Skocz do zawartości

Rozstania - jak temu zaradzić? Praktyczny poradnik


Gość winteer

Rekomendowane odpowiedzi

Gość winteer

Ostatno, nie tylko wśród moich znajomych, słyszy się rozmowy (mimochodem), o tym że ktoś kogoś opuścił, ktoś się z kimś nie potrafi dogadać, ktoś od kogoś odszedł bez pożegnania, ktoś się na kogoś gniewa (nieraz całe dziesięciolecia), nie ma odważnych aby schować dumę i jako pierwszy wyciągnąć rękę do drugiego człowieka... itd.

 

Jeśli mam być szczera... mnie to przeraża.

 

Założyłam ten wątek aby wszyscy, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia - zajrzeli tu i coś napisali, oraz wszyscy, którzy potrzebują praktycznej porady aby znaleźli tu coś dla siebie.

 

Na dobry początek, w internecie znalazłam ciekawy artykuł Stanisława Tokarskiego:

Psychologia.net.pl - portal psychologiczny

myślę, że Was zainteresuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 338
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

  • shimmy

    73

  • maddlen

    36

  • werona

    28

  • _Domi_

    23

Top użytkownicy w tym temacie

bo takie sa czasy,wszystko latwo przychodzi i ludziom nie chce sie o siebie juz troszczyc ani wlozyc troche wysilku w budowanie lub wzamcnianie swoich zwiazkow.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Czaserm tak właśnie bywa że bliskie sobie osoby z miłości przechodzą do nie nawiści i nieraz jest tak, że nawet najstarsi górale nie pamiętają o co poszło.

 

Znałam kiedyś kobietę (jest już w dość podeszłym wieku), która nie odzywała się do swoich sióstr od 26 lat (jedna z nich już nie żyje) - moim zdaniem to bezsensowne chowanie urazy.

Inny przykład: mój znajomy trzy lata temu wyjechał za pracą do Wlk. Brytanii. Na początku dzwonił do swojej matki, raz przysłał kartkę - po jakimś czasie kontakt z jego strony się urwał. Kobieta szalała z rozpaczy za synem, nie wiedziała zupełnie co się z nim dzieje. Szukała jakiejkolwiek informacji o nim. Jak dotąd - nic to nie dało.

 

Takich przypadków jedt niestety wiele. A przecież wystarczy porozmawiać, szczerze porozmawiać... no, chyba że jestem naiwna.

 

Mówiąc, że warto się pojednać, oczywiście nie mam na myśli spraw błahych, w których wystarczy zwykłe „przepraszam”. Istnieją sprawy znacznie poważniejsze, krzywdy, zranienia, wewnętrzne blizny.. - podobne do tych przytoczonych powyżej.

 

Lekarstwem na takie zranienia jest pojednanie (a przynajmniej powinno). Ono nie sprawi, że zapomnimy o złym doświadczeniu, zwłaszcza jeśli wpłynęło na nasze życie, ale możemy złagodzić jego skutki. Odbudować więź, którą zniszczyły urazy. Pozwolić sobie i bliskim na wzajemne zrozumienie, otworzyć się na dialog, umożliwić zadośćuczynienie.

 

Jeśli pojednamy się z ojcem, który opuścił rodzinę, gdy byliśmy dziećmi, otworzymy się na dobre wydarzenia, które mogą z tego kontaktu wyniknąć, zaczniemy przywoływać wspomnienia – na początku nieufnie, później ze świadomością, że były też dobre chwile. Zmieni się też nasz stosunek do mężczyzn: przestaniemy myśleć, że „wszyscy są tacy sami”. Czasem oczywiście pojednanie jest niemożliwe. Wtedy warto i tak podjąć próbę wybaczenia w swoim sercu. Nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy spojrzeć na nią inaczej.

 

W każdym razie zawsze warto próbować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość greg639

a ja dodam, że sytuacje te są również uwarunkowane przez gwiazdy, np w okresie około 3 miesięcy po śmierci papieża wiele związków się rozpadło, teoretycznie nikt nie zwracał na to uwagi, natomiast różne osoby, których ten fakt dotyczył, różnie to sobie tłumaczyły, a bo tak się musiało stać, a bo to on/ona jest taki czy taka, abo miałem/miałam tego już dosć, itd. itp.

Ale - śmierć papieża miała charakter ogólnoświatowy, ludzie na całym świecie zwrócili na ten fakt uwagę, czy jest to bez znaczenia.

Według astrologii wygląda to tak: planety dzielą się na indywidualne i społeczne. Społeczne to Pluton, Uran, Neptun, Jowisz i Saturn.

W każdym horoskopie one są, ale też w każdym horoskopie symbolizują one co innego,

i może się zdarzyć tak, że pozycje poszczególnych planet w horoskopie różnych osób znajdują się w tym samym miejscu i są w tym samym czasie aktywowane. Dalej kursu z astrologii nie będę prowadził, napisze tylko o co chodzi z tą śmiercią papieża i zerwanymi związkami.

Za śmierć w astrologii odpowiada 8 dom lub kwinkunks - najlepsze tłumaczenie tego aspektu jakie znam to - budowanie czegoś nowego po zniszczeniu starych struktur.

Tak się sklada, że planety krążą wokół nas i ten kwinkunks jest tworzony co jakiś czas, co sprawia, że co jakiś czas poznajemy kogoś, rozstajemy się, tracimy pracę, znajdujemy ją, wyjeżdżamy , wracamy itp. w zależności od tego jaka planeta odpowiada za dane czynności - czytaj jak szybko się porusza po swojej orbicie, z taką częstotliwością - coś nam się dzieje w życiu.

Edytowane przez greg639
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja cos dodam od siebie i może troszkę z mojego życia. Od kiedy po raz pierwszy wiązałam się z partnerem (dalej nie bardzo sięgałam pamięcią ) to co 3 lata zachodzi u mnie jakaś zmiana np. kryzys w partnerstwie ,rozstanie albo inna ważna rzecz . Wygląda to tak jak bym w swoim życiu przechodziła jakieś cykle co 3 lata . I tylko w jednym przypadku były to narodziny dziecka a reszta to kryzys lub rozstanie.

Myślę że każdy człowiek gdyby rozpisał swoje życie na lata i jak tylko najdalej sięga pamięcią podpisał ważne wydarzenia pod latami które nas w życiu spotkały doszedł by do jakiegoś wniosku . Tutaj w tym temacie jest mowa o rozstania ale może do tez dotyczyć jakiś chorób, podróży, wygranych pieniężnych , utrata pracy itp., .

 

No i też zauważyłam jakiś związek dziwny zdarzeń np. w okresie 2-3 miesięcy ciągle słyszymy w koło ze wszyscy się rozstają , przez kolejne 2-3 miesiące słyszymy ile naszych koleżanek jest w ciąży. A teraz wszyscy słuchamy ile w koło ludzi traci prace .

Coś w tym jest .

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Co do pracy, można znaleść inną albo zająć się czymś innym, ewentualnie trudne chwile pomogą ptzetrwać blizcy...

 

... no właśnie, a jeśli tych bliskich nie ma, a człowiek jest sam jak palec... co z tego że rodzina jest na papierze lub na zdjęciu, skoro nie ma z nią żadnej więzi... co z tego że się ma całą masę znajomych, ale żadnego przyjaciela na którym można liczyć...

 

Jak odbudować stracone relacje...??

 

Chyba tylko tyle aby nie przestawać próbować...

 

Jak myślisz Dominiko?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do pracy, można znaleść inną albo zająć się czymś innym, ewentualnie trudne chwile pomogą ptzetrwać blizcy...

 

... no właśnie, a jeśli tych bliskich nie ma, a człowiek jest sam jak palec... co z tego że rodzina jest na papierze lub na zdjęciu, skoro nie ma z nią żadnej więzi... co z tego że się ma całą masę znajomych, ale żadnego przyjaciela na którym można liczyć...

 

Jak odbudować stracone relacje...??

 

Chyba tylko tyle aby nie przestawać próbować...

 

Jak myślisz Dominiko?

 

Jasne że można znaleźć prace ,chodziło mi o sam fakt wydarzeń.

Co do rodziny i znajomych to jest to bardzo ciężki temat .

Jeśli chodzi o próby w odbudowaniu straconych relacji to myślę -tak próbować jak najbardziej ale nic na siłę –jeśli nawet się uda to człowiek bierze na siebie pewną odpowiedzialność, ale to wszystko zależy od okoliczności jakie spowodowały to rozstanie. Można tez próbami zrazić do siebie ludzi a wtedy jest zazwyczaj tylko gorzej, potem jeszcze bardziej człowiek cierpi.

Edytowane przez _Domi_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Znalazłam to w internecie i usnałam, że nadaje się do tego tematu:

 

"Ja walczylam o Niego a dzis mam dwojke dzieci z mezczyzna ktorego kocham nad życie, i on powtarza wciaz jaki ja bylem glupi , gdyby nie twoja wiara w Nas nie bylo by Nas. Kochamy sie i zawsze bedziemy sie kochac!"

