aremat89 Napisano 10 Lutego 2010 Udostępnij Napisano 10 Lutego 2010 Jeden z tych snów, który jest tak cholernie realny, że dopóki się nie obudzisz myślisz, że to się dzieje naprawdę - po zbudzeniu zrobiłem obchód domu, by sprawdzić, czy na pewno jestem tam gdzie byłem przed zaśnięciem Zaczynało się w tym miejscu, gdzie poszedłem spać - moim mieszkaniu. Rzekomo musiałem z matką pojechać na noc do wujka, więc poszliśmy na pociąg. W czasie drogi poczułem coś dziwnego, jakby zawirowanie i za chwilę znalazłem się na rzeczonym peronie, ale był dzień (mimo wszystko śnieg, podobna sceneria) i stałem tam z ojcem, a nie z matką. Kupiliśmy bilety, ale okazalo się, że jest 27 miejsc w wagonie, a ja dostałem w nim miejsce nr 28. Zacząłem się dziwić całej sprawie, ojciec zaczął gadać z jakimś facetem na peronie, który w końcu pokazał mu ogloszenie o moim zaginięciu(!). Kazałem pokazać sobie dzisiejszą datę - okazało, się, ze jest listopad 2010. Przeszła mi przez głowę myśl, ze musiałem wpaść w jakąś dziurę czasową (dziwne uczucie w czasie drogi na pociąg). Wsiadając do ciuchci zadzwoniłem do swojej dziewczyny która odbierając nie poznała mnie i powiedziała "Arek... był taki chłopak, były poszukiwania nawet helikopterem, ale słuch o nim zaginął w lutym, kiedy byłam na nartach we Włoszech" (gdzie nomen omen teraz jest). Proszę was serdecznie o jakąś konkretną interpretację tego snu. Nie przywiązywałbym do niego takiej wagi (zazwyczaj nie wierzę w motywy typu szklane kule, senniki itp.), ale cholera - pierwszy raz od dobrych kilku lat mam tak realistyczny sen, w dodatku o lekko przerażającej treści. Dzięki z góry i pozdrówki, Arek Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi