Skocz do zawartości

Wiara na swój sposób


Przegrany

Rekomendowane odpowiedzi

czy wy wierzycie jak wszyscy? chodzi mi o sakramenty i te inne rzeczy.

czy moze macie swoj jakis inny sposob na wierzenie?

 

ja np. nie uznaje zadnego swieta i sakramentu jakie sa w kosciele. jedyne co uznaje to 10 przykazan, ale i tak je lamie...

 

narazie sie bede jeszcze nad wszystkim zastanawial...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pytanie jest do wszystkich użytkowników forum?

 

No więc hmm... zacznijmy od tego, że jacy "wszyscy"? :P jak wierzą "wszyscy"? :P mamy przecież setki religii. Chyba, że chodzi o streotypowego Polaka=katolika. No więc nie, nie czuję się chrześcijaninem i nie wierzę tak jak "wszyscy" w Polsce ;) Nie chodzę do kościoła, sakramenty nie wydają mi się jakieś nadzwyczaj ważne. Kieruję się rozumem i intuicją, podstawowym przykazaniem dla mnie jest nie krzywdzić innych (ludzi, zwierząt, także rzeczy jeśli to możliwe).

10 przykazań w większości to uniwersalne ludzkie zasady moralne, więc są ok, ale to jeszcze zależy jak interpretowane.

 

Jak wierzę to pisałem w innym temacie: nie wiem czy Bóg to jedna osoba czy wiele, czy jest bezosobowy, czy to tylko siła, czy może jest całym światem, ale i nie wydaje mi się żeby to było najważniejsze. Jestem wierzący, jednak nie identyfikuję się z żadną religią - czyli bezwyznaniowy (wiele religii ma w sobie wiele dobrego, ale moim zdaniem nigdy się nie dowiemy która i czy któraś jest "właściwa", więc ja nie czuję się przynależny do żadnej).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wierze w Boga nie koniecznie w to co głosi kosciół.. nie chodzę do kościoła chyba że wielkanoc,ślub i inne okoliczości... jestem sam na sam z moją wiarą:) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja podobnie jak Lex.

Do kościoła nie chodzę, odkąd byłam dzieckiem, u spowiedzi byłam ostatni raz na bierzmowanie, do którego wypadało pójść.

Czytam dużo o różnych religiach - miałam etap zachwytu nad taoizmem, teraz chcę się dowiedzieć (nie mylić od razu z praktykowaniem) dużo na temat buddyzmu. O Bogu rozmyślam dużo, ale nie mam pojęcia, co on dla mnie znaczy - nie przekonuje mnie ani stereotyp dziadka z długą brodą, a przy przekonywaniu siebie, że jest to rozlana po świecie energia znowu czuję, że popełniam... grzech, myślac tak. Mimo wszystko nie potrafię się całkiem pozbyć tego, co nam wbijano od zawsze do głowy i męczy mnie to trochę - bo tak źle i tak niedobrze. Podobnie z kwestią duchów opiekuńczych - można określić to tak, że chciałabym, żeby były, ale też nie mam zdania co do tego, jakie one są. Do Chrześcijaństwa nie mam co się czepiać, nie podoba mi się tylko Kościół, bo zrobił z radosnej filozofii (no dobra, wczesne Chrześcijaństwo radosne nie było - ofiary składane Bogu - ale mówię tu o czasach po naukach Jezusa - pomaganie innym, miłość Ojcam który nas wspiera i tak dalej) mroczny, fanatyczny i hermetyczny zakon nastawiony na kasę i głoszenie ZASAD, a nie miłości - w moim odczuciu. Coś jak konfucjanizm. Hipokryzja.

 

Z grubsza można uznać, że wierzę w coś nieokreślonego nad nami, czasami też wspomnę cos o niesprecyzowanych "energiach" - podoba mi sie ta wizja, coś na zasadzie, że wszystko jest ze sobą połączone, taki efekt motyla: ktoś wpadnie łatwiej na jakiś pomysł tylko dlatego, że na drugim końcu świata już ktoś to wymyślił i teraz już wystarczy czerpać z energii, jaką przy tym wytworzył. Tak widzę na przykład amulety oblepione mocą z powodu wiary w nie. I tak dalej...

Edytowane przez Reina
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie każda droga prowadząca do Boga jest słuszna, a jest ich tak wiele, ile ludzi jest na ziemi. Myślę,że chęć zmiany siebie i swojego życia najbardziej nas do Niego zbliża.

Dla mnie Bóg to najczystsza energia, która jest nade mną we mnie i trwać będzie wiecznie. Jest moim największym wsparciem, radością, spokojem..

Jest wszystkim co najlepsze...

Bóg jest w nas i każdy Go odnajdzie, tylko jedni szybciej, drudzy później.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Należałoby napisać raczej czym się w życiu kierujemy i na ile w tym jest religii czy kościoła.

Wierzę w istnienie boga, jak i wielu innych. Żadnemu jednak nie oddaje czci. Z sakramentów mam jedynie chrzest pomimo, że wbrew mojej woli, to i tak wtedy wyboru nie miałem.

Zbiór zasad, którymi się kieruje to ponadczasowe - "nie krzywdź". Choć właściwie należałoby powiedzieć, nie krzywdź bez powodu. A kiedy jest powód? Obrona własna, ochrona rodziny, bliskich, zemsta. Zemsta tak, ale na winowajcy a nie jego rodzinie. Staram się pomagać ludziom, pomagam im bezinteresownie, choć materialnie czy energetycznie, często na tym tracę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

mam takie pytanie. po dluzyszym rozmyslaniu na ten temat przyszlo mi takie pytanie do glowy. Czy Bog jest od zawsze? skad on sie wziol?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość User2

Skoro wiara jest wierzeniem w to czego się nie widziało, to czy to, że widziałem i czułem anioła to czy mogę powiedzieć teraz, że Ja już w Boga nie wierzę, lecz wiem, że jest? Mam wiedzę, że Bóg jest? Boga nie widziałem, lecz po spotkaniu anioła, nie mam jakichkolwiek wątpliwośći, że Bóg istnieje oraz inne istoty. Czy w tym przypadku przestałem wierzyć w Boga a zdobyłem wiedzę, że On faktycznie jest? Zaznaczam, że uznaję jego zwierzchnictwo nad sobą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

skoro wiedza ze Bog jest(osoby ktore to wiedza) sa skazane odrazu na pieklo? bo skoro juz wiemy to po co wierzyc... a co do spotkania aniola, to jak spotkalem demona to tez juz wiem>?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(osoby ktore to wiedza) sa skazane odrazu na pieklo? bo skoro juz wiemy to po co wierzyc...

Skoro już wiemy, to wykorzystajmy tą wiedzę z pożytkiem dla siebie i innych.

Wiedza nie skazuje, wiedza zobowiązuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

widziałem i czułem anioła to czy mogę powiedzieć teraz, że Ja już w Boga nie wierzę

 

Tak, możesz tak powiedzieć!

Spotkanie Anioła (dobrego bytu) nie jest dowodem istnienia boga!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oznaczenie że był od zawsze jest jego wywyższeniem i pójściem na łatwiznę.

Podchodzę do dziewczyny, miło do niej mówię, ta zła jak osa.

- Dlaczego? - pytam.

- Bo tak! - odpowiada.

To jest tak samo. Kiedy powstał bóg? Był od zawsze. To jest też swoista pycha. Normalną odpowiedzią byłoby: "nie wiem".

I tu można gdybać, tworzyć teorie i ew. wierzyć w nie. Jakiś punkt odniesienia.

Dla mnie on mógł powstać jako rozwinięty wysoko myślokształt, mógł być osobnym również bytem, ale poza sferą fizyczną. A kim jest? Od kiedy? Nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Cóż... Faktycznie, na pytanie "kiedy powstał Bóg?" odpowiedziałabym nie wiem. Ale... Cóż, myślę, że był zawsze... Dużo o tym myślałam... O tym, skąd wziął się świat, skąd wzięło się WSZYSTKO, w tym Ziemia, jak i cały wszechświat. Kończy się na tym, że stwierdzam, że stoi za tym Bóg, a to, jak On powstał... Cóż, po prostu był xD

Nie wiem, czy można to nazwać wiarą. Zostałam wychowana w rodzinie katolickiej i wiele typowo chrześcijańskich zachowań mam we krwi, ale mam też tendencję do wyjaśniania wszystkiego, co trudno pojąć. I tu pojawia się kolejne nie wiem - nie wiem, czy wierzę w Boga.

Cóż, nie ma w tym nic wesołego... -.-'

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do tego zobowiązuje wiara jak sama nazwa mówi. żeby ślepo wierzyć. a w myśl wielu praw i teorii można wywnioskować że to w co wierzymy, staje się prawdziwe. Po co gdybać skoro ludzie gdybają od tysięcy lat i nic im z tego nie wyszło : ) Kompromis my dear

 

zamiast zaprzeczać

ja wierzę we wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

moje doswiadczenia sa podobne do tych Reiny, wychowana przez mame katoliczke i ojca ateiste, po komunii i przed bierzmowaniem zakonczylam swoja kariere w katolicyzmie w kolicach 5 klasy podstawowki na wlasne zyczenie, czesciowo z nudy czesciowo zniechecily mnie rytualy - spowiedz, komunia, obowiazkowe msze co niedziela i swieta;

pozniej przyszedl sceptycyzm, poza tym nie pasowalo mi wieczne zycie ziejace nuda lub wieczna pokuta;

smierc mamy i zwiazane z tym pewne wydarzenia przywrocily mi wiare w dominacje ducha nad materia, po latach zaowocowalo to koncepcja - ze wszystko jest informacja i energia - koncepcje zabarwiona "nalecialosciami" z rozmaitych religii - taki misz-masz, gdzie zasaniczym elementem jest rozwoj duchowy

nie wiem czym dokladnie jest dla mnie Bog - najwyzsza, bezosobowa energia czy jest on jakas personifikacja, mam "zboczenie" z katolicyzmu, ktore powoduje, ze traktuje osobowo pewne formy energii (anioly, przewodnicy duchowi)

najgorsze jest to, ze do tej pory nie mam zadnej spojnej koncepcji, a piekne to, ze wciaz sie ucze...

tyle sie mowi o ksiegach Akaszy, i tym, ze wszystko jest zapisane - mysle, ze do wlasciwej oceny swiata/swiatow, w ktorych zyjemy brakuje nam spojrzenia spoza czasu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wychowalam sie w rodzinie bez religii. Uczeszczalam na lekcje religii w podstawowce, ale zachowanie ksiedza i roznistych siostr zakonnych oraz katechetek obrzydzil mi katolicyzm. Zostalam ochrzczona w wieku okolo 6 lat (nie pamietam dokladnie), jednoczesnie ze srednia siostra, bo religijna rodzinka typu ciocie i kuzynostwo krzywo na nas patrzyli, a matka mojej matki nie chciala nas nawet nazywac po imieniu, bo nie otrzymalysmy ich na chrzcie (chora!!), wiec mama dla swietego spokoju zagonila nas do owczarni chrzescijanskiego boga, skad mam teraz zamiar uciec (apostazja).

 

Nigdy nie chodzilam na msze, nie mialam komunii, nie spowiadalam sie, nie swecilam jajek, i bardzo mi z tym dobrze.

 

W sumie moja sytuacja przypomina to co pisal Lex. Wierze w Absolut, te niesamowita energie przenikajaca atomy, ktora nie wymaga od nas absolutnie niczego poza jednym - byc kims dobrym. I nie chodzi o to co napisali w przykazaniach, bo uwazam ze kradziez, zazdrosc czy nie-czczenie swoich rodzicow to nie zawsze cos zlego. Czy glodny nie moze ukrasc chleba? Czy ktos kto ciezko pracuje nie moze zadroscic sukcesu w pracy osobie ktora zdobyla go malym wysilkiem? Czy dziecko nie moze nienawidzic wyrodnej matki? Ktos kto stworzyl dekalog sie chyba nad tym nie zastanawial.

 

Kazdy przypadek nalezy ocenic osobno, bo nie kazdy robi cos zlego, bo jest zlym czlowiekiem.

 

Najblizsza memu sercu religia jest buddyzm, chociaz nie widze siebie w roli buddystki. Nie wiem czemu, nie pasuje mi w 100%. Staram sie po prostu robic wszystko aby nie krzywdzic nikogo ani siebie samej, aby niczego nie zalowac, aby zrobic jak najwiecej dobrych rzeczy. Czy do tego potrzebne sa nakazy, zakazy, przestrogi, kary i nienawisc jakie ze soba najczesciej niesie religia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

po prostu robic wszystko aby nie krzywdzic nikogo ani siebie samej, aby niczego nie zalowac, aby zrobic jak najwiecej dobrych rzeczy

- nic dodac nic ujac, moge sie pod tym podpisac

nie cierpie fanatyzmu w zadnej postaci...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Sowilo92

Ja proponuje przeczytać książkę 'Księga Duchów' Allana Kardeca. Są w niej wytłumaczone kwestie tj. kim jes Bóg? od kiedy on istnieje? i jeszcze wiele innych...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm...ja tez uwazam, ze kazdy wierzy na swoj sposob Nawet wiara wsrod katolikow u kazdego jest inna. I kazda religia prowadzi tez do jednego celu.