 

Co powiecie o tym?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalazłam to w internecie i usnałam, że nadaje się do tego tematu:

 

"Ja walczylam o Niego a dzis mam dwojke dzieci z mezczyzna ktorego kocham nad życie, i on powtarza wciaz jaki ja bylem glupi , gdyby nie twoja wiara w Nas nie bylo by Nas. Kochamy sie i zawsze bedziemy sie kochac!"

 

Co powiecie o tym?

 

Uwazam,ze to piekne,ale ile mozna walczyc o uczucie?o to,zeby nas dostrzezono,zeby nas kochano,zeby dbano tez o nas w takim samym stopniu jak i my dbamy,zajmujemy sie,kochamy druga osobe!? Sadze,ze milosc to walka,ktora powinna byc z obydwu stron-raczej wzajemne opiekowanie sie i pielegnowanie,zaskakiwanie.Tutaj to jest tylko cytat i nie wiadomo tak naprawde jak bylo z ta kobieta,to tylko urywek...Ale badzmy dobrej nadziei.Moze troche stonowalam tutaj kogos uczucia,ale ja mam swoja wizje milosci;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Masz wiele racji, ale nie chodzi tylko o uczucia między kochankami. W taki sam sposób można pogodzić się z bratem, siostrą, rodzicami, sąsiadką... itd.

 

Ma bardziej uniwersalne zastosowanie.

 

Czy Twoim zdaniem, jeśli chodzi np. o najbliższą rodzinę czy przyjaciół - lepiej unieść się honorem w imię: "...bo ile można..."?

 

Nie sądzę.... no, ale to moje zdanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Wiem Patsy, wiem..

 

ale jeszcze poczekamy na wypowiedzi innych, może ktoś ma jakieś doświadczenia.

 

Gdyby mnie to dotyczyło - chyba zdalabym się na intuicję, napewno starałabym się wyjaśnić sytuację - chociażby dla czystego sumienia, niezależnie od sytuacji w rodzinie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę ,że można by tez poruszyć temat -dlaczego te relacje miedzy kobieta a mężczyzną się psują i co jest ich powodem. Oraz jak temu zapobiegać.

Edytowane przez _Domi_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość greg639
Sadze,ze milosc to walka,ktora powinna byc z obydwu stron

wydaje mi się, że miłość nie powinna być walką, to ma siłę niszczenia, natomiast miłość ma budować, tworzyć - nowe życie (dziecko) i po to łączymy się w parę, żeby było lżej - wychować to dziecko, przejść przez życie, mieć przy sobie pomocną dłoń w ciężkich chwilach. Walczyć trzeba gdzie indziej - np. w pracy, walczyć trzeba o miłość, ale nie z partnerem, tylko z tym kto nam chce odebrać naszą miłość.

A druga sprawa - dlaczego z członkami rodziny przeprowadzamy nieraz masakryczne wojny i później wszystko jest ok rozmawiamy jakby nic się nie stało, a jeśli chodzi o partnera to kilka drobnych nieporozumień wystarczy, żeby myśleć o zdradzie, o rozstaniu ?

Edytowane przez greg639
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Główne powody jakie mi przychodzą do głowy, to:

 

zawziętość i nieumiejętność wyciągnięcia ręki do drugiej osoby aby wyjaśnić wszystkie nieporozunienia.

 

Duma nie pozwala ludziom się otworzyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Główne powody jakie mi przychodzą do głowy, to:

 

zawziętość i nieumiejętność wyciągnięcia ręki do drugiej osoby aby wyjaśnić wszystkie nieporozunienia.

 

Duma nie pozwala ludziom się otworzyć.

 

 

Tak ,z tym że zawziętość kojarzy mi się z walka pomiędzy partnerami a to juz jest źle.

 

 

Mogłabym wymieć szereg innych powodów które sprawiają że kobiety / mężczyźni zaczynają się oddalać od siebie.

Zawsze muszą być jakieś powody zazdrości , poczucia zagrożenia, zmęczenia druga osobą, samotności pomimo iż jesteśmy z kimś .

Ważne jest tez to by osoba z która się dzieli życie była przy nas gdy My tego potrzebujemy a nie wtedy kiedy partner/partnerka ma czas lub na to ochotę. Nauczyć się dostrzegać siebie wzajemnie ,rozumieć się bez słów.

Uważam że wszystko ma swoja przyczynę która da się wytłumaczyć.

Edytowane przez _Domi_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Dobra, a może jesteś w tanie powiedzieć co może się przyczynić do naprawy relacji międzyludzkich.

 

Wydaje mi się, że relacja dziecko-dorosły jest najłatwiejsza do naprawy, dlatego przyjęło się że dziecko nie jest "obciążone" złymi doświadczeniami tj. dorosły, oraz to, że dziecko się przecież uczy i tu łatwiej o tolerancję..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

A co w sytuacji, gdy już ktoś odchodzi, kiedy kogoś już w naszym życiu brak, zauważamy, że nam zabrakło czasu, by go kochać i słuchać, brać z niego przykład. Będąc młodymi lub i w wieku dojrzałym rzadko kiedy zastanawiamy się nad życiem, zapominamy o tym, że z momentem przyjścia na ten świat nieuchronnie zbliżamy się ku śmierci i gdy dopiero człowiek odchodzi, zdajemy sobie sprawę jak bardzo był dla nas ważny i jak bardzo go kochaliśmy?

 

Myślę, że warte zastanowienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość greg639

Wydaje mi się, że relacja dziecko-dorosły jest najłatwiejsza do naprawy, dlatego przyjęło się że dziecko nie jest "obciążone" złymi doświadczeniami tj. dorosły, oraz to, że dziecko się przecież uczy i tu łatwiej o tolerancję..

Łatwiej o tolerancję ze strony dziecka, właśnie dlatego, że sie uczy - jeżeli dziecko jest tego świadome to potrafi wybaczyć rodzicom wszelkie zło i puszcza wszystko w zapomnienie, natomiast rodzic mający wykształcony swój pogląd na życie nie potrafi tolerować, pewnych zachowań nie tylko u własnego dziecka, ale też u innych ludzi, pytanie dlaczego?

 

Bo tak został wychowany !!!

 

Ciekawee

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Greg

Dlatego że dziecko nie ma jeszcze wykształconych złych nawyków.

 

Dominika

Rozstania mogą dotyczyć wszystkich ludzi, nie tylko kochanków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Inny przykład:

 

Moja znajoma nie "odzywa" się do swojego brata już od kilku lat, natomiast z młodszą siostrą już nie ma takiego problemu.

 

W ich przypadku mogłoby dojść do pojednania... gdyby chcieli, tymbardziej że mieszkają pod jednym dachem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ich przypadku mogłoby dojść do pojednania... gdyby chcieli, tymbardziej że mieszkają pod jednym dachem

 

Dojdzie jak,któreś z nich sie wyprowadzi, ja z moją siostrą darłam koty do momentu jak mieszkała w domu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Wyobraźcie sobie świat i życie na nim bez wybaczania sobie krzywd i wzajemnych win. Trudne, prwda? W przeciwnym razie chyba nikt by ze sobą ani nie rozmawiał, ani nie przebywał, ani nie był zakochany w kimś...

Nie jest sztuką się śmiertelnie obrazić i przestać się odzywać do kogoś, nie wyjaśniając nieporozumień do końca... poprosu uciec jak pies z podkulonym ogonem. W taki sposób rodzą się konflikty, które coraz bardziej narastają, robiąc się na końcu nie do przezwyciężenia. Jeśli nie porozmawiamy z taką osobą, to już zawsze będziemy żyli w przeświadczeniu, że to wszystko była tylko i wyłącznie jej wina, zaś my byliśmy całkowicie święci, gdy tymczasem mogło być zupełnie na odwrót! W takich sytuacjach, niestety, dumę należy schować do kieszeni i zapomnieć o czymś takim, jak honor, na rzecz wyjaśnienia pewnych spraw. Oczywiście, należy to robić spokojnie i bez unoszenia głosu, bo tylko taka komunikacja jest w stanie zapewnić wzajemne porozumienie, konsensus, a nawet wybaczenie. Żeby jednak wybaczyć, należy postawić się na miejscu takiej osoby, spojrzeć na problem jej oczami, ale przede wszystkim ochłonąć trochę z negatywnych emocji i dać sobie trochę czasu na przemyślenia.

Nie trzeba się bać. Trzeba rozważać i dokonywać pewnych refleksji nad swoim życiem. A wybaczenie to nie jest oznaka słabości. Można wybaczyć nawet nie mówiąc o tym drugiej osobie. A to już coś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poruszyłaś Winteer kwestię wybaczania- myślę,że to najważniejsza umiejętność. Wybaczyć komuś krzywdy, które nam wyrządził, czasem też pozwolić mu odejść i uwolnić się od krzywdzacego związku, chorych relacji.

