Skocz do zawartości

Poprzednie wcielenia (reinkarnacja)


bebebe

Rekomendowane odpowiedzi

no właśnie, ja też wyczytałam gdzieś , że są bratnie dusze i one czesto spotykają się w kolejnych wcieleniach , mogą być wtedy przyjaciółmi, partnerami.. ale czasami ze względu na błędy popełniane w kolejnych to wcieleniach zostajemy rozdzielani i dostajemy 'znaki' w postaci snów :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są bratnie dusze (takie które są rzeczywiście sobie bliskie), są też osoby/istoty, z którymi silnie się związaliśmy (i to bez znaczenia czy pozytywnie, czy negatywnie) i które spotyka się jeszcze częściej. W zasadzie tych bliskich się nie spotyka, jeśli nie ma się jako takiej otwartości na bliskość, czy gdy nie czujemy się z nimi związani. Ale w życiu, dominują raczej osoby z którymi mieliśmy relacje bardziej silne, niż czyste. Do czasu aż przestaniemy się do tych osób przywiązywać. Są to t.zw. relacje karmiczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciałbym powtarzać pewnych wątków, ale nie jestem w stanie od tak ogarnąć 50stron wpisów, wiec napiszę co mam do napisania.

 

Oczywiście wierzę w reinkarnację. Powiem nawet, że szybko się do niej przekonałem. Gdy ktoś np. z rodziny mówi, że nie wiadomo co po tej drugiej stronie, ja czuje całym sobą, że tam jest życie i że znów wrócę na ten świat. Myśląc o śmierci, nie boję się jej. Może mi się odmieni w godzinie śmierci, no ale na razie nie czuje strachu.

Również czytałem o tym, że życie układamy sobie już wcześniej, przed narodzinami. Ciekawy pogląd. Gdy ktoś pyta mnie: a co z ludźmi, którzy są nieszczęśliwi, żyją na ulicy czy tracą ukochaną osobę... czy oni sobie to zaplanowali. Odpowiadam wtedy, że będąc tam czujemy się wszechmocni. Myślimy, że damy sobie ze wszystkim rade. Nie zapominajmy też, że mamy się czegoś nauczyć, co wyklucza, że nasze życie zawsze będzie kolorowe. Czasami mam jakieś wątpliwości odnośnie planowania wcześniej życia, ale zakładam taką możliwość.

Idąc dalej... odnośnie dzieci pamiętających inne wcielenie. Była bodajże dość głośna sprawa chyba...o dziewczynce z Indii, która pamiętała całe swoje poprzednie wcielenie. W skrócie: napisała nawet ona list to swojego żyjącego ciągle męża, on nie wierząc posłał na spotkanie z nią swojego brata o czym miała nie wiedzieć. Oczywiście wiedziała, że to nie jej mąż, a jego brat. Dziewczynka wiedziała o wszystkich rzeczach, o których nikt inny nie mógł wiedzieć. To naprawdę niesamowita historia i to nie jedyna bo takie sytuacje miały już miejsce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Planowanie nie przebiega z poziomu świadomego, tylko z poziomu pragnień, emocji, lęków, czasem decyzji podjętych pod wpływem nieświadomości, ale też pozytywnych przyzwyczajeń, jeśli coś stało się ważnym w poprzednim życiu, może się odnowić w kolejnym, np. trauma związana z rozstaniem z jakąś osobą, może się odnowić jako ponowne przeżycie takiego rozstania (czasem i gwałtowne), bo silne przeżycie czegoś "wtedy" wyryło się na tyle głęboko że dusza (etc.) dąży do tego by przeżyć to znowu "teraz". Wbrew pozorom pomaga to czasem na pogodzenie się z danym doświadczeniem i zaprzestanie odtwarzania go w przyszłości. Czyli w zasadzie można się z tego czegoś nauczyć, acz nie trzeba.

Co do ludzi nieszczęśliwych - jest to stan ich samopoczucia i jakby chcieli byłby zależny od nich. Mogą być szczęśliwi.

Jeśli chodzi o ludzi którzy żyją na ulicy - jakieś wybory (lub wstrzymywanie się z nimi) ich do tego doprowadziły, ale nie jest tak że oni są już na to skazani na zawsze. Mogą iść np. do urzędu pracy czy jego odpowiedników, starać się coś zmienić w swoim życiu i ostatecznie jakoś wyjść na prostą. Oczywiście im dalej weszli w las, tym trudniej z niego wyjść, zwłaszcza bez jasnych instrukcji. No ale przestrzeń poza lasem, nadal istnieje i czeka żeby ją znaleźć.

 

Podsumowując jeszcze pierwszy akapit, jakby wszystko było decydowane z poziomu świadomego, to by całość wyglądała teoretycznie prościej, aczkolwiek wedle mojej wiedzy, tak w pewnym momencie istnienia się dzieje, że była jakaś decyzja, która doprowadziła do określonych skutków. Nie zawsze też na poziomie świadomym, ma się pełną świadomość tego, do czego może doprowadzić taka czy inna decyzja. Po to też jest m.in. rozwój, by świadomość konsekwencji się zwiększała i by móc uniknąć decyzji, które doprowadzą ponownie do negatywnych skutków. Jak tej świadomości się nie zwiększa, to rzeczywiście życie daje lekcje i człowiek się na nich uczy (czasem boleśnie) aż zrozumie i mu się ta świadomość sama poszerzy:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak masz rację. Może źle sprecyzowałem swoją wypowiedz. Nie sądzę, że wszystko jest zaplanowane ale część, gdyż nadal musimy mieć ten wybór podejmowania decyzji. Nie raz stajemy na rozstaju dróg. Wierzę też, tak jak mówisz w teorie przenoszenia do drugiego życia traum czy przyzwyczajeń.

Odnośnie ludzi, skrzywdzonych przez los... niby mają wybór, ale łatwo mówić jak samemu nie jest się w takiej sytuacji. Czasem bez pomocy innej osoby, taki człowiek się nie podniesie. Może tacy ludzie,( zakładając że chociaż część życia mamy zaplanowaną a dokładniej główną drogę z pominięciem objazdów i rond, którymi się przemieszczamy zmieniając decyzje poprzez nasze przyzwyczajenia, złe decyzje itp.,) założyli sobie, że poradzą sobie z takim losem i staną na nogi, ale im nie wyszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi jest łatwo mówić o tym, że można być szczęśliwym jeśli się chce, bo sam byłem mocno nieszczęśliwy i długi czas chciałem "zejść". To się po prostu da i się udaje gdy zastosuje się odpowiednie metody. Co do osób którym się w życiu nie udało/nie udaje - póki same nie zaczną wierzyć we własne możliwości i zdecydowanie, konsekwentnie dążyć do poprawy swojej sytuacji, no to pomoc z zewnątrz jest tylko doraźna, a na dłuższą metę niewiele zmienia. Chęć zmiany musi pochodzić z wewnątrz i być osobistym celem takiej osoby. Niektóre osoby chcą się po prostu uzależnić od kogoś innego, samemu nie podejmując rękawicy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witek D. - gratuluję zatem, że przeszedłeś trudną drogę o własnych siłach :)

 

Sloneczna33 to bardzo ciekawe. Ja podejrzewam, ze bylem kobietą i tyle by było tego. Może kiedyś dowiem się czegoś wiecej, ale z tego co mi wiadomo seanse u hipnotyzera trochę jednak kosztują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hm... ciekawe. Autohipnoza kojarzyła mi się raczej z pracą nad sobą, aniżeli możliwością zajrzenia do innych wcieleń. Opowiesz coś więcej... tzn. Ile ci to zajeło, czy wcześniej długi czas medytowałaś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem. No prawdę mówiąc medytacja to coś co planuję, ale jeszcze się do tego nie zabrałem. Zasłaniam się brakiem cierpliwości. :) Czas pokaże, może się w końcu zbiorę w sobie. Poczytam też o autoregresji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mieliście jakieś rezultaty z autohipnozą reinkarnacyjną ? Mi jakoś nie wychodzi, nie potrafię odróżnić własnej wyobrażni od faktycznych obrazów z przeszłych wcieleń.. Może dlatego niezbędny jest tu hipno żeby nami pokierował..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witek D. - gratuluję zatem, że przeszedłeś trudną drogę o własnych siłach :)

 

Sloneczna33 to bardzo ciekawe. Ja podejrzewam, ze bylem kobietą i tyle by było tego. Może kiedyś dowiem się czegoś wiecej, ale z tego co mi wiadomo seanse u hipnotyzera trochę jednak kosztują.

 

Chciałabym nawiązać do tego, co napisałeś... Znałam mężczyznę w ktorego obecności zawsze czułam tak jakby kobiecą energię, mimo tego że jest męski zarówno w swej fizyczności jak i charakterze oczywiście miał pewną wrażliwość ale nie przesadną. Czy to może znaczyć np. że miał więcej kobiecych wcieleń czy po prostu ma więcej żeńskiej energii?

 

Słoneczna, proszę npisz coś więcej na ten temat, zaciekawiłaś mnie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym nawiązać do tego, co napisałeś... Znałam mężczyznę w ktorego obecności zawsze czułam tak jakby kobiecą energię, mimo tego że jest męski zarówno w swej fizyczności jak i charakterze oczywiście miał pewną wrażliwość ale nie przesadną. Czy to może znaczyć np. że miał więcej kobiecych wcieleń czy po prostu ma więcej żeńskiej energii?

 

Nie wydaje mi się, że chodzi tu o proporcje energii. Chyba męska i żeńska energia powinna się równoważyć. Bardziej byłbym za teorią, przyzwyczajenia się do jakiejś płci. Czasami jesteśmy skłaniani do życia w innym ciele i niektóre zachowania mogą pozostać, tym bardziej jeśli podobało nam się być kobietą/mężczyzną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Cytat Zamieszczone przez Dirty Zobacz posta

Chciałabym nawiązać do tego, co napisałeś... Znałam mężczyznę w ktorego obecności zawsze czułam tak jakby kobiecą energię, mimo tego że jest męski zarówno w swej fizyczności jak i charakterze oczywiście miał pewną wrażliwość ale nie przesadną. Czy to może znaczyć np. że miał więcej kobiecych wcieleń czy po prostu ma więcej żeńskiej energii?

 

Zaciekawiło mnie to, bo nigdy nie odważyłam się o czymś takim powiedzieć, nikomu nigdy. To się odważe tu. Tu koleżanka pisze, ze w obecnosci kogoś poczuła jego kobiecą energię. Ja miewałam inaczej trochę - ale nie miałam z kim o tym porozmawiać, a mianowicie - w obecności pewnej przyaciółki czułam silną enegrię meską, z tym, ze nie jej- ale SWOJĄ, byłam w szoku, walczyłam sama ze sobą, z tym odczuciem, nie wiem do końca skad ono się brało. Byłam kiedyś facetem? i dlaczego w obecności tej osoby to odczuwałam? Jakieś karmiczne relacje z nią? Czułam się tak jakbym była kimś innym a nie sobą, czy ktoś doświadczył podobnego stanu? Mam pewne obawy, ze jestem z tym osamotniona, a wtedy moze cos ze mną nie tak :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie spotkałem się z czymś takim, ale nie oznacza to że jesteś w tym osamotniona. Starając się to jakoś zanalizować, powiedziałbym, ze pewnie znałyście się w poprzednim życiu, w którym Ty byłaś mężczyzną. Może coś między Wami było. Wiele ludzi spotyka się z bliskimi osobami w kolejnym wcieleniu, tylko że relacje między nimi są inne. Może coś się w Tobie obudziło z powodu przeszłych silnych uczuć. No ale to tylko przypuszczenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie tez tak podejrzewam,jak mówisz Danvir.

A podobno można dowiedzieć się za pomocą wróżby o swoich poprzednich, lub poprzednim wcieleniu ( może znajdę tu kogoś kto tym się zajmuję i dowiem się tego co mnie nurtuje)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Również jestem za hipnozą, a za autohipnozę mam zamiar kiedyś się zabrać :) Jednak pamiętajmy, że najgłębsza hipnoza nie ukaże dokładnie naszych wcieleń. Choć pozwoli po części zrozumieć po co tu jesteśmy, albo dlaczego postępujemy w taki a nie inny sposób.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawi mnie ile tak naprawdę można mieć wcieleń bo czytałem już wiele różnych opinii. Raz że jest to między 10 a 20, innym razem że max 60, a jeszcze gdzieś indziej czytałem o hipnozie gdzie rozpoznano 87 różnych wcieleń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałam pewien artykuł na ten temat i spotkałam się z takim stwierdzeniem ( cytuję ):

"Młoda dusza może mieć do kilkunastu (maksimum dwadzieścia) wcieleń. Natomiast Stara Dusza może mieć tysiące wcieleń."

 

Daje do myślenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrócę jeszcze do energii w odniesieniu do wcieleń. Pytanie może nie należy do najważniejszych ale przecież po to są fora żeby dyskutowac o wszystkim ;) Zastanawiam się czy moje preferencje odnośnie mężczyzn mają związek z poprzednimi wcieleniami czy bardziej są to wzorce z życia obecnego, ale od kąd pamiętam podobali mi się tzw źli chłopcy o dobrym sercu, problemowi czy jak kto woli o niskich wibracjach, z biednych domów robiący różne niewłaściwe rzeczy ;) Zresztą nawet od dziecka oglądając filmy wolałam negatywne postacie i było mi ich szkoda :P Jak sądzicie czy to może brać z poprzednich wcieleń czy wykluczacie to?

I jeszcze jedna rzecz co maja do przerobienia partnerzy ze związków w których miała miejsce zdrada?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może mieć związek z poprzednimi wcieleniami, ale nie musi. Ważny jest sam mechanizm dobierania sobie partnerów, jeśli lubi się "łobuzów", no to też warto zdawać sobie sprawę z ryzyka jakie się z tym wiąże (że będą np. sprawiać sobie czy nam, kłopoty).

 

W związkach w których jest/była zdrada - zacząć od jasnego rozeznania się, czego się tak naprawdę chce od związku, na czym zależy, ustalić sobie jakieś zasady wzajemnej lojalności. Plus - jeśli partner/ka jest naprawdę fantastyczny, to chyba też nie ma powodu by brać się za inną osobę, czasem może kusić, z powodu odczuwanej ekscytacji, że robi się coś zakazanego, jest ten "pieprz" i nakręcenie z powodu zakazanej relacji z nową osobą. Warto sobie wtedy zadać pytanie, czy ta ekscytacja jest naprawdę warta rozwalania czegoś fajnego? Jeśli wydaje się że tak i jeśli ta ekscytacja się pojawia, może to oznaczać że nudzimy się w związku - nuda może się pojawiać w dwóch sytuacjach, gdy rzeczywiście partner jest jakiś nie taki, lub gdy my sami by się nie nudzić, potrzebujemy nakręcania się, podniet (np. tej ekscytacji ze zdrady, ukrywania czegoś przed partnerem) i jakichś nowych, ryzykownych sytuacji.

Na to drugie można zaradzić rozwijaniem poczucia radości - np. przy okazji medytacji nastawionych na rozwijanie radości i głębokiego spokoju (co jest ważne, żeby radość byłą utrwalona - najczęściej jednak ludzie jak się za to biorą, to najpierw doświadczają znudzenia i im się wydaje że to jest właśnie spokój. A to po prostu ich znudzenie które przykrywa radość połączoną ze spokojem).

 

Jeśli jest się osobą która była zdradzona - potrzeba sobie wybrać partnera który nas ceni (nie tylko w pustych, podrywowych słówkach), zna naszą wartość i wie że chce być właśnie z nami. Do tego potrzeba się nawzajem z partnerem poznać, zbudować bliską relację, otwartość i wzajemne zaufanie.

 

Jeśli jest się osobą która zdradzała - zastanowić się czy naprawdę warto i czy ważniejsza jest ta "ekscytacja" i podniecenie ze zdradzania (które intensyfikuje wrażenia), czy może jednak poradzenie sobie ze skłonnością do nudzenia się w związku i przymusem gonienia za takimi "podnietami" i "ekscytacjami". A dzięki temu uzyskanie możliwości stworzenia trwałej, głębokiej i bliskiej relacji z drugą osobą. To potrafi być przyjemniejsze.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Zaciekawiło mnie to co piszecie o tym ile razy można się wcielić, te liczby które podajecie rozbawiły mnie :)

Ilość wcieleń można liczyć w centylionach, no chyba że piszecie o ilości wcieleń na tej planecie. Zacznijcie myśleć poza pudełkiem. Wszechświat to nie tylko ta planeta, nie tylko ludzka rasa, to kropla w oceanie możliwości. Nie jest to też jedyny Wszechświat, który istnieje. To Wieloświat nieskończonych możliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jakiś czas temu zaczęłam interesować się poprzednimi wcieleniami gdy po obejrzeniu kilku filmów bardzo zainteresowałam się Japonią. Nie tą współczesną, manga i anime nigdy mnie nie interesowały, tylko Japonią sprzed kilku wieków. Oglądając jej krajobrazy czuję jakiś dziwny ucisk tęsknoty, a słuchając tradycyjnej muzyki Japonii nawet udało mi się wzruszyć, uczucie tęsknoty i smutku było straszne. Jednak wspomnienia innych wcieleń sprawiły, że postanowiłam zajrzeć na to forum.

 

Dopiero czytając w internecie o Japonii olśniło mnie, że przecież już ze 2 lata temu przez krótki czas miałam dość nietypowe hobby - mogłam całymi dniami siedzieć w internecie i przeglądać strony poświęcone historii ubioru, a dokładniej oglądać stroje dla kobiet z lat 1870 - 1890. Uznałam, że chyba mam wreszcie jakiś trop. Moimi ulubionymi książkami są "Tajemniczy Ogród" i "Mała Księżniczka", gdzie akcja toczy się w XIX wieku w Anglii oraz "Godzina pąsowej róży". Zawsze tłumaczyłam moją miłość do tych książek pięknymi opisami wnętrz i strojów, chłonęłam atmosferę tamtych czasów. Oglądając filmy których akcja toczy się w podobnym okresie czuję jakąś błogość i spokój, jakbym słyszała myśl "Tak wszystko powinno wyglądać". Podłogi i ściany wyłożone ciemnym drewnem, ciepłe światło świecy, duże pomieszczenia z wysokimi sufitami - te obrazy były ze mną od zawsze. Staram się jakoś dotrzeć do tego wcielenia, czegoś o nim dowiedzieć. Wstrząsnęło mną ostatnio, gdy moja babcia nawiązała do mojej nauki angielskiego gdy byłam mała: "Jak byłaś mała to mówiłaś tak ładnie jak oni", podobno pani ze szkoły językowej też chwaliła mnie przed mamą mówiąc, że mam bardzo brytyjski akcent. Ja tego w ogóle nie pamiętam, ale faktycznie nauka angielskiego zawsze bardzo łatwo mi szła i czuję więź z tą kulturą. Jestem już prawie pewna, że we wcieleniu z XIX wieku byłam Angielką, fajnie byłoby się jeszcze dowiedzieć gdzie ewentualnie mieszkałam, a może i znaleźć informacje o sobie w tamtym wcieleniu :)

 

Inne wspomnienia są bardziej mgliste, dotyczą drugiej połowy XVIII wieku. Widzę piękne i bogate wnętrza, ogromne okna i błyszczące parkiety. Mam nawet jedno dziwne wspomnienie z dzieciństwa - nieduży pokój obity ciemnoczerwoną tapetą, a w nim mężczyźni w białych perukach i kolorowych, eleganckich marynarkach (coś takiego jak tu: http://4.bp.blogspot.com/-hLU63zfibVo/T2oQltP7n9I/AAAAAAAAGq0/4FOLBNr08OA/s1600/EKD+Late18th+Century+French+Fashions+-+Stockings.jpg) grali na skrzypcach, może na wiolonczeli. Słuchało ich tylko kilka osób, to byłam chyba ja i rodzina. Na dworze było pochmurno i zmierzchało, chyba padał deszcz. Za wielkim oknem widziałam nasz pałacyk - miał kształt półkola, "koncert" odbywał się w lewym skrzydle więc widziałam środek budynku od strony ogrodów, pamiętam zielone trawniki. W związku z tym ostatnio w internecie oglądałam wszystkie europejskie pałace królewskie jakie się dało, bo mam bardzo silne wrażenie, że to był pałac królewski, a w każdym razie jakiejś bardzo zamożnej arystokracji. Może ktoś kojarzy taki pałacyk i pomoże mi szukać? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Mafciek

Raafty nie neguję, ale nigdy nie czytałem relacji, w której ktoś opisywał swoje poprzednie wcielenie na innej planecie czy siebie jako członka innej cywilizacji niż ziemska. O ile dysponujesz jakimiś ciekawymi źródłami to nie bądź sknera i podziel się :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio mam przebłyski róznych miejsc znowu.. I co mnie najbardziej w nich rusza to sceneria pokoju, korytarza w którym znajduje się miękki bordowy dywan i lampy na scianach, być może naftowe czy jakieś podobne. Wyzwala to we mnie dużo emocji i nowych wspomnien. Zastanawiam się jak dotrzeć, do konkretnych obrazów, autosugestia niestety nie działa..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Ja znam kilka stron, które mogą jakoś pomóc w sprawach i problemach poprzednich wcieleń i nauczyć prawdziwe rozpoznawać plus rozmawiać ze swoją duszą i wj (można za darmo pytać, zarejestrować ale bardzo konkretnie szczegółową fachową analizę, i w zależności obciążenia od2h do16h sesje- z fachowcami dla chętnych zamawia w określonej kwocie. Zazwyczaj Użytkownicy wspólnie ze sobą wpółpracują,pomagają) i im ufam (bo mi bardzo pomogli;)):

Czas odmienić swoje życie - Strona główna , Wstęp | Rozmowy z duszami , Energia i Przepływ. Osobowość-Dusza-Wyższa Jaźń. Pochodzenie i Rodzina Duchowa - Indeks

Edytowane przez Ludka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Ostatnio w ramach wielkiej nudy na zajęciach poligonowych (^^) odwiedziłem pobliską bibliotekę, ku memu zdziwieniu na jednej niewielkiej półce widniał napis parapsychologia i co ważniejsze leżało na niej kilka książek. Rzuciły mi się w oczy dwie własnie o reinkarnacji. Pierwsza formatu kieszonkowego ;) to "Reinkarnacja: Andrzeja Donimirskiego. Można z niej dowiedzieć się paru faktów, ale trochę dużo w niej lania wody jak dla mnie ;) Dopiero druga książka skłoniła mnie nawet do napisania tu postu, a dokładniej "Poza czas i nieśmiertelność" Brian L. Weiss. Autor opisuje swoje doświadczenia z niemalże tylko jedną jedyną pacjentką, która przemieniła go z mocno stąpającego po ziemi psychiatry w osobę rozwijającą sie duchowo, właśnie dzięki sesją regresingowym. Osoby zaciekawione tematem reinkarnacji i kontaktem z opiekunami duchowymi itp. zachęcam do przeczytania tej książki, która motywuje do pracy nad samym sobą ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na człowieka widzi się jedną istotę. Część ludzi widzi siebie złożonego z ciała i ducha. Ten bisystem jest nad wyraz skomplikowany, gdyż duch posiada swoją świadomość, która nie jest świadomością człowieka (ciała). Duch i ciało pochodzą z innych światów. Najciekawsze w tym, że duch ma dojście do świata materialnego ale ciało czyli człowiek już tej zdolności nie posiada. I przez tę barierę poznanie świata duchów wymyka się spod kontroli. Cała wiedza o nim pochodzi jakby z drugiej ręki i ja nazywam to wiarą na słowo.

