Skocz do zawartości

Znikające przedmioty ?


YenneferX

Rekomendowane odpowiedzi

Troszkę dziwna historia, jeśli ktos z Was spotkal się z czymś podobnym może będzie wiedział co mam robić i jak się zachować.

Zacznę od początku.

Jakieś 2 lata temu w mieszkaniu zginęły mi dwa kubki. Nikt ich nie wyniósł, nie zbił, nie schował. Rozpynęły się. Mimo dokładnych porządków, opróżnieniu wszystkich szafek kuchennych ( innych też ) nie znalazły się do tej pory.

Kolejny przedmiot to dość spory materac na leżak. Takiej rzeczy nie można wetknąć gdzieś aby pozostała niezauważona przez lata. Oczywiście jako rozsądny człowiek starałam się wytłumaczyć powód jego zniknięcia - doszłam do wniosku że pewie został na tarasie domku na noc i ktoś przechodząc przez ogrodzenie go sobie przywłaszczył ( choć byłam pewna że był wniesiony do domu)

O całej sprawie prawie zapomniałam, czasem jako tajemniczą historyjkę opowiadałam znajomym.

Parę dni temu zginęła szklanka. Pewnie niektórzy pomyślą że mam sklerozę, zbiłam ją i nie pamiętam.

Prawda jest taka że poprosiłam znajomego ( jest wysoki) aby odstawił ją na górną półkę bo sama musiałabym wdrapywać się na krzesło lub stanąć na blacie kuchennym. Byliśmy w kuchni razem. Otworzył szafkę, wspiął się na palce i postawił szklankę tam, gdzie było jej miejsce. Zamknął szafkę, razem wyszliśmy z kuchni.

Dwa dni temu robiąc drobne porządki chciałam na górną półkę odstawić dzbanek, który używam sporadycznie. Byłam sama. Stanęłam więc na blacie kuchennym, który jest dość szeroki u mnie i co zauważyłam? Puste miejsce tam gdzie odstawiał szklankę.

Oczywiście nie dzieje się nic, ten komplet nie jest mi potrzebny tak samo jak inne przedmioty które straciłam w dziwny sposób.

Nurtuje mnie jednak pytanie co się z nimi stało. Cały czas mam rzed sobą widok jak jesteśmy w tej kuchni i szklanka stoi tam gdzie jej obecnie nie ma. On też był zdziwony jak powiedziałam co się stało i chyba pomyślał że zwariowałam.

Podkreślam zdecydowanie że wykluczam zbicie, przestawienie w inne miejsce bo nikt w domu oprócz mnie nie przebywał.

Problemem jest tylko to że zaczynam się czuć dziwnie i nieswojo we własnym domu. Jeśli ktoś z Was ma jakieś propozycje, sugestie to czekam na podpowiedzi.

Czytając to Forum różne rzeczy przyszły mi do głowy choćby to że może "ktoś-coś" się do mnie przykleiło.

Zapomniałam dodać że nie dom pewnie jest przyczyną ponieważ te zaginięcia zdarzyły się w trzech różnych miejscach mojego zamieszkania.

Z innych spraw ( nie wiem czy to ma jakieś znaczenie) jakiś czas temu, mniej więcej ze 3 m-ce zapalarka do gazu sama pstrykała wielokrotnie. Usłyszałam to będąc w pokoju. Gdy weszłam do kuchni uspokoiła się. Po chwili koleżanka która u mnie akurat była powiedziała : słyszysz? znów pstryka. Weszłyśmy do kuchni, popstrykało i przestało. Stwierdziłam że widocznie coś się psuje ( do dziś działa i nie powtórzyło się to)

Kolejna rzecz może głupia ale napiszę bo już jestem wyczulona na wszystko. Pies od 2 dni dziwnie się zachowuje. Nagle zaczyna popiskiwać. Leży na swoim posłaniu, nie wygląda na wystraszonego ale nigdy wcześniej takiego zachowania nie obserwowałam.

Opisałam wszystko co zauważyłam, mimo iż historia z zapalarką i psem pewnie jest bez znaczenia.

Głownym powodem napisania tej wiadomości było zniknięcie szklanki bo tego że powinna tam stać jestem stuprocentowo pewna.

  • hmmm 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co by tu rzec.

 

Ja również zauważyłam podobne sytuacje w moim domu, jednakże zawsze znikają rzeczy, które są najbardziej potrzebne w tym momencie albo były akurat odłożone na miejsce. Przykładem może być mó blok z rysunkami.

Pewnego dnia jakby nigdy nic po skończeniu jednego portretu odłożyłam go na stolik. Poszłam na dół, zapomniałam o sprawie. Pół, może godzinę później wróciłam do pokoju, ale na stoliku już nic nie było. Jak zwykle ochrzaniłam tatę, że mi rzeczy przestawia, ale okazało się, że ani on ani mama nie byli w moim pokoju. Z racji tego, że cierpię na sklerozy odmianę młodzieńczą, pomyślałam, że (jak to leży w mojej naturze), wepchnęłam blok gdzieś w bezkresną czeluść szafki pod biurkiem. Wysypałam zatem alles na dywan, przeryłam, ale nic nie znalazłam (to znaczy - wszystko, tylko nie ten cholerny blok -.-). Pomyślałam, że to zwyczajna złośliwość rzeczy martwych i nie zaprzątałam sobie więcej tą sprawą mego światłego umysłu ;)

Aż do czasu, kiedy około dwa miesiące później znalazłam w innej szafie (otwieranej raz na ruski rok w celu odnalezienia pasteli) pewną teczkę, a w niej...mój blok. Wszysko by było w porządku, gdyby nie fakt, że wyrwana była jedna strona - z portretem, który malowałam w dniu, kiedy zginął blok.

 

Razem z przyjaciółką nazwaliśmy tych małych, niewidzialnych złodziei "ciumulungami" - ot, taka niewinna nazwa, w sam raz dla dywersantów :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciumulungi - dobre. :D

Mi przepadła drewniana szpatułka do paznokci, i coś jeszcze, już zdążyłam zapomnieć... Nawet Antoni mi nie pomógł. :lol: Za to jak któregoś dnia szukałam srebrnych kolczyków które otrzymałam w prezencie od matki chłopaka zaczęłam strofować domniemanego sprawcę psoty - "wstydziłbyś się, oddaj kolczyk" ;) I znalazł się w miejscu, które już wcześniej przeszukiwałam, ale coś mnie tknęło by jeszcze raz tam zajrzeć..

Edytowane przez Duszołap
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też raz zagadałam do nich, w sprawie zaginionego wcześniej podręcznika "Chemia dla początkujących, cz.2", ale jakoś nie kwapili się oddać ;)

 

Po tym, co uprowadzają ciumulungi, możemy zauważyć, że ich cywilizacja stoi na dość wysokim poziomie - potrzeby kulturalne, zamiłowanie do błyskotek oraz..ach tak, w takim kubku można urządzić browar ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z ostatnich dni:

naszykowałam trzy bloczki karteczek-notesów dla kogoś. Położyłam je na komódce żeby mieć je na widoku i nie zapomniec dać. Dwa dni później nie było po nich śladu. Przecież wiem że ich nie przekladałam w inne miejsce i nie było fizycznej możliwości aby ktoś inny oprócz mnie je ruszył. Wczoraj przeszukałam wszystkie zakamarki łudząc się że je odnajdę, bez skutku.

Poczytałam trochę na forum i zastanawiam się poważnie nad jakimś oczyszczaniem mieszkania. Niby nic złego się nie dzieje, przedmioty nie mają większej wartości tylko tyle że ja czuję się dziwnie i nie wiem co mam o tym myśleć.

Nigdy nie wierzyłam duchy ani inne takie rzeczy, zawsze starałam się wszystko racjonalnie wytłumaczyć, tym razem nie potrafię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poltergeisty stukają, pukają, ruszają przedmiotami żeby zrobić show. Poza tym, i tak powoli się odchodzi od ich koncepcji, szczególnie jeśli w domu w którym te dziwne rzeczy mają miejsce żyje dziewczyna w wieku dojrzewania. Jak byłam mała bałam się, że takie dziewczęta sobie te duchy upodobały - potem się dowiedziałam, że podobno wtedy najczęściej "objawiają" się moce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak na temat: wczoraj zaginęła mi blzuka. Leżala sobie w szafie, nie zawadzając nikomu i niczemu. Wczoraj zaglądam tam, gdzie powinna być, a w środku - pusto. A potrzebna mi była bardzo :chytry_na:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy się znajdzie :)

Moje zaginione rzeczy mimo upływu paru lat, dokładnego opróżniania szafek w wyniku przeprowadzki nie odnalazły się.

Ostatnio nawet poszłam na cmentarz zapalić świeczki na grobach bliskich z nadzieją że może ta szklanka z ubiegłego tygodnia się pojawi nagle na swoim miejscu ( czy notesy) ale nic to nie dało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może macie czarne dziury w domu :P

 

Wiesz, jednak bardziej jestem skłonna uwierzyć w ciumulungi ;)

 

Kiedyś jeszcze słyszałam od koleżanki o niejakim Skarpetkowym Potworze, który pożera brudne skarpetki. Na ten temat pisał tez nie kto inny jak sam Andy Warhol :D Zawsze, gdy wkładał 20 skarpetek do pralki, wyciągał 19. Co ciekawe, podobnie sytuacja miała się ze skarpetkami pranymi ręcznie :) [możecie sobie o tym poczytać w "Andy Warhol od A do B", czy jakoś tak]

Też to zauważyliście? Bo ja owszem, mam około 15 skarpetek bez pary :tongue:

  • W punkt 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ciekawy temat bo jest cos napewno tez mi sie zdarzaly sytuacje np w piwnicy narzedzia czasem jakies zginelo a potem za kilka dni odlozone na widoku myslalem ze to babcia ale sposob lub miejsce nie daly by jej na to lub w samotnosci domowej przerazajacej ciszy, na gornych polkach ginace przedmioty cos w tym jest, czyzby byly pozyczane..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi nie zdarza się , że znika coś całkowicie, lecz zmienia się miejsce położenia.

Nie często, ale sporadycznie.

Albo np. zamknięte drzwi są otwarte...

Czasem myślę, że może to moja wyobraźnia płata figle, ale jestem stuprocentowo pewna, że wcześniej gdzie indziej znajdował się dany przedmiot.

 

Gdy jestem sama w domu, wydaje mi się, że ktoś chodzi (mimo, że nikogo oprócz mnie nie ma).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Siema witam wszystkich widzę że temat był prowadzony prawie 3 miechy temu.Moja koncepcja jest taka nie przejmujcie się tym bo więcej wam rzeczy zginie nie potrafię wyjaśnić dlaczego tak pisze.Też miałem takie zdarzenie miałem ładną salaterkę białą jadłem z niej mama kazała mi ją odnieść nie chciało mi się chwile później wybierając się do kuchni postanowiłem odnieść ową salaterkę która leżała tuż obok mnie a tu jej nie ma WOW! przeszukałem calutki domek nie ma jej no to trudno nie przejmując się tym więcej nic mi nigdy nie zginęło pewnie salaterka pewnie rozpadła się na atomy na wpływ mojej energii czyli im więcej się skupiasz na jakimś problemie staje się on jeszcze większy co do twojej pstrykającej zapalniczki to ją wywal albo daj komuś (nie będziesz miała stresów patrząc na nią) zainwestuj w zapałki albo krzemienie ostatecznie i nie przejmuj się! to ci nic nie zginie ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może skarpetki trzeba prać ręcznie ;)

 

Joanna Chmielewska w którejś książce też opisuje fenomen zniknięcia jakiegoś przedmiotu i odnalezienia się po długim czasie, w innym mieszkaniu, ni stąd, ni zowąd. Może pamiętacie, która to powieść?...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem ze to głupie ale ja mam problem ze skarpetkami :)... Miałam teorie spiskowe ze rodzice albo siostry mi kradli (ale tylko pojedyncze) potem mój mąż pewnie na sile rozciągał na swoja wielgachna stopę moje małe skarpetki (oczywiście tez 1 z pary) a teraz jak mieszkam sama teoria spiskowa legła w gruzach ;)))

 

Bo to skarpetkowy potwór jest. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Krokodyl z Kraju Karoliny"? Ale nie jestem pewna... a poza tym one z Alicja zawsze coś sobie kradły nawzajem ;)

Nie, nie chodzi o kradzież, to było zniknięcie typu "diabeł ogonem nakrył" ;) i to sformułowanie było tam użyte :)

 

Nie pamiętam, czy "Krokodyl...", nie mam jak sprawdzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie bez zmian, nic się nie znalazło ale też uspokoiło się ws sensie że nic nie ginie.