Tez jestem wychowana w duchu katolickim, no i przezylam rozne fazy, przez fascynacje, po calkowite odrzucenie tej religii.

No i dzisiaj nie moge powiedziec, ze jestem katoliczka, chociaz szanuje ta religie. Bo wiele ludzi po prostu tego potrzebuje.

Poza tym laczy sie ona dla mnie z nasza polska tradycja (Boze Narodzenie,Pasterka, swiecenie jajek...itp.), no i Kosciol i papiez dal Polakom sile walczyc z komunizmem.

No i jak czuje potrzebe, to tez ide do Kosciola sie pomodlic, bo jest to dla mnie miejsce uduchowione i napelnione energia.

No i w Boga tez oczywiscie wierze, albo raczej wierze w cos, co jest nad nami, i wierze, ze istnieja energie pozytywne i negatywne.

No i rowniez nie znosze fanatyzmu w kazdej regilii, to sa ludzie ograniczeni, ktorzy patrza tylko w jednym kierunku i nie widza nic poza tym. No i nie znosze nietolerancji, niewazne, czy tyczy sie to innych religii, czy gejow...no i ta nietolerancje czesciowo niestety glosi Kosciol. No ale wychodze z zalozenia, ze Kosciol, to w koncu tez ludzie i tez sie moga mylic :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie moja sytuacja przypomina to co pisal Lex. Wierze w Absolut, te niesamowita energie przenikajaca atomy, ktora nie wymaga od nas absolutnie niczego poza jednym - byc kims dobrym.

Być kimś dobrym, to bardzo szerokie pojęcie.

Być dobrym dla siebie? Dla innych? A może te dwie opcje na raz?

Coś mi to przypomina :)

 

I nie chodzi o to co napisali w przykazaniach, bo uwazam ze kradziez, zazdrosc czy nie-czczenie swoich rodzicow to nie zawsze cos zlego. Czy glodny nie moze ukrasc chleba?

A co byś powiedziała na to, gdyby ów głodny ukradł chleb innemu głodnemu lub ubogiemu, który nie będzie miał pieniędzy, aby za chleb skradziony przez głodnego zapłacić?

 

Czy ktos kto ciezko pracuje nie moze zadroscic sukcesu w pracy osobie ktora zdobyla go malym wysilkiem?

W dekalogu nie ma mowy o zazdrości, ale o pożądaniu, które jest moim zdaniem bliższe zawiści niż zazdrości. Poza tym do czego prowadzi zazdrość? Niczego nie buduje, a wiele może zniszczyć. Jeżeli ktoś lubi to uczucie....

Może lepiej pogratulować komuś sukcesu i cieszyć się jego powodzeniem razem z nim?

 

Czy dziecko nie moze nienawidzic wyrodnej matki?

Może i taka jest pierwsza reakcja osób, które nie zastanawiają się nad konsekwencjami, jakie spotkają ową matkę po zakończeniu ziemskiej nauki, której najwyraźniej nie pojęła.

Jeżeli nieco głębiej się zastanowisz zaczniesz jej współczuć i to bardzo.

 

Zachowania ludzkie można podzielić na kilka grup, których obraz został zawarty w dekalogu. Każde z przykazań odnosi się zarówno do naszej istoty materialnej, jak również umysłowej oraz duchowej. W tych trzech płaszczyznach rozciąga się wieloznaczność każdego z opisanych tam przykazań.

 

Ktos kto stworzyl dekalog sie chyba nad tym nie zastanawial.

Chyba jednak się zastanowił i sięgnął dużo głębiej niż nasze ludzkie postrzeganie świata, bardzo często oparte jedynie na subiektywnych, powierzchownych obserwacjach.

 

Staram sie po prostu robic wszystko aby nie krzywdzic nikogo ani siebie samej, aby niczego nie zalowac, aby zrobic jak najwiecej dobrych rzeczy. Czy do tego potrzebne sa nakazy, zakazy, przestrogi, kary i nienawisc jakie ze soba najczesciej niesie religia?

Do tego wystarczy prawo naturalne, coś co zostało wypisane na Twojej duszy w momencie jej stworzenia.

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszac "byc dobrym czlowiekiem", mialam na mysli ogolne pojecie dobroci. Gdybym miala byc dobra tylko dla siebie, moj post bylby bez sensu, nie uwazasz? Nie wiem po co skomplikowalas to zdanie.

 

Twoje zdanie o glodnych kradnacych innym glodnym jest troszke bez sensu. Co ty mozesz wiedziec o glodzie? Jesli czlowiek cierpi z powodu braku pozywienia, brobuje zdobyc je nawet okradajac innych glodnych. Wiesz, co to instynkt przetrwania? Co powiesz o Ukraincach z czasow Wielkiego Glodu, ktorzy zzerali sami siebie nawzajem? Tez nazwiesz ich zlymi ludzmi bo probowali przetrwac za wszelka cene? Znow niepotrzebnie skomplikowals cos prostego.

 

Pogratulowac sukcesu osobie ktora mniej niz ty zasluguje na lepsza posade, moze zdobyla go podstepnie? Nigdy w zyciu. Nie po to ludzie haruja zeby ktos nieuczciwie zabieral im awans czy lepsze zarobki.

 

Odnosnie wyrodnych rodzicow, to powiedzialabys to samo Elizabeth Fritzl?

 

Ten kto wymyslil dekalog w ogole sie nie zastanawial i nie mial pojecia co to jest glebsze postrzeganie swiata niz ludzkie. W tamtych czasach wszystko bylo proste i prymitywne, a skoro dal dekalog Mojzeszowi a potem luzacko przypatrywal sie jak ten mordowal i grabil razem z reszta prymitywow, to musial byc nienormalny.

 

Ostatnie zdanie ma jakis sens. Ale tylko potwierdza ze dobro rozpoznajemy dusza i poczuciem moralnosci, a nie za pomoca jakis dekalogow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszac "byc dobrym czlowiekiem", mialam na mysli ogolne pojecie dobroci. Gdybym miala byc dobra tylko dla siebie, moj post bylby bez sensu, nie uwazasz? Nie wiem po co skomplikowalas to zdanie.

Po to, żeby pokazać Ci jak blisko jesteś przykazania miłości :)

 

Twoje zdanie o glodnych kradnacych innym glodnym jest troszke bez sensu. Co ty mozesz wiedziec o glodzie?

Co mogę wiedzieć....

Chociażby to, że jedna z prababek, polka, została po wojnie na Ukrainie i była więziona przez tamtejszych działaczy rewolucyjnych w chlewie.

Po wielu latach starań, które musiały przebrnąć przez beton ówczesnej "władzy ludowej" udało się kobietę sprowadzić do Polski.

Była głodzona do tego stopnia, że żołądek opuścił się jej o 20 cm.

Stan, w jakim była trudno jest normalnie opisać.

Chcesz więcej szczegółów?

Poza tym co nieco słyszałam o Wielkim Głodzie, o obozach koncentracyjnych...

Jeżeli chcesz mogę Ci poopowiadać.

 

Wiesz, co to instynkt przetrwania?

Masz na myśli ludzi czy zwierzęta?

Wydaje mi się, że Bóg dał nam kilka rzeczy, które nas od zwierząt odróżniają.

 

To jest to co każeCo powiesz o Ukraincach z czasow Wielkiego Glodu, ktorzy zzerali sami siebie nawzajem? Tez nazwiesz ich zlymi ludzmi bo probowali przetrwac za wszelka cene? Znow niepotrzebnie skomplikowals cos prostego.

Fakt dość proste, przyjdę, zabiję Ciebie i zjem. A może wymorduję całą Twoją rodzinę, bo dlaczego Wy macie przeżyć a nie ja i moja rodzina?

Czy taka perspektywa jest wg Ciebie ok?

Dla mnie to co najmniej obrzydliwe.

 

Pogratulowac sukcesu osobie ktora mniej niz ty zasluguje na lepsza posade, moze zdobyla go podstepnie?

Nigdy w zyciu. Nie po to ludzie haruja zeby ktos nieuczciwie zabieral im awans czy lepsze zarobki.

Dlaczego uważasz siebie za kogoś lepszego?

Przypuszczam, że ta osoba ma o Tobie takie samo zdanie.

 

A jeżeli posadę, pieniądze zdobyła podstępem, nieuczciwie, to już zupełnie inny paragraf i zazdrością nic tu nie zmienisz, tylko sama siebie będziesz nią dręczyła.

Poza tym pogoń za karierą i pieniędzmi nie prowadzi daleko, na tym świecie są inne rzeczy o dużo większej wartości.

Znam osobę, dla której najważniejszymi rzeczami w życiu były sprawy służbowe. Nie zrobiła wielkiej kariery, nie zarobiła wielkich pieniędzy i na dodatek została sama (psychicznie, bo fizycznie nadal mieszka z rodziną, tylko jakoś kontakt taki chłodny). Ma obecnie 69 lat i nadal nie potrafi zrozumieć, dlaczego tak wyszło.

 

Odnosnie wyrodnych rodzicow, to powiedzialabys to samo Elizabeth Fritzl?

Tak, dokładnie tak, choć nie w ten sposób.

Została potwornie skrzywdzona i jeżeli byłoby to możliwe starałabym się jej teraz pomóc.

Jednym z elementów tej pomocy byłaby zmiana jej spojrzenia na przeszłość. Zmiana nienawiści (o ile taka w niej jest), nienawiści, która powoduje jedynie rozdrapywanie ran, poprzez zrozumienie celu naszego przebywania na ziemi, na współczucie i miłosierdzie, które pozwała na osiągnięcie spokoju wewnętrznego i znalezienie sensu dalszego życia.

 

Ten kto wymyslil dekalog w ogole sie nie zastanawial i nie mial pojecia co to jest glebsze postrzeganie swiata niz ludzkie.

Z tego co wiem, tym który wymyślił dekalog jest Bóg i przypuszczam, że jako istota duchowa wie o tym całkiem sporo.

 

W tamtych czasach wszystko bylo proste i prymitywne,...

Ale ludzie niestety się od tamtych czasów wcale się nie zmienili.

Nadal kierują się tymi samymi wartościami.

Zmieniła się jedynie otoczka techniczna naszego istnienia.

 

... a skoro dal dekalog Mojzeszowi a potem luzacko przypatrywal sie jak ten mordowal i grabil razem z reszta prymitywow, to musial byc nienormalny.

Powiem więcej, nie tylko się przyglądał, ale nawet dawał wskazówki, których mordować i grabić trzeba.

Weź pod uwagę, że w czasach przemarszu Izreaelitów wojny/walki plemienne między prymitywami były na porządku dziennym.

Różnica między Izraelitami i pozostałymi prymitywami była taka, że ci pierwsi mieli wyznaczony cel i wychodzi na to, że również poparcie tego, który podrzucił im dekalog.

Jeżeli poczytasz Stary Testament, pierwsze księgi Tory lub Koranu, to znajdziesz tam również wzmianki o innych prymitywach, którzy modrowali i grabli się wzajemnie chyba dla przyjemności, bo nie ma informacji o innych powodach ich poczynań.

 

Ostatnie zdanie ma jakis sens. Ale tylko potwierdza ze dobro rozpoznajemy dusza i poczuciem moralnosci, a nie za pomoca jakis dekalogow.

Ma sens i to nieco głębszy.

 

Dekalog natomiast jest pisanym zbiorem tych praw.

Nie wszyscy ludzie są pewni tego co czują, niektórzy mogą być zwodzeni, ulegać nie całkiem dobrym wpływom itd., a dekalog jest po to, żeby im przypominać.

Nie ma w nim nic innego, niż to co zawiera pieczęć na Twojej duszy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt dość proste, przyjdę, zabiję Ciebie i zjem. A może wymorduję całą Twoją rodzinę, bo dlaczego Wy macie przeżyć a nie ja i moja rodzina?

Czy taka perspektywa jest wg Ciebie ok?

Dla mnie to co najmniej obrzydliwe.