Ważne jest również wybaczenie sobie samej, to bardzo trudne, ale możliwe.Jesteśmy istotami,które bładzą w poszukiwaniu prawdy, czasem skrzywdzimy kogoś umyślnie i wybaczenie jest konieczne, aby móc iśc dalej.Aby uwolnic się od poczucia krzywdy i poczucia winy, aby sie pokochać, bo tylko wtedy możemy zostać pokochani tak jak tego pragniemy. Obwiniając siebie, albo kogoś o niepowodzenia w naszym zyciu powodujemy,że doznajemy ich coraz więcej , w ten sposob się zapętlamy i zamykamy na odczuwanie radości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Nasz rację Felicja

 

A co w sytuacji, gdy już nie raz była prośba o wybaczenie, a osoba na której nam zależy - wykazuje się totalnie "zatwardziałym" sercem... powiedz mi: ile można błagać o wybaczenie?

Ja bym chyba błagała do skutku.

 

No tak, kłótnia, pogodzenie... i znów kłótnia.. znów pogodzenie... i tak w kółko. Czy na dłuższą metę jest to sposób na życie, czy raczej okazanie swojej wewnętrznej słabość? Jednak tylko słabi ludzie nie mają nic do powiedzenia, popadając w milczenie, a silni rozwiązują problem natychmiast… bardzo wątpliwe?

 

A gdy ktoś się śmiertelnie obrazi? Przeważnie zamyka się w sobie, nie dopuszczając nikogo do swego własnego światka. Uważa, że tylko taka reakcja może coś uświadomić innym, bo skoro awantury nie są wskazane, wręcz nie przynoszą pożądanego rezultatu, to pewne lepiej nie odzywać się wcale. I w ten sposób czeka, aż druga osoba pójdzie po rozum do głowy, aby w końcu zapytać, o co chodzi... najczęściej jego niedoczekanie!

Wtedy obraza przeradza się w złość, która potęguje i rozrasta się do ogromnych rozmiarów. Staje się wtedy drażliwy, złośliwy i nieustępliwy. To, że jest to spowodowane konfliktem w jakiejkolwiek relacji... widać na kilometr a nawet dwa. Jeszcze bardziej chcemy, aby druga osoba pierwsza podjęła temat, by rozwiązać problem. Często jednak tego nie chcemy okazać, bo gdy już się tak dzieje, unikamy konkretnej odpowiedzi, a co więcej - stroimy beznadziejne fochy – tak, że już w ogóle nie wiadomo, o co może nam chodzić. To natomiast uświadamia drugiej osobie fakt, że skoro nie przystaliśmy na jego propozycję pojednania się, to jest on już zwolniony z jakiegokolwiek obowiązku wyciągnięcia ręki do zgody, więc lepiej będzie, jak przestanie się starać i poczeka teraz na nas. Zanim my jednak ochłoniemy i uznamy, że to nasza kolej na zainicjowanie pogodzenia się, czasem może być już zbyt późno…

Niestety, ale wielu osobom nie jest na rękę czekać tyle czasu. Często wolą spasować – i wówczas albo znaleźć sobie kogoś innego, albo wybrać życie w pojedynkę (jeśli konflikt dotyczy partnerów), lecz spokojne, bez konieczności przeżywania tzw. „cichych dni”. A zatem – silni ludzie wcale nie zawsze rozwiązują problemy od razu, gdyż wydaje im się, że skoro są tacy mocni i dumni, to nie powinni wyciągać jako pierwsi ręki do zgody. I trwają tak w przeświadczeniu że już nic nie da się zrobić... często przeświadczeniu złudnym.

A przecież nic to nie kosztuje (ręka przecież nie odpadnie…). A zyskać można naprawdę wielw: spokój i równowagę emocjonalną, nie zaś – pogłębienie się wrogich relacji. Lepiej o tym wcześniej pomyśleć, zanim uniesiemy się nazbyt honorem, bo zbyt wiele można stracić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

A co w sytuacji, gdy już nie raz była prośba o wybaczenie, a osoba na której nam zależy - wykazuje się totalnie "zatwardziałym" sercem... powiedz mi: ile można błagać o wybaczenie?

Ja bym chyba błagała do skutku.

 

No tak, kłótnia, pogodzenie... i znów kłótnia.. znów pogodzenie... i tak w kółko. Czy na dłuższą metę jest to sposób na życie, czy raczej okazanie swojej wewnętrznej słabość? Jednak tylko słabi ludzie nie mają nic do powiedzenia, popadając w milczenie, a silni rozwiązują problem natychmiast… bardzo wątpliwe?

 

A gdy ktoś się śmiertelnie obrazi? Przeważnie zamyka się w sobie, nie dopuszczając nikogo do swego własnego światka. Uważa, że tylko taka reakcja może coś uświadomić innym, bo skoro awantury nie są wskazane, wręcz nie przynoszą pożądanego rezultatu, to pewne lepiej nie odzywać się wcale. I w ten sposób czeka, aż druga osoba pójdzie po rozum do głowy, aby w końcu zapytać, o co chodzi... najczęściej jego niedoczekanie!

Wtedy obraza przeradza się w złość, która potęguje i rozrasta się do ogromnych rozmiarów. Staje się wtedy drażliwy, złośliwy i nieustępliwy. To, że jest to spowodowane konfliktem w jakiejkolwiek relacji... widać na kilometr a nawet dwa. Jeszcze bardziej chcemy, aby druga osoba pierwsza podjęła temat, by rozwiązać problem. Często jednak tego nie chcemy okazać, bo gdy już się tak dzieje, unikamy konkretnej odpowiedzi, a co więcej - stroimy beznadziejne fochy – tak, że już w ogóle nie wiadomo, o co może nam chodzić. To natomiast uświadamia drugiej osobie fakt, że skoro nie przystaliśmy na jego propozycję pojednania się, to jest on już zwolniony z jakiegokolwiek obowiązku wyciągnięcia ręki do zgody, więc lepiej będzie, jak przestanie się starać i poczeka teraz na nas. Zanim my jednak ochłoniemy i uznamy, że to nasza kolej na zainicjowanie pogodzenia się, czasem może być już zbyt późno…

Niestety, ale wielu osobom nie jest na rękę czekać tyle czasu. Często wolą spasować – i wówczas albo znaleźć sobie kogoś innego, albo wybrać życie w pojedynkę (jeśli konflikt dotyczy partnerów), lecz spokojne, bez konieczności przeżywania tzw. „cichych dni”. A zatem – silni ludzie wcale nie zawsze rozwiązują problemy od razu, gdyż wydaje im się, że skoro są tacy mocni i dumni, to nie powinni wyciągać jako pierwsi ręki do zgody. I trwają tak w przeświadczeniu że już nic nie da się zrobić... często przeświadczeniu złudnym.

A przecież nic to nie kosztuje (ręka przecież nie odpadnie…). A zyskać można naprawdę wielw: spokój i równowagę emocjonalną, nie zaś – pogłębienie się wrogich relacji. Lepiej o tym wcześniej pomyśleć, zanim uniesiemy się nazbyt honorem, bo zbyt wiele można stracić.

Brawo, mądrze napisane...

 

jak to czytałam miałam wrażenie że czytam o sobie i o chlopaku z którym wiele mnie łączyło... łatwo się zaplątać trudniej się odplątać... niestety niewyjaśnione nieporozumienia rodza kolejne nieporozumienia, uczucie frustracji, podejrzenia, ból, żal... z biegiem czasu zdarza się i tak że nie wiadomo już o cotak na prawde chodzi....

 

W większości przypadkach reka jest wyciągana przez obie strony "konfliktu" niestety zazwyczaj nie w tym samym czasie i tu jest pies pogrzebany... bo z pogodzeniem się i wybaczeniem soebie jest tak jak z kłotnią - do niej trzeba dwojga...

 

ostatnio gdzieś przeczytałam takie zdanie:

"Do zgody dochodziłoby o wiele szybciej, gdyby wina leżała tylko po jednej stronie"... No coż mądre stwierdzenie;))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Justys, Greg,

 

Wiem, że w życiu różnie bywa...

 

Sama przechodziłam i przechodzę podobne sytuacje - wiele z nich udało się szczęśliwie rozwiązać... a co do reszty... nadal próbuję znaleźć porozumienie... i oby się udało.

 

Zbyt łatwo może przyjść podkulenie ogona, ale to niczego nie rozwiąże... problem, jak bumerang, prędzej czy później i tak powróci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Winteer, czasem trzeba się pogodzić z tym,ze coś się skończyło i pozwolić tej drugiej osobie odejść. Nie można nikogo zmusić do przyjaźni, miłości, do niczego,nie powinniśmy tego robić, bo to jest manipulacja, która kiedyś odwróci się przeciwko nam.