 

Mover2

nie mogę się pozbyć tej zapalarki do gazu bo ona jest wbudowana w kuchnię :) Musiałabym zmieniać kuchenkę a to juz za duży wydatek dla mnie. Tak czy siak pstrykać przestało.

 

Dodam jeszcze że w poszukiwaniu szklanki ( to ostatnia z zaginionych rzeczy) wyciągnęłam wszystko z szafek, dokładnie. Doszły do tego porządki w szafie ubraniowej, garderobie, lodówce i za skarby świata znaleźć jej nie mogę. Ostatni raz widziana była na półce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja w poprzednim mieszkaniu mialam tak, ze ginely przedmioty, i znajdowaly sie po dluzszym czasie [od 2 tyg do miesiaca] w miejscu kompletnie na nie nie przeznaczonym. na poczatku 'zwalalam' wine na psa, ale przedmioty nie byly obgryzione czy 'omemlane' :D a poza tym na ogol pies nie mogl ich wziac/dosiegnac i w miejscu w ktorym sie pozniej znjadowaly nie mogl ich odlozyc. przedmioty byly najrozniejsze, od szczoteczki do zebow, przez kubek ktory sie do dzis nie znalazl, swieza posciel ktora lezala poskladana w kostke w szafce, puder do twarzy, klucze i inne.

na szczescie juz tam ie mieszkam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie też kilka rzeczy zgineły. Ostatnio sweterek. Przetrząsnęłam calutki dom i nic. Niemożliwością jest, żebym go gdzieś wyniosła. Może leży zapomniany ba samym dnie kosza na brudną bielizne. Liczę, że się znajdzie. A takie stworki, co zabierają różna rzeczy, to np. w Harrym Potterze się nazywają nargle. Hehe, tak sobie często myślę, że to wlaśnie takie małe łobuzy. Kiedyś takim domowym skrzatom się zostwiło gdzieś miseczkę mleka, albo okruszki ze stołu (chociaż osobiście myślę, ze jakbym im zostawiła okruszki np. za szafą, to by mi się prędzej myszy wprowadziły, niż skrzaty).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czy ktos ma wogole jakies sensowne wytlumaczenie tego problemu?pomìjajac ciumulungh i inne?sluchajcie ja kiedys wyrzucikam wypchana reklamowke skarpetek bez pary!ja rozumiem mogly zaginac 3-4skarpetki ale nie cala reklamowa!o innych przedmiotach nie wspominajac!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

A ja już myślałem ze mam zwidy ale też to mi sie kiedyś przydarzało niektóre rzeczy już sie nie odnajdowały a niektóre w znajdowalem w miejscach gdzie poprzednio szukałem i nie mogłem znaleść a pózniej pojawiały się centralnie na widoku ,najbardziej chyba spektakularnym było chyba znikniecie wiertła o długośći iokolo 70 cm do dziś sie nie odnalazło

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy złomiarz ale fakt jest taki że położyłem wiertło do bagażnika samochodu bagaznik zamknalem na klucz poszedlem do garazu metr od samochodu na 2 minuty wracam otwieram bagaznik wszystko inne lezy w bagazniku a wiertła nie ma - pierwsze skojarzenie to takie że to mogł być złodziej ale było tam wiele dużo bardziej wartosciowych rzeczy i nic nie było ruszone a znikneło tylko wiertło a bagażnik nie był ruszony a samochod mial wtedy 3 miesiace nowe reanult kango byle drutem sie nie otworzy takiego samochodu

Edytowane przez -PIOTR-
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja myslalam ze tylko moja rodzinka ma tego typu problemy...;) nawet nie przypuszczalam ze na tym forum znajde podobny temat:) przyznam sie Wam ze ja mam ten problem od ladnych...paru lat...mimo przeprawadzek...w sumie zeby nie zwariowac nauczylam sie z "tym"zyc...skarpetki...to juz norma!Ale dokumenty odkladane na miejsce...laptop...nintendo..ktore zniknelo bez sladu! szukalismy tych dwoch rzeczy wszedzie...doslownie!nawet w toalecie...pomyslelismy nawet ze ktos ze znajomych sobie "pozyczyl"i zapomnial nas o tym uprzedzic;) Ktoregos wieczoru bylam tak zdenerwowana tym ciaglym poszukiwaniem ze wykrzyczalam to na glos!!!ze do jutra ma sie ZNALESC!!!Nie wyobrazicie sobie w jakim bylismy szoku gdy rano znalazlam nintendo w szufladzie...w komodzie...na samym wiezchu!Dzieci byly tak zszokowane a ja nie wiedzialam co im odpowiedziec na pytania...historia z laptopem byla podobna..."zaginal" pierwszej nocy po urodzinach mojej corki...a byl jej prezentem od nas...poszukiwania...i nic!Rozpacz corki...po kilku dniach ...lezy sobie w komodzie jakby nigdy nic...teraz jak nie mozemy czegos znalesc poprostu czekamy...az sie samo znajdzie;)Ciesze sie ze moglam Wam to opowiedziec:)Wiem ze to zrozumiecie:)

  • Medal 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj z mojej torby wywędrowały dwa długopisy i dwa ołówki, a dziś, z mojego biurka zniknął tekst z fonetyki. Kładłam go wczoraj obok laptopa, a dziś go nie ma. No cholery dostanę.

 

Urshackowi ostatnio też coś zaginęło.. Ulubiony kugelszrajber dzień przed rozpoczęciem nauki. Nawet wróżył ktoś z forum żeby pomóc go znaleźć i nic! Ciekawe czy się odnalazł.. :tongue:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to w ogole chyba polowe swojego zycia spedzilam juz na szukaniu rzeczy zagubionych :). To sie dzieje zazwyczaj u moich rodzicow, bo tam rzeczy nie maja swojego miejsca i po prostu wszystko ginie!! U siebie nauczylam sie na tym panowac.

No ale przypadek autorki tego watku jest oczywiscie inny, wiec warto by bylo uslyszec opinie kogos, kto wie, z czym to sie je :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, wy miastowi :)

 

Pewnie bedziecie sie ze mnie smiac, ale wedlug mnie wszystkie incydenty z zagubionymi rzeczami wynikaja z waszego zaniedbywania "innych domownikow" :)

 

Znalam kiedys jedna bacie, znajoma mojej mamy, ktora pochodzila ze wsi (zeby nie powiedziec z wsi zabitej dechami), gdzie nadal zywe byly starodawne tradycje jak np. "straszenie" drzew w sadzie w Sylwestra. Ta pani twierdzila ze w domu moga znikac lub psuc sie rozne rzeczy bez ludzkiej interwencji, jesli zaniedba sie tych, ktorzy zajmuja dom razem z nami, czyli prosto z mostu mowiac -duszki domowe :) Towarzysza one ludziom od zawsze, tak ona powiadala, i nalezy je szanowac oraz "oblaskawiac" np. wystawiajac im mala miseczke smietany lub kaszy kiedy wychodzi sie z domu, tak samo dzielic sie z nimi ciastem podczas rodzinnych swiat rowniez zostawiajac im kawalek itp.

 

Jak na dzisiejsze czasy brzmi to dosyc smiesznie, ale sama mam wrazenie ze nawet bedac sama w domu nigdy nie jestem sama. U mnie w domu tez zdawaly sie sytuacje z zginionymi rzeczami, ktore potem pojawialy sie w dziwnych miejscach, a raz zdarzylo sie ze cala rodzina szukala komorki siotry, az po godzinie okazalo sie ze telefon lezy w kuchni na stole, na widoku, chociaz nikt z czterech osob go tam podczas poszukiwan nie zauwazyl.

 

Najpierw dla zabawy zaczelam wlewac smietany do kubeczka z japonskiego serwisu do herbaty (oni maja takie slodkie kubeczki w postaci malutkich miseczek), i zostawialam na noc w kuchni kawalek ciasta lub tortu po urodzinach czy innej imprezie, i zauwazylam ze nic nam juz nie znika, sprzety ktore wczesniej sprawialy trudnosci, sa w porzadku, a raz nawet zdarzylo mi sie zapomniec podlac kwiatki, ale po powrocie do domu okazalo sie ze ziemia w doniczkach jest wilgotna, chociaz mama nie podlewala a siostra nawet nie pomyslalaby ze kwiatki trzeba podlac :)

 

Mozna sie z tego smiac, ale jestem przekonana ze to prawda, tak samo niektorzy wspolczesni chlopi, ktorzy twierdza ze ich stajnie i obory sa zamieszkale przez istoty ktore albo im pomagaja, albo psoca. Sa tez tacy, ktorzy utrzymuja ze byli juz swiadkami zjawiska zaplatania konskich grzyw i ogonow w misterne warkoczyki. Islandczycy rowniez nie moga sie mylic skoro nadali elfom i skrzatom prawa obywatelskie :)

 

Ciekawa strona - http://www.skrzaty-pl.com/

 

Osobiscie uwazam, ze te istotki sa slodkie :)

Edytowane przez Usagi
  • Lubię to! 1
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może faktyczne mamy jakieś istotki :)

 

Wprawdzie historia z ostatnich dni nie dotyczy zaginięcia przedmiotów ale opowiem ją tutaj.

Stałam sobie w kuchni i czekałam aż woda w czajniku zagotuję się na herbatę. Na blacie lezała gąbeczka o kształcie walca. Nagle owa gąbka wprawiła się sama w ruch, tocząc się dość dynamicznie jakby chciała spaść na podłogę. Pokonała odcinek około 30 cm zanim wyciagnęłam rękę żeby ją przy krawędzi złapać. I cóż się stało? Nie zdązyłam jej dotknąć jak gąbka się rozmyśliła, zatrzymała się i zaczęła toczyć w przeciwną stronę aż zatrzymala się w miejscu z którego "wyruszyła".

Stałam jak wryta jeszcze dobrych parę minut.

Część tego przedstawienia widziała nawet koleżanka będąca u mnie w domu ( żeby nie było że zwidy mam )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi również znikają przedmioty.

np miałem płyte dvd miałem na niej cenne informacje.

pewnego dnia odkładam ją do innych płyt.

Po paru minutach przypominiało mi się że nie zgrałem wszystkiego z niej.

Płyty nigdy więcej nie widziałem na oczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 12 lat później...

Dodam wpis na ten temat licząc ,ze znajdzie się się jeszcze czytelnik, któremu dzieje się w domu podobnie...

Najświeższa  sytuacja dotyczy " pożyczanych" przedmiotów.

Otóż okulary do pracy na komputerze i czytania zwykle kładę  na zamknęty kompie  lub obok niego i na komodzie.

Ostatnio było tak samo .

Korzystałam z kompa w niedzielę popołudniu poszukując używanej części do samochodu.

Po załatwieniu sprawy odłożyłąm okulary na komodę.

W poniedziałek rano już ich tam nie było -pomyślałam że na pewno są na stanowisku z kompem-niestety też ich tam nie zastałam.

Byłam zła -,że muszę skorzystać z okularów na dal i powiększać widok arkuszy w czasie pracy...

Podchodziłam jeszcze do komody ze dwa razy "analizując" jej blat bo miałam nadzieję,że jednak tam są a ja ich nie zauważyłam ,ale zbędnie.

Popołudniu powiedziałam o tym mężowi- też rozejrzał się po komodzie -skwitował,ze ich nie ma. 

Poprosiłam też ,żeby zwrócił uwagę może "gdzieś " leżą.