 

Nie wiem czy ty sie wogóle zastanawiasz, co piszesz. Pisałam o wielkim głodzie. Napisałaś, że czytałaś o tym więc skąd ten głupi tekst? Poczytaj o wielkim głodzie - http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_g%C5%82%C3%B3d_na_Ukrainie

 

Ofiary wielkiego głodu na Ukrainie w latach 1932–1933-

250px-Holodomor.jpgglod_d.jpgz4505817X.jpg

 

Dla ciebie chęć przyżycia tych dzieci jest obrzydliwa, bo jadły sąsiadów, aby przeżyć? Tu nie chodzi o to że ci ludzie myśleli, iż oni mają przeżyć i ich rodziny, a reszta nie. Gdybyś była na ich miejscu, zeżarłabyś pierwszego lepszego faceta który miałby na ciele więcej tłuszczu niż twoje wychudłe bydło. Tym ludziom kazano patrzeć jak wszystkie plony, zboże, lądują w rzekach. Najpierw jedli to, co im zostało, potem zmarniałe z głodu zwierzęta, a apotem zaczęli łakomie patrzeć na sąsiadów.

 

Z głodu umarło wtedy do kilkuanstu milionów osob, i to w niecale dwa lata, więc wyobraź sobie jak im było.

 

Pisałam ci wcześniej o instynkcie przetrwania, na co głupio odpowiedziałaś że to pasuje do zwierząt a my się od nich różnimy. Nie wiem ile masz lat, ale powiem ci że my też jesteśmy zwierzętami z gatunku ludzi a nasz instynkt przetrwania nie ma sobie równych. Uczestnicy wypraw na biegun północny, którzy się pogubili a potem z głodu pozjadali najpierw trupy zmarłych a potem siebie nawzajem, mogliby coś o tym powiedzieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i jesteśmy ludźmi i coś różni nas od zwierząt, ale jednak mamy z nimi dużo wspólnego. Tak jak one nie chcemy umierać i walczymy o swoje życie. Fakt, że ludzie byli tak wygłodzeni, że aby przeżyć musieli jeść swoich sąsiadów jest dość makabryczny i u wielu budzi odrazę, ale trzeba spróbować takich ludzi zrozumieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biore w tej calej dyskusji strone caliah.

Tez uwazam, ze dekalog jest zbiorem uniwersalnych prawd. Wiadomym jest, ze zeby czlowiek sie rozwijal duchowo, czy mentalnie wszystkie elementarne potrzeby m.in. glod musza zostac zaspokojone.I mysle, ze dekalog pomogl nam pojsc do przodu. Oczywiscie wiadomo, ze sie wszystko moze odmienic, ale nie w tym rzecz.

 

Apropo wielkiej dyskusji o wielkim glodzie:

Jest sobie przykazanie nie zabijaj. Ale jak sie to przykazanie bardziej zinterpretuje znaczy nie zabijaj dla przyjemnosci, czy dla chciwosci. Ludzie nadal przeciez zabijaja zwierzeta dla pozywienia. Z drugiej strony zabic czlowieka dla pozywienia raczej nie jest moralnie usprawiedliwione, ale na pewno jest to mniejszym zlem, niz zabic z jakis innych przyczyn.

 

Napisał Usagi

Pogratulowac sukcesu osobie ktora mniej niz ty zasluguje na lepsza posade, moze zdobyla go podstepnie?

Nigdy w zyciu. Nie po to ludzie haruja zeby ktos nieuczciwie zabieral im awans czy lepsze zarobki.

Napisał Usagi Zobacz post

 

Tutaj tez zdecydowanie biore strone caliah i tez uwazam, ze to objaw zawisci. Kazdy ma swoj los i swoje zycie. To nie jest naszym zadaniem zaprzatac sobie glowe tym, ze ktos latwiej niz my osiagnal sukces. Moze wcale nie mial latwiej, tylko tak sie nam wydaje. Ja wierze, nawet jestem pewna!!! ze jest jakas sprawiedliwosc Boza i jesli ktos cos zrobil podstepem, zycie to jeszcze zweryfikuje.

 

Wyrodna matke jest baaaaaaardzo trudno kochac. Ale trzeba nauczyc sie jej przebaczyc, a przynajmniej dazyc do tego. I wbrew pozorom zrobic to dla siebie, nie dla niej!! Bo przeszlosci sie nie zmieni, a zycie, w ktorym sie pielegnuje nienawisc, to nie zycie, chyba ze komus sie masochizm podoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy ty sie wogóle zastanawiasz, co piszesz. Pisałam o wielkim głodzie. Napisałaś, że czytałaś o tym więc skąd ten głupi tekst?

Tak się składa, że to co piszę, piszę świadomie.

Formę tekstu dopasowałam jedynie do Twojego stylu wypowiedzi.

Przypuszczam, że w swoim wyczuciu taktu jesteś świadoma odbioru takich sformułowań, jak np. prymityw oraz dość agresywnego stylu, jaki prezentujesz. Nie powinnaś więc mieć wątpliwości "skąd" ten teks jest głupi.

 

Dla ciebie chęć przyżycia tych dzieci jest obrzydliwa, bo jadły sąsiadów, aby przeżyć?

To nie dzieci mordowały, choć dla poparcia Twojej wypowiedzi są bardzo sugestywnym, chwytliwym obrazem.

Sama chęć przeżycia nie może być obrzydliwa, ale nie usprawiedliwia ona okradania lub mordowania ludzi znajdujących się w takiej samej sytuacji, a tego dopuszczali się głównie ludzie starsi niż dzieci na załączonych fotografiach.

Pisałam ci wcześniej o instynkcie przetrwania, na co głupio odpowiedziałaś że to pasuje do zwierząt a my się od nich różnimy. Nie wiem ile masz lat, ale powiem ci że my też jesteśmy zwierzętami z gatunku ludzi a nasz instynkt przetrwania nie ma sobie równych.

Widzę, że bardzo pasuje Ci obrażenie innych osób, kultur...

Cóż nie będę się nad tym dłużej zatrzymywała, to kwestia Twojego odniesienia, szacunku do innych.

Może, gdy dorośniesz psychicznie, duchowo, bo też nie wiem ile masz lat, to będziesz w stanie nieco więcej dostrzec i zrozumieć. Może coś więcej ponad to co materialne.

W tej chwili brakuje mi spójności, logiki Twojego rozumowania: z jednej strony piszesz o poznawaniu dobra i poczuciu moralności, a z drugiej prezentujesz i bronisz przykładów bezwzględnego postępowania, usprawiedliwiając tym samym okrucieństwo wobec innych ludzi.

 

Skrajność podawanych przez Ciebie przykładów rzeczywiście niemal blokuje możliwość logicznego myślenia.

Pozostaje jednak prawo moralne, choćby w formie infantylnego stwierdzenia: nie rób drugiemu, co Tobie nie miłe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i jesteśmy ludźmi i coś różni nas od zwierząt, ale jednak mamy z nimi dużo wspólnego. Tak jak one nie chcemy umierać i walczymy o swoje życie. Fakt, że ludzie byli tak wygłodzeni, że aby przeżyć musieli jeść swoich sąsiadów jest dość makabryczny i u wielu budzi odrazę, ale trzeba spróbować takich ludzi zrozumieć.

 

Napisałam tak, ale muszę się nad tym zastanowić... Nadal uważam, że ze zwierzętami mamy sporo wspólnego, pomimo znaczących różnic. I fakt, faktem, pragniemy żyć i walczymy o przetrwanie. To, że ludzie jedli swoich sąsiadów jest makabryczne... Ale nie jest dobre. Ludzie nie powinni walczyć o życie kosztem życia innych ludzi. To, że jesteś na skraju śmierci głodowej nie znaczy, że dobrze jest, że przeżyjesz kosztem życia kogoś innego. Z pewnością niewielu ludzi byłoby w stanie wybaczyć komuś, kto by go zjadł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Caliah, nie chce mi sie odpowiadac na kolejny komentarz w stylu "skrajnie wyglodzeni ludzie i tak robili zle i barbarzynsko skoro chcieli przetrwac w ten sposob."

 

Prawisz mi tu o duchowosci, ale w sytuacji tych ludzi zezarla byc pewnie wlasna matke.

 

Piszesz, ze to nie te dzieci mordowaly, ale jak myslisz, czy rodzice dawali im sasiadow z warzywkami, w potrawce? Ci ludzie wycinali bezposrednio mieso z ciala i je jedli. Nadal jestem pewna ze nie potrafisz pojac co to jest prawdziwy glod. Ludzie nie mysla wtedy co jest moralne, jak to okreslilas, tylko mysla o przezyciu. o tym, aby cos wreszcie zjesc.

 

Nie chce nikogo obrazac, ale jak czytam takie komentarze o takich sytuacjach to mnie szlag trafia, bo robilam maly reportaz o glodzie na Ukryinie jak jeszcze bylam w szkole, i wszystkie te informacje wryly mi sie w pamiec do konca zycia a kiedy czytam twoje zdanie o tym, tak jakbys byla nawiedzona na temat duchowowsci, to wybacz ale wierzyc mi sie nie chce jak naiwna, slepa i ignorancka jestes.

 

Moze powinnam ci wyszukac kontakt z ktoryms z tych ludzi, ktorzy przezyli owy glod w tamtych czasach, i zrobisz mu male kazanko o tym jak to zle postapili, ze jego rodzina to banda prymitywnych mordercow a on sam powinien sie wstydzic bo przezyl zywiac sie ludzkim miesem? Byla bys do tego zdolna, czy bylo by ci wtedy glupio i przelkelabyc uduchowione haselka?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałam tak, ale muszę się nad tym zastanowić... Nadal uważam, że ze zwierzętami mamy sporo wspólnego, pomimo znaczących różnic. I fakt, faktem, pragniemy żyć i walczymy o przetrwanie. To, że ludzie jedli swoich sąsiadów jest makabryczne... Ale nie jest dobre. Ludzie nie powinni walczyć o życie kosztem życia innych ludzi. To, że jesteś na skraju śmierci głodowej nie znaczy, że dobrze jest, że przeżyjesz kosztem życia kogoś innego. Z pewnością niewielu ludzi byłoby w stanie wybaczyć komuś, kto by go zjadł.

 

Droga Josephine. Tobie tez radze przeczytac co sie dzieje z czlowiekiem przy wyglodzeniu. Najlepiej zapytaj sie lekarza, zamiast osadzac tych ludzi.

 

Kilka lat temu byl przypadek dziewczynki, zaglodzonej przez rodzicow na smierc. W jej zoladku znaleziono fredzle od dywanu z jej pokoju, jej wlasne wlosy i skrawki materialu. Przy glodzie czlowiek mysli tylko o tym aby cos zjesc, aby zoladek wreszcie przestal tak bolec, aby przezyc, nie wazne czy jedzac dywac, suche liscie, czy sasiada.

Edytowane przez Usagi
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usagi, wybacz ze sie wtracam w nie swoja dyskusje, ale mnie rowniez bardzo irytuje styl twoich wypowiedzi.

Zastanawiam sie, po co tu jestes, jesli nie masz ochoty rozmawiac o duchowosci.

 

Nikt z nas pewnie nie wie, co to jest glod i jakby sie zachowal w sytuacji wielkiego glodu, ale sa pewne idealy i pryncypia, ktorymi sie czlowiek pragnie w zyciu kierowac i tym pryncypiem wlasnie jest, juz wczesniej wspomniane " Nie czym drugiemu, co Tobie niemile".

 

Zjedzenie drugiego czlowieka z glodu mozna w jakims sensie zrozumiec, ale sorry, raczej nie powinno sie tego pochwalac...W takiej ekstremalnej sytuacji pozostac czlowiekiem jest niezmiernie trudne, nie mniej jednak zdarzaly sie w historii takie przypadki, ze "pozostac czlowiekiem" bylo dla niektorych wazniejsze od smierci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy ktos tu pochwala kanibalizm? Przez caly czas bronie tych ludzi przed nazywaniem ich barbarzyncami bo byli w skrajnej, potwornej sytuacji. O duchowosci zawsze mam ochote rozmawiac, ale nie w pojeciu zaslepienia na najwieksze cierpienia cielesne i skutkow z tym zwiaznych.

 

A jesli popatrzysz na poczatek tej dyskusji, to zauwazysz ze ton zmienilam dopiero po tym kiedy zaczeto tu mowic o prawdziwym glodzie jak o zwyklym opuszczenia kilku posilkow :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIGDY ALE TO NIGDY nie traktowałam wielkiego głodu jak kilkudniowego postu. I przepraszam bardzo, ale gdzie ja w swoich wypowiedziach dałam komuś do zrozumienia, że oceniam ludzi, którzy musieli przeżywać coś tak strasznego?

To, że jesteś na skraju śmierci głodowej nie znaczy, że dobrze jest, że przeżyjesz kosztem życia kogoś innego.

Zauważ, napisałam, że NIE JEST DOBRĄ RZECZĄ jeść kogoś, niezależnie od tego, jak się jest głodnym. Nie potępiam tych ludzi, nawet jestem w stanie ich zrozumieć. Po prostu zaznaczyłam, że tego nie pochwalam. Nie życzę sobie najazdów na swoją osobę.