Trzeba sobie wybaczyć i drugiej osobie tez, bo sytuację w jakiej się znaleźlismy współtworzylismy z nią.Istnieje wtedy ryzyko,że wpadniemy w pułapkę obwiniania się za to - jaka muszę być niefajna,że cos takiego stworzyłam!-i trzeba uważać,żeby się w takim myśleniu nie zapętlić.Należy przyznac się do błędu i mimo,ze na pewno nie polubimy się za to co nam się przytrafiło, musimy się pokochać, własnie za to,że czegoś takiego doświadczyliśmy i własnie dlatego,że kochamy samych siebie.

Musimy poszukać też doskonałosci w tej sytuacji i choć nawet jej nie potrafimy zauważyć, to konieczne jest wyrażenie gotowości do jej dostrzeżenia.To takie poddanie sie boskiemu planowi - nie wiem, nie rozumiem tego planu, ale jestem gotowa go zaakceptować.

Akceptacja jest warunkiem koniecznym, aby wybrać moc spokoju i wykorzystać siły spokoju.Pamiętajmy, że w różnych sytuacjach życiowych, jak przyjmiemy odpowiedzialność za to się zdarzyło, to choćbyśmy nie rozumieli, nie wiedzieli co i dlaczego wykreowaliśmy to zdarzenie , to i tak nastąpi pozytywna zmiana energii.

 

 

Polecam lekturę radykalnego wybaczania :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tematem postu jest jak zaradzić rozstaniom. Gotowość do wybaczania, to ważny element, ale równie ważna jest gotowość do kochania wciąż od nowa.Nie lubię Cię w tym momencie, mam ochotę Ci przywalić, chce mi się płakać, ale Cię kocham.

Taką gotowość trzeba sobie wypracować w związku, muszą tego chcieć obie strony i nie ma tu mowy o zamiataniu pod dywan i myśleniu jakos to będzie. Praca i chęć obu stron do rozmowy jest ważna.Mamy wpływ tylko na swoje zachowanie, zmieniać nikogo nie mozemy, on sam musi wyrazić gotowośc i chęć.

Trudne to wszystko, ale wierzę,że możliwe :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Felicjo

Masz rację, nikogo nie można zmusić (nigdy nie miałam na myśli manipulacji... z resztą i po co). Ale nie ze wszystkim się z Tobą zgodzę. Mam wrażenie że nie czytałaś tematu od początku. Chodzi o to jak opoprawić relacje pomimo wszystko - w taki sposób aby dążyć do pojednania a jednocześnie zachować swoją godność.

Nie tylko o związki tu chodzi - problem dotyczy wszystkich - członków bliższej i dalszej rodziny również. Czy wg Ciebie na nich też mam postawić krzyżyk..?, bo tak zrozumiałam Twoją wypowiedź.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę że Felicji chodzilo o to że do wszytskiego "trzeba dwojga", jeśli jedna ze stron nie będzie chciała wyjaśnić nieporoxzumień to ta druga strona moze dwoić się i troić, "walczyć " do utraty tchu a i tak niczego nie wskóra bo ta druga osoba będzie na nie... i dlatego zgodze się z Felicją (co zresztą znam doskonale z autopsji) ze czasami najlepszym wyjsciem jest pozwolić odejść tej 2osobie, przestac walczyc i być może wtedy nastapi poprawa w relacjach... bo tak juz jest z nami ze doceniamy coś jak nto coś stracimy....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Dziewczyny, podam wam przykład:

 

Moja babcia (84 lata) była skłócona ze swoimi siostrami - sprawa sięga chyba czasów II wojny (nie wiadomo do końca), pozostała część rodziny nie wie tak napradę o co poszło bo zadna z nich nie puściła pary z gęby. Jedna z tych sióstr już zmarła. Do pojednania między nimi nigdy nie było - doszło nawet do tego że nawet o pogrzebie nikt nie powiadomił. Rozumiecie? Nawet ostatnie pożegnanie ciotki Marty nic nie pomogło, drugiej ciotki też nie znam.

 

Powiedzcie mi, czy naprawdę trzeba mieć serce z kamienia? WG mnie... raczej nie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Justys, zrozumiałaś bardzo dobrze o co mi chodziło :)

Winteer, ja nie rozumiem takich zatargów, a w szczególności takich, o których własciwie niewiadomo o co chodzi. Ale ja mam wybitną łatwośc w wybaczaniu, czasem myślę,że tak nie powinnam.Inni za to są zatwardziali, uparci.Co lepsze? Zdrowsza jest postawa umiejąca wybaczać, ale jak kogoś do tego przekonać, jeśli to wynika z nas samych?

 

Co do sytuacji w Twojej rodzinie, niektórzy są zbyt dumni,zeby podać rękę, niektórzy są zbyt dumni ,zeby przyznać się do błedu i tak zyją latami.Niefajnie.Mowisz,że do pojednania miedzy siostrami nie doszło,a jak reszta rodziny, nie kontaktujecie się ze sobą?

a co by się stało gdybyś to Ty spróbowała ocieplić stosunki wewnątrzrodzinne? czy spotkałoby Cię z ich strony odrzucenie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Wierz mi że próbowałam, ale mam wrażenie że jest jakaś zmowa milczenia, nadal szukam sposobu - to jest trudne a czas ucieka..

 

Nie wiem, może to ja jestem naiwna - z drugiej jednak strony nie mogłabym tak żyć.. niczego nie wyjaśniać...

 

W każdym razie lepiej dążyć do ocieplenia relacji, niż nic nie robić..

 

Felicjo - zaraz dostaniesz odemnie PW.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Winteer, w takim razie podaję Ci rękę, jestem równie naiwna :) Dbam o ciepłe stosunki międzyludzkie i w rodzinie, ale czasem własnie napotyka się takie zapory. Może nie próbuj wyjaśniać dawnego zatargu, tylko po prostu buduj z rodziną nowe kontakty, tak jakby konflikt nie istniał. Pewno trzeba ich nauczyć,że tak można, a tym bardziej, jak nikt nie wie o co tak naprawdę chodzi ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Winteer, ja przypuszczam, że one same już nie pamiętają o co im poszło, może to być o przysłowiową "miedze zaoraną na dwa palce"...

 

Najgorsze jest to, że nawet w obliczu takie zaawansowanej starości, gdzie śmierć już zagląda w oczy nie są wstanie sobie wybaczyć czegoś, co już zapewne nie ma najmniejszego znaczenia, o ile kiedykolwiek miało...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz racje Felicja, teraz już nie ma potrzeby szukania "gdzie powstał błąd", ale próbować ogrzać, scalić rodzinę. One tak naprawdę mają tylko siebie. Jeśli teraz, tutaj na ziemi nie wyjaśnia swoich zaszłości, potem będzie trudniej...

Tam Gdzieś w innym wymiarze...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer
Winteer, w takim razie podaję Ci rękę, jestem równie naiwna :) Dbam o ciepłe stosunki międzyludzkie i w rodzinie, ale czasem własnie napotyka się takie zapory. Może nie próbuj wyjaśniać dawnego zatargu, tylko po prostu buduj z rodziną nowe kontakty, tak jakby konflikt nie istniał. Pewno trzeba ich nauczyć,że tak można, a tym bardziej, jak nikt nie wie o co tak naprawdę chodzi ;)

 

Oj, żeby to takie proste było jak mówisz... nie wiem - może odczekać trochę i znów..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Dziewczyny, czasami mam takie uczucie jak gdybym to ja była w rodzinie jedyną dojrzałą emocjonalnie osobą.. ale to męczy, bardzo męczy.

 

Czasami są takie chwile, że człowiek ma dość wszystkiego i ma ochotę polecieć nawet na księżyc.. byle dalej od tego wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Winteer, wiem co czujesz...

 

Czasami dobrze byłoby ogrodzić się wysokim murem od takich problemów. I może to byłoby najlepszym rozwiązaniem? :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, żeby to takie proste było jak mówisz... nie wiem - może odczekać trochę i znów..

 

 

Nie jest proste,wiem, ale jeśli Ci zależy próbuj.Kropla drąży skałę :)

 

Wielu ludzi jest tak zatwardziałych, cięzko się z nimi żyje, cięzko do nich dotrzeć.Mam wrażenie,że oni po prostu nie wiedzą, jak to fajnie być otwartym i umieć okazywać emocje. Szkoda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer
Nie jest proste,wiem, ale jeśli Ci zależy próbuj.Kropla drąży skałę :)

 

Wielu ludzi jest tak zatwardziałych, cięzko się z nimi żyje, cięzko do nich dotrzeć.Mam wrażenie,że oni po prostu nie wiedzą, jak to fajnie być otwartym i umieć okazywać emocje. Szkoda.

 

Felicjo,

Twój tekst powinnam sobie wydrukować i pokazywać wszystkim skłuconym oraz ku ich przestrodze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Felicjo,

Twój tekst powinnam sobie wydrukować i pokazywać wszystkim skłuconym oraz ku ich przestrodze.

