Skocz do zawartości

Przepowiednie. Czyli co kryje przyszłośc?


summer44

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedy spotkają się trzy dziewiątki, Polskę nawiedzi powódź wszechczasów! Niezwykła przepowiednia jasnowidza z Kłodzka.

To jest niewątpliwie jedna z najbardziej oryginalnych przepowiedni, które dotyczą losu Polski. Jej autorem jest nieżyjący już jasnowidz, mieszkaniec Kłodzka, Filip Fediuk.

Przez mieszkańców był nazywany pieszczotliwie „Filipkiem”. Niepozorny, trochę zamknięty w sobie. Znany był z tego, że pomagał ludziom I bezbłędnie wskazywał choroby, na które cierpieli ludzie, którzy do niego przychodzili.

Miejscowi opowiadają historię, kiedy to kobieta niosła dla Filipka podarunek w postaci jajek. Kiedy w ostatniej chwili zdecydowała się ukryć te jajka przy drodze i nie dać ich jasnowidzowi, ten na pożegnanie rzucił jakby od niechcenia „nie zapomnij wziąć tych jajek, które schowałaś”. Takich historii było wiele.

Takich lokalnych jasnowidzów ma prawie każda polska gmina, ale ten jeden był wyjątkowy. Jego postać jest interesująca ze względu na dość oryginalną przepowiednię. O sprawie dość obszernie pisały lokalne gazety, w tym Nieznany Świat.

Na czym polegała ta przepowiednia?

 

Kiedyś w obecności świadków Filipek powiedział intrygujące zdanie:

„Kiedy spotkają się trzy siódemki, wtedy ogromna powódź przyjdzie, a lew kłodzki napije się wody”

Wszyscy chyba pamiętamy powódź tysiąclecia z lipca 1997 roku. Spotkały się trzy siódemki - powtarzali sobie ludzie w Kłodzku, ale jakie było ich zdziwienie gdy ujrzeli, że poziom wody w zalanym mieście sięgają dokładnie... płaskorzeźby przedstawiającej wilka na jednej z kłodzkiej kamienic, przy restauracji Wilcza Jama!!!

 

 

Okazało się jednak, że świadkowie słów Filipka mówili, że przepowiednia o trzech siódemkach była tylko częścią tego, co powiedział jasnowidz. Pełna wersja brzmiała następująco:

„KIEDY SPOTKAJĄ SIĘ TRZY SIÓDEMKI KATAKLIZM PRZYJDZIE - WÓWCZAS I WILK SIĘ WODY W KŁODZKU NAPIJE. ALE OSTATECZNY POTOP NADEJDZIE GDY TRZY DZIEWIĄTKI STANĄ OBOK SIEBIE, BO I LEW KŁODZKI PYSK W WODZIE UMOCZY...”

Pierwsza część sprawdziła się co do joty. 7 lipca 1997 roku woda podeszła do płaskorzeźby wilka. Druga część przepowiedni jest o wiele bardziej niepokojąca, gdyż dotyczy wydarzeń w przyszłości. Trzy dziewiątki spotkają się bowiem 9 września 2009 roku. Jeśli będzie tak, jak napisał jasnowidz i istotnie woda podejdzie pod „Kłodzkiego Lwa”, wtedy będziemy mieli do czynienia z iście biblijnym potopem. Dlaczego? Figurka lwa jest bowiem… 30 metrów powyżej kłodzkiego wilka! O tym, jaka to mogłaby być powódź, nawet nie ma sensu pisać.

 

Zdjęcia:

1. http://www.images.google.pl

2. http://www.archiwum.wiz.pl

3. http://www.bi.gazeta.pl

4. http://www.wroclaw.hydral.com.pl

5. http://www.konservat.cba.pl

Edytowane przez summer44
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisał Grzegorz na jednym z forum cyt.: O tej przepowiedni wiedziało wiele osób przed powodzią 1997 roku.Jednak była tak absurdalna że nikt nie wziął jej poważnie.Wiem o tym bo mam rodzinę w Bardzie tj. mieście obok Kłodzka gdzie powódź również zrobiła swoje.Gdyby wzięto to poważnie straty były by dużo mniejsze.Jednak teraz jest inaczej i wszyscy bardzo boją się przyszłego roku.Z innych źródeł wiem że ta powódź ma być skutkiem cofki to znaczy wody Odry,Nysy i innych rzek wpadających do Bałtyku mają się cofać z morza.Niestety nie wiem dokładnie dlaczego ma się tak stać.

 

Forum.Nysa.PL :: Strona Główna autor Grzegorz.

 

Zdjęcia: http://images.google.pl

Edytowane przez summer44
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proroctwa dotyczące Polski popularne były w szczególności w XIX wieku. To właśnie wtedy Polacy potrzebowali najwięcej duchowego i ideologicznego wsparcia.

 

Przepowiednie powstawały prawie na zmówienie. Były to proroctwa szerzące wśród ludności naszego kraju wiarę w lepsze jutro.

 

A Polska bedzie wielka od morza do morza.

 

Proroctwa, które byly gloszone przez róznej masci wizjonerów, z czasem znalazly uznanie u niektórych polityków i rychlo z ksiag przeniesiono je na sztandary polityczne. W glebi duszy, znaczaca czesc z nas przekonana jest, ze nawet jesli caly swiat pograzylby sie w wojnie, a pozoga zniszczylaby praktycznie cala Europe to Polska zostanie niewzruszona, niczym sztandar i symbol wolnosci.

 

Nostradamus w swoich czterowierszach bardzo rzadko wspomina o Polsce. Slowa odnoszace sie bezposrednio do naszego kraju brzmia:

 

Wielka Polska zali sie i skarzy, ze wybrala mylnie co do wieku, ze nikt nie chce u nich gospodarzyc, z ziomków rak smierc spotka cie czlowieku

 

Wedlug jednych badaczy powyzszy czterowiersz odnosi sie do roku 1573, kiedy to królem Polski wybrany zostal ksiaze francuski Henryk Walezy. Tajemnie opuscil on Polske, a po pietnastu latach Walezy zostal zbity przez swych rodaków.

 

Znane tez sa przepowiednie zaporoskiego kozaka – Wernyhory. Pozostawil on po sobie proroctwo:

 

[...] od Morza Czarnego az do Baltyku, od Karpat do Nizowe stepy, nie bedzie Niemca, ani Moskala na polskiej ziemi, a Polska bedzie wielka i potezna.

 

Stosunkujac sie do tych slów nalezy wiedziec, ze do dzis nie wiadomo czy Wernyhora rzeczywiscie istnial, czy moze jest jedynie postacia symboliczna, stworzona dla pokrzepienia serc rodaków. Mogloby za tym swiadczyc to, ze jego legenda stala sie tak popularna, iz weszla na stale do polskiej tradycji i swiadomosci narodowej. Moglo to byc przyczyna calkowitego znieksztalcenia proroctw Wernyhory.

 

Przepowiednie dotyczace Polski - cd...

