Skocz do zawartości

Dlaczego jestem samotna?


paulina1420

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedyś czułam sie strasznie samotna. Miałam w sobie miłość i pragnęłam ją komuś dać. Wyłam wręcz, a nie płakałam- błagając Boga by ktoś tę miłość zechciał. Prawdą jest , ze tej miłości nie miałam znikąd...nawet od rodziców, rodzeństwa. Dlatego tak mi jej brakowało, dlatego tak chciałam dać sama komuś miłość. Rodzice byli zajęci walką ze sobą, bracia sporo młodsi ode mnie mieli swoje towarzystwo a ja im tylko przeszkadzałam, przyjaciółki od serca nie miałam. Samotność odczuwamy wtedy gdy nie mamy nikogo kto nas kocha....albo nie czujemy od nikogo tej miłości. Gdyby moi rodzice sie wzajemnie kochali a w naszym domu panowało ciepło rodzinne, to z pewnością nie odczuwałabym aż takiej samotności.

Inna sprawa, że samotnym można być nawet w związku. Gdy już znalazłam mężczyznę na całe życie, wyszłam za maż, urodziłam dziecko....nagle się okazało, że jestem cholernie samotna. Mąż pracował po 13 godzin dziennie aby nas utrzymać, ja miałam depresję poporodową i zupełnie straciliśmy ze sobą kontakt. Mieszkałam w jednym domu z obcym facetem, który kiedyś mnie rozumiał, chciał pomagać, zapewniał o miłości....a potem stał się odległy jak Afryka.To była nawet większa samotność niż wtedy gdy byłam faktycznie sama. Nie miałam na kogo liczyć, do kogo się odezwać.

Reasumując: samotność to jest faktyczny stan naszego ducha. To nie wina innych, że czujemy się samotni. Tylko MY decydujemy kim chcemy być, jakie chcemy mieć życie i dlaczego czujemy osamotnienie. Jeśli stan samotności się przedłuża, należy szukać podłoża w sobie, swoim charakterze, sposobie bycia, nastawieniu do świata. Należy udać się na jakąś terapię, na kurs wiary w siebie, na cokolwiek aby ten stan zmienić.

 

 

Dlaczego swoj stan za który odpowiadasz tylko i wyłącznie TY (tu nie kieruje się tylko do ciebie) podnosisz do rangi choroby? Terapia-nie uleczy Cię ze samotności, kursy wiary w siebie- być może coś dają, ale czy warto wywalać pieniądze (i to spore?)?

Każdy człowiek potrzebuje samotności- do tego aby mógł sam ze soba pomyśleć, zając się swoimi zainteresowaniami itp. Jednak spójrzcie ile osób aż za bardzo pozostaje w tej samotności odrzucając innych.

Glorio, nie odczuwałaś miłości od rodziców..a czy kiedykolwiek powiedziałaś im, prosto z mostu co czujesz/ Czego potrzebujesz? "Rodzice byli zajęci walką między sobą"- czy nie mogłaś stanąć między nimi i powiedzieć "Hej, ja tu jestem! Mam problem!"

Rodzeństwo-sporo młodsi...Skoro "młodsi" to mogłaś im okazywać swoją miłość, dawać opieke, to co,ze mieli swoje towarzystwo - ważne zebyś dała im poczuć że mimo iż w domu jest jak jest moga na ciebie jako na starszą liczyć, chodźby nie wiem co się stało. Nie była byś aż tak zepchnięta na "ścieżke samotności"

Mąż-czy powiedziałaś mu co czujesz? Że może jednak lepiej żeby chodź z 2 razy w tygodniu przyszedł z pracy kilka godzin wcześniej, abyście pobyli ze sobą, bo tak bardzo tego potrzebujesz.