I wybacz, ale nie posiadam tak wielkiej wiedzy, by wiedzieć, co się z zagłodzonymi ludźmi dzieje, co im wtedy siedzi w głowach. Żeby to do końca zrozumieć, trzeba się w takiej sytuacji znaleźć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W porzednim poscie nie pisalam o Tobie... wystarczy przejrzec posty tej dyskusji, aby wiedziec kto mowil w sposob, ktory wspominalam.

 

Taka dyskusja do niczego nie doprowadzi bo kazdy z nas jest przekonany o swojej racji, wiec proponuje wykasowanie postow i zakonczenie sporu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy ktos tu pochwala kanibalizm? Przez caly czas bronie tych ludzi przed nazywaniem ich barbarzyncami ....

A czy ktoś poza Tobą ich tak nazwał?

 

O duchowosci zawsze mam ochote rozmawiac, ale nie w pojeciu zaslepienia na najwieksze cierpienia cielesne i skutkow z tym zwiaznych.

Ehhh, i skąd Ty wzięłaś tą opinię. Czym innym jest współczucie, czym innym odniesienie do wartości moralnych. Przeczytaj uważnie naszą rozmowę, a znajdziesz tam jedno i drugie.

 

A jesli popatrzysz na poczatek tej dyskusji, to zauwazysz ze ton zmienilam dopiero po tym kiedy zaczeto tu mowic o prawdziwym glodzie jak o zwyklym opuszczenia kilku posilkow :/

Możesz mi przypomnieć, w którym miejscu padło takie sformułowanie?

 

Ci ludzie wycinali bezposrednio mieso z ciala i je jedli. Nadal jestem pewna ze nie potrafisz pojac co to jest prawdziwy glod.

Już Ci pisałam, że wiem co się wtedy działo.

A Twoja zbytnia pewność prowadzi Cię do wielu mylących wniosków.

 

...kiedy czytam twoje zdanie o tym, tak jakbys byla nawiedzona na temat duchowowsci, to wybacz ale wierzyc mi sie nie chce jak naiwna, slepa i ignorancka jestes.

Twój problem to m.in. to, że nie jesteś w stanie mnie obrazić. Sorki, ale tu masz pod górkę :)

Przykro mi jedynie, że nie potrafisz zachować przyzwoitego poziomu dyskusji.

Agresja, obraźliwe epitety, podniesiony ton nie są wstanie zastąpić rzeczowych argumentów i niestety zamiast pomóc jedynie przeszkadzają w rozmowie.

Poza tym jesteś bardzo blisko prawdy. Przeżyłam coś, co dało mi bezpośrednio odczuć istnienie Boga i stąd moje zdecydowanie w wyrażaniu opinii.

 

...Moze powinnam ci wyszukac kontakt z ktoryms z tych ludzi, ktorzy przezyli owy glod w tamtych czasach, i zrobisz mu male kazanko o tym jak to zle postapili, ze jego rodzina to banda prymitywnych mordercow a on sam powinien sie wstydzic bo przezyl zywiac sie ludzkim miesem? Byla bys do tego zdolna, czy bylo by ci wtedy glupio i przelkelabyc uduchowione haselka?

Widzę, że to jednak Ty mało wiesz o przeżyciach tych ludzi i o ich obecnym postrzeganiu tamtych wydarzeń.

Oni do tego nie chcą wracać. Gdyby mogli cofnęliby te wydarzenia. Niestety nie jest to możliwe.

Cały czas zarzucasz mi brak wiedzy, a czy Ty wiesz jak bardzo może cierpieć człowiek z powodu bólu moralnego, duchowego?

Oni właśnie taki ból odczuwają. Jest on tym większy, że nie wiedzą, jaki los czeka ich po śmierci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widze, ze pomimo mojego porzedniego postu starasz sie ciagnac te dyskusje.

 

Dodam tylko ze mam znaczna wiedze o tych ludziach, bo w reportazu zamieszczalam ich opwiesci i historie, i owszem,, wstydza sie tego co wtedy zrobili (to chyba logiczne ze nie beda z siebie dumni, prawda?), ale kiedy to robili nie uwazali tego za cos zlego bo, jak juz pisalam (ile razy mam sie powtarzac?), podczas ekstremalnego wyglodzenia wpada sie w traume, czlowiek mysli tylko o jednym, aby cos zjesc i nie zastanawia sie zbytnio co kto uzna za uczynek moralny. Najlepiej bedzie jesli, jak juz raz radzilam, zapytacie sie lekarza do czego czlowiek moze byc zdolny na skraju smierci glodowej.

 

Ciekawe jest to, co zapoczatkowalo te dyskusje. Stwierdzanie ze kazda kradziez jest zla, nawet kradziez chleba przez kogos glodnego, oraz rozdrobnienie mojej wypowiedzi i przyczepianie sie do kazdego zdania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie.

 

Być kimś dobrym, to bardzo szerokie pojęcie.

Być dobrym dla siebie? Dla innych? A może te dwie opcje na raz?

 

Wszyscy jakos zrozumieli co mialam na mysli mowiac ze staram sie byc dobrym czlowiekiem, ale caliah musiala to skomplikowac.

 

Kiedy napisalam ze nie widze w kradziezy nic zlego jesli na przyklad glodny ukradnie chleb, znowu sie przyczepila i stad wylazla ta niemila dyskusja. Potem kilka zdan na temat przydatnosci dekalogu i spokojne stwierdzenie ze nawet jesli jego tworca odwalil kawal dobrej roboty dajac go Mojzeszowi to potem pokazywal mu kogo ma mordowac. I to ma byc dobre?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma w człowieku absolutnego dobra ani absolutnego zła. Sztuka polega na wymieszaniu jednego z drugim tak, aby do jednego i drugiego było tak samo blisko. Tym bardziej że grzech nie istnieje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma w człowieku absolutnego dobra ani absolutnego zła. Sztuka polega na wymieszaniu jednego z drugim tak, aby do jednego i drugiego było tak samo blisko.

Greg, nie trudno mi jest zrozumieć dążenie do absolutnego dobra, choć wiadomo, że ideału osiągnąć nie możemy.

Ale dlaczego uważasz, że potrzebne jest zachowanie takiej samej bliskości do absolutnego zła?

 

Tym bardziej że grzech nie istnieje.

A czym jest grzech?

Nie jest to przecież byt samoistny, osobowy.

A może grzech, to świadome wystąpienie przeciwko prawom naturalnym?

A jeżeli tym mianem określimy postępowanie, którego skutki w jakieś nieznanej nam odległości czasowej przynoszą nam cierpienie, zawód z powodu uświadomienia sobie ułudy, jakiej ulegliśmy występując przeciw prawom, których przekroczenie nazwane zostało dla uproszczenia grzechem?

 

Niedawno zadano mi pytanie: dlaczego seks przedmałżeński jest grzechem?(nie tylko w myśl nauki KK)

Zapytałam wtedy: a dlaczego grzech jest grzechem?

I odnosząc się do zadanego pytania przytoczyłam przykład pewnej kobieta, dla której współżycie przed ślubem nie było niczym złym. Po jakimś czasie wyszła za mąż i pomimo wcześniejszych zapewnień przyszłego męża, że nie ma to dla niego znaczenia, gdy w małżeństwie nastąpił kryzys, nie powstrzymywał się on przed wypominaniem kobiecie wcześniejszych związków. Jej komentarz do tej części historii swojego życia był krótki: "za szklankę rozkoszy muszę teraz wypić wiadro gorycz".

 

Czy nie jest podobnie, gdy wykroczmy przeciwko innym prawom, których złamanie dla uproszczenia nazwano grzechem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam swoją teorię.

Należy dążyć do Światła. Nie znaczy to jednak, że należy odcinać się od zła w jego pierwotnym znaczeniu i udawać, że ono Cię nie dotyczy. Należy zrozumieć jego esencję i źródło istnienia, a przy tym zachować siebie w Światłości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli idzie, o zło. To nic nie jest tak naprawde ani złe ani db., zależy jak to wykożystamy i do czego użyjemy np. ogień - strawi wszystko w pożarze, ale także da nam ciepło i strawe.

Więc tak naprawde to od nas zależy jak to wszystko wykożystamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Niedawno zadano mi pytanie: dlaczego seks przedmałżeński jest grzechem?(nie tylko w myśl nauki KK)

Zapytałam wtedy: a dlaczego grzech jest grzechem?

I odnosząc się do zadanego pytania przytoczyłam przykład pewnej kobieta, dla której współżycie przed ślubem nie było niczym złym. Po jakimś czasie wyszła za mąż i pomimo wcześniejszych zapewnień przyszłego męża, że nie ma to dla niego znaczenia, gdy w małżeństwie nastąpił kryzys, nie powstrzymywał się on przed wypominaniem kobiecie wcześniejszych związków. Jej komentarz do tej części historii swojego życia był krótki: "za szklankę rozkoszy muszę teraz wypić wiadro gorycz".

 

A czy wedlug ciebie zwiazek czy seks miedzy ludzmi ktorzy nie sa malzenstwem jest czyms zlym?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

jejku, seks przedmalzenski grzechem :-000

ja mysle, ze ta kobieta trafila na jakiegos dziwnego faceta

pieknie bedzie jak oboje partnerow przed malzenstwem zachowa dziewictwo, a potem beda sie ze soba meczyc do konca... bo rozwod to tez grzech

wspolczuje serdecznie wszystkim takim osobom, bo tak sie wyspisz jak sobie poscielesz...

trzeba umiec dostrzec rzeczywista wartosc czlowieka, a nie wytykac przedmalzenski seks z innym, ciekawe czy ten osobnik tez "dziewic" byl... bo w katolicyzmie czesto stosuje sie inna miarke dla mezczyzn, inna dla kobiet

sorki, jesli ktos poczul sie urazony, ale takie jest moje zdanie i doswiadczenie, a mam juz pare latek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

zgadzam sie z tym, choc to troche semantyka (pojecie "lekcja" zawiera w sobie "kare")

problem nie w tym, jak to nazwiemy, ale jakie sa normy, innymi slowy - co jest dobre, a co zle

lekcja oznacza bowiem, ze jesli nie bedziemy pracowac nad soba w konkretnym kierunku, to zostaniemy na drugi rok i bedziemy to przerabiac od nowa (a to tez rodzaj kary), zawsze wiec pozostaje pytanie - jaki jest wytyczony kierunek i gdzie sa manowce

chrzescijanie, by nie schodzic na manowce otrzymali m.in. 10 przykazan...

chce tylko pokazac, ze pytanie jest p.t. "co jest wlasciwe, a co jest niewlasciwe"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzech został ustanowiony w prawie każdej religii. Robienie tego czy tamtego jest grzechem. Nie robienie tego czy tamtego - tak samo. Grzeszysz = umrzesz = nie pójdziesz do raju = pójdziesz do piekła. Grzech to pojęcie względne, dzięki któremu kontroluje się ludzi w danej religii. Łatwiej nimi manipulować wpędzając w poczucie winy że zgrzeszyli.

Grzech w ogólnym pojęciu na logikę oznacza robienie czegoś złego. Tylko - pojęcie co jest dobre a co złe jest subiektywnym odczuciem. Każde odczucie, wrażenie, jest subiektywne. Aby nie popaść w fanatyzm, paranoję i umieć znaleźć się w życiu tu i potem, trzeba umieć wyważyć proporcje w jednym i drugim. Pomieszać. Tak jak powiedziałem - dla każdego pojęcie zła i dobra jest nieco inne - i dlatego po tym wymieszaniu i tak będziemy się różnić. Przykładowo będę dokładnie między uznanymi przeze mnie pojęciami dobra i zła. Dla mnie to jest punkt zero na linii - ani minus ani plus. Dla osoby mnie znającej, patrzącej z boku, mogę uchodzić za człowieka dobrego. Dla kogoś innego - złego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm.Twoje podejscie jest calkiem zdrowe. Czyli, ze probujesz znalezc przyslowiowy "zloty srodek". Np. nie dajesz komus wiecej, niz mozesz otrzymac, nie oszukujesz, ale tez nie dajesz sie oszukiwac itp.?

Grzech jest moze i wzgledny i rowniez wiele rzeczy, co jest dobre, a co zle, zalezy od subiektywnego odczucia. Ale jednak jest zbior uniwersalnych "prawd", czyli co jest dobre, a co zle, np. nie zabijac, nie krasc, nie oszukiwac,nie czynic drugiemu, co nie chcemy, zeby nam nuczyniono..blablabla. Czlowiek funkcjonuje w spoleczenstwie, a bez tych punktow spoleczenstwo by po prostu nie istnialo. Wiec jednak jest jakies ogolne pojecie dobra i zla, a ze ogolne, to juz raczej obiektywne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

semantyka :)

ja nie lubie slowa grzech, bo ma bardzo negatywne znaczenie (jak to grzech:icon_smile2: )

lekcja oznacza, ze musisz cos "odpracowac" - lenistwo, wyrzadzona komus krzywde, oczywiscie pozytywy tez sa - zyjac godnie (strasznie pompatyczne slowo, ale pasuje) masz szanse na krok do przodu, nie drepczesz w miejscu, rozwijasz sie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy wedlug ciebie zwiazek czy seks miedzy ludzmi ktorzy nie sa malzenstwem jest czyms zlym?