 

Duchowy przywódca i kaznodzieja, ksiadz Marek Jandolowicz, w roku 1767 napisal utwór „Wieszczba dla Polski”. Zawarl tam liczne przepowiednie dotyczace naszego kraju. Bylo to jednoczesnie dzielo, które wplynelo na ksztalt calej poezji i twórczosci mesjanistycznej. W „Wieszczbie...” padaja takie slowa:

 

...A ty [Polsko] jak Feniks z popiolów powstaniesz, Calej Europy ozdoba sie staniesz.

 

Po wielkiej wojnie w Polsce ma byc podpisany pokój laczacy wszystkie narody.

 

Wiek XIX obfituje w przepowiednie, które wróza nam, Polakom, ogromne powodzenie. Mamy wyjsc obronna reka zarówno z kryzysu politycznego jak równiez gospodarczego. Bedziemy, najmniej, równym partnerem dla najwiekszych poteg gospodarczo-politycznych w Europie, czesto zas wedlug przepowiedni, mamy prowadzic prym w istotnych dzialaniach na forum miedzynarodowym.

 

Slowacki mimo tego, ze nie jest uwazany za jasnowidza, w jednym ze swoich utworów z zadziwiajaca precyzja opisuje „pomazanca z Krakowa”. Dzis czyta sie to niczym kronike pontyfikatu Jana Pawla II.

 

Posród niesnasek Pan Bóg uderza W ogromny dzwon, Dla slowianskiego oto papieza Otworzyl tron. [...] On przez narody uczyni bratanie, Wydawszy glos, ze duchy pójda w cele ostatnie przez ofiar stos.

 

Liczba przepowiedni dla Polski nie jest wielka. Przygladajac sie im, trudno oprzec sie wrazeniu, ze wszystkie one przedstawiaja soba wizje nadto optymistyczne by uznac je za prawdziwe. Z drugiej zas strony sa spójne. Wszystkie bowiem wspominaja, ze jako kraj i nacja przyjdzie nam spelnic wiele róznorodnych i niezwykle istotnych dzialan, które odbija sie na losach swiata. Polakom ma sie zyc dobrze, mamy byc miedzynarodowa potega, a nasza przeszlosc tak trudna i tragiczna pozwoli nam, Polakom, na godny, swiadomy i madry wklad w historie ludzkosci.

 

Artykuł: http://www.ufo.dos.pl/article.php?sid=303

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zbliża się czas, kiedy będziemy wstrząśnięci i przerażeni. Nie będzie to żadna kara - musi się tak stać, aby odnowione zostały Ziemia i umysł ludzkości. Ziemia się zatrzęsie. Poruszą ją gwałtowne siły, które sprawią, że wielu straci życie. Proces będący przyczyną tych zdarzeń już się rozpoczął. Zmiany już się rozpoczęły. Będą zachodzić aż do swego wypełnienia. Prawdziwą tragedią w tym czasie, będzie zatracenie wiedzy duchowej, zagubienie ścieżki duchowego rozwoju.

 

Planetę bombardują siły, które zmienią jej położenie we wszechświecie. Wraz z rozszerzeniem się wszechświata zachodzi podział i rozpad galaktyk. Procesy te mają charakter powszechny. Niektóre z nich rozpoczęły się już miliony ziemskich lat temu. Rozszerzenie się wszechświata wpływa na nasz układ słoneczny, co w końcu spowoduje zmianę układu planet. W trakcie tych przemian Ziemia będzie obracana i wstrząsana, w wyniku czego nastąpi wiele katastrofalnych wydarzeń. Liczne zjawiska naturalne uznane zostaną za kataklizmy. Góry się poruszą, morza wzburzą, z oceanów wyłonią się nowe lądy, a część ziem obecnie zamieszkałych zostanie zalana i powróci na dno oceanu, aby móc się odnowić. Katastrofy naturalne już dają o sobie znać, ale w przyszłości będą występować częściej i z rosnącą gwałtownością. Śnieg spadnie tam, gdzie rzadko się go widuje, a tam, gdzie zwykle jest go dużo, opady utrzymają się poniżej przeciętnej. Prądy oceaniczne wirują i dopiero zaczynają zmieniać kierunki. Najprawdopodobniej jako pierwsi odczują zmianę prądów Wyspy Brytyjskie. Ludzie tych wysp zaznają więcej zimna i wilgoci niż zwykle.

 

Spójrz na glob jak na olbrzymią piłkę wypełnioną wodą. Gdyby można poruszyć wodę w środku, wówczas zobaczylibyśmy zmiany zachodzące na powierzchni, ponieważ rdzeń ziemi zacząłby się poruszać i kipieć. Wyobraź sobie, że środek tej piłki zaczyna się kręcić. Początkowo na powierzchni nie będzie widać efektów, jednak wraz z przyśpieszeniem obrotów ujrzelibyśmy, że piłka się trzęsie. Takie właśnie wstrząsy spowodują zmianę kierunków prądów oceanicznych. Wpłynie to na stan wszystkich wód i wybrzeży. Powstanie zamieszanie wśród ryb i ssaków. Niektóre z nich zaczną zachowywać się inaczej. Pływy morskie przestaną być ze sobą zsynchronizowane. Zmiany klimatyczne i oceaniczne staną się tak liczne, iż urzędnicy rządowi będą musieli je zauważyć. Już teraz planeta wykazuje pewne gwałtowne reakcje na wewnętrzny ruch, który ma miejsce głęboko w jej rdzeniu. Od tej pory cała przyroda będzie w stanie przewrotu. Ustanowione zostaną liczne nowe rekordy. Media będą donosić o wielu niezwykłych zdarzeniach.

 

Fakt, że nikt nie publikuje informacji o wydarzeniach tego typu nie oznacza, że one nie występują. Znaczy to tylko, że rządy nie mają ochoty przyznawać się, iż nie znają wytłumaczenia tych zjawisk. Nadejdą doniesienia o niezwykłej aktywności słonecznej. Gwiazdy będą promieniować inaczej, to zostanie zauważone przez naukowców. Nastąpią niezwykłe deszcze meteorytów. Z kosmosu nadejdą oślepiające światła, których źródeł uczeni nie będą potrafili wytłumaczyć. Pokażą się też w rekordowych ilościach cywilizacje z innych planet. Coraz więcej ludzi będzie spotykać ich przedstawicieli, a wysocy urzędnicy uwiecznią ich na zdjęciach.

 

Powiększać się będzie głód na świecie. W wielu krajach wiać będą siejące zniszczenie wiatry. Oceany wzburzą się od niesezonowych sztormów. Wszystko na Ziemi stanie się dla nas obce i nieprzyjazne.

 

Na przestrzeni kolejnych lat będą miały miejsce przeróżne zdarzenia. W ciągu ostatniego pięciolecia niemal codziennie obserwować się będzie UFO Obcy przybysze napłyną licznie, próbując dać do zrozumienia rządom Ziemi, że mają pokojowe zamiary. W miejscach o niskim stopniu zaludnienia założą bazy. Niewiele już takich miejsc pozostało, poza wysokimi górami i pustyniami - tam też bazy te powstaną. Na pobliskich planetach takie bazy już istnieją, przygotowane na przybycie człowieka. W dniach ostatecznych dadzą schronienie wielu ludziom.