Masz dziecko, a moment gdy założyłaś rodzine uznajesz za najgorszy i najsamotniejszy w swoim zyciu. przecież dziecko też jest człowiekiem, które kocha cię tak bardzo,że nie pozwoli ci odczuć że jesteś samotna (tym bardziej gdy ma już rok-dwa) Pamiętaj,że miłosć dziecka do Ciebie jest bezwarunkowa, ale nie będzie trwac do końca Twojego życia. To co ono dawało\daje ci w okresie dorastania jest właśnie twoją chwilą NIE-samotności. Jednak kiedyś pójdzie w świat- matka nie będzie aż tak ważna bo będzie miało własne cele...własną rodzine. Dlatego jest ważne abyś wykorzystała ten moment waszego życia, bo ono nie będzie wieczne.

 

 

 

Jedynie z czym się zgadzam, to z tym, że tylko MY DECYDUJEMy O WŁASNYM ŻYCIU. Ale czy terapia, kursy aż tak pomogą? Dlaczego osoby cierpiące z powodu samotności, nie pójdą do parku, pubu, nie zapiszą się np. na warsztaty malarskie i najzwyczajniej w świecie nie uśmiechną się do osoby której tam spotkają? Przecież wszyscy wiemy,ze uśmiech może zdziałać cuda i że to on sprawia,że nie czujemy się aż tak samotni gdy kierujemy go do drugiej osoby...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Glorio, nie odczuwałaś miłości od rodziców..a czy kiedykolwiek powiedziałaś im, prosto z mostu co czujesz/ Czego potrzebujesz? "Rodzice byli zajęci walką między sobą"- czy nie mogłaś stanąć między nimi i powiedzieć "Hej, ja tu jestem! Mam problem!"

...

Po kilku razach zrezygnowałam, nie interesowało ich to. Nie będę się w szczegóły wdawać bo to temat na inny wątek.

 

Rodzeństwo-sporo młodsi...Skoro "młodsi" to mogłaś im okazywać swoją miłość, dawać opieke, to co,ze mieli swoje towarzystwo - ważne zebyś dała im poczuć że mimo iż w domu jest jak jest moga na ciebie jako na starszą liczyć, chodźby nie wiem co się stało. Nie była byś aż tak zepchnięta na "ścieżke samotności"

Mąż-czy powiedziałaś mu co czujesz? Że może jednak lepiej żeby chodź z 2 razy w tygodniu przyszedł z pracy kilka godzin wcześniej, abyście pobyli ze sobą, bo tak bardzo tego potrzebujesz.

Zastępywałam im matkę w pewnym sensie i tak mnie traktowali. Świetny kontakt mamy ze sobą dopiero teraz-jako dorośli.

 

Mąż-czy powiedziałaś mu co czujesz? Że może jednak lepiej żeby chodź z 2 razy w tygodniu przyszedł z pracy kilka godzin wcześniej, abyście pobyli ze sobą, bo tak bardzo tego potrzebujesz.

Powiedziałam.

 

Masz dziecko, a moment gdy założyłaś rodzine uznajesz za najgorszy i najsamotniejszy w swoim zyciu. przecież dziecko też jest człowiekiem, które kocha cię tak bardzo,że nie pozwoli ci odczuć że jesteś samotna (tym bardziej gdy ma już rok-dwa) Pamiętaj,że miłosć dziecka do Ciebie jest bezwarunkowa, ale nie będzie trwac do końca Twojego życia. To co ono dawało\daje ci w okresie dorastania jest właśnie twoją chwilą NIE-samotności. Jednak kiedyś pójdzie w świat- matka nie będzie aż tak ważna bo będzie miało własne cele...własną rodzine. Dlatego jest ważne abyś wykorzystała ten moment waszego życia, bo ono nie będzie wieczne.

Teraz mam udane małżeństwo, wyszłam z depresji, odzyskałam sens życia i czuję się kochana. A wiesz dlaczego? dzięki terapii. Dzieki właśnie terapii zrozumiałam dlaczego czułam sie samotna w dzieciństwie, zrozumiałam relacje rodzice/rodzeństwo/ja. Zrozumiałam dlaczego maż sie ode mnie odsuwał. Dlaczego wciąż czułam sie samotna.

