Skocz do zawartości

Dziwny stan świadomości


tyhu01

Rekomendowane odpowiedzi

Medytuje można by powiedzieć przez rok (lecz to taka medytacja, własna,polegają na relaksacji,skupianiu się na własnej wyobraźni)

 

No to co się stało podczas medytacji jakieś trzy miesiące temu zmieniło moje spojrzenie na tą medytację oraz na całą rzeczywistość.

Doznałem jakby takiego oddzielenia od ciała, niby wszystkie bodżce odbieram normalnie ale czuje się czasami jakbym był poza ciałem.W tym stanie mogę funkcjonować normalnie ale gdy coś robie to wydaje mi się jakby coś zamnie to robiło automatycznie a jak tylko się temu przyglądam i podkreślam że nie mam wtedy żadnych zaburzeń świadomości w sensie że wszystko do mnie dociera.Dziwne uczucie jakbym był w dwóch miejscach na raz.

 

 

Do tego mam mrowienie w miejscu trzeciego oka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawdopodobnie to coś co jest nazywane "świadomością obserwatora". Można powiedzieć że właśnie obserwuje się siebie, swoje ciało i działania "z boku". Człowiek staje się obserwatorem samego siebie. Jest to raczej pozytywny objaw i jeden z kierunków w których rozwija się świadomość w medytacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tyhu01, ja akurat nie wiem czy objawy o jakich mówisz powinny bardziej zainteresować, czy zaniepokoić; skoro dla Ciebie zdziwieniem jest to co Ciebie obecnie spotyka. Znaczy, nie kontrolujesz procesu zmian i nie wiesz do czego on dąży.

Medytacja to nie jest wcale relaks i badanie swojej kreatywności - ale potężne narzędzie duchowe, z którego nie korzysta się od tak, bez przygotowania i prowadzenia przez kogoś. Samodzielnie to najłatwiej sobie psychikę skopać. Jak się zabezpieczasz?

 

Dla mnie to o czym piszesz to nie objaw rozwijania świadomości (w rozumieniu: rozwój swojej własnej świadomości) - ale transformacja świadomości (czytaj: przekształcenie świadomości; kontrolę przejmuje wyższa zewnętrzna inteligencja):

 

W tym stanie mogę funkcjonować normalnie ale gdy coś robie to wydaje mi się jakby coś zamnie to robiło automatycznie a jak tylko się temu przyglądam i podkreślam że nie mam wtedy żadnych zaburzeń świadomości w sensie że wszystko do mnie dociera

 

Moim osobistym zdaniem, albo zaprzestań medytacji nad którą w ogóle nie panujesz i od której nie wiesz czego oczekiwać (proces może być długi), albo znajdź sobie kogoś kto Cię poprowadzi w fizyku (proces możliwe że i dłuższy :D) żebyś sobie poważnych szkód nie narobił (ze schizofrenią czy utratą kontroli rzeczywistości na czele)

 

PS. Opcja bardziej "przyziemna":

udowodniono, że u osób intensywnie lub długotrwale medytujących przepływ krwi do płata ciemieniowego (odpowiadającego za orientację ciała w przestrzeni) jest znacznie mniejszy niż przepływ krwi do płata czołowego, który odpowiada za poziom koncentracji.

Edytowane przez kaffka
"drobniaki"
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może to było pochodne OOBE ? W stanie głębokiego transu, tuż przed wyjściem pojawia się własnie bardzo podobne odczucie, jakbyśmy byli pod wodą, świadomośc zmienia się i niektóre zmysły znacznie się wyostrzają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osoby bez skłonności do schizofrenii nie nabawią się schizofrenii. Nie spotkałem się też jeszcze z jakimiś badaniami, wedle których odsetek schizofreników wśród medytujących, jest większy niż w innych grupach społecznych. Spotkałem się za to z sytuacjami, w których dostało się medytacji, bo osoba ze skłonnościami (ktoś kto nie powinien się za to brać) rozbudziła swoją schizofrenię. Na pewno medytacja nie jest dla osób chorych psychicznie (w tym schizofreników), chyba że pod okiem lekarza, jak i też nie dla korzystających z narkotyków.

