Skocz do zawartości

Bercikowe przygody z ezoteryką i nie tylko

  • wpisów
    9
  • komentarzy
    26
  • wyświetleń
    5 717

Współtwórcy bloga

  • Ejbert 6
  • Makrela 3

Znachor Jerzy, terapeuta cudotwórca czy szarlatan?


Ejbert

724 wyświetleń

Nie znam Jerzego Zięby i nie stosowałem jego zaleceń ani suplementów, więc jestem w tej sprawie neutralny, lecz myślę, że dotyczy ona wielu aspektów tego typu działalności. Nie tylko serwowanej przez pana Jerzego, lecz przez wszystkich, którzy uzdrawiają w sposób niekonwencjonalny, a w szerszej perspektywie także przez wszelkiej maści "doradców ezoterycznych".

Jedni rzeczywiście mają dar i pomagają, inni, niestety, żerują na ludzkim nieszczęściu.

Tutaj sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że medycyna akademicka, której pan Jerzy czkawką się odbija, jest z założenia niechętna jakimkolwiek formom terapii, których ona nie uznaje. A przecież nie można wszystkich uzdrawiających inaczej wrzucać do jednego wora. To tak, jakbym oceniał akademickich lekarzy, że są to konowały, bo kilku z nich jest partaczami i nie tylko olali mój problem (a było ich kilku, o jednym wspomniałem we wpisie o ruskich medykamentach) ale też skazali na łykanie prochów, które dla organizmu obojętne nie są (dla mojego w szczególności) a stosowanie ich na dłuższą metę (co u mnie było "konieczne") powoduje więcej szkody niż przynosi pożytku. I rozwala wiele narządów.

Do pana Zięby od dawna próbowano się dobrać (być może słusznie), nie dało się jednak tego uczynić stawiając mu bezpośrednie zarzuty, że jego działalność była przyczyną czyjejś śmierci. Bo na to trzeba mieć dowody i świadków. A Jerzy Zięba, aczkolwiek ma wielu przeciwników, to ma i wielu zwolenników, którzy stoją za nim murem. Ci ludzie świadczą na jego korzyść, twierdzą, że ich wyleczył lub przynajmniej pomógł pozbierać się z ciężkiej choroby. Ile w tym prawdy - sam czort nie wie.

Osobiście jestem zdania, że jego suplementy wcale nie są gorsze od tych sprzedawanych w aptekach, których na rynku jest od pyty, że już nie wspomnę o lekach, które można kupić bez recepty (a przecież też mają skutki uboczne i to o wiele większe niż zarzuca się ziębowym suplementom) i do tego sporo z nich jest  dostępnych nawet w sklepach!

No i jak nie można było się przyczepić do tego, to czepnięto się tych suplementów i obrocie nimi. Bo gościu od dawna jest solą w oku nie tylko lekarzom, lecz też zalazł za skórę systemowi podatkowemu RP.

Na temat osławionej witaminy C i wlewach dożylnych czytałem, byłem zaciekawiony tematem, ale niezbyt przekonany do metody, zastanawiałem się też nad zakupem Mumio Visanto (do którego właśnie się przyczepiono, bo nie ma zezwolenia GIS), ale jak tak sobie poczytałem więcej, to się zwyczajnie wqrwiłem, gdyż ceny w jego sklepie są nie tylko powyżej sufitu, ale wręcz powyżej samego nieba. I tu mi się zapaliło światełko ostrzegawcze, bo tych cen nawet ekologicznością surowca, "tworzeniem od podstaw, według własnej receptury i braku w składzie stabilizatorów, sztucznych barwników, substancji konserwujących i innych świństw" (jakich na przykład?) nie da się wytłumaczyć.

Własna receptura też mi się nie podoba, bo żeby takową stworzyć i podawać choćby jako suplement, nie mówiąc o substacji leczniczej, trzeba mieć wiedzę w odpowiednim temacie, a tej pan Jerzy nie ma. Nie jest zielarzem, nie jest lekarzem, nie jest farmaceutą. Jest samoukiem, co też nie przekreśla go jako terapeuty, lecz już w sprawach tak poważnych jak nowotwory i inne ciężkie choroby nie ma prawa się wypowiadać nie posiadając odpowiedniej wiedzy, o "leczeniu" nie wspominając.

Nie ma też pan Jerzy zaplecza doświadczalnego. Suplementy i substabcje, które tworzy "wg. własnej receptury" nie były w żaden sposób przetestowane.

Takie rzeczy można sobie tworzyć na własny użytek, lecz wprowadzanie ich do obrotu bez badań jest niedopuszczalne.

Ja też sobie takowe tworzę, korzystam też z wynalazków Mater Ágnes, babć i cioć, ale nikomu z nas nie przyszło do głowy, by kogokolwiek zachęcać do ich używania i wprowadzać do wiadomości szerokiej publiczności poprzez prowadzenie nawet free  działalności paramedycznej, nie mówiąc już o obrocie biznesowym. Własnym doświadczeniem tylko możemy się podzielić i nic więcej.

 

No i doszedłem do wniosku, że pan Jerzy jest przede wszystkim przedsiębiorcą, biznesmenem, człowiekiem, który wie jak i na czym można zbić kasę (o czym będzie w kolejnym wpisie).

Znam podobnie zdolnego przedsiębiorcę, z tą różnicą, że działa on na znacznie większą skalę, osiąga krociowe zyski i cieszy się poparciem partii rządzącej, więc tego gościa nikt nie ruszy - to Ojciec Inkasent. Obaj panowie, poza rodzajem działalności i nietykalnością jednego z nich, niczym od siebie się nie różnią - obydwaj cudnie żerują na ludzkiej wierze, naiwności i nadziei.

Więc konkludując: nie mam nic przeciwko jego suplementom jako suplementom i uważam, że udało się znaleźć kij na psa, pretekst, za który będzie sądzony i zapewne skazany, lecz już co do jego metod "leczniczych", a także etyki,  mam wątpliwości duże. Ogromne właściwie. No ale tego ocenić nijak nie mogę, bo nie poddałem się jego terapii ni wskazówkom terapeutycznym. 

