Skocz do zawartości

Koty


Kmicic14

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie. Postanowiłem napisać na łamach tego forum ponieważ trapi mnie pewna myśl. Mam nadzieję, że dobrze wybrałem miejsce zaadresowania tematu.

Do rzeczy. 3 lata temu kupiłem z aktualną już małżonką siedlisko na wsi. Od samego początku towarzyszy nam pies którego znalazłem jak jeszcze mieszkałem w mieście. Po przeprowadzce postanowiliśmy przygarnąć również jakiegoś kota bo garaże, budynki gospodarcze itp. A jak kota nie ma no to wiadomo. Tak się złożyło, że mojej mamie wczesną wiosną okociła się kotka. Wzięliśmy dwa z miotu, kota Rudego i kotkę Malinę. Szybko się oswoiły i skumplowały z naszym psem choć to amstaff. Pod koniec lata Malina została mamą i miała 4 kocięta. Siedziała sobie w komórce zamknięta i wejście miała tylko przez małe okienko.  Dwa oddaliśmy w dobre ręce i dwa jeszcze zostały. Pewnego ranka znalazłem jednego kotka martwego na środku podwórka a drugi, chyba ze strachu i nie wiem jak, wdrapał się po ścianie pod sam sufit. Musiałem z drabiny go zdejmować i był strasznie wystraszony. Malina później dopiero wróciła. Tego co został postanowiliśmy zostawić. Nazwaliśmy go Ciapciak. W między czasie Rudy gdzieś przepadł.

A muszę tu przyznać, że wszystkie koty które mieliśmy trzymały się blisko domu i wystarczyło tylko krzyknąć o każdej porze dnia czy nocy i za chwilę zawsze były na schodach.

Zbliżała się zima i paliło się w piecu. W kotłowni miałem dziurę przez które koty mogły sobie wchodzić się wygrzać. Niestety rura jakimś cudem  wypadła z komina, strasznie się nakopciło i w ostatniej chwili wszedłem do kotłowni, bo coś mnie tknęło, Ciapciak leżał ledwo żywy na podłodze. Zabrałem go szybko i odratowałem, od tego momentu imię Ciapciak naprawdę do niego przypasowało.

Na wiosnę Malina też gdzieś przepadła. Został tylko Ciapciak. 

Pewnego dnia, gdy mieliśmy jechać do moich rodziców, po przejechaniu kilkudziesięciu metrów usłyszałem straszny dźwięk spod maski. Od razu zgasiłem silnik i myślałem, że już po Ciapciaku. Na szczęście skaleczył sobie tylko ogon i łapę. Również się wylizał z tego.

Napomknę też, że lubię chodzić na spacery po polach i lasach a koty chodziły zawsze razem ze mną jak psy i trzymały się blisko. I w sumie do mnie zawsze przyszły jak je wołałem a do innych już nie koniecznie. 

Po jakimś czasie Ciapciak nie przychodził na wołanie i już miałem złe przeczucia. Schodzę do kotłowni a on za piecem leżał i nie reagował nic. Zabraliśmy go do weta, dostał kroplówki i inne leki i było ok. Nie wiadomo co mu się wtedy stało. 

Ale niestety po jakimś czasie przepadł. A on zawsze się blisko domu trzymał bo chyba był wdzięczny. 

I teraz po kilku miesiącach wzięliśmy znowu dwa kotki od moich rodziców, Helę i Bercika. Dwa tyg temu była straszna ulewa i gdy wróciłem z pracy drzwi od pomieszczenia gosp były otwarte, gdy zacząłem wołać Bercik wyszedł cały mokry a Heli nie było. Po chwili znalazłem ją, myślałem, że martwą. Była cała mokra i zimna jak lód od razu w ręcznik pod kurtkę i do weta. Bałem się, że może ją pies pogryzł bo siostra znalazła kundelka, dała ogłoszenie ale nikt się nie zgłosił no to ja go wziąłem i nie byłem pewny czy on jej czegoś nie zrobił chociaż takich zachowań nie przejawiał.

U weta kroplówki, zastrzyki i koc elektryczny. Po dwóch godzinach kot był jak nowonarodzony. Po kilku dniach Hela gdzieś zniknęła. O 24 byłem jeszcze po drewno do kominka i sprawdzałem to były oba. A rano już jej nie mogłem znaleźć. A nie było możliwości żeby się wydostała sama. No i ten nowy pies cała noc szczeka, jest bardzo czujny. Nie wiem co się z nią stało. 

No i dzisiaj małżonka jak Wyjeżdżała do pracy, to nie wiem jak Bercik się zakręcił, ale wpadł pod koło i niestety zginął. Jesteśmy załamani. Żona strasznie to przeżywa. Bardzo kochamy zwierzęta. I niewiemy dlaczego koty nie chcą się u nas utrzymać. A dodam, że śniło mi się minionej nocy, że widziałem martwego kota i rozmawiałem o nim z sąsiadem ale to był niby kot też od moich rodziców ale do innego sąsiada został wydany. Niestety ale często mam, powiedzmy, prorocze sny. Czy ma ktoś jakieś pomysły. Jaki może być powód, że koty u nas tak często przepadają. 

  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Może psy nie są nieprzywykłe do kotów, i jak to psy źle oddziaływują na koty energetycznie i zachowaniem... :pociesza:

Gdyby psy od szczeniaczka wychowywałyby się z kotami, mogłoby być inaczej (lepiej)...

Choć Rottwailery bywają nieprzewidywalne... i nie tylko one...

Lepiej jest mieć najpierw koty, a później dokupić do nich jakiegoś szczeniaczka... :love:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Piko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...