Queen Posted March 3, 2010 Share Posted March 3, 2010 Znalazłam w sieci ciekawy artykuł - ?miertelnie niebezpieczne gry nastolatków - Polski Serwis Naukowy. Po obejrzeniu i przeczytaniu byłam wstrząśnięta i przyszło mi do głowy kilka pytan- po co to robią? Co chcą osiągnąć? Co im to daje? Jaki to ma wpływ (Oczywiście próby zakończone pomyślnie) na mózg, na psychikę? Co jeszcze wymyślą, po co sięgną i do czego dojdą...? Macie jakieś refleksje? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Namanira Posted March 3, 2010 Share Posted March 3, 2010 po co to robią? Co chcą osiągnąć? Co im to daje? Mogę tylko zgadywać. Oprócz wspomnianego haju możliwe, że powodem jest także: - cena a właściwie jej brak, by się odurzyć nie trzeba wydawać pieniędzy jak np. na alkohol - chęć popisania się zdobycia +10 do lansu za "odwagę" - reakcja łańcuchowa co dodaje obawę przed -10 do lansu, bo Tomek zrobił a Ty nie Niedawno usłyszałam o grze "słoneczko" (link). Nie wiem ile w tym prawdy, ale po tym chyba faktycznie niewiele dziwi. Niestety. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Mefi Posted March 3, 2010 Share Posted March 3, 2010 głupotą będzie jeśli napisze , że to wszytko wina nielegalnego dostępu do narkotyków ? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Queen Posted March 3, 2010 Author Share Posted March 3, 2010 No tak, Namira, masz rację, to właśnie tak działa. Jakaś zbiorowa schizofrenia... Czego brakuje tym młodym ludziom, że trzeba aż takich wrażeń szukać? Ogromne dziury z systemach wartości, niedostatki emocjonalne, nadmiar bodźców... A może jeszcze inne przyczyny? Jak na takie rzeczy patrzę to ogarnia mnie przerażenie pod hasłem - "nasz świat ginie!" Przecież już za kilka lat ta młodzież będzie odpowiedzialna za najistotniejsze kwestie na świecie... Jeszcze jedna wątpliwość mnie dręczy- czy każde młode pokolenie jest takie? Czy 20 lat temu też takie historie (także to przytoczone "słoneczko") miały miejsce? Pewnie tak, tylko na znacznie mniejszą skalę i pomysły były nieco mniej szokujące, po prostu "przestarzałe". To dlaczego teraz jest taka eksplozja szkodliwych zachowań wsród młodzieży? Czy to tylko znak czasu? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Namanira Posted March 3, 2010 Share Posted March 3, 2010 Słoneczko to nie wiem, ale o tej "grze" słyszałam już z dobre 10 lat temu na wakacjach. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Agor-ia Posted March 3, 2010 Share Posted March 3, 2010 Moi rowiesnicy w podstawowce grali w takie gry, bylo to z 8 lat temu. Ja sie nie pokusilam ;P Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Trina7 Posted March 3, 2010 Share Posted March 3, 2010 po co to robią? Co chcą osiągnąć? Co im to daje? Wydaje mi się , ze wymyślają takie bezsensowne gry, aby podnieść swoją samoocenę, poczuć się "panem życia". Moim zdaniem wynika to z nudy i braku zainteresowań, a wszech ogarniające nas media kreują wizerunki osób, którym udało się pokonać śmierć; a taka znudzona młodzież szybko potrafi przerobić jakąś tragedię dla własnej rozrywki. Nie chcę obwiniać systemu, rodziców, ale uważam że powinno się rozmowa nt. śmierci i jej przyczyn, ponieważ takie młode osóbki nie mają takiej wyobraźni i nie potrafią przewidzieć skutków swoich działań... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