Znalazły się po 6ściu dniach ,po całym tyg. pracy najgorsze jest to ,że w miejscu w którym być powinny-na komodzie.

 

 

To nie pierwsza historia dlatego trafiłam na to forum bo otwieralam wiele linków na ten temat.jscowości

Trzy tyg. temu szykowałam się na wyjazd na basen o tej porze jak zwykle -wyjeżdzam ok. 17:10 to stała pora. (mam w pokoju duży stojący zegar z wahadłem zawsze z niego korzystam,szykując się do wyjścia gdziekolwiek -tarcza wielka -wystarczy spojrzeć).

Mieszkam w małej miejscowosci -muszę przemierzyć ok. 11 km w jedną stronę .

Wracam przed 20-stą . ponad dwie godziny

Tamtego dnia po powrocie postawiłam plecak na korytarzu zdjęłam kurtkę po chwili - no mogło upłynąć dosłownie kilka minut - spojrzałam na zegar i widzę 22:10

 

Mówię mężowi -zegar jest przestawiony -a On na to -"spózna sę do niedługo stanie ,trzeba będzie nakręcać..." - ja na to- on się nie spoznia ,on się spieszy dwie godziny...

 

Od mniej więcej roku zdarzało się co pewien wieczorem jak już jest cisza ,że słychać kroki  na stychu nad pokojem w którym śpimy.(strych nieużytkowy ,nawet tam dostać się jest trudno bo trzeba w kotłowni przystawić drabinę ,wejsć na nią odsunąć właz i wspiąć się na strych).

 

Była w między czasie dziwna historia z zawiasami-ta akurat dziwna historia  -dotyczy mojego domu ,ale początek miała w mieszkaniu mojej dorosłej córki-wiele by pisać...

a także epizod spadającego przedmiotu na naszych oczach jakby ktoś go zrzucił.

W każdym razie ta najświeższa spowodowała ze zaczęłam szukać przyczyny ..

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, bea1 napisał:

Mieszkam w małej miejscowosci -muszę przemierzyć ok. 11 km w jedną stronę .

Wracam przed 20-stą . ponad dwie godziny

Tamtego dnia po powrocie postawiłam plecak na korytarzu zdjęłam kurtkę po chwili - no mogło upłynąć dosłownie kilka minut - spojrzałam na zegar i widzę 22:10

Czyli nie wiesz co sie z Toba dzialo w ciagu 2 godzin?

A zegar na reku i w komorce wskazywal tez ta godzine? Moze mialas bledna godzine na komorce?

Albo zegar na basenie byl popsuty?

Jezeli wykluczysz te mozliwosci to

wyglada na missing time. Doswiadczaja  tego ludzie uprawadzeni przez obcych...

 

2 godziny temu, bea1 napisał:

okulary do pracy na komputerze i czytania zwykle kładę  na zamknęty kompie  lub obok niego i na komodzie.

Ostatnio było tak samo .

Korzystałam z kompa w niedzielę popołudniu poszukując używanej części do samochodu.

Po załatwieniu sprawy odłożyłąm okulary na komodę.

W poniedziałek rano już ich tam nie było -pomyślałam że na pewno są na stanowisku z kompem-niestety też ich tam nie zastałam.

Byłam zła -,że muszę skorzystać z okularów na dal i powiększać widok arkuszy w czasie pracy...

Podchodziłam jeszcze do komody ze dwa razy "analizując" jej blat bo miałam nadzieję,że jednak tam są a ja ich nie zauważyłam ,ale zbędnie.

Popołudniu powiedziałam o tym mężowi- też rozejrzał się po komodzie -skwitował,ze ich nie ma. 

Poprosiłam też ,żeby zwrócił uwagę może "gdzieś " leżą.

Znalazły się po 6ściu dniach ,po całym tyg. pracy najgorsze jest to ,że w miejscu w którym być powinny-na komodzie.

Moze dzieci sie bawily i zapomnialy odlozyc na miejsce po skonczonej zabawie. Baly sie ze bedziesz krzyczec.

 

 

2 godziny temu, bea1 napisał:

mniej więcej roku zdarzało się co pewien wieczorem jak już jest cisza ,że słychać kroki  na stychu nad pokojem w którym śpimy.(strych nieużytkowy ,nawet tam dostać się jest trudno bo trzeba w kotłowni przystawić drabinę ,wejsć na nią odsunąć właz i wspiąć się na strych).

 

Moze macie dzikiego lokatora. Albo czlowieka albo zwierze. Tu byl opisany przypadek w ktorym facet slyszal jakies dzwieki an strychu. Myslal ze to duchy. Okazalo sie ze to jakies zwierzaki. Kuny z tego co pamietam. Zanim zwali sie na duchy lepiej wykluczyc takie prozaiczne sprawy.

Przyszlo mi do glowy tez ze ktos tam.moze mieszkac. Macie ochrone?

 

 

 

Edytowane przez Blackraven
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze -rozumiem ,że niejasno się wyraziłam....

wobec tego jeszcze raz :

1. wyszłam z domu wg. czasu na zegarze ,z którego korzystam  -godzinę wskazywał poprawną ( dojechałam na czas -na trening)

po treningu wróciłam do domu o tej porze co zwykle z niego wracam -tylko zegar w domu wskazywał niewłaściwą porę -jakby go,ktoś przestawił o dwie godz. z "haczykiem" do przodu.

W domu był mąż- napisałam wcześniej jaka była Jego reakcja .

 

2. Moja córka mieszka 50km ode mnie ,ma 25 lat i swoją rodzinę ,więc psikusy dziecięce odpadają.

 

3.Ze strychu nie słychać było hałasów w sensie blizej nieokreślonych dzwięków np.czynności tylko -chciałabym się wyrazić precyzyjnie-- kroki -normalne -jakby ktoś przechodził na pewno nie zwierzę. to  niemożliwe aby kroczenie zwierzęcia było identyczne z człowieczym.

Niemożliwe ,żeby ktoś tam zamieszkał musiałby wchodzić ,wychodzić ,poruszać się tam ,żyć tam jakiś np.czas.

A to było słychać kilka razy w odstępach czasu mniej więcej na przestrzeni roku.

 

 

 

 

 

Ochrony nie mamy ,to skromny stary dom.

Mamy psa - to dobry stróż .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci ze mi to wyglada bardziej na ingerencje czlowieka niz ducha.

Ale nie jestem specem.

 

Powiem Ci tylko tyle ze skoro w dzisiejszych czasach telewizor moze nas podsluchiwac to moze dziac sienwszystko.

 

  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kroki na strychu, latający przedmiot, znikające przedmioty, żeby pojawić się w tym samym miejscu to troche wygląda jak taki klasyczny przypadek poltergeista, prawie ze ksiązkowy.

Tak nie wchodząc w szczegóły, jak jest u was z emocjami? Ktoś przechodzi jakieś ciężkie stany? 

 

  • Lubię to! 1
  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czuję się szczerze mówiąc b. kiepsko -zwykle zimą czuję się generalnie zle ,mam skłonności do depresji ,ale w tym sezonie czuję się często wyczerpana.

Bardzo sceptycznie podchodzę do zjawiska duchów, ale wyjaśnienia na te epizody nie ma.

Czuję się dziwnie -jak to się mówi między młotem a kowadłem bo sama obserwuję te zjawiska z niedowierzaniem , że to możliwe a wytłumaczyć się nijak nie da.

W niedzielę sporo czasu spędziła w necie ,czytając wszystko co się da.

Dotąd po każdym epizodzie -tak to nazwijmy -po krótkim czasie przechodziła do porządku dziennego.

Opowiedziałam przyjaciólce ,obgadałyśmy ,po kilku dniach ciśnienie mi zeszło i tak do następnego epizodu.

Teraz jestem już mocno zaniepokojona.

Jestem wierząca ,więc na dzień dzisiejszy pozostaje mi -modlitwa, o której zwykle zapominam .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak miałam 12 lat na koloni jakaś dziewczynka zaprosiła mnie do zabawy w znikające kamyczki. Brała kamyczek w dłonie pocierała i pokazywała puste ręce. Mówiła zobacz nigdzie nie leży. Uwierzyłam i też to robiłam. Póżniej od czasu do czasu się w to bawiłam. Raz z kuzynką w wieku 15 z plastikowym pierścionkiem. Powiedziałam zobacz rzucę za siebie i już nigdy go nie znajdziemy. Przedpokój był mały. Wtedy go nie znalazłyśmy. Nie wiem czy się znalazł. Nie był ważny. Dużo póżniej jak nie wiedziałam w danym momencie gdzie odłożyć jakiś przedmiot np. moją portmonetkę bo torba była za pełna czy jakiś długopis. Już nigdy nie znalazłam tych przedmiotów. Był nawet czas że bałam się sytuacji gdy nie wiedziałam gdzie daną rzecz położyć. Oczywiście bałaganiarstwo (nie tylko moje) i zapominalswo zawsze biorę pod uwagę. Ale tych przedmiotów pomimo upływu lat nie znalazłam. Oczywiście że mogłam gdzieś położyć, zapomnieć i zostawić. Były to różne miejsca. Wspomniany pierścionek mógł wpaść w niewidoczną szparę. Tylko jeden raz nie wiem. Wtedy wrzuciłam kawałek materiału i szklaną błyskotkę na choinkę do pustej szafki. Za moment stwierdziłam że choinkową ozdobę powinnam położyć z innymi ozdobami. Wyciągnęłam materiał sprawdziłam go centymetr po centymetrze i szafke. Miałam tylko dwie rzeczy w pustej szafce. Znalazłam tylko jedną. Oczywiście można na coś patrzeć i tego nie widzieć. Są doświadczenia że ludzkie oko ma miejsce którym nie widzi. Ale już nigdy tej zabawki nie widziałam. Czasem się nad tym zastanawiam.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, bea1 napisał:

Czuję się szczerze mówiąc b. kiepsko -zwykle zimą czuję się generalnie zle ,mam skłonności do depresji ,ale w tym sezonie czuję się często wyczerpana.

Bardzo sceptycznie podchodzę do zjawiska duchów, ale wyjaśnienia na te epizody nie ma.

Czuję się dziwnie -jak to się mówi między młotem a kowadłem bo sama obserwuję te zjawiska z niedowierzaniem , że to możliwe a wytłumaczyć się nijak nie da.

W niedzielę sporo czasu spędziła w necie ,czytając wszystko co się da.

Dotąd po każdym epizodzie -tak to nazwijmy -po krótkim czasie przechodziła do porządku dziennego.

Opowiedziałam przyjaciólce ,obgadałyśmy ,po kilku dniach ciśnienie mi zeszło i tak do następnego epizodu.

Teraz jestem już mocno zaniepokojona.

Jestem wierząca ,więc na dzień dzisiejszy pozostaje mi -modlitwa, o której zwykle zapominam .

Rozumiem, zjawisko poltergeista o którym wspomniałem ma w sobie bardzo dużo prawdy. Przyjmuje się, że emocje która targają człowiekiem mają ogromny wpływ na otoczenie. To trochę jak nastroje w środowisku pracy, jeśli jedna osoba jest negatywnie nastawiona do wszystkiego to wszyscy wokół niej zaczynają być rozdrażnieni albo po prostu wredni, i analogicznie jeśli nagle do pomieszczenia wpadnie ktoś radosny i uśmiechniety, to poprawia to humor całej reszcie.

Wspominam o tym, ponieważ podobnie jest w ezoteryce. Większość ludzi nie jest świadoma tego, że emocja i myśl może nabrać swiadomości, większość przypadków nawiedzonych domów bierze się z faktu, że ktoś zaczyna nagle święcie wierzyć, że jego dom jest nawiedzony, i w ten sposób wpada w placebo, zaczyna karmić ten pomysł aż zacznie się on manifestować i naprawdę staje się takim sztucznie stworzonym bytem, duchem i rozrabiać. Potocznie mówi się na to tulpa lub myślokształt.

 

Bardzo często to zjawisko przypisuje się poltergeistom a gdy słyszy się poltergeist to pierwsze pytanie która zazwyczaj pada to " Czy w domu jest dziewczynka która dojrzewa", bardzo stereotypowo, ale faktycznie, wiek dojrzewania to okres kiedy niezbyt panuje się nad uczuciami i emocjami, idealna wylęgarnia takich duszków.