 

Ostatnie pięciolecie stanie pod znakiem wzmożonej aktywności nieba. Odkryte zostaną liczne nowe gwiazdy, widoczne gołym okiem. Przez układ słoneczny przelecą komety - niektóre nowe, niektóre stare - nieobecne w tej części wszechświata od milionów lat. Będzie to czas, gdy większość ludzi zwróci się do Kościoła i przywódców religijnych. Odbywać się będą nabożeństwa i spotkania modlitewne, na których tłumy ludzi postarają się złagodzić gniew Boży. Kościoły winić będą Boga i mówić ludziom, że to kara za wszystkie przeszłe grzechy. Najdrożsi, to nie kara. Przyczyna tkwi w naszych czynach i w czynach naszych przodków. Zlekceważono Ziemię jako planetę. Zbiorowa świadomość pogrążyła się w strachu i w gniewie. Trzeba pozbyć się tych napięć. To nie Bóg będzie nas karał, ale sama planeta. Matka Natura, jak ją nazywamy, to planeta Ziemia. Przez te wszystkie lata była obrażana i ignorowana. Wszyscy wykształceni ludzie wiedzą, że każda akcja wywołuje reakcję. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, iż zasada ta, sprawdza się również w innych częściach wszechświata. Czasami mija tak dużo czasu, że zapominamy jaka akcja wywołała konkretną reakcję.

 

Przyczyną gwałtowności nadchodzących burz i trzęsień ziemi jest zanieczyszczenie naszej planety. Ziemia próbuje się uratować odpowiadając na atak. Żadne wielkie umysły świata nie będą w stanie powstrzymać zaciekłego szturmu Ziemi. Nie możecie zanieczyszczać mórz i lasów, nie licząc się z reakcją obronną samej planety. Ziemia zdobywając przewagę w walce z człowiekiem, stanie się agresorem i zada nam wiele zbędnego cierpienia. W Stanach Zjednoczonych najbardziej ucierpi zachodnie wybrzeże, które zniknie oraz wybrzeże wschodnie. Nowy Jork nie stanie się ponownie gigantycznym centrum handlowym. To miasto zaraziło świat chciwością oraz kultem władzy i pieniądza. Będzie to czas kiedy centra handlowe świata zostaną zniszczone przez samą planetę. Japonia w dalszym ciągu będzie rejestrować wstrząsy i ruchy ziemi, które rozluźnią jej centrum władzy. Odtąd zajmie się sobą, nie będzie w stanie czerpać korzyści z kryzysowej sytuacji na świecie. Indie prześladowane będą przez burze. Na kontynencie afrykańskim dadzą znać o sobie zapomniane dawno wulkany. Kontynent spustoszy głód. W okresie tym ludy krajów arabskich nie znajdą w sobie oparcia, ponieważ każdy naród zmagać się będzie z własnymi klęskami i ludzie z terenów pustynnych zaskoczeni zostaną przez obfite opady deszczu i staną się bezradni, wobec katastrofalnych ulew.

 

Żaden naród nie pozostanie wolny od klęsk, ponieważ wszyscy przyczynili się do bólu i cierpień planety Ziemia. W trakcie tych wszystkich katastrof utrzyma się międzynarodowy handel, zejdą się ze sobą światowi liderzy i będą szukać odpowiedzi na pytania, którymi należało się zająć w poprzednich latach. Jednak współpraca i poczucie jedności podtrzyma świat. W tych latach nagle ukażą się naszym światowym liderom przybysze z kosmosu i zaproponują pomoc. Przywódcy świata będą gotowi wysłuchać rad dotyczących ratowania ludzkości oraz prognoz związanych ze zmianą osi Ziemi. Zmiana położenia osi Ziemi wyrzuci oceany z ich łożysk i z głębi wyłonią się nowe ziemie. Japonia zapadnie się w morze i ta część świata stanie się zamarzniętych nieużytkiem. W Chinach duże połacie ziemi spoczną pod lodowcem. Wyspy południowego Pacyfiku zwiększą swoje rozmiary i z oceanu wyłoni się nowy ląd, na którym wkrótce pojawią się lasy. Kontynent Europejski zniknie prawie w całości na powrót zalany morzem. Zmieni się klimat na Bliskim Wschodzie. Będzie tam dość zimno, pustynie zakwitną i staną się ogrodami pełnymi zieleni. Duża część lądu zajmowanego przez Stany Zjednoczone zmieni swe położenie i zapanuje tam ciepły klimat. Całkowicie znikną Anglia, Francja, Grecja i duża część Bliskiego Wschodu. Ziemia, o którą stoczono tyle bitew zniknie i nikt jej już jej nie zdobędzie.

 

Australia i oceania przewodzić będą światu w zaprowadzaniu pokoju oraz odbudowie, ponieważ zachowa się tam sporo zdobyczy technicznych. Wielkie połacie niegdyś bezpłodnej ziemi zakwitną. Australia i otaczające ją obszary nie ucierpią tak bardzo jak reszta świata. W ciągu ostatnich lat pojawią się nowe lądy. Wyłoni się zatopiona niegdyś Atlantyda.

 

W starożytności wysoki poziom rozwoju techniki osiągnęły dwie wielkie cywilizacje - Atlantyda i Pacyfika (Lemuria). Tę drugą nazywano Pacyfiką, ponieważ było to rzeczywiście miejsce przepełnione pokojem. Cywilizacje te musiały przejść tragedie podobne tym jakich wkrótce doświadczymy. Nie po raz pierwszy osiągnięto ten poziom rozwoju techniki. Nie po raz pierwszy znieważono i zignorowano planetę.

 

W dawnych erach ludzie także byli zadufani w sobie. Oni również myśleli, że technika dostarczy im wszystkich odpowiedzi. Wszystko przepadło z powodu kompletnego braku wartości duchowych. Ostrzeżenie to ma skłonić nas do refleksji jak naprawdę mała jest ludzka siła.

 

Nie będzie trzeciej wojny światowej, ponieważ Bóg nie pozwoli nam zniszczyć tej pięknej Ziemi bronią atomową. Będziemy zbyt zajęci obroną przed żywiołami, aby toczyć wojnę.

 

Również słońce przyczyni się do ogólnego zniszczenia, zachowując się w sposób, do którego nasi naukowcy nie są przyzwyczajeni. Wraz z upływem tych kilku ostatnich lat niebo będzie ciemnieć, a na Ziemię spadnie więcej deszczu niż zwykle. Tak zwany efekt cieplarniany zostanie zwielokrotniony. Ponieważ wulkany wyrzucą w górne warstwy atmosfery popiół i gruz, nad Ziemią rozszaleją się burze. Oceany wzburzą się, a miejscami wydawać się będzie, że wrą z powodu podwodnych erupcji wulkanicznych. Nastąpią rozpaczliwe czasy dla ludzi na Ziemi. Dla zachowania równowagi potrzebna będzie wiara proroków.

