Skocz do zawartości

Poprzednie wcielenia (reinkarnacja)


bebebe

Rekomendowane odpowiedzi

wlasnie dlatego czlowiek przywiazuje sie do materii tu na ziemi i przez to zostaje na kolejne wcielenia bo badz co badz jest mu tu dobrze..moze nie zna tego co ma byc po wyzwoleniu duszy, a moze po prostu boi sie, ze straci te wszystkie piekne chwile i momenty, ktore go otaczaja..poki co nie dowiemy sie co tam jest..

 

masz racje co do robienia sobie dobrej karmy, ale tu na ziemi wobec ludzi wyglada to bezinteresownie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj wieczorem siedziałam i rozmyślałam na ten temat i nagle przyszło do mnie olśnienie. Zawsze bałam się samej myśli że miałabym być zabita przez morderce, albo torturowana przed śmiercią. Nadmienie że nie boje się śmierci, tylko bólu z nią związanego. Kiedy byłam sama, nie raz napadało mnie żeby szczelnie zamknąć drzwi, mimo iż nikt mi nie groził. Kiedy robiło się trochę ciemniej, moja wyobraźnia od razu zaczynała działac i wszedzie widziałam zaczajonych ludzi. Teraz nagle narzuciło mi się że może wynik poprzedniego życia, może kiedyś zostałam zamordowana w taki sposób. Do wczoraj nawet taka myśl mi nie przyszła do głowy, a nagle wczoraj miałam jakiś przebłysk świadomości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, najpierw trzeba wykluczyć wpływy z obecnego życia - może jak byłaś malutka coś usłyszałaś albo zobaczyłaś? Albo po prostu tyle razy Cię upominano przed obcymi...

Ale ja również myślę, że w poprzednim życiu coś mi się stało - obsesyjnie boję się wszystkiego, co związane z uszkodzeniem ciała. Pisałam chyba o tym ze trzy razy na forum - w moim przypadku ta fobia nie ogranicza się tylko do strachu, zdenerwowania. Ja po prostu kompletnie tracę przytomność, wygląda to niestety jak atak padaczki, dlatego utrudnia mi to życie, nie chcę, by ktokolwiek to zobaczył - pomijając, że fizycznie jest to nieprzyjemne dla mnie. Nie chodzę do kina na przykład, żeby nie zobaczyć sceny nie dla mnie i nie paść na ziemię jak zwłoki w przedśmiernych drgawkach.

Od matki dowiedziałam się, że pierwszy raz przytrafiło mi się to u lekarza podczas szczepienia. Myślałam, że może zobaczyłam coś w serialu "Szpital dobrej nadziei", który jako dziecko oglądałam, ale niedawno matka mi powiedziała, że scena u lekarza miała miejsce znacznie wcześniej - byłam malutka, ale już chodziłam. Skąd u dziecka taki lęk na całe życie...?

 

Cóż, mam zamiar w najbliższych miesiącach wybrać się na regresing (chociaż jest to na razie w fazie pomysłu), może wyjdą moje wspomnienia z poprzednich wcieleń :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to Wy nie wiecie, że reinkarnacja to mit i istnieją tylko piekło i niebo? Przecież to takie oczywiste

To powiedz to tysiącom buddystów. Wyobraź sobie, że dla nich wersja z piekłem i Niebem to mit, a reinkarnacja to oczywistość! Nie wiedziałeś? :icon_lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To powiedz to tysiącom buddystów. Wyobraź sobie, że dla nich wersja z piekłem i Niebem to mit, a reinkarnacja to oczywistość! Nie wiedziałeś?

 

kamyk - najwyraźniej to Twojej po pierwsze narodziny - pogadamy w przyszłym życiu

 

eh to ironia była :P Dziwi mnie jedynie, że ludzie przywiązują taką wage do swoich snów które niby mówią o ,,przeszłych wcieleniach''. Mózg jest tak skomplikowany i niesamowicie pokręcony, że takie ,,dowody'' nie powinny robić na nikim wrażenia. Jedyny sposób by poznać swoje poprzednie wcielenia to połączenie się z Akaszą, ale do tego trzeba duuuużo ćwiczyć :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jezeli chodzi o sny to jest ich 5 rodzajow, jednym z nich pochodzi ze swiadomosci zbiorowej, czyli moze miec powozania z poprzednia renikarnacja. Wiekszosc ludzi na swiecie sni pierwszy rodzaj snow-fizjologiczny, nawiazujacy do pragnien, emocji. trzeba jeszcze dodac ze te 5 rodzajow snow nakladaja sie na siebie w jednym snie. Aby je odroznic nalezy bys ich swiadomym i miec swiadomosc na wyzszym poziomie. Wiec przecietny czlowiek nie jest nawet swiadomy co mu sie sni i dlaczego i skad to pochodzi. Jezeli chcemy poznac swoje poprzednie wcielenia zapraszam do Bibiloteki Lisci Palmowych-Bangladore-Indie, kazdy lisc jest jest zapisany wg tresci z ksiegi Akaszy.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

jest mnogość możliwości. Ja polecam terapie regresywne, bądź seanse niehipnotyczne w stanie relaxu, wyciszenia...

Najlepiej jak jest przy nas osoba, która nadzoruje stan emocjonalny.

Czasami bowiem emeocje biorą górę i ciężko się połapać co jest fikcją a co prawda, co należy do przeszłości a co jest tu i teraz.... Dużo zależy od tego na ile jesteś w stanie się odpręzyć, wyciszyć....

Wiem, bo prowadze takie seanse....

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Anito, to co napisałaś jest bardzo ciekawe, jednak brzmi to raczej jak streszczenie pierwszej lepszej książki ezoterycznej. Gdy ludzie nie potrafią zrozumieć niektórych mechanizmów mózgu, uciekają się do takich teorii, np. telekineza; ludzie nie wiedzą jak to działa więc gadają o mocy z astrala itp itd, a w rzeczywistościjest zupełnie inaczej. W rzeczywistości w gre wchodzi jedynie pewien obszar mózgu, każdy psionik któy zajmuje się tym na poważnie może tak stwierdzić. Tak jest ze snami W rzeczywistości nie do końca rozumiemy nasze sny bo wszystkie są w rzecywistości surrealistyczne, a to że czasami przyśni się jakiś ,,z sensem'' nie oznacza, że jest specjalny. Takie jest moje zdanie. DO Akaszy się nie podłączymy w tym ani nastepnym wcieleniu. Co do hipnozy regresyjnej to nie polecam bo najczęściej podczas seansu rzeczywistość miesza się z fikcją. A jak nie to w gre wchodzą wspomnienia naszych przodków (dziedziczymy je, być może, można tym wyjaśnić fenomen Deja Vu).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamyk, wiesz... nie wiem jak jest w rzeczywistosci, poniewaz nie jestem Bogiem i Ty rowniez nie jestes, wiec pewnie ani Ty nie masz racji ani ja. Ja opieram sie na wlasnych przekonaniach, widocznie czytamy rozne ksiazki Ty bardziej logiczne a ja bardziej o nauce subiektywnej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli już patrzeć na to, kto jest Bogiem, a kto nie. To wszyscy są... Mają moc Boga. Nawet w Piśmie Świętym, jest to napisane. Jesteśmy przecież częścią Jego.. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość User2

Dlaczego się do Akashy nie podłączymy? Nie ma rytuału? Trzeba mieć specjalną zgodę? Od kogo ją uzyskać? Od, których bytów? Co do mózgu. Oczywiście, że jest on połączony/ma związek z magią. Zresztą to też dotyczy zwykłej materialnej sfery. Przecież jak dotykam klawiaturę to pierwsze co wie, ze dotykam i piszę jest mózg, który otrzymał informację za pomocą impulsów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm magia. To zależy co nazywasz magią. Jeśłi chodzi o poruszanie przedmiotami, podpalanie na odległość, wizje to raczej czynnk psi nie magia. Jeśli chodzi zaś o czary-mary typu ,,niech mnie pokocha ta dziewczyna'' to raczej siła sugestii/ To działa tak , że jeśli to się spełni zaczynamy wierzyć w magie, która moim zdaniem nie istnieje. Mózg jest powiązany z magią, ale nie tą magiczną ale tą taje3mniczą bo tak mało o nim jeszcze wiemy.

 

Aby połączyć się do Akaszy trzeba być baaardzo rozwinietym duchowo. Za wysokie progi jeszcze dla ludzkości. Może z 1000 wcieleń zrobi swoje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kronika Akaszy, zanim wejdziesz przebacz wszystko wszystkim i sobię także.

Świątyni chronią Strażnicy Duchowi, jeśli intencja odwiedzin jest czysta można uzyskać do niej dostęp.

Ciekawość nie jest wystarczającym powodem.

Gotowość na swiadome przegladanie swoich żywotów rośnie tak jak napisał Kamyk5 proporcjonalnie z etapami rozwoju duszy i osobowości. Im więcej wolności tym więcej możliwości..

 

Magia zaś najczęściej rozumiana jako nałożenie obcego pola energoinformacyjnego...

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość User2

A czy mogłabyś mi podać rytuał? Chciałbym mieć przynajmniej możliwość zapytania się o pozwolenie na wstęp Strażników Duchowych.

 

Mam tu jeszcze pytanie. Czy wstęp do kroniki Akasha, a właściwie otrzymanie odpowiedzi z niej może się poprzez sen odbywać?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W wiadomości prywatnej załaczyłam dwie modlitwy.

Pierwsza powszechnego Wybaczenia, druga Harmonii.

Popracuj z tydzień z jedną i przynajmniej 3-4 dni drugą.

 

Rytułał:

Ja robię to tak, zaczynam od sharmonizowania się. Oddycham ok 15-20 minut stosując dowolną forme relaxacji, aż do wyciszenia ciała, ukojenia emocji, zintegrowania energii.

W momencie gdy jestem w stanie totalnego spokoju i ukojenia, pozwalam sobie na odłączenie świadomości. Kieruję się do świątyni. Mijam zawsze rzekę nad nią zawieszonym mostem. Pozwalam aby światło mnie oczyściło.

Dopiero wtedy kieruję się do świątyni. Zwykle prowadzi bezpośrednio przed jej bramę.

Tak stoi zawsze Strażnik, ubrany na kryształowo biało.

Zawsze czuję jak czyta mnie, moje intencje etc. I tu zaczynamy pogawędkę....

 

Jeśli zostaniesz wpuszczony- zaprowadzi Cię do miejsca wygladającego jak gabinet. Są tam zarówno zwoje papirusowe jak i gliniane tabliczki..

Przekaz idzie na poziomie telepatii. Dusza rozumie to, co widzi i czyta- dobierając interpretację. czasami przekaz idzie na poziomie obrazów- ale to jest już uzależnione od danej osoby.

 

To tak w wielkim skrocie.

Sny- hmmm nie doświadczyłam, ani nie miałam przyjemności zaobserwować toteż nie wykluczam.

 

 

A czy mogłabyś mi podać rytuał? Chciałbym mieć przynajmniej możliwość zapytania się o pozwolenie na wstęp Strażników Duchowych.

 

Mam tu jeszcze pytanie. Czy wstęp do kroniki Akasha, a właściwie otrzymanie odpowiedzi z niej może się poprzez sen odbywać?

Edytowane przez Emeya
błąd ort
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś tutaj pytał, czy warto znać swoje poprzednie wcielenia. Oczywiście, że tak.

Świadomość poprzednich wcieleń i tego, co ma wpływ na obecne, jest bardzo pomocna w samorozwoju. Na każde wcielenia mają wpływ mniej więcej 3-4 poprzednie. Dzięki wiedzy o nich rozjaśnia się wiele spraw, zaczynasz rozumieć więcej(np. dlaczego postępujesz tak, a nie inaczej).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Chyba każdy z nas miał kiedyś wrażenie, że to co się dzieje już kiedyś przeżywaliśmy, że bylismy już w jakimś zupełnie nieznanym nam miejscu. Od kilku lat dręczy mnie jedna wizja której nijak nie potrafie sobie wytłumaczyć. Jest noc, jest ciepło, na niebie gwiazdy, w oddali jakaś woda (może to morze - nie wiem). Stoje na murowanym balkonie i patrzę na dalekie migocące światła jakiegos miasta. Słyszę jakąś muzykę, ale nie potrafię powiedzieć jaką. Najważniejsze jest wszechogarniające uczucie szczęścia, które wtedy odczuwam. Jest tak pięknie, że chce mi się płakać. Czasami gdy znajdę się w obcym mieścier lub spojrzę w niebo na gwiazdy to uczucie tak jakby do mnie wracało, zaczynam tęsknić za tym momentem. Zagłębiam się wtedy w myślach, chcę odtworzyc te bajkową scenę, ale jednocześnie odczuwam jakis podświadomy strach jakby cos mnie trzymało tutaj w obecnym świecie. Nie mam siły sobie przypomnieć. Czy może kiedys żyłam już na tym świecie, stałam na takim balkonie i coś się wtedy stało, że gdzies w podświadomosci mam zakodowany ten strach? Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy po raz pierwszy przypomniałam sobie tę sytuację, ale pozostaje faktem, że teraz wystarczy jakiś moment, jakaś muzyka, żebym nagle zaczynała w tamten czas "odpływać". Czy mam się temu poddać, pomimo tego lęku, który odczuwam. Wiem, że nigdy za TEGO życia w takiej sytuacji nie byłam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chetnie zrobila bym regresje hipnotyczna, aby dowiedziec sie kim bylam w poprzednich wcieleniach, ale boje sie ze ta wiedza moze mnie przytloczyc. Nie bez powodu przy narodzinach nasza pamiec jest blokowana. Mamy przezyc to zycie jako my tu i teraz, to nasza nowa rola i nie powinnismy sie skupiac na poprzedniej, tylko probowac zyc przykladnie i godnie. Z drugiej strony dobrze jest wiedziec o bledach z porzedniego zycia, a by nie popelniac ich ponownie, to moglo by nam rowniez pomoc zrozumiec rozne rzeczy ktore nam sie teraz przytrafiaja, zamiast przeklinac los i niesprawiedliwosc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

Camila - ja mialam cos takiego, kiedy sluchalam fragmentu muzyki celtyckiej, siedzialam w aucie i nagle znalazlam sie tam - wsrod tanczacych ludzi, brzeczacych talerzy i grajacych muzykantow... dobrze, ze nie ja prowadzilam :)

ale to mi sie czesto zdarza

co do poprzednich wcielen - wiedze o nich uwazam za pozyteczna, bo mozna sie uczyc na bledach, jesli sie cos czesto powtarza - jakis motyw, to nie jest dla mnie bez znaczenia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja mama kiedyś opowiadała, że jak byłam malutka to strasznie bałam się podchodzić do okna. A wręcz dostawałam jakiś ataków histerii gdy niespodziewanie mama wchodziła do pokoju, a ja na przykład byłam wtedy przy oknie. Może kiedyś w ten sposób zginęłam. Znam tę historię jedynie z opowiadań, nic nie pamiętam. a co do tej regresji to chyba bym się bała. Może nie tego czego się dowiem, ale nie wiem czy bym mogła polegać na kompetencji osoby, która by to przeprowadzała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam książkę Richarda Webstera pt. "Kim byłeś?". Autor w książce opisuje 12 sposobów poznania swoich przeszłych wcieleń. Książka zainteresowała mnie do tego stopnia, że mam już za sobą parę sesji hipnotycznych. Warto ją mieć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy możesz powiedzieć na czym polegają takie seanse? O czym się dowiedziałaś, czy to w jakis sposób wpłynęło na Twoje życie? Osobiście boję się regresji, nigdy nie ma sie pewności że ten kto ja przeprowadza potrafi potem wrócic do stanu poprzedniego.:_zacieszacz:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Regresję hipnotyczną można wykonywać samemu lub przy pomocy drugiej osoby. Ja osobiście lubię gdy druga osoba prowadzi seans i wprowadza mnie w stan hipnozy. Ostatnio nie mam z kim przeprowadzać sesji dlatego miałam dłuższą przerwę. Ale do rzeczy: podczas regresji hipnotycznej temperatura Twojego ciała spada o jeden stopień, aby wprowadzić się w ten stan trzeba zrelaksować całe ciało przez napinanie i rozluźnianie każdego mięśnia po kolei, gdy czujesz się całkowicie zrelaksowana wyobrażasz sobie jak Twoja dusza powoli opuszcza Twoje ciało i wznosi się nad nim. Dalsza część już zależy od nas: ja np. lubię metodę opisaną w książce gdy nasza dusza wsiada do kapsuły czasu, następuje odliczanie i otwierają się drzwi, przez które "wchodzimy" do naszego poprzedniego wcielenia. Ja bardzo skróciłam cały ten przebieg. Wszystko to wiem z tej właśnie książki dlatego bardzo ją polecam.

Dowiedziałam się co nieco o tym kim byłam w poprzednich wcieleniach. To rzuciło mi światło na problemy jakie mnie dotknęły w tym życiu. Po przebudzeniu się ze stanu hipnozy można być pod wielkim wrażeniem, niekiedy emocje biorą górę... (ja np. dostałam ataku płaczu) ale też szczęśliwym z tego co się dowiedzieliśmy. To co widzimy podczas regresji nie można brać do siebie, najlepiej jest podejść do tego z dystansem tak jakbyśmy oglądali film albo jakieś zdarzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzmi to bardzo ciekawie, ale co jeśli się dowiem, że kiedyś byłam kimś strasznie złym, czy będę mogła sie z tym pogodzić? Przecież sama taka świadomość może nas zdołować, możemy nawet pomyśleć, że w jakiś sposób jasteśmy naznaczeni przez los i zawsze już będziemy żli. Chyba tylko ludzie z silną psychiką mogą się czemuś takiemu poddać bez strachu. Może lepiej nie budzic demonów, które w nas śpią...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiscie byla bym zadowolona gdyby okazalo sie ze w porzednim zyciu bylam osoba zla.

 

Dlaczego? Bo w tym zyciu juz nie jestem zla, nie skrzywdzila bym muchy, a to oznacza postep :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bez przesady! Jak już wcześniej wspomniałam powinniśmy na to wszystko patrzeć z dystansem a poza tym dzięki każdej kolejnej inkarnacji nasza dusza dąży do doskonałości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to dlaczego przyjeżdżając np. do obcego miasta jesteśmy pewni, że już tu byliśmy? Dlaczego poznając obcego człowieka wydaje nam się, że znamy go od lat? Czego to jest dowodem? Dlaczego przeżywając jakąś sytuację czasami potrafimy przewidzieć jak ona się zakończy? Przypadek? Czy na pewno?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest... Niby nie ma dowodów potwierdzających istnienie czegoś takiego jak reinkarnacja a jednak ludzie w to wierzą (w tym oczywiście ja). Gdyby reinkarnacja nie istniała to ten temat by się rozmył gdzieś na przestrzeni wieków a jednak dotrwał do dzisiejszego dnia i nadal jest o tym głośno.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za oficjalnie potwierdzony przypadek pamieci z poprzedniego zycia uwazalo sie mala dziewczynke z Indii. Teraz ma chyba juz nascie lat. Pamietala wszystko juz od wczesnych lat. Wiedziala, gdzie mieszkala, na jaki kolor byl kiedys pomalowany jej dom, o czym rozmawiala z mezem i o co sie klocili, o co go prosila na lozu smierci (aby sie wiecej nie ozenil, nie dotrzymal slowa:/), gdzie w domu ukryty jest schowek na pieniadze.

 

W poprzednim wcieleniu zmarla podczas porodu, a urodzila sie ponownie kiedy jej syn mial bodajze dwa lata, wiec teraz biedny skolowany chlopak ma mamusie dwa lata mlodsza od niego :) Mowila, ze umierajac prosila (chyba Kryszne) aby zachowac ja przy zyciu. Tak bardzo nie chciala umierac ze zatrzymala cala pamiec, swiadomosc, osobowosc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre to nie slyszalam o tym przypadku ta pozostawiona pamiec to chyba z tej determinacji byla ze nie chce umierac....

 

Generalnie w reinkarnacje wierze ale ktoz to wie co jest po drugiej stronie? tego dowiemy sie dopiero po smierci... ( w sumie szkoda ze tak dlugo trzeba na to czekac ale czy istnieje inny sposob zeby dowiedziec sie wcvzesniej?) watpie....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem też odnoszę wrażenie,że już byłam w danym miejscu,chociaż wiem,że nie.

Rzeczywiscie jest racją, podchodźmy z dystansem do siebie i tego co się dzieje w naszym wnętrzu.

Powinniśmy brać pod uwagę dobrą stronę tematu,nie doszukując się złego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

mnie odpowiada koncepcja wiecznej nauki i wedrowki, dotarcie do ostatniego przystanku to jest naprawde koniec, wtedy juz tylko mozesz narodzic sie na nowo (mowie o wedrowce duszy i jej narodzinach, nie czlowieka)

tak sobie mysle, ze te kolejne etapy rozwoju prowadza do ciaglego, coraz wiekszego jednoczenia sie z Bytem, Jednoscia, Bogiem, jak chcial tak zwal - po kawalku oddajemy kawalek siebie, tracimy na rzecz zjednoczenia, a kiedy ono nastepuje, mozna juz tylko rozplynac/polaczyc sie z ta Energia, a za jakis czas ona znowu wytworzy z siebie kolejne nowiutkie dusze-byty, i od nowa - ta sama Energia plynie

ciekawe czy to jest perpetuum mobile samo w sobie, chyba nigdy tego nie pojme

a jak w koncu zrozumiem, to mi juz do niczego nie bedzie potrzebne - Lem napisal kiedys opowiesc o Golemie, super-komputerze, ktory - gdy poznal wszystkie odpowiedzi na wszystkie mozliwe pytania - to sie wylaczyl, bo juz nie mial po co istniec...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za oficjalnie potwierdzony przypadek pamieci z poprzedniego zycia uwazalo sie mala dziewczynke z Indii. Teraz ma chyba juz nascie lat. Pamietala wszystko juz od wczesnych lat. Wiedziala, gdzie mieszkala, na jaki kolor byl kiedys pomalowany jej dom, o czym rozmawiala z mezem i o co sie klocili, o co go prosila na lozu smierci (aby sie wiecej nie ozenil, nie dotrzymal slowa:/), gdzie w domu ukryty jest schowek na pieniadze.

 

W poprzednim wcieleniu zmarla podczas porodu, a urodzila sie ponownie kiedy jej syn mial bodajze dwa lata, wiec teraz biedny skolowany chlopak ma mamusie dwa lata mlodsza od niego :) Mowila, ze umierajac prosila (chyba Kryszne) aby zachowac ja przy zyciu. Tak bardzo nie chciala umierac ze zatrzymala cala pamiec, swiadomosc, osobowosc.

 

Usagi widzę, że masz na myśli Santi Dewi. Jeśli tak to wkleję tu artykuł o niej skopiowany z internetu:

 

Prawdziwa historia o reinkarnacji

ten tekst powinien przeczytać każdy z Was!

 

 

Nasza audycja z serii "ARCHIWUM" w TOK FM wzbudziła ogromne zainteresowanie słuchaczy! Dotyczyła przypadków dzieci, które pamiętają swoje wcześniejsze wcielenie. Trudno się dziwić, że w naszym kraju takie sprawy budzą emocje, ale może to znak, żeby takich tekstów ukazywało się więcej na naszych stronach. W audycji była mowa o przypadku dziewczynki Santi Dewi. Nie było szans, żeby jej skrót przedstawić na antenie, więc czynimy to teraz.

 

 

Historia SANTI DEWI - z archiwum Fundacji NAUTILUS

 

Ta historia jest uważana za jeden z najbardziej udowodnionych przypadków reinkarnacji w dziejach ziemi. Sprawą interesował się Mahatma Gandhi. Jego zdaniem był to jeden z wielu, za to stuprocentowo dowiedziony i nie pozostawiający cienia wątpliwości fakt powtórnych narodzin. Poznajmy go.

Tę niezwykłą historię poznaliśmy dzięki Szwedowi, Stur Linnerstrandowi, który zainteresował się przypadkiem Santi Dewi, kiedy przebywał w Indiach. Była to historia z początku XX wieku, dlatego trudno było dotrzeć do dokumentów i świadków. Linestrand przez kilkadziesiąt lat przyjeżdżał do Indii i dzięki temu udało mu się zgromadzić materiał świadczący o prawdziwości niesłychanie rzadkiego zjawiska: pamięci o wcześniejszym wcieleniu. Warto dodać, że w latach trzydziestych ub. wieku historia Santi Dewi była znana w Europie Zachodniej, nie mówiąc o Indiach.

Zacznijmy od początku. Jest 11-sty grudnia 1926 roku, kolonialne Indie. W małym szpitalu w Delhi młoda kobieta, Prem Pjari, rodzi dziewczynkę. Już wcześniej razem ze swoim mężem ustalili, że nadadzą dziecku imię Santi Dewi. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej dziecko będzie wyjątkowe....

 

Lekarze zapamiętali, że tuż po urodzeniu dziewczynka nie płakała jak inne dzieci, ale uważnie rozglądała się wokół. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Kiedy Santi Dewi miała dwa lata, zaczęła wypowiadać słowa w dziwnym dialekcie. Jej akcent był podobny do tego, w jakim mówią ludzie w mieście Mahura. Rodzice byli tym zaskoczeni, ale uznali, że jest to jeszcze jedno dziecięce dziwactwo. Dziewczynka była małomówna, wręcz nieufna. Przełom nastąpił wtedy, kiedy ukończyła cztery lata. Wtedy ku przerażeniu rodziców powiedziała, że jest żoną bramina z miejscowości Mutra, która zmarła i teraz, jako Santi Dewi ponownie przyszła na świat. Dziewczynka opisywała dokładnie dom, w którym mieszkała, swojego męża i rodzinę. Pamiętała nawet, jaki był jej adres w Mutrze. Prosiła, że chce jechać do swojego prawdziwego domu i zobaczyć syna. Według jej słów zmarła przy jego narodzeniu.

 

Rodzice byli wstrząśnięci tym, co mówi ich córka. Santi Dewi wyrażała się w sposób, w jaki mówią dorosłe kobiety. Mówiła wyraźnie: to nie jest mój prawdziwy dom. Jestem mężatką, a mój mąż mieszka w Mutrze. Pamiętała wszystko, numer ulicy i domu, nawet imię męża. Czteroletnia dziewczynka powtarzała zapłakanym rodzicom, że tak naprawdę nazywa się Ludżi Dewi, i mieszkała ze swoim mężem w żółtym domu przy ulicy Chaubych w Mutrze. Podawała przy okazji setki, jeśli nie tysiące szczegółów: jak wygląda pobliska świątynia, jaki jest rozkład pokoi w jej prawdziwym mieszkaniu. Santi Dewi wiedziała o wiele za dużo, jak na czteroletnie dziecko. Rodzice myśleli, że jej to przejdzie, dziecko jednak uparcie opowiadało, że jest jedynie wcieleniem innej osoby. Przełom nastąpił wtedy, kiedy Santi Dewi skończyła 9 lat.

Jej ojciec nagle zrozumiał, że miasto, o którym mówi jego córka, to Mahura. Mieszkańcy Mahury nazywali swoje miasto Mutrą. Wraz z dyrektorem szkoły, do której chodziła jego córka, postanowił szukać mężczyznę z opowieści córki. W książce adresowej był człowiek, który nazywał się dokładnie tak, mówiła Santi Dewi. Napisali do niego list

 

Wielce Szanowny Panie! W dzielnicy Delhi jest dziewczynka, Santi Dewi, córka kupca Ranga Bahadura . Jest ona niespełna 9-letnim dzieckiem, i podaje niezwykłe informacje dotyczące Pana osoby. Twierdzi, co następuje: „w moim poprzednim wcieleniu przynależałam do kasty Chaubych, żyłam w Mutrze i miałam męża, Kedara Nata. Posiadał on sklep w pobliżu świątyni Władcy Dwaraki. Miałam na imię Ludżi Dewi, a dom, w którym mieszkałam był żółty”.

Szanowny Panie, chcemy sprawdzić, czy w jej opowieści kryje się prawda. Jeżeli list Pana zainteresował, prosimy o odpowiedź

 

Odpowiedź przyszła już po trzech tygodniach. List był następującej treści.

 

Szanowni Panowie! Jestem wstrząśnięty treścią listu, który od Panów otrzymałem. Wszystko się zgadza, co do joty. Moja zmarła żona miała naprawdę na imię Ludżi Dewi. Posiadam także sklep niedaleko świątyni Władcy Dwaraki. Kim jest dziewczynka posiadająca te dane? W Delhi mam kuzyna, któremu zleciłem natychmiastowe skontaktowanie się z Panem. Będę wdzięczny, jeśli będę miał możliwość spotkania się z tym dzieckiem. Niech Kryszna ma nas w swojej opiece.

 

Kuzyn, o którym wspomniał w liście Kedar Nat, natychmiast przyjechał do domu Santi Dewi. Kiedy dziewczynka spojrzała na niego, od razu rozpoznała kuzyna swojego męża.

Nie tylko, że rozpoznała, ale powiedziała dokładnie, jak się nazywa, i gdzie mieszka. Pamiętała także, że kuzyn odrzucił propozycję pracy w sklepie jej męża. Można przytoczyć tylko jeden krótki fragment rozmowy. Na pytanie, ilu braci miał jej mąż, Santi Dewi odpowiedziała, że tylko jednego, który nazywał się Jet, był słaby i chorowity, skarżył się na bóle pleców. I znów informacje podawane przez dziecko zgadzały się w stu procentach.

I wtedy rodzina Santi Dewi podjęła dramatyczną decyzję: postanowili doprowadzić do spotkania ich 9-letniej córki z jej byłym mężem.

 

Dziecko opisywało szczegółowo okoliczności swojej śmierci. Umarła w szpitalu podczas porodu. Ale w jej historii było jeszcze coś więcej: pamiętała także, co się z nią działo w przerwie między wcieleniami.

Chodzi w sumie o ponad rok. Ludżi Dewi zmarła podczas porodu 4 października 1925 roku, a na ziemię, już jako Santi Dewi, powróciła po roku, dwóch miesiącach i siedmiu dniach, 11 grudnia 1926 roku.

Opis jej pobytu w zaświatach jest tak fascynujący, że poświęcimy mu dzisiaj więcej czasu. Ale wróćmy do 34 roku, kiedy to do rodziny dziewczynki przybywa mężczyzna, którego ona uważa za swojego męża z poprzedniego wcielenia. Kedar Nat otrzymał list od swojego kuzyna. W liście kuzyn pisze: ta dziewczynka wie o tobie wszystko, a także wie wszystko o sprawach, które wydarzyły się w Mutrze. Przyjedź sam i przekonaj się na własne oczy.

Do Delhi Kedar Nat wybiera się razem ze swoją obecną żoną oraz synem z poprzedniego małżeństwa. Jeżeli informacje o ponownym wcieleniu jego nieżyjącej małżonki są prawdziwe, to właśnie ten chłopiec będzie jej synem.

Do Delhi przybył późnym wieczorem. Oto zapis wydarzeń, który znajduje się w raporcie specjalnej rządowej komisji badającej ten przypadek.

 

Kedar Nat był czterdziestoletnim mężczyzną. Na spotkanie z Santi Dewi postanowił przyjść w przebraniu. Postanowił przedstawić się jako własny kuzyn. Kiedy jednak wszedł do pokoju, dziewczynka natychmiast rozpoznała w nim swojego męża. Dokładnie pokazała, w którym miejscu ma bliznę po dawnym wypadku. Najbardziej wstrząsające było jej spotkanie z jej własnym synem. Tak długo na Ciebie czekałam – mówi szlochając – wreszcie przyszedłeś...

Kedar Nat jest w szoku. Siedząca naprzeciwko niego 9-letnia dziewczynka wie o nim wszystko, zna nawet najbardziej intymne szczegóły ich wspólnego życia. W pewnym momencie pyta, czy dotrzymał obietnicy danej jej na łożu śmierci. Kedar obiecał, że już się więcej nie ożeni. Mężczyzna zaczyna płakać, prosi o wybaczenie.

„Wybaczam Ci, bo Cię kocham” – odpowiada dziewczynka.

 

Jest jeszcze sprawa pieniędzy, która jest niezwykle przekonująca.

Tak, chodzi o to, że umierając Santi Dewi prosiła swojego męża, aby 150 rupii ofiarował na rzecz ich nowo narodzonego syna. Jednak Kedar Nat nie dotrzymał tej obietnicy. Santi Dewi dokładnie opisała skrytkę, gdzie jej rodzina trzymała pieniądze. O przypadku nie mogło być mowy.

Mahatma Gandi

 

Sprawą zainteresował się sam Mahatma Gandi. To na jego polecenie zostaje powołana specjalna rządowa komisja, która bada ten ewidentny dowód na istnienie reinkarnacji. Oto fragment wypowiedzi Santi Dewi, który został zaprotokołowany do sprawy.

 

W czasie porodu czułam się bardzo źle. Wszystko przez odłamek kości, który wbił mi się w stopę wiele lat wcześniej podczas pielgrzymki do Hadvardu i zaczął przemieszczać się w górę nogi. Lekarze tego nie rozpoznali, ale i ja nie byłam u żadnego specjalisty. Sprawa wyszła dopiero wtedy, kiedy operowano mnie przed porodem w szpitalu w Agrze. Wtedy powiedziano mi, że nie mam szans na urodzenie dziecka, jeżeli nie będę miała wcześniej operacji.

 

Warto powiedzieć, że wszystkie szczegóły zgadzały się, a mówiła to przecież 9-letnia dziewczynka.

Ojciec Santi Dewi jest niechętny wyjazdowi jego córki do domu jej byłego męża. Zgadza się dopiero na skutek osobistej prośby Mahatmy Gandhiego. 24 listopada 1935 roku z Delhi wyrusza grupa piętnastu szanowanych w mieście osobistości wraz z Santi Dewi. Do Mutri udaje im się dotrzeć w okolicach południa. Oto zapis wydarzeń:

 

Tuż po wyjściu z wagonu dziewczynka podbiega do starszego mężczyzny, w którym rozpoznaje starszego brata swojego męża. Ten łapie się za głowę i mówi: mój Boże, a więc to jest prawda!

W trakcie drogi do domu Santi Dewi ze szczegółami opisuje każdą ulicę i sklep. Wreszcie grupa dociera do domu. Dziewczynka opisywała budynek jako żółty, tymczasem jest on biały. Po chwili konsternacji ktoś mówi, że budynek zawsze był żółty, ale ostatnio został przemalowany. Tego Santi Dewi nie mogła wiedzieć... W domu w Mutri Santi Dewi rozpoznaje przedmioty i domowników. Zna wszystkie zakamarki, wszystkie skrytki. W pewnym momencie pokazuje miejsce, gdzie była studnia. Po studni nie ma jednak ani śladu. Ktoś odsłania jednak kamień i pokazuje się wlot studni, o której zapomnieli wszyscy domownicy. Członkowie rządowej komisji wiedzą, że oto na ich oczach rozgrywa się coś wyjątkowego. Oto dowód na reinkarnację, wędrówkę dusz, o której od tysięcy lat opowiadają mędrcy i starożytne ludy. W swoim raporcie komisja określa przypadek Santi Dewi jako „ w pełni dowiedziony przypadek reinkarnacji”. O Santi Dewi zaczynają pisać europejskie gazety. Traktują ją jednak jako „indyjską ciekawostkę”.

 

Ta historia zawiera tysiące elementów, które mogą być traktowane jako dowody na prawdziwość przeżycia Santi Dewi Podczas zwiedzania domu w Mutri, lokator domu nagle zapytał Santi Dewi o to, gdzie znajduje się jai-zarur. W ten sposób w miejscowym żargonie nazywano łazienkę. Nikt, poza mieszkańcami miasta, nie zorientował się, o co chodzi. Miał to być rodzaj testu. Dziewczynka prawie natychmiast uśmiechnęła się i pobiegła do małych drzwi w korytarzu, gdzie była łazienka. Jeszcze przed otworzeniem tych drzwi szczegółowo opisała, co znajduje się w środku.

Kolejna sprawa to rozpoznawanie osób i pamiętanie przez dziewczynkę ich imion. Oto jedna ze scen, które znalazły się w rządowym raporcie.

 

Na ulicy Chaubych w Mahurze szedł 30-letni mężczyzna. Na jego widok Santi Dewi zaczęła radośnie podskakiwać, po czym rzuciła się mu na szyję. Zdumionym członkom komisji oświadczyła, że jest to jej brat, Nutura Nat.

Ładnie wyglądasz – powiedziała do niego Santi Dewi – czy pamiętasz, jak bardzo byliśmy do siebie podobni? I jak często śmialiśmy się z tego?

Mężczyzna nie mógł ukryć wzruszenia. Głośno dziękował Bogu za możliwość spotkania swojej siostry po tylu latach. Zadał dziewczynce kilka pytań dotyczących ich rodziny, ale odpowiadała na nie szybko i pewnie, wymieniała nazwiska, ulice i imiona. Kiedy 9-letnia dziewczynka udzielała odpowiedzi, zmieniała się jej twarz. Wyglądała wtedy niczym dorosła, doświadczona kobieta.

 

Ani jedna z udzielonych przez Santi Dewi informacji dotyczących okoliczności jej poprzedniego życia nie okazała się nieścisła. Dziewczynka zachowywała się jak dorosła kobieta. Wobec męża, Kedara Nata, Santi Dewi była powściągliwa, jak przystało na strzegącą obyczajów hinduską żonę. Natomiast w stosunku do syna to niespełna dziewięcioletnie dziecko okazywało uczucia macierzyńskie. Tuliła syna do piersi i płakała, mimo, że był on prawie jej rówieśnikiem.

Hinduska komisja wykluczyła, aby na dziecko ktoś wywierał presję na opowiadanie historii o poprzednim życiu, co więcej, rodzice stanowczo nakłaniali ją do wyrzucenia z pamięci wspomnień z poprzedniego życia, gdyż obawiali się o jej zdrowie. Odrzucono także możliwość zahipnotyzowania dziewczynki, gdyż i taki wariant brano pod uwagę. Znała ona tak intymne szczegóły życia swojego męża, że ten bardzo często prosił ją, aby przestała mówić, gdyż czuje się skrępowany.

Sięgnijmy jeszcze raz do raportu opisującego pobyt Santi Dewi w domu swojego męża z poprzedniego wcielenia. W pewnym momencie dziewczynka sama zaczęła oprowadzać po domu komisję i rodzinę.

 

Proszę bardzo, wchodźcie państwo. Jako mężatka tutaj spędzałam najwięcej czasu. Tutaj trzymałam moje tulsi, ozdoby, ubrania, no wszystko. A tutaj jest kuchnia... pokój sypialny. Tutaj stało moje łóźko, a teraz został po nim tylko ślad. A tu był mój ołtarzyk Kriszny, ale teraz ktoś go zabrał. Na tej ścianie wieszałam ubrania, a tutaj stały te skrzynie, które teraz są w przedpokoju. W tej szafie trzymałam moją biżuterię. O... jest tu nadal! A ten sznur pereł dostałam od Ciebie Kedar. Czyż nie jest piękny?

 

Warto powiedzieć, że w pewnym momencie Santi Dewi podniosła jedną z desek w podłodze, pod którą był tajemny schowek na pieniądze. Zapytała, gdzie znajduje się 150 rupii, które schowała dla syna. Zawstydzony mąż odpowiedział, że musiał je wydać na inny cel, i że bardzo ją za to przeprasza.

Wszystkie szczegóły zgadzały się co do joty. Santi Dewi odpowiadała tak precyzyjnie na pytania związane ze swoim życiem w domu, że uznano za bezcelowe dalsze sprawdzanie jej prawdomówności. Drodzy czytelnicy Nautilusa, najciekawsze dopiero przed wami. Przypadek reinkarnacji Santi Dewi jest o tyle ciekawy, że dokładnie pamięta ona okres pomiędzy wcieleniami. Dzięki jej opisowi możemy się dowiedzieć, co się z nami dzieje po śmierci.

 

Kiedy komisja rządowa wróciła do Delhi, na prośbę Mahatmy Gandhiego powstał raport. Ustalono w nim, że reakcje Santi Dewi były autentyczne, zaś jej historia jest niezaprzeczalnym dowodem na istnienie reinkarnacji.

Raport ten opublikowano, ale także przekazano do analizy wielu znanym naukowcom. Żaden z nich jednak nie zdołał podważyć przedstawionych w nim dowodów.

I jeszcze jeden fragment tego raportu. Mówi Rang Bahadur, ojciec Santi Dewi z obecnego wcielenia:

 

Do czwartego roku życia Santi Dewi nie mówiła praktycznie nic, jakby wstydziła się swojej wiedzy. I nagle zaczęła opowiadać, że tak naprawdę jest mężatką, ma syna i rodzinę w Mutri. Czteroletnie dziecko nagle oświadczyło, że jej rodzice nie są jej prawdziwymi rodzicami, jej dom nie jest jej prawdziwym domem i że tak naprawdę mieszka w mieście, o istnieniu którego nikt z nas wcześniej nie słyszał. W jaki sposób można nakłonić małą dziewczynkę do mówienia obcym dialektem i przekonywanie, że jest mężatką i ma syna? Kto mógłby dokonać takiego oszustwa, i po co?

 

O historii Santi Dewi było przez chwilę głośno nawet w chrześcijańskim, zachodnim świecie, ale przyszła druga wojna światowa i natychmiast o sprawie zapomniano. My jednak ustaliliśmy, co się z nią działo później.

Santi Dewi wróciła do szkoły, i wyrosła na spokojną, opanowaną kobietę. Z Kedarem Natem, swoim mężem z poprzedniego wcielenia, utrzymywała kontakt listowny, ale ich korespondencja ograniczała się do serdecznych pozdrowień. Traktowała go jak kogoś w rodzaju osobliwego krewnego. Po ukończeniu studiów powróciła do Delhi. Wtedy zresztą ku wielkiemu niezadowoleniu rodziców zdecydowała, że nigdy już nie wyjdzie za mąż.

 

Czuję się, jak wdowa. A według niepisanego prawa wdowa nie może powtórnie wychodzić za mąż. Zresztą nadal kocham swego męża, pamięć o nim jest dla mnie święta i nikt nie potrafiłby go zastąpić. Moja decyzja jest ostateczna.

Najbardziej ciekawy wydaje się jednak czas, który spędziła Santi Dewi w zaświatach. Mówiła o nim niechętnie, gdyż obawiała się, że ta wiedza nie jest dla zwykłych śmiertelników. Przełom nastąpił dopiero wtedy, kiedy szwedzki badacz Stur Lonerstrand spotkał się z Santi Dewi. Wtedy była ona już dojrzałą kobietą, i zgodziła opowiedzieć mu o świecie po śmierci fizycznego ciała.

 

Santi Dewi uważała, że poprzez swoje doświadczenie otrzymała klucz do poznania jednej z największych tajemnic świata. Dokładnie i szczegółowo zaczęła opisywać, co działo się z nią, gdy jako Ludżi Dewi zaczęła umierać podczas porodu.

 

Śmierć nie następuje tak szybko, jak to się ludziom wydaje. Najdłużej pozostaje zmysł powonienia. Nie chciałam umierać. Bez przerwy modliłam się do Kriszny i powtarzałam mantrę, aby pozostać na Ziemi. I był to mój wielki błąd, bo gdyby nie moje prośby, z pewnością podczas następnych narodzin nie pamiętałabym swojego wcześniejszego wcielenia. Leżałam w szpitalu i wiedziałam, że muszę umrzeć, ale wciąż kurczowo trzymałam się życia. Byłam cały czas świadoma tego, że przestaje bić moje serce. I nagle poczułam się wolna i nieskończenie pomniejszona. Czułam się, niczym punkt w przestrzeni. A jednocześnie był we mnie cały wszechświat. Otoczyły mnie istoty, które znałam i kochałam. Wszystko było jednością. Myślę, że gdyby tu, na ziemi, ludzie zrozumieli, jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni, to nie robiliby sobie nawzajem krzywdy. Po śmierci bowiem uświadamiamy sobie związki, których nie dostrzegaliśmy podczas życia.

Wiedziałam, że jest tam źródło nieskończonego dobra, niczym centralne słońce, którego nie widziałam, ale czułam, że istnieje. Nie byłam gotowa na połączenie z tym światłem, musiałam wracać na ziemię, aby dalej się uczyć. Mój rozwój nie był dokończony, taki bowiem jest sens wędrówki dusz, taki jest sens istnienia świata. Pamiętam wstąpienie w łono mojej matki, i potworny ból narodzin. Wiem, że kiedy znowu umrę, wrócę do tego cudownego światła. Nie boję się śmierci, bo ona nie istnieje...

 

Wielokrotnie zadawano Santi Dewi pytanie, dlaczego akurat ona pamiętała swoje wcześniejsze wcielenie.

Santi Dewi zawsze odpowiadała, że podczas śmierci prosiła Boga o to, aby pozwolił jej spotkać się z mężem w tym ziemskim świecie. Prośby jej zostały wysłuchane. „popełniłam błąd, za bardzo chciałam powrotu na ziemię” – mówiła. Ale Santi Dewi powiedziała także, że w życiu nie ma przypadku. Widocznie przez jej historię istota boska chciała dać ludziom informację o prawdzie o reinkarnacji, aby obudzić ludzi ze snu i trwania w niewiedzy.

Czytając relację z rozmów z Santi Dewi możemy dowiedzieć się wielu szczegółów dotyczących prawa cyklu narodzin i śmierci. Jeżeli jest tak naprawdę, to świat wygląda zupełnie inaczej, niż myślimy. A oto fragment jej wizji świata, wizji kobiety, która pamięta swój pobyt w zaświatach.

 

Na Ziemię powraca się do tego, kogo się kocha. Ludzie jednak bardzo często nienawidzą, a jest to wielki błąd. Od nienawiści się nie ucieknie, nie można uniknąć problemu, który mamy przed sobą. Zarówno szczęście jak i nieszczęście spotykają się ponownie. Nienawiść w zasadzie nie istnieje. Jest to raczej brak miłości, pustka oczekująca wypełnienia. Najlepszym sposobem niesienia pomocy innym miłość.

Człowiek powinien zrozumieć, że otaczają go miliardy istot. Życie jest w kamieniu, w ziemi, w roślinie. Jest to pewien rodzaj drzemki, półsnu. Nieświadome życie, związana energia. Kamień nie wie, co robi – może jedynie ulegać pewnym przeobrażeniom. Roślina zaczyna bardzo, bardzo mgliście pojmować. Zwierzę pojmuje bez możliwości zrozumienia związków. Człowiek rozumie, zdaje sobie sprawę ze związków i może na nie wpływać. Potrafi myśleć, zadawać pytania i udzielać na nie odpowiedzi. Wciąż jednak nie rozumie własnej jaźni, istoty swojego istnienia. Ludzie zachodu zagubili się w pogoni za pieniędzmi, za które chcą kupić szczęście i miłość. Chcą za wszystko płacić nie wiedząc, że raj noszą w sobie. Odrzucają duchowość z pogardą i obojętnością. Jest to bardzo smutne i godne ubolewania....

 

Od redakcji:

Wśród wszystkich zjawisk niewyjaśnionych, którymi zajmujemy się na codzień, reinkarnacja zajmuje miejsce szczególne. Jesteśmy przekonani, że jest to jedna z tych nielicznych spraw, które można by udowodnić w normalnym sądzie. Od dawna myślimy zresztą o wytoczeniu procesu (podobna sprawa miała miejsce w USA), podczas którego będziemy mogli przedstawić świadków, dowody, relacje, które pokażą ludziom, że "wędrówka dusz" jest czymś równie realnym, jak wschód czy zachód słońca. I że wielkim błędem jest traktowanie reinkarnacji przez pryzmat tej czy innej wiary, negowanie bo jest "niezgodna z tym czy innym dogmatem", napuszanie się że to jedynie wydumany pomysł jakiś wschodnich sekt itp. Takie myślenie oczywiście rozumiemy, ale prowadzi ono naprawdę donikąd. Jako ludzie poszukujący odpowiedzi na pytanie "Jaki jest cel?" musimy uwzględnić sprawę reinkarnacji na podobnej zasadzie, jak fizycy muszą brać pod uwagę istnienie "prawa powszechnego ciążenia". Można się oczywiście się z tym prawem nie zgadzać, można krzyczeć wniebogłosy że "to prawo jest wymysłem i z punktu widzenia mojego światopoglądu go odrzucam", ale kiedy ktoś zrzuci nam na głowę cegłówkę to - chcąc nie chcąc - zgodzimy się, że prawo ciążenia jednak istnieje.

 

Przypadki reinkarnacji zdumiewają, porażają, zadziwiają i w zasadzie powinno się je traktować oddzielnie. Wrzucanie je do "wspólnego worka" razem z tajemnicą jeziora Loch Ness, zagadką piramid czy YETI jest profanacją. Ludzie bowiem myślą - ot, kolejna ciekawostka. Fajnie o tym posłuchać audycji, fajnie poczytać książkę, tekst na stronach NAUTILUS-a, ale... co tam, mnie to nie dotyczy. Poza tym moja wiara wyklucza to zjawisko, więc będę to traktował jako ciekawostkę. A czy jest to prawda? Kto to wie... nikt tego nie wie. Otóż nie, drodzy czytelnicy Nautilusa! To nie tak.

Wyobraźcie sobie, że znaleźliście się na Tajemniczej Wyspie. Waszem celem jest ustalenie odpowiedzi na kilka pytań: Skąd się tutaj znaleźliście? Jaki jest cel Waszego pobytu tutaj? Czy ktoś tu mieszka? Czy są inne wyspy? Tak naprawdę my wszyscy jesteśmy taką grupą dzielnych podróżników, którzy przedzierając się przez dziekie chaszcze poszukujemy odpowiedzi na pytania dotyczące naszej przygody na tej wyspie. Historie o reinkarnacji są niczym list, który ktoś pozostawił na naszej drodze... warto go przeczytać uważnie! I zastanowić się, tak jak my to robimy od wielu, wielu lat. I będziemy to robić dalej, nie zatrzymamy się!

 

Tekst: Fundacja NAUTILUS

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak sobie myślę, że fakt reinkarnacji powinien być dla katolika nie do przyjęcia. Po co nas kusić obietnicami nieba, skoro za jakiś czas mamy się urodzic na nowo, diabli wiedzą w jakim ciele i z jaką misją do wypełnienia. Można by nawet posunąć się do stwierdzenia, że po co nam dobrze żyć, skoro nie wiadomo jaka nas za to zapłata czeka. Prawda, że można dojść do takich wniosków? To trudne, tak samo jak świadomość tego, że kiedyś umrzemy. Z bólerm patrzymy na śmierż naszych najbliższych, ale odganiamy od siebie myśl, że i nas kiedyś ona spotka. Boicie się śmierci? Bo ja bardzo. Chcę być dobrym człowiekiem, nie zawsze mi się to udaje, ale nie mogę sobie wyobrazić tego, że kiedyś mnie już nie będzie. I najgorsze że nie wiem czy nastąpi to za kilkadziesiąt lat czy może za dwa dni. To straszne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Camillo,

Wszystko co uczynisz wróci do ciebie z potrójną mocą. Liczą się wszystkie uczynki duszy, nie wcielenia. Zło powróci do tego kto je czyni jak nie w tym samym wcieleniu, to w następnym.

Ja na przykład nie boję się śmierci. Już od jakiegoś czasu jestem pogodzony z "siłą wyższą" i odejdę wtedy kiedy będzie mi to pisane. Za dwa dni albo za sześćdziesiąt lat. Dodam jeszcze, że nie jestem pustelnikiem w lesie, który nic nie posiada tylko osobą dobrze odnajdującą się w życiu społecznym o dość dobrym statusie materialnym, jednak nie jestem "uzależniony od życia".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

a boje sie nie tyle smierci (choc tez), najbardziej boje sie bolesnego i dlugiego umierania... bylam swiadkiem takiego i to JEST straszne

i jeszcze - co moze rownie ciezkie - umieranie w osamotnieniu, gdy nikogo bliskiego przy tobie nie ma

co do reinkarnacji - wiaze sie z nia karma - to, co robisz w kolejnych wcieleniach, dobrego lub zlego - wraca do ciebie, wiec tak samo sie trzeba starac, jak majac jedno zycie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do niedawna myslalm ze kiedy bede umierac, bede sie strasznie bala, ale niedawno przezylam przykra sytuacje z choroba, myslalam ze umre, i choc najpierw spanikowalam, potem bylam bardzo spokojna. Zastanawialam sie nawet czy nie warto od razu spisac testament, bylo mi przykro ze bede musiala zostawic rodzine i sprawie im bol moja smiercia, ale sama wcale sie tego nie balam. To bylo bardzo dziwne uczucie, ale jednoczesnie wiele mnie nauczylo. Teraz juz naprawde nie boje sie smierci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy istnieje reinkarnacja , ale będąc na forum , coraz bardziej się przyglądam i słucham co się wokół mnie dzieje. Ostatnio miałam wnuczka i on zaczął opowiadać ,jak byłem dorosły, to zderzyły się dwa pociągi, było strasznie , szyby w oknach i drzwiach potłuczone i dużo ognia Mówił to z wielka powagą ,ja zaciekawiona tym zapytałam , czy oglądał to w telewizorze odpowiedz była wręcz inna , ja tam byłem Zamurowało mnie troszkę i zaczęłam drążyć temat opowiadał o wygiętych szynach i połamanych barierkach, ale gdy chciałam więcej popytać , to nie chciał odpowiadać Zaznaczę ze wnuczek ma nie całe 4 latka i o potrzaskanych szybach mówi od roku, teraz ta opowieść nabrała bardzo wyraźne i straszne opowiadanie , Przeleciałam internet i w ostatnim roku nie było kraksy kolejowej i chyba nie może dziecko tak fantazjować, tak bardzo realnie i strasznie i z taka powaga jak dorosły człowiek.Słowo dorosły powtórzyło się kilkakrotnie w jego opowiadaniu Normalnie jak chce coś dostać to jego odpowiedź jest, już jestem duży , a nie słowo dorosły Czyżby pamiętał poprzednie życie i być może zginął w tym wypadku kolejowym - co sądzicie fantazja , czy reinkarnacja.

Edytowane przez Radiana
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej o porzednie wcielenia pytac dzieci zanim skoncza 4, 5 lat. Wtedy pamiec najlatwiej wraca. Zadaje sie proste pytanie - "Kim byles, kiedy byles duzy", czy cos takiego, w kazdym razie nalezy wypytac dziecko o dorosle zycie. Kiedy tylko moja siostrzenica nauczy sie poprawnie mowic, przetestuje ja :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak

gemma46

Jesli ma sie stac cud decyduje Bog. stanie to sie przez odmiane twojej osobowosci wewnetrznej ,a do tego trzeba wiedzy. Dlatego ucz sie , Z powazaniem Gemma46

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Ludzie zastanawiali się od zawsze, co - o ile cokolwiek - znajduje się poza grobem. Czy śmierć jest kresem istnienia, wstępem do wieczności, czy też przerwą przed kolejnym ziemskim życiem. Niektórzy głoszą, że dusza podlega reinkarnacji, tj. może odradzać się pod różnymi postaciami i wierzy w to około 25 % Amerykanów. Dlaczego tak wielu ludziom idea reinkarnacji wydaje się atrakcyjna?

 

Karma i reinkarnacja

Reinkarnacja daje wielu ludziom nadzieję, że nawet jeśli nie powiedzie nam się w obecnym życiu, będziemy mieli następną szansę w kolejnym. Jednak nawet ci, którzy wierzą w reinkarnację przyznają, że ogromna większość ludzi nie pamięta życia prowadzonego w poprzednich wcieleniach. Jak możemy uczyć się na błędach z przeszłości, jeśli ich nie pamiętamy? Wygląda na to, że wciąż popełniamy te same błędy. Wziąwszy pod uwagę współczynnik etycznych niepowodzeń w historii ludzkości, czy mamy jakikolwiek powód, by mieć nadzieję, że uda nam się zmienić coś na lepsze w przyszłym życiu?

 

Reinkarnacja twierdzi także, że zapewnia sprawiedliwość. Zgodnie z prawem karmy (nieugiętym i bezosobowym prawem wszechświata), w każdym życiu dostajemy to, na co sobie zasłużyliśmy. Nasze dobre i złe uczynki wywołują dobre i złe rezultaty w każdym kolejnym życiu. Zgodnie z tą zasadą, rzekomo nie ma niesprawiedliwego cierpienia, jako że nikt nie jest całkowicie niewinny. Całe cierpienie jest zasłużone na podstawie złej karmy. Niemowlę, które urodziło się bez nóg zasłużyło na to, tak samo jak słusznie została zgwałcona kobieta. Wszyscy wnosimy karmę w każde nasze ‘kolejne’ życie. Nie ma żadnej łaski, przebaczenia, litości. Nie jest to dobra wiadomość nie tylko dla tych, którzy są przygnieceni ciężarem nieczystego sumienia. Istnienie karmy jest również sprzeczne z naszym poczuciem moralności i przekonaniem, że pewne cierpienia są niezasłużone i zasługują na współczucie i działania, które mogłyby je uśmierzyć.

 

Ograniczenia reinkarnacji

Czy, patrząc realistycznie, reinkarnacja może stanowić obietnicę nadziei i sprawiedliwości dla targanego konfliktami świata? I jaką pociechę oferuje odnośnie dręczącego nas problemu śmierci? Przecież prawo karmy jest bezlitosne. Jednak przesłanie Jezusa jest inne. Nie zaprzeczał on istnieniu niezasłużonego cierpienia. Proponował przebaczenie tym, którzy je zadawali i pociechę dla tych, którzy go doświadczali.

 

Jezus nauczał, że nikt nie jest w stanie przestrzegać całkowicie praw moralnych. Ludzkie serce jest nieczyste, skłonne do niewłaściwych postaw i czynów, które są wykroczeniami wobec kochającego i doskonale dobrego Boga. Jezus ofiarował nam przebaczenie jako nasz wybawiciel, płacąc samemu za nasze przestępstwa względem Boga. Mówił o ludziach otrzymujących wieczną nagrodę lub wieczną karę stosownie do tego, czy przyjęli jego przebaczenie w czasie swego JEDYNEGO życia na ziemi (Mt 25:31-46). Zobacz także Hbr 9:27. Jezus wytłumaczył, że przyszedł na ziemię „by szukać i znaleźć to, co zginęło” (Łk 19:10). Powiedział, że „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10:45). Jezus okazał swą wyrozumiałą miłość nawet podczas konania na krzyżu. Gdy wiszący obok złoczyńca wyznał mu swój grzech i poprosił, by o nim pamiętał, Jezus odpowiedział mu: „Zaprawdę, powiadam ci, dziś ze Mną będziesz w raju” (Łk 23:43).

 

Aby dostać się do raju nie jest potrzebne ‘odpracowywanie’ złej karmy życie po życiu, ani budowanie dobrej. Potrzebna jest jedynie wiara w Jezusa. Jak głosił Chrystus: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3:16). To jest naprawdę dobra wiadomość, w tym życiu jak i w przyszłym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Fajnie, że poruszyłeś ten temat. Nie tylko amerykanie wierzą w reinkarnację. Jest kilka systemów religijnych opartych na wierze w reinkarnacje. I tu ciekawostka bo różnie tę reinkarnację interpretują. Dla Hindusów jest ona jak napisałeś wytyczną sprawiedliwości. Źle żyjesz odrodzisz się robaczkiem, dobrze żyje, odrodzisz sie świętą krową :) Tam nawet uważa się, ze dusza ludzka inkarnuje w inne istoty żywe.

Gnostycy z kolei uważają inkarnację za doświadczanie. Nie pamiętamy swoich wcieleń ale one są zapisane w pamięci astralnej i dzięki temu każde kolejne wcielenie uczy nas czegoś, ale też stwia nas bliżej boga. Tu wchodzi koncepcja dialektycznego koła narodzin i śmierci, wyrwanie się z niego oznacza powrót do Boga, połączenie się z nim. To oczywiście w dużym skrócie.

Przyznam, ze właśnie ta gnostyczna droga jest mi bliska i w reinkarnację wierzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale chyba można podpierać opinię o przykłady z własnego życia? Czepiasz się, szlogi.

 

Co do reinkarnacji to nie tyle, co w nią wierze, ale wiem, zdaję sobie sprawę o jej istnieniu. Znam swoje przeszłe wcielenia wpływające na obecne.

 

Z tego, co wiem, większość dusz przeznaczonych do doświadczania na Ziemi, od razu rozpoczyna swój cykl inkarnacyjny jako człowiek. Raczej nieliczne to przypadki są, gdy dusza doświadcza od 1. gęstości(jako np. roślinka) i stopniowo przechodzi 'awanse' w kolejne gęstości. Natomiast takie 'cofanie się', polegająca na tym, że po iluś tam wcieleniach jako człowiek, dusza chce doświadczyć jako roślinka, się nie zdarzają.

Z tego względu, że, nie tyle co to cofa ją w rozwoju, co jakoś specjalnie nie rozwija i nie ma to większego sensu.

 

I tak, każdy ma to, na co zasługuje. :) Każdy z nas sobie pracuje na to.

I jest to sprawiedliwość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Poruszyłeś temat i masz prawo się w nim wypowiedzieć, mieć swoje zdanie i opinię na ten temat. ja napisałam to co słyszałam lub czytałam o reinkarnacji. Droga gnostyczna jest mi dosć bliska i to też napisałam. Myślę, że reinkarnacja jak większość rzeczy jest kwestią wiary. Czytałam kilka autentycznych historii, które mogłyby świadczyć na rzecz potwierdzenia reinkarnacji. Ale też czy te historie są tak naprawdę autentyczne? Nie wiem. Wszystkie zresztą zdarzyły się w kulturach gdzie wiara w reinkarnację jest tak zwyczajna jak u nas niedzielne msze w kościele.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i masz jeszcze nie skończyłem pić kawy,a już awantura się szykuje :-/ ja nie wiem,tu strach się odezwać :-/ poruszyłem ten temat i to chyba dobrze,a Nereida napisałą że się czepiam :-/czego się czepnąłem? gdzie kogo tu się uczepiłem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Spokój jest najważniejszy :jezyk2:

 

Co do reinkarnacji to osobiście jakoś do mnie nie pzremawia koncepcja doświadczania wszystkiego od roślinki poprzez zwierzatka aż do ludzi. Raczej uważam że jeśli już to inkarnuje się z czlowieka w człowieka i doświadcza tego co moze człowiek doświadczyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reinkarnacja Hmmm.wiele4 na ten temat czytałem i słyszałem ,ale po latach mogę tylko zacytować:

Do oponentów i tych, którzy boją się myśleć samodzielnie:

Jesteś indywidualną istotą i musisz osobiście poznać Boga. Umierać będziesz również sam. Nie uratuje cię żadna grupa ani kościół. Sam odpowiadasz za swoje własne dobro duchowe i materialne. (...) Jeśli ktoś próbuje cię zniewolić w imię Boga, wówczas zerwij z nim od razu, ponieważ nie wie on nic o prawach miłości duchowej. Miłość duchowa uznaje indywidualną wolność wyboru oraz indywidualną odpowiedzialność.Intencje cytowanych autorów (jak np. Encyklopedia Katolicka) są niewątpliwie szlachetne - pragną oni dać do zrozumienia lojalnym katolikom, że mogą oni poważnie rozważać kwestię reinkarnacji bez narażania się na potępienie przez ich Kościół. I jest to słuszne. Ale czy nie lepiej byłoby zakwestionować samo założenie, zgodnie z którym grupa polityków i administratorów w przebraniu świętych ludzi ma prawo skazywać na piekło? To, czy tak zwany Kościół albo papież naprawdę przeklął Orygenesa i wszystkich zwolenników koncepcji reinkarnacji czy też nie, jest zupełnie nieistotne.

Faktem jest, że dopóki ktoś myli prawdziwą religię z jej instytucjonalnymi przejawami, musi pozostawać w ignorancji. A to właśnie niewiedza jest piekłem. Natomiast prawda jest tym, co ludzi z niego wyzwala.

Zachowawcza filozofia Jezusa, zawierająca się w słowach "Zbierzesz to, co zasiejesz", interpretowana z punktu widzenia karmy, nabiera doskonałego sensu. Odarta z podstawowej więzi z reinkarnacją ogranicza się do naiwnego banału, ponieważ niewielu ludziom udaje się w tym samym wcieleniu zebrać to, co zasiali

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość alathea

Jesteś indywidualną istotą i musisz osobiście poznać Boga. Umierać będziesz również sam. Nie uratuje cię żadna grupa ani kościół. Sam odpowiadasz za swoje własne dobro duchowe i materialne. (...) Jeśli ktoś próbuje cię zniewolić w imię Boga, wówczas zerwij z nim od razu, ponieważ nie wie on nic o prawach miłości duchowej. Miłość duchowa uznaje indywidualną wolność wyboru oraz indywidualną odpowiedzialność.

 

zgadzam sie w zupelnosci

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak i jeszcze napiszę ,pomijając inne religie co na temat reinkarnacji mówi biblia

 

 

Biblia i ojcowie Kościoła o reinkarnacji:

Byłem dzieckiem dorodnym i dusza przypadła mi dobra, a raczej - będąc dobrym - wszedłem do ciała nieskalanego.

[Księga Mądrości (8: 19-20)]

 

Doktryny transmigracji sekretnie nauczano od najdawniejszych czasów w małych grupach ludzi, jako tradycyjnej prawdy, która nie powinna być wyjawiona.

[Św. Hieronim "List do Demetriadesa"]

 

Powiedz mi Panie, (...), powiedz, czy niemowlęctwo nie nastąpiło po jakimś innym okresie życia, który był przed nim? Czy był to ten okres, który spędziłem w łonie mej matki? (...), a co było znów przed życiem. O Boże, moja radości, czy byłem gdzieś lub w jakimś ciele? Nikt nie potrafi mi tego powiedzieć, ani ojciec, ani matka, ani doświadczenia innych, ani moja pamięć.

[Św. Augustyn "Wyznania"]

 

Przesłanie Platona, najczystsze i najświatlejsze w całej filozofii, rozproszyło przynajmniej ciemność błędu i jaśnieje teraz głównie w Plotynie, platoniku tak podobnym do swego mistrza, że można by pomyśleć, iż żyli razem, czy raczej - ponieważ rozdziela ich tak długi okres czasu - że Platon narodził się ponownie jako Plotyn.

[Św. Augustyn o Platonie i Plotynie]

 

Jak ty czyniłeś, tak będą postępować wobec ciebie, odpowiedzialność za czyny twoje spadnie na twoją głowę

[Księga Abdiasza (1: 15)]

 

Gdy Jezus przyszedł w okolicę Cezarei Filipowej, pytał uczniów swoich: "Za kogo ludzie uważają syna człowieczego?" A oni odpowiedzieli: "Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza, albo za jednego z proroków".

[Mt. (16: 13)]

 

(...) Wtedy spytali Go uczniowie: "Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?" On (Jezus) odparł: "Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim jak chcieli. Tak i syn człowieczy będzie od nich cierpiał". Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.

[Mt. (17: 10)]

(Informacja dla niewtajemniczonych: Herod ściął Jana Chrzciciela za ich życia, a Eliasz nie żył już od 500 lat).

 

Rzekł do nich Jezus "Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to byście pełnili czyny Abrahama. Teraz usiłujecie mnie zabić (...) Tego Abraham nie czynił. (...) Abraham, wasz ojciec, rozradował się z tego, że ujrzał Mój dzień; ujrzał go i ucieszył się". Na to rzekli do niego Żydzi: "Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?" Rzekł do nich Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: zanim Abraham stał się, ja jestem".

[Ewangelia św. Jana (8: 34)]

 

 

 

 

Zdania z Biblii, które mają sens tylko w świetle nauki o reinkarnacji (w przeciwnym razie Bóg musiałby być niesprawiedliwym potworem):

Jeśli kto do niewoli przeznaczony - idzie do niewoli, jeśli na zabicie mieczem - mieczem musi być zabity!

[Apokalipsa św. Jana (13: 10)]

 

Bo gdy dzieci jeszcze się nie urodziły, ani nic dobrego czy złego nie uczyniły (...), powiedziano Rebece: Starszy będzie służył młodszemu, jak jest napisane: 'Jakuba umiłowałem, a Ezawa miałem w nienawiści'*.

*Wyjaśnienie: święty Paweł niestety nic z tego nie zrozumiał, a ponieważ musiał udowodnić, że reinkarnacja nie istnieje, więc dokonał akrobacji umysłowej, która pogrążyła świat chrześcijański w chaosie i do dziś jest przyczyną udręki protestantów, którzy do rozważań tego świętego męża przywiązują wielką wagę. Wykombinował sobie mianowicie, że skoro tak jest napisane, a reinkarnacji nie ma, to znaczy, że Bóg "wybiera do zbawienia lub potępienia" zanim się urodzimy, a z tego wynika prosty wniosek, że nie ma znaczenia, czy będziemy żyli cnotliwie czy wręcz przeciwnie, bo jest postanowione odgórnie, kto będzie zbawiony, a kto na wieki potępiony. Chore? Jak najbardziej, ale jak widać nie dla wszystkich.

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Swoją drogą ciekawa jestem jak wiele osób na forum wierzy w reinkarnację i co więcej jak w nią wierzy. Czym dla nich jest reinkarnacja. Piszcie proszę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecierz reinkarnacja jest udowodniona naukowa więc nie wiem w co tu wierzyć heh : P -> liczne opowiadania dzieci w bardzo młodym wieku o swoim poprzednim życiu -> to się liczy w tysiącach : P + sesje regresingu itd itp...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja od wielu lat czułam, że reinkarnacja jest faktem, a jak poznałam swoje przeszłe wcielenia, to jakiekolwiek wątpliwości(których w zasadzie nie było), zostały rozwiane.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mogę się wtrącić,według mnie dobre miejsce na taki temat ,ale to tylko propozycja .

A chciałem się podzielić ,moim doświadczeniem z reinkarnacją ,to z książki Osho "ekstaza medytacyjna"czy jakoś tak -Patrząc sobie w twarz w lusterku,koncentrując się na swojej twarzy przez dłuższy czas ,człowiek po pewnym czasie widzi różne twarze ,to tak jakby się widziało siebie z różnych wcieleń ,potrzebny jest półmrok i światło padające na lusterko .(złudzenie optyczne?)

ps.trzeba mocnej koncentracji.

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma
Przecierz reinkarnacja jest udowodniona naukowa więc nie wiem w co tu wierzyć heh : P -> liczne opowiadania dzieci w bardzo młodym wieku o swoim poprzednim życiu -> to się liczy w tysiącach : P + sesje regresingu itd itp...

 

Ja też czytałam setki opowieści o dzieciach pamiętających swoje poprzednie wcielenie. A także o regresingu, ale w zasadzie trudno nazwać to naukowym udowodnieniem. Te wspomnienia dzieci niektórzy traktują jako pamięć genetyczną lub społeczną. Regresing dla wielu jest tylko jakimś wymysłem w stylu hokus pokus, a dla innych wspomnienia tam odkrywane są tylko sugestią i oszustwem.

Dlatego uważam, że to kwestia wiary, a nie naukowych dowodów. Gdyby takie bowiem były, wiele religii musiałoby zweryfikować swoje doktryny i uznac niepodważalne prawdy. ponieważ jednak nie ma tu niepodważalnych dowodów zostaje nam tylko wiara.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z Vivien01 ,jak można kwestię wiary udowodnić naukowo ,w tym przypadku reinkarnację ,to tak jak by mówić że jest dowód na istnienie Boga ,zgadzam się że to pamięć genetyczna .Nie wszystko można udowodnić naukowo .

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co? u mnie z reinkarnacją było tak, że wierzyłam w nią od dzieciństwa, jakbym urodziła się z ta wiedzą, bo rodzice nie rozmawiali ze mną o tym, a przy okazji wiedziałam, że nasza religia katolicka nie uznaje/nie propaguje poglądu o reinkarnacji i jako małe dziecko już byłam...agnostyczką. Wydaje mi się to dziwne, bo dzieci przecież trzeba wszystkiego uczyć... Poza tym posiadam w pamięci do dziś kilka wspomnień z przeszłego życia, lub wspomnień po przodkach. Niektóre rzeczy wracają do mnie w snach, ale zawsze była we mnie pewność, że to nie jest moje pierwsze (lecz być może ostatnie już) życie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma
Wiecie co? u mnie z reinkarnacją było tak, że wierzyłam w nią od dzieciństwa, jakbym urodziła się z ta wiedzą, bo rodzice nie rozmawiali ze mną o tym, a przy okazji wiedziałam, że nasza religia katolicka nie uznaje/nie propaguje poglądu o reinkarnacji i jako małe dziecko już byłam...agnostyczką. Wydaje mi się to dziwne, bo dzieci przecież trzeba wszystkiego uczyć... Poza tym posiadam w pamięci do dziś kilka wspomnień z przeszłego życia, lub wspomnień po przodkach. Niektóre rzeczy wracają do mnie w snach, ale zawsze była we mnie pewność, że to nie jest moje pierwsze (lecz być może ostatnie już) życie.

 

Agnostyczką czy gnostyczką?

 

Agnostycyzm (gr. ἄγνωστος α- a-,bez + γνώσις gnōsis, wiedzy; od gnostycyzmu) – pogląd, według którego nigdy nikomu nie uda się dowieść istnienia lub nieistnienia boga, bądź negujący całkowicie lub częściowo możliwość poznania bytu. Thomas Henry Huxley wprowadził termin agnostycyzm, wykluczając możliwość poznawczą człowieka na polu „istoty” rzeczy jak i „istoty” związków przyczynowo-skutkowych. Agnostycyzm przybiera różne formy i nie wyklucza się wzajemnie z ateizmem lub teizmem.

 

Gnoza oznacza wiedzę, która ma człowiekowi przynieść wyzwolenie i zbawienie. Wiedza ta jest pochodzenia boskiego. Nie może ona być przekazana człowiekowi przez nauczycieli lub teksty, a jedynie poprzez bezpośredni kontakt z boskością. W gnozie zawarta jest pewna wizja rzeczywistości, w tym Boga, powstania niebios i świata, człowieka i zbawienia. Nie da się ona do końca sprowadzić do synkretycznej mieszanki, choć oczywiście wiele zawartych w niej elementów ma swoje odniesienie do innych religii, a także do filozofii greckiej.

 

Podaję za wikipedią

 

:jezyk2:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pamiętam tylko niektóre momenty z poprzednich wcieleń, obrazki, kolory, odczucia nic więcej. Od kogoś kto zna wszystkie swoje przeszłe wcielenia usłyszałam,że to dobrze,że nie wiem wszystkiego. Zastanawia mnie to,bo jakby nie patrzeć lepiej wiedzieć po co się tutaj jest i jakie ma się długi niż nie wiedzieć i kto wie może zbaczać z dobrej drogi,a może i idę tą dobrą drogą - nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Damo Trefl - znanie wszystkich swoich przeszłych wcieleń jest niemożliwe. :) Na ogół zna się tylko te, które mają jakiś wpływ na obecne. Znajomość innych jest niepotrzebna, poza tym ich ilość mogłaby być przytłaczająca, nie wspominając o szczegółach. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Podobno najbardziej zakichane jest ostatnie wcielenie, bo wówczas spłaca się wszelkie długi karmiczne i bywa, że jest niewesoło. Ale z drugiej strony czy nie warto poświęcić jednego żywota przed finiszem? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale mnie pocieszyłaś Vivien, mam jeszcze dwa razy albo i trzy narodzić się na tym ziemskim padole ;),a już teraz nie jest najlepiej,ale za to mam "pewne narzędzia". Właśnie ciekawi mnie to,czy dostałam to "tu i teraz",czy te dary były ze mną i wcześniej i służyły jako pomoc jak teraz,czy miały całkiem inny wydźwięk. Rozumiecie o co mi chodzi? ;D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Skąd wiesz ile jeszcze masz wcieleń przed sobą? Tego się nigdy nie wie. A nawet jeśli można to zmienić i sprawić, że to będzie ostatnim.

Co do tego, że ostatie wcielenie jest pzrerąbane, to spotkałam się z taką opinią. Czy tak jest ? Nie wiem. Czasem takie pzrerąbane życie to tylko efekt karmiczny. Musi być równowaga. raz jestem ofiarą, raz katem, raz świętą, raz grzesznicą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E, to, czy masz przerąbane czy nie, to zależy od Ciebie. Tak długo, jak nie robisz z siebie ofiary, spłacanie długów karmicznych i oczyszczanie się z karmy nie musi być wcale ciężkie czy bolesne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Pewnie, że nie, ale słyszłam taką właśnie opinię. Poza tym nic nie jest z góry przesądzone i zaplanowane. Sami decydujemy o swoim życiu. Jeśli chcemy wyrwać się z tego dialektycznego koła narodzin i śmierci, możemy to zrobić już teraz, w tym życiu. Po co czekać i pzreciągać tę egzystencję?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czemu nie chcesz tego zmienić aby było ostatnim wcieleniem?

 

To pytanie do mnie? ;)

 

To nie do końca zależy ode mnie, czy będzie to moje ostatnie wcielenie, chociaż w dużej mierze tak. Mam świadomość karmy, wiem co muszę zrobić i cały czas pracuję nad tym, ale mam takie przeczucie, że nawet, jeśli całkiem oczyszczę się w tym wcieleniu, to mogę tu jeszcze wrócić, nie tyle dla siebie, co dla innych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

I tu się mylisz. A pytanie było także do Ciebie. Tak naprawdę jeśli masz świadomość karmy, jak to nazwałaś, daje Ci możliwość wyrwania się z tego dialektycznego koła. Osiąga się to poprzez oświcenie. Prowadzą do tego różne drogi. Jedną z nich moze być buddyzm, choć akurat Nirwana nie jest jeszcze tym czym ostateczne zespolenie się z bogiem i osiągnięcie stanu bothisatwy. Powiedzmy, ze nirwana nie jest celem ale środkiem. U nas przygotowuje do takiego oświecenie i prowadzi np Lectorum Rosenkrucianum.

Naprawdę mozna. Nie trzeba niczego rozciągać w czasie. My sami decydujemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z tym, że daje mi to możliwość zakończenia cyklu inkarnacyjnego, ale nie rozumiem w czym się, wg Ciebie, mylę? :)

Po prostu napisałam, że pomimo oczyszczenia się czy osiągnięcia oświecenia(które ja pojmuję w nieco inny sposób, niż, przypuszczam, Ty), mogę tu wrócić. I nie byłaby to jakaś kara dla mnie. No ale to się okaże za kilkadziesiąt lat. Może będę sobie latać po wszechświecie, albo inkarnuję na inną planetę. ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma
To pytanie do mnie? ;)

 

To nie do końca zależy ode mnie, czy będzie to moje ostatnie wcielenie, chociaż w dużej mierze tak. Mam świadomość karmy, wiem co muszę zrobić i cały czas pracuję nad tym, ale mam takie przeczucie, że nawet, jeśli całkiem oczyszczę się w tym wcieleniu, to mogę tu jeszcze wrócić, nie tyle dla siebie, co dla innych.

 

Miałam na myśli, ze mylisz się, że nie do końca zależy to od Ciebie. To zależy tylko i wyłącznie od Ciebie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też tak myślałam przez długi czas, ale teraz mam lekkie wątpliwości. :) Teraz uważam, że to zależy w 95% ode mnie, a w 5% od Energii Wyższych. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Czytałaś "Rozmowy z Bogiem" Walsha? Tam jest to dobrze ujęte. Dlatego uważam, że akurat jeśli chodzi o ten temat to wszystko zależy od nas w 100%.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Czy to jest celem nie wiem. Ale według gnostyków, mistyków, ezoteryków i jeszcze kilku innych wyznań, że tak to nazwę, każdy z nas posiada cząstkę pierwtnej energii, boga, czy jak ładnie nazwałą to w jakimś poście Nerida, Pierwotnego Źródła. Osobiście nazywam to iskrą bożą. Poprzez koljne inkarnacje zdobywamy kolejne doświadczenia, ale ta nasza tęsknota za nazwijmy to rajem, wynika z pewnej niepełności. pnieważ jesteśmy cząstką boga (tego pierwotnego źródłą stworzenia i doskonałości) dążymy do tego, by na powrót połączyć sie z bogiem. Zjednać z nim, wrócić do niego itp. Wtedy staniemy się płełni, będziemy jednością z bogiem i w Bogu, będziemy nim... Dlatego oświeceni pragną wyrwać się z tego koła i powrócić do pierwotnego źródła.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a jaką mamy pewność, że naszym celem jest "wyrwanie się z koła narodzin i śmierci" ?

 

Poprzez studiowanie filozofii buddyjskiej ,to tylko wiara jak wiara w Boga ,ale nie można być pewnym tego,w co się wierzy

"...Jest taka dziedzina, gdzie nie ma ani ziemi, ani wody, ani ognia, ani powietrza; nieskończonej przestrzeni, nieograniczonej świadomości, nie ma też nicości, postrzegania ani też braku postrzegania. Nie ma tam ani tego świata, ani innego, słońca ani księżyca. Nie nazywam tego przychodzeniem ani odchodzeniem, ani znieruchomieniem, ani śmiercią, ani narodzinami. Jest to bez podstawy, przemiany czy stałości... Oto kres bólu i troski ." tak buddyści opisują pustkę.

Edytowane przez Pit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Jaga_Wiedzma

Tak, wierzę w tę prawdę, którą opisałam. Dlaczego? A dlaczego się w coś wierzy? Do mnie ta prawda przemawia, poza tym w jakiś sposób czuję, że tak jest i dlatego w to wierzę. Od lat kroczę drogą gnostyczną .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...