Zdecydowanie nie jest czymś dobrym.

 

W takim związku czy w seksie wyczuwa się przeważnie brak czegoś, czasem trudno na pierwszy rzut oka określić czego, ale coś jest nie tak.

Szczególnie jest to wyczuwalne, gdy taka sytuacja trwa dość długi okres czasu.

 

Zawsze powstaje pytanie dlaczego są razem, a jednak oddzielnie?

Czego się boją?

Lub co im przeszkodziło?

 

Często zdarza się, że ludzie żyjący w takich układach wbrew temu co czują wmawiają sobie, że jest ok i taki stan ich zadowala.

Ale jak długo można oszukiwać samego siebie?

 

Dla ludzi, których łączy czysta, szczera miłość i między którymi nie ma przeszkód prawnych uniemożliwiających małżeństwo zawarcie związku sakramentalnego nie jest problemem.

Jeżeli osoby te nie są osobami wierzącymi mogą zawrzeć związek cywilny.

Przyjmują wtedy na siebie określone obowiązki i tym samym dają partnerowi dowód, że nie boją się wyzwania jakim jest dalsza wspólna droga przez życie. Droga, której nikt nie może przewidzieć.

 

Życie w związku małżeńskim jest nauką wspólnego wzrastania, dojrzewania dwojga ludzi, którzy uczą się wspólnie pokonywać trudności we wszystkich sferach życia jakiego doświadczają.

 

Oczywiście wejście w związek małżeński nie jest gwarancją trwałości i powodzenia tego związku, ale bardzo często wspomaga w krysysie, pomaga przetrwać trudniejsze okresy.

 

Osoby wybierające życie w tzw. wolnych związkach mogą się na nie decydować z kilku powodów:

1. Chcą zachować pozorną wolność i wtedy brak ślubu jest dla nich symbolem otwartej furtki, przez którą zawsze mogą uciec.

Oznacza to, że w razie kłopotów nie będzie można na tą osobę liczyć, bo czym prędzej "spakuje walizki" i tyle ją go widzieliśmy. Czy wiązanie się z taką osobą ma sens?

2. Opcja druga to ludzie społecznie dorośli, czyli o wysokim poczuciu odpowiedzialności, ta opcja nie zawiera wariantu ucieczki.

Brak wejścia w związek wydaje się być wygodniejszą forma współistnienia, oszczędzającą czas i pieniądze potrzebne do przygotowania ślubu oraz podobne środki w razie rozwodu.

Ale czy osiągamy tu pełną satysfakcję? Z tego co mi do tej pory mówiono (znam kilka takich par), to niby wszystko jast dobrze, ale jednak czegoś brakuje, jakiejś iskry, ogniwa dającego spójność.

Takiemu związkowi czesto towarzyszy jakieś zagłuszane poczucie niepewności. Dość często pojawia się szantaż w formie groźby natychmiastowego odejścia. Często dochodzą problemy administracyjno-społeczne.

 

Kościół mówi w tym przypadku o braku błogosławieństa i darach duchowych, o których nie wszyscy pamiętamy, a które otrzymują małżonkowie w sakramencie, ale to taka wzmianka dla osób wierzących.

 

3. Inna grupa ludzi to osoby, które nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego z powodu wcześniejszych zobowiązań. Tutaj mamy już ogromy wachlarz przeżyć wewnętrznych wynikający z bagażu wcześniejszych doświadczeń. Czy takie związki są dobre?

Pytanie czy osoby będące w tych wiązkach nie krzywdzą swoim postępowaniem innych osób, rodzin i ewentualnie siebie na wzajem?

 

Co do seksu między osobami, które nie są małżeństwem, to mamy dwa warianty.

1. Zdradę małżeńską, którą jest dla mnie w sposób oczywisty zdecydowanie złym zjawiskiem.

2. Współżycie osób stanu wolnego.

Jeżeli osoby te nie są ze sobą w żadnym związku możemy mówić jedynie o dość prymitywnym rozładowywaniu emocji. Taki sport oceniam zdecydowanie jako zły. Przeważnie w perspektywie czasu przynosi więcej szkody niż ta przyjemność jest warta.

 

Jeśli osoby planują jakąś formę wspólnej przyszłości, to też nie jest najlepszym wyjściem zaczynanie wspólnego życia od współżycia seksualnego.

Tak do końca nie wiadomo, czy zdecydują się na związek, być może zanim do tego dojdzie znudzą się sobą, rozstaną, a wtedy mogą im pozostać przykre wspomnienia, żal.

Może dojść do nieplanowanej ciąży i wtedy z romansu zrodzi się związek z przymusu. Gorące uczucie zostanie zastąpione poczuciem niechcianego obciążenia.

 

Z powyższych powodów nie oceniam zjawiska związków czy seksu pozamałżeńskiego jedynie w kategorii dobre/złe, ale proponuję szersze spojrzenie na temat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

W takim związku czy w seksie wyczuwa się przeważnie brak czegoś, czasem trudno na pierwszy rzut oka określić czego, ale coś jest nie tak.

Szczególnie jest to wyczuwalne, gdy taka sytuacja trwa dość długi okres czasu

nie moge tego potwierdzic, niestety - mieszkalam z przyszlym mezem 3 lata razem i zwiazek zawarlismy wylacznie dla celow administracyjno-finasowych (podatki, dziedziczenie, itp.) - w Polsce nie ma niestety tak dobrych rozwiazan prawnych, jak w innych krajach

uwazam, ze bledem i brakiem odpowiedzialnosci jest zawieranie zwiazku - na lata przeciez! bez uprzedniego poznania sie - ludzie ucza sie siebie nawzajem, docieraja sie i maja jeszcze szanse na wycofanie sie, jesli bedzie to calkowita porazka -i nie chodzi tylko o seks

inaczej jest, gdy spotykasz ukochanego/ukochana tylko na randkach - a inaczej widywac ja/jego w zwyklych i wcale nie atrakcyjnych sytuacjach, wymagac od siebie nawzajem akceptacji dla swoich nawykow, duzo by pisac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma jakieś swoje przekonania, które często tłumaczy jakimiś moralnymi pobudkami.

Ziemska moralność jest bardzo dziwna, jakby brak w niej przestrzeni. Ktoś mówi, że to jest be, a to nie, bo to i tamto. Są pewne uniwersalne prawdy, jednakże oceny rzeczy przyziemnych to czysty subiektywizm.

Np. większość ludzi krytykuje prostytucję, bo uważają, że brak w niej moralności, że jest z natury zła. Dla prostytutki Twoje zdanie może być mniej lub bardziej ważne, są powody, dla których się prostytuuje. I tak naprawdę, tylko dla niej ważne jest, co jej to przynosi.

Mówiąc w skrócie: nieważne jest co i jak robisz. Ważne jest to, co to samemu Tobie daje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

nie do konca bym sie zgodzila - nalezy sie liczyc z innymi, ich uczuciami - zyc tak, aby nie szkodzic innym, nie krzywdzic - wiem, ze to troche wzgledne, ale jak to juz ktos w tej dyskusji napisal, sa pewne ogolne odczucia co jest czyieniem zla, robieniem krzywdy -zeby daleko nie szukac, np. morderstwa

nie oznacza to, ze zawsze nalezy stawiac dobro innych nad swoim, wszedzie magiczny "zloty srodek" :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, którzy krytykują prostytutkę, nie liczą się z jej uczuciami - nieprawdaż?

Po prostu uważają, że to, w jaki sposób ona zarabia, jest niemoralne.

Jednak, czy taka prostytutka szkodzi potencjalnemu komentatorowi, tudzież krytykowi jej zachowania? Ludzie próbujący wytyczyć granice [moralności] innym, nie szanują ich wolności. Pojęcie wolności jest stłamszone, zagubione, a przede wszystkim błędnie rozumiane, jeśli rozumiane w ogóle.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popieram Bagheer'ę. Trzeba się "dotrzeć" aby mieć pewność że to jest to. Albo przynajmniej będzie to przez kilka/naście lat. Wymóg czystości przedmałżeńskiej to anachronizm. Czemu? Już wyjaśniam. Coś takiego jak antykoncepcja nie było rozpowszechnione chociażby w średniowieczu czy innych latach. Poza tym była potępiana, bo przy tak dużej śmiertelności, trzeba było jak najwięcej dzieci rodzić. A żeby nie zginęły z powodu braku środków do życia, kobieta musiała mieć męża. Właśnie mężczyzna w sumie do niedawna był synonimem i jednocześnie przedstawiał możliwość przeżycia rodziny. On zarabiał, on pracował. On dawał środki do życia. Ergo - kobieta, nie mająca męża, była skazana na śmierć lub życie w tragicznych, bliskich śmierci warunkach. Dzieci takiej kobiety miały jeszcze gorzej. Stąd mamy potępianie seksu przedmałżeńskiego. Jeśli to grzech, to stwierdzam, że jestem skazany na piekło bez odwołania. :D

 

Nereida: BRAWO!!!!

Edytowane przez Greg1982Fr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie moge tego potwierdzic, niestety - mieszkalam z przyszlym mezem 3 lata razem i zwiazek zawarlismy wylacznie dla celow administracyjno-finasowych (podatki, dziedziczenie, itp.) - w Polsce nie ma niestety tak dobrych rozwiazan prawnych, jak w innych krajach

Ale jakby nie patrzeć związek zawarliście, w jakiś sposób go utrwaliliście.

Dlatego pisałam także o małżeństwie cywilnym.

Nie wykluczałam także, możliwości powstania trwałego związku osób, które przez jakiś czas żyły ze sobą.

Wskazywałam natomiast na niekorzystne skutki, które są niestety są częściej spotykane niż fakt stworzenia trwałego związku.

 

uwazam, ze bledem i brakiem odpowiedzialnosci jest zawieranie zwiazku - na lata przeciez! bez uprzedniego poznania sie - ludzie ucza sie siebie nawzajem, docieraja sie i maja jeszcze szanse na wycofanie sie, jesli bedzie to calkowita porazka -i nie chodzi tylko o seks

inaczej jest, gdy spotykasz ukochanego/ukochana tylko na randkach - a inaczej widywac ja/jego w zwyklych i wcale nie atrakcyjnych sytuacjach, wymagac od siebie nawzajem akceptacji dla swoich nawykow, duzo by pisac...

Bagheera, masz rację, osobę poznaje się dopiero w normalnych, zwykłych codziennym warunkach.

Wy można powiedzieć mieliście szczęście.

 

Ale jest wiele osób, które dość długo potrafią udawać, trwać w układzie, który jest dla nich wygodny dopuki nie powstaną zobowiązania.

A jeżeli z pierwszym partnerem będzie całkowita porażka, drugi też nie podpasuje, to ilu jeszcze można "próbować"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, którzy krytykują prostytutkę, nie liczą się z jej uczuciami - nieprawdaż?

Po prostu uważają, że to, w jaki sposób ona zarabia, jest niemoralne.

Jednak, czy taka prostytutka szkodzi potencjalnemu komentatorowi, tudzież krytykowi jej zachowania? Ludzie próbujący wytyczyć granice [moralności] innym, nie szanują ich wolności. Pojęcie wolności jest stłamszone, zagubione, a przede wszystkim błędnie rozumiane, jeśli rozumiane w ogóle.

A czy taka prostytutka liczy się z uczuciami np. żony mężczyzny, który korzysta z jej usług?

 

Ja osobiści bardzo źle bym się czuła, gdyby mój maż chadzał choćby dla dodatkowej rozrywki z kuplami do pań, które za kasę bzykają się z każdym facetem.

 

Ale skoro Tobie nie będzie przeszkadzało, gdy Twój partner sobie skoczy, to ok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy taka prostytutka liczy się z uczuciami np. żony mężczyzny, który korzysta z jej usług?

 

Ja osobiści bardzo źle bym się czuła, gdyby mój maż chadzał choćby dla dodatkowej rozrywki z kuplami do pań, które za kasę bzykają się z każdym facetem.

 

Ale skoro Tobie nie będzie przeszkadzało, gdy Twój partner sobie skoczy, to ok.