 

Burze nadchodzić będą stopniowo i narastać co roku. Wzrośnie liczba dni pochmurnych. W czasach, gdy potrzebny będzie deszcz nie spadnie ani kropla. A kiedy już deszcz spadnie, to w okropnych ilościach i padać będzie zbyt długo. Nastaną sytuacje ekstremalne wszelkich rodzajów. To co niezwykłe stanie się regułą. Będzie przewidywalne to, czego nikt się nie spodziewał. To, w co trudno uwierzyć, będzie na porządku dziennym. Na całej Ziemi ludzie będą dyskutować i lamentować na temat dni, które zdają się ciągnąć w nieskończoność. Na jakiś czas przeminą dni zwykłej, spokojnej, przyjemnej, przewidywalnej pogody. Z powodu nieustabilizowanej aury lód na biegunie południowym zacznie gwałtownie topnieć. Olbrzymie ilości stopionego lodu systematycznie będą powodowały zmianę linii wybrzeży na całym świecie.

 

Ludzie dokonają zaskakujących i cennych odkryć archeologicznych. Niektóre z tajemnic zostaną rozwiązane, niektóre zachowane. W ostatnich dniach zniszczenie na Ziemi siać będą pola magnetyczne. Zawiodą maszyny, a nauka nie będzie znała powodów awarii. Kiedy fala energii magnetycznej, przemierzająca wszechświat, zbliży się do Ziemi, na niebie będzie można zaobserwować niezwykłe zjawiska. Z najdalszych zakątków wszechświata odebrane zostaną światła i dźwięki. Do atmosfery przedostanie się inna energia. Będzie to jedna z przyczyn zmian klimatycznych. Fala nowej energii, która zbliża się do planety, niesie ze sobą wiele gruzy z przestrzeni kosmicznej. Za jego przyczyną w atmosferze rozbłyskiwać będą światła. Część gruzu wyląduje na Ziemi, tworząc kratery i stając się przyczyną innych zmian na powierzchni planety. Za sprawą obecności nowej energii powstaną nowe gwiazdy i nowe słońca. Zmiany kształtować się będą stopniowo. Wzrośnie poziom elektrostatyczności. Wystąpią silne burze magnetyczne. Przepowiednie te będą się sprawdzać stopniowo. Burze i trzęsienia ziemi nasilą się, siejąc coraz większe zniszczenie, ale nastąpią też lata, kiedy stracą na swej gwałtowności i nie będą takim zagrożeniem. Wówczas ludzie zaczną mówić "widzicie, już po wszystkim, Ziemia nie zmieniła swej osi, całe to zamieszanie było oszustwem". Pamiętajcie, że wydarzenia toczą się na wzór przypływu i odpływu. Wszystko we wszechświecie ma w sobie ten wzór. Jest w nim zachowany ruch do przodu i do tyłu. W ten sposób czyniony jest postęp we wszystkim.

 

Artykuł: Przepowiednie, nowa era

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzkość zadowolona będzie z nowej ery, która skoryguje błędy minionych cywilizacji. Przyszłe pokolenia, pamiętając o dawnych błędach, wyciągną z nich naukę dla siebie jako gatunku. W ciele fizycznym dojdą do głosu nowe komórki i będziemy mogli posługiwać się większą częścią umysłu. Ludzkość posiądzie umiejętności nieznane współcześnie. Mieć będzie kontakt ze światem duchowym. Będzie zdolna za pomocą umysłu komunikować się z innymi światami. Dzięki tej metodzie ludzie będą w stanie porozumiewać się ze zwierzętami. Narodzi się nowy człowiek i nowy gatunek. Człowiek wejdzie w nowy okres kontaktów z mieszkańcami innych obszarów wszechświata. Ludzkość odłoży na bok dziecinne walki o terytoria i będzie dumna z tego, że jako gatunek rozwinęła się i nauczyła jedności ze wszechświatem. Będzie to naprawdę życie w chwale.

 

W przyszłości człowiek będzie różnił się od dzisiejszych ludzi w takim stopniu, w jakim my różnimy się od człowieka jaskiniowego. Proces ewolucyjny narodzi się z potrzeby przystosowania. Zmienią się składniki atmosferyczne. Inny będzie układ słoneczny, wzbogacony o nowe słońce. Dwa słońca uaktywnią komórki czerpiące energię z ich promieni. Zaspokajanie potrzeby przyjmowania pokarmu zostanie wsparte przez pokarm pochodzący z promieni słonecznych. Człowiek przekształci się w istotę o bardziej rozwiniętym umyśle. Będzie w stanie słyszeć dźwięki, których teraz nie słyszy. Będzie widzieć przez cząstki światła to, co teraz jest dla niego ukryte. Będzie mógł słyszeć i mówić za pomocą umysłu. W większym stopniu rozwinie zdolności parapsychiczne. Intuicja zostanie silnie uaktywniona.

 

Z powodu nowych zdolności umysłowych szczerość stanie się koniecznością. Dzisiaj człowiek ukrywa uczucia i myśli, ale potem nie będzie w stanie tego uczynić. Ujawnią się motywy. Jasne będą wszelkie konszachty. Słyszalne staną się wszystkie myśli. Ludzkość zmieni swe nastawienie na pokojowe - z konieczności. Jak mógłbyś zbliżyć się do kogoś z gniewem i zawiścią w sercu? Wszelkie uczucia i myśli będą przecież natychmiast wyczuwane i słyszane przez innych. Miłość stanie się odpowiedzią na wszystkie problemy. Zmieni się na lepsze podejście człowieka do przyrody. Człowiek będzie kochał planetę i troszczył się o nią; nie będzie jej źle traktować. Pozna nowe sposoby życia na Ziemi oraz zabiegania o jej dobra. Pozostaną na Ziemi enklawy techniki. Ocalała technika zostanie wykorzystana do polepszenia życia na Ziemi. Wojnę i walkę uzna się za coś barbarzyńskiego i archaicznego. Człowieka nie będzie cieszyła żadnego rodzaju destrukcja. Na nowo doceni się życie, poszczególnych ludzi, starych i młodych.

 

Wraz ze zmianą gatunku ludzkiego ewolucji ulegnie muzyka, formy sztuki i wierzenia. Miniony wiek pamiętany będzie w pieśni i sztuce. Opowiadać się będzie o nim historie. Stanie się legendą.

 

Nowe sposoby wykorzystania energii obydwu słońc zapoczątkują postęp techniczny. Będą nowe sposoby podróżowania, nowe sposoby ogrzewania domów. Zmienią się potrzeby ludzkości. Odkryte zostaną nowe pierwiastki. Wprowadzi się w życie nowe metody porozumiewania się z innymi planetami. Za przyczyną zmian w atmosferze na Ziemi pojawi się nowa szata roślinna, a część starej zniknie. Dzisiejsze rośliny przekształcą się w nowe gatunki. Drzewa przybiorą nowe formy i kształty. Kwiaty będą jadalne. Rośliny nie tylko będą pięknie wyglądać, ale również zaczną się odżywiać innymi metodami niż dotychczas. Rośliny trujące przybiorą inne kolory, aby ostrzegać ludzi. Wody Ziemi płynąć będą w innych kierunkach. Zmniejszy się liczebność ludzi, stąd człowiek gardzić będzie wszystkim, co umniejsza szeregi ludzkie. Człowiek komunikować się będzie nie tylko z duchem, ale i z królestwem zwierząt. Zwierzęta posiadają ogromny zasób wiedzy i nauczą człowieka wiele na temat praw rządzących przyrodą. Pokażą mu, które rośliny i zioła służą za lekarstwa, a które za żywność. Człowiek nauczać je będzie o świecie ducha. We wszystkich dziedzinach przyrody panować będzie duch współpracy. Te zwierzęta, które w przeszłości były mięsożerne, znajdować będą pokarm wśród roślinności. Spadnie spożycie mięsa i nie będzie ono już takim problemem jak dziś. Będą inne zwierzęta bezrozumne, służące za źródło pokarmu.