Duch może przekazać informacje swoim braciom w zaświatach i podobno udaje mu się to przekazywać człowiekowi. Ale jak w tym wypadku rozumieć pojęcie "człowiek"? Skoro duch zarządza ciałem, to wszelkie przekazy powinny być kierowane do ducha w ciele. Fizjologia człowieka nie ma nic wspólnego z duchem, więc wszelkie czynności są czysto materialne i wynikają z potrzeby związanej z egzystencją tegoż ciała.

Jaki sens ma mówienie o podszeptach duchów, skoro myślenie nie należy do niego czyli jest niezależne od obecności ducha w organizmie.

Poruszając problematykę inkarnacji nie wiadomo dokładnie na czym to polega i czy funkcja ta przebiega według opisów zamieszczonych w książkach. Człowiek, jak wspomniałem wcześniej, nie ma bezpośredniego dojścia do strefy zawiadywanej przez duchy, więc posiadane informacje mają prawo być naciągnięte, aby pokrywały się z wymyśloną teorią.

Jeżeli inkarnacja rzeczywiście jest faktem, to wcale nie musi mieć takiego właśnie przebiegu. Poważnym dla mnie problemem jest brak we mnie świadomości ducha. Moja świadomość jest zwyczajnie materialna. Inne rodzaje świadomości w człowieku wcale nie rozwiązują tego problemu, gdyż żadna z nich nie potwierdzi, że duch to ja, a ja to duch.

Temat inkarnacji i życia po drugiej stronie wciąż jest wielką zagadką i obszernym polem do manipulacji oraz trudności w ich obaleniu ze względu na brak dostępu to tego innego świata. Mogę, na przykład, mieć swoją teorię w sprawie regresu hipnotycznego ale zawsze pozostanie ona teorią bez dowodów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Tak, wierzę w reinkarnację. Wydaje mi się, że reinkarnacja, to tak naprawdę jedyny, który może wytłumaczyć w sposób najbardziej logiczny oraz sprawiedliwy to, iż jedni ludzie mają cudowne życie, natomiast inni pełni cierpienia. Chrześcijańska wizja świata, zakładająca, iż to, że ktoś ma super życie, a druga osoba pełne cierpień, przy czym zakładająca sprawiedliwość Boga - zupełnie nie przekonuje mnie (już nawet nie wspominając o dogmatach piekła itp). Oprócz tego często można zaobserwować, iż nie zawsze to, jaki człowiek jest, jaki ma charakter, czy też jakie przyjmuje wartości - zależne jest w 100% od wychowania oraz środowiska. Myślę, że wnikliwie obserwując i analizując świat można wysnuć łatwo wnioski co do tego, że jedni są na innym poziomie rozwoju duchowego, niźli inni...

Kolejna rzecz, to kwestia osób badających temat. Myślę, że na tym forum znajdą się osoby, które czytały książki Michaela Newtona - jego badania nie potwierdzają w żaden sposób tak popularnej w naszym kraju wizji katolickiego końca życia, natomiast jest tam wiele o reinkarnacji właśnie, rozwoju duszy etc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kalwin oparł swoją doktrynę na Biblii uznając, że tradycja podlega stałej rewizji (ecclesia reformata et semper reformanda). Jej centralnym punktem była nauka o predestynacji, wedle której ludzie od chwili urodzenia są przeznaczeni przez Boga albo do zbawienia, albo do potępienia. Bóg dokonał tego wyboru przed stworzeniem świata i nie będzie on zmieniony. Spełnianie dobrych uczynków jest wyłącznie dowodem, że należymy do grona wybranych przez Boga. Również powodzenie w biznesie i w życiu jest dowodem łaski Bożej. Teologia kalwińska inspirowała się poglądami św. Augustyna.

 

wikipedia- kalwinizm

 

Nie wszystkie doktryny chrześcijańskie zakładają sprawiedliwość, niektóre po prostu uznają, że Jahwe ma swoje widzi mi się kogo zbawić, a kogo nie ;p Też to tłumaczy w zakresie wiary podział ludzi na udaczników i nieudaczników. Nawet całkiem logicznie, jak na logikę religijną, więc czemu akurat reinkarnacja?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...
skąd wiedzieć z czego reinkarnowalem?

A czy w ogóle warto to wiedzieć? Przeszłość jest jak niezniszczalna opoka, której nikt i nic nie zmieni. Nawt w bieżącym życiu cofanie się w czasie jest

zwykłym wspomnieniem, tworząc obraz totalnej bezsilności, że taka sama historia już się nigdy nie powtórzy a popełnione błędy stają się uciążliwym balastem po wsze czasy.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
Warto wiedzieć jakie było lub były nasze poprzednie wcielenia. Jest to na pewno ciekawe doświadczenie czasem mówiące o naszym obecnym wcieleniu. Wydaje mi się że istotne jest by zrozumieć na jakim etapie jesteśmy co jest naszym cele (jak to napisał Andrzej Kaczorowski w książce Reinkarnacja w hipnozie jak osiągniemy nasz cel to idziemy do następnej klasy i mamy nowy cel a jak nie to kiblujemy aż osiągniemy). Co się dzieje pomiędzy wcieleniami ? Jak zrozumiałem z tego co przeczytałem i z własnych doświadczeń większość z nas „śpi” by się uspokoić by zrozumieć że tamto życie mamy już za sobą to jakby etap oczyszczenia. Potem następuje zrozumienie naszej duszy co już było i co będzie jaka droga jeszcze przed nami do Boga do miejsca w którym bardziej jesteśmy niż nas niema. Ostatnim etapem jest powrót odpowiedni dobór czasu i miejsca by ułatwić osiągnięcie celu. Dusza poszukuje rodziców ( karmy rodziny ) którzy zapewnia maksymalną ilość doświadczeń. To mniej więcej tak w wielkim skrócie, pewnie powinienem jeszcze napisać o "ciele przyczynowym" ale nie o tym chciałem napisać.

Kabała (mistyczny odłam judaizmu ) nie tylko pomaga nam odnaleźć cel naszego obecnego życia choć na tym się skupia. Kabaliści twierdzą że można zrobić jeszcze więcej. Po osiągnięciu celu w tej inkarnacji pomagają nam zrozumieć cel następnego wcielenia i umożliwić już nad nim prace. To bardzo trudny dział numerologii kabalistycznej i dopiero go poznaje.

Polecasz jakaś książkę na ten temat?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widzę, nawet reinkarnację trzeba traktować pod kątem wiary. Tutaj też dostrzegany jest bóg o którym praktycznie mało się wie albo z bojaźni unika się pisania o nim, bo a nuż wtrąci swoje trzy grosze w proces reinkarnacji. Jaką korzyść odnosi bóg z tego reinkarnacyjnego galimatiasu? Dlaczego wszystkie bez wyjątku fakty wychodzą z ust człowieka, jakby on sam posiadał na ten temat wiedzę wszelaką? Jakoś nie wierzę w absolutny autorytet na Ziemi do wskazania tej właściwej drogi w rozpracowywaniu ludzkich teorii o sobie samym i innych światach.

Przypuszczam, iż dla licznej garstki poruszanie się w tym mętliku sprzeczności stanowi niebywałą frajdę. Jest w czym wybierać, kierując się wybranymi wskazówkami i własnymi upodobaniami. Bóg z dumą spoziera na pracowity lud, który bez jego pomocy z takim pietyzmem dopracowuje nieznane fakty. Człowiek tak niewiele wie o swoim pochodzeniu ale z dziecinną łatwością odkrywa detale własnego istnienia. Życie po śmierci nabiera rumieńców a niewidzialny świat duchów staje się otwartą księgą. Oczywiście pragnę dodać, że do jej odczytu są powołani nieliczni, dzięki czemu zdobywają sławę, stając się nosicielami jakiejś ulubionej idei.

Reinkarnacja dobra rzecz, bo nawet te najpaskudniejsze życiowe błędy podlegają samooczyszczeniu a ich piętno zostaje usunięte jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nasuwa się jeden wniosek: Ezoteryka nie ma nic do roboty w bezcielesnym świecie. Nic straconego, odradza się z kolejnymi narodzinami zwanymi reinkarnacją. I oto marzenia życia wiecznego ogarnia optymizm a bajki i legendy posiadają cudotwórczą moc tworzenia doskonałych rozwiązań.

.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teoria fizyki kwantowej (i że informacja nigdy nie zanika istnieć może wiecznie-a informacją możemy nim być my) i teoria holograficzna wszechświata przewiduje lub daje miejsce zjawiska reinkarnację (raczej samoświadomości bez naszych nabytych przekonań). Że energia całego wszechświata jest reakcja naszej świadomości, np śmierć, czas nie istnieje to masz wymysł chociaż widzimy zmiany tylko że osoba umierająca traci formę (osobę fizyczną) jaką znaliśmy i idzie dalej jako energia informacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Reinkarnacja to nie jest nic wymyślonego, to coś oczywistego. Gdy miałem 5 lat odwiedził mnie mój anioł i wtedy dostarczył mi pare informacji w formie "odczuć" jak wygląda i działa wszechświat, jedną z nich była reinkarnacja. Nie pamiętam swojego poprzedniego życia ale wiem, że już kiedyś tutaj żyłem. Po prostu wiem.

Jeżeli kogoś interesuje bliższe zapoznanie się z moją historią to zapraszam na mój wpis na blogu

Edytowane przez zoska1977
link niezgodny z regulaminem
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiele rzeczy wymyślonych przed wiekami ,może być oczywistych ,ponieważ istnieje coś takiego jak - pamięć komórkowa , http://pl.wikipedia.org/wiki/Mem ,http://pl.wikipedia.org/wiki/Pole_morfogenetyczne

I w życiu można doświadczać wspomnień nie mających nic wspólnego z rzeczywistością (w końcu wiara to potęga ,bo czyż można udowodnić jednoznacznie każdemu niewierzącemu lub obalić teorię komuś wierzącemu np. w reinkarnację ,duchy lub mistycyzm czy bogów ,anioły ,demony itp.

Edytowane przez andros
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reinkarnacja to nie jest nic wymyślonego, to coś oczywistego.

 

Odczuwanie czegoś i tysiąckrotne zapewnienia będą zawsze bliższe pozorom niźli niezbitym faktom. Gdy rzecz dotyczy jednostki, nie ma absolutnej pewności, że odnosi się to do wszystkich.

Mówi się, że „Jedna jaskółka wiosny nie czyni”, więc sporadyczne przypadki potwierdzające jakoby reinkarnację, są mało przekonywujące.

Człowiek i towarzyszące mu prawa są tak skonstruowane, że może mówić co chce i wierzyć w co chce i nikt mu tego nie odbierze. Ta swoboda wyboru nie jest jednak rękojmią, że przedstawione zjawisko jest niepodważalnym faktem.

Osoba uznająca reinkarnację musi uwzględniać także obecność twórcy tego niezwykłego systemu. I tu pojawia się szkopuł, ponieważ stwórca ani myśli rzeczowo uświadomić rzesze pragnące poznać sens swojej obecności i udziału w tym swoistym cyrku.

Doktrynalne schematy wierzeń oraz religii są wytworem czysto ludzkim. Ich mnogość świadczy o głębokiej niewiedzy i błąkaniu się po wertepach przypuszczeń i zwodniczych abstrakcji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osoba uznająca reinkarnację musi uwzględniać także obecność twórcy tego niezwykłego systemu. I tu pojawia się szkopuł, ponieważ stwórca ani myśli rzeczowo uświadomić rzesze pragnące poznać sens swojej obecności i udziału w tym swoistym cyrku.

 

Reinkarnacja nie została stworzona, ona raczej była od zawsze. Tak jak świat. Wychodzi na to, że mówisz o "Bogu" którego inni nazywają umysłem, świadomością a tesla nazywał bo bardzo fajnie bo "Energetycznym Polem Informacji Wszechświata”. Jakkolwiek go nie nazwiemy to przypisywanie mu cech osobowych jest raczej nieporozumieniem, to jest raczej jak opisywał Einstein czy Spinoza uporządkowana harmonia wszechświata, czyli absolutyzm. Osobiście uważam, że gdy człowiek już osiągnie oświecenie i po wielu wielu wielu wcieleniach staje się czystym światłem miłości pozbawionym materii, wtedy jak kropla wpływająca do oceanu staje się jednością z "Bogiem". Więc Bóg to raczej energetyczne połączenie wszelkich świetlistych istot, które się niczym nie różnią bo wszystkie są tylko miłością. Są tą samą energią.

Poza tym nie ujawnianie się tego światła dla wszystkich jest zrozumiałe (przynajmniej dla mnie) i jest podyktowane rozsądkiem. Póki jest zwątpienie wśród ludzi, dopóty jest mniej ludzi którzy wypełniają swoje życie moralnością z samej zasady. Prawdziwa moralność wynika z czystego serca, nie z trzymania się kurczowo "zasad". Tybetańczycy mają dla takich fajne powiedzenie "Głowa jak arbuz ale serce jak orzech".

Doktrynalne schematy wierzeń oraz religii są wytworem czysto ludzkim. Ich mnogość świadczy o głębokiej niewiedzy i błąkaniu się po wertepach przypuszczeń i zwodniczych abstrakcji.

A nie pomyślałeś o tym, że światło przepuszczone przez pryzmat daje wiele różnych świateł ? Dla różnych ludzi świeci różne światło, w zależności w jakim stadium rozwoju są, jaka kultura i tradycje panują. Jednym lekiem nie uleczysz wszystkich, trzeba różnych leków.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reinkarnacja nie została stworzona, ona raczej była od zawsze. Tak jak świat. Wychodzi na to, że mówisz o "Bogu" którego inni nazywają umysłem, świadomością a tesla nazywał bo bardzo fajnie bo "Energetycznym Polem Informacji Wszechświata”. Jakkolwiek go nie nazwiemy to przypisywanie mu cech osobowych jest raczej nieporozumieniem, to jest raczej jak opisywał Einstein czy Spinoza uporządkowana harmonia wszechświata, czyli absolutyzm.

 

Aż dziw bierze, gdy śmiertelnik jakim jest człowiek tak bezkrytycznie wypowiada się o reinkarnacji i bogu. Świetliste stwory są budulcem boga a owocem ich działalności jest, między innymi, reinkarnacja. Nie ma źródeł (Einstein, Spinoza czy Tesla nie są argumentami), które by jednoznacznie potwierdzały takie oryginalne rozumowanie. Nie ma porównań przybliżających wiedzę w znaczeniu czym lub kim jest bóg.

Miłość w życiu jest konieczna lecz nie jest jedynym elementem na drodze do osiągnięcia statystycznego ideału. Ona pomaga i wspiera ale do prawidłowego funkcjonowania istoty ludzkiej nie wystarcza. Przebija tu idea zaczerpnięta z nauk KK, gdy księża zapewniają, że bóg jest miłością Metafora nawiązująca do serca jako jej symbolu jest najbliższa prawdzie. Bóg jako uosobienie miłości oddaje wyidealizowany obraz kochającego stwórcy. Miłość ma wiele znaczeń i przez to jej zrozumienie napotyka na liczne przeszkody.

Mimochodem wspomnę, że arbuz nie występuje w Tybecie, więc powiedzenie nie wywodzi się z tybetańskiego pnia.

Istota wielokrotności wcieleń może w swoich założeniach jest sposobem na rozwój ale człowiek też ma swoją świadomość, co czyni, że współpraca tego cielesno-duchowego zespołu nie układa się na zasadach zdrowego partnerstwa. Materialne ciało raczej niewiele wspólnego ma z światem ducha. Wartości każdego z nich mają inny wymiar. Na przykładzie problematycznej wzajemnej komunikacji, łączność pomiędzy tymi dwoma światami jest gorsza niż zła. I ma to niebagatelny wpływ na informacje, zwłaszcza te umożliwiające poznanie nieznanego.

Żeby tylko o to chodziło. Odrębna osobowość ciała (niech ktoś wykaże, że tak nie jest), przysparza kłopotów w synchronizacji działań i zamiarów. Przydatne będzie powiedzenie: ”Każdy sobie rzepkę skrobie”. Interesy obydwu organizmów nie pokrywają się. Doświadczenia ducha są wyizolowane i praktycznie niedostępne dla ciała. Postęp polega na wdrażaniu osiągnięć a nie ich zatajaniu. Ta egoistyczna taktyka uzależnia rozwój ducha od umiejętności i postępowania części materialnej zlepka cielesno-duchowego. Sens reinkarnacji mija się z celem, bowiem duch nie przekaże swojej ewentualnej wiedzy i doświadczeń, co potwierdza fakt, iż mądrość duchów niewiele się różni od ludzkiej.

W spirytyzmie wymienia się wzajemne oddziaływanie ciało – duch lecz są to wpływy ledwo zauważalne a przez to mało efektywne i nie mające większego znaczenia w strefie kolejnych wcieleń.

Narodziny istoty ludzkiej i jej cykl rozwojowy fizyczno-intelektualny ma swój stały schemat. Kardeka nie razi, że odbywa się to zawsze tak samo, co – logicznie rzecz biorąc – jest głupie, zwłaszcza przy uwzględnieniu stałego wzrostu rozwoju zasiedlającego go ducha. Spirytyści, jak reszta ludzi, wszystko potrafią wytłumaczyć. Schematyzm kierujący się usilnym dowiedzeniem własnych zapatrywań bardzo często doprowadza do akceptacji niezliczonych absurdów.