 

 

Winteer, ależ proszę :) odstąpię od praw autorskich hyhy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielu ludzi jest tak zatwardziałych, cięzko się z nimi żyje, cięzko do nich dotrzeć.Mam wrażenie,że oni po prostu nie wiedzą, jak to fajnie być otwartym i umieć okazywać emocje. Szkoda.

 

 

Tak zgadzam się, ale dodam, że oni nie tylko że nie wiedzą o tym jak można fajnie żyć, ale prawda jest chyba tez taka, że oni nie wiedzą, że są tacy ciężcy i oschli, nie widzą w sobie tych cech, które sprawiają, że są tak spostrzegani. Wydaje im się, że to inni są przeciwko nim.

 

Sztuka polega na tym by umieć zamienić się krzesłami i spojrzeć na siebie z boku. A to nie jest proste. Prawdopodobnie jakieś wydarzenie w swoim życiu, może by tego człowieka zmieniłoby ,otworzyło mu oczy,niestety czesto bywa że juz jest za późno.

Niektórzy noszą na plecach bagaż życiowych złych doświadczeń od samego dzieciństwa i budują w koło siebie niewidzialny mur, który przepuszcza do siebie tylko to, co on chce zobaczyć i nic innego nie dostrzega .A przecież życie jest takie piękne :_usmiech:

Edytowane przez _Domi_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość luk82

Niektorzy dawniej mowili ze kochaja ponad zycie i to okazywali, czas ich zmienil, teraz bez powodu nienawidza, ublizaja, nie rozumieja ze byciem takim zrobia komus przyrosc, moze im o to chodzi ale czy oni wieza w Boga czy tylko udaja, zamieniaja milosc w zlosc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer
Niektorzy dawniej mowili ze kochaja ponad zycie i to okazywali, czas ich zmienil, teraz bez powodu nienawidza, ublizaja, nie rozumieja ze byciem takim zrobia komus przyrosc, moze im o to chodzi ale czy oni wieza w Boga czy tylko udaja, zamieniaja milosc w zlosc.

 

 

Chyba tak naprawdę nie wiedzą co to prazdziwa miłość.. zaufanie... poświęcenie.... lojalność...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Albo działają pod wpływem chwili ,nie znając prawdziwego znaczenia słów.Polecam książkę "Zanim powiesz kocham " nie pamiętam autora.Czytałam jakieś 15 lat temu i chyba było by warto do niej wrócić.

Edytowane przez _Domi_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

albo "Jak żyć w zgodzie z innymi"

 

zdecydowanie powinni to przeczytać (ze zrozumieniem)..

..mnie też się przyda, tak dla przypomnienia...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

.. itak można by licytować się książkami... jest jeszcze coś co od blisko 2.000 lat stanowi credo zdrowych relacji - a wszystkie inne publikacje mogą się schować (tak naprawdę są powieleniem tego co poniżej):

 

Hymn o miłości - List do Koryntian

 

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.

Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.

Miłość cierpliwa jest,

łaskawa jest.

Miłość nie zazdrości,

nie szuka poklasku,

nie unosi się pychą;

nie dopuszcza się bezwstydu,

nie szuka swego,

nie unosi się gniewem,

nie pamięta złego;

nie cieszy się z niesprawiedliwości,

lecz współweseli się z prawdą.

Wszystko znosi,

wszystkiemu wierzy,

we wszystkim pokłada nadzieję,

wszystko przetrzyma.

Miłość nigdy nie ustaje,

[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.

Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy.

Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.

Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość."

 

1 Kor 13,1-13

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak piękne słowa . To niezwykły fragment o MIŁOŚCI -tej prawdziwej ,która często niesie w sobie poświęcenie i oddanie :)

Edytowane przez _Domi_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer
jest taka piosenka która zawiera słowa "i wszyscy o tym wiedzą" ale i tak robią swoje :s

 

Czy chcesz przez to powiedzieć, że nie warto się starać?

Jeśli tak - to jestem innego zdania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość greg639

ach te kobiety :_smutny:,

nie napisałem, że nie warto się starać, tylko że wszyscy o tym wiedzą ale i tak robią swoje,

a z tym staraniem to różnie bywa

facet mówiąc piwo nie ma na myśli wina albo wódki tylko piwo

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

 

(...)Miłość cierpliwa jest,

łaskawa jest.

Miłość nie zazdrości,

nie szuka poklasku,

nie unosi się pychą;

nie dopuszcza się bezwstydu,

nie szuka swego,

nie unosi się gniewem,

nie pamięta złego;

nie cieszy się z niesprawiedliwości,

lecz współweseli się z prawdą.

Wszystko znosi,

wszystkiemu wierzy,

we wszystkim pokłada nadzieję,

wszystko przetrzyma.

Miłość nigdy nie ustaje,

[nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. (...)

 

[/i]

 

...Po pierwsze przebaczyć...

ktochce zacząć pracę nad sobą, powinien dążyć do tego, by przebaczyć sobie i innym. Poczuciekrzywdy i winy działają jak trucizna... tak samo dla umyslu i ciała. A kto się z tym nie upora (nie przerobi), nigdy nie będzie ani wolny ani ani zdolny do prawdziwej milości... rozpamiętywanie przeszłości, nie pozwala cieszyć się chwilą i nyszczy przyszłość w zalążku... tto co dobre jakby specjalnie omijało. Uwolnienie wcale nie jest takie łatwe ale warto się postarać...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Po pierwsze przebaczyć...

ktochce zacząć pracę nad sobą, powinien dążyć do tego, by przebaczyć sobie i innym. Poczuciekrzywdy i winy działają jak trucizna... tak samo dla umyslu i ciała. A kto się z tym nie upora (nie przerobi), nigdy nie będzie ani wolny ani ani zdolny do prawdziwej milości... rozpamiętywanie przeszłości, nie pozwala cieszyć się chwilą i nyszczy przyszłość w zalążku... tto co dobre jakby specjalnie omijało. Uwolnienie wcale nie jest takie łatwe ale warto się postarać...

 

Więc ja o przebaczeniu ........

Winteer,naprawdę piękne słowa, przyznam iż posiadałam tą wiedze, ale wiedza to nie wszystko. Praca nad sobą, w wybaczaniu to niesamowite oddanie, sztuka.Wszystko to wymaga czasu. Podejrzewam, że nie ma człowieka, który w mgnieniu oka zrozumie to wszystko i w sekundzie wybaczy. Praca często wymaga lat i odpowiedniego podejścia.

 

Wybaczanie należy zacząć od dzieciństwa -bo wielu z nas czuje się skrzywdzonym w tym okresie i od tego się zaczyna a potem tylko wszystko narasta.

Prosty przykład - ileż ludzi mówi o tym jak ich rodzice w dzieciństwie skrzywdzili, bili, ile musieli się na oglądać, na wysłuchiwać (rozwody, awantury, itd.) to wszystko sprawiało dziecku ból, płacz. Często płacz wzmaga u rodziców dodatkowy gniew. Mówi się wtedy że miało się nie udane dzieciństwo i nie chcą do tego wracać .Zakopują to głęboko a to trzeba oczyścić- bo nic co piękne i dobre nie urośnie na wysypisku śmieci.

 

Najłatwiejszą metodą na wybaczanie jest przekreślanie tych złych wspomnień, na ich miejsce wstawienia nowych, wizualizacja samego siebie (jako dziecka) uśmiechniętego , radosnego i bawiącego się, przytulanego przez rodziców . Wizualizacje takie, jakie byśmy sami tego chcieli i to, czego nam brakowało-czyli indywidualna potrzeba. Do tego trzeba jeszcze wybaczenia rodzicom -oni byli wychowywani w sposób, który przekazali dalej i nieśli w sobie ten ciężar swojego dzieciństwa a potem nieświadomie na dzieci przelewali. W wybaczaniu rodzicom pomogą pozytywne afirmacje.Afirmacja to tez sztuka i trzeba wiedzieć jak ja zastosować i jak ją budować. Trzeba uciec z tego błędnego koła raz na zawsze.

Wiem, co pisze, bo sama nad tym pracowałam i już mnie nie męczy złe dzieciństwo, bo go już nie posiadam.

Ale nadal daleka droga ……

Następny krok to wybaczenie tym, co nas skrzywdzili potem. Okres dojrzewania i pierwszych związków, praca, żona, mąż, wszyscy, co nas otaczają itd.. Wszystko zależy od tego, w którym miejscu się znajdujemy.

Pomimo iż posiadamy tą wiedzę nie pracujemy nad sobą a przecież możemy sami sobie pomóc i nie liczmy na to, że zmienimy cały świat, bo to my musimy się zmienić .

Gdy osiągniemy to wszystko, wtedy świat w okuł nas nabierze pięknych barw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Masz wiele racji Greg, ale to nie wszystko...

 

Trzeba umieć rozmawiać i w porę dostrzegać pojawiające się problemy - przewalające się przez związki burze na ogół mają swoje pierwotne źródło w jakiejś błahostce, która pozostawiona sama sobie i ignorowana urasta do rangi olbrzymiej góry.