 

Medytacja ma też to do siebie, że bez sensu jest jej kontrolowanie, bo celem jest wyjście ponad jakiś określony poziom. Niespontaniczna, kontrolowana medytacja, to nie medytacja. Podstawową rzeczą o której chodzi w medytacji jest "Otwórz się!". Otwartość ma to do siebie, że związana jest z puszczeniem kontroli (czego się niektórzy panicznie boją) a pozwoleniem by napływało to co napływa i obserwacją tego.

 

A - i jeszcze nie jest dla osób w ciężkiej nerwicy czy depresji. Dla nich są inne rzeczy, niektóre częściowo oparte na medytacjach (związane z podnoszeniem poczucia własnej wartości i poprawą samopoczucia).

Edytowane przez Witek D.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z moich obserwacji wynika że po kilku miesiącach systematycznej medytacji znacznie wzrasta poziom sensytywności i faktycznie niektóre formy nerwic są bardziej doskwierające niż zwykle. Szkoda że nie nie piszą tego na forach ani nigdzie tylko wychwalają medytacje niewiadomo jak i ludzie piszą że jest dobra na wszystko.

 

Witek, a skad wiadomo czy ktoś ma skłonności do schizofrenii? :D

Kiedyś czytałem że na schizofrenię zapadają zazwyczaj umysły ścisłe, analityczne a na depresję ci ze zmysłem artystycznym,

ciekawe czy to się sprawdza..

Edytowane przez tranquil
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, piszą to osoby albo z małym doświadczeniem (które są na etapie ekscytowania się nową techniką:), albo takie które same nie miały takiego problemu (bo nie miały nerwicy). Ja myślę że doświadczenia tych drugich a czasem i pierwszych mogą być inspirujące, ale że warto właśnie też się przy przystępowaniu do praktyki, zapoznać z ew. efektami "ubocznymi" związanymi z wzmacnianiem pewnych negatywnych rzeczy i z innymi technikami, które właśnie rozprawiają się z tymi negatywami.

 

Hmm.. nie ma jednoznacznych wyznaczników, wedle niektórych naukowców można pewne czynniki odkryć na podstawie np. budowy mózgu. Na pewno wskazówkami (też niejednoznacznymi) są silne skłonności do autodestrukcji czy okaleczania się, ciągłe stany depresyjne czy zaburzenia postrzegania itp. Wedle mnie tak czy siak, "rozwój" zaczyna się od poradzenia sobie z takimi rzeczami jeśli występują, a potem zabieranie się ew. do medytacji:) Wcześniej korzystanie ze specyficznych form medytacji jako formy współpracy z innymi metodami, nastawionymi na likwidację tego typu zaburzeń (raczej przy wsparciu osoby doświadczonej). Czyli też potrzeba trochę poznać swoją psychikę, sposoby jej funkcjonowania, być pod tym względem w miarę poukładanym przed przystąpieniem do pewnych technik. Warto też radzić sobie z dezintegracją osobowości która może występować przy medytacji, czy przy silnych technikach oczyszczających.

Edytowane przez Witek D.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale z tego co ja wiem, etipatogeneza schizofrenii nie została do tej pory określona; co można - to wyznaczyć _objawy_już_ występującej choroby. Więc zasłanianie się takie że "pan/pani sobie pomedytowała i któregoś pięknego dnia jej świrnęło - bo ona to już taka tu przyszła" to trochę jak tłumaczenie, że dziecko zostało przyniesione do żłobka już kupą w pielusze.

 

Medytacja ma też to do siebie, że bez sensu jest jej kontrolowanie, bo celem jest wyjście ponad jakiś określony poziom. Niespontaniczna, kontrolowana medytacja, to nie medytacja. Podstawową rzeczą o której chodzi w medytacji jest "Otwórz się!". Otwartość ma to do siebie, że związana jest z puszczeniem kontroli (czego się niektórzy panicznie boją) a pozwoleniem by napływało to co napływa i obserwacją tego.

