adu Posted October 14, 2010 Share Posted October 14, 2010 (edited) Śniło mi się, że rodziłam. Poród odbywał się w domu, ale rodziłam sama. Leżałam w pokoju i w łóżku swoich rodziców. Pokój jest pomalowany w takim słonecznym kolorze, a tego dnia tak jak by promieniał swoim światłem. Było bardzo jasno, promienie słoneczne mocno oświetlały w dodatku to wnętrze. Nikt mi nie pomagał, tak jak by mnie nikt kompletnie nie słyszał. Mojego mężczyzny i taty nie było. Była tylko moja mama, która jak gdyby nigdy nic robiła coś na podwórku, rozwieszała mokre pranie. Taki zwyczajny kolejny dzień. Urodziłam jedno dziecko, a za chwilę przyszło na świat drugie. Zmęczona bólami i wysiłkiem na początku kompletnie nie zwróciłam uwagi, że drugie dziecko nie płacze, nie oddycha. Po chwili uniosłam głowę znad poduszki, patrząc pomiędzy swoje nogi i widzę, że drugie dziecko się kompletnie nie rusza i jest sine. Zaczęłam rozpaczliwie płakać, że nie żyje. Złapałam małego dzidziusia - chłopczyka za nóżki i wiszącego głową w dół zaczęłam opukiwać, oklepywać mu plecki tak jak bym chciała, żeby coś mu się oderwało od płuc. Tak jak by coś tamowało przepływ powietrza. On nadal nie płakał. Cała zakrwawiona prawie nago zeszłam z łóżka cały czas trzymając dziecko za nóżki i zaczęłam schodzić pomału po schodach rozpaczliwie wołając moją mamę, żeby mi pomogła. Łzy leciały mi jak grochy i prawie przez ściśnięte gardło mówiłam "On nie żyje, mamo on nie żyje, mamo pomóż mi, on nie żyje.." i tak w kółko. Doszłam do drzwi wejściowych i w tym momencie otworzyła je moja mama. A ja byłam taka bezsilna, bo nie mogłam nic zrobić, nie mogłam mu przywrócić życia a miałam wrażenie, że zaraz zacznie płakać i będzie wszystko w porządku. I wtedy zapłakana i roztrzęsiona się obudziłam... Może coś, co może pomóc też w tej interpretacji snu: Na co dzień mam bardzo dobre i przyjazne kontakty z moimi rodzicami, choć ostatnio ja jestem z jakiegoś względu bardziej wrażliwa i momentami wydaje mi się, że mnie atakują. Natomiast drugi raz w życiu przeżywam prawdziwą miłość i wiem, że chcę być ze swoim mężczyzną do końca życia. Jest tylko jeden problem, że sprawa rozwodowa pierwszego małżeństwa mojego faceta bardzo długo się ciągnie, a chcielibyśmy oboje, żeby to było dawno już za nami. Tzn. bardziej ja się chyba denerwuję tym faktem, bo chciałabym, żebyśmy mogli już sobie ułożyć życie. Wiem, że to facet mojego życia, za którego chciałabym wyjść za mąż. Ostatnio też dużo rozmawialiśmy właśnie o dziecku i o bliźniakach lub po prostu o dwójce dzieci Edited October 15, 2010 by adu Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.