Ulf Napisano 12 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 12 Grudnia 2010 To nie obraza, to stwierdzenie faktu. Z Twoich odpowiedzi wynika ze nie rozumiesz zupelnie tego co zostalo tam napisane Wiec co tu jeszcze komentowac ? Ja pisze ze 2x2 =4 A Ty mi odpowiadasz ze owszem, niebieski to ladny kolor Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Hrefna Napisano 12 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 12 Grudnia 2010 Z pewnością, ale dla konsekwentności toku rozumowania taka osoba powinna wykluczyć również istnienie klątw, magii, tarcz algizowych itp., których działanie również opiera się o istnienie tzw. sił nadprzyrodzonych, których realizmu nie jesteśmy w stanie naukowo udowodnić. Oprócz w/w musi również (będąc konsekwentną w swoich poglądach) założyć że po śmierci nic nie ma, oraz że wszystko czym jesteśmy to ten zlepek komórek między naszymi uszamy, który bywa nazywany również mózgiem. Zastanawia mnie, dlaczego tak wielu z ludzi siedzących w szeroko pojętej ezoteryce z takim przekonaniem używa określenia "siły nadprzyrodzone", "nadnaturalne"... Przecież, skoro działają, więc istnieją, nie może w nich być nic nadprzyrodzonego czy poza/ponadnaturalnego. Wszystko co istnieje mieści się w Naturze i podlega jej prawom, jest naturalne, a nie ponadnaturalne, gdyby nie było naturalne, nie istniałoby, co najwyżej dzisiejsza nauka (jeszcze) nie dysponuje sprzętem właściwym do rejestracji niektórych zjawisk i ich pomiaru... czy to takie trudne do ogarnięcia? Skoro jest i działa - na pewno nie jest nadprzyrodzone... Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Pit Napisano 12 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 12 Grudnia 2010 Wiesz Elwingo ,nauka nie potrafi raczej wszystkiego wytłumaczyć, Chyba że Fizyka Kwantowa jest najbliżej wytłumaczenia zjawisk nienaukowych . Przykładowo nauka i medycyna jeszcze długo nie wytłumaczy ,fenomenu takiego jak głębokie samadhi , Joginów z indii : Śladami Prawdy Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Hrefna Napisano 12 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 12 Grudnia 2010 Ale coś nie musi zostać wytłumaczone, by było naturalne. Sam fakt tego, że istnieje i działa dowodzi naturalności dowolnego zjawiska. Rzeczy nadprzyrodzone czy ponadnaturalne po prostu nie istnieją, nie ma ich. Niezależnie od możliwości lub niemożliwości wytłumaczenia. Jest = jest NATURALNE i PRZYRODZONE. Nawet jeśli niewytłumaczalne. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Gość beneton123 Napisano 12 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 12 Grudnia 2010 No cóż... 400 lat temu nawet się tej tzw. nauce nie śniło o istnieniu energii elektrycznej czy o falach elektromagnetycznych, promieniowaniu roentgenowskim i wielu innych rzeczach, co wcale nie oznacza, że ich nie było, prawda? Wszechświat pełen jest różnych rzeczy, których istnienie dostrzegają tylko niektórzy a nauka nie potrafi tego istnienia udowodnić, więc je odrzuca, tak, jak wspomnieli przedmówcy. Nauka do dobry instrument w dążeniu do poznania, niemniej ograniczona doktrynami i dogmatami, więc może lepiej pozostać przy własnym widzeniu świata, bez oglądania się na to, co nauka akceptuje albo nie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