 

Jedynie z czym się zgadzam, to z tym, że tylko MY DECYDUJEMy O WŁASNYM ŻYCIU. Ale czy terapia, kursy aż tak pomogą? Dlaczego osoby cierpiące z powodu samotności, nie pójdą do parku, pubu, nie zapiszą się np. na warsztaty malarskie i najzwyczajniej w świecie nie uśmiechną się do osoby której tam spotkają? Przecież wszyscy wiemy,ze uśmiech może zdziałać cuda i że to on sprawia,że nie czujemy się aż tak samotni gdy kierujemy go do drugiej osoby...

Terapia pomoże znaleźć przyczyny naszej samotności. Pokaże co robisz niewłaściwie, co powinnaś zmienić w swoim zachowaniu, stosunku do świata, w relacjach miedzy-ludzkich. Pomoże odzyskać wiarę w ludzi, w siebie, nastawi optymistycznie. A czemu osoby samotne nie pójdą gdzieś i sie nie uśmiechną? Prawdo podobnie brak im wiary w siebie, są nieśmiałe, zalęknione, zrezygnowane ciągłym szukaniem drugiej połowy....tak można by wymieniać długo. Właśnie dlatego potrzebna jest tym samotnikom terapia. Same często się nie zmienią bo nie wiedzą jak i nie wiedzą co konkretnie mają zmienić.

Edytowane przez gloria
dopisek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sheina
Kiedyś czułam sie strasznie samotna. Miałam w sobie miłość i pragnęłam ją komuś dać. Wyłam wręcz, a nie płakałam- błagając Boga by ktoś tę miłość zechciał. Prawdą jest , ze tej miłości nie miałam znikąd...nawet od rodziców, rodzeństwa. Dlatego tak mi jej brakowało, dlatego tak chciałam dać sama komuś miłość. Rodzice byli zajęci walką ze sobą, bracia sporo młodsi ode mnie mieli swoje towarzystwo a ja im tylko przeszkadzałam, przyjaciółki od serca nie miałam. Samotność odczuwamy wtedy gdy nie mamy nikogo kto nas kocha....albo nie czujemy od nikogo tej miłości. Gdyby moi rodzice sie wzajemnie kochali a w naszym domu panowało ciepło rodzinne, to z pewnością nie odczuwałabym aż takiej samotności.

Inna sprawa, że samotnym można być nawet w związku. Gdy już znalazłam mężczyznę na całe życie, wyszłam za maż, urodziłam dziecko....nagle się okazało, że jestem cholernie samotna. Mąż pracował po 13 godzin dziennie aby nas utrzymać, ja miałam depresję poporodową i zupełnie straciliśmy ze sobą kontakt. Mieszkałam w jednym domu z obcym facetem, który kiedyś mnie rozumiał, chciał pomagać, zapewniał o miłości....a potem stał się odległy jak Afryka.To była nawet większa samotność niż wtedy gdy byłam faktycznie sama. Nie miałam na kogo liczyć, do kogo się odezwać.

Reasumując: samotność to jest faktyczny stan naszego ducha. To nie wina innych, że czujemy się samotni. Tylko MY decydujemy kim chcemy być, jakie chcemy mieć życie i dlaczego czujemy osamotnienie. Jeśli stan samotności się przedłuża, należy szukać podłoża w sobie, swoim charakterze, sposobie bycia, nastawieniu do świata. Należy udać się na jakąś terapię, na kurs wiary w siebie, na cokolwiek aby ten stan zmienić.

 

 

 

Bardzo mnei wzruszyło to co napisałaś.

Wiem cos o tym chociaz jestem jeszcze wolna jak ptak i dlugo tak zostanie.

Rozumiem porblemy jakie mialas w domu doskonale u mnei było podobnie.

