Guest Dharma Posted February 28, 2010 Share Posted February 28, 2010 Często zdarza się ukrywać pewne aspekty własnej osobowości ktorych nie lubimy. ktorych nie chcemy u siebie widzieć.. wypieramy je, później osądzamy tych którzy reprezentują te aspekty osobowości które my wyparliśmy.. Zdarza się, ze wielu duchowych mistrzów propagujących miłość oświecenie pod osłoną cudownie świetlistej energii skrywa swą drugą naturę całkowicie ją odpychając od siebie. Wielu ludzi podczas swojego rozwoju trafia na taki punkt, że zaczyna interesować się tylko "efektami ubocznymi".. zdolnościami paranormalnymi.. nie chcąc podejmować dalszych działań, wysiłku? Nie chcąc dkryc prawdziwą naturę rozwoju.. Bo po co skoro jestem "wielki" Odkrywanie prawdziwej natury wiąże się z odkrywaniem własnego cienia... Czym jest cień jak nie częścią nas samych.. Wielu ludzi chcąc przeskoczyć ten :level: by odwrócić uwagę posługują sie współczuciem zrozumieniem pouczeniem.. Jednak zwracają się do owego cienia jak do kalekiej cześci nas samych.. zupełnie niepotrzebnej będące tylko ciężarem.. Czy tak jest zdrowo?? Wypieramy cienie na tyle az stają się jakimiś tworami przed którymi walczymy.. (walka z samym sobą).. Wkoncu nadchodzi taki czas, że spotykamy własne cienie w rzeczywistości które odbijają się od ludzi jak od luster.. co wtedy? chowiemy się w skorupie... Niejednokrotnie oburzeni brutlanościa innych , negatywami zycia codziennego, szczerzącym się do nas złem.. TAK! My oświeceni musimy zmagać sie z trudami życia gdzie pozostali są negatywni, zadufani, złośliwi... Może prawda lezy po innej stronie niz nam sie wydaje?? Może Ten swiat jest odbiciem cienia którego sie wstydzimy, wypralismy go chcąc być "czyści" i oświeceni.. Człowiek ma podwójna naturę na którą składają się dwa przeciwne bieguny.. Cienia i światła. Energia męska i żeńska, Energia inspiracji energia tworzenia... Chociaż są tak różne od siebie każda z tych części jest "nasza" Jesteśmy nią. Każdej z tych energii powinniśmy pozwolić zaistnieć, z pełną świadomością.. do momentu kiedy energia cienia opadnie zmanifestowana, a my nie będziemy ofiarami własnych iluzji oświecenia. to czego nie lubimy w innych, to wyparliśmy z nas samych.. Co jest przyczynną naszej złości? Gdy bronimy własnych poglądów co jest w nich prawda a co naszym złudzeniem .. na jakie pułapki natrafiacie w swoim rozwoju?? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
caliah Posted March 1, 2010 Share Posted March 1, 2010 na jakie pułapki natrafiacie w swoim rozwoju?? Na wiele pułapek, słabości, od np. niechęci do konkretnej osoby, po chęć dowartościowania własnego ego, z których jedną pod drugiej staram się rozpracować, pokonując własne uprzedzenia, fobie, chore ambicje czy złudne pokusy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Queen Posted March 1, 2010 Share Posted March 1, 2010 A ja mam wrażenie, że często nie widzimy "naszych cieni" wcale. A dlaczego? Bo są one bardzo zintegrowane z naszą osobowością, która zawsze jest nam bliska. Przecież nikt nie rozumie nas lepiej niż my sami siebie, czyż nie? No to skoro tak doskonale siebie rozumiem to chyba mam też rację, Prawda? Mam słuszne poglądy, przecież zawsze chce dobrze i coś mi sie w końcu też należy, czyż nie? No i tak sobie myślimy i dlatego nie dostrzegamy, że znaleźliśmy się w pułapce.... A kiedy ktoś zwraca nam uwagę, że wyłazi z nas cień to czujemy się atakowani, odbieramy to jako negatywny stosunek do nas. I pozostajemy w nieświadomości... Myślę więc, że najtrudniejszą częścią pracy jest samo uświadomienie sobie własnych cieni. Kiedy już nam sie to uda i uznamy pewne elementy naszej osobowości za negatywne to i motywacja i sposób na zmianę się znajdzie. Dlatego, że dostrzeżemy potrzebę. Wcześniej bez szan. Dla mnie to jest największa pułapka- trudno mi spojrzeć na siebie obiektywnie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Fay.Attlee Posted March 1, 2010 Share Posted March 1, 2010 Ja w pewnym momencie zaczęłam odczuwać niechęć do ludzi nie wgłębiających się w sprawy ważniejsze niż pieniądze, dobra praca itp. Wydawało mi się, że materialiści tylko niszczą wszystko, co piękne... W końcu nie mogłam znieść takich ludzi. Nagle przyszła do mnie taka myśl, że w czym ja niby jestem od nich lepsza, za co mam ludzi nienawidzić. Nie wiem, może to mój Anioł Stróż przywrócił mnie do porządku ^^ Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