 

Ale zaraz - mnie trochę przeraża opcja otwarcia się na wszystko "bo ja przyszedłem tylko sobie poobserwować" i uczenia się przez doświadczenie. Bo my może tylko sobie chcemy poobserwować, ale przez analogię - zwiedzając nieznane sobie miasto, jeżeli wejdziemy w jakiś ciemny zaułek to raczej pana z nieczystymi zamiarami (i sposobnością po swojej stronie) taki tekst nie przekona - najprawdopodobniej dostaniemy w mordę i popapamy własnemu portfelowi. Nie można mówić, że mamy się otwierać na wszystko i tylko obserwować - bo to jak powiedzieć "pozbywam się własnej aktywności, biernie poddaję się temu co jest". We wszelkich szkołach medytacyjnych, filozofiach wykorzystujących medytację jako narzędzie rozwoju, adepta przez długi długi czas przygotowuje się na to co go może spotkać. Jak przygotować może się ktoś, kto ma dostęp tylko do populistycznej wiedzy o zagadnieniu? Metodą prób i błędów? ;-o Żeby z czegoś takiego nie ześwirować - to trzeba mieć albo cholerne szczęście, albo być cholernie opornym na medytację czy kontakt z własną psychiką i światem duchowym.

Edytowane przez kaffka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem z tematem (że ludziom odbija po medytacji czy że dostają np. silnych depresji) jest nieco inny, chodzi o to że z jednej strony osoby zaczynają przygodę z medytacjami, nie stosują się do zaleceń albo uczą się medytacji od innych którzy dopiero co zaczynają. Gorsza sytuacja jest w przypadku brania się za zaawansowane techniki, przez osoby do nich nieprzygotowane, w przypadku tego to rzeczywiście spotykałem się z sytuacjami, gdzie ludzie wchodzili w negatywny stan, z którego nie potrafili wyjść. Kwestia jest taka, że zaawansowane techniki są dla osób zaawansowanych (czyli przygotowanych do nich), a sporo osób sobie wyobraża, że skoro są to techniki zaawansowane, to przyniosą im szybsze efekty niż techniki bardziej podstawowe. No ale jeśli zaczyna się gnać sprintem na początku maratonu, to nie dziwota że się pojawiają problemy. Nieodpowiedni czas i dojrzałość na daną technikę. Problem wiąże się też z tym że wiele zaawansowanych technik medytacyjnych czy pracy z umysłem ze wschodu, zostało zasięgniętych przez zachodnie nurty ezoteryczne, które to co poniektóre używają ich wbrew ich pierwotnemu przeznaczeniu. W niektórych nurtach dostęp do nich udzielany był/jest poprzez inicjację w ramach jakiegoś nurtu, ale bez sprawdzania przygotowania danego adepta, do bezpiecznego stosowania jakiejś techniki. Czyli zaawansowanie tam było/jest kwestią struktury hierarchicznej, a nie kwestią oceny gotowości do korzystania z czegoś.

 

No ale cóż, ja wyznaję podejście które wyżej opisałem, że warto rozwiązać wiele swoich problemów związanych z psychiką przed przystąpieniem do praktyki duchowej, na pewnym etapie wspierając się tymi technikami, które mają działanie terapeutyczne w danym temacie. Zasadniczo jeśli chodzi o dostępność wiedzy na temat medytacji, rozwoju duchowego, to nie ma problemu z dowiedzeniem się tego, jak się powinno przygotować i jak to dalej np. wygląda. Kwestia jest tego, jakim wycinkiem tej wiedzy się interesują ludzie rozpoczynający praktyki duchowe.

Ale na pewno też, jak już się tym człowiek zajmuje, to warto czuć się Bezpiecznie, ze stanami które zaczęło się przeżywać, czy z tymi które przeżywa się po raz pierwszy. Różne schizy raczej nie występują, gdy człowiek nie stosuje/nie stosował wcześniej używek. A jak stosował, to trochę inną drogą do tematu podchodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdążyłem już się przyzwczaić do tego stanu i kiedy się czymś konkrętnym zajmuje to wcale na to nie zwracam uwagi.Już nie ma takich dużych "psychoaktywnych" doświadczeń z odczuwaniem tego ale przy medytacji lub chwilowym skupieniu moge je przywołać.Medytuje sam , przez techniki wymyślone przez siebie.Odkąd medytuję to zawsze się lepiej czuje i potrafie sie pogodzić z samym sobą i otaczającym mnie światem.