Mała róznica - mialam i mam przyjaciółki, ale czasami towarzyszy nam taki stan tej samotnosci, ze chyba nawet nie do konca sami wiemy skad. ja akurrat bylam daleko od moich dziewczyn i rodziny i tu gdzide sie znajduje tez musze liczyc na siebie, pewien element i owszem zmienil sie, jednak to wszystko tylko zapelnilo sie do polowy. Samotnosc odczuwa sie nadal, w innym aspekcie.

Masz rację, że często to my odpowiadamy za to jacy jestesmy i jak sie czujemy, jednak nie zawsze.

Otoczenie moze nam albo pomagać, albo dodatkowo niszczyc od srodka. W koncu kazdy z nas jest odrębną cjednostką z innym systemem wartości, odczuwająca inaczej i reagująca inaczej na pewne kwestie,zdarzenia totez cięzko odnalzec sie gdzies, gdzie większosc nas odpycha. Wtedy warto sie przyjzec sobie, ale o obiektywizm wobec siebie bardzo ciezko.

Jesli ktos kto jest nam bliski zaczyna potwierdzac to co mówią inni to w zasadzie warto sobie to rozlozyc na czynnii pierwsze.

czasami jestesmy hermatycznie zamknieci na innych, boimy sie mowic o tym co czujemy,czego sie boimy, a nic nei zbliza tak jak otwartosc, wtedy kolejna rzecz to wzajemnosc ...a to wychodzi z reguly samo z siebie.

Wiem, że cięzko jest, ale czasami warto zaryzykować i zaufac nawet tam gdzie wydaje sie to niepewne. Dobrze kogos poznac i schodkami budować zaufanie.

 

:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś czułam sie strasznie samotna. Miałam w sobie miłość i pragnęłam ją komuś dać. Wyłam wręcz, a nie płakałam- błagając Boga by ktoś tę miłość zechciał. Prawdą jest , ze tej miłości nie miałam znikąd...nawet od rodziców, rodzeństwa. Dlatego tak mi jej brakowało, dlatego tak chciałam dać sama komuś miłość. Rodzice byli zajęci walką ze sobą, bracia sporo młodsi ode mnie mieli swoje towarzystwo a ja im tylko przeszkadzałam, przyjaciółki od serca nie miałam. Samotność odczuwamy wtedy gdy nie mamy nikogo kto nas kocha....albo nie czujemy od nikogo tej miłości. Gdyby moi rodzice sie wzajemnie kochali a w naszym domu panowało ciepło rodzinne, to z pewnością nie odczuwałabym aż takiej samotności.

Inna sprawa, że samotnym można być nawet w związku. Gdy już znalazłam mężczyznę na całe życie, wyszłam za maż, urodziłam dziecko....nagle się okazało, że jestem cholernie samotna. Mąż pracował po 13 godzin dziennie aby nas utrzymać, ja miałam depresję poporodową i zupełnie straciliśmy ze sobą kontakt. Mieszkałam w jednym domu z obcym facetem, który kiedyś mnie rozumiał, chciał pomagać, zapewniał o miłości....a potem stał się odległy jak Afryka.To była nawet większa samotność niż wtedy gdy byłam faktycznie sama. Nie miałam na kogo liczyć, do kogo się odezwać.

Reasumując: samotność to jest faktyczny stan naszego ducha. To nie wina innych, że czujemy się samotni. Tylko MY decydujemy kim chcemy być, jakie chcemy mieć życie i dlaczego czujemy osamotnienie. Jeśli stan samotności się przedłuża, należy szukać podłoża w sobie, swoim charakterze, sposobie bycia, nastawieniu do świata. Należy udać się na jakąś terapię, na kurs wiary w siebie, na cokolwiek aby ten stan zmienić.

 

Dlaczego swoj stan za który odpowiadasz tylko i wyłącznie TY (tu nie kieruje się tylko do ciebie) podnosisz do rangi choroby? Terapia-nie uleczy Cię ze samotności, kursy wiary w siebie- być może coś dają, ale czy warto wywalać pieniądze (i to spore?)?