 

Idealna relacja z ludźmi, to nie żadne bujanie w obłokach i landrynkowa atmosfera, ale zaufanie i szacunek do siebie nawzajem. Z tym szacunkiem niestety rzecz o tyle się komplikuje, że gdy ktos nie szanuje sam siebie, to w stosunku do partnera również nie znajdzie szacunku i zrozumienia.

Jeżeli ktoś ma kompleksy i nie kocha sam siebie, to i kogoś drugiego nie będzie potrafił naprawdę kochać. Wszystko ma swoje źródło w nas samych i tak długo, jak dlugo będziemy szukać przyczyn na zewnątrz, nie uda się stworzyć normalnej relacji.

Osoba zakompleksiona i niepewna siebie zazwyczaj jest też bardzo zazdrosna, nieufna i kłótliwa. Wystarczy więc, że jedena osoba ma problemy sam ze sobą i nad nimi nie pracuja, a wszystko się gmatwa.

 

Długo pracowałam nad sobą i swoim własnym szczęściem. Jeśli czuję się jakoś niekomfortowo, coś jest nie tak, to nie czekam aż będzie za późno, tylko załatwiam sprawę na bieżąco. Przegadamy daną kwestię, mówimy jakie są nasze odczucia i wszystko się wyjaśnia.

 

Co można zrobić, aby dbać o relacje, by były udane i z każdym dniem lepszy?

 

Nie wiem, co nabroiłam w życiu, ale taką mam już karmę, że ciągnie mnie do ludzi trudnych, skomplikowanych i konfliktowych. Zatem moje związki są burzliwe (piszę w liczbie mnogiej, gdyż mam na myśli ogólnie wszystkie związki międzyludzkie, również przyjaźnie). Jednak te związki są udane. A dlaczego?

 

Bo nie traktuję związku jako transakcji: ja Tobie, ale pod warunkiem, że Ty mnie...

Bo nie odchodzę (nawet jak ktoś mówi, że ma mnie dość - nie traktuję na poważnie słów wypowiedzianych pod wpływem emocji).

Bo się staram.

Bo to mój obowiązek, nie tylko przyjemność (a swoją drogą, to lubię obowiązki).

Bo kiedy już łzy kapią i cisną się na usta słowa "dość!", wtedy głęboko oddycham, oddaję Bogu moją złość, ból i bezsilność.

Bo kiedy miną złe chwile, zapominam o urazach i patrzę do przodu.

Bo wiem, że wszystkie problemy stwarzam sobie sama, a osoba, z którą jestem nie jest niczemu winna.

Bo jestem dlatego i tylko dlatego, że kocham. A jeśli to słabnie, choć na chwilę... wtedy modlę się o utrzymanie tego ognia.

I nie odchodzę. I jestem - zawsze w tym samym miejscu.

 

Dzięki temu, mimo, że moje związki nie są sielankowe, są trwałe i przetrzymują najcięższe próby. Chociaż, nie tylko dzięki temu. Także dzięki moim wspaniałym "współzwiązkowcom", którzy są cierpliwi i wyrozumiali. A przede wszystkim, dzięki Bożemu błogosławieństwu.

 

Wg mnie, żeby związek był udany osoby:

powinny dążyć do tego samego celu

powinny się kochać nie za coś, a pomimo wszystko

powinny sobie wybaczać, (ale nie w ten sposób, ze jak dojdzie do kolejnej sprzeczki, to sprawy, które wcześniej niby się wybaczyło będą wywlekane z powrotem)

powinny rozmawiać o wszystkim, nawet tym, co może sprawić cierpienie

powinny pomagać sobie nawzajem w stawaniu się lepszym

powinny być oparciem

 

Nie wiem, co nabroiłam w życiu, ale taką mam już karmę, że ciągnie mnie do ludzi trudnych, skomplikowanych i konfliktowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czym innym jest wybaczanie a czym innym pamięć - wybaczyć można zawsze - zapomniec nigdy

 

Zapomnieć nigdy ,ok .Ale trzeba obserwować swoje emocje, gdy się wraca do tego co bolało. Jeśli czuje się gniew to wybaczenia nie ma i nie było.

 

 

Jeszcze dodam tak od siebie .

Jeśli sami sobie nie wybaczymy -to nie wybaczymy innym.

Nawet egoiści potrafią samych siebie nienawidzić.

Większość ludzi czuje żal do samych siebie, za przeszłość ,za teraźniejszość a nawet za sam wygląd .

Akceptacja samego siebie jest trudniejsza niż się wydaje.

 

winteer słusznie tu napisała ...heh nie będę cytowała całego tekstu, ale czuje te słowa :)

Edytowane przez _Domi_
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość winteer

Dominiko/Kamilo,

 

dlatego właśnie założyłam ten wątek...

 

właśnie po to żeby poukładać sobie pewne sprawy... stać się lepszym... mieć szansę naprawienia błędów.... stać się lepszym... lepiej rozumieć innych... stać się lepszym... nauczyć się wybaczać... stać się lepszym... itd..

 

i to nie tylko mnie dotyczy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 miesiące temu...

Ja mysle, ze ludzie stalu sie bardziej zamknieci w sobie.

Czasami jest tak, ze bardzo chcemy komus powiedziec 'przepraszam' lub 'kocham Cie' , ale poprostu nie moze nam to przejsc przez usta.

Poczatkowe skrywane emocje sa poczatkiem pewnych problemow z dalszym ich wyrazaniem.

Dlatego nie powinnismy sie bac odrzucenia;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a jak ktoś straci bliską osobę z chęcią pomogę się pozbierać i być może odzyskać :)

pozdrawiam:)

 

a w jaki sposob moglbys pomoc odzyskac???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak jest pewien schemat jak sie zachowac po rozstaniu mi pomógł moim kumplom też i dzieki temu dwa małżeństwa znów maja się dobrze jak narazie żadna kobieta tego nie stosowala ale spróbowac mozna dlaczego nie musisz nieco przyblizyc dlaczego zerwaliście i w krótkim czasie po paru sprawnych grach znowu mieć utracona osobę mi zajelo to 5 dni :) jest to troszke trudne należy dobrze kłamać i przedewszystkim zastanowic się czy warto bo niewiele się zmienia w wiekrzości przypadkach :( i dlatego znów wraca szybki koniec

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Ja takie cos przeszlam, aczkolwiek z moim bylym. No wlasnie, z bylym. Nie wyszlo nam to na dobre. Uwazam, ze jesli ktos potrzebuje zrobic przerwe od zwiazku z dana osoba, to lepiej calkiem zakonczyc ten zwiazek. Nie wyobrazam sobie zycia z osoba, od ktorej musze zrobic sobie raz na jakis "przerwe". Ale to tylko moje zdanie. Byc moze innym to pomaga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja przechodze taką sytuacje...z jednej strony słyszałam mnóstwo opinii takich jak Twoja kj visage,że to się po prostu nie sprawdza.Ale z kolei znam parę, która zrobiła sobie półroczną przerwę i są razem już 6 lat ;) może niektórym potrzebna jest przerwa żeby dojrzeć...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moze zalezy to tez od naszych oczekiwan po takiej "przerwie". Byc moze ja za duzo chcialam i dlatego nie wyszlo. Ale ten zwiazek mnie niesamowicie duzo nauczyl i zaczelam inaczej patrzec na mezczyzn. Moj kolejny okazal sie tym wlasciwym :) Niedlugo 2 rocznica slubu i jestesmy baaardzo szczesliwi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie taka przerwa niesamowicie dużo nauczyła,jego też...czas pokaże czy doświadczenie, które wynieśliśmy zaprocentuje i czy znowu popełnimy te same błędy.A Tobie kj visage serdecznie gratuluję :) macie już jakieś plany jak spędzić rocznicę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Gość Antonella

dziewczyny witajcie, a ja niedlugo skoncze 30-che na karku i buuu sama, tzn. poznalam kogos ale ta osoba sie wycofuje, ehh rok temu i 8 miesiecy temu przezylam wielki zawod milosny... wiecie co czasem mam ochote uciec gdzies daleko od tego wszystkiego wyjechac gdzies w tropiki pobyc sama ze soba i z natura i porozmyslac. Zwiazki sa takie zawile, zawsze znajdzie sie jakies ale... a co jezeli nikt mi nie jest pisany ? :-( gdzie jest moje przeznaczenie, moja pokrewna dusza ? i czy wogole kiedykolwiek zaloze rodzine ? Faceci dzis nie chca zakladac rodzin ot tylko pobawic sie. Czuje ze musze z kims o tym pogadac i akurat trafilam tutaj. Czasem trzeba dlugo czekac na swoje przeznaczenie.... pytanie jak dlugo ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie ma czegoś takiego jak pokrewana dusza,przeznaczenie :) to mity o miłości,które utrudniają znalezienie życiowego partnera. Nie szukaj miłości, bo sama Cię znajdzie :) nic na siłe. A że 30 na karku....kochana! toż to całe życie przed Tobą! a że chcesz uciekać czasami...nie ty jedna :) każdy ma jakieś życiowe zawirowania. Głowa do góry :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Antonella
nie ma czegoś takiego jak pokrewana dusza,przeznaczenie :) to mity o miłości,które utrudniają znalezienie życiowego partnera. Nie szukaj miłości, bo sama Cię znajdzie :) nic na siłe. A że 30 na karku....kochana! toż to całe życie przed Tobą! a że chcesz uciekać czasami...nie ty jedna :) każdy ma jakieś życiowe zawirowania. Głowa do góry :)