caliah Posted March 5, 2010 Share Posted March 5, 2010 To dlaczego teraz jest taka eksplozja szkodliwych zachowań wsród młodzieży? Czy to tylko znak czasu? Znak pogoni za omamami, która jest skutkiem produkowania pustych wartości przez tzw. show buziness. Znak internetu, niezwykle szybkiego, niekontrolowanego przepływu informacji, przekazu wartości, często po prostu niszczących, za którymi nie nadążają rodzice. Znak zagubienia tychże rodziców, którzy nie mają czasu dla swoich dzieci. Tak jak napisała Trina7, z młodzieżą trzeba rozmawiać. Rozmawiać o wszystkim, a wtedy, po pierwsze buduję się w ten sposób ich świadomość otaczającego świata, a po drugie można czasem zejść na tematy, o których nie ma się zielonego pojęcia, a które mogą okazać się ścieżką do zagrożenia, którego młodzi ludzie nie są jeszcze świadomi. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Queen Posted March 5, 2010 Author Share Posted March 5, 2010 Wiecie co? Dzisiejsi rodzice tak na prawdę nie są przygotowani do roli wychowawców. Nikt ich nie uczył, jak odnaleźć się w roli "nowoczesnego" rodzica. Poza tym "znaki czasu" odciskają nie tylko na młodzieży swoje piętno, także na dorosłych, tak jak zauważyła Caliah. Pogoń, zmęczenie, znużenie, a wciąż upragniony sukces daleko... Więcej, lepiej, szybciej! I to jest nieuniknione, nie da się z tych schematów wyłamać. To samonakręcająca się spirala. Dlaczego? Wczasy, to niezbędne, dzieci nawet to już wiedzą, najchętniej w Egipcie, zmywarka, będę miała więcej czasu, podobno oszczędza wodę, kino domowe, przecież to żaden luksus- wszyscy mają...Bo samochód jest niezbędny (kosztuje sam przedmiot i nie mniej jego utzrymanie), a bez niego ni jak nie zdążę wszystkiego pozałatwiać, dotrzeć, wrócić na czas choćby do domu, do pozostawionych sobie samym dzieci, żeby odegrać rolę rodzica. Tylko odegrać rolę, bo na prawdziwe bycie rodzicem już brak sił... Wchodzi taki rodzic do domu- sterta naczyń, pralka, etc... Oj, a chciałoby sie też odpocząć, i zajrzeć do kompa, tyle atrakcyjnych rzeczy tam jest! Nie tylko dla nastolatków, Czyż nie nalezy mi się chwila "dobrej rozrywki"? Mmysli taki ojciec wchodząc na seks strony. Syn siedzi sam w pokoju, dobrze, przynajmniej nie przeszkadza... To już i tak sukces, przecież nie poszedł z kumplami w miasto. A co tam robi w tym pokoju? Oj, na pewno nic złego, w kompie albo przy play station siedzi, niech się bawi. Niedziela... Spacer? O, nie! Po całym tygodniu tej gonitwy muszę obejrzeć w spokoju dobry film. Najlepiej akcji, albo triller. Kasia, obejrzysz z nami film? A jaki? Nie, wolałabym galerianki... Idę na dwór. Dobrze, idź dziecko, świeże powietrze rzecz ważna... Straszne! Czy to można przerwać? Pewnie można, ale... Zacząć by trzeba od siebie. Bardzo to trudne, bardzo. Chcing game to jedno ze zjawisk bardzo niepokojących, ale tez "słoneczko", agresja, narkotyki. Jaka ma być psychika takiej młodzieży i dorosłych, którzy z takich dzieciaków wyrastają? Przykro mi, ja się gubię... A najgorsze jest, że kiedy rodzic wypowiada wojnę takim sytuacjom to staje sam przeciw, po pierwsze- własnemu dziecku, jego kolegom, ich rodzicom, szkole, systemowi. Z góry skazany na porażkę. Przerabiałam. To ciężka partia pokera ze światem, po to, żeby "wygrać" własne dziecko. Wielu, bardzo wielu rodzicom widzieć się nie chce- wygodniej, takie zamiatanie pod dywan. Moja córka jest ok. A guzik! Nawet nie wie, co robi jej córka i wiedziec nie chce. Jest jeszcze jedna kwestia- już trzylatkom w przedszkolu się mówi, jakie mają prawa, podaje się numery telefonów, pod które maja dzwonić, jeśli tata/mama go uderzy. Ok, to jest przemoc, ale... Dzieci zwrastają w przekonaniu, że są najważniejsze, niezależne, wszechmocne i pod parasolem, mogą "olewać" obowiązki, nikt nie ma prawa ich z tego rozliczyć, bo zostanie to uznane za naruszanie dóbr dziecka, nie tyulko w sensie fizycznym. A rodzice są coraz bardziej zmięci, mali... To niszczenie autorytetów. Musi mieć też zgubne skutki. Napiszę coś, co zabrzmi może trywialnie, ale jako rodzic