 

Istnieje coś takiego jak wolna wola. To decyzja czyjegoś partnera ze skorzysta z usług prostytutki. Nikt mu pistoletu do głowy nie przystawia. Sposobem na życie prostytutki jest prostytucja. Jej życie, jej wybór jej decyzje. Nie nam ja osadzać i nikogo innego. Takie jest moje zdanie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

malzenstwo zawarlismy rowniez na prosbe rodziny :-))) , ktora to klulo w oczy - dla swietego spokoju, a szukac swojej polowki mozna do skutku albo moze dojsc do wniosku, ze cos w sobie trzeba zmienic, to tez opcja :)

 

caliahWskazywałam natomiast na niekorzystne skutki, które są niestety są częściej spotykane niż fakt stworzenia trwałego związku

- mowisz o wpadkach oraz o wyrzutach meza, ze zona nie byla dziewica

niestety jest tak, ze nie ma 100% zabezpieczenia - to jest to ryzyko, ktore sie podejmuje chcac miec potem dlugi, udany zwiazek

jesli chodzi o wyrzuty meza - dla mnie to czysta koltuneria (niewielu jest bowiem panow, ktorzy takie same wymagania stosuja do siebie - tj. bez seksu do slubu)

poza tym - na marginesie, wiele malzenstw dawno by sie rozpadlo, gdyby nie dzieci - to nie papierek je trzyma lecz troska o dzieci

 

elektra: Istnieje coś takiego jak wolna wola. To decyzja czyjegoś partnera ze skorzysta z usług prostytutki

zgadzam sie z tym

Edytowane przez alathea
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy taka prostytutka liczy się z uczuciami np. żony mężczyzny, który korzysta z jej usług?

 

Rzecz w tym, że ona nie musi się liczyć z czyimiś uczuciami, z uczuciami kogokolwiek. To, co ona robi, jest jej wyborem.

To, jak postępowanie innych ludzi wpływa na Ciebie, to już inna para kaloszy.

 

Nie dałam do zrozumienia, że coś by mi się podobało, a coś nie.

Tylko od Ciebie zależy to, czy cierpisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

prostytutka nie puka nieproszona do drzwi:)

okazja (jedynie) czyni zlodzieja... niech winny czuje sie facet, ktory wystawia swoja partnerke do wiatru

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie partnerstwo, to wzajemne dawanie i branie i zaspokojanie potrzeb partnera, rowniez sexualnych i odwrotnie. Dla mnie slub jest tylko przysiega, ze dana para do konca zycia sie nie opusci, co w praktyce baaardzo czesto sie nie sprawdza. Niestety. Dlatego mi jest slub narazie niepotrzebny i mojemu partnerowi tez nie. Co innego, jak przyjda dzieci, bo wtedy jestesmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale rowniez za osoby trzecie i rozstanie/rozwod, to nie tylko nasza sprawa, ale rowniez dzieci.

 

Prostytucja, zawod, jak kazdy inny. Pod warunkiem, ze dziewczyna nie zostala do tego zmuszona. I to sie dzieje czesto :(. Jasne, ze niefajnie jest, jak czyjs maz idzie do prostytutki, ale jak juz ktos powiedzial, nikt faceta nie zmuszal i to on odpowiada za swoje uczynki. Poza tym kazde malzenstwo rzadzi sie wlasnymi prawami i niektorym kobietom wcale to nie przeszkadza..:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Caliah, wedlug ciebie tylko papierek i obraczka czynia trwaly zwiazek? Widzialam wiele par bez slubu ktorych zwiazek i milosc byly szczersze i prawdziwsze niz niejedno malzenstwo, kochali sie naprawde a o slubie nie mysleli. Nie byl im potrzebny. Jak ktos ma ochote brac slub, niech bierze, ale niech nie nazywa seksu przedmalzenskiego zla rzecza, a ludzi ktorzy nawet jesli nie sa w zwiazku a uprawiaja z kims seks prymitywami, bo to czyste chamstwo.

 

Sama nie mam zamiaru wychodzic za maz, i co, zyjac z kims postepuje zle i niemoralnie?

 

Wsrod naszych przodkow, zanim pojawili sie chrzescijanie, nie bylo czegos takiego jak dotrzymywanie "czystosci" do slubu. Nie widziano niczego zlego jesli panna "probowala" zwiazku z roznymi mezczyznami, jak to napisano powyzej, "docierali sie", a jesli nie wypalilo, to sie zwyczajnie rozstawali. Kiedy maz zastawal zone dziewica, oznaczalo to ze wczesniej zaden jej nie chcial i nie najlepiej to o niej swiadczylo.

 

Dzis jest podobnie, probuje sie wiele razy. Co za sens ma poznanie faceta ktory mialby byc jedynym w naszym zyciu, wyjsc za niego za maz a po paru miesiacach okaze sie ze jest zbokiem, sadysta czy pijakiem. Mnostwo papierkowej roboty z rozwodem.

 

A tego, co mowi kosciol na temat zwiazkow (co ksiadz wie na temat zwiazku miedzy dwojgiem ludzi?), to bym nie sluchala, bo o ile pamietam, to Biblia nakazuje kamienowac kobiety ktore traca dziewictwo przed slubem. Fuj.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Wsrod naszych przodkow, zanim pojawili sie chrzescijanie, nie bylo czegos takiego jak dotrzymywanie "czystosci" do slubu. Nie widziano niczego zlego jesli panna "probowala" zwiazku z roznymi mezczyznami, jak to napisano powyzej, "docierali sie", a jesli nie wypalilo, to sie zwyczajnie rozstawali. Kiedy maz zastawal zone dziewica, oznaczalo to ze wczesniej zaden jej nie chcial i nie najlepiej to o niej swiadczylo. "

Usado, skad wiesz, ze tak bylo? Ja sie nie czepiam, tylko mnie ta kwestia po prostu interesuje. Masz jakas literature na ten temat?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo iż rewolucja seksualna dotarła do nas ładne kilkadziesiąt lat temu, tematy typu seks przedmałżeński czy prostytucja są nadal tematami tabu i niosą wiele kontrowersji.

 

Napisał Bagheera:

uwazam, ze bledem i brakiem odpowiedzialnosci jest zawieranie zwiazku - na lata przeciez! bez uprzedniego poznania sie - ludzie ucza sie siebie nawzajem, docieraja sie i maja jeszcze szanse na wycofanie sie, jesli bedzie to calkowita porazka -i nie chodzi tylko o seks

 

Kwestia zawierania związków i to niezależnie czy piszemy o zawarciu sakramentu małżeńskiego, czy życiu wspólnie bez niego, wiąże się z wcześniejszą potrzebą obustronnego dogłębnego poznania. Mimo iż seksualności jest naturalną, ważną i przede wszystkim indywidualną sferą człowieka należy się zastanowic czy we wczesnym etapie poznania człowieka, chcemy ofiarowa mu swoją największą intymnośc, czy warto głównie na seksie wiązac swój przyszły związek. Owszem sfera współzycia seksualnego jest ważna i jeśli para przed związaniem się jest pewna swych uczuc i potrzebuje "sprawdzic się w łóżku", albo prędzej potrzebuje takiego kontaktu ze względu na miłośc, jaką się wzajemnie darzą, bo najcześciej w praktyce tak właśnie jest - nie widze w tym nic złego. Gorzej gdy fundamenty niepewnego związku ludzi, którzy praktycznie się jeszcze nie znają, opierają się jedynie na fizycznych zbliżeniach i dochodzi do sytuacji, gdzie miedzy nimi pojawia się ciąża, która najczęsciej w takich sytuacjach dzieli i boleśnie łączy jednocześnie. Tyle, że uczucie a raczej przyjemności odchodzą wtedy na bok i pozostaje smutna koniecznośc trudnych wyborów. Wtedy może się szybko okazac, że partner czy partnerka nie jest już tak atrakcyjna, jaką znaliśmy od strony łóżka.

 

Napisała Caliah:

Ja osobiści bardzo źle bym się czuła, gdyby mój maż chadzał choćby dla dodatkowej rozrywki z kuplami do pań, które za kasę bzykają się z każdym facetem.

 

Napisała Alexis:

Jasne, ze niefajnie jest, jak czyjs maz idzie do prostytutki, ale jak juz ktos powiedzial, nikt faceta nie zmuszal i to on odpowiada za swoje uczynki. Poza tym kazde malzenstwo rzadzi sie wlasnymi prawami i niektorym kobietom wcale to nie przeszkadza..:)

 

Natury nie oszukamy, jeśli ktoś pragnie prawdziwie współtworzyc związek, powinien szanowac i siebie i partnera. Jeśli żonie jest obojetne, czy maż jej wyskoczy sobie przeleciec prostytutke i jawnie wiedząc - akceptuje to, to albo ten związek jest skończony i najzwyczajniej nie ma sensu, a ona sama zapewne również "szeroko drzwi otwiera pierwszemu lepszemu listonoszowi" i nazwyraźniej jej to odpowiada, albo coś w relacjach tej pary i psychice obojga jest mocno zwyrodnione.

 

Napisała Elektra:

Istnieje coś takiego jak wolna wola. To decyzja czyjegoś partnera ze skorzysta z usług prostytutki. Nikt mu pistoletu do głowy nie przystawia. Sposobem na życie prostytutki jest prostytucja. Jej życie, jej wybór jej decyzje. Nie nam ja osadzać i nikogo innego.

 

Oczywiście, że prostytutka czy alfons nie siedzą przed bazą danych parafialnych i nie dłubią w aktach małżeńskich sprawdzając, czy klient ma zobowiązania. Jak wolna wola przywiodła kogoś do burdelu to staje się to jego problemem, który ciązyc bedzie na jego sumieniu i psuc zwiazek. Można łudzic się także mówiąc, że prostytucja to praca, najstaszy zawód świata, nieodzowny element marginesu świata, traktując to jako problem społeczeństwa. Sprawa wygląda inaczej jeśli spojrzy się z perspektywy jednostki, tego co przeżywa, co nią kieruje, co ją skłoniło, a może zmusiło, zabrało wybór, zabrało wolną wolę. Można również dowodzic, że są osoby które taką drogę wybrały same, świadomie, że są to osoby uzależnione od seksu, od swojej cielesności, uzależnione od ciągłego próbowania swej fizyczności. Moge uwierzyc, że czerpią nawet przyjemnośc z tego co robią, jak żyją, ale nie uwierzę, żę znajdą wewnętrzny spokój, spełnienie, że kiedykolwiek poczują się dowartościowane i przestaną nosic w sobie jakiś wielki ból, który kiedyś sprawił, że zaczeły tak właśnie życ.

 

Napisała Nereida:

Rzecz w tym, że ona nie musi się liczyć z czyimiś uczuciami, z uczuciami kogokolwiek. To, co ona robi, jest jej wyborem.

(...)

Tylko od Ciebie zależy to, czy cierpisz.

 

Nie tylko od Ciebie zależy.. Jeśli jesteś z kimś związany bardzo emocjonalnie, wiąże Cie mocne uczucie, to wszelkie raniące wybory, decyzje, uczynki Twojej drugiej połówki będą powodowały ból i cierpienie u Ciebie.

 

Napisała Usagi:

Caliah, wedlug ciebie tylko papierek i obraczka czynia trwaly zwiazek? Widzialam wiele par bez slubu ktorych zwiazek i milosc byly szczersze i prawdziwsze niz niejedno malzenstwo, kochali sie naprawde a o slubie nie mysleli. Nie byl im potrzebny. Jak ktos ma ochote brac slub, niech bierze, ale niech nie nazywa seksu przedmalzenskiego zla rzecza, a ludzi ktorzy nawet jesli nie sa w zwiazku a uprawiaja z kims seks prymitywami, bo to czyste chamstwo.

 

Sama nie mam zamiaru wychodzic za maz, i co, zyjac z kims postepuje zle i niemoralnie?

 

Wsrod naszych przodkow, zanim pojawili sie chrzescijanie, nie bylo czegos takiego jak dotrzymywanie "czystosci" do slubu. Nie widziano niczego zlego jesli panna "probowala" zwiazku z roznymi mezczyznami, jak to napisano powyzej, "docierali sie", a jesli nie wypalilo, to sie zwyczajnie rozstawali. Kiedy maz zastawal zone dziewica, oznaczalo to ze wczesniej zaden jej nie chcial i nie najlepiej to o niej swiadczylo.

 

Nie czytałaś tego co pisała Caliah wcześniej uważnie, według niej sakrament małżeński nie czyni związku trwałym, tylko jest wyrazem gotowości pary na wspólne podąrzanie przez reszte życia razem, w zgodzie z wyznawaną religią. Osobiście jestem daleki do potępiania kogokolwiek. Mówisz, że nie masz zamiaru wychodzic za mąż, to jest dla mnie stwierdzenie conajmniej przekorno-kapryśnym, jakbyś swe teorie dorabiała do rzeczwysitości, a kwestia moralności jest delikatna, nieuchwytna i ma tak wiele obliczy.