A ja głęboko wierze w przeznaczenie, coz jezli z meczyna ktory pojawil sie na mojej drodze zyciowej nic nie wypali to swiadczy ze nie ten mi pisany ale musial sie pojawic na mojej drodze zycia abym zdobyla nowe, cenne doswiadczenie i czegos sie nauczyla, nic nie dzieje sie przypadkowo. To dla mnie mala lekcja zycia ktora ma sie przysluzyc dla mojego rozwoju. Oby w krotce pojawil sie ten pisany.... wierze w pokrewieństwo dusz, w zwiazek z przeznaczenia, czy tez inna nazwa zwiazek karmiczny, lub przeznaczony mi od Boga. Tak masz racje nic na sile ale losowi trzeba troszeczke dopomoc , wyjsc gdzies miedzy ludzi albo poznac kogos poprzez interenet. Sama jeszcze zastawiam sie na ile my mamy wplyw na nasze zycie a na ile "rządzi" nami przeznaczenie. Wydaje mi sie ze jednak przeznaczenie. dzis mam troszke lepszy nastroj i widze moje zycie optymistycznie i to mnie cieszy. Nic mnie nie zlamie, jestem silna osoba choc czasem... wiadomo jestem tylko czlowiekiem i tez mam gorsze dni. POzdro i fajnie ze moge tutaj podzielic sie moimi myslami :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mi bardziej chodziło o to,że można kochać kogoś bezgranicznie,uważać,że to nasza połówka,ale jak związek się rozpadnie,to uważam,że możemy spotkać inna pokrewną duszę. Nie uważam żeby tylko jedna osoba była nami pisana.Bardziej o to mi chodziło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Antonella

rozumiem shimmy, ja uwazam tak jestem z kims , mysle ze to jest to, moja pokrewna dusza ale to moze nie byc moj docelowy partner ten ktory mi pisany i zwiazek sie rozpada. A jestemy tylko ludzmi i mozemy sie mylic, moze sie wydawac ze to jest to, ta nasza pokrewna dusza a to moze jeszcze nie to. Uwzam ze pokrewna dusza jest tylko 1. Zanim na nia natrafimy przechodzimy poprzez doswiadczenia , na naszej drodze zyciowej sa zwiazki ktore musza nas czegos nauczuc zanim natrafimy na ta wlasciwa osobe. Moj byly chlopak, i poprzedni byly coz to nie byly moje pokrewne duszyczki, nie oni mi sa pisani...Teraz poznalam kogos i sie sypie, widocznie to nie z nim mam zalozyc rodzine, to jeszcze nie jest to. Najwyrazniej to nie jest moj partner docelowy - pokrewna dusza. Ale byl mi potrzeby do mojego rozwoju i zdobycia kolejnego doswiadczenia. los dal mi go na krotko. i jak tu nie wierzyc w przeznaczenie? Ja wierze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

w przeznaczenie wierzę, nie ma czegoś takiego jak przypadek :) tak poznałam się z moim byłym...miałam zwiać z wykładu,ale postanowiłam zostać.Wszystkie moje znajome poszły na piwo,a ja stwierdziłam,że to ostatni wykład i została.I spotkałam jego na przystanku :) pół roku temu rozstaliśmy się,ale tydzień temu wpadliśmy na siebie w pubie...W takie przypadki nie wierze :) ostatnio nawet jedna wróżka mi powiedziała,że jesteśmy związkiem karmicznym :) i nadal mam nadzieje,że jeszcze będziemy ze sobą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawy temat i bardzo ciekawe wypowiedzi... nie da się ukryć że sporo prawd życiowy autorzy postów tu zawarli...:bukiet:

 

Ja mogę tylko powiedzieć od siebie, że rozstania są częścią naszego życia... taką samą jak ludzie których mnóstwo w naszym życiu spotykamy, zawierane przyjaźnie, spotykane i przeżywane miłości, wydarzenia które towarzyszą naszemu życiu, rozczarowania dnia codziennego...

 

Dla mnie ważne jest żeby rozstawać się w zgodzie ze sobą... ze spokojem i szacunkiem do drugiej osoby... właśnie dlatego, że często rozstaniu towarzyszą tak duże emocje, że jak już opadną nie wiadomo jak żyć obok tej drugiej osoby... i to, co dla mnie było zawsze bardzo ważne - nie zamykać za sobą wszystkich dzrzwi - zostawić uchylone chociaż okno...

Edytowane przez werona
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Antonella
w przeznaczenie wierzę, nie ma czegoś takiego jak przypadek :) tak poznałam się z moim byłym...miałam zwiać z wykładu,ale postanowiłam zostać.Wszystkie moje znajome poszły na piwo,a ja stwierdziłam,że to ostatni wykład i została.I spotkałam jego na przystanku :) pół roku temu rozstaliśmy się,ale tydzień temu wpadliśmy na siebie w pubie...W takie przypadki nie wierze :) ostatnio nawet jedna wróżka mi powiedziała,że jesteśmy związkiem karmicznym :) i nadal mam nadzieje,że jeszcze będziemy ze sobą.

shimmy jezeli ta wrozka powiedziala prawde to jest to twoj docelowy partner z przeznaczenia. Teraz nalezy sie zastanowic czy ta wrozka ma racje... roznie to z wrozkami bywa. Ja tez uwazam ze przypadek nie istnieje. Nawet w religiach wschodu typu buddyzm - (w sumie to bardziej filozofia niz religia) czy hare krshna nie ma przypadku, wszystko co sie dzieje ma swoj sens i jest ze soba powiązane. A wiec to ze zostalas na wykladzie to bylo przeznaczenie, to musialo sie wydarzyc. Teraz ty i twoj byly spotkaliscie sie to tez nie jest zbieg okolicznosci. zycze tobie abyscie wrocili do siebie i wszystko sie ulozylo. A ja nie zaluje niczego w moim zyciu, przezylam zawody milosne ale ciesze sie ze moglam sie czegos nauczyc co wykorzystam w przyszlosci gdy pojawi sie moj docelowy partner. Moja koleznaka zanim wyszla za mąż byla w 4 zwiazkach az za 5 razem pojawil sie docelowy partner to z nim zalozyla rodzine i ma coreczke - tak musialo byc. Co ciekawe jej byli partnerzy byli z naszego miasta a jej maz mieszkal 400 km od naszego miasta i zapoznala go w pracy (pracowala w barze) on byl przejazdem i .... byli sobie pisani. Tak wiec reasumujac jak mam poznac mojego docelowego z przeznaczenie to poznam. Nawet jak jedna wrozka w tv powiedziala jak mialby mieszkac na madagaskarze jak mamy sie spotkac to sie spotkamy. Czekam i powoli popycham los aby znalazl sie moj pisany :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

właśnie nie wiem co myśleć o tym wszystkim....prawda jest taka,że za bardzo chcę wierzyć,że jesteśmy sobie przeznaczeni,że to ten docelowy partner i obracam wszystkie znaki na dobrą stronę...Niby inne też mówiły,że widzą powrót,związek między nami,ale ja trochę niedowiarek jestem i lubie mieć potwierdzenie,muszę dotknąć żeby uwierzyć i dzisiaj jedna wróżka powiedziała mi,że jesteśmy sobie pisani,ale i tak za tydzień czy za 2 zadzwonię do innej żeby mi potwierdziła wszystko.Bo mimo,że od rozstania minęło pół roku,nadal go kocham ;( i czasami przychodzi taki dzień jak dzisiaj,że znowu płaczę i wyklinam na wszystkich dlaczego zabrali mi takie uczucie :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Antonella ja również wierzę w bratnią duszę, no i myślę, że mój były nią był, nam było pisane być razem, gdy go tylko poznałam czułam, że to mężczyzna dla mnie na życie, byliśmy bardzo szczęśliwi, był to wyjątkowy związek..

Ale niestety inna kobieta przeszkodziła, wiele wycierpialam z tego powodu, nie jesteśmy razem, on od tego czasu się strasznie zmienił, topił smutki i poczucie winy w alkoholu, mamy czasami kontakt i widzę żal w jego oczach. minęło już 4 lata a żadne z nas nie jest szczęśliwe i nie może sobie życia z innymi ułożyć..