Technika regresu jest dostatecznie słabym ogniwem dowodowym reinkarnacji. Jak wcześniej zauważyłem, współpraca ciała i ducha nie układa się zadowalająco. Dostęp do pamięci ducha jest wymuszony a uzyskany tą drogą materiał bardziej nadaje się na fabułę powieści, gdyż krótkotrwałość ludzkiego żywota skutecznie blokuje poznanie ewentualnej prawdziwości szczegółów i czy rzeczywiście dotyczą to tego właśnie ducha a nie są kawałem ( zdarzenia podsunięte z historii zupełnie innego ducha).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świadomość jest niezależna od ciała, co udowodniły przypadki śmierci klinicznej. Więc i reinkarnacja staje się bardziej prawdopodobną wizją. Masz racje, reinkarnacje trudno udowodnić, nie da się jednak jej zaprzeczyć kiedy pojawiło się TAK DUŻO przypadków młodych dzieci które z ogromną dokładnością opisywały swoje poprzednie zycie, oczywiście pokrywające się z rzeczywistością. Choćby ten chłopczyk z Malborka, taki sławny z Polski. Reinkarnacji nie da się udowodnić ani zaprzeczyć, ale można ja rozpoznać empirycznie. Pamiętając poprzednie wcielenia lub, tak jak w moim przypadku, mając świadomość jej istnienia od zawsze. Bo niby skąd we mnie świadomość reinkarnacji która towarzyszy mi całe życie, mimo wychowania mnie w katolickiej rodzinie? Z odczucia, że żyłem tu już kiedyś. Poza tym w wieku 5 lat miałem wiele myśli i koncepcji o świecie, które KOMPLETNIE różniły się od tego co było mi wpajane, a co później znalazłem w różnych książkach kiedy zacząłem je czytać. Większość tych myśli była jak żywcem wyjęta z Buddyzmu, co podpowiada, że w poprzednim życiu byłem w jakiś sposób z nim głęboko związany. Ale masz racje, nie da się udowodnić tego co mówię. Albo masz szczęście i w jakiś sposób odczuwasz swoje poprzednie życie, lub jesteś go nieświadomy, cóż.

Materialne ciało raczej niewiele wspólnego ma z światem ducha.

Cooo ? 0_o

To przecież MYŚL, ENERGIA , CIAŁO to jedno i to samo, ale wyrażające się w różny sposób. Możesz pokierować myślą by wpłynąć na ciało, to jest udowodnione. Chociażby eksperymenty Masaru Emoto na wodzie.

 

Żeby tylko o to chodziło. Odrębna osobowość ciała (niech ktoś wykaże, że tak nie jest), przysparza kłopotów w synchronizacji działań i zamiarów. Przydatne będzie powiedzenie: ”Każdy sobie rzepkę skrobie”. Interesy obydwu organizmów nie pokrywają się. Doświadczenia ducha są wyizolowane i praktycznie niedostępne dla ciała. Postęp polega na wdrażaniu osiągnięć a nie ich zatajaniu. Ta egoistyczna taktyka uzależnia rozwój ducha od umiejętności i postępowania części materialnej zlepka cielesno-duchowego. Sens reinkarnacji mija się z celem, bowiem duch nie przekaże swojej ewentualnej wiedzy i doświadczeń, co potwierdza fakt, iż mądrość duchów niewiele się różni od ludzkiej.

A no, to tak jest, ale nie do końca. Duch przed wcieleniem się wyraża często życzenie by za tego żywota udało mu się odpokutować stare złe uczynki i nie narobić nowych, lecz jego zachowanie będzie zdeterminowane przez umiejętności człowieka, nie swoje. Ale to WŁAŚNIE na tym polega, by tak długo wykształcać wiedzę na podstawie doświadczeń aż stanie się ona jego naturalnym odruchem. Otóż stara, mądra i kochająca dusza może wcielić się tylko w człowieka na którego zasługuje, czyli także kochającego. Świadomość magazynująca (podświadomość) jest częścią duszy, więc gdzie by się dusza nie wcieliła, zabiera ze sobą karmę z poprzedniego życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma źródeł (Einstein, Spinoza czy Tesla nie są argumentami), które by jednoznacznie potwierdzały takie oryginalne rozumowanie. Nie ma porównań przybliżających wiedzę w znaczeniu czym lub kim jest bóg.

 

hmmm..... jak ktoś ładnie napisał, dla jasności i czystości sytuacji w pierwszym założeniu należy uznać że to co tu piszę nie jest prawdą- będzie prawdą lub nie jeżeli solidnie z najwyższą starannością i zaangażowaniem zostanie to sprawdzone przez osoby zainteresowane , Dusze na odpowiednim poziomie gotowości i potrzeb wewnętrznych - rozwojowych.

 

Cóż.... powiem krótko , wszystkie " argumenty " są dostępne bardzo blisko , ale musi być na to odpowiedni czas i gotowości, wszystko znajdziemy na poziomie komunikacji z własną duchowością w nas samych i będzie pewność co do prawdziwości , i nie będą potrzebne inne argumenty ,staną się po prostu zbędne. Wszystko stanie się czytelne czyste i zrozumiałe ;)

Nie szukajmy argumentów na zewnątrz , szukajmy ich w sobie, tam jest odpowiedz i czy ktoś tego TERAZ chce czy nie to wcześniej czy później ją odnajdzie .

Ja bym się dziś nie pokusił o krytykowanie procesu ŻYCIA WIECZNEGO , jest jaki jest , jednak jest tu też miejsce na nowe doskonalsze idee ,jeżeli ktoś czuje się na siłach może tworzyć nowe idee rozwojowe ale musi być do tego bardzooooo rozwojowy :) jednak taki jest porządek że wszystko trzeba po kolei zaliczać tak jak w szkole by dostać się wyżej , rozwijać wszysto po kolei by mieć takie możliwości kreacji,tak to widzę choć jak powiedziałem na początku w pierwszym założeniu.....

 

Mam potrzebę pisać,po co ? Chce się podzielić tą radością ,wszystko wręcz wylewa się ze mnie, moja Dusza drgneła i zajęczała i ją usłyszałem......

Pozdrawiam

Edytowane przez yin yang
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Może niepotrzebnie zabieram tutaj głos bo jestem młoda i pewnie według wielu niedoświadczona w tym temacie. Ale postanowiłam zabrać głos. wierzę w Reinkarnacje od bardzo dawna. Już w dzieciństwie miałam sny w których byłam zupełnie kim innym ( oczywiście nie widziałam swojej twarzy), mówiłam w innych językach. Ku mojemu szczęściu moja babcia jest wróżką, bioenergoterapeutą, numerologiem, tarocistką. Generalnie ma bardzo dużą wiedzę w temacie ezoteryki i reinkarnacji. Dzięki niej miałam zrobiony regresing co było dla mnie świetnym przeżyciem. Zrozumiałam pochodzenie moich kilku lęków i pomogło to mi to w pokonaniu ich do pewnego stopnia. Dowiedziałam się także, że jestem bardzo starą duszą. "Przeżyłam" 21 wcieleń. Każdego kto zastanawia się nad pójściem na regresing szczerze do tego zachęcam. Pozdrawiam, Karolina.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

karolova lol, kto wie czy Ty młoda jesteś , może jesteś starsza niż się Tobie wydaje, może masz jakieś pare dziesiąt tysięcy lat ? 21 wcieleń to mają dusze bardzo młode , jak jesteś Stara Dusza to możesz mieć z 1200 wcieleń albo i lepiej ale na pewno nie 21. Poczytaj sobie Michael Przewodnik Starej Duszy po Wszechświecie . Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

karolova, lecz jeżeli jesteś bardzo starą duszą to z pewnością było ich więcej, niż 21 inkarnacji. Być może po prostu 21 było na Ziemi, lecz wcześniejsze w na innych planetach, czy też w innych wymiarach. :)

 

A był to regresing hipnotyczny, czy niehipnotyczny (bo też i takie bywają)?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cooo ? 0_o

To przecież MYŚL, ENERGIA , CIAŁO to jedno i to samo, ale wyrażające się w różny sposób. Możesz pokierować myślą by wpłynąć na ciało, to jest udowodnione. Chociażby eksperymenty Masaru Emoto na wodzie.

Bardzo jednolite spojrzenie. Wrzucamy do jednego worka myśl, energię, ciało a następnie potrząsamy i i w sprytny sposób stwarzamy człowieka.

Groch z kapustą też mają z sobą dużo wspólnego a jednak nie są tym samym.

Może dlatego cielesna myśl ma więcej białka niż mądrości a przepełniona energią myśl spala się w zetknięciu z rzeczywistością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

karolova lol, kto wie czy Ty młoda jesteś , może jesteś starsza niż się Tobie wydaje, może masz jakieś pare dziesiąt tysięcy lat ? 21 wcieleń to mają dusze bardzo młode , jak jesteś Stara Dusza to możesz mieć z 1200 wcieleń albo i lepiej ale na pewno nie 21. Poczytaj sobie Michael Przewodnik Starej Duszy po Wszechświecie . Pozdrawiam.

Jeżeli chodzi o ilość wcieleń to miałam na myśli 21 "etapów" i pomyślnie zakończonych zadań. Przynajmniej tak to zostało mi wytłumaczone. Podobno jestem bardzo starą duszą, moje pierwsze wcielenie miało miejsce okolo 9500 lat p.n.e

Edytowane przez karolova
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

karolova, lecz jeżeli jesteś bardzo starą duszą to z pewnością było ich więcej, niż 21 inkarnacji. Być może po prostu 21 było na Ziemi, lecz wcześniejsze w na innych planetach, czy też w innych wymiarach. :)

 

A był to regresing hipnotyczny, czy niehipnotyczny (bo też i takie bywają)?

Właśnie odpisałam na poprzedni post podobnie, że chodziło mi 21 "etapów" i pomyślnie zakończonych zadań. Podobno jestem bardzo starą duszą, moje pierwsze wcielenie miało miejsce okolo 9500 lat p.n.e

Edytowane przez karolova
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo jednolite spojrzenie. Wrzucamy do jednego worka myśl, energię, ciało a następnie potrząsamy i i w sprytny sposób stwarzamy człowieka.

Groch z kapustą też mają z sobą dużo wspólnego a jednak nie są tym samym.

Może dlatego cielesna myśl ma więcej białka niż mądrości a przepełniona energią myśl spala się w zetknięciu z rzeczywistością.

 

Nie. Są warzywami, ale nie oddziałują na siebie bezpośrednio.

Umysł oddziałuje na ciało, a ciało na umysł.

Myśl spala się w zetknięciu z rzeczywistością? Ja nigdy nie zaobserwowałem żadnego spalania się 0_o , że niby chemiczne spalanie? :D:icon_smile:

Myśl wpływa na rzeczywistość. Nie spala się , przekształca się.

Cielesna myśl? Myśli nie mają ciała. Działają na ciało ale nie mają go.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może niepotrzebnie zabieram tutaj głos bo jestem młoda i pewnie według wielu niedoświadczona w tym temacie. Ale postanowiłam zabrać głos. wierzę w Reinkarnacje od bardzo dawna. Już w dzieciństwie miałam sny w których byłam zupełnie kim innym ( oczywiście nie widziałam swojej twarzy), mówiłam w innych językach. Ku mojemu szczęściu moja babcia jest wróżką, bioenergoterapeutą, numerologiem, tarocistką. Generalnie ma bardzo dużą wiedzę w temacie ezoteryki i reinkarnacji. Dzięki niej miałam zrobiony regresing co było dla mnie świetnym przeżyciem. Zrozumiałam pochodzenie moich kilku lęków i pomogło to mi to w pokonaniu ich do pewnego stopnia. Dowiedziałam się także, że jestem bardzo starą duszą. "Przeżyłam" 21 wcieleń. Każdego kto zastanawia się nad pójściem na regresing szczerze do tego zachęcam. Pozdrawiam, Karolina.

 

Nie jestem Archimedesem, nie będę wykrzykiwał "Eureka!". Zamiast tego podzielę się pewnymi spostrzeżeniami. Otóż zauważyłem, iż człowiek wie a może raczej udaje, że wie więcej od duchów. Jako przykład niech posłuży cytowany post. Babcia czy też regresing wykazał (wykazała) 21 wcieleń. Niby niewielkie osiągnięcie, bowiem inny użytkownik dopuszcza ich nawet ponad 1000. Już gdzieś pisałem, że żaden duch nie opowiedział ani bliższej ani dalszej historii swojego życia cielesnego. Pomimo nieprzebranych zasobów pamięci nic nie dowiedzieliśmy się od nich o dawnych czasach. Człowiek jakoś nie ma problemów i podejmuje się każdego wyzwania, włącznie z regresem hipnotycznym, który jest ponoć koronnym argumentem reinkarnacji. O istnieniu ducha dowiaduje się nie od własnego "pana" lecz od innych osób. Do kontaktów z nim potrzebne są odpowiednie predyspozycje i dlatego nie każdy może to potwierdzić osobiście, poprzez penetrację swojego 'Ja'. Wychodzi na to, że poznawanie nieziemskiego świata należy do ograniczonej liczby uczestników badających lub pragnących odkryć jego tajniki. Pytam więc, skąd te przywileje dla jednych a niemoc dla drugich? Nie sądzę, żeby to bóg obdarzał umiejętnościami wybiórczo, bo byłoby to jawną niesprawiedliwością. Same duchy jąkają się przy próbach wydobycia od nich takich danych, co jednoznacznie wskazuje na taką samą niewiedzę, bo nie wierzę, żeby tamtejsze prawo zakazywało ujawniania owych szczegółów pozwalając na zdradzanie pozostałych sekretów ich żywota..

A co zwolennicy reinkarnacji wiedzą konkretnego o owym pamięciowym regresie? Na czym mianowicie polega uzyskiwanie tych fragmentów z przeszłości? Własny duch dzięki hipnozie nie ma związanych rąk i może się wygadać? Ciekawe,, że nie robi to z własnej woli, gdyż każda informacja jest wymuszana głosem hipnotyzera. Nie powie więcej, jakby bardziej od siebie, spontanicznie. W tych okolicznościach nie ma swobodnych zwierzeń a każde słowo rodzi się w mękach. W tym miejscu zadziwia mnie, że i tą drogą nie dotarły do nas fakty historyczne z okresu w którym miały miejsce odtwarzane sceny. Człowiek słynie od iks lat jako "producent" słów które wcale nie muszą zawierać wartościową treść a pomysły i idee odpowiadać prawdzie. Wiara sięgająca głęboko w przyszłość i w odległą przeszłość jest jak nie dająca się pochwycić myśl. Pogadać można lecz samo gadanie, zwłaszcza o świecie niewidzialnym dla śmiertelnika, jest bezproduktywnym tworzywem i pozwala ulepić takież samo dzieło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bóg obdarzył wszystkich tak samo , Dusze są na różnych poziomach rozwoju dlatego mają różne predyspozycje i różne swoje drogi , nikt nie jest ani gorszy ani lepszy od innych , szukając na zewnątrz polecam : Michael - czyli przewodnik starej duszy po Wszechświecie (Joya Pope - Świat w oczach Michaela), Schwartz Robert - Odważne dusze , Wędrówka dusz - Michael Newton , Tipping Colin C. - Radykalne wybaczanie.

.

Kto jest gotowy całą prawdę znajdzie w sobie- jeżeli jest już na to ten właściwy czas.

 

"DESIDERATA

 

Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki pokój może być w ciszy. Tak dalece jak to możliwe nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi. Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

 

Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakakolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu. Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

 

Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa. Przyjmuj pogodnie to co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

 

Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

 

Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy. "

 

Autor: Max Ehrmann

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
Właśnie odpisałam na poprzedni post podobnie, że chodziło mi 21 "etapów" i pomyślnie zakończonych zadań. Podobno jestem bardzo starą duszą, moje pierwsze wcielenie miało miejsce okolo 9500 lat p.n.e

Rozumiem. Pamiętaj tylko, iż "wiek duszy" nie odnosi się do tego, jak długo dana dusza inkarnowała i od kiedy istnieje, lecz do stopnia w rozwoju (stopnia urzeczywistnienia), który dana dusza osiągnęła. Określenie wieku podobnego, do wieku człowieka to tylko słowo, nazwa stosowana w celu lepszego zobrazowania pewnych cech, właściwości prawidłowych dla konkretnego poziomu duszy (analogia do wieku fizycznego człowieka naprawdę trafnie sprawdza się w roli wytłumaczenia tego procesu). Warto pamiętać, iż dusze mogą "wzrastać" w bardzo różnej szybkości - jednym zajmuje osiągnięcie danego stopnia rozwoju znacznie więcej czasu, natomiast innym wręcz odwrotnie. Chociaż oczywiście najczęściej starsze dusze mają za sobą więcej inkarnacji, a o ile jest to dusza, która inkarnowała wcześniej tylko na Ziemi, to najczęściej pojawiają się one relatywnie wcześniej na tym świecie.

 

Natomiast co do etapów - każdy z poziomów jakby 7 podetapów, głównych poziomów jest 5. Czyli łącznie masz ich 35 - taką skalę się często stosuje, chociaż oczywiście to tylko pewien rodzaj podziału, ułatwiający zrozumienie nam - czyli logicznemu umysłowi ludzkiemu - ten proces. Jeżeli jesteś zainteresowana tematem, to można poczytać więcej na ten temat w książce "Michael - Przewodnik starej duszy po Wszechświecie".

Edytowane przez arkenas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Wiedzę o poprzednich wcieleniach mamy w sobie-regresing to ktoś musi umieć przeprowadzić żeby nie wkrećił pacjentowi swoich sugesti. Pewność jest pewna jak dwoje-bliskie dusze że wcześniej się znali z innego życia- uczestników spisuje swoje przeczucia domniewane wspomnienia na kartce-to jest pewny test. Ja z kilkoma znajomymy tak sprawdzaliśmy. Przypomnienie wczesnego życia jest o wiele prostsza i dużo pewniejsza że twoje wspomnienie bez hipnozy jest prawdziwsze niż z hipnozy ;).

Jak przypomnieć-wystarczy się siebie zapytać czy byłem/łam tu wcześniej, co mi w życiu przeszkadza, cieszy i odpowiadamy (u mnie to moje poprzednie życie było na innej planecie-u mnie jest silny problem z akceptacją obecnej formy tradycji i religii na ziemi i problem w czuciu że ziemia jest dla mnie bezpieczna i przyjazna (przy okazji odkryłam paniczny lęk przed proroctwami lub naukowe oczekiwania związane z Zagładą, czy silne nieprzyjemne empatyczne odczuwanie czyiś lęków, strachów, rozpaczy utraty bliskich). To taka szczera rozmowa z samym sobą powinna być;).

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli sie zadaje w regresji tylko pytania to jest bezpiecznie, manipulacja sie zaczyna gdy regreser ma wzorce magiczne z chęcią kontroli i władzy nad drugim człowiekiem, wtedy są rozkazy by coś uwolnić raz na zawsze bez dotarcia do pierwotnego źródła problemu i odliczania że problem zniknął raz na zawsze. Taka sobie czarna magia a ludzie nieprzytomni, nie wiedzą jak to powinno wyglądać bo niby skąd, myślą że tak ma być.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Witam wszystkich forumowiczów bardzo serdecznie:)

ja jestem przekoana, że muisiałam być jakimś zwierzęciem. Teraz je uwielbiam, więc musi być tego jakiś powód. A moja miłość do zwierząt jest trochę duża:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich forumowiczów bardzo serdecznie:)

ja jestem przekoana, że muisiałam być jakimś zwierzęciem. Teraz je uwielbiam, więc musi być tego jakiś powód. A moja miłość do zwierząt jest trochę duża:)

 

Raczej nie możliwe byś była w poprzednim wcieleniu zwierzęciem :) , taka opcja zdecydowanie odpada .

 

Kiedyś, wiele setek wcieleń temu to może i byłaś zwierzęciem :)

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja jestem przekonana, że musiałam być jakimś zwierzęciem. Teraz je uwielbiam, więc musi być tego jakiś powód. A moja miłość do zwierząt jest trochę duża:)

Jak podają fachowcy od inkarnacji, duch potrafi zmienić swój charakter w kolejnym wcieleniu. Interpretując ich wyjaśnienia łatwo wykazać, iż obecne twoje uwielbienie do zwierząt mogło w poprzednim życiu objawiać się czymś przeciwnym, np. krwawymi łowami dzikiego zwierza albo byłaś rzeźnikiem lub bezwzględnym hyclem.

Będąc w temacie lubienia czegoś zastanawiam się kim byli w przeszłości Chińczycy zajadający się stworzeniami domowymi. Podobne intrygujące przykłady można mnożyć i dlatego cierpliwie czekam aż spotkam światłego bliźniego, dla którego znalezienie odpowiedzi nie nastręczy trudności, a będzie przy tym rzetelna.