 

A co do nerwicy czy zchizofreni może być spowodowana tym że podczas medytacji występują 2 uczucia strach i miłość, które się uzupełniają.

Edytowane przez tyhu01
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale na pewno też, jak już się tym człowiek zajmuje, to warto czuć się Bezpiecznie, ze stanami które zaczęło się przeżywać, czy z tymi które przeżywa się po raz pierwszy. Różne schizy raczej nie występują, gdy człowiek nie stosuje/nie stosował wcześniej używek. A jak stosował, to trochę inną drogą do tematu podchodzi.

 

Co masz na myśli mówiąc "inną drogą do tematu podchodzi"?, jestem osobą, która do medytacji podchodziła w stanie depresji i nerwicy lękowej, z problememi alkohlowymi, moralnymi, paliłem marihuane i papierosy. Wszedłem w to odrazu głęboko, medtytowałem i zachowywałem czujność 24h, przed przebudzeniem rano najpierw wstawała moja czujność, w tym czasie mogłem obserwować, jak umysł pracował na pełnej parze (było jak w ulu), to było raptownie minuta przed ostatecznym przebudzeniem, ale robiło niesamowite wrażenie. Zaczeło sie strasznie, fala za falą depresyjnych myśli, i jeszcze raz, i jeszcze raz, czasem udawało mi sie obserwować, czasem nie miałem już na to siły ;p poczułem sie jeszcze gorzej, jeszcze bardziej przybity, jednak kontynuowałem.... wkońcu zaczeło sie wszystko uspokajać,rozjaśniać, momentalnien rzuciłem alkohol, papierosy, narkotyki, wszelki używki zaburzające moje widzenie rzeczywistości..

kontunuowałem obserwację, umysł całkiem ucichł, ale wszystko było jakieś sztuczne...więc puściłem..i wtedy pierwszy raz ujrzałem jak życie płynie spontanicznie, cisze i miłość była wszędzie, później wracała normalność, a ja dalej obserwowałem, znowu w moemncie krytyczny puściłem i znowu BACH. Za trzecim było to baaardzo intensywne, ludzie zmienili wyraz twarzy na taki bajkowy, strasznie mnie intrygowały twarze ludzi, wszędzie był spokój i miłość, ja byłem połączony z wewnątrz i zewnątrz dziłiwem się, że ludzie nie widzą tej złotej rzeczywistości, ten efekt schodził ze mnie 5 dni :P do tej pory wszystko jest żywsze, kwiaty piękne :P urzałem, że tam szukałem siebie, ale ja już tu jestem xD i myśli mogą być, że nie trzeba wcale wyciszać umysłu, żeby być ;p

 

 

 

uważam, że obserwcja siebie i jeżeli jest obecna ta prawdziwości/wiarygodnośc w tej obserwacji jest ogromnym skokiem, bo w tym momencie stajesz sie tak naprawdę wolny, poprstu obserwujesz ciało/umysł nie będąc już ani tym ani tym, to jest całe sedno, wyskakujesz z nurtu myślowego i utożsamianiem się z ciałem, wychodzisz ponad to, nie jestes ani tym ani tym,porostu jesteś :) to jest główny CEL, teraz dzięki temu że wyszedłeś z tej rzeki ciągłego myślenia, może kierować swoim życiem wydajniej, dokonywac odpowiednich wyborów, żyć spokojniej, zajmując się sprawami tylko ważnymi, a nie takimi, które jedynie zaśmiecają twoje widzenie, które są zbędne dla twojego praktycznego życia.