stay_in_light Posted March 1, 2010 Share Posted March 1, 2010 przypomniało mi się jak jakiś czas temu patrząc w lustro zaczynałem widzieć coraz bardziej obcą osobę. doszło do tego że spoglądając w lustro widziałem kogoś zupełnie obcego, nie poznawałem siebie choć nic się nie zmieniało, potrafiąc się sobie przyglądać dość długo, spoglądałem sobie głęboko w oczy, w końcu zaczęły mi się zmieniać rysy twarzy, oczy, ułożenie. stawałem się coraz bardziej rozluźniony. ciężko było mi zrozumieć/zaakceptować (sam nie wiem) jak długo mogłem żyć myśląc, ze jestem kimś kim nie byłem. sam nie wiem czym jestem, poznaje jedynie siebie, ale nie wiem kim jestem, i jakoś mnie to nie martwi. znalazłem w sobie również coś ciekawego i piszę powoli o tym opowiadanie. o nienawiści. czym jest ta ukryta nienawiść w nas. nienawiść do bliźnich. otóż znalazłem coś ciekawego. telewizja, radio, wszelkie media pompują w nas przemoc, przemoc, przemoc, przemoc strach, terroryzm, katastrofy, zastraszają, niszczą wrażliwość, przemoc w filmach, przemoc w bajkach, wszędzie przemoc,. stała się ona dla nas jakby tak normalna, codzienna i oczywista, że przestało to dziwić kogokolwiek. i o to właśnie chodzi. podświadomie nienawidzimy przestępców jednocześnie nienawidząc siebie ponieważ poniekąd i nam wmówiono, że jesteśmy przestępcami, ale to jest tak bardzo głęboko, ciężko to zobaczyć. to bardzo głęboko w nas. to jeden z najstarszych znanym nam żyjącym program. stał się on tak rzeczywisty, że aż wszczepiony i to jest bardzo niebezpieczne zjawisko. pisze o tym być może się podzielę.... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nereida Posted March 2, 2010 Share Posted March 2, 2010 Do pewnego momentu staramy się 'wypierać' te nasze cienie, jakby je zasłaniać, kierują nami szlachetne pobudki - chcemy być przykładem dla innych, uczyć miłości i szacunku do siebie. Po pewnym czasie przyjdzie jednak moment, w którym zaczniemy zastanawiać się dlaczego właściwie udaję przed innymi i - przede wszystkim - przed samym sobą, tworzymy sobie taki wizerunek jakoby nas cienie nie dotyczyły, jakby były one czymś, co jest z boku, co można zakryć, schować, zakopać. Zaczynamy więc przyglądać się naszym cieniom i wchodzić w głębiej w ich strukturę. To kolejny etap odkrywania siebie. Nigdy nie zrozumiesz siebie ani innych, jeśli nie poznasz tej drugiej strony siebie. Musisz stanąć przed lustrem obnażony ze wszelkich swoich masek i spojrzeć na siebie na takiego, jakim jesteś w istocie, a masz wiele warstw i to 'cienie definiują światło'. Jeśli chcesz nauczać innych, zapytaj siebie, czy Ty już wystarczająco posiadłeś wiedzę na temat siebie samego. To wymaga wielkiej pokory i dystansu do siebie. Idea niesienia przesłania miłości jest piękna, ale człowiek, który nie poznał dna, nie zrozumie w pełni jak to jest stać na górze z jednoczesnym poszanowaniem wszystkich wartości, dwóch, teoretycznie, tak przeciwstawnych i bardzo różnych biegunów. Dualizm jest tylko narzędziem. Z czasem staje się mniej radykalny i bardziej w zaniku, dostrzegasz, że wszystko siebie przenika i jedyne, co jest istotne, to doświadczanie. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ssol Posted March 2, 2010 Share Posted March 2, 2010 Ja w pewnym momencie zaczęłam odczuwać niechęć do ludzi nie wgłębiających się w sprawy ważniejsze niż pieniądze, dobra praca itp. Wydawało mi się, że materialiści tylko niszczą wszystko, co piękne... W końcu nie mogłam znieść takich ludzi. Nagle przyszła do mnie taka myśl, że w czym ja niby jestem od nich lepsza, za co mam ludzi nienawidzić. Nie wiem, może to mój Anioł Stróż przywrócił mnie do porządku ^^ właśnie zaczynam miec podobne odczucia, zaczynam szeregować ludzi względem tego jaką drogą kroczą i jak daleko są od boskiej śieżki, bardzo się cieszę ze to przeczytałem i moge zastanowić się nad tym, że nie jestem od tego by oceniać a moja ich wizja jest tylko moją opowieścią w głowie:) Dziekuje... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tribalbellydancer Posted March 2, 2010 Share Posted March 2, 2010 tez mam podobnie, to jest jak zboczenie zawodowe:P Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Dharma Posted March 2, 2010 Share Posted March 2, 2010 wydaje mi się, że moment w rozwoju kiedy wypływają z nas wyparte cienie naszej osobowości, moment w którym musimy stanąć twarzą w twarz z czymś czego się (boimy, nie chcemy, nie akceptujemy) jednoczenie czymś co jest w pewnym stopniu nami jest momentem niezwykle bolesnym zwłaszcza u ludzi kiedy ego świetnie dawało sobie radę grać "świętoszka".. Zdarza się ze ten etap drogi jest na tyle trudny, że niektórzy na wiele lat pozostają w martwym punkcie sparaliżowani strachem, tracąc wiarę w siebie i sens życia... Czym dłużej będziemy trwać w tej ciemności własnej duszy.. staniemy się ślepi... dlatego jeśli podejmujemy się pracy nad sobą , wkraczamy na drogę rozwoju duchowego musimy wsłuchać sie w serce które wyznacza rytm, które pomaga uświadomić sobie własne istnienie i to, że nasza podróż ma cel... Myślę, że rozwój duchowy to długa droga więc może warto zapakować kilka ważnych narzędzi jakimi są.. wiara, miłość i świadomość... Dzięki wierze czas pełen smutku i cierpienia stanie się lżejszy, świadmość oświetli drogę, zaś miłość jak mapa jasno określi kierunek w ktora strone iść.. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Queen Posted March 2, 2010 Share Posted March 2, 2010 Bardzo ładnie to powiedziałaś Dharma. Dorzućmy jeszcze nadzieję- ładuje akumulatory i pozwala trwać i brnąć na przekór i pod prąd. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
infedro Posted March 3, 2010 Share Posted March 3, 2010 (edited) - Tak Dhari... - i ja gratuluje Ci tematu... jaki założyłaś... ) - gdyż jest jak miód na moja duszę... - jest jak ukojenie... że teraz może być już tylko lepiej... ) - bo z chwili na chwilę... jest Nas coraz to więcej... - coraz to więcej zaczyna być Nas... coraz bardziej świadomych sensu życia... --- pozdrawiam z miłością... infedro (KIN7)... Ps. - "miłością"... jako czysty przekaz dobrej energii... )) Edited March 3, 2010 by infedro Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
kolarz Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 przypomniało mi się jak jakiś czas temu patrząc w lustro zaczynałem widzieć coraz bardziej obcą osobę. doszło do tego że spoglądając w lustro widziałem kogoś zupełnie obcego, nie poznawałem siebie choć nic się nie zmieniało, potrafiąc się sobie przyglądać dość długo, spoglądałem sobie głęboko w oczy, w końcu zaczęły mi się zmieniać rysy twarzy, oczy, ułożenie. stawałem się coraz bardziej rozluźniony. ciężko było mi zrozumieć/zaakceptować (sam nie wiem) jak długo mogłem żyć myśląc, ze jestem kimś kim nie byłem. sam nie wiem czym jestem, poznaje jedynie siebie, ale nie wiem kim jestem, i jakoś mnie to nie martwi. Czytając Twojego posta przypomniał mi się pewien film - postanowiłem że pokażę go wam , bo świetnie wizualizuje tą wypowiedź (choć dotyczy nieco innej sfery życia) YouTube - lsd effect Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Pit Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 Dharma fajnie to ujęłaś . Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sosnowiczanin Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 Wielu ludzi chcąc przeskoczyć ten :level: by odwrócić uwagę posługują sie współczuciem zrozumieniem pouczeniem.. Jednak zwracają się do owego cienia jak do kalekiej cześci nas samych.. zupełnie niepotrzebnej będące tylko ciężarem.. Czy tak jest zdrowo?? Wypieramy cienie na tyle az stają się jakimiś tworami przed którymi walczymy.. 1. W tradycjach normalnych kultur istniały rytuały przejścia dbające o oswojenie z nieznanym. 2. Na ścieżkach duchowych, istniał szacunek dla kogoś kto już poznał swoje istnienie. I to właśnie on często rozwalał skorupę. A co się teraz robi współczesny ruch ezoteryczny ? odrzuca mistrzów, autorytety. z Kalamą suttą (nie bedziesz miał mistrzów etc. Buddy) olewa się, przechodząc w kolejne boskie stany, tak mało niestety mające związku z realnością krwi i potu. co wtedy? chowiemy się w skorupie... Niejednokrotnie oburzeni brutlanościa innych , negatywami zycia codziennego, szczerzącym się do nas złem.. TAK! My oświeceni musimy zmagać sie z trudami życia gdzie pozostali są negatywni, zadufani, złośliwi... moje zdanie jest takie, że taka osoba wspomniany nauczyciel) jest niezbędna by nie tkwić w mylnych przekonaniach o swojej oświeceniowatości, boskich stanach, posiadaniu >racji< na każdy temat etc. Kontakt z taką osobą może być jednorazowy przez całe życie, ale zmienia tak dużo. Człowiek ma podwójna naturę na którą składają się dwa przeciwne bieguny.. Cienia i światła. Energia męska i żeńska, Energia inspiracji energia tworzenia... Chociaż są tak różne od siebie każda z tych części jest "nasza" Jesteśmy nią. Każdej z tych energii powinniśmy pozwolić zaistnieć, z pełną świadomością.. do momentu kiedy energia cienia opadnie zmanifestowana, a my nie będziemy ofiarami własnych iluzji oświecenia. nie, naturą istot nie jest ciemność. to jest mylne odczytanie par jin-jan. pustości-obecności etc. dlaczego mylne ? ponieważ kultura w której żyjemy narzuca ten schemat, i rzutujemy go na inne kultury (że mają tak samo). Poza tym, wielowiekowa działalność instytucji pochodzenia bliskowschodniego utożsamiała energie ciemności z energiami żeńskimi, co jest strasznym zwyrodnieniem, no ale cóż. Jakkolwiek, są negatywności, których trzeba być świadomym (formujące się w cień czasem), trzeba je widzieć, to jednak nie trzeba uważać ich za coś realnego, to blikuje zmiany w mojej opinii. równowaga miedzy tym może być trudna. na jakie pułapki natrafiacie w swoim rozwoju?? pośpiech i ambicja. // w tym temacie to "czarownice i dakinie" Reynoldsa wyczerpują 90% tematu. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Dharma Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 tak nauczyciel jest potrzebny na pewnym etapie drogi (by dał kopniaka) jednak wychodze z założenia ze prawdziwa podróż w głąb siebie musi odbyć sie w samotności a jedynym nauczycielem jest głos własnego serca.. oraz pokora. Nauczyciel w sumie nie jest po to by nam powiedzieć czy jesteśmy juz oświeceni czy jeszcze nie (nie sądzisz?). Z takim nastawieniem to cieżko mówic o jakimkolwiek rozwoju no chyba rozwoju ego.. ) oczywiście ze nasza natura nie jest ciemność bo jest nią także światło, choc to brzmi paradoksalnie i nie do wyobrażenia tak moim zdaniem jest.. Równowaga tych sił jest trudna i wymaga wielkiej świadomosci ich obu. hmm ) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sosnowiczanin Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 Nauczyciel w sumie nie jest po to by nam powiedzieć czy jesteśmy juz oświeceni czy jeszcze nie w szkołach buddyzmu uważa się, że właśnie po to jest i z tego co wiem w każdej porządnej ścieżce. no, czasami tak dyskusje wyglądają, mówi się tak masz rację, po czym mówi się zdanie dokładnie przeciwne Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nereida Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 (edited) sosnowiczanin, a na jakiej podstawie mam ocenić czy ktoś jest Mistrzem Duchowym? Bo chyba nie na takiej, że ktoś mi tak o kimś powiedział? Zacytuję coś dla przemyślenia. "Mistrz jest kimś, kto posiada klucz do tego, żebyś sam stał się Mistrzem... kimś, kto pomoże ci zrozumieć, że ty także jesteś Mistrzem". ''Nawet gdybym udzieliła wam wszystkich odpowiedzi we wszechświecie, co by wam to dało? Po prostu próbujcie pytać siebie, medytujcie sami i wszystko stanie się jasne. Kiedy rozmawiacie z ludźmi i oni zadają wam pytania, powinniście po prostu modlić się do wewnętrznej mądrości i wszystko pójdzie dobrze. Módlcie się do wewnętrznego mistrza, a będziecie wiedzieli wiele rzeczy. Im więcej będziecie używali wewnętrznej mądrości, tym lepiej będziecie wiedzieli, że wiecie. Nie musicie zawsze polegać na mnie, na fizycznym mistrzu. Szybko nauczycie się, jak stać się mistrzem, ponieważ macie mistrza wewnątrz. Polegajcie więc na sobie". Najwyższa Mistrzyni Ching Hai Edited March 4, 2010 by Nereida Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sosnowiczanin Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 to się czuje, przede wszystkim, nic na siłę mogę przesłać na maila podstawowe kwalifikacje mistrza w linii Tantry Matki, jak również kwalifikacje ucznia. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Pit Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 (edited) Tak czuje się ,Oczywiście ,w psychologicznej książce "integracja osobowości " -"odsłonięcie czystej osobowości " jest opisanych wiele takich wewnętrznych subosobowości ,głosów itp.nazwać je można po swojemu -np,wewnętrzne dziecko,mag,wróżka,lekarz,śmierć ,mędrzec,mądrość ,król ,królowa ,wewnętrzy błazen ,wewnętrzna dziewczyna lub kobieta ,wewnętrzny mężczyzna i najcichszy z głosów Wewnętrzna duchowa jażń . Edited March 4, 2010 by Pit dopisanie ,paru zdań. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nereida Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 Ja nie potrzebuję mistrza fizycznego nie tylko dlatego, że nie potrzebuję weryfikacji mojego 'poziomu' oświecenia, ale głównie dlatego, że kontakt z moim "wewnętrznym mistrzem" jest dla mnie zupełnie wystarczający. Inna sprawa - ja widzę mistrza w każdym człowieku. I jedyne, co mnie w pewien sposób smuci, to to, że znakomita większość z nich nie zdaje sobie o jego istnieniu sprawy. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
stay_in_light Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 natrafiłem na ciekawostkę w osho "medytacje" otóż posłuchajcie: ten kto interpretuje/utożsamia się z umysłem, np z piękną częścią umysłu (nazwijmy ją światłem), musi utożsamiać się z tą drugą mroczną, ponieważ nie da się utożsamiać tylko z połową umysłu, utożsamiając się z umysłem, utożsamiamy się z całością, z całym umysłem. stąd pojawiają się wahania nastrojów, szczególnie u kobiet, w książce j. gray "mężczyźni są z marsa kobiety z wenus" jest jasna informacja, kobiety są jak fale, tzn gdy ich fala dobrego samopoczucia jest na szczycie, zaczyna opadać. nie było napisane dlaczego tak jest (być może sami tego nie wiedzieli), teraz się to bardzo fajnie połączyło. otóż gdy czujemy się coraz lepiej i pomyślimy, że to chwilowy stan dokładnie w tej chwili przywołujemy ten drugi stan tzn będąc po jasnej stronie umysłu, przywołujemy mrok. gdy fala u kobiety jest na dnie, zaczyna się podnosić, jakby pomyśląłą czy ługo to jeszcze będzie trwać? przywołuje jasną stronę umysłu. mężczyźni są jak sprężynki tzn że gdy zbliży się wystarczająco do kobiety zaczyna się odsuwać, chowa się w swojej jaskini, potrzebuje czasu dla siebie. sprężynka się rozpręża i gdy rozpręży się maksymalnie, zatęskni sprężynka jest wtedy maksymalnie rozciągnięta i wraca, jakby nigdy nic bez jasnego powodu, kobiety reagują na to zjawisko podejrzanie i niepewnie. wskazówka dla kobiet, pozwólcie swojemu