Każdy człowiek potrzebuje samotności- do tego aby mógł sam ze soba pomyśleć, zając się swoimi zainteresowaniami itp. Jednak spójrzcie ile osób aż za bardzo pozostaje w tej samotności odrzucając innych.

Glorio, nie odczuwałaś miłości od rodziców..a czy kiedykolwiek powiedziałaś im, prosto z mostu co czujesz/ Czego potrzebujesz? "Rodzice byli zajęci walką między sobą"- czy nie mogłaś stanąć między nimi i powiedzieć "Hej, ja tu jestem! Mam problem!"

Rodzeństwo-sporo młodsi...Skoro "młodsi" to mogłaś im okazywać swoją miłość, dawać opieke, to co,ze mieli swoje towarzystwo - ważne zebyś dała im poczuć że mimo iż w domu jest jak jest moga na ciebie jako na starszą liczyć, chodźby nie wiem co się stało. Nie była byś aż tak zepchnięta na "ścieżke samotności"

Mąż-czy powiedziałaś mu co czujesz? Że może jednak lepiej żeby chodź z 2 razy w tygodniu przyszedł z pracy kilka godzin wcześniej, abyście pobyli ze sobą, bo tak bardzo tego potrzebujesz.

Masz dziecko, a moment gdy założyłaś rodzine uznajesz za najgorszy i najsamotniejszy w swoim zyciu. przecież dziecko też jest człowiekiem, które kocha cię tak bardzo,że nie pozwoli ci odczuć że jesteś samotna (tym bardziej gdy ma już rok-dwa) Pamiętaj,że miłosć dziecka do Ciebie jest bezwarunkowa, ale nie będzie trwac do końca Twojego życia. To co ono dawało\daje ci w okresie dorastania jest właśnie twoją chwilą NIE-samotności. Jednak kiedyś pójdzie w świat- matka nie będzie aż tak ważna bo będzie miało własne cele...własną rodzine. Dlatego jest ważne abyś wykorzystała ten moment waszego życia, bo ono nie będzie wieczne.

 

 

 

Jedynie z czym się zgadzam, to z tym, że tylko MY DECYDUJEMy O WŁASNYM ŻYCIU. Ale czy terapia, kursy aż tak pomogą? Dlaczego osoby cierpiące z powodu samotności, nie pójdą do parku, pubu, nie zapiszą się np. na warsztaty malarskie i najzwyczajniej w świecie nie uśmiechną się do osoby której tam spotkają? Przecież wszyscy wiemy,ze uśmiech może zdziałać cuda i że to on sprawia,że nie czujemy się aż tak samotni gdy kierujemy go do drugiej osoby...

 

Oj, chyba nigdy nie doświadczyłaś samotności, bo kompletnie tego nie rozumiesz...... Łatwo jest doradzać kiedy miało się "życie usłane różami", a jedynym problemem był "złamany paznokieć"......

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość sheina
Dlaczego swoj stan za który odpowiadasz tylko i wyłącznie TY (tu nie kieruje się tylko do ciebie) podnosisz do rangi choroby? Terapia-nie uleczy Cię ze samotności, kursy wiary w siebie- być może coś dają, ale czy warto wywalać pieniądze (i to spore?)?

Każdy człowiek potrzebuje samotności- do tego aby mógł sam ze soba pomyśleć, zając się swoimi zainteresowaniami itp. Jednak spójrzcie ile osób aż za bardzo pozostaje w tej samotności odrzucając innych.

Glorio, nie odczuwałaś miłości od rodziców..a czy kiedykolwiek powiedziałaś im, prosto z mostu co czujesz/ Czego potrzebujesz? "Rodzice byli zajęci walką między sobą"- czy nie mogłaś stanąć między nimi i powiedzieć "Hej, ja tu jestem! Mam problem!"