 

Przynajmniej ja to tak widze :)

Edytowane przez villah
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to że w takich sytuacjach potrzeba się odtruć i zastosować jakieś metody przywracania przytomności i trzeźwości, jak i też rozwijania zdolności doświadczania radości na trzeźwo. Często jest tak że osoby które często czy stosunkowo często piły np. alkohol, mają problem z ujawniającym się kacem, podczas medytacji - tak im się zaczyna nudzić, tak im źle, że aż rzygać im się chce. Czasem im się to przedłuża poza medytację.

Co do osób z depresją, nerwicą - myślę że one powinny najpierw usunąć niefarmakologicznie te dolegliwości, zanim się zabiorą za solidniejszą pracę z medytacjami.

Ty wytrzymałeś, ale niektórym to nie wychodzi:) Mi w sumie też wyszło, bo zaczynałem z medytacjami będąc w depresji. Teraz to tak radzę innym, żeby oszczędzili sobie pewnych komplikacji po drodze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będąc w prawdziwej depresji nie można zmusić się do wstania z łożka, myślenie boli, więc jak tu medytować :D Ciekaw jestem jak można usunąc niefarmakologicznie te objawy, skoro czasem procesy w mózgu powodujące depresje występują samoistnie przez złą gospodarkę serotoninową. Depra przychodzi i nic się nie da zrobić.

Edytowane przez tranquil
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że najpierw warto spróbować popracować ze swoją psychiką i ustalić jakie czynniki zewnętrzne/wewnętrzne wywołują pogorszenie samopoczucia. I oddziałując na psychikę zlikwidować mechanizmy reagowania nieprzyjemnym samopoczuciem na te czynniki. Tyczy się to przede wszystkim depresji egzogennej - a z nią najczęściej ludzie mają kłopoty, no i takie osoby są w stanie samodzielnie, czy w miarę samodzielnie pracować nad sobą. Jeśli chodzi o depresję endogenną to mogę podejrzewać na bazie tego z czym się spotykałem, jest też częściowo wywoływana przez czynniki psychiczne (są tak silne jakby rdzeń osobowości, albo jest silnie stłumione), czasem wiąże się z syndromem BPD (borderline) i uszkodzeniami mózgu.

 

A co farmakologii w takich przypadkach - najczęściej podaje się leki mocno otępiające (nie czują w zasadzie nic, ani źle, ale też nie dobrze), które znieczulają objawy depresji czy nerwicy. Nie rozwiązuje to, również w podanym przez Ciebie przykładzie, mechanizmu który powoduje problemy, tylko działa doraźnie - z opisanymi skutkami ubocznymi. Jeśli się da, to warto spróbować bez tego.

Edytowane przez Witek D.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj nie mogę się zgodzić. "Leki otępiające" to zazwyczaj neuroleptyki. Działają mocno hamująco na ośrodkowy układ nerwowy podaje się je w psychozach i schizofrenii, zaś antydepresanty ( snri, ssri ), działają zazwyczaj aktywizująco, stymulując wytwarzanie serotoniny i noradrenaliny ( zazwyczaj transport tych neuroprzekazników w synapsach u ludzi z deprą jest w jakimś stopniu upośledzony ). Człowiek po nich zachowuje się i odczuwa zupełnie normalnie, przy czym trudniej jest mu się podłamać.

 

Nie wiem dlaczego antydepresanty zostały owiane taką złą sławą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, z tego co rozmawiałem z osobami na tych lekach (antydepresyjne), to tak różowo nie wyglądało. Schodziły im negatywne objawy ale jakoś szczególnie dobrze to im nie było. Jak odstawiały leki, nawrót kłopotów.

 

Ja myślę że parę lat psychoterapii jest ciekawszą możliwością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
Medytuje można by powiedzieć przez rok (lecz to taka medytacja, własna,polegają na relaksacji,skupianiu się na własnej wyobraźni)

 

No to co się stało podczas medytacji jakieś trzy miesiące temu zmieniło moje spojrzenie na tą medytację oraz na całą rzeczywistość.