Zauważyłem, że te same objawy tyczą się dorosłych osób które przechodzą skrajne stany emocjonalne wywołane życiowymi wydarzeniami, jak śmierć kogoś bliskiego, ogromny stres spowodowany pracą i tym podobne sprawy.

 

Być może tak jest też w Twoim przypadku, dziwne zdarzenia zaczęły budzić w Tobie poczucie, ze coś jest nie tak, a że nie ta się tego wytłumaczyć to pierwszym logicznym skokiem myślowym jest podejrzenie ze w domu jest duch, lub inny byt. I wszystko zaczyna nabierać rozpędu :) .

 

Z tulpami i innymi sztucznie stworzonymi konstruktami jest tak, że karmią się dawaną im uwagą, i tym jakie "wydzielamy" emocje. Więc najlepsza rada jaką mogę Ci dać to..olać temat. Zignorować dziwne przypadki, nie dawać im zbytniej uwagi. No i oczywiście poprawić własne samopoczucie, nie pozwalać sobie ani innym domownikom na negatywne nastroje,  nie obawiać się tego co się dzieje, i kontrolować sytuacje :) .

Wszystko powinno się wtedy uspokoić i zniknąć. 

Dopiero jak nie zniknie to można obawiać się innych rzeczy ale wpierw punkt pierwszy ;p .

 

 

 

 

  • W punkt 1
  • Super 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję ,to do mnie przemawia wręcz mnie  uspokaja to co napisałaś.

Postaram się dbać o swoje samopoczucie i nie myśleć ,już nie rozkminiać ,

Jak zaczęłam czytać info. na te tematy ,coraz bardziej zaczęłam się delikatnie mówiąc niepokoić ..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, bea1 napisał:

Bardzo dziękuję ,to do mnie przemawia wręcz mnie  uspokaja to co napisałaś.

Postaram się dbać o swoje samopoczucie i nie myśleć ,już nie rozkminiać ,

Jak zaczęłam czytać info. na te tematy ,coraz bardziej zaczęłam się delikatnie mówiąc niepokoić ..

To zrozumiałe, człowiek zaczyna się interesować tematem a każda nowa strona zamiast pomagać tylko nasila obawy, takie błedne koło z którego trudno się wyrwać. Dlatego ciesze się, ze mogłem pomóc, i życzę Ci spokoju i prędkiego powrotu do normalności :) .

  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Właśnie rozmyślałam nad tym, że nigdy nie widziałam jak przedmiot znika. Wtedy pojawiło się wspomnienie. Dotyczy okresu przedszkolnego ale było, dla mnie, tak niesamowite że pamiętam do dziś. Miałam na ręku plastikowy, zabawkowy zegarek z czerwonym, plastikowym pokrętłem, które umożliwiało przesuwanie wskazówek. Obudziłam się w nocy i zobaczyłam że ciemnoczerwone pokrętło odskoczyło od zegarka, zawisło w ciemności tak jakby się powiększyło a może było to złudzenie bo zaczęło się świecić jaskrawym światłem jak czerwona żaróweczka a potem znikło. Nawet dla tak małego dziecka było to niemożliwe bo wiedziałam że coś takiego nie mogło świecić. Rano stwierdziłam brak pokrętła przy zegarku. Z nadzieją że mi się to tylko śniło i wyrwałam je przez sen, przeszukałam łóżko i wokół, no i nie znalazłam. Jedni twierdzą że dzieci mają bujną wyobraźnię inni, że widzą więcej..... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do mnie docierają kolejne powiazania sytuacyjne...

Pod koniec lata mojej dorosłej córce przytrafiło się coś dziwnego. (Mieszka osobno -50 km ode mnie -w dużym mieście- mieszkanie przejęła po nas ).

Mianowicie pewnego dnia zadzwoniła do mnie przerażona niemal płacząca ,ponieważ mój wnuk nie mógł wydostać się ze swojego pokoju 

a dlaczego?? -bo coś dziwnego stało się z drzwiami a na dodatek bezgłośnie . Zawiasy,które są wmontowane bolcami w futrynę  były przekręcone do pozycji poziomej ,a więc zmieniły położenie  a zawiasy ,które są w skrzydle drzwi w ogóle były z nich wyciągnięte .

Skrzydło drzwi było więc osobno zaparte o podłogę ,mały więc wołał mamę .

pojechaliśmy z mężem do córki ,mąż miał te drzwi naprawić.

Jak to zobaczyłam to w głowie mi się to nie mieściło.

Sprawdzałam zawiasy w innych drzwiach-otwierałam skrzydła ,szarpałam drzwiami etc. nic ,ani drgnęły.

Zadzwoniłam do montażysty z internetu aby to skonsultować-stwierdził ,że nigdy z takim uszkodzeniem się nie spotkał i że to musiało się stać przy użyciu b. dużej siły.

Tylko ,że moj wnuk siłaczem nie jest-ma 6lat.

 

Całkiem niedawno zepsuł się dolny zawias u mnie w domu w jednym z mniejszych pokoi- w taki sam sposób ,ale paradoksalnie stwierdziłam ,że widocznie jednak to jest możliwe i ,że w przypadku drzwi u córki montażysta nie miał racji-dlatego też nie wspomniałam o tym wcześniej w tym wątku.

 

Rozmawiałam ostatnio z moimi bliskimi koleżankami -(opowiadałam im syt. ,która miała miejsce w mieszkaniu córki w zeszłym roku)

opowiedziałam o bieżących dziwnych zdarzeniach,o których pisałam w tym temacie.

Kilka dni temu dopowiedziałam ,że u mnie drzwi również szlak trafił ,ale zepsuł się tylko dolny zawias.

Zareagowały odwrotnie niż ja - dla Nich syt. zw. z zegarem , z okularami są jakoś do "przetrawienia" natomiast uważają ,że należy przejmować się syt. z drzwiami 

bo takie uszkodzenie zdecydowanie nie może się zdarzyć samoistnie -no a teraz jak już wiedzą ,że u mnie doszło do tego samego to po prostu są przerażone.

 

 

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z psującymi się drzwiami.......na stronie można znaleźć wzmianki o złym oku, zawiści. Miałam sytuację że jedna podła (zawistna, oszukująca itd.) kobieta o silnej osobowości i emocjonalności bardzo zazdrościła mojej mamie. Oczywiście nagadywała na nią i plotkowała. W moim przypadku akurat to się skupiło na mnie. Podobno złorzeczenia odbijają się od silnych osobowości i uderzają w najbliższych. U mnie w pokoju pękła szyba w oknie równą linią na skos. Jak siedziałam przy śniadaniu zerwała się szfka z jednego z dwóch kołków rosporowych które podobno nigdy nie pękają. Runęła w moim kierunku ale mnie nie dosięgnęła. Wysypały się i potłukły talerze. I w tamtym czasie ogólnie prześladował mnie tzw. pech. Po ustaniu kontaktów z tą osobą minęło. Na takie osoby powinny funkcjonować zawiązane czerwone sznureczki (wg feng shui).

  • Lubię to! 1
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Oti napisał:

Z psującymi się drzwiami.......na stronie można znaleźć wzmianki o złym oku, zawiści. Miałam sytuację że jedna podła (zawistna, oszukująca itd.) kobieta o silnej osobowości i emocjonalności bardzo zazdrościła mojej mamie. Oczywiście nagadywała na nią i plotkowała. W moim przypadku akurat to się skupiło na mnie. Podobno złorzeczenia odbijają się od silnych osobowości i uderzają w najbliższych. U mnie w pokoju pękła szyba w oknie równą linią na skos. Jak siedziałam przy śniadaniu zerwała się szfka z jednego z dwóch kołków rosporowych które podobno nigdy nie pękają. Runęła w moim kierunku ale mnie nie dosięgnęła. Wysypały się i potłukły talerze. I w tamtym czasie ogólnie prześladował mnie tzw. pech. Po ustaniu kontaktów z tą osobą minęło. Na takie osoby powinny funkcjonować zawiązane czerwone sznureczki (wg feng shui).

Ja właśnie tak spędziłem dzieciństwo na wsi, czerwona wstążka na łapie. Naszą sąsiadka była kobieta która potrafiła wskazać palcem gdzie znajduje się żyła wodna, a co pochwaliła to szybko umierało. Więc wstążke miałem ja, trzoda chlewna i nawet paprotka ;p .

  • Lubię to! 1
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.10.2009 o 15:06, YenneferX napisał:

Może faktyczne mamy jakieś istotki :)

 

Wprawdzie historia z ostatnich dni nie dotyczy zaginięcia przedmiotów ale opowiem ją tutaj.

Stałam sobie w kuchni i czekałam aż woda w czajniku zagotuję się na herbatę. Na blacie lezała gąbeczka o kształcie walca. Nagle owa gąbka wprawiła się sama w ruch, tocząc się dość dynamicznie jakby chciała spaść na podłogę. Pokonała odcinek około 30 cm zanim wyciagnęłam rękę żeby ją przy krawędzi złapać. I cóż się stało? Nie zdązyłam jej dotknąć jak gąbka się rozmyśliła, zatrzymała się i zaczęła toczyć w przeciwną stronę aż zatrzymala się w miejscu z którego "wyruszyła".

Stałam jak wryta jeszcze dobrych parę minut.

Część tego przedstawienia widziała nawet koleżanka będąca u mnie w domu ( żeby nie było że zwidy mam )

Słyszałam o szybko wirującym kubeczku, rozsypujących się w ręku szklanych (tzn tłukących się bez uzasadnienia bardzo szybko i na drobne części, np. spadając na miękki dywan albo tylko przewróciwszy) czy glinianych przedmiotów, spadających talerzykach dekoracyjnych. Wszystko to było wiadomością od osoby która właśnie umarła. Z bliższej albo dalszej rodziny albo zaprzyjaźnionej. Proszę się zastanowić czy w tym czasie ktoś nie umarł.

Edytowane przez Oti
Poprawa pisowni
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele lat temu też byłam nie jedynym świadkiem "wirującego " świecznika" zrobionego z ozdobnej butelki od wina zalanej woskiem ze świecy w niej utkniętej -taka kiedyś była moda.

Świecznik -butelka zataczał kółko dotykając stołu tylko krawędzią zewnętrznej strony dna.

Patrzałam jak wryta przez chwilę i myślałam ,że zwariowałam ,spojrzał na koleżankę siedzącą ze mną przy stole-wtedy się przraziłam-Ona patrzała na świecznik z zszokowaną miną zapytałam -Gośka widzisz to co ja? -spojrzała  na mnie i z krzykiem wypaliłyśmy od tego stołu. Nie uwierzyła nam nawet moja mama .

Gdybym przy stole była sama nie miałabym pewności .Pewnie bym sądziła ,że mi się zdawało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, bea1 napisał:

Do mnie docierają kolejne powiazania sytuacyjne...

Pod koniec lata mojej dorosłej córce przytrafiło się coś dziwnego. (Mieszka osobno -50 km ode mnie -w dużym mieście- mieszkanie przejęła po nas ).

Mianowicie pewnego dnia zadzwoniła do mnie przerażona niemal płacząca ,ponieważ mój wnuk nie mógł wydostać się ze swojego pokoju 

a dlaczego?? -bo coś dziwnego stało się z drzwiami a na dodatek bezgłośnie . Zawiasy,które są wmontowane bolcami w futrynę  były przekręcone do pozycji poziomej ,a więc zmieniły położenie  a zawiasy ,które są w skrzydle drzwi w ogóle były z nich wyciągnięte .

Skrzydło drzwi było więc osobno zaparte o podłogę ,mały więc wołał mamę .

pojechaliśmy z mężem do córki ,mąż miał te drzwi naprawić.

Jak to zobaczyłam to w głowie mi się to nie mieściło.

Sprawdzałam zawiasy w innych drzwiach-otwierałam skrzydła ,szarpałam drzwiami etc. nic ,ani drgnęły.