Ale w suplementy w ogóle "wierzę" (choć to akurat nie jest kwestia wiary :D ) bo te, które sam sobie wybrałem spośród niezliczonej ilości ofert producentów i stosuję, są pomocne. 

Wiem też, że niektóre jego poglądy są popierane przez część środowiska lekarskiego, na przykład ten na temat mammografii. 

 

A teraz o aktualnej sprawie: 

Jerzy Zięba jest znanym propagatorem medycyny alternatywnej. Jego książka „Ukryte terapie. Czego lekarz ci nie powie” przysporzyła mu równie wielkie grono zwolenników, jak i przeciwników. Do tej drugiej grupy szczególnie zaliczali się lekarze, co do których sposobów leczenia autor publikacji wykazał duże zastrzeżenia.
Jerzy Zięba szybko stał się kontrowersyjną i znaną w Internecie postacią. I od czasu rozpoczęcia swojej działalności doczekał się już kilku spraw sądowych. Teraz ponowie stanie przed sądem. Chodzi o produkty lecznicze, które sprzedaje w swoim sklepie internetowym. "

 

"Pod koniec marca ruszy proces znanego polskiego przedsiębiorcy, a także propagatora pseudomedycyny Jerzego Z. Prokuratura oskarżyła go o sprzedaż produktów leczniczych bez pozwolenia. Sprawa miała swój początek w kwietniu 2019 roku, kiedy policja w asyście warszawskiej prokuratury weszła do magazynu firmy związanej z Jerzym Z.

Prokuratura informowała wtedy, że nadzoruje dochodzenie dotyczące wytwarzania, importu lub obrotu produktami leczniczymi. Postępowanie w tej sprawie zostało zainicjowane pisemnym zawiadomieniem dokonanym przez Rzecznika Praw Pacjenta, który na podstawie opinii biegłych wyraził podejrzenie, że Jerzy Z. sprzedaje produkty lecznicze bez wymaganych zezwoleń.

Śledczy przekazywali wówczas, że zabezpieczone w magazynach firmy produkty zostaną poddane ekspertyzie celem ustalenia ich rzeczywistego składu i charakterystyki.
We wrześniu 2020 roku do Sądu Rejonowego Warszawa Śródmieście w Warszawie trafił akt oskarżenia w tej sprawie.
Prokuratura oskarżyła Jerzego Z., że od 4 września 2015 do 21 listopada 2017 roku działając wspólnie i w porozumieniu z Haliną K. i Piotrem D., jako prezes zarządu spółki zarządzającej inną spółką wykonywał bez wymaganego zezwolenia działalność gospodarczą za pośrednictwem stron internetowych w Warszawie w zakresie obrotu produktami leczniczymi.
"Na przedmiotowych stronach wystawił ogłoszenie o sprzedaży produktów leczniczych, które spełniały kryteria przyjęte w definicji produktu leczniczego określone w ustawie, na skutek przypisania im w ulotkach informacyjnych zamieszczonych na stronach internetowych właściwości zapobiegania chorobom lub ich leczenia, tj. o czyn z art. 125 ust. 2 ustawy z dnia 6 września 2001 roku Prawo farmaceutyczne". 

Jerzy Z. został również oskarżony o to, że od 4 września 2015 do 30 kwietnia 2019 roku działając wspólnie i w porozumieniu z Haliną K. i Piotrem D. jako prezes zarządu spółki zarządzającej inną spółką wprowadzał środki spożywcze powszechnie spożywane szkodliwe dla zdrowia lub życia człowieka.

"Spożycie wyżej wymienionych produktów w warunkach normalnych i zgodnie z przeznaczeniem może spowodować negatywne skutki dla zdrowia lub życia człowieka, z uwagi na przekroczenie bezpiecznego dziennego limitu spożycia, jak również zawartość substancji zanieczyszczających lub zanieczyszczeń mikrobiologicznych w ilościach przekraczających dopuszczalne poziomy określone w rozporządzeniach"

źródło: PAP.

Edytowane przez Ejbert

  • Lubię to! 4

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

  • Administrator
Ismer

Napisano

Każdy medal ma dwie strony. Jedna strona Zięby to taka, że facet pisze o tym, co stopniowo wychodzi w badaniach naukowych, których wyniki są ogólnie dostępne i każdemu, komu zechce się przekopać przez internet i interesuje się publikacjami naukowymi w poważnych pismach, w tym także medycznych, są one dostępne.

"Terapie, które Zięba opisuje, nie są poparte badaniami klinicznymi. Świat naukowy apeluje, żeby w nie nie wierzyć, bo są groźne dla pacjentów."

No właśnie to nie do końca prawda. "Świat naukowy" - na szczęście - nie jest zgodnie jednomyślny. Nowe teorie, które z konieczności nie mogą mieć wystarczającej ilości badań klinicznych, mają zarówno gorących przeciwników jak i zwolenników. Szczepionki na covid też nie miały wystarczającej ilości badań, świat naukowy i medyczny również był i nadal jest w ich kwestii (i samej plandemii także) podzielony, więc tu akurat używanie takiego argumentu przeciwko Ziębie nie ma racji bytu. Przyganiał kocioł garnkowi...

Ten przykład ze szczepionką jest najbardziej spektakularny, bo ogólnoświatowy, lecz przykładów zastosowania leków i terapii, które nie są uznane i akceptowane przez świat naukowy i medyczny jest mnóstwo. 

I właściwie to o czym on pisze w tej książce na temat "ukrytych terapii" i poglądów na różne rzeczy to nie są jego terapie i nie jego wyniki. On je tylko zebrał i opisał, czego nie ukrywa. 

"Zięba sam twierdzi, że to, co mówi, to wcale nie są jego terapie, tylko terapie innych ludzi, które on, jak ten skryba, tylko zebrał i opisał w swoich książkach.
Każdą książkę wyraźnie opieczętował uwagą, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności za skutki opisanych terapii.
I żeby każdorazowo skonsultować się przed ich zastosowaniem z lekarzem.
Ale w tych samych książkach pisze też, że lekarze są niedouczeni, że nie potrafią leczyć, że ograniczają ich procedury, że są w spisku z koncernami farmaceutycznymi, że okłamują pacjentów.
"

Co do ostatniego zdania nie sposób się z nim nie zgodzić. Oczywiście nie wszyscy lekarze są niedouczeni, nie wszyscy mają dil z koncernami i nie wszyscy okłamują pacjentów.  Zapewne niejednemu z nas zdarzyło się trafić na niedouczka albo na lekarza wypisującego leki danej firmy farmaceutycznej lub takiego, który traktuje pacjenta rutynowo i przedmiotowo lecz większość lekarzy jest rzetelna i kompetentna, leczy zgodnie z zasadami sztuki, której się uczyli wiele lat, w przeciwieństwie do inżyniera Zięby, który z profesjonalną medycyną nie ma nic wspólnego. Nie jest też tajemnicą, że na przykład chemioterapia czy radioterapia są leczeniem inwazyjnym, wyniszczającym organizm i często jeszcze nieskutecznym, lecz na chwilę obecną lepszej nie opatentowano, lub - być może - nie dopuszczono takowej do powszechnego leczenia.

Ale nie o to tu chodzi, by się wzajemnie oskarżać. Prawda bowiem, jak zwykle, leży pośrodku i zanim się coś zrobi, wsadzi kogoś do wora z określoną nalepką, wypadałoby się sprawie dokładnie przyjrzeć.

Ja również nie osądzam ogólnooświatowej działalności pana Zięby i co do suplementów - jego czy innych firm - mam takie samo zdanie jak Ejbert. Ale co do medycznych kompetencji pana Jerzego i do jego etyki zastrzeżenia mam ogromne. De facto, on po prostu robi eksperymenty na ludziach, nie mając do tego przygotowania ani uprawnień. Nie jest nawet znachorem, uzdrowicielem, terapeutą; nie zna się na medycynie, nie zna się na tym co robi, nie wie, jak naprawdę to działa - a jednak to robi. 

Zdaję sobie sprawę, że są ludzie "wyleczeni", tacy, którzy po zażyciu jego suplementów, stosujący się do jego rad i zaleceń i / lub poddających się jakiejś terapii (wlewy witaminowe na przykład) poczuli się lepiej, bo możliwości ludzkiego organizmu są niezbadane, zwłaszcza w kwestii wpływu wiary na proces leczenia, która to wiara w połączeniu z całkiem do rzeczy suplementami może zdziałać cuda (nb. cudowne uzdrowienia nie są niczym nowym, a tych rodem z kk nikt nawet kwestionować nie śmie, a przecież to również nie ma podstaw naukowych...) I ci ludzie są po jego stronie. Ale jest też rzesza ludzi, którym one nie pomogły, lecz o tym w książkach ani na stronie Zięby nie ma ani słowa, czemu nie ma się co dziwić, gdyż nikt o zdrowych zmysłach nie będzie się chwalić porażkami (w kk także tego nie robią i nikt nie prowadzi statystyk wykazujących nieskuteczność modłów o cud uzdrowienia).

Poza tym, moim zdaniem, on żeruje na chorych, robi na nich biznes. To także nie jest niczym nowym i nie on jeden w ten sposób działa. Nie jest wolna od tego żadna grupa społeczna. której zawodem lub zajęciem jest tak zwana służba drugiemu człowiekowi, bez względu na rodzaj tej działalności. I wszędzie znajdą się czarne owce. To w tym wszystkim jest najbardziej ohydne - wykorzystanie słabości innego człowieka do osiągnięcia własnej korzyści, najczęściej majątkowej. 

 

Zięba powtarza, że firmy farmaceutyczne żerują na chorych ludziach. „Pacjent wyleczony to klient stracony. Przemysł farmaceutyczny nie żyje z ludzi zdrowych, on żyje z ludzi chorych i dlatego musi generować zyski” – mówił w wywiadzie dla portalu Infozdrowie. - i okej, to prawda.

Ale co robi sam Zięba? 

– Gołym okiem widać, że to naciągacz. Pal licho, czy to działa, czy nie, ale ile to kosztuje. To trochę jak z reprywatyzacją w Warszawie. Ograbia się najsłabszych. Bardzo chorych ludzi, często z wyrokiem śmierci, którzy chwytają się brzytwy i wierzą, że jeszcze jest jakaś ukryta terapia, o której lekarze specjalnie nie mówią, bo nie chcą pacjenta wyleczyć.

I to też jest prawda. I nie sposób nie zgodzić się z rodzinami zmarłych, którzy świadczą o tym, w jaki nieetyczny sposób działa pan inżynier:

"Zbigniew Wodecki, Grzegorz Miecugow, Tomasz Kalita – naczelny uzdrowiciel Polski Jerzy Zięba wykorzystał ich śmierć do rozwoju pseudomedycznego biznesu. Rodziny zmarłych są oburzone, ale i bezradne. Podobnie jak przerażeni całym procederem lekarze.
To, co robi ten człowiek, jest obrzydliwe. Jakim prawem wypowiada się na temat śmierci mojego męża? Mój mąż miał całą głowę zajętą nowotworem, a on twierdzi, że Tomek nie zmarł z powodu nowotworu. Przecież to skandal – mówi Anna Kalita. Jej mąż, polityk SLD, odszedł 16 stycznia 2017 r. Dzień po jego pogrzebie Jerzy Zięba wypuścił do sieci kilkunastominutowy filmik. „Pan Tomasz mógł żyć. Zabiło go leczenie nowotworu, którego nie było” – mówił do kamery.
– Przyjechał do nas i stwierdził, że „glejak się pięknie leczy”. A przecież ten czwartego stopnia, wielopostaciowy, którego miał Tomek, jest w stu procentach śmiertelny. Absolutnie nieuleczalny. Opowiadał o swoich teoriach, o dobrodziejstwie witamin. Jednocześnie podważał sens stosowania chemioterapii. Potem w rozmowie ze mną wprost powiedział, że to źle, że Tomek przyjmuje chemię – mówi kobieta.
Ta sama historia powtórzyła się pół roku później wraz ze śmiercią znanego dziennikarza Grzegorza Miecugowa. I znów ten sam schemat. Grzegorz Miecugow umiera 26 sierpnia 2017 r. 1 września jest pogrzeb. A tydzień później Jerzy Zięba wypuszcza filmik na temat jego śmierci: „W przypadku pana Grzegorza można było zrobić znacznie więcej”. – Nie byłem w stanie zobaczyć tego do końca. To oburzające, żeby mówić takie rzeczy tuż po pogrzebie. Dla mnie to próba podczepienia się pod śmierć mojego ojca i na dodatek zarabiania na tej śmierci – mówi Krzysztof Miecugow, syn Grzegorza.
Zięba, chociaż nie jest lekarzem, wie, jak leczyć Polaków lepiej niż wszyscy profesorowie medycyny razem wzięci. W obu przypadkach nie miał dostępu do dokumentacji medycznej. Nie rozmawiał z lekarzami obu pacjentów. Grzegorza Miecugowa nawet nie znał. Z Tomaszem Kalitą spotkał się tylko raz. – Sam się do nas zgłosił, kiedy zobaczył, że sprawa jest tak medialna – mówi Anna Kalita. Tak samo wypowiadał się zresztą o śmierci Zbigniewa Wodeckiego. Jego też nie znał, nawet nie wiedział, co dokładnie mu dolegało, ale też sugerował, że można było go uratować, o czym powiedział publicznie w warszawskim Klubie Ronina. 22 maja 2017 r. Dokładnie w dniu śmierci Wodeckiego. To najbardziej medialne przykłady, które pokazują, jak działa Jerzy Zięba."

 

Wiem dobrze, że choćby nawet był on nieskazitelnie czystym i bezinteresownym człowiekiem, to i tak znaleźliby się jego przeciwnicy i hejterzy, bo taka jest natura ludzka. Lecz w tym wypadku sądzę jednak, że większość racji leży leży po stronie oponentów. 

 

źródło cytatów: tygodnik Wprost.

  • Lubię to! 3
  • Super 1
Odnośnik do komentarza
  • Administrator
Ismer

Napisano

W dniu 30.01.2023 o 14:30, Ismer napisał:

Wiem dobrze, że choćby nawet był on nieskazitelnie czystym i bezinteresownym człowiekiem, to i tak znaleźliby się jego przeciwnicy i hejterzy, bo taka jest natura ludzka. Lecz w tym wypadku sądzę jednak, że większość racji leży leży po stronie oponentów. 

 

A to przede wszystkim dlatego, iż żerowanie na chorych terminalnie jest obrzydliwe, nie tylko w wykonaniu pana Zięby. Kiedy materia  góruje nad misją (a Jerzy Z. obrał sobie za cel ratowanie zdrowia i życia ludzkiego) robi się nieetycznie. Nie ma niczego złego w zarabianiu pieniędzy w ten sposób, lecz kosmiczne ceny suplementów, tudzież dawanie beznadziejnie chorym nadziei na wyzdrowienie jest świństwem, jeszcze bardziej kosmicznym niż te ceny.

"Osoby chore są niezwykle podatne na wszelkie porady, zwłaszcza w sytuacjach kiedy zostają im resztki nadziei na wyleczenie".

Tonący brzytwy się chwyta. Wolno mu. Ale nie wolno nikomu, obojętne, czy jest to lekarz czy niekonwencjonalny terapeuta, z całą pewnością obiecywać wyleczenia z nowotworu będącego w ostatnim stadium na które ani medycyna akademicka ani nieakademicka nie wynalazła jeszcze lekarstwa. I brać za to horrendalne pieniądze. To jest najgorsze kurewstwo. 

Natomiast co do roli suplementów i terapii alternatywnych, niekonwencjonalnych (nie wszystkich wszakże) nie mam obiekcji. Wiem po prostu, że to działa i koniec, gdyż i sama sporo przetestowałam i mam wielu znajomych, którzy również stosują je z dobrym skutkiem. To, że tępogłowi przedstawiciele świata medycznego ich nie akceptują nie oznacza, że są do niczego i że są szkodliwe. Zresztą, leki syntetyczne też są szkodliwe i jakoś to nikomu nie przeszkadza. A jest również coraz więcej lekarzy, którzy z powodzeniem łączą medycynę konwencjonalną z niekonwencjonalną i chwałą im za to, gdyż skuteczność takiego leczenia jest nieporównywalnie większa niż każdego z nich osobno.

Główny Inspektorat Sanitarny trąbi, że "suplementy nie leczą. Jeśli ktoś poleca je w chorobie nowotworowej, jest oszustem. Popełnia czyn przeciwko zdrowiu i życiu człowieka."

I to jest ohydna manipulacja. Bo owszem, polecanie ich w chorobie nowotworowej jako jedynego środka na wyzdrowienie jest oszukiwaniem chorych. Ale odpowiednia suplementacja wspiera walkę z chorobami, także tymi ciężkimi i przewlekłymi. Sęk w tym, że musi być odpowiednia i trzeba to przekonsultować z lekarzem, a nie z kimś, kto nie ma praktycznego pojęcia o medycynie.

Sam Zięba - zacytuję raz jeszcze -  "każdą książkę wyraźnie opieczętował uwagą, że nie ponosi żadnej odpowiedzialności za skutki opisanych terapii. I żeby każdorazowo skonsultować się przed ich zastosowaniem z lekarzem." Może tylko po to, aby uchronić się przed odpowiedzialnością prawną, lecz tak czy inaczej takie zalecenie jest zamieszczone i każdy, bez wyjątku, dla swojego dobra, powinien do tego się zastosować. 

Poza tym to, że Zięba uważa iż stosowanie suplementów i minerałów może uchronić przed praktycznie każdą chorobą, nie jest teorią wymyśloną przez niego, lekarze to wiedzą (profilaktyka!) a media roją się od takich reklam. Oczywiście wszystkie te suplementy muszą mieć atest i pozwolenie GIS na dopuszczenie ich do obrotu.

A Ziębę złapali na jednym suplemencie: "preparat Mumio Visanto, który ma wspierać układ odpornościowy, pokarmowy, sercowo-naczyniowy i inne, Zięba sprzedaje bez powiadomienia o tym GIS.  Sprzedaż suplementu bez powiadomienia GIS to oczywiste złamanie ustawy o bezpieczeństwie żywności" i za to właśnie będzie sądzony. Bo tak naprawdę niczego innego nie da mu się zarzucić, a może tym sposobem uda się ukrócić jego działalność. Na to właśnie liczą jego akademiccy i skarbowi przeciwnicy. 

Sprawa do przeprowadzenia łatwa nie będzie, bo żeby kogoś skutecznie wyeliminować, musi być coś mocnego. A nie ma. Na razie doczekał się marnych wyroków za drobiazgi.

W październiku 2022 został skazany za znieważenie i zniesławienie lekarzy. Sąd wymierzył mu karę sześciu miesięcy ograniczenia wolności, zobowiązując go do wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godz. w stosunku miesięcznym i zasądził kwotę 20 tys. zł. na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża.

Zięba przegrał także proces z blogerem, który w tekstach na jego temat użył określeń „szarlatan” czy „znachor”. Sąd stanął wówczas po stronie prawa do krytyki, orzekłszy że nie można żądać wyłącznie afirmacji swojego działania, czy milczenia w przypadku gdy ktoś się z czymś nie zgadza”  Organ sprawiedliwości orzekł także, że Zięba "faktycznie podważa konwencjonalną medycynę".

 

A teraz kilka słów o tym, kim w ogóle jest Jerzy Zięba.

"Zięba nie ma wykształcenia medycznego. Zdobył za to tytuł inżyniera na Wydziale Maszyn Górniczo-Hutniczych krakowskiej AGH.

Opowiada, że medycyną pasjonował się zawsze. Pierwsze objawienie przyszło w wieku 19 lat. Miał owrzodzenie dwunastnicy. Pękł wrzód i młody chłopak wylądował w szpitalu. – Leżałem tam zaledwie kilka dni, ale wszystko, co tam się działo, pochłonęło mnie tak bardzo, że chciałem tam zostać dłużej – wspomina.

[...]
Na studiach Zięba miał koleżankę z medycyny. Mówi, że pożyczał od niej książki i czytał po nocach. Tak mu zostało. Obronił się w 1981 r. Rok później wyjechał na saksy do Niemiec. Sprzątał restauracje, pracował w saunie, później też jako elektryk w masarni. Minął rok i znów przeprowadzka. Tym razem na inny kontynent. Do Australii. Zaczął pracę zgodną ze swoim wykształceniem. Projektował maszyny górnicze. Nie spodobało mu się. Poszedł w marketing. Doradzał firmom, jak sprzedawać więcej. Negocjował wielomilionowe kontrakty. Trafił do zarządu kilku australijskich spółek.

W międzyczasie zrobił sobie dyplom hipnoterapeuty. W domu miał nawet własny gabinet. Przyjmował ludzi, których hipnoterapią leczył z różnych fobii, problemów seksualnych, lunatykowania.
Tam w Australii zainspirowała go popularna w latach 90. dieta optymalna doktora Jana Kwaśniewskiego. Opierała się na spożywaniu tłustych produktów: smalcu, masła, podrobów przy ograniczeniu spożycia słodyczy, pieczywa czy owoców. Zięba popularyzował ją w Sydney. Opowiada, że to wtedy po raz pierwszy zobaczył, jak zwykła zmiana diety może wyleczyć ludzi z poważnych chorób przewlekłych, jak miażdżyca czy cukrzyca.

W 1999 r. Polska Akademia Nauk dosłownie zmasakrowała dietę Kwaśniewskiego [...]  

Komitet Terapii PAN uznaje dietę optymalną Jana Kwaśniewskiego za wybitnie szkodliwą dla zdrowia”. Zięba w to nie uwierzył. Zaczął czytać o cholesterolu. Doszedł do tego, że norma na cholesterol 200 mg/dl została sztucznie zaniżona tylko dlatego, żeby koncerny farmaceutyczne mogły sprzedawać więcej leków na jego obniżenie. Od teraz Zięba takich spiskowych teorii zacznie zbierać więcej.

W 2003 r. wraca do Polski. 
– Dusiłem się w Australii. To piękny kraj, ale ludzie mało przedsiębiorczy. Nie było z kim robić biznesu – mówi.

Osiada na Śląsku. Zakłada firmę ze starymi znajomymi, ale interes nie idzie. Winę zrzuca na swoich wspólników. – Oszukali mnie – mówi. Opowiada, że stracił wszystko. Nie miał gdzie mieszkać. Nie miał nawet na jedzenie. W takiej desperacji odzywa się do Niny Grelli, założycielki miesięcznika „Szaman”, który stawia na medycynę naturalną. Opowiada w mediach, że miała tysiące guzków w piersiach. Wyleczyła je pokrzywą, okładami z liści kapusty i dietą. Zięba zaczął robić wykłady na organizowanych przez nią targach zdrowia w Katowicach. – Okazało się, że ludzie chcą słuchać tego, co mówię. Sala pękała w szwach. Przychodziło ponad tysiąc osób – wspomina. To były lata 2011-2012. Po jednym z wykładów do Zięby podchodzi człowiek: „Pan ma taką wiedzę, tak o tym ładnie opowiada. Może warto to wszystko gdzieś spisać?”. I stało się. W 2014 r. Zięba wydaje swoją pierwszą książkę „Ukryte Terapie. Czego ci lekarz nie powie”. Staje się bestsellerem. Dwa lata później wychodzi kolejna część. 
Też bestseller. Terapie, które Zięba opisuje, nie są poparte badaniami klinicznymi. Świat naukowy apeluje, żeby w nie nie wierzyć, bo są groźne dla pacjentów. Ale te kontrowersje przynoszą Ziębie tylko popularność.

Zięba pisze, że nowotwór można zniszczyć bez chemio- czy radioterapii. Że mammografia nie sprzyja wczesnemu wykrywaniu nowotworu piersi. A wręcz przeciwnie – sprzyja rozwojowi nowotworów. Że przyczyną miażdżycy nie jest cholesterol.
Nagrywa filmiki, w których radzi, żeby kobiety w ciąży jadły parówki, golonkę, salceson i wątróbkę.
A rodzicom małych dzieci poleca wlewanie wody utlenionej do uszu przy pierwszych objawach przeziębienia. Wierzy w moc suplementów diety i minerałów, które mogą uchronić przed praktycznie każdą chorobą. Sprzedaje je zresztą we własnym sklepie.
[...]

Zięba jest wszędzie. Zostaje regularnym gościem Polskiego Radia Katowice, jeździ po Polsce i udziela wykładów, robi warsztaty, ciągle nagrywa nowe filmy. W książce pisze, że tworzy w Polsce medyczne podziemie, gdzie lekarze za jego namową potajemnie wstrzykują terminalnie chorym pacjentom witaminę C. I pacjenci zostają po tym cudownie uleczeni. Trafia do głównych mediów. Marcin Prokop pyta go o książkę w „Dzień dobry TVN”. Dziennikarka „Newsweeka” fatyguje się z Warszawy do Rzeszowa, gdzie Zięba na co dzień mieszka, żeby napisać o nim artykuł. „Uwaga!” TVN nagrywa o nim odcinek programu „Kulisy sławy”. Agnieszka Gozdyra zaprasza go do swojego programu w telewizji Polsat.
I tak na Facebooku Zięba zdążył już zgromadzić ponad 220 tys. fanów. Tam też powstała grupa poparcia, do której należy kolejne 30 tys. ludzi. „Grupa powstała w trosce o życie i zdrowie Pana Jerzego Zięby, który jest nieustannie prześladowany przez wysłanników lobby farmaceutycznych” – piszą jej założyciele. Jego filmiki na YouTubie zobaczyło już prawie 10 mln widzów. Kilka tygodni temu media obiegła wiadomość, że Zięba dostanie swój własny program w TVN. Nic z tego nie wyszło, chociaż Zięba program dostał. Tylko że w stacji Polonia 1.

[...]

Od 24 lipca 2015 r. do 31 grudnia 2016 r., czyli przez półtora roku, spółka Egida Consulting, która prowadzi internetowy sklep z suplementami diety sygnowanymi przez Jerzego Ziębę, sprzedała produkty za 13,3 mln zł! Zysk netto wyniósł 8,78 mln zł.
Ceny w sklepie są kosmiczne. Witamina C z dzikiej róży, opakowanie 300 g: 140 zł.
Pół kilograma trawy jęczmiennej, z której Zięba zaleca wyciskać zdrowy sok: 125 zł.
Tyle samo za 30 ml naturalnej witaminy D3 z lanoliny w kroplach.
Zięba sądzi, że jego ceny są uczciwe, bo jego produkty mają po prostu lepszą jakość od konkurencji. 
– My je tworzymy od podstaw, według własnej receptury. Nie zawierają, tak jak inne suplementy, stabilizatorów, sztucznych barwników, substancji konserwujących i innych świństw – opowiada. Jego produkty są przynajmniej pewne i dokładnie przebadane przez Sanepid. Ale to też nie do końca prawda.
Wysłaliśmy do Generalnego Inspektoratu Sanitarnego listę z suplementami, które Zięba sprzedaje klientom. Okazało się, że jeden z nich: preparat Mumio Visanto Zięba sprzedaje bez powiadomienia o tym GIS. – Sprzedaż suplementu bez powiadomienia GIS to oczywiste złamanie ustawy o bezpieczeństwie żywności – tłumaczy Jan Bondar, rzecznik prasowy inspektoratu.

Takich nieprawidłowości w biznesowej działalności Jerzego Zięby może być więcej. Spółka, która prowadzi jego sklep, ma dwóch wspólników – spółkę polską, której prezesem jest Zięba, i spółkę brytyjską zarejestrowaną w Londynie. Obydwie spółki reprezentuje ta sama osoba: Halina Kostka, na co dzień partnerka Jerzego Zięby.
Skoro obydwie spółki mają po połowie udziałów, to teoretycznie zyskami też powinny dzielić się po połowie. Ale jest inaczej. W dokumentach widnieje zapis, że 99 proc. zysków wypracowanych przez sklep internetowy z produktami Zięby ma być transferowane do spółki na Wyspach. Brytyjska spółka jest też wyłączona z ewentualnych strat sklepu. Za to drugi, polski wspólnik, czyli spółka, której Zięba jest prezesem, dostaje jedynie 1 proc. zysku i bierze na siebie 100 proc. ewentualnych strat. Po co to wszystko – pytamy Jerzego Zięby. Ten ucieka od odpowiedzi. Mówi, że on i tak nic z tego nie ma, bo nie posiada żadnego majątku. Wszystkim dysponuje jego partnerka. 
– Nie mam domu, samochód też nie mój, nawet ta marynarka nie jest moja. Tak mi jest jakoś lepiej – odpowiada. Wychodzi więc na to, że podatki od zysków wypracowanych przez sklep z suplementami Zięby są płacone nie w Polsce, tylko w Wielkiej Brytanii. Czy to prawda? Zięba nie chce tego komentować.
Tymczasem zdaniem Radosława Piekarza, doradcy podatkowego z kilkunastoletnim stażem, naruszeniem prawa podatkowego może być jeszcze coś innego. Przepisy podatkowe mówią, że w takiej spółce podział zysków powinien [ale powinien, to nie znaczy, że musi! przyp. wł] odbywać się na zasadach rynkowych. – A czy zasada, wedle której jeden wspólnik dostaje prawie całe zyski i zero strat, a drugi prawie zero zysków, a całe straty, jest rynkowa? Moim zdaniem nie i to może być wbrew prawu"

 

źródło cytatów i cały artykuł: Wprost

  • Cool 1
  • Medal 2
  • Super 1
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
  • Administrator
Ismer

Napisano

Historia przedstawiona przez redaktora Wprost jest z jednej strony prawdziwa To znaczy nie mam nieprawdy jako takiej, lecz fakty są przedstawione w sposób tendencyjny i jednostronny. Pan redaktor nastawił się jedynie na atak w kierunku pana Zięby, czemu dziwić się nie ma co, jeśli sam odpowiedniej wiedzy w temacie terapii niekonwencjonalnych nie posiada. Ale każdy, kto para się przekazem informacji powinien być bezstronny, a rzetelność dziennikarska wymaga przedstawienia dwóch tron medalu. O tej lepszej stronie w artykule nie ma ani słowa. A przecież są ludzie, którym jego pomysły i suplementy pomogły.

Redaktor napisał: 

Kiedy na swoim fanpage wystosował apel: "Tygodnik »Wprost« będzie publikował artykuł na temat opisywanych przeze mnie terapii. Poszukują osób, które mogą potwierdzić skuteczność tych metod. Dlatego proszę wszystkich o zgłoszenie tego BEZPOŚREDNIO do pana redaktora” [...] 
Na mój e-mail trafiło ponad sto historii. Ludzie pisali, że wyszli z przeróżnych chorób – tarczycy, stawów, kości, żołądka, gardła dzięki suplementom „od Pana Jerzego”. 
[...] Do tych historii Jerzy Zięba się przyznaje i mówi, że to dzięki jego poradom. Od tych, którym po jego poradach się pogorszyło, już się odcina.
"

 

A ja pytam, czy lekarze akademiccy przyznają się do swoich pomyłek lekarskich, do źle dobranej terapii, do nieskutecznego leczenia? Błędy lekarskie nadal są ukrywane i zamiatane pod dywan, ich sprawcy najczęściej pozostają bezkarni, a jeśli już są wszczęte procesy sądowe, to ciągną się latami.

To oczywiście nie usprawiedliwia Jerzego Zięby, jednak jeśli już się wytyka błędy i niekompetencję jednej stronie, nie można udawać, że druga jest od nich wolna. 

Nie jest dobre to, że Zięba na swojej stronie publikuje same superlatywy, czyli jedynie pozytywne opinie. To też nie jest rzetelne, a dla ludzi myślących powinno być podejrzane. Nie ma bowiem cudownych terapii, które wszystkim pomagają. Tym bardziej, iż zawsze trzeba brać pod uwagę stan pacjenta, gdyż to co jednemu pomoże, drugiemu, ze względu na stan i właściwości jego organizmu zaszkodzi, o czym pan redaktor zapewne nie wie, no bo nie jest lekarzem. 

Ciekawe jest też to, że są lekarze akademiccy, którzy doskonale wiedzą, iż łączenie terapii może dać i daje o niebo lepsze wyniki, niż stosowanie tylko jednej z nich. I są tacy, którzy z Zięby korzystają, zgodnie ze swoją wiedzą lekarską.

 

I nie czarujmy się - na stronie Zięby suplementy są takie same jak w sieci, jak te, które można kupić zarówno w internecie jak i w aptekach. Tylko u niego są drogie. Ale wybór należy do Ciebie - jak twierdzi minister zdrowia... Nikt nikomu nie każe kupować ich u niego. Stosować się do porad i wierzyć mu też nikt nie musi.

Ale zdaję sobie sprawę, z tego że "w obliczu operacji, radioterapii czy chemioterapii każde inne leczenie może wydać nam się łatwiejsze. Jako ludzie zwykle chcemy iść po linii najmniejszego oporu – tłumaczy Katarzyna Borowicz, psychoonkolog z kilkunastoletnim stażem." i jeśli ktokolwiek - lekarz czy terapeuta - wykorzystuje taki stan pacjenta wyłącznie w celu wzbogacenia się, to jest to podła świnia i pasożyt, żerująca na nieszczęściu innych. Czy taką do imentu pijawą jest pan Zięba? - nie wiem, nie jestem sędzią ani Bogiem tym bardziej. Ale nie sądzę. Jest pomysłowy, jest przedsiębiorczy, dobrze pilnuje własnych interesów i jako Byk jest zainteresowany gromadzeniem majątku, lecz to wszystko jeszcze nie oznacza, że to co robi jest total ściemą. Wystarczy popatrzeć na horoskop, a właściwie na układ jego planet, by stwierdzić, że owszem, facet kręci biznes na tym co robi, ale też informacje, które zgromadził i propaguje, nie są bezpodstawne. Pan Jerzy ma tendencje do gromadzenia innowacyjnych informacji i może się okazać, że to co teraz budzi oburzenie światka lekarskiego, w przyszłości będzie normalną, akceptowaną formą terapii, jakich wiele i wiele razy w historii medycyny tak było. 

I dla mnie to kwestia etyki w tym wszystkim jest najważniejsza, a nie to, czy suplementy i zebrane w książce oraz prezentowane na stronie porady, są czy nie są zgodne z aktualnym stanem wiedzy lekarskiej, jeśli rzeczywiście przeważającej większości pacjentów pomagają. 

Przejrzałam jego sklep, przeczytałam skład tych suplementów i nie znalazłam niczego, co by było szkodliwe dla "zdrowia i życia ludzkiego".

Przeczytałam tam również to co pisze o pandemii, szczepionkach, leczeniu covida i nie ma tam niczego, czego by już nie było w innych alternatywnych źródłach, a do tego są lekarze, którzy podzielają jego zdanie. 

Tak więc zanosi się na to, że w kolejnym procesie przyczepić się można jedynie do tego jednego suplementu i ew. do spraw podatkowych, chociaż, jak wspomniałam, to że przepisy nadmieniają, że coś być "powinno" to nie znaczy, że "musi" i dobry adwokat poradzi sobie z tym w trymiga. 

 

  • Medal 1
  • Super 2
  • Dziękuję 1
Odnośnik do komentarza
2 godziny temu, Ismer napisał:

Pan Jerzy ma tendencje do gromadzenia innowacyjnych informacji i może się okazać, że to co teraz budzi oburzenie światka lekarskiego, w przyszłości będzie normalną, akceptowaną formą terapii, jakich wiele i wiele razy w historii medycyny tak było. 

 

Otóż to. Historia rozwoju medycyny to zawsze był jeden wielki eksperyment. I najczęściej było tak, że pionierów odsądzano od czci i wiary a potem ich wysławiano pod niebiosy. Środowisko naukowe ma to do siebie, że opornie przyjmuje nowe tezy, bo dowodów nie ma. A jak może być, skoro nowe dopiero jest w fazie badań, obserwacji, testów? Pan Zięba medykiem nie jest, ale też i nie jest odkrywcą opisywanych przez siebie terapii. I jest tak, że część lekarzy interesuje się alternatywą, a część puka się w łeb, bo nie mieści się w tych łbach to, że może być inaczej, niż ich nauczono. A tymczasem tempo odkrywania nowego jest nieprawdopodobne, wystarczy spojrzeć na fizykę, o której już poważni naukowcy mówią, że metafizyka jest jej odkrywaną właśnie częścią. Tak samo jest w każdej dziedzinie wiedzy. To, czego uczyłam się na studiach to już dziś jest w archiwum, ciągle żywe i działające, lecz jednak już nie dotrzymujące kroku nowym teoriom i praktykom.

Może tak sceptycy przemyśleli, czy zamiast a priori coś odrzucać nie lepiej byłoby się temu uważnie przyjrzeć i samemu wypróbować, będąc jednocześnie w zgodzie ze swym aktualnym stanem wiedzy, której z kolei żadnym bio-energo-terapeutom lekceważyć nie wolno. 


A to cytat, ku pokrzepieniu sceptyków:

"Obawiam się, że przytaczane przez Pana eksperymenty obrócą się przeciwko Panu. Świat, w który chce nas pan poprowadzić, jest naprawdę nazbyt fantastyczny” – tymi słowami francuski „La Presse” opisał człowieka, który 25 lat później, 6 lipca 1885 roku, dokonał jednego z najważniejszych przełomów w historii medycyny."

 

3 godziny temu, Ismer napisał:

Wystarczy popatrzeć na horoskop, a właściwie na układ jego planet, by stwierdzić, że owszem, facet kręci biznes na tym co robi, ale też informacje, które zgromadził i propaguje, nie są bezpodstawne. Pan Jerzy ma tendencje do gromadzenia innowacyjnych informacji i może się okazać, że to co teraz budzi oburzenie światka lekarskiego, w przyszłości będzie normalną, akceptowaną formą terapii, jakich wiele i wiele razy w historii medycyny tak było. 

 

Tego to na pewno nikt z oponentów nie sprawdzał :D 

Mi z numero też podobne wnioski się nasuwają. 

Może go rozbierzemy pod tym kątem? ;) 

  • Medal 1
  • W punkt 1
  • Super 2
Odnośnik do komentarza
Emeryta

Napisano (edytowane)

Zgadzam się z tym, co napisaliście. I dodam od siebie, że ceny suplementów są wygórowane, tak.

Ale w takim razie trzeba się zastanowić, jakie są ceny w koncernach farmaceutycznych. Dlaczego leki są takie drogie. To nienormalne, że są leki kosztujące kilka, kilkadziesiąt albo i kilkaset tysięcy zł. Produkcja jest droga? pewnie też, znamienne jest tylko to, że zaszczytny cel ratowania zdrowia i życia bardzo szybko zdycha w perspektywie krociowych zysków.

Koncern, jak każdy przedsiębiorca, chce zarobić. Zięba jest przedsiębiorcą i też chce zarobić. Dlaczego więc koncern może żerować na chorych a on nie? 

To jakoś redaktorkowi nie przeszło przez sitko.

W telewizji od kija jest reklam suplementów, odżywek i leków dostępnych bez recepty. I to nikomu nie wadzi jakoś.

A przecież te suplementy i leki ziołowe produkowane są przez firmy takiego typu jak ziębowa. Wystarczy przeczytać etykietkę.

Leki koncernowe mają skutki uboczne, jak każda chemia, czy to jest aspiryna czy fastum żel albo ketonal. I to jest w porzo. A suplementy Zięby nie są w porzo, bo są Zięby, chociaż nie mają skutków ubocznych i mają atest, taki sam jak mają inni producenci.

To ja tu czegoś nie rozumiem...

Edytowane przez Emeryta
  • Medal 1
  • W punkt 1
  • Super 1
Odnośnik do komentarza
Emeryta

Napisano

Minął rok - czy wiadomo coś w sprawie Jerzego Z? coś tam w sieci napisali, ale już się pogubiłam który wyrok za co, bo te sprawy ciągną się xxx czasu. Wiem, że ma wyroki,  - że przegrał sprawę z tym wydawnictwem o zniesławienie, nie dokopałam się co ze sprawą że "sprzedaje produkty lecznicze bez wymaganych zezwoleń" i zresztą mniejsza o wyroki, chodzi mi o to, czy wznowił działalność "leczniczą" ? bo o tym cichutko...

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...