Rodzeństwo-sporo młodsi...Skoro "młodsi" to mogłaś im okazywać swoją miłość, dawać opieke, to co,ze mieli swoje towarzystwo - ważne zebyś dała im poczuć że mimo iż w domu jest jak jest moga na ciebie jako na starszą liczyć, chodźby nie wiem co się stało. Nie była byś aż tak zepchnięta na "ścieżke samotności"

Mąż-czy powiedziałaś mu co czujesz? Że może jednak lepiej żeby chodź z 2 razy w tygodniu przyszedł z pracy kilka godzin wcześniej, abyście pobyli ze sobą, bo tak bardzo tego potrzebujesz.

Masz dziecko, a moment gdy założyłaś rodzine uznajesz za najgorszy i najsamotniejszy w swoim zyciu. przecież dziecko też jest człowiekiem, które kocha cię tak bardzo,że nie pozwoli ci odczuć że jesteś samotna (tym bardziej gdy ma już rok-dwa) Pamiętaj,że miłosć dziecka do Ciebie jest bezwarunkowa, ale nie będzie trwac do końca Twojego życia. To co ono dawało\daje ci w okresie dorastania jest właśnie twoją chwilą NIE-samotności. Jednak kiedyś pójdzie w świat- matka nie będzie aż tak ważna bo będzie miało własne cele...własną rodzine. Dlatego jest ważne abyś wykorzystała ten moment waszego życia, bo ono nie będzie wieczne.

 

 

Jedynie z czym się zgadzam, to z tym, że tylko MY DECYDUJEMy O WŁASNYM ŻYCIU. Ale czy terapia, kursy aż tak pomogą? Dlaczego osoby cierpiące z powodu samotności, nie pójdą do parku, pubu, nie zapiszą się np. na warsztaty malarskie i najzwyczajniej w świecie nie uśmiechną się do osoby której tam spotkają? Przecież wszyscy wiemy,ze uśmiech może zdziałać cuda i że to on sprawia,że nie czujemy się aż tak samotni gdy kierujemy go do drugiej osoby...

 

 

 

Dla osoby,która chce zacząć nowy etap swojego żcyia, tego typu terapie - indywidualne czy w koniecznosci również inne- a konieczne - sa niezbednym elementm, ktory takowy krok pozoli postawic, to bezie niczym impuls dla wielu,ktorzy byc moze całkowicie mogliby swoje życie zaprzepaścic, a dobry terapeuta to jak aniol,ktory moze rozświetliź drogę, to w nim mozna zlanezc przyjaciela, ktory zmobilizuje do dzialania. Nie chdzi o aspekt kasy wyłącznie. ale iskre ,ktora rozpali ogien.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są osoby, które nie miały w życiu przykładu, których nikt nie nauczył jak żyć i jak radzić sobie z problemami. Rodzice nauczyli ich jedynie wegetować a nie cieszyć sie życiem i brać życie w swoje ręce. Takie osoby na prawdę nie wiedzą od czego zacząć gdyż nikt im nie dał w życiu drogowskazu. Najczęściej zamykają sie w swojej bezradności i tam tkwią do czasu aż im ktoś powie, ze są miłe/fajne/piękne/odważne/inteligentne/wartościowe itp/itd * dowolne wybierz. Im jest potrzebny ktoś kto doda odwagi i otuchy, a czasem wręcz poprowadzi za rękę aż się usamodzielnią. Nie można posądzać kogoś, ze nic nie robi....choć istotnie może nic nie robić. Czasem są osoby emocjonalnie niestabilne, które za wszelką cenę użalaniem, skargami i narzekaniem, chcą zwrócić na siebie uwagę lub narzucają sie z niechcianą pomocą. I to jedyne co robią, ale tym bardziej im potrzebna jest pomoc specjalisty, który ich ustabilizuje emocjonalnie. Dopiero wtedy będą coś robić poza narzekaniem. Jednak są osoby, które próbują coś robić ale zżera je nieśmiałość, brak pewności siebie, niekomunikatywność. Krzywdzące będzie dla tych osób mówienie, że nic nie robią. Jednak i tym przydała by sie pomoc specjalisty by zwalczyć tę nieśmiałość.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, chyba nigdy nie doświadczyłaś samotności, bo kompletnie tego nie rozumiesz...... Łatwo jest doradzać kiedy miało się "życie usłane różami", a jedynym problemem był "złamany paznokieć"......