Doznałem jakby takiego oddzielenia od ciała, niby wszystkie bodżce odbieram normalnie ale czuje się czasami jakbym był poza ciałem.W tym stanie mogę funkcjonować normalnie ale gdy coś robie to wydaje mi się jakby coś zamnie to robiło automatycznie a jak tylko się temu przyglądam i podkreślam że nie mam wtedy żadnych zaburzeń świadomości w sensie że wszystko do mnie dociera.Dziwne uczucie jakbym był w dwóch miejscach na raz.

 

 

Do tego mam mrowienie w miejscu trzeciego oka.

mrowienie w miejscu 3go oka jak najbardziej ,tez mam :) plus blogostan (to zazwyczaj po medytacji) ,do tego oczywscie to oddzielenie o ktorym mowisz ,cos jakby obserwacja emocji a nie ich odczuwanie...piekne to jest:D . Milo ,ze ktos czuje podobnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będąc w prawdziwej depresji nie można zmusić się do wstania z łożka, myślenie boli, więc jak tu medytować :D Ciekaw jestem jak można usunąc niefarmakologicznie te objawy, skoro czasem procesy w mózgu powodujące depresje występują samoistnie przez złą gospodarkę serotoninową. Depra przychodzi i nic się nie da zrobić.

 

Na ten temat to akurat moge sie wypowiedziec:).Bralam srodki andtydepresyjne( prozak ) przez 3 lata i moge powiedziec jedno .3y lata wyciete z zycia,niczego sie nie uczysz.Jestes otwarty ,taaa,nawet bardzo,zero ograniczen seksualnych .Uprawiasz seks ze wszystkim co sie rusza.Podejmujesz mnostwo blednych decyzji i co najgorsze zupelnie znika ci intuicja... z wlasnego doswiadczenia moge powiedziec jedno ,kazdy musi znalezdz swoj sposob na zycie ,srodki antydepresyjne nie sa tym sposobem( moga moze pomoc w skrajnej depresji ale powinny byc przyjmowane przez maksymalnie kilka miesiecy z ostra psychoterapia) .Medytacja i zmiana zycia jest sposobem.Depresja jest sygnalem ze jestes i zyjesz w warunkach ktore czynia cie nieszczesliwym i powinnas to zmienic( cala ta gadka o serotoninie -bzdety,niby zauwazalam ze moj mozg jej nie produkuje i leki to zmieniaja bo tak mowily mi ulotki i artukuly,ale caly czas mam wrazenie ze to jakas bzdura.Mozemy kontrolowac swoje cialo,nikt mi nie powie ze nie mozemy.Jestesmy w stanie sie uleczyc i sprawic ze bedziemy szczesliwi). Jestes nieszczesliwy w zwiazku,rozejdz sie .Nie lubisz pracy ,zmien ja . Jestem za silownia i medytacja zamiast srodkow chemicznych.kropka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak ja się też podpisżę pod tym co napisali użytkownicy którym podziękowałem, nie będe wklejał cytatów.

O to chodzi właśnie w medytacji aby wyjśc poza umysł spojrzeć poza siebie, i jesli czujesz się z tym szczęśliwy -a to idz tym tropem.

Co do forumowiczów którzy piszą o przygotowaniu na to co cie może spotkać po drugiej stronie...włączanie w cały proces medytacji umysłu mam tutaj na myśli , myślenie przyczynowo skutkowe i oczekiwanie określonych stanów lub rozwiązań przekreśla jej cały sens.

I tak jak mówisz monmoon miło ze ktoś odczuwa podobnie.

Osobiście myślę też że coraz więcej jest ludzi którzy sie budzą, z całym szacunkiem dla tych którzy jeszcze maja mózg przybity do podłogi.

Pozdrawiam

 

Może autora watku zainteresuje pewien wątek który ma wspólny mianownik, niestety jest on z okresu który został saksowany z forum.

 

http://webcache.googleusercontent.com/search?q=cache:qA8Vst4FjggJ:www.ezoforum.pl/ogolnie-o-rozwoju-duchowym/68160-struktura-mysli-czyli-co-mamy-na-mysli-gdy-myslimy.html+&cd=16&hl=pl&ct=clnk&client=firefox-a

Edytowane przez rastar
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...