I na marginesie.Ja lubię kopać dołki i podejrzewam, że kiedyś dokopałem się do żyły złota i żyłem jak lord. Teraz dla odmiany klepię biedę, bo w dołkach nic nie znajduję. czasem po deszczu trafi się tam pojedyncza żabka, a że płazów nie konsumuję, dokucza mi głód a mam taką ochotę na następcę drożdżówki. Pytanie tylko, kto zechce odstąpić mi ją za hubkę i krzesiwo?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam by wcielenia mogły być skrajnie przeciwne, są raczej swoistym bilansem uczynków i napięcia z danego wcielenia i sumują się stopniowo w podobnym kierunku. Jeśli ktoś kocha teraz zwierzęta to raczej stawiam, że mógł wcześniej być ściśle związany z pracą wśród zwierząt, np leśniczy, pasterz i był do nich przyjaźnie usposobiony. A to, że kiedyś ktoś był zamożny a dziś klepie biedę może mieć przyczynę w tym, że się przez to pysznił, poniżał innych, marnotrawił swój dorobek itp. Bo upaść jest łatwiej niż się wzbić. Jeśli ktoś jest np ludobójcą w tym wcieleniu to w następnym nie odrodzi się jako zbawca narodów.

Edytowane przez Noa20
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać że zdania są podzielone ,możliwe że każdy może mieć nieco racji ,ponieważ w obecnym życiu można zmienić swoją inkarnację (w toku samodoskonalenia i samodyscypliny czy własnej przemiany duchowej czyli wewnętrznej ) ,wiem jaki byłem i jakie miałem skłonności przed laty , i jaki jestem teraz .

Edytowane przez andros
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli uwielbienie polega na cieszeniu się obecnością zwierząt i kontaktem z nimi, to jest nikła szansa że przyczyną tego jest przeciwna postawa w przeszłości. Nawet jeśli osobowość zmienia się między wcieleniami, to pewne aspekty są utrwalone i nie ma aż takich odchyłów.

 

Co do chińczyków jedzących zwierzęta domowe - udomowienie zwierząt jest kwestią umowną, tak naprawdę nie ma zasadniczej różnicy między np. krową, świnią czy psem pod względem uczuciowości czy inteligencji, różni się tylko to że w zachodniej cywilizacji przyjęło się jako tabu, jedzenie zwierząt uznawanych za domowe. Tak więc w przeszłości Chińczycy jedzący zwierzęta domowe, mogli być kimkolwiek, bo opiera się to na uwarunkowaniach społecznych w ramach danego państwa/narodu.

 

A co do miłości do zwierząt - zwierzęta są kochane, łatwo im odwzajemnić uczucia, bez całego pomieszania które występuje u niektórych ludzi :) Dlatego łatwiej jest je kochać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyczyn kochania zwierząt może być wiele, na przykład u starszych Dusz jest to już naturalne i wynika z ich poziomu rozwoju i nie trzeba tu już żadnego uzasadnienia , przyczyną jest po prostu naturalny etap na drodze rozwoju. Ponadto dodam że dla zwierząt przebywanie z kochającymi je ludźmi jest trampolinką do wybicia się z kolei w ich rozwoju.

 

Tego typu sprawy są złożone i różnie może być, konkretne wnioski można wyciągnąć po jasnych odczuciach czy też konkretnym badaniu tematu jeżeli ktoś ma na to ochotę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli uwielbienie polega na cieszeniu się obecnością zwierząt i kontaktem z nimi, to jest nikła szansa że przyczyną tego jest przeciwna postawa w przeszłości. Nawet jeśli osobowość zmienia się między wcieleniami, to pewne aspekty są utrwalone i nie ma aż takich odchyłów.

[/quote

Jak dotąd chyba nie trafił się nikt, kto opisałby procedury reinkarnacji na podstawie własnych przeżyć. Przeważająca większość informacji pochodzi z hipotetycznych rozmyślań, że tak może być a nie że prawidła na sto procent są takie a nie inne. Siła dowodzenia tkwi w umiejętnościach przekonywania lub sugestywnego wmawiania swoich racji, wykorzystując przy tym fakt że kontrargumenty nigdy nie będą przełomowe, bowiem akcja toczy się na scenie niewidocznej dla istot z ciałem niezdolnym do poznania realiów wędrówki dusz. Rozumowanie opiera się najczęściej na reakcjach czysto ludzkich, gdyż wyjaśnienia są dziełem jednego lub większej grupy Ziemian. Jakoś niechętnie a raczej wcale nie pojawia się twierdzenie, że duchy pomimo swej bezcielesności dalej zachowują się niemal zupełnie tak samo jak przed śmiercią fizyczną. Reinkarnację bierze się pod uwagę dlatego, iż nie idzie głównie o akcentowany przez wielu jej zwolenników rozwój duchowy lecz tęsknotę do przeszłości, całkiem innego spędzania czasu. Pod tym względem życie ogołoconego ducha jest anemiczne, bezbarwne, pozbawione akcji. Niestety, ma ona potężne wady, bowiem kontynuacja życia w nowym ciele niewiele ma wspólnego z poprzednim. Niedokończone zadania czy chęć naprawy popełnionych błędów nigdy nie doczekają się tej samej oprawy sytuacyjnej, tych samych krewnych, przyjaciół, znajomych. Powstają inne układy, zależności i możliwości, nie zabraknie rozczarowań, innych negatywnych odczuć. To co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Dużo w tym racji, biorąc pod uwagę zmagania ducha przed i po wcieleniu. Powiada się, że z braku laku i kit dobry. I tak właśnie może być w następnej życiowej odsłonie.

Marzenia duchów nie muszą się spełnić, stąd plany przed wcieleniem się mogą nie dojść do skutku. W literaturze spirytystycznej nie przedstawia się tego tak oczywiście, gdyż duchy niechętnie pokazują swoją bezsilność wobec przyszłych niepowodzeń. A któż lubi porażki i rozmawianie o nich czy przyznawanie się do nich? Duchy mogą sobie na to pozwolić, bo nikt tego nie sprawdzi a one same nie zamierzają dodawać sobie zmartwień.

Jeżeli wierzyć w materiały z regresu, to widać jak życie do życia niepodobne, o czym i tak wiadomo z własnych obserwacji. Czy w takich okolicznościach wchodzi w rachubę dalekosiężne planowanie oraz pewność, że zamierzenia ziszczą się co do joty? Żeby nie dać się zwariować trzeba decydować się na swoistą tułaczkę po nieznanych terenach i godzić na nieprzewidziane sytuacje, bo życie to nie bajka, nawet dla z pozoru wolnego ducha.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wspomnienia reinkarnacyjne, pracowałem też ze sporą grupą osób u których takie się pojawiały (zajmuję się regresingiem) plus kontakt z osobami które pracują w tym dłużej niż ja. I wnioskuję że nie jest takie przypadkowe czy nielogiczne, pojawianie się różnic (czasami zasadniczych) między poszczególnymi inkarnacjami jak i też to, że pewne cechy przechodzą z wcielenia na wcielenie i te utrwalone się z grubsza nie zmieniają. "Duch" jest nieoddzielony od osoby w której istnieje (no chyba że to cudzy, opętujący duch:) ), więc dana osoba jest w stanie wpływać na swoją przyszłość (kolejne inkarnacje), zależnie od tego co robi ze swoim życiem i co wybiera. Innymi słowy - można wziąć los w swoje ręce nawet jeśli traci się "pamięć" pomiędzy poszczególnymi inkarnacjami. W ten sposób człowiek się uczy, jeśli chce, też się rozwija, ma coraz więcej wpływu na to dokąd zmierza jego życie obecne, bądź przyszłe. Im więcej świadomości siebie, świadomości swoich zachowań, celów, ich przyczyn, tym bardziej jest to nieprzypadkowe i nieuzależnione od nieznanych czynników.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dotąd chyba nie trafił się nikt, kto opisałby procedury reinkarnacji na podstawie własnych przeżyć. Przeważająca większość informacji pochodzi z hipotetycznych rozmyślań, że tak może być a nie że prawidła na sto procent są takie a nie inne.

 

A czy Ty znając swoje wcześniejsze wcielenia opisałbyś tu na forum ich zbilansowaną ścieżkę rozwoju? Nie sądzę, bo to sprawa zbyt osobista. Ja znam swoje wcielenia te które odegrały znaczącą role na dzisiejszą mą rzeczywistość i sprawiły, że jestem tym kim jestem. Nie mam zamiaru jednak opisywać procedur jak do tego doszło i ograniczam się do krótkich odpowiedzi nadając im formę może nieco hipotetyczną ale to tylko dlatego, żeby nie uznać tego za pewny pewnik w stosunku do kogoś bo u każdego osobista ścieżka inkarnacyjna wygląda nieco inaczej, kaźdy zebrał inne doświadczenia i stąd losy ludzi są tak różne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dotąd chyba nie trafił się nikt, kto opisałby procedury reinkarnacji na podstawie własnych przeżyć.

 

 

vinitor poczytaj Michael Newton " Wędrówki Dusz" i Michael- przewodnik starej Duszy po Wszechświecie , tam jest dużo opisów, a jak sam chcesz sprawdzić to regresing- wcale nie musi być hipnotyczny można też samemu .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć wam kochani:-)

a ja głęboko wierzę, że w poprzednim zyciu muisałam być bardziej szczęśliwa i w ogóle że dostałam bardzo dużo, bo teraz dla równowagi różnie to u mnie bywa:( No cóż, oliwa zawsze..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam :) Tak brzydko to nie działa;) Nie ma limitu szczęścia do wyczerpania, więc na pewno szczęście i dobrobyt, nie jest przyczyną tego, że coś się psuje czy pojawia coś do nich przeciwnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to zwykle bywa, jedni coś mają a drudzy nic. W wielu innych postach zajmowałem się podobnymi kwestiami lecz uzyskanie zadowalających wyjaśnień nie przedstawia się różowo. Tym razem nie jest inaczej. Weźmy choćby motywy samej reinkarnacji. Dokąd, na przykład, zmierza owa nauka ducha i po co mu jest potrzebna. Rola człowieka na ziemi ma jakieś ku temu uzasadnienie lecz po co duchowi w świecie niematerialnym ta ludzka wiedza? Mało tego, doświadczenia bardziej znaczące są dostępne z dużym opóźnieniem po urodzeniu. Konstruktor (załóżmy, że taki jest) zdawałby sobie chyba sprawę z bezużyteczności okresu dorastania, zwłaszcza dla ducha z walizką zapełnioną dziesiątkami wcieleń. Jałowość wieku poprzedzającego dorosłość i świadomość własnego "ja" podważa wysokie mniemanie o zaletach reinkarnacji. Skąpe, a raczej żadne, są dane o częstotliwości wcieleń i czy mają kiedyś swój finał. Dlaczego słuch zaginął po duchach "pierwszego rzutu". Przebłyski wspomnień tchną ubóstwem informacji natury, że się tak wyrażę, archeologicznej. Człowiek o człowieku wie więcej niż duch o duchu.

Ponoć nauka nie idzie w las lecz ich pamięciowe luki są dużo większe od wulkanicznych kraterów. Tożsamość jednego nie pokrywa się z drugą, a stanowią jakoby jedno. Nikt mi tu nie odniósł się do świadomości ducha i człowieka. Magazyny pamięci też są oddzielone i niezależne. Wydaje się, że ludzkie rozumowanie i pojmowanie współistnienia ducha z ciałem nie mają solidnych fundamentów. Człowiek, posiadając kilka elementów zagadki, te brakujące dopasowuje odpowiednio do możliwości kompozycyjnych własnej wyobraźni. Metoda ta jest powszechnie znana i stosowana najczęściej dla odtworzenia czasów przeszłych. Spirytyści i inni mający kontakty z bytami, jak dotąd, nie posiedli absolutnie żadnej wiedzy o swoich przodkach. I jak tu wierzyć w reinkarnacje ciągnące się przez stulecia, skoro własny duch zamiast pamięci ma coś na kształt sera szwajcarskiego? Wnioskuję, że na historyka się nie nadaje ale funkcja stróża nocnego najbardziej mu by odpowiadała. Nie ma to jak w godzinach pracy podrzemać, zapominając o bożym świecie i jakie powierzono mu zadania. Bardzo wątpię, żeby odtwarzanie struktur reinkarnacji z fragmentów zdobywanych różnymi technikami, przyniosło pełnowartościowy materiał budulcowy. Poza tym zajmują się tym ci, którzy mają blade rozeznanie, bo nie dotyczy to ciała lecz ducha wcielonego, zaś on nie kwapi się podzielić swoją mądrością. Duch z jakichś powodów umywa ręce, choć na zdrowy rozum przynosi mu to więcej szkody niż pożytku. A może mu na tym nie zależy, gdyż to człowiek czyni z ducha uczonego a nie uczony duch szkoli człowieka. Duch przykuty do ciała, od niego jest całkowicie uzależniony. Nie chce, nie może czy nie wolno mu pożegnać się z przydzielonym (?) mu ciałem. Gdy wady organizmu robią z człowieka super tumana i niezdolnego do samodzielnego życia, także i wówczas kurczowo trzyma się żyjących w nim komórek, choć naprawdę jego bezużyteczność sięga niebotycznych szczytów absurdu.

Człowiek pomaga (wliczam także usługi odpłatne) człowiekowi i niejeden powie, że to zasługa ducha. Śmiechu warte, bo wiedzę człowiek wciąż na nowo czerpie z podręczników i szlifuje zawodową praktykę a przecież duch powinien już to znać a nie jak ów Jan, który tyle umie ile nauczył się Jaś.

Ten rodzaj kary, bo tak zazwyczaj tłumaczy się konieczność jego obecności w wadliwym ciele, jest naiwnym przyginaniem gałęzi na której i tak nie ma owoców. Człowiek, czego nie wie, zmyśli a duchy pod tym względem z pewnością nie ustępują mu pola.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na poziomie ducha pamięć jest pełna. Na poziomie osobowości jest niepełna, bo osobowość rodzi się na nowo wraz z każdą kolejną inkarnacją (z pewnymi wyjątkami). Osobowość zaczyna zauważać "pamięć ducha", pamięć swoich poprzednich inkarnacji jedynie w przypadku gdy jest do nich mocno przywiązana lub gdy zdarzenia zapisane w pamięci ducha zaczynają stwarzać problemy w codziennym życiu. W innych przypadkach może się w ogóle nie ujawniać. Co do wiedzy archeologicznej-historycznej. Pamięć która objawia się osobowości, pojedynczej inkarnacji to pamięć emocjonalna, więc jeśli z danymi zdarzeniami, informacjami z przeszłości nie są powiązane jakieś emocje, emocjonalne nastawienie, to jest nikła szansa że w ogóle da się je odzyskać. Jeśli też, ktoś był np. chłopem w obszarze Jerozolimy i żył jak chłop, to jedyne co może sobie przypomnieć, to to jak żyje chłop i co przeżywał jako chłop. I to również (gdy nie ma emocji, przywiązania do tego) cząstkowo. Jednocześnie - są osoby które nawet wiedzę historyczną, w sensie ważnych informacji z poprzedniego życia, zachowują i czasem takie przypadki są opisywane w różnych artykułach (np. o dzieciach które pamiętają). Zazwyczaj pamięć historyczna jest cząstkowa, ale jest. Mi np. przypomniało się, że żyłem w kulturze azteckiej i w ramach bycia poświęconym jako ofiara wyrwano mi na żywca serce i zaczęto je spożywać. Swoje doświadczenie określałem (z pamięci emocjonalnej) jako ofiarę dla "boga słońca" i miałem silne przeświadczenie o tym, że moja krew jest bardzo ważnym elementem rytualnym w tamtej sytuacji. O tym, że rzeczywiście w tamtej kulturze odbywały się takie rytuały i że ta kultura była tak brutalna, dowiedziałem się dopiero parę lat po tych wspomnieniach. To jest oczywiście tylko jeden z przykładów, w których zachowała się dla mnie, pamięć okoliczności czy aktów historycznych o których nie miałem wcześniej w ciągu życia okazji się dowiedzieć.

 

Odnośnie wiedzy z podręczników - tak, ale jest jeszcze talent. Talent który np. nie występuje u innych członków rodziny, który nie występował u przodków danej osoby. To że taka osoba, mając minimalną wiedzę w jakimś temacie, potrafi zrobić znacznie więcej niż osoby, które posiadają ten sam poziom wiedzy, albo i większy. Poza chłonięciem podręczników jest też rozwijanie osobistych doświadczeń, a czasem, przypominanie sobie czegoś, co już wcześniej się umiało.

 

Zastanawianie się nad reinkarnacją, w przypadku nie posiadania własnych doświadczeń czy ich poszlak, nie ma sensu, bo jeśli coś nie jest twoim osobistym doświadczeniem to nigdy nie będziesz w stanie tego sprawdzić z całkowitą (czy wystarczającą dla Ciebie) pewnością. Jeśli człowiek analizuje, stara się znaleźć logiczną dla siebie perspektywę nie swoich doświadczeń wewnętrznych, a opisu cudzych to nie jest w stanie ich w pełni zrozumieć - bo one nie są jego. To jest jak obserwowanie i analizowanie czym jest pływanie, w czasie gdy nawet nie dotyka się wody. Z tego poziomu nie da się zrozumieć (empirycznie, na własnym doświadczeniu) czym jest pływanie, trzeba wskoczyć i badać temat będąc w wodzie. Zamiast analizy potrzebna jest cierpliwość i samoobserwacja (czasem wieloletnia, czy nawiązując do tematu wątku - wielowcieleniowa). Bez tego nigdy nie rozwiąże się zagwozdki ducha, swojej duchowej natury jeśli ma się związane z tym wątpliwości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Odnośnie wiedzy z podręczników - tak, ale jest jeszcze talent. Talent który np. nie występuje u innych członków rodziny, który nie występował u przodków danej osoby. To że taka osoba, mając minimalną wiedzę w jakimś temacie, potrafi zrobić znacznie więcej niż osoby, które posiadają ten sam poziom wiedzy, albo i większy. Poza chłonięciem podręczników jest też rozwijanie osobistych doświadczeń, a czasem, przypominanie sobie czegoś, co już wcześniej się umiało.

 

Zastanawianie się nad reinkarnacją, w przypadku nie posiadania własnych doświadczeń czy ich poszlak, nie ma sensu, bo jeśli coś nie jest twoim osobistym doświadczeniem to nigdy nie będziesz w stanie tego sprawdzić z całkowitą (czy wystarczającą dla Ciebie) pewnością. Jeśli człowiek analizuje, stara się znaleźć logiczną dla siebie perspektywę nie swoich doświadczeń wewnętrznych, a opisu cudzych to nie jest w stanie ich w pełni zrozumieć - bo one nie są jego. To jest jak obserwowanie i analizowanie czym jest pływanie, w czasie gdy nawet nie dotyka się wody. Z tego poziomu nie da się zrozumieć (empirycznie, na własnym doświadczeniu) czym jest pływanie, trzeba wskoczyć i badać temat będąc w wodzie. Zamiast analizy potrzebna jest cierpliwość i samoobserwacja (czasem wieloletnia, czy nawiązując do tematu wątku - wielowcieleniowa). Bez tego nigdy nie rozwiąże się zagwozdki ducha, swojej duchowej natury jeśli ma się związane z tym wątpliwości.

Witku :) zgadzam się z wieloma twoimi słowami,widać z twojego opisu że masz doświadczenie w temacie reinkarnacji ,ja również doświadczyłem reinkarnacji i wiem że doświadczam nieraz rzeczy na które nie znajduję logicznego wytłumaczenia .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na poziomie ducha pamięć jest pełna. Na poziomie osobowości jest niepełna, bo osobowość rodzi się na nowo wraz z każdą kolejną inkarnacją (z pewnymi wyjątkami).

 

Piszesz, ze pamięć ducha jest pełna. Powiedział ci on sam czy informacja ta przeniknęła do twojej świadomości podczas długotrwałych medytacji? Gdyby tak było, to dzięki niej człowiek już dawno poznałby dawne czasy z ich relacji. Jeżeli jednak owa pełność przesycona jest (prawie) samymi odcieniami emocjonalnymi, to próżne nadzieje na interesujące nowinki.