antubis12 Napisano 13 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 13 Grudnia 2010 Gdyby nasze życie kończyło się, nie miałoby żadnego sensu. Grzeszność nasza jest rzeczą normalną. W Piśmie świętym napisane jest wręcz: nie ma człowieka, który by nie zgrzeszył (1 Krl 8,46). Bóg poddaje nas grzeszności, bo chce okazać nam swoje miłosierdzie. To wyższa filozofia, ale chodzi o to, abyśmy odkryli w sobie potrzebę miłości, bo ona jest sensem życia i motorem naszego istnienia. Do doskonałości się dochodzi. Ja uważam, że nawet ci, którzy Boga odrzucili otrzymają należną zapłatę, za trudy jakie musieli ponieść w życiu. Oni na Świat nie prosili się. Bóg o nich będzie pamiętał. Niebo jest odległością między Bogiem a duszą. Im bliżej Boga tym większa jest radość i szczęście. Dostrzega się w tym sens istnienia. Na końcu tej drogi (tzw. piekło) są dusze, które istnieją, ale ich istnienie jest równie bezsensowne jak i na ziemi. Ich cierpienie polega na ciągłej tęsknocie za sensem życia. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Damian907 Napisano 16 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 16 Grudnia 2010 Gdyby nasze życie kończyło się, nie miałoby żadnego sensu. A dlaczego uważasz że musi mieć ono jakiś "wrodzony" sens? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Ulf Napisano 16 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 16 Grudnia 2010 Bóg poddaje nas grzeszności, bo chce okazać nam swoje miłosierdzie. To wyższa filozofia[...]. hihi... pamietaj o tym jak Cie dresy beda kopac na ulicy. Oni to robia z milosci, bedac narzedziem milosiernego boga.Bo oni tez uprawiaja wyzsza filozofie, jak mniemam. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
caliah Napisano 16 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 16 Grudnia 2010 Przeciwnicy Boga, dobre sobie:usmiech2_na: To są osoby które świadome odrzuciły koncept Boga stwórcy jako irracjonalny, i/lub nie wierzą w niego z powodów innych. Czyli odrzucili Boga, tak jak dorośli odrzucają istnienie św. Mikołaja. Nie wiem czy można stać w opozycycji do "koncepcji" (a tym dla nieteistów jest Bóg), to trochę dziwne ujęcie, ale ok. Wydaje mi się, że zupełnie mnie nie zrozumiałeś. Nie chodziło mi o ludzi, którzy odrzucili koncepcję Boga, bo tych zaliczyłam do grupy ludzi duchowo obojętnych. Chodziło mi o ludzi, którzy odrzucili Boga na zasadzie wyrzeczenia się Go, świadomego wybrania drogi przeciwnej. Uczynili to z premedytacją, jako wyraz sprzeciwu wobec Niego, czyli koncepcyjnie uznali Jego istnienie. To są normalne życiowe sytuacje,... W takim razie powiem Ci, że te normalne, życiowe sytuacje dziwnie często przydarzają się jednej osobie i tak jak wcześniej napisałam, nie są związane z żadnym intensywnym myśleniem na dany temat, modlitwami czy afirmacją, a zaczęły się przydarzać w sposób bardzo wyrazisty po pewnym wydarzeniu, które było skierowaniem drogi tej osoby w stronę Boga. Co więcej od tego samego czasu ruszyła cała machina zmian wokół tej osoby, prostująca mnóstwo zagmatwanych sytuacji. Ciekawą rzeczą jest to, że w sytuacjach depresyjnych, trudnych wystarczy krótka myśl skierowana do Stwórcy, aby cały ciężar zniknął. Trudno jest to opisać i nie da się tego wytłumaczyć jakąś psychotechniką czy psycho-treningiem, bo takiego po prostu nie było. Podobnie było w wielu przypadkach u mnie, oraz u innych buddystów (można nawet o tym w necie poczytać), a przecież nie uznajemy idei osobowego stwórcy. To, że nie uznajecie idei istnienia Stwórcy, nie znaczy że Go nie ma :kwadr: A to, że niektórzy mają "naturalne szczęście" czy jak to określasz "szczęśliwą karmę" może być przychylnością woli Boga dla ludzi żyjących zgodnie z Prawem Miałem podobne sytuacje, dla mnie nie ma oczywistego powodu aby widzieć w nich "interwencje stwórcy", zauważ że gdyby osoba nie poszła na trening to nie wiedziałaby nawet o całym zajściu, byłby to kolejny zwykły dzień, o którym szybko by zapomniała. Więc w podanym przykładzie może nie chodzić nawet o karmana, ale o zwykły przypadek... Hmmm, uważasz, że coś takiego jak "przypadki" istnieje? Dziwnie, że akurat tego dnia zapomniała o spotkaniu, skutkiem czego poszła na trening. I dość ciekawe, że amnezja minęła dopiero po kilku dniach... Nagły, trzydniowy atak sklerozy? W każdym razie to dla mnie nadal zbyt mało aby uwierzyć w osobowego