Zadzwoniłam do montażysty z internetu aby to skonsultować-stwierdził ,że nigdy z takim uszkodzeniem się nie spotkał i że to musiało się stać przy użyciu b. dużej siły.

Tylko ,że moj wnuk siłaczem nie jest-ma 6lat.

 

Całkiem niedawno zepsuł się dolny zawias u mnie w domu w jednym z mniejszych pokoi- w taki sam sposób ,ale paradoksalnie stwierdziłam ,że widocznie jednak to jest możliwe i ,że w przypadku drzwi u córki montażysta nie miał racji-dlatego też nie wspomniałam o tym wcześniej w tym wątku.

 

Rozmawiałam ostatnio z moimi bliskimi koleżankami -(opowiadałam im syt. ,która miała miejsce w mieszkaniu córki w zeszłym roku)

opowiedziałam o bieżących dziwnych zdarzeniach,o których pisałam w tym temacie.

Kilka dni temu dopowiedziałam ,że u mnie drzwi również szlak trafił ,ale zepsuł się tylko dolny zawias.

Zareagowały odwrotnie niż ja - dla Nich syt. zw. z zegarem , z okularami są jakoś do "przetrawienia" natomiast uważają ,że należy przejmować się syt. z drzwiami 

bo takie uszkodzenie zdecydowanie nie może się zdarzyć samoistnie -no a teraz jak już wiedzą ,że u mnie doszło do tego samego to po prostu są przerażone.

 

 

 

Zaczęłam zastanawiać nad symboliką. Okulary mogą oznaczać że czegoś nie widzisz, że masz coś zobaczyć. Czas ucieka albo coś związanego z czasem. Drzwi blokują wejście albo wyjście. Uwięzienie. Ponieważ dotknęło to nie tylko Ciebie to sprawa rodzinna. Może coś ciągnie się z wcześniejszych pokoleń. Czyli coś co się przypomina żeby naprawić albo zmienić. Np. Zauważyłam że w życiu mojego dziecka pojawiają się identyczne sytuacje jak w moim życiu. I w takim samym wieku. Tylko ludzie są inni i miejsca. Ale odtwarzają dokładnie to samo. Dlatego teraz co sobie przypomnę to mówię żeby miało możliwość zareagować zgodnie ze swoją wolą i trochę większą wiedzą. Są ludzie którzy twierdzą że bardzo pomogły im ustawienia Hellingera. Może to jest ten kierunek.

  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo trafne spostrzeżenie - chyba sama bym się nad tym nie zastanowiła, nie umiałam pomyśleć o tym wszystkim z pewnym dystansem. 

Nie wiem tylko co to te ustawienia Hellingera  ,ale zaraz poczytam .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.02.2022 o 19:23, bea1 napisał:

.....Ze strychu nie słychać było hałasów w sensie blizej nieokreślonych dzwięków np.czynności tylko -chciałabym się wyrazić precyzyjnie-- kroki -normalne -jakby ktoś przechodził na pewno nie zwierzę.

Kuny potrafią...

  • hmmm 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę sobie, jakby zrobić taki eksperyment -wystarczy w wyobrazni- Leżymy w pokoju ,zakładamy ,ze poza nami nie ma nikogo innego w domu .

Słyszymy ,że ktoś/ coś nad nami  kroczy spokojne  - raz...dwa..trzy ...cztery...pięć....sześć.  Czy krok kuny ,może przypominać ludzki?

Kuna ma krótkie nogi nie porusza się jak człowiek ,jest też lżejsza ,jej krok nie może być łudząco podobny do człowieka- tak sądzę.

Teraz jestem sama pomijając psa ,który śpi. Wstanę i przejdę przez pokój spokojnie do kuchni słuchając własnego kroku -będzie wyrazny dla ucha bo są panele na podłodze.

Następnie wyobrażę sobie ,że kuna idzie po tychże panelach do kuchni ,może ten odgłos być bardzo podobny ? 

Wydaje mi się ,że ktoś/coś musi mieć optymalny z ludzkim ciężar ,wzrost (dł.nóg ) no i przede wszystkim dwie nogi ;)

W każdym razie najlepiej by było gdyby ktoś /coś już więcej nie spacerowało nade mną ;)

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, bea1 napisał:

Myślę sobie, jakby zrobić taki eksperyment -wystarczy w wyobrazni- Leżymy w pokoju ,zakładamy ,ze poza nami nie ma nikogo innego w domu .

Słyszymy ,że ktoś/ coś nad nami  kroczy spokojne  - raz...dwa..trzy ...cztery...pięć....sześć.  Czy krok kuny ,może przypominać ludzki?

Kuna ma krótkie nogi nie porusza się jak człowiek ,jest też lżejsza ,jej krok nie może być łudząco podobny do człowieka- tak sądzę.

Teraz jestem sama pomijając psa ,który śpi. Wstanę i przejdę przez pokój spokojnie do kuchni słuchając własnego kroku -będzie wyrazny dla ucha bo są panele na podłodze.

Następnie wyobrażę sobie ,że kuna idzie po tychże panelach do kuchni ,może ten odgłos być bardzo podobny ? 

Wydaje mi się ,że ktoś/coś musi mieć optymalny z ludzkim ciężar ,wzrost (dł.nóg ) no i przede wszystkim dwie nogi ;)

W każdym razie najlepiej by było gdyby ktoś /coś już więcej nie spacerowało nade mną ;)

 

 

 

 

 

Wg mnie kuna nie spaceruje jak człowiek więc nie można porównywać jej lekkości do ciężaru człowieka. Na pewno skacze. Czyli podczas skoku nabiera prędkości co ma wpływ na ciężar uderzenia. Może spadać na podłogę w odstępie czasowym podobnym do ludzkich kroków. To nie są lekkie kocie skoki. To jest jakby coś ciężkiego spadło. Jakby silny mężczyzna uderzył z całej siły pięścią o parapet (też taką relacje słyszałam). Czytałam o księdzu który spędził noc w domku gościnnym z rodziną kun na dachu, o których nie wiedział. Zamiast spać odprawiał egzorcyzmy.

Na pewno nie przestraszył się drobnych kroczków biegających zwierzątek nawet wyjątkowo głośnych.

Kuny są bardzo przekonywujące. Nie mam pojęcia jak to robią. Podobno też jeże bardzo głośno w nocy tupią a tylko chodzą. A co dopiero takie zwinne i inteligentne zwierzątka jak kuna. Na logikę to zimą powinno być ich więcej poniważ wiele różnych zwierząt chroni się w domostwach przed zimnem. Latem chyba nie siedzą w domu albo jest ich mniej. Na pewno mają "toalety" więc w niektórych miejscach powinno delikatnie mówiąc brzydko pachnieć. Psy chyba na ich hałasy nie reagują. Może dlatego że są przyzwyczajone.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz znajma, w domu w którym mieszkały kuny na strychu ale też przebiegały między ścianami, poinformowała mnie jak bardzo jest aktywny duch. Ja na to że to kuny. Nie przyjęła tego wyjaśnienia. Dopiero jak zobaczyła jedną na zewnątrz a później trafiła na artykuł o kunach tylko skomentowała.....to łobuzy... :))

Jeszcze rozsychające się deski dają efekt kroków. 

  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest dobra wiadomość :) 

Martwi mnie ilość zbiegów okoliczności mam kolejny z przedwczoraj .

Wywołuje to we mnie stres . 

Jeżeli wydarzy ,się coś jeszcze z "tych" rzeczy - ...nie wiem -jutro za 3 dni czy za tydzień to już na prawdę będzie dla mnie za wiele.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest dobra wiadomość :) 

Martwi mnie ilość zbiegów okoliczności mam kolejny z przedwczoraj .

Zestresowałam się konkretnie.

Nie wyobrażam sobie ,żeby jeszcze raz coś z tych rzeczy miało mnie zaniepokoić.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poniższe pytania są formą zastanowienia się. Czyli nie oczekuje jakiś szczególnie osobistych odpowiedzi.

1. Czy czas "kroków" jest ten sam? Przykładowo wszyscy już leżą w łóżkach o 22 a tu zaczyna się "przedstawienie"

2. Czy kroki pojawiają się zawsze w tym samym miejscu? Jeżeli tak to może być to deska albo warto sprawdzić to miejsce

3. Jaka jest historia domu? Kim byli poprzedni wlasciciele? Jakie mieli problemy?

4. Kto zmarł przed rokiem? Mógł też być wcześniejszy mieszkaniec.

5. Może na strychu są jakieś ważne rzeczy o których zapomniano.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygląda to następująco :

1.   Czas kroków -za każdym razem ok.23 

2   .Z mojej perspektywy ,jak leżę zawsze je słychać od prawej strony do lewej .Za każdym razem było jedno" przejście " w tym samym kier.

      W układzie mojego pokoju - od drzwi balkonowych prowadzących na ogród  do przeciwległej ściany -do okien konkretnie.

      To niemały pokój. Jakieś 5,5 / 7,5  .

3.      Pierwsi właściciele (prawdopodobnie pierwsi) mieli tu małe gospodarstwo ,zwierzęta hodowlane a niedaleko - nie wiem gdzie konkretnie, mieli ziemię uprawną.

         Gdy starsza Pani owdowiała 20 lat temu ,jej dzieci odstąpiły ten dom za bezcen opiekunce ,czyli pierwszej żonie właściciela ,który nam ten dom sprzedał.

        Ta para rozwiodła się po kilku latach. Żona odeszła . Właściciel poznał nową partnerkę i zamieszkali razem. Dom sprzedał nam.

         Wprowadziliśmy się 10.02. 20r., 

         Nie wiem jakie mieli problemy - to podstawowe informacje ,które przekazała mi sąsiadka .

4. Mieszkamy tutaj dwa lata i nikt z nas nie zmarł ;)

5. Mąż chyba tylko raz był na ty strychu .Poprzedni właściciel schował tam trochę pozostałości po remoncie ,których nie wykorzystał.

   Listwy przypodłogowe  i niewykorzystane panele.

    Muszę zapytać czy coś jeszcze tam jest.

 

          

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli zwierzęta i ludzi można wykluczyć bo za duża regularność. Rozsychające się deski jeszcze teoretycznie możliwe. Przykładowo może następować w określonym czasie zmiana temperatury. W domach działają różne siły, nachylenie, elastyczność materiałów, różnica w obróbce, ułożeniu. Zdarzają się niezwykłe połączenia różnych zwykłych, wytłumaczalnych czynników co w efekcie daje coś niesamowitego. Dlatego tego tak do końca nie można wykluczyć.

Zgadzam się że trochę dużo tych dziwnych sytuacji. Jeżeli wszystkie można ująć w te samy ramy czasowe czyli okres 1 roku to jest trochę mniej poszukiwań. Może być że były właściciel (zakładam że od kupna nie macie kontaktu), więc np. nie wiecie że zmarł przed rokiem i "wrócił" do ukochanego domu.

Twoje doświadczenie ze świecznikiem może sugerować że masz jakieś ponadprzeciętne możliwości (starsza dusza czy mistrzowska cyfra) Co zazwyczaj przejawia się niebywałą intuicją w życiu i właśnie niezwykłymi "rzeczami". Oczywiście to wydarzenie mogło być związane ze znajomą. Ale jeżeli Ty, to może być bardzo realna sugestia tworzenia,  związana z emocjami (od Saman).

Osławioną metodą na duchy jest odymianie kątów białą szałwią. Myślę że warto spróbować. Szałwia ma różne właściwości, również dobra do medytacji i odstresowania. 

Modlitwa za spokój i szczęście całej rodziny zawsze się przyda. Prośba do anioła stróża żeby się aktywował a nie tylko stał. Czyli poprosić o pomoc jaką chciałabyś od niego uzyskać.

Można też postawić własnoręcznie wykonane krzesełko przy drzwiach wejściowych. To dla anioła podróżującego żeby mógł na nim odpocząć to przynosi ochronę i dobrobyt. 

Jeszcze jedna ciekawostka. Data zamieszkania jest w znaku zodiakalnym wodnika i numerologicznie 7. Magiczna siódemka i równie niezwykły wodnik.