dzieciaków w różnym wieku (spory rozrzut) boję się... Często czuję się bezsilna i, co najciekawsze nikt mi nie pomoże, już o tym wiem. Wpadłam, jako matka, na jeden bardzo prosty, a jakże genialny sposób- jedyny skuteczny chyba- od niemowlęcia utrzymać NAJLEPSZY Z MOŻLIWYCH kontakt z własnym dzieckiem, bo straconego czasu nigdy nie daje się nadrobić, dziecko biegnie po "równi pochyłej" wciąż sie oddalając. Nigdy nie wolno puścić tej małej rączki nawet na chwilę. A i to jeszcze żadna gwarancja. Znów wylałam z siebie masę goryczy... No cóż, już chyba tak mnie życie surowo ociosało, ale wiem jedno- kocham moje dzieci bardziej niż siebie i polegnę, a nie oddam! Jeśli będę musiała bedę walczyć nie tylko ze światem materialnym, nawet ze smokiem i moje zmęczeniei zagubienie będzie mi to utrudniać, wiem, ale nie ustąpię. Kiedy jednak patrzę na rodziców koleżanek i kolegów moich dzieciaków to robi mi się tych "porzuconych" dzieci żal... Rozmawiam też w pracy z ludźmi, to jak się ukrywaja przed takimi problemami mnie przeraża. Oczywiście nie wszyscy, absolutnie nie! Statystyki jednak sa zatrważające. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
caliah Posted March 5, 2010 Share Posted March 5, 2010 Jaka ma być psychika takiej młodzieży i dorosłych, którzy z takich dzieciaków wyrastają? Pod warunkiem, że wyrastają. Wielu po prostu nie chce dorosnąć. Bycie wiecznym dzieckiem jest pozornie bardzo miłe i wygodne. Takie się wydaje, dopóki nie dojdzie do dramatu. Czy to można przerwać? Pewnie można, ale... Zacząć by trzeba od siebie. Bardzo to trudne, bardzo. Bardzo, bo dorośnięcie wiąże się ze zmianą orientacji naszej uwagi, która w okresie dzieciństwa zwrócona jest na samego siebie, a w trakcie dorastania powinna zmienić zwrot i ukierunkować się na drugiego człowieka. Bez tej podstawowej zmiany niemożliwe jest osiągnięcie fundamentu więzi międzyludzkich, którym jest miłość do drugiego człowieka. Postawienie jego potrzeb na równi z naszymi. Wpadłam, jako matka, na jeden bardzo prosty, a jakże genialny sposób- jedyny skuteczny chyba- od niemowlęcia utrzymać NAJLEPSZY Z MOŻLIWYCH kontakt z własnym dzieckiem, bo straconego czasu nigdy nie daje się nadrobić, dziecko biegnie po "równi pochyłej" wciąż sie oddalając. Niestety te najprostsze i zarazem najskuteczniejsze rozwiązania są mało spektakularne, a tym samym obecnie mało doceniane. Nigdy nie wolno puścić tej małej rączki nawet na chwilę. Do pewnego stopnia, ponieważ nie należy zapominać o nauce samodzielności... Nie można stworzyć dziecku parasola, który z pozoru chroniący tak naprawdę przesłoni mu prawdziwy obraz świata, a przez to uniemożliwi naukę obrony przed zagrożeniami. Można natomiast dzielić z dzieckiem hobby, np. uprawiać jakiś sport, gotować, rysować itd. Potrzeba tylko dobrej woli i samodyscypliny. A przeżyte wspólnie chwile będą o wiele lepszym wspomnieniem niż czas poświęcony na karięrę (która się i tak kiedyś skończy) lub utopiony w grach, serialach i innych pustych "zjadaczach czasu" po wyłączeniu, których zostaje "nic". Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Queen Posted March 5, 2010 Author Share Posted March 5, 2010 Do pewnego stopnia, ponieważ nie należy zapominać o nauce samodzielności... Nie można stworzyć dziecku parasola, który z pozoru chroniący tak naprawdę przesłoni mu prawdziwy obraz świata, a przez to uniemożliwi naukę obrony przed zagrożeniami. Można natomiast dzielić z dzieckiem hobby, np. uprawiać jakiś sport, gotować, rysować itd. Potrzeba tylko dobrej woli i samodyscypliny. A przeżyte wspólnie chwile będą o wiele lepszym wspomnieniem niż czas poświęcony na karięrę (która się i tak kiedyś skończy) lub utopiony w