 

Cóż..wydajesz się specjalistką mojego zycia, skoro aż tak płytko mnie określasz.

 

Gloria - od dzieciństwa dorastała w sferze wojen między rodzicami. Nie każdy może (na szczęście) tego doświadczyć. Jednak nie wszyscy samotnicy mieli takie przeżycia.

Prawdą jest, ze samotności nie doświadczyłam. Dlaczego? Bo nie owijam w bawełne- mówie co mnie boli, co mi się nie podoba, czego nie chce. Ale też nie zamykam się na innych ludzi. Jestem tego typu osobą,że swoje problemy wole załatwić szybko, bez mieszania innych. Ale i uwielbiam kontakt z ludźmi, którego nigdy za wiele.

 

Jednak w wielu przypadkach ludzie, którzy uważają się za samotnych sami odpychają od siebie innych, a gdy potrzebują pomocy- nie mają nikogo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samotnosc mozna roznie zinterpretowac, czasem ma sie wszystko - partnera/partnerke, rodzine, udane zycie zawodowe, paczke przyjaciol, a nadal jest sie samotnym.

Potem jest samotnosc w samotnosci, jak ja to nazywam - nie ma sie dokladnie nikogo. A czasem ktos usilnie pragnie byc samotnym, a nie moze tego zdobyc.

 

Ja jestem "samotna" od 2 miesiecy, 1 miesiac byl dla mnie totalna porazka, calkowite zatracenie wiary w siebie, ciagly placz i uzalanie sie nad soba.

Jednak tylko jak sie pozbieralam (czasem miewam tylko momenty "zalamania"), to dostrzeglam pelno ludzi wokol mnie.

 

Dlatego uwazam, ze jestesmy samotni, kiedy kreujemy ta samotnosc wokol siebie, bo zawsze, zawsze mozna kogos znalezc, kto "zostanie" z nami. Sama sie o tym przekonalam i zrozumialam, ze tak naprawde bedac w zwiazku bylam totalnie samotna i zagubiona.

 

A bycie w zwiazku, czy nie bycie w nim wcale nie swiadczy o samotnosci, bo ja doswiadczylam tego bedac z kims. On zabral ze mnie cala pozytywna energie, moja dusze, rozum. Teraz staram sie to odzyskac na nowo, nie szukam nikogo na sile - nie jestem na to gotowa.

 

A i najwazniejsze, moge w pelni stwierdzic - Nie jestem samotna :]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samotnosc mozna roznie zinterpretowac, czasem ma sie wszystko - partnera/partnerke, rodzine, udane zycie zawodowe, paczke przyjaciol, a nadal jest sie samotnym.

Dlatego uwazam, ze jestesmy samotni, kiedy kreujemy ta samotnosc wokol siebie, bo zawsze, zawsze mozna kogos znalezc, kto "zostanie" z nami. Sama sie o tym przekonalam i zrozumialam, ze tak naprawde bedac w zwiazku bylam totalnie samotna i zagubiona.

 

A bycie w zwiazku, czy nie bycie w nim wcale nie swiadczy o samotnosci, bo ja doswiadczylam tego bedac z kims. On zabral ze mnie cala pozytywna energie, moja dusze, rozum. Teraz staram sie to odzyskac na nowo, nie szukam nikogo na sile - nie jestem na to gotowa.

 

A i najwazniejsze, moge w pelni stwierdzic - Nie jestem samotna :]

 

 

 

Dokładnie samotność jest w nas ,jeżeli zadbamy o swoje wnętrze to nie będziemy się nigdy tak czuć to samo ma się co do szczęścia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...