Czasem stare domy mają swoje duchy nieraz pomocne, chroniące i nie ma problemu. Tylko niedogodności związane ze skrzypieniem.

W feng shui jest stosowane "dokarmianie głodnych duchów". Na samym początku ktoś wspomniał o skrzacie domowy. Może coś w tym jest. Wiele przekazów o takich bytach wspomina. Jak się o niego nie dba to jest złośliwy i psoci. A jak będzie mu się codziennie zostawiało trochę picia i chlebka. Dobrze mówić: daję ci to a chcę żebyś w zamian np. dbał o dom. Czyli przypominać mu żeby nie był dłużny. Oczywiście jeżeli jedzenie faktycznie zacznie znikać to przypisze się to myszom albo ptakom czy pieskowi. Jeżeli przez kilka miesięcy nic nie zniknie z jedzenia to chyba czegoś takiego nie ma przynajmniej w tym domu. To tyle jeżeli chodzi o inne wymiary.

W naszym wymiarze skoncentrowałabym się na czasie czyli godzinach zjawisk, dniach tygodnia i ogólnie szukała powtarzalności i podobieńst.

Czy pies reaguje na kroki, czy wszyscy je słyszą, czy da się to nagrać, w jakim kierunku są (wsch, zach...). Czy jest to kierunek mieszkania Twojej córki? Czy szczególne sytuacje występują w obu miejscach w tym samym czasie. Czy jest powiązane z jakimś stanem emocjonalnym np. jak jestem smutna to coś się wydarza jak wesoła to nie. 

Jeszcze przypomniał mi się sposób na szukanie zaginonych rzeczy. Nie wiem czy zadziałał ale raz go zastosowałam i znalazłam :)). Trzeba postawić garnek do góry dnem i szukać. 

  • Super 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za obszerną odpowiedz-za wspieranie mnie.

W jednym  ostatnich moich postów wspomniałam o kolejnej rzeczy ,ale nie opisałam tego. 

Wspomniałam też ,że lepiej żeby nic już mnie nie niepokoiło.

Niestety tak się niestało.

Muszę to opisać bo nie da się tego pominąć milczeniem.

W środę czyli 16ego.02. wróciłam do domu po 20stej ,podeszłam do drzwi balkonowych ,które prowadzą z pokoju na ogród -chciałam wypuścić psa.

Co zobaczyłam przez szybę ? -paląca się przednia lampka w rowerze. 

Wystraszyłam się bo to mi się już raz zdarzyło, jakoś z końcem lata ,wczesnym wieczorem ,ale ok.19 -wtedy robiło się "szaro" na dworze.

Próbowałam wtedy wyłącznikiem zgasić lampkę ,ale coś nie działało i na początku lamka nie reagowała, świeciła dalej. W końcu "zaskoczyła" -zgasła.

Wróciłam do domu ,po kilku min. mimowolnie spoglądam na ogród a lamka się znowu pali !  

Poszłam raz jeszcze ,ale włącznik znowu nie działał, próbowałam kilkakrotnie .

Zostawiłam więc rower w spokoju i poszłam do domu .

Nie mam pojęcia kiedy ta lampka zgasła.

Zapomniałam o sprawie ale w środę się okazało ,że sprawa nie zapomniała o mnie i to właśnie w takim momencie ,kiedy jest to najmniej pożądane :(

   W czwartek rano jak odsunęłam roletę zew. ,patrzę -w świetle dziennym -nie pali się -ok -doskonale .

Wypuściłam psa ...wrócił.....normalnie.

Wieczorem - lampka się znowu pali !  W nocy wypuściłam psa  bo się kręcił i pazurami stukał o panele -w te i z powrotem ........Też się paliła.

Rano w pt. - nie paliła się.

   Popołudniu w pt. zamiatałam  na zewnątrz ,podeszłam na chwilę do roweru -oglądam lampkę -no nie pali się -patrzę na klosz - brakuje

włącznika - jest tylko kwadratowy otwór w kloszu i widać co nieco ,co w kloszu, natomiast nie ma śladu po czarnym włączniku z tworzywa.

 

   Przed 16stą miałam gościa ,podałam mu różowy talerz deserowy z kompletu ,który był prezentem "pod" przeprowadzkę do tego domu

i oznajmiłam ,że zaraz zmywarka "skończy" to przyniosę też sobie.

Po kilku min. poszłam do zmywarki po talerzyk ,były same białe. (w szafce też nie było, dlatego wcześniej napomknęłam gościowi ,że czekam aż zmywarka skończy pracę).  Skoro były tylko białe ,no to wzięłam bez zastanawiania się i już.

 

   Ok 18:30 pożegnaliśmy się, odprowadziłam gościa do samochodu. Wróciłam do domu odsłoniłam roletę i wpuściłam psa do domu przez wspomniane wcześniej drzwi balkonowe( pies nie toleruje osób z zew., więc był na ogrodzie a roletę zasłoniłam ,żeby nie szczekał i w ogóle nie widział nas przez szybę).

Poza tym ,że go wpuściłam do domu niestety zobaczyłam to samo co w środę -zapaloną lampkę w rowerze ! No przecież nie ma włącznika a kilka godz. wcześniej jeszcze w świetle dziennym nie paliła się....to znaczy w tym momencie to już pomyślałam ,że jednak może się paliła a ja w świetle dziennym 

jakoś tego nie widzę...

 

Wczoraj rano obeszłam cały dom w celu ....odnalezienia różowych talerzy deserowych ....mój prezent , na "nowy-stary" dom !

Nie  ma ich .Jak się upewniłam wczoraj rano ,że ich nie ma do chwyciłam za tel. mówiąc do męża ,że dzwonię do koleżanki X a On ,że mam nie wydzwaniać z tym wszystkim -bo mnie znajomi za wariatkę uznają.

To się wściekłam ,powiedziałam mu , że jak znajdzie te talerze i mi zaraz przyniesie to nie będę  dzwonić do koleżanek.

 

Zrobiłam eksperyment też wczoraj rano :

okryłam rowery plandeką (jeden z nich to mój) ,włożyłam wręcz głowę pod plandekę i sprawdziłam czy się światło lampki odbija -nie odbijało się,

więc jednak w dzień raczej dobrze widziałam- nie świeciło się najprawdopodobniej.

Ciągle czułam brak pewności niestety....wzięłam czarne wiaderko ogrodowe ,podłożyłam krawędzią pod klosz lampki ,aby zobaczyć raz jeszcze 

czy światło odbije się na wew. dnie wiaderka . Nie odbiło się.

Wczoraj jak się ściemniło lamka nie świeciła -upragniony moment !!!

Wypuszczam wieczorem psa i co widzę ??? świeci lampka ,ale w rowerze obok !

Wypaliłam na zewnątrz i patrzę wprost na świecącą lampkę w drugim rowerze...to taki moment upewnienia się ,czy nie zwariowałam.

Wróciłam z powrotem jak bumerang nie dotykając rowerów.

Patrzyłam zza szyby -światełko zaczęło mrugać ,po chwili nieco ściemniało było mniej jaskrawe jakby bateria była słaba czy coś w ten deseń-

"na wyczerpaniu", nadal jednak mrugało ,po czym dopiero zgasło.

Dzisiaj wduszałam włącznik w tym rowerze (który na szczęście lub jeszcze...jest) ,ale lamka nie reagowała.

 

OTI - wspominałaś o numerologii.

Pozwolę sobie napisać w wolnej chwili pw.,

ponieważ jeszcze jedna kwestia mnie i niepokoi i dziwi ,ale to delikatna sprawa.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapytałam się osoby, która miała bardzo dużo do czynienia z prądem mimo, że nie jest elektrykiem. Twierdzi że taka sytuacja jest możliwa. I może na to wpływać wiele czynników zwłaszcza w nowoczesnych rowerach. Nawet bywają rowery z funkcją namierzania. Teraz tak sobie pomyślalam....mam figurkę kurczaka na baterie słoneczne. Jak się ściemnia to oczy mu się świecą. Jest już dosyć stary więc raz mu się te oczy świecą innym razem nie. Są też lampki, które absorbują światło w dzień i w nocy się świecą. Możliwe że te rowery są posiłkowane tą technoologią. Dla mnie prąd jest równie niezwykły jak duchy. Wynaleziono wiele niezwykłych rzeczy, które wplecione są w naszą rzeczywistość i niezauważalne. Dlatego warto zachować krytycyzm bo łatwo połączyć rzeczy które są ze sobą kompletnie nie powiązane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staram się zachować krytycyzm .Wczoraj też pytałam o "prądy" w rowerach. Wilgoć w zw. z aurą jesienno -zimową  mogłaby powodować to .

Woda jest przewodnikiem prądu i to bardzo dobrym. Niepokój wywołuje to ,że nagle się to widzi ( wyostrzają się zmysły -wiadomo dlaczego), zima nie trwa od miesiąca ,rowery cały czas zaparkowane ,nieużywane i nagle ot tak właśnie fiksują , najpierw pierwszy -a jak skończy -to natychmiast drugi.

Do tego w tym samym czasie okazuje się ,że nie ma talerzy - szukam w  napięciu. ,mówię sobie ,że  muszą być, że to niemożliwe ... 

To sprawia wrażenie na mnie ,że "przedstawienie trwa" i powoduje ,że nie mogę zaznać spokoju.

 

Myślę jeszcze o kierunkach i zgodnościach.

Kroki słychać z zachodu na wschód .

Dom względem mieszkania córki położony jest na poł. -zach.

 

Fiksacja zegara poniedziałek,  zniknięcie okularów -odłożyłam je w niedz. a w pon. rano już ich nie było -zasiadłam do pracy z opóznieniem ,

w sobotę jakby nigdy nic "wróciły" na swoje miejsce.

 

Co do pozostałych ,nie wiem.

 

Ostatnio nic się u córki nie działo - rozmawiałam z Nią ostatnio .Poproszę żeby w razie potrzeby zwróciła uwagę na daty i godz. 

Chyba da się zweryfikować dzień , w którym u Niej drzwi się wystawiły. 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.02.2022 o 23:41, Oti napisał:

W naszym wymiarze skoncentrowałabym się na czasie czyli godzinach zjawisk, dniach tygodnia i ogólnie szukała powtarzalności i podobieńst.

Czy pies reaguje na kroki, czy wszyscy je słyszą, czy da się to nagrać,

Coś jest na rzeczy - wczoraj - poniedziałek -ok. godz. 21  zasłoniłam roletę zew. od drzwi balkonowych -dokładnie -widząc w górnej części  rolety te charakterystyczne 

"dziurki " ,dociągnęłam ją mocno do końca .Listwy rolety były szczelnie domknięte i jednocześnie przylegała do podłoża na zewnątrz .

(Zrobiłam to w sposób przemyślany ,mając " z tyłu głowy "  stojące na zew. rowery -taki odruch obronny ,żeby się odseparować od rzeczy ,które mnie zaniepokoiły).

Obudził mnie dreptający pies .Dochodziła 2ga. Wstałam ,ucieszył się bardzo bo chciał wyjść .

Podeszłam do drzwi a roleta podciągnięta tak, że pies  spokojnie mógł wyjść ,wystarczyło tylko drzwi otworzyć.

 światło.

Gdyby było zupełnie ciemno to mogłabym tego nie zauważyć i od razu złapałabym za sznurek i podciągała roletę.

Pies wrócił ,mąż się wtedy obudził ,poszedł do kuchni, jak wrócił zapytałam czy wypuszczał w nocy psa- nie wypuszczał.

 

Z niedzieli na pon. z koli pies się dziwnie zachowywał. Nie mógł spać, kręcił się z konta w kont.