mężczyźnie się oddalić, spokojnie wróci do was z resztą przerabiacie to, zatem powinnyście to zaobserwować dajcie przestrzeni a wróci. broń was drogie panie byście szły za mężczyzna do jaskini, to tworzy napięcia, walki, zbędnie zachmurza burzowo życie. piękniej nie można było tego ująć. to jeszcze nie koniec przyjaciele, owe światło jest odbiciem negatywu mroku, (tak jak klisza aparatu), a mrok jest odbiciem negatywu światła. przestańcie się identyfikować z umysłem a zniknie ciemna i jasna strona, stańcie się obserwatorami a obserwujemy siebie nie oczami w głowie, a trzecim okiem. bardzo fajna medytacja by nakarmić trzecie oko, byłem miło zaskoczony gdy ją przeżyłem. medytacje otóż zamknijcie oczy i skierujcie oczy w górę mniej więcej na środku czoła na wysokości brwi. powinniście poczuć jak coś pochwyca waszą uwagę, pozwólcie niech wasza uwaga sama się tam skieruje, trzecie oko skieruje waszą uwagę na siebie, ono naprawdę jest głodne. teraz trochę o ciele. nie wystarczy tylko obserwować umysłu, to jeden z kilku aspektów. obserwujcie najpierw ciało, zaobserwujcie co się z wami dzieje kiedy obserwujecie swoje ruchy ciała. poznajcie najpierw muzykę ciała, jego rytm, następnie można bardziej skupić się na umyśle, potem są emocje, jak reagujecie na poszczególne otaczające was zjawiska, a na koniec uczucia. rzekomo taka powinna być kolejność, początkującym obserwatorom być może to pomoże. w każdym razie ćwiczcie oko świadomości Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sosnowiczanin Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 obserwacja to odcięcie się od rzeczywistości. witajcie upragnione zaburzenia schizoidalne. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
stay_in_light Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 obserwacja to przeżywanie rzeczywistości, zdjęcie ulubionych okularów... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
tribalbellydancer Posted March 4, 2010 Share Posted March 4, 2010 mężczyźni są jak sprężynki tzn że gdy zbliży się wystarczająco do kobiety zaczyna się odsuwać, chowa się w swojej jaskini, potrzebuje czasu dla siebie. sprężynka się rozpręża i gdy rozpręży się maksymalnie, zatęskni sprężynka jest wtedy maksymalnie rozciągnięta i wraca, jakby nigdy nic bez jasnego powodu, kobiety reagują na to zjawisko podejrzanie i niepewnie. wskazówka dla kobiet, pozwólcie swojemu mężczyźnie się oddalić, spokojnie wróci do was z resztą przerabiacie to, zatem powinnyście to zaobserwować dajcie przestrzeni a wróci. broń was drogie panie byście szły za mężczyzna do jaskini, to tworzy napięcia, walki, zbędnie zachmurza burzowo życie. i Zapamiętam te cudowne słowa do końca mojego wcielenia.. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Mr.Magick Posted March 7, 2010 Share Posted March 7, 2010 U mnie wygladalo to tak:W mojej miescowasci gdzie mieszkalem i stawialem piewrwsze kroki w Magii i ezoteryce dominowal kosciol glownie.Nie byl rozwinety internet,do wszystkiego trzeba bylo dochodzic samemu,przeszukiwac ksiazki w bibliotekach,chodzic po antykwariatach,takie opcje.Ale gdy dochodzilo do realizacji w praktyce nigdy nie bylo kolo mnie nikogo kto by powiedzial tego nie rob bo to jest zle a to dobre.Sam musialem dokonywac wyborow,czasami slusznych czasami nie,dzieki temu miedzy innymi pozanalem ta negatywna strone Magii.Ale dzieki jej poznaniu wiem tez jak ja mozna zwalczac,bo czasami trzeba w pelni poznac zlo zeby umiec je zwalczac.Gdybym mial mistrza,podejrzewam ze by mnie przed tym ochronil,ale gdy teraz patrze na to z perspektywy lat nie wiem czy tego bym chcial. Kazdy z nas ma swoja indywidualna sciezke rozwoju,dla jednych lepiej gdy sa prowadzeni przez mistrza,dla innych gdy indywidualnie sie rozwijaja,najwazniejsze zeby nie schodzic z obranej sciezki,pomimo przeciwnosci jakie na niej napotykamy czasami. Najwiekszym wrogiem w rozwoju duchowym jest sie poddac... 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Aura Posted March 8, 2010 Share Posted March 8, 2010 Powiem tak, mam dużo mistrzów - to każdy napotkany na mojej drodze człowiek. Oni uczą mnie, tak samo jak uczy mnie cały świat. We wszystkim jest mądrość trzeba jej tylko odszukać. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