 

Dzięki ocalałym enklawom techniki przetrwa wiele z tego co dobre w dzisiejszym świecie. Dzisiejsza technika stanie się zalążkiem przyszłej, zrodzą się z niej nowe pomysły i koncepcje. W niektórych dziedzinach nauki technologie będą tak odrębne, że trudne do rozpoznania.

 

Ciało nauczy się regenerować za pomocą zdolności umysłowych. Ciało zapadać będzie w głęboki sen, w trakcie którego zostanie poddane reenergetyzacji i przeformowaniu komórek w ramach przygotowań do uzdrowienia.

 

Istoty pozaziemskie przekażą wiele wiedzy z zakresu sztuki lecznictwa. Nauczą nas na nowo starych, zapomnianych sztuk jak np. sztuki przemieszczania ciężkich bloków skalnych za pomocą sił umysłu. Dzisiaj nazywamy to lewitacją. Umiejętność lewitacji będzie nam pomocna w budowie wielkich hal i miejsc spotkań, we wznoszeniu domu z nowych materiałów i o nowych wymiarach, pomagać nam będzie w przechodzeniu przez rzeki i jeziora oraz w sprowadzaniu materiałów budowlanych z dużych odległości. W nowej erze wykorzystywane będą różne rodzaje energii, takie jak miłość, światło i wiele innych.

 

Ziemia stanie się członkiem Wszechświata i zajmie miejsce pośród jego społeczności.

 

Artykuł: Przepowiednie, nowa era

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artykuł pochodzi z roku 1998.

 

Rok po powodzi

 

Ballada o Filipku

 

To ten wilk napił się wody rok temu.

 

"Gdy się trzy siódemki ze sobą zejdą, to się wilk w Kłodzku wody napije. I będzie jej miał po sam pysk. Będzie wielka powódź. Tak wielka, jak jeszcze nigdy dotąd". Elżbieta Skowronkowa dobrze pamięta tę przepowiednię, chociaż od tej pory minęło prawie dwadzieścia lat. Na początku nikt w proroctwo nie wierzył.

 

Ludzie mówili, że Filipek po raz pierwszy pomylił się. Od zeszłego roku słowa jasnowidza ze Starego Waliszowa nabrały wyjątkowego znaczenia. Ludzie przestraszyli się. Przypomniano sobie dalszą część przepowiedni. O drugiej powodzi w Kłodzku i trzęsieniu ziemi.

 

Aż do pyska

 

W Kłodzku o powodzi zapomnieć trudno. W starej części miasta zabytkowe kamieniczki do dziś straszą kikutami ścian, odpadającym tynkiem, dziurami po oknach. Ze zniszczonych podwórek i klatek wyziera pustka, beznadzieja i smutek.

 

Na ulicy Grottgera, na szarej kamieniczce z płaskorzeźbą wilka widać jeszcze ślad po wodzie. Biała linia sięga dokładnie do pyska kamiennej bestii. - Kiedyś w tej kamieniczce mieszkało sześć rodzin, dziś są tylko dwie - mówi pani Maria, lokatorka mieszkania na pierwszym piętrze. - Na dole była restauracja "Wilcza Jama". Elegancka, wychuchana, z piękną fontanną na środku. A dziś, widzi pani, jak to wszystko wygląda. Puste, zaniedbane, wszędzie pełno gruzu. Ci, którzy na dole najbardziej ucierpieli. My, na pierwszym piętrze, mieliśmy wody tylko powyżej kostek. W porównaniu z innymi to zupełny drobiazg.

 

Pani Maria wychyla się przez okno. - Jeszcze dziś nie mogę zapomnieć tego, co się stało. Do rzeki mamy zaledwie parę metrów, więc woda przybierała błyskawicznie. Wyszłam z psem na spacer suchą nogą, a gdy wracałam, po dziesięciu może minutach, było już do połowy łydki. O tu, widzi pani - pani Maria pokazuje sklepy po drugiej stronie ulicy. - Tu był kiedyś sklep papierniczy. Jak zaczęło zalewać, właścicielka wyszła w klapeczkach, stanęła i zaczęła się przyglądać, ile tej wody jeszcze przybędzie. Tu, obok, była butikara - Maria wskazuje ręką. - Ta to się ubezpieczyła zawczasu. Panie Wanat, panie Wanat, krzyczała do sąsiada z naprzeciwka, pan przechowa mi towar u siebie. A tamta tylko stała i patrzyła. Aż w końcu wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Przyszła woda i wdarła się do pomieszczeń. W ciągu kilkudziesięciu minut. I pływały te dobra wszystkie. Te tapety, papiery, te kosmetyki.

 

Wielka woda ujawniła w ludziach cechy najlepsze, ale i najgorsze.

 

A potem jeszcze to całe zamieszanie z pomocą, darami, odbudową. Wie pani, jak to jest - Maria rozkłada bezradnie ręce. - Jednemu życie da po głowie, innemu doda. Jedni stracili wszystko, tak jak nasza sąsiadka, która miała tu i mieszkanie, i sklep, inni zyskali, bo chociaż u nich wody nie było, to po pomoc pierwsi lecieli. Polak to już taki jest: i dobry, i zły. I anioł w nim jest, i diabeł.

 

Coś z ludzi wyszło

 

Pani Maria pamięta radość i wzruszenie ludzi, gdy ruszyła ogólnopolska akcja dla powodzian. Euforia, niestety, trwała krótko. Potem zaczęły się kłótnie. Ktoś dostał mniej niż ktoś inny, kogoś pominięto zupełnie. Na pomoc ze strony organizacji państwowych też nie wszyscy mogli liczyć. Pan Wanat, ten od butikary, do opieki społecznej poszedł tylko raz. - Dowiedziałem się, że mi się pomoc nie należy, bo nie skończyłem sześćdziesięciu lat. Cóż miałem zrobić. Mogłem jedynie żałować, że nie jestem starszy - wspomina Wanat.

 

W Kłodzku o powodzi zapomnieć trudno.

 

Dużo gorsze niż straty materialne było spustoszenie, jakiego dokonała powódź w psychice ludzi. Woda nie zdążyła jeszcze opaść, gdy zaczęło się plądrowanie opuszczonych pomieszczeń. Ludzie stali się nagle hienami żerującymi na cudzym nieszczęściu. - Strach było wyjść wieczorem z domu - wspominają mieszkańcy ulic Grottgera, Matejki i Gierymskich. - Każdy siedział i pilnował swego mieszkania. Najgorsze jest to, że szabrownikami byli ludzie, których wcześniej znaliśmy, nasi sąsiedzi. I teraz nagle coś takiego z nich wyszło. Choć minął już rok, nie da się tego zapomnieć. No, bo jak teraz mamy żyć? Przecież codziennie się widujemy. Mamy przechodzić obok siebie i udawać, że nic się nie stało?

