prosze o interpretację

[rafff]

Dziś śniło mi się, ze idę współcześnie ulicą Chmielną w Warszawie w ciągu dnia, jest normalny jasny dzień, ale nie pamiętam czy byłem sam. Ulica chyba była pusta lub nie było wielu ludzi na niej. Nagle ulica się jakby skończyła a pod nią jeszcze jedna ulica, raczej nie można jej nazwać ulicą ale w śnie myślałem i czułem, że to ulica, dokładnie pod nią ale był tam zupełnie inny świat, nie z tych czasów, strasznie tam śmierdziało i było wielu bezdomnych. Zszedłem tam, jakby to był czas zaraz po wojnie bo widziałem wielu żołnierzy polskich z czasów II wojny światowej, bezdomni byli współcześni, drzewa które widzimy na ulicy przebijały się przez asfalt. Szedłem podziemną ulicą a ci ludzi patrzyli na mnie jakbym był obcy a jednocześnie jednym z nich, było tam ponuro, zimno i gorąco bo bez przewiewu powierza, to jakby tunel wykopany pod ulicą.Bez asfaltu. Z nikim nie rozmawiałem, nie było to miłe uczucie. Więcej nie pamiętam.

 

przedwczoraj śniło mi się, że jestem pod ziemią i mieszkam w pokoju ze zmarłym dziadkiem (dziadek zmarł ze starości jakieś 13 lat temu), byłem przerażony miejscem, wszędzie był piach i korzenie roślin, położyłem się do łóżka, żeby iść spać a dziadek wszedł do mnie do łóżka i powiedział, że też tu śpi. Nie było innych pomieszczeń. tylko to jedno w którym byłem z dziadkiem. To był okropny pokój wykopany pod ziemią bez innych mebli bez niczego poza łóżkiem.

 

jeśli ktoś się zna na snach to prosze o pomoc w zrozumieniu tego

[OazaSpokoju]

a ja proszę o poprawienie tematu na regulaminowy