Są szcześliwe pary, które nie zawierają formalnych związków - to oczywiste, przecież liczy się to co jest w środku, co Ci ludzie noszą w sobie, co sobie wzajemnie ofiarują, poświęcenie, oddanie, wiernośc. Sam obrzęd małżeński nie jest wyznacznikiem szcześcia w związku, nie jest przeszkodą, nie jest receptą, jest tylko obrzędem w myśl którego powinien łączyc szczerze kochających i chcących życ razem ludzi.

Co do zwyczajów kulturowo-religijnych odnośnie np. dotrzymywania czystości do ślubu, to oczywiste, że zmieniały się na przestrzeni czasu i ewoluowały wraz z cywilizacjami.

 

...to tak w ramach początku włączenia się w dyskusje ;)

pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

Owszem sfera współzycia seksualnego jest ważna i jeśli para przed związaniem się jest pewna swych uczuc i potrzebuje "sprawdzic się w łóżku", albo prędzej potrzebuje takiego kontaktu ze względu na miłośc, jaką się wzajemnie darzą, bo najcześciej w praktyce tak właśnie jest - nie widze w tym nic złego.

para wcale nie musi zakladac "zwiazania sie" - jesli ludzie czuja wobec siebie gleboka wiez, to juz sa zwiazani - jest to proces

taki sposob wypowiedzi jak wyzej wskazuje , ze jedyny prawdziwy zwiazek, to ten potwierdzony "obrzedem" badz administracyjnie - tu nie chodzi o "potrzebe sprawdzenia sie w lozku" tylko zwyczajne "bycie ze soba" na 100%;

jasne, ze taki zwiazek jest udany, jesli jest oparty na glebszym uczuciu, nie tylko seksie - ale daleka jestem od mowienia, ze grzeszny czy tez "niewlasciwy" jest zwiazek oparty wylacznie na seksie - jesli tym ludziom to odpowiada...

poza tym: kimze jestesmy, zeby we wszystkim oceniac innych? kto jest bez winy niech->...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bagheera, zastanów się o czym chcesz pisać, ja zaznaczyłem, że piszę o osobach, którzy chcą tworzyć związek, żyć wspólnie, by może zakładać rodzinę i tego się trzymałem.

Ty piszesz o parach, które nie zakładają, że muszą się związać, lecz "są ze sobą na 100%" i relacja jest oparta na głębszym uczuciu. To znaczy co, bo nie rozumiem, są ze sobą, uprawiają seks, kochają się, ale mimo wszystko wolna amerykanka? - Ty możesz na prawo i lewo się puszczać i ja mogę? Żadnych zobowiązań? Dla mnie to w przenosni i dosłownie dośc podmokły grunt, w którym tkwią Ci którzy nie wiedzą czego chcą, gdyż boją sie odpowiedzialności, są zagubieni, może czegoś innego?

 

A kwestia kontaktów 'kiedy chcę i z kim chcę', w momencie, gdy nie ma się zobowiązań to już raczej tyczy się estetyki, podejścia i indywidualnego szacunku do samego siebie. Jak sama napisałaś - jak komuś to odpowiada...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

nie napisalam, ze kazdy z kazdym - prosze nie przeinaczac, moze istniec 2 osob zwiazek glownie dla seksu;

gdzie widzisz wolnoamerykanke jesli ludzie sie kochaja i sa wylacznie ze soba? do tego nie potrzeba papierka z urzedu ani Kosciola, zobowiazania sa nie na papierze, papier daje tylko alimenty, a zasady czlowiek ma w sobie

jest mnostwo malzenstw, gdzie partner/partnerka jest zdradzana, choc maja zawarty zwiazek i dane przyrzeczenie - papier niczego nie zalatwia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyżej napisałem:

"Są szcześliwe pary, które nie zawierają formalnych związków - to oczywiste, przecież liczy się to co jest w środku, co Ci ludzie noszą w sobie, co sobie wzajemnie ofiarują, poświęcenie, oddanie, wiernośc. Sam obrzęd małżeński nie jest wyznacznikiem szcześcia w związku, nie jest przeszkodą, nie jest receptą, jest tylko obrzędem w myśl którego powinien łączyc szczerze kochających i chcących życ razem ludzi. "

przeczytałaś to w ogóle?

Są szczęśliwe pary bez związku formalnego, są małżeństwa w których nie ma szczęścia, tylko zdrady i nieufność, tak samo jak i są bardzo szczęśliwe małżeństwa i są tragiczne związki bez małżeństw...

Nie rozumiem tylko co oznacza szczęśliwy związek głównie dla seksu. Dla mnie coś takiego nie istnieje, albo ktoś spotyka się wyłącznie dla seksu, co nie oznacza, że są dla siebie obojętni - mogą być blisko, ale jednak to tylko nieodpowiedzialna zabawa, albo ktoś spotyka się z kimś na stałe, łączy ich uczucie i dodatkowo seks.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

nie wyjasniles, co rozumiesz pod pojeciem "mimo wszystko wolnoamerykanka" i o to mi chodzi - ciosy ponizej pasa potrafi zadac kazdy, i kochanek i malzonek (-ka) -, to po pierwsze,

po drugie - przeczytalam, a komentarz dalam do sposobu patrzenia na relacje - patrzysz na nia z pozycji, ktora zaklada wyzszosc zwiazku przypieczetowanego, ze jesli sa razem i uprawiaja seks, to glownie po to by sie sprawdzic przed zawarciem zwiazku - ludzie sa ze soba, poniewaz potrzebuja siebie nawzajem i wspolne mieszkanie nie wynika z potrzeby sprawdzenia sie, ale z potrzeby bycia ze soba, a zwiazek jest wtedy, gdy ludzie sie kochaja i nie musi byc przypieczetowany papierkiem - tyle ode mnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak kruk z pantera.. :)

Widzisz, to iż do konca nie możemy się dogadac wynika z faktu, że patrzysz bardzo indywidualnie, jakby z własnej perspektywy na ten temat, ja patrze na niego jak kruk - z góry, Ty opisywałaś relację, gdzie nie ma nacisku na tworzenie związku, jest uczucie, życie wspólnie. Na początku nie zrozumiałem Ciebie do końca gdzyż wymieszałaś to troszke ze znajomością wyłącznie dla seksu - do tego odnosiło się moje stwierdzenie 'wolna amerykanka', które zresztą w dwóch kolejnych zdaniach wytłumaczyłem. Ja opisałem sytuację, gdzie dwoje ludzi myśli o stałym zwiazku, są razem i w zależności od tego, jakie są ich przekonania - decydują się lub nie na seks przedmałżeński z ciekawości, bądź fizyczne zbliżenia stosują regularnie z wielkiej potrzeby odczucia bliskości i chęci poszerzania wzajemnej miłości.

napisała Bagheera:

ludzie sa ze soba, poniewaz potrzebuja siebie nawzajem i wspolne mieszkanie nie wynika z potrzeby sprawdzenia sie, ale z potrzeby bycia ze soba, a zwiazek jest wtedy, gdy ludzie sie kochaja i nie musi byc przypieczetowany papierkiem

Ludzie są ze sobą z wielu względów, nie tylko takich, które można zamknąc w szawce z szyldem: szczesliwa miłośc, ale takie ktore mozna wyrzucic do kosza 'przykra koniecznosc'. To iz sa razem, mieszkaja razem nie wynika z potrzeby sprawdzenia się, ale potrzeba sprawdzenia się jest czasem ostatecznym krokiem przed zawarciem stałego zwiazku, tak samo jak jest czesto impulsem, który spowodowal, ze zwiazek sie rozpadl.

 

To, iż można byc szczesliwym nie majac w zwiazku papierka nie oznacza, ze bedzie sie nieszczesliwym gdy on sie nagle pojawi, on nic nie burzy, zato dla wielu buduje dodatkowa wiez, ktora po wielu przezytych razem latach moze w trudnych chwilach pomoc odnalezc na nowo wzajemna milosc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

papierki nie tworza wiezi :( , moze czasem kraty, zza ktorych trudno wyjsc (np. jak druga strona nie chce lub utrudnia rozwod), ludzie buduja swoja wzajemna relacje

ale ja nie zamierzam cie przekonywac, zycie uczy lepiej

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla Ciebie to papierki, dla innych sakrament małżeństwa i błogosławieństwo do założenia rodziny, która już na pewno tworzy więzi. Ale tak jak napisałaś to życie uczy najlepiej, szkoda tylko, że tak osobiście i oschle podchodzisz do tego tematu i dyskusji ze mną - tyle ode mnie.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie tylko od Ciebie zależy.. Jeśli jesteś z kimś związany bardzo emocjonalnie, wiąże Cie mocne uczucie, to wszelkie raniące wybory, decyzje, uczynki Twojej drugiej połówki będą powodowały ból i cierpienie u Ciebie.

 

Tylko. Dlaczego? Ponieważ sam tworzysz swoje uczucia i jedynie Ty możesz je kontrolować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Wsrod naszych przodkow, zanim pojawili sie chrzescijanie, nie bylo czegos takiego jak dotrzymywanie "czystosci" do slubu. Nie widziano niczego zlego jesli panna "probowala" zwiazku z roznymi mezczyznami, jak to napisano powyzej, "docierali sie", a jesli nie wypalilo, to sie zwyczajnie rozstawali. Kiedy maz zastawal zone dziewica, oznaczalo to ze wczesniej zaden jej nie chcial i nie najlepiej to o niej swiadczylo. "

Usado, skad wiesz, ze tak bylo? Ja sie nie czepiam, tylko mnie ta kwestia po prostu interesuje. Masz jakas literature na ten temat?

 

Po pierwsze, USAGI. Po drugie, nie nie mam zadnej literatury na ten temat, nie pamietam tez gdzie to juz czytalam ale w swoim czasie bardzo interesowala mnie historia przodkow i posiadalam kilka ksiazek na ten temat. Jesli tak cie interesuje owy temat, sam sobie poszukaj informacji.

 

Mówisz, że nie masz zamiaru wychodzic za mąż, to jest dla mnie stwierdzenie conajmniej przekorno-kapryśnym, jakbyś swe teorie dorabiała do rzeczwysitości, a kwestia moralności jest delikatna, nieuchwytna i ma tak wiele obliczy.

 

Nie znajac mnie nie mozesz twierdzic ze to co napisalam jawi ci sie jako kaprys. Dla mnie malzenstwo to problem. Nie ma gwarancji ze dwoje ludzi bedzie sie kochac do konca zycia, a kiedy chca sie rozstac, jak juz pisalam, na drodze staje im mnostwo papierkowej roboty i wizyty w sadzie. W dzisiejszych czasach, kiedy jedno na trzy malzenstwa konczy sie rozwodem w pierwszych pieciu latach warto jest czekac ze slubem i sprawdzic czy partner sie nadaje. W samej Polsce liczba rozwodow stale wzrasta, a od 2000 roku wzrosla prawie o 30 tys. (w 2000 rozwodow w Polsce bylo 43 tys. a w 2007 juz 71.tys.). W 75% przypadkow powodztwo wnosila kobieta a najczesciej powodem byla niezgodnosc charakterow, zdrada czy alkoholizm, wiec tu potwierdza sie to co napisalam wczesniej, ze najpierw warto sie dotrzec z partnerem, sprawdzic czy naprawde sie do siebie pasuje, niz potem wkurzac sie w sadzie, plakac w poduszke czy znalezc sie w szpitalu po ciezkim pobiciu kiedy malzonek po kilku miesiacach malzenstwa okazal sie moczymorda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

No cóż, wierzę choć nie koniecznie w to, co każdy inny. Moja własna wiara składa się z pewnej przysięgi : Nigdy nie zrobię krzywdy drugiemu człowiekowi bądź zwierzęciu". Ta wiara to coś w stylu granicy a zarazem drzwi, które otwierają się na nowe poglądy, nowe wartości duchowe czy psychiczne. Kościół czy chrześcijaństwo samo w sobie nie jest złem, którego się wyrzekam, gdyż uznaję inne wartości. Wiara ta jest dobra lecz to zależy od ludzi jak ją interpretują. Wiara na mój własny sposób jest taka, aby nikomu nie szkodzić i szukać prawdy innymi drogami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...
Gość Bezimiennaja

Uważam, ze miłość fizyczna jest nieodłącznym elementem miłości jako takiej. Jeśli Bóg chciałby aby ta sfera życia była jedynie prokreacyjna, nie wyposażałby jej w tak wiele przyjemnych doznań. Dlatego tez, wszelkie religijne (mam tu na myśli różne religie) zakazy, ze tylko po ślubie, tylko z mężem itp, to ludzki wymysł. Często wynikający z frustracji osób uchwalających takie prawa. jak np księża wymyślili sobie, ze im wcale nie wolno, to z frustracji narzucili zasady utrudniające TE sprawy innym. To oczywiście jeden z wielu przykładów, bo takich sztucznych i sprzecznych z naturą zasad moralnych w różnych religiach jest wiele.