grach, serialach i innych pustych "zjadaczach czasu" po wyłączeniu, których zostaje "nic". Bardzo słusznie, Caliah, to właśnie miałam na mysli. Nie chodzi o parasol, tylko o dobry kontakt, taki oparty na wzajemnym zainteresowaniu i przede wszystkim miłości. To jest właśnie to trzymanie za rączkę, towarzyszenie dziecku w jego problemach, udiowodnienie mu, że jest bardzo ważne razem ze swoimi trudnościami, problemami, niedoskonałościami. Po prostu- nie oddalajmy sie od naszych dzieci. Oczywiście także kontrola dostosowana do wieku i możliwości dziecka, tak, żeby we własciwym momencie mogła zaniknąć naturalniem, gdy ono będzie umiało doskonale radzić sobie już bez niej. 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
ostan Posted March 8, 2010 Share Posted March 8, 2010 Ja wychowana byłam przez rodziców wiekowo starszych mama miała 44lata ,tata 55lat i jak wspaniale wspominam swe dziecinstwo swojo samodyscyplinę ,bo kochałam .Rodzice pochowali 5-ro dzieci w obozie .My byliśmy pokoleniem powojennym ,a było nas 7-ro najstarszy brat ,kochane siostry bylo ich 5 no i ja.Jestem blizniaczką i zauwazylam ,ze kazdy z nas ocenia rodzinny dom .Pamietam ,że byłam taka w sercu ,że chciałam dać rodzicom z siebie jak najwięcej .ale czasami moje pomysły nie podobały się mamie.Ale to się wyzwalało samo przez się dążeniu ku dobroci nie rozumiała mama dlatego czasami się złościła .Ale nigdy nie przestawałam ich kochać nigdy!Rodzice nie używali słów tylko czyny dobroci zaważyły na tym ,ze byłam bardzo zdolna,piękny głos ,nie będę skromna ale obie zsiostro jak 2 krople wody podobne do siebie i śliczne .Naprawdę wierzę w Bożą moc ,bo nieraz słyszałam upokarzające komentarze na temat moich rodziców nigdy się od nich nie odwracałam kochałam ich i za wszystko nawet nieraz za cięzką pracę ,kóa dawała szanse przetrwania całej rodzinie A za urodę?No miałam trochę problemów ja stąpająca po ziemi,a wszędzie czaiło się zło:)Ale moja wyprocowana odpowiedzialność i samokontrola zwyciężały nad wszelakimi pokusami.W wieku 19 lat opuściłyśmy z siostro bliżniaczką dom rodzinny w poszukiwaniu pracy w roku 1978 i nigdy swoją postawą nie zawstydziłam se przed rodzicami ,którzy żyli ,a potem już nieżyli .Myślę.że kontrola była wszechobecna a nade wszystko miłośc w dzieciństwie ,która owocuje do dziś.KOCHAM LUDZI ....i boli mnie zawsze serce że ktoś pada ofiarą drugiego człowieka.PODŁOŚĆ...Pozdrawiam serdecznie Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
caliah Posted March 12, 2010 Share Posted March 12, 2010 I jeszcze jeden drobiazg, autorytet. Pojęcie niemal zapomniane, a mówiące o wzorcu, wzorcach, z których młodzi ludzi mogliby czerpać naukę o wartościach. Dzieci uczą się obserwując, to jest pierwsza "szkoła", która staje się fundamentem na resztę ich życia. Owszem, fundamenty też można zmieniać, poprawiać, ale tego typu prace prowadzone pod wzniesioną już budowlą są bardzo trudne i często niebezpieczne dla samej budowli. A przy okazji, nasza rozmowa tylko innymi słowami : Towarzyszyć we wzrastaniu Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
shimmy Posted March 12, 2010 Share Posted March 12, 2010 nie zapominajmy, że na szacunek dzieci też trzeba sobie zasłużyć Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Trina7 Posted March 12, 2010 Share Posted March 12, 2010 zgadzam się z Shimmy Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Queen Posted March 12, 2010 Author Share Posted March 12, 2010 nie zapominajmy, że na szacunek dzieci też trzeba sobie zasłużyć Tak, jasne, ale na to składa się maaasaaa czynników i nie sposób ich wszystkich wymienić. Czasem jednak jest tak, że kiedy się utraci bardzo bliski kontakt z dzieckiem ono znajduje substytut i nawiązuje kontakty poza rodzinne, co często okazuje się zgubne i wtedy rodzic może stawać na głowie, starać się, świecić przykładem, a autorytetem już nie będzie, bo stał się nim ktoś inny. Czasem takie dziecko "wraca do rodziny" kiedy dojrzeje, ale czasem jest już za późno na powrót... I tu potwierdza się to, co napisał Szaman i Caliah. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