To mnie przeraża, że już z nikim tak szczęśliwa nie będę, że my pownniśmy być razem, ale wiem, że już nie będziemy, tego co się stało naprawić się już nie da.

Mogę mieć tylko nadzieję, że jednak poznam kogoś kto równiez bratnią duszą będzie i że nie mamy tylko jednej w życiu :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.Bo mimo,że od rozstania minęło pół roku,nadal go kocham ;( i czasami przychodzi taki dzień jak dzisiaj,że znowu płaczę i wyklinam na wszystkich dlaczego zabrali mi takie uczucie :(

 

oj jak ja to dobrze znam.. :(

ja po 3 latach przestałam płakać za nim..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dodam, że mi wróżka, ponoć bardzo dobra powiedziała, że on wróci ale minęło tyle lat i nic, teraz wiem, że nie wróci.. zresztą już bym nie chciała po tym co przeszłam, wolę poznać kogoś innego i pokochać :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Antonella
właśnie nie wiem co myśleć o tym wszystkim....prawda jest taka,że za bardzo chcę wierzyć,że jesteśmy sobie przeznaczeni,że to ten docelowy partner i obracam wszystkie znaki na dobrą stronę...Niby inne też mówiły,że widzą powrót,związek między nami,ale ja trochę niedowiarek jestem i lubie mieć potwierdzenie,muszę dotknąć żeby uwierzyć i dzisiaj jedna wróżka powiedziała mi,że jesteśmy sobie pisani,ale i tak za tydzień czy za 2 zadzwonię do innej żeby mi potwierdziła wszystko.Bo mimo,że od rozstania minęło pół roku,nadal go kocham ;( i czasami przychodzi taki dzień jak dzisiaj,że znowu płaczę i wyklinam na wszystkich dlaczego zabrali mi takie uczucie :(

 

Naprawde ciebie rozumiem tez tak mialam ze wyklinalam wszystkich iz "dano mi kogos kogo pokochalam i odebrano" wiem co czujesz, ja tez jestem taka kobieta jak ty, potrafie kochac w 100 % calym sercem i dusza. Ale w koncu kiedys zastanowilam sie nad tym i stwierdzilam ze tak ze mozna, ze glową muru nie przebije, jak mi ktos nie jest pisany to moge walczyc ,walczyc i nic z tego nie wyjdzie. Zrozumialam ze musze oddac sie w rece przeznaczenia. I rozumiem ciebie ze nadal go kochasz. chesz wierzyc i wierzysz....Tylko czas pokaze czy bedziecie razem. To samo co ty przezylam rok i 8 miesiecy temu i wiem jak to bardzo boli, ostanio mialam przykra rozmowe z tym panem co sie z nim teraz spotykam powiedzial mi takie slowa ze serducho zabolalo, i coz nie odzywa sie do mnie ani telefonu ani sms :-( to boli ale...... ale mam 1 zycie i chce zyc, poznac kogos , zalozyc rodzine, miec meza i dzieko :-) Wczoraj poznalam kogos na necie , wymienilismy sie zdjeciami, od rana mam sms, mamy dzis poklikac.... znow cos nowego w moim zyciu. Teraz wiesz co robie? Poprostu oddaje sie w rece Boga, przeznaczenia... kto jest pisany...staram sie dzielnie trzymac i nie poddawac :-) U ciebie widze jedno wyjscie powiedz sobie:" co komu pisane tak niechaj sie stanie" zaufaj Bogu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja w ramach terapii pojechałam nad morze...pierwszy dzień był paskudny,bo wróciły wspomnienia,potem doszłam do siebie,byłam uśmiechnięta,znowu cieszyłam się życiem.Dzień po powrocie,po miesiącu milczenia on sie odezwał,że chce się spotkać.Oczywiście się zgodziłam.Mówił,że już nie jest z tamtą dziewczyną,żebym dała nam czas...Zgodziłam się.A po 4 dniach wrócił do niej...Byłam silna ale znowu jestem słaba.Wszystko poszło na marne.I tak w kółko :( a najgorsze jest to,że wiem,że gdy on znowu poprosi mnie o spotkanie to się zgodzę,a potem będę za nim płakać:(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

shimmy tez przez to przechodziłam, zawsze gdy tylko chciał to się spotkałam a później tak serce bolało.. przez to tylko przeciągałam agonię, chciałam wierzyć, że wróci.. a teraz po latach wiem że powinnam definitywnie urwać kontakty z nim i myślę, że szybciej bym się wtedy uporała z tym, chciaż wtedy to było dla mnie nie do pomyslenia, żeby się nie spotkać..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Antonella
ja w ramach terapii pojechałam nad morze...pierwszy dzień był paskudny,bo wróciły wspomnienia,potem doszłam do siebie,byłam uśmiechnięta,znowu cieszyłam się życiem.Dzień po powrocie,po miesiącu milczenia on sie odezwał,że chce się spotkać.Oczywiście się zgodziłam.Mówił,że już nie jest z tamtą dziewczyną,żebym dała nam czas...Zgodziłam się.A po 4 dniach wrócił do niej...Byłam silna ale znowu jestem słaba.Wszystko poszło na marne.I tak w kółko :( a najgorsze jest to,że wiem,że gdy on znowu poprosi mnie o spotkanie to się zgodzę,a potem będę za nim płakać:(

 

Hmmm... cos mi sie wydaje ze te wrozki powiedzialy tobie cos aby ciebie "uspokoić" z tego wynika ze on nie jest tobie pisany... skoro tak sie sprawy maja. Pamietaj jestes kobieta wartosciowa i zaden facet nie moze tak robic ze chce sie z toba spotkac niby wszystko ok a potem wraca do innej - nie pozwol na to. Nie pozwol na to aby ktokolwiek zanizal poczucie twojej wartosci. Zaslugujesz na szczescie i milosc. Warto tak krecic sie w kolko...? Hmmm...postaw sprawe jasno przed nim:" albo jestes ze mna albo good bay". wiem ze to nie takie latwe ... wiem jak ciebie boli ale trzeba sie przemoc i tak zrobic. Jak ten pan co sie z nim od 3 miesiecy znam zadzwoni to tez postawie sprawe na ostrzu noza albo woz albo przewoz bo nikt nie bedzie mna sie bawil. Jak nie bedzie chcial byc ze mna trudno powiem sobie nie ten mi pisany. Troszke po tym co przeszlam w zyciu zmienilam nastawienie do tych spraw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

staram sie zerwać kontakt z nim,ale nawet gdy ja nic nie piszę,to po jakims czasie on to robi...Jest z jakąs dziewczyną kilka miesięcy,nawet ze sobą mieszkają,ale nadal spotyka się ze mną.Czasami mam po prostu przeczucie,że ta namiętność,ta pasja,która nadal jest między nami nie wygaśnie nigdy...A potem przychodzi dzień jak dziś i znowu w nic nie wierzę :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Antonella
Antonella ja również wierzę w bratnią duszę, no i myślę, że mój były nią był, nam było pisane być razem, gdy go tylko poznałam czułam, że to mężczyzna dla mnie na życie, byliśmy bardzo szczęśliwi, był to wyjątkowy związek..

Ale niestety inna kobieta przeszkodziła, wiele wycierpialam z tego powodu, nie jesteśmy razem, on od tego czasu się strasznie zmienił, topił smutki i poczucie winy w alkoholu, mamy czasami kontakt i widzę żal w jego oczach. minęło już 4 lata a żadne z nas nie jest szczęśliwe i nie może sobie życia z innymi ułożyć..

To mnie przeraża, że już z nikim tak szczęśliwa nie będę, że my pownniśmy być razem, ale wiem, że już nie będziemy, tego co się stało naprawić się już nie da.

Mogę mieć tylko nadzieję, że jednak poznam kogoś kto równiez bratnią duszą będzie i że nie mamy tylko jednej w życiu :(

w tym przypadku pozostaje tobie poznac kogos innego, bratnią duszyczke, tutaj popsula wszystko inna kobieta ale gdyby on chcial moglby "odpychać jej zaloty" do tanga trzeba dwoja. A czy z nim zalozylas rodzine, byliscie malzenswtem ?? bo jezli nie to moze nie byc twoj docelowy partner - bratnia dusza... byc moze na meza kto inny jest tobie przeznaczony....Eh faceci potrafia ranic ale kobietki pamietajmy jestemy wartociowe i nalezy nam sie szczescie i milosc. Zycze tobie aby jakis prawdziwy mezczyna stanol na twojej drodze zycia :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ta namiętność szybko nie wygaśnie, ale z czasem napewno, tylko jeśli się będziecie spotykać to będzie to wszystko dla Ciebie trudniejsze. On się bawi twoimi uczuciami, skoro ma inną, wie, że go kochasz i jeszcze Ci głowę zawraca..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.
Uwaga: Twój wpis zanim będzie widoczny, będzie wymagał zatwierdzenia moderatora.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...