 

Mały, zasuszony

 

W Kłodzku o Filipku słyszeli chyba wszyscy. Dopóki żył, jeździli do niego leczyć się, zasięgać porad, słuchać przepowiedni. Pani Maria była u Filipka tylko raz. - Było to jeszcze w czasach tamtych - śmieje się. - Tamtych, czyli sprzed zmian ustrojowych w Polsce. Pracowałam wówczas w zakładach drzewnych. Kolega z pracy wybierał się na wczasy do Jugosławii. Miał już wszystko pozałatwiane i nagle zgubił piterek z dokumentami i paszportem. Może sobie pani wyobrazić jego rozpacz. Tyle starań, pieniędzy i wszystko na nic. Ktoś powiedział mu o Filipku. Kilka dni później wybrał się do Starego Waliszowa. Filipek przyjął go i powiedział, żeby się nie martwił, bo wszystko odzyska. Stwierdził, że piterek ktoś znalazł i zaniósł na portiernię do zakładów. Doradził jeszcze, żeby go dobrze poszukać, bo został wrzucony na szafę pomiędzy szpargały. Okazało się, że było dokładnie tak, jak Filipek powiedział.

 

- Gdy kolega opowiedział mi tę historię, postanowiłam wybrać się do Filipka - Maria próbuje przypomnieć sobie, jaki to był człowiek. - Taki mały, zasuszony staruszek. Nigdy nie wiadomo było, jak zareaguje. Pamiętam, że jak tam przyjechałam, przed domem stało dużo samochodów i kłębił się tłum. W pewnej chwili Filipek wyszedł. Spojrzał na ludzi i powiedział, że dzisiaj nie przyjmuje. Ponieważ nikt nie kwapił się z odejściem, zaczął krzyczeć. Zrobiło mi się głupio i poszłam sobie. Więcej już do niego nie pojechałam.

 

Tu mieszkał Filipek.

 

Filipka lepiej wspomina sprzedawczyni ze sklepu kosmetycznego, tego samego, z którego w czasie powodzi wypłynęły tapety i kosmetyki. - Nigdy nie byłam ciekawa swojej przyszłości - opowiada. - Do Filipka pojechałam dlatego, że robiłam w sklepie remanent i zginęły mi bardzo ważne dokumenty. Szukałam ich przez tydzień i nie mogłam znaleźć. W końcu pomyślałam o Filipku. To była moja ostatnia deska ratunku. Wizyta nie trwała długo i nie była jakaś nadzwyczajna. Choć sam Filipek zrobił na mnie duże wrażenie. Czuło się coś dziwnego w tym człowieku, jakąś siłę i magię. Spojrzał na mnie, potem gdzieś w dół, następnie wzniósł oczy do nieba i było po wszystkim. Okazało się, że dokumenty podczas sprzątania wrzuciłam do śmieci.

 

O przepowiedni Filipka dotyczącej powodzi mieszkańcy "wilczej" kamienicy wiedzieli wcześniej. Ale na początku tak jak inni - nie uwierzyli, a potem po prostu zapomnieli. - Ostatnia powódź była tu jeszcze przed wojną, bodajże w 1923 roku - tłumaczy Maria. - To, kto mógł przypuszczać, że historia się znowu powtórzy? Tu, jak się czasem woda do piwnic wlała, to nam się wydawało, że mamy powódź.

 

Właściwie wszyscy o Filipku zaczęli mówić, gdy woda już opadała. Przypomniano sobie przepowiednię i skojarzono - gdy się trzy siódemki ze sobą zejdą, to się wilk w Kłodzku wody napije. I będzie jej miał po sam pysk. A powódź zaczęła się właśnie siódmego lipca 1997 roku. Ale najgorsze jest to, że Filipek przepowiedział jeszcze jedną powódź. Podobno, gdy się zejdą trzy dziewiątki, woda ma dojść aż do lwa, który jest na ratuszu.

 

Demony

 

Podczas powodzi ludzie poczuli się nagle zupełnie bezradni. Zdani na łaskę losu i Bóg wie czego jeszcze. Klątwy Filipka? Przeznaczenie? Strach wyolbrzymiał wszystko. Dziś już mogą ocenić to bardziej realnie. - Sami sobie jesteśmy winni - uważa pani Maria. - Od lat dewastujemy nasze środowisko naturalne. Wycinamy lasy, niszczymy przyrodę, zabijamy zwierzęta. Przecież my kanibale jacyś jesteśmy. Przez lata robiono z nas panów świata, stawiano na piedestał. Ważny był tylko postęp. Przyroda miała służyć naszym celom. I co dziś mamy? Zatrute rzeki i powietrze, odpady, które będą się w ziemi rozkładać przez stulecia. A przecież z nami świat się nie kończy. Coś powinno jeszcze pozostać.

 

Powódź wykazała słabość ludzi. Brak przygotowania i nieporadność wobec żywiołu. Przyroda zatriumfowała. W sposób okrutny uświadomiła ludziom ich małość. - Kiedyś były komitety przeciwpowodziowe - narzeka Maria. - Potem stwierdzono, że nie są potrzebne i rozwiązano je. Gdyby istniały, może chociaż akcja ratunkowa przebiegałaby sprawniej.

 

Odbudowa zniszczonych kamienic idzie bardzo powoli. MPGK, właściciel tych budynków, tłumaczy się brakiem pieniędzy. Miasto też ze swej kieszeni nie ma ochoty dokładać. Dopiero niedawno zaczęto wyburzanie domów przeznaczonych do rozbiórki.

 

- Mój budynek i ten obok - Wanat wskazuje ręką na kamienicę z płaskorzeźbą konia na froncie - miały być odrestaurowane już dwadzieścia lat temu. Nigdy jednak do tego nie doszło. Powódź jeszcze pogorszyła ich stan. Zaraz po opadnięciu wody zacząłem wędrówkę - MPGK, ratusz. Ciągle mnie zbywano. Kończyło się na mglistych obietnicach i ciągłym odwlekaniu. Zacząłem sam zbijać tynki, osuszać mury. Po trzech miesiącach, pod koniec września, weszła pierwsza brygada remontowa. Zrobili podstawowe prace, a za resztę trzeba było zapłacić. W dodatku wykonali to tak, że potem musiałem jeszcze po nich poprawiać. Postanowiliśmy z żoną, że zrobimy sobie remont na własny koszt, chociaż MPGK jest ciągle właścicielem tych budynków. Wydaliśmy mnóstwo pieniędzy. Przy okazji założyliśmy sobie centralne. I wie pani co? - denerwuje się Wanat - MPGK podniosło nam czynsz, bo zwiększył się standard mieszkania.