Krótko po tym jak zasnęłam obudził mnie szczekaniem na kuchnię .Nagle się obrócił węszył po podłodze jakby tropił po czym usiadł pod drzwiami

prowadzącymi z pokoju na korytarz i zastygł. Przywoływałam go ,ale przez dłuższą chwilę nie reagował stał jak posąg i gapił się w te drzwi. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, to nie wygląda ciekawie. Nadal stawiam na "umarlaka". Może ktoś z sąsiadów?. A może to było już wcześniej tylko z powodu przeprowadzki, ekscytacji nowością, przestawianie mebli, porządkowanie, pozostało niezauważone. Historia mieszkańców domu sprawia na mnie wrażenie jakby uciekali. Przyszedł mi do głowy pomysł, że skoro strych jest nieużywany to można tam rozsypać mąkę i sprawdzić czy pojawią się ślady. 

Godzina 2 i 3 są nazywane godzinami duchów.

Przejście z kuchni do pokoju sugeruje mieszkańca. Jakby zrobił sobie herbatę i poszedł do pokoju.

Edytowane przez Oti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sąsiadka umarła w lipcu 21r kroki było słychać wcześniej ,a dotrło do mnie ,że dziwne rzeczy począwszy od "drzwi" zaczęły się dziać w styczniu b.r  Do eksperymentu z mąką będzie potrzebny mój mąż .Nie jestem w stanie tam wejść ze strachu.

Z tą herbatą też tak może być. Pstryczek od czajnika słyszę codziennie ,czasami dwa razy dziennie siedząc w pokoju w czasie pracy.

To już jest drobiazg-przyzwyczaiłam się do tego. Czajnik nawet zmieniłam niedawno ,miałam okazję -wykorzystałam kartę podarunkową do Euro AGD,

W nowym też pstryka ,ale czajnik nie zaczyna podgrzewać .  

Dzisiaj biorę się za czynności mające na celu zamknięcie tej sprawy ,nie wiem nawet jak to nazwać...

Nie chcę widzieć ani słyszeć niczego z "tych" rzeczy.

Odwrócę też garnek i poszukam zaginionych przedmiotów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Stilla

Z lampkami od roweru przyszło mi do głowy, że mogła to być jakieś wadliwe, tandetne egzemplarze, zwłaszcza, jeśli te lampki są jednej firmy. Może doszło pod wpływem pogody do jakiegoś spięcia, a przycisk naprawdę mógł po prostu wypaść. 

 

4 godziny temu, bea1 napisał:

Z tą herbatą też tak może być. Pstryczek od czajnika słyszę codziennie ,czasami dwa razy dziennie siedząc w pokoju w czasie pracy.

To już jest drobiazg-przyzwyczaiłam się do tego. Czajnik nawet zmieniłam niedawno ,miałam okazję -wykorzystałam kartę podarunkową do Euro AGD,

W nowym też pstryka ,ale czajnik nie zaczyna podgrzewać .  

 

Mój też pstrykał. Pstrykał najpierw pod wpływem jakiejś czujki temperatury: po zaparzeniu wody i ostudzeniu jej trochę było słychać jakiś pstryk i łączyło się to z automatycznym wyłączeniem czerwonej lampeczki, która u mnie świeciła dobre parę minut, dopóki czajnik wykrywał bardzo gorącą wodę. Wiem, że tak robił, ale większość czasu nie zwracałam na ten dźwięk uwagi, może Twój ma podobny mechanizm, a dopiero teraz zwróciłaś na to uwagę. A potem ten czajnik mi się po prostu zepsuł - przycisk się wyrobił i mimowolnie sam opadał w dół, włączając czasem czajnik. Może u Ciebie wydarza się coś podobnego? Teraz pomyślałam sobie jeszcze, że czajnik również ma coś wspólnego z elektryką, jak lampki w rowerze. Nie postawiono w okolicy domu linii wysokiego napięcia, wiatraków, piorunochronów, odbiorników radiowych, anten sieci komórkowej itp.? Albo czy jest w okolicy jakaś kopalnia, która może generować wstrząsy, które mogły np. naruszyć konstrukcję domu i poluźnić deski?

 

 

Edytowane przez Ragna
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kopalni nie ma, niczego nowego nie postawiono ,jest słup sieci komórkowej kilka kilometrów od nas.

 A z tym kroczeniem  nad nami to jest tak ,że nie słychać  dźwięków  pracy podłogi nad nami ,żadnego skrzypienia ,trzeszczenia ,słychać tępy dźwięk stawianych kroków.

Najbardziej mnie niepokoi sprawa drzwi i rolety antywłamaniowej.

O znikających  przedmiotach pomyślałam, że to może ja lunatykuję, sen mam płytki ,ale  może w pewnych okresach nocy jak zasnę głęboko sama chowam przedmioty a ,że mąż śpi twardo  to mnie na tym nie złapał ?

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Stilla
3 minuty temu, bea1 napisał:

O znikających  przedmiotach pomyślałam, że to może ja lunatykuję, sen mam płytki ,ale  może w pewnych okresach nocy jak zasnę głęboko sama chowam przedmioty a ,że mąż śpi twardo  to mnie na tym nie złapał ?

 

Być może. Byłabyś wtedy w bardzo rzadkiej grupie osób, ale ogółem takie rzeczy są możliwe. Zastanawia mnie sprawa z zegarem, nie zrozumiałam tej historii do końca. Czy tylko ten jeden zegar był przestawiony czy cała reszta zegarów również pokazywała dobrą godzinę? Przyszło mi do głowy, że może zmęczona po treningu zapadłaś na stojąco w jakąś mikrodrzemkę jak np. kierowcy za kierownicą i te dwie godziny Ci gdzieś umknęły, ale wtedy wszystkie zegary zobaczyłabyś z inną godziną. A może to mąż gapa, chciał poprawić "spóźniający się" zegar i pokręcił wskazówkami nie w tę stronę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko ten zegar wskazywał nieprawidłową godzinę ,ale po moim powrocie do domu .Do wyjazdu z domu szykowałam się wg. tegoż zegara i na trening 

dojechałam na czas co oznacza ,że chodził dobrze.

Zapytałam po powrocie męża czy go przestawiał potwierdził ,że nie i że na pewno się spóźnia bo niedługo się zatrzyma (te słowa dowodzą ,że nie zerkał na tarczę zegara -bo oboje wiemy ,ze ten zegar zawsze po pewnym czasie od nakręcenia się spoznia -co oznacza ,że niebawem się zatrzyma.)

Wniosek w momencie mojego wyjścia z domu wskazywał prawidłowo czas a po moim powrocie był przestawiony i to dużo bo ponad dwie godziny do przodu. Czyli wyjechałam  17:50  wg. tego zegara i czas się zgadzał bo przecież trening bywa się o stałej porze ,wróciłam nigdzie się nie zatrzymując

czyli ok. 20stej ( z dokładnością jest zwykle 19:50 )- a na zegarze była 22:10.Zadałam pytanie mężowi j/w , sprawdziłam dokładny czas na komórce , podeszłam do zegara i cofnęłam wskazówki . 

Obecnie zegar zachowuje się jak przed incydentem -po nakręceniu po pewnym czasie zaczyna się spozniać ,gdy spoznienie wynosi ok.7 min. to wahadło staje i trzeba go znowu nakręcić.:))

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Stilla

Rozumiem. Więc sen albo zawieszenie w czasie i przestrzeni odpada.

 

Jeszcze mi przyszła do głowy jedna rzecz. Pisałaś, że jesteś wierząca i że problemy zaczęły się w styczniu. Chciałam Ci poradzić (tak już skręcając w zjawiska mniej wyjaśnione), że może warto poprosić księdza o poświęcenie domu - nawet jeśli to tylko przypadki, to może czułabyś się lepiej. Skojarzyłam, że w styczniu są kolędy i święcenia domów właśnie. Czy przyjęliście księdza w tym roku? A jak w poprzednim roku, skoro piszesz, że mieszkacie tu już dwa lata?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Oti napisał:

Przejście z kuchni do pokoju sugeruje mieszkańca. Jakby zrobił sobie herbatę i poszedł do pokoju.

To byłoby w syguacji gdyby ktoś za życia tak postępował a po śmierci....z przyzwyczajenia. Mogła by być też pierwsza właścicielka i pojawiać się ze względu na jakieś okoliczności. A może masz zdolności medialne i ją aktywowałaś. Może chce coś przekazać. Można założyć że przesiaduje w pokoju. Po co? 

Czy są stare meble?, dokumenty?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Ragna napisał:

Rozumiem. Więc sen albo zawieszenie w czasie i przestrzeni odpada.

 

Jeszcze mi przyszła do głowy jedna rzecz. Pisałaś, że jesteś wierząca i że problemy zaczęły się w styczniu. Chciałam Ci poradzić (tak już skręcając w zjawiska mniej wyjaśnione), że może warto poprosić księdza o poświęcenie domu - nawet jeśli to tylko przypadki, to może czułabyś się lepiej. Skojarzyłam, że w styczniu są kolędy i święcenia domów właśnie. Czy przyjęliście księdza w tym roku? A jak w poprzednim roku, skoro piszesz, że mieszkacie tu już dwa lata?

 

Przez pandemię nie chodził. To taki stary ksiądz " przedsoborowy"  .

Skontaktowałam się  tel. z księdzem z okolicznej miejscowości. Zamierzam się z Nim spotkać(czekam na sms z potwierdzeniem).

Wezmę ze sobą do poświęcenia medalik.  Kupiłam ze 3 lata temu piękny -staroć -a nigdy go nie nosiłam bo łańcuszek był krótki i jakoś nie dokupiłam odpowiedniego do teraz.  Porozmawiam.  Poproszę o poświęcenie domu etc. -wszystko co się da  w tym zakresie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Oti napisał:

A może masz zdolności medialne i ją aktywowałaś. Może chce coś przekazać. Można założyć że przesiaduje w pokoju. Po co? 

Czy są stare meble?, dokumenty?

Meble i dokumenty są tylko nasze.

Poprzedni właściciel zabrał swoje. Po Tej starszej kobiecie został drewniany stolik dwupoziomowy, dosłownie antyk  ,stoi w kotłowni -ale właśnie sobie coś uzmysłowiłam ! Po akcji z talerzami miałam sen ,że moje talerze są na dolnym blacie takiego stolika ! tylko był czyściutki ,farba niezdrapana...w ogóle nie skojarzyłam.

Na talerzykach była ułożona cebula wokół ,ładnie przy krawędziach..coś jak małe dymki. Jeden z talerzyków był zniszczony ,stary ,wyblakły i dziwnie przycięty-  góra i dół talerzyka mocno ścięta, prosta a boki normalne zaokrąglone.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i nie wiem czy jestem medialna.  Nie wiem też jak miałabym ją aktywować.

Boję się takich rzeczy. 

Można na forum poprosić o wróżbę-to mnie bardzo korci ,ale kiedyś słyszałam ,że to b.niebezpieczne ,ze można otworzyć jakieś kanały .. i może się coś do człowieka przyplątać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze słyszałam że żeby pozbyć się ducha to trzeba albo porządnie przeklinać albo się śmiać. No i oczywiście modlitwa.

Poznałam przypadek przegnania za pomocą przekleństw. Co prawda przeklinająca osoba miała taką osobowość że chyba wszystko by uciekło. W każdym razie podziałało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczęłam od święcenia domu. Póki co zrobiłam to za księdza bo termin na spotkanie wyznaczył na pon. na 16stą.

Czułam ,że nie ma na co czekać.

Wczoraj przyszłam na moment do kuchni zrobić sobie herbatę. Zalałam. Wyciągam z szafki cukiernicę ,ale dociera do mnie ,że coś szumi. Miałam chwilę

konsternacji bo niczego wcześniej w kuchni nie robiłam ,żadnych czynności z w. z gotowaniem ,czy zmywaniem etc.

Po mojej prawej stronie dosłownie obok przy blacie ,gdzie robiłam herbatę jest kuchenka.

Zrobiłam krok w tył ,żeby panel widzieć. Kontrolki się palą ,ale w środku ciemno ,tylko cały czas słychać pracę termo-obiegu.

Zawołałam męża ,żeby łaskawie zobaczył co się dzieje.cy

Chwilę poszumiało ,słychać było "pstryk" i kontrolki zgasły ,szum ustał.

Najlepsze jest to ,że gałki były na "kropce" czyli w pozycji zero. 

Mój mąż był zdenerwowany ,ale nie chce przyjąć do wiadomości ,ze coś jest nie tak ,że dużo tych przypadków ,rolety antyw. i zegar z wahadłem nie są na prąd a drzwi się same nie wystawiają a zawiasy nie przekręcają bezgłośnie w nocy -tak, że je zastajemy rano w takim stanie , przedmioty znikają też jednocześnie ,rowery fiksują...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Proponuję żebyś skontaktowała się z poprzednim właścielem(-ami) i spytała o dziwne zjawiska jak kroki na struchu, niekontrolowane działanie elektryczności. Jak się da to nawet dotrzeć do dzieci pierwszej właścicielki. Ponieważ inne działania potrzebne są gdy dom jest nawiedzony, inne gdy dom was nie lubi, inne gdy "ktoś" się wam wprowadził i inne gdy ktoś z was uruchomił(też nieświadomie) jakieś niezwykłe talenty. Domyślać się można w nieskończoność. Osławione są Szeptuchy z Podlasia - gdybyś znała kogoś z tamtych okolic. Ksiądz jest doskonałym pomysłem (jesfem ciekawa efektu, może wskaże efektywne działania). Może osoby, które się ogłaszają w tej dziedzinie.  

  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze rozsyp sól we wszystkich pomieszczeniach zwłaszcza w  kątach nie wiem ile ale chyba solniczką osolić wszystkie brzegi pomieszczeń wystarczy. To jest stara metoda. No i garść ryżu na pomieszczenie według feng shui i powinno się robić to po wprowadzeniu do nowego domu ale może zadziała. Podrzuca się do góry może jeszcze warto w międzyczasie mówic ze spadający ryż oczyszcza pomieszczenie albo modlić się o błogosławieństwo i dobrobyt.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak. Dziękuję. Myślę ,że zacznę od soli. Póki co jest spokój ,żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.

W czwartek wieczorem jeszcze coś mnie zaniepokoiło - tym  razem dziwny dzwięk  ,ale pomyślałam ,że może to już ze stresu błędnie odebrałam 

czy zinterpretowałam to co usłyszałam. Poza tym nic.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już spotkałam się z taką nadwrażliwością, która jest dla mnie całkowicie zrozumiała. Dlatego dodam że mebel opierający się o rurę od grzejnika (zazwyczaj idącą wzdłuż ściany) , też wydaje, od czasu do czasu, dziwny dźwięk. Taki trzeszcząco - iskkrzący.  Wystarczy odsunąć mebel na tyle aby nie dotykał rury.

  • W punkt 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ksiądz na wczorajszym spotkaniu podszedł do sprawy poważnie co mnie cieszy bo byłam skrępowana tematem. 

Dostałam od Niego sól egzorcyzmowaną, którą -jak i Ty radziłaś ,polecił wysypać w kątach pomieszczeń lub na wszystkich krawędziach (ale aż tyle to jej nie mam),zalecił dosypać jej też do solniczek.

Dał wskazówki co dalej powinnam zrobić ,jako osoba wierząca.

Poświęcił też medalik etc. Powiedział, że powinno ustąpić.

Dzisiaj pomyślałam ,że to dla mnie lekcja -niełatwa i na całe życie.

 

 

 

  • Medal 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj miałam fatalny dzień .Warto by było ten fatalizm opowiedzieć ,pewnie jak będę miała  chwilę wolną to postaram się jakoś zwięzle to ująć.

Koniec końców dotarłam do domu pod wieczór. Poszłam zrobić sobie nie tyle kolację ,co dwie kanapki do ręki, żeby je natychmiast zjeść.

Zaczęłam od zasłonięcia rolety wew. (antywłamaniowej na tym oknie jako jedynym nie ma) - ponieważ kuchnia jest tak usytuowana ,że widać z niej 

rowery od boku .

Od czasu doświadczenia z lampkami zasłaniam je przecież z myślą ,żeby  nie mieć widoku na zew. - asekuracyjnie- żeby na wszelki wypadek zabezpieczyć

się przed "niespodzianką".

Obudziłam się o 4  skorzystałam z wc i położyłam się z zamiarem dospania chociaż do 5tej.

Naglę słyszę że leci z kranu woda ani mocno, ani słabo ,ale wyraznie dudni o zlew-przez chwilę.

Zaburzyło to moje zasypianie, więc zdecydowałam się wstać i zrobić sobie kawę. 

Patrzę - a roleta w kuchni do połowy odsłonięta .Myślałam, ze nie wyrobię.

Cały czas odsłaniałam ją rano jak zrobi się jasno ( w całości) a zaciągam pod wieczór, zimą przecież nawet popołudniu bo jest wcześnie ciemno (też w całości).Ostatnio robię to za każdym razem z myślą j/w -asekuracyjnie - wiadomo o co chodzi... 

 

Msza ,którą polecił mi ksiądz zamówić ,odbędzie się 11.03. 

Jeszcze pozostało mi wypełnienie sakramentu pokuty i pojednania -co zamierzałam zrobić wczoraj -ale to już historia dot. wstępu tego postu .

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Około dwa miesiące temu w szkole, byłam w szatni od wf. Odłożyłam moją bluzkę na ławkę po czym poszłam do łazienki, która znajduje się w tej szatni, zobaczyć siebie w lustrze. Wróciłam do miejsca gdzie są moje rzeczy do przebrania i bluzki po prostu nie było, minęło 10 sekund dosłownie od momentu kiedy ostatni raz ją widziałam. Nikt raczej nie zabrał, bo było kilka osób w szatni które pokazały mi nawet z własnej woli swoje plecaki itp. jedna osoba nawet ze mną zauważyła, że bluzka zniknęła. Do dziś jej nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 miesięcy temu...

Tak, temat mi nie obcy. Mieszkałam w starym domu w którym niby dobrze się czułam ale też w dziwny sposób znikały rzeczy, moje małe dziecko na 100% coś widywało, jak mówiło 'baba' albo 'pan'. Mąż słyszał w nocy oglądając tv głośne pukanie.  Siostra będąc tam sama słyszała jak ktoś wyraźnie woła jej imię. Jej córka 7l wieczorem przed snem powiedziała że ktoś chodzi po pokoju.  Wierzccie lub nie, historie nie są zmyślone. Aż sama się dziwie że dobrze się tam czułam. Pewnie tylko dlatego że sama niczego nigdy nie doświadczyłam. Na szczęście. Nie mówiąc o znikających rzeczach.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Dzisiaj z mojego domu wychodziła siostra, która nie zamknęła drzwi od domu na klucz, poprosiła mnie natomiast żebym zrobił to ja. Nie zrobiłem tego, a po jakichś 40 minutach usłysząłem jakby ktoś ostro wchodził do domu, np. często moja siostra wkurzona wchodzi tak do domu. Więc chcąc powitać albo mamę albo siostrę, wyszedlem z pokoju do przedpokoju a tam nic. Drzwi zamknięte, nikogo nie ma, sprawdziłem czy nikt się nie włamał (hehe) - no nie! Niczego i nikogo nie ma. Zamknąłem drzwi. Chwilę potem odbijałem sobie taką srednią piłke po pokoju rozmyslajac nad czyms. Ta pilka takze sluzy mi jako podnozek kiedy siedze na fotelu. No i zachcialo mi sie do toalety, wiec rzucilem ta pilke i wyszedlem do kuchni a potem do lazienki. Wrocilem do pokoju, i siedzac na fotelu zabraklo mi pilki pod noga. Rozgladam sie wokol - nie ma. Przejrzałem cały pokój, wszystkie zakamarki, inne pokoje - nie ma piłki!!! A zawsze się znajduje ta piłka w jednym miejscu kiedy rzucam ją wychodząc z pokoju. Nawet przeanalizowałem scenariusze gdzie mogła polecieć po rzuceniu jej na oślep - NIC. Piłka wyparowała. Całkiem spory przedmiot, nie mógł wpaśc w zadna szczeline. Czy ten dzwiek wejscia do domu i znikniecie pilki maja jakies powiazania? Dodam ze jestem katolikiem i nie za bardzo lubie dyskusje o czarach i innych duchach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Super User

Mieszkasz w domu jednorodzinnym, bliźniaku czy może jest to mieszkanie w bloku/kamienicy? 

Wrażenie, że ktoś łazi po korytarzu w mieszkaniu i otwiera drzwi zdarza się w blokach. Dźwięki i echo zwyczajnie się niosą i jeśli sąsiad łupnie drzwiami, to ma się wrażenie, że to u nas. W bliźniaku też mógł ktoś obok walnąć tak drzwiami, że poszło po całym budynku.

 

Co do piłki to mogła się gdzieś potoczyć, ale jeśli naprawdę jej nie ma, to jest to dość dziwne. Mówi się, że za znikające przedmioty odpowiadają poltergeisty, które odpowiadają także za przesuwanie przedmiotów. Możliwe, że ta piłka za jakiś czas "sama" wróci. 

Jeśli jesteś wierzący, to spróbuj skropić mieszkanie wodą święconą (może masz jeszcze jakąś resztkę z kolędy?) i się pomódl. I nie martw się - duchy często zostają tylko tam, gdzie mogą się sycić uwagą żyjących i ich emocjami, dlatego lubią czasami postraszyć. Jeśli nie będziesz się przejmował ich obecnością i dziwnymi sytuacjami, to cokolwiek to jest, powinno sobie pójść i nie będzie więcej takich tajemniczych zdarzeń.

  • Lubię to! 1
  • W punkt 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Administrator

@paweluseq takie rzeczy się zdarzają i trzeba przyjąć do wiadomości, że się zdarzają. Istota takich zjawisk w dalszym ciągu jest niewyjaśniona, toteż jedni uważają, że to robota "duchów", cokolwiek to oznacza - poltergeisty, duszki, jakieś byty, a inni tłumaczą astro-meta-fizyką, której prawideł działania jeszcze nie znamy.

Dla mnie to normal, przyzwyczaiłam się do tych zjawisk, włącznie ze znikaniem przedmiotów, o których wiem, że ich sama nie zawieruszyłam. Nie wiem co to psikusy czasami sobie robi, ale zauważyłam, że od chwili, kiedy przestało mnie to wqrwiać a zaczęło śmieszyć, tego typu "zniknięć" w zasadzie nie ma. A jeśli coś się jeszcze zdarzy, to rechoczę jak żaba w stawie, z satysfakcją dodając "chcwd". Wiem, że to brzydkie :D ale działa i przedmiot wraca do właścicielki. 

Jest jeszcze jedna strona takich zjawisk: albo Twoje własne lub innych domowników mentalne nieświadome działanie, tzn. nie masz pojęcia, że generujesz coś, albo eksperymenty innych osób. Te pierwsze pojawiało się mi samoistnie, te drugie świadomie robiłam za młodu z dobrym skutkiem, więc informuję, że to też działa.

 

Co do "duchów" to Ariesza ma rację, chociaż zdarzają się byty, energie wyjątkowo uparte i złośliwo-upierdliwe, lecz Twoja przygoda raczej nie jest wynikiem ich działalności.

  • Lubię to! 1
  • Cool 2
  • Medal 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 tygodni później...

@YenneferX prawdopodobnie masz problem taki jaki ja miałem niedawno. Zauważasz pewne dziwne rzeczy które się dzieją wokół ciebie. Psycholog by uznał to za odrealnienie. Ja mam inną teorię, a właściwie kilka:

 

1. ktoś z zewnątrz kto jest potężniejszy testuje cię jak się zachowasz w różnych sytuacjach

2. w twoim mieszkaniu zalągł się demon ponieważ coś na nieświadomce bądź w półświadomości mu obiecałaś coś za coś i nie wywiązałaś się z kontraktu.

3. możesz podczas lunatykowania, jeżeli jesteś somnabulikiem - znaczy się jesteś podatna na sugestie i lunatykujesz i podczas lunatykowania wyrzuciłaś te kubki gdzieś a potem zaniosłaś już na świadomce do śmieci.

 

Jeżeli chodzi o mnie to nie wykluczam 1. i 2. części 3. jest trochę za bardzo skomplikowana.

  • Lubię to! 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...