shimmy Posted March 13, 2010 Share Posted March 13, 2010 no niestety bez więzi z dzieckiem nie ma co mówić o szacunku... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Guest Mafciek Posted March 18, 2010 Share Posted March 18, 2010 (edited) Choking game... Jakim głupcem trzeba być żeby to wymyślić?! Czy osoba normalna jest w stanie wpaść na tak idiotyczny pomysł... Nie mówiąc już o osobach to praktykujących... Jest jeszcze jedna kwestia- już trzylatkom w przedszkolu się mówi, jakie mają prawa, podaje się numery telefonów, pod które maja dzwonić, jeśli tata/mama go uderzy. Ok, to jest przemoc, ale... Dzieci zwrastają w przekonaniu, że są najważniejsze, niezależne, wszechmocne i pod parasolem, mogą "olewać" obowiązki, nikt nie ma prawa ich z tego rozliczyć, bo zostanie to uznane za naruszanie dóbr dziecka, nie tyulko w sensie fizycznym. A rodzice są coraz bardziej zmięci, mali... To niszczenie autorytetów. Musi mieć też zgubne skutki. Masz rację. Niestety ale tak właśnie jest. Nie mówię tu, że należy bić dziec,i jednak jeśli chcą mieć prawa niech mają też zakazy, do których będą się z równym zapałem stosować. Edited March 18, 2010 by Mafciek Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
LoonyMystic Posted April 23, 2010 Share Posted April 23, 2010 Choking game... Jakim głupcem trzeba być żeby to wymyślić?! Czy osoba normalna jest w stanie wpaść na tak idiotyczny pomysł... Nie mówiąc już o osobach to praktykujących... Oj zdziwiłbyś się, co młode, zainteresowane "rozwojem duchowym" i "zjawiskami paranormalnymi" osoby potrafią wymyśleć. Wejdź sobie na jakieś fora poświęcone tematyce zjawisk paranormalnych, dzieci indygo, czy tym podobne. Włos się jeży czasem. Po obejrzeniu i przeczytaniu byłam wstrząśnięta i przyszło mi do głowy kilka pytan- po co to robią? Co chcą osiągnąć? Co im to daje? rozwój zdolności paranormalnych pewnie (co jest oczywistą bzdurą, ale czytałem o podobnych praktykach i dzieci mówiły, że to do rozwijania trzeciego oka. Więc może podduszanie też ma temu służyć). Tylko powiedzmy sobie szczerze: to błędna droga. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Le Fay Posted April 23, 2010 Share Posted April 23, 2010 Co im to daje? Satysfakcję, ze spróbowania czegoś nowego. Przed lekcją w-fu w szatni dziewczyny postanowiły zabawić się w coś co z mojej perspektywy wyglądało jak masaż serca. Dziewczyna wyglądała jakby miała zaraz zemdleć i gdy udało mi się od niej odciągnąć 'psiapsiółki', osunęła się na ziemię. Z moją przyjaciółką zaniosłyśmy dziewczynę do nauczycielki (była w gabinecie obok) i tego dnia dowiedziałam się co to za 'gra'. No to się zabawiły. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
bolleek Posted April 23, 2010 Share Posted April 23, 2010 U mnie w wiosce, kiedyś, kiedyś było coś podobnego, ale nie miało to na celu wprowadzenie się w ten 'haj'. Polegało to na tym, że jedna osoba kuca, bierze 10. wdechów i wydechów, po czym gwałtownie wstaje, a druga osoba łapie go za gardło i poddusza. Ja dałem sobie tak zrobić tylko raz, z tego powodu, że zemdlałem, i nie zapomnę tego, jak kolega mnie po twarzy przez to lał - żebym się ocknął rzecz jasna. Generalnie, dla mnie totalny kataklizm. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.