeś. Ale znalazłem jeszcze jeden który zwrócił moją uwagę, i który Karolina miała w swojej szkatułce, w formie srebrnej blaszki. I to był ten znak Amona :

 

latest?cb=20090622184131

 

Nie wiem czy ma to jakiekolwiek znaczenie. Ale zapamiętałem i ten znak. Pamiętam, że Karolina wspominała również o Samaelu, ale jego klucza nie ma w goecji... Co wydawało i wydaje mi się dość dziwne i pokręcony.

Czytając też goecji zwróciłem uwagę, że rytuały wymagają ściśle określonych zasad, których - wszystkich na raz - w jedną noc Karolina spełnić nie mogła.

 

"6.Jeśli jesteś święcie przekonany co do ochronnej mocy medalika to takie wydarzenia nie powinny mieć miejsca. To samo dotyczy krzyża itd. Mogę podać Ci konkretne techniki ochronne, ale ich motorem napędowym jest wiara."

 

Bardzo chętnie i zdecydowanie poznam takie techniki. Także śmiało, bo każda pomoc mi się przyda.

 

Generalnie za sporą dawkę informacji i poświęcony czas, Limitless, bardzo Ci dziękuje. Jeśli możesz, to napisz coś jeszcze o technikach obronnych o których wspomniałeś.

 

 

Mona Moon

 

Powiem Ci, że na samą myśl, o konfrontacji z tym "czymś" przeszły mnie dreszcze.

Wydarzać wcale, nie wydarza się - DUŻO więcej rzeczy - ale mam takie dziwne uczucie, jakby gdzieś to co raz bliżej podchodziło.

Medalik i jego zerwanie mogę sobie jeszcze w racjonalny sposób wyjaśnić. Wybudzony ze snu, przerażony smrodem którym się pojawił i brakiem tchu, zerwałem z szyi to co na niej miałem - tak instynktownie. Natomiast mojej postawy wobec rodziny - zrozumieć nie mogę. Podobnie kwestii związanej z fiolką. Żałuje, że nie zrobiłem zdjęcia dla poparcia tego faktu, ale szklana ampułka, nie miała prawa rozbić się na taką ilość kawałków, spadając z wysokości półtora metra, na dywan / wykładzinę.

 

Co gorsze. Może mam mylne wrażenie. Może całkowicie idiotyczne.

Ale moje samopoczucie, i to co się działo po wizycie u księdza, dało mi takie przeświadczenie, że temu "czemuś" ( być może zupełnie niepotrzebnie to określam ) - nie spodobał się fakt, że skorzystałem z pomocy duchownego. Że woda święcona - przeszkadza. Tak samo jak krzyż w domu czy medalik na szyi.

 

Ja też - chociażby ze względu na świadomość tego, że są tacy użytkownicy czy trole, jak osoba która brała lub bierze udział w dyskusji - nie wspominałem o wszystkich rzeczach jakie się działy. Choć i tak liczyłem się z faktem, że nawet to co napisałem - skaże mnie na ośmieszenie czy kpiny z czyjejś strony.

 

 

 

W dodatku schudłem kolejne 3 kg, i zaczynam się czuć nieco gorzej i słabiej.

 

Po prostu zaczynam się czuć wykończony psychicznie i fizycznie i nie jest to przypuszczam efekt mojego nadmiaru pracy, bo ja doskonale znam i wiem jakie jest i jak wygląda "zmęczenie" pracą.

Tutaj to wygląda tyćkę inaczej.

 

 

________________________________________________________________________

 

Na pewno teraz zrobię tak, że skorzystam z techniki o której wspomniał Limitless, i jeśli będzie na tyle uprzejmy to i z technik obronnych.

Drugą rzeczą będzie, tak czy inaczej wizyta u księdza.

 

Nawet dziś usiadłem i tak w logiczny sposób starałem sobie wyjaśnić co jest nie tak. Skąd smród - co go powoduje. Skąd spadające rzeczy, duszenie w nocy, głosy, śmiechy. Skąd ta "twarz" którą zobaczyłem wtedy w łazience? Złe samopoczucie i koszmary.

Matka Karoliny - jeszcze na samym początku, kiedy się poznaliśmy, i Karolina coś tylko, co jakiś czas o magii wspominała - powiedziałem "ja w takie bzdury nie wierzę" a jej matka odpowiedziała..."a powinieneś. I uwierzysz" - brzmiało jak przestroga, z której się wtedy śmiałem.

 

Limitless, czy mógłbyś mi powiedzieć coś jeszcze o klątwach ?