Gdybyś nie znał rytuałów Azteków z literatury, twoja pamięć emocjonalna byłaby pozbawiona możliwości skojarzenia z takimi właśnie przeżyciami. A swoją drogą, uczenie się ducha nie polega na zajmowaniu się wyłącznie rejestrowaniem stanów emocji. Napięcie emocjonalne może zainicjować określone działanie ale nie jest odpowiednikiem pomnażanych zasobów edukacji. To, że w regresie one przeważają , wynika z ich poziomu energetycznego, co wcale nie dowodzi, ze oprócz impulsów najbardziej intensywnych brak w pamięci innych zdarzeń. W pierwszej kolejności zawsze ujawniają się łatwiej momenty mocniej działające na psychikę. Można przypuszczać, że regresing pod tym względem jest mało efektywny a duchy jakoś nie kwapią się pomóc ujawnić metody skuteczniejsze a nawet zaangażować się emocjonalnie i własnoręcznie odsłonić rzeczy zakryte. Wiedza o duchach i ich świecie spoczywa w rękach ludzi. Tylko im zależy na ujawnieniu sekretów takiej, na przykład, reinkarnacji. Czemuż to duchy nie przeprowadzają żadnej akcji, aby ludzie mieli świadomość procesów nie tylko typowo materialnych lecz i tych zakulisowych? Czy zaangażowanie duchów jest aż tak upośledzone, czy celowe dla ukrycia prawdy zarezerwowanej tylko dla nich? Jak pisałem, współpraca obydwu stron nie układa się wspaniale, co daje wyobrażenie o rzeczywistych stosunkach sąsiedzkich. W porównaniu z miliardami ludzi na globie, tych odczuwających puls po drugiej stronie Styksu, jest zaledwie garstka. Jakie są zatem przyczyny ubóstwa, braku orientacji w omawianym temacie i czy rzeczywiście mają patent na prawdziwe dane bez naciągania oraz skłonności do fantazjowania. Nawet ludzie korzystają z swoich zmysłów mniej lub bardziej dokładnie, np. widzenie tego samego zjawiska, przewidzenia, zniekształcenia, przekłamania zmysłowe, omamy. Rozgryzanie funkcjonowania reinkarnacji przez omylnego, bądź co bądź, człowieka ma prawo nie pokrywać się z prawdą. a jednak nie dostrzegam cienia wątpliwości w wywodach obronnych oraz opisujących jej składowe, powiązania i zależności.

Pytania mnożą się bez końca a że worek z odpowiedziami jest tradycyjnie dziurawy, więc znalezienie tej lub innej zakrawa na cud. Chcąc nie chcąc muszę się powtarzać, gdyż wiele istotnych spraw zostało pominiętych.

Do czego prowadzi doskonalenie się ducha i na czym ono konkretnie polega. Warunkiem owego rozwoju jest pobyt w świecie materialnym w formie związania się z ciałem. Człowiek, to każdy wie, jest składnicą dobrych i złych cech. Skąd się one wzięły? Samoistnie narodziły się w ciele czy zostały przywleczone przez duchy? W przyrodzie nic nie ginie a to znaczy, że pomimo upływu czasu wad i zalet nie ubywa. W tych okolicznościach rozwój może polegać tylko na wyborze z domyślną przewagą pozytywów. Co się dzieje w kwestii zachowania równowagi wciąż obecnych przeciwieństw? Czy nie grozi to przechyłem, zachwianiem pożądanej stabilizacji? Czy człowiek potrafi wyobrazić sobie czynienie samych dobrych uczynków?

W życiu nie może być jak w matematyce będącej zbiorem wartości w ilościach dowolnych. One z sobą się nie gryzą, czego nie da się powiedzieć o zmiennych wypełniających człowieka.

Dokąd zmierza dyskusyjny rozwój ducha? Czy kiedyś ma szansę się zakończyć, czy skazany jest na ciągłe doszkalanie się w myśl powiedzenia, że człowiek uczy się do końca życia?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vinitor

Nie znałem z literatury. I mam takich wspomnień więcej z różnych okresów.

 

Nie ma praktyki nie ma odpowiedzi :) Szukasz odpowiedzi na pytania, których nie da się filozoficznie ani analitycznie sformułować :) Dla twojej informacji, nawet emocje i wspomnienia z obecnego życia (wczesne dzieciństwo, nawet do 8 roku życia) potrafią być bardzo trudne do odzyskania a pamięć tego życia JEST pełna. I nawet jeśli coś się udaje, to tylko cząstkowo.

Jeśli masz co do tego wątpliwości popracuj sobie z metodami regresywnymi (również naukowymi) jakkolwiek związane są one w znaczącej ilości przypadków, z regresją w celach terapeutycznych.

Edytowane przez Witek D.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Vinitor

Nie znałem z literatury. I mam takich wspomnień więcej z różnych okresów.

 

Tak więc pamięć emocjonalna podpowiedziała ci, że wtedy i tak się to odbyło. Jeszcze chwila a uwierzę, że wiadomości historyczne są owocem takich wspomnień a trud badaczy jest marchewką po obiedzie. Tak więc dzięki fragmentarycznym wspomnieniom "odkryłeś" na nowo Amerykę Południową, Azteków, ich kulturę, wierzenia i rytuały.

Pozostawmy ten temat na uboczu. Wciąż nie mam pojęcia jaki jest sens i cel reinkarnacji, bo wspominki są odpryskami a te wymagają warsztatu i specjalistycznych narzędzi. Dział "Rozwój duchowy" narzuca domysły lecz mamy się nie nimi kierować lecz konkretami. Doskonałość jest utopijną mrzonką, więc o co toczy się gra przez tysiąclecia inkarnowania, wciskania się w utrudniające swobodne ruchy ciało a potem jego rozpad i kolejna przygoda na łajbie zakotwiczonej w granicach pomiędzy życiem a śmiercią. Spirytyści i inni współwyznawcy reinkarnacji w takim właśnie formacie są pewnie w siódmym niebie, bowiem daje ona kopa, możliwość odnowienia wcześniej pogrzebanych pasji, no i całkiem nowe ciało.

Pociąg

Liczy się okazja, by poszaleć znowu.

Choć część się powtarza lecz ciągnie do łowów.

Wilka pcha do lasu, biedak łata dziury

a tu rozkosz czasów z racji nowej skóry.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czesc proponuje abys przeczytal/a ksiazke odwazne dusze :)

 

wszystkim tutaj proponuje przeczytanie ksiazki odwazne dusze znajdziecie tam wiele odpowiedzi :)

Edytowane przez zoska1977
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wszystkim to potrzebne ,czytanie ,niekturzy jeszcze nie są świadomi tylko swojej potęgi i mocy ,która w nich drzemie ,lecz jak to było mówione ,żeby stać się wielkim i ważnym (bez odrobiny Egoizmu i Pychy ),to trzeba przejść przez metaforyczne piekło ,lub nosić swój krzyż ,dotąd aż nabierze się wiary w swoje możliwości .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...

reinkarnacja jest po prostu nonsensem. dlaczego? bo świat byłby coraz lepszy. nie gorszy...jeśli człowiek umiera i staje się robakiem bo żył źle to w kolejnym życiu już tak by się starał jak tylko mógł. życie/świat jednak pokazuje coraz większy poziom degradacji człowieka i jego niemoralności....

po drugie Biblia mówi, że mamy tylko jedno życie a potem jest śmierć...tylko w tym życiu decydujemy jaka będzie nasza wieczność. albo z Jezusem, jeśli oddaliśmy Mu swoje życie i uczyniliśmy naszym Panem, albo w piekle jeśli odrzuciliśmy zbawienie które Jezus nam dał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

reinkarnacja jest po prostu nonsensem.

po drugie Biblia mówi, że mamy tylko jedno życie a potem jest śmierć...tylko w tym życiu decydujemy jaka będzie nasza wieczność. albo z Jezusem, jeśli oddaliśmy Mu swoje życie i uczyniliśmy naszym Panem, albo w piekle jeśli odrzuciliśmy zbawienie które Jezus nam dał.

 

Nonsensem jest to co Ty piszesz. Poczytaj proszę Pismo dokładnie i ze zrozumieniem bo jest tam wiele wzmianek o reinkarnacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aiko001

 

 

reinkarnacja jest po prostu nonsensem. dlaczego? bo świat byłby coraz lepszy

 

Strach przed reinkarnacją , czy zaprzeczenie reinkarnacji powoduje sposób postrzegania subiektywnego otaczających nas warunków bytowania . Jest to lakoniczne podejście do sensu istnienia indywidualnej duszy. O wiele lepiej poić się nektarem myśli że tylko raz się pocierpi w tym życiu a po śmierci będzie hepi end z całą masą świętych i innych pokrewnie myślącymi .Co do Jezusa z Nazaretu to on nie był niczyim panem (to nie feudalizm w którym jeszcze działają struktury kleru) lecz nauczycielem drogi poznania Boga . A ile tych nauk w originale przetrwało to sprawka tych co się za kapłanów mienią.

 

"Poziom degeneracji i niemoralność ". Jak chcesz je widzieć to widzisz . Właśnie po to jest reinkarnacja by ich nie zauważać. Jeśli zmienimy siebie to zmienimy świat.

 

W sumie to odczytałem ten post

 

aiko001. Chcesz uzyskać pozór wyższości i zapewnienia sobie rozkoszy górowania nad ludźmi otwarć myślącym przynajmniej we własnym marzeniu .

Edytowane przez Wali
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

jeżeli już o wyższości mowa, Wali, to dlaczego sam stwarzasz wrażenie jak byś na tych moralnych wyżynach już był, poprzez bezpośrednią krytykę, podsumowanie wypowiedzi aiko001 jak by były oczywistym błędem logicznym oraz poprzez bawienie się słowem i formami gramatycznymi jak byśmy byli na zajęciach ze średniowiecznej gramatyki j. polskiego?

 

Bajkopisarze tworzą historię i bawią nimi dzieci, lecz ci bajkopisarze doskonale wiedzą że te bajki nie są prawdziwe i nie przekonują dzieci że Baba jaga naprawdę mieszka w piernikowym domku lub że myszy chodzą w ubrankach i żyją w norkach udekorowanych jak staroangielskie mieszkanie. A rodzice? Oni też tworzą historyjki że potwory w szafie istnieją, że wróżka Zembrzuska wymieni ich zęby na pieniążki, czy też że jeżeli nie zje się całego groszku to dorwie ich zielony potwór, uzasadniając że to dla ich własnego "dobra" bo nie wiedzą co dla nich "dobre". A kapłani? Oni przekonują zarówno dzieci, dorosłych i starców że istnieje Bóg, dusza, reinkarnacja i sens tego życia ponad to co widzimy i wiemy z ewolucji. Dodatkowo "wierni" mogą wyłożyć trochę na tacę...

 

Istnieje całkiem rozbudowane uzasadnienie dlaczego ludzie wierzą w Boga, reinkarnację, Tarot i inne tego typu tematy poprzez łączenie zarówno psychologii, neurologii, socjologii jak i ewolucji, odwołując się do faktów i dowodów zachowując przy tym wewnętrzną spójność pomiędzy poszczególnymi argumentami i wnioskami. Nie jest to jednak bajka oparta na kontroli tłumu, lecz jest to bajka oparta na faktach i dowodach, uzasadniająca dlaczego ludzie wierzą w Boga, reinkarnację, Tarot i inne tego typu tematy nawet po zaprezentowaniu faktów, dowodów i uzasadnień dlaczego powyżej wymienione są jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni.

 

Więc patrząc wstecz... kapłani, wieszcze i ezoterycy głoszą swoje bajki dla naszego "dobra", bo nie wiemy co czynimy i nie wiemy co jest da nas "dobre".

 

Pozdrawiam,

Auegamma

Edytowane przez Auegamma
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Auegamma

 

Czami lubię się pobawić słowem. Raz wychodzi lepiej raz gorzej. Taki mały konik ale do rzeczy.

Jak widać z mego poprzedniego postu jak i postu aiko001 wynika "każdy chwali swoje". Postawa aiko001 sprawia wrażenie że tak można nazwać beton katolickiego . Wypowiedzi po innych tematach są w tym samym tonie. Biorąc pod uwagę tą wypowiedz i pozostałe jaki i typ forum na którym piszemy to uważam postawę aiko001 za zaczepialską .Co On chce osiągnąć . Powrót inkwizycji ustanowienie jedynie słusznej wiary . Jeśli by chciał dyskutować na ten temat to by nie pisał stonowano i zostawi by margines niedomówienia a nie stanowcze "reinkarnacja jest po prostu nonsensem" Już na początku założenie . Racja jest po mojej stronie i basta.

Auegamma Biorąc pod uwagę całokształt wypowiedzi to co można napisać na forum ezoterycznym stojącym w opozycji do powyższych poglądów.

 

stwarzasz wrażenie jak byś na tych moralnych wyżynach już był,

 

Mój pogląd na temat reinkarnacji jest zgoła odmienny . Przez kolejne wcielania się tworzymy otoczkę ducha który wyraża się w świecie materialnym przez postawę do ludzi , sposoby bycia , charakteru ,podejścia do dobra i zła .Z tym że dobro i zło charakteryzuje się od kultury narodu i wiary w której żeśmy się odrodzili. Zabijanie w imię wiary jest słuszne dla w spół wyznawców ale czy słuszne w prawie Boskim.

"reinkarnacja jest po prostu nonsensem" To czemu nie mamy wszyscy jednakowego startu a zachodzi taka różnorodność drogi życia . Od geniuszu do *****izmu , od super zdrowia do chorowitość i czasami zejścia w sile wieku.

 

Więc patrząc wstecz... kapłani, wieszcze i ezoterycy głoszą swoje bajki dla naszego "dobra", bo nie wiemy co czynimy i nie wiemy co jest da nas "dobre".

 

Od tego jest głos zwany intuicją .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to jednak bajka oparta na kontroli tłumu, lecz jest to bajka oparta na faktach i dowodach, uzasadniająca dlaczego ludzie wierzą w Boga, reinkarnację, Tarot i inne tego typu tematy nawet po zaprezentowaniu faktów, dowodów i uzasadnień dlaczego powyżej wymienione są jedynie wytworem ludzkiej wyobraźni.

Podaj nazwę owego uzasadnienia, bądź źródło, czy cokolwiek, jestem bardzo ciekaw.

 

Z tego co wiem, mamy stosunkowo bardzo małą wiedzę na temat nas samych, naszego mózgu, emocji, czy wolnej woli i świadomości, dlatego dopóki nie poznam uzasadnienia, o którym mówisz, śmieszne będzie wydawać mi się stwierdzenie, że nie powinniśmy wierzyć w rzeczy, o których wspominasz, na mocy naukowych "dowodów, faktów i uzasadnień". Podejrzewam, że po przeczytaniu tego uzasadnienia, jeśli takowe istnieje, w tej kwestii nic mi się nie zmieni.

 

Nie może istnieć naukowy dowód na istnienie lub nieistnienie Boga lub innych magicznych wymysłów, z tego względu, że wszystkie te zjawiska z założenia są niepoznawalne naukowo. Dowód zaś twierdzący, że ludzkość jako gatunek ewolucyjnie wykształciła sobie potrzebę tworzenia teorii magicznych, aby lepiej dostosować się do środowiska i przetrwać, byłby całkiem logiczny. Aczkolwiek nadal nie wykluczałby on istnienia zjawisk nadprzyrodzonych.

 

Dodatkowo "wierni" mogą wyłożyć trochę na tacę...

Znam ludzi, których taca nie obchodzi, więc to raczej marna generalizacja.

 

Od tego jest głos zwany intuicją .

A stan , gdzie ludzie kierują się własną intuicją, a nie ogólnie przyjętymi zasadami moralnymi, czy prawem, anarchią.

Edytowane przez koteł
  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Auegamma

 

Czami lubię się pobawić słowem. Raz wychodzi lepiej raz gorzej. Taki mały konik ale do rzeczy.

Jak widać z mego poprzedniego postu jak i postu aiko001 wynika "każdy chwali swoje". Postawa aiko001 sprawia wrażenie że tak można nazwać beton katolickiego . Wypowiedzi po innych tematach są w tym samym tonie. Biorąc pod uwagę tą wypowiedz i pozostałe jaki i typ forum na którym piszemy to uważam postawę aiko001 za zaczepialską .Co On chce osiągnąć . Powrót inkwizycji ustanowienie jedynie słusznej wiary . Jeśli by chciał dyskutować na ten temat to by nie pisał stonowano i zostawi by margines niedomówienia a nie stanowcze "reinkarnacja jest po prostu nonsensem" Już na początku założenie . Racja jest po mojej stronie i basta.

Auegamma Biorąc pod uwagę całokształt wypowiedzi to co można napisać na forum ezoterycznym stojącym w opozycji do powyższych poglądów.

 

 

 

Mój pogląd na temat reinkarnacji jest zgoła odmienny . Przez kolejne wcielania się tworzymy otoczkę ducha który wyraża się w świecie materialnym przez postawę do ludzi , sposoby bycia , charakteru ,podejścia do dobra i zła .Z tym że dobro i zło charakteryzuje się od kultury narodu i wiary w której żeśmy się odrodzili. Zabijanie w imię wiary jest słuszne dla w spół wyznawców ale czy słuszne w prawie Boskim.

"reinkarnacja jest po prostu nonsensem" To czemu nie mamy wszyscy jednakowego startu a zachodzi taka różnorodność drogi życia . Od geniuszu do *****izmu , od super zdrowia do chorowitość i czasami zejścia w sile wieku.

 

 

 

Od tego jest głos zwany intuicją .

 

Reinkarnacja, Poszukiwaczu, jest nonsensem bo jest totalnie nielogiczna co pokazałam w swojej wypowiedzi, ale też reinkarnacja jest po prostu ucieczką ludzi od odpowiedzialności za własne życie....oni się łudzą, albo chcą łudzić, że mają jeszcze niejedną szansę na zmianę, na poprawę itd....ale reinkarnacja nigdy niczym sensownym nie została poparta....więc zastanawiam się, kto tak naprawdę jest w tym układzie betonem? upieranie się przy jakiejś teorii, tylko dlatego, że jest dla kogoś wygodna jest oczywiście zrozumiałe, bo ludzie często są słabi i wolą się chować za czymś co przyniesie im ulgę, co ich pocieszy, uspokoi itd...ale na długa metę nic nie wnosi i nie pomaga....ludzie wola wierzyć w reinkarnację bo to wygodniej a wiara w Boga powoduje, że jest Ktoś, przed kim trzeba zdać sprawę, odpowiadać za swoje życie, poddać się itd...

inkwizycja była w czasach braku dostępności Biblii, co pozwalało garstce ludzi (władcom, papieżom) manipulować poddanymi i mówić im co jest dobre a co jest złe i jaka jest wola Boża. teraz jednak każdy kto chce, może mieć dostęp do Biblii i w naszym katolickim kraju wiemy, że Bóg jest miłością i Jezus tę miłość pokazał, udowodnił umierając za ludzkość...

reinkarnacja jest nonsensem...wystarczy tylko krytycznie pomyśleć; skoro ludzie nie pamiętają swoich rzekomych poprzednich wcieleń to żadne z nich nic nie daje, ni0e wnosi do kolejnego życia....zaczynają od zera...czyli reinkarnacja donikąd nie prowadzi....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reinkarnacja, Poszukiwaczu, jest nonsensem bo jest totalnie nielogiczna co pokazałam w swojej wypowiedzi,

Gdzie niby to wykazałaś? Osobiście nie znalazłem w Twojej wypowiedzi niczego, co by wykazywało jej nielogiczność - co najwyżej brak zrozumienia jej idei.

 

 

ale też reinkarnacja jest po prostu ucieczką ludzi od odpowiedzialności za własne życie....oni się łudzą, albo chcą łudzić, że mają jeszcze niejedną szansę na zmianę, na poprawę itd....

Błąd. Reinkarnacja z rozumieniu np. buddyzmu wykazuje, iż każdy w pełni odpowiada za swoje życie. To właśnie chrześcijaństwo wnosi brak odpowiedzialności. "Nie ważne co zrobię - pójdę do konfesjonału i grzechy "skasowane" - nie ważne, co zrobiłem, uwierzę w Jezusa, będę chodził grzecznie na sumę co niedzielę, to i tak trafię do nieba i nie odpowiem za swoje występki".

 

 

ale reinkarnacja nigdy niczym sensownym nie została poparta....

No tak, tak... bo logiczność chrześcijaństwa, katolicyzmu rzeczywiście jest czymś bardziej sensownym poparta, niż wiara w reinkarnację.

Jedyna różnica, to ilość książek. Problem tylko w tym, że buddyzm i hinduizm (abstra****ąc już od faktu, iż to starsze religie, niż chrześcijaństwo) mają więcej łącznie źródeł, niż chrześcijaństwo (Biblia w dwóch "tomach").

 

Oczywiście o osobach pamiętających swoje poprzednie inkarnacje, czy technikach hipnozy regresywnej LBL też wspomnę:

Wytłumacz mi dlaczego dziwnym sposobem jakoś osoby wprowadzane w hipnozę regresywną nie widzą po swojej śmierci Jezusa, czy Boga katolickiego, który sądzi ich i zsyła do piekła, nieba, czy czyśćca, tylko mają zgoła inne doświadczenia... Hmmm... ciekawe czemu? Czyżby kolejna masońsko-żydowsko-komunistyczno-ateistyczno-heretyczna prowokacja innowierców i cyklistów?

 

 

upieranie się przy jakiejś teorii, tylko dlatego, że jest dla kogoś wygodna jest oczywiście zrozumiałe, bo ludzie często są słabi i wolą się chować za czymś co przyniesie im ulgę, co ich pocieszy, uspokoi itd...

Wygodne to w tym temacie bardzo relatywne słowo. Uważam, iż dla kogoś, kto np. znęcał się, mordował, krzywdził innych ludzi i jest u kresu swojego życia wygodniejsza jest wiara w to, że wystarczy, że zwróci się do Jezusa i "grzechy mu zostaną odpuszczone i pójdzie do nieba", niż świadomość, że i tak będzie musiał za te wszystko odbeknąć np. w kolejnych inkarnacjach.

"Zwrócę się do Jezusa, to wszystko mi zostanie wybaczone" - uciekanie od odpowiedzialności, tak bardzo?

 

 

reinkarnacja jest nonsensem...wystarczy tylko krytycznie pomyśleć;

Bo? Tak sobie napisałaś?

 

 

skoro ludzie nie pamiętają swoich rzekomych poprzednich wcieleń to żadne z nich nic nie daje, ni0e wnosi do kolejnego życia....zaczynają od zera...czyli reinkarnacja donikąd nie prowadzi....

Słyszałaś o czymś takim jak świadomość (podpowiem, że to pojęcie znane nie tylko z zakresu duchowości i ezoteryki, ale także współczesnej filozofii, filozofii umysłu, kognitywistyki)?

Reinkarnacja nie służy, aby pamiętać swoje poprzednie wcielenia i sobie wspominać to i tamto, ale aby dusza/umysł mógł rozszerzać swoją świadomość - nie jest do tego potrzebne pamiętanie - a wręcz byłoby to dużym utrudnieniem, obciążeniem dla psychiki, pożywką dla ego, a do tego świadomość tego typu sprawiałaby, że nie traktowalibyśmy naszego obecnego życia poważnie.

Edytowane przez arkenas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

aiko001

 

ludzie wola wierzyć w reinkarnację bo to wygodniej

 

" O wiele lepiej poić się nektarem myśli że tylko raz się pocierpi w tym życiu a po śmierci będzie hepi end "

 

Używanym bardzo zbliżonej retoryki w temacie mając odmienne zdanie.

 

Jak często rozmawiamy o skutkach cierpienia ,ubóstwa, niemożności działania , bo zawsze stanie coś na drodze, itd.Skąd to się bierze . Niemożność znalezienia odpowiedzenia czyni ten temat tabu . A szkoda .

To co obecne wierzenie chrześcijańskie wypracowało przez wieki jest w niczym nie oparte . Chrześcijanie pewni, że człowiek ma jedno życie, w istocie bronili godności świata takiego, jaki jest dany naszym zmysłom, a św. Paweł, który głosił zmartwychwstanie ciał, tym samym na stulecia postawił barierę pomiędzy chrześcijaństwem a religiami tak czy inaczej wywodzącymi się z Indii.

.Za to Biblia mówi coś innego .

Ewangelii Łukasza 9,19 i Mateusza 16,14, gdzie na pytanie Jezusa, za kogo uważają Go tłum i uczniowie zgodnie odpowiadają "Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków" . Dalej, zastanawiający fragment: "Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł. (...) Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił do nich o Janie Chrzcicielu" (Mt 17,9-13). I jeszcze tam trochę można się doszukać.

 

tylko dlatego, że jest dla kogoś wygodna jest oczywiście zrozumiałe, bo ludzie często są słabi i wolą się chować za czymś co przyniesie im ulgę, co ich pocieszy, uspokoi itd...ale na długa metę nic nie wnosi i nie pomaga....ludzie wola wierzyć w reinkarnację bo to wygodniej a wiara w Boga powoduje, że jest Ktoś, przed kim trzeba zdać sprawę, odpowiadać za swoje życie, poddać się itd...

 

Trochę nie za bardzo widzę spójność w tej części postu.

Wierzysz że przed bogiem trzeba będzie zdać relacje z życia . Czy ci dla których reinkarnacja jest faktem zdają sobie sprawę z tego samego. Relacje z życia inaczej kroniką życia .

Reinkarnacja nie jest efektem wiary, a konsekwencją rzeczywistości.W naturze nic nie ginie, może się jedynie przekształcać.

Jeśli za życia skumulujemy sobie karmę, ona nie zniknie po śmierci.Stanie się przyczynkiem nowego życia.Rzecz w tym, że to nie ty będziesz się wcielał. Nie możesz powiedzieć, że w przyszłym życiu będziesz bizneswoman, czy kurą domową , bo 'ty' to tylko koncept, który rozpada się wraz ze śmiercią fizyczną.

Reinkarnacja to nie ulga . Co ukradłeś będzie oddane z nawiązką .Miałeś władze i źle ją wykorzystałeś w stosunku do podwładnych (byleś niesprawiedliwy)W następnym życiu odwróci się i będziesz musiał oddać ostaną koszulę.

Wnosi to że przez takie czyny dusza podnoś swą świadomość domiłość bezwarunkowej . Kocha bliźniego jak kocha Stwórca . I nie ważne czy jest łotrem czy świętym. Tak jak słonce oświetla każdego bez wyjątku.

 

 

"bo ludzie często są słabi i wolą się chować za czymś co przyniesie im ulgę.

I tu masz rację. Kościół zawsze pożądał władzy i bogactwa. Co to niesie z sobą niesprawiedliwość , różne gierki , morderstwa, wojny itd. Co zrobił kościół -wymyślił spowiedź i odpusty. Osoba która zabijała w imię wiary szła do spowiedzi i dostawała rozgrzeszenie a za pokutę którąś z modlitw i jakiś datek pieniężny . Z złodziejem było to samo. Ukradł coś wartościowego . Poszedł do spowiedzi i w ramach pokuty dostał modlitwę i datek pieniężny adekwatnie do swego postępku . I nie ważne że poszkodowany dalej był poszkodowanym (i nie pisz mi o zadość uczynieniu , bo ten świat by trochę inaczej wyglądał) Czy w tym wypadku sprawca nie chował się za spowiedzią i nie przynosiło mu to ulgi na sumieniu .

POZDRAWIAM

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzie niby to wykazałaś? Osobiście nie znalazłem w Twojej wypowiedzi niczego, co by wykazywało jej nielogiczność - co najwyżej brak zrozumienia jej idei.

 

 

 

Błąd. Reinkarnacja z rozumieniu np. buddyzmu wykazuje, iż każdy w pełni odpowiada za swoje życie. To właśnie chrześcijaństwo wnosi brak odpowiedzialności. "Nie ważne co zrobię - pójdę do konfesjonału i grzechy "skasowane" - nie ważne, co zrobiłem, uwierzę w Jezusa, będę chodził grzecznie na sumę co niedzielę, to i tak trafię do nieba i nie odpowiem za swoje występki".

 

 

 

No tak, tak... bo logiczność chrześcijaństwa, katolicyzmu rzeczywiście jest czymś bardziej sensownym poparta, niż wiara w reinkarnację.

Jedyna różnica, to ilość książek. Problem tylko w tym, że buddyzm i hinduizm (abstra****ąc już od faktu, iż to starsze religie, niż chrześcijaństwo) mają więcej łącznie źródeł, niż chrześcijaństwo (Biblia w dwóch "tomach").

 

Oczywiście o osobach pamiętających swoje poprzednie inkarnacje, czy technikach hipnozy regresywnej LBL też wspomnę:

Wytłumacz mi dlaczego dziwnym sposobem jakoś osoby wprowadzane w hipnozę regresywną nie widzą po swojej śmierci Jezusa, czy Boga katolickiego, który sądzi ich i zsyła do piekła, nieba, czy czyśćca, tylko mają zgoła inne doświadczenia... Hmmm... ciekawe czemu? Czyżby kolejna masońsko-żydowsko-komunistyczno-ateistyczno-heretyczna prowokacja innowierców i cyklistów?

 

 

 

Wygodne to w tym temacie bardzo relatywne słowo. Uważam, iż dla kogoś, kto np. znęcał się, mordował, krzywdził innych ludzi i jest u kresu swojego życia wygodniejsza jest wiara w to, że wystarczy, że zwróci się do Jezusa i "grzechy mu zostaną odpuszczone i pójdzie do nieba", niż świadomość, że i tak będzie musiał za te wszystko odbeknąć np. w kolejnych inkarnacjach.

"Zwrócę się do Jezusa, to wszystko mi zostanie wybaczone" - uciekanie od odpowiedzialności, tak bardzo?

 

 

 

Bo? Tak sobie napisałaś?

 

 

 

Słyszałaś o czymś takim jak świadomość (podpowiem, że to pojęcie znane nie tylko z zakresu duchowości i ezoteryki, ale także współczesnej filozofii, filozofii umysłu, kognitywistyki)?

Reinkarnacja nie służy, aby pamiętać swoje poprzednie wcielenia i sobie wspominać to i tamto, ale aby dusza/umysł mógł rozszerzać swoją świadomość - nie jest do tego potrzebne pamiętanie - a wręcz byłoby to dużym utrudnieniem, obciążeniem dla psychiki, pożywką dla ego, a do tego świadomość tego typu sprawiałaby, że nie traktowalibyśmy naszego obecnego życia poważnie.

 

Poszukiwaczu, Mówiłam, że reinkarnacja jest nielogiczna. Zatem bezsensem jest w nią wierzyć. Nielogiczność o której wspomniałam, wynika z tego, że świat (ludzie) stawałby się coraz lepszy a jest właśnie na odwrót...jest coraz gorzej, coraz więcej zła, demoralizacji, Po drugie, jej bezsensowność wynika z tego, że człowiek rodzi się jako tzw czysta niezapisana kartka. To, kim się staje to suma jego doświadczeń, tego co nauczyli go rodzice, rodzeństwo, szkoła, książki które sam czyta, przyjaciele, wrodzone talenty, pasje, trendy, moda itd itp. wszystko to jest jego PRZYSZŁOŚĆ...nie przeszłość....

nawet w Polsce mamy powiedzenia: człowiek uczy się na błędach, mądry polak po szkodzie itd.... co również wyklucza reinkarnację, bo z powodu wrodzonego instynktu samozachowawczego na pewno człowiek korzystałby z wcześniejszych ostrzeżeń, porażek, nauk zdobytych w tzw poprzednich wcieleniach....

 

co do chrześcijaństwa i unikanie odpowiedzialności poprzez wyspowiadanie się by moc dalej grzeszyć - to tu nie możesz się bardziej mylić. chrześcijaństwo to życie z Bogiem. dla Boga. w Biblii nie ma mowy ani o konfesjonale, ani o ucieczce w ten sposób od odpowiedzialności. to nonsens który możliwy jest tylko wtedy kiedy się nie zna Biblii ani nie żyje z Bogiem. Bóg uwalnia nas z natury grzechu właśnie po to byśmy byli wolni do tego by nie grzeszyć i jak najbardziej idzie za tym wzięcie odpowiedzialności za własne życie.

co do reinkarnacji w buddyzmie to oczywiście ze jest ona logicznie rzecz biorąc połączona z wzięciem odpowiedzialności za swoje życie. oni po prostu wierzą ze to jak przeżyją to życie będzie miało swoje konsekwencje w przyszłym...tyle odnośnie odpowiedzialności...ponieważ jednak człowiek, jak wspomniałam rodzi się jako czysta kartka i nie ma żadnych wspomnień które by mu pomogły, dlatego nawet ci co wierzą w reinkarnacje traktują ja jako tratwę, jako coś co ich pociesza. odrzucili Boga i to co On ma w tej sprawie do powiedzenia i teraz po prostu pocieszają samych siebie tą czy inna teorią...

 

oczywiście ze chrześcijaństwo jest logiczne. i to bardzo. reinkarnacja jak to pokazałam jest nielogiczna, jest nonsensem. a jeśli uważasz ze chrześcijaństwo nie jest logiczne to to pokaz....

jak już mówiłam wcześniej teorii, religii, kultów jest bardzo wiele. i zakładam ze wiele z nich było grubo przed chrześcijaństwem. jak jednak tez wspomniałam, Bóg nie ma nic wspólnego z religia ani kultem. Bóg jest tego przeciwieństwem. Kulty i religie się mnożą tam gdzie są ambitni, chciwi, zdemoralizowani, mający swoje cele ludzie (kulty i religie zakładane sa z wielu różnych powodów- jedni dla seksu, inni dla kasy, inni dla władzy)....a takich nie brakuje...nic dziwnego ze jest i było mnóstwo różnych religii.

Nawet wtedy gdy Bóg objawiał się Izraelowi i czynił cuda na ich oczach - nawet wtedy było mnóstwo szarlatanów, wróżbiarzy, zwolenników reinkarnacji czy czegokolwiek innego...

fałszywe religie i sekty są kolejnym dowodem na istnienie tych prawdziwych. tak samo jest z cudami. fałszywe cuda potwierdzają istnienie tych prawdziwych...

Oglądałam trochę na temat hipnozy. sama w sobie jest czymś złym, nic dziwnego ze ludzie są pod silnym wpływem hipnotyzera. w hipnozie można z człowiekiem zrobić wszystko. na szczęście tylko z tymi podatnymi na hipnozę i ciesze się niezmiernie ze nie wszyscy są na nią podatni, otwarci.

po drugie, co do hipnozy...słyszałeś o każdym przypadku osoby zahipnotyzowanej ze jesteś w stanie stwierdzić ze żadna z nich nie wspomniała o Jezusie? a ja właśnie czytałam o pewnym kaznodziei który uczestniczył w seansie spirytystycznym i w czasie tego seansu wykazał kłamstwa które zostały w trakcie powiedziane...

jeśli się człowiek obraca tylko w jednym środowisku to nic dziwnego ze słyszy tylko historie jednego typu, Poszukiwaczu ale ich jest znacznie więcej, nie są jednak wygodne wiec są zamiatane pod dywan...albo przemilczane....

Nie wszystko jest relatywne. Relatywizm to kolejna wygodna teoria tych, co nie chcą spojrzeć Prawdzie w oczy...wola się wiec pocieszać innymi rzeczami...

Co do osoby która cale życie mordowała znęcała się (hitler, mahomet czy inni ludzie tego typu) a potem na łożu śmierci przyjęła Jezusa i wszystko jest ok....

to bardzo skomplikowana sprawa. i często ludzie zasłaniają się takimi historiami by usprawiedliwić własne teorie i wybory.

Spójrz jednak trochę szerzej. Bóg widzi wszystko we właściwej perspektywie. Np. taki seryjny pedofil, gwałciciel, morderca, rzeźnik. Tak osoba mogla być wychowana w ten sposób, zaprogramowana, mogla mieć tylko takie wzorce. Bóg wie czy ktoś pozwolił sobie na taką demoralizację, czy został taki uczyniony przez innych, środowisko, rodziców itd. Po drugie Bóg każdemu daje szanse na poprawę. Każdemu. Po trzecie, hitler był normalnym człowiekiem, żył normalnie. to władza, którą otrzymał uwolniła z niego to kim był w środku. nawet teraz na świecie jest wielu hitlerow....nie mają tylko władzy by móc bezkarnie robić to co mógł robić hitler...rozumiesz?

kto wie do czego Ty i ja bylibyśmy zdolni gdybyśmy mieli władzę i możliwości, pieniądze, poparcie itd..

to oznacza ze TY, ja, każdy człowiek ma potencjał do tego by stać się takim hitlerem czy innym ludzkim potworem...gdybyśmy mieli do tego warunki jakie on otrzymał....

czy to nie zmienia perspektywy patrzenia na tego człowieka oraz na każdego z nas i nie usuwa spod naszych nóg dywanu bezpieczeństwa i łatwości osądzania innych???

a wiec "zwrócę się do Jezusa i wszystko mi będzie wybaczone" nie ma już racji bytu w takim kontekście...

 

oczywiście ze każdy z nas ma świadomość i podświadomość i nie ma to z reinkarnacją absolutnie NIC wspólnego. NIC.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poszukiwaczu, Mówiłam, że reinkarnacja jest nielogiczna. Zatem bezsensem jest w nią wierzyć. Nielogiczność o której wspomniałam, wynika z tego, że świat (ludzie) stawałby się coraz lepszy a jest właśnie na odwrót...

Świat się staje przecież coraz lepszy i to jawny fakt. Życie w czasach obecnych jest znacznie lepsze, niż np. w średniowieczu, gdzie m.in. fanatycy chrześcijańscy palili ludzi na stosie, torturowali, mordowali, czy stosowali inne sposoby perswazji ku "jedynej słusznej religii" - tak przy okazji. :) Nie było też internetu, nie było komputerów (których powszechne użycie masz dzięki innowiercy ateistycznemu, który wedle Twojej religii - pójdzie do piekła za niewiarę w Boga, co dałem Ci jako obrazkowy komentarz wcześniej), nie było powszechnego dostępu do wiedzy cywilizacja była na bardzo niskim poziomie, nie było praw człowieka, zamiast demokracji istniał system jawnie dzielący społeczeństwo, istniało niewolnictwo, jawna hierarchia społeczna. Czy wspominałem już, że torturowanie było legalne (oczywiście w imię religii chrześcijańskiej!)?.

Świat kiedyś był gorszy, niż obecnie - gdzie widzisz lepszość przeszłego świata nad obecnym?

A skoro twierdzisz, że np. w średniowieczu albo w czasach panowania adolfa w było lepiej, niż obecnie, to powiedz mi co tam takiego było lepsze, niż obecnie - z chęcią się dowiem?

Co do natomiast samych ludzi - można zaobserwować wyraźnie, iż obecnie więcej inkarnuje dusz na wyższych poziomach rozwoju duchowego, niż w 1000 lat temu, czy 3000 lat temu. Po prostu gdybyś zainteresowała się dla odmiany tym tematem, to byś mogła podobne rzeczy zaobserwować.

 

 

Po drugie, jej bezsensowność wynika z tego, że człowiek rodzi się jako tzw czysta niezapisana kartka. To, kim się staje to suma jego doświadczeń, tego co nauczyli go rodzice, rodzeństwo, szkoła, książki które sam czyta, przyjaciele, wrodzone talenty, pasje, trendy, moda itd itp. wszystko to jest jego PRZYSZŁOŚĆ...nie przeszłość...

Widać o prostej psychologii społecznej też nie masz najmniejszego pojęcia. Bo i psychologia jasno mówi, iż człowiek rodzi się z pewnymi, niezmiennymi cechami. Pisałem Ci wcześniej, żebyś nie wypowiadała się na tematy, o których nie masz zielonego pojęcia - i jeśli chcesz ze mną dyskutować i chociaż zachować pozory wiedzy ze swojej strony, to najpierw zapoznaj się z łaski swojej z danym tematem.

 

 

 

nawet w Polsce mamy powiedzenia: człowiek uczy się na błędach, mądry polak po szkodzie itd.... co również wyklucza reinkarnację,

Hahaha, no tak - to jest dopiero dowód na nieistnienie reinkarnacji - bo mamy takie powiedzenie!

Przekonałaś mnie - nie mam więcej pytań!

 

 

 

Nie wszystko jest relatywne. Relatywizm to kolejna wygodna teoria tych, co nie chcą spojrzeć Prawdzie w oczy...wola się wiec pocieszać innymi rzeczami...

Tak, oczywiście i niech zgadnę - ową Prawdą jest Bóg chrześcijański?

 

 

 

 

Oglądałam trochę na temat hipnozy. sama w sobie jest czymś złym, nic dziwnego ze ludzie są pod silnym wpływem hipnotyzera. w hipnozie można z człowiekiem zrobić wszystko. na szczęście tylko z tymi podatnymi na hipnozę i ciesze się niezmiernie ze nie wszyscy są na nią podatni, otwarci.

po drugie, co do hipnozy...słyszałeś o każdym przypadku osoby zahipnotyzowanej ze jesteś w stanie stwierdzić ze żadna z nich nie wspomniała o Jezusie?

No brawo, brawo - a co ja mówiłem o wypowiadaniu się na tematy, których nie masz ZIELONEGO POJĘCIA?

Jeśli chcesz być traktowana poważnie w dyskusji, to może najpierw warto byłoby się zapoznać, czym jest hipnoza i nie siać takich bzdur. Bo poziom niewiedzy, jaki reprezentujesz wylewa się ciurkiem w Twoich postach. Tutaj na forum niedawno był wątek o hipnozie, gdzie m.in. wypowiadałem się na ten temat, jak też osoba, która zajmuje się hipnozą na co dzień. Nie będę się powtarzał czym jest hipnoza, jak i to, że przekonanie, iż "można zrobić z człowiekiem wszystko w trakcie hipnozy", to kolejny bzdury mit na jej temat.

Serio - chcesz być traktowana poważnie, to przestań pleść bzdury, bo Twoje wypowiedzi zamiast dyskusje zaczynają przypominać zwykły bełkot, na który nawet przestaje się odechciewać odpowiadać.

 

 

 

a ja właśnie czytałam o pewnym kaznodziei który uczestniczył w seansie spirytystycznym i w czasie tego seansu wykazał kłamstwa które zostały w trakcie powiedziane...

Ta? A jakimiż to narzędziami z zakresu poznania naukowego ów kaznodzieja dysponuje? A może posiada jakąś nadludzką moc?

Nawet naukowcom nie udało się udowodnić nieistnienia świata materialnego, czy nieprawdziwości tego, co dzieje się w seansach spirytystycznych - a tutaj nagle jakiś kaznodzieja to udowadnia! Prawdziwy fenomen, nie ma co.

 

 

 

oczywiście ze chrześcijaństwo jest logiczne. i to bardzo. reinkarnacja jak to pokazałam jest nielogiczna, jest nonsensem. a jeśli uważasz ze chrześcijaństwo nie jest logiczne to to pokaz....

Z chęcią:

1. Bóg chrześcijański posiada takie atrybuty, jak: jest nieskończenie dobry, nieskończenie pełen miłości oraz nieskończenie sprawiedliwy, nieskończenie mądry.

2. Jednak - brak reinkarnacji - wyklucza idealną sprawiedliwość, wyklucza także porządek na świecie, gdyż jedni rodzą się z możliwościami na wszystko, jako osoby bogate, inteligentne, sławne, wpływowe, natomiast inni jako: osoby biedne, upośledzone umysłowo, w złych warunkach życia, po traumatycznych przejściach, kalekie.

3. Wobec jasnego faktu postanowionego w punkcie 2 chrześcijanie nie mają innego wytłumaczenia, niż "Bo taka jest wola Boga".

4. Jednak założenie z punktu 3 przeczy założeniu z punktu 1. Bóg nie może być idealnie sprawiedliwy, idealnie mądry, jednocześnie tworząc świat tak bardzo nierówny, niesprawiedliwy. Jest to podstawowe zaprzeczenie logiczne, które wyjaśnia m.in idea reinkarnacji, a na którą chrześcijanie nie mają odpowiedzi.

5. Biblia twierdzi, że każdy może stać się świętym, jednak osoba np. głęboko upośledzona umysłowo, czy też osoba pozbawiona możliwości wiedzy poznania Biblii lub też osoba, która umarła przedwcześnie lub też osoba, która z powodu kalectwa, skrajnej biedy lub innej niemożności - nie tylko nie może stać się osobą święta (w przypadku głębokiego upośledzenia na przykład), ale także jej możliwości i czas nie pozwalają na nie tylko osiągnięcie w/w stanu, ale także nawet - same szansę "pójścia do nieba, piekła czy czyśćca" - są jawnie zupełnie inne i zależą od parametrów danego życia. Nim życie dłuższe, szczęśliwsze, bogatsze, jako osoba inteligentna, mająca dostęp do wiedzy, wpływy będzie miała ZNACZNIE większe możliwości ku zostania osobą świętą, czy odkupioną z grzechów, niż ktoś z o wiele trudniejszej sytuacji.

6. Co z osobami żyjącymi przed Jezusem? Homo sapiens sapiens, czyli człowiek rozumny istnieje ponad 200 000 lat (a są dowody świadczące, że znacznie wcześniej). Jezus żył około 2000 lat temu. To co z tymi poprzednio żyjącymi? Piekło? Dlaczego Bóg miałby objawić się ludziom nie np. na początku ich stworzenia, tylko dopiero po 198 000 latach? Bardzo logiczne, nie ma co.

 

 

 

 

kto wie do czego Ty i ja bylibyśmy zdolni gdybyśmy mieli władzę i możliwości, pieniądze, poparcie itd..

No Ty to - patrząc po wypowiedziach - zapewne byś zaprowadziła świętą inkwizycję i paliła na stosie wszystkich niewiernych. :DDD

Edytowane przez arkenas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To właśnie chrześcijaństwo wnosi brak odpowiedzialności. "Nie ważne co zrobię - pójdę do konfesjonału i grzechy "skasowane" - nie ważne, co zrobiłem, uwierzę w Jezusa, będę chodził grzecznie na sumę co niedzielę, to i tak trafię do nieba i nie odpowiem za swoje występki".

To, co myśli sobie randomowy chrześcijanin nie jest równoznaczne z tym, co mówi chrześcijaństwo.

Wytłumacz mi dlaczego dziwnym sposobem jakoś osoby wprowadzane w hipnozę regresywną nie widzą po swojej śmierci Jezusa, czy Boga katolickiego, który sądzi ich i zsyła do piekła, nieba, czy czyśćca, tylko mają zgoła inne doświadczenia... Hmmm... ciekawe czemu? Czyżby kolejna masońsko-żydowsko-komunistyczno-ateistyczno-heretyczna prowokacja innowierców i cyklistów?

A co z ludźmi, którzy cudem przeżyli np. śmierć kliniczną i ich opowieściami o Bogu, którego widzieli? Dlaczego to ma być kłamstwo, a tamto to fałsz?

 

Równie dobrze oba zjawiska mogą być wytworem naszej wyobraźni.

Reinkarnacja nie służy, aby pamiętać swoje poprzednie wcielenia i sobie wspominać to i tamto, ale aby dusza/umysł mógł rozszerzać swoją świadomość

Reinkarnacja nie służy, ona po prostu jest. Jest wynikiem posiadania karmy, jest przyczyna - musi i być skutek.

Poszukiwaczu, Mówiłam, że reinkarnacja jest nielogiczna. Zatem bezsensem jest w nią wierzyć. Nielogiczność o której wspomniałam, wynika z tego, że świat (ludzie) stawałby się coraz lepszy a jest właśnie na odwrót...jest coraz gorzej, coraz więcej zła, demoralizacji

Czy jest więcej - nie wiem, nie żyłem w innych czasach. Sęk w tym, że to nie stwierdza, że reinkarnacja jest nielogiczna, a wręcz przeciwnie.

 

Raz jest źle, raz jest dobrze. Po wojnie następuje pokój, gdy pokój trwa zbyt długo następuje wojna. W historii ludzkości zauważyć można sinusoidę, z lekkimi odchyłami. Nigdy nie ma tendencji w jedną stronę lub równowagi. To jest jak wahadło. Tak łopatologicznie:

- zdobywasz karmę, tworzysz sobie przyszłe skutki teraźniejszych poczynań

- odczuwasz skutki - rodzisz się w lepszej rodzinie, w lepszym świecie, postępujesz źle lub dobrze

- skutki poprzednich Twoich działań już nastąpiły, zużyjesz swoją "dobrą" karmę, teraz odczuwasz skutki tej "złej"

- zużywa się ta "zła"

 

I tak w kółko. Z niewielkimi odchyłami wynikającymi z ludzkiej wolnej woli, ale ogólnie ciągle można zaobserwować wahania.

 

dlatego nawet ci co wierzą w reinkarnacje traktują ja jako tratwę, jako coś co ich pociesza.

Reinkarnacja to nie jest tylko pocieszenie, ale również przekleństwo. Element samsary, z której celem jest się uwolnić.

 

oczywiście ze każdy z nas ma świadomość i podświadomość i nie ma to z reinkarnacją absolutnie NIC wspólnego. NIC.

Ma dużo. Co więcej, udowodnię Ci, że również Ty wierzysz w reinkarnację.

 

Każda komórka ludzkiego ciała ulega z czasem wymianie. Starzeje się, umiera, a jej miejsca zajmuje nowa komórka. Różne komórki mają różny czas wymiany, ale mniej więcej po 7 latach wszystkie komórki w ciele zostają zastąpione nowymi. Po 7 latach nie masz w sobie ani jednej materialnej cząstki, którą byłaś 7 lat temu. Krok po kroku, komórka po komórce zmieniłaś się w zupełnie innego człowieka. Ale czy zauważyłaś jakąś zmianę? Tak! Cały szereg zmian. Ale to nadal Ty. Właśnie ten Ty, właśnie to coś z Ciebie, co zauważa zmianę, to jest ta buddyjska świadomość, coś, co chrześcijanie mogliby nazwać duszą.

 

Przypomnij sobie siebie, kiedy miałaś np. 7 lat. Bawiłaś się zabawkami, skakałaś, miałaś dużo energii. Nie rozumiałaś żartów dorosłych, razem z innymi dziećmi miałaś swój własny specyficzny humor. Nie lubiłaś piwa, oliwek i kawy. A dzisiaj? Dzisiaj już nie biegasz po placu zabaw. Myślisz w zupełnie inny sposób. Te same rzeczy kojarzą Ci się z czymś innym. Smakują Ci inne rzeczy, interesują Cię inne rzeczy. Mówisz, myślisz, jesteś inaczej. Jak inny człowiek. I możesz zaobserwować te zmiany. Jesteś sobą i wtedy też byłaś. Tamta Ty była zupełnie inna, niż obecna, ale ciągle ta sama. Właśnie to, co się nie zmienia, co jest to samo, co może zaobserwować zmiany, to jest świadomość. A trwanie świadomości, gdy zmienia się ciało i umysł to reinkarnacja.

 

Reinkarnacja po śmierci jest tylko logiczną ciągłością tego procesu. Skoro ciało i umysł się zmieniają, a świadomość zostaje ta sama, co dzieje się z nią po śmierci ciała i umysłu? Logiczne jest, że zostaje ta sama. Zmienia się tylko jej obudowa.

2. Jednak - brak reinkarnacji - wyklucza idealną sprawiedliwość, wyklucza także porządek na świecie, gdyż jedni rodzą się z możliwościami na wszystko, jako osoby bogate, inteligentne, sławne, wpływowe, natomiast inni jako: osoby biedne, upośledzone umysłowo, w złych warunkach życia, po traumatycznych przejściach, kalekie.

Sprawiedliwie nie znaczy równo. Każdy, biedny i bogaty, chory i zdrowy, upośledzony i z pełnym zestawem zdolności fizycznych i umysłowych, ma swoje problemy, swoje cierpienie i swoich idoli. Nie da się porównać cierpienia dwóch osób. Można porównać przyczyny cierpienia i ich skutki, ale nie samego cierpienia. Kiedy żyjemy w lepszych warunkach, spada nam tolerancja na cierpienie, przez co odczuwamy je silniej. A może i nie? Nie wiadomo, nie da się tego stwierdzić, ale to wydaje mi się logiczne. Także jakby spojrzeć na sytuację z perspektywy cierpienia i szczęścia, wydaje mi się, że każdy ma takie same szanse. Szczęście, które jest w umyśle, zależy od umysłu, który chce je osiągnąć. Nie od jego sytuacji materialnej.

 

1. Bóg nie może być idealnie sprawiedliwy, idealnie mądry, jednocześnie tworząc świat tak bardzo nierówny, niesprawiedliwy.

A właśnie, że chrześcijanie mają wyjaśnienie. Bóg stworzył świat idealny, równy i sprawiedliwy. Ludzie odwracając się od niego sami sprowadzili na siebie choroby i niesprawiedliwość. Skutki swojego postępowania. A prawo przyczyny i skutku to karma.

5. Biblia twierdzi, że każdy może stać się świętym, jednak osoba np. głęboko upośledzona umysłowo, czy też osoba pozbawiona możliwości wiedzy poznania Biblii lub też osoba, która umarła przedwcześnie lub też osoba, która z powodu kalectwa, skrajnej biedy lub innej niemożności - nie tylko nie może stać się osobą święta (w przypadku głębokiego upośledzenia na przykład), ale także jej możliwości i czas nie pozwalają na nie tylko osiągnięcie w/w stanu, ale także nawet - same szansę "pójścia do nieba, piekła czy czyśćca" - są jawnie zupełnie inne i zależą od parametrów danego życia. Nim życie dłuższe, szczęśliwsze, bogatsze, jako osoba inteligentna, mająca dostęp do wiedzy, wpływy będzie miała ZNACZNIE większe możliwości ku zostania osobą świętą, czy odkupioną z grzechów, niż ktoś z o wiele trudniejszej sytuacji.

To chyba trochę naciągany argument. Mi się wydaje na odwrót: osoby będące w trudnej sytuacji mają o wiele większą szansę stać się święta. To jak z przypowieści: kto dał więcej, biedak, który oddając 10 monet oddał cały swój majątek, czy bogacz, który oddał 100 monet, kiedy ma jeszcze ich 1000?

 

6. Co z osobami żyjącymi przed Jezusem? Homo sapiens sapiens, czyli człowiek rozumny istnieje ponad 200 000 lat (a są dowody świadczące, że znacznie wcześniej). Jezus żył około 2000 lat temu. To co z tymi poprzednio żyjącymi? Piekło?

Trzeba spytać jakiegoś teologa, albo Seida, ale wydaje mi się, że chrześcijaństwo ma wyjaśnienie na ten fakt. Wydaje mi się, że kiedyś o nim czytałem w Biblii, ale nie pamiętam. Było coś o tym, że do czasu pojawienia się Mesjasza wszyscy ludzi (albo Żydzi?) idą do miejsca przejściowego, coś jak czyściec, i tam czekają na jego przyjście. Ale nie jestem pewny, jeśli chcesz poznać odpowiedź zajrzyj do Biblii.

 

Dlaczego Bóg miałby objawić się ludziom nie np. na początku ich stworzenia, tylko dopiero po 198 000 latach? Bardzo logiczne, nie ma co.

Objawiał się wcześniej, przez cały czas. A dlaczego dał Mesjasza dopiero po tak długim czasie? A dlaczego nie? To się nazywa droga zbawienia. Każdy musi ją przejść, żeby zostać zbawionym. Wbrew pozorom zbawienie nie zależy od Boga, ale od ludzi. To oni decydują, czy zostaną zbawieni (znowu karma?) . Ale Bóg chce, żeby oni byli zbawieni, więc stworzył drogę. Przejście drogi wymaga czasu, stąd ten cały czas. Każdy chrześcijanin ją przechodzi. Przechodzi fizycznie i psychicznie całą historię zbawienia zapisaną w Biblii, począwszy od stworzenia pierwszych ludzi, aż po zmartwychwstanie. To jest całkiem logiczne.

 

No Ty to - patrząc po wypowiedziach - zapewne byś zaprowadziła świętą inkwizycję i paliła na stosie wszystkich niewiernych. :DDD

Za to Ty spaliłbyś wszystkie Biblie i najlepiej ludzi mających inne zdanie niż Ty :P A tak serio to żartuję, a Ta wypowiedź jest nie miła, nie wnosi nic do dyskusji i w sumie po co nienawidzić, kiedy można kochać? :<

Edytowane przez koteł
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, co myśli sobie randomowy chrześcijanin nie jest równoznaczne z tym, co mówi chrześcijaństwo.

Co masz na myśli poprzez "mówi chrześcijaństwo"? Dwa, z trzech głównych, uznawanych odłamów chrześcijaństwa: katolicyzm i prawosławie - uznają spowiedź. Uznają ją także niektóre, spośród ruchów protestanckich oraz niektóre odłamy uznawane za sekty/nieuznawane oficjalnie jako odłamy chrześcijaństwa. Dlatego też "większość chrześcijaństwa" (jeśli takie pojęcie użyjemy wobec osób nazywających siebie chrześcijanami i będących tym samym owymi randomowymi chrześcijanami) uznaje spowiedź.

 

 

A co z ludźmi, którzy cudem przeżyli np. śmierć kliniczną i ich opowieściami o Bogu, którego widzieli? Dlaczego to ma być kłamstwo, a tamto to fałsz?

O jakim Bogu, o jakim rodzaju doświadczenia Boga teraz mówimy? Co dokładnie widziała osoba w takim przypadku?

Daj mi konkretny przykład, konkretny przypadek osoby przebywającej w śmierci klinicznej, do którego dałoby się odnieść.

Poza tym każdy hipnoterapeuta zajmujący się regresją Ci powie, że jest duża różnica między doświadczeniach związanych z regresją hipnotyczną, a doświadczeniami ze śmierci klinicznej. W przypadkach doświadczeń śmierci klinicznej ciało i mózg znajdują się w ogromnym szoku, traumie spowodowanej np. nagłym wypadkiem, czy niespodziewanym zdarzeniem, typu zawał etc. Wtedy to podświadomość przeżywa ogromny szok, dlatego - wszystko, co doświadczają osoby, które przebyły śmierć kliniczną może być przez ową traumę ciała i mózgu wywołane - łącznie z halucynacjami, które mogą bazować np. na przekonaniach religijnych, czy światopoglądowych danej osoby.

Niemniej jednak i tak schemat doświadczeń związanych ze śmiercią kliniczną jest zawsze podobny (niezależnie jakie przekonania religijono-filozoficzno-światopoglądowe prezentowała dana osoba). Czyli: widzenie siebie nad swoim ciałem, doznawanie uczuć spokoju, radości, miłości bezwarunkowej etc, spotkanie z istotą, która prowadzi nas "w stronę światła" (którą osoby przechodzące śmierć kliniczną różnie interpretują, jednak jak dowiedziono interpretacja owej świetlistej istoty związana jest ściśle z poglądami danej osoby za jej życia), podróżowanie ciemnym tunelem, na końcu którego znajduje się jasne światło, co symbolizować ma przejścia na drugą stronę. Więcej w necie, np. w Wikipedii: Doświadczenie śmierci

I wcale nie twierdzę, że doświadczenia śmierci klinicznej to kłamstwo, czy fałsz.

 

 

Reinkarnacja nie służy, ona po prostu jest. Jest wynikiem posiadania karmy, jest przyczyna - musi i być skutek.

Tak, wiem o tym. Nie próbuj łapać mnie za słówka. Użycie personifikacji wobec zjawiska i słowa "ona służy" nie znaczy, że faktycznie siedzi i służy komuś, jak np. poddany królowi. To jedynie środek stylistyczny, powszechnie stosowany w rozmowach, dyskusjach.

 

 

 

Sprawiedliwie nie znaczy równo. Każdy, biedny i bogaty, chory i zdrowy, upośledzony i z pełnym zestawem zdolności fizycznych i umysłowych, ma swoje problemy, swoje cierpienie i swoich idoli. Nie da się porównać cierpienia dwóch osób. Można porównać przyczyny cierpienia i ich skutki, ale nie samego cierpienia. Kiedy żyjemy w lepszych warunkach, spada nam tolerancja na cierpienie, przez co odczuwamy je silniej. A może i nie? Nie wiadomo, nie da się tego stwierdzić, ale to wydaje mi się logiczne. Także jakby spojrzeć na sytuację z perspektywy cierpienia i szczęścia, wydaje mi się, że każdy ma takie same szanse. Szczęście, które jest w umyśle, zależy od umysłu, który chce je osiągnąć. Nie od jego sytuacji materialnej.

Każdy człowiek posiada swój wewnętrzny system etyki oraz intuicyjne poczucie wobec tego, co jest ok, a co nie. Jednakże są też prawa na tyle uniwersalne, że zgodzi się z nim. Istnieją też prawdy, które są na tyle uniwersalne, że nie podlegają dyskusji. Np. fakt, że znęcanie się, gwałcenie, pedofilia, mordowanie itd są złem - z tym zgodzi się każdy (zdrowy na umyśle) człowiek. Tak samo fakt tego, iż skrajna bieda jest potencjalną przyczyną ogromnego cierpienia, czy też głębokie upośledzenie umysłowe nie daje możliwości poznania takich, jakie posiada osoba o przeciętnym IQ.

Osobiście jestem zwolennikiem rozsądnego podejścia także do religii, dlatego też po usłyszeniu tezy nieskończonej sprawiedliwości Boga nie widzę racjonalnych, rozsądnych przesłanek ku zaakceptowaniu jednocześnie tak wielkich różnić na świecie pośród ludzi, przy jednoczesnym przytrzymaniu poczucia dot. nieskończonej sprawiedliwości Boga. Przeczy to z moim poczuciem etyki oraz moim własnym rozumieniem idei nieskończonej sprawiedliwości Boga.

 

 

 

A właśnie, że chrześcijanie mają wyjaśnienie. Bóg stworzył świat idealny, równy i sprawiedliwy. Ludzie odwracając się od niego sami sprowadzili na siebie choroby i niesprawiedliwość. Skutki swojego postępowania. A prawo przyczyny i skutku to karma.

Tak, ale chrześcijanie nie uznają karmy, czyli prawa przyczyny i skutku. To filozofia, którą nie podążają.

Poza tym nawet jeśli zaaplikować karmę, prawo przyczyny i skutku do wierzeń chrześcijańskich, to dlaczego inna istota miałaby odpracowywać karmę spowodowaną przez swoich dalekich przodków? Gdzie tu ta nieskończona sprawiedliwość Boga?

Skoro każda istota posiada wolną wolę - a tak jest również i w chrześcijaństwie - to i powinna odpowiadać za swoje uczynki, a nie np. Kowalskiego zza ściany.

 

 

 

To chyba trochę naciągany argument. Mi się wydaje na odwrót: osoby będące w trudnej sytuacji mają o wiele większą szansę stać się święta. To jak z przypowieści: kto dał więcej, biedak, który oddając 10 monet oddał cały swój majątek, czy bogacz, który oddał 100 monet, kiedy ma jeszcze ich 1000?

Słowo "trudna sytuacja" to bardzo mętne określenie. Mi chodziło o konkretne przypadki - np. osoby upośledzonej umysłowo - takiej, która nie ma szansy zrozumienia pewnych zasad, praw, które dałyby jej możliwość owej świętości uzyskania. Argument z osobą upośledzoną nie jest nadciągany - to stwierdzenie jasnego faktu, po prostu.

 

 

Za to Ty spaliłbyś wszystkie Biblie i najlepiej ludzi mających inne zdanie niż Ty :P A tak serio to żartuję, a Ta wypowiedź jest nie miła, nie wnosi nic do dyskusji i w sumie po co nienawidzić, kiedy można kochać? :<

Za to Ty paladynem sprawiedliwości (tudzież darmowym adwokatem slash moralizatorem-amatorem), broniącym chrześcijan* na forach internetowych przed "strasznie złym i niemiłym" głosem rozsądku. :)

A Twój złośliwy przytyk za to jest przejawem czystej, chrześcijańskiej miłości oraz kulturalnej i miłej konwersacji. Poza tym zdaje się, że zasada "oko, za oko, ząb za ząb" (przytyk za przytyk) chyba jest odwrotna do filozofii chrześcijańskiej, którą tak uparcie promujesz i bronisz (a nie chcesz chyba, żebym Ci zarzucił bycie hipokrytą)?

 

 

____

*chrześcijan - czyt. osoby bezkrytycznie akceptujące założenia zawarte w jakiejkolwiek religii, bezkrytycznie podążające za dogmatami, autorytetami, czy światopoglądy uznawane za masowe; bez własnych przemyśleń; prezentujące ogromną dozę niewiedzy (ignorancji), jak i prezentujące brak otwartego umysłu; nie ważne, czy byłaby to osoba o poglądach chrześcijańskich, czy jakiejkolwiek innej religii; gdyby była to osoba z takim nastawieniem i w taki sposób prezentująca inną religię (na zasadzie zaczepliwych wypowiedzi: jest tak bo jest! jest taka racja bo jest taka racja! tak, bo tak powiedziałam! etc) - również bym jej to samo napisał (niestety z fanatycznymi buddystami, hinduistami, islamistami, czy judaistami raczej trudno spotkać się w naszym kraju, bo osoby zainteresowane innym religiami zazwyczaj zainteresowały się nimi na bazie swoich przemyśleń, nie pozostając na tym, co im w szkole i kościele powiedziały tzw. autorytety, czy opinia masowa);

Edytowane przez arkenas
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wcale nie musi znaczyc, ze w poprzednim wcieleniu bylas mezczyzna, ale tez temu nie przeczy. Znam tez pare osob, ktore zachowywaly sie taj jak Ty w dziecinstwie. Te osoby mialy lepszy kontakt z plcia przeciwna, spedzaly z tymi ludzmi wiecej czasu jako male dzieci i integrowaly sie z nimi w pewien sposob. Moze u Ciebie bylo podobnie?

 

 

 

Nikt Cie tu raczej za wariatke nie wezmie, ani nie wysmieje.

 

 

 

Ja tez cos podobnego kiedys slyszalam. Slyszalam, ze dusza sama wybiera plec i miejsce powrotu na ziemie. Rodzine rowniez. Wszystko ma swoj cel. To jaka rodzine sie wybierze ma ogromny wplyw na rozwoj duszy. Nawet to jakich partnerow wybieramy, rowniez ma celu nasz rozwoj.

 

Pozdrawiam

ustosunkuje się do postu sprzed lat, ale to mi przypomniało jak moja córka, mając mniej więcej dwa latka zaczęła mi opowiadac, że wybrała sobie mnie na mamusie, jak jeszcze była u aniołków, bo zawsze chciała mieć taką mame jak ja. A najlepsze, że nikt z nią w taki sposób nigdy nie rozmawiał, ona tak sama z siebie zaczeła.

  • Lubię to! 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozkręcasz się Arkenas, co :)

Co masz na myśli poprzez "mówi chrześcijaństwo"? Dwa, z trzech głównych, uznawanych odłamów chrześcijaństwa: katolicyzm i prawosławie - uznają spowiedź. Uznają ją także niektóre, spośród ruchów protestanckich oraz niektóre odłamy uznawane za sekty/nieuznawane oficjalnie jako odłamy chrześcijaństwa. Dlatego też "większość chrześcijaństwa" (jeśli takie pojęcie użyjemy wobec osób nazywających siebie chrześcijanami i będących tym samym owymi randomowymi chrześcijanami) uznaje spowiedź.

Mam na myśli ogólnie, wszystko, i nie chodziło mi konkretnie o spowiedź, a o słowa "chrześcijanin pomyśli sobie". To, co sobie myśli chrześcijanin może mijać się z oficjalnymi naukami Kościoła, więc według mnie jest to żaden argument.

O jakim Bogu, o jakim rodzaju doświadczenia Boga teraz mówimy? Co dokładnie widziała osoba w takim przypadku?

Daj mi konkretny przykład, konkretny przypadek osoby przebywającej w śmierci klinicznej, do którego dałoby się odnieść.

Poza tym każdy hipnoterapeuta zajmujący się regresją Ci powie, że jest duża różnica między doświadczeniach związanych z regresją hipnotyczną, a doświadczeniami ze śmierci klinicznej. W przypadkach doświadczeń śmierci klinicznej ciało i mózg znajdują się w ogromnym szoku, traumie spowodowanej np. nagłym wypadkiem, czy niespodziewanym zdarzeniem, typu zawał etc. Wtedy to podświadomość przeżywa ogromny szok, dlatego - wszystko, co doświadczają osoby, które przebyły śmierć kliniczną może być przez ową traumę ciała i mózgu wywołane - łącznie z halucynacjami, które mogą bazować np. na przekonaniach religijnych, czy światopoglądowych danej osoby.

Niemniej jednak i tak schemat doświadczeń związanych ze śmiercią kliniczną jest zawsze podobny (niezależnie jakie przekonania religijono-filozoficzno-światopoglądowe prezentowała dana osoba). Czyli: widzenie siebie nad swoim ciałem, doznawanie uczuć spokoju, radości, miłości bezwarunkowej etc, spotkanie z istotą, która prowadzi nas "w stronę światła" (którą osoby przechodzące śmierć kliniczną różnie interpretują, jednak jak dowiedziono interpretacja owej świetlistej istoty związana jest ściśle z poglądami danej osoby za jej życia), podróżowanie ciemnym tunelem, na końcu którego znajduje się jasne światło, co symbolizować ma przejścia na drugą stronę. Więcej w necie, np. w Wikipedii: Doświadczenie śmierci

I wcale nie twierdzę, że doświadczenia śmierci klinicznej to kłamstwo, czy fałsz.

Teraz próbujesz powiedzieć, że doświadczenia Boga podczas śmierci klinicznej są nieprawdziwe, bo związane z traumą. Co za różnica? Tak czy siak, to wytwór naszej wyobraźni, tak samo jak wspomnienia pochodzące z regresji. Nie ma fizycznej możliwości, aby pamiętać sytuacje ze swojego poprzedniego życia. Teraz, jeżeli chcemy wierzyć, że regresja naprawdę działa, do akcji musi wkroczyć mistycyzm. Magicznie widzimy obrazy, których nie widzieliśmy, ale one się zdarzyły. Widzimy je tylko dzięki wyobraźni, nawet jeśli rzeczywiście obrazy te pochodzą z doświadczenia regresji. Wytwór wyobraźni = wytwór wyobraźni.

 

O jakim Bogu? Pewnie o każdym możliwym. Pewnie da radę znaleźć dowód tego typu na wszystko. Nie wiem po co mam podawać przykład, przecież sam w późniejszej wypowiedzi przyjmujesz fakt, że tacy ludzie istnieli.

 

Jednakże są też prawa na tyle uniwersalne, że zgodzi się z nim. Istnieją też prawdy, które są na tyle uniwersalne, że nie podlegają dyskusji. Np. fakt, że znęcanie się, gwałcenie, pedofilia, mordowanie itd są złem - z tym zgodzi się każdy (zdrowy na umyśle) człowiek.

To nie jest fakt, to jest opinia. A wedlug mnie nie istnieją prawa uniwersalne i nie istnieje uniwersalne dobro i zło.

Mord? W niektórych krajach istnieje kara śmierci nadal. Morderstwo, które jest uznawane za dobre.

Gwałt? Gdy podczas wojen zdobywano wioski to brano dziewki i gwałcono. Ktoś widział w tym coś złego?

Pedofilia? Teraz nie podam konkretu, bo nie pamiętam, ale w jakimś kraju dziecko do któregoś wieku nie jest uznawane za człowieka, więc można z nim współżyć. Czy to chodziło o mężczyzn? Że zabroniony jest seks facet-facet, ale do pewnego wieku dziecko nie jest jeszcze mężczyzną, więc to jest ok. Jakoś tak.

 

Twoje poczucie etyki, Twoja moralność jest tylko i wyłącznie efektem Twojego wychowania.

Tak samo fakt tego, iż skrajna bieda jest potencjalną przyczyną ogromnego cierpienia, czy też głębokie upośledzenie umysłowe nie daje możliwości poznania takich, jakie posiada osoba o przeciętnym IQ.

To też nie fakt (to drugie), tylko opinia. Co z osobami autystycznymi słynącymi z ogromnych zdolności artystycznych? Słyszałem, że Van Gogh był daltonistą, a okazał się lepszym artystą niż większość ludzi "o przeciętnym IQ". Daltonizm okazał się nie wadą, a zaletą. Beethoven ogłuchł pod koniec swojej twórczości i tworzył dalej. I to jest właśnie pułapka inteligencji. Myślimy, że jesteśmy mądrzy, bo mamy pieniądze, możliwości poznania, wysoki iloraz inteligencji. Że mamy "głębsze" poznanie. Ta pycha przesłania nam oczy i okazuje się, że widzimy mniej. Godzina trwa dla nas tyle samo, co dla każdej innej osoby, łącznie z inwalidą. Ta godzina musi zostać wypełniona doświadczeniami, bodźcami, poznaniem. Jak stwierdzić, że ktoś poznał mniej, ktoś więcej? To nie ilość poznania się zmienia, ale sposób poznania.

Tak, ale chrześcijanie nie uznają karmy, czyli prawa przyczyny i skutku. To filozofia, którą nie podążają.

Poza tym nawet jeśli zaaplikować karmę, prawo przyczyny i skutku do wierzeń chrześcijańskich, to dlaczego inna istota miałaby odpracowywać karmę spowodowaną przez swoich dalekich przodków? Gdzie tu ta nieskończona sprawiedliwość Boga?

Skoro każda istota posiada wolną wolę - a tak jest również i w chrześcijaństwie - to i powinna odpowiadać za swoje uczynki, a nie np. Kowalskiego zza ściany.

Uznają prawo przyczyny i skutku. A czy to nazwiemy karmą, czy nie, to nie wiem czym to się różni.

Słowo "trudna sytuacja" to bardzo mętne określenie. Mi chodziło o konkretne przypadki - np. osoby upośledzonej umysłowo - takiej, która nie ma szansy zrozumienia pewnych zasad, praw, które dałyby jej możliwość owej świętości uzyskania. Argument z osobą upośledzoną nie jest nadciągany - to stwierdzenie jasnego faktu, po prostu.

Wcale nie jest jasny. Masa świętych nie wyróżniała się wcale głębszym zrozumieniem zasad i praw, więc nadal tego "jasnego faktu" nie rozumiem.

Za to Ty paladynem sprawiedliwości (tudzież darmowym adwokatem slash moralizatorem-amatorem), broniącym chrześcijan* na forach internetowych przed "strasznie złym i niemiłym" głosem rozsądku. :)

A Twój złośliwy przytyk za to jest przejawem czystej, chrześcijańskiej miłości oraz kulturalnej i miłej konwersacji. Poza tym zdaje się, że zasada "oko, za oko, ząb za ząb" (przytyk za przytyk) chyba jest odwrotna do filozofii chrześcijańskiej, którą tak uparcie promujesz i bronisz (a nie chcesz chyba, żebym Ci zarzucił bycie hipokrytą)?

Możesz mi zarzucać co chcesz. Ale serio, nie zauważyłeś odrobiny sarkazmu? :P W jednym zdaniu Cię obrażam, a w zaraz kolejnym stwierdzam, że takie coś jest bez sensu. Albo jestem hipokrytą, ale niewinnie zakpiłem sobie z Ciebie i siebie :) Nie bierz tego tak serio :) Gdybym miał pieniądze, to bym pewnie złożył sobie komputer do gier, pił wódkę i chodził na dziwki, a nie był jakimś paladynem :P

 

I to co mówisz nie jest dla mnie głosem rozsądku. Nic co jest skrajne nie jest rozsądne.

*chrześcijan - czyt. osoby bezkrytycznie akceptujące założenia zawarte w jakiejkolwiek religii, bezkrytycznie podążające za dogmatami, autorytetami, czy światopoglądy uznawane za masowe; bez własnych przemyśleń; prezentujące ogromną dozę niewiedzy (ignorancji), jak i prezentujące brak otwartego umysłu; nie ważne, czy byłaby to osoba o poglądach chrześcijańskich, czy jakiejkolwiek innej religii; gdyby była to osoba z takim nastawieniem i w taki sposób prezentująca inną religię (na zasadzie zaczepliwych wypowiedzi: jest tak bo jest! jest taka racja bo jest taka racja! tak, bo tak powiedziałam! etc) - również bym jej to samo napisał (niestety z fanatycznymi buddystami, hinduistami, islamistami, czy judaistami raczej trudno spotkać się w naszym kraju, bo osoby zainteresowane innym religiami zazwyczaj zainteresowały się nimi na bazie swoich przemyśleń, nie pozostając na tym, co im w szkole i kościele powiedziały tzw. autorytety, czy opinia masowa);

Wprowadzę poprawkę do Twojego słownika: chrześcijanin

 

Autorytety, opinia masowa? Proszę Cię. Według opinii masowej KK jest be, Bug jest be, Ksiądz jest pedofilem. Betony znajdziesz w każdej religii i w każdej niereligii. Osoby potrafiące myśleć samodzielnie także znajdziesz w każdej religii i w każdej niereligii.

 

A i nie chodzi o to, że ja cokolwiek bronię, oprócz swojego zdania, kiedy uważam, że jest słuszne. Widzę coś, z czym się nie zgadzam, więc dyskutuję.

Edytowane przez koteł
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozkręcasz się Arkenas, co :)

Nie, raczej nie dam się wciągnąć w Twoje złośliwostki i gierki słowne tym razem, dlatego będzie krótko. Także nie ciesz się tak z siebie. :)

 

 

Mam na myśli ogólnie, wszystko, i nie chodziło mi konkretnie o spowiedź, a o słowa "chrześcijanin pomyśli sobie". To, co sobie myśli chrześcijanin może mijać się z oficjalnymi naukami Kościoła, więc według mnie jest to żaden argument.

Ale ja tutaj nie dyskutowałem z Kościołem, ale z konkretną osobą - która, notabene, chyba do końca także katolickich poglądów nie wyznaje, skoro też krytykowała spowiedź.

 

 

Teraz próbujesz powiedzieć, że doświadczenia Boga podczas śmierci klinicznej są nieprawdziwe, bo związane z traumą.

Nie. Przeczytaj jeszcze raz - tym razem ze zrozumieniem.

 

 

Nie ma fizycznej możliwości, aby pamiętać sytuacje ze swojego poprzedniego życia.

Tobie, jak aiko001 to samo proponuję - zapoznanie się z koncepcją hipnozy, zanim zaczniesz mędrkować na ten temat.

 

 

Mord? W niektórych krajach istnieje kara śmierci nadal. Morderstwo, które jest uznawane za dobre.

Gwałt? Gdy podczas wojen zdobywano wioski to brano dziewki i gwałcono. Ktoś widział w tym coś złego?

Pedofilia? Teraz nie podam konkretu, bo nie pamiętam, ale w jakimś kraju dziecko do któregoś wieku nie jest uznawane za człowieka, więc można z nim współżyć.

Ale co to ma do tematu reinkarnacji?

 

 

To też nie fakt (to drugie), tylko opinia. Co z osobami autystycznymi słynącymi z ogromnych zdolności artystycznych? Słyszałem, że Van Gogh był daltonistą, a okazał się lepszym artystą niż większość ludzi "o przeciętnym IQ".

Jak wyżej - co to ma do tematu?

 

 

Wcale nie jest jasny. Masa świętych nie wyróżniała się wcale głębszym zrozumieniem zasad i praw, więc nadal tego "jasnego faktu" nie rozumiem.

Wyróżniała się świadomością - podobno. Zresztą nie badałem chrześcijańskich świętych, także nie wiem ile ich świętość była tożsama z tym, co np. we wschodnich filozofiach nazywane jest oświeceniem.

 

 

Możesz mi zarzucać co chcesz. Ale serio, nie zauważyłeś odrobiny sarkazmu? :P

Nie no gdzież tam, Tylko Ty go dostrzegasz. ;)

 

 

W jednym zdaniu Cię obrażam, a w zaraz kolejnym stwierdzam, że takie coś jest bez sensu.

Typowe - nie masz argumentów, to sięgasz do obrażanie i personalne ataki.

 

 

Albo jestem hipokrytą, ale niewinnie zakpiłem sobie z Ciebie i siebie :) Nie bierz tego tak serio :)

Obojętnie, bo wychodzi na to samo, co wyżej - brakuje argumentów, to musisz wpleść złośliwości i kpiny.

Poczułeś się lepiej choć na chwilę? Ego urosło? :) Hysterus zaciesza, że pojechał komuś na necie? :) Tak bardzo dojrzale.

 

 

Gdybym miał pieniądze, to bym pewnie złożył sobie komputer do gier, pił wódkę i chodził na dziwki, a nie był jakimś paladynem :P

Ambitne plany. :D

 

 

I to co mówisz nie jest dla mnie głosem rozsądku. Nic co jest skrajne nie jest rozsądne.

Super, jestem skrajny. Za to Ty prezentujesz bardzo rozsądne poglądy (szczególnie te dziecinne przytyki, takie rozsądne).

 

 

Autorytety, opinia masowa? Proszę Cię. Według opinii masowej KK jest be, Bug jest be, Ksiądz jest pedofilem. Betony znajdziesz w każdej religii i w każdej niereligii.

Nie musisz mnie o nic prosić, zapewniam. Chodziło oczywiście o opinię masową w kręgach środowisk katolickich w naszym kraju, a nie o ogólną opinię masową - szczególnie popularną w młodszych pokoleniach.

 

 

Osoby potrafiące myśleć samodzielnie także znajdziesz w każdej religii i w każdej niereligii.

50345c92491ad.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obojętnie, bo wychodzi na to samo, co wyżej - brakuje argumentów, to musisz wpleść złośliwości i kpiny.

To była kpina innego typu, niż myślisz. Użyłem jej jako argumentu, co wytłumaczyłem w kolejnym zdaniu. Poza tym kpina jedną linijką z wielu linii tekstu, co raczej nie świadczy o braku argumentów.

Typowe - nie masz argumentów, to sięgasz do obrażanie i personalne ataki.

To co wyżej.

Tobie, jak aiko001 to samo proponuję - zapoznanie się z koncepcją hipnozy, zanim zaczniesz mędrkować na ten temat.

Twierdzisz, że jest inaczej? To jest bardzo nielogiczne i nie rozsądne. Wspomnienia zapisywane są w naszym mózgu, a mózg tracimy ze śmiercią. Nie istnieje fizyczne połączenie między ciałem z jednego wcielenie a ciałem z drugiego. Zazwyczaj. Nie trzeba znać pojęcia hipnozy, żeby do tego dojść. Jeżeli hipnoza regresyjna to wyjaśnia, to proszę zdradź mi w jaki sposób, ale podejrzewam, że skoro reinkarnacja nie została oficjalnie przyjęta za naukowy fakt, nie istnieje niemistyczne wytłumaczenie tego zjawiska.

 

Nie musisz mnie o nic prosić, zapewniam. Chodziło oczywiście o opinię masową w kręgach środowisk katolickich w naszym kraju, a nie o ogólną opinię masową - szczególnie popularną w młodszych pokoleniach.

To, co dzisiaj jest wmawiane młodzieży, to rzeczy o których wspomniałem powyżej. Ja się nigdy osobiście nie spotkałem z indoktrynacją o której mówisz.

Wyróżniała się świadomością - podobno.

Z tego co wiem świętym zostaje się za działania. No i nie orientuję się za bardzo, czy święci dostają w Raju jakieś benefity, ale wydaje mi się, że dla zmarłych zostanie świętym nie ma znaczenia. To jest jedynie wskazówka dla żyjących.

 

Do reszty wypowiedzi się nie odniosę, bo jest nieprzemyślana.

Edytowane przez koteł
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...