Lillid Posted January 29, 2011 Share Posted January 29, 2011 Proszę o interpretację nieco dziwnego snu. Jechałam tramwajem po dziwnej nie-miejskiej okolicy w szary, pochmurny dzień (krajobraz podobny do obecnego, przedwiosenny nawet); droga, której towarzyszyły smętne łyse drzewa i zmarznięte zabłocone pola po bokach. Ze mną jechała spora grupa ludzi dorosłych i starszych (mam 19 lat i uważam się za pół-dzieciaka). Przy jednym przystanku sporo ludzi wysiadło, a kiedy tramwaj ruszył, okazało się, że motorniczy jest na zewnątrz; tramwaj ruszył sam i jechał z coraz większą prędkością. Z naprzeciwka na tych samych torach widać było inną maszynę (była ciemno-niebieska); wszyscy spodziewali się zderzenia, jednak tuż przed domniemanym miejscem kraksy był zakręt w lewo, w którym "nasz tramwaj" znacznie zwolnił, choć nikt w tym czasie nie zdołał się z niego wydostać. Druga maszyna jadąca z naprzeciwka zwolniła i niemal zatrzymała się przed nami, o co mieliśmy wszyscy pretensje, gdyż liczyliśmy na to, że czołowe zderzenie z niewielką prędkością zatrzymałoby niesterowną maszynę. Po minięciu zakrętu tramwaj znowu zaczął nabierać prędkości, ludzie tracili równowagę, wybuchła panika. Podeszłam do okna i chciałam je jakoś usunąć (szyba dawała się po kawałku "demontować", jakby była zrobiona ze szklanych cegiełek; nie pokaleczyłam rąk). Gdy dojechaliśmy do kolejnego zakrętu (też w lewo), tramwaj bardzo nieznacznie zwolnił, ale i tak uznałam, że "teraz albo nigdy" i wyskoczyłam przez zrobioną przez siebie dziurę. Upadłam na betonową drogę; czułam wstrząs w głowie i byłam pewna, że doszło w tym rejonie do uszkodzenia. Szukałam pomocy u jakiegoś starszego mężczyzny. Prosiłam go o pomoc w powrocie do domu. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.
Note: Your post will require moderator approval before it will be visible.