I czy np. takie wydarzenia jakie mają miejsce, mogą być efektem klątwy ? Jestem zwyczajnie ciekaw, bo w rodzinie Karoliny "PODOBNO" ( ciężko samemu teraz wierzyć w to co mówiła moja eks, biorąc pod uwagę fakt, że mnie okłamywała czy zdradzała ) - ale podobno w jej rodzinie jest jakaś klątwa, która spada na ojca pierwszego dziecka. Tzn, że każdy facet, który jako pierwszy został ojcem jednej z kobiet w tej rodzinie - jest przeklęty.

Ktoś mi kiedys mówił, że jes to raczej jakaś norweska legenda koła, czy wilka ( już nie pamiętam )...Ale czy np. wydarzenia o których mówie, mogą być efektem takiej klątwy ?

 

Z góry dziękuje

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Tzn, że każdy facet, który jako pierwszy został ojcem jednej z kobiet w tej rodzinie - jest przeklęty.

Ktoś mi kiedys mówił, że jes to raczej jakaś norweska legenda koła, czy wilka ( już nie pamiętam )...Ale czy np. wydarzenia o których mówie, mogą być efektem takiej klątwy ?"

 

- miało być -> Tzn, że każdy facet który jako pierwszy został ojcem dziecka, jednej z kobiet w tej rodzinie - jest przeklęty.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Rytuały śmieszne i dziwne" - większość rytuałów taka jest (Dla ateisty - materialisty taki charakter ma msza w kościele). Jednak stoi za tym określona symbolika oraz sens, a w przypadku podanych przez Ciebie przykładów działa tzw. magia sympatyczna. Google it.

 

"Czytając też goecji zwróciłem uwagę, że rytuały wymagają ściśle określonych zasad, których - wszystkich na raz - w jedną noc Karolina spełnić nie mogła."

Masz rację. Nie aż tak dawno w sieci sporą popularnością cieszyło się hasło: "Ile razy będę musiał odmawiać sobie pizzy i innych dobrych rzeczy nim uzbieram na diament" (lub coś w tym stylu). Tyczyło się to ceny tradycyjnych narzędzi magicznych. Słyszałeś może o pasie z lwiej skóry?

Prawda jest taka że magia nie wymaga żadnych "przyborów". Można tu dyskutować o mocy, paradygmatach i tradycji... Ale od czasu gdy na scenie pojawili się A.O Spare i P. Hine nic już nie jest takie samo. Słowo klucz to paradygmat. Zerknij koniecznie na ten artykuł. Mam nadzieję że w miarę spójnie nakreśliłem dlaczego Karolina mogła sobie odpuścić tradycyjną otoczkę. Nie wiem natomiast czy zrobiła to prawidłowo.

 

Co do technik obronnych. Wszelkiej maści oczyszczenia są dobrym punktem wyjścia:

-Okadzanie szałwią (ponoć skuteczne) Sam nie próbowałem, mam uczulenie na kadzidła

-Posypanie pomieszczenia niewielką ilością soli/skropienie solą rozpuszczoną w wodzie

-Co do oczyszczenia własnej osoby - rytualna kąpiel jest chyba najprostsza

 

Stricte obronne:

- Zerknij na link który podałem wcześniej do Rytuału Relaksacyjnego. W jednej z zakładek jest technika odparcia niechcianych wpływów psychicznych (z powodu braku umiejętności odpuść sobie ostatni punkt, zamiast tego po wykonanej praktyce załóż stosowny wisiorek)

- Kup kredę, narysuj nią ochronny krąg. Po prostu okrąg. Bez ozdób czy udziwnień. Są jakieś ludowe techniki wg. których kreda może być poświęcona... ale z jasnych przyczyn tego u mnie nie spotkasz.

- MROP lub ROH też są w porządku. Ale bez wiedzy ani rusz.

- Amulety. Wisiorki. Wybór jest ogromny, ale nie chodzi o to byś biegał z łańcuchami na szyi, już pisaliśmy o tym wcześniej i wiesz o co chodzi :)

 

Nic prostszego nie przychodzi mi teraz do głowy. Pisane na szybko, więc mogą być błędy.

 

Powodzenia!

 

Ps. Tak, słyszałem o tych klątwach, nigdy nie miałem jednak z nimi styczności.

 

EDIT:

Co do zdejmowania klątw:

 

Generalny problem z magią jest taki że nie bazuje ona na technikach, lecz nastawieniu i umiejętnościach praktyka. Z resztą jest to dobrze wyłożone w w.w. artykule.

 

Znalazłem na forum taką oto perełkę:

Ja i tak od zawsze stosowałem "In domine twoja stara niechaj klątwa wypier..."

I działało

 

Szczerze mówiąc ciężko o lepszy i prostszy sposób.

Edytowane przez Limitless
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...