Sądzę, ze każdy z nas prędzej czy później odnajdzie Boga i połączy się z nim. Ale do tego czasu ma prawo wierzyć w c zechce i żyć tak jak chce. Gdyby w końcu Bóg chciał inaczej stworzyłby nas na podobieństwo aniołów, pozbawionych wolnej woli.

Zamiast tego jednak dał nam cudowny dar: możliwość doświadczania wszystkiego. A aby doświadczać trzeba mieć punkt odniesienia. Dlatego mamy ten dualizm: dobo i zło, mrok i światło, dzień i noc....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, ze miłość fizyczna jest nieodłącznym elementem miłości jako takiej. Jeśli Bóg chciałby aby ta sfera życia była jedynie prokreacyjna, nie wyposażałby jej w tak wiele przyjemnych doznań. Dlatego tez, wszelkie religijne (mam tu na myśli różne religie) zakazy, ze tylko po ślubie, tylko z mężem itp, to ludzki wymysł. Często wynikający z frustracji osób uchwalających takie prawa. jak np księża wymyślili sobie, ze im wcale nie wolno, to z frustracji narzucili zasady utrudniające TE sprawy innym. To oczywiście jeden z wielu przykładów, bo takich sztucznych i sprzecznych z naturą zasad moralnych w różnych religiach jest wiele..

No to prosze, odpowiedz mi jak twój tok myślenia ma się do dekalogu, danego Możeszowi przez Bog?

I co powiesz np. o tych przykazaniach?

VI

Nie cudzołóż

IX

Nie pożądaj żony bliźniego swego

 

Czyżby to był tylko ludzki wymysł?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Bezimiennaja

W tej wersji tak. Poza tym wybacz, ale dla mnie cudzołóstwo to nie jest zachowanie dziewictwa do ślubu, ale łączy się z drugim wpsomnianym przykazaniem. Nie pożądaj żony(męża) bliźniego.

Cudzołożenie to zdrada, nie tylko fizyczna ale zdrada jako taka. Podobnie jak uwodzenie parterów kogoś innego i rozbijanie związków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli co, żyjmy wolno, "parzmy się jak koty", bo to tylko ludziki wymuśliły, "chulaj dusza piekła nie ma".

A Boga ...

Sądzę, ze każdy z nas prędzej czy później odnajdzie Boga i połączy się z nim. Ale do tego czasu ma prawo wierzyć w c zechce i żyć tak jak chce. ....

No fakt, jeśli ktoś ma taką filozofie, a ku Ojcu zwróci się może jak libido spadnie to pogratulowć tylko.

Ale wybacz teraz ty, ale ja nie wspominam nic o dziewictwie, gdzie to napisałam?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Bezimiennaja

Auro proponuję abyś przeczytała dokłądnie moje posty. Nigdzie nie twierdzę, ze mamy się parzyć jak koty w marcu, ani, ze zwrcimy sie do Boga, kiedy na libiso spadnie.

Napisałam, ze miłość fizyczna jest nieodłącznym elementem miłości. jeśli dwie osoby się kochają to nie ma znaczenia, czy mają wymyślony przez człowieka akt ślubu czy nie. Ważne jest, ze się wzajemnie dopełniają, kochają, szanują i są sobie wierni, że ich zespolenie fizyczne jest czymś więcej niz aktem prokreacyjnym.

Piszac o odnalezieniu drogi do Boga, prędzej czy później, miałam na myśli raczej doświadzcenia wynikające z reinkarnacji, w która wierzę, a nie nudą wynikajacą ze spadku libida.

Szanuję wiarę katolików i ich postzreganie swiata, ale nie znaczy, ze mam się stosować do tych norm. jeśli kogoś kocham, a on kocha mnie to ślub nie jest mi potzrebny i raczej stanie się kwestią uregulowania prawnego sytuacji społeczno materialnej. Ale nie momentem kiedy mogę uzupelnić miłośc o fizyczne zbiżenie.

Jeśli ktoś ze względu na wiarę inaczej postzrega te sprawy to jego sprawa. Nie moja.

Bóg, w którego wierze niczego mi nie zakazuje i nakazuje. On jest we mnie i wokół mnie. Dał mi wolną wolę i pozowlił doświadczać życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nie napisałaś.

A Ja, jeśli poczytasz uważnie nie cytuje ciebie, tylko wyrażam swoje zdanie (tu się musisz zgodzić, że na forum, można wyrażać swoje opostrzeżenia czy też opinie).

A tak dla twojej informacji wierze w Stwórce (czyt. Boga) ale ni jak mi do głębokiej wiary w księży, czy też kościół-budynek.

Możesz mi powiedzieć kto to niiby

Jeśli ktoś ze względu na wiarę inaczej postzrega te sprawy to jego sprawa. Nie moja.

.

Właśnie, nie twoja to nie rób ze mnie FANATYKA RELIGIJNEGO, jakiejś zdewociałej istoty- dobrze? :uscisk:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Bezimiennaja

Nie robię z Ciebie fanatyka religijnego. Napisałam ogólnie, ze jeśli ktoś w to wierzy to jego sprawa. Nie, ze jeśli ty w to wierzysz.

I napisałam, że uważam, ze... ;)

I ja podobnie jak Ty wyrażam swoje zdanie. Zadałaś mi pytanie, więc ustosunkowałam się do niego według mojego podejścia do wiary i do życia.

A Twoich postów już sporo czytałąm i wiem, ze jesteś ok, a nie zdewociałą babcią ;)

:uscisk:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żydzi mogli nawet żenić się wielokrotnie, wystarczało jak przekazał im Bóg złozyć małżonce list rozwodowy i ją odprawić(5 Mojż. 24,1-4).

 

Według Nowego Testamentu i słów Jezusa, list rozwodowy funkcjonował owszem, ale za przyzwoleniem Mojżesza, a nie samego Boga.

 

A swoją drogą natrafiłam na dość interesujący artykuł rozróżniający 2 pojęcia: MAŁŻEŃSTWO i SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA.

http://mateusz.pl/ksiazki/es-uwk/es-uwk_ii_06.htm

 

Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze więc:

(...) I przystąpiwszy faryzeusze pytali go kusząc: Czy wolno mężowi rozwieść się z żoną?

A On odpowiadając, rzekł im: Co wam nakazał Mojżesz?

Oni na to: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić ją.

A Jezus rzekł im: Z powodu zatwardziałości serca waszego napisał wam to przykazanie.

Ale od początku stworzenia uczynił ich Bóg mężczyzną i kobietą.

Dlatego opuści człowiek ojca swego oraz matkę i połączy się z żoną swoją.

I będą ci dwoje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.

Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza.

(...) I rzekł im: Ktokolwiek by rozwiódł się z żoną swoją i poślubił inną, popełnia wobec niej cudzołóstwo.

A jeśliby sama rozwiodła się z mężem swoim i poślubiła innego, dopuszcza się cudzołóstwa.

(Mk. 10. 2-9, 11-12)

 

 

 

 

I z tekstu, do którego link wkleiłam w poprzednim poście:

Czytając Stary Testament napotykamy teksty, w których jest mowa o tym, że jeden mężczyzna ma kilka, a nawet kilkaset żon. Było to podyktowane najczęściej pragnieniem posiadania wielkiej ilości potomstwa. Również w Starym Testamencie Mojżesz wprowadza tak zwany "list rozwodowy". Czyli prawne złagodzenie Bożego prawa.

 

Pozdrawiam serdecznie.

Edytowane przez Sephira
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, ze miłość fizyczna jest nieodłącznym elementem miłości jako takiej. Jeśli Bóg chciałby aby ta sfera życia była jedynie prokreacyjna, nie wyposażałby jej w tak wiele przyjemnych doznań. Dlatego tez, wszelkie religijne (mam tu na myśli różne religie) zakazy, ze tylko po ślubie, tylko z mężem itp, to ludzki wymysł. Często wynikający z frustracji osób uchwalających takie prawa. jak np księża wymyślili sobie, ze im wcale nie wolno, to z frustracji narzucili zasady utrudniające TE sprawy innym. To oczywiście jeden z wielu przykładów, bo takich sztucznych i sprzecznych z naturą zasad moralnych w różnych religiach jest wiele.

Sądzę, ze każdy z nas prędzej czy później odnajdzie Boga i połączy się z nim. Ale do tego czasu ma prawo wierzyć w c zechce i żyć tak jak chce. Gdyby w końcu Bóg chciał inaczej stworzyłby nas na podobieństwo aniołów, pozbawionych wolnej woli.

Zamiast tego jednak dał nam cudowny dar: możliwość doświadczania wszystkiego. A aby doświadczać trzeba mieć punkt odniesienia. Dlatego mamy ten dualizm: dobo i zło, mrok i światło, dzień i noc....

 

Dobra, ja niby skończyłam dyskusje, ale jeżeli nadal chcecie to prosze mi podać gdzie jest napisane, że dotyczy miłości 2 wolnych ludzi?

Bo ja czytam, że dotyczy tylko ogólnie miłości i prokreakcjii, nie ma nic o stanie cywilnym tych os.

Trzeba patrzeć ogólnie na miłość fizyczną tak jak jest napisane, a nie się domyślać tak by w danej chwili było wygodnie.:uscisk:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile wiem chrzescijanstwo bazuje na naukach Jezusa i tym co on sam glosil, a wszystko co zdarzylo sie przed nim, te wszystkie Dawidy i Mojzesze to byla inna bajka i nie powinno sie chyba jako chrzescijanin przytaczac tu epizody z ich zycia i nimi sie usprawiedliwiac, bo to nie calkiem wedlug planow Jezusa, prawda?

 

Jezus byl pacyfista, a te wszystkie typki ze starego testamentu lacznie z Jahwe to byli tyrani. Jak nie wojny, mordy i gwalty, to kazirodztwo i plagi. JC muchy by nie skrzywdzil.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ja nie wierze w to co "Instytucja" dobrze nam znana przekazuje w formie wiedzy, prawdy :icon_rolleyes:

Wierze bardziej w pramaterie co ja nazywa "cos" z czego wszystko jest stworzone i z powrotem tam sie znajdzie po smierci :oczko_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

„Jak bardzo kosztowny jest skarb w i a r y w Boga, tego nie widzą tylko ci, którzy na wszystko patrzą jedynie oczami swego ziemskiego ciała. Nie widzą oni, ile szacunku wymaga ten dar, to niezrównanie bogate dobrodziejstwo. Pomyśl i rozważ sobie, o duszo, czym był świat bez wiary i czym byłby dziś, gdyby Syn mój i Pan jej nie ugruntował. Iluż wielkich, potężnych i mądrych ludzi świata, popadło wskutek swej niewiary w straszliwe grzechy i w wieczne ciemności piekła. A ileż to istnieje królestw i krajów, które na ślepo szły za swymi jeszcze bardziej zaślepionymi wodzami i dotąd jeszcze idą, aż wszystkie wpadną w przepaść wiecznego potępienia! Za nimi zaś postępują ci bezbożni wierni, którzy wprawdzie otrzymali nieoszacowaną łaskę w i a r y, ale żyją tak, jak gdyby jej nigdy nie odebrali.

Nie zaniedbuj nigdy, moja duszo, uznawania z wdzięcznością kosztowności tej perły. Cwicz się ustawicznie w cnocie w i a r y, bo ona pomoże ci w osiągnięciu twego ostatecznego celu i tego, co miłujesz i co pragniesz posiąść. Wiara pokazuje pewną drogę do wiecznej szczęśliwości; ona to oświeca pielgrzymów ziemskich w ciemności ich życia śmiertelnego i prowadzi ich bezpiecznie do niebiańskiej ojczyzny.

W i a r a jest zasiewem innych cnót, jest pokarmem sprawiedliwego, udzielającym mu pociechy i pomocy w troskach i trudach. Ona to przejmuje obawą niewiernych, a w obojętnych wzbudza lęk, albowiem ukazuje im karę za grzechy, czekającą ich w przyszłym życiu. Wiara zdoła wszystko zdziałać, bo dla tego, kto wierzy, nic nie jest niemożliwe — rnoże on wszystko uczynić i wszystko osiągnąć. Wiara oświeca i uszlac tetnia rozum ludzki, wskazując mu drogę w ciemnościach przyrodzonej świadomości; wznosi człowieka ponad niego samego, aby widział

rozumiał z nieomylną pewnością to, czego siłami rozumu Pojąć nie może. Wskutek wiary człowiek wie wszystko, tak jak gdyby patrzył na to własnymi Oczyma. Wiara uwalnia człowieka od ograniczeń wynikających

ze słabości jego rozumu Ceń więc wysoko, moja córko, tę kosztowną perłe w i a r y katolickiej, Przechowuj ją staranie I Używaj W bojaźni bożej”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...