manalena Posted March 8, 2010 Share Posted March 8, 2010 (edited) Dla mnie najgorszą przeszkodą bywa świadomość tego całego g***a, które przyswajałam w życiu - pewnie nie jednym. Także to że ktoś podziela moje wady, to naprawdę bułka z maslem. Edited March 9, 2010 by manalena Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Diliana Posted March 9, 2010 Share Posted March 9, 2010 Moja droga rozwoju stała długo w miejscu,pare lat składałam wszystko do kupy,by wreszcie sie za siebie wziąść,były to rózne doświadczenia a każde było myśle cenne,było też i trudno,wstawałąm i szłam dalej,innej drogi już nie widziałam jak iść naprzód choć jednak bardzo powoli,pojawiały sie przeróżne słabości , oceny siebie w niskim stopniu,były momenty to trudne przemyślenia,prowokowały by rzucić wszystkim,by zapomnieć,ale po co skoro wszystko jest we mnie,po jednej z prób wróciło wszystko,znów przemyslenia,pewnien rodzaj przegrupowań pogladów czy wartości.Widziałam zawsze dwie strony,interpretowałam je sobie na swój własny sposób.To że nie zawsze rozumiałam innych,to że byłam zbyt skryta by chcieć zrozumieć pewne rzeczy,to było małą przeszkodą,ale przeszkody po to są by je mijać.W pewnym sensie wiem że sie obudziałam,jestem inną osobą,ale i ta samą. Przeszkody dla mnie,to tylko płot przez który przejdę,lub zrobie w nim drzwi:) Teraz weszłam znów na ścieżke,ona już nie ma drogowskazów:)Bo wybory każdego z nas były trudne,ale wszystko sie sprowadza do tego by zaakceptowac siebie i wzmocnić w sobie tą siłę...każdy ja ma:) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
stay_in_light Posted March 10, 2010 Share Posted March 10, 2010 moim zdaniem mistrz nie powinien niczego tłumaczyć. powinien jedynie być, czuwać i wysyłać energię. przytulic swoją energią. tłumaczenie, mówienie blokuje przeżycie. wysyłając energię z intencja wyższej świadomości dociera do naszej wyższej świadomości, jeżeli jesteśmy wystarczająco czujni odbierzemy przekazy z naszej wyższej świadomości. przeżywamy życie tak jak powinniśmy Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
sosnowiczanin Posted March 10, 2010 Share Posted March 10, 2010 tak, to zdecydowanie najlepszy sposób, choć wyjaśnienia też się przydają ... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Vanilia22 Posted April 7, 2010 Share Posted April 7, 2010 Nie jestem może rozwinięta duchowo ale z moich doświadczeń wiele się można samemu nauczyć trzeba tylko dążyć do samopoznania i rozwoju. Mistrz może (aczkolwiek nie musi) nam pokazywać ścieżkę a i tak to my wybieramy swoją drogę. To my decydujemy o sobie i o tym co chcemy wiedzieć poznać i doświadczyć. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Pit Posted April 8, 2010 Share Posted April 8, 2010 Dokładnie Vanilia Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
infedro Posted December 5, 2011 Share Posted December 5, 2011 Nie jestem może rozwinięta duchowo ale z moich doświadczeń wiele się można samemu nauczyć trzeba tylko dążyć do samopoznania i rozwoju. - Mistrz może (aczkolwiek nie musi) nam pokazywać ścieżkę a i tak to my wybieramy swoją drogę. - To my decydujemy o sobie i o tym co chcemy wiedzieć poznać i doświadczyć. - hmm... no właśnie, To My... to My... to MY Sami decydujemy o Nas Samych... ^ - dlaczEgo wiec ciągle szukamy "winy" u innych... :? - dlaczego tak naprawdę Brak Nam Odwagi, by spojrzeć w Nas Samych... ale tak z innego punktu widzenia niż dotychczas... :? ---pozdrawiam... infedro Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.