 

Na zdewastowanych przez powódź budynkach skorzystała miejscowa żulia i narkomani z całego miasta. Stały się one ich siedzibą. W zeszłym roku przysłużyły się także wielbicielom kina akcji. - W zeszłym roku, w październiku i listopadzie, kręcono na naszym parkingu "Demony wojny" Pasikowskiego. Widzi pani te osmalone okna? - Maria wskazuje opustoszały budynek na tyłach swojego domu. - To zrobiono dla potrzeb filmu. Powyciągali worki i gałęzie z koryta rzeki, zwieźli gruz. O, tędy wjeżdżały skoty, a tamtą uliczką biegał pan Linda z karabinem. Mieli u nas dobre plenery.

 

Wielkie czarowanie

 

Przepowiedziana przez Filipka powódź nie ominęła także Starego Waliszowa. Wylał miejscowy potok. Podobnie jak w Kłodzku ślady powodzi są ciągle widoczne.

 

Janina Kurzejowa mieszka w dużym, białym domu. Obok domu Filipka i białej, murowanej kapliczki z przekręconą tył na przód tablicą. Kiedyś były na niej napisy gotykiem, ale w latach pięćdziesiątych władze kazały zatrzeć wszelkie ślady po dawnych mieszkańcach. Tablicę przekręcono, ale nowego napisu nikt nie śmiał zrobić. Zresztą opatrzność i tak czuwała nad mieszkańcami. - U nas powódź nie była duża - mówi Kurzejowa. - Woda podeszła pod drzwi, postała dwa dni i wróciła. U Filipka było gorzej. Jego dom bliżej drogi, to wlało się do piwnicy.

 

Mieszkańcy Starego Waliszowa zastanawiają się, czy Filipek, gdyby żył, uratowałby Kłodzko przed wodą. Zwolenników tej hipotezy jest mniej więcej tyle samo, ile przeciwników. - Na świecie wszystko jest możliwe i niemożliwe - śmieje się jeden z oponentów. - Jak kto książki czyta, to on jest w jednym kierunku, a jak kto światem żyje, to widzi więcej. I taki właśnie był Filipek. Mądry, choć czytać nie umiał. Ale przecież cudotwórcą to on nie był.

 

Janina Kurzejowa wierzy w siłę Filipka. - Jak nadciągały chmury gradowe, Filipek szedł za stodołę. Nie pozwalał, żeby mu kto wtedy przeszkadzał, ale ja go raz podejrzałam. Klęczał na trawie. Najpierw się w ziemię zapatrzył, potem w niebo. Zerwał czapkę z głowy i zaczął machać nią i rękami co sił. Tak on te chmury rozganiał. Widać było, że to wysiłek duży, że się Filipek bardzo męczył. I machał, i w te, i z powrotem. Mnie się wtedy tak jakoś dziwnie zrobiło. Zimno i nieprzyjemnie. Aż czym prędzej uciekłam. A Filipek poradził sobie. Burzy nie było.

 

Czasami jednak nie do końca wychodziło mu to czarowanie. Pani Janina pamięta, że z wiosek hen, hen od Waliszowa ludzie przychodzili do niego z pretensjami. Kłócili się, że za blisko chmury odgonił i im uprawy zniszczyło.

 

Królewski pogrzeb

 

Filipek nie doczekał ziszczenia swojego proroctwa. Zmarł w lutym 1992 roku. Tak jak przepowiedział, w święto Matki Boskiej Gromnicznej. Pogrzeb miał królewski. Pomimo mrozu, na maleńki cmentarz w Starym Waliszowie ściągnęły tłumy ludzi. Przyjechali księża, którzy znali Filipka, dziennikarze. Były wzruszające przemówienia i łzy. Anonse o jego śmierci zostały przekazane przez lokalne stacje radiowe. Klepsydry rozlepiono wszędzie. Filipka pochowano w złotej szacie, a na czarnej płycie grobowca, obok popiersia, wyryto: "Filip Fediuk - jasnowidz".

 

Ludzie we wsi śmiercią Filipka byli zdziwieni. Wszystkim wydawało się, że on żyć będzie wiecznie, że ktoś tak potrzebny ludziom nie może przecież tak zwyczajnie umrzeć. Kurzejowa pamięta także pogłoski, że wraz ze śmiercią Filipka Waliszów zapadnie się pod ziemię.

 

Nic takiego się nie stało. Tylko we wsi zrobiło się trochę smutniej.

 

Ludzie nauczyli się żyć bez swojego jasnowidza. Mały, szary domek Filipka, ten obok białej kapliczki z odwróconą tablicą, rodzina Filipa Fediuka wydzierżawiła młodej parze z Bystrzycy. Niezwykłość poprzedniego lokatora nie zraziła ich. Zaczęli robić remont. Kiedyś Filipek musiał wodę ze studni wiadrami ciągnąć, teraz młodzi będą mieć wodę z kurka.

 

Życie zaczęło iść swoim torem. Tylko Hela, żona bratanka Filipka, zaklina się, że czasami słyszy u siebie na strychu szuranie i ciężki odgłos kroków. Kiedyś słyszała nawet cicho wypowiadane swoje imię. Jak poszum wiatru, jak szmer strumyka - Helo, Heloo, Helooo..

 

Artykuł: http://new-arch.rp.pl

Fotografie:Twoje Sudety

Edytowane przez summer44
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stary Waliszów. Wioska jakich wiele. Cicha, spokojna, położona wśród malowniczych szczytów okalających Kotlinę Kłodzką. Kilkanaście domów i gospodarstw, niewielki cmentarz...To właśnie w tym miejscu jedną z mogił zdobi przykuwający uwagę napis: FILIP FEDIUK - JASNOWIDZ .

 

Człowiek ten, zwany przez miejscowych Filipkiem, uważany jest dziś za jednego z najlepszych polskich jasnowidzów. Przepowiadał już od dziecka - mówią mieszkańcy Waliszowa. Chciano go zabić, bo mówił, że Ukrainy nie będzie, wkrótce potem przewidział wysiedlenie z Tarnawicy Polnej, miejscowości, w której wówczas mieszkał. I proszę... nie minęło pięć lat jak nas wywieziono na Dolny Śląsk , wspomina Pani Rozalia, która wychowywała się z Filipkiem.

 

 

 

Pewnego dnia Fediuk wybrał się do fryzjera w pobliskiej Bystrzycy. Właśnie toczyła się tam dyskusja na temat szkód jakie przyniosła szalejąca ubiegłej nocy burza. Do dysputy włączył się także jasnowidz, a słowa które tego dnia wypowiedział setki razy miały się później przypomnieć niejednemu mieszkańcowi Śląska. KIEDY SPOTKAJĄ SIĘ TRZY SIÓDEMKI KATAKLIZM NADEJDZIE - WÓWCZAS I WILK SIĘ WODY W KŁODZKU NAPIJE. Mieszkańcy Kłodzka i Bystrzycy pukali się w czoło, gdy ten usiłował ostrzec przed zbliżającą się tragedią, nieliczni tylko zastanawiali się o jakiego wilka chodzić mogło szalonemu Filipowi. Wkrótce o całej sprawie zapomniano, ale nie na długo... 07 07 1997 - powódź tysiąclecia . Setki zniszczonych lub podtopionych domów, zabytków, gospodarstw. Tysiące ludzkich dramatów, których nie zrozumie ten, którego noga nie postała wówczas w rejonach powodzi. Spotkały się trzy siódemki - powtarzali sobie ludzie w Kłodzku, ale jakież było ich zdziwienie gdy ujrzeli, że poziom wody w zalanym mieście sięgnął dokładnie... płaskorzeźby przedstawiającej wilka na jednej z kłodzkiej kamienic, przy restauracji Wilcza Jama!!!