stwórcę:kwadr:. Może musisz dotknąć, aby uwierzyć Nawet nie przypuszczasz jak skomplikowana może być karma, równie dobrze można mieć uwarunkowania w kierunku oddania osobowemu bogu (ba! Wg niektórych tekstów ostatnie wcielenie Buddy przed osiągnięciem Nirwany to była bardzo sumienna służba oddania Bogu osobowemu, co jednak nie doprowadziło go do poznania ostatecznej natury rzeczywistości). Dość ciekawa teoria. Ja jednak zakładam, że czegoś takiego jak reinkarnacja nie ma i wszystko przepracowujemy w bieżącym życiu. Bo po co się "gimnastykować" kilka razy A natura Boga.... jest nieogarniona, nieskończona, a zatem niemożliwa do poznania dla umysłu człowieka, nic więc dziwnego, że Buddzie się to nie udało Już nie mówiąc o tym że "nawrócenie" ku duchowości może dotknąć osoby które wcześniej prowadziły zupełnie przeciętne (tzn. obojętne w tym kierunku) życie, jak np. było u mnie.Ciekwe, bo u mnie było podobnie Tak, ponieważ jak napisałem większość ludzi jest wciąż więźniami dualizmu, nawet w Tybetańskiej Księdze Umarłych stosuje się "upodmiotowienie" róznych stanów umysłu/aspektów oświecenia. Jest tak dlatego, że ludzie mają wewnętrznie zakodowane pewne archetypy pewnych wartości abstrakcyjnych, jak śmierć przedstawiana jako szkielet z kosą. Jedynie najbardziej zaawansowane duchowo istoty są w stanie rozpoznać iluzozorycznośc podobnej dychotomii. No ok, ale wygląda na to, że nikt nie doświadczył jeszcze stanu swojej boskości, czyli coś tu nie tak. Czyżby wszyscy ludzie od początku istnienia byli tak prymitywni duchowo? A przecież w Biblii są opisy wstąpienia/wzięcia do "nieba" (nie chodzi mi tu jedynie o Jezusa), a odnoszą się do ludzi, którzy uznali istnienie Boga osobowego. Co ciekawe pisząc o tym, że któreś wcielenie Buddy "to była bardzo sumienna służba oddania Bogu osobowemu" przeczysz założeniom buddyzmu i hmmm....swoim wątpliwościom co do istnienia osobowego Stwórcy. Oczywiście, ale prosze na przyszłość zaznaczać jeśli pisząc o "Buddzie" nie masz na myśli historycznego Buddy Siakjamuniego. Ok, myślałam, że "h" w jego nicku wystarczy Ale po co mają "kształtować", po co byłaby ta cała krwawa i bolesna rozgrywka? Dla mnie to byłoby zbyt dużo, taka zabawa ludźmi, i z ludźmi, (już nie mówiąc o tym że nie widzę żadnego powodu aby w to uwierzyć). A czy ktokolwiek robiłby cokolwiek, gdybyśmy byli wszyscy idealni? Gdyby Bóg chciał stworzyć nas na zasadzie "gotowca", to stworzyłby nas jako rzodkiewki, bo myślenie nie byłoby nam potrzebne. Nie byłby potrzebny żaden rozwój, żadna różnorodności. Chyba nie o to chodziło Stwórcy. I nie jest to zabawa, a raczej zadanie, bo nie ma służyc ku uciesze, ale ku rozwojowi. Jeżeli będę miała chwilkę, zajrzę do tematu, który zaproponowałeś Pozdrawiam Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Hrefna Napisano 16 Grudnia 2010 Udostępnij Napisano 16 Grudnia 2010 Chodziło mi o ludzi, którzy odrzucili Boga na zasadzie wyrzeczenia się Go, świadomego wybrania drogi przeciwnej. Uczynili to z premedytacją, jako wyraz sprzeciwu wobec Niego, czyli koncepcyjnie uznali Jego istnienie. Mogli uznać jego istnienie jako jednego z wielu, nota bene zazdrosnego o innych i wymagającego wyłączności... Nie trzeba mu się sprzeciwiać, żeby go nie wybrać. Wystarczy nie godzić się z jego samolubstwem, egoizmem i wredotą. I zadawać się z takimi bogami, z którymi znacznie lepiej można się porozumieć i nie wymagają leżenia przed nimi plackiem, czy bezwzględnego pełnienia swojej woli... któreś wcielenie Buddy "to była bardzo sumienna służba oddania Bogu osobowemu" - ciekawe, któremu. Pozostawałabym przy panteonie hinduskim, ale tam też wybór bóstw osobowych obu płci jest dość rozległy... nie dyskryminujmy zatem bogiń - może to była "bardzo sumienna służba oddania" Bogini osobowej? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.