 

Teraz nikt nie miał już wątpliwości, że Fediuk przewidział kłodzki potop. Ale najgorsze dopiero przed nami, gdyż dalszy ciąg jego słów brzmi: ALE OSTATECZNY POTOP NADEJDZIE GDY TRZY DZIEWIĄTKI STANĄ OBOK SIEBIE - WÓWCZAS I LEW KŁODZKI PYSK W WODZIE UMOCZY... Najbliższa taka data to 09 09 2009 roku. A lew? Otóż kłodzki lew znajduje się trzydzieści metrów wyżej niż wspomniana wcześniej płaskorzeźba wilka. Jeśli przepowiednia Filipka ziści się, będzie to prawdziwa klęska. Cała Kotlina Kłodzka znalazłaby się wówczas pod wodą. Skóra cierpnie na myśl, że naukowcy z kraju i z zagranicy są zgodni co do jednego - położenie i ukształtowanie ziemi kłodzkiej wskazuje na to, że jest to jak najbardziej możliwe!

 

Nie jest to niestety koniec apokaliptycznych wizji śląskiego jasnowidza. Przepowiedział on również trzecią wojnę światową. Ostrzegał, że po jego śmierci nadejdzie kolejna, najstraszniejsza wojna, a nawet stare panny bez dzieci będą mobilizowane. Ten niepozorny z wyglądu człowiek stał się prawdziwą wyrocznią. Do maleńkiej i cichej niegdyś wsi zjeżdżały się kolumny samochodów. Tysiące ludzi (w tym wysłanników wielu instytucji) przybywało by poradzić się jasnowidza, którego sława rosła coraz bardziej. Jednym się to udało, innym nie, gdyż Filipik pomagał tylko wybranym. Nigdy jednak nie odmówił pomocy mieszkańcom Waliszowa. Mało kto wie, że przepowiedział on karierę Przemysławowi Salecie! Zdarzyło się bowiem, że krewna boksera zawitała do Waliszowa ze zdjęciami Salety i jego brata. Jasnowidz powiedział wówczas, że jeden z chłopców będzie bardzo sławny. Nie minęły od tej chwili dwalata, a młody Saleta osiągnął swój pierwszy znaczny sukces.

 

Mieszkańcy Waliszowa tęsknią za swoim Filipkiem, często go wspominają . Kiedyś powiedział mamie leśniczyny, że będzie żyć dopóki do miasta nie pojedzie. Kobieta 4 lata nie ruszała się z Waliszowa i w końcu pojechała autobusem do Bystrzycy. Nieszczęsna zmarła na drugi dzień - mówią mieszkańcy. Przychodziły do niego nawet siostry zakonne i milicja, ale tej ostatniej nie chciał pomagać. Jego diagnozy dotyczące problemów zdrowotnych często były lepsze niż te wystawione przez lekarzy, wspomina jedna z jego sąsiadek.

 

Dziś Filip Fediuk spoczywa na miejscowym cmentarzu. Pochowano go w złotej szacie i w ornacie ofiarowanym przez księdza proboszcza. Nigdy już nikomu nie doradzi, nigdy przed nikim nie odkryje tajemnic przyszłości. Za życia mówił, że jego dar jest darem od Boga i do Boga wróci on po jego śmierci.

 

Przepowiednie Filipa Fieduka pozostawiły nam wiele pytań bez odpowiedzi. Czy wrzesień 2009 roku przyniesie nam kolejny potop? Czy czeka nas kolejna wojna światowa, straszniejsza i bardziej krwawa niż ta z 1939 roku? Co tak naprawdę czeka teraz rejon Dolnego śląska? Czy jeśli nadejdzie kolejna powódź, ocaleje z niej cokolwiek?

 

Artykuł: Dolnośląski Jasnowidz

Edytowane przez summer44
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...
Kiedy spotkają się trzy dziewiątki, Polskę nawiedzi powódź wszechczasów! Niezwykła przepowiednia jasnowidza z Kłodzka.

 

"Była baba, co na dwoje wróżyła; albo umrze, albo będzie żyła". We wrześniu 2001 wyjeżdżając do Niemiec, wziąłem z biblioteki słynne przepowiednie Nostradamusa. Piękna książka wydana w połowie lat dziewięćdziesiątych już ubiegłego wieku. W pierwszym jej rozdziale przeczytałem jedną z najjaśniejszych przepowiedni tego "geniusza". Miał być prawie koniec świata, istne piekło, przeżyć miało niewielu ludzi, a ci co się zostali, mieli całować znalezione ślady ludzkie. Może i by mnie to przeraziło, ale... to wszystko już się stało w lipcu 1999 roku. Niestety nie zauważyłem. Dzisiaj już przepowiada następną katastrofę w 2012 roku. Ciekawe, dlaczego wszyscy zapomnieli o przepowiedni z 1999 roku?

W przededniu wielkiej katastrofy w Kłodzku śmieję się w nos wszystkim wierzącym w brednie Filipka. Jakiś temu słyszałem o jego pierwszej przepowiedni. Szkoda tylko, że nic o niej nie słyszałem przed powodzią w Kłodzku. Dlatego też datę drugiej, zaznaczyłem na czerwono w kalendarzu na długo przed katastrofą. Ciekawi mnie, co też stanie się jutro i co powiedzą zwolennicy geniuszu Filipka? Zmierzę się z nim i powiem, że żadnej katastrofy nie będzie, wtórując powiedzeniu zamieszczonemu na samym początku postu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Chyba nie bede lubiany ale musze cos wyjasnic wszystkim, ktorzy z niecierpliwoscia oczekuja wylonienia sie Atlantydy i Lemurii. Otoz o ile kwestia Atlantydy moze byc sporna i w/g niektorych jest nia wspolczesna Antarktyda (badania geologiczne potwierdzily, ze ok. 10 000 lat temu lad ten nie byl polozony na biegunie poludniowym oraz ze wystepowaly tam liczne lasy oraz rzeki) to w przypadku Lemurii jest to czysta fantastyka. Wystarczy popatrzec na mape tektoniczna Ziemii aby uzmyslowic sobie, ze pod denm Pacyfiku nie kryje sie zaden plaskowyz (podobnie jak w przypadku Atlantyku). Jesli lady te kiedykolwiek istnialy, zostaly calkowicie wchloniete i zniszczone przez potezny kataklizm i nie ma szans na ich odnalezienie, jesli lokalizacja mialaby dotyczyc oceanow. Osobiscie stawiam na Antarktyde lub tereny polozone w poblizu innych kontynentow (np. szereg wysp Morza Karaibskiego). A nazwa Pacyfik wziela sie stad, ze w porownaniu do innych morz i oceanow notuje sie tam najmniej burz i sztormow w procentowo wiekszej czesci akwenu. Stad i Pacyfik - ocean spokoju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...